psychiatra seksuolog — Cairn Hospital i psychiatryczny zakład karny
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Po obejściu jeszcze kilku domów, w których niewiele więcej się dowiedzieli, Irving wrócił z Liamem na łódź. Przez ten czas złość w nim narastała, nieudolnie tłumiona i nie mająca ujścia w natychmiastowym wyjaśnieniu sprawy Victora - po drodze zdążyła urosnąć do rangi wulkanu tuż przed erupcją. Irving wyobrażał sobie różne rzeczy, zastanawiał się, co ich tak naprawdę łączyło i czy teraz: po rozmowie o tym, że nie pieprzą się z innymi, Liam wciąż sypiał z Victorem. Bo że kiedyś to robił, było oczywiste. Oczywista była również chemia między tymi dwoma - wciąż istniejąca i bardzo silna. I owszem, Duchovic był przystojny, to mu trzeba przyznać - Irving tez by takim nie pogardził - ale to nie zmieniało faktu, że przecież Liam podobno był jego, był Irvinga, więc dlaczego, do diabła, patrzył na Victora takim wygłodniałym wzrokiem? Dlaczego próbował odciągnąć Delaware od jego drzwi, żeby tylko się nie spotkali? Dlaczego Victor ewidentnie kokietował Liama?
Zaraz po przyjściu do domu, Irving wpadł do kuchni jak burza i zaczął przygotowywać sobie kawę. Potrzebował czegoś, co choć trochę odciągnie jego myśli od tamtej sceny i uspokoi nerwy swoim smakiem.
- Co to było? - warknął, nie patrząc na Liama, który jeszcze odchodząc od tych przeklętych drzwi, cieszył paszczę jak jakiś zakochany idiota.

Liam Landrieu
kierowca karawany — the last goodbye
48 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedyś pracował jako chirurg urazowy w szpitalu w Cairns, potem spędził 18 lat w zakładzie psychiatrycznym za kilka morderstw. Wyszedł parę miesięcy temu, zamieszkał na łodzi swojego dawnego psychiatry i pracuje w zakładzie pogrzebowym jako kierowca karawany.

Liam przeczuwał burzę, która rozpęta się po powrocie na łódź. Widział, że w Irvingu wszystko narastało, dość łatwo był to w stanie zauważyć po jego mimice, po spiętych mięśniach, po piorunach, które ciskały się z jego oczu. Czy bał się tej rozmowy...? Nie, tak naprawdę nie, bo nie zamierzał niczego ukrywać ani próbować ściemniać w jakikolwiek sposób; wiedział, że będzie musiał wspomnieć o paru kwestiach, które Irvingowi się nie spodobają, jak choćby o "pożegnalnym" numerku, ale Landrieu nie był człowiekiem, który przejmował się takimi rzeczami jak rozmowy, nawet jeśli miały być nie wiadomo jak ciężkie. Rzadko też miewał coś takiego jak wyrzuty sumienia, co być może w pewnym sensie czyniło go socjopatą lub psychopatą, a więc może i większość personelu szpitala miała co do niego rację... Ale na pewno nie w każdym aspekcie, nie w każdym znaczeniu tych słów.

Wszedł na łódź za Irvingiem i w pierwszej chwili miał ochotę zaszyć się na chwilę w łazience, pod prysznicem, ale gdy był w drodze do pomieszczenia usłyszał za sobą warknięcie i zatrzymał się gwałtownie, zupełnie jak rażony prądem. Westchnął ciężko, zmierzwił dłonią włosy i obrócił się w stronę mężczyzny, po chwili wahania opierając się ramieniem o futrynę kuchennych drzwi. Czyli rozmowa nadejdzie jeszcze przed prysznicem, no cóż...

