kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
stąd

Oczywiście, że miała, była bardzo mądrą kobietą ze wspaniałym spojrzeniem na życie i świat. U wszystkich tylko nie u samej siebie, bo jak wiadomo, najlepiej być specjalistą i rozwiązywać problemy ludzi wokół. Zamiast zajmować się swoimi. To nie tak, że wszyscy ludzie pomagającym innym, sami tej pomocy ogromnie potrzebowali, ale jednak spora większość miała właśnie taki problem. W tym Cami. Już raz Luke jej wypomniał hipokryzje, a ona wzięła ją dla odmiany na klatę przecież. Wiele brała na klatę. Najwięcej od niego, bo jednak sama wybrała, że to na nim się teraz skupi i zrobi coś bezinteresownie. Ale coraz mocniej i dosadniej widziała jak bardzo Luke potrzebował uznania, troski i takiego poczucia, że komuś zależy. I jak bardzo bał się pokazać, że tego potrzebuje nawet własnej rodzinie, pewien że go odrzucą. Jak biologiczni rodzice, którym też zdecydował się oddać kawałek swojego organu. Czy to nie oznaczało, że gdzieś podświadomie także i przez nich chciał zostać zaakceptowany jako ktoś ważny? No miała w głowie wiele pytań, wiele przemyśleń, ale tak mało energii żeby to wszystko procesować na bieżąco. Była wyczerpana. I dlatego rzuciła mu w odpowiedzi na jego wątpliwości “to poszukaj jebanej niebieskiej wróżki albo typa w lampie i alladynkach, może ktoś z nich spełni twoje cudowne wizje i życzenia “, bo no miała dość tego, że on zawsze miał wymówkę. Zaczynała podejrzewać, że to może być depresja… ale hej przecież na odwyku i z tym wiedzieli sobie jak radzić. Rozwiązanie było jedno, całkiem proste. Ale wymagało od Luka wiary w siebie i nadziei, a tego cóż.. no jak widać wciąż było za mało. Tak jak sił Cami. Jej ciało w końcu powiedziało dość i zmusiło ją do zatrzymania się. Bezpiecznie w ramionach Luke’a. W mieszkaniu jeszcze nie odzyskała przytomności, ale w samochodzie zaczęła się przebudzać i próbowała coś tam rzucić pod nosem. W głowie wciąż jej się kręciło i nie do końca zdawała sobie sprawę z tego gdzie jest. Jeśli coś dało się zrozumieć z tego co mówiła, to były to wariacje ‘i’m fine’, bo na więcej nie miała siły. A kiedy znalazła się na izbie przyjęć, na jej nos założono maskę tlenową i zaczęto ją podpinać do różnej aparatury powoli wróciła do rzeczywistości, oczywiście próbując odepchnąć dłonie, które próbowały jej pomóc.
- No dzień dobry, witamy znowu w naszym uroczym hotelu panno o'brallaghan. A nie mówiłem, że masz zostać, pozwolić mi dokończyć resztę badań i zaplanować zabieg jak najszybciej to możliwe? Ale nie, byłaś uparta i chciałaś wyjść od razu - odezwał się do niej lekarz, którego po chwili rozpoznała ze swojej ostatniej wizyty tutaj. - Uhm.. co się stało? - zmarszczyła brwi, nie do końca orientując się jak właściwie znalazła się w szpitalu. - I bardzo zabawne, mogę już wyjść? - zapytała zaraz potem, wznosząc oczy ku niebu i próbując ściągnąć maskę. Ale jak tylko podniosła się do siadu, znowu zakręciło jej się w głowie i opadła na poduszki. Dopiero teraz jej spojrzenie zatrzymało się na Luke’u… - nic mi nie jest - zapewniła słabym głosem, trochę przerażona tym że to wszystko widział. - Tak tak, oczywiście. Twój puls jest słaby, oddech nieregularny, pełnia zdrowia. A teraz daj nam pracować. Co dzisiaj jadłaś? Jak bardzo boli tym razem i nie kłam, że w ogóle. Poproszę przenośne usg, sprawdzimy jak wygląda sytuacja. Ale dzisiaj nigdzie stąd nie wyjdziesz, musisz się rozgościć. Siostro proszę pomóc naszej pacjentce się przebrać w nasze stylowe ubranka - no miała ochotę udusić tego lekarza, ale nie miała siły protestować. Dlatego odpuściła, po prostu leżąc z rezygnacją i powoli wdychając tlen.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke nie był w stanie przypomnieć sobie, kiedy ostatni raz czuł tak ogromny niepokój, który nie byłby powiązany z brakiem dostępu do dragów. Tak ogromny strach, że ledwo przypominał sobie o oddychaniu, kiedy nie zważając na jakiekolwiek ograniczenia prędkości jechał do Cairns. Staczał z nim ogromną bitwę w swojej głowie, wiedząc że nie może mu ulec, że zależało od niego zbyt wiele ważnych rzeczy. Kątem oka zerkał co rusz na Cami, która co jakiś czas się przebudzała zapewniając go, że ma się dobrze. Luke w odpowiedzi z taką samą intensywnością rzucał jej "już dobrze, mała, jedziemy do szpitala", "zaraz będziemy, proszę wytrzymaj jeszcze chwilę", "zaraz będziesz bezpieczna". Minęło już bardzo dużo czasu odkąd skupiał się na kimś innym, niż on sam, odkąd przedkładał czyjeś szczęście, czyjeś samopoczucie nad swoje rządze i słabości. Ale nie rozpatrywał tego w kategoriach jakiegokolwiek wyrzeczenia. Działał zadaniowo i najważniejsze dla niego było teraz to, żeby bezpiecznie zawieźć Cami do szpitala.
Po zaalarmowaniu lekarzy dyżurnych Luke przekazał im półprzytomną Cami. Nie chciał opuścić jej ani na krok, dlatego w przelocie dostał formularz do wypełnienia. Kiedy miał podać swoje dane, uświadomił sobie że żeby miał dostęp do jej danych wrażliwych musiałby widnieć w papierach jako osoba najbliższa. Dlatego bez wahania wpisał w odpowiedniej rubryce, że jest jej mężem. Oddał szybko formularz, próbując przebić się przez otaczające je pielęgniarki i lekarza. Kiedy się przebudzała chwycił ją za dłoń i spojrzał na lekarza, kiedy ten zaczął witać Cami w sposób wskazujący na to, że dość niedawno się widzieli.
