pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.

Jordan był cierpliwy. Jordan należał do typu ludzi, którzy umieją zatrzymać się na moment w tym pośpiechu zwanym życiem, dać komuś odetchnąć od siebie, od sytuacji. W ich przypadku pośpiech nie był wskazany, tym bardziej w chwili gdy oboje nie wiedzieli jeszcze na co chcą się pisać i co dokładnie może wyniknąć z ich spotkań. Dlatego też jak powiedział tak zrobił - po prostu czekał, aż Halsworth przemyśli wszystko i zdecyduje, czy chcę tej randki czy nie. Nie naciskał na nią, a już na pewno nie wystawał pod jej mieszkaniem. Skupił się na sobie. Był między innymi wyjazd do Cairns na dwa czy trzy dni, podczas którego Buchanan obleciał wszystkie miejsca, które chciał. Zajrzał do prawnika, który kierował sprawą spadkową, potem złożył CV w redakcji gazety i przy okazji zwiedził nieco tutejsze lotnisko, jakby faktycznie myślał o ucieczce z Australii. To ostatnie było kwestią chwili i słabości, jaką miał z powodu kolejnego spotkania z prawnikami i w związku z długami, które spłacał. To nieco wprowadziło go ponownie w kiepski nastrój.

Potrzebował oddechu to fakt. Finalnie porzucił wszelkie obawy, wracając do Lorne z nową energią, ale też pomysłami na siebie, może i na nową książkę. Wiedziony swoją historią i przeżyciami, chciał to opisać dodając coś mocniejszego czy mrocznego, co mogłoby przyciągnąć docelowego czytelnika. Właśnie w trakcie rozmyślań nad tym projektem, dostał wiadomość od Olive. Wreszcie. Jakby nie patrzeć czekał na to cierpliwie, a co za tym idzie nagle inne zajęcia poszły do kosza. Dała mu w końcu znać, że jest gotowa i czeka na jego propozycje, co postawiło teraz jego z kolei pod ścianą. Niby chciał i zapowiadał sam, że ma to być coś lekkiego i bez wielkiej pompy, ale z drugiej strony... Nie chciał głupiej kolacji czy innego oklepanego schematu, nie jeśli chodziło o nią. Wpadł na pomysł aby poszli na wystawę do galerii, która rzuciła mu się w oczy. To był ostatni dzwonek aby zobaczyć dzieła jednej z tutejszych artystek, a do końca jej wystawy zostało kilka dni. Jordan więc ustalił z samą Halsworth, że to tam się wybiorą, a potem? No cóż, to już miało wyniknąć samo przebiegu tego wieczoru.

Umówili się na konkretny czas i dzień, więc liczył, że kobieta o tym nie zapomni i jakoś im ta randka wyjdzie. Nie oszukujmy się od początku tym właśnie miało być ich wyjście. Nawet jeśli na głos nie padło konkretne hasło to jednak oboje mogli się z tym liczyć, gdy się chociażby szykowali, zakładając lepsze ciuchy czy wybierając konkretnie strój. Kontaktowali się cały czas poprzez smsy, ale w pewnym momencie ten kontakt się urwał. Buchanan zdawał sobie sprawę, że jako kobieta - Halsworth może potrzebować dużo więcej czasu na przygotowanie. Więc przez pierwsze minuty, starał się nie panikować. Umówili się w konkretnym miejscu, więc siłą rzeczy, musieli i tak wyjść ze swoich mieszkań i jakoś tam dotrzeć. Jordan wciąż myślał o tym, ile jej to może wszystko zająć i jaki zapas tego czasu mają. Po godzinie oczekiwania, która szybko wybiła, domyślił się, że kobieta po prostu nie przyjdzie. Olała? Zapomniała? Wystawiła go? Albo cokolwiek innego? Przez jego głowę przeszło tyle mieszanych emocji i odczuć, że chyba sam nie wiedział, która wersja nadaje się najlepiej aby to określić. Czuł złość i był zawiedziony jednocześnie. Mimo to, nogi same poniosły ją pod budynek w którym mieszkała, tak bezwiednie. Skoro nie przyszła to chciał tej konfrontacji, chciał sprawdzić o co chodzi i dlaczego ten wieczór miał taki nieprzyjemny start. Pod jej mieszkaniem krążył kolejną godzinę, walcząc ze sobą i swoimi myślami czy nawet obelgami, jakie same cisnęły mu się na usta. Zapomniał jednak, że mogło jej tak po prostu coś wypaść, że mogła mieć równie dobrze jakiś poważny powód. To chyba dlatego parę minut później stał pod jej drzwiami i dzwonił do nich, dosyć intensywnie, jakby z obawy o nią samą. Gdyby tylko dała mu znać, gdyby się odezwała...

przyjazna koala
Ł.
brak multikont
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors
outfit

Wszyscy co znają Halsworth wiedzą, że jest w gorącej wodzie kąpana i zawsze się śpieszy. Oczywiście to nie oznacza, że jest zawsze na czas, po prostu ma taki sposób bycia. Lecz w kwestii randki z Jordanem postanowiła się nie śpieszyć. Sam powiedział, że poczeka tyle ile trzeba, aż się przekona do tego pomysłu i w jej mniemaniu również nabierze do tego odwagi. Początkowo rozważała wszystkie za i przeciw, lecz ten sposób jeszcze tylko ją bardziej zestresował i stworzył mętlik w głowie. Więc odsunęła to i po prostu na chwilę odeszła myślami od całej sytuacji. Dała zarówno jemu jak i sobie przestrzeń. Tak jak i on, skupiła się na sobie i powrocie do szkoły po bardzo długiej nieobecności. Praca z uczniami dodała jej nowej weny i energii, którą zaczęła przekładać na obrazy z powrotem walające się po jej mieszkaniu. Malowała, uczyła, odnawiała kontakty z przyjaciółmi, aż któregoś razu sprzątając po zajęciach w domu kultury naszła ją myśl, że tak - chce się spotkać z Jordanem. Bez żadnych nacisków, analizowaniu wszystkiego, to była myśl która wpadła jej nagle i uznała ją za znak, więc od razu chwyciła za telefon i do niego napisała.