- O co konkretnie pytasz? - zapytał spokojnie, patrząc na niego swoimi jasnymi oczami, z rękoma skrzyżowanymi na piersi, wciąż oparty o futrynę. Może teraz faktycznie wyglądał na socjopatę, który zupełnie nie przejmuje się uczuciami innych, ale nie, nie było tak. Przejmował się uczuciami Irvinga, po prostu... Liam był specyficzny, o czym obaj doskonale wiedzieli, a więc jego mimika i emocjonalność też była nieco inna, niż reszty społeczeństwa.

Irving Delaware

psychiatra seksuolog — Cairn Hospital i psychiatryczny zakład karny
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Nie udawaj idioty! - nie wytrzymał. To był chyba pierwszy raz, kiedy krzyknął na Liama, w dodatku jednocześnie uderzając pięścią w blat tak, że ułożone w ociekaczu sztućce zadzwoniły donośnie. Irving zrobił pół kroku w stronę Landrieu, ale zaraz się cofnął uznając, że może lepiej nie. Nie dlatego, żeby bał się byłego więźnia, tylko dlatego, że obawiał się, że nie zapanuje nad sobą dostatecznie. Jeszcze póki Liam nie zadał tego pytania, Delaware sądził, że jakoś da sobie rade, że ta rozmowa będzie przebiegać spokojnie.
Nie, to nie to słowo. Nie mogłaby to być spokojna rozmowa, ale mogło się obyć bez podnoszenia głosu - kiedy jednak Landrieu zdecydował się na zadawanie debilnych pytań, Irving niemal wyszedł z siebie, a jego zęby połyskiwały pomiędzy wargami.
- Co to było, to z "Viciem"? - doprecyzował pytanie na wypadek, gdyby Liam miał zamiar udawać, że nie wie, o co chodzi. Irving czuł, że się w nim gotuje, jego mięśnie były napięte jak postronki, gotowe do ataku. Cholera, nie powinien i dobrze o tym wiedział, ale obawiał się, że może nad sobą nie zapanować. Z drugiej strony miał też niejakie wrażenie, że Liamowi to odpowiada, że on lubi tego typu ostre akcje, więc może teraz specjalnie prowokował...?
No, żeby się, kurwa, nie przeliczył.

Liam Landrieu
kierowca karawany — the last goodbye
48 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedyś pracował jako chirurg urazowy w szpitalu w Cairns, potem spędził 18 lat w zakładzie psychiatrycznym za kilka morderstw. Wyszedł parę miesięcy temu, zamieszkał na łodzi swojego dawnego psychiatry i pracuje w zakładzie pogrzebowym jako kierowca karawany.

Drgnął, zaskoczony tym krzykiem - nie spodziewał się po Irvingu takiego wybuchu, być może dlatego, że nigdy wcześniej ten na niego nie krzyczał i... no, musiał przyznać, że zrobiło to na nim wrażenie. Z jednej strony pozytywne, bo Delaware wyglądał przy tym naprawdę seksownie, z tymi wyszczerzonymi jak do ataku zębami i z dzikim błyskiem w oczach, ale z drugiej - trochę go to wystraszyło. Odsunął się więc nieco od futryny, już nie opierając się o nią tak swobodnie i nonszalancko wręcz, wciąż jednak ręce trzymając skrzyżowane na piersi.

- Nie udaję idioty - odpowiedział cicho, chociaż w jego głosie nie było już takiego spokoju, jak jeszcze chwilę wcześniej. Przełknął ślinę, wchodząc głębiej do kuchni i popatrzył na Irvinga z lekkim niepokojem w oczach, które mimo wszystko znów były dzikie, niemal zwierzęce; takie, jak jeszcze za czasów szpitala. Być może niepokój również wydobywał z niego "bestię".