- Jaki zabieg? - spytał od razu, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że mąż powinien wiedzieć takie rzeczy. - Och, no jak pan sam powiedział Cami jest bardzo upartą zosią samosią i nie chciała mi nic powiedzieć. Na pewno nie chciała mnie martwić - dodał, wymyślając taki scenariusz na poczekaniu.
- No tak, pańska żona to bardzo uparta i niecierpliwa sztuka. Chodzi o zabieg laparoskopem na nerce, jest konieczny i nie jest to zaproszenie do negocjacji - odparł posyłając Cami porozumiewawcze spojrzenie.
- A, no to tak, mówiłem jej że powinna się tym w końcu zająć - odparł, po czym sam zerkął na Cami, która jakby dopiero teraz od notowała jego obecność. - No to super, że nic ci nie jest będziesz mogła wypocząć sobie tutaj przed zabiegiem - odparł, obserwując jak personel szpitalny podpina jej te wszystkie kroplówki. Stał i patrzył na nią przerażony tym, że niczego wcześniej nie zauważył. Że był tak bardzo kupiony na własnych dramatach, że przeoczył że Cami zaczęła w międzyczasie sypać się na kawałki.
- Znowu kroplówka, huh? - zagadał lekarza, próbując przekierować rozmowę na ślad po wkłóciu, który zauważył na jej przedramieniu.
- Tak, ale tym razem zrobimy wklocie na drugiej ręce. Dwa dni to za mało na wygojenie - odparła tym razem pielęgniarka. Słysząc tę odpowiedź Luke rzucił "okej, dzięki" spojrzał na Cami marszcząc lekko brwi, czekając aż zostaną chociaż na chwilę sami.
- Tak, wiem, nic ci nie jest tylko zemdlałaś drugi raz w przeciągu dwóch dni i będziesz miała operację - uprzedził ją, zanim z jej ust wyszło jakiekolwiek słowo. - Gdzie to się stało? To omdlenie byłaś wtedy w domu? W pracy? - spytał, na chwilę puszczając jej dłoń i przysuwając sobie do jej łóżka jakiś taboret.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
A Cami czuła się winna. Winna, że była za słaba, że widział ją w tak kiepskim stanie, że nie dała rady tego przezwyciężyć. Że jej własne ciało obracało się przeciwko niej… zupełnie tak jak w przypadku Luka, swoją drogą. Oboje robili jedno, a ich ciało mówiło że nie, jednak nie. Tyle że powody tego cielesnego buntu były skrajnie inne. Ale nie mniej poważne. Początkowo wszystko do Cami dochodziło wszystko z opóźnieniem, więc tak, nie zarejestrowała szopki Luke;a, ani nawet tego, że trzymał ją za rękę. Pokój za bardzo się kręcił, a jej jeszcze nie udawało się skupić na tym co wszyscy dookoła niej mówili. Czy lekarz polecający jej pobrać krew i inne płyny do badań, czy stażyści pomagający z organizacją i podający mu różne parametry, odbierane przez te wszystkie urządzenia. I dlatego tak ciężko jej było się zorientować w tym co się działo.. więc kiedy pielęgniarka skończyła pobierać jej krew, a druga instalować wenflon i poszła po ubranie do przebrania dla niej, tą typową szpitalną kieckę, a lekarz wyszedł na moment, dając pielęgniarce listę testów krwi i moczu, które musi jej zlecić i wykonać.. Dopiero wtedy Cami spojrzała w końcu na Luke’a.
- Jakie to ma znaczenie? - westchnęła ciężko, a potem na moment ściągnęła maskę z twarzy. - `To serio nic, po prostu… - uniosła brwi, zastanawiając się ile mu powiedzieć - od urodzenia jedna z moich nerek jest zniekształcona. Tak wyszło, loteria genetyczna. Więc jak się coś z drugą dzieje, to nie zawsze wyrabia i… no trochę mnie przeciążyła. Ale to naprawdę nie jest nic poważnego - zapewniła go, po czym pokręciła głową. A potem kiedy wróciła pielęgniarka, pozwoliła się podnieść do siadu i przyjęła jej pomoc w przebieraniu się. I miała nadzieję, że Luke nie zauważy siniaków na jej plecach po jej upadku wtedy w łazience. A kiedy szpitalna kiecka była na miejscu, a jej ciuchy ułożone w kostkę i odłożone na bok, pozwoliła sobie podłączyć kroplówkę i też pewnie założyć cewnik, skoro musieli monitorować także pracę jej nerki. Co sprawiało że czuła się taka słaba i… bezradna. A kiedy pielęgniarka wyszła, znów spojrzała na Luke’a. - Operacja to takie duże słowo, to mały zabieg, udrożnienie i tyle. Ale nie miałam czasu zostać na niego, bo to taki głupi zabieg.. i laparoskopowo, trzy nacięcia i tyle, to nawet nie trwa jakoś super długo - zapewniła go, oczywiście umniejszając temu - miałam w planach w końcu się na to umówić, ale nie miałam czasu wtedy - dodała, wzdychając ciężko i przenosząc wzrok na akurat wchodzącego lekarza z jego stażystą i usg. - Dobra, zobaczmy co się tam dzieje. Ale czy nie uprzedzałem, że jeśli po miesiącu się samo nie wchłonęło, to trzeba mu pomóc? - pokręcił głową, a potem włączył urządzenie i odsłonił jej brzuch, najpierw nakładając na niego żel. Najpierw sprawdził jej pierwszą nerkę, a potem przeszedł do sprawdzania drugiej - okej, a teraz na boku - i poprosił ją o odwrócenie się… i od razu zmarszczył brwi - no więc tak, zator wciąż jest tak samo duży, a do tego widzę że pojawiło się dodatkowe krwawienie. Znowu jakiś uraz? - zapytał Cami, a potem zmarszczyła brwi, czując się strasznie podle, że Luke musi tego słuchać. - To nic, poślizgnięcie w łazience i tyle - zapewniła go, oczywiście wiedząc, że Luke sobie dodał dwa do dwóch. I przy okazji dostał trzecie, którym nie chciała się z nim dzielić. - Ehee, skoro tak mówisz. Dobra, porobiłem sobie zdjęcia. Gilbert tutaj zabierze cię za godzinę na urografie, no i zróbmy sobie też rezonans z kontrastem, żeby mieć pełen obraz. I jeśli nie będzie dodatkowych komplikacji w Twoich badaniach, jutro umawiamy się na randkę na stole operacyjnym. I jeśli znowu spróbujesz się wypisać na własną odpowiedzialność, to nawet nie będę tego odwoływać, bo pewnie i tak szybko do nas wrócisz i za mną zatęsknisz - podsumował, a potem spojrzał na Luke’a, tak jakby próbował jednocześnie zachować taki sam wyraz twarzy i szybko ocenić, czy to nie on jest sprawcą jej obrażeń. A potem rzucił jeszcze do swojego stażysty parę poleceń, przypominając, że kontrast dopiero kiedy pacjentka będzie odpowiednio nawodniona, a potem do pielęgniarki, że powinny już przygotowywać dla niej salę. I kiedy znów została w zabiegowym z Lukiem. - Ani waż się obwiniać - odpowiedziała cicho i spojrzała niego, próbując zebrać w sobie siły do ewentualnej kłótni.