Syn, zakała rodziny, syn martnotrawny — Rodzina Strand
25 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
I dreamed a dream
Of you and me
I dreamed that we
Were young
And in that dream
We sailed the sea
To a land
We loved
Jeżeli życie byłoby jak komedia romantyczna, to właśnie teraz ktoś zrozumiałby, jak bardzo kocha swoją drugą połówkę, nie może bez niej żyć i musi natychmiast udać się na lotnisko. No, albo też dobiec do jego domu! Ewentualnie przerwać ślub. To była jedna z takich chwil. I to była historia, jednego takiego ślubu.
Odkąd Caspar wrócił w rodzinne strony, a szczerze mówiąc nie miał nic lepszego do roboty, to odnawiał kontakt z osobami, które kiedyś stanowiły ważne persony w jego życiu. Jedną z nich była Scheana. Dlaczego o niej wspominam?
Było piękne, niedzielne popołudnie – niebo było krystalicznie błękitne, a słońce ładnie przygrzewało. Dzieci bawiły się na ulicy, a na horyzoncie mknęła taksówka, w której Caspar i Scheana wrzeszczeli na kierowcę, że powinien szybciej jechać. W końcu z piskiem opon zatrzymali się przed domem Beverly, a chłopak wyskoczył z samochodu niczym oparzony i podbił do drzwi, w które gorączkowo i odrobinę natarczywie zaczął pukać.
-Beverly!! Jesteś? Halo, jesteś? – dopytywał się chłopak, zupełnie niczym świadkowie Jehovy do mieszkania osoby, o której słyszeli, że jest zagubiona.
-Caspi, jedziemy? – spytała Scheana lakonicznym, odrobinę znudzonym głosem-Nie chcę by nam się nie udało, tylko dlatego że...
-No już, zaraz! Wysiadaj z taksówki, pojedziemy samochodem Bev. Tylko.... – znów zastukał do drzwi, a Scheana mimowolnie wywróciła oczami. Zdecydowanie nie podobało jej się to, że jej przyszłość jest stawiana pod znakiem zapytania, bowiem jej kolega uznał, że musi zabrać siostrę na misję ratunkową. Totalnie wolałaby, gdyby już dawno ruszyli w stronę Townsville. Tymczasem misja w żaden sposób nie posuwała się do przodu, a każda sekunda zbliżała ich do porażki.
-No mam nadzieję, że laska zaraz otworzy, pojedzie z nami i zdążymy. Bo nie wybaczyłabym sobie, ani tym bardziej Tobie, gdyby moja przyszłość była zagrożona, bo.... Caspar spojrzał na nią spod byka, a następnie pokręcił głową.
-Jest zagrożona, bo zamiast jak normalny człowiek przyznać się, że nadal ją kochasz, Ty wolałaś udawać kij wie co


