architekt — freelance
25 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
status update: znów na starych śmieciach
002.
Pogrzeb rodziców zdawał się być tuż za rogiem, a Kiara co chwila przekonywała się, że jest coś jeszcze do zrobienia o czym zapomniała. Nawet znalazła na internecie artykuł z checklistą zadań niezbędnych do pochówku zmarłego, ale i tak miała wrażenie, że zupełnie sobie nie radzi. Mieszkanie w ich domu i spanie w ich łóżku nie pomagało jej zupełnie. Mimo że wyglądało to wszystko wciąż podobnie do stanu, w jakim było, gdy wyjeżdżała z Lorne Bay (z wyjątkiem jej pokoju, który mama przerobiła na arts and crafts room), czuła się jakby była tu intruzem. Kotłowało się w niej coraz więcej emocji, których nie potrafiła sobie ułożyć i przytłaczało ją bardziej to z każdym dniem, który spędzała próbując posprzątać życiowy bałagan po ludziach, z którymi miała praktycznie nieistniejący kontakt przez ostatnie siedem lat. Zdążyła sobie poukładać w tym czasie własne sprawy w sposób, który by im zupełnie nie odpowiadał, a teraz została wrzucona w środek wszystkiego, od czego stąd uciekła.
Dlatego gdy nadarzyła się okazja by się odprężyć w miłym towarzystwie, Kiara nie wahała się ani chwili. Szczególnie, że niewiele tu znalazła na razie osób, z którymi chciała odnowić znajomość na te kilka tygodni, a w najgorszym przypadku miesięcy, które spędzi w miasteczku. Kontakt z Luną straciła wieki temu i nie miała jej nawet na żadnych social mediach, także zdążyła zapomnieć o jej istnieniu. Wpadnięcie na nią w spożywczaku było naprawdę miłą niespodzianką.
Cześć — przywitała się z nią pogodnym tonem, kiedy przystanęła kilka kroków od niej przed wejściem do Moonlight Bar. — Czasem mam wrażenie, że czas tu stanął w miejscu — przyznała, patrząc na fasadę pubu. W niektórych częściach Lorne Bay widać było upływ czasu i następujące zmiany, ale były miejsca, które wyglądały dokładnie tak samo jak ostatnim razem, gdy je odwiedzała. To było jedno z nich. — Mam wrażenie, że powinnam sprawdzić czy na pewno mam ze sobą podrobiony dowód — stwierdziła żartobliwie, kiedy wchodziły do środka.
Co pijemy? — zadała pierwsze i najbardziej kluczowe pytanie, które musiało paść przed wszystkimi innymi, takimi jak co tam? co robiłaś przez te wszystkie lata? i temu podobnymi.

Luna Dashwood
przepiękny anioł stróż Gai oraz prawniczka — w kancelarii
25 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
I thought that love was made for somеone else but you have changed me. My body and my mind agree that you have rearranged me.
020.
{outfit}
Luna bardzo tęskniła za swoimi starymi znajomościami, szczególnie kilka miesięcy temu, gdy jej wolność była drastycznie ograniczana przez popierdolonego "ojca", a raczej faceta, który adoptował ją jako nastolatkę. Gdyby w tamtym momencie wiedziała jak wiele będzie musiała poświęcić, by być jego "córką", to pewnie wybrałaby życie w przyczepie. Może nie poszłaby na studia, może pracowałaby teraz w mięsnym zamiast zakładać własną fundację, ale przynajmniej nikt nie dybałby na jej życie. Nie miałaby ochrony, która ją śledziła, nie miałaby dziwnych aplikacji w telefonie, które miały śledzić każdy jej krok. No przecież to było chore. Początkowo bardzo się buntowała, ale z czasem odpuściła, szczególnie, gdy któregoś pięknego wieczora ktoś postanowił sobie do niej postrzelać. Wtedy zrozumiała, że ochrona była konieczna. Całe szczęście od paru tygodni wszystko jakoś ucichło i Dashwood miała więcej swobodny, głównie dlatego mogła się spotkać ze starą znajomą. Cholernie się cieszyła, że los je ponownie połączył. Gdyby wiedziała to częściej szłaby do spożywczego żeby postać przy warzywach i przez pół godziny wybierać idealną cebulę. Chociaż pewnie i tak wcześniej, by na siebie nie wpadły skoro Kiara dopiero co wróciła do miasta.
- Hejka - uśmiechnęła się wesoło, gdy okazało się, że dziewczyna stoi niedaleko niej. Luna podeszła do niej i uściskała ją, chyba tego nauczyła się od Gai, bycia nieco bardziej dotykalską niż powinna. Chociaż wciąż wiele jej brakowało do tej otwartości jaką miała jej najlepsza przyjaciółka. - Prawda? Chociaż wtedy wszystko wydawało się nieco większe i bardziej pociągające. - Jak się było szczylem, który na nielegalu próbował wypić alkohol w barze, to wszystko było bardziej ekscytujące. Później już takie rzeczy przestawały budzić tyle emocji, skoro można było sobie kupić alkohol wszędzie. - Lepiej sprawdź czy masz ze sobą normalny dowód, bo dalej wyglądasz na 16naście i nas nie wpuszczą - chociaż wiadomo, że sprawdzanie dowodu było komplementem. Ja na przykład bardzo się cieszę jak sprawdzają :tear:
- Hmmm tequila? - Kilka szotów i będą bawić się lepiej niż po trzech piwach, poza tym po piwie zawsze chciało się szczać bardzo szybko, a Luna miała ostatnio uraz do toalet w klubach. - A później to już elegancko, może jakieś drinki? - Zaproponowała gdy już weszli do środka i niestety nikt ich o dowód nie zapytał. - Ja stawiam - powiedziała łapiąc ją za rękę i pociągnęła w stronę baru, gdzie pomachała na jakieś barmana, który do nich podszedł i złożyły u niego zamówienie. - Cieszę się, że się spotkałyśmy. Brakowało mi Ciebie i ogólnie ludzi z dawnych lat - chciała powiedzieć, że starych znajomych, ale przecież nie byli jeszcze tacy starzy.

