stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
outfit

To nie był dzień należący do Addison. Blondynka była nawet gotowa zaryzykować stwierdzeniem, że ostatnie półtorej tygodnia trudno określić jako w jakikolwiek sposób sukcesywne. Każdego dnia zdarzało się coś, co wyprowadzało kobietę z równowagi. Czy to informacja od Andersa o kolejnej mniejszej komplikacji podczas remontu, czy to roszczeniowy klient, czy przeoczenie faktu, że kończy się jej pasta do zębów. Czasem to były pierdoły, ale samo to, że mnożyły się wydarzenia niezbyt korzystne, wpływało na Callaghan źle, jeszcze gorzej na jej cierpliwość. Dziś jednak nastąpiła prawdziwa kumulacja... Opóźniony lot powrotny po maratonie w pracy, olbrzymi upał na zewnątrz, zepsuta klimatyzacja w pociągu, a do tego opóźnienie także tego pojazdu, i telefon otrzymany od ojca w czasie jazdy z informacją, że jednak nie udało się odebrać gotowego auta Addie, bo jest opóźnienie w dostawie potrzebnej do wymiany części... Wizja kolejnych podróży opóźnioną koleją napawała Callaghan przeogromną radością. Właściwie, gdyby nie inwestycja w lokal, rozważyłaby zakup nowego auta, a tak.. musiała znosić wszelkie plusy oraz minusy publicznego transportu.
Ze skwaszoną miną wysiadła na swojej stacji, nieco zaskoczona tym, jak wiele ludzi postanowiło w ten sobotni poranek znaleźć się w Opal Moonlane. Zmarszczyła czoło, przyglądając się im wszystkim wyraźnie... Te roześmiane buzie, pełne rodziny, piszczące dzieci... Przeniosła wzrok na sklepowe witryny, które powolnie mijała.. Wsłuchała się w śpiewane piosenki... Czy to już... Wyciągnęła szybko telefon, wzdychając ciężko, bo nawet w tym pędzie nie zauważyła, że świat zbliża się do kolejnych świąt. Cudownie. Tak samo jak ten palący ból w okolicach serca i pieczenie oczu, kiedy obserwowała młode rodziny skupione na poszukiwaniu pomalowanych jajek schowanych przez wielkiego zająca, który wciąż kicał w okolicy. -Świetnie - wymamrotała, otwierając drzwi do swojego budynku. Wgramoliła się do windy, którą dzieliła właśnie z taką rodzinką, wybierającą się na cudowny poranek... I kiedy znalazła się w bezpiecznych czterech ścianach, po prostu pękła. Odłożyła na bok telefon, w wejściu zostawiła walizkę, usiadła na kanapie i rozpłakała się. Nie wiedziała ani ile czasu to jej zajęło, ani ile później spała. Jedyne co uderzyło kobietę, to to, że chyba przespała cały dzień, bo za oknem panowała ciemność, a kiedy je uchyliła, nie słychać było żadnego gwaru. Zerknęła na zegarek, wzdychając ciężko, bo dochodziła dwudziesta trzydzieści. -Świetnie - padło ponuro po raz kolejny z ust Callaghan, kiedy zobaczyła swoje odbicie w lustrze. Zmyła rozmazany makijaż, ciesząc się w duchu, że nikt nie będzie oglądał jej takiej opuchniętej. Chociaż nie... Nie było jej tak długo, ze nie miała nic w lodówce. Jęknęła, zrzucając z siebie wszystkie ubrania, by pójść pod szybki prysznic, jeśli chciała zdążyć jeszcze do marketu, a nie przepłacać w całodobowym sklepie, którego asortyment - poza alkoholowym - pozostawiał wiele do życzenia i Addie miała względem niego wątpliwości. Namydliła ciało, ale napotkała problem. Woda nie chciała lecieć ponownie. -Co jest... - chwilę siłowała się z pokrętłami, ale to nic nie pomogło. Wściekła wytarła tę pianę ręcznikiem, wciągnęła na siebie pierwsze lepsze ubrania i podziękowała sobie w duchu, że nie myła włosów, ale i tak powinna to zrobić. Nie wiedziała, jednak co się dzieje, nie potrafiłą też tego sprawdzić faktycznie na miejscu sama... Mogła jedynie zerknąć na zawory, bo słuchała nie tak dawno temu o nich wykładu, i to zrobiła, ale one pozostawały w porządku. -Świetnie - rzuciła więc raz jeszcze, kiedy przeczytała na osiedlowej grupie komunikat o problemach z wodą w konkretnych godzinach. Problem polegał jednak na tym, że ona miała jeszcze zapas do tego czasu, a najpiew woda działała. Podeszła więc do sąsiadki z naprzeciwka, zadzwoniła do Thomasa z sąsiedniego budynku, ale u nich wszystko było ok... Co miała robić? Chciała pytać Nathana czy mógłby jej pomóc, ale dostała wiadomość, jak ostatnio dość często (może to przez to, że nie mogła sama doglądać postępów) od Tristana, która w skrócie mówiła co udało się zrobić i załączył nawet zdjęcie poglądowe. Cóż... Addie nie myślała, tylko po prostu wybrała jego numer i desperacko poprosiła, by zajechał do niej sprawdzić o co chodzi, bo to nie była lokalna awaria.
