kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
No oczywiście, że musiała to wszystko bagatelizować i po prostu sobie jakoś no.. wykpić, odsunąć się od tego, nie myśleć o tym. Tak jak zawsze, wolała nie myśleć ani o swoim zdrowiu fizycznym, ani tym bardziej psychicznym. Dopiero przy Winfieldzie zaczęła się tak naprawde bardziej skupiać na tym co jest okej, a co nie jest okej w tym zakresie. Gdzieś po drodze zaczęła dorastać i zaczęło jej zależeć. I nagle różne mądrości, które w swoim życiu słyszała, zaczęły mieć sens i zbijać się w konkretną całość. No i dobra, może i wcześniej też była dobra w ocenianiu i radzeniu innym, ale teraz.. no teraz mogła w końcu zacząć brać to także do siebie. I wcielać w życie.
- Absolutnie szokujące - odpowiedziała ale takim tonem, jakby mówił jej coś kompletnie oczywistego. - Ćpanie też z ludźmi, których nie znasz i którzy nie znają ciebie, bo tak łatwiej ćpać na wesoło, co? - dodała i pokręciła lekko głową. A kwiatka nie skomentowała bo cóż, ona pewnie też niejednego tam zasuszyła a Penny wywaliła, więc u nich każda roślina musiała żyć zgodnie z zasadą, że this is sparta. Jak u mnie, heh. Chociaż do moich nikt nie rzyga, ale ktoś je ostatnio zapomina podlewać i jest mocno w tyle z przesadzaniem ich…
- Cii… będzie odchodzić. Powoli, powoli, aż pewnego dnia zorientujesz się, że już go nie ma. Wdech i wydech Luke… - wyjaśniła mu szeptem, czując jak bardzo by chciała go osłonić przed tym co ciężkie i skomplikowane. Ale nie mogła. Mogła go tylko mocno trzymać za rękę, aż bieleją knykcie. - Wdech i wydech… - i dodała ciszej, jak mantrę. I mógł próbować to zdobyć, ale oczywiste, że by go powstrzymała. A potem nie odpowiedziała na jego kolejne słowa. Bo czy aby na pewno nie fair? Może po prostu to była jej jedna, wielka karma. Boris, przemoc, ból i rozjebana nerka. To nie tak, że żyła jak jakaś święta, nie.
- Daj spokój, dam sobie radę. To najmniej inwazyjny zabieg na świecie - rzuciła, oczywiście bagatelizując swój strach, bo tak było jej najłatwiej. Umniejszyć mu, skopać i wywalić gdzieś w bok, żeby o nim nie myśleć. A on czasami sobie rósł i rósł, aż nagle ją łapał za szyję i dusił… kto wie, może spierdoli tym razem w szpitalnym wdzianku z sali operacyjnej? Kto wie!
- Wyłącz wodę - poprosiła cicho, bo nie chciała żeby się przeziębił z tego wszystkiego. I cóż, nie miała odwagi komentować pocałunku, nie miała odwagi go ponawiać. Nie po tym jak ostatnim razem skończył się ich pocałunek na jego głodzie. Nie kiedy sama była tak słaba i podatna na wszystkie pokusy i potrzeby. Bo przecież ciężko byłoby powiedzieć, że wszystko co tu robiła było tylko przyjacielskie albo neutralne. Nie było.
- Ciii, nic już nie mów - poprosiiła go cicho, a kiedy on się kulił, złapała go za barki i przyciągnęła jego głowę bliżej siebie, układając ją na swoim podołku. Potem sięgnęła do ręcznika i pociągnięciem zrzuciła go, żeby potem opatulić go nim i podciągając jeszcze bliżej drugi koc, który nawinęła na siebie. - Zamknij oczy, odpocznij chwile, I oddychaj… - poprosiła go cicho, opierając się o ścianę i przymykając także swoje oczy. Jedną dłoń trzymała na jego ramieniu, a drugą przeczesywała powoli jego mokre włosy.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke w życiu nie pomyślałby, że mógłby mieć na kogokolwiek dobry wpływ. Przecież przez całe swoje życie siał w ludzkich życiach głównie zamęt i rozpierdol. Był tym toksycznym typem, o którym rozpisywano się w książkach psychologicznych. I równie dobrze mógł owinąć się cały w czerwoną flagę. Dlatego nie rozumiał, skąd Cami czerpała te wszystkie pokłady cierpliwości do niego, skoro sama została przez niego gównianie traktowana. I to nie raz. I to nawet wtedy, kiedy starał się tego nie robić, a skutek był całkiem odwrotny.
– Pewnie, że łatwiej. Nikt nie zastanawia się, co cię gnębi, bo mają cię po prostu w dupie, dopóki wciągasz z nimi krechę – stwierdził, również dość oczywistą rzecz, ale jednak miał potrzebę wypowiedzenia jej na głos. Już jako nastolatek uciekał w tłumne imprezy, nie wiedząc jeszcze do końca przed czym tak próbuje się schować.
Słuchał jej powoli wdychając i wydychając powietrze. To pomagało. Ale jeszcze bardziej pomagała mu ta świadomość, że Cami jest obok, że nie jest w tym sam. Nie pamiętał, czy kiedykolwiek ktoś aż tak zawzięcie o niego walczył. I miał tak wiele przemyśleń, które chciałby z nią skonfrontować… ale wszystkie z nich ocierały się o ich obecny temat tabu – o nich. Dlatego po prostu oddychał.