kiara yarborough
come hold me tight
catlady#7921
joshua - zoey - bruno - cece - eric - cait- benedict - owen - olgierd - mira
architekt — freelance
25 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
status update: znów na starych śmieciach
Kiara zostawiła za sobą Lorne Bay i wszystkich ludzi, z którymi ją coś łączyło. Postawiła grubą kreskę oddzielającą ją od życia, od którego uciekła i naiwnie liczyła na to, że nigdy nie będzie musiała wracać. Tymczasem utknęła tu na pewien czas i przyszło jej mierzyć się ze swoją przeszłością w różnych postaciach. Tym razem bardzo miłą, która ją ucieszyła, w przeciwieństwie do przekonania się, że Lowell, który uprzykrzał jej całe dzieciństwo wciąż pracował w sklepie należącym do jej rodziców. To znaczy już nie, bo rzucił fartuchem jak tylko zobaczył Kiarę w drzwiach Farmcraft Lorne. Nie chciała jednak o nim myśleć, wolała się skupić na odnawianiu kontaktu z Luną i nadrabianiu zaległości, których się sporo uzbierało na przestrzeni tych kilkunastu lat, które minęły od czasu ich ostatniego spotkania.
Niepewnie i nieco pokracznie odwzajemniła uścisk, bo nie była przyzwyczajona do takich powitań. Raczej trzymała się na dystans od ludzi przez długi czas, pozwalając sobie na jakiś kontakt fizyczny dopiero jak poczuła się bardziej komfortowo w czyimś towarzystwie.
Tak, a tani alkohol smakował lepiej jak był zakazany — zgodziła się z nią rozbawiona tymi wspomnieniami. Zakazane owoce bardziej pociągały i miało się frajdę z łamania zasad. Później ekscytacja dotyczyła odkrywania granic możliwości, kiedy już można było więcej, a teraz wszystko to zdawało się być już chlebem powszednim i trzeba było szukać nowych doświadczeń by znów poczuć to, co wtedy, kiedy się było nastolatkiem. — Schlebiasz mi — stwierdziła z lekkim uśmiechem. — Nie pamiętam kiedy to się ostatnio stało — przyznała. Może miała młodo wyglądającą twarz, ale chyba wyglądała też już na kogoś wystarczająco zmęczonego życiem by mieć co najmniej osiemnaście lat.
Mówisz moim językiem — pochwaliła Lunę i od razu po wejściu skierowały się w stronę baru, żeby wcielić jej plan w życie. — Jesteś elegancką kobietą? — zapytała żartobliwie, mrużąc lekko oczy jakby to miało jej pomóc ocenić jak stała się jej dawna przyjaciółka. Co prawda propozycja zaczęcia od szota tequili mówiła co innego, ale strój, włosy, delikatny makijaż i cała reszta aspektów wizualnych sugerowały, że jednak ma w sobie coś z damy. W przeciwieństwie do Kiary, która nawet jak miała do dyspozycji całą swoją szafę, a nie tylko walizkę i kilka rzeczy z okresu licealnego odnalezionych w kartonach na strychu, wyglądała jak dziewczyna, która spędza dużo czasu w biegu (albo przy robotach fizycznych). — Ok, to ja mogę drinki — powiedziała z uśmiechem, bo nie znosiła zaciągać u kogoś długów, nawet gdy zapewniali, że to nic takiego. Chwycona za dłoń, podążyła za Luną i chwilę później chwytała szota, a drugą ręką limonkę. — Mało osób zostało? — zapytała zaciekawiona. — Na zdrowie — dodała zaraz i wychyliła tequilę by chwilę później wgryźć się w cytrusa.

Luna Dashwood
przepiękny anioł stróż Gai oraz prawniczka — w kancelarii
25 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
I thought that love was made for somеone else but you have changed me. My body and my mind agree that you have rearranged me.
Luna spędzała dużo czasu w towarzystwie osób, którym kontakt fizyczny nie za bardzo przeszkadzał. Z początku, zaraz po tym jak weszła do "świata bogaczy", też miała nieco problem z tym, żeby rzeczywiście łamać tą barierę przestrzeni osobistej drugiej osoby. Z czasem jednak to zaczynało wchodzić jej w krew i takie były tego konsekwencje. Nagle odkryła, że w sumie lubi się do ludzi przytulać i, że jeżeli się kogoś znało, to nie było to czymś strasznym. O ile druga osoba nie wnosiła sprzeciwu oczywiście.