Chciała bardzo nie nazywać tego randką, a po prostu zwykłym spotkaniem z kolegą. Jednak kiedy wyszedł z propozycją pójścia na wystawę, zrozumiała że chyba mimowolnie podchodzi do tego bardziej poważnie. Dlatego, że była już na tej wystawie już jakiś czas temu, ale nie przyznała się mu do tego. Nie chodziło tylko o nie sprawienie przykrości, a po prostu poczuła dużą chęć pójścia tam z nim, konkretnie z nim. Gdyby zwykły kolega zaproponował to miejsce, powiedziałaby żeby wybrali coś innego, bo już ją widziała. Ale w jego przypadku? Nie, chciała to przeżyć jeszcze raz z Jordanem.
Już dzień przed randką nie czuła się najlepiej, wieczorem po pracy przeszywał ją ból mięśni, ale uznała że to zmęczenie i przez prowadzenie zajęć przez cały dzień na stojąco. Kolejnego dnia podjechała jeszcze rano do sklepu i mimo panujących wysokich temperatur, chodziła po mieście w bluzie. Nie może się rozchorować, nie dzisiaj. Na pewno jest zmęczona i zestresowana! Tak sobie tłumaczyła, gdy wybierała strój na spotkanie, które miało nie być randką, a jednak gdy ostatecznie wybrała sukienkę, to już nie było co się oszukiwać. Nakładając makijaż użyła więcej różu niż zazwyczaj, aby zakryć swoją bladą twarz. Będąc już gotowa, spojrzała na zegarek, aby sprawdzić ile ma czasu. Z tego całego wrażenia, pierwszy raz w życiu Halsworth była przed czasem. A raczej na to się zapowiadało. Uznała, że skoro ma jeszcze trochę czasu, to się chwilę prześpi. Oczy jej się same zamykały, ciało miała ociężałe, jakby ostatnie dwa dni spędziła na siłowni z ciężarami. Chwila drzemki na pewno nie zaszkodzi, a będzie bardziej wypoczęta na randce. Poszła więc do sypialni i zwinęła się pod kocem, momentalnie uciekając w błogi sen.

Obudził ją nagle intensywny dzwonek do drzwi na dźwięk którego od razu zerwała się z łóżka i pobiegła do drzwi. Wyjrzała jeszcze szybko przez wizjer, zanim otworzyła. - Jordan, co tu robisz? Myślałam, że umówiliśmy się na miejscu- powiedziała zaskoczona jego widokiem, sama wyglądając na pewno na zaspaną. Zaczęła też momentalnie pocierać ramiona z zimna, chociaż całe jej ciało było rozgrzane. - Daj mi minutkę i będę gotowa- dodała jeszcze półprzytomnym głosem i zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu... w sumie sama nawet nie wiedziała czego szuka. Butów? Torebki? Kluczy? Drzemka miała jej pomóc, a czuła się jedynie bardziej zmęczona.


Jordan Buchanan
wystrzałowy jednorożec
Miło
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.

Nie chciał się naprzykrzać albo napalać na cokolwiek z jej strony, aby potem uderzyć mocno o ziemię ze względu na swoje odczucia i oczekiwania. Jeśli nie chciała to też był zawsze wybór, a on mógłby to uszanować i nie naciskać. Wystarczyło słowo, jedno proste albo dwa. Na tamtą chwilę jednak lepsza wydawała się cisza i względny spokój. Każde z nich wróciło do swoich zajęć i swojej rutyny, a co miało wyniknąć z tego, tylko spokój i czas miał pokazać. Nie powiedzieć, że nie czekał na odzew z jej strony, to tak jakby nie powiedzieć nic albo minąć się z prawdą. Czekał, cierpliwie i dzień po dniu. Nie myślał o tym, kiedy konkretnie nastąpi ten jeden dzień, kiedy jej myśli w końcu się ustabilizują i odezwie się do niego. Ale skoro oboje tego chcieli, a przynajmniej mieli na myśli próbę spotkania, to siłą woli i sytuacji, chyba przyciągali te misji. Cieszył się na wiadomość z jej strony i przeraził się też potencjalną klapą, jaka mogłaby wyjść z tego spotkania. Nie wiedział gdzie powinien ją zabrać, jakie miejsce będzie odpowiednie i co jej spasuje. To było niczym detonacja bomby przez sapera, procentowo pół na pół, że się uda, że będzie z tego sukces. Gdyby tylko wiedział, że już widziała to wystawę i że to nie jest coś nowego dla niej, pewnie by zmienił kurs na inne miejsce czy ogólnie cały pomysł. Nie żeby nie miał backup na wypadek totalnej siary, ale chyba wolał nie uruchamiać opcji awaryjnej, w postaci wieczornego spaceru na plażę z McDonaldem pod ręką. Chciał lepszej pierwszej randki bo w jego oczach tym to spotkanie właśnie miało być. Denerwował się na samą myśl i stresował jednocześnie, wybierając strój czy nawet głupie perfumy, jakie zwinął z Joela łazienki. Wszystko miało się przecież zgrywać i mieć swoje miejsce w tej układance. Nie mogło jednak być za łatwo, no przecież...

Czekając na nią, odliczał cierpliwie każdą minutę po umówionej godzinie. To przecież Halsworth. Tak sobie to tłumaczył. Roztrzepana i wiecznie w biegu, a do tego urocza gdy przeprasza i próbuje naprawić swój błąd. Naprawdę chciał myśleć, że ujrzy ją za raz, wychodzącą zza rogu ulicy, uśmiechającą się przepraszająco, że musiał na nią czekać. Naprawdę chciał to widzieć w ten sposób, ale czas mijał i mijał, a skoro nie przyszła to wybrał się do niej. Bo co innego mógł zrobić, no nie?
Gdy otwarła mu drzwi, pewna doza niesmaku uleciała z niego, bo jednak nie przełożyła nad to spotkanie innego i była u siebie, wręcz gotowa do wyjścia, tak jakby coś jej przerwało tą czynność. Nie chciał rzucać oskarżeń i tworzyć z tego kolejnej kłótni bo przecież miała prawo do zmiany decyzji czy ogólnie planów na ten wieczór. Nie musiała wcale w nich uwzględniać Jordana.
- Umówiliśmy się. Prawie dwie godziny temu, ale to szczegół. - tak, może nie okazywał wielce swoich nerwów ale zawód na jego twarzy, no tego nie dało się zignorować. Nieco spuścił z tonu i tak gdy mu otworzyła bo przynajmniej była gotowa i tak dalej, ale szczerze? Odeszły mu chęci na wszystko podczas tego oczekiwania.

- Daj spokój, już po fakcie. Nie musisz się szykować. - odpowiedział, pozwalając sobie na samowolkę i wejście do środka. Im dłużej się jej przyglądał to tym bardziej mocno mu się coś nie podobało. Niby była gotowa do wyjścia ale jej głos brzmiał słabo, wyglądała jakby wstała i do tego gdy już siadła aby założyć albo chociaż spróbować założyć buty - wydawało mu się, że problem sprawia jej pochylenie się w dół. - Dobrze się czujesz? - zapytał, ale nie czekał na jej odpowiedz tylko sam się zbliżył do niej, a potem kucnął. Był teraz trochę jak mama co martwi się o dziecko, ale cóż to chyba był impuls. Nie myślał jak to wygląda gdy wyciągał w jej stronę dłoń aby najpierw "fachowo" ocenić jak ciepłe jest jej czoło, a potem i policzki. Nie była AŻ tak rozpalona, ale infekcja mogła się dopiero rozwijać i uderzyć za godzinę, dwie albo dopiero w nocy. Na pewno jednak coś było z nią nie tak i chyba przez to Jordan nieco odpuścił, zmienił już ton głosu i wyraz swojej twarzy na ten nieco bardziej wyrozumiały.