– Będę na ciebie czekał. Nigdzie się stąd nie ruszę – zapewnił, mając na myśli oczywiście szpital, a nie tą zimną podłogę, która z minuty na minutę robiła się coraz chłodniejsza, co oznaczało że najgorsza fala gorąca odchodziła gdzieś na bok. Dlatego nie protestowała, kiedy poprosiła go o wyłączenie wody, ani wtedy kiedy przykrywała go ręcznikiem. Ale był jednocześnie tak cholernie zmęczony. I tak cholernie pragnął tego jej ciepła, dlatego po prostu ułożył na niej głowę, pozwalając jej głaskać się po włosach. Na chwilę przymknął oczy, delektując się jej dotykiem. Wsunął dłoń pod swoje żebra, tak że jednocześnie dotykał nią jej ciepłe udo, które powoli zaczął delikatnie głaskać kciukiem. Otworzył oczy, po czym obdarzył ją przeszywającym spojrzeniem.
– Cholernie ciężko mi teraz ciebie nienawidzić – odezwał się po chwili. – Ani trochę mi tego nie ułatwiasz – szepnął, ani na moment nie spuszczając z niej wzroku. I mając w pamięci to, że jeszcze nie tak dawno usłyszała od niego te słowa – nienawidzę cię. Nie mające w jego ustach realnego wydźwięku, ale takie, których teraz nie byłby w stanie z taką łatwością powtórzyć.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Heh no wiadomo, wszystko to kwestia względności, co nie. Kiedy masz porównanie do ludzi i świata, który bardzo nisko stawia poprzeczkę.. no cóż, byle kto może okazać się jakimś wielkim postępem, nawet jeśli robi coś ledwo powyżej tego prawdziwego, przyzwoitego minimum. Albo same minimum. Albo nawet trochę mniej niż minimum… no nie żeby Cami się uważała za koszmarną osobę, ale nie uważała się też za potwora. I nie patrzyła na ludzi w ten sposób. Bo tak, w każdej historii człowiek ma inną rolę. Gdzieś będzie bohaterem, gdzieś tym złym charakterem, czy tego chce czy nie. Bo życie nigdy nie jest czarno białe, nie na wszystko ma się wpływ i nie można żyć bez popełniania błędów. Cami swoją rzeszę błędów miała i wciąż popełniała nowe, Luke też. I cóż, Cami nigdy nie omieszkała mu powiedzieć co sądzi o jego przegięciach i dać mu w łeb, więc to też nie tak, że miała anielską cierpliwość i brała na siebie wszystko jak męczennica.
- One day at the time - powiedziała cicho, bo nie ma co mówić hop i stawiać zapewnień, lepiej krok po kroku, jeden po drugim, zajmować się tu i teraz. To miało się stać mantrą, w jego głowie i w jej. Jeden dzień po drugim, a także oddychanie i to że Luke da radę. Chciała żeby te słowa mu się wyryły w głowie. Wytatuuje mu je na tyłku, jeśli będzie trzeba. Chociaż nie będzie to najłatwiejsze do odczytania… ale nieważne. Liczy się gest. A teraz ona dawała mu trochę otuchy i ukojenia. Głaskała powoli jego głowę, w końcu przyciągając też bliżej drugi koc, owijając nim swoje nogi i część jego ciała. Złapała też drugi ręcznik, żeby opatulić nim także jego nerki. I aż się zmęczyła z tego układania wszystkiego, więc kiedy wróciła do przeczesywania palcami jego włosów, jej oczy zaczęły już lekko opadać. I ułożyła się nieco wygodniej.
- Nie mów tak - poprosiła go cicho, kiedy się odezwał i dopiero po chwili spojrzała mu w oczy - to dobrze że mnie nienawidzisz. Masz prawo. To ma najwięcej sensu. Nienawidź mnie dalej - odpowiedziała, tym razem nie mówiąc wcale tego, jako metafory innych słów, które Luke chciał jej wtedy wyznać. Pewnej ości. Nie. ona mówiła na serio. - Możesz ze mną mieszkać i mnie nienawidzić. Możesz pozwolić mi sobie pomóc i mnie nienawidzić - dodała - it’s okay - podsumowała cicho, przymykając oczy żeby nieco uciec od tego jego spojrzenia. Czyła się przez nie odsłonięta, niemal prześwietlana na wynos. Wiedziała, że kłamała i że on wie, że skłamała. Dlatego po prostu zamknęła oczy, głaskała go, kiedy leżał na jej udach i nawet nie zauważyła, kiedy zasnęła. I chociaż na pewno było chłodno, zwłaszcza z mokrym Lukiem, to obudziła się dopiero nad ranem, kiedy drzwi do łazienki wparowała pielęgniarka, gotowa na zrobienie jej badań i podłączenie kroplówki. I to właśnie jej podniesiony głos, pytający co się tutaj wyprawia i czy ma wzywać pomoc wyrwał ją brutalnie ze snu. Trochę się usnęła w trakcie spania i ciałem leżała już teraz na plecach Luke’a, robiąc z nich trochę taki precelek, ale musiała się wyprostować i zamrugać szybko zaspanymi oczami - ja um… no pomagał mi w łazience w nocy.. i zasnęliśmy - odpowiedziała, chociaż pewnie te koce i ręczniki to jednak coś innego sugerowały. Pewnie Luke też nie do końca sobie zdążył wyschnąć… ani Cami, skoro położył się na niej w mokrych ciuchach. - Tak, zasypiamy czasem w różnych miejscach, dlatego się przyjaźnimy - dodała, a potem zmarszczyła brwi - w sensie no, najpierw przyjaźń, a potem ślub, złota zasada - dodała, kiwając lekko głową, bo sobie przypomniała, że przecież podawał się tutaj za jej męża, więc uhm, musiała podtrzymać pozory. - To już czas na śniadanie? - zapytała, kiedy kobieta oburzona zaczęła wykład, że przecież powinna leżeć w łóżku, odpoczywać przed operacją i że w ogóle to będzie operacja, więc nie może nic jeść i ma natychmiast wracać do łóżka. Więc Cami powoli i ostrożnie się podniosła, zgarniając swój przeklęty worek po drodze i mocno trzymając się drugą ręką ściany, bo trochę sobie teraz nie ufała. A Luke… cóż. Nie miała teraz siły analizować tej wspólnej nocy.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Ta mantra, tak uparcie przez nią powtarzana, rzeczywiście zagnieździła mu się w głowie. Na tyle, że kiedy głaskała go po głowie, myślał już tylko o tym. Stawiał małe i chwiejne kroki, ale szedł do przodu. Najpierw decyzja o pójściu na grupę wsparcia, teraz ta walka z bólem… którą przecież tak łatwo mógł oddać walkowerem, wymykając się z pokoju i ruszając na poszukiwania jakichś tabsów. Czegokolwiek, co choć odrobinę by mu ulżyło i wprawiło w dobry haj. I choć leżał teraz czując, że musi się ponownie nauczyć tak naturalnej czynności jak miarowe oddychanie, nie czuł się słaby. Nie czuł się też silny, ale przynajmniej nie miał tego obrzydliwego poczucia, że nie ma absolutnie żadnej kontroli nad swoim życiem. Że je koncertowo przegrywa.