- Oczywiście, że tak - zaśmiała się, bo teraz pewnie jakby miała wypić jakieś rozcieńczone piwo to by się krzywiła i miałaby bardzo niezadowoloną minę, a wtedy? To był największy rarytas. Co to były za piękne czasy. Mogłaby bardzo chcieć do nich wrócić, gdyby nie fakt, że wtedy zmarła jej mama. To było zbyt traumatyczne wydarzenie, by je przeżywać po raz kolejny. - Mówię tylko prawdę! - W jej oczach Kiara wyglądała na o wiele mniej lat niż w rzeczywistości miała. - Bo trafiasz na jakiś ślepych barmanów, albo takich, którzy mają wyjebane komu co sprzedają. W sumie tych drugich pewnie jest więcej. - Lunie to się zawsze trafia jakiś jeden przypałowy ekspedient, który musi ją zapytać o dowód, akurat wtedy jak ona go ze sobą nie weźmie. Może chodzić do tego sklepu na okrągło i mieć dowód, ale akurat wtedy, gdy zostawi portfel w domu to muszą zapytać. Standardowo.
- Nikt nie odmawia tequili - to był trunek, który łączył wszystkim, którzy chociaż raz go spróbowali. Luna chyba nie znała człowieka, który by tego nie lubił. Ona zdecydowania wolała to niż wódkę. Zachichotała słysząc jej pytanie i chwile musiała się zastanowić nad odpowiedzią. - Czasem mi się zdarza, ale na ogół tylko w pracy - no i chyba, że ją ktoś zaprosił na jakieś fancy eleganckie wyjście to owszem. Zazwyczaj jednak wyglądała jak mała emo girl, prawie taka sama jak za czasów licealnych. - Myślisz, że przesadziłam i to jest eleganckie? - Zapytała i aż spojrzała w dół na swój strój. Może rzeczywiście się trochę odjebała, ale chciała po prostu wyglądać ładnie na spotkanie z przyjaciółką z dawnych lat. - Dobra, niech będzie - kiwnęła głową, by był to układ dość fair. - Wydaje mi się, że mało osób chce ze mną rozmawiać, powiedzmy, że nie z każdym udało mi się utrzymać kontakt po tym jak się przeniosłam do innej szkoły - to było bardzo dyplomatycznie powiedziane, bo po prostu dostała nakaz od nowego ojca, że ma zerwać stare znajomości i teraz żałowała, że posłuchała. - A Ty masz jeszcze kontakt z kimś ze starych lat? - Zapytała łapiąc za kieliszek i limonkę. - Zdrowie - powtórzyła za nią i wypiła szota krzywiąc się przy tym lekko i od razu wgryzła się w owoc. - Okej, nie było najgorzej... jesze jeden na drugą nóżkę i możemy iść gdzieś usiąść - no więc machnęły jeszcze jedną kolejkę i poszły szukać jakiegoś wolnego stolika żeby sobie przycapnąć i przejrzeć menu z drinkami. - Jak się czujesz? Po powrocie do Lorne? - Zapytała jak już się rozsiadły na jakimś miejscu. Nie wiem czy Luna wiedziała o tym, że zmarli jej rodzice, ale być może coś się jej obiło o uszy, w końcu to małe miasto.

kiara yarborough
come hold me tight
catlady#7921
joshua - zoey - bruno - cece - eric - cait- benedict - owen - olgierd - mira
architekt — freelance
25 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
status update: znów na starych śmieciach
Zaraz się przekonamy czy ten też taki jest — zaśmiała się krótko. Może rzeczywiście wyglądała młodziej niż tyle lat, ile miała w rzeczywistości, ale nadrabiała resting bitch face, który ją postarzał. Luna nie miała okazji by go zobaczyć jak na razie i Kiara wątpiła by się to zmieniło w najbliższym czasie. Była zaskoczona tym jak bardzo ekscytowała ją wizja tego spotkania i na razie rzeczywistość nie odbiegała od jej wyobrażeń. — Ale z nas dwóch to Ty prędzej byś mogła grać nastolatkę w jakimś serialu — rzuciła żartobliwie. Nie był to żaden sekret, że większość liceliastów w teen dramach to w rzeczywistości ludzie powyżej dwudziestego roku życia. Najczęściej chyba grubo powyżej. Czas obszedł się z panną Dashwood bardzo łaskawie.
Tylko głupcy — zgodziła się z nią rozbawiona. Co prawda tequila zdawała się być najbardziej zdradliwym trunkiem, przynajmniej w jej słowniku, bo upojenie skradało się po niej i zaskakiwało zupełnie niespodziewanie, po tym jak wydawało się, że wszystko jest okej, więc wypijała zdecydowanie za dużo… Wszyscy chyba znają tę historię. Jeśli nie z własnego doświadczenia to na pewno w roli świadka, gdy przydarzało się to jakiemuś kumplowi albo lasce na imprezie i trzeba ich było potem ogarniać. Nie zmieniało to jednak decyzji Kiary. Wystarczyło wiedzieć, kiedy powiedzieć stop, a ona miała na swoim koncie wystarczająco dużo degustacji tequili by znać swoje ograniczenia. — A czym się zajmujesz? — kontynuowała swoje wypytywanie luźno. Była bardzo ciekawa tego, co jej stara przyjaciółka porabiała w życiu przez te wszystkie lata. No i trochę chciała się pochwalić tym, co jej się udało osiągnąć, bo była niesamowicie dumna z tego, że udało jej się wydostać z Lorne i coś osiągnąć, a nie pozostać tutaj w sklepie rodziców, nie mając innych pomysłów na siebie. — Absolutnie nie — zapewniła Lunę po tym jak zmierzyła ją wzrokiem, żeby się upewnić.
