studentka — JCU
21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I'm young and I'm foolish, I've made bad decisions, I block out the news, turn my back on religion. Don't have no degree, I'm somewhat naive, I've made it this far on my own
Spojrzała na niego, unosząc lekko brwi i próbując nie okazywać rozbawienia. - Tylko jeśli chcesz, żebym odbierała od ciebie telefon - doprecyzowała. Posiadanie czyjegoś numeru telefonu w świecie Tove wcale nie było jeszcze równoznaczne z odbieraniem połączeń, ale to nie było w tym momencie istotne - bardziej chciała się dowiedzieć, czy Julian właśnie próbuje zdobyć jej numer (co samo w sobie wydawało jej się okropnie staromodne i w jakimś sensie śmieszne - przecież numerami to się simsy wymieniały, ona dodawała po prostu ludzi na znajomych albo zaczynała ich obserwować w którejś z aplikacji - ale równocześnie całkiem miłe). - Pytasz serio? - upewniła się. - Bo, na przykład, chciałbyś opowiedzieć komuś o czymś, co ci się dzisiaj przydarzyło i nie chciałoby ci się tego wszystkiego pisać. Albo masz jedną sprawę, ale nie możesz zadzwonić, bo właśnie wchodzisz na uczel… do sądu. Chociaż nie, na uczelnię też - widocznie przypomniała sobie, że już raz się tam spotkali.
I choć bawiła się całkiem nieźle, słuchając opowieści o papudze, miała tylko jedno pytanie o jego pracę (aż dziwne): - To dlaczego to robisz? Pracujesz dla paskudnych typów.
Uśmiechnęła się pod nosem, zanim spytała: - Skąd mam wiedzieć? Nie jestem żadnym głosem mojego pokolenia, nie wiem, czy innym przeszkadza to samo co mnie. Niektórym pewnie tak, a niektórym nie - rozumiała, że była drugą dwudziestolatką, z którą miał kontakt, ale nie mogła się z tej okazji wypowiadać za wszystkie pozostałe. Zamiast tego zapłaciła im za te frytki, całkiem z siebie zadowolona.
- A skąd masz wiedzieć, że coś jest po prostu niesmaczne, a nie, że ty chujowo to przyrządzasz? - była gotowa bronić tej opinii jak niepodległości. - Kurczaka też lubisz w jakiś… określony sposób, nie? Nie wystarczy go pokroić, wrzucić do garnka bez żadnych dodatków i przypraw, a potem płakać, że ci nie smakuje - nie wiedziała co prawda, czy robił sobie tego kurczaka, ale już trudno. - Obiecałeś! - zawołała z pretensją, ale ona też szybko zapomniała o swoich problemach z zakłamanym Julianem, gdy dostali frytki. Ugryzła się w język, zanim zdążyła powiedzieć, że nie ma mowy, żeby ją gdziekolwiek odprowadzał, a zamiast tego powiedziała: - Możemy gdzieś usiąść, tam będzie okej? - wskazała kierunek dłonią, w której już trzymała frytkę. Gdy ruszyli w tamtą stronę, podmuchała na ziemniaka, zanim go zjadła. - No… tak. Gotuję, jem, mówię o gotowaniu. Nie jestem gwiazdą i ludzie nie podchodzą do mnie na ulicy. O! Ale czasami różne firmy produkujące żarcie do mnie piszą, że chcą mi coś wysłać, żebym pokazała to u siebie. No wiesz, jakieś batony z daktyli czy inne kabanosy.

Julian Ramsey
sumienny żółwik
nick autora
carson, leander
adwokat — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
So tell me to leave, I'll pack my bags, get on the road. Find someone that loves you better than I do, darling, I know
- Przecież o tym właśnie mówię – spojrzał na nią tak, jakby to ona nie zrozumiała, że uskuteczniał tutaj podryw na siedemdziesięciolatka. On też dodawał ludzi do znajomych (naprawdę umiał!), ale korzystał też z telefonu. Właściwie większość czasu był do niego przyklejony w pracy i poza nią, więc może dlatego wydawał mu się taką oczywistością. - I nie mogę wtedy poczekać, żeby zadzwonić później albo poświęcić minutę na napisanie, jeśli to jedna sprawa? – zmarszczył czoło, patrząc na Tove już jakby naprawdę upadła na głowę.
Tego pytania zupełnie się nie spodziewał i chyba wolałby wrócić do rozmowy o tym, że był starym dziadem, który zapisuje sobie numery telefonów innych ludzi. Nie chodziło nawet o to, że był to jakiś szczególnie nieprzyjemny temat, on po prostu nie znał na to pytanie odpowiedzi. A od tego już tylko kolejny krok do zastanawiania się, dlaczego wziął ślub i dlaczego ciągle żył tak, jak żył, zamiast być singlem i móc spytać tę dwudziestkę obok, czy po frytkach nie ma ochoty pojechać do niego. - Bo to praca jak każda inna? – wzruszył ramionami. Przecież nie zostanie szurniętym prawnikiem od środowiska ani nie poświęci swoich zarobków, żeby robić coś z misją. Nie wiedziałby nawet, jaką miałby mieć misję. Może wprowadzenie poligamii? - Nie wiem, wszyscy w mojej rodzinie to robią, więc nawet za bardzo się nie zastanawiałem – wzruszył ramionami po raz kolejny, nie zdając sobie nawet sprawy z tego, jak smutno mogło to zabrzmieć. Ramseyowie byli adwokatami, dobrze się ubierali i podejmowali złe decyzje związkowe, Julian pod żadnym względem się nie wyłamywał.