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke w żadnym momencie z dzisiejszego dnia nie pomyślał sobie, że Cami jest słaba. Osłabiona - tak, ale dla niego słabością była nieumiejętność przejęcia kontroli nad swoim życiem. A to, co działo się z jej zdrowiem nie było wynikiem tego braku kontroli. To nie było zależne od niej. Okej, powinna w ostatnim czasie zadbać o zdrowie i nie wrzucać sobie dodatkowo na barki problemów Luke'a. Ale chora nerka nie "trafiła" jej się z jej winy, była czymś już zastanym. W przeciwieństwie do choroby Luke'a, na którą zapadł wyłącznie wskutek swoich własnych wyborów.
- Po prostu to powiedz. To się zadziało kiedy leżałem nieprzytomny? - spytał, czując że musi znać odpowiedź na to pytanie. Choć nie miał żadnej pewności, że Cami powie mu prawdę - w końcu nikt tak nie chronił Luke'a przed nim samym, niż ona. Słuchaj jej kolejnych słów marszcząc czoło i patrząc na nią z troską. - Cami, jak dla mnie to jednak brzmi jak coś poważnego. Sama powiedziałaś, że twoje ciało może polegać tylko na jednej nerce. Która teraz niedomaga tak jak powinna. Nie możesz tego ignorować i mówić mi, że to nic - skarcił ją, bo oczywiście że nie miał zamiaru pozwolić jej na zamydlenie mu oczu. Kiedy wróciła do nich pielęgniarka, Luke wstał i podszedł okna, ustawiając się bokiem do Cami. Nie czuł się godzien, by mógł na nią patrzeć kiedy się przebierała, ale mimo to kątem oka zauważył zasinienia na jej ciele. Od razu poczuł, że zbiera mu się na wymioty kiedy uświadomił sobie, skąd się wzięły.
- Cami, oboje wiemy dlaczego nie miałaś tego czasu - odparł, po czym spojrzał na nią, ponownie siadając przy jej łóżku. - Nie zgadzam się na to, żebyś dalej kontynuowała tę swoją misję ratunkową. Cami, nie możesz przekładać moich problemów nad swoje zdrowie, no błagam cię - spojrzał na nią błagałnym wzrokiem, naprawdę mając nadzieję że zrozumie że nie mogła tak dalej żyć i funkcjonować. Nie zdążył spytać o te siniaki ani wypowiedzieć na głos swoich przypuszczeń, bo w sali pojawił się lekarz. W trakcie jej usg Luke znowu wstał, ale tym razem nie podchodził do okna, tylko stanął sobie nad łóżkiem, blisko jej nóg i z założonymi na klatce piersiowej rękami obserwował ekran, na którym pojawił się obraz usg. Oczywiście niczego nie widział i nie rozumiał, ale wpatrywał się w niego jakby był co najmniej jakimś profesorem medycyny. - Nie no, po jakim znowu miesiącu, co się miało wchłonąć? Co to znaczy? - wypalił nagle, wciąż wsłuchując się w słowa lekarza. A kiedy wspomniał o kolejnym urazie, zamarł. Dosłownie poczuł się tak, jakby dostał obuchem w głowę, tak mocno że świat wokół niego zaczął wirować. Przez chwilę sta, nie będąc w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa. Wyczuł na sobie wzrok lekarza, ale nie odważył się przenieść na niego wzroku. I tak już czuł się tak, jakby na czole miał wypisany wielki napis "WINNY". Poczekał aż lekarz i reszta personelu wyjdzie, po czym złapał parę szybkich oddechów, jakby dopiero co wyszedł spod głębokiej wody. - To ja. To ja cię tak załatwiłem - oznajmił, ignorując jej prośbę. Nakaz w zasadzie. Ponownie odpadł na taboret i jedną dłonią łapiąc się za oparcie łóżka, jakby w obawie że zaraz się przewróci, a drugą znowu próbując odszukać jej dłoń. Złapał ją na chwilę, po chwili jednak puszczając kiedy uświadomił sobie, że nie ma prawa jej dotykać. - To moja wina, to ja cię wsadziłem do szpitala, to przeze mnie będą cię cieli - powtórzył jak mantrę, a z nerwów zaczął strzelać palcami. - Ja... nie powinno mnie tu być. Jestem dla ciebie zagrożeniem - odparł powoli podnosząc się do góry.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Powinna, nie powinna. No było już po ptokach. Ale nie chodziło przecież tylko o takie typowe selfless coś dla niego. Uciekała też od operacji bo się bała. Bała się przyznać, że jest coś z nią nie tak, bała się poprosić i przyjąć czyjąś pomoc, być na czyjejś łasce i oczywiście, bała się pytań czemu w ogóle tego zabiegu potrzebuje. Wolała zostawić to wszystko za sobą, w Rosji. Ale nie było to takie łatwe. Próbowała zmusić własne ciało do wyleczenia się i zrobienia na złość lekarzom i ich przewidywaniom.. ale nie udało się. I no nerka trafia się taka z przypadku, ale żeby zostać uzależnionym człowiekiem, to też są pewne predyspozycje genetyczne, które zwiększają ryzyko i sprawiają, że niektórym trudniej się jest oprzeć, kiedy nałóg wchodzi w grę. A u niego to była też dwójka uzależnionych rodziców. I on nie na wszystko miał wpływ.
