Terapeuta/Psychiatra — Cairns Hospital
33 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Kiedy mówił jej, że będą w tym wszystkim razem nie miał do końca pojęcia jak dużo pracy po jego stronie będzie go to kosztować. Już samo to, że sama musiała przywieźć się na swoją własną chemioterapię bo on był w tej chwili niepełnosprawny, było dla niego cholernie uwłaczające. To on powinien siedzieć za kólkiem, to on powinien otwierać dla niej drzwi i to on powinien iść obok niej przez drzwi szpitala. Tymczasem było zupełnie na odwrót. To ona pomogła mu wysiąść podjeżdżając wózkiem. Nie tak powinno wyglądać jego wsparcie. Nie powinno się kończyć wyłącznie na psychicznym, powinien zrobić coś więcej, lecz w tym momencie po prostu nie był w stanie, co było cholernie frustrujące.
Jego wizyty w szpitalu również wiązały się niestety z niechcianą atencją jego współpracowników. Zazwyczaj kiedy przyjeżdżał na rehabilitację spędzenie kilku minut na gadce o niczym czy o tym jak właśnie idzie mu wracanie do zdrowia nie było większym problemem. Pragnął by te wizyty z Callie było o niej, nie o nim. Nawet jeśli pojawiali się gdzieś razem to naturalnym było skupienie się na kalece, chociaż to ona mierzyła się z o wiele gorszą i bardziej wyniszczającą chorobą. Ich brak określenia tego, co między nimi jest też w pewien sposób nie pomagał, ponieważ nawet jak spotkają kogoś z jego znajomych na korytarzu to nie może jej do końca przedstawić jako swojej dziewczyny czy partnerki, więc jakoś wymijająco musi po prostu powiedzieć, że to jego koleżanka, przyjaciółka, ale na pewno nie powiedzą po co dokładnie tutaj przyjechali.
To wszystko sprawiało, że gdy już dojeżdżali do sali zabiegowej był trochę nie w sosie, aczkolwiek znakomicie zachował to dla siebie. Kiedy już nikt im nie przeszkadzał mógł się skupić całkowicie na Callie i nie pozwolić się niczemu rozproszyć. Widok nie był zbyt przyjemny. Te wszystkie osoby siedzące w krzesłach, dające pompować w siebie truciznę. Nie był to pierwszy raz, kiedy to widział, aczkolwiek kiedy chodzi o kogoś Ci bliskiego, nawet sytuacja, którą widziałeś sto razy, nabiera nowego wymiaru.
Nie wiedział, czego dokładnie dziewczyna od niego potrzebowała, dlatego w tej sytuacji oddał jej pełną kontrolę. Nie pałętał się ani jej ani obsłudze pod nogami ze swoim wózkiem. Jeśli sobie tego zażyczyła był przy całych przygotowaniach, jeśli nie, zaczekał grzecznie na korytarzu aż będzie gotowa go zobaczyć. Mógł tylko zgadywać co właśnie chodzi jej po głowie. Zdecydował, że ten czas będzie tylko dla niej, będzie reagować na jej potrzeby. Nie ważne jak ciężko będzie mu się na to patrzyło. Czyż nie tym właśnie jest miłość? Bezgranicznym wsparciem niezależnie od sytuacji? Był tu cały tylko i wyłącznie dla niej.

calliope carter
barmanka — moonlight bar
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Half love, half regret. Dressing up for Polaroids and cigarettes. Socialize, romanticize the life.
Atmosfera była napięta od rana.
Callie szukała sobie zajęć zastępczych, Galahadowi odpowiadając zdawkowo lub wcale gdzieś w ferworze walki o odwrócenie uwagi. Gdy przyszedł czas zapakowania się do samochodu, z parkingu wracała do mieszkania - wcale nie biegiem - niby po to, żeby zmienić bluzkę. Pierwsza z nieznanego nikomu powodu przestała pasować do stylizacji gdzieś pomiędzy windą a samochodem. To oddaliło szpital o kilka minut. Za mało.
W samochodzie słabym głosem zagaiła, czy nie mogliby przypadkiem udawać, że jest inny dzień tygodnia i pojechać na plażę albo na lunch zamiast do szpitala. Niestety, na siedzeniu pasażera miała głos rozsądku.
W szpitalu, jeśli ktoś ze znajomych Galahada podszedł zagadać, uparcie przedstawiała się imieniem. Na powtórzone, wymuszające informację, przeciągnięte "soooooo you're...?" - powtarzała niestrudzenie Callie, bo to wystarczyło. Nie musieli rzucać żadnymi etykietkami by zaspokajać ciekawość kogokolwiek. Zdecydowanie wolała te wszystkie pytania o jego proces zdrowienia, bo mogła go wtedy czule głaskać po ramieniu i chwalić.
Godzinę czekali w jednym z korytarzy oddziału onkologii - po potwierdzeniu obecności pacjenta tyle czasu zajmowało personelowi przygotowanie, od zera, porcji leku zgodnej z zaleceniami lekarza prowadzącego.
Carter, Calliope.
Wywołana przez personel drgnęła. Za krótkim westchnieniem kryła się totalna rezygnacja, kiedy zamiast wstać, sięgnęła dłonią do męskiego uda, a ustami do ucha. - Szybki seks w jakimś składziku na miotły? - wyszeptana propozycja zaczynała się od kłamstwa, bo szybko wcale miało nie być. Jak najdłużej, jak najdalej stąd - wszystko byłoby lepsze, niż to, co musiała faktycznie zrobić.
Carter, Calliope.
Szlag. Jak na lotnisku.
Chyba jednak nie.
Nici z planów ucieczki. Wzięła w rękę stojącą na podłodze torbę z kocem i kosmetyczką, czyli akcesoriami niezbędnymi do przetrwania kolejnych kilku godzin. I wstała, za zwłokę będąc karaną laserami z ojczu rejestratorki. Nawet nie patrzyła czy Galahad ruszył za nią, bo szła jak na ścięcie i w moment niebezpiecznie skoczyło jej ciśnienie.
Chemo room był pomieszczeniem prosto z koszmaru. Fotele rozkładające się do pozycji leżącej nijak nie wynagradzały trudu przejścia przez serie dożylnych wlewów chemii. Callie zajęła wskazane przez pracownika miejsce, smutno spoglądając po twarzach pozostałych pacjentów. Kilkoro kojarzyła z poprzedniego tygodnia - stali wyjadacze pewnie posłali nowej i przygnębionej życzliwe uśmiechy, ale Carter w zdenerwowaniu raczej ich nie odwzajemniła.
