księgowa — ratusz
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Wypalona przez kropo księgowa z ratusza i przypadkowa autorka jednej książki.
001.
Jej telefon wydał krótki dźwięk powiadomienia, gdy zobaczyła ikonkę przychodzącego maila zignorowała - może spam, może rachunek, może to jej redaktor, z którym bawiła się w kota Schrodingera, równie dobrze mogłaby być martwa. Po co zresztą miałaby sobie psuć wieczór po żmudnej i nieciekawej pracy, do której musiała przychodzić w stroju reprezentatywnym, a zdążyła nabawić się niechęci do koszul zapiętych po kołnierzyk i mankietów. Zaczynała rozumieć ciotkę, dlaczego mieszkała tutaj, póki nie wybyła na emeryturę na Bali. Siedzenie na ganku prawie wśród koron drzew na bujanym fotelu z otwartą butelką piwa stało się w ostatnich trzech latach jej rytuałem, nawet jeśli trwało piekielne lato, więc po zachodzie dalej było duszno i lepko. Chyba to starość.
May wróciła do czytania książki, choć literki rozmywały się, skakały, a potem jej myśli się zapętliły, aż z rezygnacją odłożyła tom na podłogę. Z zamyślenia lub właściwie bezmyślenia wyrwały ją dźwięki kroków na schodach. Nie ma tak zdeterminowanych krokodyli, które by się wpychały na górę, a z ludzi zbyt dużo nie przychodziło do niej. Tym bardziej niezapowiedzianych. Spojrzała na piwo, trzeba będzie wylać za długo stało niezakręcone, pewnie połowa nocnych owadów zdążyło się w nim utopić.
powitalny kokos
licho
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Pisarz z jednym kryminałem na koncie i kryzysem twórczym. Piwo lepiej wchodzi niż praca.
Daleko mu było do krokodyla, a może szkoda, wtedy życie mogłoby być prostsze, siedziałby w błocie i nikt nie miałby do niego o to pretensji. A tak? W przenośni też siedział w błocie i pretensji było dużo, głównie ze strony samego siebie konflikty i niezadowolenie znowu nic nie zrobiłeś, z laptopem zasnąłeś. Albo bez laptopa, to gorzej, bo już nawet nie udawał, że próbuje coś napisać.
Czytanie nie szło mu lepiej, chyba, że czytanie listów, bo maile podobnie jak May cierpliwie ignorował, a w jego skrzynce rosła tylko lista nieprzeczytanych maili (2000+). Na obronę połowa z tego była spamem.
Ale do skrzynki, tej fizycznej, naprawdę zaglądał i wcale nie w ramach rytuału, a w ramach przypomnienia sobie, że trzeba tam od czasu do czasu zajrzeć, bo może jakieś pismo z banku czy co (wysłali, bo nie odpisywał na maile, że się w apce dokument znajduje).
I tak znalazł dzisiejszego popołudnia dwa takie zaadresowane do szanownej sąsiadki, jeden nie wiadomo od kogo, a drugi Tele Mango pewnie zaproszenie na garnki, ale obowiązkiem obywatelskim musiał je oddać i chciał.
Przynajmniej na chwilę człowiek z domu dupę ruszy. Nie, żeby narzekał na brak świeżego powietrza, ale może, może trochę, braku kontaktu z człowiekiem?
Z tej okazji ubrał buty, a nie crocsy i pewnie tylko dzięki nim May go usłyszała.
- Dzień dobry! - Zawołał, wychylając się zza winkla z uśmiechem przyjaznym, unosząc dłoń, w której te dwa listy miał, dając znać od razu, co go tu przywiało.
- U mnie w skrzynce były. Nie wiem czy Sanders brzmi jak Ingarden, czy to osiem jak trzy wygląda. Proszę. - Podszedł bliżej wręczając May koperty, zerkając na to piwo, co to trzeba wylać. Szkoda wielka.
powitalny kokos
Moni
brak multikont
księgowa — ratusz
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Wypalona przez kropo księgowa z ratusza i przypadkowa autorka jednej książki.
