Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
#38 Part2
Just don't shoot me baby ---> Not again
{Część 1}
Każdy ma jakąś rolę. Czy to w życiu, czy w związku. Kobiety i mężczyźni również je mieli, nie było czegoś takiego jak równość. Angelo nigdy się z tym ni zgodzi. Ludzie zostali stworzeni do pełnienia pewnych ról. Kobiety rodziły dzieci, a mężczyźni zapewniali im bezpieczeństwo i nie widział w tym niczego złego. Naturalna kolej rzeczy... Skoro on miał pieniądze, pracował, miał na głowie tak wiele obowiązków, a jego kobieta nie pracowała, jej obowiązki były zarówno w domu jak i w kierunku partnera. Tak uważał. Skoro Gabrielle nie podejmowała się pracy, to on to widział w dość jasny i określony sposób. Nawet jeśli by pracowała, każdy nadawał się do czegoś innego. Ona dbaniem o dom i niego, a on tym, żeby wszystko było w tym domu sprawne i zawsze dostępne dla niej, czy córki. Angelo nie miał przecież nic przeciwko, żeby czasami coś ugotować. Był też pedantem, więc nie zostawiał po sobie brudnej kuchni. Jednak nie wyobrażał sobie Gabrielle naprawiającej piekarni, czy wymieniającą żarówkę. On też rzadko to robił, od wielu spraw miał specjalistów, ale to nie znaczy, że nie potrafił, bo potrafił. Ale ona nie musiała. On też dzieci nie urodzi. Nie da im tego, co matka. Role rodziców również były podzielone i gdy przyjdzie im się zmierzyć z tym tematem, wyrazi swoje zdanie dość jasno.
O ile taki dzień nastanie...
To był bardzo duży błąd, że z nim nie rozmawiała. To jest coś, czego obydwoje się uczyli, choć z różnych powodów. Komunikacja. Gdyby od początku z nim rozmawiała, mówiła, komunikowała, że się źle czuje, potrzebuje odpoczynku i coś jest z nią nie tak, zaopiekowałby się nią. Pewnie zadzwonił po kogoś, by ją zbadał, podawałby jej śniadania do łóżka i szykował kąpiele. Upiekłby jej ciastka. Zawsze, kiedy była chora, to o nią dbał, najlepiej jak mógł. Albo kiedy miała okres. Angelo był jaki był, ale jednocześnie dbał o swoich bliskich, opiekował się tymi, których kochał, kiedy wymagała tego sytuacja. Miał w sobie wiele złego, ale potrafił okazywać ludzką twarz, a jego skamieniałe serce miało kilka pęknięć.
Gdyby mu tylko powiedziała... ale tego nie zrobiła i po raz kolejny wyniknął konflikt. Uważał, że kłamie, twierdząc, że nie chodzi o ostatnią sprzeczkę. Jej słowa były tak irracjonalne, że tylko ją wyśmiał. Nie chciał robić burdy na strzelnicy, ale ona kontynuowała. Angelo pakował broń nawet na nią nie patrząc. Pokręcił głową na jej słowa. Oczywiście, że miała prawo gorzej się czuć, ale nie kłamać! Zacisnął zęby, oczywiście nie wierząc jej w kolejne wymówki. Pozbierał do końca swoje manatki i wziął neseser w rękę odwracając się w stronę stojącego za nim instruktora.
- Też kiedyś miałem młodszą partnerkę. Temperamentne to one są... Ale całkiem nieźle jej szło. Następnym razem proszę przestrzegajcie bardziej przepisów, bo szef by mi jaja urwał jakby zobaczył kamery. - Zerknął w stronę kamer. Angelo jednak był nieco spięty. W sumie dobrze, że mężczyzna go zagadał. Mógł się trochę uspokoić.
- Jasne. Doceniam, że nam nie przerwałeś.
- Świetnie się was oglądało. Rzadko gościmy kogoś tak dobrego technicznie. Może masz ochotę, razem z kolegą oczywiście przenieść się do nas? Niedługo mamy zawody, coś czuję, że masz duże szanse...
- Zastanowię się. Dzięki za propozycję, przegadam z...
- Ale nie zdążył dokończyć, bo przerwała mu pracownica strzelnicy. Angelo słysząc jej słowa zareagował automatycznie. Wcisnął instruktorowi swój neseser z bronią i ruszył biegiem w stronę toalet. Wpadł tam jak wicher, aż drzwi uderzyły z impetem o ścianę. Zauważył leżącą na ziemi Gabrielle i wiedział już, że nie kłamała. Szybkie łączenie kropek. Jej ostatnie samopoczucie, dzisiejsze, teraz to. Szybko przy niej kucnął, przeczesując jej włosy w tył, by spojrzeć na jej twarz.
- Gabrielle? Co ci jest, możesz usiąść? - Spanikowany spojrzał na... krew. Wspomnienie dopadło go mimowolnie, dostał paraliżu. Patrzył na jej spodnie, a przed oczami stanęły mu sceny sprzed kilku miesięcy. Kiedy to w łóżku pojawiła się dość spora ilość krwi... Nie. Kurwa niemożliwe. Nie znowu. Nie. Szumiało mu w uszach, oczy się rozrzedziły, zaczął szybciej oddychać. Myślał tylko o jednym, nic innego nie wydawało mu się adekwatne. Zaschło mu w gardle.
Nagle się opamiętał. Bez słowa wziął Gabrielle w ramiona, ostrożnie podnosząc ją z podłogi. Nie kontaktował z otoczeniem, miał jeden cel. Jak najszybciej dowieść ją do szpitala. Coś do niego mówiono, ale on nic nie słyszał. Niósł blondynkę do auta, nie wiedząc nawet, że asekurował ich instruktor ze strzelnicy, otwierając im wszystkie drzwi, nawet te od samochodu. Powiedział coś do Angelo, ale ten wydawał się głuchy. Chyba wrzucił mu broń do bagażnika, sam już nie wiedział. Serce waliło mu jak młotem, w uszach szumiała krew, kiedy odpalał w pośpiechu silnik auta. Nawet nie pamiętał jak układał przed chwilą Gabi na siedzenie pasażera, rozkładając je nieco w tył, aby mogła się wygodniej na nim usadzić. Nic go nie obchodziło, nawet to, że pobrudzi tapicerkę krwią.
Miał jeden, jasny cel.
Szpital.
Ogłuchł i oślepł na jakiekolwiek bodźce. Najważniejsze było dowieść ją jak najszybciej do białych kitli którzy obalą jego teorię. Zapierdalał jakby miał siedem żyć, nie zatrzymując się na żadnym świetle a każdy zakręt biorąc bokiem. W głowie modlił się do Boga, aby to nie było kolejne poronienie. Nie zabezpieczali się, ale poprzednio lekarze jasno postawili sprawę, że to nie będzie łatwe. Do tego jego narkotyki i testosteron...odstawiał to wszystko powoli, ale i tak mimo to na pewno nie pomagało.
Z piskiem opon zatrzymał się na podjeździe.
- Zostań tu. - Rzucił i wystrzelił z Astona jak z procy. Wpadł przez szklane drzwi do budynku i dopadł do lady przy wejściu, uderzają o nią rękoma.
- Natychmiast przyślijcie kogoś po moją narzeczoną! Krwawi... już raz poroniła, kurwa nie macie prawa do tego znowu dopuścić bo was rozniosę! - Krzyknął i nie czekając na reakcję, odwrócił się, biegnąc z powrotem do samochodu. Wyciągnął z niego Gabrielle, ostrożnie niosąc ją do budynku, gdzie czekali już na nią z łóżkiem. Angelo położył na nim nastolatkę, spoglądając w końcu na jej twarz. Był przerażony, miał wrażenie, że to dzieje się znowu, że znów przeżywa tamten dzień. Obym się mylił.
- Kochanie? - Jakby dopiero teraz wracała do niego rzeczywistość.

Gabrielle Glass
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Jak dwoje ludzi z tak skrajnymi poglądami może być ze sobą? To jest absolutnie niepojęte.
Oczywiście, że mężczyźni są silniejsi i mają inne predyspozycje od kobiet, ale to nie nie znaczy, że nie mogą robić tych samych rzeczy i w równym stopniu dbać o dom, siebie wzajemnie i bliskich. Feminizm Gabrielle jest dość mocno zakorzeniony przez to, że w tym swoim krótkim życiu miała jak miała, ale kończy się w momencie kiedy trzeba podjeść coś ciężkiego, sięgnąć po coś bardzo wysoko albo wnieść fortepian na dziesiąte piętro, gdzie nie ma windy. Do pewnych rzeczy trzeba dojrzeć, wiele trzeba zrozumieć a ona jest idealistką i żyje bardziej wyobrażeniami o czymś, czego kompletnie nie zna niż rzeczywistością. Najgorsze jest to, że o wielu kwestiach jeszcze ze sobą nie rozmawiali i nie wymieniali poglądów, ale spokojnie, przyjdzie i czas na to, teraz trzeba skupić się na czymś innym, a mianowicie na dojechaniu do domu, umyciu się, odpowiednim zabezpieczeniu, lekach i spanku. Angelo nie widział jej jeszcze w takim stanie najgorszego okresowego cierpienia, to co prezentowała sobą w trakcie ich związku było niczym w porównaniu do tego, co odczuwała kiedy nie przyjmowała antykoncepcji hormonalnej.
Jej ciało dochodziło do siebie nie tylko po odstawieniu hormonów, ale i po poronieniu, poziom wszystkich ważnych elementów we krwi zaczął się stabilizować. Pierwszym tego efektem była ekspresowa ciąża ledwie po wyciągnięciu implantu, później nastąpiła burza hormonalna w związku z ciążą, po której też wszystko musiało się wyrównać, a więc nic dziwnego, że jej miesiączki stały się mniej regularne i przewidywalne, a stary ból wrócił ze zdwojoną siłą, co można było zaobserwować na załączonym obrazku, kulącej się na podłodze nastolatki. Skurcz w dole brzucha był tak potworny, że odczuwała go aż na kości krzyżowej i ciężko było jej się podnieść. To taki rodzaj bólu, który sprawia, że zapominasz jak się oddycha, a mimo to jej głowa pracowała na przyspieszonych obrotach. Przede wszystkim było jej głupio, że robiła widowisko, wstydziła się, że okres ją zaskoczył i zapewne już ubrudził ubranie. Nie znosiła być taka słaba i bezradna, ale nie mogła zmienić pozycji, bo gdy próbowała to mięśnie brzucha bardzo ją ciągnęły. Każdy facet na jej miejscu już by płakał z bólu, a dla niej to nie był najgorszy ból, jaki czuła w życiu, było to gdzieś na skali w połowie, może troszkę ponad. Usłyszała pospieszne kroki, odzyskiwała ostrość widzenia i bardzo szybko zrozumiała, że to Angelo przypędził niczym struś Pędziwiatr.
Policzki dziewczyny były zarumienione, czoło też wydawało się być gorące, chyba miała temperaturę, patrzyła na Angelo dziwnie spokojnie, bo chciała tylko dotrzeć do domu i zaszyć się w sypialni.
- Spokojnie, to tylko okres, lekko z zaskoczenia, ale to nic... wszystko w porządku, jedźmy do domu.- powiedziała to dość cicho, pewnie jej nawet nie usłyszał przez to, w jaki stres wpadł. Nic jej nie było, tak uważała, dla niej to był całkiem normalny stan rzeczy, już nie raz i nie dwa tak się czuła. Ale Gabi to też taka osoba, której odpadałaby ręka, albo noga, wisząc na ostatnim włosku, a upierałaby się, że wszystko jest w porządku, nic jej nie jest, bo nie chciałaby robić nikomu kłopotów ani fatygować do pomocy. Spróbowała ze wszystkich sił zebrać się w sobie i usiąść, ale to tak cholernie bolało, że się poddała. Nawet nie protestowała przed tym by wziął ją w ramiona, ona też miała przez chwilę flashbacki wspomnień przed oczami. Już tak było... W trochę innej sytuacji, ale wiele faktów się zgadzało, poza jednym. Przecież nie była w ciąży, robiła test w walentynki i niczego nie wykazał, był negatywny. To, co się teraz działo było spóźnionym okresem, dodatkowo bardzo intensywnym, nic więcej. Nie rozumiała tej całej paniki i nerwowości, ale dała się wsadzić do samochodu, skuliła się na siedzeniu pasażera i zapięła pas mimo wszystko i podjęła jeszcze jedną próbę:
- Jedźmy do domu, tylko tego teraz potrzebuję.- starała się go jakoś uspokoić, nawet wyciągnęła rękę ku jego ramieniu, żeby go po nim pogładzić i lekko je ścisnąć, zapewnić tym gestem, że wszystko jest w porządku, ale Angelo działał jak cyborg, jak zaprogramowana na jeden cel maszyna. Jechał jak wariat, Gabi miała śmierć w oczach i zdecydowanie nie zmierzali ku ich miejscu zamieszkania, oddalali się od niego, ale nie miała siły protestować, poddała się temu. Dojechali pod budynek a Gabrielle odpięła pas, chcąc wysiąść i sama dojść do recepcji, bo najgorszy skurcz ustąpił, jedyne co pozostało nieprzyjemne do mokre od krwi spodnie.