Krótko później założono jej podpiętą do dziwnej maszyny zimną czapeczkę. Przez cały ten czas nawet nie spojrzała na Galahada, bynajmniej nie dlatego, że jej w czymś przeszkadzał - po prostu myślami była w innym miejscu. Pięćset sześćdziesiąt dwa razy w ciągu paru minut zmieniła pozycję na fotelu i jego ustawienia, ale żadne combo nie przyniosło komfortu. Trudno. Swój spisała na straty, ale mogła jeszcze zawalczyć o Harringtona.
- To długo potrwa - zaczęła, wreszcie na niego spoglądając. - Może sobie coś obejrzysz? Albo poczytasz? Za tobą jest regał z książkami. Większość o tym, jak żyć z rakiem albo osobą z rakiem, czyli szkoda czasu. Ale chyba widziałam jak w zeszłym tygodniu dzieciak odkładał Pottera.
Nie musieli oboje patrzeć w ścianę i myśleć o beznadziei.


Galahad Harrington
sex on the beach
-
Terapeuta/Psychiatra — Cairns Hospital
33 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie dało się nie zauważyć, że już od samego rana Callie była cholernie spięta. Przy śniadaniu nie zamienili więcej jak kilku słów. Widział pewne wzorce zachowań, których po niej nie do końca się spodziewał. On znał ją z tej walecznej strony. To w końcu ona zebrała się an odwagę by zakończyć ich związek pomimo jego protestów. Miała samozaparcie, którego czasami mógłby jej pozazdrościć. Tak naprawdę to cecha, która oboje ich dobrze łączyła. Co niestety sprawiało, że ich kłótnie mogły być naprawdę brutalne kiedy przyszło co do czego. Na szczęście ze względu na swoją pracę wiedział jak nawigować dzisiejsze wzburzone wody. Niczego na niej nie wymuszał, niczego nie wymagał. Pozwolił jej stworzyć tyle dystansu, ile potrzebowała. Oddał jej kontrolę nad tym jak będzie wyglądać ta wizyta. Chodziło tylko i wyłącznie o nią, a nie to co on czuje. Najlepsze co mógł dla niej zrobić to po prostu być. W takiej formie, w jakiej tego potrzebowała.
Dzielnie więc znosił wszystkie małe ucieczki czy próby zagięcia czasoprzestrzeni by przyjazd do szpitala się opóźnił. Nie umknęło jego uwadze jak uporczywie przedstawiała się po prostu jako Callie, nawet nie przyjaciółka, czy koleżanka. Dziś nie pozwalał by to wpłynęło na nich w jakikolwiek sposób negatywnie. Z pokorą przyjął to do wiadomości, chociaż tak, wolałby by już to jakoś określili. By byli czymś więcej. Nie mógł tego jednak od niej wymagać. Nie z jej chorobą oraz jego kalectwem. Były takie chwile, gdy zastanawiał się co tak właściwie robią i czy ma to jakikolwiek sens. Chciał być tu dla niej, ale na razie nie czuł by jej zbytnio w tym wszystkim pomagał. Chciał być dla niej wsparciem, a na razie czuł, że tylko jej tym wszystkim dokłada. Może nie taka było jej zamierzenie, lecz tak się właśnie czuł. Czasami nie warto było robić rzeczy na siłę. Może wcale nie miał racji i rzeczywiście prościej byłoby jej przejść przez to samej? Nikt nie powinien robić tego samemu, ale jeśli chciała? Dlaczego jej tego zabraniał? Chyba wypadałoby poruszyć ten temat, ale to dopiero kiedy wróci jej trochę sił.
Doceniał jej próby odwleczenia tego na wszystkie możliwe sposoby i gdyby miał jeszcze wzwody, jej propozycja na pewno by go o taki przyprawiła. Kto wie, może nawet w obecnej sytuacji by ją tam porwał. Wszystko żeby poczuła się trochę lepiej przed zabiegiem. Niestety pani recepcjonistka była bardzo upierdliwa w wykonywaniu swoich obowiązków. Pożegnał ją ciepłym uśmiechem i poczekał aż cała aparatura zostanie podłączona zanim zajechał na swoim rumaku do środka. Pomieszczenie naprawdę miało zadatki do nazwania tego umieralnią, ale on odmawiał pozwolenia by tak została również odbierana przez Callie. Zajął swoje miejsce u boku jej fotela.
- Mamy cały dzień. - uśmiechnął się do niej ciepło kładąc swoją ciepłą dłoń na jej - Chociaż... Nie powiem, wolałbym żebyśmy nie spędzili tutaj dłużej niż połowy. - nachylił się do niej żeby dać jej buziaka w policzek - Bo wieczorem chętnie spełniłbym twoją prośbę i zrobił Ci tak dobrze, jak Ci dawno nie było. - uśmiechnął się do niej chytrze sięgając swoimi ustami jej szyi lekko przygryzając jej skórę.
Póki jeszcze chemia nie zaczęła być procesowana przez organizm w pełni mógł sobie pozwolić na te delikatnie pieszczoty. W zimnym czepku, czy nie, nadal była jego Callie. Tą samą, której pragnął każdego dnia i już nie zamierzał pozwolić by o tym w którymkolwiek momencie zapomniała.

calliope carter
barmanka — moonlight bar
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Half love, half regret. Dressing up for Polaroids and cigarettes. Socialize, romanticize the life.
Owszem, odwiedziny Galahada w szpitalu były na siłę. Przy podejmowaniu decyzji Callie musiała wziąć pod uwagę całokształt ich dotychczasowej, nowej relacji: tego, że wielokrotnie zaznaczył swoją gotowość do dźwigania emocjonalnych ciężarów, deklarował chęć prawdziwego partnerstwa, momentami domagał się nadania relacji oficjalnego statusu związku. I, co najważniejsze w tym temacie, swoje wsparcie w leczeniu oferował nieraz.
Mogłaby mu odmówić, gdy powiedział, że pojedzie z nią na chemię. Jednostkowo nie byłoby w tym nic złego, w ujęciu całościowym jednak byłby to kolejny sygnał, że nie jest chciany, traktowany poważnie - a tego wolałaby uniknąć. Dlatego zgodziła się, by pilotażowo przyjechał z nią. Nie dla siebie - bo dla siebie, to wolała być sama. Dla niego - żeby nie denerwował się tym, że jest wykluczony z ważnego obszaru jej życia, że jest niepotrzebny. Nie wszystko w relacji robi się przecież dla siebie - czasami trzeba wyzbyć się egoizmu.
Nie znaczy to jednak, że źle było mieć go obok. Przyjemnie odwracał uwagę od dwóch wenflonów, które w obu ramieniach Carter zainstalowała pielęgniarka. Jeden na chemię, drugi na przekąski - przeciwbólowe, przeciwwymiotne, nawadniające i inne. Słaby uśmiech Callie informował o rozbawieniu męską naiwnością. Jakby w ogóle nie zwracał uwagi na to gdzie są i po co są, oraz nie miał realistycznego wyobrażenia tego jak będzie wyglądał ich wieczór.