-Dziękuję, że przyjechałeś, przepraszam, że cię tak wykorzystuję, ale potrzebuję ratunku. To pewnie nic takiego, ale ja się na tym kompletnie nie znam. Wiem za to, że potrzebuję działającej wody, bo mam tylko jedną butelkę w zapasie i moje włosy... Cóż... Potrzebują odświeżenia. Przepraszam cię za mój stan, ale dopiero co wróciłam... - wdzięczność Addison, mieszała się z zawstydzeniem, od momentu otwarcia drzwi przed Tristanem. Co było widać, słychać, a może i czuć. Z dwojga złego Callaghan wolała by Tristan wyczuł jej desperację oraz zmęczenie, niż jakiś nieprzyjemnych zapach wynikający z tego prysznica, który był jakże wątpliwej jakości ze względu na te wodne komplikacje...
come hold me tight
no_name4451
Złota rączka — Anders's Wonders
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ostatnie tygodnie trzeba po prostu nazwać intensywnymi. Kiedy podejmował się tego remontu dla Addie myślał, że zrobił dość dobry wywiad środowiskowy i nie będzie to tak wielkim przedsięwzięciem, jak się później okazało. Zdawał sobie sprawę, że w takich starych budynkach zawsze coś wyjdzie, zawsze coś się spieprzy albo coś wybuchnie mu w twarz. Nie wziął natomiast pod uwagę faktu, jak dużo czasu zajmie mu jeżdżenie po materiały, czekanie na materiały, czekanie na dostawców. Zdążył już zapomnieć jak to jest otwierać własną restaurację. Jakby nie patrzeć dla niego było to łatwiejsze. Po pierwsze był szefem i nie musiał wykonywać wszystkich prac sam. Po drugie, otwierał restaurację w wielkim mieście, gdzie zazwyczaj nie było problemu z dostawami. Jeśli jeden sklep nie miał kleju czy kafelków, dzwoniło się do drugiego albo trzeciego. Zazwyczaj było przynajmniej dziesięć hurtowni, gdzie można było dostać któryś z materiałów. Tutaj... Niestety nie było tak łatwo. Jeszcze z tymi wszystkimi problemami, które ostatnio miała ich lokalna kolej, którą wiele tych rzeczy przywożono... Cóż. Powiedźmy, że były dni kiedy spędzał na telefonie więcej czasu niż na robocie, a nie był już tym samym gadatliwym facetem, co wcześniej. Męczyło go to bardziej niż osiem godzin kucia rur.
Przy ostatniej fali upałów były takie dni, że miał po prostu dość. Wiele rzeczy szło nie tak i chociaż szefowa nie wywierała na niego presji jeśli chodzi o terminy, on robił to za nich oboje. Nie mieli jeszcze takiego opóźnienia, którego by nie nadrobił, ale nie lubił być do tyłu. Przynajmniej udało mu się już wymienić całą instalację, zarobić ściany w kuchni i zacząć wykładanie kafli w toalecie bo nad kuchnią muszą się jeszcze trochę zastanowić. Z tego wszystkiego mógł być już całkiem dumny bo lokal rzeczywiście zaczynał wyglądać jak coś, z czego zrobi się jeszcze kawiarnię. Miał nawet pewne dobre wieści dla Addie, których jeszcze nie zdążył jej przekazać.
Dzisiaj miał być ten dzień, kiedy raz pozwoli sobie skończyć wcześniej i wróci do siebie po prostu się chwilę zrelaksować. Oczywiście nie wyszło tak jak miało. Zabrakło mu jednego kafla, nie mieli go w pierwszych dwóch sklepach, więc stracił przynajmniej trzy godziny jeżdżąc za jedną, jedyną rzeczą, którą oczywiście dostał, ale w zdecydowanie za dużej cenie. Przynajmniej udało mu się już skończyć tę przeklętą łazienkę.
Zapadała już ciemność, kiedy dostał telefon od Addie. Zamykał właśnie lokal i powiedźmy po prostu, że nie tak wyobrażał sobie pierwszą wizytę u tej pięknej kobiety, gdyby taka miała kiedykolwiek nastąpić. Nie mógł jednak odmówić, jak by to wyglądało? Po jakichś trzydziestu minutach znalazł się w końcu pod jej drzwiami. Nie miał się w co przebrać, więc jedyne co miał na sobie to ciemną, chyba trochę za małą, koszulkę upierdzieloną klejem, pyłem, w jednym miejscu nawet poszarpaną. Spodnie dresowe nie były wcale w lepszym stanie. Do tego mogła być jednak częściowo przyzwyczajona. Wrażenie mógł raczej robić jego wyraz twarzy. Był po prostu zmęczony, spocony, włosy kleiły mu się do twarzy, która też w kilku miejscach była ubrudzona bliżej nieokreślonymi substancjami.
- W porządku, szefowa dzwoni, złota rączka się stawia. - uśmiechnął się nieco słabiej niż zazwyczaj, jednak jego głos nie stracił tak dużo ze swojego zwyczajowego, zabawowego tonu - Nie masz za co przepraszać. Wyglądasz jak zawsze pięknie, spójrz na mnie. Piękna i bestia. - przewrócił oczami przekraczając próg jej domu ze swoją torbą z narzędziami - Wszyscy mają teraz problemy z wodą, jesteś pewna, że po prostu już jej nie odłączyli? - spojrzał na nią przelotnie przechodząc do łazienki, którą pewnie mu właśnie pokazywała.
Rzeczywiście przy niej wyglądał po prostu jak bestia. Umorsany, roztrzepany, z zarostem, który chyba jest trochę dłuższy niż był na początku. Ona tymczasem, nawet jeśli w domowych ciuchach, wyglądała świetnie. Nie było trudno to przyznać. Też przez to, że był po prostu zmęczony.
- Jasne, wiem jak to jest z tymi włosami. Też miałem żonę. - uśmiechnął się lekko przytakując głową kiedy wpakowywał się pod jej prysznic żeby rozmontować baterię - Hej, przy okazji mam dla Ciebie dobrą wiadomość. Rozmawiałem z tym znajomym stolarzem i uda mu się zrobić dla Ciebie te meble. Wymieniłem przysługę. - powiedział nawet nie obracając się w jej stronę kiedy ściągał baterię i z latarką zaglądał do środka.

Addie Callaghan
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
Poczuła się okropnie źle, kiedy przyjrzała się Tristanowi. Mężczyzna, choć się nie przyznał, przyjechał tu dosłownie prosto z lokalu, w którym najwidoczniej spędził cały dzień. Sam nie miał czasu, żeby się odświeżyć. Pewnie też był potwornie głodny. A ona go tu ściągnęła jakby kończył się świat, kiedy to tylko woda... Właściwie jakim prawem? Nie byli nawet znajomi. Poczuła się głupio, cholernie głupio. Pewnie też dlatego, kiedy prowadziła go do łazienki, to staranowała walizkę, co odczuł najbardziej duży palec u stopy, ale zbyła to machnięciem ręki. Nic się nie stało, tylko trochę się zbłaźniła, kiedy nadużywała uprzejmości Andersa. Dzień jak co dzień, prawda?
