szef kuchni — salsa bar and grill
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
You, you enchant me, even when you’re not around. If there are boundaries, I will try to knock them down.
010.
Daleki był od narzekania, jak aktualnie wyglądało jego życie. Właściwie z jakiegoś dziwnego powodu miał wrażenie, że zapanował w nim spokój — przynajmniej w większości kwestii, chociaż oczywiście nie wszystkich. Utrzymywał względny balans między pracą, a życiem prywatnym. W pracy wszystko układało się tak, jak powinno — zarówno w kwestii tego, jak wyglądało menu, jaką miał swobodę w jego kształtowaniu, jak i w zakresie relacji między pracownikami. Między nim, a pewną konkretną pracownicą może te relacje jedynie dość mocno wykraczały poza zawodowe, ale na to też absolutnie nie narzekał. Wręcz przeciwnie, to że jego relacja — jakkolwiek by ją nazwać — z Lenny nadal istniała i utrzymywała się na bardzo przyjemnym poziomie bardzo mu odpowiadało. Miał wrażenie momentami, że odrobinę za bardzo, ale nie myślał o tym zbyt wiele. Byli raczej na to zbyt zajęci: czasami sobą, a czasami po prostu tym, aby zachowywać się normalnie i nie pozwolić nikomu, aby nabrał niepotrzebnych podejrzeń, że coś więcej się między nimi dzieje.
Wychodzenie z ludźmi nie było jego ulubionym zajęciem, ale nawet czasami jemu było potrzebne po prostu wyjście z domu na deskę i piwo z kumplami, gdy miał wolny wieczór, żeby nie zwariować, zajmując się znowu pracą i próbując dopracować kolejną rzecz, która jeszcze niedawno wydawała się już idealna, a jednak po drodze znajdował jakieś drobnostki, które mógł ulepszyć. Nie brał z jakiegoś powodu, że wpadnie tutaj na Lenny, chociaż przecież prawda była taka, że miało to sporo sensu, skoro nawet wiedział przypadkiem (a może nie do końca przypadkiem, po prostu zerknął w grafik, żeby zobaczyć, czy na pewno kuchnia jest odpowiednio obstawiona i rzuciło się mu w oczy), że ona też miała wolne. Nie sądził też, że Elena była typem samotnika, który omijał większośc okazji do spotkania z ze znajomymi lub przyjaciółmi. Ale i tak poczuł się zaskoczony, gdy dostrzegł ją gdzieś w oddali w grupie ludzi, gdy kończył pierwsze piwo, po tym jak się przebrał z pianki i siedział tyłkiem na piasku z kilkoma znajomymi jeszcze ze szkolnych lat. I było to całkiem miłe zaskoczenie, być może dlatego posłał jej bardzo, bardzo delikatny (nie ma co się spodziewać po nim niczego więcej, szanujmy się) uśmiech, gdy ich spojrzenia na moment się spotkały. A potem oni sami spotkali się przy beach barze, który mieli najbliżej i w sumie nie był w stanie do końca wyjaśnić, czy był to zupełny przypadek, że obydwoje poszli po kolejnego drinka w praktycznie tym samym czasie.
Cześć, Lenny — przywitał się z nią bardzo uprzejmie, odwracając się w jej stronę. Stanął bokiem do baru, opierając się łokciem o jego ladę, aby móc wygodnie na nią spojrzeć. — Jak mija Ci wieczór? — zapytał, bardzo uprzejmie. — I czy nie chcesz go przypadkiem, skoro już na siebie wpadliśmy, zakończyć w innym towarzystwie? — jego, oczywiście, bo czemu miałby jej nie zaprosić do siebie później, skoro była ku temu okazja, a oni dobrze wiedzieli, że potrafią wspólnie kończyć dobrze? Byłoby to marnotrawstwo.

elena castellano
kelnerka — salsa bar and grill
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I wonder, when you sleep are you ever dreaming of me?
008.
Z pozoru niewiele się zmieniło. W pracy wciąż odnosili się wobec siebie po staremu, z odpowiednim dystansem. Przerwy na fajkę wciąż pozostawały w głównej mierze ich i spędzali je ucinając sobie pogawędki, głównie na tematy zawodowe. Lenny często chciała robić na nich więcej niż tylko rozmawiać i palić, ale była grzeczna i trzymała rączki przy sobie, bo utrzymanie tego w sekrecie było dla niej ważniejsze niż jeden wykradziony pocałunek. Odbierała sobie te zaległości z nawiązką po godzinach pracy. Poza tym jej życie stanowiło taką samą mieszankę luźnego trybu i nieudolnych, podejmowanych dość rzadko prób naprawy relacji z tą rodziną, która jej pozostała. Nie chwaliła się jednak nikomu z tego, a już na pewno nie Marcy’emu. Trzymała tę część swojego życia odseparowaną od całej reszty, ale to Conrado i babcia sprawiali, że starała się utrzymać swoją relację z Marcello i inne aspekty swojej codzienności w ryzach.
Czasami miała wrażenie, że wymyka jej się to spod kontroli – ilekroć myśl o tym, że zaraz zakradnie się do jego auta, zaparkowanego kilka przecznic od restauracji ekscytowała ją trochę za bardzo z nie tych powodów, których się spodziewała czy wówczas gdy odwracała się w łóżku i widok jego spokojnej przez sen twarzy bez żadnej zmarszczki pomiędzy brwiami, tak często widocznej kiedy się wkurwiał podczas gdy coś w restauracji się sypało, sprawiał, że się uśmiechała przed zapadnięciem ponownie w sen. Starała się jednak nie przywiązywać do tego specjalnej wagi, bo przecież były to tylko głupie myśli tej naiwnej części jej osoby, które zwykle udawało jej się wyplenić jak chwasty.
Dostrzegła go, kiedy odwracała wzrok od kolesia, który próbował ją poderwać. Próbował było tutaj jak najbardziej wskazanym słowem. Było to bardzo miłe zaskoczenie. Odwzajemniła jego uśmiech i lekko skinęła głową. Po chwili powiedziała typowi krótko, żeby poszedł próbować gdzie indziej i wstała, żeby podejść do baru, który był pomiędzy nimi, co Marcy też uczynił. Błogie ciepło rozlało się gdzieś w środku na tę świadomość, że zaraz będą mogli zamienić kilka słów a potem, być może, skończyć w jednym z ich łóżek.
