Złota rączka — Anders's Wonders
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
To nie w jego stylu by przesadnie roztrząsać swoje błędy. Zdarzyło się, przecholował, trudno. Nawet jeśli było mu z tego powodu cholernie głupio, bo takie rzeczy mu się po prostu nie zdarzają, lepiej było nie drążyć tematu. Pokornie przeprosił, a sam zrobił sobie mentalną notatkę by przy niej jednak trzymać ręce przy sobie. Będzie na pewno bardziej zachowawczy przy przyszłych kontaktach co by znów nie stawiać jej w jakiejś niezręcznej sytuacji. Niemniej trzeba było szybko zrobić krok naprzód. Ta wpadka nie była aż taka wielka. Musi trzymać swoje odruchy na wodzy i dogadają się bardzo dobrze. A przynajmniej takie miał na razie przeczucie. W tej chwili sam jeszcze nie był do końca pewien tego, jak będzie się czuć znów wracając w otchłań gastronomii, nawet jeśli nie zamierzał w niej pracować. Na pewno przywoła to pewne wspomnienia, których na razie nie chciał przywracać, jednak jej marzenie było dla niego ważniejsze. Pamiętał swoją euforię gdy otwierał swój pierwszy lokal. Tego nie da się przeżyć drugi raz, a powinno się doświadczyć chociaż raz w życiu. W jakiś sposób czuł się w obowiązku spełnienia dla niej tej prośby. Nawet nie wiedziała jak świetnie był do tego przygotowany.
O tym, że podjął prawidłową decyzję przekonał go ten jej rozpromieniony uśmiech, który rzeczywiście rozświetlał pomieszczenie lepiej niż chylące się powoli ku zachodowi słońce. Nadal nie miał pojęcia, czy jemu wyjdzie to na dobre, lecz uważał za słuszne towarzyszenie jej w dążeniu do spełnienia tego małego marzenia. Zawsze wydawało mu się, że potrafił szybko dokonać prawidłowego osądu charakteru. Addie wydawała mu się być wartościową osobą, której po prostu warto pomóc. Czuł, że to co zrobi przywróci nieco balansu w tym kapitalistycznym świecie. To jest dobra decyzja, nawet jeśli zawali go to robotą pewnie na najbliższe pół roku. W końcu nie ma całej ekipy, której może zlecić metamorfozę w kilka dni. Ona za to miała to szczęście, że nie miał nic innego do roboty, więc pewnie będzie tutaj codziennie.
- To, że długie wcale nie musi być błędem. Ważne żeby było chwytliwe, a to wydaje mi się, że dobrze się przyjmie. Zapadnie w pamięć. Zwłaszcza jak zatrudnisz sobie świetny personel, który stanie na wysokości zadania. Bo wiesz... Skoro już wybrałaś taką nazwę, to musisz to dowieźć. Każdy, kto tu wejdzie musi się uśmiechnąć czy to przez kawę, wypieki czy serwowane śniadanie. Nie możesz zawieść. - puścił jej oczko z wesołym uśmiechem.
To jedna z tych wielu rad, które pewnie będzie jej wszędzie przekradać przez najbliższe miesiące. Wszystko będzie zależało od niej. Decyzje są jej i musi wszystkiego doświadczyć na własnej skórze. On będzie tylko znakomitym suflerem, który może jej podpowiedzieć gdy nie będzie czegoś pewna. W końcu ma w tej dziedzinie cholernie dużo doświadczenia. Już za to mógł kasować jak za zboże ze swoją renomą.
- Tak, od tego pewnie powinniśmy zacząć. - zaśmiał się cicho, jednak nie z niedoświadczenia, a raczej tej gonitwy, która nastąpiła - Umowa jest bardziej po to żeby zabezpieczyć Ciebie. Ja pracuję i tak za pół darmo. Powinnaś pamiętać żeby tak, były tam terminy, których muszę dotrzymać, ewentualne kary jeśli tego nie zrobię albo coś spieprzę. Materiały są po twojej stronie, za robociznę nie liczę dużo, ale o tym pewnie już wiesz. Nie bez powodu się na mnie zdecydowałaś. - spojrzał na nią wymownie, jednak nie było w tym żadnego zarzutu, zdawał sobie sprawę co jest w jego usługach najważniejsze - Ściągnij z internetu jakiś przykład i zobacz czy ma wszystko, czego byś się spodziewała. Co do tego, kiedy mogę zacząć to myślę, że zamknę aktualne projekty w jakiś tydzień, więc... Następna sobota? Jeśli chodzi o materiały też możemy umówić się tak, że to ja je kupię, wezmę fakturę i po prostu ją opłacisz. Tak też będziesz kontrolować wydatki i mieć wgląd na to czy cię nie kantuję. Jeśli mi ufasz, możesz mi też dać klucze do lokalu to w wolnej chwili podjadę zrobić już sobie jakieś pomiary. - zrobił jej mały wykład na temat tego jak to działa, ale jak zwykle był przy tym miły, uprzejmy i uśmiechnięty.