-Mówiłam już, że nie jestem twoją szefową, ale okej... może moje w tym szczęście, że tak uważasz - mruknęła, uśmiechając się nieco krzywo, bo przecież na pewno z tego powodu tu przyjechał, żeby się w żaden sposób nie narazić "szefowej" i nie wpaść na czarną listę, czy coś w tym stylu. Addie nie wiedziała czemu, ale taka myśl, nieco ją zabolała. Pokręciła głową na jego uwagę o pięknej i bestii, rumieniąc się przy tym nieco. Gadał bez sensu, co nie miało żadnego pokrycia, ale wciąż... Nieco to ją krępowało. Zwłaszcza że już nie raz i nie dwa złapała się na tym, że nieco za długo potrafiła przyglądać się tej surowej, ale zawsze uśmiechniętej twarzy, a wzrok czasem wędrował i do mięśni ramion mężczyzny, a wyobraźnia starała sobie przypomnieć jak wiele tatuaży kryło się pod koszulką, a rozum rozszyfrować ich znaczenie. Myślała zdecydowanie za dużo o Tristanie, biorąc pod uwagę, że miała traktować go czysto służbowo. Tyle że nie mówiła o tym głośno i dziś też nie miała zamiaru się do tego przyznawać. -Jestem, najpierw sprawdziłam zawory, bo myślałam, że może je zakręciłam przed wyjazdem, co powinnam pewnie zrobić, ale nie, było wszystko okej. Później sprawdziłam w internecie czy nie ma awarii, ale miałam przez chwilę wodę i nawet... no nieważne, była tu, więc popytałam sąsiadów i oni nie mają tego problemu - westchnęła ciężko, bo znów coś u niej musiało być nie tak. Wszyscy w koło mogli cieszyć się taką codziennością, jak sobie wymarzyli, a ona nie mogła nawet nalać sobie głupiej wody do wanny...
Weszła za Tristanem do łazienki, robiąc sobie miejsce do siedzenia na sedesie, poprzez zamknięcie klapy. Nie najlepsze miejsce, ale właściwe jedyne, jakie było sensowne w tym ciasnym pomieszczeniu. Uśmiechnęła się na wspomnienie o tym, że też miał kiedyś żonę. Zaciekawiło to Addie, bo właściwie w porównaniu do niej, to Tristan właśnie po raz pierwszy podzielił się jakimś faktem ze swojego życia. Callaghan robiła to nieustannie, ale nie, że jakoś specjalnie. Wychodziło mimowolnie, jak wszystko u tak otwartej osoby, do tego pełnej ufności, a Anders miał coś w sobie, że można było mu ufać. -O boże, naprawdę? To niesamowite, ja... - zatkało ją na chwilę, bo szczerze... znajdowała się w czarnej d., jeśli chodziło o stoły, krzesła, blaty... Nie mogła też przez to ruszyć z zamówieniem chociażby szkła do witryn, bo nie miała pojęcia, jakie ostatecznie będą wymiary. Lokalny sklep, chociaż obiecał spróbować, nie potrafił nawet odpowiedzieć na proste pytania, a co dopiero mówić o konkretnym projekcie. Stolarze, których sama znajdowała, nie byli najtańsi. Ci z wolnymi terminami znów byli z daleka i to też generowało dodatkowy koszt. Tak więc... To jak dar z nieba. -dziękuję - dodała, podnosząc się, by go uściskać, ale jedynie zgasiła świeczkę, którą kątem oka zauważyła, że pewnie jak zwykle po ciężkim tygodniu, odruchowo zapaliła, by zapach nieco ją zrelaksował. I znów usiadła. Nie chciała przeszkadzać Andersowi, ani go rozpraszać. Obawiała się jednak, że zapach mango, który rozchodził się po wnętrzu ze względu na wygaszenie świecy wzbudzi czujność mężczyzny, a do tego dorzuci jakiś komentarz. Jedyne co to modliła się w duchu, by tego źle nie odczytał, może więc by wyprzedzić jego ewentualny tekst, sama rzuciła: -Miało mi pomóc się zrelaksować przy kąpieli, ale chyba nici z tego... przynajmniej na razie, bo no, wierzę w twoje możliwości - chociaż cóż, może lepiej było milczeć, bo jak zwykle się zakręciła w swoich słowach, co skomentowała ciężkim westchnięciem. Cóż, dochodziła do etapu, że podziwiała Tristana, iż z nią wytrzymywał, bo nie była łatwą klientką. Może nie pojawiała się na miejscu, ale wymieniała z nim wiadomości i też nie bardzo się na tym wszystkim znała, polegała na nim, ale nie do końca ślepo, przez co pewnie dokładała mu obowiązków. A jeszcze go tu ściągała po nocy... Z jakimiś rozpalonymi świecami... Klasa... -Ale ta łazienka w lokalu, widziałam zdjęcie, to też dobra wiadomość, druga dziś. Wygląda świetnie, muszę pojechać do jakiegoś sklepu z armaturą, żeby wybrać co i jak do montażu, a później może nazbieram dodatków... Tylko nie wiem gdzie je przechowam.. - cóż, rozmarzyła się, kiedy nawiązała do wiadomości, którą dostała, a właściwie do tej pory zignorowała, bo miała bardziej palące tematy. I może skakała z jednej kwestii na drugą, ale była zmęczona. Tak się z nią działo, kiedy odczuwała spore zmęczenie - gadała, czasem i bez sensu. A biorąc pod uwagę ile miała niepotrzebnych pierdół w swojej łazience... Anders mógł się domyślać, że i w kawiarni znajdzie się sporo takich rzeczy, by sprawić, że miejsce będzie przytulniejsze. Tak samo jak pewne było to, że właśnie takie zajęcie będzie absorbować Callaghan prawie że najintensywniej.