- Ale...- zaprotestowała, chciała wysiąść, ale z nim w takim amoku nie ma co dyskutować, więc grzecznie zaczekała.
Młoda kobieta, która siedziała na recepcji, akurat rozmawiała przez telefon kiedy wpadł Angelo i jebnął rękami o kontuar, aż biedna podskoczyła i wypuściła słuchawkę z ręki. Rozpoznała go... Pamiętała tę twarz, bo tamtej nocy, której przywiózł Gabrielle też tutaj była, jej oczy się rozszerzyły i machnęła ręką na sanitariuszy, żeby zabrali się do roboty, ale co jak co... była przerażona zachowaniem mężczyzny, poniekąd go rozumiała, to są emocje, ale przecież ona nie była niczemu winna.
Chłopaki zaczęli się uwijać i szybko zorganizowali łóżko a Gabi... Otworzyła drzwi samochodu i wysiadła, stając na własnych nogach, choć lekko skulona i wtedy poczuła jak jej stopy odrywają się od ziemi i ląduje w ramionach ukochanego. Zamknęła oczy, bo było jej niedobrze od tego kołysania, ale jej pupa zaraz dotknęła czegoś miękkiego, co okazało się być łóżkiem.
- Oddychaj... to tylko okres, naprawdę nic mi nie jest...- wymamrotała bez przekonania, bo znów poczuła ten okropny skurcz w dole brzucha i nieprzyjemne uczucie jakby coś przechodziło jej przez drogi rodne, był to zapewne jakiś skrzep czy coś w tym stylu.
- Wezwijcie dr. Richardson, zabieramy dziewczynę na salę numer jeden, a Pan niech wypełni dokumenty na recepcji, potem, jeśli partnerka chce może pan do nas dołączyć, pod warunkiem zachowania zdrowego rozsądku i nie przeszkadzania lekarzowi. - zaznaczył młody sanitariusz, który tak jakby skądś kojarzył Gabrielle. Czy to aby nie była kuzynka Larry'ego, z którym tak lubił imprezować, bo dawał ludziom gratisowe działki koksu? Hm...
- Przyjdź, chcę, żebyś był obok.- odpowiedziała natychmiast, bo wiedziała, że będą chcieli pobrać jej krew, a ona i igły to jedna wielka histeria. Zabrali dziewczynę na salę, sanitariusz na szybko zebrał najważniejsze wiadomości do wywiadu, wziął numer ubezpieczenia by lekarka mogła zajrzeć w kartę. Kobieta przyszła do nich bardzo szybko, była starszą, doświadczoną lekarką, ale wyglądała bardzo nieprzyjemnie, konkretnie, chłodno, ale profesjonalnie.
- Badania krwi: biochemia, morfologia z rozmazem, panel toksyn, beta-hCG, gazometria, wszystko na wczoraj.- oświadczyła rzeczowo i spojrzała na Gabrielle badawczo. Gabi była kobietą przerażona, biały kitel, zapach szpitala, rychła perspektywa pobierania krwi — to wszystko budziło najgorsze z możliwych wspomnień, do tego stopnia, że prócz tego co się działo była na skraju ataku paniki.
- USG, natomiast jeśli to niczego nie wykaże to będzie potrzebna tomografia. Data ostatniej miesiączki? - zapytała Gabi bardzo oschle i zaczęła ją badać, zaczynając od dotykania brzucha, który i tak był odsłonięty. Ugniatała go lekko, żeby wymacać to czego potrzebowała.
- 9 stycznia...- powiedziała zgodnie z prawdą, a lekarka zacmokała z dezaprobatą i coś zanotowała w karcie.
- Nie ma tu zagrożenia życia, brzuch miękki, z prawidłowymi odruchami. Za chwilkę przyjdzie do ciebie technik od USG, zrobimy badania krwi, poczekamy na wyniki i zobaczymy co się z tobą dzieje dziecko. Dajcie dziewczynie świeżą bieliznę, zabezpieczenie bielizny i szpitalne spodnie, nie może tu tak biedna leżeć w tym mokrym ubraniu. Wszystko będzie dobrze dziecino, nie denerwuj się.- poklepała Gabrielle po ramieniu dla otuchy i uśmiechnęła się pokrzepiająco i wyszła z pomieszczenia.
- Najpierw pobierzemy kre...- zaczął sanitariusz a Gabrielle zgniotła go wzrokiem, podkuliła rękę pod siebie i gotowa była gryźć gdyby jej dotknął.
- Nawet nie próbuj, nie zbliżaj się do mnie z tą igłą. Nauczyłam się dziś strzelać, więc na twoim miejscu bym się zastanowiła co robisz....- zsunęła się na drugi brzeg łóżka, jak najdalej od sanitariusza i bardzo bacznie go obserwowała. Serce jej zaczęło walić, adrenalina podskoczyła, więc przestało ją tak mocno boleć, o nieee, nie daj boże się zbliży z tą igłą to go zamorduje. To było silniejsze od niej, wiedziała, że powinna zamknąć oczy, przeżyć to małe ukłucie jak dorosły człowiek, ale fobie są silniejsze od rozsądku.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Nie słuchał. Żadne słowa nastolatki do niego nie docierały, puszczał je mimo uszu. Nie docierało do niego, że mówiła o okresie, dla niego sprawa była jasna. Może się mylił, a może nie? Tak czy inaczej przed oczami stała mu dokładnie ta sama scena sprzed kilku miesięcy. Plama krwi, niesienie jej w ramionach do auta, jazda w stronę szpitala. Wbiegnięcie do niego... on już to wszystko raz przeżył, jak to możliwe, że dokładnie ta sama sytuacja działa się jeszcze raz? Ile jeszcze ich będzie? Uderzyło go to. Myślał, czy z każdym kolejnym razem będzie mu łatwiej? Im? Dlatego ona była dość o dziwo spokojna? A może tego do siebie nie przyjmowała? On przyjmował aż nadto, modląc się w duchu, żeby to faktycznie był tylko okres.
I wtedy połączył kolejne kropki. Kiedy ostatnio go miała? Nie zwracał na to uwagi, bo miał całą masę innych rzeczy na głowie, więc nie zaprzątał jej sobie kolejnymi, teoretycznie nieważnymi sprawami. Gdyby coś było nie tak, poinformowałaby go, prawda? No właśnie widać, jak go informowała, będą musieli o tym porozmawiać. Ale nie teraz. Angelo bał się, że jego teoria, poparta już kilkoma dowodami w jego głowie zaraz się sprawdzi, jak oni sobie z tym poradzą? On da radę, jakoś było mu... łatwiej. Spodziewał się, że tak może być. Miał świadomość, że Gabrielle ciężko będzie zajść, czy donosić ciąże, zdążył się na to nastawić, ale znał ją już na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że znów zacznie się obciążać i obwiniać.
On nie zamierzał. Nie zrobi ponownie tego samego błędu, nie zostawi jej z tym samej. Nigdy więcej. Nieważne, jak bardzo będzie musiał walczyć sam ze sobą, odetnie te uczucia, dla niej. Musiał przy niej być, jeśli okaże się, że znowu zaszła w ciążę i znowu ją poroniła. Szczęście w nieszczęściu było takie, że te ciąże były wczesne, płody nieukształtowane, nie zdążyli się nimi tak nacieszyć... Nie myśl o tym jeszcze. Próbował ugasić myśli, niosąc Gabrielle do szpitala. Musiał zachować spokój.... Wdech i wydech.
- Chcę to usłyszeć od lekarzy. - Nie przekonywała go, ani najwyraźniej samej siebie. Słyszał jej głos, widział jej spojrzenie i wiedział, że musi się opanować. Musiał, bo jak ona miała być spokojniejsza, kiedy on nie był? Ale jak miał być skoro... stop. Niech ją zbadają. Naszły go nadzieje, próbował wbić je sobie do głowy. Może to tylko ona, udręczony umysł płatał figle? Tego chciał się trzymać, choć nigdy tak nie robił. Zawsze popierał swoje rozumienie dowodami, ale po raz kolejny udowadniał sobie, że przy takich emocjach, nie jest to takie proste.
Starał się skupić na wypowiadanych w jego stronę słowach. Przytaknął głową.
- Tak, oczywiście... - Zerknął na narzeczoną. - Przyjdę. - Obiecał. Widział jej strach. Nie mógł jej zostawić samej, nie znowu, nigdy więcej. Najchętniej poszedłby z nią od razu, ale postanowił być rozsądniejszy niż zazwyczaj. Poszedł grzecznie do recepcji, żeby wypełnić papiery, uspokajając się tym, że Gabrielle jest w dobrych rękach, ze to lekarze, że na pewno wiedzą co robią i on nic nie wskóra, jeśli będzie wkurwiony.
- Przepraszam, czy mógłby pan przestawić samochód z podjazdu? - Bardzo ostrożnie zagaił do niego ochroniarz, który wyglądał jakby się go bał. Stał kawałek dalej, na wypadek jakby Angelo miało mu odwinąć. Gangster akurat kończył wypełniał potrzebne papiery, które bez słowa oddał recepcjonistce u odwrócił się przez ramię. Żałosne. Rzucił do siebie w myśli i minął mężczyznę, kierując się w stronę samochodu, który przeparkował w odpowiednie miejsce. Wysiadł z niego, wziął głęboki wdech i wtedy go dopadło. Wspomnienia z poprzedniego razu... Spojrzał na samochód. Wtedy do niego wsiadł i odjechał. Nie mógł się tym zadręczać, zamknął auto i ruszył dość sprawnym krokiem w stronę sali numer jeden...
Do której wszedł, zastając widok, którego się nie spodziewał. Jasne, Gabi nie lubiła igieł, ale zachowywała się jak nastroszony kot, którego ktoś próbuje wrzucić do wody. Brakowało tylko żeby zaczęła syczeć i jeżyć się na głowie. Westchnął, podchodząc do jej łóżka, z drugiej strony niż siedział sanitariusz, próbujący pobrać nastolatce krew. Angelo widział jego zmieszanie.
- Hej, mała. - Powiedział do narzeczonej, chwytając jej podbródek w swoje palce i odwrócił jej głowę w swoją stronę. Drugą dłonią przesunął dziewczynie po policzku bardzo subtelnie, łącząc ich spojrzenia. - Jestem przy tobie, spokojnie. - Chciał ją jakoś uspokoić. Przesunął dłoń z policzka na jej ramię i przedramię, za które chwycił i wyciągnął w stronę sanitariusza powoli. - Patrz na mnie. Cały czas. - Próbował zachowywać w swoim głosie spokój. Poczuł, że sanitariusz przejmuje od niego dłoń nastolatki, lekko zdekoncentrowany całą akcją, ale skoro działało... Angelo nachylił się do czoła Gabrielle, które pocałował. - Bądź grzeczną dziewczynką. - Szepnął, na powrót łącząc ich spojrzenia. Trzymał ją za podbródek nieustannie, jakby zmuszając ją tym samym do parzenia na niego. Druga dłoń gangstera wylądowała na drobnych, lekko zimnych palcach wolnej ręki nastolatki, które ujął z wyczuciem. Sanitariusz podjął próbę pobrania dziewczynie krwi.


Gabrielle Glass
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Jej spokój wynikał z tego, że już przez to przechodziła dziesiątki razy, ten ból nie był niczym nowym. Zdawała sobie sprawę z tego, że jej okresy tak właśnie wyglądają kiedy nie używa żadnej formy antykoncepcji hormonalnej, jedyne co ją zaskoczyło, że stało się to tak nagle i właśnie z tego powodu tak ją zmiotło i ścięło z nóg. Jej miesiączki mimo tak koszmarnych dolegliwości, zawsze pojawiały się idealnie jak w szwajcarskim zegarku co 32 dni, aż do czasu poronienia, po którym wszystko się rozregulowało. Organizm zwyczajnie potrzebował czasu na dojście do siebie. Nie podejrzewała się też o to, że może być w ciąży, przecież to sprawdziła, robiła test w Walentynki i on nic nie wykazał. Już wtedy martwiła się spóźniającym się okresem i musiała się upewnić, bo wtedy nie mogłaby pić alkoholu ani korzystać z innych dobrodziejstw życia. Nie, żeby alkohol był dla niej jakiś super ważny, ale niemożliwość picia w jakimś stopniu wyklucza człowieka społecznie i nie jest się już postrzeganym jako dobry kompan do zabawy. Gabi była grzeczną dziewczynką jakoś do szesnastego roku życia, dopiero wtedy na jakiejś imprezie odważyła się wypić jedno piwo i jej życie towarzyskie wtedy rozkwitło jeszcze bardziej, pojawili się nowi znajomi, była częściej zapraszana na wspólne wyjścia czy domówki i jak na tą chwilę nie bardzo chciała z tego rezygnować.
