mechanik — stocznia
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
The more that you say the less I know
Wherever you stray I follow
010.
Zdawało się, że nie mają dla siebie ostatnio czasu z Theą i nie są w stanie się zgrać. Nie był to żaden koniec świata, bo nie byli parą, a ich relacja pozostawała raczej luźna. Nie był to jednak tylko seks, bo robili razem też całkiem sporo innych rzeczy, w tym takich, które można by uznać za typowo randkowe, ale nigdy nie przeprowadzili żadnej rozmowy na temat tego czego chcą od siebie nawzajem i jak to widzą. Żyło to swoim własnym życiem. No i teraz zdawało się umierać śmiercią naturalną, ale w końcu udało im się umówić na wspólne wyjście na kolację i powrót do niej do domu. Nic wykwintnego, rzecz jasna. Niby miał ostatnio więcej pieniędzy na koncie, bo zarobił całkiem sporo na walce i nie miał zbyt wiele wydatków, ale nie planował wydawać hajsu na jedyną porządną restaurację w Lorne. Wiedział, że niedługo mu się na coś przydadzą, zawsze za rogiem czaiło się coś na co trzeba było przejebać pół wypłaty z zaciśniętą szczęką.
Cześć — przywitał się ze swoją nie-do-końca-dziewczyną-a-nie-do-końca-fwb, po tym jak zobaczył ją wyłaniającą się zza jakiegoś wysokiego typa. Sam stał już pod pizzerią, gdzie się umówili i chował do kieszeni telefon, na którym chwilę wcześniej scrollował Instagram dziewczyny, którą ostatnio uratował przed krokodylem. Teraz jednak planował się skupić na Amalthei. Pochylił się, a właściwie prawie zgiął w pół by móc ją pocałować w czubek głowy. Wszystko inne wymagałoby, żeby stała na czymś wysokim albo, żeby mógł ją podnieść do swojego poziomu, ale to było dziwne do robienia przy ludziach. — Jak się ma Zefir? — zapytał zainteresowany, bo przyszło mu do głowy, że dawno nie pisała nic o psie, którego przygarnęła tymczasowo. Podejrzewał, że mogła go zachować, bo wydawali się bardzo dobrze dogadywać, ale może miała więcej silnej woli niż miała on by miał w podobnej sytuacji (chociaż u niego trzeba by wymienić psa na kota albo jakiegoś węża). — Idziemy? — zagadnął ją i podszedł do drzwi, żeby jej otworzyć. Był już dość głodny (jak zwykle). Weszli do środka, ale jak tylko omiótł wzrokiem pomieszczenie w poszukiwaniu wolnego miejsca, odwrócił się tyłem do wnętrza, przodem do Thei. Pustych stolików nie brakowało, ale co innego sprawiło, że nie miał najmniejszego zamiaru jeść dzisiaj pizzy od Juliusa. — Zjedzmy gdzieś indziej — zaproponował pospiesznie i już pchał drzwi, żeby mogli wyjść z powrotem na zewnątrz.

amalthea m. henderson
wolontariuszka — schronisko dla zwierząt
24 yo — 153 cm
Awatar użytkownika
about
koza, co całkiem lubi freda
017.
Pomyślałby jeszcze kto, że Amalthea w końcu wzięła się na poważnie za swoje życie i zaczęła robić coś nie tyle pożytecznego (bo jednak to akurat robiła), ale też dochodowego na przykład. Jak praca, czy coś, co mają zazwyczaj ludzie w jej wieku. Niestety, nie do końca było czym chwalić się w tym zakresie, aczkolwiek wewnętrznie dojrzała do podjęcia pewnych decyzji związanych z wdrażaniem zmian w tym zakresie, ale na razie nie chwaliła się nimi jeszcze nikomu. Bo wiadomo, jak to jest: jak powie się na głos, to nagle staje się to wszystko jakieś bardziej realne. I gdy wiedzą inni, to presja — nawet jeśli teoretycznie jej nie nakładają — jest od razu jakaś większa, a ona presji bardzo się obawiała i bardzo jej nie chciała. Dlatego zostawiała to dla siebie, starając się na razie cieszyć tą swoją beztroską, skoro był na to jeszcze czas. Chociaż rzeczywiście i tego było jakoś ostatnio mniej w jej życiu, więc rzeczywiście mijali się z Flynnem już jakiś czas. Nic więc dziwnego, że ucieszyło ją dość mocno, że w końcu udało im się dogadać i ustalić termin odpowiedni dla nich obojga.