May się podniosła z bujaka, gdy sąsiad wdrapał się na jej ganek, ona z kolei stopy wsunęła w crocsy, choć uprzednio ostukała o deski, gdyby coś z zabójczej fauny Australii postanowiło sobie w nich osiąść. Pokiwała głową na jego powitanie, te listy między ich adresami się mieszały, tak po prostu.
- Buty. Prawdziwe. Jakbyś się wybierał na audiencję do królowej, eee króla - ciężko było pamiętać, że obecnie panującym władcą jest Karol, Elżbieta II wydawała się jej trwać równie usilnie, jak Księżyc na niebie.
Odebrała listy, weszła do środka, aby wylać napoczęte piwo i przynieść im po jednej świeżej, schłodzonej butelce, nie pytała się go czy chce, wiadomo, że tak.
Garnki zapraszały jej ciotkę na pokaz.
- Skoro Ingarden to prawie Sanders to może chcesz sobie kupić garnki wykonane w kosmicznej technologii prosto z NASA albo magiczne kołdry ze szczęśliwej wełny z ekologicznych lam - czy tam na odwrót. Z tymi słowami podała piwo Hade.
- Nie wiem czy ten listonosz jest tak wiekowy, że ma wyjebane czy jest młodym szczurkiem urodzonym w tym milenium, ale efekt ten sam - wzruszyła ramionami, w sumie dlaczego nie, miała swojego osobistego gońca, który dostarczał pocztę do rąk własnych. May zajęła miejsce na bujaku, chwilowo butelkę już otwartą przytrzymała chwilowo udami, może w tym czasie nic się w nim nie utopi, gdy oburącz dość nieudanie otwierała drugi list, który po chwili odsunęła od siebie na całą długość swej lewej ręki trzymając kartkę za róg kciukiem i palcem wskazującym, jakby trzymała coś wysoko obrzydliwego.
- Zaproszenie na zjazd absolwentów. Niby posłańców się nie karze, ale nie wiem czy zasługujesz za to na piwo.
Nikt jej nie przystawiał broni, aby musiała gdziekolwiek wyjść, ale już wiedziała, że teraz przypadkowe wspomnienia i spotkania, które nieszczęśliwie gdzieś się wydarzyła zaczną ją ścigać wyskakując, jak diabeł z pudełka z jej myśli w najmniej odpowiednich momentach.

Hade Ingarden
powitalny kokos
licho
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Pisarz z jednym kryminałem na koncie i kryzysem twórczym. Piwo lepiej wchodzi niż praca.
W sumie jeżeli oni tak oboje w kroksach chodzili na co dzień to można jednak uznać, że krokodyle były w stanie się wspiąć na te ganki na palach.
Hade spojrzał na swoje buty, gdy zwróciła mu na to uwagę, no, skoro już to było takie wydarzenie zauważalne dla sąsiadów, to znaczy, że musiał się chyba zastanowić nad swoją aparycją...
Podniósł głowę uśmiechając się do May jakby był zakłopotany, a może był naprawdę, ciężko stwierdzić, niby powinien nabrać już odporności ale może jednak był takim człowiekiem, co to się przejmie jak któryś sąsiad mu uwagę zwróci, albo sąsiadka.
- Co? Garnki? Chodzi o te objazdowe sprzedaże? To się jeszcze odbywa? - Przyjął piwo alleluja schłodzone, od razu upijając łyk, jakby właśnie na to piwo i rozmówki tu przyszedł a nie z sąsiedzką wizytą, która powinna trwać trzy sekundy bo na tyle było przyzwoicie kłopotać sąsiada. Lazł za tą May jak pies, najpierw do domu do lodówki, potem spowrotem na ganek, przynajmniej zachowywał ten odstęp półtora metra, a nie jak czworonogi. Przysiadł na schodach, siadając bokiem trochę, żeby nie tyłem do piwodajczyni i obserwował, jak list otwiera i czyta, śmiejąc się w końcu lekko jakby to naprawdę jego pomysł był z tym zlotem i mu się teraz głupio zrobiło.
Uniósł butelkę do ust, ale na chwilę jeszcze ją odjął, żeby odpowiedzieć.
- Mogę zabrać to zaproszenie. Oddam ci po fakcie, jak będzie już za późno.
powitalny kokos
Moni
brak multikont
ODPOWIEDZ