kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Nie wiedziała, czy powinna się z tego cieszyć, czy nie. Tak dużo działo się na raz, tyle emocji między nimi przepływało, z jednej skrajności wpadało w drugą. To było wyczerpujące i bardzo tricky, bo nie było do końca wiadomo, czy im to wyjdzie teraz na dobre.. czy nie. Luke powinien najpierw ogarnąć swoje zdrowie i trzeźwość, nie ma co ryzykować, że zawirowania z Cami wpędzą go w szpony nałogu. Cami tak miała ogromne wyrzuty sumienia, że go zostawiła. Bo może, może gdyby nie zniknęła, nie zacząłby ćpać? Ale nie mogła poznać odpowiedzi na te pytanie. Mogła się tylko poddać i pozwolić zoperować, A potem spać i cóż… no obudzenie się było bardzo mozolne. Zamrugała oczami, ale nie była w stanie ich otworzyć, wciąż otulona takim ciężkim, przytłaczającym snem. Najpierw wydała z siebie tylko cichy pomruk w odpowiedzi na jego pytanie i lekko się powierciła głową, znów próbując otworzyć oczy… ale średnio jej to wyszło. - mmhmmm… - mruknęła trochę wyraźniej, kiedy w końcu lekko uchyliła oczy i kiedy podsunął jej słomkę do picia, to pociągnęła trzy łyki i lekko zmarszczyła nos.
- Jak to nie…. piekło… to czemu masz rogi i ogon… - rzuciła, powoli wypowiadając te słowa i dopiero teraz uchylając oczy nieco bardziej, zerknęła na ich splecione dłonie. Słuchała jego gadaniny, na moment przymykając oczy a potem znów patrząc na świat tylko przez małą szparkę między oczami - mhmm… okej - mruknęła znowu, na moment jeszcze zamykając oczy. - Ta…. - i mruknęła i faktycznie sobie jeszcze kimnęła na pół godzinki. Dopiero po tym czasie była w stanie w końcu normalnie otworzyć oczy, ziewnąć i… już coś chciała powiedzieć do Luke;’a, kiedy przyszedł do niej lekarz, żeby powiedzieć o tym, że operacja poszła bez komplikacji i sprawdzić jej ranę po operacji. Czy raczej ranki. Oczywiście też rzuciła z obawą okiem na nie, kiedy zmieniali jej opatrunek i od razu dopytała o to na co powinna uważać, kiedy może zacząć coś dźwigać i oczywiście, wrócić do domu i do pracy. A kiedy lekarz w końcu poszedł, przesunęła palcem wskazującym po granicach opatrunku. - I już, nic mi nie jest. Mówiłam ci - rzuciła i spojrzała na Luke’a, szukając w jego twarzy… no sama nie wiedziała właściwie czego.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Cami nie mogła brać na siebie odpowiedzialności za jego wybory. Jasne, po jej odejściu był kurewsko przybity i jego pierwszą – najlepiej znaną – mu reakcją było wrzucenie się w wir imprezowania, nim nie nastąpiła druga faza jego żałoby, czyli uświadomienie sobie jaką ogromną pustkę czuł w środku. Ale zaczął brać po pojawieniu się w jego życiu Karen. Kisił to wszystko w sobie, znowu uderzając w dobrze znane mu nuty, czyli kierunek: autodestrukcja. Mógł już wtedy zgłosić się do kogoś po pomoc, ale zamiast tego wybrał coś, co powoli go zabijało. Ale jeszcze bardziej zabijała go myśl, że skoro i tak wszystko w jego życiu się koncertowo jebie, to równie dobrze mógłby ją stracić. Choć sam nie wkraczał przy niej na te tematy, zdawał sobie sprawę z tego, że operacja – prosta czy nie – mogła nieść za sobą przeróżne komplikacje. Ale nie mógł przy niej panikować. Musiał i chciał być silny dla niej, dla nich. Dlatego musiał znaleźć w sobie te siły, które pozwoliły mu na skupienie się w stu procentach na niej zamiast na swoim cierpieniu i swoich pragnieniach, które podpowiadały mu nieustannie sposób na zapomnienie o tym wszystkim.