Jeśli myślał, że po chemii Callie będzie i w nastroju, i w fizycznej formie na ich ekscesy... Widocznie przyjął bardzo optymistyczną perspektywę, której jego partnerka niestety nie podzielała.
- Nie dzisiaj wieczorem - sprowadziła go na ziemię może zbyt brutalnie, jednocześnie sięgając dłonią do wiszącego przy fotelu sznurka; kilkoma ruchami zaciągnęła depresyjną, szpitalną kurtynę żeby mieli trochę prywatności. Zwłaszcza, że jego usta przy kobiecej szyi zawsze, ale to zawsze powodowały ten specyficzny rodzaj zadowolenia - który nie bardzo chciała demonstrować reszcie bywalców szpitalnej umieralni. Naturalnie, przeszło jej przez myśl, że mieli warunki na małą, szybką demonstrację tego, na co było warto czekać. Nic nie stało na przeszkodzie, żeby ręka Galahada zabłądziła gdzieś pod miękkim kocykiem; jedynym wyzwaniem byłoby zadbanie o to, żeby Callie była cicho - ale z tym poradzili sobie nieraz. W ten sposób Carter myślała odkąd się poznali, bo ochotę na niego miała zawsze i wszędzie; żadna to więc niespodzianka - ale wspomnienie o tym jak potwornie czuła się w tym samym fotelu tydzień temu skutecznie zniechęciło ją do podejmowania jakichkolwiek ruchów w tę stronę. Tylko grzecznie trzymała tę jego dłoń, bo swoim ciepłem przyjemnie kontrastowała z zimnem przeklętej czapki.
- Gal? - zagaiła cicho; ani ton, ani spokojna twarz, ani przymknięte oczy nie zwiastowały bomby, która miała zaraz w tym ich małym zakątku wybuchnąć. Co tu zrobić, taką sobie wziął babę, musi się Harrington męczyć. Ewentualnie, mogą wrócić do rozmów o wyrzucaniu przez okno. - Chciałbyś mieć dzieci?
Pytanie krążyło w jej myślach odkąd powiedział, że kocha. Bo czy ona mogła kochać, jeśli nie byli zgodni w tej najważniejszej dla niej kwestii? Tylko po to próbowała chemii. Tylko po to zgodziła się na operację - żeby spełnić marzenie o byciu mamą. W przeciwnym razie, wolałaby dożyć naturalnie w całkiem niezłym stanie ile się uda, bez przechodzenia całego tego procesu. - Wiesz, na przykład... Ze mną. Jeśli wyzdrowieję.
Jak zawsze, wszystko robili w złej kolejności. WSZYSTKO. Zaczynając od romansu, gdy był żonaty, przez mieszkanie razem bez potwierdzenia że są w związku, po planowanie robienia kaszojadów. Taka dynamika relacji chyba. Co zrobisz, jak nic nie zrobisz.

Galahad Harrington
sex on the beach
-
Terapeuta/Psychiatra — Cairns Hospital
33 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Stety nie miał punktu odniesienia do tego jak Callie może się czuć po dzisiejszym zabiegu. W końcu kiedy robiła to ostatnim razem nie raczyła go o niczym poinformować, do tego wykorzystała okazję, że akurat go nie było żeby przejść przez to wszystko sama. Tak, nie zostało to zapomniane. Wybaczone? Definitywnie. Zapomniane? Niekoniecznie. Zmagał się już z kilkoma przypadkami pacjentów z rakiem, jednak nigdy nie było od niego wymagane by towarzyszył im w leczeniu. Nie wiedział dokładnie jakie będą skutki uboczne prócz tych oczywistych. Ogólnym wykończeniu ogranizmu, nudnościach, bólu. Zasięgnął trochę języka u pielęgniarek, kiedy był tutaj ostatnim razem na rehabilitacji. Każdy podobno reagował jednak inaczej. Dlatego ta pierwsza wizyta była tak ważna. Musiał zaobserwować jak się z tym wszystkim czuje, jakie są efekty fizyczne, bo psychiczne... Te akurat był sobie w stanie wyobrazić. Część już zobaczył podczas jazdy i rano i pewnie poprzedniego wieczoru. Z tymi na razie sobie radził, a przynajmniej tak mu się wydawało. Ostateczna ocena będzie należała do jego wybranki.
- W takim razie... jutro? - zagaił patrząc na nią badawczo - Tak, rano zrobię ci jedno ze swoich legendarnych śniadań, które od razu postawi Cię na nogi. - był całkowicie niewzruszony jej odmową.
Może miała go za napalonego nastolatka i po części to prawda. Zawsze reagował na nią bardzo żywiołowo i nigdy nie odmawiał zbliżenia. Ba, często sam je inicjował. Był w niej całkowicie zabujany, całą relację szukał każdej okazji do tego by okazać jej trochę bliskości poprzez cielesność. Teraz zamierzał pokazać jej tę drugą stronę intymności. Psychiczną, emocjonalną. Tę, której teraz będzie potrzebowała. Usłyszała już, że ją kocha, przyszła pora by jej to pokazać. By zrozumiała, że nie jest w tym wszystkim sama, a przynajmniej nie musi być, jeśli sama tego nie wybierze.
- I obiecuję, że tym razem parówka będzie, cóż... Parówką. - wyszczerzył się do niej kiedy już zasłoniła szpitalne kurtyny próbując nadać temu doświadczeniu nieco mniej powagi niż właściwie miało.
Przynajmniej w tym mogła na niego liczyć. Ba, nawet zażartował ze swojego stanu, co mogło zwiastować to, że powoli zaczyna się godzić ze swoimi demonami. Małymi krokami w końcu uda mu się z tym pogodzić.
Od początku wydawało mu się, że Callie chciała uniknąć jakichkolwiek poważnych tematów, dlatego kiedy tylko zrzuciła na niego tę bombę odwrócił się w jej stronę unosząc brew i ta mina byłaby znakomitym memem. Nawet zamrugał kilka razy jakby chciał sprawdzić, czy się nie przesłyszał. Nigdy nie rozmawiali o tego typu przyszłości. Jeśli chodziło o dzieci raczej ich do tej pory unikali, przynajmniej robili wszystko, żeby ich nie mieć, więc złapała go całkowicie z zaskoczenia i był tym cholernie zmieszany. Nawet może nieco za mocno ścisnął jej dłoń kiedy padło to nieszczęsne pytanie.