come hold me tight
no_name4451
Złota rączka — Anders's Wonders
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie przyjechał tutaj tylko dlatego, że jest jego szefową. Częściowo mogła się już zoorientować, że nie robi tego dla pieniędzy. Sądząc po tym ile godzin spędza w jej lokalu oraz, że nawet raz nie powiedział o jakiejś podwyżce, czy godzinach pracy. Był tutaj ponieważ go poprosiła, ponieważ potrzebowała pomocy. Nie miało to żadnego związku z tym, że mieli podpisany jakiś świstek. Lubił ją. Spędzili już razem więcej czasu niż gdyby umawiali się na klasyczne randki czy po prostu przyjacielskie spotkania. Remont miał to do siebie, że musieli omawiać wiele rzeczy. Niektóre dało się zrobić przez telefon, lecz wiele wymagało jej obecności. Chociaż ich relacja nigdy nie awansowała ponad coś profesjonalnego, doceniał jak o niego dbała. Te przypadkowe lunche, kawa za każdym razem gdy spotykali się w jakiejś hurtowni. Nie miała pojęcia jak wiele to dla niego znaczyło. Może on sam nie miał pojęcia. Fakt jednak pozostawał faktem, gdy zadzwoniła nawet chwilę nie myślał o tym, że jest zmęczony, ubrudzony czy nie pierwszej świeżości. Wystarczył jeden telefon i już był pod jej drzwiami. Nie robił tego dla każdego i nie robił tego od długiego czasu.
- Jesteś szefową, jakby na to nie patrzeć. - wzruszył ramionami w drodze do łazienki - To jednak nie znaczy, że jestem na każde twoje zawołanie. Mamy kontrakt na remont lokalu, niekoniecznie na twoje mieszkanie. - puścił jej oczko z nieco rozbawionym uśmiechem.
Na swój sposób dawał jej znać, że nie chodzi tylko o ich relację profesjonalną. W swoim aktualnym stanie nie zastanawiał się do końca czy dobrze go zrozumie, lecz taka była jego intencja. Dać jej do zrozumienia, że w jakiś sposób mu na niej zależy i nie tylko jako szefowej. Może nie najlepiej się wyraził, ale miał nadzieję, że zrozumie.
Początkowo nie zauważył nawet jej zakłopotania, powiedział to, co mu ślina na język przyniosła. Na swój sposób złapała go w lepszym momencie niż gdyby był po alkoholu. Teraz mogła z niego wyciągnąć z niego więcej niż chciałby powiedzieć. Wystarczyło zadać odpowiednie pytania. Kiedy był zmęczony pewne inhibitory po prostu przestawały działać, a on zaczynał być cholernie szczery nawet tego nie zauważając. Nie był przyzwyczajony do tego by ktoś z nim w takim stanie rozmawiał. Nie miał tutaj zbyt wielu znajomych. Zazwyczaj wracał do siebie od razu po pracy i spędzał wieczory samotnie. Nie było nikogo, kto mógłby coś z niego wyciągać. Tym bardziej, że nadal był zajęty pracą. Był dodatkowo rozkojarzony.
- Nie ma sprawy. Chcę żeby Ci to wyszło. Chłopak wisiał mi dość dużą przysługę. Złapał dzięki mnie kontrakt na wyposażenie całego magazynu, w którym naprawiałem akurat podwieszany sufit w biurze. Od słowa do słowa dostał dobrze płatną fuchę, która nie wymagała od niego aż tyle roboty. Moim zdaniem zna się na swoim fachu, więc pogadacie sobie na spokojnie i zrobi Ci wszystko na wymiar. - powiedział majstrując przy rozmontowanej baterii.
Wsuwał śrubokręt do środka, przełączał zakładki, ale niestety nadal nic się nie działo. Przyklęknął już pod prysznicem z nieco nietęgą miną. Kątem oka zauważył kiedy zgasiła świeczkę. Przez to wszystko nawet nie rozejrzał się po pomieszczeniu, tak jak chyba dobry pracownik powinien. W łazience było dużo pierdułek, które sprawiały, że to miejsce dawało ten przytulny klimat. Tak, gdyby był w lepszej formie pewnie zażartowałby jakoś z tej zapalonej świeczki, powiedział coś o jakiejś kolacji, ale teraz było już trochę za późno. Może to i dobrze, może byłoby to jakoś źle odczytane. Chyba lepiej, że nie zaryzykowali.
- Cieszę się, że we mnie wierzysz, ale są pewne rzeczy, których nawet ja nie przeskoczę. - uśmiechnął się do niej przepraszająco biorąc do ręki baterię żeby jeszcze w niej przejrzeć kilka rzeczy - Jak to gdzie? Od tego masz lokal. Wrzucimy wszystko do głównej sali, będziemy po kolei zamykać pomieszczenia. Łazienkę, kuchnię, wyzbędziemy się wszystkiego i będziesz mieć miejsce. Ale tak, cieszę się, że udało nam się zamknąć już łazienkę, jeszcze tylko kuchnia i zacznie to już wyglądać całkiem przyzwoicie. - uniósł wzrok żeby się do niej uśmiechnąć.
Wstał z klęczków żeby zamontować baterię z powrotem. Zajęło mu to minutę lub dwie. Z tego wszystkiego zapomniał jednak o tym, że zaworów żadne z nich ponownie nie wyłączyło, więc nieumyślnie przekręcił kurek, co spowodowało ciche syknięcie po czym z deszczownicy polała się lodowata woda. Wzdrygnął się, ale nie uciekł. Szybko zakręcił go w powrotem, ale znów paradował przed nią cały mokry.
- Kurwa... - mruknął pod nosem zrezygnowany cholernie głośno wzdychając podpierając się obiema dłońmi o ścianę.
Stał tak jeszcze przez kilka sekund zanim ze zrezygnowaniem przesunął kurek na ciepłą wodę, ale usłyszęli tylko syczenie. Niestety, chyba trochę ją zawiedzie.
