27 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Przyjechała ze Szkocji rok temu, z powodu kaprysu męża, i do tej pory nie umie się tu odnaleźć. Ma 27 lat, męża, który jest australijską Magdą Gessler i 4 pasierbów, więc nic dziwnego, że jest taka smutna, prawda? Pracuje w szpitalu w Cairns, gdzie głównie gra w gry.
#1

Matematyka nigdy nie była jej mocną stroną. Nie wydawała jej się tak logiczna i przejrzysta jak niektórym. Lekcje matematyki zawsze były chaotyczne, pełne wyjątków i zadań o absurdalnej treści, której nie potrafiła sobie wyobrazić. Graniastosłupy ją nudziły, wzory skróconego mnożenia wprawiały w lekkie zawstydzenie, gdy przy tablicy po raz kolejny okazało się, że ich nie pamięta, a maturalne arkusze wywoływały w niej mdłości aż do chłodnego, deszczowego dnia na początku maja, gdy mogła wyjść z gmachu szkoły po skończonym egzaminie i zapomnieć o swojej matematyczce raz na zawsze.
Mimo to stworzyła swoje własne zadanie matematyczne. Obrazował je prosty wykres, zrozumiały nawet dla tych, którzy mieli w szkole poprawki z matematyki. Im częściej musiała się spotykać ze znajomymi swojego męża, tym mniej miała do tego wszystkiego cierpliwości. Gdyby była lepszą matematyczką, spróbowałaby obliczyć, na ile takich imprez jeszcze jej tej cierpliwości starczy.
Nie chodziło nawet o niego. Nie o to, jak jej mąż kładł rękę na biodrze Diany przy swoich kolegach, jak gdyby była jego własnością. Nawet nie o jego żarty. Dziś powiedział głośno, że jego żona powinna być mu wdzięczna, bo tylko dzięki niemu to nie ona roznosi na tej imprezie napoje i rozejrzał się, czekając na salwę śmiechu. Nie chodziło także o to, jak mocno zacisnął palce na jej nadgarstku, gdy na moment znaleźli się poza zasięgiem wzroku jego gości, i wysyczał Dianie na ucho, że ma się uspokoić. To przecież wciąż był jej mąż w wydaniu miłym, dowcipnym i ujmującym… chyba. Ludzie zachowywali się, jakby ich ujmował. Ona nie mogła już sobie przypomnieć, co takiego ujęło ją w mężczyźnie, z którym wzięła ślub. I czy to było coś innego niż jego pieniądze, czy jednak była na tyle zepsuta, że chodziło jej tylko o kasę.
Nie mogła znieść tych spotkań z powodu ludzi, których zapraszał. Kręcili się po jej domu, oceniali meble, jedzenie, a przede wszystkim ją. To, jaka była młoda i jak bardzo nie pasuje do swojego męża. A przede wszystkim: to zawsze byli ci sami ludzie. Ci sami znajomi, zwykle sporo od niej starsi. Często przyjaciele jej męża sprzed jego wyjazdu na Wyspy. Ci, z którymi nie miała niczego wspólnego i za każdym razem miała silne deja vu, gdy ich wszystkich widziała. Za każdym razem mówili to samo. Chwalili jedzenie, komplementowali sukcesy jej męża i nawet się do niej nie zwracali, jakby jej mąż obmacywał w towarzystwie kumpli dmuchaną lalę. Albo manekina: jakiś wychudzony, biały model z doklejonymi rzęsami bardziej pasował do gustu jej męża.
O ile, oczywiście, w przypadku jej męża możemy w ogóle mówić o jakimś guście. Wystarczy przecież spojrzeć na Dianę, żeby poddać to w wątpliwość.
Nic dziwnego, że dość szybko dostrzegła Jacoba. Nie rozmawiała z nim w środku i nie była pewna, czy w ogóle wiedział, na czyjej imprezie właśnie się znajdował. Jeden z ordynatorów z Cairns (ten, do którego zadzwonił jej mąż, żeby kilka tygodni później Diana mogła zacząć staż, żeby, jak mówił, nie nudziła się w domu) bywał u nich regularnie. Prawdopodobnie to on zaprosił Jacoba, ale zanim jej mąż zdążył podjąć próbę oczarowania Hirscha, Diana się ulotniła.
Wychodząc z domu, czuła, jak serce mocno jej wali, a ciało opanował irracjonalny niepokój, który sprawiał, że chciała się stąd szybko wydostać. Pamiętała, żeby podczas ucieczki chronić to, co najcenniejsze, dlatego chwyciła jeszcze butelkę wina i razem z nią mogła usiąść na tarasie, w bezpiecznej odległości od ludzi, którzy przyszli dzisiaj do jej męża.