Hej — przywitała się spokojnie. Ona oparła się o bar i odwróciła głowę, żeby na niego spojrzeć jak gdyby byli dwójką znajomych, która zupełnie przypadkowo spotkała się poza pracą. I prawie tak było. — Popijam sobie rum infuzowany ananasem ze znajomymi i patrzę na ładne widoki — podsumowała swój wieczór, nie wspominając o tym co stanowiło te ładne widoki. Oczywiście miała na myśli ocean i plażę, ale na niego też się nie patrzyło źle. Szczególnie w lekko wilgotnym podkoszulku. — Jak Twój? — zapytała tonem, który sugerował, że robi to jedynie z grzeczności. Oderwała od niego wzrok, ale tylko na chwilę, żeby zobaczyć czy barman zaraz im przerwie rozmowę dwójki przypadkowych znajomych. Która dość szybko przestała nią być, ale Elena nie narzekała. — No nie wiem — przyznała się do swojego zwątpienia i wydęła lekko usta. — Jeden z tamtych kolesi — tu machnęła ręką w stronę grupki, z której do niego baru podeszła. — Zaproponował, że zabierze mnie do siebie i pokaże mi swoją kolekcję figurek Lego — wyjaśniła, wracając spojrzeniem do twarzy Marcy’ego. w jej spojrzeniu skrywało się ledwo maskowane rozbawienie. — Masz lepszą ofertę? — zapytała go jak gdyby zaczynała właśnie negocjacje biznesowe. Barman się zjawił, więc ponowiła swoje poprzednie zamówienie. W końcu po to właśnie tu podeszła.

marcello f. reddington
szef kuchni — salsa bar and grill
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
You, you enchant me, even when you’re not around. If there are boundaries, I will try to knock them down.
W momentach, gdy przez chwilę byli zupełnie sami, przekroczenie granicy było bardzo, bardzo kuszące. Trzymali się jednak zasad, które nakreślili podczas ich rozmowy po godzinach pracy w restauracji jakiś czas temu. Nie było to super łatwe, ale jednocześnie całkiem mu odpowiadało. Nie tylko dlatego, że nie był najbardziej wylewnym człowiekiem na świecie. Ale też dlatego, że troszeczkę było to ekscytujące, że skradali się wokół tego i zachowywali w tajemnicy było czymś zupełnie innym, niż wszystkie jego dotychczasowe relacje. Poza tym, nadal był przekonany, że przecież i tak nie było za bardzo o czym mówić i wokół czego robić wielkie halo, skoro to nie tak, że nagle budowali coś poważnego. Nie zostało to przez żadne powiedziane wprost i raczej nie zanosiło się na taką poważną rozmowę na temat oczekiwań względem tej relacji, ale był przekonany, że jednej i drugiej stronie odpowiada ten układ. Nie szukali jakiejś stabilnej relacji na kształt związku. Marcy starał się mieć podejście na zasadzie, że co będzie, to będzie i na nic się nie zamykać, ale bez jakichś oczekiwań, planów czy nadziei. I raczej sądził, że ona odczuwała dokładnie to samo, dlatego odrzucał dość łatwo z głowy te pojedyncze momenty, gdy odnosił wrażenie, że jest jej coraz bardziej ciekawy nie tylko dlatego, że razem pracowali i spędzali sporo czasu wspólnie po pracy, ale też z innych, głębszych powodów, udając że to przecież nic takiego. Był ciekawy, to tyle. A jednak, gdy ją zobaczył, mimo że nie było to w żaden sposób zaplanowane, poczuł przyjemne ciepło gdzieś w środku i zupełnie inny rodzaj zadowolenia ze zbiegu okoliczności, niż się spodziewał.
Brzmi jak całkiem przyjemny wieczór — trudno się z tym kłócić. Szczególnie jeśli zna się jej zamiłowanie do rumu, a on miał okazję wywnioskować już sam, że całkiem lubiła ten trunek. A miłe widoki, rzecz jasna, były całkiem pożądane.
W porządku — odpowiedział lakonicznie, jak to miał w zwyczaju. — Fale były nie najgorsze, więc to całkiem satysfakcjonujące wyjście na deskę i piwo — dodał, co już do końca nie było aż tak typowe dla niego, ale być może Lenny stopniowo już mogła się przyzwyczaić, że potrafił się z nią komunikować w sposób werbalny nieco bardziej wylewnie w trakcie prywatnych spotkań, niż w pracy. Nie musiała jak na razie wiedzieć, że ta zasada nie działa u wszystkich. Właściwie może lepiej żeby wcale o tym nie wiedziała, szczególnie że sam Marcy nie chciał zastanawiać się nad tym, co było tego powodem. Na pewno nie to, że chciał, żeby ściągnęła po raz kolejny majtki, chociaż ten aspekt ich znajomości zaliczał do bardzo, bardzo przyjemnych i istotnych, skoro niesamowicie go pociągała fizycznie i mieli świetną chemię — byłoby bardzo głupio to olewać i nie korzystać.
Musiał powstrzymać się przed krótkim parsknięciem śmiechem, gdy zakomunikowała mu, z jaką ofertą będzie musiał się zmierzyć. Zamiast tego jednak zamówił swoje piwo i poczekał, aż barman się oddali nieco i zajmie się przygotowaniem ich zamówień.
Zdecydowanie — stwierdził bez zawahania w głosie. — Mogę zagwarantować Ci, że wykorzystam usta do zupełnie czegoś innego niż opowiadanie o kolekcji figurek — uniósł lekko brwi, przyglądając się jej z dość poważnym wyrazem twarzy, no bo skoro negocjowali, to chyba ważne było, aby zachować odpowiedni poziom. — I jestem pewien, że mam zdecydowanie przyjemniejsze sposoby na to, żeby doprowadzić Cię do euforii niż pokazywanie Ci limitowanego zestawu Lego — dodał, nadal poważnie i rzeczowo, płacąc przy okazji za ich drinki, które otrzymali. Być może było to trochę zuchwałe i bezczelne, i w sumie Marcy dość rzadko zdobywał się na takie słowa, ale po pierwsze: nic z tego nie było kłamstwem. A po drugie, Lenny działała na niego w taki sposób, że o wiele łatwiej było mu przekraczać pewne granice.

elena castellano
kelnerka — salsa bar and grill
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I wonder, when you sleep are you ever dreaming of me?