- Niestety złe wieści... W mieszalnicy zepsuła się zapadka, której Ci teraz nie wymienię. Więc wodę masz, ale tylko lodowatą. - zabrał sobie włosy z mokrej twarzy zaczesując je do tyłu - Więc z umycia głowy raczej nici, a z relaksującej kąpieli już na pewno. - odkleił nieco koszulki od swojej skóry mlaskając z niezadowoleniem - Musimy przestać się tak spotykać. - zdobył się na mały żart pokazując jej swój jednak rozbawiony uśmiech - Może po prostu wpadniesz do mnie i tam się wykąpiesz? - zapytał nie myśląc zbytnio jak absurdalnie może to brzmieć, w jego głowie było to całkiem normalne.

Addie Callaghan
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
Nie potrafiła odczytać tego jak Tristan ją traktował w odpowiedni sposób z dość prostego powodu - nie znali się aż tak dobrze, by wiedzieć co było czyim zwyczajem. Addison nie zdawała więc sobie sprawy, że Anders nie jest pomocnym gościem dla każdego człowieka napotkanego na swojej drodze. Właśnie tak sobie to blondynka założyła, tak też tłumaczyła cennik jego usług, jak i to, że dzisiejszego wieczoru nie zostawił jej samej w panice i na pastwę internetowych porad samozwańczych specjalistów. Nie widziała drugiego dna, a może i bała się je dostrzec. Relacje z mężczyznami zawsze bywały u Addie, przecież z tych raczej skomplikowanych.
-To miłe, że wykorzystałeś dość dużą przysługę na mnie i moją niezaradność. Będę musiała pomyśleć, jak ci się odwdzięczyć - przyznała całkiem szczerze, bo to ją onieśmieliło. Stwierdzenie faktu, że ktoś miał u Tristana dług i on wykorzystał odpłacanie za niego na... właściwie obcą osobę. Onieśmielający zdawał się też fakt, jak bardzo mężczyzna zaczynał angażować się w całe to Callaghanowe przedsięwzięcie i jak dużo serca, a przede wszystkim sił wkładał w to, by się kobiecie udało. Po raz pierwszy dotarło to do blondynki, ale dość dobitnie, wprawiając ją w stan zamyślenia. I poczucie, że musi rozgryźć: dlaczego, tak Andersowi zależało.
Też się do niego uśmiechnęła, ciepło oraz pokrzepiająco, jakby chciała dać znać, że pomimo jego rozwiewania wątpliwości, to ona wciąż miała w niego wiarę. Zresztą, zarówno Tristan, jak i Addie, doskonale wiedzieli, że właściwie cała nadzieja blondynki pozostawała ulokowana w nim wcale nie bez powodu. -A nie będzie to dokładać ci dodatkowej, zbędnej roboty? Może lepiej poczekam, masz i tak dużo na głowie - i wcale nie chodziło o tę niewspółpracującą aktualnie nijak z nimi, a bardziej nim, baterię, a o wszystko, co działo się w lokalu. Addison coraz bardziej miała wrażenie, że to zajęcie dla więcej niż jednego robotnika, czuła się więc też coraz gorzej, że zatrudniła tylko jego jednego. Może powinna żądać, by sobie znalazł kogoś do pomocy? Ale z drugiej strony... To mogłoby go urazić, poświadczyć nieprawdziwie, że w niego nie wierzyła, a nic z tych rzeczy nie miało miejsca. Ona jakoś tak zupełnie niezależnie i niezrozumiale zaczynała się martwić? Chyba tak, zwłaszcza po tym, jak dziś zobaczyła go tak zmęczonego, że ledwo zdobywał się na żart czy uśmiech. Nie do tego ją przyzwyczaił swoją osobą Anders.
-Zaraz przyjdę! - krzyknęła, sama nie wiedziała do końca czemu, po czym zerwała się i wybiegła z łazienki. Znalazła swoją różową bluzkę XL, której używała, kiedy spędzała nudny dzień w domu na sprzątaniu - na szczęście była czysta. Wzięła też świeży ręcznik. Nie miała, jednak nic na dół i powoli tez wątpiła, że taki kolor będzie odpowiadał Tristanowi, ale i tak wyposażona właśnie w tę różową koszulkę oraz puchaty ręcznik wróciła do łazienki.
Całe szczęście nie zdążyła powiedzieć nic w stylu: może wcale nie mam nic przeciwko takiemu spotykaniu - bo Anders rzucił swoją propozycję, która wyraźnie skołowała Addison i skutecznie zamknęła kobiecie usta. Bez słowa podała mu więc to, co przyniosła, żeby mógł się ogarnąć, kierując się powoli do wyjścia za pomocą taktownego wycofywania krokami w tył, wciąż wpatrując się w mężczyznę, może nieco odrobinę za bardzo. -Nie mam niestety spodni, które by pasowały, ani innych ubrań... Tylko to ma szansę się nadać. Wyjdę, dam ci chwilę, zeby się... ogarnąć. a co do to twojej propozycji... - urwała, bo choć była w swoim mieszkaniu, to właśnie weszła we framugę, ale na szczęście nie z całym impetem. Nawet nie zabolało. -Skoro mam zimną wodę, to mogę sobie przegotować wodę w czajniku... Spłukać szampon wodą z czajnika... Bo wiesz... Oboje jesteśmy zmęczeni i nie chcę ci robić problemu, już i tak się fatygowałeś, za co dziękuję, naprawdę - wyjaśniła, po czym czmychnęła z łazienki, zagryzając wargę. Nie była z siebie dumna. Właściwie to zrezygnowana opadła na kanapę, wzdychając przy tym ciężko. Niech się już ten dzień na dobre skończy.
come hold me tight
no_name4451
Złota rączka — Anders's Wonders
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Jeśli chcesz się odwdzięczyć możesz mi po prostu przynieść lunch i będziemy kwita. - spojrzał na nią przelotnie się uśmiechając - Niczego więcej mi nie potrzeba. A tak na marginesie to nie była niezaradność, a po prostu życie. Czasami trzeba wyciągnąć pomocną rękę. Karma zadziała, ja pomogłem tobie, Ty pomożesz komuś innemu i wszystko będzie w balansie. - przerwał na sekundę żeby puścić jej oczko kiedy przykręcał baterię na miejsce.