Addie Callaghan
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
Drobne zapomnienie Tristana, nie sprawiło na szczęście całkowitego paraliżu, ani paniki. Sytuacja była więc zdecydowanie opanowana już na wczesnym etapie komplikacji, a do dnia jutrzejszego zapewne wszyscy zapomną, że jakiekolwiek miały miejsce. Bez problemu zajmą się więc tym po co tu znaleźli. On wykonaniem projektu, ona spełnieniem skrytego, ale jakże silnego marzenia. Addie nie oczekiwała wiele, nie podejrzewała też, że Anders mógłby wesprzeć ją nie tylko wykończeniowymi radami. Urok początków współpracy oraz braku wspólnej przeszłości to ta możliwość zaskoczenia właściwie w każdą stronę...
I poniekąd zastanawiające było to, jak bardzo mężczyzna angażował się w upewnienie, czy Callaghan jest pewna decyzji o wykończeniu tego miejsca oraz otwarciu. Zupełnie, jakby podprogowo chciał coś przekazać, niczym stary, dobry kumpel, którym przecież nie był. Może to jedynie mylne wrażenie blondynki. Trudno jedno było uznać za nic, bądź udawać, że się nie zauważa i nie słyszy tych wszystkich porad, które kierował z taką swobodą oraz szczerym uśmiechem jasnowłosy. Choć... Całkiem możliwe, że przecież nadinterpretowała. Jak mogła stwierdzić coś o kimś, kiedy wiedziała o drugiej osobie tak niewiele?
-Myślę, że mam całkiem niezłe doświadczenie, jeśli chodzi o pracę z klientem i dbanie o jego satysfakcję - rzuciła, uświadamiając sobie dopiero po wypowiedzeniu tych słów, jak dwuznacznie zabrzmiały. Automatyczną reakcją, której w żaden sposób Addison nie zdołała ukryć, było zawstydzenie widoczne tak doskonale na wręcz purpurowej od zaczerwienia twarzy. -Jestem stewardessą praktycznie całe życie - dodała więc szybko, by i w Tristana głowie wypowiedziane przed chwilą zdanie nie zabrzmiało tak, jak w Callaghan. Obawiała się, że na to mogło być odrobinę za późno. Miała więc ogromną nadzieję, że chociaż uda się zatrzeć tę wpadkę w jej wykonaniu.
-Nie masz żadnego wzoru umowy? - zapytała, nie kryjąc zaskoczenia, którą Anders okazał względem potencjalnego klienta. Zastanowiło też Addie czy to zawsze tak wyglądało we współpracy z nim, że przekazywał to na drugą stronę, gotowy na wszystko, zupełnie jakby on nie obawiał się żadnego okantowania przez drugą stronę, kiedy bez problemu rzucał cień podejrzeń, że można tak by pomyśleć o nim samym - z czym musiała się w pewien sposób zgodzić, że taki pozór mógł budzić wygląd mężczyzny, a to chore społeczeństwo często jedynie po nim oceniało. Jednak wystarczyło kilkadziesiąt minut w towarzystwie Tristana, by pozbyć się wszelkich obaw odnośnie jego uczciwości, bo trudno uwierzyć, że człowiek o tak przyjaznym usposobieniu mógłby okazać się jakimiś złymi intencjami. -Poza tym... Naprawdę chcesz, żebym to ja narzucała tobie jakiekolwiek terminy w tym miejscu? Wydaje mi się... że będą lekko mówiąc niezbyt realistyczne - mruknęła nie do końca przekonana, czy mężczyzna przed nią mógł aż tak zaufać jej, kiedy naprawdę nie wiedziała ile zajmie chociażby wymiana instalacji elektrycznej. -Zdecydowanie zajmij się materiałami, a co do kluczy... poproszę, dostaniesz wraz z podpisaniem umowy - oznajmiła, znajdując się ponownie bliżej mężczyzny z wyciągniętą w jego kierunku dłonią. -ale nie możesz zacząć w sobotę, bo mnie nie będzie. Poniedziałek? Oczywiście przyszły - dodała, bo została im jeszcze ta jedna kwestia z tych najistotniejszych. Niepowiedziane jednak, że w całym tym wariactwie zapomnieli o całkiem wielu równie istotnych punktach, które powinny zostać omówione na początku współpracy.