Dla Lenny też było to nowe doświadczenie. Nigdy przedtem nie musiała utrzymywać relacji w sekrecie. Kiedy jeszcze mieszkała pod dachem rodziców, miała w nosie wpuszczanie swoich chłopaków i dziewczyn przez okno jej sypialni w środku nocy i wypuszczanie zanim ktokolwiek zdążył wstać. Później nie miała już przed kim próbować udawać, że nie jest zainteresowana i się kryć. Miało to w sobie sporą dawkę ekscytacji, okazjonalne zastrzyki adrenaliny i poczucie, że to, co mieli było tylko ich, chronione przed otoczeniem. Czym to, co mieli, było, nie do końca wiedziała, ale nie paliła się do wyjaśniania sytuacji. Po co skoro oboje się dobrze bawili i czerpali z tego niezaprzeczalną przyjemność, a do tego kilka innych rzeczy? Zdawała sobie sprawę z tego, że czuje do Marcello nie tylko pociąg fizyczny, ale też chce go bliżej poznawać i dowiadywać się o nim coraz więcej. Jednak uciszanie głupich myśli, godnych zadurzonej nastolatki, które nachodziły ją w niektórych momentach szło jej dobrze jak na razie. Bo przecież tylko tym były. Jakimiś uniesieniami i wybujałymi scenariuszami, które miała w głowie przez ilość seriali dla młodzieży, których się naoglądała.
Jest — zgodziła się. A nagle i niespodziewanie perspektywa na noc stała się równie przyjemna. Bo jakoś automatycznie założyła, że udadzą się stąd do jego domu, który był znacznie bliżej niż jej, skoro już tu na siebie wpadli. Na szczęście dla niej wyglądało na to, że Marcy ma podobne przemyślenia na temat tego przypadkowego spotkania i jego kontynuacji. Uśmiechnęła się lekko na jego oszczędną w słowach odpowiedź. Klasycznie jak na pracę. Zaraz jednak dopowiedział znacznie więcej, jak to miał w zwyczaju, gdy już nikt inny nie mógł ich usłyszeć. Myśl o tym, że w jej towarzystwie potrafił się nieco bardziej otworzyć była miła, ale nie przypisywała sobie jakichś wyjątkowych zasług, zakładając, że po prostu w pracy jest taki zwięzły i lakoniczny.
To miło — skwitowała szczerze. Widziała deskę za jego domem, więc wiedziała, że surfuje, ale jakoś nigdy wcześniej się nie zastanawiała nad tym specjalnie, bo zwykle miała inne tematy w głowie. — Jeśli to Was widziałyśmy z Bonnie z plaży to stanowiliście bardzo interesujący spektakl — dodała po chwili zastanowienia. Siedzieli tu już chwilę ze znajomymi, więc całkiem by się to składało, że widziała go w wodzie. Oczywiście z tej odległości nie łatwo było to ocenić, ale nie było aż tak dużo osób, które wybrało się dzisiaj wieczorem na surfowanie, więc szanse były spore.
Przeszedł ją dreszcz, kiedy usłyszała kontrofertę Marcy’ego. Lubiła to jaki bezpośredni był i jak bardzo nie przebierał w słowach, gdy chodziło o takie tematy. I w zasadzie wszystkie inne. Nie było jednak co ukrywać, że teraz właśnie te kwestie interesowały ją najbardziej.
Dzięki — powiedziała, kiedy zapłacił za jej drinki. Odprowadziła kelnera wzrokiem, a potem oparła głowę o ramię, przyglądając się Reddingtonowi przez dłuższą chwilę, jakby musiała poważnie zastanowić się nad jego propozycją. — Czyli mam do wyboru kilka orgazmow pod rząd albo zobaczenie kolekcji Lego… — podsumowała swoje opcje i wydęła usta. Serio, twardy orzech do zgryzienia. Po kilku sekundach uniosła kąciki ust ku górze i nachyliła się ku Marcy’emu. — Twoja propozycja jest bardziej kusząca i obiecuję się stosownie odwdzięczyć — przyznała mu na ucho, które na koniec skubnęła lekko i wróciła do swojej poprzedniej pozycji. — Spróbuję być delikatna jak będę mu dziękować za propozycję — uznała. Upiła kilka łyków swojego drinka, nie odrywając spojrzenia od mężczyzny.
Napiszesz jak będziesz chciał się zwijać? — zapropnowała. Fakt, że zaplanowali nocną zabawę ze sobą nawzajem, a nie klockami Lego, nie oznaczał, że muszą się już zwijać i przechodzić od razu do wcielania tych zamiarów w życie. Przyszli tu dzisiaj ze znajomymi i oboje chcieli spędzić z nimi czas. Gdyby było inaczej to by się nawet na tej plaży nie spotkali. Odwróciła wzrok na chwilę od niego, żeby spojrzeć na swoich znajomych w oddali i zobaczyć jak się sprawy mają. Jej wzrok zatrzymał się jednak w zupełnie innym miejscu i na ułamek sekundy zamarła. Szybko się jednak opanowała. — Dzięki za drinka i do jutra — rzuciła nieco głośniej niż mogłoby to być wskazane, zgarniając swój kubek i jak gdyby nigdy nic odeszła od Marcello. Ominęła szerokim łukiem powód, dla którego nagle jej zachowanie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni i ruszyła ku swoim znajomym. Po drodze wyciągała już jednak telefon, żeby zacząć pisać wiadomość z wyjaśnieniem do Marcy’ego, którego zostawiła przy barze.

marcello f. reddington
szef kuchni — salsa bar and grill
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
You, you enchant me, even when you’re not around. If there are boundaries, I will try to knock them down.