– Nic tutaj nie ma sensu. Twój powrót, to że tu teraz ze mną siedzisz… nic z tego nie ma sensu – zaczął mówić, w przeciwieństwie do niej nie uciekając nigdzie wzrokiem. Miał wrażenie, że oboje znajdowali się w jakimś szalonym śnie, że to nie było realne. Dlatego miał odwagę, żeby podjąć ten temat. Zupełnie tak jakby miał nadzieję, że kiedy się obudzą żadne z nich nie będzie o tym pamiętało. – Tak mi jest najłatwiej się z tym mierzyć. Najprościej jest mi to wszystko przekuć w nienawiść. Rozumiesz to, prawda? – spytał, jakby chciał się upewnić, czy dla Cami to jest jasne, dlaczego przez tyle czasu ją odpychał i kazał wypierdalać ze swojego życia. I czy rozumiała, dlaczego musi tak być, nawet kiedy to ją raniło. Musiał nałożyć na siebie twardą skorupę, żeby przetrwać ten miesiąc jej nieobecności i niedawania znaku życia. I z jakiegoś powodu zależało mu na tym, żeby to wiedziała.
Był wyczerpany tym wieczorem, dlatego on również bez problemu zasnął wtulając się w jej brzuch. Cały ten wściekły gorąc, jaki odczuwał jeszcze parę godzin temu, ustąpił miejsca chłodowi, jaki bił z zimnych kafelków, na których połowicznie leżał. Jego ubranie wciąż dobrze nie wyschło, dlatego kiedy obudził ich donośny głos pielęgniarki, z automatu zaczął szczelniej przykrywać kocem siebie i Cami. Podniósł się dopiero wtedy, kiedy Cami się wyprostowała, rozglądając się na boki jakby był zdziwiony, że to wszystko naprawdę się wczoraj wydarzyło.
– Tak, wczoraj… zaliczyliśmy mały zjazd – potwierdził, nie chcąc jednak zwalając wszystkiego na Cami. – Tak naprawdę to dopadł mnie wczoraj atak paniki i Cami… pomogła mi się uspokoić. Jest większą twardzielką niż ja – zerknął na nią porozumiewawczo, wdzięczny za to że go nie wydała. Pewnie nie miałby tu takich forów i nie mógł z nią tu siedzieć non stop, jeśli siostra Miranda przestałaby go lubić, bo zobaczyłaby w nim zwykłego ćpuna. A kiedy wspomniała o przyjaźni, znowu na nią spojrzał z lekkim zaskoczeniem. W końcu nigdy nie definiowali siebie w ten sposób – jako przyjaciele. Sypiali ze sobą, spędzali ze sobą 24/7, znali swoje najmroczniejsze sekrety. I wciąż przy sobie trwali pomimo tych wszystkich burz. – No ale tę historię opowiem ci innym razem, muszę ci dawkować przyjemności – uśmiechnął się zawadiacko do pielęgniarki, bo skoro w jej oczach byli takim super małżeństwem, to na pewno kryła się za tym jakaś wspaniała miłosna historia. – Poczekaj, powoli. To nie wyścig – powiedział od razu podnosząc się do góry. Jedną ręką objął ją w talii, a drugą delikatnie ujął jej dłoń, pozwalając jej się na sobie podeprzeć. – Jak już będzie po wszystkim, to zamówię ci zajebisty obiad. Jaki tylko sobie wymyślisz – zapowiedział kiedy wychodzili z łazienki. Razem z Cami usiadł na łóżku, delikatnie ją przy tym asekurując. – Musisz się zagrzać, bo zajebiście tu zimno – stwierdził, po czym chwycił za kołdrę i mocno ją opatulił, wciąż w pozycji siedzącej. Sam też schował się pod skrawkiem kołdry. – Zimno mi – powtórzył i zerknął na nią porozumiewawczo, unosząc lekko kącik ust. Był to stan tak odmienny od tego, co czuł jeszcze parę godzin temu.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Cami już przestała analizować co powinna, a czego nie powinna przy nim robić. Jak się zachowywać, jaką przyjąć fasadę, jaką strategię. Wcześniej wszystko było o wiele łatwiejsze w zaszufladkowaniu. Jeśli ją atakował, odpowiadała atakiem lub ignorowaniem jego złości. Jeśli był naćpany, była ostra, konkretna i wredna. A kiedy był trzeźwy, zdystansowana. Ale teraz, kiedy w końcu był przy niej w swoich najgorszych chwilach, kiedy walczył z głodem, pozwalała sobie najwyraźniej na odrobinę czułości i wsparcia. To wyszło tak naturalne, że nawet się nad tym nie zastanawiała, czy wtedy na izbie przyjęć, czy teraz. Ale trochę się jednocześnie obawiała, bo wciąż miała w głowie tamte wydarzenia z łazienki, z shadow.. no i oczywiście fakt, że nie może pozwolić, żeby Luke zmienił jedno uzależnienie w swoim życiu na drugie. Albo zatracił się w czymś związanym z nią, a nie swoim procesie zdrowienia. Poza tym.. no nie chciała igrać z jego uczuciami. A nie mogła z nim przeprowadzić poważnej rozmowy, bo sama by nie wiedziała co powiedzieć….