come hold me tight
no_name4451
Złota rączka — Anders's Wonders
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zazwyczaj nie był aż tak pomocny. Większość remontów zaczynała i kończyła się na projekcie. Miał czasami swoje własne sugestie, jeśli widział, że coś po prostu nie będzie działać sprawnie, aczkolwiek nigdy nie angażował się w ten sposób w czyjąś inwestycję. Nie trudno mu było zgadnąć dlaczego akurat sprawa Addie była inna. Spełniała podobne marzenie, co on swego czasu. Do tej pory sądził, że gdyby ktoś przyszedł do niego z podobną propozycją kategorycznie by odmówił. Takie przedsięwzięca kojarzyły mu się raczej przykro od rozwodu. Nie chciał mieć z tym nic wspólnego. Zwłaszcza od strony kuchni, a tutaj proszę. Właśnie zgadzał się na to by zrobić jej generalny remont i spełnić marzenie. To chyba ten promienny uśmiech, pozytywna osobowość oraz ten błysk w oku, który i on kiedyś miał kiedy mówił o własnej restauracji. Nie potrafił jej tego od tak odebrać. Miał pewien obowiązek. Wiele osób pomogło mu zacząć, sprawiedliwie było zrobić to dla kogoś innego.
Kiedy tak beztrosko wspomniała o zadowalaniu swoich klientów z rozbawionym uśmiechem spojrzał na nią unosząc komicznie brew do góry. Nie, w życiu by nie pomyślał, że może działać w sektorze gospodarki, na który nie patrzy się najlepiej. Niemniej nie zaszkodziło trochę się z tego ponabijać i chociaż nie zaszczycił tego komentarzem, jego mina pewnie mówiła więcej niż tysiąc słów.
- Całe życie? To ile to już? Z pięć lat? - uśmiechnął się wesoło puszczając jej oczko.
Nie był potworem, nie przeciągał tego śmieszkowania dłużej niż to konieczne. Po jej purpurowych policzkach było widać, że się zawstydziła. Więc postarał się to dla niej nieco ułatwić, bo nic tak nie rozluźnia atmosfery jak kiepski podryw połączony z nieszkodliwym komplementem. Pośmiali się, było zabawnie, ale już wystarczy. Z jakiegoś powodu stewardessa nie była zawodem, który by do niej przypisał. Miała tę energiczną i uprzejmą osobowość, ale to jakoś nie był pierwszy zawód, który przyszedł mu do głowy. Może dlatego, że w ostatnich latach nie latał zbyt wiele, więc było to na samym końcu jego listy pomysłów.
- Niekoniecznie. Rzadko podejmuję się na tyle dużych remonów, by potrzebna była umowa. Kiedy ktoś zleca mi łazienkę, czy naprawienie szafy, to zazwyczaj nie jest potrzebne. Operuję bardziej na zaufaniu, a to musi pochodzić z dwóch stron. - wzruszył ramionami bo jemu naprawdę nie robiło to różnicy.
Nie miał problemu z podpisaniem takiej umowy, dlatego dał jej przy tym pełną dowolność. Jednak jego radą było by coś takiego spisali przy tak wielkim przedsięwzięciu. Może na nim się nie przejedzie, ale musi pamiętać o umowach. Czy to z remontem, czy w przyszłości z kontrahentami, dostawcami. To wszystko trzeba mieć na piśmie. Na świecie jest mnóstwo ludzi, którzy będą chcieli ją okantować. Wolałby żeby tego uniknęła, a z tego, co zauważył do tej pory, jest trochę roztrzepana. Prowadzenie biznesu wymaga struktury, ale tego jeszcze ma czas się nauczyć.
- Spokojnie, zadbam o to żeby te terminy były realistyczne, nie podpiszę czegoś, czego nie jestem w stanie dowieźć. Po prostu sugeruję byś miała umowę z każdym wykonawcą, czy dostawcą. Zaufanie jest super, ale powinno być potwierdzone czymś na papierze. Zwłaszcza przy drogich przedsięwzięciach. Nie to żebym ja takim był. - zaśmiał się cicho ponieważ jego ceny są właśnie tego śmiechu warte.
- Niech będzie poniedziałek. - uścisnął jej dłoń z szerokim uśmiechem na przybicie ich umowy - Ale wiesz, że nie musisz tutaj być każdego dnia? Taka jest trochę idea zlecenia prac komuś innemu, żebyś nie musiała się o to martwić i mogła właściwie przyjść na gotowe. - o nie miałby zupełnie nic przeciwko.

Addie Callaghan
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
Niewiele osób takich było. Kierujących się wdzięcznością, którą okazywać chcieliby nawet przypadkowym ludziom, do czego motywację stanowiła własna, do tego odległa i pozornie zamknięta, przeszłość. To kolejny argument przemawiający za tym, że Anders należał do grona tych dobrych ludzi, skoro właśnie tak wybierał. W rzeczywistości, przecież nie miał obowiązku, nikt też nie rozliczałby go z tego w żaden sposób. Okazywał za to dobrą wolę, której nie chował w kącie przed światem, a w tym konkretnym przypadku Addison.