Sprawiało to na pewno, że wyróżniało się to znacząco na tle innych relacji. I w pewnym stopniu naprawdę było to istotnym powodem, który sprawiał, że było to wszystko wyjątkowe. Łatwo było zrzucać na to tę kwestię, bez wdawania się jakiekolwiek szczegóły i zastanawiania się, co jeszcze na to wpływa. Czasami niewiedza w końcu była lepsza, a takie głupoty w głowie na szczęście potrafiły w końcu wyparować. Razem z pociągiem fizycznym, gdy ludziom się po prostu cała ta zabawa zaczynała nudzić. A że do tego dojdzie był niemalże pewien, chociaż liczył że nastąpi to raczej później niż wcześniej. Jak na razie znaków nie było żadnych ani z jego, ani z jej strony. Trudno było nie zauważyć, że obydwoje bawili się naprawdę dobrze i dobrali się pod wieloma względami — nie tylko tymi dotyczącymi seksu, ale też całej reszty. Niewiele było osób, z którymi rozmowa była dla niego tak naturalna. Przecież był człowiekiem, który nie potrafił komunikować się ze swoim bratem. I to wcale nie dlatego, że go nie lubił, mieli jakieś waśnie z przeszłości, bo kiedyś pobili się o dziewczynę, albo jeden był zazdrosny o drugiego, bo też chciał być oczkiem w głowie ojca lub matki, czy cokolwiek w tym stylu. Po prostu, komunikacja nigdy nie była jego mocną stroną i w pewnym momencie swojej życiowej ścieżki pogodził się z tym, jaki jest. I że często woli stać z boku i obserwować niż wdawać się w dyskusję, mogąc z niej wyciągnąć zdecydowanie więcej jako postronny obserwator. Oczywiście były wyjątki, w których musiał wychodzić ze strefy komfortu, co najczęściej było związane z jego pracą, ale to było coś, co zostawało mu narzucone z góry i traktował to jako skutek uboczny swojego rozwoju. A z Lenny chciał rozmawiać. Nie tylko słuchać, ale też angażować się w ich dyskusje, żeby ją poznawać i samemu dać się poznać. I było to dziwne uczucie. Bardzo dziwne, chociaż w ten nieco ekscytujący i pociągający sposób, gdy wiesz, że jest spora szansa, że się sparzysz, ale i tak chcesz wiedzieć, czy na pewno.
Odwrócił lekko głowę, tak, aby przesunąć nosem po jej policzku, gdy nachylała się do jego ucha, uśmiechając się lekko. Co prawda nie sądził, aby miał przegrać w takim zestawieniu, ale i tak lepiej było to usłyszeć od niej. Całkiem mu odpowiadało też to przekroczenie granicy, gdy mimo wszystko ludzie mogli ich zobaczyć, a ona i tak posunęła się dalej niż podczas normalnej rozmowy z kolegą z pracy. Nie podejrzewał w tym momencie, że może przynieść to skutki niepożądane, bo przecież to nic takiego, musieliby mieć pecha, aby ktoś nieodpowiedni rzeczywiście zwrócił na to uwagę.
Jesteś bardzo miła — przyznał, wyginając usta w rozbawionym uśmiechu na jej słowa o tym, że postara się dawać chłopakowi kosza delikatnie. — Tak, dam Ci znać — zapewnił ją i skinął lekko głową, biorąc swoje piwo. A potem odprowadził ją wzrokiem, marszcząc lekko brwi na jej reakcję i zachowanie, ale jednak nie zamierzał w tym momencie jej gonić i dopytywać. Nie musiał zresztą, bo szybko znalazł powód tej nagłej zmiany. Zaklął pod nosem i uniósł nawet rękę w geście powitania siedzącego kawałek dalej pod jedną z palm kumpla z pracy, a potem ruszył do swoich znajomych, odczytując po drodze wiadomość od Lenny. Starał się podejść do tematu bez robienia wokół tego jakiegokolwiek szumu, nie patrząc nawet w jej stronę, aby nie dorzucać niepotrzebnych podejrzeń i żeby nie stresować jej dodatkowo, skoro i tak była tym dość przejęta. On odrobinę też, ale nie zamierzał panikować — chociaż oczywiście z jego perspektywy było to zdecydowanie prostsze niż z jej. Wdał się w luźną rozmowę ze swoimi znajomymi (oczywiście luźną rozmowę w swoim stylu, czyli pewnie powiedział do nich przez kolejne pół godziny może z pięć słów), popijając swoje piwo i co jakiś czas zerkając na telefon, aby jej odpisać i ostatecznie dać znać, że będzie się zwijał i na nią poczeka. Wziął deskę i zawiesił na ramieniu torbę ze swoimi rzeczami, ruszając w odpowiednim kierunku, zatrzymując się nawet obok ich kolegi z pracy na moment, aby wymienić kilka uprzejmych słów i pożegnać się, idąc sobie dalej do miejsca, które jej podał. Siedział sobie przy tej obrzydliwej syrenie, patrząc na nią z nieco skrzywioną miną, odrywając wzrok od figury dopiero, gdy Lenny pojawiła się gdzieś w oddali.
Byłaś odpowiednio dyskretna? — zapytał, unosząc lekko kąciki ust w delikatnym bardzo uśmiechu, gdy już znalazła się obok. — Chodź, musimy zrobić sobie spacer — skoro pił, to nie jechał autem, czego powinna się domyślić. Wzywanie ubera, gdy miał ze sobą deskę też było głupim pomysłem, szczególnie że to nie było aż tak daleko. — Zrobię Ci drinka w domu i zadbam o realizację swojej deklaracji — zapewnił ją, chwilę przed tym, jak ruszyli dalej w odpowiednim kierunku.

elena castellano
kelnerka — salsa bar and grill
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I wonder, when you sleep are you ever dreaming of me?
Ona nie miała jeszcze świadomości, że pociąg fizyczny w końcu wygaśnie. Jasne, widziała to w filmach i serialach, ale pozostawało to dla niej mniej więcej taką abstrakcją jak niektóre inne tematy poruszane obok. Była młoda, jej relacje dość nietrwałe i zwykle kończące się z innych powodów. A może były i takie, gdzie właśnie o to chodziło, ale ona sobie to inaczej tłumaczyła? Znudzeniem się osobą, jako całością, podczas gdy chodziło właśnie o fizyczne aspekty relacji? Nie miała takich autorefleksji jak na razie. Pewnie przychodziło to z wiekiem, tak jak wykańczający kac, o którym to słyszała z przerażających opowieści albo zmarszczki.
Nie wiedziała też o tym jak wyjątkowa jest wśród innych osób, które miał w swoim życiu. W końcu nie widziała żadnej interakcji między nim a kimś, kogo znał prywatnie, a nie zawodowo. To mogłoby jej dać do myślenia w różnych kwestiach i być może doszłaby do wniosku, że coś tu jest na rzeczy, ale pozostało jej bardzo dużo do odkrycia na jego temat i nie mogła się doczekać, żeby po krok po kroku pozwalać mu siebie odsłaniać. Bo nie miała zamiaru go do niczego zmuszać. To mogło działać tylko tak długo jak oboje tego chcieli.