Gdzieś po drodze złapał ten mindset, że wszechświat jakoś zachowa swój balans i kiedyś mu się odpłaci. Co oczywiście nie znaczyło, że nie potrafił powiedzieć nie. Wręcz przeciwnie, robił to bardzo często. Kluczem było po prostu odpowiednio ocenić kto jest wart zachodu. Nie zawsze dało się to zrobić na pierwszy rzut oka, ale na szczęście miał już trochę doświadczenia z Addie, więc nie było mu trudno podjąć decyzji o pomocy. Jest świetną dziewczyną i zasługuje na to by los się do niej uśmiechnął. Tristan nie miał aż tak wybujałego ego by powiedzieć, że mógłby być tym uśmiechem, ale może jej chociaż pomóc w tych rzeczach, na których się zna.
- Nie, nie, nie ma na co czekać Addie. Chcesz się otworzyć jak najszybciej, więc trzeba to wszystko ruszać do przodu. Zamontowanie armatury nie jest problemem. Krok po kroku i dojdziemy do celu. - uśmiechnął się do niej już całkiem wesoło jak na swoje zmęczone rysy twarzy - Ale jako premię za to wszystko musisz mi obiecać, że pozwolisz mi być pierwszym klientem. - nie wydawał się akurat z tym żartować.
Chyba należało mu się pewne specjalne traktowanie po tym ile godzin spędza w jej lokalu. Tak, może jest mu za to płacone i wykupiła jego usługi, ale chyba oboje mogą się zgodzić, że Tristan robi trochę więcej niż jest zapisane w umowie. Dla niego to taki symboliczny gest, który będzie znaczył dla niego więcej niż pieniądze. Jego pierwszym gościem była jego babcia. Kobieta, która rozpaliła jego pasję do gotowania. Nie wyobrażał sobie by ktokolwiek inny mógł być jego pierwszym klientem. Chociaż może przesadził z tą propozycją? Addie jest piękną, zabawną i uroczą dziewczyną. Zdziwiłby się gdyby nie miała faceta, któremu powinien przypaść ten przywilej. Albo właśnie kogoś w rodzinie. Nie pomyślał i powiedział to trochę samolubnie, ale słów już nie cofnie. Mógł tylko poczekać na jej reakcję.
To jest po prostu jego szczęście. Najwyraźniej jeśli raz w miesiącu nie będzie paradować przed nią w mokrej koszulce, bądź bez niej, wszechświat straci swój balans. Kiedy uciekła z łazienki nawet nie próbował się ogarnąć. Skoro był już mokry mógł jeszcze spróbować coś zaradzić. Nie zamierzał jednak znów rozmontowywać baterii, to było bez sensu. Przesunął jeszcze raz wajchę w stronę zimnej wody myśląc, że może spieprzył bieguny, ale nie. Tym razem kiedy pociągnął ją do góry nawet zimna woda nie poleciała z deszczownicy. Sprawdził godzinę. No tak, woda powinna być już odłączona w całym budynku.
Odebrał od niej ręcznik oraz koszulkę patrząc na nią z nieco rozbawionym uśmiechem, kiedy tłumaczyła mu, że nie ma dla niego spodni. Nie spodziewał się, że mogłaby takie mieć. Jak wpadła jeszcze na framugę tylko cicho się zaśmiał. To było silniejsze od niego. Poczekał aż czmychnęła po czym po prostu przetarł twarz ręcznikiem, trochę podsuszył włosy, wykręcił koszulkę żeby nie kapać jej na podłogę.
- Myślę, że wyglądałbym w tej koszulce całkiem stylowo, ale jestem cały spocony i nie chcę Ci jej ubrudzić. - wyszedł z łazienki zostawiając tam wcześniej ręcznik - Niestety nie mam dobrych wieści, to ta godzina, kiedy odłączają wodę w budynku, więc nawet zimnej już nie masz. U mnie na szczęście zamontowałem dodatkowy bojler, więc mam jeszcze wystarczająco na dwa prysznice i herbatę. Może jednak reflektujesz? - stanął w przedpokoju ze swoimi narzędziami patrząc na nią z pytająco uniesioną brwią.

Addie Callaghan
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
-Wiedziałam, że cię w końcu rozpieszczę tym jedzeniem... ale może da się coś z tym zrobić, żeby raz jeszcze podrzucić jakiś lunch, oczywiście, kiedy wróci woda - urwała, przyglądając się Andersowi i cóż, skoro był otwarty z wodą to dorzuciła jeszcze krótkie pytanie: -Buddyzm czy hinduizm? A może żadne? - zapytała zaciekawiona, bo tak, kiedy obserwowała od jakiegoś czasu Tristana, to zauważyła, że był bardzo, ale to bardzo stonowany jak na współczesnego mężczyznę. I to takiego, który zajmował się budowlanką. Właściwie... Nijak jego osoba miała się do znanego wszystkim stereotypu.
-Zobaczymy co da się zrobić z tym pierwszym, pierwszym, ale w razie co... Myślę, że zmieścisz się w pierwszej piątce - rzuciła propozycję, by całkowicie nie odrzucić mężczyzny, ani w żaden sposób nie urazić jego wysiłków, ale też nie zdradzić się, że tak właściwie... Wcale nie wiedziała jeszcze jak chciałaby, żeby przebiegało otwarcie, ani czy będzie potrzebować wsparcia najbliższych w jakiś wcześniejszych degustacjach, układaniu menu. Wolała się w żaden sposób nie deklarować tak wcześnie, żeby później nie być na tak zwanej przegranej pozycji. Tak więc premia wciąż pozostawała do negocjacji.
Nie zajęło to długo - ogarnianie się Tristana. Addison nie mogła więc w spokoju przeżyć swojej małej chwili wstydu, ani dojść po niej do siebie. Siedziała na kanapie identycznie zrezygnowana, jak kiedy znikała z łazienki. Rumieńce z polików nie zniknęły, a błękitne tęczówki były chyba odrobinę bardziej zaczerwienione, niż kiedy otwierała mężczyźnie frontowe drzwi. W końcu znów ta przeklęta bezsilność względem pewnych spraw zdawała się Callaghan paraliżować. Usłyszała jednak głos Tristana, więc wzięła głęboki oddech i uniosła wzrok na mężczyznę, by ze skupieniem przyjąć to, co jeszcze miał do zakomunikowania.