- Co "było z Viciem"? - przestał wreszcie splatać ręce na piersi, teraz rozłożył je w geście świadczącym o tym, że nie wie o czym Irving mówi. - To, że na mnie patrzył? No, patrzył. Znamy się z pracy, czasem piliśmy razem, rozmawialiśmy... - wzruszył lekko ramionami. - To, że kokietował? On tak ma. Być może teraz robił to specjalnie, żeby cię zdenerwować; powiedziałem mu jakiś czas temu, że musimy przestać "robić rzeczy", bo jestem w związku, a on chyba nie do końca... no, nie do końca to przyjął. - wywrócił lekko oczami, podchodząc do Irvinga. Jakby nigdy nic sięgnął do jego koszuli, łapiąc ją delikatnie w palce i przyciągając mężczyznę do siebie. - O co się tak wściekasz, hm?

Irving Delaware

psychiatra seksuolog — Cairn Hospital i psychiatryczny zakład karny
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Mimo wszystko miał wrażenie, że Liam nadal robi z siebie idiotę, mimo, że wyraźnie ten krzyk postawił go do pionu (być może w dwójnasób, ale o tym Irving teraz nie myślał). Złość więc w nim rosła z każdym kolejnym słowem mężczyzny, kiedy ten pytał, "co z Viciem" i opowiadał, jak to znali się z pracy i że nic się teraz nie wydarzyło. To było wkurzające, bo było udawaniem, że absolutnie nic się nie stało. Że ta sytuacja była całkowicie normalna. Że Delaware nie ma o co się złościć, bo przecież nic się nie wydarzyło. Zęby psychiatry zaciskały się coraz mocniej z każdym słowem Landrieu, a kiedy w dodatku Liam zdecydował się do niego podejść jakby nigdy nic i miziać go po koszuli, Irving nie wytrzymał. Jego ręka wystrzeliła gwałtownie, a palce zacisnęły się na gardle byłego więźnia. Wściekły Irving odsunął go od siebie na długość ramienia, ściskając jego gardło tak, że z pewnością bolało, a być może też trochę ograniczało przepływ powietrza.
- Pierdolony gaslighting - wysyczał przez zęby, odsuwając się od blatu i obchodząc Liama tak, żeby zmusić go do odwrócenia się plecami do blatu - Próbowałeś mnie odciągnąć od tego domu, dobrze wiedząc, kto tam mieszka. Przywitałeś się z nim jak z dobrym ruchadłem, jakbyście nadal ze sobą sypiali. A jego kokieteria robiła na tobie bardzo duże wrażenie. Facet ewidentnie traktował mnie jak wesz, która kręci się wokół jego własności. Uważasz, że to nic? Naprawdę?
Przy ostatnim słowie szarpnął nim wciąż ściskając jego gardło.
- "Cześć, Vic"? Naprawdę? - te słowa wysączyły się pomiędzy jego zębami i przez wykrzywione w obrzydzeniu wargi.

Liam Landrieu
kierowca karawany — the last goodbye
48 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedyś pracował jako chirurg urazowy w szpitalu w Cairns, potem spędził 18 lat w zakładzie psychiatrycznym za kilka morderstw. Wyszedł parę miesięcy temu, zamieszkał na łodzi swojego dawnego psychiatry i pracuje w zakładzie pogrzebowym jako kierowca karawany.

Jęknął, zaskoczony, gdy poczuł palce mężczyzny zaciskające się na jego własnym gardle. Na moment przymknął oczy, kompletnie zbity z tropu, nie spodziewając się po nim takiego zachowania, podobnie jak wcześniej nie spodziewał się krzyku. Po chwili jednak otworzył oczy i popatrzył na Irvinga niepewnie, pozwalając obejść się i obrócić plecami do blatu. Teraz poczuł się zagrożony - z jednej strony miał blat, więc nie było ucieczki do tyłu, a z drugiej rozjuszonego Delaware. Skłamałby, jeśli by powiedział, że nie robiło to na nim wrażenia; tak, również w dolnych partiach ciała poczuł efekty jego furii.