Nie wiedziała czy będzie w stanie działać po tym jak Nash ich zobaczył. Przez całą drogę z powrotem do swoich znajomych zastanawiała się ile zobaczył i jakie wnioski z tego wyciągnął. Próbowała podążać tokiem myślenia Marcy’ego i nie panikować na zaś, choć serce waliło jej jak młotem kiedy wiedziała na kocu i wypisywała smsy do niego. Nie miała pojęcia czy serio postanowił być optymistą, czy może aż tak mu nie zależało albo panikował, ale wewnętrznie? Opcji było naprawdę dużo i istniała szansa, że prawdziwego powodu wcale nie pozna, nawet gdy już spotkają się twarzą w twarz. Pogadała chwilę z ludźmi (w swoim stylu, czyli angażując się w dyskusję, śmiejąc się i krzycząc kilka razy), dopiła swój rum i próbowała się uspokoić. Mógł mieć rację. Nash też był ze znajomymi, nie obserwował ich raczej jastrzębim wzrokiem i nie wyłapywał każdego gestu. Nie musiał widzieć tego jak do siebie szepczą, a już na pewno nie widział tego jak ugryzła go w ucho ani tego, co nastąpiło po tym, bo to mógł zobaczyć co najwyżej barman. W końcu jedynie rozmawiali. Nie był to koniec świata. Poczekała po tym jak Marcello wstał i odszedł od znajomych, siedząc jeszcze wśród swoich. Zaśmiała się nieco za głośno z jednego żartu, wciąż zdenerwowana mimo prób uspokojenia się, wypaliła papierosa, a potem namówiła swoją przyjaciółkę, która chciała się już zwijać, żeby chwilę poszły razem. Dzięki temu mogła Nashowi pomachać tylko z daleka i miała dobre wyjaśnienie na to dlaczego nie podchodzi. A na dodatek mógł założyć, że idą gdzieś dalej razem, a nie rozłączą się przed przejściem dla pieszych kilkadziesiąt metrów dalej.
Co Ci ta syrena zrobiła? — zapytała, kiedy podeszła do niego na tyle blisko by nie musiała mówić za głośno. Patrzył na nią wcześniej z taką miną jakby zjadł właśnie pół cytryny. Co w jego przypadku wciąż pozostawało dość subtelne. Niby nigdy nie widziała jak je pół cytryny, ale wyobrażała sobie, że nie krzywi się przy tym nawet w połowie tak bardzo jak większość ludzi, a zamiast tego zachowuje odpowiednią powściągliwość. Rozbawiła ją ta wizja nieco, ale nie na tyle by napięcie ją opuściło. — Tak, byłam jak Kim Kolwiek — zapewniła go żartobliwie. Nie musiała się chyba wdawać w szczegóły by jej uwierzył. — Spoko, może to trochę rozchodzę — zgodziła się bez problemu, bo domyśliła się, że czeka ich spacer do jego domku. Do niej nie było sensu się pchać z deską. — Słabo by było jakbyś tego nie zrobił po tym jak odrzuciłam drugą ofertę — stwierdziła z lekkim rozbawieniem. — Chyba udało mu się z inną dziewczyną — podzieliła się tą informacją, która z jakiegoś powodu sprawiała, że chciało jej się śmiać. Czy dlatego, że podrywanie lasek na oglądanie kolekcji Lego brzmiało dla niej jak coś, co nie miało prawa zadziałać? Trochę, chociaż zdawała sobie sprawę, że jest mnóstwo dziewczyn, które coś takiego kręci.
Wziąć coś od Ciebie? — zapytała go. On dźwigał deskę i torbę, ona miała tylko torebkę, a czekał ich dłuższy spacer do jego domu. Celowo omijała na razie temat Nasha, mając nadzieję, że wraz z kolejnymi krokami rozejdzie się to trochę po kościach. — Nie deskę, nie wiem czy bym ją doniosła za daleko — zastrzegła od razu. To pozostawiało tylko jedną opcję.

marcello f. reddington
szef kuchni — salsa bar and grill
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
You, you enchant me, even when you’re not around. If there are boundaries, I will try to knock them down.
Na wszystko przychodzi w życiu czas. Albo i nie, bo przecież nie każda relacja w ten sposób się wypalała. Ale jednak aby brać to pod uwagę, trzeba byłoby zakładać, że to, co mieli było zdecydowanie głębsze i bardziej intensywne, niż chciał przyznać. Dlatego też trzymał się tej wersji, że po prostu na razie jest miło, a potem pewnie się to skończy, tak samo jak wszystkie dotychczasowe relacje, w które się angażował. Być może nieco później, być może nieco wcześniej. Nie chciał się nad tym zastanawiać na równi z tym, jak wyjątkowa była w jego życiu. Rozgrzebywanie tego i tak niewiele mogło przynieść, poza zepsuciem zabawy, która całkiem im aktualnie odpowiadała. Stopniowe odkrywanie i chowanie się było dość mocno ekscytujące, więc łatwo było poświęcić się tylko temu, bez zastanawiania się nad tym, co będzie później.
Fakt, że ich sekret mógł się wydać zdecydowanie szybciej niż podejrzewali (chociaż wiadomo, że najwygodniej byłoby, gdyby nie wydał się nigdy, jeśli sami nie uznaliby, że im to z jakiegoś powodu na rękę) był zdecydowanie tym nieprzyjemnym rodzajem dreszczu nie ekscytacji, a jedynie niepotrzebnego stresu. Panika jednak tak naprawdę niewiele mogła im dać — w końcu jeśli Nash widział więcej, niż powinien, to i tak niewiele z tym zrobią. Nie pójdą też go o to zapytać, bo byłoby to po prostu głupie niczym samodzielny strzał sobie w kolano. Mogli gdybać i się stresować, a mogli po prostu trzymać się planów na wieczór, które poczynili dość spontanicznie (spontaniczny Marcy, wow, co ta dziewucha z nim robi to ja nawet nie wiem), a tym, czy będą musieli poradzić sobie z dodatkowymi konsekwencjami, martwić się, gdy dotrą do pracy następnego dnia na wspólną zmianę z gościem, który postanowił schować się w cieniu palmy podczas plażowania ze znajomymi.
Nie wiem, czy mogę Ci zdradzić ten sekret — stwierdził poważnie, przelotnie jeszcze zerkając na posąg, ale jednak syrena nie była godna tego, aby dalej się w nią wpatrywał. Na pewno nie teraz, gdy miał obok zdecydowanie przyjemniejszy widok w postaci Lenny.