Olive Halsworth
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

Olive ewidentnie potrzebowała dystansu. Im dłużej się nad czymś zastanawiała, rozważała, tym nie szło to na jej korzyść. Tylko się denerwowała i stresowała, najlepiej działała pod wpływem impulsu. Dlatego bardzo pomógł jej wyjazd, a także brak nacisków ze strony Jordana. Mogła odetchnąć na chwilę od całego zamieszania w jej życiu i podjąć decyzję zdając się na swoją intuicję. A ta z kolei jej podpowiedziała, że chce się z nim spotkać. Nie zakładała niczego z góry, na nic się nie nastawiała. Jedynie dała im możliwość lepszego poznania siebie nawzajem. Czy wyjdzie z tego coś więcej? Czy zostaną tylko przyjaciółmi? A może takimi z przywilejami? Tego nie wiedział tak naprawdę nikt i ta niewiedza najbardziej jej odpowiadała. Wolała po prostu tak jak dotychczas brać życie takim jakie jest i korzystać z chwili bez większych planów na przyszłość.

Może więc u niej to nie był stres, a jedynie ekscytacja? Minęło sporo czasu od kiedy była ostatni raz na randce i pójście ponownie na wystawę, która jej się podobała również brzmiało jak dobry pomysł. Dlatego bardzo jej zależało, aby być na czas i przede wszystkim się nie rozchorować. Nie należała do często chorujących osób. Raz na rok może dwa bywała przeziębiona i tyle. Jako dziecko, gdy nabierała odporności pewnie częściej, ale teraz rzadko bywała na zwolnieniu lekarskim. Pech chciał, żeby choróbsko dorwało ją akurat teraz. Nie tydzień wcześniej, nie za dwa dni, a dzisiaj. Sama sobie zaprzeczała, że jest inaczej, słowem nie wspomniała Jordanowi, że czuje się gorzej i szykowała się na randkę jak gdyby nigdy nic, więc gdy usłyszała, że pomimo jej wielkich starań, jest już spóźniona aż dwie godziny, to poczuła ogromny zawód do samej siebie. A przecież jeszcze niedawno miała tyle czasu i mogła sobie pozwolić na krótką drzemkę!

- Naprawdę? Przepraszam, zaspałam... Położyłam się tylko na chwilę...- dodała próbując się od razu wytłumaczyć, chociaż słowa wylatywały z jej ust w zwolnionym tempie. Nie miała siły mówić szybciej, a i skupienie uwagi na kolejnym swoim ruchu było nadwyraz ciężkie. Powróciła zaraz jednak wzrokiem na Buchanana, aby miał pewność, że mówi szczerze.- Ale chcę, muszę tylko założyć buty- powiedziała, aby był świadomy, że nie robi nic wbrew swojej własnej Olive. Chociaż musiał wiedzieć, że ją ciężko do czegoś zmusić.
Chwyciła obcasy i zaczęła walczyć z zapięciem, ale pochylając się miała wrażenie, jakby jej głowa miała zaraz eksplodować. Jego dłoń była przyjemnie zimna, więc przymknęła na chwilę oczy.- Tak, jest wszystko ok. Zaspałam po prostu i muszę się rozbudzić i coś narzucić na siebie, bo jest zimno- odpowiedziała i po chwili znowu otworzyła oczy, walcząc ze sobą i swoim ciałem ze wszystkich sił, aby udowodnić im obojgu, że wszystko jest w porządku. Zapięła szybko buty i wstała od razu, co z kolei spowodowało dość intensywny zawrót głowy, który zachwiał jej ciałem, więc ponownie usiadła. - Dobra, może potrzebuję jeszcze chwili odpoczynku- w końcu przyznała przymykając znowu oczy i opierając głowę o ścianę, bo nagle i ta część ciała zaczęła jej mocno ciążyć.



Jordan Buchanan
wystrzałowy jednorożec
Miło
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.
Łatwiej było nie myśleć o tej sytuacji i nie obiecywać sobie cudów, to na pewno. Z drugiej jednak strony Jordan nie miał kontroli nas tym co czuję czy jak chciałby rozwiązać tą sprawę. Dużo już słów padło z jego strony i do tego też parę takich, które ciężko można było zrozumieć albo zinterpretować. Nie żeby coś, ale Buchanan był nieco niezdecydowany, bo z jednej strony mówił coś innego a chciał robić jeszcze coś innego. Teraz jednak postawił na spokój, na brak pośpiechu i przede wszystkim napierania na nią. Musiała sama chcieć tego spotkania i konfrontacji, nie mógł za nią o tym decydować, nie chciał tego robić. Skoro się odezwała, na pewno się ucieszył ale także nieco się przestraszył. Wybór miejsca i sytuacji, a także obawa przed totalną klapą, sprawiały że nie był pewny czy chce tego spotkania. Na pewno jednak nieco ochłonął i skoro padł pomysł wystawy to tam mieli pójść.
Póki co żył w przekonaniu przez ostatnie dni, że do tej randki jednak dojdzie. Nie sugerowała mu problemów zdrowotnych czy innych powodów. Cieszył się gdy wybiła godzina zero, ale znów - rozczarowanie i gorzki smak porażki przyszedł za szybko. Nie mogło nic iść w dobrą stronę w jego życiu, no nie mogło i koniec. Sam nie wiedział o co chodziło, dlatego też był zakręcony, zdenerwowany i język go parzył aby nie zrobić albo nie powiedzieć czegoś mocnego i dobitnego. Jej widok jednak uciszył jego nerwy, a także sam fakt tego, że wzięła to na poważnie i była przygotowana, problem leżał w innym miejscu. Była niewyraźna i potrzebowała czegoś na to aby zaradzić potencjalnej infekcji, taki australijski Rutinoscorbin byłby idealny.
- Okej, okej. Rozumiem, musiałaś być zmęczona i tak dalej, ale teraz to już nieważne. - odpuścił sobie dalszy wywód, tym bardziej gdy nagle chciała szykować się do wyjścia i była taka narwana. Nie dało się udawać jednak, że nie czuje się na siłach, nie musiała przed nim grać ani chcieć zrobić mu przyjemność i wyjść na to spotkanie w takim stanie. - Nie musisz się szykować. Serio.- powtórzył znów swoje, nawet myślał o tym aby odebrać jej te buty, ale zamiast tego po prostu kucnął aby ocenić czy ma gorączkę. Może jakaś podwyższoną temperaturę miała, tak zwane osłabienie jak to zwykło się określać. Tym bardziej nie chciał aby się wyrywała do wyjścia z mieszkania, tym bardziej że przecież mogli i zostać w mieszkaniu, tak po prostu. To też by wypaliło, ale skoro nie miała do tego weny dziś to chyba faktycznie pozostawało zakopać się pod kocem w łóżku. - Nie czujesz się dobrze, prawda? Polecam więc zostać w domu. I nie przyjmuje sprzeciwu, nie ma takiej opcji. - był stanowczy w swoich słowach, tym bardziej gdy prawie nią zawirowalo przy kolejnej próbie wstania. Nie było to mądre z jej strony, więc Jordan przejął kontrolę nad sytuacją i gdy podniósł się sam na równe nogi, z nią zrobił podobnie. Wszystko po to aby w jednej chwili straciła kontakt z podłożem, a on łapiąc ją pod kolanami, zgrabnie uniósł ja na swoich dłoniach. Miała szczęście, że już go natchnęło aby nosić ją na rękach i to dosłownie. Zrobił to aby się nie dochodzić z nią w przedpokoju to raz, a dwa chciał ja widzieć w łóżku pod kocem, bez spierania się o to czy czuje się lepiej czy gorzej.
W pokoju ułożył ją już na łóżku, tak aby nie musiała się wysilać za mocno. Pogroził jej palcem i zmierzył ją ostrym wzrokiem kogoś, kto nie chce słyszeć odmowy w tej chwili w żadnej materii.
- Przebierasz się teraz w słodką piżamę i wejdziesz pod koc, a potem zmierzysz temperaturę. Zrobię Ci magiczną herbatkę na początek i poszukam leków. Jeśli rozkłada Cię coś dopiero to warto to zwalczyć zanim rozchorujesz się na dobre. Rozumiemy się? - nie był zdenerwowany czy zły, był może i władczy w tej chwili, ale po jego twarzy tańczył szeroki uśmiech. Było mu jej szkoda i tym bardziej chyba chciał jej okazać tyle dobroci ile był w stanie. Skoro się męczyła od kilku godzin, to teraz nie będzie musiała, a on się nią po prostu zajmie, jako dobry człowiek, póki co tylko człowiek - bez katalogowania kim może być dla niej, kim może się stać.