Gdy zauważyła Jacoba, nie wiedziała, czy właśnie zamierzał do niej podejść, czy odwrócić się i odejść, skoro to miejsce okazało się zajęte. Wiedziała za to, że goście znajdowali się w innej części domu, więc skoro wyszedł na taras, on też chciał się schować. Nawet jeśli poczuła się nieco niepewnie, jakby właśnie ją na czymś nakrył, nie umiałaby się tym zbyt mocno przejąć. W towarzystwie przyjaciół męża przeżyła już zbyt wiele upokorzeń, żeby zmartwić się czymś takim. Zamiast tego przez chwilę wpatrywała się w niego, łagodnie, ale bez cienia uśmiechu. - Gospodarz ma okropny gust, jeśli chodzi o dobór gości. Między nami mówiąc, dziwię się, że jego żona to wytrzymuje – powiedziała wreszcie. Podbródkiem wskazała na butelkę, która stała obok niej: - Wytrawne. Smaczne. Mogę panu dolać – zaproponowała, jak na perfekcyjną gospodynię przystało. Czekając na jego reakcję, uniosła swój kieliszek do ust i napiła się wina. Na szczęście wciąż było chłodne – wieczorem temperatura mogła nieco spaść, ale wciąż było nieprzyzwoicie gorąco dla kogoś, kto przyjechał tu ze Szkocji.

Jacob Hirsch
ambitny krab
pianka#9491
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Leczę ludzi, bo sam jestem nieuleczalnym przypadkiem.
Nigdy nie był rekinem spotkań towarzyskich. Zazwyczaj nie miał problemu z tym, żeby pozostawać z boku. To wygodne i komfortowe. I o ile w Seattle nikogo to już nie dziwiło, a jego reputacja też niespecjalnie wystawiała go na świecznik, poza paroma wyjątkami, tak tutaj, w środowisku szpitala Cairns nie mógł sobie pozwolić na komfort bycia supportującym. Współpracownicy byli nim zainteresowani, chcieli pokazywać mu i miasto i raz po raz podsuwali mu pod nos kolejne osoby, które warto poznać, a którymi Hirsch nie był nawet w najmniejszym stopniu zainteresowany. Wieczory, takie jak ten, były dla niego katorgą nie do opisania. Założył koszulę i starał się odpowiadać uprzejmym uśmiechem na każde próby prowadzenia z nim small talków, ale… Miał dość. Nie leżało to nawet w jego naturze. Dlatego, kiedy tylko zauważa taką sposobność, wymyka się z ulgą na ogromny taras przez masywne, drogie szklane drzwi. Jest świadomy tego, jak nobilitująca dla niektórych mogła być obecność na takim raucie. Festiwal fałszywego śmiechu i spijania sobie z dziubków.
Niemal od razu, kiedy znajduje się na zewnątrz, rozpina górny guzik jasnej koszuli i pozwala sobie na pełne komentarza solidne westchnięcie. Nie spodziewa się tylko tego, że nie jest tu sam. Głos kobiety sprawia, że prawie podskakuje. Zamyka więc na moment powieki, w ramach prowizorycznego i szybkiego uspokojenia. Po krótkiej chwili zerka na i n t r u z a i pozwala sobie na lekki, tym razem nieoszukany uśmiech. Kojarzy ją ze szpitala, ale dziesiątki nowych twarzy, które spotyka przez ostatnie tygodnie, nie pomagają w rozszyfrowaniu kim jest kobieta w zwiewnej sukience.
Nawet nie jestem przekonany, że wiem, który z nich to gospodarz. Nie jestem dobry w tych wszystkich festiwalach przesadnych uprzejmości – ku własnemu zaskoczeniu wypowiada bardzo szczerze zdanie. Może trochę zbyt szorstko. Może aż za gwałtownie. Wzdycha więc po raz kolejny, tym razem nieco zakłopotany i zaciska usta w wąską kreskę, kiedy przygląda się Dianie. Zamiast dodawać cokolwiek więcej, po prostu wyciąga niemal pusty kieliszek w jej stronę. Nie pozwalał sobie ostatnimi czasy na ciężki alkohol, próbując prowadzić w miarę zdrowy tryb życia. Niestety każdy potrzebuje czasem remedium, które pomaga mu w stawianiu czoła rzeczywistości.
Pracujesz w szpitalu, prawda? Wydaje mi się, że mogłem cię tam widzieć. Ale mogłem poznać też naście osób w środku, którzy nie tylko najwyraźniej znali moje nazwisko, ale z jakiegoś nieznanego mi powodu, sprawiali też wrażenie, jakbyśmy byli najlepszymi przyjaciółmi. A ja nie mogę sobie przypomnieć, czy kiedyś kurwa widziałem jednego z drugim. Ale gdzie – na stacji benzynowej? W szpitalu? W sklepie? Na plaży? Niespecjalnie widzę inne opcje – wyrzuca z siebie całą tę irytację i po raz kolejny tego wieczoru zamyka się i robi stop. Powrót. Krótkie spojrzenie spoczywa na twarzy znajomo/nieznajomej.
Przepraszam. Wiesz, ja z natury jestem niespecjalnie towarzyski. Moja matka zawsze twierdziła, że to kara Jahwe za to, że nie była dobrą Żydówką. Dlatego urodziła dzieci dalekie od Boga i perfekcji – pozwala sobie na lekki żart na rozładowanie atmosfery. Nawet kącik ust drga mu w delikatnym uśmiechu.