- To ostatnie na czym się powinieneś skupiać, Luke. Ja tu nie mam…. ja tu nic nie znaczę, to jesteś ty i twój nałóg. Przestań się rozpraszać tym co nie jest teraz istotne - pokręciła powoli głową. - Sięgasz po pomoc, pozwalasz sobie pomóc. Ja jestem trochę jak ta grupa wsparcia, Luke. Nie chodzi o to że ja tu cokolwiek robie, chodzi o to że ty w końcu nie jesteś z tym sam - podsumowała, czując boleśnie, że słowa o tym, że ona nic w tym nie zaczy mają bardzo bolesne drugie dno. Bo to co zrobiła, według Luka było przecież nie do wybaczenia. Jej ucieczka, to że z kimś spała. To wszystko zamykało wszelkie drzwi.
- Przestań Luke. Wiem co zrobilam i nie potrzebuję… nieważne - pokręciła powoli głową - po prostu oddychaj. Ja to ostatnie na czym masz się skupiać teraz - i dodała, bo nie miała siły okej. Nie miała siły tego analizować, nie miała siły mieć nadzieję… no nie. Wolała się skupiać na tu i teraz, ale bez analizowania tu i teraz. Poza tym było późno w nocy.. i cóż, No trzeba było spać… a potem szybko wstać.
- Już wracam do łóżka - zapewniła, bo oczywiście że nie zamierzała tutaj ujawniać sekretów Luke’a, nawet o tym przez sekundę nie pomyślała. Poza tym nie lubiła kiedy robiło się z nią niedojdę, przecież mogła spać na ziemi, jeśli chciała spać na ziemi, okej. - Ej no, dojdę przecież -mruknęła, oczywiście chcąc pokazać wszystkim że da sobie radę. Ale nawet pielęgniarka jej nie uwierzyła, bo też z drugiej strony ją wzięła pod rękę i upewniła się, że bezpiecznie wróciła do łóżka. No a potem usiadła i jeszcze pozwoliła pielęgniarce działać z czym tam jeszcze chciała działa, zanim nie położyła się do łóżka. - Okej, ale bez przesady - no zmarszczyła brwi, kiedy robił z niej burrito - weź te mokre ciuchy zdejmij je, niech się suszą, tam na pewno jeszcze jest jakiś koc - podsumowała, a potem położyła się wygodniej i westchnęła ciężko, na moment zamykając oczy. A jak już pielęgniarka pobrała jej krew i wszystko pomierzyła i ogarnęła, to spojrzała na niego. - Jak się czujesz? - zapytała, kiedy tamta już wyszła.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke już dawno odszedł od swojego założenia, jaki powinien przy niej być. Przekuwanie tych wszystkich uczuć, jakimi ją darzył, w nienawiść nie zdawało już egzaminu. Nie mógł nie dostrzegać tej troski, jaką go obdarzała za każdym razem, kiedy coś się u niego waliło. Tego zaangażowania, tego wsparcia. Choć jeszcze niedawno kazał jej wypierdalać ze swojego życia, teraz nie wyobrażał sobie jak mógłby przechodzić przez to wszystko bez niej. To wszystko sprawiało, że wszystkie złe emocje związane z jej odejściem, z tym że spała z kimś innym, odchodziły gdzieś na dalszy plan i były zastępowane ogromnym pragnieniem, żeby przy nim trwała. I tak, pod pewnymi względami było to niebezpieczne. Bo gdzie leżała granica, pomiędzy wdzięcznością a świadomym odbudowywaniem zaufania i kierowaniem w jej stronę swoich nieprzekłamanych uczuć? Był pod wpływem trucizny i tak naprawdę dopiero kiedy wytrzeźwieje będzie w stanie sam ze sobą zweryfikować, jakimi uczuciami tak naprawdę ją darzy i które uczucie wygrywa. A była ich cała masa. Luke tak naprawdę bał się też tego, że kiedy wytrzeźwieje, będzie na nowo musiał uczyć się niektórych relacji w swoim życiu. Może i miał okres trzeźwości od dragów, ale alkohol w jego życiu był obecny cały czas i wiele znajomości zawierał pod jego wpływem, a niekiedy wspólne picie było tym, co łączyło go z danym człowiekiem.