Cześć — uśmiechnęła się do niego promiennie, gdy już udało się jej wyminąć to wielkie, chodzące drzewo, które szło przed nią i podobno było człowiekiem (to nie tak, że ona była mała, to inni byli za duzi, wiadomo) i go zobaczyć w miejscu, w którym się umówili.
W porządku, ale nadal nie znaleźliśmy mu domu — czy było pewne prawdopodobieństwo, że Zefir ostatecznie u niej zostanie? Możliwe. Na razie jednak starała się być rozsądna. Jeśli chciałaby się zdecydować na psa na stałe, to raczej powinna wziąć pod uwagę jakiś mniejszy egzemplarz, którym łatwiej jej się będzie zająć. A Zefir był spory, co sporo utrudniało. No ale, podobno z miłości do piesków można pokonać dużo przeszkód.
A jak u Ciebie? — nie miał ani kota, ani węża, o którego mogłaby zapytać, więc musiał przeżyć, że niestety, jej uwaga skupi się na nim. A że nie widzieli się dość długo, to na pewno miał coś ciekawego do opowiedzenia. Ona skinęła głową, gdy zapytał czy wchodzą, ruszając przodem przez otwarte dla niej drzwi i nie zdążyła nawet zerknąć, jaką pizzę tygodnia mają, gdy okazało się, że Flynn już pędzi do wyjścia. Zmarszczyła lekko brwi, nieco zaskoczona, ale wyszła z lokalu, zerkając na niego zaintrygowana i zerknęła jeszcze do środka, próbując ogarnąć o co chodzi. Albo raczej o kogo, bo przecież to nie tak, że Riley pomalował ściany i kolor nie pasuje Flynnowi do oczu, czy coś.
Okej, możemy przejść się w kierunku plaży i zahaczyć o jeden z food trucków? — zaproponowała, skoro potrzebowali nowego planu. — Chcesz mi po drodze powiedzieć, przed kim się chowamy? — zapytała luźno, przenosząc na niego spojrzenie, gdy ruszyli w odpowiednim kierunku.

flynn rawlings
mechanik — stocznia
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
The more that you say the less I know
Wherever you stray I follow
Jej brak dochodowego zajęcia pozostawał dla niego niezrozumiałą, a nawet absurdalną, zagadką. Za chuja nie potrafił sobie wyobrazić życia, w którym nie musiał przejmować się pieniędzmi i nie liczyć starannie swoich wydatków, przed każdym zastanawiając się czy może sobie na coś pozwolić, czy jednak lepiej byłoby to odpuścić. Teraz i tak było o wiele lepiej niż jeszcze kilka lat temu, o dzieciństwie nie wspominając. Miał oszczędności. Schowane w puszce z soczewicą albo jakimś innym wysuszonym ziarnem czy co to tam było. To całkiem dobrze podsumowywało jego sytuację finansową i problem, jaki miał z pojęciem sytuacji Amalthei. Miał wrażenie, że tak długo jak się nad różnicami między nimi nie zastanawia zbytnio, ich relacja ma prawo działać. Jeszcze przez chwilę, bo nie łudził się, że dłużej.
Ciekawe co myślała sobie o wzroście Flynna, skoro miała problem z wysokimi ludźmi… Czyżby akceptowała go mimo jego wad albo uważała, że nadrabia ładnym ryjem?