Diana Puchalska
ambitny krab
warren
27 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Przyjechała ze Szkocji rok temu, z powodu kaprysu męża, i do tej pory nie umie się tu odnaleźć. Ma 27 lat, męża, który jest australijską Magdą Gessler i 4 pasierbów, więc nic dziwnego, że jest taka smutna, prawda? Pracuje w szpitalu w Cairns, gdzie głównie gra w gry.
Twarz Diany lekko drgnęła, gdy usłyszała jego odpowiedź. Nie chodziło nawet o to, że ją zaskoczyła, bardziej… ucieszyła. W towarzystwie przyjaciół męża wielokrotnie czuła się jak dziwadło; jedyna osoba, która nie jest w stanie docenić tego, jakiego ma wspaniałego faceta i jak drogie drzwi znajdują się w tym obrzydliwie brzydkim domu. Nie była pewna, co dziwiło ją bardziej: to, że teraz świat, w jakim żyje jej mąż- w jakim oni żyją! – nie robi na niej najmniejszego wrażenia, czy jednak to, jak bardzo imponował jej w przeszłości. Pewnie nie było w tym nic dziwnego, była tylko biednym dzieciakiem, który przez większość życia czuł się gorszy od innych. Zawsze była biedniejsza od rówieśników, zawsze gorzej ubrana, nie mogła sobie pozwolić na te zeszyty w pięknych okładkach, których tak zazdrościła we wrześniu koleżankom z klasy i nie rozumiała, o jakich bajkach rozmawiają, bo przecież jej rodzina nie chodziła do kina. Okazało się, że trafiła z deszczu pod rynnę. Teraz nie tylko czuła się gorsza od ludzi, którzy przyszli do „jej” domu. Teraz była żoną człowieka, który rzadko przepuszczał okazję, by przypomnieć jej, że faktycznie jest gorsza. I właśnie dlatego tak miło było odkryć, że to nie ona zwariowała, to ten świat był popieprzony.
– Gospodarza łatwo poznać. To zwykle ten facet, wokół którego stoi dużo osób, a wszyscy śmieją się z jego żartów tak głośno, że nie ma szans, żeby to było szczere – sprzedała Jacobowi jedną ze swoich życiowych mądrości. Miała wprawę, przez lata obserwowała, jak ludzie reagują na jej męża, a w jaki sposób na nią. Była przekonana, że nawet gdyby powtórzyła jeden z jego dowcipów, tym razem nikt by się nie roześmiał. Ta myśl sprawiła, że bardzo chętnie dolała Jacobowi alkoholu do jego kieliszka. Nie wiedziała przecież, że nie pije; ona za to potrzebowała dzisiaj jeszcze sporo alkoholu, gdy przyjdzie moment, w którym goście wyjdą.
– Naprawdę to pana dziwi? – spytała i uśmiechnęła się delikatnie, częściowo z powodu wizji doktora Hirscha na plaży. - Jesteśmy na końcu świata, a ci wszyscy ludzie widzieli się już tyle razy, że mają serdecznie dość swojego towarzystwa. Pan jest gwiazdą medycyny prosto z Ameryki, oczywiście, że są pana ciekawi. Są też na tyle próżni, żeby myśleć, że chciałby się pan z nimi zaprzyjaźnić – dokończyła z odrobinę szerszym uśmiechem. Szczerość za szczerość? A jeśli do tej pory Jacob się nie domyślił, skinęła głową. - Pracuję w szpitalu. Jestem na stażu – czuła się, jakby zdradziła mu jakiś sekret, tym bardziej wstydliwy, że prawdziwy. Nie była nikim ciekawym; stanowisko równie przeciętne co jej twarz, którą jakimś cudem skojarzył. Znajdowała się na samym końcu szpitalnej hierarchii.
– Wierzy pan w to? W karę jakiegoś boga – nie mogła się powstrzymać. Spojrzała na niego z rozbawieniem, może nawet odrobinę zaczepnie, zanim wskazała skinieniem głowy pusty fotel obok niej. - Jestem Diana – nie dość, że została przy swoim nazwisku, to po prawie dekadzie za granicą wciąż uparcie wymawiała swoje imię tak, jak czytaliby je w Polsce. Wszelkie Dajany byłyby kompromisem, na który Diana Puchalska iść nie zamierzała. - I wiem, że trudno się tego domyślić, ale ja też nie jestem specjalnie towarzyska - w końcu spotkali się, gdy oboje próbowali uniknąć ludzi, no kto by się tego po niej spodziewał.

Jacob Hirsch
ambitny krab
pianka#9491
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Leczę ludzi, bo sam jestem nieuleczalnym przypadkiem.
Uśmiecha się delikatnie. Lekko. Może pomaga mu w tym nienadęte towarzystwo dziewczyny, a może odrobina alkoholu, na którą jednak się zdecydował. Na szczęście. Zajmuje miejsce na fotelu obok niej i przystawia kieliszek do ust. Próbuje się napić, ale zamiast tego prycha cicho, kiedy słyszy słowa „gwiazda medycyny”, jakże mylne i nieprawdziwie opisujące powód jego pobytu tutaj. Odchyla głowę do tyłu, opierając ją o zagłówek fotela i wzdycha cicho. Nie chce jej wyprowadzać z błędu. On też ma w sobie całkiem potężną dawkę próżności, którą przypisali właśnie wszystkim pozostałym gościom – ona słowami, on zgodnym milczeniem.