- Nie wiem, nie robię sobie kurczaka. Nie robię sobie żadnego mięsa, aktualnie mam w domu wojującą dwunastoletnią wegetariankę, która zastanawia się, czy nie zabronić mi też jedzenia sera – wyjaśnił, obserwując Tove kątem oka. Cały wieczór trochę żonglował opowieściami o Constance i raz unikał wspominania o niej, a raz jednak testował grunt. Nie był ani trochę wymarzonym ojcem, ale chyba okazywało się, że o ile Laine zupełnie nie musiała się w jego historiach pojawiać, o tyle, jeśli już ktoś wypytywał go o jego życie, Connie nagle była jego całkiem istotnym elementem. Dziwne o tyle, że Julian zazwyczaj po prostu unikał mówienia i o sobie, i o rodzinie, więc chyba nie zauważył tego połączenia. No ojciec roku, jak nic. - Poza tym chyba musisz wiedzieć o mnie bardzo istotną rzecz. Nienawidzę gotować i jeśli nie przystawisz mi pistoletu do głowy, nie zrobię absolutnie niczego poza tymi frytkami – wyznał, idąc we wskazanym przez nią kierunku. Usiadł na schodach i wlepił w Tove zamyślone spojrzenie. - Ludzie wysyłają ci kabanosy, żebyś je pokazywała innym ludziom? – spytał i zjadł frytkę. - A co jeśli wyślą ci jakieś paskudne?

tove rosenthal
sumienny żółwik
nick autora
brak multikont
studentka — JCU
21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I'm young and I'm foolish, I've made bad decisions, I block out the news, turn my back on religion. Don't have no degree, I'm somewhat naive, I've made it this far on my own
Powoli pokiwała głową, jak gdyby głęboko zastanawiała się nad jego odpowiedzią. Wreszcie spojrzała na niego z miną jasno sugerującą, że pora na kolejną lekcję życia od dwudziestolatki. - Jeśli chcesz mój numer, wystarczy powiedzieć. Albo spytać: hej, Tove, dasz mi swój numer? - zmarszczyła czoło i spojrzała na niego odrobinę bardziej niepewnie. - A jeśli byś chciał, robimy to… jako koledzy, prawda? - żeby mógł jej pisać, gdzie w Cairns zje dobre lody, nic więcej.
Uśmiechnęła się do niego na znak, że wszystko jest w porządku i wcale nie zamierza oceniać tej jego pracy jak każdej innej - no, a przynajmniej nie powiedziałaby mu tego prosto w twarz. - Ma to sens - przyznała, a po chwili trochę się ożywiła. - Mam jeszcze jedno pytanie - oznajmiła, całkiem z siebie zadowolona. - Gdybyś nie był prawnikiem, to kim chciałbyś być? Niezależnie od wyników w szkole i tak dalej, możesz być kucharzem, astronautą, detektywem i każdym, kim sobie wymyślisz - wyjaśniła mu zasady.
Rzeczywiście - zrobiło jej się trochę nieswojo, gdy usłyszała o tej dwunastolatce. Nie chciała zapominać o tym, że Julian miał córkę (także dlatego, że okazywało się, że to powstrzymywało ją od robienia głupot dużo skuteczniej niż samo posiadanie żony), ale nie wiedziała jeszcze, jak ma się odnaleźć w historiach o niej albo z jej udziałem: tym bardziej, że nie wiedziała nawet, jak to julianowe dziecko ma na imię. Zamiast jednak o to spytać, postanowiła wziąć się w garść i skupić na konkretach. - Skoro jest wegetarianką, tym bardziej warto zacząć testować tofu. Bo… wiecie, że jak nie jesz mięsa, to nie wystarczy odłożyć kotleta i zjeść same frytki, nie? Tylko trzeba to mięso jakoś zastępować: tofu, strączkami i tak dalej - uwielbiała wojujące nastolatki (także dlatego, że w duszy wciąż była jedną z nich) i postanowiła chyba zignorować, że rozmawiali właśnie o córce faceta, z którym chętnie by się umówiła, gdyby układ gwiazd był bardziej sprzyjający. Kolejny powód, by gardzić astrologią.