Słabo, taki dobry chłopak z niego — przyznał z prawdziwym żalem. Może to popołudnie w jego towarzystwie i pewnie jakieś jeszcze jedno spotkanie z psem nie przekonało go całkowicie do tych zwierząt, ale Zefir był spoko w słowniku Rawlingsa. — Jak chcesz to mogę popytać wśród znajomych i ludzi z pracy czy ktoś nie chciałby go przygarnąć — zaproponował luźno. Nikt w jego otoczeniu nie mógł go poić szampanem dla psów ani czesać go diamentową szczotką, ale znał sporo ludzi z dobrym sercem (poznał ich zupełnym przypadkiem i jeszcze nie odkryli z kim mają do czynienia), którzy mogliby zapewnić czworonogowi kochający dom nad głową.
Wiesz, bez zbytnich rewelacji — wzruszył ramionami. Trochę kłamał, ale z rzeczy, którymi chciał się z nią dzielić rzeczywiście nie było nic do zameldowania. — Chociaż, ostatnio miałem wątpliwą przyjemność spierdalać przed krokodylem z jakąś laską — przypomniało mu się coś całkiem ekscytującego co przydarzyło mu się odkąd ostatni raz gadali z Theą twarzą w twarz. Może powinien jednak pomyśleć o wężu, żeby zawsze mieć jakąś opowieść na takie okazje jak ta. — A co u Ciebie? — zapytał, skoro już dostał status z życia Zefira to mógł zagadać o to jak się mają sprawy w jej przypadku.
Może być — zgodził się bez problemu, bo naprawdę było mu obojętne gdzie zjedzą. Byle nie tu. I nie w najdroższej restauracji w Lorne Bay. Adrenalina już go opuszczała, ale wciąż był poddenerwowany myślą, że Reyah go zobaczyła w towarzystwie Amalthei. I wyciągnie jakieś wnioski, tak jak ostatnio. Wzdrygnął się na tamto wspomnienie lekko, bo pozostawało kolejną niekomfortową sytuacją. Pytanie brunetki sprowadziło go na ziemię. Spojrzał na nią nieco zmieszany, zastanawiając się co powinien jej powiedzieć. Ostatecznie postawił na szczerość, bo prosty chłopak z niego był. — Przed moją byłą — wyjawił więc krótko i ruszył dalej jak gdyby nigdy nic, chociaż obejrzał się kilka razy za siebie jakby się spodziewał, że tym razem to Rey postanowi wybiec za nim z lokalu i żądać wyjaśnień. To by było dopiero odwrócenie ról.

amalthea m. henderson
wolontariuszka — schronisko dla zwierząt
24 yo — 153 cm
Awatar użytkownika
about
koza, co całkiem lubi freda
Było to całkiem zrozumiałe. Pewnie wiele osób nie potrafiło tego za bardzo pojąć, nawet tych, którzy nie mieli aż tak trudnej sytuacji finansowej w domu rodzinnym, jak Flynn. W ich przypadku rozjeżdżało się to niezwykle mocno, więc pewnie jeszcze trudniej było to zrozumieć i ogarnąć, bo — nie oszukujmy się — mogło to wyglądać, jakby co najmniej Thea żyła sobie niczym jakaś rozpieszczona księżniczka. Po części może tak było, nawet jeśli wynikało to z rzeczy odrobinę bardziej skomplikowanych niż lenistwo czy wygoda. Ale że nigdy specjalnie nie garnęła się do tego, aby to wszystko mu wyjaśnić (i w sumie większości osób, które był w jej życiu obecne), to trudno oczekiwać, że ktokolwiek brał pod uwagę jakieś okoliczności łagodzące w ocenie jej postawy i zachowania. A nawet jeśli Flynn by je znał, to chyba trudno oczekiwać, że potrafiły spojrzeć na to jakoś bardziej obiektywnie. W jego świecie zapewne nie było miejsca na takie problemy, jeśli chciał przetrwać to musiał zacisnąć zęby i po prostu sobie poradzić, zapisać się na kolejną walkę i wstać następnego dnia do stoczni, żeby mieć za co żyć. Było to dość okrutne i bardzo niesprawiedliwe, ale niewiele na to mogli poradzić. Niemniej jednak Thea, być może naiwnie, miała nadzieję, że nie sprawia wrażenia rozpieszczonej gówniary, która nic nie musi, ewentualnie łaskawie może. Do tej pory im to nie przeszkadzało w żaden sposób i liczyła, że to się nie zmieni. Skoro nawet nie miała problemu z jego wzrostem, to najwyraźniej musiała go trochę lubić. Tak na serio to nie był to wyznacznik, bo jako tako problemu z wysokimi ludźmi nie miała (tylko na koncertach, gdy pchali się chamsko przed nią, jakby jej tam wcale nie był), a on dodatkowo rzeczywiście nadrabiał ryjem i innymi zaletami.