– Przecież to mój naturalny look – uniósł lekko brew posyłając jej zaczepny uśmieszek. Mimo, że sam się rozgadał, nie cisnął jej aby mu opowiadała. Po prostu dał jej czas na odpoczynek, ponownie przebudzenie. Kiedy po jakimś czasie do sami przyszedł jej lekarz, Luke stanął sobie za nim z założonymi na piersi rękami, przytakując jego słowom niczym wybitny profesor. Sam w końcu pytał już milion razy o szczegóły, o to czy wszystko się udało. Dopiero kiedy lekarz wyszedł, Luke wrócił na swoje miejsce, przysuwając swoją dłoń bliżej jej ręki tak, że stykali się teraz opuszkami palców. –Masz szczęście, bo w przeciwnym razie miałabyś ze mną do czynienia – odparł, a następnie pokręcił głową. – Ale z ta pracą to nie szarżuj. Nie ma mowy, żebyś tak wróciła zanim całkiem dojdziesz do siebie – stwierdził stanowczo, a po chwili jego wzrok nieco złagodniał. – To było chyba najdłuższe sześć godzin w moim życiu – oznajmił po chwili, nim w ogóle pomyślał nad tym, co mówi.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Niby nie, ale ciężko jej było o tym nie myśleć. Zwłaszcza, że… no miała istorię łamania serc na prawo i lewo na swojej drodze, co nie. I taki Colton na przykład obwiniał ją za zrujnowanie całego swojego życia, basically, bo przecież życie bez miłości i zaufania do drugiej osoby, jest smutne i ponure. Nie trzeba oczywiście być w związku żeby się spełniać, ale człowiek jednak mocno siebie krzywdzi, kiedy się zamyka na szanse i możliwości. Na małe i duże miłostki, uniesienia, ubarwienia. I skoro nie ma zaufania na poziomie niezbędnym do miłości, to przecież zabraknie jej także na poziomie do przyjaźni. A to już oznacza bardzo samotne życie.. o czym się Luke chyba właśnie przekonywał. Bo kiedy Cami targała go za szmaty, nie widziała wielu osób, które targały nim razem z nią, co nie. Chociaż zrobiła swoje, żeby jego rodzina dowiedziała się o problemach Luke’a. Teraz, kiedy leżała w szpitalu, w którym pracowała też jego siostra, oczywiście nie mogła pomyśleć o tym, czy go tu widziała, czy rozmawiali.. czy w ogóle ją obchodzi los brata. I tak, Luke mógłby powiedzieć, że Cami jest hipokrytką, bo też tu siedzi sama, ale gdyby zadzwoniła do siostry, Mati czy Scarlett to też by się przecież tutaj zjawiły. Ale tego nie zrobiła. No ale, jak widać teraz nie miała siły ani na większe wizyty, ani na telefony, ani nawet na rozmowy. Czuła się taka otępiała po narkozie, nawet kiedy się obudziła i mogła się komunikować z lekarzem w trakcie badania. A potem sobie westchnęła cicho.
- Widziałeś, to tylko trzy małe blizny - mruknęła, ale nie miała odwagi znów spojrzeć na niewielkie nacięcia, teraz zszyte zapewne jakimiś drobnymi szwami, żeby się ładniej goiły. - Tyle co nic - podsumowała, próbując się ułożyć bardziej na boku i patrząc najpierw na niego, potem na ich leżące obok siebie dłonie. - No coś ty, mi minęły w pięć minut, jak nie mniej - rzuciła, żeby nieco zdjąć powagi z tego co właśnie powiedział. - Dziękuję że tu byłeś - powiedziała bardzo cicho, uciekając dłonią od tej bliskości, jedną z nich układając na poduszce przy swojej twarzy, drugą na swoim brzuchu.
- I co teraz? Spotkanie? Odwyk? Wizyta u dilera? Co teraz, kiedy nie jestem już twoją wymówką do siedzenia tutaj? - i zapytała dość łagodnie, bo.. no czas na plan. Koniec z rozpraszaniem się.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Niezależnie od tego ile razy Luke wykrzyczałby w jej stronę, że jej nienawidzi, to jednak miał świadomość że człowiekiem, który sabotuje jego życie, był on sam. Ostatecznie za jej odejście obwiniał samego siebie. Bo przecież nie dał jej żadnego powodu, żeby została. No bo która laska mająca trochę oleju w głowie chciałaby być z facetem, który krytykuje ją na każdym kroku? Który jest zaborczy i miewa niekontrolowane ataki zazdrości? No i jeśli chodziło o jego rodzinę, Luke też uważał że nie zasługiwał na uwagę ze strony rodzeństwa. Sam nie zwrócił się do nich po pomoc, bo uważał, że w życiu i tak już wystarczająco napsuł im krwi. Więc siostrze teraz po prostu podpierdolił portfel, żeby mieć na ćpanie, a do Toma zgłosił się kiedy potrzebował pomocy w innej sprawie. Nie chciał ich pomoc, ledwo dopuścił do siebie Cami. I tak, widział że jedynie on teraz przy niej tkwił, ale uszanował jej prośbę, żeby nie zawiadamiać jej rodziny. Rozumiał, że niektóre sprawy wymagały pocierpienia w samotności. Ewentualnie w towarzystwie gościa, którego ratowało się właśnie przed samym sobą, wyborne towarzystwo.