W końcu, po chwili milczenia i wpatrywania się w niego, złapał go za nadgarstek i nacisnął lekko, sugerując tym samym, żeby chociaż minimalnie poluzował uścisk, bo inaczej ciężko będzie mu odpowiedzieć. Gdy udało mu się złapać trochę oddechu i gdy palce Irvinga już nie miażdżyły tak mocno jego krtani, odpowiedział:

- To nie do końca tak, Irv - mruknął cicho, patrząc mu prosto w oczy. W jego własnych, niebieskich ślepiach, nadal płonęły niebezpieczne iskierki. Wyglądał jak człowiek, który w każdej chwili może sięgnąć po znajdujący się na stojaku niedaleko nich nóż i wbić go w brzuch stojącego przed nim mężczyzny. Nie zrobił jednak niczego takiego, wręcz przeciwnie, uniósł lekko ręce, sugerując tym samym, że się poddaje. Tak, czuł że zrobiło mu się ciaśniej w spodniach, być może Irving będzie w stanie to zauważyć albo poczuć, jeśli bardziej uwięzi Liama pomiędzy swoim ciałem a blatem.

- Tak, przyznaję, że chciałem cię odciągnąć, bo nie chciałem, żebyście ze sobą rozmawiali. Wiedziałem jaki on jest i jak potrafi wyprowadzić człowieka z równowagi, co jak widać doskonale mu się udało - westchnął cicho, na tyle, na ile pozwalały mu palce terapeuty na jego szyi. - Nie przeczę, że sypialiśmy ze sobą, ale to nie tak, że wciąż do niego łażę i liczę na to, że mnie wyrucha - wywrócił oczami, po czym znów spojrzał prosto w jasne oczy swojego byłego lekarza. - Jest przystojny, robi na mnie wrażenie, tak. Nic na to nie poradzę, ale to nie znaczy, że wciąż ze sobą sypiamy. - na moment zacisnął zęby. - To znaczy... raz, szybko, niedługo po tym, jak rozmawialiśmy, że... że nie sypiamy z innymi. Wiem, że nie powinienem, przepraszam i żałuję. Szczerze.

Irving Delaware

psychiatra seksuolog — Cairn Hospital i psychiatryczny zakład karny
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Irving - poprawił go z naciskiem, przepuszczając swoje imię przez zęby natychmiast po tym, jak usłyszał zdrobnienie. Normalnie nie miał nic przeciwko temu, ale w tej chwili był rzeczywiście jak rozjuszony byk i wszystko mogło go podpalić jeszcze bardziej. W takich momentach zdrabnianie jego imienia działało na niego jak płachta na byka.
Tak, zdawał sobie sprawę z tego, z kim ma do czynienia i przemknęło mu przez głowę, że może poczuć ostrze własnego noża w brzuchu albo klatce piersiowej - mimo wszystko jednak nie podejrzewał, żeby faktycznie to się stało. A poza tym był tak rozjuszony, że i tak ta myśl nie zrobiła na nim większego wrażenia, co zapewne nie było dla niego bezpieczne.
Rozluźnił nieco uścisk po chwili, rzeczywiście stwierdzając, że inaczej Liamowi trudno będzie mówić. Nie puścił jednak, a palce nadal boleśnie wbijały się w skórę.
Dopóki jeszcze Liam mówił, że nie sypia z Victorem, że odciągał Irvinga od jego domu, bo wie, jaki ten facet jest, że lubi wkurzać ludzi (tak, to było łatwo zauważalne i Delaware podejrzewał tez, że gość uważa się z jakiegoś powodu za lepszego od innych. Cóż - niektórzy mieli problemy sami ze sobą i potrzebowali dowartościowania); psychiatra nawet był gotów trochę odpuścić, próbować się uspokoić. Jednak to, co usłyszał dalej: że Duchovic jest przystojny i robi wrażenie na Liamie, że ten nic na to nie poradzi; kiedy w dodatku przypomniało mu się, jak jeden patrzył na drugiego i jakie napięcie seksualne między nimi było; nerwy Delaware zostały wystawione na ciężką próbę. Palce odruchowo zacisnęły się mocniej.
Nie bardzo wiedział, co właściwie wydarzyło się dalej. W pewnym momencie tylko dotarło do niego, że zaciśnięta pięść pulsuje bólem po uderzeniu w coś twardego, a Liam osuwa się na podłogę, jakby nagle padł na blat z dużą siłą. Krew szumiała mu w uszach, żyły na szyi pulsowały, a Irving drżał ze złości. Odsunął się na krok, patrząc na Landrieu nieco zaskoczony tym, co właśnie zobaczył i spróbował dojść do tego, jak to się stało. Po słowach "raz, szybko, niedługo po tym, jak rozmawialiśmy, że nie sypiamy z innymi" Irving już nie pamiętał, co się wydarzyło, tych kilkanaście sekund było dla niego ciemnością.
- Ty skurwielu - rzucił drżącym głosem i potrząsnął dłonią, rozprostowując palce.

