starszy inspektor — lorne bay fire station
36 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
stylówka

Ray cieszył się na spotkanie z Saulem - nie widzieli się od jakiegoś czasu, bo Saul miał swoje życie, miał dziecko, a Ray sporo czasu poświęcał pracy, no i jeszcze fakt, że ostatni czas spędził w Sydney razem z Darylem... Cholera, nie spodziewał się - jadąc na ten jubileuszowy koncert - że to potoczy się w ten sposób, ale nie żałował ani jednego słowa, ani jednego pocałunku i ani jednej spędzonej z nim chwili. To, że Daryl zdecydował się z nim przyjechać do Lorne było dla nich obu chyba dość oczywistym wyjściem: Raya trzymała w Lorne Bay praca, której był oddany i którą naprawdę lubił, a Daryl niekoniecznie musiał mieć swoje miejsce gdziekolwiek indziej. Rozmawiali o tym przez chwilę, ale obaj uznali, że to będzie najlepsza opcja, więc około środy popołudniu przybyli do Lorne, rozpakowywanie rzeczy Daygorry zostawiając na kiedy indziej i zajmując się głównie sobą i spacerami po najbliższej okolicy, przynajmniej na tyle, na ile pozwoliło im zmęczenie.

Od razu zapowiedział partnerowi, że w czwartek wieczorem widzi się z Saulem - nie chciał zmieniać planów, ale zapewnił mężczyznę (w którego oczach dostrzegł iskierki zazdrości), że za parę godzin wróci i będą mogli dalej cieszyć się sobą. Na spotkaniu z jubilerem jednak mu zależało, bo tęsknił za nim cholernie i perspektywa rozmowy, wypicia paru piw i po prostu przebywania we własnym towarzystwie strasznie go cieszyła. Nadal też czuł coś do tego gnojka, który złamał mu serce, ale przypuszczał, że to się nigdy nie zmieni... mimo to jednak nie potrafiłby zerwać z nim kontaktu, bo kochał go, zależało mu na nim i musiał zadowolić się przyjaźnią, której nie zniszczyło nawet bolesne rozstanie.

O umówionej godzinie wszedł do baru Moonlight (który był na tyle oczywistym wyborem, że nie musieli tego konsultować, zważywszy na niewielką ilość podobnych miejsc w okolicy) i rozejrzał się, wypatrując pomiędzy zgromadzonymi w lokalu ludźmi znajomej czupryny (powiedzmy, że był na tyle wysoki, że było to dość łatwe). W końcu zlokalizował Monroe'a i z wesołym uśmiechem ruszył w kierunku baru, przy którym ten akurat stał.

- Dzień dobry, niebieskooki - rzucił na powitanie, bez zastanowienia biorąc go w objęcia i przytulając do siebie. Pozwolił sobie nawet na moment przytulić czoło do jego ramienia; tęsknił za nim i za jego bliskością, cokolwiek by nie robił, no. W końcu jednak, uznając, że ten może sobie tego nie życzyć, puścił go i popatrzył na twarz mężczyzny z uśmiechem, opierając łokieć o blat baru. - Zamówiłeś już coś? - przechylił głowę na ramię i zmierzwił włosy dłonią. - Cholera, tęskniłem za tobą. - trochę mu się wyrwało, ale szybko dodał kolejne słowa, żeby nieco to wyznanie "przepędzić". - To co, szukamy stolika? Opowiesz mi co się stało?

Saul Monroe

właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
trigger warning
wspomnienie o samobójstwie i samookaleczaniu
stylówa