Olive Halsworth
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

Zdawała sobie sprawę, że jednak więcej słów padło z jego strony aniżeli z niej. Dostrzegała, że trochę miotał się i bił z tym wszystkim, skoro początkowo uciekł z jej mieszkania zamiast stanąć twarzą w twarz z nią i swoimi uczuciami. Jednak ostatecznie powiedział to co, co mu leżało na sercu. A ona? Nie potrafiła albo raczej nie wiedziała co czuje w związku z tym. Ostatnie paręnaście lat raczej skakała z kwiatka na kwiatek, aniżeli lokowała na stałe swoje uczucia, więc ostatecznie teraz była bardzo pogubiona w sosie własnych niezrozumiałych uczuć. Dlatego bardzo doceniała to, że przez ostatnie tygodnie nie naciskał. Nie namawiał jej na randkę, był otwarty na każdy typ relacji, a więc nie mogłaby się zachować teraz jak ostatnia jędza i po prostu z czystą złośliwością nie przyjść na umówione spotkanie. To nie była Halsworth. Ona starała się dawać dobro. Szczególnie jeżeli sama je od kogoś dostawała.

Nie chciała żeby poczuł, że ich nadchodzące spotkanie po niej kompletnie spływa. Dosyć długo wybierała odpowiednią sukienkę, aby nie była jednocześnie zbyt prosta, ale też nie za bardzo wyzywająca, bo przecież wybierali się na wystawę, a nie na jakąś galę charytatywną. Nawet zaczęła wszystkie przygotowania odpowiednio wcześniej, aby się nie spóźnić i zaskoczyć go tym, że jest zadziwiająco na czas. Naprawdę dokładała wszelkich starań, aby wszystko się dzisiaj udało. Walczyła ze zmęczeniem, odkładała to co mogła, aby nic nie zakłóciło dzisiejszemu wieczorowi. Niestety los splatał jej figla i najzwyczajniej w świecie zaspała na randkę. To się nazywa klasa, prawda?

Nawet jeżeli się starał, to miała wrażenie, że wyczuwa w jego wypowiedziach żal. Albo to choroba ją całkowicie już złagodziła albo to coś innego, ale było jej cholernie głupio z tego powodu. Chciała mu to jakoś wyjaśnić, wytłumaczyć, pójść na wystawę i spędzić miło wieczór, ale póki co najwięcej przyjemności sprawiało jej opieranie głowy o ścianę i przymykanie oczu. Potrzebowała chwili odpoczynku, tylko chwili... - Wiesz, że ze mną się tak łatwo nie wygrywa- odpowiedziała mu z lekkim uśmiechem, ale nie otwierając powiek, bo były zbyt ciężkie. Miała wrażenie, że całe jej ciało jej niesamowicie ociężałe, ale nagle zaczęła się unosić nad ziemią. Nie miała już siły protestować, bo przy ciepłym, męskim ciele było jej nadzwyczaj przyjemnie. Momentalnie zwinęła się w kłębek opierając głowę o jego pierś i pozwalając mu się zanieść do pokoju. Gdy odstawił ją na łóżku, nie było już tak miło, ale wciąż o wiele lepiej niż na niewygodnym, twardym krześle przed drzwiach.

- W tym momencie nie mam siły dyskutować, więc niech będzie. Jak odpocznę, to wtedy to przedyskutujemy- lekko się przekomarzała, ale odpuściła sobie walkę. Podniosła się do pozycji siedzącej, aby chwycić z szuflady komody bluzę i krótkie spodenki do spania. - Leki i termometr są tam, gdzie zawsze w szafce z lewej strony przy oknie- dodała, aby nie musiał za długo szukać, bo może zapomniał już, gdzie są? Z przebraniem się poczekała też do jego wyjścia, bo pomimo podwyższonej temperatury i tego, że już ją widział w pełnej okazałości, to w tym momencie trochę się krępowała przy nim rozbierać. Trochę może nielogiczne, a jednak! I gdy już wyswobodziła się z tej obcisłej sukienki, to wskoczyła pod kołderkę czekając na Jordana i obiecane leki. Może jednak z tym odpoczynkiem miał rację?


Jordan Buchanan
wystrzałowy jednorożec
Miło
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.

Z ich dwójki to on ewidentnie wystawił wszystkie karty, odkrył się z tym wszystkim co w nim siedziało i w sumie to chyba nie miał pojęcia czy było to dobre. Sama się w końcu przyznała, że nic stabilnego od życia póki co nie chciała, ani też nie oczekiwała. Dlatego też chyba jeszcze bardziej nie wiedział co może z tego wyniknąć, a raczej czego na pewno mu nie zaoferuje sama Halsworth. Postawił na ciszę w tej sprawie i spoglądanie na rozwój wydarzeń, bez oczekiwań które mogłaby nie spełnić albo jeszcze gorzej mu dopiec jakimkolwiek gestem. Nie odmówiła, ale też nie obiecywała cudu i to chyba było najlepsze i stabilne wyjście. To od niej zależało kiedy i czy w ogóle będzie mieć ochotę na trochę bardziej romantyczne wyjście, skatalogowane jako randka. W jego oczach tak właśnie to wyglądało, bez ukrywania zamiarów i tego jaki podtekst ma to wyjście, inne niż te wszystkie poprzednie. Może to było głupie i naiwne, jak u jakiegoś nastolatka - ale może i Jordan chciał się tak poczuć jeszcze raz? Chciał takich wstydliwych momentów czy drobnych gestów, jak gdyby dopiero poznawał te damsko-męskie relacje.