– Okej, możemy poudawać, że żadne z nas nie myślało o możliwych komplikacjach. O tym, że czasami ludzie nie budzą się po takich zabiegach. Proszę cię, przestań to bagatelizować. Przestać przedkładać wszystko inne ponad swoje zdrowie, Cam – odparł, ale w jego słowach nie było cienia pretensji. Bardziej mówił do niej z troską, czując że pewnie rzeczy powinny zawisnąć jednak w powietrzu. – Przynajmniej porządnie się wyspałaś – rzucił z lekkim uśmiechem, delikatnie poważniejąc jednak kiedy mu podziękowała. – No przestań. Jak mogłoby mnie tu nie być – odparł cicho, obserwując jak zabiera swoje ręce. I w odpowiedzi zabierając swoją dłoń, trochę tak jakby był speszony tym że szukał tego dotyku.
– Tak jak się umawialiśmy, zawozisz mnie na spotkanie i czekasz aż przez godzinę najem się ciastek – odparł starając wysilić się na żart. – I błagam cię, nie byłaż żadną wymówką. Jestem dokładnie tu gdzie chcę teraz być, brzmi znajomo? – uniósł pytająco brew, oczywiście pijąc do jej słów sprzed kilku dni czy tygodni. Trudno już to zliczyć, ciężko odzyskać kontrolę nad upływającym czasem. – I pójdę na odwyk – oznajmił po chwili. – Ale potrzebuję jeszcze chwili, żeby to wszystko sobie poukładać. Przede mną pierwsza rozprawa, przed chciałbym pospłacać trochę długów… – zaczął wymieniać. Ale nie wymyślał, bo przecież były to w tym momencie realne problemy, jakie czekały na niego aż tylko opuści mury szpitala.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
No tyle, że Luke miał pełne prawo do bycia na nią wściekłym. I nienawidzenia jej. Ona nigdy mu tego nie zabraniała, nie domagała się zaczęcia tam gdzie skończyli, kiedy wróciła. Nie zachowywała się jakby nigdy nic. No dobra, może i oczekiwała swoich gratów na swoim miejscu, ale to ją zaskoczyło .Że tak szybko z niej zrezygnował. A to też tylko jej pokazywało, że dla Luke’a pewne drzwi bardzo szybko się zamykają. A te no spodziewała się że się zamkną. Ale nie że ofiarami będą jej graty… które no, wróciły, ale to nie znaczyło, że Cami sobie teraz będzie dopisywać nie wiadomo co. Ani to, że się całowali już kolejny raz, dopóki on nie był czysty i trzeźwy, Bo teraz potrzebował… no ćpun zawsze znajdzie inne uzależnienie, nie? A chyba nie ma co się oszukiwać, Cami była tak samo toksyczna jak prochy. A przynajmniej czasem jej się zdarzało, okej.
- Nie dramatyzuj - odpowiedziała, ale trochę takim tonem, jakby chciała powiedzieć, że wie i rozumie. Po prostu nie potrafiła okazywać sobie samej troski we własnej głowie, jak miała to zrobić na głos?
- Czuję się tak jakbym jeszcze trochę spała - przyznała, bo to było te dziwne uczucie po narkozie. Tak mi się przynajmniej wydaje, bo nigdy nie miałam, ale hej, przecież można dać się ponieść wyobraźni.
- Cii - rzuciła, bo… no sama nie wiedziała czemu, ale już jej podziękowania sprawiły, że czuła się bardzo odsłonięta uczuciowo i emocjonalnie i powiedziała zbyt wiele. Jego słowa sprawiały, że bała się co usłyszy za chwilę…
A potem kiwnęła lekko głową na jego plan, bo tak, dobrze zapamiętał i dobrze, że się od tego nie wymigiwał. A potem, kiedy powiedział kolejne słowa, po prostu spojrzała mu w oczy, trochę ze smutkiem, trochę z takim lekkim dystansem, za którym kryła się jakby… nadzieja trochę. Aż jej serce mocniej zabiło, ale wiedziała, że nie może teraz tego skomentować, ani nic powiedzieć. Więć tylko patrzyła przez chwilę intensywnie w te jego wielkie, piękne i bardzo smutne oczy.
- Tylko żeby ta chwila nie przyszła za późno… - dodała cicho, jako ostatnie z poważnych tematów. A potem pogadali o wszystkim i o niczym, co jeszcze można sprzedać, że można zarobić oferując ludziom foty z Harrym na przykład i tak dalej. No coś tam pokombinowali, a potem Cami znowu poszła w kimę, bo operacja to jednak męcząca sprawa. I assume.

zt x2 </3
ODPOWIEDZ