– To jest istotne, Cami. Ja po prostu potrzebuję niektórych odpowiedzi – odparł marszcząc czoło, trochę niczym naburmuszony nastolatek. – Zbywasz mnie odkładając tę rozmowę? Nie chcesz rozmawiać dopóki z tego nie wyjdę, bo już teraz wiesz to byłby dla mnie jakiś kolejny trigger? – spytał, nie mogąc się powstrzymać przed podrążeniem tego tematu. – Nie możesz się tak zatracać w tej pomocy. Nie mogę ci zagwarantować, że wyjdziesz z tego cało – dodał trochę łagodniejszym tonem, bo nie zgadzał się ze stwierdzeniem, że był tylko on i jego nałóg. Czuł się obciążeniem i żadne zapewnienia, że tak nie jest, nie były w stanie tego zmienić. Nie odpowiedział już na jej kolejne słowa, skupiając się na tym, żeby po prostu przetrwać tę noc, po której zresztą czuł się jakby dostał obuchem w łeb. O dziwo pierwszy raz od dawna było to uczucie spowodowane czymś zupełnie innym, niż zapiciem i nawąchaniem się czegoś poprzedniego dnia.
– Tak, wiem, dojdziesz sama, a w ogóle dawajcie mi ten skalpel, bo sama się też zoperuję – wywrócił szyderczo oczami, ani na chwilę jej nie odstępując. Pilnował, żeby robiła małe kroki, o nic się nie potknęła i bezpiecznie wylądowała w swojej pościeli. A kiedy Cami leżała już opatulona niemalże po uszy, poczekał aż pielęgniarka wyjdzie, bo po czym zaczął zdejmować najpierw wilgotną koszulkę, a następnie spodnie. Robiąc to odwrócił się do niej tyłem, nie chcąc oferować jej do oglądania swoich wystających żeber, które wciąż zresztą były trochę sine po ostatnim pobiciu. Poszedł do łazienki po ręcznik, opatulił się nim i zasiadł na fotelu przy jej łóżku. – Czuję się… dobrze. Serio – odparł po chwili, zdobywając się nawet na lekki uśmiech. – Dałem radę, Cami. Daliśmy – spojrzał na nią, a jego oczy nawet na chwilę rozbłysły, kiedy uświadomił sobie, że tej nocy byli zwycięzcami. – Wiesz, co to znaczy? Skoro raz dałem radę, dam radę i kolejnym i jeszcze kolejnym razem – mówił, a w jego głowie dało się wyczuć podjarkę. I nie byłoby w tym niczego podejrzanego, gdyby nie wypowiedział kolejnego zdania. – Cami, myślę że nie potrzebuję odwyku. Zrobiłem to – dodał z wyraźną ekscytacją w głosie… zupełnie tak, jakby był na haju, tylko że na zupełnie innym niż ten, jaki znał do tej pory. I jaki ona znała.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Bo Luke nie myślał racjonalnie. Był na głodzie. Był wyczerpany i nieszczęśliwy i łapał się każdego uwagi, która była mu poświęcana. Od byłej, przez innych ćpunów, aż po Cami, która nie dała się mu odepchnąć. Więc Luke brał co było, jakkolwiek zimno by to nie brzmiało. Tak samo z rodziną, która go przygarnęła. Idealizował ich, mimo że traktowali go jak gówno i pozwalali innym traktować go jak gówno. I kiedy pojawiła się Karen, wysłuchał jej, zamiast zatrzasnąć tamte toksyczne drzwi. A ona nawet nie przyszła go przecież przeprosić. Luke teraz nie myślał racjonalnie, łapał się każdej brzytwy i możliwe, że Cami właśnie taką brzytwą była. Bo nie mogła mu odpowiedzieć na to pytanie teraz i kto wie, czy w ogóle byłaby w stanie. Bo znała siebie, wiedziała ile w swoim życiu spierdoliła do tej pory. Nie mogła obiecywać, że to na pewno się nie powtórzy, bo skąd miała to wiedzieć? Do tej pory jedyne co umiała to pierdolić, nie. Więc nie, nie dostał odpowiedzi w nocy, ani nie dostał jej rano. Ale to nie tak, że ta sytuacja była dla niej neutralna, że jej nie dotykała. Wiedziała, że siedzi z nim w tym wszystkim… a to wszystko z tego określenia, teraz oznaczało coś bardzo niezdrowego. Jego nałóg wyniszczał jego i wyniszczał ją. Bo każdy nałóg nigdy nie dotyczył tylko osoby biorącej lub pijącej. I obserwowała właśnie wyniki tego zniszczenia, oczywiście nie odwracając wzroku, kiedy się rozbierał. Prześlizgała się spojrzeniem po jego ciele, dopiero teraz w pełni oceniając to jak bardzo się zmieniło, odkąd po raz ostatni widziała go nago.
- Musisz więcej jeść, jeśli chcesz mieć siłę do dalszej walki. Zamów sobie jakieś śniadanie, już - pogoniła go, oczywiście wskazując na jego telefon, a potem najpierw uniosła, a potem zmarszczyła lekko brwi.
