adwokat — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
So tell me to leave, I'll pack my bags, get on the road. Find someone that loves you better than I do, darling, I know
- Jeśli mnie odprowadzisz, jest spore ryzyko, że nie będę w stanie trzymać rąk przy sobie, kiedy będziemy się żegnać – przyznał szczerze i zastanowił się chwilę. - Z drugiej strony, samochód mam kawałek drogi stąd, możesz mnie odprowadzić tam – szansa na spotkanie kogoś znajomego była dość niska i wcale nie było tak, że paliło mu się do rezygnowania z jej towarzystwa. Gdyby tak było, już dawno by się ubrał i wyszedł, zamiast kręcić się przy łóżku.
- No tak, zapomniałem, że dzielimy się płaceniem – kiwnął głową. Z jego perspektywy nie było nic złego w tym, że to on miałby płacić za hotel, ale po tych kilku spotkaniach z Tove nauczył się już chyba, że kłócenie się z nią do niczego go nie doprowadzi, a kończenie kolejnego seksu kłótnią i wyganianiem go z pokoju jakoś mało mu się uśmiechało. - Myślę, że w hotelu mam mniejszą szansę spotkać kogoś znajomego niż w okolicach uczelni – zauważył, krzywiąc się ledwo zauważalnie, też dlatego, że zbliżali się niebezpiecznie do tematu Laine. Rozważał przez chwilę jej argument z dużą liczbą ludzi kręcących się po akademiku. - Okej, będę z tobą szczery, czuję się trochę… bardzo idiotycznie z tym, że spotykamy się w akademiku – przyznał z rozbawieniem. - Poza tym nie masz najwygodniejszego łóżka na świecie, a gdybyśmy chcieli coś zjeść, musielibyśmy pewnie czekać z kolejce do kuchni z połową piętra – zauważył, bawiąc się jej włosami. - A może, skoro teraz jesteśmy u ciebie, zjadam ci ciastka i trzymam swoje klucze w twoim koszu na pranie, od czasu do czasu moglibyśmy jednak spróbować z innym miejscem, za które zapłacę ja? Tylko raz na jakiś czas, żeby się… wyrównało – zasugerował, przyglądając się jej uważnie. Nie był jeszcze pewny, co było potencjałem do rozpoczęcia sprzeczki, ale kwestia płacenia za hotel wydawała mu się całkiem w tej materii obiecująca i starał się stąpać ostrożnie. - A oprócz tego będziemy tutaj, jakoś będę musiał sobie z tym poradzić – dodał z rozbawieniem. A jeśli tylko Tove za nic się tu na niego nie wkurzyła, podniósł się na łokciach i po prostu ją pocałował, bo minęło jakieś dwanaście minut odkąd zrobił to po raz ostatni i była zdecydowanie za blisko na przeciąganie tego jeszcze bardziej.

tove rosenthal
sumienny żółwik
nick autora
brak multikont
studentka — JCU
21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I'm young and I'm foolish, I've made bad decisions, I block out the news, turn my back on religion. Don't have no degree, I'm somewhat naive, I've made it this far on my own
- Wcale nie musisz - odparła dość rzeczowo (zwłaszcza jak na dwudziestolatkę, która najwyraźniej wplątała się w romans ze starszym facetem, nic tylko pogratulować) i uśmiechnęła się. - Możemy uścisnąć sobie ręce na pożegnanie - zaproponowała, wciąż starając się wyglądać, jakby proponowała mu to na poważnie. Drugą opcją było zbicie piątki, ale chyba nie chciała tego robić krótko po seksie, dlatego na tym poprzestała dzielenie się z Julianem swoimi genialnymi pomysłami, a zamiast tego przytaknęła, że owszem, może go odprowadzić.
Nie mogła się powstrzymać i uniosła nieco brwi, patrząc na niego dość wymownie. A na wypadek, gdyby to jej spojrzenie nie wystarczyło, dodała jeszcze: - Może w takim razie powinieneś się przemyśleć - skoro więcej jego potencjalnych znajomych kręciło się po kampusie niż rezerwowało pokoje w normalnych hotelach. I choć już drugi raz proponowała mu coś podobnego, w dużej mierze sobie żartowała: nie wpadło jej nawet do głowy, że Julianowi chodziło o Laine, a nie o inne dwudziestoletnie koleżanki. Ta pierwsza opcja z pewnością miała więcej sensu, ale widocznie trochę zbyt łatwo zapominała o żonie swojego nowego chłopaka (który wcale nie był jej chłopakiem).