To jasne, że się nakręcił i napalił, a zarazem nagle szybko rozczarował. To był cały wachlarz emocji, które zmieniały się z minuty na minutę. W jednej chwili miał ją za najgorszą, niesłowną i niewartą uwagi, a w drugiej było mu jej żal, że akurat to dziś dorwała ją infekcja czy choróbsko. Nie mógł ukryć, że się zawiódł nad przebiegiem tego wieczoru, ale w sumie był wciąż w jej okolicy, była tuż obok i chyba to mu także wystarczało. Jasne, mógłby ją zostawić w spokoju i nakazać odpoczywać, ale chyba wolał się nią zająć odpowiednio, tak aby nie mieć potem wyrzutów, że zostawił ją z niczym i uciekł obrażony jak dziecko, co nie dostało cukierku czy prezentu. Wystawa im nie ucieknie, a i pewnie będą kolejne, te nowe i stare, jakieś inne czy ogólnie coś ciekawszego jeszcze im się trawi. Został więc, chociaż nie prosiła go o to nawet, przez co dało się odnieść, że tak z buta się wprasza. Ale chyba nie wywali go przed północą, co?

- Nie? Myślę, że dzisiaj to będzie łatwe moja droga. - jasne, wciąż mogli się z tego śmiać, ale nie wypadało, tym bardziej gdy oczy się jej kleiły, a głowa sama leciała. Musiał zainterweniować z obawy czy dotarła by do tego łóżka, a więc stąd po prostu ją tam zaniósł. Miło było poczuć lekkość jej ciała oraz zapach perfum, którymi zdążyła swoje ciało popsikać. To tylko po raz kolejny podkreślało, że chciała mocno iść na to spotkanie, że chciała ale zmogła. Niestety.
Odstawił ją kulturalnie i pomału na łóżko, ale pewnie słysząc jej słowa musiał się poważnie powstrzymać przed śmiechem. Zabrzmiały one poważnie, ale cóż się było dziwić - nawet teraz nie mogła mu tak po prostu oddać kontroli nad sytuacją? No nie i już. - Ty dyskutancie mały. To akurat pozostaje wyłączone z dyskusji bezapelacyjnie. - przyznał i dopiero po jej instrukcji, opuścił pomieszczenie, zostawiając ją samą sobie. Nie musiała mu podpowiadać co gdzie leży bo zakładał, że nie zmieniła swoich nawyków za bardzo, a on sobie poradzi doskonale skoro trochę tutaj mieszkał. Nie podglądał też, to warto nadmienić - chociaż pewnie by chciał, ale cicho, nie będzie ją napastować w chorobie, gdzieżby śmiał.

Zajął się w kuchni szukaniem odpowiednich na jej przypadłość leków oraz termometru. Zanim jednak wrócił do niej, przyrządził na początek herbatę z różnymi specjalnymi dodatkami na czas choroby. Co mógł u niej znaleźć w szafkach i co odpowiadało kryterium zimowej herbatki to akurat wpadło do dużego kubka z tymże płynem. Co prawda byli w Australii, w której temperatury aktualnie wynosiły grubo dwadzieścia stopni, ale co z tego? Paradoksem tej sytuacji było to, że jemu robiło się co raz bardziej gorąco, a jej z kolei zimno. Tak bywa. Przy okazji pałaszowania jej kuchni, sprawdził czy ma składniki także i na medyczną zupę, która potrafiła każdego postawić na nogi, czytaj rosół. Cóż, z racji tego gdzie byli i jaka tutaj panowała pora, wszystko miało swój inny wydźwięk, ale gdyby jej nie przechodziło po lekach i pierwszej dawce herbaty, gotów był zarzucić fartuch i jej ugotować tą zupę, czemu nie? - Jestem ponownie. Jak tam pod kołdrą? Lepiej? Śpisz? - zapytał na końcu bo zapewne miała zamknięte oczy gdy wrócił z całym chorobowym zestawem. Nie chciał aby odpłynęła bez kontroli temperatury i wzięcia chociaż zapobiegawczo paru leków. Dlatego też niczym rasowy pielęgniarz czuwał teraz nad nią, aby wszystko ładnie wzięła i przede wszystkim komisyjnie sprawdził jaka liczba pojawiła się na elektrycznym termometrze.


Olive Halsworth
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

Akurat ten pierwszy okres na początku znajomości czy relacji zawsze był najbardziej ekscytujący. Nieważne ile się miało lat. Ten dreszczyk emocji, kiedy poznawało się drugą osobę? Kiedy na dźwięk nadchodzącej wiadomości przyśpieszało serce? Gdy na samo spojrzenie kolana miękły? Gdy była pewna doza tajemniczości jak zachowa się druga osoba? To wszystko ciężko było utrzymać w stabilnym, stałym związku. Z czasem zawsze wpadała rutyna, pewien schemat i ciezko było zaskoczyć drugą połówkę. Może w tym też leżało źródło problemu Olive ze związkami? Strach przed rutyną i obawa braku przygód? To całkiem możliwe i trafne wytłumaczenie jej zachowania. A więc Jordan nie był sam w swoich tych nastoletnich zachowaniach, to było wręcz coś normalnego.

Jak dobrze, że nie zdążył wyrzucić z siebie tych wszystkich żali i widząc ją w obliczu choroby to w odpowiednim momencie ugryzł się w język. W przeciwnym razie Olive nieźle by się wkurzyła, że tak łatwo ocenia i krytykuje ludzi za brak stawienia się na spotkanie. A jak już wiemy, nie boi się mu przeciwstawić i zwrócić na coś uwagę. Stety bądź niestety, dzisiaj go to ominęło. Za to ona otrzymała prywatnego pielęgniarza. I może początkowo jeszcze upierała się, aby iść na wystawę, ale tylko gdy tylko straciła grunt po nogami, to uznała że nie warto. O wiele przyjemniej było w jego ramionach, nawet jeżeli trwało to wszystko tylko przez chwilę. I chyba gorączka pomału rosła, bo już nie miała siły z nim dyskutować. Uznała, że w jej myślach jest remis i jeszcze wygra potyczkę słowną. O ile będzie o niej pamiętała, a to bardzo , ale to bardzo wątpliwe.

Leżąc i czekając na jego powrót przymknęła na chwilę oczy, bo inaczej się nie dało gdy wylądowała na wygodnym materacu pod ciepłą kołderką. Prawdopodobnie zasnęła na ten czas, gdy buszował w jej kuchni. W tej samej, w której do dosyć niedawna codziennie jadał posiłki. Życie bywa niesamowite, ponieważ gdy teraz nie mieszkają razem miała poczucie, że są ze sobą bliżej niż kiedykolwiek wcześniej. Słowa, które ją wyrwały ze snu to dopiero śpisz, a więc na pozostałe pytania nie mogła mu odpowiedzieć. - Nie, nie. Tak sobie leżę- powiedziała półprzytomnym tonem otwierając oczy i podnosząc się do pozycji półleżącej. Wzięła od niego termometr wkładając pod bluzę i oparła głowę o poduszkę wpatrując się we wspomnianego pielęgniarza. - Przepraszam jeszcze raz Jordan. Naprawdę nie chciałam, żeby tak ten wieczór wyglądał- wciąż poczucie winy w niej siedziało, że wszystko popsuła i nie potrafiła się tego pozbyć. Dźwięk termometru oznajmił, że pomiar się zakończył i nawet nie sprawdzając, że ma grubo powyżej 38 stopni, oddała go Jordanowi. - Wiem, że nie powinnam o to prosić, ale zostałbyś na noc?- spytała nagle, gdy wziął od niej termometr, a jego wolną dłoń przykryła własną spoglądając na niego wciąż tym samym półprzytomnym wzrokiem. Czy to choroba i gorączka? Czy strach przed kolejną samotną nocą w domu, gdy dzisiaj była szczególnie bezbronna? A może jeszcze coś innego? Cokolwiek nią kierowało, chciała żeby został z nią dzisiejszej nocy. Nie zastanawiała się nad tym jak to wygląda ani czy powinna powiedzieć, że łóżko w pokoju gościnnym jest wolne. Po prostu leżąc w tym momencie w swoim i czując się przez niego zaopiekowana, nie chciała żeby jej opuszczał, a na pewno nie dzisiejszej nocy.