- To znaczy, że jesteś dalej takim samym idiotą - podsumowała go krótko. - Potrzebujesz go i to bardziej niż myślisz. Nie zamknę cię w piwnicy żebyś przetrwał kilka kolejnych takich samych nocy, nie będę Twoją poduszką Luke. Czeka cię cholernie dużo pracy jeszcze, ale nie zrobisz jej sam w domu, tylko na odwyku, wśród specjalistów. I przestań mnie wkurwiać, bo się obrażę i stąd wyjdę i nie wrócę - podsumowała sucho. - A teraz znajdź mi tę cholerną telenowelę, bo muszę zobaczyć czy ruda przeżyła - dodała, bo zmęczenie dawało jej się jednak we znaki, więc łatwo mogła się zirytować.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
To prawda. Napisał po pijaku do Autumn, bo desperacko łaknął uwagi. Chciał chociaż przez chwilę poczuć się mniej samotny, mimo że przecież on i Goldsworthy nie pozostawali przecież w dobrych relacjach. Inni ćpuni? Interesowali się nim, bo miał dobre dojścia przez pracę w Shadow i nie miał problemu, żeby dzielić się z nimi towarem. Karen? Mimo, że przecież latami pielęgnował nienawiść do tej kobiety, dążył do kontaktu z nią, kilkukrotnie do niej łażąc i chcąc udowodnić jej, jak bardzo w drabinie społecznej był ponad nią. To wszystko było podyktowane nieprzemyślanymi ruchami, tylko tym cholernym poczuciem, że przynajmniej przez chwilę znajduje się w centrum zainteresowania. O Winfieldach nie trzeba już wspominać, że przecież wszystkie jego jazdy były spowodowane tym, że nigdy nie chciał, żeby o nim zapomniano. Nawet opierdol ze strony starego był już dla niego sygnałem, że tak, ktoś się nim interesuje. A Cami… hah, to była ciekawa sytuacja. Bo tak, osiągnął swój cel i znajdował się teraz w centrum jej zainteresowania. Ale tylko oni wiedzieli ile razy ją wcześniej odepchnął. Miał tę świadomość bycia pijawką, która na niej żerowała i cholernie nie chciał pozostawać w takiej roli. Dopiero na trzeźwo będzie w stanie ocenić skutki tej katastrofy, jaką od jakiegoś czasu sukcesywnie sprowadzał na nią, na nich.
Czuł na sobie jej wzrok, nie mając jednak odwagi iść w kierunku zgrywania się, że ha ha, jest taki hot, że nie może oderwać od niego wzroku. Wiedział, z jakiego powodu nie mogła tego wzroku odwrócić. – Dobrze, mamo – odparł, siląc się na głupi żarcik. – Spróbuję coś w siebie wrzucić, ale nie mam ostatnio apetytu. Tak to działa – dodał po chwili. Do tego dochodziło rzyganie pod wpływem i na kacu i cóż… ciężko w tym stanie wejść na masę.
Przymknął lekko oczy, kiedy wjechała ze swoim podsumowaniem, od razu markotniejąc. – Czyli co, ta ostatnia noc w ogóle się nie liczy? – mruknął, nie zdając sobie sprawy z drugiego dna, jakie mogło mieć jego pytanie. – Fajnie było chociaż przez chwilę pomyśleć, że mogę to zrobić sam. Jesteś psują i niszczycielką dobrej zabawy – mruknął pokazując jej lekko język i chowając się głębiej w fotelu. – Za karę obejrzymy dziś Koło Fortuny – może i był chory i zmęczony, ale jego wewnętrzna bitch miała się całkiem nieźle! – A jak ty się czujesz? – spytał nieco poważniejąc i przerzucając na nią pełen troski wzrok. – Jak chcesz możesz iść spać, a ja posiedzę tu i cię poobserwuję głośno dysząc – uniósł lekko brew, no w końcu to była propozycja nie do odrzucenia.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
To że uciekał od samotności też dużo mówiło. Nie potrafił być sam, wypełniał sobie przestrzeń ludźmi, ćpaniem, a także kłótniami sporami. Bo przecież o wiele łatwiej z kimś. walczyć, niż… no z samym sobą być, nawet nie tyle co walczyć, ale właśnie.. no być. Słuchać siebie. Tego czego ciało potrzebuje, czego szuka, czego mu brakuje. Cami doskonale znała ten stan, bo sama robiła dokładnie to samo. Każda nowa podróż, nowa wycieczka, to była ucieczka od własnej głowy i samej siebie. Kolejni narzeczeni, kolejni znajomi, kolejne imprezy… też uciekała od swoich myśli, problemów, samotności. I cóż. Kto wie kiedy znowu to zrobi.
- To jedz bez apetytu - odpowiedziała cicho, nie komentując tego nazwania jej mamą. Bo miałaby ripostę w postaci ich inside joke… ale to nie było miejsce na żarty.
- Czy ty w ogóle ją pamiętasz? - zapytała cicho, a potem westchnęła cicho. - Przestań na mnie naciskać - i dodała, patrząc przez chwile na niego - właśnie dlatego musisz iść na odwyk, Luke, żeby to ogarnąć z kimś… kto sie na tym zna - i w ostatniej chwili zmieniła zdanie, nie odnosząc się tutaj do nich i ich skomplikowanej relacji.. czymkolwiek właściwe była. Luke nie miał na to czasu, nie dopóki nie ogarnie swojego zdrowia.
- Wiedziałeś to od samego początku wspólnego mieszkania. Od początku cię uczyłam, że możesz spodziewać się po mnie tylko rozczarowania - i dodała,z krzywym uśmiechem. No ale trochę tak było. od rozczarowania w kwestii wypisywania czeku po… ucieczke.