- Aha, bo tak często zamierzasz jeść u mnie obiady? - spytała odrobinę sceptycznie: rozumiała ogólny dyskomfort z bycia prawie czterdziestolatkiem, który przemyka się do pokoju w akademiku, ale zasłanianie się tym, że długo czekaliby na jedzenie? Tym bardziej, że przecież Tove tu mieszkała i jakoś sobie radziła.
Wpatrywała się w niego przez chwilę w skupieniu, zastanawiając się nad tym wszystkim. Jej głównym argumentem przeciwko hotelom było to, że czułaby się wtedy jak jego kochanka albo jakaś dziewczyna, którą Julian wynajął sobie na dwie godziny na seks, ale nie chciała mu tego mówić na głos - tym bardziej, że przecież z technicznego punktu widzenia owszem, była kochanką. - Moglibyśmy się składać na hotel - powiedziała wreszcie. I choć sama nie wierzyła, że to mówi - i że właśnie planuje na głos, jak rozwiązać zdradzanie Laine logistycznie - dodała z lekkim wahaniem: - Poza tym… mam klucze do domu mam, a one dość regularnie wyjeżdżają na weekendy. Mogłabym… być dobrą córką i podlewać im kwiatki - albo po prostu powiedzieć mamie (nie Mathilde), że chciałaby zostać w ich pustym domu na noc czy dwie, żeby móc się pouczyć w lepszych warunkach niż akademik.
Nie tylko dała się pocałować, ale musiała się też pilnować, żeby pamiętać, że Julian właśnie zbierał się do wyjścia. A gdy się od niego trochę odsunęła, wciąż trzymała dłonie na jego twarzy. - Chcesz jeszcze ciastko? Ja muszę się też wysikać, zanim wyjdziemy - może wypadałoby się też ubrać i choć trochę ogarnąć, ale tego już nie dodała, a zamiast tego pocałowała go raz jeszcze, co było równocześnie zupełnie nierealne i całkiem wspaniałe.

Julian Ramsey
sumienny żółwik
nick autora
carson, leander
adwokat — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
So tell me to leave, I'll pack my bags, get on the road. Find someone that loves you better than I do, darling, I know
- A możemy się sobie ukłonić? – spytał z rozbawieniem, chociaż i jemu przybijanie piątek przeszło przez myśl. Problem z zaakceptowaniem ich, ekhm, romansu był jednak taki, że skoro Julian mógł ją już bezkarnie dotykać, całować i robić bardzo wiele innych rzeczy zakładających kontakt jakichś części ciała, raczej nie planował specjalnie się w tej materii ograniczać, jeśli absolutnie nie musiał (to znaczy, jeśli nie istniało ryzyko, że zobaczy ich jakaś koleżanka żony).
- Nie mam pojęcia, jestem w tym wieku, że mogę czasem potrzebować trochę dodatkowych źródeł energii – stwierdził, uśmiechając się idiotycznie, bo skoro wieku Tove miał nie komentować, najwyraźniej zamierzał żartować ze swojego. Przy okazji jednak mógł mieć trochę racji w kwestii tych obiadów, bo kiedy niby mieli się spotykać, jeśli nie po jego pracy i jej zajęciach? Idealny czas na jedzenie. I seks pozamałżeński, rzecz jasna.
- Możemy rozważyć składanie się na hotel – powiedział, uznając chyba, że na ten moment więcej nie uda mu się ugrać. Zamiary miał oczywiście nieco inne – raz na jakiś czas może jednak mogli zaszaleć z wygodniejszym łóżkiem, dużą łazienką i dobrym żarciem na jego koszt, ale zaakceptował, że może to wymagać od niego nieco lepszej argumentacji lub po prostu czasu. - W takim razie chętnie ci z tymi kwiatkami pomogę – powstrzymał się od komentarza, że nie wie, co właściwie było gorsze – akademik czy dom jej matek – bo obie z tych opcji brzmiały dość dramatycznie jak na jego sytuację życiową. Doceniał jednak, że wpadanie do domu sąsiadek łatwo będzie zamaskować bieganiem i nawet będzie mógł legalnie wrócić do domu zmęczony, więc akceptował to jako opcję do rozważenia.