Czuła, że ma jeszcze do przeżycia masę wspaniałych chwil nim to wszystko się skończy, poza tym była nastawiona na to, że nigdy w życiu nie uda jej się zajść w ciążę, a jeśli już to każda będzie się kończyć w ten sam sposób. Jej ginekolog wyraźnie ich poinformował, że szanse na donoszenie potomstwa są nikłe i muszą być świadomi, że jeśli będą próbować spłodzić dzieci to niestety albo nie będzie to wychodzić, albo będą poronienia, albo dzieci mogą urodzić się chore, przez to jak chemioterapia wpłynęła na układ rozrodczy Gabrielle. W teorii to przepracowała, niby pogodziła się z tym, że nigdy nie spełni marzenia Angelo, które teraz stało się i jej marzeniem, ale to jednak wciąż bolało, rozdzierało serce na milion kawałków. Nie było dnia, w którym nie patrzyłaby na siebie w lustrze i nie widziała człowieka, który w jakimś stopniu jest wybrakowany, zepsuty i nie do naprawienia.
Odkąd na jej palcu lśnił pierścionek zaręczynowy zastanawiała się, dlaczego Angelo to zrobił, czemu ją chciał, skoro nie da mu tego czego pragnie. Poniekąd to było dla niej największym aktem poświęcenia, wyrazem gigantycznej miłości, jaką ją darzył, bo wedle niej chciał być z nią bez względu na to czy im się uda mieć dzieci, czy nie.
Czas od wjechania na salę aż do pojawienia się w niej Angelo strasznie dziewczynie się dłużył, badanie się przeciągało, ręce lekarki były zimne, co sprawiło, że dostała gęsiej skórki, nie chciałaby ją dotykano, ale zniosła to z godnością, to samo z odpowiadaniem na bardzo szczegółowe pytania, choć jej mózg kiepsko pracował przez to, jakie uczucia wywoływały w niej białe fartuchy, charakterystyczny zapach środków dezynfekujących i leków. Była praktycznie pewna, że mdli ją teraz od tego gdzie jest, a nie od tego co się działo i jej cierpliwość skończyła się w momencie wyjścia pani doktor. Wyżyła się na niewinnym sanitariuszu, grożąc mu niemal śmiercią i naprawdę wyobraziła sobie to, jak do niego strzela i mózg mężczyzny rozbryzguje się na ścianie, jeśli tylko dotknąłby ją tą cholerną igłą. Drgnęła niespokojnie słysząc znajome, ciężkie kroki a później słysząc głos ukochanego i w końcu widząc jego zatroskaną, ale w cholerę przystojną twarz. Rozluźniła się lekko, bo sama jego obecność dawała jej poczucie bezpieczeństwa. Martwiła się o niego, był blady i ewidentnie spięty, a czemu? Bo się denerwował stanem jej zdrowia i rozumiał, że cały poprzedni tydzień i dzisiejszy dzień nie były żadną pokazówką rozpieszczonej księżniczki.
Żadne z nich nie zauważyło, że na sali nie są sami, za parawanem po lewej stronie leżała kobieta w średnim wieku, w zaawansowanej ciąży. Przyjechała tu zaniepokojona brakiem ruchów swojego dziecka i właśnie leżała pod aparatem do KTG. Jej wprawne oko wyzierało zza parawanu i przyglądało się całemu zajściu. Zdawać by się mogło, że to ojciec i córka, ale kobieta wiedziała, że tak nie jest, jej doświadczenie i czuły nos terapeutki związkowej już wiedział co się święci.
Nastolatka była przerażona perspektywą pobierania krwi, jakimkolwiek grzebaniem czymś ostrym przy jej ciele, Angelo starał się być dla niej spokojny, ale i bardzo stanowczy w swoich ruchach, a jednocześnie czuły i delikatny. Ufała mu, ale nie ufała sanitariuszowi, wiedziała, co się zaraz stanie i mimo iż nie odrywała wzroku od twarzy narzeczonego, nie chciała pozwolić na to pobieranie krwi, jej ramie samoistnie zesztywniało, blokując się w łokciu, zacisnęła mocno pięść, wbijając sobie paznokcie w dłoń.
Oczy zaszły jej łzami a dolna warga zaczęła drżeć przez to wszystko, co czuła, a bała się cholernie. Chyba nic nie wzbudzało w niej aż takiego lęku jak lekarze, igły i wszelkiego rodzaju kroplówki i badania. Nie wyrywała się, choć rękę miała sztywną jak kawał drewna, a gdy poczuła igłę wbijaną w skórę, przestała oddychać a po policzkach pociekły jej łzy, choć bardzo starała się nie odrywać spojrzenia od tęczówek ukochanego. Sanitariusz pobrał jej aż sześć probówek krwi, korzystając z okazji założył jej też wkłucie do ewentualnej kroplówki, na co Gabrielle zareagowała zaciśnięciem powiek. To był tak irracjonalny i paraliżujący strach, że zapominała jak się nazywa. Bardzo mocno ściskała rękę Angelo, tak mocno, że aż jej kłykcie pobielały.
- Już po wszystkim. Zaniosę próbki do laboratorium, będzie szybciej. Zaraz przyjdzie do was technik od USG a pielęgniarka przyniesie bieliznę i ubranie. Rozmiar S tak?- chłopak zapytał bardzo uprzejmie, kiedy puszczał rękę Gabrielle i pakował próbki do specjalnej lodóweczki.
- XS- poprawiła go Gabrielle urażona tym, że posądził ją o bycie "taką grubą" - mózgi kobiet są pojebane ot co. Kiedyś nosiła S, to było przed poronieniem i przed utratą wagi, którą ciężko było jej odbudować, ale taki stan rzeczy jej się podobał, choć Angelo pewnie wolałby by wróciła do tej swojej S a może nawet M.
Sanitariusz uniósł ręce w obronnym geście i pokręcił głową z politowaniem, uśmiechnął się porozumiewawczo do Angelo, coś na zasadzie: kobiety...
Wszedł z sali i dopiero wtedy Gabrielle pozwoliła sobie na rozluźnienie i dosłownie wtuliła się w brzuch Angelo, tak jakby chciała zniknąć w jego ramionach, dosłownie cała dygotała ze stresu. I dziwić się, że tak unika szpitali, przychodni i innych medycznych przybytków. Nawet aptek za często nie odwiedza. Na każdą umówioną wizytę bardzo długo przygotowuje się psychicznie i przepracowuje wszystko kroczek po kroczku, zapewniając siebie, że wszystko będzie dobrze.
- Zabierz mnie do domu...- wymamrotała niemal bezgłośnie, choć wiedziała, że tak się nie stanie, starała się uspokoić oddech, ale to było ciężkie zadanie, niemal wpadała już w hiperwentylację. Jak dobrze, że był obok niej, że mogła się do niego przytulić, czuła jego ciepło i zapach... W przeciwnym razie już dawno by zemdlała.
Do sali najpierw wjechało USG a za USG weszła drobna i bardzo młoda lekarka, na dodatek śliczna blondynka o orzechowych oczach. Wyglądała na stażystkę, albo jakby dopiero co skończyła studia, uśmiechała się pogodnie.
- Dzień dobry, kto zamawiał USG?- zapytała żartobliwie i posłała uśmiech Gabrielle i jej partnerowi.
- Może Pan stanąć po drugiej stronie łóżka? Muszę podłączyć sprzęt, a tylko po tej stronie mam kontakt.- poprosiła Angelo o zminę miejsca i wjechała aparatem tam, gdzie było jej wygodnie. W tej chwili do sali weszła też pielęgniarka i przyniosła Gabrielle świeżą bielizną i niebieskie szpitalne spodnie, takie, w jakich chodzili lekarze, dała jej też opakowanie podpasek oraz ręcznik, oraz w małym opakowaniu płyn do higieny intymnej. Położyła to wszystko w nogach łóżka i wyszła nie chcąc przeszkadzać.
- Proszę zsunąć spodnie tak mniej więcej do połowy bioder. Żel do USG jest zimny, ale to wszystko. Nie będziesz odczuwać żadnego dyskomfortu podczas badania, to nie boli, nie płacz kochanie.- lekarka wyjaśniła krótko jak będzie wyglądać badanie, chcąc dodać nastolatce otuchy, bo ta patrzyła na nią spod byka, bardzo nieufnie, a łzy same płynęły jej po policzkach, nie chciała tego. Gdy tylko Angelo stanął po drugiej stronie łóżka dziewczyna złapała go mocno za rękę i nie miała zamiaru puszczać.
USG zostało odpalone, system się ładował kiedy pani doktor nalała Gabi na brzuch specjalny żel, który faktycznie okazał się bardzo zimny, aż się wzdrygnęła.
- Przepraszam kochanie. To nie potrwa długo, mamy bardzo dobry sprzęt.- kobieta wbiła dane Gabrielle do systemu i rozpoczęła badanie. Jeździła jej tą głowicą po brzuchu i jeździła, w prawo, w lewo, do góry, na dół, od boków. Całe badanie trwało jakieś dziesięć minut i w tym czasie lekarka nic nie mówiła, była bardzo skupiona. W końcu odłożyła głowicę i podała Gabi ręczniki papierowe by mogła sobie wytrzeć brzuch od żelu.
- Wszystko wygląda dobrze, nie dzieje się nic niepokojącego. Uważałabym jednak na twoim miejscu na dietę, bo twoja wątroba jest trochę powiększona. Mniej tłuszczu i czekolady moja droga i wszystko będzie dobrze. Dr Richardson zleciła badania krwi, musimy teraz poczekać na wyniki. Widziałam w zleceniu, że są tam też hormony ciążowe. Musicie się nastawić na to, że takie krwawienie może być oznaką samositnego wczesnego poronienia, jednakże USG przez powłoki brzuszne niestety nie powie nam nic o tym czy byłaś w ciąży, czy nie. Nawet USG dopochwowe już nic nam by nie powiedziało jeśli do utraty ciąży doszło, zwłaszcza jeśli była ona wczesna. Wszystko powiedzą nam badania krwi. Widzę, że dość mocno cię boli ten brzuch, strasznie jesteś spięta, zlecę leki rozkurczowe w kroplówce i podam elektrolity, żeby cię nawodnić. A pan? Potrzebuje pan czegoś na uspokojenie?- w końcu zwróciła się do Angelo, uśmiechając się do niego przyjaźnie i ciepło, wydawać się mogło, że nie zwraca uwagi na jego aparycję tylko traktuje go jak normalnego człowieka i tak właśnie było.
Gabi słuchała lekarki i aż jej się włos jeżył na głowie, nie mogła pojąć o czym ona do niej mówi, jakie znowu poronienie! Nie była w ciąży, nie mogła, cholera przecież robiła ten test! Spojrzała na Angelo przerażona, później na lekarkę i ani drgnęła by wytrzeć sobie brzuch.