Nieźle. Aż żałuję, że tego nie widziałem — uznał unosząc lekko brew, przyglądając się jej. — Kimkolwiek to była ta ruda, która miała dziwnego chomika? — zapytał, marszcząc lekko brwi. No nie była to jego ulubiona kreskówka, ale coś kojarzył. Wolał się jednak upewnić, że nie mylił się z żadną inną bajką. I pewnie jeśli dobrze kojarzył, to bardziej kręciła go Strzyga, no ale nie ma co wdawać się w szczegóły.
Mogłoby wyjść odrobinę głupio — przyznał, kiwając lekko głową. — Szczególnie że była to bardzo kusząca oferta — dodał, chociaż prawda była taka, że nie oceniał tak naprawdę tego, że niektórych ludzi to kręciło. On pewnie miał kolekcję noży i patelni, które kosztowały razem prawie tyle, co jego niewielki dom i podejrzewał, że nie miał w swoim prywatnym otoczeniu nikogo, kto zrozumiałby ich wartość i uznałby, że to normalne kupować takie rzeczy. Także każdy miał swoje rzeczy, które go kręciły. Dla niego była to kuchnia i Lenny, także widać że typ miał dobry gust.
Chłopak nie próżnuje, nieźle — pokiwał lekko głową, jakby z uznaniem, chociaż na jego twarzy mieszało się to z rozbawieniem (nikłym, ale Lenny chyba już zdążyła się przyzwyczaić do tego, że takie emocje raczej nie były u niego zbyt wyraźnie pokazane). — Ale to dobrze, przynajmniej nie muszę mieć wyrzutów sumienia, że mój wieczór jest przyjemny jego kosztem — czy tak naprawdę jakoś specjalnie by się tym przejmował? Oczywiście, że nie. Szczególnie że miał niespecjalną ochotę dzielić się Lenny tak ogólnie, a co dopiero dzisiaj.
Jak nie chcesz deski, to nie — rzucił nieco żartobliwie, zerkając na nią. — Nie trzeba, dzięki — dodał już poważniej, zgodnie z prawdą. Poradzi sobie, nie po to miał taką wielką łapę, żeby z tego nie korzystać. — Na szczęście nie jest to daleko — także poradzi sobie, a ona mogła po prostu patrzeć pod nogi, żeby nie wdepnąć w żadnego węża.

elena castellano
kelnerka — salsa bar and grill
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I wonder, when you sleep are you ever dreaming of me?
Panika może i była niewskazana, jednak nie pomagało to Lenny pozbyć się tego palącego uczucia z żołądka, wiążącego się z tym co Nash mógł sobie pomyśleć i co mógł później z tymi informacjami zrobić. Daleko jej było do hiperwentylowania i snucia wizji, w których zostaje wywalona z roboty, bo nie pracowali w żadnym korpo, gdzie takie rzeczy trzeba było zawczasu zgłosić do działu kadr. Jednak można było im obojgu uprzykrzyć tym życia na różne sposoby, żaden miły. No ale, Marcy miał rację. Co będzie to będzie i przejmowanie się tym zanadto nic dobrego im nie przyniesie, co najwyżej popsuje wieczór, który postanowili spędzić razem. Ignorowanie tych wszystkich myśli dopóki nie znajdą się sam na sam i jej umysł nie zostanie zajęty czym innym było najlepszą możliwą opcją.
Prychnęła cicho pod nosem na jego słowa, niemal rozbawiona.
Nie to nie — wzruszyła ramionami. Jeśli chciał zachować swoje sekrety to proszę bardzo. Mogło to pozostać między nim a syreną. — Niestety, rekreacja nie będzie się prezentować tak dobrze bez całej otoczki — stwierdziła bez żadnego udawanego żalu, ale za to z lekkim uśmiechem. — Tak, ta od chomika i dziwnych ust — przytaknęła. Najwyraźniej trafiła z bajką wystarczająco, żeby cośtam mu w głowie świtało. Próbowała wstrzelić się z analogią, którą mógł zrozumieć. Sama oglądała jej mało, bo jak była w wieku na takie animacje, moda na tajną agentkę z chomikiem zdążyła już przeminąć. Niby nie dzieliło ich wcale dużo lat, ale takie rzeczy zmieniały się dość szybko.
Mówisz tak jakbyś żałował, że sam nie skorzystałeś — rzuciła żartobliwie, zerkając w bok na niego. Nie miała żadnego problemu z tym, że typ sobie to Lego kolekcjonował, chociaż osobiście uważała to za marnotrawstwo hajsu. Trochę ją natomiast bodlo to, że próbował ją na to wyrwać. Nie mocno, śmiała się z tego, ale i tak. Jak można to było uznać za dobry pomysł? Marcy nie pokazywał swojej kolekcji noży i patelni laskom, żeby wyskoczyły z majtek. Miał na to inne, skuteczniejsze sposoby, a Elena zdążyła się już o niektórych przekonać. Nie żeby w tej chwili potrzebowała dodatkowej zachęty, skoro wiedziała jak przyjemne jest z nim to, co dzieje się jak już się te majtki ściągnie.
A miałbyś? — zapytała go z przekąsem. Poważnie by wątpiła, a nawet nie wierzyła, gdyby odpowiedział, że tak. Ale cóż, jego zysk był stratą tamtego typa. Nie żeby to którykolwiek z nich decydował o tym, z którym Lenny pójdzie do domu. I nie żeby pan Lego stanowił jakąkolwiek realną konkurencję dla Marcello. Właściwie to od dawna nie miał żadnej, ale trudno było znaleźć jej czas na to by szukać nowych przygód albo umawiać się z dotychczasowymi osobami, z którymi czasem sypiała, skoro swój wolny czas wypełniała spotkaniami z nim i ze znajomymi. A przynajmniej to był powód, który sobie wmawiała.
Nie chcę, jakoś musisz utrzymać swoje mięśnie w formie — odpowiedziała mu w żartach, a potem pokiwała jedynie głową, gdy już odezwał się bardziej na poważnie. Rzeczywiście, nie mieli daleko, ale jeszcze kilka minut szybkiego marszu dzieliło ich od jego domu i prywatności, jaką im dawał. — Musimy ustalić wspólną wersję — odezwała się po chwili. Nie trzeba się było specjalnie głowić nad tym o co mogło jej chodzić. Jej umysł co i rusz wracał do tego tematu, choć próbowała go kierować na inne tory. Jednak to, co właśnie powiedziała wydawało jej się dobrym krokiem, który musieli poczynić, żeby utrzymać swój sekret w miarę bezpiecznym i niepotrzebnie się nie narażać. — Wątpię, żeby Nash nas przepytywał, ale jak wygada się reszcie to wypadałoby mieć dobrą historyjkę — dodała jeszcze. Nie wiedziała do końca dlaczego czuje potrzebę usprawiedliwienia swojego pomysłu. Chyba dlatego, że wydawało jej się, że Marcy podszedł do tematu nieco za lekko.