W Boga niezbyt. Chciałbym wierzyć, chociaż w to, że wszystko wydarza się z jakiegoś konkretnego i potrzebnego powodu. Ale nie wierzę. Nie sądzę… – urywa wypowiedź w pół zdania, a kącik jego ust drga w lekkim zakłopotaniu. Nie chce przesadzić z tymi całymi mądrościami. O dziwo, rezygnuje dziś także ze swojego szorstkiego zazwyczaj podejścia. Tego wieczoru po prostu się poddał. Miał dość. Dość tego, jakie konsekwencje wywołał ten wyjazd do Australii – dość tęsknoty za dzieckiem, dość tego niezadowolenia, które czuł każdą komórką swojego ciała (a przecież miało być inaczej), dość tego gorąca, dość nieustających kłótni z Josie, dość obcych ludzi i dość niekończących się konwenansów.
Diana – próbuje powtórzyć imię w takiej formie, w jakiej zrobiła to brunetka. Nie wychodzi mu to najlepiej, ale nie ma też jakiejś specjalnej tragedii. Jego język nie jest w końcu koślawie amerykański, skoro od dziecka posługuje się też biegle hebrajskim (tak, tak szabatowe szkółki, do których prowadzała go z rodzeństwem matka).
Diana, czy mamy jakiś plan na to, żebyśmy obydwoje zaczęli brzmieć bardziej australijsko? Czy to pomoże nam w odnajdywaniu się na takich nadętych przyjęciach? – brnie ślepo, nie mając świadomości, że rozmawia właśnie z żoną gospodarza. Pracowała w szpitalu, automatycznie została uznana więc za człowieka, którego miał po swojej stronie. Hirsch zeruje kieliszek wina i nieświadomie obraca w palcach obrączkę, którą ma na palcu. Poprzedniej nie nosił prawie w ogóle, ale i do tej nie mógł się przyzwyczaić. Coś było n i e t a k i w zasadzie łamało mu to serce.
Nie był w swojej najlepszej formie, dlatego też nie silił się na wyniosłość, zachowanie dystansu pomiędzy ordynatorem a stażystką i niespecjalnie miał ochotę pogrywać w całe te konwenanse. Nigdy nie był też najlepszy w tych wszystkich poklepywaniach się po plecach z szerokim uśmiechem. Był raczej uważnym obserwatorem. Z dystansu.
To skoro wiemy, że ja zostałem sprowadzony tu po to, żeby banda nieznajomych mogła poklepywać mnie po plecach i witać w krainie kangurów to… co ty tutaj robisz? – pyta, wyciągając w jej kierunku kieliszek z pytaniem w spojrzeniu. W końcu to ona nadal jest tu w posiadaniu pożądanych zasobów.

Diana Puchalska
ambitny krab
warren
27 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Przyjechała ze Szkocji rok temu, z powodu kaprysu męża, i do tej pory nie umie się tu odnaleźć. Ma 27 lat, męża, który jest australijską Magdą Gessler i 4 pasierbów, więc nic dziwnego, że jest taka smutna, prawda? Pracuje w szpitalu w Cairns, gdzie głównie gra w gry.
szybko im poszło :koala: #sorrynotsorry Jacob Hirsch

Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.
ambitny krab
pianka#9491
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Leczę ludzi, bo sam jestem nieuleczalnym przypadkiem.
Nie był zbyt uważny. Ba, wręcz przeciwnie. Mimo całej tej pozy, jaką przyjął ostatnio w życiu, mimo całej tej swojej nabytej nieszczęśliwości i jakiegoś… buntu, najbardziej skupiony był na samym sobie. Ja w życiu Jacoba Hirscha, chociaż gdyby ktoś mu to wytknął, to wykłócałby się o to do utraty tchu, było niezwykle istotne. W zasadzie nawet mimo tego, że kochał… To chyba jednak najbardziej samego siebie. I między innymi przez to, musiało się żyć z nim naprawdę ciężko. Nie był jednak jeszcze skory do wyrozumiałości, kiedy to tak roztkliwiał się nad sobą i miejscami, w których nie chciał być. Miejscami, takimi jak ten dom. Nawet jeśli wydostanie się na taras okazało się być jedną z lepszych decyzji, które podjął.
Skupiony na sobie i swojej obecności na tej wystawnej kolacji, nie zwrócił uwagi na innych. Nie dostrzegał niuansów. Nie zorientował się, że nadmiernie egzaltujący własnego ego właściciel ma żonę. I że stoi właśnie obok niego.
Zamiast jednak analizować obecność stażystki ze szpitala na tego typu wydarzeniu, z ulgą przyjmuje jej propozycję i tylko potwierdzająco kiwa głową. Sama już myśl o tym, że może się stąd uwolnić po angielsku (i w kolejnym kraju kultywować opinię towarzyskiego gbura), sprawia, że z jego klatki piersiowej odpada chociaż jeden kamień. Rusza więc za brunetką i pozwala się prowadzić przez ogród do zejścia na plażę. Idzie kilka kroków za nią i dopiero dociera do niego fragment niepasującej do układanki informacji.