- Dla niego końska dawka, bo mniejsza nie zadziała...- wymamrotała w kierunku lekarki, a ta jedynie się uśmiechnęła. Na tablecie wpisała parę danych i poinformiwała ich, że Gabi może teraz iść do łazienki się ogarnąć i zaraz ktoś przyjdzie z kroplówką, ale dziewczyna nie była w stanie wstać, nogi nie chciały jej zadziałać, choć bardzo chciała zdjąć z siebie te ubrudzone spodnie bo czuła się brudna, a do tego emocje w niej tak szalały, że nie wiedziała na jakiej się skupić, teraz zaczęła się bać, że faktycznie mogła być w ciąży i właśnie ją stracili. Znowu. Kurwa.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Odpowiedź była prosta. On nie dopuszczał do siebie tego, że nie będą mieli tych dzieci. Dopóki były jakiekolwiek szanse, Angelo liczył na sukces. Dopóki nie usłyszy słów "Pana partnerka nigdy nie będzie miała dzieci. Na 100%", a zostanie choć jeden procent szans, że to się uda, on będzie w to wierzył. Tak bardzo tego chciał, że nie myślał w tym temacie do końca racjonalnie i nawet przez głowę nie przeszła mu myśl, że oni nigdy dzieci mieć nie będą. Angelo tego nie rozważał, a co by było gdyby jednak rozważył? Wciąć podjąłby taką a nie inną decyzję? Tego nie wiadomo, bo szansa była i na to, że by został i na to, że by odszedł. Choć kochanie Gabrielle Glass było dla niego cudem, z którego nie chciał zrezygnować. To było egoistyczne, ale on egoistą był. Czuł się przy niej dobrze. Kiedy akurat go nie wkurwiała... kiedy miel te dobre momenty, czuł, że odnalazł Dom. Rodzinę. Tą przysłowiową drugą połówkę w którą tak uporczywie nie wierzył. Przynosiła mu spokój, kiedy go dotykała, kiedy była blisko, nawet nie zdawała sobie sprawy jak ogromny. Kiedy jego głowa przepełniona była obowiązkami i decyzjami, jakie musiał podejmować każdego dnia, wystarczyło, że wtulił jej drobne ciało w siebie, a pojawiała się cisza. Tej ciszy w głowie nigdy nie uświadczył, była jak taki spokojny ocean. Nie mówił o tym otwarcie, bo on na ogół miał problem z wyrażaniem emocji, ale dla niego wystarczyło to, że sam to odczuwał, ona nie musiała wszystkiego wiedzieć. Denaro zaczynał nawet wierzyć, że któregoś dnia nauczy się go powstrzymywać. Kiedy wpadał w swoją niepohamowaną z pozoru furię. Nigdy tego nie umiał, a przy niej nauczył się jakichkolwiek hamulców. Może nadejdzie dzień, gdzie Gabrielle nauczy się stawiać mu przed nosem znak stopu i już nigdy jej nie skrzywdzi? Wierzył w to. Tak mocno, jak w to, że będą mieli potomstwo. Może nie dzisiaj. Ne za rok, ale kiedyś im się to uda. Już nie czuł takiej presji jak jeszcze rok temu. Jasne. Nie chciał być starym ojcem, przypominającym bardziej dziadka niż tatę, niezdolnym przekazywać swoim dzieciom tego, czego chciał ich nauczyć. Chciał być sprawny fizycznie i umysłowo, by pełnić należytą rolę tak długo, jak będzie trzeba. Jednak co zmieni rok, czy dwa? Nawet trzy... dziesięć, może tak, ale kilka? Zmienił nieco swoje spojrzenie. Dzięki niej i tym, jak bardzo mu na tej cholernej gówniarze zależało.
Ból w jej oczach nie był tak przyjemny jak w oczach innych ludzi. Właściwie to w ogóle nie był. Angelo nie lubił patrzeć jak płakała, nieważne z jakiego powodu. Czasami podchodził do tego chłodniej, ale prędzej czy później to w niego trafiało. Oczywiście, że to poczuł, ale nie dał po sobie poznać. Głaskał ukochaną po dłoni i podbródku, a gdy łzy pociekły po jej miękkich polikach, niespiesznie je starł.
- Nie płacz mała, już po wszystkim. - Nie rozumiał jej lęku. Ale go zaakceptował. Wiedział, że boi się igieł i nie zamierzał jej już więcej zmuszać do tego siłą. Podszedł tak, jak rozumiał, że ona tego potrzebuje i chyba w końcu się udało. Nareszcie udało mu się zrobić coś, co było dla niej dobre, a nie co uznał, że będzie. Droga do tego zrozumienia była długa, ale był z siebie cholernie dumny, że w końcu się udało. Nie zwracał nawet uwagi na chłopaka. Wtulił w siebie mocno narzeczoną, głaszcząc ją po plecach i całując w czubek głowy.
- Zabiorę. Jak skończymy badania, wytrzymaj jeszcze troszkę. Jestem z tobą i nigdzie się nie ruszam, obiecuję. Cokolwiek by się nie działo... - Znał już swoje błędy z przeszłości i więcej ich nie popełni. - No już kochanie od teraz zero igieł. Połamie wszystkie palce temu, kto spróbuje wbić w ciebie chociaż jedną więcej. - Obiecał jej, lekko się uśmiechając. Wtedy do sali weszła kolejna młoda lekarka, przerywając grożące obietnice gangstera. Ten odsunął się na prośbę młodej dziewczyny i stanął po drugiej stronie, milcząc. Spodziewał się, że to badanie coś rozwiążę, że padnie wyrok, więc lekko się spiął, choć z całych sił starał się tego po sobie nie dać poznać. Nim chwycił Gabi za rękę, ona to zrobiła. Naprawdę mocno, ale nic nie mówił, głaszcząc ją kciukiem po wierzchu dłoni i palcach. Drugą dłonią sięgnął do jej twarzy, z której ścierał kolejne łzy. Nie patrzył na ekran, nie chciał. W ciszy po prostu stał i robił narzeczonej za chusteczkę, oraz piłeczkę antystresową, próbując skupić swoje myśli na czymś innym, ale mu nie wychodziło. Rzadko się stresował, czy denerwował, jego ciało nie wiedziało jak ma na to reagować, więc po prostu spłycił mu się oddech i lekko zamroczyło go w głowie.
Gdy kobieta zaczęła mówić, zerknął w jej stronę i jak gąbka chłonął każdego jednego słowa. Zapamiętał to o tej diecie... i zdziwił na wzmiankę, że USG nic nie powie. Zmarszczył lekko brwi.
- Kiedy będą wyniki krwi? - Odpowiedział pytaniem na pytanie, choć to kobiety nie miało z tym jego kompletnie nic wspólnego. - Nie chcę żadnych tabletek. - Rzucił lekko rozgniewany w stronę nastolatki. - Kiedy będą wyniki? - Ponowił swoje pytanie w stronę lekarki, powoli tracąc cierpliwość. Musiał jednak pamiętać, by nad sobą panować i wziął głęboki wdech, wydech, zamykając oczy. Przytaknął głową na informację, że za chwilę ktoś do nich przyjdzie i zerknął na Gabi. Zbladła.
- Pomogę ci. - Zaoferował się szybko, widząc jak walczy ze sobą żeby wstać. - Poczekaj... - Dopchnął ją lekko dłonią w stronę łóżka, by na nie wróciła i starł jej z brzucha ten cholerny żel. Wyglądał na skupionego i jakby o czymś intensywnie myślał i właśnie tak było. Znów zastanawiał się ile jeszcze razy to przejdą, jak to na nich kurwa wpłynie... Ale nic nie mówił, zabierając pod pachę rzeczy, które przyniosła pielęgniarka i wziął znów Gabi w ramiona. - Nie dyskutuj. - Uciął krótko, niosąc ją w stronę łazienki. Była zaskakująco spora, wszędzie było dużo barierek zapewne mających na celu ułatwienie korzystania z niej osobom po jakiś zabiegach. Angelo posadził Gabi na krzesełku pod prysznicem i położył jej żel obok stopy.
- W zdrowiu i chorobie... tak się to mówi, co? - Spojrzał na nią z dołu, chwytając ją za dłonie i całując po nich. - Jeszcze ci nic nie przysięgałem, ale zamierzam. Nie zostawię cię... - Spuścił wzrok. - Już nigdy więcej. - Dodał ciszej, bardzo cicho, ledwie słyszalnie i westchnął. Pomógł Gabi ze spodniami, choć wiedział, że na nic więcej mu nie pozwoli. - Lepiej ci trochę? Dasz radę sama? Zostawię lekko rozchylone drzwi i przed nimi poczekam. Jakby cos się działo, to mów, krzycz, albo chociaż głośno upadaj, dobra? - Przez cały czas na nią patrzył. Wiedział, że Gabrielle to taka spłoszona sarenka, wszystko ją płoszyło. Choć on nie miałby problemu, żeby ją umyć, czy przebrać (umówmy się, gorsze rzeczy w życiu widział i robił), to wiedział, że choćby konała i miała silę się bronić, nigdy mu na to nie pozwoli. Dlatego odłożył jej brudne spodnie na bok, nawet na nie nie patrząc i ruszył w stronę wyjścia.
- Jakbyś potrzebowała jednak pomocy. W czymkolwiek mała, to mnie zawołaj. - Rzucił przez ramię i tak jak powiedział, wyszedł przed drzwi, zostawiając je lekko uchylone. Stał w nich tyłem do łazienki, lekko oparty o framugę. Westchnął ciężko, pogrążając się w rozmyślaniach.

Gabrielle Glass
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Optymizm, patrzenie na świat przez różowe okulary, motylki, ptaszki, pierdzenie tęczowymi obłoczkami — to cała Gabrielle, jednak w pewnych kwestiach brakowało jej tego bardzo, głównie jeśli chodzi o samą siebie, ale teraz nie była w tym sama i to Angelo każdego dnia pokazywał jej, że może wszystko. Czasami kompletnie bez słów, a czasami mówił jej to wszystko, żeby w końcu w siebie uwierzyła i faktycznie zaczynała przy nim to robić. Stała się bardziej pewna siebie i poniekąd nie widziała już wszystkiego na różowo, bo w okularach na jej nosie pojawiły się odpryski, przez które widziała świat w takich barwach, w jakich przedstawiał go Angelo, po pokazywał jej, że nie wszystkim można ufać, że nie każdy chce być jej przyjacielem, że ludzie to zwykłe kurwy, które przy pierwszej lepszej okazji wbiją ci nóż w plecy. Dlatego właśnie od kilku miesięcy np. gdy ktoś pomyli jej zamówienie w kawiarni/restauracji, nie boi się zwrócić uwagi i upomnieć się o swoje. Kiedyś nic by nie powiedziała, machnęłaby ręką i poszła, to samo z usługami — kiedy ktoś robił coś, co jej się nie podobało natychmiast to sygnalizowała, a jeszcze rok temu wyszłaby od fryzjera czy kosmetyczki niezadowolona z efektu, nie mówiąc ani słowa. Ba... jeszcze by zachwalała i dałaby napiwek! Teraz już tak nie robi, nadal jest pizdą, ale nie aż taką jak rok temu. Wpływali na siebie niesamowicie, każde na swój sposób i poniekąd stawali się przy sobie najlepszymi wersjami samych siebie, ale do levelu ostatecznego jeszcze bardzo, bardzo daleka droga.
On presję z siebie zdjął, ona ją przyjęła, a jak Gabi się czegoś uczepi to trzyma się tego kurczowo, jak tonący brzytwy, zwłaszcza że dla osób, które kocha zrobi wszystko nawet kosztem samej siebie, ale tu akurat nie było żadnych kosztów, bo jego marzenie stało się jej marzeniem i chciała spełnić je jak najszybciej, może trochę podświadomie bojąc się, że jeśli do tego nie dojdzie to się rozstaną przez niespełnione oczekiwania? Sama się do tego nie przyzna, ale pewnie tak właśnie jest, ten wieczny strach przed porzuceniem jest okropny, a wpływ ma na to wiele czynników, nie tylko to, co było między nimi. Może Gabrielle powinna wybrać się na terapię i zacząć się leczyć? To nie jest głupi pomysł, może wtedy obojgu będzie żyło się łatwiej?
To jakie dawał jej teraz wsparcie było nieocenione, choć miała w głowie pojawiające się wspomnienia z dzieciństwa, to przeplatane były widokiem jego zatroskanej, zmartwionej twarzy, choć próbował być silny i skrzętnie ukrywać poddenerwowanie to Gabi znała go na tyle, by widzieć każdą zmianę w tej posągowej mimice. Nie udało mu się zachować pokerowej twarzy, ale widziała to tylko dlatego, że była wyczulona choćby na najmniejsze drgnięcie mięśni sugerujące, że się wkurwia.
Gdyby była w stanie bardziej się skupić i wysilić, odepchnąć strach to serce by się jej ściskało, bo ona tak jak on, nie lubi go widzieć w takim stanie. Osobom, na którym sobie zależy chcą na swoich twarzach widzieć tylko szczęście i między nimi dokładnie tak było, po to żyli. Dla samych siebie i siebie wzajemnie różniło ich tylko to, że dopiero przy Gabi Angelo poczuł jak to jest być szczęśliwym, a ona tego szczęścia zasmakowała już wcześniej.
Gabi w większości dni, jakie spędziła w szpitalu była sama, bo jej "matka" pracowała, by opłacić leczenie więc otoczona była jedynie pielęgniarkami i lekarzami, którzy jako osoby byli wspaniali, ale jeśli chodziło o wszelkie medyczne procedry, brakowało jej kogoś bliskiego, a później pojawili się biologiczni rodzice, którzy byli jej całkowicie obcy. Dlatego tak cholernie cieszyła się, że Angelo tu jest, trzyma ją za rękę, odwraca uwagę od nieprzyjemnych rzeczy, to jemu przecież ufa, wie, że nie dałby jej skrzywdzić, a pobranie krwi nie jest niczym wielkim. Rozsądek jej to mówił, ale strach był silniejszy, nie ważne ile razy musiała przez to przechodzić. Pokiwała głową i próbowała się uspokoić. Zaśmiała się na słowa o połamaniu palców i spojrzała na niego wzrokiem pod tytułem: nie odważysz się. Choć wiedziała, że na bank by to zrobił!