marcello f. reddington
szef kuchni — salsa bar and grill
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
You, you enchant me, even when you’re not around. If there are boundaries, I will try to knock them down.
Konieczność zgłaszania romansów ze współpracownikami do kadr brzmiała jak kolejny podwód, dla którego dobrze się stało, że Marcy nie miał zielonego pojęcia, jak wygląda taka praca w rzeczywistości. W gastro takie kwestie były traktowane o wiele luźniej, chociaż oczywiście: był w stanie zrozumieć, dlaczego wygodniej jest, że nikt o tym nie plotkuje, ani nikt na nikogo krzywo nie patrzy. Rozumiał też, dlaczego dla Lenny jest to jeszcze bardziej niewygodne niż dla niego, więc może dlatego było mu łatwiej to zbagatelizować.
Obdarzył ją tylko przeciągłym spojrzeniem z nieco rozbawionym wyrazem twarzy na jej prychnięcie i krótkie skwitowanie tej sprawy, nie ruszając tego dalej, zostawiając to między sobą i syreną.
No trudno, poradzę sobie jakoś. Albo nie przegapię kolejnej okazji — był dużym chłopcem, na pewno sobie poradzi. Poza tym, Lenny potrafiła zaprezentować mu się i tak z lepszej strony niż ruda typiara z dziwnymi ustami i chomikiem, także prawdziwego żalu było brak.
Mnie nie zapraszał, więc nawet nie rozważałem takiej opcji — tylko druga część tej wypowiedzi była prawdziwa, bo owszem: nie rozważał takiej opcji. Ale nie dlatego, że nie został zaproszony. I nawet nie tylko dlatego, że nie kręciło go zbieranie figurek Lego. Ani żadnych innych, w sumie. Ale też po prostu chciał spędzić czas z nią, było to o wiele bardziej atrakcyjne od większości innych opcji, jakie mogłyby się pojawić potencjalnie. Ale o tym jej przecież wprost nie powie, miał trochę godności i dumy. A właściwie więcej niż trochę. I owszem, Marcy nie musiał zapraszać kobiet na prezentację zestawu patelni i garnków, radził sobie z tym inaczej. Nawet nie gotował nikomu po to, żeby kogoś wyrwać. To akurat było zarezerwowane dla tych, które zostawały do śniadania albo miały okazję wracać.
Ani trochę — przyznał bez cienia jakiegoś wstydu, że był taki mało empatyczny wobec chłopaka. — To Twój wybór, który jest mi na rękę — do tego akurat mógł się przyznać na głos, bo jednak zdążyła się pewnie zorientować. Na przykład po tym, że sam to zaproponował przy przy przypadkowym spotkaniu. — Gdyby była inna, też musiałbym ją uszanować — czy byłby to coś w jego dumę i ego, gdyby wolała oglądać figurki z jakimś typkiem z plaży? Oczywiście że tak. Ale przecież by się nie obrażał, nie miał do tego żadnego prawa. Jakby wolała ściągać majtki przed kimś innym to też. O tym jednak nie miał zamiaru teraz myśleć, skoro nie było takiego problemu. Jeszcze doszedł by do dziwnych wniosków, a przecież było dobrze tak, jak było.
Miło, że o mnie dbasz — stwierdził z lekkim przekąsem, nie kryjąc też rozbawienia. Radził sobie z tym co prawda chyba nie najgorzej i to nie dzięki dźwiganiu deski, ale nie było to istotne.
Jeśli chcesz — rzucił luźno i skinął lekko głową, gdy już prawie dotarli na miejsce. — Nash chyba nie jest naczelną plotkarą — dodał, być może w ramach pocieszenia. Nash jednak potrafił być złośliwym chujem, Ale tego wolał nie wyciągać. Bo i po co, skoro i bez tego się stresowała. A jak człowiek się stresuje to ma mniejszą ochotę na przyjemności, bo przecież wiadomo, że dbał o jej komfort tylko dlatego, żeby nie rozmyśliła się w kwestii ściągania majtek dzisiaj.
Potrzebujemy jakiejś lepszej historyjki niż to, że byłaś ze swoimi znajomymi na plaży, ja ze swoimi i wpadliśmy na siebie przypadkiem przy barze? — zapytał, odstawiając deskę pod swoim domem na ganku i kładąc obok torbę, z której wcześniej wyciągnął paczkę papierosów. Jemu wydawało się to całkiem sensowne i zupełnie niewinne oraz nie podejrzane, także chyba nie było po co kombinować.

elena castellano
kelnerka — salsa bar and grill
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I wonder, when you sleep are you ever dreaming of me?
Pokiwała jedynie głową z nieco rozbawioną miną, kiedy stwierdził, że nie zaoferowano mu możliwości obejrzenia kolekcji Lego. Miał rację, nie doświadczył tej przyjemności i nie miał później dylematu, który tak naprawdę nie podlegał żadnym dywagacjom. Nie kiedy alternatywę stanowiła możliwość spędzenia czasu z Marcy’m. I choć nie ulegało wątpliwości, że fizyczny aspekt tego wieczoru ją dość mocno interesował, nie chodziło jedynie o seks. Ani o śniadanie następnego poranka. Jednak też nie miała zamiaru zdradzać mu w jakikolwiek bezpośredni i definitywny sposób, że kryło się za tym coś więcej. Chociaż zdradzała się z tym za pomocą innych wskazówek, niektórych nawet nieświadomych. Nie chciała się do tego do końca przyznać przed samą sobą, a co dopiero przed nim. Jej zdaniem mieli już wystarczająco dużo komplikacji bez prób komplikowania sobie tej relacji samodzielnie.
