tanatokosmetolog — The Last Goodbye
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
jedna z tych miłych dziewcząt, ale...
pracuje w zakładzie pogrzebowym, wie coś o śmierci przyjaciółki, gustuje w starszych mężczyznach i na domiar złego jeszcze prowadzi wojnę przeciwko krasnalom ogrodowym
Mia Ginsberg była zaradną dziewczyną. Gdy ktoś- ta podła ropucha, co hodowała brud pod swoimi szponami, które malowała na wściekły amarant- powiedział jej, że nie nadaje się do pracy w zawodzie kosmetyczki, nie łamała rąk. Wprawdzie ta wiadomość brzmiała jak eufemizm, bo padły tam bardziej obelżywe sformułowania, ale ona wcale nie zamierzała się na nich skupiać. Nie, gdy dostało się jej za samą chęć do życia, która skutkowała wiecznymi kłótniami z klientkami. Te przecież próbowały zrobić z siebie monstra i nie wiedziała czy to jakiś nowy trend czy może domena bab po czterdziestce, ale od brwi po same usta- wyglądały jak jedna z tych weneckich masek, z których odpadał jej tynk.
Pamiątka po matce w stanie rozkładu, w zasadzie tak jak i jej matka, więc wszystko się zgadzało.
Jej klientki jednak ponoć wciąż były żywe i Mia nie rozumiała, czemu tak ochoczo wchodzą w jakiś etap turpizmu i na dodatek płacą za to okrutną kasę. Upomniała grzecznie raz czy drugi, zaproponowała alternatywę, za trzecim razem rzuciła pędzlem w jedną z tych namolnych bab. Nie jej wina, że akurat wybrała ten gruby i rozpętała się awantura stulecia, która a i owszem, skończyła się wypowiedzeniem i wywaleniem Mii na bruk.
Była na nim zaledwie kilka dni, bo zbawieniem okazała się kosmetyka trumienna. Po dziś dzień nie uważała, że skłamała w CV twierdząc, że miała do czynienia z trupami, bo te kobiety tak właśnie wyglądały. Dostała pracę od strzału i spełniała się w swojej roli, bo wreszcie wszystko było tak jak ona chce i na dodatek mogła zwierzyć się swoim ulubionym zombie (nie chciała ich traktować jak ciała) ze wszystkich swoich bolączek, choć te ostatnio mogły brzmieć jak wynurzenia pewnej siedemnastolatki, gdzie w kółko przewijali się chłopcy (choć znalazłaby się dziewczyna, a może nawet dwie) i jakieś zadurzenia w starszych panach, szczęśliwie na jej orbicie.
Z tego też powodu (a może zwyczajnie dla chęci zysku) postanowiła jeszcze raz zostać zaradną kobietą i przyjąć propozycję Adama Polanskiego na szybki zarobek. Podejrzewała, że podczas chemii naoglądał się Pretty woman i dlatego wysłał do niej asystentkę, która zabrała ją na zakupy. Początkowo nawet się jej to podobało, ale gdy jej bluzy zamieniono na jakąś pokraczną marynarkę w czerni, poczuła, że robi się jej słabo. Nie sądziła, że fetyszem tego faceta są jakieś stare baby po trzydziestce, najlepiej pracujące w korpo, bo właśnie z tym Ginsberg kojarzył się ten styl na elegancką ciotkę- klotkę.
Najwyraźniej jednak miał rację przestrzegając przed samym sobą, bo była w stanie zrozumieć jego seksoholizm i jakąś dziwną potrzebę kładzenia się na stole sekcyjnym. Może rak wyżarł mu więcej niż przypuszczała i była skłonna to zrozumieć oraz mu współczuć, ale to?
Czuła, że to są jej granice i gdyby nie fakt, że zaproponował naprawdę godziwą stawkę, przemyślałaby to ze trzy razy. Najwyraźniej jednak potrzeba uniezależnienia się i życia poza kostnicą była na tyle silna, że z chęcią na to przystała i dała się zawieźć do małego budynku, gdzie spodziewała się zobaczyć coś gorszego niż te wszystkie pokoje uciech znane z filmów.