- Pamiętaj, że tu ratują ludzkie życia, wiec palce im się przydadzą...- rzuciła bez zastanowienia, zapominając, że Angelo nie troszczy się o innych ludzi, poza tymi, na których mu zależy, czyli rodzinie.
Gabi w trakcie badania USG też nie patrzyła na monitor, skupiała się na dotyku jego silnej dłoni na swojej łapce, to głaskanie ją uspokajało, pozwalało wyrównać oddech. Świadomość, że był obok... To inny wymiar miłości.
Tak powinno być tamtej nocy...- pomyślała ze smutkiem, ale nie oczekiwała tego, że ma być dla niej silny, że ma spychać swoje uczucia na dalszy plan, jego emocje też były ważne i ona podświadomie, jakby miała RTG w oczach, widziała co się u niego w środku dzieje, ale skoro nie pokazywał po sobie nic, znaczyło to dla niej tyle, że nie chce się uzewnętrzniać, nie tutaj, nie przy tych wszystkich ludziach.
- Wyniki powinny być za około godzinę, ale dokładnego czasu nie jesteśmy w stanie podać, to szpital i wszystko zależy od obłożenia i od tego czy przypadkiem nie przywiozą kogoś z wypadku, także proszę uzbroić się w cierpliwość.- odparła młoda lekarka nim zwinęła sprzęt i wyszła z sali. Kobieta musiała iść do pokoju lekarzy, obejrzeć nagranie z USG, zrobić opis i wklepać go do karty.
- Mogę iść sama, naprawdę dam radę...- postawiła się jak zawsze, bo nie byłaby sobą gdyby tego nie zrobiła, taka Zosia samosia, wszystko sama nawet jakby jej oko wypadało i płuco wychodziło gardłem to nadal by się upierała, że jest ok, żeby nie robić nikomu kłopotów. Westchnęła głośno kiedy pomagał jej z wycieraniem brzucha, poddała się uznając, że i tak z nim nie wygra. Chciał się wykazać, być dla niej, rozumiała to i doceniała bardziej niż mu się wydawało, ale taka nadmierna opiekuńczość troszkę ją przytłaczała, odbierała poczucie niezależności, bycia osobną jednostką, ale z drugiej strony było to cholernie miłe i mimo paskudnej sytuacji mogła poczuć się jak księżniczka.
Nie dyskutowała, to i tak by nic nie dało, ale westchnęła teatralnie i tak naprawdę dopiero teraz zobaczyła, że na sali nie są sami, że na łóżku obok leży kobieta z wielkim brzuchem i się im uważnie przygląda, ale nic nie powiedziała. Rozejrzała się po łazience, jej sterylność i biel mocno przytłaczały, już chyba wolała te w szpitalu dziecięcym, tam przynajmniej były jakieś kwiatki, postacie z bajek i inne ozdoby, które dodawały pomieszczeniu pewnego rodzaju wesołości. Poczuła jak jej pośladki dotykają czegoś twardego, a było to krzesełko prysznicowe. Patrzyła jak Angelo przy niej kuca, starała się nie wyglądać na zagubioną i przestraszoną, żeby nie musiał się martwić, nie chciała mu dokładać, widziała, że jest kłębkiem nerwów.
- Kochanie...- zaczęła, ale reszta słów uwięzła jej w gardle. Każdym takim niespodziewanym wyskokiem z wielkimi słowami wprawiał ją w osłupienie i nie była stanie powiedzieć nic mądrego. Gardło jej się ścisnęło ze wzruszenia a łezki znów piekły w oczy, ułożyła dłonie na jego policzkach i czule po nich pogłaskała, nie mogąc przestać patrzeć na niego z podziwem i miłością. Wzięła głębszy oddech i wypaliła:
- Nie zapominaj o: na dobre i na złe, w bogactwie i biedzie i dopóki śmierć nas nie rozłączy.- kąciki jej ust drgnęły lekko w niepewnym uśmiechu i dopiero wtedy przestała głaskać go po policzkach, opuszczając swobodnie ręce wzdłuż ciała. Jak ona miała go nie kochać, kiedy się tak o nią troszczył? I to nie tylko teraz! Każdego dnia! Nawet gdy miewali ciche dni po swoich sprzeczkach to robił jej herbatkę albo otwierał drzwi samochodu, tak jak ona dbała o to, żeby zawsze miał ulubiony alkohol w karafce i sama przynosiła mu kieliszek albo zamawiała ich wspólne ulubione jedzonko.
- Boli tak samo, ale dam radę. Jestem przyzwyczajona.- uśmiechnęła się smutno, ale taka była prawda, co miała mu powiedzieć i po co to ukrywać, taki los kobiety. Kiedyś widziała filmik na tik toku jak faceci są podłączani do urządzeń imitujących skurcze okresowe albo porodowe, już nie pamięta dokładnie, o co chodziło, ale przez myśl jej przeszło, że powinni wypożyczyć taki sprzęt i sprawdzić jak Angelo by zareagował.
Głośno upadaj... Parsknęła śmiechem i aż się zgięła w pół, bo zabolało, wzięła kilka głębszych oddechów. Dobrze, że ją znał na tyle, by pozwolić jej się ogarnąć samej. Kiedyś rozmawiali o seksie w trakcie okresu i Gabi była stanowczo na nie, mówiąc, że to dla niej lekko obrzydliwe i krępujące. Przecież ona nawet przy nim nie sika nie robi kupy, nie pierdzi nie pozwala wchodzić do łazienki kiedy robi sobie maseczkę czy ogarnia inne urodowe rzeczy. Zdecydowanie woli kiedy on widzi efekt finalny, chodzącą perfekcję, kto wie... może nadejdzie taki dzień, że kiedyś puści przy nim tego bąka, ale wtedy umrze ze wstydu. Cóż, są tylko ludźmi i takie rzeczy powinny być dla nich naturalne.
- Poradzę sobie, dziękuję.- posłała mu blady uśmiech, zauważyła, że nie patrzył na poplamione spodnie, widziała te wszystkie niuanse, które miały sprawić, że poczuje się mniej zawstydzona i bardzo to doceniała, ona mu się za to odwdzięczy... Choć nie musi to to zrobi, któregoś pięknego dnia, gdy on będzie potrzebować jej pomocy. Została sama, cisza dzwoniła w jej uszach przez chwilę nim zebrała się do ogarnięcia. Nie będę opisywać całego procesu i co zobaczyła na swojej bieliźnie. Umyła się dokładnie, wytarła i ubrała, zabezpieczając bieliznę podpaską, których opakowanie dostała. Były długie i grube, bardzo pojemne, jakby wiedzieli czego jej trzeba. Wyszła po jakichś dziesięciu minutach w tych lekko za dużych szpitalnych spodniach. Swoje własne miała włożone do papierowej torby, wpadła prosto w plecy Angelo, natychmiast objęła go od tyłu i wtuliła się w jego plecy przymykając oczy ze zmęczenia, ale chciała mu też pokazać, że jest przy nim tak jak on przy niej, no i halo... tulenie się do tego seksownego ciała zawsze przynosiło ulgę!
- Teraz musimy czekać...- powiedziała spokojnie i chwilkę tak go jeszcze tuliła a później złapała go za rękę i pociągnęła w stronę łożka, sugerując mu, że ma się na nim położyć, ale wcześniej zdjęła z łóżka ubrudzone krwią prześcieradło i rzuciła je na krzesło.
- Nie mogłam być w ciąży... Robiłam test w Walentynki, nic nie wykazał był negatywny...- przyznała się w końcu, co bardzo dużo ją kosztowało.
Do pokoju weszła pielęgniarka, zmarszczyła nos widząc, że zdjęto prześcieradło z łóżka ale nie odważyła się nic powiedzieć, widziała też ich zamiary ale też tego nie skomentowała. Wzięła stojak na kroplówki, zawiesiła tam worek, coś do niego wstrzyknęła od góry i zupełnie bez słowa poprosiła Gabrielle o rękę i podłączyła ją wężykiem do kroplówki. Popatrzyła surowo na parę i pokręciła głową z dezaprobatą ale chyba bała się Angelo, bo wyglądał jakby miał ich tu wszystkich pozabijać. Gabi uniosła lekko brew ku górze ze zdziwienia.
- Dziwna jakaś. Połóż się, chce się przytulić, potrzebuję twojego ciepełka, proszę....- uśmiechnęła się przymilnie, wiedziała, że to dla niej zrobi, nie miał wyjścia, a kiedy to uczynił wdrapała się na wyrko i na niego i ułożyła wygodnie na jego cielsku wtulając twarz w zagłębienie męskiej szyi.
- Widzę jaki jesteś spięty... dam dolara za twoje myśli. Dziękuję, że tu jesteś, bardzo cię kocham...- przymknęła ciężkie powieki, znów zaczęła być zmęczona.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Oczywiście, że był do tego zdolny. Połamałby palce każdemu, kto spróbowałby zrobić w tym momencie jego narzeczonej coś, na co nie miała ochoty. Jasne, wiedział, że te badania są dla jej dobra i pobranie krwi było tu kluczowe, ale mieli co chcieli, a on coś dziewczynie obiecał. Ochronę. Zamierzał ją zapewnić, nieważne do czego miałby się posunąć. Angelo zrozumiał w końcu, że ona jest najważniejsza, że bez niej to i tak nie miałoby sensu i to ją za wszelką cenę musi teraz chronić. Oczywiście, że gdyby mieli jej ratować życie, nie wpierdalałby się w ich obowiązki. Ufał ludziom w kitlach, tak jak ufał ludziom z bronią. Twierdził, że skoro są w miejscu, w którym są – wiedzą co robią. Choć to zaufanie było mocno ograniczone i Angelo zamierzał patrzeć im wszystkim na ręce, a w miarę potrzeby reagować.
- Nie mam jej zbyt wiele. – W jego słowach słychać było nutę grozy. Godzinę? Tyle jeszcze są w stanie poczekać, ale jeśli faktycznie przywiozą kogoś z wypadku, osobiście chyba dopilnuje żeby już nie było kogo ratować. Co go obchodzili inni? Dla niego najważniejsza była Gabrielle i informacja co się jej działo. Niestety on już wiedział i te słowa jedynie to potwierdzą, ale w oczach Gabrielle wciąż widział resztki nadziei. Czuł jej strach, ale czego się teraz bała? Prawdy? Jego reakcji? Miała prawo, już raz ją zostawił, gdy poroniła ich dzieci. Mógł zareagować różnie, w końcu był nieprzewidywalny choćby dla samego siebie. Jednak tej jednej kwestii pewien był jak niczego innego. Drugi raz tak nie postąpi. Rozumiał, że to nie była jej wina. Nie chciała tego. Gabi była dobrym człowiekiem, takim, który nikogo by naumyślnie nie skrzywdził, ale i takim który lubi brać na siebie winę. Czasami to wykorzystywał, ale nie teraz. W tym momencie pragnął przynieść jej nieco spokoju i ukojenia, tak samo jak to ona robiła z nim. Musiała być pewna, że już jej nie porzuci, nie zostawi w trudnej dla niej chwili, że nauczył się i zrozumiał pewne rzeczy. Jest dla niej i zawsze będzie. Gdyby zaszła taka potrzeba oddałby jej każdy organ. Oddałby za nią życie.ac
Otarł jej kciukami łzy, choć te były inne niż te poprzednie. Wiedział jak łatwo się wzrusza i domyślał się, że te słowa ją ruszą, choć nie po to je wypowiadał. Uśmiechnął się delikatnie, przytakując głową.
- Zawsze. – Dodał, wywracając oczami na to, że jest przyzwyczajona. Strasznie go to irytowało, że Gabi nie chce prosić o pomoc. Doprowadzało to do wielu słabych sytuacji, jak na przykład miniony tydzień, czy awantura na strzelnicy. Nie musiała się męczyć, nie musiała cierpieć, czy robić wszystkiego sama, bo tak, bo ona chce coś udowodnić, musi być męczennicą – nie, nie musi. Nie przy nim. Jednak… wiedział, że dzisiaj nic nie wskóra, a nie chciał kończyć tej rozmowy awanturą, dlatego wstał i wyszedł, uśmiechając się pod nosem na jej rozbawienie z jego słów. Chociaż tyle mógł dla niej zrobić. To dziwne… tak się o kogoś troszczyć, jeszcze nigdy nie czuł tego tak silnie. Jasne, w stronę Francesco tak, ale to jego młodszy braciszek i jednak był to inny typ troski. Angelo czuł się trochę tak, jakby wziął za nią odpowiedzialność, jakby musiał ją chronić, jakby bez niego sobie nie poradziła. Dziwne uczucie.