Nie zdołała się powstrzymać i uśmiechnęła się szeroko. - Julian, powiedziałeś, że twoim popisowym daniem są frytki, zorientowałam się - zapewniła go. Doceniała zaufanie, ale skoro już chciał jej wyznać sekret, mógłby wybrać jakiś inny. - No… tak - wzruszyła lekko ramionami. - Żeby zrobić sobie reklamę. To nie jest wcale takie głupie, bo przecież dużo więcej osób siedzi w internecie niż, nie wiem, czyta gazety? Więc wysyłają ci paczkę żarcia, żebym je poleciła innym, jeśli mi będzie smakować. A jeśli nie, to nie muszę tego pokazywać, ale to dlatego, że jestem za mała, nie podpisuję z nimi żadnych kontraktów, nie biorę kasy ani nic w tym stylu - wyjaśniła i mogła mieć tylko szczerą nadzieję, że Julian zrozumie, że miała na myśli swoje zasięgi, a nie wiek, nazywając się za małą.
Potrzebowała dwóch frytek, żeby zebrać się w sobie i spytać: - A ty… wracasz na noc do Lorne Bay? Czy zostajesz gdzieś tutaj?

Julian Ramsey
sumienny żółwik
nick autora
carson, leander
adwokat — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
So tell me to leave, I'll pack my bags, get on the road. Find someone that loves you better than I do, darling, I know
Zaśmiał się i spojrzał na nią tak, jakby dużo wysiłku wkładał w powstrzymanie się przed powiedzeniem jej, że jest u r o c z a. - Hej, Tove, dasz mi swój numer? Tak, jak numery dają sobie miliardy ludzi, którzy po prostu się znają – i tak, jak on nie pytał o to absolutnie nikogo, jeśli akurat nie dotyczyło to pracy ani nie miał do tej osoby jakiejś bardzo konkretnej sprawy. Z drugiej strony tutaj sprawa ewidentnie była konkretna: nie przespać się z nią drugi raz.
- Nie mam pojęcia – odparł automatycznie. Dorośli ludzie z karierą, żoną, córką i w rodzinnym biznesie nie myśleli o tym, kim mogliby być w innym życiu albo co mogłoby im się kiedyś marzyć. - Jak byłem mały, podobno chciałem być strażakiem – dodał zaraz, chyba głównie po to, żeby Tove nie zorientowała się za szybko, jak duże obawy budziło w nim zastanawianie się, co by było gdyby, nawet w najbardziej niewinnym kontekście na świecie.
- A jak myślisz, skąd wiem, że tofu jest niejadalne? – odparł tylko, uznając chyba, że opowieści z jego życia rodzinnego na dzisiaj w zupełności wystarczy. Szczególnie że w tej kwestii w obrazku musiała pojawić się Laine, która pilnowała diety Connie, gotowała jej jedzenie i oglądała razem z nią jakieś filmiki (może Tove? Chyba nie chciałby nawet na ten temat żartować).
- Ludzie nie czytają już gazet? – spytał bardzo zaskoczony, zanim uśmiechnął się do Tove głupio i beztrosko zanurzył swoją frytkę w jej sosie (nie pierwszy raz). Zignorował to, jak bardzo spodobało mu się, jak wypowiadała jego imię i że – kurwa mać – kiedy na powrót siedzieli obok siebie, niegapienie się na jej piegi znów zamieniło się w wyzwanie. - I dużo czasu ci to zajmuje? – spytał, próbując bardziej skupić się na układaniu sobie w głowie obrazu astrofizyczki, która lubiła zielone lody, nagrywała, jak je kabanosy i najwyraźniej lubiła kolegować się ze starszymi o piętnaście lat żonatymi facetami.
Zmarszczył czoło, bo sam chyba nie zastanawiał się jeszcze nad kwestią powrotu. - Kolega miał mnie podrzucić – wskazał brodą w kierunku, w którym wydawało mu się, że mógł być bar, z którego wyszli. - A teraz pewnie wrócę jakimś uberem? – wzruszył ramieniem i zjadł frytkę. - Ale najpierw cię odprowadzę, gdziekolwiek teraz idziesz, chodzenie o tej porze samej to strasznie głupi pomysł – zastrzegł jeszcze. - Dalej mieszkasz… tam gdzie mieszkałaś? – czyli tam, gdzie ostatni raz nie tylko nie musiał powstrzymywać się od patrzenia w stronę jej piegowatych obojczyków, ale jeszcze mógł przez chwilę bezkarnie je całować.

tove rosenthal
sumienny żółwik
nick autora
brak multikont
studentka — JCU
21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I'm young and I'm foolish, I've made bad decisions, I block out the news, turn my back on religion. Don't have no degree, I'm somewhat naive, I've made it this far on my own
Powoli skinęła głową, próbując nadal wyglądać na zblazowaną (bycie uroczą nigdy nie było jej celem, nawet jeśli kiepsko jej wychodziło widocznie) i, przede wszystkim, nie dać po sobie poznać, że po pytaniu Juliana zaczęła czuć mrowienie w ciele. - Pewnie - odparła tak nonszalancko, jak tylko potrafiła, a zaraz potem uśmiechnęła się. - Tylko, ostrzegam, to wciąż nie znaczy, że na pewno odbiorę - od nieznanych numerów nie odbierała nigdy, a od tych zapisanych tylko czasami. Różnica istniała, ale czasami ciężko było przewidzieć, do której kategorii ktoś się załapie.