Zamiast tego dostrzegła kawiarnię i siedzącego przy stoliku samotnie mężczyznę, który ostatnio doprowadził ją do orgazmu. Już (chyba) nie płoniła się jak pensjonarka na jego widok, ale musiała zrobić balona z gumy, którą przeżuwała z nerwów, bo nieco zaparło jej dech. W innych okolicznościach uznałaby to za całkiem kłopotliwy objaw, ale postanowiła być wyjątkowo profesjonalistką i skupić się na zadaniu.
O ile jakieś było poza noszeniem tej marynarki.
- Widywałam takie w trumnach. Zazwyczaj u babć- zaczęła zamiast przywitania siadając naprzeciwko i zaplatając ręce na stole, by wreszcie podeprzeć nimi swój podbródek i spojrzeć na Adama spod przymkniętych powiek.
Gotowa na rozkazy, choć po tych zakupach i po tym miejscu, gdzie ludzie jedli łyżeczką ciastka, powinna uciekać z krzykiem.
- To jakiś twój fetysz? Kobiety po trzydziestce?- zagadnęła ponaglając go dłonią, bo była zaintrygowana tym, co tu robi, dlaczego tak ubrana i dlaczego z nim.
Może jednak ten nowotwór mózgu dawał kolejne objawy i doszły do tego jakieś nieznośne halucynacje?
Wtedy będzie musiała go odstrzelić w altruistycznym geście.

lorne bay — lorne bay
41 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
I'm afraid of all I am
My mind feels like a foreign land
Silence ringing inside my head
Please, carry me, carry me, carry me home
Uderza palcami rytmicznie w okrągły rant stolika. Jest zestresowany, chociaż stara się tego po sobie nie pokazywać. Kiedy Mia siada przy stoliku, nie odpowiada na jej słowa, tylko uważnie lustruje to, co najwyraźniej kupiły z asystentką jego biura. Jeśli dziewczyna zamierzała projektować w tak samo użytkowy sposób, jak kupując czarną, przydużą marynarkę na australijskie upały, to nie wróżył jej przesadnej kariery. Brief był prosty i ostrożny – coś w miarę eleganckiego, co mogłaby założyć moja córka. Prycha cicho, kiedy w jego kierunku pada pytanie.
— To w końcu babcie, czy kobiety po trzydziestce? Nie wiem. Dla mnie i jedne i drugie są ryzykowne. Pierwsze stoją nad grobem, co teraz jest mi nawet bliskie, drugie randkują po to, żeby po paru tygodniach urządzać wesela — odpowiada z dowcipem, ale zaraz nerwowo porusza się na swoim krześle i przysuwa ją bliżej siebie. Widać, że jest przejęty – sam założył dopasowaną, białą koszulę i jasne spodnie, nie ma na głowie czapki z daszkiem, a na przegubie jego ręki opiera się tarcza imponującego zegarka. Dziś przypomina siebie sprzed miesięcy.
— Poza tym to za dobrze skrojona marynarka, żeby pakować ją do trumny — dodaje i poprawia kołnierzyk w ubraniu Mii. Zabiera jednak od razu ręce i wzdycha ciężko.
— Mia, to zabrzmi idiotycznie, ale chciałbym, żebyś wiedziała, jak bardzo ważne jest dla mnie dzisiejsze popołudnie i ktoś, kto do nas dołączy. Nie mogę tego załatwić inaczej i nie mogę tego załatwić później, więc twoja obecność tu jest dziś k l u c z o w a — miota się trochę, próbuje ją wprowadzić w temat bardzo ostrożnie, ale z drugiej strony widać, że wyartykułowanie tego, co plącze się po jego głowie, jest dla niego trudne.