-Och, szkoda. Mam pralkę, więc jakoś bym sobie z tym poradziła, a widok... na pewno byłby wart zapamiętania - mruknęła z przekąsem, uśmiechając się przy tym żartobliwie, ale w żaden sposób zaczepnie. Cóż, jak widać, czasami i Addie było stać na jakiś dowcip sytuacyjny. Spoważniała, kiedy blondyn wyłożył przed nią pozostałe fakty. Kobieta zagryzła dolną wargę najwyraźniej coś analizując, tak też było. Teoretycznie mogła wybrać się do rodziców, ale Sapphire River nie znajdowało się tak znów blisko. Nathan pewnie, by po nią z radością przyjechał, ale.... Mieli umowę, że poznają się na nowo, powoli, bez presji. Obawiała się, że pytanie w stylu: hej mogę się u ciebie wykąpać? Brzmiałoby co najmniej sugestywnie i nie do końca odpowiednio w ich sytuacji. A do tego mieszkał z córką, a Callaghan nie była gotowa, by ją poznawać... z wielu powodów. -Ale mieszkasz blisko? Ciągle nie mam auta i... Sam rozumiesz, może po prostu poczekam do rana - bo to też była jakaś opcja, przecież nikt nie umrze od jej zapachu, co najwyżej sama będzie na siebie zirytowana, zwłaszcza, że nie bardzo miała cokolwiek do jedzenia. I o tym problemie zdawał się blondynce przypominać pusty żołądek, który wydał z siebie dźwięk burczenia. -przepraszam, jeszcze nie jadłam - dorzuciła zawstydzona. Jeśli chciała coś zjeść, powinna się najpierw ogarnąć, bo przecież tak nie pójdzie do sklepu - minus mieszkania w małym miasteczku. I może nie wyglądała tragicznie, ale cóż... Kobiece samopoczucie wpływało też na to, jak siebie kobieta widziała, czyt. na pewno cały świat też uważałby o niej tak źle.
come hold me tight
no_name4451
Złota rączka — Anders's Wonders
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie wiedziała nawet jak bardzo rozpieszczała go tym jedzeniem, ale nie zamierzał przyznawać się do tego jak słabą ma aktualnie dietę. Ani dzielić się tym jak cenne było to dla niego doświadczenie. Mieli to wszystko utrzymać na stopie koleżeńskiej, więc żadnych głębokich tematów czy przemyśleń. Starał się utrzymać wszystko w sferze delikatnych sugestii odnośnie podejścia do restauracji czy lekkiego, ale jakże zabawnego flirtu, bo dlaczego nie. Addie zdawała się dobrze reagować na jego wyrafinowane poczucie humoru, więc dlaczego miałby jej tego odmawiać?
- Słucham? - przerwał na chwilę pracę by spojrzeć na nią zaskoczony tym pytaniem - Emm... Żadne z powyższych. - odpowiedział w końcu po tym jak jeszcze kilka razy zamrugał próbując zebrać myśli - Znam obie religie, ale jakoś do mnie nie przemówiły. - to, że studiował je u prawdziwych mnichów na razie zostawił dla siebie - Aktualnie nie mam subskrypcji do żadnej religii. Jakoś mi nie po drodze. - posłał jej delikatny uśmiech.
- Pierwsza piątka jest w porządku. - przytaknął bo w tym oboje wychodzili z twarzą.
Jej odpowiedź może nie była tak satysfakcjonująca jak by tego chciał, aczkolwiek biorąc pod uwagę, że rzeczywiście w ogóle nie znał jej sytuacji rodzinnej czy koleżeńskiej, to że załapał się do ścisłej czołówki już było sukcesem. W końcu nie była mu tak naprawdę nic winna. Był tylko jej pracownikiem, a raczej współpracownikiem jeśli patrzeć na umowę, którą zawarli. Na ten moment to mu zupełnie wystarczało, nie chciał jej się w żaden sposób naprzykrzać. Pewnie najlepiej byłoby gdyby w ogóle się z tego wycofał, lecz było już na to trochę za późno. Może jeszcze zapomni zanim dojdzie co do czego.
- Uważaj Addie, jeszcze pomyślę, że lubisz na mnie patrzeć też kiedy akurat nie mam czymś zajętych rąk. - uśmiechnął się do niej zadziornie - Jeśli chcesz mnie zobaczyć w różu, cóż... Nie powiedziane, że nie mam jakiejś koszuli, koszulki, polówki, kto wie, kto wie... - wzruszył ramionami jakby rzeczywiście nie miał pojęcia, ale zdradzał go szelmowski uśmiech.
Zaczynał mieć pewne podejrzenia, że jego szefowa widzi w nim coś więcej niż tylko pracownika. Nawet trochę nieogarnięta, taka jaka otworzyła mu dzisiaj drzwi, jest piękną kobietą. Nie był ślepy. Ani aż tak profesjonalny. Addie wpadła mu w oko już wtedy, gdy przyjechała na rowerze pod swój lokal. On miał po prostu tyle samozaparcia by zachowywać się profesjonalnie. Dobra. Miał tyle bagażu, że nie wyobrażał sobie nawet zrobić kroku do przodu w ich relacji. Stracił w to wszystko wiarę kilka lat temu. Dodanie niezobowiązującego seksu do ich kontraktu nie brzmiało jak najlepszy pomysł. Nie, musieli się obejść smakiem i pozostać w sferze delikatnego, nieszkodliwego flirtu. Nawet jeśli wszechświat zdawał się coraz częściej sprawiać, że w jej obecności musiał ściągać koszulki.
- Mieszkam... Praktycznie na przeciwko, widzisz mój budynek ze swojego okna, tylko przecznicę dalej. Samochód nie będzie Ci już dzisiaj potrzebny. - złapał już za klamkę chcąc otworzyć drzwi, kiedy po pomieszczeniu rozbiegło się burczenie - W takim razie zjesz u mnie. - obrócił się jeszcze w jej stronę nie nabijając się z sytuacji żeby nie było jej głupio - Tylko weź swoje kosmetyki, moje męskie są w końcu TYLKO dla mężczyzn i rozpuszczą ci skórę. - prychnął cicho się śmiejąc - Czekam na dole w samochodzie. - puścił jej oczko znikając za jej drzwiami.