Wyglądasz na stałą bywalczynię tego domu, skoro właśnie pokonujemy jakąś wyjątkową drogę na skróty przez egzotyczne chaszcze. Kto robi sobie ogród japoński w kurwa tropikalnej Australii? – krzywi się, kiedy w tym półmroku prawie wpada na drzewko.
Pilnuj tej butelki wina, to jedyne, co nam dzisiaj pozostało – dodaje z cichym prychnięciem, które zwiastuje, że Jacob Hirsch być może potrafi się śmiać. A przynajmniej potrafi to robić inaczej, niż bezgłośny śmiech, który wymusza na sobie w obecności tych wszystkich wysztywnionych osobach, rozprawiających o tematach, które nie interesują go w najgorszych koszmarach.
Przysięgam, że jeśli każesz mi przechodzić przez płot, to zacznę się niepokoić, że obrobiłaś tego gościa i niesiesz właśnie w majtkach szafirowy naszyjnik… – mamrocze, chociaż nadal dzielnie pozwala się prowadzić w te krzaki. Czy to możliwe, że słyszy już szum oceanu? Jest tu od kilku tygodni, a nie miał jeszcze okazji go zobaczyć.

Diana Puchalska
ambitny krab
warren
27 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Przyjechała ze Szkocji rok temu, z powodu kaprysu męża, i do tej pory nie umie się tu odnaleźć. Ma 27 lat, męża, który jest australijską Magdą Gessler i 4 pasierbów, więc nic dziwnego, że jest taka smutna, prawda? Pracuje w szpitalu w Cairns, gdzie głównie gra w gry.
Nienawidziła tego ogrodu. Jej mąż głupio się na niego uparł, kurwił na projektanta i ogrodników przez kilka długich tygodni, żeby zapomnieć o nim mniej więcej w chwili, w której zrobił ostatni przelew. To przedsięwzięcie kosztowało go dużo stresu – kto by się spodziewał, decydując się na ogród japoński w Australii? – i to właśnie po kolejnej awanturze dotyczącej drzewek po raz pierwszy uderzył Dianę tak mocno, że przez chwilę nie była w stanie złapać powietrza. Kilka dni później, w ramach przeprosin (niewerbalnych, dopiero jakiś czas później zaczął bić ją na tyle mocno, że nawet on przepraszał) załatwił jej ten staż w Cairns.
I właśnie to wspomnienie sprawiło, że nawet teraz nie powiedziała, że to ona ma (nie)szczęście być żoną gospodarza. Nie chciała kłamać, ale chciała… gdyby mogła, to chciałaby nią nie być. Nie lubiła samej siebie w żadnej wersji, ale Dianę pracującą w szpitalu przynajmniej zdarzało jej się czasem tolerować. - W takim razie muszę mieć pecha, bo to okropnie brzydki dom – zauważyła, zerkając na Jacoba przez ramię. Im bardziej oddalali się od tego domu, tym bardziej się rozluźniała. Mogło mieć to związek z nową butelką wina, którą wzięła ze sobą (ktoś już je otworzył, żeby pooddychało, więc przynajmniej tym nie będą musieli się martwić), ale pomagało też poczucie, że Jacob się na nią nie gapi, zajęty zrzędzeniem bardziej niż wgapianiem się w jej opięte sukienką biodra czy odsłonięte plecy z konstelacją pieprzyków. Tam, skąd uciekali, gapili się na nią wszyscy, bo przecież w oczach jej męża i jego znajomych tyłek Diany był jej największą wartością.
– Wiesz, strasznie dużo narzekasz jak na kogoś, kto ma zakryte buty – poinformowała go spokojnie, zwalczając pokusę związaną z przełażeniem przez płot. Zamiast tego doprowadziła go do furtki i gdy tylko stanęli na piasku, przekazała mu butelkę wina – ona musiała zdjąć sandałki na wysokich obcasach, które do tej pory miała na nogach. Dopiero wtedy mogła odetchnąć głęboko i spojrzała na Jacoba z delikatnym uśmiechem. - Okropne miejsce – powiedziała dość beztrosko, mając na myśli i ten dom, i cały kontynent. - Brakuje ci Ameryki? Ja urodziłam się w Europie, więc jestem ślepo zakochana w Ameryce – poinformowała, siadając na piasku. Dość ostrożnie, bo wciąż była trochę obolała po tym, jak Joseph wrócił kilka dni temu pijany. A potem wyciągnęła do niego rękę, na znak, by oddał butelkę

Jacob Hirsch
ambitny krab
pianka#9491
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Leczę ludzi, bo sam jestem nieuleczalnym przypadkiem.
Siada na piasku w sposób całkowicie pozbawiony gracji oraz z ogromną ulgą. Nic nie sprawia mu większej przyjemności ponad ten piękny ocean, którego delikatne fale uderzają właśnie o brzeg. Czuje spokój. Przyjemne uczucie, którego w zasadzie nawet nie pamiętał. Uderza to w niego i przez moment nie może się nawet skupić na tym, co dziewczyna ma do powiedzenia. Ten cały syf, który miał nadzieję zostawić za sobą w Seattle. Te wszystkie dzikie historie, psychopatyczne byłe żony, osaczające matki i wszystkie złe decyzje. Miało być lepiej, spodziewał się doświadczyć tej ulgi, jak tylko jego stopy dotkną australijskiej ziemi. Ale to się nie wydarzyło. Może dlatego – jak wytknęła mu Diana – wciąż miał na sobie zakryte buty?