— Chciałbym, żebyś przez godzinę lunchu udawała Dianę. Gość, który zgodził się ze mną spotkać to prawnik z firmy mojego ojca, który zajmuje się firmową częścią funduszu powierniczego mojej córki. Long story short jest takie, że ja mogę nie dożyć przyszłego roku, a Diana nie będzie miała dostępu do tych pieniędzy do póki nie skończy 21 lat. Upoważniłem Julię do wszelkich zasobów firmowych w swoim imieniu, ale obawiam się, że to może nie wystarczyć. J e ś l i umrę, A Lucas nie wróci do zarządzania firmą, funduszami będzie opiekowała się rada nadzorcza i jedna głupia pizda, której nie mogę w tym temacie zaufać. Szanowny pan Webster zgodził się z n a m i spotkać. Jeśli uzna, że Diana jest dojrzałą, zdolną do podejmowania odpowiedzialnych decyzji dziewczyną, podpisze dokumenty. Problem jest taki, że moja córka jest na jebanej Kubie, a ta okazja więcej się nie powtórzy. Dlatego cię P R O S Z Ę o godzinę zwracania się do mnie per t a t o i opowiedzenia brzuchatemu łysolowi o tym, że chcesz studiować sztukę w Juilliard, lubisz jogę po uspokaja twój umysł i wszystko, co niezbyt kontrowersyjne, zgoda? Albo najlepiej nie mów za wiele, zostaw to mi. Przysięgam, że zapłacę ci więcej niż twoje trupy przez kilka miesięcy… — wylewa z siebie tonę informacji, ale zanim dziewczyna będzie miała okazję odpowiedzieć, czy chociażby podjąć decyzję, czyli np. wyśmiać go i wyjść z restauracji, wspomniany przez niego mężczyzna podchodzi do stolika i przeprasza za spóźnienie. Polański łapie za udo Ginsberg, trochę w panice i zaciska na nim palce, jak gdyby chciał jej dać tym do zrozumienia, że decyzja została podjęta za nią. Sekundę później podnosi się i ściska na powitanie nieznajomego.
— Diana, jak ty wyrosłaś… zaczyna starszy mężczyzna Ostatnio widziałem cię, jak miałaś 7 lat, jeszcze w Londynie i kochałaś biedronki. Leci ten czas, naprawdę. Twój ojciec naciskał od tygodnia, że powinienem się z tobą zobaczyć. Co prawda proponował marzec, ale pomyślałem, cholerka, po co tak długo czekać? Ja planuję z Mallory urlop, szkoda, żeby to wszystko przepadło. Właśnie! Może polecisz nam jakieś egzotyczne kierunki, po tej swojej wielkiej podróży, o której tyle słyszałem? — ściska rękę dziewczyny i zajmuje miejsce, zamawiając przy okazji szklankę wody. A Adam, słysząc jego ostatnie pytanie, blednie.

przyjazna koala
warren444
brak multikont
tanatokosmetolog — The Last Goodbye
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
jedna z tych miłych dziewcząt, ale...
pracuje w zakładzie pogrzebowym, wie coś o śmierci przyjaciółki, gustuje w starszych mężczyznach i na domiar złego jeszcze prowadzi wojnę przeciwko krasnalom ogrodowym
- Kobiety po trzydziestce to babcie. Ty słyszałeś, że im kolagen zanika?- aż ją otrząsnęło, bo w całej swojej fascynacji śmiercią oraz łapaniem jej oddechu na swoim karku, Mia Ginsberg nigdy nie przypuszczała, że przyjdzie jej przekroczyć ten podły wiek i zmierzyć się z powolnym umieraniem. To szybkie było jeszcze do zaakceptowania i tak jak w przypadku Mindy rodziło nowych followersów, to zakończone cierpieniem i wydalaniem z siebie odchodów było przygnębiające.
Jakoś cieplej popatrzyła na Adama, gdy zdała sobie sprawę, że i jego to czeka. Może powinien być jednak wdzięczny losowi za ten nowotwór mózgu, bo jeszcze jeden guz i zostanie rośliną.