Beverly Strand
ambitny krab
paddington5666
brak multikont
Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
#23
W pogoni za rozumem
Caspar & Beverly
Korzystała z dnia wolnego od pracy oraz faktu przebywania Olivera w żłobku. Miała go dzisiaj odebrać po południu, co dawało prawie sześć godzin względnego spokoju. Zamierzała poświęcić go na ogarnięcie domu, ale zanim w ogóle pomyślała o przygotowaniu środków czystości, postanowiła zrobić sobie mocną, czarną kawę z dodatkiem cukru. Pomimo wstania o godzinie siódmej, potrzebowała kofeiny, ułatwiającej funkcjonowanie przez resztę dnia oraz zebranie sił zaspanego organizmu, tęskniącego za wygodnym materacem w sypialni. Margo od samego rana kręciła się po szpitalu i chociaż Bev przemknęło przez myśl, aby ją odwiedzić, obiecała przecież posprzątać. Nie mogła mieć wielu rzeczy na raz, a szkoda.
Zdążyła siorbnąć zaledwie odrobinę kawy, kiedy usłyszała zmasowane pukanie, dobiegające od drzwi frontowych. Spodziewając się kuriera z kolejną paczką, uzupełniającą małe odświeżaniem domu, zerknęła przez wizjer dostrzegając jednak zupełnie kogoś innego.
- Co za niespodzianka! - powitała brata na wstępie, tuż po otwarciu drzwi. W jednej ręce trzymała kubek ze świeżo zaparzoną kawą, a zmarszczone czoło zdradzało konsternację. - Nie wspominałeś, że dzisiaj wpadniesz. Ani, że będziesz z koleżanką…
Z ciekawością spojrzała na towarzyszkę młodszego Stranda, wcale nie posądzając go o randkowanie z wymalowanymi siksami. Czy to była jego współlokatorka, albo koleżanka od imprez? Stawiała bardziej na to, bo ostatnie, o co posądzałaby Caspara, to bycie hetero.
Słuchając chaotycznych wyjaśnień, ze sceptyczną miną upiła jeszcze odrobinę kawy, mając nadzieję, że moc kofeiny zwalczy do końca uczucie ciężkich powiek. Może wszyscy powinni zacząć od czegoś pobudzającego organizm do działania?
- Może chcecie się napić espresso? - zaproponowała, uznając, że Bertinelli byłaby z niej dumna za wyjście z tak zacną inicjatywą. Niestety, jej partnerki zakochanej w kawie nie było na miejscu, więc Bev samodzielnie musiała zabawiać gości.

Syn, zakała rodziny, syn martnotrawny — Rodzina Strand
25 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
I dreamed a dream
Of you and me
I dreamed that we
Were young
And in that dream
We sailed the sea
To a land
We loved
Świat dzieli się na dwa rodzaje ludzi. Niektórzy powiedzieliby że Beverly ma niesamowite szczęście iż odwiedził ją jej brat, ale są tacy, którzy uznaliby, że to straszny pech. Do którego rodzaju ludzi należała sama zainteresowana? No cóż, już wkrótce się przekonamy. Tak czy siak, kiedy kobieta otworzyła drzwi, Caspar uśmiechnął się szelmowsko, a następnie kiwnął do Scheany porozumiewawczo. Jednak dziewczyna nie zauważyła tego gestu, ponieważ za bardzo była zajęta wpatrywaniem się w swoje lustrzane odbicie.

-No wspaniale Cię widzieć!- przyznał w końcu z szerokim, charakterystycznym dla siebie uśmiechem, a następnie szybkim ruchem zdjął okulary przeciwsłoneczne-Słuchaj, jest sprawa. W końcu Scheana obdarzyła ich spojrzeniem, zamykając przy tym swoje podręczne lusterko-Musimy natychmiast udać się do Cairns . Jest ślub do powstrzymania
-Dosłownie, tak jakby, jestem ofiarą traumy, porzucenia i musimy powstrzymać ślub. Bo ten ślub, to taki gdzie ja powinnam być Panną młodą – zauważyła kobieta lakonicznym, odrobinę nosowym tonem. Chociaż jej plastikowa twarz mogła się wydawać zasmucona, ton głosu zdradzał co najwyżej zniecierpliwienie.
-Tak, właśnie – Caspar pstryknął palcami w kierunku dziewczyny-Potrzebujemy, żebyś z nami pojechała do Cairns. Bo jest ślub do zatrzymania

Jak to się stało, że Caspar znów się w coś wpakował? Skąd on wytrzasnął tę nieszczęsną kobietę, która wciąż nerwowo, energicznie i odrobinę obsesyjnie stukała tipsami po ekranie telefonu. Co jakiś czas wywracała oczami, najwyraźniej pod wpływem tego, co czyta.