Jordan Buchanan
wystrzałowy jednorożec
Miło
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.

Można by powiedzieć, że byli w kropce pod względem takich emocji, pierwsze spotkania mieli już za sobą, a do tego jakby nie spojrzeć już ze sobą także mieszkali, co stanowiło dodatkowe komplikacje. Nie było fajerwerków między nimi jak do tej pory, utrzymywali ręce przy sobie względnie, ale w końcu i tak pękli. Nie można nie odmówić im cierpliwości i samokontroli, ale na końcu i tak zadziałał instynkt i ludzkie potrzeby. Jak by nie spojrzeć przyciąganie było proste, ale co gorsze było to co dalej. Nie mieli oboje pojęcia czy i co z tego wyjdzie, a nawet jeśli to pojawiały się kolejne obawy oraz wciąż krążące po głowie Jordana jej słowa. Nie bawiła się w związki i kwiatuszki, nie chciała tego ze strachu czy obawy. Okej, szanował takie podejście - ale z drugiej strony chętnie by takie założenia olał. Oboje byli dorośli, etap poznawania się względnego też już mieli za sobą, wyrobione gusta i znaki, chyba także, co więc złego w próbie? Nie oczekiwał, że się w nim zakocha, ale że chociaż spotka parę razy na randkach, na poważniejsze wyjścia niż te, które mieli do tej pory.

Nie myślał już za dużo o randce, wolał odsunąć ten temat i dać sobie na wstrzymanie. Nie była w dobrej kondycji i widział to co raz mocniej, szczególnie gdy dotykał jej czoła. Nie mógł być dużej zły czy irytować się czymś, na co nie miała wpływu. Potrafił być człowiekiem i potrafił być także wyrozumiały, dlatego też za punkt honoru teraz obrał sobie to, aby się nią zająć. Miała małe problemy z utrzymaniem pionu, więc po to był on tutaj. Nie żeby wykorzystywał sytuację do skrócenia dystansu między nimi, nie dopowiadajmy sobie. Martwił się o nią i o to, że się pochoruje poważniej - temu musieli zapobiec. Zajął się więc sprawą herbaty i leków, a gdy wszystko co potrzebne mieli, mogła zaaplikować już coś aby zatrzymać gorączkę.

- Ahhh.. spokojnie. Jeszcze trochę i dam ci zasnąć. - rzucił dowcipnie gdy oddawał jej w dłoń termometr. Chwilę poczekali na ten wynik i w sumie to nie musiała go przepraszać, więc na to machnął ręką. Wszelkie grzechy dziś potrafił jej wybaczyć, zresztą spędzali właśnie wspólnie czas to lepsze zawsze niż nic. Po za tym chyba ten widok Halsworth był na swój sposób rozczulający. - Ohooo... moja damo.. Grubo 38,2 masz stopni. Nieźle się zaczyna, a jeszcze nawet nie ma nocy! Jak tak dalej pójdzie to... - tutaj urwał bo nieco go zaskoczyła, gdy był akurat zajęty oglądaniem termometru i liczby jaką wskazywał. To mu jednak szybko wypadło z głowy gdy wyrzuciła z siebie tą prośbę. Uśmiechnął się delikatnie i chwycił także jej dłoń drugą, gdy odłożył kawałek plastiku na stoliczek przy łóżku. Jeszcze się pewnie ten termometry przyda jak tak dalej będzie coś mamrotać, jak będzie coś mniej realnego albo będą to głupoty pod wpływem gorączki.

- Nie no jasne, że zostanę. Nawet nie musisz mnie o to prosić. Z taką gorączką? Nie możesz zostać tutaj sama w tym łożu. Nie opuszczę Cię tym razem. - no dobra może sam nieco przesadzał teraz z takimi deklaracjami poważnym, ale tak właśnie było. Chyba chciał dobitnie jej pokazać, że tym razem nigdzie nie ucieknie i przede wszystkim, że będzie mieć w nim oparcie. To było proste i ludzkie, bez jakiegoś tam podtekstu czy innych kryjących się za tym rzeczy - potrzebowała kogoś by się nią zajął i o to był Jordan.

- Emm.. weź te najważniejsze tabletki i wypij herbatę, co? Ja może zabiorę się za gotowanie uzdrowicielskiej zupy, abyś jeszcze zjadła ją na dobitkę. To chyba najlepsze co możemy zrobić. W sumie to obudzę Cię jak będzie gotowa, co? - dopytywał bo chciał się już przenieść do kuchni i upewnić się przy tym, że wszystko co mu potrzebne tam znajdzie. Nie widziało mu się bieganie po sklepach, ale dla dobra kobiety, facet może zrobić dużo i chyba i do tego byłby Jordan zdolny. Na ten moment jednak pilnował aby wzięła chociaż jeden najważniejszy lek na zbicie gorączki i kilka łyków herbaty. A jak już przegadali sprawę to wylądował ponownie w jej kuchni, próbując nie wysadzić ich w powietrze przy kolejnym swoim gotowaniu.


Olive Halsworth
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

Może nie było fajerwerków, bo je gasili już na samym początku, zanim w ogóle miały szansę wybuchnąć? Oboje postawili sobie za punkt honoru, aby nie przekraczać granic i nie komplikować relacji typu współlokatorskiej. Gdyby pozwolili sobie na miłosne uniesienia, gdy Jordan jeszcze mieszkał, mogło się to wszystko potoczyć o wiele gorzej. Samo to, że po jednym niewinnym pocałunku sprawy się skomplikowały na tyle, że Buchanan się wyprowadził i tygodniami nie mieli ze sobą kontaktu. Z drugiej strony nic nie dzieje się bez przyczyny. Może musieli zamieszkać oddzielnie, dać sobie chwilę oddechu i dopiero wtedy spotkać się ponownie i spróbować czegokolwiek? Olive na pewno nie byłaby w stanie mieszkać z mężczyzną, sypiać z nim i chodzić na randki i mówić, że to nic poważnego. Przecież tak wygląda związek. A co gdyby poznała innego faceta, którego chciałaby zaprosić na noc? Za dużo komplikacji. Cokolwiek oczekują od swojej relacji, do czegokolwiek to wszystko doprowadzi, dobrze że mieszkają pod dwoma różnymi dachami.