Saul przyszedł do baru na chwilę przed Rayem, a nie wypatrzywszy jego barczystego cielska nigdzie w tłumie, podszedł do baru i zamówił dwa piwa - dla przyjaciela z sokiem malinowym. Nie czekał na niego jednak długo, bo Ray podszedł do niego w momencie, gdy barman stawiał przed nim zamówienie. Natychmiast uśmiechnął się szeroko na jego widok: jedna sprawa, że dzięki Leo i Arthurowi zdołał się jakoś podnieść na nogi po rozstaniu i już nie miał myśli samobójczych, nie ryczał bez przerwy i nie miał ochoty zrobić sobie krzywdy fizycznej (chociaż chęć zaćpania wciąż do niego wracała, zwłaszcza w samotne wieczory, kiedy zostawał sam z Islą: przecież nie zawsze mógł siedzieć Leo na głowie); ale druga, że naprawdę ucieszył się na widok przyjaciela. On również wciąż kochał O'Briena i prawdę mówiąc, miał ochotę mu to napisać w ostatnim smsie, ale palec zawisł mu nad klawiaturą, a ostatecznie puścił wiadomość bez tego wtrącenia. Uznał, że lepiej nie: Ray miał Daryla, a poza tym mógłby nie chcieć czytać czy słyszeć takich rzeczy od kogoś, kto z nim zerwał, a z kim był wiele lat i z kim przeżył swój pierwszy związek. No i Saul coraz bardziej przywiązywał się do księdza - jeszcze nie miał odwagi myśleć o miłości, bał się tego przywiązania, ale naprawdę się do niego przywiązywał i czuł się przy nim coraz bezpieczniej. Chciał rozwijać tę znajomość, mimo swojego strachu, chciał, żeby wynikło z tego coś więcej; więc wypisywanie do byłych, że się ich kocha, nie było specjalnie na miejscu.
Ucieszył się jednak, gdy O'Brien go przytulił - on sam objął go i wtulił się w niego, zaciągając zapachem jego perfum, które zawsze kojarzyły mu się z bezpieczeństwem i dobrocią.
- Tak, zamówiłem - odpowiedział, kiedy już się od siebie oderwali (Saul tego trochę żałował, ale no: lepiej było tego nie przeciągać) - browary, dla ciebie z maliną. Gdzie siadamy?
Wziął kufle z dłonie, jeden z nich podał przyjacielowi i rozejrzał się za jakimś wolnym stolikiem. Wreszcie powędrował na górę i rozsiadł się przy jednym ze stolików przy oknie. Westchnął ciężko, gdy przyszedł czas na odpowiedź na pytanie strażaka.
- Ja też za tobą tęskniłem, bardzo, ale wpadłem w taki dół, że nie chciałem się odzywać i zalewać cię swoimi gorzkimi żalami. Poza tym bałem się, że ty też masz mnie już dość, że mi to powiesz, jeśli bym ci zaczął opowiadać, co się działo... No i żalenie ci się byłoby nie na miejscu, powiedzmy sobie szczerze - uśmiechnął się smutno, patrząc na Raya z nieuświadomioną tęsknotą w oczach. Żałował tego, co zrobił, żałował, że z nim zerwał, bo naprawdę go kochał i tym posunięciem złamał dwa serca, nie jedno. Ale wtedy wydawało mu się to najlepszym wyjściem - A co się stało...? Cóż... - napił się, żeby trochę rozluźnić gardło: nadal niełatwo mu się o tym mówiło i myślało - Trochę się czymś podłamałem, to był kolejny gwóźdź to przysłowiowej trumny po wielu różnych rzeczach, które się ostatnio wydarzyły. Chciałem zaćpać, już trzymałem szprycę w łapach, ale sobaczyłem się w lustrze, przypomniałem sobie, jak obiecywałem mu, że nigdy więcej nie wezmę, jak obiecywałem to samo Samowi i zamiast tego rozwaliłem lustro. Nie wziąłem, ale Klaus zobaczył tę strzykawkę i herę, i oskarżył mnie, że cały czas go okłamywałem, że cały czas brałem - przez cały czas wbijał wzrok w stół, starając się zachować spokój. Nawet mu to wychodziło, ale na jego twarzy było widać ból, kiedy o tym opowiadał - A potem mu się ulało na wiele innych tematów, na wszystko, co robiłem źle, a o czym mi wcześniej nie powiedział, że jest źle. Było tego dużo, nie wiedziałem, jak to ogarnąć, tym bardziej, że w tamtym momencie byłem kompletnie rozwalony emocjonalnie, więc powiedziałem mu, że jeśli jestem taki zły i ze mną nie wytrzymuje, to niech idzie. Powtórzyłem to kilka razy i w końcu faktycznie poszedł.
Wzruszył ramionami, napił się znowu i spojrzał w końcu na Raya, uśmiechając się połową ust, z niejakim trudem, bo wspomnienia wciąż były w nim żywe.
- Lepiej opowiedz mi o tym, co się wydarzyło w Sydney. Jak z tym... Darylem, tak? Jak to się stało, że nagle jesteście razem?

Ray O'Brien
starszy inspektor — lorne bay fire station
36 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

Ray również niekoniecznie chciał się od niego odsuwać, ale podobnie jak Saul stwierdził, że lepiej tego momentu nie przeciągać - byłoby to chyba równie nie na miejscu jak powiedzenie drugiemu, że się go kocha. Z tego też powodu nie napisał tego w smsie do Saula; nie byłoby to kłamstwem, bo wciąż kochał tego dupka, który złamał mu serce, ale mimo wszystko podskórnie czuł, że nie powinien mu tego pisać. Po pierwsze: Saul był świeżo po rozstaniu, więc to by było trochę chujowe ze strony O'Briena, a po drugie - Ray był w związku. Związek był nowy, tak naprawdę byli ze sobą zaledwie od dwóch tygodni, ale to nie znaczyło, że powinien urządzać jakieś takie wycieczki sentymentalne do swoich byłych. Samo to, że spotykał się z Saulem trochę go bolało, ale tłumaczył sobie, że teraz są przyjaciółmi, kiedyś też byli przyjaciółmi i powinni nimi pozostać, nawet jeśli ich związek nie wypalił. Nie chciał go tracić tak całkiem; obawiał się, że zerwanie kontaktu z Monroe'em przyniesie mu więcej szkód niż korzyści. I nawet jeśli nie było to do końca zdrowe, że po tym wszystkim wciąż się przyjaźnili, to nie zamierzał tego zmieniać.