I do dzisiaj chowają urazę? — zapytała nieco zdziwona. W końcu minął już szmat czasu. Ale ona nie powinna takich rzeczy mówić, skoro wystarczyło, że zobaczyła Lowella by nienawiść do niego odżyła pełną parą w ułamku sekundy. — Nie za bardzo — przyznała szczerze. — Zaniedbałam znajomości stąd jak porwał mnie wir uniwersyteckiego życia — dodała. Nie mijała się z prawdą, ale też nie mówiła całej, bo jakaś część jej osoby chciała zostawić wszystko, co wiązało się z Lorne Bay za sobą i nigdy nie oglądać się za siebie. — Ta jest — przyjęła to do wiadomości jak rozkaz, ale nie salutowała. Drugi szot zapiekł bardziej niż pierwszy, aż otworzyła szeroko oczy. Zdecydowanie przyda im się chwila przerwy i dalszej rozmowy zanim wrócą do picia. — Wiesz… Dziwnie jest — stwierdziła nie do końca pewna. Obstawiała, że Luna, podobnie jak większość mieszkańców miasteczka zdążyła się dowiedzieć z różnych źródeł o wypadku jachtu, w którym zginęli jej rodzice. Nawet w gazecie umieściła stosowną informację w sekcji z nekrologami, ale nie zaprosiła czytelników na pogrzeb. Ten był zarezerwowany dla bliższych osób, choć nie orientowała się do końca kto do nich należał. To była jedna z tych rzeczy, które musiała jeszcze ogarnąć. — Wszystko wydaje się prawie takie samo, ale jest zupełnie inne — dorzuciła jeszcze i wzruszyła ramionami. — Długo jesteś w Lorne? — zagadnęła ją zaciekawiona, a po części dla zmiany tematu.

Luna Dashwood
przepiękny anioł stróż Gai oraz prawniczka — w kancelarii
25 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
I thought that love was made for somеone else but you have changed me. My body and my mind agree that you have rearranged me.
Zaśmiała się w głos i kiwnęła głową. - Owszem, mogłabym. Jestem tak samo głupia jak i w czasach liceum więc dałabym radę - trochę teraz przesadzała, ale miała do siebie dystans więc mogła się w ten sposób pośmiać sama z siebie. Wolałaby uważać, że potrafi podejmować teraz tylko poważne i odpowiedzialne decyzje, ale nie zawsze tak było. Szczególnie jeżeli wiązało się to z jej ochroną, której od czasu do czasu spierdalała. Nie miała wyjścia. Całe szczęście nikt się o tym nie dowiedział i nic jej się nie stało więc wszystko było w porządku. Pewnie wtedy wcale nie chciałby jej tej ochrony zmniejszać, wręcz przeciwnie, miałaby ich na bank o wiele, wiele więcej. Lekkomyślne było to jej ryzykowanie pod wieloma względami.
Uśmiechnęła się szeroko, ale zgadzała się tu z Kiara. Tylko idiota odmawiał tequili, która potrafiła człowieka szybko wprawić w odpowiedni nastrój jeżeli ktoś wiedział jak z nią nie przedobrzyć, a była o wiele przyjemniejsza do picia niż obrzydliwa czysta wódka. Luna miała złe wspomnienia z takimi trunkami akurat, głównie dlatego, że gdy była głupią nastolatką w swojej przyczepie, to ze znajomymi kradli alkohol zawsze z najniższej półki. Wódkę więc też mieli jedną z najgorszych i była po prostu obrzydliwa. Chociaż, jeżeli komuś smakuje wódka, to chyba znak, że ma jakiś poważny problem. Trochę głupio stresowała się tym żeby powiedzieć czym się zajmuje. Sama nie wiedziała czemu. Nie chciała się tym chwalić, bo już się nasłuchała wystarczająco dużo żartów z tego jak to prawnicy chwalą się tym, że są prawnikami. No, ale skoro Kiara zapytała, to chyba mogła powiedzieć. - Jestem prawnikiem... w sumie to na razie pracuje w kancelarii jako stażystka i robię aplikacje, ale niedługo mam w planach razem z przyjaciółką otworzyć własną fundację - z tego przedsięwzięcia była niezwykle dumna i miała nadzieję, że wypali. - Chcemy pomagać dzieciom, które są w domach zastępczych, albo po prostu nie mają kasy na to żeby się uczyć albo rozwijać swoje zainteresowania. No ogólnie takim biedniejszym rodzinom. - Wyjaśniła i nawet po jej głosie było słychać jak bardzo jest tym podekscytowana, ale też i zestresowana. No, bo co jak nie wypali? Będzie się czuć jakby zawiodła wiele ludzi, którzy mogliby na nią liczyć.
- Owszem, szczególnie niektórzy - Nico nie chciał nawet na nią patrzeć i musiała się mu wjebać przez okno. Tak to było z Luną. Nie wpuścić jej drzwiami to wejdzie przez okno. - A jak Ci tam było? Na studiach? - Skoro już o tym wspomniała. - Co w ogóle studiowałaś? - To było idiotyczne, że kiedyś były ze sobą dość blisko, a teraz Luna nie wiedziała o niej nawet czegoś takiego jak to na jakie studia się wybrała.