- Nie, narobiłam sobie wstydu w pracy, jeśli już musisz wiedzieć - skrzywiła się i wywróciła oczami - nie chciałam żebyś wiedział. Gdybym chciała, to bym ci powiedziała - i odpowiedziała, bo nie chciała żeby wpadał w kolejny wir obwiniania się za wszystko, a potem karania się prochami. Nie kiedy w końcu udało jej się utrzymać to okno uchylone, nie mogła pozwolić żeby znowu się zatrzasnęło.
- Są ludzie, którzy tracą nerki, mają raka, no świat ma gorzej, a mówiłam ci, że planowałam się tym w końcu zająć - wzniosła oczy ku niebu. - Kiedy byliśmy na izbie przyjęć z Tobą, dopiero wtedy się dowiedziałam, że w ogóle coś jest… nie halo. Te badania, które mi zrobili to pokazały - odpowiedziała z ciężkim westchnieniem pod nosem. A potem pokręciła powoli głową.
- Nie pytałam cię o zgodę. Dam sobie radę ze swoim życiem i swoimi decyzjami - odpowiedziała mu hardo, nawet nie pozwalając na dyskusje. Nie zamierzała też pozwalać, żeby stracili wszystko co do tej pory odbudowali. Od wiecznie naćpanego w pracy Luke;a przeszedł do Luke;a, który poszedł na spotkanie. To nie był czas się cofać. Ale cóż… bała się, że traciła kontrolę, z każdym kolejnym padającym słowem w tej sali.
- Niewydolność nerki bierze się w tym przypadku ze wstrząsu urazowego, do którego doszło już jakiś czas temu, chociaż panna o'brallaghan nie chciała się z nami podzielić szczegółami, jak do niego doszło. A teraz musimy zrobić trzy nacięcia i sprawdzić, czy wystarczy udrożnienie stłuczonej nerki, czy jednak większa ingerencja. Badania na razie są dość optymistyczne w tym temacie, ale nigdy nie wiadomo, zwłaszcza że najwyraźniej pojawił się kolejny uraz, który w klasycznym przypadku pewnie przeszedłby bez echa, ale kiedy nerka już jest przeciążona i przyblokowana, efekty mogą być różne - podsumował, rzeczowym tonem lekarz, a ona pokręciła powoli głową i nie skomentowała. Aż nie wyszedł.
- Nie Luke, nie ty - odpowiedziała z rezygnacją. - To się stało zanim wróciłam do Lorne, a objawy niewydolności miałam zanim znaleźliśmy się w tamtej łazience - i odpowiedziała szczerze. I do tej pory nawet nie zdawała sobie sprawy, że trzymał ją za rękę, chociaż odruchowo splatała palce z jego palcami. To było tak naturalne, trzymać go blisko… że dopiero teraz, kiedy znów złapał jej dłoń i zaraz puścił, zrozumiała jak bardzo jej to pomagało.
- Nie przez ciebie. Słyszałeś lekarza, to stary uraz - dodała, a potem zmarszczyła brwi - przestań. To moje decyzje mnie tutaj doprowadziły, nie ty. Przestań się obwiniać i myśleć już jaki proszek pomoże ci o tym jak najszybciej zapomnieć. I siadaj do cholery - i pod koniec nawet podniosła na niego głos. - Jak stąd wyjdziesz to wstanę i pójdę za tobą, nawet czołgając się po ziemi, więc ani się waż - dodała i nawet dla podkreślenia swoich słów, uniosła się na jednej ręce do siadu.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
– Jakiego znowu wstydu? Co jest niby wstydliwe w tym, że jesteś chora? – spytał marszcząc brwi, kompletnie nie rozumiejąc o co jej teraz chodziło. – Interesuję się tobą i tym, co się z tobą dzieje w takim samym stopniu, jak ty mną. Gdybyś mi powiedziała wcześniej, przywiózłbym cię tu wcześniej, a nie kiedy mdlejesz co dwa dni. No cholera, Cami – spojrzał na nią niemalże z pretensją w oczach. Tak, ostatnio był w fatalnym stanie i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Ale bardzo chciał wierzyć w to, że stanąłby na wysokości zadania kiedy Cami potrzebowałaby jego pomocy.
– Nie umniejszaj swojemu stanowi zdrowia. Co niby z tego, że inni mają gorzej? – uniósł lekko brew. Ale czy powinien być zdziwiony? Przecież już dobrze wiedział, co z niej za uparta baba. Słysząc jej kolejne słowa wypuścił głośno powietrze z ust. Wrócił wspomnieniami do tamtego dnia, kiedy to całą jej uwagę skupił na sobie. Na areszcie, na wyznaniu o biologicznych starych i wątrobie, na swojej nieżyjącej eks. Zawładnął całą jej przestrzenią, nie pozostawiając jej miejsca nad przeanalizowaniem własnych problemów ze zdrowiem. – Powinnaś mi była powiedzieć – powtórzył tylko. Nie odpowiedział na jej kolejne słowa, uznając że w żaden sposób nie przekona jej teraz do swoich racji.