-Razy trzy, żartownisiu - mruknęła nieco kąśliwie, bo nie podejrzewała, że ktokolwiek mógłby ją aż tak odmłodzić po tym, jak się prezentowała zewnętrznie. Upływ czasu dopadł Callaghan dość boleśnie, a zwłaszcza świadomość, że pewnych pragnień zapewne nie zrealizuje. Stąd też pomysł na to miejsce, bo wszystko co z nim związane zdawało się intensywne, a cóż... Intensywnego zajęcia w swojej rutynie Addie aktualnie potrzebowała wręcz dramatycznie.
-Dobrze, w takim razie umowę sporządzimy wspólnie. Ty pomyślisz nad realistycznymi terminami, a ja nad całą resztą z pomocą internetu, a kiedy spotkamy się w poniedziałek, to wszystko podpiszemy - uznała dość zadowolona z tego pomysłu, który brzmiał dość sensownie. Lepiej zostawić kilka wykropkowanych miejsc do uzupełnienia ręczni niż powypisywać bzdury, które później musieliby poprawiać i drukować zapewne milion wersji. Szkoda drzew. -Co do wynagrodzenia... Przelicz to może jeszcze dobrze, żebyś później nie żałował, kiedy utkniesz tu na długie miesiące - dorzuciła całkiem serio, bo niewielką, ale jednak,, obawą napełniały Callaghan te nieustanne śmieszki z ceny, którą oferował Anders. Wolała uniknąć jakichkolwiek nieporozumień bądź ewentualnych żali w późniejszym czasie, kiedy już będą właściwie na siebie skazani. Nie chciałaby też, żeby mężczyzna rzucił to, co tu zacznie, bo znajdzie bardziej intratną propozycję. I tak ciężkie było znalezienie chętnego, a co dopiero kogoś, kto przejąłby robotę po kimś innym rozgrzebaną do... nie wiadomo jakiego etapu. Addie wolała sobie nawet nie wyobrażać, że znalazłaby się w takiej sytuacji. -Nie? A myślałam, że muszę od początku pilnować, żeby wszystko było na jak najwyższym poziomie - drobna uszczypliwość w kierunku złotych rad mężczyzny chyba nie była niczym złym. -ale nie martw się, nie będę w stanie być tu codziennie ze względu na pracę. Chciałabym, jednak być tak często, jak to możliwe - bo to miejsce to takie trochę "dziecko", które od teraz stanowiło najważniejszy punkt życia Callaghan. I choć nie miała pojęcia, to Anders powinien to rozumieć najlepiej.
Domknęli jeszcze kilka drobiazgów, Tristan oddał wszystkie klucze, a Addie obiecała zrobić każdego z nich kopię, którą przekaże wraz z podpisaniem umowy oraz przekazaniem zaliczki na poczet materiałów, a przynajmniej tych najpotrzebniejszych na pierwszym etapie. Anders znikł, a Callaghan jeszcze chwilę spędziła w lokalu, wyobrażając sobie, jak to będzie za kilka miesięcy, gdy już będzie gotowy. Z uśmiechem wyszła na zewnątrz, zamknęła drzwi i niespiesznie odjechała na rowerze w stronę Saphire River. Chyba to był ten etap, że mogła przyznać się rodzinie do swojego małego wariactwa.

/ztx2
come hold me tight
no_name4451
Złota rączka — Anders's Wonders
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
I lost my tshirt

Załatwienie wszystkich innych zleceń rzeczywiście zajęło mu tydzień, co do dnia. Musiał popracować trochę dłużej niż na początku zakładał, lecz udało mu się wszystko zamknąć w miarę na czas by spotkać się z Addie w poniedziałek, podpisać umowę, odebrać klucze i zacząć prace. Akurat tego dnia jedyne, co mógł zrobić to pomiary. Użył całkiem fajnego, specjalistycznego sprzętu by określić gdzie biegną rury oraz kable, policzył sobie od razu ile będzie musiał kupić materiału i oczywiście dał jej znać ile mu zajmie kucie ścian, a to było dobrych kilka dni ponieważ pracował sam. Przedłożył jej również jaka mniej więcej będzie kolej prac. Wpierw trzeba było wymienić instalacje, bez tego ani rusz. Kiedy już się z tym upora, przyjdzie pora na wykończenie kuchni do stanu prawie używalności. Wtedy tę część lokalu mogą sobie po prostu zamknąć, ona może sobie nawet już tam zacząć coś pichcić, kiedy on zajmie się wykończeniem już czysto dekoracyjnym. Jego zdaniem to brzmiało jak całkiem dobry plan i pewnie nie musiał jej nawet zbyt mocno nakłaniać do tego by się na to zgodziła.