Liam Landrieu
kierowca karawany — the last goodbye
48 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedyś pracował jako chirurg urazowy w szpitalu w Cairns, potem spędził 18 lat w zakładzie psychiatrycznym za kilka morderstw. Wyszedł parę miesięcy temu, zamieszkał na łodzi swojego dawnego psychiatry i pracuje w zakładzie pogrzebowym jako kierowca karawany.
trigger warning
trochę o morderstwach

Podobnie jak wcześniej nie spodziewał się krzyku, tak teraz nie spodziewał się ciosu - gdy poczuł pięść mężczyzny uderzającą w swój policzek. Pociemniało mu przed oczami i stracił równowagę, również na moment tracąc kontakt z bazą; gdy po kilku sekundach wrócił do siebie leżał już na podłodze, a jego szczęka pulsowała tępym, silnym bólem. Odruchowo przyłożył dłoń w bolące miejsce, przez jakiś czas nie mogąc się za bardzo ruszyć, ale w końcu podniósł się do pozycji siedzącej i oparł się plecami o szafkę za sobą, patrząc na Irvinga z mieszanką zaskoczenia, strachu i podziwu; mieszanka wybuchowa, która zawsze działała na Liama cuda. Wiedział, że nie jest normalne, jego reakcje również do normalnych nie należały, ale ciężko by było, żeby kipiał normalnością - zwłaszcza ktoś, kto spędził w psychiatryku osiemnaście lat za kilka morderstw, ćwiartowanie ciał i nekrofilię. Prawdopodobnie też za coś jeszcze, ale kto to wie, nawet Landrieu nie pamiętał wszystkich zarzutów, które mu stawiali.

- Wolałbyś, żebym ci nie powiedział? - zapytał po chwili, siląc się na spokój, wciąż z dłonią przyciśniętą do bolącego policzka. Potarł go lekko, próbując rozmasować ból, a potem złapał się krawędzi szafki i chwiejnie podniósł się na nogi, zataczając się lekko i opierając znów o blat biodrami. Przełknął ślinę, wpatrując się w niego wciąż, a jego własnych oczach teraz dominował podziw, zachwyt i wyglądał jak ktoś, kto właśnie się zakochał. No cóż, bywa i tak. - Chciałem być z tobą szczery, Delawere. Wolałbyś, żebym cię okłamał? - przechylił głowę na ramię, wreszcie zabierając rękę ze swojego policzka i odsuwając się od blat. Czuł się teraz nieco niepewnie na własnych nogach, wciąż lekko ciemniało mu przed oczami po tym uderzeniu, ale mimo wszystko podszedł do mężczyzny i złapał go za rękę, którą chwilę wcześniej przywalił w twarz Landrieu. Dość mocno zacisnął palce na jego nadgarstku, po czym w jednej chwili złapał go za biodro, a w drugiej przycisnął plecami do pobliskiej ściany, nadgarstek, który wciąż ściskał palcami, przyciskając tuż nad jego głową. Oddychał ciężko, patrząc na niego i szczerząc zęby jak dzika bestia. - Chyba jeszcze nie byłeś w moich oczach tak, kurwa, seksowny.