Wziął od mężczyzny swoje piwo, doceniając szalenie, że Saul pamiętał o soku malinowym dla niego (popatrzył na niego z ciepłymi iskierkami w oczach, gdy to usłyszał) i wyruszyli na poszukiwaniu wolnego stolika. Monroe w końcu wybrał stolik przy oknie, w górnej części lokalu, a Rayowi to odpowiadało - mógłby usiąść w sumie w jakimkolwiek miejscu, oby było wolne i oby tylko mogli pogadać na spokojnie. Usadził się wygodnie, krzyżując nogi w kostkach pod stolikiem, dłońmi obejmując kufel z piwem, z którego pociągnął parę łyków podczas gdy Saul opowiadał o tym co ostatnio się u niego wydarzyło.

- Nie mam cię dość i nie powiedziałbym ci tego - pokręcił głową, wcinając mu się trochę w opowieść, ale uznał, że musi to akurat musi skomentować na bieżąco. Nie wiedział skąd w ogóle Saulowi przyszło do głowy, że Ray mógłby miał go dość, ale nie chciał o to pytać, bo aż tak przeszkadzać mu w historii nie chciał.

Słuchał opowieści o kłótni z chłopakiem, marszcząc lekko brwi. Nie rozumiał dlaczego ten cały Klaus nie uwierzył Saulowi, że ten nie brał - starał się jednak postawić się w jego sytuacji i w sumie możliwe, że on również doszedł do takich wniosków, zwłaszcza widząc strzykawkę i herę. Możliwe też, że nie uwierzyłby Monroe'owi na słowo, że ten nie bierze; ostatecznie który narkoman się do tego przyznali? Który alkoholik potwierdza, że owszem, jest pijany?

Westchnął ciężko i po chwili wahania przykrył jego dłoń własną, ściskając jego palce. Chciał mu chociaż w taki sposób dodać otuchy i powiedzieć, że jest tu przy nim; nawet jeśli zrobił to teraz niewerbalnie, to Saul powinien raczej zrozumieć przekaz.

- Przykro mi, że wam się posypało - powiedział w końcu, przyglądając mu się z troską. Mówił szczerze, bo przecież dobrze mu życzył, przyjaźnili się i chciał, żeby Saul miał kogoś, z kim będzie szczęśliwy. Nawet jeśli tym kimś nie będzie on sam. - Może po prostu nie było wam pisane, żeby być raczej. Może gdzieś tam czeka na ciebie ktoś inny; ktoś, kto będzie potrafił rozmawiać i komunikować swoje problemy, a nie wyrzygiwać je dopiero podczas kłótni. - dodał jeszcze, zanim zdołał ugryźć się w język. Odwrócił wzrok, wbijając spojrzenie w okno; może powinien sobie darować ten komentarz, ale jakoś... no, nawet niespecjalnie żałował, że powiedział to co powiedział.

- Sydney... - mruknął w końcu z lekkim uśmiechem, zabierając rękę i upijając kolejnego łyka swojego piwa. - W sumie sam nie do końca wiem jak to się stało, że nagle jesteśmy razem - parsknął krótko. - Pojechałem na jego jubileuszowy koncert, niespecjalnie nawet mając nadzieję, że uda nam się porozmawiać; ostatecznie to spore wydarzenie, a nie sądziłem, że uda mi się potem go złapać. Mimo to wpuścili mnie na backstage, bo Daryl wyczaił mnie gdzieś podczas koncertu, nie wiem nawet jak. Pogadaliśmy, pojechaliśmy do hotelu, do wielkiego apartamentu, który sobie wynajął... Trochę nas wzięło na wspomnienia, gadaliśmy, piliśmy, a potem w sumie jakoś tak... - odchrząknął krótko. - Poniosło nas, gdy tańczyliśmy, zaczęliśmy się całować, a ja chciałem czegoś więcej... no i on powiedział, że nie chciałby, żeby to był po prostu szybki numerek, że mógłby uprawiać przygodny seks z każdym, ale nie ze mną. Że ze mną nie może, bo... bo cały czas coś do mnie czuł i po prostu nie jest w stanie. No i jakoś tak... wyszło. - zaśmiał się, wzruszając ramionami. - To trochę skomplikowane i jak się o tym opowiada to brzmi to nieco bezsensownie, ale Daryl jest naprawdę niesamowity i jest mi z nim dobrze. Nie że w łóżku, tylko ogólnie. Znaczy... w łóżku też, ale no. - roześmiał się i znów spojrzał w okno, starając się tym samym udawać, że wcale się nie zarumienił.