Olive ani trochę nie przeszkadzało zmniejszenie dystansu ani nie posądzała go o jakieś niecne plany. Była mu najzwyczajniej w świecie wdzięczna za to, że przyszedł zmartwiony tym dlaczego się nie pojawiła i z miejsca się nią zajął. Tym bardziej, że czekał na nią ponad dwie godziny. Zdawała sobie sprawę, że musiało mu zależeć na tym spotkaniu, skoro wybrał miejsce, które jej się bardzo podobało, nie poszedł na łatwiznę proponując zwykłą kolację w restauracji. I czekał. Najpierw aż będzie gotowa na spotkanie, a potem cierpliwie czekał aż się pojawi. Nie dziesięć minut czy dwadzieścia. A o wiele dłużej, co w jej mniemaniu było oznaką tego, że mu zależało. Tym bardziej, że nie musiał też zostawać i się nią zajmować.

-Dziękuję- za to, że da jej zasnąć, za zaniesienie do łóżka, za herbatę i leki, za troskę... To jedno słowo oznaczało tak wiele i miała nadzieję, że Jordan zdaje sobie z tego sprawę. Może powinna to wszystko doprecyzować, ale ból głowy dawał się jej we znaki i ograniczała swoje wypowiedzi do minimum. Ale uśmiechnęła się szeroko, gdy zgodził się na to, aby zostać na noc. Pod wieloma względami nie chciała być teraz sama. Niekoniecznie oczekiwała od niego, że się nią zajmie i będzie skakał wokół niej. Po prostu leżąc teraz pod kołdrą, całkowicie pozbawiona sił, czuła się bardzo bezbronna. Potrzebowała chociażby poczucia, że nie jest sama w mieszkaniu. A że to będzie on i będzie zupka, to jest to jeszcze miły dodatek. Tak samo jak jego dotyk był bardzo miły. - Wiem, że pewnie nie do końca tak sobie wyobrażałeś ten wieczór. Można o wiele lepiej spędzać czas aniżeli zajmować się kobietą, która się rozchorowała, gdy na zewnątrz szaleją upały- do czegoś takiego mogłaby doprowadzić jedynie Halsworth. Ludzie spędzali teraz wieczory robiąc ogniska na plaży, zażywając kąpieli w oceanie, a Olive? Zmarźnięta leży w łóżku z temperaturą ciała wysokości podobnej do temperatury powietrza na zewnątrz. W dodatku Jordan wcale nie musiał tutaj być. Gdy nie przyszła na wystawę, mógł uznać, że dała mu kosza i spędzić wieczór poznając jakąś samotną duszę. Z tą osobą mógłby spędzić ciekawiej czas, aniżeli gotując zupę dla... dawnej współlokatorki? Koleżanki? Przyjaciółki? Kimkolwiek była dla niego, cieszyła się, że jednak to ona spędza z nim wieczór w jakikolwiek sposób. - Dobrze panie doktorze- już się nie kłóciła i nie udawała twardej, silnej, samodzielnej kobiety. Była osłabiona i potrzebowała leków, więc je łyknęła popijając wodą, a następnie upiła herbatę. Przyjemne ciepło, które się rozpłynęło po jej ciele ją znużyło, więc odstawiła kubek i z powrotem powróciła do pozycji leżącej opatulając się kołdrą po samą szyję. - Dobrze, zgadzam się już na wszystko- szepnęła jeszcze niepewna nawet na co się zgadza, bo momentalnie zamknęła oczy i odpłynęła w tak głęboki sen, że gdyby Buchanan wywołał pożar w jej kuchni, to mogłaby się nie obudzić.



Jordan Buchanan
wystrzałowy jednorożec
Miło
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.

Jak widać w ich przypadku musiało się wydarzyć aż tyle i w takiej kolejności, aby nieco otrzeźwieli i jakoś to pozbierali do kupy, albo próbowali to zrobić. Nic nie dzieje się bez przyczyny i skoro życie chciało im napisać taki scenariusz i tak to skomplikować to najwidoczniej właśnie tak musiało być. Paradoksem był fakt, że lepiej szło im się dogadać w chwili gdy już ze sobą nie mieszkali, gdy ten kontakt był ograniczony i nie codzienny. Czy tak był lepiej? Najwyraźniej tak. Oboje chyba potrzebowali przestrzeni, potrzebowali zatęsknić za swoim towarzystwem, ale też ruszyć z miejsca w jakiś pokrętny sposób. Buchanan naprawdę był jej wdzięczny za to co dla niego zrobiła i naprawdę dalej uważał, że uratowała jego tyłek przed zostaniem bezdomnym. Może faktycznie w pewnym momencie stanął w miejscu i zablokował się, ale ostatecznie było lepiej i on sam wyglądał lepiej i tak też się czuł.

Dzisiaj faktycznie nic nie poszło po jego myśli i planie, jaki układał w głowie na to spotkanie, które w myślach było randką. Mieli właśnie chodzić po galerii i rozkoszować się wystawą, a wylądowali u niej z lekami i termometrem. Może miała rację i to nie był szczyt tego co chciałby teraz robić i przeżywać, ale nie narzekał i już na pewno nie miał zamiaru robić wyrzutów samej Halsworth. Znów los chciał aby spędzili ten czas właśnie tak i co zrobisz? Nie wymyślisz i nie wyliczysz kiedy zachorujesz i jak mocno, a do tego też mieli całą wieczność na kolejne planowanie spotkania, albo ewentualny spontan, który też nie był czymś złym. Ważnym było dla niego to, aby nie zgubiła po drodze tego zapału i chęci na wspólne wyjście w przyszłości. Nie chciał narzucać konkretnej daty czy dnia, ale powinna się domyślić, że będzie liczył na rekompensatę z jej strony, na zgodę na kolejny wspólny wieczór.

- Przestań! Jestem tutaj, a z Tobą Halsworth nie da się nudzić, więc jest okej. Nie ma miejsca, w którym chciałbym teraz być. - dodał na wytłumaczenie się z jej słów. Fakt, mógłby iść do klubu czy do baru, wyrwać blondynkę czy brunetkę, napić się nawet i czegoś mocniejszego aby zapomnieć o niej i tym, że spotkanie nie wypaliło. I tak, może i miał przez chwile taką myśl i słabość z tyłu głowy, ale jednak te biedne nogi powiodły go pod jej mieszkanie i aktualnie nie żałował tej decyzji. Chciał tutaj być i nie robił tego na siłę czy na jej prośbę albo z dobroci serca - to były jego chęci i jego wybór. Chociaż czy to nie podchodziło już pod dziwną fascynację? W końcu mógł odebrać jej niepojawienie się jako kosz albo wystawienie do wiatru. Oj chory był ten Jordan, chyba bardziej niż ona...

Gdy już wynegocjował cały plan, a ona i tak odpływała to pozwolił sobie opuścić jej pokój i zając się gotowaniem, zostawiając ją samą pogrążoną w śnie. Potrzebowała tego i nie zamierzał jej w tym przeszkadzać póki co. Miał co robić i w sumie wiedział, że trochę mu zajmie cała akcja z gotowaniem. Ze wszystkich aspektów umiejętności jakie posiadał tego jednak nie umiał - gotować. Chodź miał przepisy pod nosem i inne takowe pomoce, to jednak prędzej napisałby o tym poemat albo i książkę, namalował coś czy nawet zaśpiewał. Taki z niego kuchenny lewus.

***

parę godzin i prób gotowania później...