- Dzieci... - zaczął po krótkiej chwili nadal szukając odpowiedzi - Po pierwsze, jak wyzdrowiejesz. - uśmiechnął się lekko unosząc jej dłoń by ją pocałować - Nie myślałem jeszcze o dzieciach Callie. Nie wiem do końca czy chcę mieć dzieci, ale na pewno nie jest tak, że nie chciałbym ich mieć. A jeśli pytasz czy chcę mieć je z Tobą, to nie widzę dla siebie innej partnerki. - wytłumaczył w miarę spokojnie patrząc na tę piękną twarz - Ale skoro już przy tym jesteśmy to chyba powinnaś być świadoma jeszcze jednej rzeczy. Nie wiem czy mogę mieć dzieci. - westchnął cicho powoli głaszcząc wierzch jej dłoni swoim kciukiem - Z moją byłą żoną może nie pracowaliśmy nad tym jakoś specjalnie, ale nigdy się nie stało, a teraz ten wypadek... Mam pewne podejrzenia. - uśmiechnął się do niej przepraszająco wyczuwając, że ten temat może być dla niej ważny.

calliope carter
barmanka — moonlight bar
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Half love, half regret. Dressing up for Polaroids and cigarettes. Socialize, romanticize the life.
Randka ze śniadaniem zaczynała nabierać innych kształtów odkąd Galahad „tymczasowo” wprowadził się do Callie. Skinęła głową, na potwierdzenie jutrzejszych planów i zaczęła nawet w zaciszu własnych myśli planować, jak namówić swojego dzielnego wybranka do założenia jednej z nowych zabawek. Trochę się obawiała, że jego kruche ego tego nie dźwignie - dlatego nie proponowała wcześniej, ale skoro zaczynał żartować z parówek - może to był moment, żeby zaprosić do ich sypialni strap-on dla mężczyzn. W końcu to, że Galahad nie miał wzwodów ani czucia nie oznaczało, że musieli rezygnować z wielu pozycji, w których Callie mogłaby się dobrze bawić na górze.
Teraz jednak postanowiła wykorzystać beznadzieję chemioterapii do ustrzelenia kolejnego trudnego tematu. Myślała, że będzie miała więcej czasu na podjęcie rozmowy o dzieciach - bo nie wpadła na to, że Galahad podczas sprzeczki o brak atencji wyskoczy z deklaracją uczuć. Niestety, czas jej się kończył, jeszcze ta kwestia ich statusu w oczach jego znajomych w pracy… No nic, postanowiła mieć to z głowy.
Mocny ścisk na dłoni spowodował nagłe otworzenie oczu. Słuchając uważnie jego zdania, sięgnęła wolną dłonią po miękką piłeczkę, której ugniatanie miało pomagać z bolesnym mrowieniem rozchodzącym się po całej długości ramienia; od wenflonu z trucizną aż po szyję.
Myślałam o rzeczach, które powstrzymują mnie przed… Pełnym zaangażowaniem. Ta jest największa — powiedziała. W głowie w ostatnich miesiącach wytworzyła całą listę „przeciw” („za” były zbyt oczywiste), licząc na to że kolejne punkty z listy wątpliwości będzie mogła sukcesywnie skreślać. I tak się faktycznie wydarzyło - odnawianie relacji szło dobrze i kilka z jej obaw okazało się, na ten moment, niepotrzebne. Może nadszedł czas zaadresować słonia w pomieszczeniu - Gal powiedział wprost, że będzie się musiała określić, ale droga do tego była dla Callie, tym razem, przez rozum i logikę, a nie przez emocje. Nie mogła sobie pozwolić na luksus tego drugiego.
Chcę być mamą. Tylko po to się leczę. To jest dla mnie najważniejsze - ważniejsze od bycia z tobą, od bycia z kimkolwiek. Przechodzę przez to — powiodła smutnym spojrzeniem po umieralni i jej wyposażeniu — żeby móc zajść w ciążę, jak lekarz da mi zielone światło. To przemyślana decyzja, która się nie zmieni. — aby choć trochę zmiękczyć surowość komunikatu, pochyliła się, by czule musnąć czoło Harringtona wargami. Ostatecznie, to co mówiła - nie było przeciwko niemu. Było dla niej. Było postanowione zanim pojawił się w szpitalu pierwszy raz. I było… Nienegocjowalne. Callie zrobi to albo sama, albo z nim, ale zrobi. — Boję się. Tego, że się zaangażuję, że będzie nam się układało, że wyprostujemy sprawy zdrowotne, że będę szczęśliwa i zaproponuję, żebyśmy zaczęli się starać, a ty... Nie będziesz chciał tego samego. — Jej zdaniem omówienie tej kwestii było niezbędne do tego, by kontynuowali budować relację. Może nawet oficjalnie jako para. Gdyby zresztą okazało się, że nie potrafią porozmawiać o czymś tak ważnym - czy w ogóle byłaby to relacja warta zachodu?
A gdybyś chciał... Jeśli nie uda nam się bez ingerencji lekarzy, a potem nam się nie uda przez pierwsze etapy leczenia niepłodności… Muszę wiedzieć, że skorzystanie z anonimowego dawcy będzie dla ciebie w porządku. Że nie będziesz kazał mi wybierać pomiędzy związkiem a ciążą.
Bo już wybrała.
A on mógł w tym uczestniczyć lub nie.

Galahad Harrington
sex on the beach
-
Terapeuta/Psychiatra — Cairns Hospital
33 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Trzeba było przyznać, że Callie miała niesamowite wyczucie momentu jeśli chodziło o te poważne tematy. W końcu nie było nic lepszego jak zrzucić kolejną bombę podczas wybuchu poprzedniej. Nie zdążyli się jeszcze dobrze uporać z tą wizytą, a już musieli to sobie jakoś utrudnić. Galahad starał się być przygotowany na wszystko, ale jego wybranka potrafiła go zaskoczyć za każdym razem. Kiedyś zdecydowanie była to jedna z rzeczy, które sprawiły, że się w niej zakochał. Tylko wtedy zazwyczaj chodziło o jakiś naprawdę gorący seks z najmniej oczywistej lokalizacji. Najwyraźniej, kiedy przechodzi się do kolejnego etapu relacji, zwłaszcza z impotentem, jedyna na co można liczyć to trudny temat przychodzący w formie podbródkowego, kiedy już ledwo stoisz na nogach. Lata w zawodzie powinny go nauczyć nie ragować mimiką na takie sytuacje, jednak jest pewna różnica pomiędzy pacjentem mówiącym Ci o swoich problemach, a kobietą, z którą jesteś związany emocjonalnie i to bardzo mocno.
Dlatego nietrudno było zauważyć, że złapała go z zaskoczenia i nie był tak spokojny oraz poukładany jak zazwyczaj. Nerwowo przeczesał włosy, wygładził brodę. Przez chwilę nie potrafił spojrzeć w jej stronę. Wszystko, co zupełnie do niego nie pasowało. Może sam temat nie przysporzył mu palpitacji serca, ale nie dało się nie zauważyć, że go zestresował.