Przez pierwsze kilka dni dał jej po prostu wolne. Nie było sensu żeby pojawiała się w lokalu, który będzie totalnie ukurzony. Pewnie przez kolejne tygodnie nie wyciągnie jeszcze z włosów całego pyłu, szkoda jej ubrań i czasu. I tak by zbytnio w niczym nie pomogła ani sobie zbytnio niczego nie załatwiła. Dlatego lepiej było żeby sobie odpuściła. Niecały tydzień później dał jej znać, że już jest jak najbardziej zaproszona jeśli chce doglądać całego procesu, co on oczywiście popierał. Nie miał niczego do ukrycia. Już od około dnia zajmował się wymianą całej instalacji wodnej oraz kanalizacyjnej. Szło nie najgorzej. nie napotkał do tej pory większych problemów. Czasami rura po prostu nie chciała się oswobodzić z betonu czy zahaczyła się o podwieszony sufit. Na razie nie mieli żadnej obsuwy, co było aż dziwne. Stan tego lokalu po prostu nie był tak tragiczny jak mu się na początku wydawało.
Był akurat w trakcie wymiany rur w nowej kuchni, kiedy coś poszło nie tak. Z otwartej rury nagle trysnęła woda. Nauczony doświadczeniem, wiedział, że jest tylko jedna opcja żeby zatamować wyciek. Dlatego z głośnym i siarczystym przekleństwem wybiegł z pomieszczenia kierując się do składziku, gdzie były wszystkie zawory. Musiał przebiec przez główną salę i nie miał nawet czasu zauważyć, że Addie przyszła na przegląd. Wpadł do środka jak poparzony, jeszcze trochę kląc udało mu się zamknąć w końcu zawór przy pomocy klucza. Był jednak całkowicie przemoczony. Więc zrobił to, co wydawało się tylko naturalne. Zrzucił z siebie koszulkę, rzucił ją niedbale gdzieś w składziku i wyszedł do głównej sali, gdzie miał torbę ze swoimi rzeczami. Akurat zbierał włosy w niedbały kok, kiedy zauważył, że w pomieszczeniu jest również blondynka. Stanął w miejscu, ale się nie speszył. Przez krótką chwilę po prostu na nią patrzył jakby z jakiegoś powodu w ogóle się jej nie spodziewał. W tej pozycji wyglądał trochę jak z okładki, trzeba mu to przyznać.
- Cóż mogę powiedzieć. Zawory też do wymiany. - uśmiechnął się rozbrajająco w końcu podchodząc kawałek bliżej żeby schylić się do swojej torby - Już prawie skończyłem wymianę rur w całym lokalu. Została mi tylko kuchnia w której właśnie miałem mały wypadek, ale nic, czego nie da się posprzątać. - wyciągnął zapasową, białą koszulkę od razu ją na siebie naciągając chociaż średnio to pomogło bo nadal był mokry, więc szybko wszystko zaczęło prześwitywać - Jak się masz? - zapytał dość dziarsko bo przecież nic się nie stało.

Addie Callaghan
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
outfit

O dziwo Callaghan zastosowała się posłusznie do ustalonego "grafiku" prac, który otrzymała w ubiegły poniedziałek i nie wściubiała nosa do środka, kiedy nie było ku temu powodu. A przynajmniej nie robiła tego w godzinach pracy Tristana, bo nie byłaby sobą, gdyby się powstrzymała od sprawdzenia tego, co tak ją ciekawiło. Nie miała, jednak za dużo do obserwowania, bo zachodzące zmiany prowadziły raczej w stronę destrukcji to raz, a dwa Addison nie posiadała też za wiele czasu, by przesiadywać w lokalu, gdzie w praktyce znalazła się raz. Wstępny kosztorys przedstawiony przez Andersa zrobił na kobiecie wrażenie, trzeba przyznać, że nie do końca pozytywne. Korzystała więc z każdej możliwości dodatkowego rejsu, nie przeszkadzało blondynce nawet latanie do Japonii, którego już od dobrych kilku lat unikała, bo to były męczące trasy, jeśli robiło się je w krótkim odstępie czasu.
Dziś nie wstała więc skoro świt, choć kiedy zasypiała to takie miała plany, bo zwyczajnie potrzebowała się zregenerować po ostatnim maratonie. Później musiała odwiedzić rodziców, a skoro ojciec, jak to ojciec rybak, mając w zwyczaju obdarował Addie tym, co miał z połowu ekstra, to kobieta uznała, że wykorzysta te dobroci, by się nie zmarnowały w swojej kuchni. Tak powstały wrapy z krewetkami, które miała ze sobą i lamingtony na deser, razem z mrożoną herbatą. Nie chciała w żaden sposób przekupywać Tristana, ale uznała, że to miły gest, sama wszystkiego nie przeje, a dodatkowo może taki bonus sprawi, ze nie będzie podkreślał jak niską cenę usług ma, bo choć tego nie mówiła to czasem bywało to Callaghan irytujące i... Wzbudzało w niej wyrzuty sumienia, że może powinna sama wyjść z propozycją, by płacić mu więcej. Nie do końca jednak wiedziała jak taktownie to rozegrać. Tak więc oby ta drobna uczta nie była uznana za przesadę.
