W szpitalu wydarzyło się coś dziwnego - pojawiła się kobieta, która udaje jego narzeczoną, a on doskonale wie, że takowej nie posiada. Kiedy się obudził miał chwilowy zanik pamięci, ale bardzo szybko jednak mu ona wróciła, ale nikt, oprócz jego siostry o tym nie wiedział. Nie chciał ryzykować, a Alice to jego najbardziej zaufana osoba. Nie chciał ukrywać tego przed siostrą, której nie chciał przysparzać zmartwień, za dużo ich miała.
Kiedy był już w domu zastanawiał się kto by mógł chcieć pozbawić go życia, bo to ewidentnie był zamach na jego życie, a skąd to wie? Hamulce w jego samochodzie po prostu nagle przestały działać, więc to ewidentny dowód na to, że ktoś przy nich majstrował. Cały czas myślał o co chodzi, zdawał sobie sprawę z tego, że jego praca jest dość ryzykowana, ponieważ przez swoje inwestycje i działania może nadepnąć niektórym ludziom na odcisk, ale żeby do takiego stopnia? W zasadzie są rożni ludzie, więc raczej nie powinien być zdziwiony.
Leżał w łóżku razem ze swoimi pupilami. Niby nie powinno się pozwolić psu spać na łóżku, ale co tam, on dla zwierzaków ma cały czas miękkie serce, a poza tym fajnie mieć towarzystwo, kiedy człowiek się źle czuje.
Wstał z łóżka, aby wziąć kolejną dawkę przeciwbólowych tabletek, tak ewidentnie jest od nich uzależniony, ale nie dociera to do niego.
Usłyszał przekręcanie klucza w drzwiach po czym na horyzoncie pojawiła się jego siostra.
- Klucza miałaś używać w awaryjnych sytuacjach - powiedział Ryder ze szklanką wody w ręku.
Dziś Alice postanowiła, że odwiedzi swojego brata na jego farmie. Przygotowała dla niego mnóstwo dobrego jedzenia. Zrobiła placki ziemniaczane i upiekła jego ulubione ciasto. Wszystko spakowała, a następnie wsiadła w samochód i pojechała na farmę. Postanowiła, że użyje klucza, który kiedyś wręczył jej Ryder. Otworzyła drzwi i niemal od razu dostrzegła swojego brata.
— A gdzie “cześć” i “cieszę się, żę cię widzę”? — spytała i delikatnie uniosła jedną brew ku górze. Uważnie zbadała go swoim bystrym wzrokiem. Na pierwszy rzut oka jej brat wyglądał całkiem nieźle. Ali cieszyła się, że mu się poprawiało.
— Przyszłam, żeby sprawdzić, jak się czujesz. Zrobiłam dla ciebie placki ziemniaczane i upiekłam ciasto — oznajmiła z delikatnym uśmiechem, a następnie ruszyła w kierunku kuchni. Na blacie ustawiła torbę z przygotowanym jedzeniem. Ali lubiła gotować, więc nie był to dla niej żaden kłopot. Lubiła też troszczyć się o ludzi, którzy byli jej bliscy, a Ryder jako jej brat zdecydowanie zaliczła się do tego wąskiego grona.
Ryder U. Hayes
Jakoś sobie radził, czasem było ciężko, chociaż po wyjściu ze szpitala to naprawdę dużo spał, ponieważ jego ciało potrzebowało regeneracji, której nie miało w szpitalu. Przez kilka pierwszych dni nie oglądał w ogóle telewizji, a o ruszaniu laptopa nie było mowy. W sumie nadal nie pracował, bo nie mógł się skupić. Nie musiał się martwić na szczęście o firmę.
- Widzieliśmy się przecież niedawno - powiedział Ryder patrząc na Alice z również wysoko uniesionymi brwiami. Alice nie miała z nim łatwo, Ryder naprawdę przeważnie bywał niemiły i lekko opryskliwy, taki trochę grumpy. - Bywało lepiej – i to powiedział szczerze. Noga go napieprzała równo. - Cudownie, możesz mi je podać, a ja idę usiąść, bo ledwo stoję - rzucił i powolnym aczkolwiek chwiejnym krokiem podszedł do kanapy. - Nie byłaś w pracy, że przyszłaś o tej porze? - zapytał, kiedy ostrożnie znalazł pozycję.
Alice Hayes
— Chyba mamy inne poczucie czasu, poza tym przy każdej okazji powinieneś mówić mi takie rzeczy. Lepszej siostry mieć nie będziesz — mruknęła, żartując sobie. Lubiła się z nim przekomarzać. Pozwalała sobie na to, ponieważ Ryder nie pozostawał jej dłużny. Czasem nieźle ją wpieniał, ale i tak był jej ukochanym młodszym braciszkiem.