Przyjrzała mu się uważnie, po czym poprosiła: - Chodź tutaj - skinęła na niego, próbując mu zasugerować, że powinien się trochę nachylić, bo Tove zamierza powiedzieć mu coś na ucho. Położyła dłoń na jego ramieniu i zbliżyła się, żeby wyszeptać mu w największym sekrecie: - Gówno się znasz - a gdy się od niego odsunęła, nawet nie próbowała udawać, że nie jest bardzo zadowolona z siebie. Na szczęście mniej oczywiste mogło być to, że Tove być może postanowi nigdy już nie umyć ręki, którą go dotknęła.
- Różnie - odpowiedziała bardzo niekonkretnie, wzruszając przy tym ramionami. - Jak się obijam i nic nie wrzucam, to nie. Ale jak próbuję zostać gwiazdą internetu i publikować, no wiesz, często, to już tak, bo trzeba to wszystko wymyślić, potem nagrać, zmontować, czasami dograć głos, a potem trochę popłakać, jak ktoś ci napisze, że skoro tak jesz, to nic dziwnego, że jesteś taka brzydka - uśmiechnęła się. Czasami pisali też, że ma spoko cycki, ale z jakiegoś powodu wolała nie podsuwać Julianowi tej myśli. I, oczywiście, trochę się sama z siebie teraz podśmiewała, ale zwyczajnie nie potrafiła jeszcze mówić o swoim byciu w internecie - nie wiedziała jak.
Uniosła wymownie brwi, ale nie skomentowała tego głównie dlatego, że miała akurat frytkę w buzi (normalną, nie Juliana). - A gdzie… a, nie, przeprowadziłam się - miała jeszcze resztki wstydu i postanowiła mu nie mówić, że kumpluje się z laską, która mieszka w akademiku. - Możemy też… no wiesz, jak zjemy, to możemy wrócić do baru, do tego twojego kolegi. Wtedy ty pojedziesz z nim do Lorne, a ja wrócę spod baru uberem do siebie - nie zamierzała się upierać, ale ona miała dużo bliżej, dlatego mogli zrobić tak, żeby to Julianowi było wygodnie.

Julian Ramsey
sumienny żółwik
nick autora
carson, leander
adwokat — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
So tell me to leave, I'll pack my bags, get on the road. Find someone that loves you better than I do, darling, I know
Nie dało się ukryć, że jakiś rodzaj fizycznej bliskości po prostu lubił – nie puszczał się tylko po to, żeby odreagować nieszczęśliwe życie, obmacywanie się z tymi wszystkimi kobietami było po prostu przyjemne. Nie spodziewał się jednak ani trochę, co zrobi mu oddech Tove w okolicy jego ucha i jej dłoń na ramieniu. Najprościej było stwierdzić, że to dobrze, że obiecał jej brak dotykania, bo gdyby nie to, aktualnie pewnie rozbierałby ją nawet na tych schodach, okoliczności bardzo mało by go obchodziły. Uratuje im przecież tyłki w razie mandatu.
Zamiast odwrócenia się i pocałowania jej (chociaż przeszło mu to przez głowę), po prostu parsknął śmiechem, wkładając wszystkie siły, jakie miał, w przypomnienie sobie, że miał żonę, której obiecał, że będzie już grzeczny i zrobił to jednak z jakiegoś powodu, a Tove była o piętnaście lat młodsza i nie chciała, żeby cokolwiek się między nimi zadziało. Może powinien to przy niej powtarzać jak mantrę albo wytatuować sobie na ręce, gdyby krew za bardzo odpłynęła mu z mózgu?
- Co? Co za zjeby piszą ci takie rzeczy? – tyle z tej mantry, kiedy przychodził czas na oburzenie się komentarzami, że była brzydka. Nie była i stanowiło to sporą część jego aktualnego problemu. - Zrozumiałbym, gdyby pisali ci, że upadłaś na głowę z tym tofu, ale każdą inną krytykę niech wsadzą sobie w dupę – oświadczył, najwyraźniej zamierzając bronić całokształtu filmików, których nigdy w życiu nie widział. I, rzecz jasna, całokształtu ich autorki, który aktualnie był nieznośnie blisko niego i Julian naprawdę nie mógł przypomnieć sobie sytuacji, w której wkładałby tak duży wysiłek w trzymanie rąk przy sobie. Zazwyczaj, kiedy poznawał kogoś ładnego, zabawnego i miał wolny wieczór, po prostu szli na szybki seks i tyle ich widzieli albo kończyli znajomość przy barze, jeśli na seks któreś nie miało ochoty – znajomości kończyły się tak szybko, jak zaczynały, a próbę kolegowania się po przelotnym seksie podejmował pierwszy raz w życiu i mógłby już śmiało obstawiać, że ostatni. - Dokąd? – spytał, nie podejrzewając zupełnie, co się za tym kryje. - Nie, nie mam pojęcia, ile jeszcze będą tam siedzieli, a ja się chętnie przejdę – wzruszył ramionami, przenosząc wzrok na niebo, żeby patrzeć w jakimkolwiek neutralnym kierunku. - O ile nie masz nic przeciwko – dodał zaraz, nie chciał być creepem, który lezie za nią do domu bez pozwolenia. - Znasz się na tym? – spytał nagle, podpierając się na łokciach i wskazując brodą w stronę nieba. - Na tych wszystkich… niedźwiedzicach i innych strzelcach. Czy tylko na czarnych dziurach?