Irving Delaware

psychiatra seksuolog — Cairn Hospital i psychiatryczny zakład karny
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie mógł uwierzyć w to, co słyszy. "Wolałbyś, żebym nie powiedział"? Naprawdę?
Do tej pory myślał, że bardziej wściekły już być nie może, ale teraz okazało się, że do granicy jeszcze trochę mu brakowało. Naprawdę starał się nad sobą panować, bardzo się starał nie uderzyć Liama ponownie już po pierwszym pytaniu, chociaż ręce go naprawdę świerzbiły, a oczy zapłonęły dzikim ogniem. Zacisnął zęby, próbując nie wybuchnąć, ale obie jego dłonie znów zacisnęły się w pięści, gotowe do kolejnego ataku.
Dotyk Liama jednak podziałał na niego elektryzująco - i to nie w tym dobrym znaczeniu tego słowa. Poczuł się, jakby był obłażony przez owady, jakby coś zaciskało macki wokół jego nadgarstka, a Liam stanowczo nie powinien teraz do niego podchodzić, a już tym bardziej nie powinien go więzić między sobą i ścianą. Ciężko określić, co Irving poczuł w tym momencie - z pewnością nie strach, ale bardzo, bardzo nie chciał być teraz tak blisko Liama. Nie czuł zagrożenia, choć biorąc pod uwagę, z kim rozmawiał - zapewne powinien. Ale do takich uczuć było mu daleko; chyba prędzej poczuł coś na kształt obrzydzenia...? Generalnie nie brzydził się Landrieu, kochał go ale w tym konkretnym momencie to słowo chyba najlepiej opisywało to, co psychiatra poczuł. Zadziałał instynktownie, nie myśląc o tym, co robił: wcisnął łokieć pomiędzy ich ciała i odepchnął mężczyznę od siebie, jednocześnie unosząc kolano, by trafić go w jądra. Nie był pewien, czy to mu się udało - być może kolano uderzyło gdzieś obok, ale siła odepchnięcia była na tyle duża - wzmocniona furią - że udało mu się przynajmniej Liama od siebie odepchnąć tak, że mężczyzna puścił jego nadgarstek i uderzył pośladkami o stół.
- A co ty na to, żeby może, kurwa, nie robić takich rzeczy?! - ryknął, przyskakując do niego i uderzając jego plecami o blat. Ich biodra stykały się ze sobą w strategiczny sposób, ale Irvingowi teraz ani w głowie były takie rzeczy. Poczerwieniał na twarzy ze złości, znów zaciskając palce na szyi Liama i przygważdżając go w ten sposób do stołu. Drugą rękę zacisnął na jego koszuli w miejscu serca - uderzył go w tym miejscu, ale nie na tyle mocno, żeby zrobić mu krzywdę: to nie miał być cios, Irving nawet nie był świadomy, że w ogóle jego dłoń tam jest - Czy, kurwa, wolałbym, żebyś mi nie powiedział?! BO TO, KURWA, NIE TAK, ŻE WŁAŚNIE MI NIE POWIEDZIAŁEŚ, DOPÓKI NIE ZOBACZYŁEM WAS RAZEM!!!

Liam Landrieu
kierowca karawany — the last goodbye
48 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedyś pracował jako chirurg urazowy w szpitalu w Cairns, potem spędził 18 lat w zakładzie psychiatrycznym za kilka morderstw. Wyszedł parę miesięcy temu, zamieszkał na łodzi swojego dawnego psychiatry i pracuje w zakładzie pogrzebowym jako kierowca karawany.
trigger warning
PTSD, wspomnienie maltretowania

Wszystko działo się tak szybko, że Liam nie do końca zarejestrował moment, w którym został uderzony i odepchnięty, a chwilę później poczuł twardy blat za swoimi plecami, nieprzyjemnie wbijający się w kręgosłup. Jęknął głośno, z jednej strony z zaskoczenia, a z drugiej z bólu, patrząc teraz na Irvinga szeroko otwartymi oczami. Słyszał to, co mężczyzna mówił, powoli rozumiejąc jak bardzo go rozgniewał i jak bardzo spieprzył to, co budowali. W jednej chwili stanęło mu przed oczami coś jeszcze; coś, o czym bardzo nie chciał myśleć i czego nie chciał pamiętać.