- I to jest najlepszy moment, żeby o tym porozmawiać? - pomimo jej starań by jakoś złagodzić ten cios nie potrafił powstrzymać pewnego wyrzutu w swoim tonie - Przepraszam, po prostu... - westchnął w końcu przenosząc na nią wzrok, który już stracił swojego regularnego blasku - To dużo, cholernie dużo Callie i nie wiem, czy chemia to odpowiedni moment, żeby to poruszyć. - pokręcił lekko głową z pewnym zrezygnowaniem.
Nie było trudno zauważyć, że ani lokalizacja ani temat zbytnio mu nie leżały. Zdawał sobie jednak sprawę, że skoro już wyszedł, trzeba go było dokończyć. Odwlekanie tego będzie prowadziło tylko do niezręcznej ciszy przez resztę zabiegu oraz drogi do domu, później pewnie reszty wieczoru. Nie tak to wszystko miało wyglądać. Wyobrażał sobie kilka scenariuszy, które się tutaj rozegrają, ale Callie wywróciła wszystko do góry nogami.
- Ciężko mi na to odpowiedzieć, stawiasz mnie w trudnej sytuacji. - mruknął w końcu rozmasowując sobie skroń jakby nagle dostał bólu głowy - Nie myślałem do tej pory o dzieciach, nie zaszedłem tak daleko. Na razie szczytem moich marzeń było po prostu bycie z Tobą, może ożenienie się. Dzieci mogłyby się tam pojawić, ale nigdy nie były wymogiem. - przyznał w końcu znów cicho wzdychając, stawiała go w naprawdę trudnej dla niego sytuacji.
- Jeśli oczekujesz ode mnie odpowiedzi w tym momencie, to nie mogę Ci powiedzieć ze stuprocentową pewnością, że będę w porządku z myślą, że to dziecko tak naprawdę nie jest moje. Na to potrzebowałbym trochę czasu. - zasunął kotarę również ze swojej strony ponieważ ta konwersacja była dla niego po prostu zbyt intymna i nadal uważał, że jest to na nią najgorsze miejsce - Jeśli chodzi o to, czy widzę się z dzieckiem i z tobą to tak. Jeśli oboje wyjdziemy na prostą zdrowotnie, chętnie spróbuję. - tyle mógł jej teraz dać.

calliope carter
barmanka — moonlight bar
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Half love, half regret. Dressing up for Polaroids and cigarettes. Socialize, romanticize the life.
Nie mieli czasu.
Ona nie miała czasu. Na beztroskie randkowanie, zabawę, seks bez żadnych oczekiwań i życie każdym dniem, jak to w fazie zakochania zazwyczaj wygląda. Chciałaby mieć ten przywilej, ale go nie miała. Galahad z każdym dniem stawał się jej bliższy, co samo w sobie nie było złe. Było jednak zagrażające. Bo wpuściła go do swojego życia, powoli wpuszczała do swojego serca, a po drugiej stronie tego wszystkiego mogło czekać największe rozczarowanie. Takie, którego mogliby łatwo uniknąć, rozmawiając o potrzebach i priorytetach.
Właśnie to robili teraz. Sprawdzali, czy nie tracą ze sobą czasu. Czy nie byłoby lepiej pożegnać się teraz, kiedy jeszcze nie zaszli za daleko. Żeby on mógł znaleźć sobie młodą, fajną, która będzie mu proponować seks w nieoczywistych lokalizacjach - i żeby ona mogła znaleźć sobie klinikę pod in vitro. Lub mężczyznę, dla którego dzieci byłyby kwestią równie ważną.
- To jest najlepszy moment, żeby o tym porozmawiać - odparła bez zawahania. Trudno jej było odmówić żelaznej logiki: w końcu nie mogło być gorzej. Przynajmniej dla niej, siedzenie pod tymi kroplówkami było momentem tak niskim, tak tragicznym, że rozmowa o dzieciach nie była już w stanie niczego bardziej utrudnić, samej Callie bardziej zmęczyć czy upodlić. Za kilka godzin stąd wyjdą - i zostawią wszystko to, co trudne, za drzwiami szpitala. Nie będą musieli wracać do tego ani w samochodzie, ani w domu. Dlatego rozwiązanie uważała za dobre, mimo wyraźnego dyskomfortu mężczyzny.
- Nie oczekuję odpowiedzi w tym momencie - zaznaczyła; może i miała talent do zrzucania niespodzianek na Harringtona, ale miała też wobec niego przynajmniej trochę wyrozumiałości. Mimo, że nie zgadzała się z jego podejściem - bo gdyby chodził z nią do kliniki leczenia niepłodności, gdyby później uczestniczył w ciąży, gdyby towarzyszył przy porodzie... To byłoby jego dziecko. Równie dobrze, idąc jego logiką, można było powiedzieć że adoptowane dzieci też nie są dziećmi swoich rodziców, którzy je kochają, dbają o nie i poświęcają się dla nich. Trochę okrutne, czyż nie?
- Spróbuj mnie zrozumieć - westchnęła. Przesunęła się odrobinę w fotelu, żeby móc ułożyć policzek na męskim ramieniu. Jej głowa zdawała się coraz cięższa, ból promieniujący w ramieniu pochłaniał zbyt dużo uwagi a powieki powoli przestawały współpracować. To zapowiadało, najdalej w ciągu godziny, pierwsze napady nudności. - Jestem z tobą szczęśliwa - wyznała cicho. Takie rewelacje na głos jeszcze nie padły, ale w obliczu poruszanego tematu... - Wiem, że nie mówię o tym wystarczająco. I o uczuciach, i o planach... Po prostu cały czas myślę, że odejdziesz. Byłoby mi łatwiej uporać się ze stratą kolegi, współlokatora niż... - przyszłego ojca jej dzieci? przyszłego męża? O ślubie co prawda nie myślała wcale, ale Harrington wspomniał. Może nawet by przemyślała tę obrączkę, gdyby to było dla niego ważne. Coś za coś. - Więc mówię ci o tej największej, najważniejszej rzeczy teraz, żebyś mógł zdecydować, czy chcesz zostać. Chciałabym, żebyś został. Chciałabym spełniać te marzenia z tobą. I te o wciąganiu koksu z tyłka striptizerki, i te o wybitnych wspólnych śniadaniach, z małą Callie i małym Galahadem i pankejkami w kształcie myszki Miki.