tove rosenthal
sumienny żółwik
nick autora
brak multikont
studentka — JCU
21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I'm young and I'm foolish, I've made bad decisions, I block out the news, turn my back on religion. Don't have no degree, I'm somewhat naive, I've made it this far on my own
Wcale nie chciała, ale i tak poczuła, jak się uśmiecha, słysząc oburzenie Juliana. Wzruszyła lekko ramionami. - No wiesz, to internet. Ludzie potrafią pisać okropne rzeczy bez żadnego konkretnego powodu. Chociaż to głupie, przecież… no wiesz, każdy może sobie gotować w internecie, niezależnie od tego, czy jest ładny, czy brzydki - podzieliła się z nim swoją prawie dwudziestodwuletnią mądrością, może trochę próbując to przypomnieć samej sobie. To, że mogła wyglądać jakkolwiek i dalej mogła nagrywać, jak smaży tofu. - Tak im będę mówić, jak ktoś się będzie czepiał - przytaknęła. - Powiem, że mój prawnik powiedział, żeby sobie to wsadzili w dupę - uważała za bardzo słodkie to, że nie dopuszczał żadnej krytyki na kanale, którego nie widział na oczy i przecież mógł być okropny, ale nie mogła mu tego powiedzieć.
- Bliżej uniwersytetu - uśmiechnęła się i na wszelki wypadek zjadła jeszcze frytkę, żeby mieć zatkane usta, jeśli Julian zechce dalej ją wypytywać. - Hm - mruknęła. - A myślisz, że możemy, nie wiem, rozstać się zakręt wcześniej? I ostatni kawałek przejdę sama? - spytała. - Nie zrozum mnie źle, to… nie mam nic przeciwko temu, żebyś mnie odprowadzał. Ale… nie wiem, czy sobie na tyle ufam. Bo jeśli mnie odprowadzisz i znajdziemy się przed moimi drzwiami, pewnie… będzie mnie korciło, żeby spytać, czy jednak nie chcesz wejść. A ty masz córkę i żonę, więc zwyczajnie nie mógłbyś do mnie wejść - spróbowała mu to wytłumaczyć i uśmiechnąć się do niego, nawet jeśli ślinę przełykała z lekkim trudem.
Ona też spojrzała w niebo i mimowolnie się zaśmiała. - Daj spokój, nie mogę ci teraz opowiadać o gwiazdach, jak jakiś… trzydziestosześcioletni ruchacz, który podrywa dziewczyny na Wielką Niedźwiedzicę - trochę po omacku sięgnęła po kolejną frytkę. - Żeby zepsuć atmosferę: wiesz, że gwiazdy umierają? To zawsze wydaje mi się bardzo… smutne. Oczywiście - kontynuowała, wrzucając sobie ziemniaka do ust - to wszystko może trwać nawet kilka miliardów lat, ale nie są wieczne. Te mniejsze gwiazdy... które mają masę mniejszą niż osiem mas Słońca... ustają w nich wszystkie reakcje jądrowe i staje się białym karłem. Wyświecają tę energię, którą zgromadziły już wcześniej - zerknęła na niego kątem oka, by sprawdzić jego reakcję. Na gwiazdy. Albo na jej poziom życiowego optymizmu.

Julian Ramsey
sumienny żółwik
nick autora
carson, leander
adwokat — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
So tell me to leave, I'll pack my bags, get on the road. Find someone that loves you better than I do, darling, I know
- To po co oglądać, jak ktoś robi jedzenie i mu to pisać? – spytał trochę oburzony, jakby faktycznie dawno nie spędzał czasu w internecie (spędzał, nie był aż takim dziadem, ale obracał się w trochę innych miejscach niż Tove). Przy okazji obiecał sobie, że Connie nie będzie mogła zakładać żadnych kanałów przed czterdziestką, jakiekolwiek nie byłyby jej argumenty. Myślenie o córce jednak nawet jego wprawiło w tym momencie w pewien dyskomfort, więc szybko to od siebie odgonił i uśmiechnął się na wieść o tym, że został jej prawnikiem. - Śmiało, mogę się pod tym podpisać – zaoferował się, nie wspominając o tym, że pewnie w życiu nie byłoby jej na jego usługi stać. Kupiła mu frytki, jemu zupełnie wystarczyło.