Saul Monroe

właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
Zerknął na Raya z powątpiewaniem, na chwilę przerywając, gdy ten wciął się z informacją, że nigdy by tego Saulowi nie powiedział. Monroe wcale nie był tego taki pewien - raczej sądził, że O'Brien jednak miałby go kiedyś dość przynajmniej związkowo (zresztą to dlatego z nim zerwał, czego z jednej strony strasznie żałował, a z drugiej sądził, że jednak dobrze zrobił, nie zatruwając mu sobą życia). Chwilę potem zaś, gdy Ray stwierdził, że może Saul w końcu znajdzie "kogoś, kto będzie umiał rozmawiać i komunikować swoje problemy", po czym nagle odwrócił wzrok, Saul odebrał to jako przytyk do niego. Tak, Ray miał rację: Monroe nie potrafił rozmawiać i komunikować problemów, zwłaszcza wtedy, kiedy byli razem. Przez lata przecież nie powiedział Irlandczykowi, o co mu właściwie chodziło, dlaczego z nim zerwał; sam podjął decyzję i o wielu problemach mu w ogóle nie powiedział. Teraz zresztą też trzeba było z niego wyciągać, co się dzieje. Mimo to - a może właśnie dlatego, że to była prawda - Saul poczuł się, jakby dostał policzek. Opuścił głowę i wpatrzył się w swoje piwo, nerwowo suwając palcem po szklance i rozmazując skraplającą się na ściankach wilgoć.
Słuchał opowieści Raya, wciąż wpatrując się w ten kufel i jedynie czasem rzucając mu krótkie spojrzenia na znak, że słucha. Z jednej strony cieszył się, że mężczyzna w końcu kogoś znalazł, z kim był szczęśliwy - a na to na razie wyglądało - a z drugiej był o niego trochę zazdrosny i bolało go, że to nie jest on. Przez te wszystkie lata strasznie żałował tego, co zrobił; wciąż wracało do niego pytanie, czy zrobił dobrze (sądził, że tak, ale nie powinien tego zrobić w ten sposób). Cieszył się szczęściem przyjaciela, którego przecież nadal kochał; ale wracały do niego pytania, jak by wyglądała ich relacja, gdyby Saul nie zrobił tego, co zrobił. Jak w ogóle wyglądałoby jego życie? Może wcale nie byłby w tym miejscu, w którym teraz był, może nie sprzedawałby się, bo Ray by się o tym w końcu dowiedział i jakoś mu pomógł się z tego wyrwać? Może pomógłby mu wyjść na prostą, zostać zwykłym człowiekiem? Pokazałby mu jakąś drogę, kiedy Saul nie widział dla siebie żadnych perspektyw i staczał się coraz bardziej?
A może nie. Może gdyby się o tym dowiedział, to on by go rzucił - to jest bardziej prawdopodobne, bo kto by chciał być z kimś, kto się sprzedaje, ćpa i kradnie? Ray nie miałby żadnego interesu w tym, żeby jeszcze angażować się w pomaganie szumowinie, Saul był wtedy już dorosły i odpowiadał za siebie, to było jego życie i to on powinien o nie dbać, a nie kto inny.
Zatonął w tych myślach, odpływając na chwilę, a gdy się zorientował, wrócił nagle do pubu, bezwiednie potrząsnąwszy głową. Pociągnął nerwowo nosem, potarł dłonią usta i odwrócił głowę gdzieś w bok czując, że serce zaczyna mu mocniej bić, niekoniecznie w przyjemny sposób. Musiał pozbyć się takich myśli: nie był z Rayem i już nie będzie. Nie był go warty i wiedział to od początku, od pieprzonego początku. Nie powinien nigdy się angażować w związek z nim, bo tylko mu niszczył życie od początku tej relacji.
- Cieszę się, że masz wreszcie kogoś, z kim jesteś szczęśliwy - powiedział szczerze, zwracając znów spojrzenie na Raya, ale w jego oczach było widać ból. Tyle, że ten ból był tam obecny od początku spotkania przez to, że Saul jeszcze nie przetrawił rozstania z Klausem. Był już na tyle ogarnięty, że dawał radę nie ryczeć co chwilę, ale wciąż czuł się paskudnie - Poważnie. Mam nadzieję, że ci z tym Darylem wyjdzie. Znaczy o ile jesteś z nim szczęśliwy, ale mam wrażenie, że tak...? Opowiedz mi coś więcej o nim. Wiem już, że zajmuje się muzykowaniem, skoro to był jego jubileuszowy koncert. Poznaliście się jak jeszcze śpiewałeś, tak?
Napił się i oparł łokcie na blacie, splatając na nim ręce. Naprawdę był ciekawy tego faceta, mimo bólu, jaki sprawiało mu słuchanie o tym, jaki Ray jest z nim szczęśliwy - z drugiej strony jednak chciał się przyzwyczaić do tej myśli i zacząć się wyłącznie cieszyć z tego, że O'Brien kogoś ma. Oby w końcu ten koleś okazał się dla niego dobry...

Ray O'Brien
starszy inspektor — lorne bay fire station
36 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

Nie był to przytyk do niego, był to przytyk do Klausa, o którym Saul opowiadał sekundę wcześniej - do tego, jak się zachował koniec końców. Ray nawet nie pomyślał o tym co kłębiło się teraz w głowie przyjaciela, nie wpadł na to, że Monroe mógł to odebrać jako przytyk do niego samego. Nie przeprosił więc za nieporozumienie, bo nie miał pojęcia co Saul sobie pomyślał o jego wcześniejszych słowach.