Alice poszła do kuchni i szybko odgrzała placki, a następnie przełożyła je na talerz i naszykowała widelec. — Smacznego — oznajmiła i wygodnie rozsiadła się na kanapie. Jeden z piesków Rydera postanowił się z nią przywitać. Alice uśmiechnęła się szeroko i pogłaskała spragnionego uwagi psa.
— Pracowałam dziś zdalnie, więc nie byłam w mieście. Akurat mi się poszczęściło i nie miałam żadnego spotkania z klientem — przez większość dni Alice pracowała z biura. Sporo jeździła po okolicy, ponieważ pokazywała różne nieruchomości. Uwielbiała to, ale musiała przyznać, że praca z poziomu salonu była bardzo wygodna. Przykładowo dzisiaj mogła dłużej sobie pospać. W przerwie od pracy przygotowała szybki obiad, a kiedy wybiła odpowiednia godzina, od razu przyjechała do Rydera, nie tracąc czasu w korkach, które były jej codzienną zmorą.
Ryder U. Hayes
- Oczywiście, że mamy inne poczucie czasu, wiem to już od dawna - powiedział trochę złośliwie Ryder. Wiedział, że Alice się na niego nie obrazi za to jego głupie gadanie. Kochał swoją siostrę i był dla niej w stanie zrobić wszystko. Tak powinno być. Oboje wiedzieli, że w każdej sytuacji mogą na siebie liczyć i to było cudowne. Zdawał sobie również sprawę z tego, że bardzo dużo zmartwień im znowu przysporzył, a bardzo tego nie chciał. - Bo innej siostry nie mam - zaśmiał się. Nie zapowiadało się na to, aby ich rodzice mieli mieć kolejnego potomka, byłoby to co najmniej dziwne – trzydziestoletnia różnica.
- Dzięki - powiedział i od razu wziął się do jedzenia, kochał placki ziemniaczane. To jego ulubiona potrawa od zawsze. Nie je mięsa, wiele osób się z niego śmiało, że wielki pan wegetarianin dopóki nie pokazał co się z nim dzieje po jego zjedzeniu – od tego momentu cisza.
- No to wszystko jasne, siedziałaś sobie wygodnie na kanapie – rzucił zajadając się plackami. - Dobre - wskazał na danie. - A co tam dobrego u ciebie słychać? Szefowa nie rozpieszcza cie za bardzo pozwalając ci pracować zdalnie? - tak musiał to powiedzieć.
Alice Hayes
— Jesteś zgryźliwy, to chyba starość — mruknęła kąśliwie i niczym krowa pokazała mu język. Alice i Ryder byli typowym rodzeństwem. Ciągle sobie dogryzali, ale gdyby było to konieczne, skoczyliby za sobą w ogień. W dzieciństwie dużo psocili, robiąc sobie nawzajem różne psikusy. Ich rodzice czasem mieli dość, ale oni niewiele sobie z tego robili.
— Nie dosypałam do nich żadnej trucizny, chociaż bardzo mnie korciło — zażartowała. Alice lubiła gotować, a placki przygotowała z miłości. Przy okazji sama na tym skorzystała, ponieważ kilka z nich zjadła na obiad. Źle wyliczyła składniki i wyszło jej ich więcej, niż pierwotnie planowała. Na szczęście smakowały wybornie. Alice lubiła gotować i dobrze jej to wychodziło.
— Moja szefowa jest wspaniała. Świetnie pracuje, więc dostaję różne nagrody — odparła dumnie i szeroko wyszczerzyła zęby. Alice była dobra w swojej pracy. Solidnie wywiązywała się z powierzonych jej obowiązków, dlatego miała świetne układy ze swoją szefową. — A tak poza tym byłam ostatnio na świetnej randce z Damienem. Mam wrażenie, że za bardzo się przywiązałam — przyznała nieco tajemniczo i ciężko westchnęła.
Ryder U. Hayes
- Przygadał kocioł garnkowi - prychnął Ryder patrząc wymownie na siostrę, chociaż tak naprawdę dzieliło ich tylko kilka miesięcy różnicy, ale z tego towarzystwa to Alice jest starsza. Alice i Rydera łączyła czysta, zdrowa relacja. Tak powinna wyglądać u każdego rodzeństwa – dogryzali sobie, marudzili na siebie, ale zawsze wiedzieli, że mogą na siebie liczyć, kiedy sytuacja tego wymaga, nawet w najprostszych sprawach. Tak powinno być. W dzieciństwie rodzice pewnie chętnie by ich przehandlowali na trochę wolnego czasu i spokoju, bo mieli dwójkę, a oni potrafili narobić tych szumy jak za cały oddział!
- Trudno, dla placków jestem gotowy się poświęci i umrzeć ja je zjem - mówiąc to po prostu wzruszył ramionami nie przestając jeść. Każdy wie, że Ryder kocha placki, naprawdę. Sam nie wiedział skąd mu się to wzięło, ale taka jest prawda. Lubi tez gotować, chociaż teraz trochę musi bazować na gotowym jedzeniu, jednak apetyt jakoś mu nie dopisuje ostatnio.