Chciał już powiedzieć coś o tym, że się go wstydzi (trochę słusznie), ewentualnie zażartować z innej głupoty, ale zamiast tego pozwolił Tove dokończyć i zamknął usta. Przez chwilę wpatrywał się w nią bez słowa. Czyli wcale nie był napalonym oblechem i nie wydawało mu się, że robi się między nimi gęsto? Czyli ona też…? Kurwa. - Może być zakręt wcześniej – odparł, trochę ciszej i bardziej gardłowo niż planował. Miał żonę i córkę. Miał żonę i córkę. Miał ułożone życie w domu z ogródkiem, ładną żonę bliżej swojego wieku i córkę, którą wypadało jakoś wychować. Nie mógł wpadać na seks do studentek. Żadnego seksu ze studentkami, na litość boską.
Po opowieści o gwiazdach z jego ust wyrwało się coś między parsknięciem śmiechem a westchnięciem i pokręcił głową. - Cholera, Tove, nie możesz być tak ładna, zabawna i mądra, a potem mówić mi, że chciałabyś mnie jednak do siebie zaprosić, ale nie możesz – powiedział i zaraz westchnął jeszcze raz. - Wiem, wiem – uprzedził ją, zanim mu przypomniała. Żona i córka. Tak, tak. Żona u rodziców, ponad godzinę drogi od domu. - Nie wiem, co sobie zaplanowałaś, ale całkiem nieźle radzisz sobie jako trzydziestosześcioletni ruchacz, który podrywa na gwiazdy. Nawet na umierające gwiazdy – powiedział, zjadł jeszcze jedną frytkę i wstał. - Chodźmy stąd, bo będę musiał wymyślić, jak mam cię pocałować bez dotykania – wyznał nagle, zanurzając się chyba w absurdzie całej tej sytuacji i pozwalając tym kilku wcześniejszym piwom ściągnąć ostatnie bariery. - Zakręt wcześniej, obiecuję, ani kroku dalej. Chcę tylko wiedzieć, że dotarłaś bezpiecznie i nie będzie się do ciebie ślinił żaden oblech z ubera – wytłumaczył się, bo najwyraźniej on przejął tę rolę, a ile można jednego wieczoru.

tove rosenthal
sumienny żółwik
nick autora
brak multikont
studentka — JCU
21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I'm young and I'm foolish, I've made bad decisions, I block out the news, turn my back on religion. Don't have no degree, I'm somewhat naive, I've made it this far on my own
U Tove kolejność była odwrotna. Mogło to nie świadczyć o niej najlepiej, ale w jej głowie barierę stanowiła przede wszystkim jego córka. Córka, a dopiero potem żona. Może gdyby Julian był tylko żonaty… nie zastanowiłaby się nad tym, ale cóż, istniała szansa, że pozwoliłaby sobie na to, by wyłączyć na chwilę myślenie. Podobnie jak rok temu, wmówić sobie, że przecież małżeństwa też bywają różne: może Julian był w otwartym związku, może żona zdradzała go z kobietami, a może była aską i umówili się, że on może chodzić i pukać dwudziestki po barach? Ale jego dziecko na nic takiego się z nim nie umawiało, dlatego zamierzała trzymać ręce przy sobie i nie dopuszczała nawet myśli o żadnym wyjątku. Dlatego teraz nie pozostało jej nic innego jak tylko uśmiechnąć się do niego - trochę bezradnie, a trochę jakby przepraszająco. - Ale naprawdę nie mogę - powiedziała, mimo że zapewnił ją właśnie, że on też wie. - Poza tym - dodała, trochę się ożywiając - … ty po prostu masz szczęście, wiesz? To znaczy, widzisz mnie zwykle w sytuacjach, w których ładnie wyglądam, zazwyczaj, jak nie chodzę na imprezy, to wyglądam… normalnie. Co może oznaczać równie dobrze, że masz pecha - nie wiedziała, co powinna sądzić o tym, że dochodziła do tego wniosku po raz kolejny w krótkim czasie, ale była przekonana, że gdyby Julian zobaczył ją rano, nieco zmieniłby zdanie. Niestety ustalili już kilka razy, że to się nie wydarzy: oglądanie Tove rano.
Parsknęła krótkim śmiechem i zanim wstała, powiedziała jeszcze: - Całkiem sprytne: odwaliłam najcięższą robotę za ciebie - wytknęła mu. - No wiesz, ty wziąłeś na siebie tę część, w której zaczynamy patrzeć w niebo i tę, w której normalnie już byśmy się całowali, ale środek musiałam wypełnić ja - nawet jeśli starała się tym środkiem zepsuć im trochę atmosferę. Podniosła się, może trochę niezgrabnie, i skinęła głową. - Przykro mi, jeśli zamiast tego do ciebie będzie ślinił się jakiś oblech - zrozumiałaby to, ona totalnie się śliniła.
Ruszyła w odpowiednią stronę i spojrzała na Juliana: - Mam jeszcze dwa powody, dla których nie powinniśmy się przespać drugi raz, chcesz posłuchać?