Myślał o tym stojąc przed drzwiami do toalety, nasłuchując jednym uchem, czy słychać w niej ruchy i czy oby na pewno Gabi sobie radzi, ale wychodziło na to, że tak. W międzyczasie wysłał dwa smsy. Jeden do jej matki, a drugi do ojca. Uznał, że należy ich poinformować, choć ten drugi twardo nie chciał z nimi rozmawiać. Nie zdziwiło go, gdy Gabi na niego wpadła. Ułożył dłoń na jej splątanych paluszkach i pogłaskał je nieco. Ani drgnął, czekając aż Gabi nacieszy się tym przytuleniem, ale jego wzrok padał gdzieś daleko przed siebie. Był zamyślony, a o czym myślał? Rozważał, czy na pewno było to dobre, że aż tak przejmował się Gabrielle. Nigdy nie rozumiał jak to jest dbać o obcą osobę, ale ona już obca nie była. Była częścią niego, częścią jego Rodziny, mieli stworzyć swoją własną, ale czy na pewno to się uda? Był lekko w tym wszystkim zagubiony, nie rozumiał romantycznych relacji, nie wiedział, czy działa dobrze, czy nie. Dużo o tym myślał, jak i o tym, czy ich to nie zmęczy. Nie raz i nie dwa słyszało się o parach, które starały się o dziecko tak bardzo, że psuło to ich związek. Zapominali o tym dlaczego są razem i podobno zatracali samych siebie. Dla niego to było zawsze takie pierdolenie i szukanie wymówek, dlaczego ktoś się z kimś nie dogadywał. On zawsze miał swoje spojrzenie na związki, ale dzisiaj to rozumiał i obawiał się, że właśnie tak było. Nie chciał, żeby i ich to spotkało.
- Nie lubię czekać. – Odparł z resztą nieco niecierpliwie, idąc za Gabrielle. Zerknął niepewnie w stronę łóżka. Chciała, żeby się z nią położył? Skrzyżował ramiona na piersi, lekko marszcząc brwi na jej słowa.
- Robiłaś test i nic nie powiedziałaś? Czemu?! – Z jakiegoś powodu uznał to za ważne, dlatego się lekko wzburzył. Skoro miała takie problemy, chyba powinna mu o nich mówić? Angelo zaczynał się lekko niepokoić tym, że nastolatka coraz bardziej się przed nim zamykała. Nic mu kurwa już nie mówiła! Zamknął oczy, żeby wziąć wdech wydech i wtedy do sali weszła pielęgniarka. Przyglądał się jej uważnie i lekko nieufnie. Kroplówka. Zerknął co to było, czytają etykietę. Coś nie coś wiedział… nie tylko odbierali życie, sam sobie też musieli potrafić w razie potrzeby pomóc. Stwierdził, że to nic groźnego, ale wtedy ona wyjęła strzykawkę, w której chuj wie co było…
- Co jest w strzykawce? – Spytał natychmiast, czekając na odpowiedź i nawet stanął jej na drodze. Zszedł z niej dopiero słysząc słowa kobiety, ale wciąż niepewnie patrzył na podpinany wężyk do wenflonu. Wyszła, a on sięgnął palcem po płyn, który lekko wyciekł z kroplówki. Powąchał go, ale nie wyczuł niczego niepokojącego.
- Ta… dziwna. – Zgodził się, zerkając w stronę wyjścia. Coś mu nie pasowało, ale sam nie wiedział co. Był bardzo ostrożny i podejrzliwy z takimi miejscami. To nie byli ludzie, których znał, to mógł być każdy, a na tym świecie było dużo ludzi, życzących mu śmierci. Albo cierpienia, a to drugie osiągnęliby krzywdząc Gabrielle. Proste.
Zrobił o co prosiła. Przytulił ją do siebie ciasno, ale nadal będąc nieco nieobecnym. Nie bolało jak za pierwszym razem, może dlatego, że nie zdążył się tym ucieszyć? Nie stało się to realne? Nie widział zdjęć USG i małych bucików… Zamknął oczy, słysząc jej słowa. Lubił, gdy to mówiła, robiło mu się tak ciepło w piersi. Dziwne uczucie, ale już je znał i zdążył polubić.
- Ja ciebie też i dlatego musisz mi mówić, jak coś się dzieje, jasne? – Nie brzmiał jakby był zły, ale jakby się o nią martwił. – Nie jesteś dłużej sama. Wiem, że bywam… nerwowy, ale przecież nie będę zły jak jesteś chora, albo coś ci się złego dzieje, musisz mi mówić. – Powtórzył. Mówił cicho, prosto w jej włosy w które się wtulał, owładnięty jej zapachem. Mówił cicho, bo mieli towarzystwo i on dostrzegł je już od samego początku. – Szczególnie, że wiesz co cię spotkało i co może spotkać. Twoje zdrowie jest bardzo ważne, a ja chcę cię wspierać i pomagać ci kiedy trzeba. Nie jestem jak twój ojciec. Chcę być dla ciebie lepszy i chcę żebyś mogła na mnie liczyć w każdej sytuacji. – Chciał być jej przyjacielem. Ona wiedziała o nim więcej niż inni. Widziała go w sytuacjach, w których nikt inny go nie widzieli, nawet jego bracia. Jako jedyna widziała jego łzy jak i beztroskę. Była jego przyjaciółką, nie tylko kochanką i partnerką. Nie mógł jej wszystkiego powiedzieć, czasami zatajał coś dla jej dobra, ale i tak dzielił się z nią o wiele więcej niż z innymi.

Gabrielle Glass
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Oboje mieli czas, żeby pomyśleć, choć Gabi nie za bardzo miała na to siłę, skupiła się na doprowadzeniu swojego ciała do porządku, bo bycie brudną sprawiało jej duży dyskomfort psychiczny, ale teraz kiedy już była czysta, pachnąca i przebrana, czuła, że będzie w stanie znieść więcej. Nadal nie czuła się dobrze, miała dziwne mdłości, zawroty głowy, brzuch ją bolał, ale kobiety są silne! Znacznie silniejsze pod względem odczuwania bólu niż mężczyźni i to są niezaprzeczalne, niepodważalne fakty.
Głowa nastolatki parowała, nie chciała, by okazało się, że jednak w tej ciąży była i znowu ją straciła, bo to oznaczałoby dla niej tyle samo co utrata fasolek, z których wtedy zaczęła się cieszyć, bo jego radość była niewyobrażalnie zarażająca.
Nie chciała być matką... Inaczej. Nie chciała nią być tak wcześnie, jej plan dziesięcioletni tego nie zakładał — nie czuła się gotowa ani fizycznie, ani psychicznie. Przecież mentalnie sama jest jeszcze dzieciakiem w wielu kwestiach. Dojrzałość emocjonalna w ogóle nie przekłada się u niej na tą typowo życiową, ale nie we wszystkim można być dobrym prawda?
Wszystko zmieniło się tamtego dnia, kiedy oznajmiła Angelo, że spodziewają się dzieci, że będą mieć bliźniaki i gdy zobaczyła radość na jego twarz... To chciała widzieć już do końca swoich dni, choć zdawała sobie sprawę z tego, że życie to nie bajka i nie zawsze można tę radość odczuwać.
Jej obawy, typowe dla młodego wieku zostały rozwiane krótką rozmową — ona bała się, że sobie nie poradzi z taką odpowiedzialnością, jaką jest wychowanie dzieci, ale przecież nie byłaby w tym sama, miałaby jego. To głupie, ale największymi jej obawami były zmiany w wyglądzie ciała, że przestanie być atrakcyjna, że utyje, że jej skóra nie będzie tak idealna jak teraz, ale to też jej wyperswadował z głowy połowicznie, bo obawy nadal zostały. Ale tej radości na jego twarzy zapomnieć nie mogła, widziała go już szczęśliwego, ale nie aż tak, to był moment, który zmienił wszystko i poczuła się gotowa by wspólnie dźwigać ten ciężar niewyobrażalnej odpowiedzialności za cudze życie.
Wszystko przelatywało jej przed oczami jak film na koniec życia, od poinformowania go, przez to jak tulił się do jej brzucha, jak do niego mówił, aż do dnia, którego ani on, ani ona nie zapomną nigdy. Słyszała w swojej głowie miliard myśli, zlewały się ze sobą, nachodziły jedna na drugą, ciężko było cokolwiek zrozumieć. Wszystko ustało dopiero kiedy wtuliła się w jego plecy i chwilę trwała w tej pozycji. Cisza jak makiem zasiał, spokój, poczucie bezpieczeństwa i akceptacji — delikatny, uspokajający szum morskich fal łaskoczących piaszczysty brzeg. To jego ciepło, zapach i silna postawa w ten sposób na nią zadziałały.
- Wiem... Jesteś gorącokrwistym Włochem, ale czasami nie ma wyjścia.- powiedziała bardzo cicho biorąc ostatni głębszy oddech nim doczłapali do łóżka a ona wypaliła z informacją o teście ciążowym.
Ton jego głosu się zmienił, na co zupełnie instynktownie zareagowała napięciem mięśni, lekkim zesztywnieniem ciała i chwilowym brakiem oddechu. Nie chciała awantury, nie tutaj, nie teraz, w ogóle jej nie chciała.
Nie zdążyła odpowiedzieć, bo przerwała im naburmuszona piguła, która wydawała się być tu za karę, a nie dlatego, że lubi swoją pracę. Mimo niechęci do jakichkolwiek procedur medycznych Gabi się temu poddała, bo nie były to żadne igły, więc jakoś to znosiła. Pielęgniarka lustrowała Angelo chłodnym spojrzeniem i przez chwilę miała ochotę zwyczajnie wyjść, ale wielkie cielsko zasłoniło jej drogę.
- Panie Kennedy, czy ja przychodzę do Pana hotelu i mówię jak ma Pan go prowadzić i jak ścielić łóżko gościom? W strzykawce znajdował się lek rozkurczowy, który został dodany do soli fizjologicznej z elektrolitami i żelazem. A teraz przepraszam, mam również innych pacjentów.
Babcia piguła starej daty może nie była zbyt uprzejma, ale to lata pracy ją tego nauczyły, jedno było pewne — znała się na swojej robocie jak mało kto.
Boże... Ona chyba chce zginąć... Stara jest, dużo czasu jej nie zostało, ale żeby tak się prosić o śmierć? Pewnie nie ma odwagi sama tego skończyć i tak próbuję zejść z tego świata. Biedna kobieta, ktoś powinien jej pomóc... - ot optymistyczne myśli Gabrielle Glass, ale patrzyła na zaistniałą sytuację z lekkim przerażeniem, modląc się w duchu, żeby Angelo się nie odpalił, bo ciężko by było go zatrzymać. Pewnie wystawi im 3 gwiazdki za obsługę na Google, albo może 4 skoro nikt nie przyczynił się tu do śmierci jego ukochanej, a był jednie niezbyt miły.
Powieki Gabrielle automatycznie zrobiły się bardzo ciężkie, kiedy tylko się na narzeczonym ułożyła i w niego wtuliła, czując jego silne ramiona wokół siebie. Chłonęła całą sobą jego ciepło i zapach, to kojące uczucie było niesamowite, jakby już nigdy nic złego miało się jej nie przytrafić, jakby była otoczona niewidoczną bańką. Miała cichą nadzieję, że nie będzie musiała mu już niczego mówić, ani tłumaczyć, dlaczego mu nie wspomniała o teście ciążowym i to nie tak, że chciała czy miała potrzebę bycia męczennicą. To trochę inna kwestia... Praktycznie od zawsze ze wszystkim była sama, jej uczucia i emocje były spychane na dalszy plan przez rodziców, bo kłócili się między sobą i zdawali się jej nie dostrzegać. Inaczej było z jej "matką" - była centrum jej świata, skupiała czas i energię tylko na swoim dziecku i brutalnie jej ją odebrano, niby wytłumaczyli dlaczego, ale dla niej Bruce i Bea byli kompletnie obcy i ciężko jej było im zaufać.