Z tego całego zamyślenia wyrywa go dopiero jej wyciągnięta ręka, domagająca się wina, które nadal trzymał. Pozwala sobie na pierwszy, niedżentelmeński łyk i oddaje jej alkohol.
Przepraszam, jeśli mówiłaś coś wzniosłego, byłem kompletnie zajęty analizowaniem dramatu swojego życia – żartuje. Nie znają się. Nie może mieć pojęcia, że Jacob mówi całkowicie serio. Może to jego fatum? Może wciąż szuka czegoś, wciąż próbuje coś naprawiać i przed czymś ucieka. Niezadowolony. Wiecznie niezadowolony. Głównie z siebie. Nie może wyrzucić tych myśli z głowy. Kręci więc nią, nieustannie próbując.
Nie – odpowiada nagle, na zadane wcześniej pytanie, co nawet jemu wydaje się d z i w n e. Ma podzielność uwagi, o dziwo. Uśmiecha się skrępowany.
Nie, nie tęsknię za Stanami. Zostawiłem za sobą niesamowity bałagan i szaloną matkę. Jedyne, za czym tęsknię to mój syn – wzrusza ramionami. To nie tylko tęsknota, ale też ogromne wyrzuty sumienia. Najpierw tak długo walczył z matką dziecka, a teraz po prostu go porzucił. Nie dało się tego nazwać w inny sposób. W tych wszystkich spontanicznych i powierzchownie dobrych decyzjach nie postawił swojego syna w centrum. Jakim czyniło go to rodzicem? Kolejny raz kręci przecząco głową. Nie chce ciągnąć tego tematu.
Porozmawiajmy o czymś abstrakcyjnym. Albo o kimś abstrakcyjnym. Nie ma sensu kopać się po siniakach. Może o pani domu? Żonie tego nadętego kucharza z japońskimi drzewkami w australijskim ogródku? Nie widziałem jej. Myślisz, że ona też ma chwilami dosyć? – zadaje pytanie kompletnie nawet bez przeczucia, że z kopania po siniakach przechodzą właśnie do bosego spaceru po pokrzywach.

Diana Puchalska
ambitny krab
warren
27 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Przyjechała ze Szkocji rok temu, z powodu kaprysu męża, i do tej pory nie umie się tu odnaleźć. Ma 27 lat, męża, który jest australijską Magdą Gessler i 4 pasierbów, więc nic dziwnego, że jest taka smutna, prawda? Pracuje w szpitalu w Cairns, gdzie głównie gra w gry.
Położyła się na plecach i dopiero teraz poczuła, że delikatnie kręci jej się w głowie. Zabranie na plażę nowej butelki wina mogło być błędem, ale… przecież samo przyjście tutaj też mogło nim być, to co za różnica? Kiedy tak leżała, wpatrując się w niebo i słuchając Jacoba, który pytał ją o dom Josepha, nagle pomyślała, że najbardziej to chciałaby już nigdy tam nie wracać. Zamiast tego chętnie zostałaby z nim na tej plaży. Jacob miał w sobie coś… coś bardzo smutno-zrezygnowano-beznadziejnego. Może tylko to sobie wymyśliła, bo sama czuła dużo smutku, rezygnacji i beznadziei, ale to sprawiało, że czuła się przy nim dobrze, co mogła powiedzieć o bardzo niewielu osobach. Mogłaby tu zostać i leżeć tak długo, aż zaśnie, bo na samą myśl, że musi wkrótce wrócić do domu, czuła bolesny ucisk w klatce piersiowej. Na szczęście teraz, słysząc szum fal, dom wydawał jej się bardzo abstrakcyjny. Zwłaszcza gdy Jacob spytał ją o panią domu. Nie czuła się nią i miała wrażenie, że rozmawiają o kimś zupełnie obcym. Przekręciła się więc na bok, twarzą w kierunku Jacoba i podparła głowę na dłoni, choć jej włosy i tak były już pewnie pełne piachu. - Myślę, że jeśli wychodzisz za kogoś, kto robi sobie japoński ogród w Australii, musisz poświęcać sporo czasu na analizowanie dramatu swojego życia. A przynajmniej powinieneś – poinformowała, uśmiechając się lekko. Wzięła jeszcze jednego łyka wina i oddała mu butelkę. Była ciekawa, czy się domyślał i tylko ją podpuszczał. - Wiesz, ja raczej… przez większość życia kopię się po siniakach – powiedziała, wplatając sobie palce we włosy. Pomyślała o swojej matce, która zostawiła ją z ojcem-pijakiem (miała szczerą nadzieję, że syn Jacoba z drugim rodzicem trafił lepiej), ale nawet ona nie była taką masochistką, by ciągnąć ten temat. - Nie wiem, czy umiem rozmawiać o abstrakcyjnych rzeczach, bo cały czas martwię się tym, co jest dookoła. Czekaj, czy ja właśnie upijam się na smutno? Zaraz to naprawię – zapewniła i wzięła jeszcze jednego łyka. Spojrzała na Jacoba dość badawczo, zanim spytała: - Dzieciństwo jest wystarczająco abstrakcyjne? Jestem ciekawa, jakim byłeś dzieckiem, ale jeśli chcesz, możemy zmienić temat – zaproponowała. Przynajmniej nie proponowała wspólnej kąpieli.