Julian Ramsey
sumienny żółwik
nick autora
carson, leander
adwokat — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
So tell me to leave, I'll pack my bags, get on the road. Find someone that loves you better than I do, darling, I know
W całej jego pokrętnej logice fakt posiadania córki sam w sobie nie był dla niego większą przeszkodą niż wszystkie pozostałe. Może chodziło o to, że – dość wygodnie – w jakiś sposób wyjmował Connie z tego obrazka. Faktycznie z nią na nic się nie umawiał, ona niczym nie zawiniła i w dużej mierze ze względu na nią był ciągle z jej matką, ale zakładał, że nawet zdradzający, mógł nadal być względnie akceptowalnym ojcem. Tak czy siak nie był w tym najlepszy, ale skoro puszczanie się nie wpływało na to, czy pojedzie z nią na kolejny koncert albo odbierze z obozu w środku nocy, bo się pochorowała, zakładał, że bezpośrednio jej w ten sposób nie krzywdził. Nie miał najlepszych wzorców rodzicielskich, więc nie myślał o swoim rozpadającym się związku w kategoriach krzywdzenia – zakładał raczej, że dopóki rodzice byli razem i zaspokajali podstawowe (oraz te mniej podstawowe) potrzeby Constance, wszystko było w porządku. Zdradą najbardziej mógł zranić Laine, ale do tego przecież… musiałaby się dowiedzieć, prawda? Może trochę za dużo przebywał ze swoimi klientami? A może potrafił się ładnie uśmiechać i dobrze wyglądać, ale poza tym był po prostu chujowym człowiekiem?
- Wiem, że ludzie na imprezach wyglądają inaczej – odparł z rozbawieniem. - Ale mogę się założyć, że nie zmieniłbym zdania nawet gdybyś obudziła się rano z rozmazanym makijażem – tym bardziej gdyby budziła się obok niego. Ale to się przecież nie wydarzy.
- Środek to była ta część, w której postanowiłaś mnie poderwać, przypominam – wyjaśnił jej uprzejmie. - Wiem, że opowiadałaś o umieraniu, ale nic nie poradzę na to, że lubię mądre dziewczyny – dlatego szukał ich sobie na uniwersytecie, wiadomo. Powstrzymał się od wyciągnięcia do niej ręki, kiedy wstawała, bo chociaż chciał być uprzejmy, ryzyko było trochę zbyt duże. - Może on będzie chciał mnie do siebie zaprosić – westchnął z dużym żalem i otrzepał się z tego, co mogło przyczepić się do niego na tych schodach. - Tylko dwa? – spytał trochę zaskoczony i uśmiechnął się szeroko. - Mhm, opowiedz mi – poprosił z dużą nadzieją, że te jej powody będą na tyle mocne, że będzie mógł z nich korzystać do końca życia. Albo przynajmniej przez najbliższe pół godziny.

tove rosenthal
sumienny żółwik
nick autora
brak multikont
studentka — JCU
21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I'm young and I'm foolish, I've made bad decisions, I block out the news, turn my back on religion. Don't have no degree, I'm somewhat naive, I've made it this far on my own
- A ty ile masz? - spytała, spoglądając na niego ze zmarszczonym czołem. Nie pytała, ile ma lat - tę liczbę już znała i odrobinę żałowała - ale o te jego powody, które sprawiały, że nic się między nimi nie wydarzy. I nie, gdyby ktoś chciał spytać Tove o zdanie: to, że ona tak powiedziała, nie powinno się do tego liczyć.
Skrzyżowała ręce na piersi, bo robiło jej się trochę zimno od tego szlajania się na zewnątrz w wydekoltowanych bluzkach - a pamiętajmy, że idzie jesień… - i trochę musiała patrzeć pod nogi, gdy szli, bo była już zmęczona i odrobinę pijana, a jej buty nie sprzyjały spacerowaniu. - Ja… mam ojca. Wiedziałeś? - spytała trochę głupio i zerknęła na niego. Wiedziała, że jej matka raczej nie chwaliła się tym, że w poprzednim życiu miała męża, dlatego już wiele razy zdarzało się, że znajomi jej mamy i Mathilde, zwłaszcza ci dalsi, zakładali Tove po prostu za ich wspólną córkę. - To znaczy, moja mama… moja mama to Cameron jak coś… miała dawno temu męża, zrobili sobie dziecko i przez jakiś czas mnie razem wychowywali. Dopiero potem mama poznała Mathilde i moi rodzice się rozstali, a to… to potrafiło być okropne - uśmiechnęła się, żeby złagodzić to wyznanie. Nie chciała mu teraz opowiadać o tym wszystkim: o kursowaniu między jednym domem a drugim, poczuciu, że przeszkadzasz komuś w budowaniu nowej rodziny, o opiekowaniu się tym rodzicem, który gorzej zniósł rozwód, ciągłym wybieraniu, kogo wolisz ani o braku stabilizacji, gdy ostatecznie ty sam już, kurwa, nie wiesz, który dom faktycznie jest twój, bo prawdziwa odpowiedź brzmi: żaden. - I… i nie możemy się teraz przespać, bo ja nie mogę zrobić tego jakiemuś innemu dziecku. Po prostu nie mogę, Julian, więc to… to się nie wydarzy, okej? Nawet gdybym bardzo chciała - nie była naiwna, nie oczekiwała, że zostawi dla niej żonę, ale łatwo mogła sobie wyobrazić, że nawet przelotny romans ze studentką, której nigdy więcej już nie spotkasz, może doprowadzić do rozwodu. Oczywiście razem z Laine mogli być aż tak dorosłymi ludźmi, by wznieść się ponad to i dalej chodzić razem na imprezki, ale wolała nie ryzykować.