-To jak, ruszasz z nami? – spytał z wyraźnym podekscytowaniem w głosie. Co prawda dla Scheany całe to zdarzenie było traumatyczne, ale po minie Caspara widać było, że chłopak bawi się doskonale-Wspaniale, super! Wiedziałem, że mogę na Ciebie liczyć! – zauważył z błyskiem w oku, najwyraźniej nie pozwalając jej cokolwiek powiedzieć.
-Dosłownie tak jakby, ale ubierz się.... – Scheana zmierzyła Beverly osądzającym wzrokiem, a następnie skrzywiła się wyraźnie zniesmaczona rezultatem tej analizy-Musisz jakoś wyglądać, a nie jak jakaś znudzona gospodyni domowa
-Tak, więcej real housewife, mniej Lynette Scavo – przyznał z niepewnym uśmiechem – To czekamy przy samochodzie, okey?! – a następnie skierował w stronę zaparkowanego samochodu jego siostry.

Tak, trzeba ratować miłość!

Beverly Strand
ambitny krab
paddington5666
brak multikont
Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
Wystarczyły trzy magiczne słowa, aby Bev przestawiła się ze spokojnego oferowania kawy na pełne skupienie.
Słuchaj, jest sprawa.
To mogło zwiastować wiele rzeczy, niekoniecznie pozytywnych. Brała pod uwagę potencjalne kłopoty z policją, ogólnopojętym wymiarem prawa, z rodzicami, albo innym kataklizmem, związanym chociażby z zakupionym domem. Przy okazji, kątem oka obserwowała wypindrzoną towarzyszkę brata, zastanawiając się skąd on ją do cholery wytrzasnął. Zdecydowanie nie emanowała energią małego miasteczka i Bev prędzej obstawiałaby przyjezdną ze Stanów, albo okolic Sydney.
Jeszcze wiele nie wiedziała na temat życia towarzyskiego Caspara.
- Ślub? - uniosła wysoko brwi, kompletnie zaskoczona przytoczoną sprawą niecierpiącą zwłoki. Raz jeszcze spojrzała na brata i na jego kumpelę, jakby za moment mieli podskoczyć w miejscu i zawołać, że jest w ukrytej kamerze czy co tam gadała ta nowoczesna młodzież. Nie zapowiadało się jednak, aby padła ofiarą „pranku” przez co jeszcze szerzej otworzyła oczy. Czyżby Caspar nagadał swojej koleżance, że Beverly idealnie nada się na wsparcie ogniowe, bo sama niedawno przeszła przez rozwód? Być może. Caspar ewidentnie zagrał kartą młodszego brata, a Bev pozostało się ogarnąć i pomóc młodym w rozwiązywaniu ich problemów.
Nie zdążyła nawet wykrztusić z siebie słowa, przez co młodszy ze Strandów zdecydował za nią, stawiając ją w bardzo dziwacznym położeniu. Dawno nie miała podobnych atrakcji, a w gruncie rzeczy... i tak nie miała nic ciekawego do roboty. Jej lepsza połówka była w pracy, a latorośl w żłobku. Wyrobi się. Zrobi tak, że będzie dobrze i przy okazji nadrobi nieco ten stracony czas, poświęcając Casparowi uwagę.
Przygotowaną kawę przelała do kubka termicznego, a ubrania zamieniła na nieco bardziej wyjściowe, widząc w pamięci spojrzenie Scheany, przypominające wzrok wrednych picz z liceum. Bev nie należała do najwyższej półki popularnych dzieciaków, a fakt, że grała w drużynie krykieta wystarczał, aby zaszufladkować ją w kategorii przeciętniaków.
Wyrobiła się w niecałe dziesięć minut, poprawiając jeszcze włosy, gdy razem z kubkiem kawy otworzyła pilotem drzwi od potężnego Jeepa.
- Ile mamy czasu? - dopytała po wskoczeniu na fotel kierowcy i wsunięcie kofeinowej mieszanki w plastikowy uchwyt. - Nie chcę was martwić, ale najpóźniej o piętnastej muszę odebrać dziecko ze żłobka.
Scheana, która pewnie rozłożyła się na tylnej kanapie, skąd miała wgląd w parę zabawek Olivera oraz pozostawiony z jednej strony, fotelik dziecięcy.
- Podrzucę was, wbiegniecie na ten ołtarz czy gdzie tam się odbędzie ten ślub… krzykniecie donośnie „nie zgadzam” się i spadamy, tak?
Może i trochę panikowała, ale dawno nie czuła zewu młodzieńczej brawury, a właśnie poczuła na karku jej oddech i… trochę za tym tęskniła. Nie mogła jednak zaniedbać przez to własnego syna, po którego zjawi się o podanej godzinie. Mieli szczęście, że Cairns znajdowało się blisko.