Jasne, chętnie. Rozgłos się przyda i może ktoś akurat będzie zainteresowany, dzięki — nie trzeba było być bogaczem, aby mieć psa. Tak długo, jak się było świadomym kosztów związanym z utrzymaniem zwierzaka (nie tylko tych finansowych, ale przede wszystkim czasowych) i miało się pewność, że można sobie na to pozwolić, to wszystko było okej. — Podeślę Ci później jakieś jego wyjściowe zdjęcia, które udostępniamy — dodała, bo było to raczej istotne, żeby ludzie mogli się w tej słodkiej mordce zakochać.
Czyli jednak, to się naprawdę tutaj zdarza — zażartowała sobie lekko, jakby co najmniej krokodyle były legendą miejską, a nie faktycznym zagrożeniem, na które ludzie się w tej okolicy natykają. — Udało Wam się obojgu, czy rzuciłeś ją ostatecznie na pożarcie, jako ofiarę? — że on wyszedł z tego cało, to widziała. Co z jego towarzyszką tej przygody pozostawało dla niej niewiadomą. Tak samo jak to, że znała tę laskę i określenie laska, a nawet super laska, pasowało do niej bardzo dobrze.
Hm, zaczęłam się rozglądać za sensownym programem kursu zawodowego — przyznała, patrząc jednak przed siebie, a nie na niego. Było jej całkiem dziwnie z faktem, że mówi to pierwszy raz na głos do kogoś innego niż do samej siebie. Ale chyba czas zacząć się z tym oswajać. — Na weterynarza. Potem mogłabym iść jeszcze na studia, ale na początek chciałabym coś krótszego niż cztery lata — dodała, w ramach wyjaśnienia. Zmarnowała trochę czasu po liceum, więc nic dziwnego, że chciała jak najszybciej być przydatna. — A tak poza tym chyba niewiele się zmienia, głównie jestem w schronisku — a potem pies i jakieś życie towarzyskie, i jakoś się to kręciło.
Mogła nadal tkwić w miejscu jeśli chodzi o edukację, ale nie była głupia. A po nim było dość mocno widać zdenerwowanie i zmieszanie w tym momencie.
Okej — przyjęła do wiadomości jego odpowiedź i pokiwała lekko głową. — Chcesz powiedzieć o tym coś więcej, czy wolisz zachować to dla siebie? — zapytała dość lekko, bo nie zamierzała naciskać. Ale jeśli chciał, to mogła posłuchać.

flynn rawlings
mechanik — stocznia
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
The more that you say the less I know
Wherever you stray I follow
Ich relacja była pod tym względem bardzo powierzchowna. Żadne nie znało do końca problemów drugiego, miało co najwyżej blade pojęcie o tym, z czym się borykali. Nie miał jej za przesadnie rozpuszczoną księżniczkę, ale trochę uważał ją za niezbyt chętnie garnącą się do szukania pracy i robienia czegoś konkretnego ze swoim życiem. Ale nie mówił jej o tym głośno, bo wątpił by potrzebowała od niego tych trzech groszy, a na jego życie wpływu to nie miało, więc nie widział problemu z zachowywaniem tego dla siebie. Nie po to spędzali razem czas by rozpracowywać komplikacje w swoich egzystencjach, wywlekać je na światło, oglądać ze wszystkich stron i szukać rozwiązań. Mieli się razem dobrze bawić, kiedy tego potrzebowali. Do tego wystarczało, że się sobie nawzajem podobali, potrafili siebie nawzajem zadowolić w łóżku i na innych powierzchniach i mieli flow w rozmowie. Wszystkie trzy punkty Thea odhaczała, więc nie było po co w tym grzebać i psuć.