A potem zrobią wersję unplugged.
Zaśmiała się niekoniecznie z jego, bardziej ze swojego żartu, a potem dała się przysunąć na krześle czując, że chodzi tutaj o spiskowanie. O takie, za które Mia w przyszłości mogłaby pójść siedzieć i choć doceniała więzienie za świetne warunki lokalowe to jednak nie widziało się jej jeszcze zostać lesbijką. Z tego powodu mrugała oczami w dół i do góry starając się nadążyć za człowiekiem, który tak casualowo proponował jej kradzież tożsamości własnej córki. Nic wielkiego, po prostu włączy sobie jeszcze jedną jakoś zbzikowaną odnogę daddy issues i będzie mu tatusiować, a potem będą patajać w stronę zachodzącego słońca.
- Polanski, czy ciebie do reszty pojebało?!- wysyczała, bo chyba miał jakąś rodzinę, miał tę całą Julię, którą trzymał w portfelu, więc do jasnej cholery, czemu ją musiał w to wszystko wciągać?!
Ona była za młoda, by nosić pomarańczowy.
Za późno. Nie musiał jej łapać nawet za to udo- a nawet jako ojciec NIE POWINIEN- bo wystarczyło, by mężczyzna wszedł do restauracji i zrozumiała, że właśnie ktoś postawił ją przed faktem dokonanym. Ten sam ktoś, kogo włoży żywcem do krematoryjnego pieca i pogłośni Britney, żeby nikt nie słyszał krzyków.
- Dzień dobry!- wstała również i przywitała nieznajomego uśmiechem, który mogłaby posłać jedynie córka Adama. Pewnym, ale pełnym uroku dziewczyny, która dorastała mając kochającego ojca i jakiś strzępek rodziny. Podała mu delikatnie dłoń. - Tata nalegał. Właściwie muszę się się panu przyznać, że i ja stęskniłam się za tym staruszkiem- kontynuowała swobodnie siadając obok rzeczonego tatusia i obdarzając go spojrzeniem, w którym mógł wyczytać za czym się stęskniła. Nie zamierzała jednak za bardzo wyjść z roli, więc swobodnie wzruszyła ramionami. - Myślę, że z tak uroczą kobietą jak pana Mallory, każda destynacja będzie cudowna, ale zakochałam się w Kubie. To stamtąd wracam- miał szczęście, że ostatnio znowu zaczęła śledzić Dianę. Wcale nie dlatego, że czasami macał ją jej ojciec… ich ojciec, jak tak dalej pójdzie to przez Adama trafi na terapię.
- Teraz jednak wróciłam, by wzbogacić swoje portfolio i wreszcie postawić na studia. Tatuś zawsze mi to powtarza- i delikatnie ułożyła sobie głowę na jego ramieniu jak przystało na dobrą córeczkę marnotrawną.
Zaraz ktoś będzie musiał wykręcić tę marynarkę z potu, ale da radę.
Musi dać radę, skoro już wkręcił w tę kabałę.
Jeszcze nie wiedziała, ile jej będzie musiał za to zapłacić (albo ile sobie policzy), ale skoro już zaczęła opowiadać bajki to walczyła nie tylko o pieniądze, ale o życie. Morderstwo plus oszustwo, jak tak dalej pójdzie to zacznie dawać ludziom korepetycje jak trafić do pierdla, bo najwyraźniej nawet malowanie trupów nie wychodziło jej tak dobrze.
lorne bay — lorne bay
41 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
I'm afraid of all I am
My mind feels like a foreign land
Silence ringing inside my head
Please, carry me, carry me, carry me home
Żałuje swojego pomysłu w milionie procent, kiedy słyszy, jak Mia nazywa go ojcem. Dość powiedzieć, że robi mu się gorąco i musi odpiąć guzik wysoko zapiętej koszuli. Nie może jednak odmówić gry w grę, którą sam zorganizował. Zapomniał tylko upomnieć uczestników o panujących zasadach. Drugie t a t o sprawia, że sięga po szklankę z wodą i jedyny komentarz, na jaki jest się w stanie zdobyć, to uprzejmy uśmiech i potaknięcie głową.