W skupieniu słuchał lekarza, przytakując co jakiś czas na znak, że rozumie. Kiedy wspomniał o dawnym urazie, uniósł lekko brwi i spojrzał zaskoczony na Cami. Przez moment wpatrywał się w nią uważnie, jakby próbował ją prześwietlić z góry na dół w poszukiwaniu jakiejkolwiek odpowiedzi. Czy chodziło o uraz spowodowany pobiciem przez Borisa, kiedy jeszcze oboje byli w Rosji? Możliwe, że tamte wydarzenia miały aż tak daleko idące reperkusje? Nie, to było bez sensu biorąc pod uwagę, że lekarz powiedział że nerka miała miesiąc na regenerację. Czy miała jakiś wypadek w czasie, kiedy od niego odeszła?
– Ale ja to poprawiłem – odparł skołowany, znowu czując narastający niepokój i falę złości na samego siebie. – Co takiego się wtedy wydarzyło? Zanim wróciłaś? – spytał, nie mogąc teraz delektować się jej dotykiem. Czuł zbyt wielkie obrzydzenie do samego siebie, aby móc pozwolić sobie na swobodne dotykanie jej. Słuchał jej z przymkniętymi oczami, próbując złapać oddech. Obiema dłońmi odgarnął włosy do tyłu, próbując uspokoić nogę podskakującą mu z nerwów. Odbywał teraz w głowie małą bitwę. Tak, pomyślał o tym, że prochy mogłyby mu teraz pomóc w uspokojeniu swojego organizmu. I duszy. Pomogłyby mu zapomnieć… ale tylko na chwilę. Po przebudzeniu znów obudziłby się w tej samej rzeczywistości, prędzej czy później musiałby się z nią zmierzyć. Otworzył oczy dopiero wtedy, kiedy podniosła na niego głos. Spojrzał na nią z niedowierzaniem, po czym ponownie usiadł na tyłku. – A ty nawet się nie waż wstawać. Jeśli to zrobisz, to przysięgam że postawię na nogi cały szpital, żeby cię pilnował – odparł stanowczo, po czym jedynie lekko się podniósł tylko po to, żeby poprawić jej poduszkę. Następnie znowu niewiele myśląc nad tym co robi, po prostu znowu ujął jej dłoń, tym razem w obie ręce. Nachylił się lekko nad nią i przyłożył sobie jej dłoń najpierw do czoła, potem na usta, aż w końcu przywarł do niej policzkiem dając sobie chwilę na uspokojenie oddechu. – Cami, masz mi przysiąc, że poddasz się jutro temu zabiegowi i nie będziesz kombinowała z wypisywaniem się na własną odpowiedzialność. Żadnych ucieczek z sali przedoperacyjnej, masz tam jutro wjechać z buta i dać sobie pomóc – odezwał się po chwili rzucając jej poważne spojrzenie. – Będę tutaj cały czas, żeby mieć cię na oku. Ale masz mi to obiecać, że kiedy pójdę się odlać i wrócę, wciąż będziesz w tym łóżku - dodał wpatrując się w nią intensywnie.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Wzniosła oczy ku niebu i westchnęła ciężko - nie no, zero wstydu, marzę o tym żeby wszyscy w robocie patrzyli na mnie jak na kogoś, kto za moment może się wywalić i oblać alkoholem ważnych klientów - i posłała mu znudzone spojrzenie, bo wiadomo że to o to chodziło teraz, o jej reputację w robocie. Nawet jeśli pod tym kryło się to, że jednak choroba pozbawia człowieka pewnej kontroli i sprawczości nad swoim życiem, co dla Cami było katorgą, więc w sumie Luke miał sporo racji. Ale nie musiał o tym wiedzieć.
- Serio Luke? Kiedy byłeś na oxy, czy na tych drugich dragach, kiedy chciałeś mnie podwieźć do szpitala? -zapytała nieco surowo, ale no bała się go zostawić bez nadzoru. I nie chciała żeby jej zdrowie stało się kolejną rzeczą, od której musiał się odciąć na czas kolejnego haju, kolejną wymówką do wzięcia. A do stanięcia na wysokości zadania miał okazję teraz.
- To ty robisz z igły widły, miałam czas się tym zająć i jak widzisz wciąż mam, nikt mnie tutaj nie podłącza do dializy ani nie zabrał na stół operacyjny zaraz po przyjęciu - przypomniała mu, chociaż wiedziała, że nie do końca ma rację. Ale czy przyzna to na głos? No nie. A potem tylko westchnęła. Może powinna była może nie. Nie dowiedzą się tego teraz.
- Co nie sprawia że to twoja wina - podsumowała, a potem milczała przez moment, analizując czy coś mu powiedzieć, czy nie. Wiedziała, że to zły pomysł. I od razu wiedziała, że powiedzenie czegokolwiek będzie złe. Nie chciała kłamać, a już na pewno nie chciała mu powiedzieć prawdy.
- Jestem zmęczona - więc rzuciła tylko, chociaż oczywiście to co zaraz potem mówiła, nie do końca wskazywało że jest aż tak bardzo zmęczona, żeby nic nie mówić. Ale musiała go ochrzanić.
- Uuu tak się boję - wywróciła oczami, a potem pozwoliła mu poprawić poduszkę i położyła się na niej powoli, ustawiając się lekko bokiem, żeby na niego patrzeć. - No weź, powinieneś mi oferować jakiś samochód ucieczkowy czy przekupienie pielęgniarki - mruknęła, po czym dłonią którą trzymał, wyplątała z jego uścisku i przesunęła nią lekko po jego policzku, i wsunęła mu ją we włosy, żeby lekko zacisnąć na nich palce i przyciągnąć jego głowę bliżej, na swój brzuch.
- Będziemy się tu męczyć razem - podsumowała i drugą dłonią z kolei powędrowała na jego kark, trochę go zmuszając do przytulenia się teraz do niej w ten sposób. I delikatnie głaskała go kciukiem po karku jedną dłonią, a drugą lekko przeczesywała jego włosy.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Teatralnie głośno wypuścił powietrze z ust, nie chcąc już brnąć w temat krzywego patrzenia na nią przez współpracowników, podczas gdy co drugi barman i barmanka obsługiwali ludzi pijani albo naćpani. Or both.