Ale jeśli zostać nie chciał... Musiała zrozumieć. Nie było mowy o namawianiu, proszeniu, emocjonalnych szantażach. Założenia rodziny albo się chce, albo się nie chce. Albo to jest priorytet, albo nie jest. Dla Callie - był. Dla Galahada - nie musiał być.
- I może moglibyśmy się następne dwadzieścia lat kłócić o to, czy bobas numer 1 powstał w łódce, czy w kolejce liniowej, czy w samochodzie... To brzmi całkiem dobrze.


Galahad Harrington
sex on the beach
-
Terapeuta/Psychiatra — Cairns Hospital
33 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Może miała w tym trochę racji. Jeśli patrzeć na to kiedy byłby dobry czas na taką dyskusję, cóż, nie byłoby takiego. Ta rozmowa zawsze byłaby trudna i pewnie spieprzyła im cały dzień. Biorąc pod uwagę fakt, że dla niej był to pewnie najtrudniejszy moment w jej życiu, nie tylko fizycznie, ale również mentalnie. Dla niego, bo musiał patrzeć jak kobieta, którą kocha przechodzi katusze, nawet jeśli jeszcze na dobre się nie zaczęło. Tak, chyba nie będzie tak naprawdę lepszego momentu żeby poruszyć taki temat. Pewnie rzeczywiście lepiej, jeśli porozmawiają o tym teraz. Resztę dnia Callie pewnie po prostu prześpi, a jemu da to czas poukładać trochę myśli, dzięki czemu mają chociaż szansę jakoś uratować ten wieczór albo chociaż kolejny poranek.
Galahad widział jak ważny jest to dla niej temat. Poczuł powagę sytuacji i może nie oczekiwała pełnej deklaracji teraz, ale też nie rozmawiali o tym tylko po to żeby porozmawiać. Spodziwała się jakiejkolwiek odpowiedzi z jego strony. Chyba, że chciała tylko wybadać grunt. Zobaczyć, czy od razu powie jej, że nie widzi w tym wszystkim przyszłości. Niestety pewnie nie dostała od niego reakcji, której by chciała.
Wydawało mu się, że doskonale ją znał. Przez te kilka lat związku zdążyli już dobrze się poznać. Do tej pory nie przejawiała większej chęci do posiadania dzieci. Wręcz przeciwnie, zawsze dobrze się zabezpieczali by to się przypadkiem nie stało w ich burzliwym, fizycznym związku. Dlatego zaczął się zastanawiać czy to nie kwestia raka. Czy nie jest to desperacka próba pozostawienia po sobie jakiejś spuścizny. Sprawić by to życie miało znaczenie. Widział to wcześniej w niektórych pacjentach. Nawet jeśli tak było, nie mógł powiedzieć, że byłoby to błędem. Ani jako jej partner, do którego nie chciała się przyznać, ani przyjaciel. Jeśli tak silnie czuła ten temat, nie miał prawa wybijać jej tego z głowy. Mógł to tylko zaakceptować, nie ważne jak długo by to nie zajęło.
- Bardzo miło mi to słyszeć Callie. - nachylił się w jej stronę by było jej nieco wygodniej jednocześnie całując czubek jej głowy - Nie odejdę Callie. Wtedy ta decyzja nie była moja. - przypomniał jej, lecz bez jadu czy złośliwości - Nie odejdę. Nie to żebym mógł. - uśmiechnął się całując ją podobnie w głowę i lekko ściskając jej dłoń.
Odrobina humoru zawsze pomagała z tymi konwersacjami. On po prostu nie byłby sobą, gdyby z tego nie skorzystał. Jeśli musieli już oboje zajrzeć w głąb siebie i przegadać tak ciężki temat, wypadało chociaż trochę osłodzić to poczuciem humoru.
- Świetnie wyglądasz zrzucając ubrania, ogarnę skądś ten koks. Perki umawiania się z facetem, który wypisuje recepty, nie? - zaśmiał się cicho muskając jej czoło ustami wiedząc, że zaczyna się czuć coraz gorzej - Myszka Miki jest passe, teraz robię Toma i Jerry'ego. - dodał jeszcze lekko sunąc swoim kciukiem po zewnętrznej stronie jej dłoni.
- Oboje wiemy, że bobas numer jeden byłby z kuchni albo salonowej ściany bo wrzuciłaś na siebie tę obcisłą sukienkę w której twój tyłek wygląda po prostu zbyt dobrze, więc nie zdążyliśmy nawet wyjść za drzwi ponieważ byłaś zbyt seksowna. Po prostu musiałem przewiesić cię przez blat i uprawiać z tobą cholernie, cholernie, cholernie upadlający seks. - głos zdecydowanie zrobił się niższy gdy tylko zaczął to sobie wyobrażać - Ale jeśli bombelek zapyta, oczywiście, że był owocem bardzo romantycznej randki oraz uprawiania miłości w bardzo... grzeczny sposób. - mruknął jej obok ucha unosząc za chwilę jej dłoń żeby ją ucałować.
- Będę z Tobą szczery Callie, dzieci raczej nigdy nie będą dla mnie równie ważne, co dla Ciebie. Ty jesteś dla mnie najważniejsza. - spoważniał nieco kontynuując ich temat - Chciałbym założyć z Tobą rodzinę. Nie musi być cztero czy pięcio osobowa. Dzieci? Chętnie, jeśli jest to dla Ciebie tak ważne. Jednak dla mnie najważniejsza jesteś Ty. Nie chciałbym ich mieć z nikim innym. - odpowiedział jej całkiem szczerze patrząc w jej oczy jeśli uniosła głowę w jego stronę.
- Wiesz, że musimy wziąć pod uwagę fakt, że mogę nie wyzdrowieć? Mogę już nigdy nie wstać samodzielnie. - nie chciał tak myśleć, nie chciał się do tego przyznawać, ale okoliczności nie da się oszukać - Wtedy miałabyś na głowie nie tylko dzieci, ale jeszcze niepełnosprawnego partnera. To dużo... Bardzo dużo. Moim zdaniem za dużo. - westchnął cicho odwracając wzrok - Nie tak powinna wyglądać reszta twojego życia, więc może prościej jest stracić przyjaciela, współlokatora... - tutaj urwał, nie musiał dokańczać swojej myśli.

calliope carter
barmanka — moonlight bar
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Half love, half regret. Dressing up for Polaroids and cigarettes. Socialize, romanticize the life.