Prawie opluwa się jednak, kiedy głowa Ginsberg ląduje na jego ramieniu.
Głupi pomysł. Głupi, głupi, głupi pomysł.
Może jednak trzeba było do tej szopki zaangażować kogoś, komu nie wkładało się wcześniej rąk w majtki.
Potrzebuje chwili na złapanie oddechu, krótki atak kaszlu, odchrząknięcie i znów łyk wody, żeby powrócić do świata żywych.
No, przynajmniej w teorii.
— Co prawda umarłbym z dumy, jeśli moja córka chciałaby iść w rodzinne ślady i zająć się architekturą lub projektowaniem, ale mogłem podejrzewać, że wychowując ją wspólnie z artystką, ryzykujemy zamiłowaniem do sztuki — uprzejmy uśmiech, wymuszone zerknięcie w stronę córki i ręka ściskająca jej kolano pod stołem, kiedy tylko otwiera usta, żeby znów się odezwać. To znak, że przywitanie dobiegło końca i nie ma potrzeby dodawania czegokolwiek.
— Wybacz bezpośredniość, ale wydawało mi się zawsze, że Diana ma tylko ciebie? — zadaje pytanie mężczyzna.
— Diana ma matkę. Może nie tą, która ją urodziła, ale przecież, nie to się liczy, prawda? — Polański odpowiada niezwłocznie.
— Oczywiście, oczywiście… Jestem związany z działem prawnym twojego ojca od lat i po prostu wydawało mi się, że nigdy się nie ożeniłeś! Po cichu… Mallory to wspaniała kobieta, ale czasem… Po cichu więc czasem nawet ci zazdrościłem, a tu klops! Jednak WIESZ, jak jest! — dziwny, zbyt wysoki śmiech mężczyzny rozbrzmiewa po drugiej stronie stolika.
Adam jest zdziwiony i lekko skonsternowany, ale stara się tego po sobie nie pokazać.
— Julia Crane. Malarka. Byłeś na jej wystawie w Londynie. Nigdy nie wzięliśmy ślubu. Relacja należała raczej do… burzliwych — wyjaśnia po chwili namysłu i tym razem to jego rozmówca wygląda na nieco zawstydzonego. Zanim jednak rozmowa zejdzie na niekorzystne tory, Adam odwraca się w stronę kelnera i prosi go o podanie kart.
— Nie wiem, czy miałeś okazję spróbować zupy z szyjek rakowych, ale to jedna z ulubionych pozycji Diany. Jedyna, która została po etapie jem-tylko-płynne-rzeczy-bo-dieta — uśmiecha się do siebie, kiedy dociera do niego, że nie wspomina córki, która (w istocie) jest za Oceanem, a która siedzi obok niego. Niezgrabnie obejmuje więc Mię ramieniem i ściska nieporadnie.
— Naprawdę cieszę się, że wróciła, nawet na chwilę! — dodaje i natychmiast zabiera rękę. Zamawia dla siebie steka i znów podwójną szkocką.
— Zdziwiłem się co prawda twoją propozycją przez telefon, że chcecie porozmawiać o wcześniejszym odblokowaniu Funduszu, bo z tego co opowiadał mi Lucas przed wyjazdem, wolontariat Diany miał trwać dłużej, ale cóż. Zmienność młodych! Ojciec wspominał mi o planach na studia w Stanach, albo Europie, wiesz już, gdzie chciałabyś aplikować?