Otworzył usta, żeby odbić jej zarzut o ciągłym byciu w ostatnich dniach na haju… ale ostatecznie niczego nie powiedział, doskonale wiedząc, że ma rację. Będąc pod wpływem był dla niej bezużyteczny. A on… nie chciał się tak czuć. Nie chciał taki być. Chciał być facetem, na którym można polegać, a nie takim u którego nie wiadomo w którą stronę się przekręci kiedy zawieje wiatr.
– A to, że straciłaś przytomność nie daje ci do myślenia? Okej, może twój stan jest krytyczny, ale do cholery, dlaczego masz aż taki problem z tym, żeby powiedzieć głośno „źle się czuję, odpuszczam”? Po prostu opuść gardę, bo nikt tu nie chce ci robić na złość ani przeprowadzać ataku na twoją wolność – zmarszczył brwi, bo zaczynała wkurzać go tym lekceważącym stosunkiem do własnego zdrowia. I wiadomo, przygadał kocioł garnkowi, bo przecież sam swoje zdrowie aktualnie w dupie. Ale może jeżeli sam poczuje ten niepokój o kogoś, łatwiej mu będzie zrozumieć dlaczego Cami tak zawzięcie walczyła o niego?
Nie komentował jej kolejnych słów o winie, wiedząc że oboje brnęliby w zaparte i do niczego konkretnego by nie doszli. Luke zafiksował się na tym, że on ją tu sprowadził, ale wiedział też że nie cofnie już czasu. Jedyne, co teraz mógł zrobić, to naprawić to co rozpierdolił, cegiełka po cegiełce. I po prostu przy niej być.
– Mówię serio, skopię ci tyłek jeśli będziesz próbowała się stąd wymknąć – powtórzył z lekkim rozbawieniem, nie czując niezręczności tym, że ich rozmowa o strachu przed nim i tego typu żartobliwe groźby z jego strony mogłyby wywołać niezręczność między nimi w obliczu ostatnich wydarzeń. – Jeśli chcesz, mogę zorganizować ci spektakularną ucieczkę kiedy już będziesz trzymała w ręce wypis od lekarza. Karoca z dyni będzie cała twoja – odparł, a kącik jego ust powędrował lekko ku górze, kiedy poczuł jej dłoń na swoim policzku. Nie opierał się, kiedy przyciągała go bliżej siebie, delektując się jej dotykiem, tego że pozwoliła mu być tak blisko siebie. Ułożył więc głowę na jej brzuchu, a jedną z rąk przełożył w ten sposób, że obejmował teraz jej talię.
– Nie no, super, utknąłem w szpitalu z szaloną babą – odparł z przekąsem, przymykając na chwilę oczy czując jej delikatny dotyk. Po chwili otworzył je i przez dłuższą chwilę po prostu patrzył na nią w ciszy, dłonią którą ją obejmował delikatnie głaszcząc jej ciało przez materiał szpitalnego uniformu. I już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, kiedy do pokoju weszła jedna z pielęgniarek z informacją, że zabiera Cami na dalsze badania. Luke niechętnie podniósł się do góry, po czym przeszedł na drugą stronę łóżka, tak by asekurować Cami kiedy wstawała z łóżka i przenosiła się na wózek. Ponownie objął ją w talii, by mogła się o niego oprzeć w razie czego, dopilnowując aby bezpiecznie usiadła. Kiedy Luke został sam, wyszedł na korytarz żeby wykonać parę telefonów. W pierwszej kolejności zadzwonił do Toma, żeby poprosić go o wyprowadzanie Harry’ego przez czas ich nieobecności, dokarmienie dzieciaków i spakowanie do torby parę jego czystych ciuchów plus trochę podstawowego stuffu dla Cami. Następnie podzwonił po ludziach z pracy z prośbą o zastąpienie jego i Cami przez kilka kolejnych dni. W międzyczasie kupił sobie lurowatą kawę z automatu i zaczął kręcić się po szpitalnym korytarzu w oczekiwaniu na informację, gdzie położyli Cami.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Cami wiedziała, że Luke miał rację. Jednak i dla niej proszenie o pomoc i przyznawanie się do słabości to było coś, czego nie potrafiła robić. Ani do tego, że potrzebuje pomocy i innych osób. Tak długo musiała sobie radzić sama, zajmując się co najwyżej problemami innych ludzi, a nie własnymi, że… no musiała doprowadzić się na skraj, żeby w końcu pomoc otrzymać. Bo tak bardzo chciała tego uniknąć. - Bo nie chce odpuścić i wcale nie muszę, dam radę - podsumowała, chociaż oczywiście to, że wciąż kręciło jej się w głowie, a potem wywróciła oczami - Nie umiem jej opuszczać, jest umiejscowiona na stałe, taki najnowszy model - i dodała, zirytowana, oczywiście idąc w stronę sarkazmu i żartów, a nie poważnej rozmowy. To nie była dobra chwila na to, nie kiedy traciła kontrolę nad własnym ciałem. Nie mogła jednocześnie odpuszczać kontroli nad swoją głową, jakkolwiek patologicznie by to nie brzmiało. Musiała się trzymać na chociaż jednym polu… ale zwykle to jednak na obu. Uparta suka, co nie.