Zdążył wylać już pewnie dwa garnuszki, a do tego zmarnować nieco produktów i zrobić misz masz w kuchni na całego. Kręcił się i przeklinał, ale starał się przy tym nie robić hałasu. Skręcało go gdy był już blisko i mogło to być zjadliwe ale... No właśnie. Zamiast soli wybrał cukier i później to już wiadomo gdzie zawartość musiała wylądować. Był kiepski w tym, ale jednak wkładał w tą czynność tyle pasji i czułości, że za kolejnym już razem chyba mu to wyszło. Przeraził się jedynie tym, że zegar na wyświetlaczu pokazywał mu, że jest już grubo po drugiej w nocy. 02:00 widniejące na zegarze? Autentycznie?
Stracił rachubę czasu, tak samo jak stracił z uwagi samą Olive, więc to była chyba pora aby do niej zajrzał i sprawdził czy dalej śpi i czy chociaż temperatura jej nieco spadła. Wchodząc do środka nie wiedział co zastanie i przede wszystkim jak się ma dziewczyna, ale na pewno martwił się o nią, w chwili gdy tak poruszyła się niespokojnie. Nie miał pojęcia czy to koszmar czy może wpływ gorączki, ale zaczynała się wiercić i coś pod nosem mruczeć, co nie wyglądało za dobrze, a już na pewno nie było normalnością. Wrócił się po okład, który także szykował i pewnie nalałby do miseczki jej nieco zupy, ale póki co było ważniejsze dla niego co się z nią dzieje. Gdy zaczęła nią targać mocniej niewiadoma mu siła i przyczyna, pokusił się nawet o to aby przysiąść bliżej, a nawet wsunąć się pod koc czy kołdrę, którą się okryła. - Hej, hej, hej Olive..? Co się dzieje, halo? - no co jak co ale wystraszył się i musiała mu wybaczyć tą reakcję ale nie wiedział sam jak ma jej pomóc.
Czy coś jej się śniło? Czy miało to związek z traumą jaką przeszła? A może to był efekt gorączki i leków? Albo po prostu koszmar?

Olive Halsworth
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

Oczywiście czas spędzony w galerii byłby niezwykły. Olive już była na tej wystawie i z przyjemnością obejrzałaby ją jeszcze raz. Jednak choroba nie wybiera - ani człowieka ani czasu, a teraz leżąc bez siły z gorączką, cieszyła się że nie jest sama. Nie chodziło tylko o czysty egoizm, że chciała, aby ktokolwiek się nią zajął. Od lat mieszkała sama i może na taką nie wyglądała, ale była samodzielna i potrafiła się sobą zająć. Nawet po ostatnich przejściach w zeszłym roku świetnie sobie poradziła, chociaż łatwo nie było. Nie tylko chodziło o kwestię psychiczną, gdzie musiała pracować nad odbudowaniem swojego poczucia bezpieczeństwa. Ale też poruszała się o kulach, więc pomoc w domu by się przydała, ale nigdy o to nie poprosiła radząc sobie samej. Chociaż czasami skutkowało to wiązanką przekleństw puszczaną pod nosem, gdy próbowała dosięgnąć pudełka z płatkami z wyższej półki, które ostatecznie lądowało na podłodze. Więc z gorszym bądź lepszym rezultatem radziła sobie sama czy była zdrowa czy chora. Jednak miło było poczuć się zaopiekowaną przez kogoś, a tym bardziej przez mężczyznę, który zaniesie Cię do łóżka, zrobi herbatę i poda leki, a nawet zupę ugotuje! Albo przynajmniej spróbuje. Pewnie gdyby poszli na wystawę, spędziliby miło czas, ale Olive miała poczucie, że nawet w takich okolicznościach wieczór jest przyjemny. Najważniejsze w końcu było towarzystwo i jeżeli ciężko to teraz nazwać randką, to cieszyła się, że Jordan do niej zajrzał zamiast od razu ją skreślić. Ale nie zapominajmy, że przecież cały czas utrzymywali kontakt. Pisali dzisiaj ze sobą, nic nie zapowiadało tego, że się nie pojawi. Gdyby Buchanan się nie zjawił w galerii, sama pewnie by uznała, że coś musiało się stać. Nie traktowałaby tego w granicach fascynacji, a po prostu czystej troski.

Póki co Olive darowała sobie już z nim dyskusje, nie miała na to siły. I tak wiedziała swoje, bo przecież rozrywki mu nie zapewniała leżąc pod kołdrą w łóżku trzęsąc się z zimna, gdy temperatura jej ciała była znacznie powyżej normy. Uznała, że na razie odpuści, ale oczywiście miała w głowie, że ta randka jest po prostu przełożona, a nie odwołana. Nie rozmawiali o tym i nie miała pewności, jakie są jego spostrzeżenia w tym temacie, bo może już nie będzie chciał się z nią spotkać? W dodatku chorując raczej seksownie nie wygląda. Nie żeby kiedykolwiek szczególnie zwracała na to uwagę, tym bardziej gdy mieszkał z nią, ale jednak na randkę się szykowała i chciała wyglądać ładniej niż zwykle. Choroba jednak miała inne plany wobec niej.
Dlatego bardzo szybko odpłynęła w głęboki sen, pozwalając swojemu organizmowi na regenerację. Leki nie tylko zaczynały działać usypiając ją, ale też jej ciało walczyło z infekcją powodując, że zaczęły ją zalewać zimne poty. Do tego dochodziły sny, które jeszcze kilka miesięcy temu miała codziennie, a od jakiegoś czasu pojawiają się coraz rzadziej. Okropne, nieprzyjemne sny, w których biega samotnie po lesie w środku nocy. Za każdym razem ma świadomość, że to tylko sen, ale nie potrafi się z niego obudzić. Cały czas biegnie, jakby szukała drogi powrotnej do rzeczywistości. Ostatecznie budzi się za każdym razem, ale takie sny zamiast dawać jej ukojenie, męczą ją jeszcze bardziej. I za każdym razem budzi się samotnie w swojej sypialni. Lecz nie tym razem.
Może to były jego słowa? A może obudził ją, gdy siadał obok niej? A może niezależnie od niego, sen już dobiegł końca? Cokolwiek było tego powodem, przebudziła się otwierając szeroko oczy i momentalnie podnosząc się do pozycji siedzącej. Potrzebowała kilka sekund, aby rozejrzeć się i ocenić gdzie jest i z kim. Dostrzegając go obok, ani trochę nie przeszkodziło jej, że zajął miejsce obok niej. Poczuła nawet swego rodzaju spokój, że nie jest teraz sama. - Przepraszam, miałam paskudny sen- mruknęła zaspana oddychając głęboko i podnosząc z kołdry okład, który spadł, gdy się podniosła nagle. Położyła się z powrotem, kładąc sobie na czoło okład, który był przyjemnie chłodny, przymknęła oczy próbując znowu zasnąć i jak gdyby nigdy nic po prostu wtuliła się w niego. Może to kwestia gorączki albo strachu przez sen, ale instynktownie poszukiwała poczucia bezpieczeństwa, a przy nim czuła się bezpiecznie.


Jordan Buchanan
wystrzałowy jednorożec
Miło
ODPOWIEDZ