- Ciekawe kto to widział - wymruczał po czym wziął kolejny kęs placków. - A to nie o to chodzi w randkowaniu, żeby się przywiązać do kogoś? - Zapytał z powątpiewaniem patrząc na swoją siostrę. Dawno nie był na randce, ale chyba rzeczy tak się nie pozmieniały.
Alice Hayes
Alice miała nadzieję, że w najbliższym czasie nie będzie musiała więcej odwiedzać pobliskiego szpitala. Na przestrzeni ostatnich lat w jej życiu wydarzyło się wiele naprawdę złych rzeczy. Straciła nienarodzone dziecko, ukochanego narzeczonego i omal nie pochowała też młodszego brata. Cieszyła się, że Ryder z obu wypadków wyszedł obronną ręką. Nie wiedziała, co poczęłaby, gdyby jeszcze on zostawił ją samą. Chyba by tego nie przeżyła. Starała się odrzucić od siebie negatywne myśli. W tej chwili liczyło się dla niej jedynie to, że jej brat był cały i zdrowy. Powoli dochodził do siebie. Ali robiła wszystko, aby jakoś ułatwić mu ten proces. Troszczyła się o niego, ale ich relacja wyglądała tak jak zazwyczaj. Alice i Ryder byli typowym rodzeństwem. Lubili sobie dogryzać. Żadne z nich nie zamierzało z tego rezygnować, nawet ze względu na kłopoty ze zdrowiem Rydera.
— Właśnie dlatego to widzę, bo sama wiem coś o starości — skwitowała krótko. Ali czuła upływający czas. Czasem odnosiła nieodparte wrażenie, że życie przelatuje jej przez pace. Jeszcze niedawno była nastolatką, a teraz miała na karku trzydziestkę. Niby wiek to tylko liczba, ale czuła, że chciałaby być w trochę innym miejscu.
Alice głośno wciągnęła powietrze. Zastanawiała się, czy powinna wyznać swojemu bratu prawdę. Chyba potrzebowała porady, sekrety powoli zabijały ją od środka. — Tak, ale to trochę bardziej skomplikowane — zawahała się i przerwała. Nie była pewna, czy powinna dzielić się z nim swoimi przemyśleniami. — Nie wiem, jak to powiedzieć… Pod pewnymi względami nie byłam szczera z Damienem, oparłam pewne rzeczy na kłamstwie — wyznała i ciężko westchnęła, przecierając swoją zmęczoną twarz. Cóż, nie sądziła, że ich rozmowa zejdzie na takie tory.
Ryder miał czasem wrażenie, że tam gdzieś ktoś go nie lubi, albo ktoś się na nim mści, ponieważ co chwile coś złego działo się w jego życiu. Na szczęście jego firma działała doskonale i przynosiła ogromne zyski, bardziej to wszystko skupiło się na jego osobie, a jeszcze mocniej na jego krzywdach fizycznych. Chyba będzie musiał jeździć rowerem, albo faktycznie nie wychodzić z domu, bo co jakiś czas ma po prostu wypadek samochodowy. Na szczęście ten ostatni nie był, aż tak poważny jak pierwszy, ale no dajmy spokój. Ile razu w życiu można trafiać do szpitala, żeby cię składali. Nienawidził tych miejsc i unikał ich jak ognia, bo kiedy trafiał do szpitala zawsze spędzał tak cholernie dużo czasu w wyniku wypadku, ponieważ zdrowy to on był jak cholera, teraz to pokiereszowany.
- Brzmisz jakbyś miała siedemdziesiąt lat, a nie ledwo ponad trzydzieści, nie nakręcaj się zbytnio - powiedział Ryder sceptycznie patrząc na siostrę. On niestety nie lubił takiego gadania, bo brzmiało to jak gadanie zgorzkniałego starucha, którym jego siostra nie jest. Oboje mają całe życie przed sobą, tylko czasem ktoś im rzuci kłody pod nogi.
Ryder westchnął ciężko i usiadł wygodniej poświęcając siostrze uwagę, nawet odłożył swoje ukochane placki ziemniaczane, więc Alice to powinna docenić.
- Posłuchaj mnie - zaczął patrząc na siostrę. - Bardzo chciałbym ci pomóc, naprawdę, ale ni cholery nie rozumiem o co ci chodzi. Mogłabyś mi powiedzieć wszystko, prosto z mostu, a nie owijać w bawełnę. Dobrze wie, że nie lubię takiego gadania - dodał Ryder zgodnie z prawdą. Nie lubił takiego kręcenia. Osoby, które go znały wiedziały, że do niego trzeba mówić prosto z mostu i to nie dlatego, że jest głupi, ale nie lubi takiego owijania, które rozwlekało się do niepotrzebnych granic, a on chciał pomóc siostrze, oczywiście jeśli będzie w stanie.