Ugryzła się w język zanim zdążyła powiedzieć, że dzień, w którym wybierze oglądanie kolekcji Lego zamiast pójścia do jego domu będzie dniem, w którym pójdzie do szpitala sprawdzić czy nie ma wstrząsu mózgu. To mogłoby przekazać mu więcej niż chciała zdradzać. I znów miał rację, była to jej decyzja z kim i dokąd idzie, a także w jakim celu. Nic już tu do dodania nie zostało, bo wszystko, co ewentualnie przychodziło jej do głowy brzmiało, w najlepszym przypadku, w sposób godny pożałowania. Zostawiła więc tę kwestię, pozwalając jej umrzeć śmiercią naturalną.
A tak naprawdę to co robisz? Poza surfowaniem? — dopytała z czystej ciekawości, skoro już zahaczyli o temat jego mięśni. Wyglądał nadzwyczaj dobrze jak na kogoś, kto spędza sporą część dnia w kuchni, przygotowując jedzenie. O tym, że potrafi łapać fale i nie spada za często z deski do wody wiedziała już od dłuższego czasu, choć dopiero dzisiaj zobaczyła go w akcji na własne oczy. Wyłączając to znała jeszcze tylko jeden sposób, który pomagał w mu w utrzymaniu formy. Mieli go dzisiaj w planach.
Zależy ile wypije — powiedziała, bo znała go od trochę innej strony. Ale tylko jeden raz była świadkiem jak zaczął gadać jak najęty o nieobecnych w pubie członkach ekipy, więc może był to tylko jednorazowy wybryk, którego nie należało traktować jako reguły. Nie przykładała jednak zbytnio wagi do tego czy był chujem, czy też nie, bo wobec niej zawsze zachowywał się… miło. Chyba tak można to było określić. Oparła się o ścianę jego domu i wyciągnęła swoją paczkę fajek z torebki. Zorientowała się, że on zrobił to samo, więc nie proponowała mu jednego. Podała mu za to swoją ciężką, grawerowaną zapalniczkę, którą znalazła wśród rzeczy ojca po wypadku. Sama w tym czasie się zaciągnęła i rozważała przez chwilę jego słowa, przyglądając mu się jednocześnie. — Może nie — uznała ostatecznie, znów gryząc się w język. Kusiło ją trochę, żeby zapytać czy ze wszystkimi członkami ekipy szepcze sobie na ucho i uśmiecha się tak jak do niej, ale i tak nie znaleźliby na to żadnego niewinnego wyjaśnienia. A istniała szansa, że Nash nie widział też wszystkiego. Gdybanie teraz nie mogło doprowadzić do niczego poza nakręcaniem się na coś, na co nie mieli żadnego wpływu. Jakiekolwiek próby rozmowy z kelnerem byłyby równoznaczne z przyznaniem, że to co widział nie było niewinną rozmową. — Chodźmy po prostu do środka, będę mogła skupić się tylko na Tobie, a nie na tych durnych myślach — stwierdziła po tym jak w bardzo szybkim tempie wypaliła całą fajkę. Pomogła jej się nieco uspokoić, podobnie jak dojście do wniosku, że nic nie mogą teraz już zrobić. Ale i ta potrzebowała odciągnąć swój umysł od tego tematu i nie miała zamiaru pozwolić by popsuło im to noc.

marcello f. reddington
szef kuchni — salsa bar and grill
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
You, you enchant me, even when you’re not around. If there are boundaries, I will try to knock them down.
Oczywiście gdyby dostał taką okazję (czy to od jej kolegi, czy od jakiejś innej koleżanki) to na pewno by nie skorzystał. Zapewne nie skorzystałby też z oferty podobnej do tej, którą oni na ten wieczór zaplanowali, tylko z kimś innym. Lenny wygrywała nie tylko dlatego, że chciał ją rozebrać ze świadomością, że na pewno będzie bardzo miło i przyjemnie. Dotyczyło to też innych kwestii wynikających z jej towarzystwa, ale nie oszukujmy się — takie rzeczy wykraczały na razie poza jego możliwości w zakresie myślenia o tym, nie mówiąc już o jakimś przyznaniu się na głos do tego wszystkiego przed kimkolwiek, a co dopiero przed Lenny. Zresztą, mieli przecież czas, prawda? Na razie było miło. Nie było sensu tego komplikować czy zmuszać się do jakichś poważnych przemyśleń, bo żadne z nich nie potrzebowało deklaracji i wielkich wyznań.
Noszę deskę — przypomniał jej nieco żartobliwie, skoro uznała przed chwilą, że nie może mu odebrać tego treningu. — Pływam też bez deski i trenuje boks — potem mógł być na pozorną oaza spokoju w pracy, skoro mógł przez aktywności fizyczne wyrzucić nadmiar emocji. Których teraz, gdy stali przed jego domem paląc papierosy i próbując rozmawiać na tematy poważne, miał w sobie nadmiar. A jednym z jego ulubionych sposobów radzenia sobie z takim stanem było ignorowanie tego wszystkiego i bagatelizowanie, w naiwnej nadziei, że to nie będzie się nawarstwiać. Tutaj sprawa była dla niego jeszcze trudniejsza, bo nie chodziło tylko o niego. Nic więc dziwnego, że wolał udawać, że się nie zestresował tą całą sytuacją.
I tak nie możemy z tym na razie nic zrobić — powiedział spokojnie, może aż za bardzo. Ale jednak było w tym sporo racji, bo nie pójdą go zapytać przecież, czy widział coś, co wydawało mu się dziwne, bo wtedy na pewno wszystko wyda mu się dziwne i podejrzane. Nie mieli jak się z tym skonfrontować czy ewentualnie naprostować tak długo, jak Nash sam nie zacznie tego tematu. Mogli tylko iść w zaparte, że jeśli coś widział, to mu się przewidziało, bo przecież nic takiego się nie wydarzyło, słońce go oślepiło i piwo na słońcu uderzyło mu do głowy szybciej, więc miał halucynacje, czy coś. Najlepiej jednak byłoby, gdyby rzeczywiście nie zwrócił na to większej uwagi i nie wyłapał nic podejrzanego. Bo cóż, odpowiedź na niezadane przez Lenny pytanie była raczej prosta: oczywiście, że nie szeptał sobie z innymi pracownikami na ucho ani się do nich nie uśmiechał. Do innych ludzi, nie tylko tych z pracy, też zdarzało mu się robić to bardzo, bardzo rzadko.
Z tym akurat możemy coś zrobić — zapewnił ją, przekręcając klucz w drzwiach, aby zaprosić ją do środka, gdzie zajęli się już tylko sobą, dość skutecznie uciszając niepokojące myśli i pozbywając się napięcia.

koniec, elena castellano
ODPOWIEDZ