Syn, zakała rodziny, syn martnotrawny — Rodzina Strand
25 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
I dreamed a dream
Of you and me
I dreamed that we
Were young
And in that dream
We sailed the sea
To a land
We loved
Czy powstrzymywanie ślubów nie jest akcją, która dzieje się tylko w filmach i naprawdę tandetnych filmach? A co jeżeli Caspar i Scheana tylko sobie robią jaja z biednej Beverly i tak naprawdę nie ma żadnego ślubu? Byc może właśnie Casp nagrywa jakiś dziwny prank-vlog- w stylu Jake Paula! Nie, to niemożliwe – nikt w 2023 roku już by się na to nie odważył!

Jednak trzeba przyznać, że Beverly chyba nie do końca jest na bieżąco, bowiem problemy z prawem, policją i tak dalej, to dla Caspara było ciekawe gdzieś mniej więcej w roku 2020. Teraz, czyli około trzy lata później, problemy i komplikacje, jakie chłopak napotykał w życiu były o wiele bardziej dojrzałe – dorosłe. Czy istnieje bardziej dorosła sprawa niż ślub? No nie! Fakt iż Strand wykazywał się obywatelską postawą i chciał zatrzymać ślub, który jest nieporozumieniem sprawiał, że stawał się prawdziwym druhem.

Beverly najwyraźniej nie do końca dowierzała w to co słyszy, a Caspar w odpowiedzi jedynie uśmiechał się szelmowsko i energicznie kiwał głową. Oj tak, to była przygoda Strandów i wszystko wskazuje na to, że będzie to udana chwila.
-Dosłownie, z każdą sekundą jestem bliżej staropanieństwa. Porozmawiacie w w samochodzie – zarządziła Scheana tonem, który ewidentnie nie przyjmuje odmowy. Caspar zerknął na towarzyszkę, to znów na siostrę i wzruszył dramatycznie ramionami.
-Nie przejmuj się – wtrącił się Caspar, a na jego twarzy pojawił się odrobinę wymuszony uśmiech. Szczerze mówiąc, Scheanaa bardzo działała mu w tej chwili na nerwy, ale chciał być dobrym przyjacielem i pomóc dziewczynie-Jeśli odpowiednio przygazujemy, wrócimy znacznie przed czasem – zauważył z błyskiem w oku. Oj tak, to była jedna z takich chwil, kiedy ewidentnie Caspar chciał zostać bohaterem kolejnego sequelu szybkich i wściekłych -Zobaczymy na miejscu, na razie ogarnij się i jedziemy – mrugnął do dziewczyny pokrzepiająco, a następnie skierował się w stronę samochodu siostry.

Scheana wciąż była zajęta maltretowaniem telefonu, wysyłała dziesiątki smsów, czy tez innych wiadomości i wciąż najwyraźniej starała się skontaktować z kimś. Czyżby z Panem Młodym? Niestety, typiarz nie odbierał, a ciemnowłosa stawała się coraz bardziej nie do zniesienia. W końcu jednak Beverly wyszła podejrzewam z domu, a Casp w odpowiedzi klasnął w dłonie.

-To będzie idealna chwila na jakieś gry! No wiecie, typu „widzę cos....” albo w pytania i wyzwania może jednak się myliłem i Casp wcale nie był tak dorosły, jak poprzednio go uznawałem. Kto normalny dalej gra w takie gierki? Chłopak otworzył przednie drzwi pasażera, a następnie energicznie zasiadł na swoim miejscu księżniczki od używania GPS-u i radia.
-Ja po prostu chcę już jechac – przyznała jękliwym tonem Schi schi łamliwym tonem, ale o dziwo ani jedna kropla nie pojawiła się na jej obliczu. Suchy płacz?