Parsknął śmiechem, kiedy Tove podzieliła się z nim aktualnościami dotyczącymi jej pęcherza (chociaż na pewno doceniał sikanie po seksie, nawet jeśli nie wiedział, że to bardzo zdrowe i tak trzeba) i chyba chciał pokręcić głową na pytanie o ciastko, ale mógł nie zdążyć, zanim znowu zaczęli się całować. W jakiś niewyjaśniony sposób jego nogi z powrotem znalazły się na łóżku, a on przywarł znów do Tove całym ciałem. - Już idziemy – mruknął kilka milimetrów od jej ust, a na dowód tego, jak poważnie mówił, przeszedł z pocałunkami na jej szyję, a potem na obojczyk. Wreszcie westchnął ciężko tuż przy jej skórze, czując, że znajduje się w tym niebezpiecznym momencie, po przekroczeniu którego nie będzie już w stanie przerwać. Niechętnie podniósł więc najpierw głowę, a potem siebie i z dużym żalem odprowadził Tove wzrokiem do łazienki. Kiedy wyszła, był już gotowy do wyjścia i przyglądał się akurat w jakimś jej lusterku swoim włosom. - Powinniśmy wychodzić osobno w jakichś odstępach czasu? – zagadnął, patrząc na nią rozbawiony i podchodząc bliżej. - A przede wszystkim, kiedy zobaczę cię kolejny raz?

tove rosenthal
sumienny żółwik
nick autora
brak multikont
studentka — JCU
21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I'm young and I'm foolish, I've made bad decisions, I block out the news, turn my back on religion. Don't have no degree, I'm somewhat naive, I've made it this far on my own
- Ty chcesz mi się ukłonić? Oczywiście, nie ma sprawy - przytaknęła, beztrosko ignorując to, że Julian użył liczby mnogiej. A może Tove po prostu nie chciała być chamką i mówić na głos, że ona wcale nie zamierza mu się kłaniać. I choć zdarzało jej się martwić na zapas, teraz wzruszyła beztrosko ramionami. - W takim razie zastanowimy się nad tym, gdy faktycznie będziesz potrzebował jedzenia? Jakoś sobie poradzimy, skoro ja nie umarłam tu z głodu - nie zamierzała poświęcać ani sekundy na zastanawianie się, czy to faktycznie kwestia wieku, bo nie chciała myśleć o tym, że Julian był od niej, obiektywnie rzecz biorąc, sporo starszy, ani przez chwilę, jeśli nie byłoby to absolutnie konieczne. Może trochę szkoda, bo gdyby przypomniała sobie, że typ miał prawie czterdziestkę na karku, stałoby się jasne, że był już na tyle dorosły, żeby mógł sobie kupić kanapkę w drodze z pracy.
- A znasz się na kwiatach? - spytała nagle, patrząc na Juliana tak, że ciężko było stwierdzić, czy to miała być jakaś seksualna metafora, czy Tove po prostu przypomniała sobie, że powinna kontynuować swoją dziwaczną serię zadawania mu pytań o życie.
Może zdążyła już zwyczajnie zapomnieć, że Julian zbierał się przed chwilą do wyjścia, a może po prostu niespecjalnie ją to obchodziło, skoro Tove miała czas (czy to źle? Czy powinna mieć z tyłu głowy, że przecież gdzieś tam czekają na niego żona i córka, a on ma swoje życie z dala od tego przeklętego akademika?). Kiedy znów znalazł się na łóżku, nie zastanawiała się zbyt długo - prawdę mówiąc, nie myślała chyba w ogóle - i i jej dłonie, które jeszcze chwilę temu znajdowały się na julianowym torsie, przesunęły się w dół, by ponownie rozpiąć mu spodnie. Nie zdążyła, bo okazało się, że jednak wychodzą, a Tove nie pozostało nic innego jak tylko wstać, zamknąć się w łazience i bardzo się starać nie analizować tego wszystkiego za bardzo. Bo może jednak mu się nie podobało? Wolał wrócić do żony? Co on będzie robił z tą żoną? Jezu. Po prostu o tym nie myśl, wysikaj się, ubierz i popraw włosy.
Gdy zrobiła te wszystkie rzeczy, mogła wrócić do swojego pokoju i wydawać instrukcje: - Ja wyjdę drzwiami, ty oknem - poinformowała z całkowitą powagą, rozglądając się, czy coś powinna ze sobą zabrać. - Możesz mnie zaobserwować na instagramie, wtedy będziesz mnie oglądał, kiedy tylko chcesz - podpowiedziała mu uprzejmie, wzięła jeszcze jedno ciastko na drogę i wyszła z Julianem ze swojego pokoju. I nawet ona nie mogła się powstrzymać, by nie rozejrzeć się po korytarzu, jakby chciała skontrolować, czy ktoś mógł ich widzieć.

/nara Julian Ramsey
sumienny żółwik
nick autora
carson, leander
ODPOWIEDZ