fryzjerka — ds hair & makeup
27 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
roztrzepana, wesoła fryzjerka, z wiecznie pustym portfelem, fatalnym gustem w kwestii facetów i pięcioma kotami o bajecznych imionach
004.
reed & eric
It’s our gratuitous karaoke moment!
[outfit] + [soundtrack]
Zacznijmy od tego, że Mairead Mcinerney bywała dość … oryginalna; jeśli takim określeniem można w łagodny sposób zamknąć jej dziwactwa w konkretnych ramach. Bywała oryginalna i niekoniecznie się z tym hamowała, nawet jeśli doskonale zdawała sobie sprawę, że momentami o d s t a j e od swoich rówieśników. Tak działo się na przykład w szkole.
Każdy posiadał (czy też posiada) swoich i d o l i, prawda? Kilkunastoletnie dziewczynki przyklejały na ścianach plakaty z ulubionymi wokalistami i wycinały artykuły z kolorowych gazet, tworząc pamiątkowe albumy. Chłopcy zbierali karty z piłkarzami. Ojcowie ślinili się na widok półnagich kobiet w teledyskach, a matki wzdychały do groźnego wampira Edwarda, szanownego pana Gray’a, czy ich odpowiedników, popularnych kilkanaście lat wstecz. Reed natomiast, końcem szkoły podstawowej i samym początkiem średniej, spędziła długie godziny na widowni domu kultury, czy innego miejsca, w którym występował akurat amatorski, młodzieżowy teatr. Z zachwytem przyglądała się kolejnym postaciom, odgrywanym przez Erica Worthingtona i rumieniła za każdym razem, gdy spojrzał w jej stronę — nawet jeśli to niezupełnie o nią chodziło, a kontakt z widownią, której nie widział nawet zbyt wyraźnie. Płakała rzewnymi łzami, gdy postanowił zakończyć karierę, a do poduszki przesłuchiwała nagrania wokalnych popisów.
Minęło kilkanaście lat i chociaż jej lekkie — wyśmiewane przez jego kumpli — zauroczenie dawno przeminęło z wiatrem, z ust blondynki wyrwało się lekkie och, a na twarzy wykwitł rumieniec, gdy zobaczyła go na niewielkiej scenie klubu, w którym odbywało się karaoke. Niewątpliwie się zmienił — chociaż gdyby zapytać Reed, odpowiadałaby, że na plus. Nawet jego głos brzmiał bardziej męsko. A Mairead, chociaż nie zamierzała dzielić się z nim przemyśleniami z przeszłości, postanowiła zrobić coś o d w a ż n e g o i zaczepić Erica, gdy tylko ten skończył śpiewać. Zamówiła dwa piwa i dziarsko powędrowała w jego stronę, przybierając szeroki uśmiech i starając się nie wyglądać na zbyt zestresowaną. — Cześć. To było świetne, naprawdę. Napijesz się ze mną? — zapytała, podtykając mu kufel pod nos. Nie przyszła jej do głowy zasada mówiąca, że od nieznajomych nie powinno przyjmować się alkoholu. — I ja … wiesz … chętnie tym z tobą coś zaśpiewała — dodała. Przy tych słowach ledwo zadrżał jej głos, więc dla niepoznaki, łyknęła trochę trzymanego w ręku piwa.