Beverly Strand
ambitny krab
paddington5666
brak multikont
Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
Zależało jej, aby wrócić o czasie, głównie przez wzgląd na Olivera. Gdyby nie małe dziecko, bez żadnego „ale” ruszyłaby w nieznane, razem z bratem oraz jego nastroszoną koleżanką. Kto wie, może nawet zaoferowałaby się z jakimś małym roadtripem, gdyby tylko miała odpowiednio dużo wolnego w zanadrzu. Te ostatnie wykorzystała na opiekę nad synem oraz później, jako okres rekonwalescencji, po wypadku samochodowym w lesie deszczowym. O mało nie padła wtedy na skutek zatrucia dymem. Po leczeniu czekała ją rehabilitacja ze względu na wybity bark, przez co ograniczała jazdę samochodem, która na szczęście nie wyzwalała stresu, związanego z leśną katastrofą.
Wszystko było na swoim miejscu, przynajmniej Beverly miała taką nadzieję (że nic na nią nagle nie wyskoczy, znów przyczyniając do zamknięcia w czterech ścianach).
Beverly, zmotywowana po części przez narzekania Scheany, opuściła podjazd i skierowała się w jedną z ulic, prowadzących na drogę ekspresową, w stronę Cairns. Obiecała sobie przy okazji, że napisze do Margo, jak już będzie na miejscu i zorientuje się czy partnerka miała trochę czasu między operacjami, aby choćby wypić razem kawę. Nie musiały tego robić, ale Strand wciąż zachowywała się, jak zauroczona dziewucha, pragnąca czerpać wiele wspólnych momentów wraz z drugą połówką. Nawet, jeśli nie uda im się spotkać w „godzinach pracy”, Bev chętnie podrzuci na dyżurkę coś dobrego, aby nikt nie oskarżał ją o nieodpowiednie dbanie o swoją wybrankę.
- Jakie wyzwania możemy sobie rzucić w samochodzie? - dopytała, zaciekawiona pomysłami brata. Wymienianie się prawdą to jedyny, w miarę logiczny ton tej sławnej zabawy dla zbicia czasu, chyba, że Caspar zamierzał rzucać jej wyzwania typ: założę się, że nie przekroczysz prędkości na tym odcinku, albo nie nazwiesz tamtego kierowcy idiotą.
- Może powiecie mi konkretnie, co to za ślub? - zaproponowała, chcąc tym samym nieco lepiej zorientować się w sytuacji. - Biorą go jacyś wasi znajomi w… urzędzie, kościele, albo na powietrzu?
W dzisiejszych czasach nie każdy wymagał hucznego wesela. Niektóre formalności ograniczano do podpisania dokumentów, a później udawano się jedynie w towarzystwie drugiej połówki na symboliczny obiad, pieczętujący związek. W rodzinie Strandów takie coś by nie przeszło. Pomimo, że nie raz kręcili nosem na widok wybranek czy też wybranków swoich pociech, nie wyobrażali sobie motywu cichego ślubu, bez odpowiedniej oprawy.
Beverly nieco zszargała im nerwy brakiem zaproszenia na jej ślub z Jen, nie mniej, koniec końców nie mieli czego żałować. Tamta jakże dwulicowa kobieta nie była już żoną ich córki i lada dzień czekała ją rozprawa odnośnie licznych przestępstw, popełnianych jeszcze w Canberze na szkodę nie tylko agencji wywiadowczej, ale i całego kraju. Nie ma mowy, aby się z tego wykaraskała.
Czekała, aż Caspar ustawi radio na jakieś przyzwoite hity, niekoniecznie takie, wygrywające w kółko, co nieraz doprowadzało Strand do szału. W biurze leśników, kiedy ktoś ustawiał radio na bardzo generyczne stacje, z miejsca dostawał reprmendę. Na takie okazje warto było mieć wykupione konta premium na platformach muzycznych, aby puszczać playlisty z uwzględnieniem mniej sprzedajnych artystów.

ODPOWIEDZ