Jego ojciec był specyficznym człowiekiem, który bardzo łatwo się denerwował i który uwielbiał krzyczeć i wymierzać kary. Liam zobaczył go w Irvingu; w człowieku, którego przecież kochał (podobnie jak kochał ojca, choć to nieco inny rodzaj miłości), a który teraz wpadł w furię, którą do tej pory widział chyba wyłącznie u swojego ojca. Te krzyki, te uderzenia, sposób w jaki teraz go dotykał - choć bardziej było to uderzenie, niż po prostu dotyk...

- NIE DOTYKAJ MNIE! - krzyknął niemalże błagalnie, kuląc się w sobie i wyglądając teraz tak, jakby zaraz miał się rozpłakać.

Zakręciło mu się w głowie, w jego oczach rozbłysły łzy, a chwilę później odepchnął od siebie Irvinga, bo czuł się przez niego osaczony, przytłoczony jego bliskością. Skulił się jeszcze bardziej, ręce mu się trzęsły, a w jego oczach był czysty strach i błaganie o to, żeby ojciec Irving go zostawił.

- Proszę, nie... - jęknął jeszcze chwilę później, czując że uginają się pod nim kolana, ale udało mu się jakoś utrzymać na nogach, prawdopodobnie dzięki temu, że wciąż opierał się plecami o blat szafki kuchennej.

Irving Delaware

psychiatra seksuolog — Cairn Hospital i psychiatryczny zakład karny
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ten krzyk i kulenie się trochę go otrzeźwiły; a jeszcze bardziej otrzeźwiło go odepchnięcie przez Liama i to, że mężczyzna teraz wyglądał na mocno roztrzęsionego i wręcz przerażonego. Irving odsunął się od niego na kilka kroków, patrząc na Landrieu okrągłymi oczami i nie bardzo wiedząc, co się stało. Przed chwilą był wściekły, ale ten strach, krzyk i reakcja obronna natychmiast wybiły mu z głowy wszelką złość, pozostawiając zaskoczenie, szok i niedowierzanie, że przed chwilą rzucił się na tego człowieka. Nie podejrzewał siebie o podobne reakcje...
Nie, to nieprawda - trochę się podejrzewał, ale nie wpadł do tej pory w aż taką furię. Prawdopodobnie i teraz by się to nie zdarzyło, gdyby Liam go nie prowokował, gdyby nie umniejszał jego odczuciom, gdyby nie udawał idioty, a co najważniejsze - gdyby nie naruszał jego przestrzeni osobistej i nie próbował się do niego dobierać w takim momencie, twierdząc w dodatku, że wściekły Irving jest seksowny. Delaware jeszcze nie uświadamiał sobie tego, co naprawdę poczuł w momencie, gdy Liam przygwoździł go do ściany, ale nie było to nic dobrego - i to dlatego rzucił mężczyzną o blat, dlatego chwycił go znów za gardło i wydarł się na niego. Teraz jednak był zszokowany tym, co zrobił, więc stał jakiś czas, dysząc ciężko i patrząc na całą tę scenę oniemiały.
- Liam... - wykrztusił wreszcie cicho, masując nerwowo swój nadgarstek - Przepraszam. Nie... nie powinienem. Nie panowałem nad sobą. Przepraszam.
Miał ochotę wyjść, uciec stąd, zniknąć z oczu swojego chłopaka - ale wiedział, że to byłoby najgorsze, co mógłby zrobić w tym momencie, więc się nie ruszał z miejsca. Nie bardzo wiedział, co teraz zrobić, skoro to on był powodem tego ataku paniki.
- Czy coś ci zrobiłem...? - zapytał w końcu, nie mając oczywiście na myśli tego, że na niego nakrzyczał i uderzył. Miał na myśli krzywdę psychiczną, większą, niż zwykły strach spowodowany sytuacją. Widział, że coś jest nie tak - znacznie bardziej, niż powinno być w tym momencie, ale jeszcze nie wiedział, o co chodziło. Liam nie mówił mu o swoim ojcu, nie chciał o nim wspominać i Irvingowi nie udało się z niego wyciągnąć informacji na temat ich relacji poza tym, że były "trudne".