Pokiwała głową, bo cóż... wiedziała jak to jest nie mieć rodziców. Gdy zmarła jej matka czuła, że została na tym świecie zupełnie sama. Była w stanie co nieco zrozumieć z tego jak obecnie mogła czuć się Kiara. Chociaż oczywiście każdy taką stratę przeżywa inaczej. - Być może to kwestia perspektywy, ostatnim razem jak tu byłaś to sprawy wyglądały inaczej - przynajmniej te jej rodzinne, które teraz zmieniły się raczej dość drastycznie. - Tak naprawdę to nigdy stąd nie wyjechałam tak na stałe. Studiowałam w Sydney, ale często bywałam w Lorne. Ostatni rok studiów to żyłam praktycznie na dwa domy. Później dostałam się tutaj na staż i już jakoś zostałam. Na razie mi tu dobrze. - Miała tutaj wszystko czego potrzebowała. Przyjaciół, pracę, rodzinę. Nie potrzebowała mieszkać gdzieś indziej. Zawsze tam sobie mogła pojechać na wakacje. - Zamierzasz tu zostać? - Była ciekawa co takiego planowała teraz zrobić.

kiara yarborough
come hold me tight
catlady#7921
joshua - zoey - bruno - cece - eric - cait- benedict - owen - olgierd - mira
architekt — freelance
25 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
status update: znów na starych śmieciach
Spojrzała na Lunę z powątpiewaniem i zmrużyła przy tym lekko oczy, kręcąc jedynie głową z niedowierzaniem. Nie znała jej co prawda w czasach liceum, więc może to co ona uważała za głupotę dla Kiary było szczytem mądrości, ale i tak postanowiła się nie zagłębiać w ten temat na razie. Będą miały sporo czasu na wymianę historii z przeszłości.
Gratulacje — powiedziała ze szczerym uznaniem. Daleko jej było kogokolwiek, kto coś ze swoim życiem zrobił i osiągnął. No chyba, że nagle Luna przestałaby chcieć rozmawiać o czymkolwiek innym i miałaby spędzić resztę wieczoru słuchając prawniczych historii. Wtedy by zaczęła mieć problem i musiała sprowadzić dziewczynę na ziemię. Nic jednak tego nie zapowiadało, więc mogła się cieszyć sukcesem szatynki. — Wow, to serio bardzo fajny zamiar — stwierdziła, otwierając nieco szerzej oczy. Był to temat, który częściowo jej dotyczył. Może jakby Lowell miał takie miejsce za dzieciaka to Kiara by dostała swoje dzieciństwo. Była to jednak tylko przelotna myśl, którą szybko odrzuciła, bo nie miała zamiaru marnować czasu na użalanie się nad swoją przeszłością ani tym bardziej na poświęcanie go Adelsteinowi.
Dziwni ci ludzie — uznała i wzruszyła ramionami. Ich strata. Ludzi się do pewnych rzeczy zmusić nie dało, a nawet nie powinno. — Lepiej — powiedziała jak już znalazła jedno słowo, które dobrze podsumowywało jej doświadczenie od wyjazdu z Lorne Bay. — Ale trudno, żeby było gorzej, skoro tu nie miałam żadnej przyszłości — dodała chwilę później luźnym tonem. Nie był to żaden wielki sekret, że nie widziała siebie spędzającej resztę życia w rodzinnym sklepie. Nigdy nie było to jej marzeniem. Mogło być co najwyżej powinnością, ale nie miała zamiaru zaprzepaszczać swoich planów na życie by zadowolić rodziców. Luna mogła pamiętać, że nawet jako dwunastolatka Kiara nie była zachwycona tym, że musiała im ciągle pomagać, czy to w sklepie rolniczym, czy też na farmie, kiedy inne dzieciaki zajmowały się swoim hobby albo po prostu spotykały razem. — Architekturę — nie było to coś, co wymyśliła jako dziecko i z tym została. Decyzję o wyborze kierunku podjęła dopiero w liceum, dzięki namowom swojej nauczycielki matematyki.
Na pewno — zgodziła się ze słowami koleżanki. Minął w końcu szmat czasu odkąd ostatni raz tu była i teraz wracała właśnie z powodu ogromnej zmiany, jaka nastąpiła. Nie chciała już nic więcej w tym temacie dodawać. — O, ja też studiowałam w Sydney — powiedziała zaskoczona. — Aż żal, że się wcześniej nie zgadałyśmy — przyznała z lekkim żalem. — Ale przynajmniej teraz nadrabiamy — dodała zaraz i uśmiechnęła się do panny Dashwood. Nie było co ronić łez nad czymś, czego zmienić nie mogły. — Fajnie, że udało Ci się tu wszystko odnaleźć — przyznała szczerze. Trochę jej mogła tego zazdrościć, bo mimo że miała poukładane życie w Sydney, często miała wrażenie, że czegoś jej brakowało. Nigdy nie tylko potrafiła zidentyfikować czego konkretnie. — Nie – odpowiedziała natychmiast. — Jak tylko poukładam tu wszystko, sprzedam dom i całą resztę to mam zamiar wcisnąć znów nacisnąć przycisk odtwarzania w Sydney — rzuciła nieco żartobliwie. Zatrzymała tam wszystko, żeby przyjechać tutaj. Liczyła, że jak wróci tam za kilka tygodni, w najgorszym przypadku miesięcy to Chloe będzie na nią wciąż czekać, a w starej pracy znajdzie się dla niej jakieś miejsce.