Czy ich związek miał w ogóle rację bytu? Czy rozstaliby się tak czy siak, bo Ray by stwierdził, że Saul jest zbyt skomplikowanym człowiekiem, żeby budować z nim stałą relację? Szczerze w to wątpił. Kochał go wtedy, kochał go nadal i to raczej się nie zmieni, zdawał sobie z tego sprawę. Być może faktycznie byłoby tak, że gdyby Saul go nie rzucił wtedy, kierowany jakimś własnym przeczuciem, że Rayowi będzie lepiej z Chrisem, to wciąż byliby parą. Może byliby rodziną, z biegającymi w ogródku dzieciakami, domkiem z białym płotkiem, szczekającym radośnie psem i pięknymi obrączkami na palcach. Może spędzaliby święta w domku w górach, a na wakacje robili tournee po świecie, zwiedzając co piękniejsze miejsca i robiąc masę zdjęć. Może...

Patrzył na niego więc z troską i miłością, z czego nie do końca zdawał sobie sprawę, bo też nie panował do końca nad tym, co akurat iskrzyło w jego oczach. Saul jednak z całą pewnością mógł to dostrzec, a że znał go od czasów szkolnych, to na pewno wiedział co konkretnie takie spojrzenie oznaczało. Monroe wciąż był dla niego jedną z ważniejszych osób na całej planecie, cokolwiek by nie robił i jakkolwiek ich drogi życiowe by się nie rozdzielały.

- Jestem z nim szczęśliwy; gdybym nie był, to nie pakowałbym się w ten związek. - ugryzł się w język, gdy już otwierał usta, by dodać, że z Saulem przecież też był szczęśliwy. Uznał, że to byłoby na miejscu. Jego palce zacisnęły się mocniej na rączce kufla, z którego dla dodania sobie otuchy upił parę łyków.

- Tak, poznaliśmy się jak jeszcze śpiewałem - pokiwał głową. - On grał wtedy w innym zespole, ale nasze drogi się krzyżowały na różnych festiwalach... W sumie dość szybko złapaliśmy fajny kontakt, mimo że teoretycznie byliśmy dla siebie konkurencją. - zaśmiał się pod nosem. - Później ja skończyłem z graniem, on za to robił coraz większą karierę, więc jeździł po świecie... Ja osiadłem w Lorne, pracowałem już w straży, a on uznał, że skoro kończę z muzyką, to pewnie też nie będę chciał utrzymywać z nim kontaktu, bo będzie mi przypominał o poprzednim życiu, nie wiem skąd ten pomysł w ogóle. - wzruszył lekko ramionami. - I tak przez parę lat nie mieliśmy kontaktu, aż do spotkania w Sydney. - podrapał się po policzku.

- Kiedyś miał żonę, ma też syna, który mieszka z tą żoną... rozstali się już jakiś czas temu, z tego co wiem. Co jeszcze... ma piękny, niski głos, jest przystojny i szalenie seksowny, lubi spacery i zachody słońca, mamy podobny gust jeśli chodzi o filmy chociażby... no i patrzy na mnie tak, że czuję się najważniejszy na świecie. - uśmiechnął się niepewnie i spuścił wzrok. - Chyba naprawdę mnie kocha, no.