Okej. Ma jakieś w surducie? — zapytał żartobliwie, skoro mówiła o wyjściowych zdjęciach. Czasem nawet potrafił takie połączenia wyłapać i je przekuć w słowa. Nie za często, ale czasem. On się na psach nie znał, ale miał wystarczająco duże pojęcie o życiu jako takim by bez cienia wątpliwości móc stwierdzić, że pies pochłonie znacznie więcej pieniędzy niż człowiek sobie początkowo założy. Czasu pewnie też. Ale że sam się do tego nie garnął to nie wchodził w szczegóły.
Tobie się nigdy nie zdarzyło? — zapytał zdziwiony i aż musiał zamrugać, żeby to przyswoić. Już druga osoba, która mu mówiła, że nie miała wcześniej styczności z krokodylem z bliska albo nie musiała przed nim uciekać. Przynajmniej tak to zabrzmiało z miejsca, w którym stał. A właściwie to szedł. — Udało się, chociaż miała zadziwiająco beznadziejną kondycję jak na kogoś kto się szlaja sam w środku nocy — niby Lorne Bay nie miało wysokiego stopnia przestępczości, ale wszędzie człowiek musiał na siebie uważać. Na krokodyle, na przykład. Para w nogach bywała bardzo przydatna. Nie wspomniał słowem o tym jak Halston odwdzięczyła mu się za ratunek, ale nie czuł się do tego w żaden sposób zobowiązany. Z drugiej strony, nie chciał też się przechwalać przed dziewczyną, z którą regularnie sypiał. Nie mieli tego typu relacji i więzi. Znów się zdziwił, gdy przyznała się, że chciałaby zostać weterynarzem. — Wow — powiedział z uznaniem. Nie spodziewał się po niej tej odpowiedzi zupełnie, ale miało to jakiś sens, skoro udzielała się w schronisku i przygarnęła tymczasowo pewnego włochatego jegomościa. — Ma to sporo sensu — dodał po chwili. — Długo nad tym planem myślałaś? — dopytał zaciekawiony jak to wszystko przebiegło.
Ummm… — mruknął roztargniony w zastanowieniu, grzebiąc po kieszeniach w poszukiwaniu swojej paczki fajek i zapalniczki. Miał sobie dać spokój z Rey i tak był plan, ale widzenie jej tutaj mu tego nie ułatwiało. Odpalił papierosa, a dopiero później skupił wzrok na swojej towarzyszce. — Ma na imię Reyah — zaczął, bo to była łatwa informacja, którą mógł się z nią podzielić. Dopiero po kilku kolejnych krokach się odezwał. — Wróciła niedawno do Lorne i jakoś tak zaczęliśmy gadać — streścił, pomijając bardzo dużo szczegółów oraz wydarzeń, które miały miejsce po drodze. Nie naginał jednak prawdy jako takiej. — Ale ostatnio się to trochę… zjebało — dorzucił. — Może tu? — zaproponował, wskazując pierwszy fooodtruck, jaki się nawinął. Nie miał pojęcia nawet co to za jedzenie, chciał po prostu zmienić temat.

amalthea m. henderson
wolontariuszka — schronisko dla zwierząt
24 yo — 153 cm
Awatar użytkownika
about
koza, co całkiem lubi freda
To prawda, dużo opierało się na domysłach i własnych wnioskach wyciągniętych na podstawie obserwacji i rozmów, które gdzieś tam zahaczały czasami przypadkiem o jakieś poważniejsze kwestie. Albo dawały możliwość połączenia kropek, które ukazywały jakoś bardziej ich codzienność. Nie ma jednak się co oszukiwać, że któreś z nich się jakoś mocno na tym skupiało. Mogła go lubić, ale też obydwoje wiedzieli, po co się widują najczęściej. A jego wnioski były jak najbardziej słuszne — nie garnęła się do tego, bo najzwyczajniej w świecie była tchórzem. Ale nie sądziła, aby tłumaczenie mu się z tego do tej pory było konieczne. I nie podejrzewała też, że mogło to jakoś jego postrzeganie tej kwestii zmienić, właśnie przez to, że ich życie w kwestii pracy, samodzielności finansowej i generalnie pieniędzy bardzo mocno się od siebie różniło.