Co pijesz? — zagadnęła ją, bo chciała iść złożyć dla nich zamówienie.

Luna Dashwood
przepiękny anioł stróż Gai oraz prawniczka — w kancelarii
25 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
I thought that love was made for somеone else but you have changed me. My body and my mind agree that you have rearranged me.
- Taaaaa... zamiar fajny, mam nadzieję, że wyjdzie. Trochę się tym stresuje, bo już się nakręciłam. – Mogłaby wydawać hajs ojca, który dorabiał się w jakiś nielegalnych okolicznościach, na biednych ludzi, którzy tej pomocy potrzebowali. Luna czuła do tego powołanie i naprawdę popadnie w jakąś ciężką depresję jeżeli jej to się nie uda. Bardzo jej na tym zależało, szczególnie, że jeszcze miała to robić z Gaią, a kto nie chciałby prowadzić takiej fundacji z najlepszą przyjaciółką? No pewnie tylko głupi.
Pokiwala głową zgadzając się z nią, bo rzeczywiście ludzie byli dziwni. Nie rozumieli, że nie zawsze miała wpływ na swoje życie, szczególnie jak była dzieckiem. Nie miała wtedy jak fikać i podejmować własnych decyzji z obawy, że wylądowałaby na bruku. Żałowała utraconych znajomości, naprawdę mocno. Z drugiej strony, dzięki temu, że nieco odcięła się od tamtego świata miała możliwości, by teraz móc założyć taką fundację. Coś za coś. – Dobrze to słyszeć, chyba większości ludzi służy wyjazd z tego miejsca. Nawet jeżeli jest on tylko na chwilę. – Przynajmniej można było złapać nieco innej perskpektywy do tego co działo się na miejscu. Chociaż chyba raczej do tego co się nie działo, bo w końcu Lorne Bay nie było jakimś szalonym miejscem, gdzie każdego dnia działo się coś ciekawego i szlaonego. – No co Ty? Nie wpadłabym na to, że chciałabyś studiować coś takiego. – Pewnie bardziej myslała o jakiejś weterynarii. – I co byś chciała zaprojektować? Masz już jakieś projekty na koncie? – Zapytała zaciekawiona, no bo zawsze dobrze było wiedzieć coś takiego, szczególnie, że kiedyś z Gaią będą mieć prawilne biuro dla tej swojej findacji, a nie pokój wydzielony w domu.
- Co Ty gadasz!? Kurde, a mogłysmy sobie razem poimprezować celebrując jeszcze nasze dobre lata, gdzie skóra produkuje odpwiednią ilość kolagenu – no, bo wiadomo, że po 25 roku życia to już nie ma co zbierać. Po 30stce to już w ogóle, kręgosłup w rozsypce. Tak przynajmniej powiedział ostatnio Lunie Luke, który najwyraźniej się znał na tych sprawach. – Nie żebym miała jakieś wielkie wyjście. Ojciec załatwił mi to staż i chyba nie miałam za bardzo możliwości się nie zgodzić – a później już poszło lawinowo, łącznie z tym, że ktos próbował ją zastrzelić i od tamtego momentu nawet nie było mowy o tym, żeby na dłużej wyjechała z Lorne Bay. Teraz, gdy trochę życie jej się tu ułozyło, to już nie miała wielkiej ochoty na wyjazd. No chyba, że takie wypady odpoczynkowo-rekreacyjnie, to wiadomo, że zawsze, by przygarnęła. – Potrzebujesz jakieś pomocy z domem? – Zapytała, bo skoro już tu mieszkała i znała ludzi to mogła popytać czy ktoś nie chce kupić chaty. Może akurat ktoś, by się natrafił.
- Hmmm może być whiskey sour – jak się niedawno okazało to był ulubiony drink Luny, nic dziwnego, bo był bardzo dobry. Poczekała przy stoliku na Kiare, gdy ta poszła składać zamówienie, zerknęła przelotnie na telefon żeby upewnic się, czy nikt od niej niczego nie chce. Stary czasem lubił do niej napisać i jak się nie odezwała w ciągu pół godziny to wysyłał ludzi żeby ją znaleźli. Czasem więc lepiej było sprawdzić. – Okej to opowiadaj, co takiego zostawiłaś w Sydney? Jestem ciekawa jak tam wygląda Twoje życie. – Już wiedziała, że lepiej niż to, które miała tutaj, ale chciała nieco więcej szczegółów.

kiara yarborough
come hold me tight
catlady#7921
joshua - zoey - bruno - cece - eric - cait- benedict - owen - olgierd - mira
architekt — freelance
25 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
status update: znów na starych śmieciach
Powodzenia — życzyła jej szczerze. Niby były młode i miały czas na popełnianie błędów, ale jednak w przypadku takim jak ten, lepiej było ich uniknąć. W końcu przedsięwzięcie jakiego podjęły się Luna wraz z przyjaciółką miało wpłynąć nie tylko na ich życia, ale również osób, które różnych form pomocy potrzebowały. Presja była zdecydowanie większa, a możliwa porażka bardziej dotkliwa. Zaśmiała się krótko na jej kolejne słowa i pokiwała rozbawiona głową.