Wypuściła powoli powietrze z płuc, pociągnęła nosem i uśmiechnęła się do Juliana. Nie chciała robić z tego, co właśnie mu powiedziała, żadnej wielkiej sprawy. - Drugi powód jest zdecydowanie poważniejszy - zastrzegła. - Mówiłam ci, że przeprowadziłam się bliżej uczelni, nie? Mówiąc dokładniej: mieszkam na kampusie. Gdybyśmy się przespali, musielibyśmy iść uprawiać seks w akademiku. A uprawianie seksu po akademikach w twoim wieku jest już trochę żenujące - tak było, nie ona ustalała zasady.

Julian Ramsey
sumienny żółwik
nick autora
carson, leander
adwokat — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
So tell me to leave, I'll pack my bags, get on the road. Find someone that loves you better than I do, darling, I know
- Mniej – powiedział po prostu. Jego głównym powodem było dokładnie to, że Tove mówiła nie. Gdyby nie to, nawet jego obietnice składane żonie rok temu nie powstrzymałyby go dzisiaj przed przespaniem się z nią i, cóż, coraz mniej chciało mu się to ukrywać. Przynajmniej w tamtym momencie, bo nie spodziewał się tego, co wydarzyło się już chwilę później.
Nie zastanawiał się zupełnie, czy miała ojca, faktycznie zakładał chyba, że wychowały ją jej matki. Może Laine kiedyś opowiadała mu coś więcej o historii swoich koleżanek, ale Julian miał nawyk wyłączania się w trakcie ploteczek, które zupełnie go nie interesowały. Nie wiedział więc zupełnie, w jakich warunkach Tove się wychowywała i stanął przed bardzo dużym dylematem emocjonalnym: czy powinien oddać się tej iskrze irytacji, że ktoś mieszał się do jego życia rodzinnego czy pójść za jakimś dziwnym ciepłem w związku z tym, że opowiadała mu o swojej historii? Zatrzymał się i wpatrywał w Tove bez słowa zdecydowanie zbyt długo, żeby mogło to uchodzić za naturalne. - Musisz mieć do tego wszystkiego jeszcze jakieś zasady moralne, co? – mruknął wreszcie tak, jakby miał to być zarzut, ale – cholera jasna – nie był. Wiedział, że nie był, bo w jego świecie, świecie oszukiwania żony, świecie mocno prawniczym, większość osób pewnie nawet nie mrugnęłaby okiem. A ona musiała. Musiała stać przed nim teraz ta jedna śliczna, inteligentna, nagrywająca swoje gotowanie prawie dwudziestodwulatka, przy której śmiał się cały wieczór i która nie chciała pójść z nim do łóżka, bo myślała o jego rodzinie więcej niż on sam. Podszedł bliżej niej, pewnie nawet za blisko i uśmiechnął się pod nosem. - Okej, to faktycznie byłoby żenujące – zgodził się na wieść o akademiku i przebiegł wzrokiem po jej zmarzniętych ramionach. - Nie wiem, kurwa, co mi robisz, Tove Rosenthal – przyznał. Może to ten wieczór. Może to piwo, frytki, kłótnia z żoną. Może był dzisiaj w jakiejś alternatywnej rzeczywistości i w poniedziałek, kiedy porozmawiają z Laine o swojej kłótni i wróci do zupełnie przyziemnych spraw, okaże się, że tak naprawdę ten weekend mu się przyśnił. Że nie rozmawiał z Tove o tym, jak bardzo oboje by teraz chcieli i że była dużo mądrzejsza od niego. Że nie czuł się dzisiaj tak, jak nie czuł się od bardzo, bardzo dawna. Jezu, może nigdy? Na ostatnie randki chodził na studiach, ale wtedy też nie interesowało go za specjalnie poznawanie dziewczyn. Z Laine schodził i rozchodził się milion razy i nie wiedział, czy miała ulubiony kolor lodów. Nie śmiał się z nią tak dużo. Od kiedy w ogóle obchodziło go to, jak dużo się z kimś śmiał?
Przesunął spojrzeniem po twarzy Tove, zawieszając na chwilę wzrok na jej wargach. - To strasznie chujowe, że to ci się przydarzyło i że twoi rodzice się rozstali. Ale... to nie musi nas dotyczyć. Nikt nie musi wiedzieć. Żadne małżeństwo się nie rozpadnie, nikomu nie zrobisz krzywdy – spróbował jeszcze raz, wbrew wszystkiemu. Nawet wbrew temu akademikowi.
sumienny żółwik
nick autora
brak multikont
ODPOWIEDZ