Jacob Hirsch
ambitny krab
pianka#9491
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Leczę ludzi, bo sam jestem nieuleczalnym przypadkiem.
Jacob prycha. Jakim był dzieckiem? Na ten temat najwięcej do powiedzenia miałaby jego matka, Rachel. Zresztą na pewno z chęcią wygłosiłaby wykład o wszystkich swoich marnotrawnych dzieciach – trzech synów, jedna córka i ani jednego potomka godnego swojego żydowskiego pochodzenia. Rozciąga się więc na piachu, nieco leniwie, nieco w lekkim zakłopotaniu i przejmuje od niej butelkę z winem, żeby napić się odrobinę. Nie powinien więcej, jutro w południe zaczyna dyżur.
Nie wiem, jakim byłem dzieckiem. Wiem, że synem jestem raczej nie najlepszym, o czym moja matka kocha mi przypominać. Ale nie wiem, czy ktokolwiek zmieściłby się w jej standardach. Mój brat – rozwiedziony, więc tragedia. Mój drugi brat w trakcie rozwodu – porażka, ja po rozwodzie, ale z drugą żoną, więc teoretycznie naprawiłem krzywdy. Ale nie mam dla niej gromady wnuków i wyniosłem się na drugi koniec świata, więc myślę, że jestem skreślony. Moja siostra, po 30 i wciąż bez męża – matczyna porażka… – Hirsch śmieje się nieco, przywołując w pamięci obraz matki, która załamuje nad nimi ręce. Wzrusza jednak ramionami i patrzy na nią lekko rozbawiony.
Widzisz, po prostu nie da się przeżyć życia z myślą o sprawianiu przyjemności swoim rodzicom. Żeby była zadowolona, mogę kupić jej kolejnego pudla, ale nie ma mowy o wnukach, nie teraz – wzrusza ramionami i jak mały chłopiec przesypuje w dłoniach piasek. Keylenowi by się tutaj podobało, wielka piaskownica. Przywołanie wspomnienia p o r z u c o n e g o syna funduje mu lekkie ukłucie w sercu, więc spogląda tylko na ocean, jakby tam, w tych rozbijających się o brzeg falach, znajdowała się ulga.
Co robisz na tej imprezie, Diana? – zadaje jej pytanie po chwili ciszy, która o dziwo jednak nie napełnia go dyskomfortem. Nie był aż tak naiwny, nawet w zupełnie nowym środowisku. Była stażystką. Z reguły stażyści natomiast nie goszczą na takich spotkaniach networkingowych. Może była z kimś związana? A może z kimś przyszła? On też dostał przecież zaproszenie razem z żoną – Josie jednak była na dyżurze. I chociaż początkowo sam się wykpił, to postawiony pod ścianą przez dyrektora innego oddziału, nie miał już innego wyjścia niż stawić się w koszuli i eleganckich spodniach pod wskazanym adresem. Nie byłby w stanie wcisnąć się w pełen garnitur. Wciąż i nieustająco przeszkadzała mu ta temperatura powietrza.
Zerka w stronę Puchalskiej i posyła jej pytające spojrzenie. Nie ponagla, ale pytanie padło.


Diana Puchalska
ambitny krab
warren
27 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Przyjechała ze Szkocji rok temu, z powodu kaprysu męża, i do tej pory nie umie się tu odnaleźć. Ma 27 lat, męża, który jest australijską Magdą Gessler i 4 pasierbów, więc nic dziwnego, że jest taka smutna, prawda? Pracuje w szpitalu w Cairns, gdzie głównie gra w gry.
Nie pamiętała swojej matki. Zostawiła ich z ojcem-pijakiem, Dianę i jej rodzeństwo, na pastwę jego krzyków i uderzeń, żeby zawalczyć o inne, lepsze życie tylko dla siebie. Do dziś nie potrafiła jej tego wybaczyć, ale przede wszystkim: do dziś miała obsesję na punkcie cudzych matek, skoro znała je głównie z programów telewizyjnych. Rodzeństwo jednak nie interesowało ją aż tak bardzo. Sama miała brata i siostrę, wiedziała jak to jest, nawet jeśli przypuszczała, że doświadczenie Jacoba związane z wychowywaniem się z rodzeństwem było boleśnie inne od tego, co przeżyła Diana. Nie wiedziała, gdzie było jej gorzej, w Polsce czy Australii, ale tutaj przynajmniej mogła patrzeć z łagodną miną na Jacoba, który przesypywał piasek, trochę rozbrojona tym widokiem. Dlatego nie atakowała go dłużej pytaniami i nie wytknęła mu, że zasłaniał się opowieściami o nieudanym życiu rodzeństwa, kiedy ona pytała tylko o niego.