Saul Monroe

właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
To nieważne, że Ray nie dopowiedział, że to samo dotyczyło Saula - on i tak zrozumiał, że gdyby O'Brien nie był szczęśliwy z nim, to w tamten związek też by się nie pakował. Co nie zmienia tego, że Monroe wiedział, że Ray nie do końca był z nim szczęśliwy: że bolało go, że Saul się boi, że chce ukrywać swoją orientację i że robił to przed samym sobą. Że ma sporo problemów emocjonalnych, lęki, że ćpa, jest agresywny i łatwo go urazić. Zdarzały im się kłótnie, póki Monroe nie zaufał Rayowi i nie nauczył się, że ten nie jest przeciw niemu, że naprawdę go nie ocenia (choć jakaś cząstka jego wciąż czuła się oceniana - chyba po prostu dlatego, że on sam siebie oceniał i nie lubił siebie, a skoro tak, to ciężko było mu uwierzyć, że ktoś inny mógł go naprawdę polubić). Saul również był z nim szczęśliwy, Ray był jego pierwszą miłością - i najsilniejszą, jak dotąd. Możliwe, że nie powinni mieć ze sobą kontaktu po zerwaniu, bo to szkodziło im obu, ale jednocześnie chyba żaden nie był w stanie zrezygnować z tej znajomości, byłoby to zbyt bolesne - jak zerwanie opatrunku z głębokiej rany, która dopiero zaczęła się zasklepiać.
Cholera, naprawdę żałował tego, że z nim zerwał, że podjął taką decyzję i że w dodatku jej nie skonsultował z Rayem. Że nie był wobec niego całkiem szczery - bo nie powiedział mu, w jaki sposób zaczął zarabiać. Bo udawał, że jest czysty i nic nie bierze (nie rozmawiali na temat narkotyków, ale po latach Monroe zrozumiał, że nie było możliwości, żeby Ray nie wiedział, że Saul ma z nimi problem). Teraz, patrząc na swoje życie z perspektywy czasu miał poczucie, że je sobie zniszczył od początku do końca i że mimo obecnych prób wyjścia na prostą, już nigdy mu się nie uda tego naprawić.
Słuchał jednak o Darylu, próbując się uśmiechać i maskować ból, który odczuwał permanentnie od kilku tygodni i który jedynie trochę udało się księdzu załagodzić swoją obecnością i tym, że słuchał, mimo, że chyba już miał tego serdecznie dość. Docierały jednak do niego słowa Raya i rzeczywiście jednocześnie z ukłuciem żalu, że to nie o nim mężczyzna tak mówi, odczuwał radość, że jego pierwsza miłość znalazła kogoś, kto chyba się dla niego nadawał, kto będzie dla niego dobry. Tak to przynajmniej brzmiało póki co.
- Czekaj, czy wyście się poznali, kiedy my jeszcze byliśmy razem...? - zmarszczył brwi - Bo coś kojarzę jakiegoś takiego typa, który się wokół ciebie kręcił i patrzył maślanymi oczami... I nie był to Christian. Christian swoją drogą. W ogóle kurczę, masz powodzenie! - zaśmiał się, udając luzacką wesołość i napił się. Tak, dostrzegał to, że Ray nadal na niego patrzy z iskierkami w oczach, ale próbował to z siebie wyprzeć. Miał teraz Leonardo i przywiązywał się do niego coraz bardziej. Poza tym przecież powiedział mu, że jest dla niego miejsce w życiu Saula - i chciał mu go zrobić jak najwięcej, chciał mu zaufać. Dobrze się czuł w jego towarzystwie i chciał w nim przebywać nadal. Dłużej. Częściej. Czuł się przy nim coraz bardziej bezpiecznie. Nie należało więc wracać do tego, co było, zauważać miłości w oczach dawnego partnera - I mówisz, że Daryl kochał cię od tamtego czasu? Znaczy - że on tak mówi? Ale jednak miał żonę i dziecko? To ciekawe... A dlaczego się z nią rozstał?

Ray O'Brien
starszy inspektor — lorne bay fire station
36 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

Nie, Ray nie oceniał Saula, gdy byli jeszcze razem i starał się też tego nie robić ani wcześniej, ani później. Wiedział z jakiego domu pochodził Monroe, zdawał sobie sprawę z tego, że miał naprawdę kiepskie wzorce, tragicznych rodziców i rodzeństwo, na którym koniec końców nie bardzo mógł polegać, mimo że zapewne woleliby, żeby świat myślał inaczej. Ray doskonale wiedział z czego wynikały zmiany nastrojów Saula, dlaczego często krzyczał, nawet jeśli Ray nie miał żadnych złych zamiarów, domyślał się też, że homofobię i nienawiść do samego siebie również wyniósł z domu, ale w takich warunkach nie było to niczym dziwnym. Tak, o problemach z narkotykami Saula wiedział, mimo że ten mu o tym nie mówił. Ray nie pytał wprost, bo nie chciał powodować kolejnych kłótni, a i tak mieli ich całkiem sporo. O tym, że Monroe zaczął się sprzedawać jeszcze podczas związku z nim nie wiedział - być może miałoby to jakiś wpływ na to, jak się rozstali. Może rozstaliby się wcześniej. A może nie rozstaliby się w ogóle, może Saul zrezygnowałby z prostytucji, może... może. Zbyt wiele różnych może.

Owszem, Rayowi najciężej chyba było z tym, że Saul wstydził się swojej orientacji, nie chciał się z nim pokazywać, o trzymaniu się za rękę czy jakichkolwiek spoufaleniach niebędących przyjacielskimi przekomarzankami nie było mowy, nie publicznie w każdym razie. Raya to cholernie bolało, bo on był otwartym człowiekiem, dumnym z tego kim jest. Na scenie wywijał tęczową flagą i głosił, że wszyscy powinni być sobą, a nie tym, kim chciało ich widzieć otoczenie. Marzył o tym, żeby Saul również taki był - żeby był dumnym gejem, bo przecież był gejem, a nie zdrowym, białym, heteroseksualnym samcem alfa. Cholera, naprawdę był z nim szczęśliwy i naprawdę wiązał z Monroe'em swoją przyszłość, a rozstanie z nim było jedną z najgorszych, najbardziej bolesnych chwil w jego życiu. I prawdopodobnie nigdy się po nim do końca nie pozbiera, bo nie był pozbierany w tym momencie, a minęło już przecież tak wiele lat...

- Tak, poznaliśmy się kiedy byliśmy razem, ty i ja - skinął głową, uśmiechając się do niego niepewnie. - Szczerze mówiąc... nie zauważyłem tego, że patrzył na mnie w taki sposób. Tego jak patrzył Christian też nie widziałem tak naprawdę, bo byłem skupiony tylko na tobie i nikt inny się dla mnie nie liczył - znów opuścił wzrok. - Byłeś moim światem, nawet mi do głowy nie przyszło, żeby interesować się kimś innym w jakimkolwiek sensie, czy to romantycznym, czy seksualnym - przełknął ślinę. Nie spodziewał się po sobie takiego wybuchu emocji, nie planował tego, co teraz wylewało się z jego ust, ale gdy już zaczął mówić, to nie bardzo mógł skończyć. Napił się piwa, żeby choć trochę przepłukać gardło, licząc na to, że Saul nie pogniewa się na niego o to, co właśnie powiedział.