Trudniej jest chyba w drugą stronę – żeby pozostanie przyniosło komuś więcej korzyści niż wyjazd — stwierdziła. Od wielu lat nie miała najlepszej opinii o miasteczku i powrót tutaj niczego nie zmienił jak na razie. Ale tylko na chwilę, miała zamiar wrócić do Sydney jak tylko wszystko załatwi i już nigdy więcej nie oglądać się na Lorne Bay. Nic tu po niej, niczego tu dla niej nie było.
Ja przez długi czas też nie — przyznała szczerze. Potrzebne były do tego słowa zachęty i pomoc w nauce od pewnej nauczycielki, ale to wszystko miało miejsce po tym jak Luna zniknęła z jej życia, więc nic dziwnego, że zupełnie nie łączyła Kiary z takim kierunkiem studiów. — Współtworzyłam projekty przyjaznych środowisku budynków, a chwilowo zbieram freelancerskie zlecenia różnej maści, żeby mieć za co żyć — wyjaśniła luźno, streszczając trochę swoją ścieżkę kariery. Niewiele poza tym dane jej było robić jako architekt, co najwyżej jakieś praktyki na studiach. Dopiero rozwijała swoje skrzydła. — Także jakbyś potrzebowała projektu biura dla Twojej fundacji to wiesz jak mnie znaleźć — rzuciła pół żartem, pół serio. W tej chwili łapała się wszystkiego, co tylko udało jej się znaleźć. Po tym jak musiała sama na siebie zacząć zarabiać w czasie studiów, nabawiła się dość sporej ilości fobii związanych z bezpieczeństwem finansowym i bycie bez stałego źródła dochodu mocno ją stresowało. Roześmiała się ponownie i pokręciła z niedowierzaniem głową.
Co Ty gadasz, Dashwood. Jesteśmy jeszcze przecież młode — oburzyła się na nią, wcale nie na poważnie, ale jednak mówiła samą prawdę. Miały ledwie ćwierćwiecze za sobą, jeszcze ze dwa razy tyle albo i więcej przed nimi. Może i kolagenu już nie było, ból pleców przed nimi, ale to nie oznaczało wcale, że ich życie miało stracić na jakości, a one być zmuszone dramatycznie zmienić swoje nawyki.
Tak bywa z rodzicami — przyznała. Ona się zbuntowała i wyszła na tym tak, że od lat radziła sobie zupełnie sama. Nie było to najmilsze wejście w dorosłość, więc jeśli Luna była gotowa znosić to, czego ojciec od niej wymagał i otrzymać w zamian życie, z którego była zadowolona, Kiara radziłaby jej, żeby dalej w tym trwała. — Dzięki. Myślę, że uda mi się sprzedać go jednemu z sąsiednich farmerów, ale jak nie pójdzie to się zgłoszę — przedstawiła jej swój genialny w swojej prostocie plan. Kiwnęła głową, przyjmując jej zamówienie do wiadomości i poszła dla nich ogarnąć drinki. Wróciła po kilku minutach i postawiła szklankę z whisky sour przed Luną, a sama ustawiła sobie na podstawcę Palomę. — Wynajmuję mieszkanie z moją dziewczyną, Chloe, która jest pielęgniarką, pracuję w ekologicznym biurze projektowym, a w weekendy jeździmy na wycieczki rowerowe dookoła miasta — przedstawiła jej z nostalgiczną miną swoje życie w Sydney. Potem sięgnęła po swoją szklankę, uniosła ją do góry i wystawiła, żeby mogły się z Luną stuknąć. — Za dorosłość chyba? Skoro już kolagenu nie produkujemy — rzuciła żartobliwie.

Luna Dashwood
przepiękny anioł stróż Gai oraz prawniczka — w kancelarii
25 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
I thought that love was made for somеone else but you have changed me. My body and my mind agree that you have rearranged me.
Kiwneła głową. - Nie ma się co oszukiwać, Lorne Bay nie daje zbyt wiele możliwości dla młodych ludzi, jeżeli nie ma się kontaktów - uśmiechnęła się smutno, bo pewnie gdyby ona nie została adoptowana i została w Lorne Bay to skończyłaby mocno średnio. Na pewno nie miałaby żadnych studiów, bo nie byłoby jej na nie stać i musiałaby sobie radzić jakoś inaczej. Dobrze, że była dość ładna to zawsze mogła zostać damą do towarzystwa, okropne. Całe szczęście uniknęła takiego losu.
- Wow... jezu, to brzmi zajebiście. Takie nowe budownictwo z zachowaniem ekologii i troską o środowisko. Myślę, ze to dziedzina, która będzie się dość mocno rozwijać w najbliższych latach - bo ludzie coraz bardziej zdawali sobie sprawę z tego jak bardzo istotna jest ekologia i troska o środowisko. Szczególnie w Australii przy tych wszystkich pożarach i umieraniu rafy koralowej, ludzie stawali się coraz bardziej świadomi. -Jak tylko będę wiedzieć gdzie będziemy to biuro mieć to się do Ciebie odezwę. Na razie mamy jeden pokój w naszym domu - nie wyglądało to spektakularnie, ale od czegoś musiały zacząć. To były ich początki i na razie biuro nie było aż tak istotne.