Liam Landrieu
kierowca karawany — the last goodbye
48 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedyś pracował jako chirurg urazowy w szpitalu w Cairns, potem spędził 18 lat w zakładzie psychiatrycznym za kilka morderstw. Wyszedł parę miesięcy temu, zamieszkał na łodzi swojego dawnego psychiatry i pracuje w zakładzie pogrzebowym jako kierowca karawany.

Oczywiście, Liam zdawał sobie sprawę z tego, że nie był w całej tej sytuacji bez winy - on sam nie odbierał swojego zachowania jako prowokacji, odpowiadał normalnie, jak to on, ale faktycznie nie powinien naruszać przestrzeni osobistej Irvinga, zwłaszcza podczas kłótni, zwłaszcza gdy ten był tak nabuzowany. Mógł się liczyć z tym, że oberwie. Nie liczył się jednak z tym, że skończy się to tak, jak się skończyło; nie przewidział, że Irving skojarzy mu się tak mocno z jego własnym ojcem, o którym tak bardzo starał się zapomnieć przez te wszystkie lata.

Krótka chwila z całej tej kłótni była dla niego ciemną, mglistą wizją ojca, więc nie bardzo wiedział co się dzieje i dopiero po czasie zorientował się, że Irving coś do niego mówi. Wciąż stał skulony, oparty o blat, z rękoma bardzo blisko swojej klatki piersiowej, a dłońmi zaciśniętymi w pięści - wyglądał teraz jak dziecko, które zamierzało odruchowo bronić się przed jakimś zakapiorem, który chce zabrać mu drugie śniadanie na przerwie. Tak też się czuł w tym momencie.

Potrząsnął po chwili głowa, gdy dotarło do niego pytanie o to, czy Delaware coś mu zrobił. Wcześniej docierały do niego też pojedyncze słowa, chyba przeprosiny, ale był średnio zorientowany w czasie i przestrzeni w tym momencie, więc na poprzednie nie zareagował. Powoli zaczynały puszczać mu emocje, które targały nim jeszcze przed chwilą, docierało do niego też, że nie jest już małym dzieckiem i nie ma do czynienia z przemocowym ojcem, że teraz znajduje się w kuchni na łodzi swojego faceta - mężczyzny, którego kochał i któremu ufał, którego znał od początku swojego pobytu w szpitalu psychiatrycznym... A skoro emocje zaczęły puszczać, to - co normalne w takiej sytuacji - po policzkach Liama popłynęło kilka łez, które w pośpiechu otarł dłońmi, przy okazji na moment chowając w nich twarz.

- Ja... nie chcia-łem... cię zde-de-nerwować... prze-praszam... - wymamrotał cicho, odsuwając się po chwili na podłogę i usiadł skulony, plecami oparty o szafkę, o którą jeszcze chwilę wcześniej Irving nim rzucił. Na razie nie bardzo był w stanie ustać na nogach, a co dopiero skupić się na czymkolwiek innym; musiał ochłonąć, uspokoić się i przede wszystkim przestać płakać.

Irving Delaware

ODPOWIEDZ