Albo to wszystko przez tego pudla. Gdyby mogła, teraz mieszkałaby nawet z czterema; jeden pies za każde z dzieci Josepha.
Kiedy ona postanowiła przystopować z niewygodnymi pytaniami, Jacob najwyraźniej uznał, że teraz jego kolej i powinien przejąć pałeczkę. Ciężar tego pytania dusił ją w klatce piersiowej i sprawił, że czuła się we własnym ciele - w tej sukience, szmince na wargach, z włosami, które bardzo starała się ujarzmić, ale wiatr i temperatura już sprawiły, że znów żyły własnym życiem - bardzo obco i niewygodnie. Usiadła na piasku i wyciągnęła rękę, żeby podał jej butelkę. Przez chwilę wpatrywała się w ocean, aż wreszcie westchnęła w odpowiedzi.- A ja myślisz? - spytała wreszcie, szybko dodając: - Nie zbywam cię, pytam teraz poważnie. Przesiaduję na tarasie w tamtym domu, wiem, gdzie znaleźć niezaczętą butelkę wina i znam drogę na skróty na plażę. Co, twoim zdaniem, robię na tej imprezie? - ta zagadka od samego początku wydawała jej się dość banalna, nawet jeśli nie wszystkie kawałki do siebie pasowały: nie nosiła obrączki i była stanowczo zbyt młoda jak na panią domu. Ale może ten, kto tworzył te puzzle, też pił wino na plaży w wieczór przed swoim dyżurem?
Dopiero teraz odwraca się w stronę Jacoba i uśmiecha się do niego, ale przecież jest tylko Dianą - jej uśmiech jest łagodny i smutny, nie ma w nim właściwie niczego wesołego. - Raczej nie zastanawiam się, czy mam dosyć. Wcześniej o to pytałeś - pytał przecież o panią domu. Więc oto jest, we własnej osobie.

Jacob Hirsch
ambitny krab
pianka#9491
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Leczę ludzi, bo sam jestem nieuleczalnym przypadkiem.
Rzadko kiedy można zawstydzić Jacoba Hirscha. Nawet jeśli komuś udaje się ta sztuka, to zazwyczaj tego po sobie nie okazuje. Twardo trwa przy swoim. Ale tym razem mu jednak głupio. Pociera dłonią swój kark, marszczy czoło i przybiera minę pełnego skupienia. W końcu jednak unosi brwi, zerka przelotnie na Dianę i śmieje się krótko.
- Powiedz mi tylko proszę, że japoński ogród był wymysłem twojego szanownego męża, bo inaczej z trudem przyjdzie mi spojrzenie ci jeszcze kiedykolwiek w oczy - rzuca żartem, jak zwykle w niekomfortowej dla siebie sytuacji. Nie potrzebuje odpowiedzi. To nie była prośba z gatunku tych, które trzeba spełniać. To raczej próba uratowania sytuacji i zapełnienia ciszy, która nastałby w innym wypadku.
Nigdy nie potrafił się zachować, nawet jako dziecko. To jest bolesna prawda, którą mógłby jej opowiedzieć, gdyby jeszcze raz zapytała go o czasy wczesnej młodości.
Zamiast tego wzrusza ramionami. I przygląda się ponownie falom. Jest w tej całej rozmowie coś przyjemnie niespiesznego. Nie trzeba silić się na dowcip, nie jest to flirt, w którym trzeba błyszczeć na każdym kroku. Hirsch ma dziwne wrażenie, że jest pomiędzy nimi jakaś dziwna nić porozumienia. To przyjemne.
- Moim zdaniem każdy może mieć czasem dosyć. Nie potrzebujesz nawet konkretnego powodu. To nie jest tak, że pewnego dnia budzisz się i chcesz diametralnie zmieniać swoje życie. Bo nie chcesz. Nie chcesz w zasadzie nic zmieniać. Nie uważasz też, żeby to było konieczne nawet w dalszej perspektywie. Po prostu masz trochę bardziej dosyć - wzrusza ponownie ramionami. To, czego nie dodaje to gorące pragnienie, że taki stan rzeczy w człowieku nie trwa zbyt długo. Że w pewnej chwili myśli sobie - nie, to kompletnie bez sensu, przecież wszystko jest dobrze. I naprawdę wraca do swojej zwyczajowej normy. Tego właśnie by sobie życzył, niczego więcej.
- To bardzo piękne przyjęcie, Diano - nie może zachować powagi, wypowiadając te słowa. Prycha cicho w ramach powstrzymywania śmiechu. Jezu, on to potrafi zrobić dobre pierwsze wrażenie.
- Myślisz, że powinnismy wracać czy możemy osrać twoich pozostałych gości bez większych konsekwencji? Zostawiłem w środku marynarkę, ciagle zapominam, że w tym kraju jest tak kurwa gorąco, nawet jak na tę porę roku - w obliczu zaprezentowanych mu wieści pyta kurtuazyjnie. Nadal ma jednak olbrzymią nadzieję, że odpowiedź będzie brzmiała „nie”. I z tym wyczekiwaniem właśnie odwraca twarz w jej stronę.

@Diana Puchalska
ambitny krab
warren
ODPOWIEDZ