- Tak, tak mówi, a ja nie mam powodów, żeby mu nie wierzyć - odpowiedział po chwili, cicho, podnosząc wreszcie wzrok z blatu i spoglądając na niego niepewnie. - Nie do końca wiem dlaczego się rozstali, ale... wspominał coś o tym, że miała problem z jego wyjazdami w trasy, że go sporo nie było w domu w związku z tym... więc pewnie głównie dlatego.

Zamyślił się nad tym co powiedział Saul - że to trochę dziwne, że Daryl kochał go od dawna, a mimo to się ożenił, miał dziecko... nie myślał o tym wcześniej, ale faktycznie, może było to nieco dziwne...?

Saul Monroe

właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
Saul też nie pozbierał się tak naprawdę po rozstaniu z Rayem, chociaż nie przypuszczał, że O'Brien czuje to samo - według siebie naprawdę nie był go wart, co Ray z pewnością po latach zauważył, więc teraz byli przyjaciółmi i nikim więcej, bo tak było lepiej. Ale Saul również cierpiał po tym rozstaniu - tuż po nim nie mógł się podnieść na nogi, zarówno w przenośni, jak dosłownie. Wpadł w ciąg i w ten sposób stracił kilka miesięcy życia, bo był wiecznie naćpany, żeby tylko nic nie czuć. Kilka razy prawie doprowadził się do śmierci - nie intencjonalnie, ale też nie zależało mu na życiu i wychodził z założenia, że jeśli nawet umrze, to nie stanie się nic złego.
Słysząc, że Ray nie zwracał na nikogo uwagi, będąc z Saulem, bo nikt inny się dla niego nie liczył, Monroe spiął się i oparł łokcie na blacie, przyciskając do ust dłonie zwinięte w pięść. Wbił wzrok w stół, czując nagły, wielki ból w sercu. Cholera, naprawdę żałował, że związek z Rayem tak się skończył - może jednak byliby razem do teraz, gdyby Saul nie był takim idiotą. A może nie, ale na pewno należało to inaczej rozwiązać. Teraz jednak, gdy usłyszał, że był światem Raya, zachciało mu się płakać.
- Przepraszam na chwilę - powiedział, zrywając się z miejsca i poleciał do toalety. Zamknął się w kabinie, usiadł na klozecie i schował twarz w dłoniach, próbując się uspokoić. Oddychał głęboko i powoli, próbując w ten sposób rozluźnić mięśnie i odegnać falę płaczu, która go naszła - nie chciał ryczeć przy Rayu ani (tym bardziej) przy innych klientach lokalu. Siedział tam jakiś czas, próbując dojść do siebie i się uspokoić. Udało mu się to w końcu po jakichś dziesięciu minutach, więc wyszedł, opłukał twarz lodowatą wodą i wrócił do stolika, uśmiechając się nie całkiem szczerze, by zamaskować swoje prawdziwe emocje.
- Wybacz. Gdzie byliśmy? A, przy Darylu i jego żonie - że rozstał się z nią, bo jeździł w trasy. A tobie to nie będzie przeszkadzać? Ostatecznie nadal jest muzykiem i nadal będzie jeździć na koncerty, tak, jak ty kiedyś. Będzie cię zostawiać samego. Nie przeszkadza ci to?
Czy chciał dowalić Rayowi? Świadomie - nie, ale być może jakaś głupia cząstka jego emocji chciała w jakiś sposób odegrać się na nim za wcześniejsze wyznania o wielkości miłości, jaką O'Brien darzył Saula. To nie było zamierzone, ale możliwe, że coś takiego w nim siedziało.

Ray O'Brien
starszy inspektor — lorne bay fire station
36 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

Ray popatrzył na Saula smutno, gdy ten przeprosił go na chwilę i pospiesznie oddalił się od stolika. Domyślał się, że mężczyzna nie chciał po prostu przy nim płakać, ale O'Brien zaraz pożałował, że w ogóle powiedział to, co powiedział; nie chciał go smucić, nie chciał go doprowadzać do płaczu i skarcił się w myślach za to, że w ogóle pozwolił sobie na taki przypływ emocji. Czasem miał wrażenie, że dla ich obu lepiej by było, gdyby przestali się widywać, gdyby przestali się przyjaźnić... obaj mniej by cierpieli, to na pewno. Ale z drugiej strony wiedział, że zerwanie całkowicie kontaktów z Monroe'em przypłaciłby naprawdę ciężką depresją, prawdopodobnie równie silną jak wtedy, gdy jubiler z nim zerwał. Nie chciał więc tego robić, mimo że zdrowy rozsądek podpowiadał mu, że być może powinni po prostu pójść w swoją stronę, bo utrzymywanie kontaktu robiło im tak naprawdę sporą krzywdę. Zdrowy rozsądek jedno, a serce drugie - a nie chciał łamać dwóch serc jednocześnie, podobnie jak lata temu, gdy oba ich serca na tym rozstaniu mocno ucierpiały.