Dotarcie na miejsce zajęło Callaghan nieco czasu, bo wciąż nie zajęła się naprawą auta, musiała wybrać więc ponownie rower. Przynajmniej powiedziała ojcu o swoim problemie, a on obiecał się tym zająć, kiedy Addie poda mu klucze. To już zawsze jakiś postęp. Wracając, jednak do tego co tu i teraz, Addison weszła do środka i cóż... Stanęła wyraźnie skołowana w samym centrum pomieszczenia, bo absolutnie takich widoków się nie spodziewała. -Duży to koszt? - wydukała, nie mogąc oderwać wzroku od ciała blondyna. Pierwszy raz widziała kogoś, kto zdecydowałby się na tak wiele tatuaży. Do tego sylwetkę Tristan miał... Zadbaną. Nie, to chyba mało powiedziane, biorąc pod uwagę całą muskulaturę mężczyzny. Callaghan podejrzewała, że to nie był efekt jedynie zajmowania się remontami. -Zmęczona, ale to chyba głupio mówić komuś, kto od rana do nocy musi walczyć z tym - powiedziała już nieco mniej wybita z rytmu, rozglądając się po wnętrzu, by było wiadomo o czym mowa. Ale jeszcze jedno ją zastanawiało i nie mogła ugryźć się w język: -I jestem jeszcze skołowana, bo masz zapasową koszulkę, ale nie masz ręcznika? - spytała z uniesioną brwią, bo coż... Sama już nie wiedziała, czy lepiej jak nie miał nic, czy jak suchy materiał przylgnął do wilgotnego ciała... Była tak wybita z tego po co i z czym przyszła, że nawet nie zająknęła się o zawartości swojej torby termicznej.
come hold me tight
no_name4451
Złota rączka — Anders's Wonders
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Oczywiście nie było nic złego w tym, że interesowała się własnym lokalem, wręcz przeciwnie. To była dobra cecha odpowiedzialnego właściciela. Każdy biznes wymaga tego by znać się po trochu na wszystkim. Jeśli się nie znasz musisz mieć zaufanie do kogoś, kto się zna. Ona postanowiła pokładać swoje nadzieje w jego skromnej osobie. Czas pokaże czy zrobiła to słusznie. Pomimo tego, że był całkiem pewien swoich umiejętności było jeszcze tysiąc rzeczy, które na porządku dziennym mogły pójść nie tak. Nie do końca z jego winy. Chciał jej pomóc i zrobi to najlepiej jak potrafi, aczkolwiek nie jest w stanie powiedzieć z pełnym przekonaniem, że to wszystko wypali. Niemniej miał do tego przedsięwzięca całkiem dobre przeczucie. Addie miała tę energię, która mogła zrobić z jej kawiarni hit. Do tego nie bała się ubrudzić sobie rąk, była zainteresowana swoją firmą, była zdolna wziąć dodatkowe kursy żeby sfinansować swoje przedsięwzięcie. Czuł, że to może być jej miejsce na ziemi. On zdecydowanie postara jej się z tym pomóc.
I tak, doceniał to, że rzeczywiście nie przyszła kiedy kuł wszystkie ściany żeby dostać się do instalacji. Nie umknęło jednak jego uwadze, że przychodziła tutaj po godzinach, kiedy jego już nie było. Mogła być cwana, ale nie wzięła pod uwagę, że wszędzie był pył i po prostu zostawiła ślady butów oraz przesuwania przy drzwiach. Nie, nie traktował tego jako podglądanie czy brak zaufania względem jego osoby. W końcu kontrola jest czasami najwyższą formą zaufania. Do tej pory o nic nie pytała więc chyba stan prac jej nie przerażał. Bo trudno powiedzieć, że to, co się teraz dzieje mogło się podobać.
- Oh, nie. Wliczamy to w cenę instalacji. Przez chwilę wydawało mi się, że dobrze działają, ale jak widać... - z rozbawionym uśmiechem wycisnął trochę wody z włosów przekrzywiając głowę - Czasami też mogę się pomylić. - dokończył wzruszając ramionami.
- Chciałbym powiedzieć, że bez przesady, ale nie będę ukrywać, że tego typu remonty nie są moją codziennością. Już kilka razy zastanawiałem się czy nie powinienem sobie złożyć tutaj jakiegoś łóżka polowego, ale takie ekscesy zostawmy sobie na czas, kiedy terminy będą nas trochę bardziej gonić. - zaśmiał się cicho rozglądając się za dobrym miejscem, które mogłoby zrobić za sypialnię.