przyjazna koala
warren444
brak multikont
tanatokosmetolog — The Last Goodbye
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
jedna z tych miłych dziewcząt, ale...
pracuje w zakładzie pogrzebowym, wie coś o śmierci przyjaciółki, gustuje w starszych mężczyznach i na domiar złego jeszcze prowadzi wojnę przeciwko krasnalom ogrodowym
Jak mantrę powtarzała sobie, że robiła głupsze rzeczy. Malowanie trupów było czysto zarobkową pracą, ale już włamanie się do kantorka i nagranie seksu wuefisty z ich zakonnicą zakrawało na coś durnego. Jak i kradzież krasnali ogrodowych, która ostatnio zakończyła się odnalezieniem zwłok w przydomowej szopie. Już nie wspominając o tym, że Mindy miała połamany kręgosłup, więc trumienny makijaż na niewiele się zdał.
To wszystko jednak wydawało się jej pieśnią przeszłością, tym ostatnim porywem buntu nastolatki, z którego szczęśliwie wyrastała do momentu, gdy w jej wieku nie zjawił się jakiś koleś z nowotworem mózgu i nie nakazał jej odgrywać roli znudzonej lolity córeczki, która wpada w odwiedziny do tatusia.
Tak, by przy okazji odblokował jej fundusz powierniczy.
Ta historia tak rozłaziła się w szwach, że tylko ktoś wyjątkowo tępy (oby ich rozmówca) nie ogarnął, że siedzi tu przed nim obca dziewczyna. Może należało czasami się zamknąć i dać jej dojść do głosu, zwłaszcza gdy sprawa dotyczyła jej matki czy też nie-matki.
Pamiętała zdjęcie w portfelu, które wyciągnęła tylko po jego stwierdzeniu, że jest do niej podobna. Oglądała je i porównywała ze samą sobą, ale nie wyciągnęła żadnych wniosków. Poza faktem, że ta kobieta musiała być przed czterdziestką, więc dla Mii już na dobre się rozlatywała. Albo szwy chirurgiczne trzymały ją w ryzach, a teraz miała udawać, że to jej ukochana mamusia. Zanotowała w pamięci, by po wszystkim zapytać tego oszusta kiedy ją akurat pozna, ale na razie czując nacisk na swoim udzie musiała odpuścić i uśmiechać się jak jedna z tych wystawowych laleczek.
Albo piesek na desce rozdzielczej samochodu, który kręci bezwiednie głową. Trudno było o inną reakcję, skoro rozmawiali na temat kobiety, o której Polanski wspominał tylko raz i akurat wtedy, gdy się naćpał.
- Tak, Julia od zawsze zastępowała mi mamę… - wtrąciła i rzuciła mu ostrzegawcze spojrzenie, bo co chwila się zapominał i gadał o niej, to znaczy o Dianie (dostanie schizofrenii przez tego durnia!) jakby jej nie było, a przecież siedziała obok niego.
To znaczy Mia siedziała.
Tak, zdecydowanie nie rozumiała co go tak rozprasza i czemu nie może się skupić.
- Tata jeszcze nie dorósł do tego, że jestem dorosła i umiem odzywać się sama. A zupę rakową już rzuciłam. Odkąd wróciłam, jestem weganką- istniały jakieś granice i nikt nie zmusi Ginsberg do zjedzenia tego paskudztwa. Zsunęła dłoń pod stół, by złapać go za rękę i ścisnąć mocno, niemal ostrzegawczo, bo zdążyła się zorientować, że ma dużo do stracenia.
Tak wiele, a zachowywał się zupełnie nieodpowiedzialnie.
- Jak tata wspominał, celuję w sztukę, więc Juilliard. Julia mi pomoże. Mam tutaj wreszcie dwójkę swoich rodziców, pełnia szczęścia- o ile nie każe jej czegoś namalować, bo jedyne co potrafiła to wisielca i właściwie było to dość smutne biorąc pod uwagę jej doświadczenia.
Ta kabała jednak wydawała się jej tak abstrakcyjna, że jeszcze chwila, a sama zacznie startować do tej szkoły jako aktorka.
W porno mają większą zabawę z tatusiami. Od koleżanki słyszała.
ODPOWIEDZ