Tylko takie z rozwiązaną muchą, preferuje nonszalancką elegancję — zażartowała, bo tak naprawdę miał tylko takie w zwykłej obroży. Thea nie była fanką ubierania piesków, jeśli nie było takiej potrzeby. A jednak australijski klimat był taki, że mało który zwierzak tego wymagał. Chyba tylko te pozbawione sierści w okresie jesienno-zimowym, żeby nie doznały szoku, gdy temperatura znacząco spadała.
Nie, o dziwo nie. A ostatnio sporo szlajałam się po nocy — przyznała. Również w tych częściach miasteczka, gdzie ryzyko spotkania krokodyla było większe. O czym zresztą wiedział całkiem dobrze, bo odwiedzała w takich okolicach między innymi jego. Po to, żeby pobawić się w pielęgniarkę albo po prostu go rozebrać, zależne od okoliczności.
Może wyciągnie wnioski po tej przygodzie, to przydatne — w przypadku kogoś, kto był takim krasnoludkiem, jak Amalthea, chyba szczególnie, więc na szczęście w tym swoim życiowym lenistwie znajdowała czas i energię na treningi, więc chyba była względnie bezpieczna. O ile oczywiście ktokolwiek był w takim przypadku, bo przecież takie stresujące sytuacje różnie na ludzi działały. Jednym adrenalina dodawała energii i motywowała do ucieczki, innych nerwy paraliżowały i sprawiały, że plątały im się nogi. U niej trudno było stwierdzić, skoro nigdy w takiej sytuacji się nie znalazła.
Zaśmiała się z jego nie ukrawnego zaskoczenia, które raczej ją rozbawiło niż sprawiło, że poczuła się jakkolwiek urażona tym, że ktoś może być zdziwiony faktem, że jednak chciała robić coś. — Dzięki. Wbrew pozorom nie jestem aż taka leniwa — zapewniła go z usmiechem. — Kiedyś w ogóle nie byłam, ale… — nie dokończyła w żaden konkretny sposób, wzruszając jedynie ramionami, jakby miało mu to wyjaśnić coś więcej. — Chyba dłużej, niż mi się wydawało, że w ogóle się w tę stronę kieruję — skradała się wokół tego tematu zostając coraz więcej w schronisku, pomagając w azylu i starając się, aby jak najczęściej pracować z weterynarzami i pomagać im w różnych zabiegach, żeby oswajać się z tym wszystkim.
Wyciągnęła rękę, aby podkraść mu jednego papierosa, co od czasu do czasu robiła, jako okazyjny palacz, potem pewnie oddając mu po prostu całą paczkę, której sama nigdy nie chciała nosić przy sobie, żeby nie kusiło bardziej.
Reyah, ładnie — przyznała, zgodnie z prawdą. Nie mówiło jej to absolutnie nic, chociaż za jakiś czas może powie, skoro była dziewczyna Flynna przyjaźniła się z typem, z którym Thea aktualnie nieco więcej się spotykała.
Rozumiem — pokiwała głową, podnosząc wzrok na miejsce, które wskazał, z jakimś azjatyckim street foodem. — Jasne, dla mnie okej — przystała na tę propozycję bez wahania. — Wiesz, nie musisz mi o tym mówić — dodała, gdy stanęli już za dwoma osobami, które były przed nimi w kolejce. — Nasza… Znajomość nigdy tego nie obejmowała, ale jeśli masz ochotę o tym po prostu pogadać, to śmiało. Nie uważam, żeby miało być to niezręczne tylko dlatego, że do tej pory częściej niż gadaliśmy woleliśmy atrakcje niewymagające rozmowy — tak było, nie ma co się oszukiwać. Ale nigdy nie próbowali umawiać się na randki ani nic takiego, więc przecież to nie tak, że nagle będzie miała złamane serduszko, bo przekreśli ich szanse, czy coś. Nigdy ich mieć nie chcieli i nie sprawdzali, jak daleko mogło to pójść.