- Nigdy nie czułam, się lepiej - mruknęła w odpowiedzi, a potem westchnęła i ułożyła się nieco inaczej ze skrzywieniem przy okazji. - Po prostu… oglądaj koło fortuny. I czekaj na brata, może ci przywiezie czystą parę gaci - no podsumowała cicho, trochę uciekając od tego.. no tego co zawisło między nimi w nocy. Od tych wszystkich pytań, możliwości. Dystansując się, tak jakby wszystkie uczucia i emocje zostały tam. Nawet spojrzenie zatrzymała gdzieś na drugim końcu pokoju. Tam spali zawinięci razem w kłębek, tu znowu wrócili do rzeczywistości. - Szpital naprawdę powinien zainwestować w dekoratora wnętrz, te ściany mają koszmarny kolor - i rzuciła, żeby wypełnić ciszę, zanim Luke znowu wróci do wydarzeń z poprzedniej nocy.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
- Dobra, zadzwonię do Toma żeby przywiózł mi coś na wynos, zadowolona? - mruknął, a potem spojrzał na nią marszcząc brwi. - Pamiętam, bardzo dobrze. Wszystko co powiedziałem i... zrobiłem - dodał po chwili zawahania, mając na myśli jego pocałunek, starając się stłamsić nasuwające mu się na usta pytanie, czy gdyby on go tak prędko nie przerwał, to czy ona by to zrobiła. - Naciskać? Na co? - uniósł lekko brew. - Cami, wystarczy jedno twoje słowo i mnie tu nie ma - zaznaczył, nie będąc pewien co miała na myśli. A on nie zniósłby tej myśli, że miała go za pasożyta, który wysysał z niej wszystkie siły. - Masz dzisiaj operację, to jedyne o czym powinnaś dzisiaj myśleć i kumulować w to swoje siły - odparł w temacie odwyku. - Dzisiaj skupiamy się tylko na tobie - dodał patrząc na nią z troską. Nie chciał, żeby jego problemy, jego miliony pytan znowu zawładnęły całą ich przestrzenią. Jej też należała się uwaga, zwłaszcza dzisiaj i Luke miał zamiar poświęcić się jej w stu procentach. Przynajmniej dzisiaj chciał i mógł to dla niej zrobić.
- Daj spokój. Mieliśmy też zabawne chwilę. Pamiętasz jak nam jebnęła rura pod zlewem w kuchni i byliśmy cali mokrzy? Albo jak w Red Dead Redemption mieliśmy pojedynki o to, kto pójdzie wynieść śmieci? - parsknął śmiechem. - Mieliśmy dobre momenty - podsumował, nie mając tylko na myśli ich życia jako współlokatorzy, ale również kochankowie, crime partners, przyjaciele...
- Spoko, jak się obudzisz po operacji to będę pachnący fiołkami, z suchymi gaciami i portkami. Od razu poczujesz się lepiej jak mnie zobaczysz - wzruszył ramionami, nie spuszczając z niej wzroku nawet wtedy, kiedy ona uciekała gdzieś swoim. Znowu miał to poczucie, że coś między nimi wisi, a szpitalny pokój wypełniony jest przez ciężkie napięcie. Zaskoczony uniósł brew słysząc jej komentarz i kolorze ścian. - W zasadzie to trochę kojarzy mi się z kolorem naszego salonu. Totalnie musimy zrobić remont po... tym wszystkim - dokończył, zdając sobie sprawę z tego że był to termin dość odległy. I w zasadzie taki, który nie wiadomo czy kiedykolwiek nastąpi. I czy oboje przetrwają "to wszystko", razem bądź osobno. Niestety seans koła fortuny dość szybko został przerwany przez lekarza prowadzącego robiącego obchód wraz ze stażystami, który uznał że Cami może być dzisiaj operowana zgodnie z planem. W ciągu kilku chwil szpitalny pokój wypełnił się pielęgniarkami przygotowujacymi Cami do zabiegu. Luke wycofał się w kąt, ignorując ich ciekawskie spojrzenia, dlaczego stoi bez ubrań, opatulony tylko kocem. Co chwilę zadawał im pytania w stylu ile to będzie trwało, czy może dostawać informacje na bieżąco, gdzie ją położą zaraz po operacji. Odprowadził ją i jej obstawę tyle, ile się dało. A kiedy ich wzrok się spotkał, Luke puścił jej oczko. Wiedział, że będzie wiedziała co chciał jej tym samym powiedzieć. Że będzie tutaj, będzie przy niej nawet jeśli nie fizycznie. I że zaraz się zobaczą, a jeśli umrze na sali operacyjnej, to ją zabije.
Kiedy został sam, dostał telefon od Toma że jest już na dole z jego rzeczami. Spotkali się w połowie drogi, ale Luke zbył brata mówiąc mu tylko, że pogadają potem. Wrócił do "ich" sali, wziął prysznic, przebrał się w czyste i suche ubrania, a potem poukładał rzeczy Cami. Zjadł podrzucony mu obiad, a potem pokręcił się po oddziale niczym ciekawski dzieciak, który musi wszędzie zajrzeć. W końcu przeszedł do poczekalni dla bliskich... i czekał, całkowicie tracąc rachubę czasu.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
- Będę jak to wszystko zjesz - mruknęła w odpowiedzi i nawet zmrużyła lekko oczy, tak jakby właśnie rzucali sobie wyzwanie. - Mogłam powiedzieć pielęgniarce żeby ci przyniosła mój przydział śniadaniowy - i dodała, chociaż w sumie w szpitalach są przecież stołówki, więc mogła go po prostu wysłać tam po żarcie. Albo na żarcie. Albo najlepiej od razu, żeby uciec od tych pytań i słów. Przyglądała mu się, kiedy wspomniał o tym co zrobił i cóż, miała z tym tyle emocji związanych, że nawet nie wiedziałaby od czego zacząć. - Teraz będziesz udawać, że nie próbujesz mnie sprowokować do mówienia pytaniami i kłótniami? - zapytała, no bo halo, nie z nią te numery. Naciskał na nią, żeby się określiła, próbował ją podejść po dobroci i w kłótni. Ale ona nie zamierzała pozwolić, żeby wszystko zaczęło się obracać wokół niej. - Daj spokój, nic mi nie jest - podsumowała tak jak zwykle, musiała to powiedzieć. A potem przyglądała mu się, zastanawiając, czy komentować ich wspólne życie i wspomnienia z tego okresu. Bo przecież mieli ich wiele, cholernie wiele. Dobrych, złych, słodkich, gorzkich, ostrych.. delikatnych. Dlatego milczała przez chwile - obudzę się - i powiedziała tylko to, w ramach obietnicy. Co jak co, ale Luke wiedział jak była uparta, jak powiedziała, że wróci i się obudzi, to nawet z piekła swoją własną duszę przytarga. I cerbery piekielne jako ich nowe zwierzątka.