Ból głowy stopniowo narastał; wraz z pojawianiem się kolejnych supłów na żołądku. Coraz trudniejsze było otwieranie oczu, a uśmiech w odpowiedzi na żarty był najwyżej delikatnym uniesieniem kącików warg. Może rzeczywiście zabieranie Galahada na chemię nie było najgorszym pomysłem - mimo koca, Callie powoli zaczynała trząść się z zimna wywołanego specjalną czapką; Harrington zupełnie przypadkiem pełnił funkcję grzejnika. Policzek, którym kobieta wtulała się w jego ciało rozprowadzał przyjemne ciepło po dalszych fragmentach twarzy. Niestety, nawet wszystkie wyznania miłości świata nie miały pomóc z problemem największym: do krwiobiegu pacjentki trafiło wystarczająco substancji, by rozmowa zaczynała dobiegać końca. Przemilczała nawet to, że z ich dwójki zdecydowanie ona była tą w parze organizującą nielegalne substancje - zważywszy na jej wyższe niż przeciętnie doświadczenie w tym temacie oraz pracę w barze, który odwiedzało najróżniejsze towarzystwo.
Skarbie, jeśli bombelek zapyta - seks przed ślubem nie istnieje, i ślub bez zgody rodziców też nie istnieje. A dzieci do kapust podrzucają bociany — na krótki moment uśmiechnęła się szerzej. Upadlający seks na ścianie w salonie zawsze brzmiał dobrze, jednak przed dziećmi oboje mieli udawać bardzo waniliową parę. Był to bardzo specyficzny, śmieszny rodzaj hipokryzji - jak Callie miałaby wytłumaczyć nastoletniej córce, że wysyłanie nagich zdjęć to potworny błąd który może skończyć się fatalnie, podczas kiedy Galahad dostawał na przestrzeni lat bardzo szczególne zdjęcia, i filmy, i wiadomości… I był to temat podwójnie zabawny, bo przeszli od „nie wiem, czy chciałbym mieć dzieci” do hipotetycznego odbycia rozmowy o kwiatkach i pszczółkach z dużymi już kaszojadami.
Bo omawianie metod poczęcia było akurat u tej dwójki zupełnie powszechne.
To jest dla mnie w porządku — potwierdziła niedługo później, jeszcze mocniej obejmując męskie ramię. Najchętniej ułożyłaby się przy nim wygodnie, jak mała łyżeczka, i zasnęła - było jednak jasne, dlaczego w tej sali oferowano fotele a nie łóżka. Wraz gdy mdłości przybierały na sile, możliwość szybkiego wstania była bezcenna. Niektórzy pacjenci wymiotowali do podstawionych przez personel naczyń wyłożonych ligniną; Callie, w swoim stanie, jeszcze próbowała zachować resztki godności i robić to w zamkniętej łazience. Dzieci nie musiały być jego marzeniem - jeśli chciał marzenie Callie realizować z nią, taka deklaracja wystarczyła. Brakowało też sił, by brnąć w ustalenia dalej.
Wzięłam to pod uwagę. Dlatego zaczęłam od „jeśli będzie nam się układać, jeśli wyprostujemy kwestie zdrowotne” — przypomniała słabnącym, cichym głosem. — Chciałabym, żebyś przykładał się na rehabilitacji, bo czekam na to… Niegrzeczne uprawianie miłości — przekręciła nieco jego powiedzonko; żaden to był sekret, że brakowało jej paru konkretnych elementów, do których chodzący i czujący od pasa w dół Galahad był potrzebny. Niemniej, zauważyła dużą zmianę od ich ostatniej rozmowy - znów widziała z jego strony zainteresowanie, i przede wszystkim ochotę. To wystarczyło, żeby czuła się widziana jako kobieta, a w gruncie rzeczy o to w całym jej marudzeniu chodziło. Na resztę mogła czekać.
O dzieciach porozmawiamy za jakiś czas. A wcześniej… Może zrobisz mi tę przyjemność i skończysz w kubeczku, żebyśmy mogli cię przebadać — resztkami sił sięgnęła wargami do męskiej szyi, by zostawić na niej kilka drobnych buziaków. — Ale nie podoba mi się to, że zmieniasz wersję jak ci pasuje. Jak ja choruję, to żaden problem, to „jesteśmy w tym razem”. Jak ty chorujesz, to nagle „za dużo”, bo… Potrzebowałbyś opieki? — westchnęła. — Przecież jesteś całkiem samodzielny. A na pewno bardziej samodzielny niż ja będę za miesiąc czy dwa. Czemu ty możesz się mną opiekować, a ja tobą nie mogę?

Galahad Harrington
sex on the beach
-
Terapeuta/Psychiatra — Cairns Hospital
33 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Widział, jak z minuty na minutę Callie robi się słabsza. Ta cholerna chemia wyniszczała jej organizm i najgorsze w tym wszystkim było to, że nie było żadnej gwarancji. Był to właściwie wyścig w którym organizm dziewczyny musiał wytrzymać dłużej niż komórki rakowe. Ta walka nigdy nie była fair, życie nie było fair. Wkurzało go to, że nie miał na to żadnego wpływu. To, na co miał wpływ te kilka lat temu, spieprzył. Teraz, jedyne, co mógł zrobić to po prostu trzymać jej rękę, być tutaj dla niej i okazywać swoje wsparcie. Nienawidził tej bezsilności. Zwłaszcza wiedząc, że będzie tylko gorzej, a jemu też się nie poprawiało. Niedługo nie będzie w stanie sama się już tutaj zawieźć, a tym bardziej odwieźć, a on nie jest w stanie usiąść jeszcze za kółkiem. A to tylko jedno z wielu zmartwień, które miał na głowie. Powiedźmy, że na razie ich przyszłość nie rysowała się zbyt kolorowo i chociaż wypadek nie był jego winą, winił się za to w jakiej sytuacji się znaleźli. W końcu miało być dobrze, a nie... Tak.
- Oh, to chyba musimy zahaczyć o jakąś sesję zdjęciową. Jeśli seks przed ślubem nie istnieje to lepiej mieć jakieś dowody, że wcale bąbel nie został poczęty poza małżeństwem. - uśmiechnął się nieco całując ją w czoło - A to nie było jakoś na odwrót. Kapusty przynoszą bociany? - zaśmiał się cicho starając się utrzymać trochę pozytywizmu w tej całej sytuacji.
Oczywiście, że to, co robili w sypialni, pozostawało właśnie tam. No dobra, to nigdy nie zostawało tylko w sypialni, wręcz przeciwnie. Kiedyś najrzadziej robili to akurat w tym pomieszczeniu. Tak, jeśli chodziło o dzieci to pewnie nigdy nie usłyszałyby o ich przygodach, chociaż z drugiej strony... Raczej chciałby być tym rodzicem, który nie ukrywa, że miłość przychodzi w różnych formach i tak, czasami wymaga tego żeby partnerkę pociągnąć za włosy czy poddusić i nie ma w tym nic złego. Dzieciak nie powinien się bać eksperymentować, tylko lepiej żeby robił to bezpiecznie. Spytał swojego taty czy coś jest niebezpieczne, czy trzeba mieć wyczucie. O wiele lepiej mieć kilka niezręcznych konwersacji z synem niż dostać telefon w środku nocy - Tato, bo ja trochę za długo podduszałem, przywieź łopatę.