A potem westchnęła ciężko - sam jesteś karocą z dyni - mruknęła, a potem na chwilę przymknęła oczy, pozwalając sobie na tą skradzioną chwilę. Bo przecież była skradziona. Przecież oficjalnie on nią gardził, bo spała z kimś innym, a ona nie potrafiła znów być blisko niego, przez wydarzenia z łazienki. Ale teraz, kiedy tak źle się czuła i dostawała leki przeciwbólowe, więc zostawała na granicy świadomości, to co między nimi padło w ostatnim czasie i co się wydarzyło nagle wydawało się wyblakłym wspomnieniem, niemal jakimś koszmarem, a nie rzeczywistością. Dlatego pozwoliła sobie na tę odrobinę czułości, nagle tak zaskakująco naturalną. Oddychała sobie spokojnie, czekając aż jej serce się uspokoi, miziała go delikatnie, co też pomagało w tym samym celu. - Tylko z o wiele gorszym jedzeniem… podobno. Możesz mi upolować galaretkę - mruknęła, a potem pozwoliła żeby przez chwilę była tylko cisza, ciężar jego głowy na jej brzuchu oraz spojrzenie, które wrzuciła mu, na moment otwierając oczy. I moment został przerwany przez wejście pielęgniarki, więc Cami pozwoliła się wpakować do wózka, a potem zawieźć na badania, jedynie rzucając Luke’owi smutne spojrzenie przed odjazdem. A potem cóż, musiała robić to co lekarze od niej chcieli. Sama nie wiedziała jak długo im to zajęło, zanim w końcu nie odprowadzono jej do sali. Pomogli jej wejść do łóżka i nawet przynieśli obiad, ale ona ledwo co się położyła, to się zdrzemnęła, przez te wszystkie leki i inne takie. A jak się obudziła, oczywiście przesunęła wzrokiem po pokoju, odnajdując wzrokiem Luke’a, który pewnie próbował rozpracować działanie pilota. - spróbuj stuknąć dwa razy so stolik, czy coś - zaproponowała, a potem przetarła oczy i rozejrzała się za czymś do picia, bo aż jej zaschło w gardle z tego wszystkiego.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke parokrotnie jeszcze powzdychał i powywracał oczami na znak, że ledwo już wytrzymuje tu z tym uparciuchem. I tak uważał, że miał rację i kiedyś w analogicznej sytuacji byłby w stanie wykłócać się z nią do upadłego. Ale ugryzł się w język, choć sztuka odpuszczania była tak cholernie trudna. Bo tak, on też potrafił być upartą suką. Ale w tym momencie ważniejszym był dla niego fakt, że Cami była już tutaj, bezpieczna. A on miał zamiar warować przy niej jak pies, dopóki oboje nie usłyszą wyraźnego wskazania lekarza, że Cami może już opuścić mury szpitala.
Oboje delektowali się tym momentem. Oboje potrzebowali podładowania baterii i zdaje się, że dla obojga sposobem na to była po prostu bliskość tego drugiego. Taka niewymuszona, niewymagająca zbędnych słów. Cami do perfekcji opanowała sztukę uspokajania go, nawet jeśli nie taki był jej cel i nawet jeśli sama szukała w tej czułości ukojenia. Luke po raz pierwszy od bardzo dawna miał poczucie, że nie otacza go gęsta czarna mgła, a zaledwie mgiełka, zza której widać jakieś konkretne kształty. Chciał, żeby wiedziała jak kojąco na niego działa, ale jednocześnie nie odnajdywał odpowiednich słów, żeby jej to zakomunikować. Poza tym wiedział, że Cami nie chciała, żeby to od niej, od jej zadowolenia uzależniał swoje samopoczucie. I choć była dla niego pewnym bodźcem, powoli orientował się że odnajduje się w byciu dla niej oparciem – jeszcze dość chwiejnym, ale dążącym do ustabilizowania się.
Zapamiętał sobie jej życzenie, dlatego kiedy była na badaniach przeczesał szpital szukając jej galaretek. Nie mogąc zdecydować się na żaden konkretny smak wziął od razu trzy. W międzyczasie zamówił też pizzę, bo wiadomo co mówiło się o szpitalnym jedzeniu. Kiedy dostał informację, że może już iść do Cami, zastał ją śpiącą. Odłożył galaretkę i odebraną sprzed szpitala pizzę, po czym przez chwilę stał nad nią i obserwował, jak jej klatka piersiowa powoli unosi się to do góry, to na dół. Bolało go to, że była podłączona do kabli, miała te wszystkie wkłucia. Wiedział, że była silna jak cholera, ale jednocześnie wyglądała teraz tak bezbronnie. Pogładził ją dłonią po policzku, po czym odszukał wzrokiem jakiś fotel, który następnie podsunął sobie tuż do łóżka Cami. Sam już nie pamiętał, kiedy jadł coś po raz ostatni, więc poczęstował się kawałkiem pizzy i próbował odpalić telewizję. Nawet nie zauważył, kiedy się przebudziła, dlatego lekko zaskoczony spojrzał w jej kierunku. W międzyczasie faktycznie stuknął pilotem o stolik, a na ekranie pojawiła się laska z koła fortuny. – Hej, śpiąca królewno – rzucił odkładając na moment pizzę i przekręcając się w jej stronę. – Czego potrzebujesz? – spytał, bo nie był pewny czy chodziło o wodę czy o coś innego. – Dobrze, że wstałaś, bo jeszcze chwila i zeżarłbym wszystko, a jak wiesz dbam o linię. A ty podobno nie zjadłaś obiadu. Wiem wszystko, wyrobiłem sobie już chody u siostry Mirandy i będzie mi donosiła o wszystkim co robisz, kiedy na sekundę wyjdę z tego pokoju. Ma mnie za czarusia i mam zamiar to wykorzystać – rzucił z lekkim rozbawieniem, pochylając się lekko w jej stronę. – Jak się czujesz? – spytał nieco poważniejąc i patrząc na nią z troską.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Tu akurat nie musiał się martwić, Cami nie planowała zwiać. Nie kiedy tak źle się czuła.. i dostawała tak przydatną kroplówkę i leki, które trochę pomogły złagodzić ten ból. A tyle dni była na wiecznym czuwaniu, ciągle gotowa do ataku albo bronienia się, że jej ciało samo nie chciało jej pozwolić na ucieczkę. I doskonale wiedziała, że jak tylko spróbuje wyjść z tego łóżka, to znowu wyląduje na tym swoim głupim łbie, i żadna ilość upartości w niej nie sprawi, że wstanie. Jej siły się wyczerpały, ciało ogłosiło strajk. A skoro miała Luke’a tu na oku, to nie miała też swojej klasycznej motywacji w postaci potrzeby pilnowania go. Więc tak. Nie musiał się bać, Poszła na badania, współpracowała z lekarzami, a potem wróciła i ze zmęczenia sobie zasnęła. I dobrze, że szukał galaretki, a nie prochów, których w tym miejscu było pod dostatkiem, o tym jeszcze Cami nawet nie zdążyła pomyśleć.