A potem wszystko potoczyło się szybko. Ostatnie badanie, ostatnie sprawdzanie, leki przygotowujące do operacji, a potem sala przedoperacyjna. I kolejne badania, kolejne przygotowania, aż nie zabrali ją na salę operacyjną, gdzie lekarz raz jeszcze objaśnił jej co będą robić, a ona dopiero teraz zadała mu te milion pytań, które chodziło jej po głowie, ale których nie chciała zadawać przy Luku, żeby go nie straszyć. Ale musiała znać możliwe komplikacje, powikłania, najgorszy możliwy scenariusz. A kiedy podawali jej narkozę, raz jeszcze przywołała przed swoje oczy ostatnie spojrzenie, jakie rzucił jej Luke, tamto szybkie mrugnięcie.. a potem straciła kontrolę nad swoim ciałem, nad czasem, nad absolutnie wszystkim, bo teraz to chirurdzy pracowali, żeby naprawić i udrożnić jej nerkę. Luke pewnie dostał gdzieś w połowie operacji informacje, że wszystko idzie zgodnie z planem, a później już po niej, że wszystko poszło dobrze i że odpoczywa w sali pooperacyjnej, zanim nie wróci do sali. Pewnie musiał jeszcze troche poczekać, zanim nie przywieźli jej z powrotem do tamtej sali, a za oknem zaczynało się już robić ciemno, kiedy powoli zaczynała się wybudzać.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
- Nie przestanę pytać. Nie dopóki nie otrzymam odpowiedzi - zapowiedział cicho, wymierzając jej stanowcze spojrzenie. - Ale masz rację, to nie jest na to dobry moment. Teraz oboje skupiamy się tylko na tobie i twoim zdrowiu - dodał, bo choć cholernie trudno było mu odpuścić, zależało mu na tym żeby Cami podeszła do zabiegu z możliwie najbardziej wolną głową. Choć zdecydowanie jej tego nie ułatwiał biorąc pod uwagę jeszcze wczorajszy napad cholernego głodu. Dzisiaj jednak wszystkie siły ładował w to, by być dla niej wsparciem, na jakie zasługiwała. Bez żadnych głupich jazd, kombinowania. Dlatego kiedy czekał na wynik operacji, tak mocno sfokusował się na operacji, na tym jak może przebiegać, że przez niemal cały czas jej trwała czuł się odcięty jak po mocnych dragach. Z tą różnicą, że teraz był odcięty od myśli o nich, o tym że szpital był naszprycowany środkami przeciwbólowymi które mogłyby ukrócić ten cholerny ból, który wziąć delikatnie dawał o sobie znać. Odetchnął z ulgą, kiedy gdzieś w połowie operacji otrzymał już pozytywne informacje, a kiedy usłyszał już po jej zakończeniu, że wszystko przebiegło pomyślnie, nawet ściskał stażystę przekazującego mu informacje. Czekał cierpliwie aż Cami zostanie ponownie przywieziona do jej sali. Kiedy wszedł do środka, przy wszystkich tych rurkach wciąż kręciła się pielęgniarka, upewniając się że wszystko gra. Luke podszedł powoli do łóżka, na którym leżała Cami - wciąż jeszcze nieprzytomna. Stanął nad nią i delikatnie odgarnął jej z czoła kosmyk włosów, a następnie nachylił się nad nią i czule pocałował w czoło. Pielęgniarka powiedziała mu, że Cami powinna przebudzić się za parę chwil, ale że będzie potrzebowała teraz dużo spokoju. A już na pewno nie będzie potrzebowała nocek w łazience, na zimnych płytkach. Kiedy wyszła Luke zajął miejsce w swoim fotelu i złapał delikatnie jej dłoń, lekko wplatając swoje palce w jej palce. Kiedy zobaczył, że Cami otwiera oczy, uśmiechnął się do niej nim zdążył w ogóle pomyśleć nad tym, jak ją powitać. - Hej mała - rzucił cicho, po czym puścił jej dłoń po to, by podać jej przygotowany kubek z wodą. - Trzymaj, pewnie jesteś spragniona - stwierdził pomagając jej zaciągnąć parę łyków. Następnie znowu opadł tyłkiem na fotel, ponownie łapiąc jej dłoń i przechylając się lekko w jej stronę. - Czyli to prawda co mówią, że złego diabli nie biorą - uniósł zaczepnie brew, oczywiście się z nią teraz drocząć, bo tego powiedzenia mógłby teraz równie dobrze użyć w stosunku do samego siebie. - Wszystko się udało, ale o tym dokładnie pewnie opowie ci lekarz jak już trochę odpoczniesz - stwierdził, delikatnie muskając skórę jej dłoni opuszkiem swojego kciuka. - Poza tym był tu Tom, przyniósł nam parę rzeczy. Dzieciaki nakarmiona, wybawione i wyprowadzone. Zjadłem - dodał, żeby przypadkiem nie przyszło jej do głowy się o niego teraz martwić. - Pewnie czujesz się trochę otumaniona, więc to naturalne że pewnie zaraz znowu zaśniesz. Pielęgniarka tak powiedziała - dodał, bo oczywiście że on już tu o wszystko rozpytał!
ODPOWIEDZ