Przez jakiś czas siedział przy stoliku z twarzą ukrytą w dłoniach, również próbując się uspokoić. Nie chciał kłócić się z Saulem, nie chciał sprawiać mu przykrości i nie przypuszczał, że to zrobi, miał więc okropne wyrzuty sumienia, że w ogóle wdał się w dyskusję o swojej wielkiej miłości do niego. Ale cóż mógł poradzić? Była to prawda, kochał go wtedy i kochał go nadal, nawet jeśli wolałby się tego uczucia pozbyć, bo jedynie wszystko komplikowało.

Na szczęście jakiś czas później Monroe wrócił do stolika, więc Ray postanowił już nie wracać do poprzedniego tematu. Słysząc jego pytanie o to, czy nie będzie mu przeszkadzało to, że Daryl będzie jeździł w trasy, wzruszył lekko ramionami i przywołał delikatny uśmiech na swoją twarz. Zanim odpowiedział podrapał się jeszcze po zaroście.

- Rozmawialiśmy o tym, w sumie było to jedno z pierwszych pytań Daryla do mnie, gdy zdecydowaliśmy się... spróbować związku, no. - zastanowił się chwilę, żeby odpowiednio dobrać słowa. - Nie twierdzę, że będzie to dla mnie łatwe, ale wydaje mi się, że damy radę. Ostatecznie to nie tak, że będzie jechał gdzieś na drugi koniec świata na długie miesiące i że nie będziemy mogli mieć kontaktu. Są telefony, komunikatory, kamerki... a poza tym będę mógł go odwiedzać, bo zakładam, że w razie potrzeby zafunduje mi bilet samolotem w obie strony, choćby na jakiś weekend. - zaśmiał się. - Więc no, damy radę. Nie jest to coś, czego nie jesteśmy w stanie przeskoczyć. - swoim zwyczajem splótł palce, by zaraz potem lekko je wyłamać z charakterystycznym trzaskiem. Zawsze go to uspokajało. - A poza tym wiesz, jestem dużym chłopcem i znajdę sobie jakieś zajęcia gdy go nie będzie - puścił do niego oczko.

Saul Monroe

właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
On też już wolał nie wracać do tematu ich miłości (przynajmniej w tym momencie), bo z pewnością nie był łatwy - poza tym miał wrażenie, że jeśli zbyt długo by o tym rozmawiali, to mogliby zrobić coś głupiego i złamać kolejne serca, a tego Saul z pewnością nie chciał. Czuł coraz więcej do Leonarda, chciał z nim tworzyć rodzinę, chciał mu zaufać do końca i wierzyć, że wszystko się ułoży, że wreszcie uda mu się dorosnąć i wyjść na prostą, związać się na stałe i bez głupich problemów. Bez pretensji, że jeden drugiemu czegoś nie powiedział, że druga strona się nie domyślała i okazała się nie być telepatą. Nie chciał też robić Leo krzywdy. Coraz śmielej dopuszczał do siebie myśl, że go już pokochał i że mu ufa pod wieloma względami. Owszem, nadal porównywał go do Klausa, bo po prostu rozstanie z chłopakiem było wciąż stosunkowo niedawne, wciąż żywe w jego głowie i na tyle traumatyczne, że Monroe się bał, że to wszystko może się powtórzyć, ale zdawał sobie sprawę, że ksiądz jest starszy i zdecydowanie bardziej dojrzały, niż młody Niemiec. Przede wszystkim też był na tyle dojrzały, żeby być oparciem dla niedojrzałego Saula i pomóc z kolei jemu dorastać. Z tej perspektywy powroty do rozmów o miłości do Raya (wciąż nie gasnącej i Saul sądził, że ona nigdy nie zgaśnie, skoro już raz się rozpaliła tak mocno), mogą zrobić więcej złego, niż dobrego.
Słuchał odpowiedzi przyjaciela z lekkim uśmiechem, wodząc palcem po kropli wilgoci na stole i rysując na blacie jakieś esy-floresy.
- No, no, tylko nie szukaj za mocno - zaśmiał się w odniesieniu do tego zajęcia, które Ray sobie z pewnością znajdzie - Ale poważnie cieszę się, że ci się udaje, że jesteś szczęśliwy. Zdaje się, że ten Daryl faktycznie do ciebie pasuje, bo promieniejesz, jak o nim mówisz.
Wyszczerzył zęby w szczerym uśmiechu i napił się.
- Musisz mnie kiedyś zabrać na jego koncert, posłucham, jak gra. Opylę wtedy młodą jakiejś opiekunce, żeby móc spokojnie cieszyć się muzyką... - zaśmiał się - Bo zakładam, że mój Leo mógłby pójść tam z nami, prawda?

Ray O'Brien
ODPOWIEDZ