flynn rawlings
mechanik — stocznia
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
The more that you say the less I know
Wherever you stray I follow
Wezmę i takie — stwierdził rozbawiony i zostawił już temat preferencji odzieżowych Zefira. Mógł się typ ubierać jak chce, jeśli ktoś będzie go chciał to przygarnie go niezależnie od tego co będzie miał na sobie.
Pamiętaj, najważniejsze to ruszać się powoli i ostrożnie, ale jak tylko nabierzesz podejrzeń, że Schnappi chce się ruszyć, biegnij — poradził jej, bo choć powtarzano im to wielokrotnie w szkole, było to jakiś czas temu, więc mogła zapomnieć. A lubił ją i nie chciał by została zeżarta przez krokodyla. I nie miało to żadnego związku z tym, że potrzebował jej do tego by opatrywała mu rany. — Raczej się nie dowiem — wzruszył ramionami. Wątpił by zawarli bliższą znajomość z Halston na dłużej. Co najwyżej jeszcze dwa czy trzy spotkania. Chociaż… Z Theą też się to podobnie zaczęło. Bez krokodyla, ale też nie liczył na nic trwalszego. Teraz jednak okoliczności były też inne niż wtedy.
Parsknął pod nosem, nieco zmieszany. Jego małomówność czasem działała przeciwko niemu.
Chodziło mi o weterynarię, nie o lenistwo — zaznaczył od razu, żeby sobie nie pomyślała. Prawdy, ale mniejsza z tym. Nie chciał jej wprawiać w zły nastrój, bo i po co? Kłótnie nie były mu do niczego potrzebne, a smucenie czy denerwowanie jej nie dawało mu żadnej satysfakcji. Wysłuchał jej do końca. Nie skomentował w żaden sposób pierwszej części jej wypowiedzi, po prostu przyjmując ją do wiadomości. Już jakiś czas temu domyślił się, że coś wydarzyło się w jej przeszłości, ale nigdy nie pytał, zgodnie z podejściem, jakie oboje mieli wobec tego czegoś, co ich łączyło. Więc nie próbował się dopytywać. — Nie do końca rozumiem — przyznał szczerze, bo brzmiało to zbyt skomplikowanie jak dla niego. — Ale fajnie, że udało Ci się coś wymyślić — dodał zaraz. Nie musiała się tłumaczyć. To, co mu przekazała wystarczało. Wyciągnął paczkę w jej stronę, gdy wykazała się chęcią zapalenia papierosa. Robiła to naprawdę rzadko w jego towarzystwie, więc nie przywykł do proponowania jej jednego od razu. Wziął ją po chwili z powrotem do ręki, a następnie schował do kieszeni. Zapalniczką też się oczywiście podzielił. Ulżyło mu, gdy się zgodziła, żeby poszli jeść w miejsce, które wskazał głównie po to, żeby zmienić temat, więc wcale się nie ucieszył, gdy znów go poruszyła. Odchrzknął.
Chyba nie ma za bardzo o czym — powiedział po kilku sekundach, nie patrząc na nią tylko wlepiając wzrok w menu. — Nie chce już ze mną gadać, więc to chyba przeszłość — dorzucił jeszcze garstkę informacji, ale głos mu przy tym dziwnie zachrypł. No i drugi raz z rzędu użył słowa chyba. Ale taka była prawda. Dużo niepewności w tym wszystkim było. Nie miał pojęcia o co Reyah chodziło i czy to był rzeczywiście koniec. Nie były mu potrzebne żadne porady w tej sprawie. Chyba. Ale na pewno nie od Amalthei. Dla niej mogło to być okej, ale dla niego nie za bardzo. — Wezmę chow mein z wieprzowiną — uznał i zerknął na nią, żeby dowiedzieć się, co ona chciałaby zjeść. I pewnie końcówkę mu oddać, jak zwykle.