Może ta sala nie byłaby najlepszym wyborem. Zwłaszcza jak wyczyści już okna. Czułby się jak w jakimś eksperymencie społecznym. Ludzie, patrzcie jak żyją i pracują przeciętni śmiertelnicy. Po więcej zasubskrybujcie jakiśkanał na YT.
- Odwiedziłaś jakieś ciekawe miejsca ostatnio? - zapytał jeszcze z czystej ciekawości, na pewno zwiedziła już pół świata, jeśli nie cały.
- Nie mam, jest na tyle ciepło, że za pół godziny będę suchy. A skoro już o tym szefowo... To oczy mam tutaj. - wskazał na te swoje piękne oczyska z zadziornym uśmiechem kiedy jej wzrok znów powędrował po jego sylwetce.

Addie Callaghan
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
Nie chodziło o żadne cwaniactwo ze strony Addison, bo też nie myślała o tym, by cokolwiek zacierać. Ostatecznie zwyczajnie kierowało blondynką przeświadczenie, że to ona jest bardziej u siebie, nawet jeśli nie spędza więcej czasu w tym miejscu, i nie musi wyjaśniać ani kiedy, ani po co się zjawia. Ufała, jednak Tristanowi Andersowi, skoro wybrała go na podstawie poleceń, które udało się kobiecie znaleźć. Te spotkania oraz telefoniczny kontakt, który mieli też sprawił, że mogła spokojnie wyjechać w służbowych celach lub zająć się chociażby gotowaniem bez panicznego spoglądania na ekran smartfona. Wszystko zdawało się być pod kontrolą...
I dzisiejszy, niespodziewany widok nieco to poczucie bezpieczeństwa zaburzył, przynajmniej chwilowo. Callaghan nie pozwoliła, jednak panice wziąć nad nią góry, za to cierpliwie czekała na wyjaśnienia, które będą dla niej wystarczająco, nie musiały więc być wielce szczegółowe. Ważne, by były zrozumiałe.
-I jak to się właściwie objawiło? W sensie to, że się pomyliłeś... - dopytała, bo jednak to, co stanowiło oczywistą oczywistość dla Tristana, niekoniecznie było nią dla Addison. Wolała więc zadać kontrolne pytanie, a może uda się jej zrozumieć to, co próbowała. Ewentualnie uzna to za zbyteczne, kiedy wyda się zbyt skomplikowane.
-Nie stresuj się terminami, bo tak właściwie... Nie mam nawet jeszcze daty otwarcia - przyznała szczerze, bo właściwie jeszcze o tym nie myślała. Nie chodziło też w żadnym wypadku o terminarz rozpisany przez Andersa, a o zwykłą logikę... Addie zdawała sobie sprawę z tego jak wiele pracy potrzeba było włożyć w to, by to miejsce mogło zacząć choć przypominać kawiarnię/śniadaniownię z marzeń blondynki. A zanim to nie nastąpi, nie bardzo miała gdzie nawet przeprowadzać rozmowy kwalifikacyjne dla personelu więc... Niczego nie poganiała i starała się nie gonić, choć pierwsze odruchy takie miała. Teraz, jednak nieco spuściła z tonu, ale w żadnym wypadku nie oznaczało to rezygnacji bądź zwątpienia. Chociaż... Taki etap też zapewne przed kobietą, jak i przed każdym przedsiębiorcą. Taka kolej rzeczy, prawda?
Nie odpowiedziała na to, czy odwiedziła jakieś ciekawe miejsca, bo Tristan przyłapał ją na tym, jak znów skupiła się na budowie jego ciała, mięśniach rysujących się pod ciasno przylegającym jasnym materiałem i choć jego w żaden sposób nie zdawało się to krępować, a nawet zdawało się, że czerpał z tego pewną przyjemność, a może bardziej satysfakcję, tak Callaghan... Znów zapomniała na chwilę o tym jak używać języka, by po chwilowym zawieszeniu, odchrząknąć, a wzrokiem kobieta uciekła za okno z nadzieją, że spokój oceanu nieco ją uspokoi i wesprze w przywróceniu swobody. Zamiast tego zapadła między nimi krępująca cisza, cudownie.