Słuchała co Angelo do niej mówił, słuchała i starała się słyszeć, bo można słuchać i nie słyszeć przekazywanego komunikatu, a można słuchać i odbierać wszystko takim, jakim było. Coś ją ścisnęło w gardle, czy znowu się wzruszyła? Być może, ale było to też podyktowane tym, jaka odpowiedź ułożyła jej się w głowie, ale po słowach ukochanego zapadła chwila ciszy. Oddech Gabi był spokojny, głęboki, jakby spała... Miała zamknięte oczy, ale nie spała, walczyła ze sobą, żeby znów się nie rozkleić.
- Nie powiedziałam ci, bo...- zaczęła, wahając się, ale wzięła głęboki oddech i zacisnęła palce na jego czarnej koszulce, zaczynając ją nieco nerwowo gnieść. Swojej nie miała, więc wykorzystała sobie jego, jako taką antystresową kulkę.
- Po pierwsze dlatego, że test wyszedł negatywny, więc uznałam, że nie ma sensu cię tym zadręczać. Po drugie pewnie uznałbyś, że zrobiłam go za wcześnie, chciałbyś go powtórzyć albo zaciągnąłbyś mnie na badania krwi. Rozbudziłabym w tobie niepotrzebne nadzieje, a nienawidzę kiedy te radosne iskierki gasną w twoich oczach, to tak... Tak jakbym znów cię zawiodła. Nie było wyniku dodatniego na teście, nie było tematu, proste. Ty nie czułeś się zawiedziony, ja miałam jasną sytuację.- westchnęła głęboko i lekko się uniosła, kładąc rękę obok głowy Angelo, tak, że teraz jej kucyk lekko smagał mu policzek, a ona patrzyła na mężczyznę z góry. Prosto w te jego ciemne oczy, w których widziała swoje odbicie bardzo dokładnie, plus dużo ciepła i troski, czego nie widywała w tym spojrzeniu zbyt często, ale nie oznaczało to dla niej tego, że w innych okolicznościach się o nią nie martwi, nie troszczy i nie chce dla niej jak najlepiej. Ona już dawno zrozumiała, że Angelo trochę inaczej okazuje swoje uczucia, choć przy niej każdego dnia uczył się czegoś nowego. Pamiętała jak to było na początku, jak cały sztywniał kiedy się do niego przytulała, nie bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić, a teraz sam ją tulił albo prosił w niemy sposób o podrapanie po pleckach. Oswoiła dziką bestię, która dla niej rozszarpie każdego na jedno skinienie małego paluszka.
- Zawsze musiałam być silna, sama dla siebie, bez nikogo i musiałam wszystkim dookoła udowadniać, że mogę, że stać mnie na więcej niż każdemu się wydaje. Ja po prostu nie chcę cię martwić i tak masz dużo na głowie, po co mam ci dokładać? Nie chcę być twoją kulą u nogi i ciągnąć cię w dół, chcę być wiatrem, który dmucha w twoje skrzydła i pozwala lecieć tak wysoko jak tego pragniesz. A mojego ojca w to nie mieszaj, on nie ma z tym nic wspólnego. Jesteś moim narzeczonym a nie zastępstwem mojego paskudnego starego. -patrzyła mu w oczy, drobna dłoń spoczywała na policzku gangstera, gładziła jego skórę kciukiem delikatnie.
Leki z kroplówki zaczynały działać, bo mięśnie brzucha powoli się rozkurczały u ból przestał promieniować do kręgosłupa, więc łatwiej było jej oddychać.
Ściszyła lekko głos, pochylając się do ucha Włocha.
- To, że lubię czasami mówić do ciebie per Daddy, nie ma tu nic do rzeczy, jasne?- dmuchnęła mu zadziornie w ucho i delikatnie, z czułością wręcz poklepała go po policzku i znów się położyła, bo ręka jej zaczęła drętwieć od takiego opierania się.
- Jesteś lepszy pod każdym względem, od każdego faceta stąpającego po tym świecie, tutaj nie ma nawet żadnego pola do dyskusji. Z tobą źle, bez ciebie jeszcze gorzej, pogódź się z tym, że NIGDY w życiu się mnie nie pozbędziesz i będziesz musiał znosić moje humorki, nocne gadanie i głupie pomysły.- jej prawa ręka bezczelnie wsunęła się pod koszulkę Angelo, prosto na jego wyrzeźbiony brzuch, a palce Gabi były lodowate, dosłownie jakby sunęła po jego skórze soplami a nie palcami. Chciała go jakoś zająć, odwrócić uwagę od czekania, więc mogła się z nim troszkę podroczyć, po pierwsze dlatego, że byli w szpitalu, po drugie ona się źle czuła, więc w zasadzie nie mógł jej dopaść, po trzecie miała okres, a ustalili sobie już bardzo dawno, że zabawa w tym czasie jest totalnie no go dla Gabi.


Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
Książę Sycylijskiej Mafii — Właściciel Kuranda Hotel i studia tatuażu
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm an Italian Mafia King who lives in Asutralia So baby don't smile to me if you don't like dangerous game
Dla każdego odpowiedni moment przychodzi w odpowiednim czasie. On czekał 36 lat, by podjąć w końcu świadomą decyzję o założeniu rodziny i posiadaniu dzieci. Z osiemnastolatką? Była to jawna głupota, wiedział o tym, ale jednak gdzieś tam w głębi siebie miał nadzieję na to, że i ona to poczuje - nieco wcześniej niż on. Jak widać właśnie tak się wydarzyło, choć Angelo nadal miał obawy, że dziewczynie kiedyś się odwidzi, że będzie żałować tej decyzji w tak młodym wieku. Dlatego do niczego jej nie zmuszał, a wręcz widział, że ona tego chce. Nie musiał nic robić. Szła za nim i szła przy jego boku, pragnąc tego co i on. Na ile to były jednak jej pragnienia, a na ile żyła jego? Angelo jeszcze rok temu miałby to głęboko w dupie, w końcu kompletnie nie przejmował się losem innych (poza swoją Familią oczywiście). Przecież planował znalezienie sobie żony pod kątem dobrych genów i spłodzenia dzieci, wykorzystania jej. Pewnie ubezwłasnowolnienia i traktowania jak klacz rozpłodową i gosposię, bo po ci innego miałaby mu być żona? Nie przejawiał romantycznych uczuć do kogokolwiek, wręcz pewien był, że nigdy nie będzie do nich zdolny, a tu proszę. Pojawiła się w jego życiu ona - drobna nastolatka, która przebiła jego gruboskórny pancerz i wywróciła wszystko do góry nogami. Jego życie, myślenie i podejście. Nauczył się brać jej uczucia pod uwagę, do tego stopnia, że był w stanie odłożyć swoje marzenia w czasie tylko po to, by i ona mogła przeżyć jeszcze trochę beztroskiego czasu przy jego boku. Może właśnie tak miało być? Może dlatego nie donosiła ciąż, bo to nie był najzwyczajniej jej czas? Dziwnie mu było tak o kimś myśleć. Trzymał ją w ramionach i zastanawiał się, kiedy to się stało, że zacząć? Nawet się nie spostrzegł, a to metr sześćdziesiąt w kapeluszu stało się dla niego epicentrum wszystkiego.
Co nie znaczy, że przestał być egoistą, bo był i to przebrzydłym.
Po prostu mniej dla niej.
Chociaż nauczył się czegoś jeszcze. Gryzienia w język w niektórych sytuacjach. W takich, kiedy czasami było lepiej zachować milczenie, by nie rozpętać niepotrzebnej burdy. Nigdy tak nie robił, kochał burdy, kochał jak coś się działo, a on po raz kolejny mógł triumfować, zgnieść kogoś jak karalucha. Trochę czasami za tym tęsknił, ale kiedy nie było Gabi w pobliżu... Nie powstrzymywał się tak jak dziś. W końcu nie odpowiedział pielęgniarce, choć miał jej tak wiele do powiedzenia. Wiedział jednak, że jakiekolwiek słowa nie wypłynął teraz z jego ust - rozpęta się wojna. Angelo czuło charakterystyczne podnoszenie ciśnienia w całym organizmie i wiedział, że jak ta machina ruszy, będzie nie do zatrzymania. Złagodniał jednak dość szybko, mając przy sobie swój jedyny lek na wkurwienie - Gabrielle. To zadziwiające jak jej bliskość działała. Nawet teraz, gdy stąpali po dość grząskim temacie, Angelo potrafił wysłuchać dziewczynę w ciszy i spokoju. Denerwowała się. Zapewne jego reakcji. Czuł to w jej ruchach, słyszał w jej głosie. Odpowiedział jej od razu, jakby nie musiał myśleć nad swoimi słowami.
- Chcę żebyś mi mówiła. Nie chodzi o moje rozczarowanie, czy nie. Muszę wiedzieć, w razie sytuacji takich jak ta. - Zrobiła test, ale właśnie, pewnie za wcześnie, tak jak sama powiedziała. Musiał wiedzieć, zawsze, o tym co się z nią dzieje. Czy będzie miała podejrzenia ciąży, choroby, czegokolwiek.
Spojrzał jej w oczy, świdrując swoją smolistą czernią. Znów słuchając w spokoju jak do niego mówiła, a jego wzrok skakał od jej oczu, przez usta, po bliżej nieokreślonych punktach. Jakby się nad czymś zastanawiał.
- I właśnie dlatego mi nie musisz nic udowadniać. - Podsumował krótko po chwili ciszy i zastanowienia. Z jakieś tam strony rozumiał, to dużo tłumaczyło dlaczego zawsze wszystko chciała sama, ale Angelo tego nie chciał. To Gabi uczyła go partnerstwa, jak być dla drugiej osoby, więc chciał tego spróbować.
- Nie musisz być silna, ja jestem. O mnie się martwić nie musisz, wiesz że udźwignę wszystko, a chcę żeby tobie było lżej. Możesz na mnie polegać, Gabrielle. - Lubił wypowiadać jej imię z silnym Włoskim akcentem. Przymknął oczy pod siłą jej drobnej pieszczoty, uśmiechając na jej kolejne słowa delikatnie. - Też to lubię. - Odszepnął.
Było to nieco perwersyjne, ale nie ukrywajmy, Angelo lubił perwersje. Przez tą całą otoczkę na chwile zapomniał gdzie są i co tu robią. Nastolatka skutecznie odciągała jego negatywne myśli, ta rozmowa też była im potrzebna. Jak wiele innych, ale trzeba przyznać, że powoli uczyli się jak to robić.
- Wiem. - Odparł krótko, gdy chwaliła go, że jest lepszy od innych. Oczywiście, że był, to niezaprzeczalny fakt. Angelo wychowywany był na zwycięzcę, na kogoś patrzącego z góry na ludzi, pewnego siebie dupka. Choć pod jednym względem nie był tego taki pewien. Był w jednym gorszy od innych mężczyzn i umiał się do tego przyznać. Nie panował nad agresją i sprawiał ukochanej fizyczną krzywdę, a momentami nawet bał się, że któregoś dnia się nie powstrzyma. W tym na pewno nie był lepszy od innych. Nawet jego pierdolnięty młodszy brat nigdy nie podniósłby ręki na ukochaną. Cóż, może i tego z czasem się nauczy...
Angelo przeżegnał się, patrząc teatralnie w sufit, jakby szukał tam zbawiciela.
- Boże dopomóż. - Uśmiechnął się w swój firmowy sposób, czując chłód dłoni ukochanej na swym ciele. Przymknął oczy, lubił taki dotyk - dobrze o tym wiedziała. Prowokowała go, choć nie mógł jej przecież dotknąć i to z wielu względów. Jakże to cholernie irytujące, pomyślał, biorąc głęboki wdech.
Przypomniało mu się co tu robią i momentalnie jego humor się zmienił. Westchnął i chwycił nadgarstek dziewczyny, wyjmując jej dłoń spod koszulki i przyciągnął ją w stronę właścicielki. Wyplątał się z jej objęć, wstając z łóżka i nerwowo zaczął chodzić po pomieszczeniu.
- Powoli zaczynam tracić cierpliwość... Chcę już usłyszeć, że wszystko z tobą dobrze i zabrać cię do domu. Nawet... - Stanął, patrząc na Gabrielle, jakby się nad czymś zastanawiał, jakby to, co miał zaraz powiedzieć wiele go kosztowało. - ... nawet zrobimy sobie dzisiaj wieczór z Disneyem, w piżamach z lodami. - Ściszył głos, rozglądając się jakby chciał się upewnić, że tylko ona to usłyszy. Był zdesperowany, chciał żeby było już po wszystkim, chciał stąd cholera wyjść i.... i rosło w nim kurwa ciśnienie. Angelo bardzo, ale to bardzo nie lubił czekać. Szczególnie w takich sprawach. Gabi dość skutecznie na chwilę go od tego wszystkiego odsunęła, ale to zadziałało tylko na chwilę. Teraz znów myśli pędziły jak dreamliner przez Atlantyk, rozpędzone w stronę burzy, nie słońca. Zrobiło mu się nawet jakby duszno. Denerwował się? Czym? Że usłyszy to, z czym zdążył się już pogodzić? Albo i nie.