amalthea m. henderson
wolontariuszka — schronisko dla zwierząt
24 yo — 153 cm
Awatar użytkownika
about
koza, co całkiem lubi freda
Tak to powinno działać i Thea wierzyła, że i w jego przypadku się to w końcu uda. Zanim ona sama przyzwyczai się do niego na tyle, że rozstanie stanie się bolesne i będzie musiała go zostawić. Co niby nie było w jej przypadku jakieś mocno utrudnione, bo warunki mieszkaniowe miała, finansowo też by to ogarnęła, ale jednak trochę obawiała się wzięcia na stałe takiego dużego psa, gdy sama duża nie była. Nie dałaby rady go nawet podnieść, żeby wejść z nim na ruchome schody, nie mówiąc o wielu innych kwestiach, w których jej wzrost i gabaryty psa sprawiały problem.
Okej, zapamiętam na pewno. Chociaż nie wiem, może uznałby, że gardzi taką przekąską na raz — co prawda wolałaby nie sprawdzać nigdy, czy rzeczywiście byłaby w stanie zmieścić się w paszczy krokodyla w całości. Nie była to wiedza potrzebna jej do czegokolwiek i była w stanie poradzić sobie jakoś ze swoją ciekawską naturą i bez tego żyć.
Wiem, wiem — odpowiedziała lekko. — Ale wiem też, jak to wszystko z boku wygląda — dodała zgodnie z prawdą, bo przecież nie była aż tak skupiona na sobie. Ani nie żyła w aż takiej bańce. — Nie mam tego nikomu za złe — uznała, że być może powinno to wybrzmieć, jednak nie zamierzała też specjalnie ciągnąć tego tematu. Po prostu wolała, żeby wiedział, że to po prost okej i była świadoma, że wnioski można było wyciągać różne, szczególnie że sytuacja prezentowała się dość wymownie. Ona też wielokrotnie zapewne to robiła, bo przecież trudno się przed tym uchronić.
Rozumiem — pokiwała głową, przenosząc wzrok na menu, gdy już stanęli w kolejce. — Przykro mi — być może w tym momencie to właśnie ona wyciągała pochopne wnioski, nie znając sprawy, ale wydawało jej się, że nie jest to dla niego najłatwiejsza kwestia, z którą sobie wybitnie dobrze radzi. Nie ciągnęła jednak tego tematu, nie mając zamiaru naciskać ani nic takiego. Dała mu znać, że jeśli chce, to może mówić, ale przecież nie będzie go ciągnąć za język, jeśli jednak nie miał na to ochoty.
Dla mnie soba z łososiem teriyaki — stwierdziła po przemyśleniu sprawy i chwilowym studiowaniu menu, aby przeanalizować, na którą z propozycji ma największa ochotę. Zamówili zapewne coś do picia jeszcze, które Thea zgarnęła i poszła im zająć wolne miejsca, których nie było zbyt dużo. Pogoda była nadal bardzo ładna i przyjemna, a godzina idealna na późny obiad albo wczesną kolację, więc ludzi wszędzie było sporo. Wybrała więc z tego, co było wolne, załapując się nawet na całkiem ładny widok na plażę i spokojnie poczekał, aż aż Flynn do niej dołączy z ich jedzeniem. — Masz jakieś walki w najbliższym czasie? — zapytała, gdy już usiadł naprzeciwko i odebrała od niego swoją porcję. Było to coś, o czym zawsze rozmawiali tylko twarzą w twarz, a ostatnio trochę się nie widzieli, więc była ciekawa, jak sprawy się miały. Trochę wątpiła, aby zrobił sobie przerwę czy odpuścił w ogóle. Ale to była jedna z tych kwestii, w które nie wnikała głębiej, niż jej pozwolił do tej pory i nie zamierzała w tym grzebać czy — co gorsza — próbować go nawracać. Nie był idiotą, żeby nie wiedzieć, że nie było to zbyt bezpieczne zajęcie po pracy i wierzyła, że nie chodzi tam po to, żeby dać się zabić.

flynn rawlings
ODPOWIEDZ