Addie Callaghan
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
Właściwie mieli utrzymać całą swoją znajomość na stopie profesjonalnej, ale na tym polu... Oboje polegli już dawno, czasem jeszcze zdawali się jedynie oszukiwać siebie, by nie przekraczać drastycznie pozostałych granic. I tak właściwie... Nie odmawiał sobie tych żartów ze względów na nią, czy może bardziej na siebie? To też było widoczne, , że Anders lubił tak czasem Callaghan zawstydzić w zabawny sposób. Jak i dostrzegać bez problemu można to, że w tym koleżeństwie się już dawno poczuli za swobodnie. Faktem jest, przecież też to, że Callaghan lubiła przynosić Tristanowi nieskomplikowane lunche i otrzymywać w zamian te wdzięczne spojrzenie, uśmiech... I kilka słów uznania. Oboje byli samotni. Nic dziwnego, że kiedy ich ścieżki się skrzyżowały z taką łatwością przyszło im korzystanie z możliwości kontaktu, które czasem, dla kogoś z boku, można byłoby uznać za nieco desperackie.
-Aha - skomentowała jedynie, kiwając głową z zamyśleniem. Odnotowała, jednak skrupulatnie, że go zaskoczyła. Tak, jak i to, że Tristan Anders pozostawał otwarty na świat oraz to co oferował, i jak widać zgłębiał ziemskie tajemnice. Nie znała jeszcze powodu dla którego to robił, ale może z czasem... Uda się Addie odkryć również tę sekretną kartę, która rzuciłaby nieco więcej światła na osobowość mężczyzny.
Callaghan czuła zupełnie inaczej odnośnie tego ile jest winna Andersowi. Od początku całe przedsięwzięcie z lokalem miało być czymś, co zrobi sama. Tak bardzo od a do z, jak to tylko możliwe. Niepozornie Tristan zaczął podrzucać swoje przemyślenia, które z czasem stawały się dla Addie dość cenną skarbnicą wiedzy. I choć nie mówiła tego głośno, to chwilami, czuła się tak, jakby podejmowali się tego razem. Co w rzeczywistości było cholernie głupim odczuciem, bo przecież tak nie było. Mieli umowę na remont lokalu, wykończenie go pod usługę gastronomiczną. Tyle i aż tyle, a wraz z magicznym, lipcowym terminem ich drogi się rozejdą... Trudno określić jak blondynka zapatrywała się na tę myśl, ale kiedy myśli kobiety stawały się zbyt natrętne, skupione za bardzo na wykonawcy to przypominała sobie te fakty i jakoś łatwiej było ignorować to, jak wbrew pozorom przywiązana, zupełnie przy okazji, się stawała... i może właśnie z tego względu nie miała ostatecznie nic przeciwko temu pomysłowi, by to Anders stał się jednym z pierwszych klientów. Doskonale sama widziała, że to byłoby w pełni zasłużone wyróżnienie.
-Myśl sobie, co chcesz - mruknęła nonszalancko, wzruszając przy tym ramionami, ignorując całkowicie rozważania o tym, co zawierała szafa Andersa. -i noś też, co chcesz - dorzuciła jeszcze luźno, by pokazać, że nie wyobrażała sobie wcale, a wcale mężczyzny w jasnoróżowej koszuli. Spojrzenie blondynki zdradzało, jednak to i owo. Wyobrażała. I uznawała, że to całkiem niezły widok, razem z połączeniem jasnych spodni, ale... to pozostanie w sferze kobiecych wyobrażeń, które nie mają żadnego pokrycia w rzeczywistości.
-ale... - mruknęła już sama do siebie, chcąc zaprotestować jeszcze, że weźmie tylko szybki prysznic i się zmywa, skoro to tak blisko, ale nie miała szansy tego zrobić. Cicho westchnęła, kierując się do szafy, z której wyjęła płócienną torbę. Spakowała do niej świeży ręcznik, kosmetyczkę, której nie rozpakowała jeszcze po lecie, bo przecież najpotrzebniejsze rzeczy tam miała. Nie brała dodatkowych ubrań, bo te, które aktualnie na siebie wrzuciła były świeże i nie szła, przecież w żadnych gości, tylko załatwić to, co niezbędne. Obrzuciła jeszcze kontrolnie mieszkanie wzrokiem przed wyjściem, dorzuciła do swojego bagażu telefon, a po przekręceniu zamka także klucze. Nie było już odwrotu, zbiegła po schodach, starając się wyrzucić z głowy to, że przekraczała dość lekko kolejną granicę w relacji z Tristanem i to jednego wieczoru. Miała nadzieję... że to nic między nimi nie zmieni. W końcu tak było okej, czyż nie? -Nie wyskakuj mi tylko z tym, że jestem gościem i pierwszy skorzystaj z łazienki, ok? I wcale nic nie sugeruję, ale... zasłużyłeś po ciężkim dniu, a do tego jeszcze przez przypadek zużyję ci całą wodę i dopiero będzie problem - oznajmiła, kiedy już zajęła miejsce pasażera, bo znalazła bez problemu auto Andersa. Własciwie, mógł pojechać sam, podając jej wcześniej adres, skoro to tak blisko, jakoś przygotować wnętrze, ale najwyraźniej Tristan był gotów na niezapowiedzianych gości, co dawało mu jakiś plus. Boże... Jaki plus? W jakich kategoriach? O czym ona w ogóle myślała? Addie skarciła się w myślach za to nadmiernie oraz zbędne analizowanie, postanawiając jednocześnie, że zdecydowanie załatwi, co ma załatwić i wraca do siebie. Tak powinno być, nie można nadużywać poniekąd wymuszonej gościnności. W końcu to ona zadzwoniła niczym prawdziwa dama w opałach. To nic, że Anders ochoczo odpowiedział na wezwanie, zupełne nic...

ztx2 & to be continued...
come hold me tight
no_name4451
ODPOWIEDZ