Zaśmiała się widząc jej oburzenie. - Ja się czasem czuję jakbym miała już z 80 lat - szczególnie ostatnio miało takie przeczucie, gdy jej "wolność" była dość mocno ograniczona i nie mogła bawić się tak jak ludzie w jej wieku. Czasem zazdrościła na przykład Gai tego, że ta mogła sobie wyjechać gdzie chciała, tak zupełnie randomowo nie przejmując się nikim, albo imprezować przez kilka dni z rzędu. Luna tak nie mogła. Dopiero teraz dostała nieco więcej przestrzeni i starała się to wykorzystać między innymi na takie spotkania.
- Jasne, ale gdybyś potrzebowała jakiejkolwiek pomocy to się nie wahaj i śmiało się do mnie odezwij okej? - No, bo niby lata minęły i nie były już tak blisko jak kiedyś, ale to wcale nie oznaczało, że nie mogło się to zmienić. Chciałaby jej pomóc. Miała dobre serce, mimo tego, że była córką gangstera. - Chloe? Opowiedz mi o Chloe - chciała wiedzieć więcej okej!? - Jesteś tam szczęśliwa? - Zapytała, bo to było chyba najbardziej istotne. Wzięła szklankę ze swoim alkoholem i zaśmiała się słysząc jej toast. - Za dorosłość i medycynę estetyczną - dopowiedziała stukając się z nią i napiła się kilka łyków swojego drinka. - Popatrz jak nam całkiem nieźle w życiu poszło, od picia na placu zabaw taniego piwa kupionego przez starszych znajomych, do drinków w barze - zaśmiała się, chociaż nie były to pewnie wyżyny na jakie mogłyby się wspiąć.

kiara yarborough
come hold me tight
catlady#7921
joshua - zoey - bruno - cece - eric - cait- benedict - owen - olgierd - mira
architekt — freelance
25 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
status update: znów na starych śmieciach
Tak, też tak myślę — zgodziła się z nią, bo, rzeczywiście, była to rozwojowa gałąź architektoniczna. Kiara dość żywo interesowała się tym tematem, nie tylko w ramach życia zawodowego, ale i poza nim. Być może była to jedna z niewielu rzeczy, którą wyniosła z domu i dalej przy niej trwała, bo dbanie o środowisko było bardzo ważne dla jej rodziców. — Na początek to chyba bardziej rozsądne niż pakowanie od razu pieniędzy w wynajem i wykończenie biura — uznała, spoglądając na Lunę uważnie. Jeśli ta fundacja wypali (a życzyła jej tego) to będą mogły zastanowić nad przeniesieniem się do pełnoprawnego biura gdzieś na zewnątrz, poza domem Dashwood.
Jezus, Luna — teraz serio była oburzona. Ledwo ćwierćwiecze za nimi, to nawet nie półmetek. — Musimy to zmienić. Do osiemdziesiątki Ci jeszcze bardzo daleko — stwierdziła całkiem poważnie. Zaczynały od alkoholu, co było dobrym początkiem, ale na tym nie mogły poprzestać. Chciała przypomnieć Lunie, że wcale nie jest stara, wręcz przeciwnie. Rozejrzała się po barze i dostrzegła kilka potencjalnych sposobów, ale zostawiła wcielanie swoich planów w życie na później, jak już zaczną czuć wpływ wypitej tequili i wszystkiego innego.
Dobrze. Dziękuję — powiedziała z lekkim uśmiechem na ustach, choć nie była w pełni szczera. Nie lubiła prosić o pomoc. Miało to związek z relacją, jaką miała z otoczeniem, gdy dorastała. Wiedziała, że nie jest to do końca zdrowe, ale nie potrafiła z tym wygrać. Mogła próbować. — Hmm… — zastanowiła się, a na uśmiech na jej ustach odruchowo stał się szerszy. — Uwielbia koty i próbuje mnie przekonać, żebyśmy jednego adoptowały. Jest z Sydney, więc zna wszystkie najlepsze miejsca z jedzeniem. I… Chciałaby za wszelką cenę nosić różowy strój w pracy i ubolewa, że ma ciemnoczerwony — podzieliła się trzema bardzo przypadkowymi informacjami, ale w jej opinii bardzo dużo mówiły o Chloe i o tym jaka była. — Tak — odpowiedziała bez wahania. Teraz, siedząc w Lorne Bay tym bardziej widziała swoje życie w Sydney przez różowe okulary. W porównaniu z tym, co miała kiedyś tutaj to było spełnienie wszystkich marzeń, o których istnieniu bała się śnić. — Może być — zaśmiała się i upiła kilka łyków swojego drinka. Sama nie planowała w najbliższym czasie korzystać z żadnych zabiegów, ale nie będzie mówiła Lunie jak ma żyć. — Udało nam się — przyznała z uśmiechem. Jednak trochę się zmieniło odkąd stąd wyjechała. Nie miasteczko. Ona. Panna Dashwood i pewnie mnóstwo innych ludzi też. Ale nie wszyscy. Nie chciała jednak przesadnie nad poważnymi kwestiami myśleć. Miały się bawić. Wypiła więc jeszcze ze dwa łyki swojego drinka i wyciągnęła dłoń w stronę brunetki. — Chodźmy tańczyć — powiedziała. Nie zaproponowała, po prostu to oznajmiła. Na parkiecie już zaczęło się zagęszczać, więc nie będą tam same jak kołki. A były młode i miały z tego korzystać.

Luna Dashwood
ODPOWIEDZ