- Przykładam się Callie. Nawet nie masz pojęcia jaką mam ochotę Cię sponiewierać... - westchnął cicho przysuwając się bliżej niej - Z miłością oczywiście, ale rzeczy które chcę Ci zrobić... - jego głos na chwilę zrobił się mimowolnie nieco niższy.
To, co robili do tej pory mu wystarczało, ale tęsknił za własnymi orgazmami. Za ich seksem. Bo tak, byli blisko, kiedy znajdował się między jej nogami, ale jest coś w tym połączeniu ciał, skóra na skórze, usta na ustach. Tęsknił za tym, cholernie. Naprawdę chciał żeby do tego wrócili, żeby w końcu była u niego poprawa. Od dobrych kilku tygodni stał już z jednym punkcie i nie ważne ile napocił się na rehabilitacji nie mógł zrobić żadnego kroku naprzód. Było to cholernie frustrujące.
- Mhm, jak tylko odzyskam sprawność Ty mi zrobisz przyjemność ustami, ja zrobię przyjemność z kubeczkiem... - mruknął cicho czując jej wargi na swojej szyi, chciałby je poczuć jeszcze gdzieś indziej, ale jej następne słowa skutecznie zmieniły temat.
- To trochę skomplikowane Callie. Jeśli dobrze pójdzie będę się Tobą zajomować tylko aż wyzdrowiejesz, kilka miesięcy. Ja teoretycznie jestem zdrowy, więc... Nie wiadomo czy jeszcze kiedykolwiek będę chodzić. - przyznał bardzo niechętnie opierając swój policzek o czubek jej głowy by teraz na niego nie patrzyła - Poza tym znasz mnie, byłem w wojsku... Opiekowanie się innymi, walkę o innych mam we krwi, zwłaszcza jako snajper, zawsze byłem wsparciem... Ciężko mi pozwolić żeby to mną się ktoś opiekował. - westchnął ściskając lekko jej dłoń.

calliope carter
barmanka — moonlight bar
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Half love, half regret. Dressing up for Polaroids and cigarettes. Socialize, romanticize the life.
Z jednej strony w otwartej rozmowie o zagrożeniach i bezpieczeństwie nie ma nic złego - z drugiej, wyobraźnia człowieka to bardzo potężne narzędzie i może wszystko spieprzyć. W końcu dla nawet dorosłego dziecka, wyobrażanie sobie sytuacji (zupełnie mimowolnie nawet) w której tatuś i mamusia uprawiają seks jest samo w sobie niezręczne; dorzuć do tego rozmowę o ostrym rżnięciu i ten przykładowy breath play i mamy katastrofę. Nastolatkowie nie powinni się zresztą bawić rzeczami, które mogą się skończyć trwałym kalectwem czy zgonem - ale fakt, że w odpowiednim wieku plusem byłby dostęp do informacji. Najpierw o tym, jak niczym się nie zarazić, nie zajść w ciążę i co oznacza „zgoda” - a może kiedyś później o tym, żeby absolutnie nie podduszać przodu szyi, a jedynie ściskać po bokach. Całe szczęście szanse, że kaszojady zaczną swoje erotyczne odkrycia od pomysłów na BDSM są niewielkie, więc perspektywa rozmowy o szczegółach tych technik jeszcze bardziej się oddala.
Z miłością, oczywiście — nie mogła się powstrzymać przed krótkim śmiechem, choć był to amatorski błąd - szybko spowodował drganie ciała, które szczególnie w okolicy pępka bolało niemożliwie. Galahad nie musiał o tym w ogóle przypominać, ani tego zaznaczać - bo może i podczas ich ekscesów Callie zdarzało się przyjąć rolę kurwy, którą można było sponiewierać, ale było to jedynie odgrywaniem erotycznej fantazji, opartej zresztą na zaufaniu i poczuciu bezpieczeństwa. Wątpliwości nigdy nie miała, że w tej kontrolowanej dominacji, gwałtowności były tak naprawdę czułość i troska o to, żeby obojgu było dobrze.
Niestety, z kubeczkiem będziesz musiał poradzić sobie sam — przez zmęczenie i rozbawienie wybrzmiało może i pół przepraszającej nutki; bo o ile przyjemniej byłoby, gdyby mogła mu trochę pomóc? W trosce o brak zanieczyszczeń próbki - śliną, lubrykantem, czy czymkolwiek innym, obiekt badany miał do dyspozycji jedynie swoje własne towarzystwo w tym procesie. Nie znaczyło to jednak, że nie istniały inne opcje. — Ale może się tak zdarzyć, zupełnym przypadkiem, że będę tego dnia zajęta sobą i… Pozwolę ci popatrzeć — zrobienie małego przedstawienia nie stanowiło żadnego problemu, a Callie przynajmniej chciałaby myśleć, że wolał patrzeć na nią niż na panie z gazetek, które dają w klinikach w trosce o badanych.
Kilka miesięcy było prognozą dość optymistyczną, do której sama Carter nie była ani trochę przekonana. Nie chciała jednak odbierać mu nadziei (ani wysłuchać, że sama powinna jej mieć więcej), więc taktownie przemilczała.
Nadal odkręcasz mi słoiki, więc jesteś moim wsparciem — starała się, niestrudzenie, zapewniać go w tym że wypadek nie stanowił dla niej problemu. Od tych słoików zaczęli odnawiać kontakt, więc był w tym pewien element zatoczonego koła. Pewne rzeczy musiały się zmienić - musiała sama sięgać do wyższych szafek, z pomocą małego stołka - ale wypadek nie zmieniał roli, jaką Harrington pełnił w jej życiu. Nie tam, gdzie to naprawdę miało znaczenie.
Nie będę się ciebie pytać, czy mi pozwolisz — dodała stanowczo; na tyle stanowczo, na ile mogła pomiędzy kolejnymi seriami kłującego bólu. — Jeśli nie będziesz chodził… Wtedy zastanowimy się, co dalej. Na razie przyjdę na tę twoją rehabilitację, może nie w stroju cheerleaderki i bez pomponów, ale…
Ale kibicowała mu jak nikt na tym ziemskim padole, żeby odzyskał pełną sprawność i jeśli istniał chociaż procent szansy, że to się stanie, Callie dawała temu pomysłowi szansę. Nie chciała się poddać, jeszcze nie teraz. Nie w kwestii jego zdrowia. Kwestia jej własnego pozostawała zupełnie odrębną i ocenianą przez nią znacznie surowiej.

Galahad Harrington
sex on the beach
-
ODPOWIEDZ