- Hej - odpowiedziała - czegoś do picia… czegokolwiek - odpowiedziała, bo nie miała preferencji. Byle było mokre. - A co z naszymi dziećmi, byłeś je nakarmić? - zapytała, doskonale wiedząc, że Luke wie, że na ten wyjątek by się nawet nie gniewała. Ich pies zasługiwał na spokojne siku, a kot na wyczyszczenie kuwety, bo wiadomo że taka kicia nie będzie sikać do brudnej. No i chciała się dowiedzieć co robił przez ten czas. A potem go słuchała i lekko zmarszczyła brwi, ale bardziej z rozbawieniem, bo nie wyglądał na takiego na haju. - O to koniecznie musisz mi pokazać która to, będę dla niej miła. Nie będę stawa na drodze tego, co może być prawdziwą miłością. Popatrz jaki romantyzm, przywozisz jedną babę, wychodzisz z drugą - uniosła brew. - Próbowałeś już ją dokarmić cukierkami, czy idziesz na całego i załatwiłeś ciasto? Pielęgniarki kochają ciasta… - podsumowała, mówiąc to wszystko żartobliwym tonem i podnosząc się lekko. Poprawiła poduszkę tak, żeby mogła sobie spokojnie półleżeć, sięgnąć po picie które jej Luke załatwił, a potem po kawałek pizzy. Ale na razie oderwała kawałek z trójkąta i spojrzała na Luke’a, zaciekawiona. Czy tylko żartowała? W sumie to nie. Nie oczekiwała, że Luke ją przyjmie z powrotem, nie po tym co się działo, nie po jej ucieczce, nie po jej wyznaniu, że z kimś spała. A przecież… no życzyła mu dobrze. Szczęśliwej i zdrowej relacji… no a z nią nigdy nie był oficjalnie, więc roszczenie sobie praw było w tym temacie absolutnie idiotyczne. - Zmęczona - i odpowiedziała szczerze, a potem ugryzła kawałek pizzy - całkiem niezła. Widzę że dbasz żebym się dobrze odżywiała - podsumowała i oderwała sobie kolejny kawałek, przyglądając mu się teraz uważnie. - A ty jak się czujesz? [/b[- i zapytała, nieco ciszej, z troską.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke natomiast nie chciał dawać jej motywacji do opuszczenia szpitala jakimiś swoimi spontanicznymi eskapadami. Wiedział, że martwiąc się o to, gdzie teraz jest Luke, miałaby problemy ze skupieniem się na tym, co było dla niej najważniejsze. I dla niego przy okazji. Nagle wszystkie jego dramaty przestały mieć aż takie znaczenie. Prawdopodobnie była to sprawka pędzącej w jego żyłach adrenaliny, ale czuł w sobie obecnie siłę, jakiej nie doświadczał już od bardzo dawna. Będąc tutaj w szpitalu u jej boku nie czuł się słaby. Czuł, że kontroluje sytuację, że załatwił zdalnie wszystkie najważniejsze kwestie, tak by Cami nie musiała się o nic martwić.
Szybko chwycił za butelkę wody, po czym nalał jej do kubka i podał Cami pilnując, by nie napiła się zbyt łapczywie się nie zakrztusiła. – Spokojnie, wszystkim się zająłem. Tom do nich zajrzy, nakarmi, posprząta i wyjdzie z Harry’m. Ma do nas zapasowy klucz – odparł mają nadzieję, że ta odpowiedź ją uspokoi. – A no i ma nam podrzucić trochę ubrań i jakieś najpotrzebniejsze rzeczy. Jeśli masz coś, co koniecznie byś chciała, to mogę do niego napisać. Raczej jeszcze nie wyjechał – rzucił. – A no i załatwiłem nam zastępstwo w Shadow na kilka kolejnych dni. No i najważniejsze… – zrobił teatralną pauzę, chwytając w międzyczasie za galaretki i podstawiając jej niemal pod nos. – Nie wiedziałem, na którą miałabyś ochotę, więc wziąłem wszystkie – stwierdził. Dostał zadanie to je wykonał, proste. Przynajmniej miał czym zająć ręce i umysł na czas oczekiwania na Cami.
Zaśmiał się pod nosem słysząc jej kolejne słowa, choć jednocześnie poczuł się dziwnie, kiedy wspomniała o prawdziwej miłości. I o tym, że może nią być jakaś babka, która po prostu powiedziała mu gdzie dostanie twór z żelatyny. – Ochh, tak, koniecznie bądź dla niej miła. To ta starsza pani koło pięćdziesiątki z trwałą. Wydaje mi się, że ma w garści cały oddział, więc lepiej jej nie mów, że razem mieszkamy, bo dostaniesz zepsutą zupę – dodał z konspiracyjną miną, choć przecież i tak funkcjonował teraz w szpitalu jako jej mąż. Na pewno by go nie polubiła, gdyby okazałby się zdradzieckim chujem wyrywającym pielęgniarki w czasie, kiedy jego żona przechodziła przez szereg badań. – Zdobyłem jej serce rozmową o kotach. Ma pięć sztuk, ogarniasz to? Lunę, Leo, Lunatyka, Lambadę i Leczo. Wszystkie na „L”. Ciekawe, czy dogadałyby się z Penny pod jednym dachem – wymienił po kolei imiona wszystkich kociaków. Czuł się trochę dziwnie prowadząc taka rozmowę, mimo że oboje wiedzieli że były to tylko żarty. Rozmowy o nich musieli jeszcze przecież trochę odłożyć, więc nie wiedział nic o tym, co Cami myślała na temat tego na czym obecnie stoją. – Mhm. Dbam – potwierdził pozornie luźnym tonem zerkając na nią. – Jak chcesz mogę sobie oglądać koło fortuny z wyłączonym dźwiękiem, jeśli chcesz się jeszcze trochę przespać – zaproponował, a kiedy spytała jak on się czuje, uniósł lekko brwi. – Ja? Czemu pytasz? Przecież to nie ja leżę na szpitalnym łóżku czekając na operację – zauważył z lekkim rozbawieniem.
ODPOWIEDZ