Gabrielle Glass
zdolny delfin
Twój koszmar
brak multikont
Bezrobotny — Nierób na garnuszku ojca
18 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Widać, że i jego nauczyło coś to cholerne przypalenie języka, skoro nauczył się w niego gryźć w odpowiednich momentach — może i dobrze się stało, że Franek to zrobił? Oboje teraz bardziej uważali na to, co mówili, choć Gabi nadal się zdarzało w chwilach nieuwagi palnąć jakieś totalnie głupoty, ale w poważnych sytuacjach, takich jak ta bardzo starała się ważyć każde słowo, które wychodziło z jej ust, nie mielić jęzorem bez opamiętania, dusić kotłujące się w niej emocje i bardziej dopuszczać do głosu rozsądek.
Przez ten ostatni rok, który ze sobą spędzili, czasem jednak będąc osobno, zmieniło się bardzo dużo. Przeżyli coś niesamowitego i magicznego, ale i jednocześnie niewyobrażalnie ciężkiego. Nie jeden człowiek na ich miejscu już dawno by się poddał, ale widać los jednak chce by byli razem, by byli dla siebie i dalej zmieniali się na lepsze.
Oczywiście, że bała się jego reakcji, jak miałaby się nie bać? To nie był strach na zasadzie: o boże zaraz umrę. To bardziej coś w deseń tego: nie mam pojęcia jak on do tego podejdzie, może być różnie, on lubi skrajności, nigdy nie ma niczego pośrodku. Jej ciało zdradzało zdecydowanie więcej aniżeli by chciała, mięśnie się napinały, lekko sztywniała, choć twarz nie zdradzała tego strachu to body language już tak, a Angelo jest jak pies — strach wyczuje z kilometra, ale słuchał jej, nie przerywał i dał z siebie wszystko wyrzucić.
- Ale kiedy ja tylko chcę cię chronić przed niepotrzebnym bólem...- jęknęła już lekko zrezygnowana, bo wydawało jej się, że nie do końca zrozumiał to co właśnie do niego przed chwilą powiedziała. Miała ochotę wydać z siebie dźwięk umierającej orki, leżącej na plaży i resztkami sił wołającej o jakąkolwiek pomoc. Witki jej opadły, mózg zwalniał obroty, a to nie pomagało w myśleniu.
- Nie muszę, ale będę się o ciebie martwić, zawsze, nawet kiedy pójdziesz do sklepu na końcu ulicy po bułki na śniadanie. Wiem, że jesteś silny. Najsilniejszy, ale nie możesz dźwigać wszystkiego sam, tak się nie da żyć i nie staraj się mi wmówić, że jesteś do tego przyzwyczajony. Nikt nie jest, każdy ma swoje granice, a oboje wiemy, gdzie jest twoja...- uśmiechnęła się smutno, ale swoimi słowami chciała mu przekazać tylko tyle, że powinni wszystko dźwigać razem, równomiernie rozłożone do kilku torebek. Nie ważne, że on jest większy i może unieść więcej. Jej mała aluzja dotyczyła feralnego dnia, w którym zastała go z bronią w ręku, celującego do siebie, gdy myślał, że ona umarła.
Czy właśnie po plecach przeszły ją dreszcze gdy usłyszała swoje pełne imię, wypowiadane z tym silnym włoskim akcentem? A i owszem! Mało kto zwracał się do niej w ten sposób, nie mówiąc już o akcencie, a w jego ustach to brzmiało dla niej jak muzyka. Powinna sobie to nagrać i ustawić na dźwięk przychodzącej wiadomości sms od niego.
- Za późno, nikt ci już nie pomoże nawet Bóg, szatan czy inny niebiański twór.- zaśmiała się cicho i pokręciła lekko głową, bo to wydawało jej się takie zabawne! W sensie groźny mafiozo, leżący z nią na szpitalnym łóżku i wznoszący prośby do Boga. Paradoks jeszcze był inny — skoro tak bardzo wierzył to czemu nie postępował zgodnie z Dekalogiem? Nie jest to moment do zastanawiania się nad takimi kwestiami, ale temat jest intrygujący i zdecydowanie wart zapamiętania, żeby kiedyś go poruszyć, kiedy okazja będzie bardziej sprzyjająca.
Gabi napawała się jego idealnymi mięśniami na brzuchu, teksturą jego skóry, ciepłem jego ciała i zapachem i tym jak seksownie dziś wyglądał (nie tylko dziś), ale ta drobna przyjemność została jej brutalnie odebrana, przez co spojrzała na mężczyznę z lekkim wyrzutem. Zauważyła, że zagiął jej się lekko wężyk od kroplówki, przez co leki przestały wpływać do żyły, więc odgięła kabelek i usiadła na łóżku, ustawiła też przyciskiem, żeby górna część mebla ustawiła się bardziej pionowo i oparła się o powstały zagłówek.
- Widać, że nie spędziłeś wiele czasu w szpitalach w tym swoim ponad trzydziestoletnim życiu...- odparła na jego narzekanie, a to, co padło z jego ust za chwilę sprawiło, że jej oczy zrobiły się wielkie jak spodki. Angelo proponujący oglądanie bajek Disneya i jedzenie lodów? Sam z siebie? Przecież to prawie taki sam cud jak zobaczyć jednorożca pędzącego po tęczy. Wywaliła na niego gały jakby widziała go pierwszy raz w życiu i już otwierała usta, żeby coś powiedzieć, ale drzwi do sali otworzyły się z impetem, tak, że uderzyły o przeciwległą ścianę, a do środka wpadła... Beatrice. Przerażona, spanikowana, kobieta, która wyglądała dość... Niecodziennie. Miała na sobie bardzo elegancką garsonkę, na stopach miała dwa różne buty, nie rzuciło się to mocno w oczy, bo kolory były bardzo podobne, ale jednak nie pasowały do siebie. Miała jedno oko pomalowane, drugie nie, jedna rzęsa doklejona, druga nie, We włosach miała pozostałości po próbie stylizacji — tudzież wałki rzepowe. No wyglądała jakby gdzieś miała wychodzić, ale spieszyła się tak, że nie zdążyła niczego dokończyć. Na dodatek koszula wychodziła jej ze spódnicy, aktówka, którą trzymała w ręce była odpięta i kiedy tak tu wpadła wszystkie papiery jej się z niej wysypały.
- Gabi! Gabi, co ci jest? Dziecko!- była tak spanikowana, że ręce jej się trzęsły, głos drżał, niemal płakała kiedy dopadła do łóżka oniemiałej córki. Rzuciła aktówkę na ziemię i ujęła dziecko mocno za policzki, tak, że zrobił jej się z ust dzióbek i zaczęła dziewczynę oglądać z każdej strony, żeby sprawdzić co się wydarzyło i czemu właściwie jej nastoletnia córka tu jest. W pierwszej chwili nawet nie dostrzegła Aresa, tak bardzo skupiła się na dziecku.
- Czo ty tu obisz...?- zapytała zszokowana Gabi, patrząc na rodzicielkę, nie mogąc w żaden sposób połączyć kropek, a że miała ściśnięte policzki to i słowa były zdeformowane. Gabi zezowała to na Angelo to na matkę i chyba jej się ciśnienie podniosło, bo policzki lekko się zarumieniły. Jej matka zawsze była bardzo elegancka, wręcz pedantycznie przykładająca uwagę do każdego szczegółu, a teraz wyglądała tak, jakby ktoś ją wyrwał w połowie przygotowań do wyjścia i w zasadzie to tak było.
Nastolatka jakoś się wyplątała z łapsk matki, ale ta nie dawała za wygraną i oglądała ją od stóp po czubek głowy.
- Mów dziecko czemu jesteś w szpitalu, co znowu sobie zrobiłaś?
- Nic mamo, nic sobie nie zrobiłam, mam tylko mocny okres, zemdlałam na strzelnicy i Ares za bardzo spanikował i...
- Na strzelnicy? Nie. Nie ważne. Bierzesz swoje leki? Bierzesz codziennie wszystkie tabletki? Byłaś na kontroli u swojego onkologa? Miałaś mieć wizytę trzy tygodnie temu, wiesz, że musisz regularnie robić badania i do niego chodzić prawda? Gabi, dziecko...
Beatrice wyglądała na naprawdę przerażoną i zmartwioną, a to, że nie mogła mieć kontroli nad tym czy Gabi bierze wszystkie witaminy i inne leki przepisywane przez lekarzy sprawiało, że odkąd "się rozstały" na jej głowie przybyło parę siwych włosów, przez co musiała częściej chodzić do fryzjera.
Gabi poczuła, że robi jej się zimno w środku, taka kula lodu urosła jej w klatce piersiowej, zerknęła na Angelo przerażona no bo matka ją ostro wsypała. Nie, nie brała żadnych leków, olała ostatnią kontrolę u onkologa — taką doroczną, bo ona uważa, że jest zdrowa, że nie musi już przyjmować żadnych tabletek, jest Cancer free i ten temat już jej nie dotyczy, koniec kropka.
Już miała coś na ten temat powiedzieć, ale do sali weszła starsza lekarka z młodą babeczką od USG a za nimi grupka stażystów i zrobiło się dość tłoczno.
Pani doktor wydawała się lekko zdziwiona widząc Beatrice w takim stanie, przecież to jedna z najlepszych przedstawicielek farmaceutycznych, z którą wielokrotnie rozmawiała, a wyglądała dziś... Bardzo nieprofesjonalnie. Ale nie ważne. Lekarka nie wydawała się wykazywać żadnych emocji, przyszła przekazać wyniki badań.
- Mamy już wyniki Panno Glass.- oświadczyła dość oschle, ale bardzo uprzejmie. Założyła na nos okulary, odpaliła tablet i podeszła do nóg łóżka nastolatki. Zerknęła na Angelo, zerknęła na Gabi, później na Beatrice i uznała to za rodzinne zbiegowisko.
- Wyniki krwi w normie, lekko podwyższony cukier, nieco wyższe parametry wątrobowe. Trzeba lekko zmienić dietę moja droga. Badania również wykazały, że byłaś mniej więcej w szóstym, może siódmym tygodniu ciąży i niestety, to czego teraz doświadczasz jest wczesnym samoistnym poronieniem, przykro mi kochanie.- położyła rękę na kostce Gabi i poklepała ją po nodze, żeby dodać jej otuchy, ale Gabrielle automatycznie cofnęła stopę i wyprostowała się jak struna. Zacisnęła palce na materiale kołdry i wpatrzyła się w lekarkę jakby kompletnie nie rozumiała co ona w ogóle do niej mówi. Matka Gabi przyłożyła rękę do ust, młoda lekarka uśmiechała się smutno i jakby przepraszająco, że to, co mówiła jednak okazało się prawdą. Gabi czuła, że coś jej w środku znowu pęka, dosłownie słyszała uderzenie młotkiem i taki dźwięk pękających ścian. Odgłosy z pomieszczenia kompletnie się wyciszyły, nie słyszała ludzi, maszyn, nawet ich nie widziała. Tak jakby to, co pękało było usuwającym się spod stóp gruntem i teraz spadała w czarną dziurę bez dna, i tak sobie spadała i spadała, robiło się coraz zimniej i zimniej. A po policzku spłynęła jej jedna samotna łza, którą natychmiast otarła, żeby przypadkiem nikt tego nie dostrzegł.
- Mogę już stąd wyjść?- zapytała tak, jakby nic się nie stało, ale nadal gapiła się w jeden punkt.
- Tak, pielęgniarka za kilka minut przyniesie wypis z zaleceniami. Masz może do mnie jakieś pytania?- zapytała z troską lekarka i spojrzała na Angelo, bo domyślała się, że nastolatka może nie chcieć o nic pytać, ale może jej partner będzie chciał to zrobić.
Gabi natychmiast pokręciła głową, nie chciała o nic pytać, choć może powinna... O jakąś antykoncepcję, żeby nie musieć znów dostawać kopa w dupsko. Co ona komu zrobiła, żeby ciągle być tak przez los okładaną z każdej strony? Niesprawiedliwe kompletnie. Chciała stąd wyjść, marzyła, by pojechać do domu. Dziwnie jej tu było, zwłaszcza, że przyjechała matka. To Angelo musiał ją powiadomić, a skoro powiadomił ją to pewnie i jej ojca. Po co? To nie miało sensu, nie dla niej.

Ares Kennedy
rozbrykany dingo
Gabi
ODPOWIEDZ