come hold me tight
no_name4451
Złota rączka — Anders's Wonders
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Właśnie na takie wypadki była umowa, którą wcześniej spisali. To między innymi chciał jej podpowiedzieć. Powinna mieć wszystko na papierze, jak chociażby to, że jeśli spartaczy robotę, to on poniesie koszty przywrócenia do stanu faktycznego bądź naprawi to, co zepsuł w przedziale czasowym określonym w umowie. Ich relacja powinna się opierać na zasadzie ograniczonego zaufania. Addie musi wierzyć, że on dołoży wszelkich starań żeby wyrobić się w terminach, nie okantuje jej na materiałach i zrobi wszystko należycie ze sztuką. Jej spokojny sen nie miało zapewnić jego słowo, a zapisy umowy. To ona tak naprawdę była najbardziej wiążąca. Dobrze jest być podczas takich przedsięwzięć na w miarę przyjacielskiej stopie, lecz to może się zmienić na pstryk. Wtedy trzeba mieć coś, do czego można wrócić i zachować pewien profesjonalizm. Przecież wykorzystuje go do wykończenia lokalu, a nie dlatego, że dobrze prezentuje się w tym lokalu bez koszulki. Z mokrą i błyszczącą skórą. Tak, to zdecydowanie nie był ten powód, a jeśli był to cóż, źle spisali trochę tę umowę. Może na przyszłość powinien zamieścić tam jakiś zapisek, że faktycznie będzie pracował w ciuchach. Nie miał pojęcia dlaczego wszyscy zapominają o tym w tych szablonach. Może dlatego, że nie każdy fachowiec wyglądał jak on. Chłopaki w tej fuszce jednak się trochę zapuszczali.
- Oh... Chcesz wiedzieć, jak do tego wszystkiego doszło? - zapytał nieco zaskoczony jej dociekliwością chociaż chyba wcale nie powinien, nie była jego typową klientką - Otóż wiesz, jak się wymienia instalację, zazwyczaj dobrze jest zakręcić zawór wody albo wyłączyć zasilanie co by przypadkiem nie zostać poszkodowanym. W tym przypadku oczywiście też tak zrobiłem. Jednak traf chciał, że przez ten czas, kiedy wszystko stało puste, wszystko się zastało. Złośliwość rzeczy martwych była taka, że zawór gdzieś przyrdzewiał, lekko się poluzował i kiedy akurat wymieniałem rurę, puścił pod ciśnieniem. Dostałem w facjatę, trochę się wylało , trysnęło i o to jestem. - klepnął swoją pierś, gdzie koszulka po prostu jeszcze bardziej się przykleiła - Stąd przy okazji zawory i skrzynkę też wymienimy, co by się to ponownie nie zdarzyło, a żadna inspekcja się nie przyczepi. - uśmiechnął się dziarsko nie robiąc sobie zbyt wiele z zaistniałej sytuacji.
Może jakiś inny fachowiec byłby już w kiepskim nastroju, klął na niekompetencję swoich poprzedników czy na brak przygotowania inwestora, ale Tristan nie czuł takiej potrzeby. Zawsze podchodził do tego pragmatycznie. Był świadom tego, co może pójść nie tak i był na to mentalnie przygotowany. Z resztą to tylko woda, dlaczego miałby się złościć. Jak wspomniał, zaraz wyschnie. Przy okazji trochę go to ochłodziło.
- Nie masz? - na jego twarzy wymalowało się zdziwienie - Może to nie jest jeszcze dobry moment by taką datę oznajmiać całemu miasteczku i wystawiać posty na mediach społecznościowych, ale powinnaś o tym pomyśleć. To będzie trochę stresujące, ale zobaczysz jak przyjemnie jest zakreślić którąś datę w kalendarzu i zobaczyć, jak się zbliża. To będzie twoja praca domowa. Jak wrócisz proszę zakreślić jakaś datę, w miarę realistyczną, ale nie mów o niej nikomu. Jest tylko dla Ciebie. - uśmiechnął się do niej ciepło i życzliwie znów dając jej, jak sądził, dobrą radę.
Doskonale pamiętał to uczucie, gdy zrobił to po raz pierwszy dla siebie. Oczywiście tego terminu nie dotrzymał, bo wszystko poszło nie tak, ale cholernie przyjemnie było mieć już tę datę. Wszystko stawało się wtedy bardziej realne. A z nim za sterami tego remontu Addie miała całkiem dobrą szansę na wyrobienie się ze swoim marzeniem. O ile nie zakreśli przyszłego piątku oczywiście. Ufał, że jest w stanie jakoś to określić. Dać swoją najlepszą prognozę. To też część prowadzenia biznesu.
Trochę się zawiódł, że jego komentarz nie spotkał się z żadną ciętą ripostą. Nie chciał jej zakłopotać, to miał być po prostu żart na rozluźnienie atmosfery. Tak naprawdę nie miał pojęcia czy aż tak mu się przyglądała. Może było jedno czy dwa ukradkowe spojrzenia, aczkolwiek nie nazwałby ich gapieniem się. Zdawał sobie sprawę jaki efekt miał na niektóre kobiety, ale takiego zainteresowania ze strony Addie nie czuł. Kompletnie. Też częściowo przez to jak zareagowała na jego dotyk ostatnim razem. Niemniej nie zamierzał pozwolić by zapadła tutaj jakaś niezręczna cisza.
- Psst... - wyszeptał przykładając dłoń do ust jakby ktoś miał go usłyszeć - To jest ten moment, kiedy mówisz - Anders, szybciej wyschniesz jak weźmiesz się do roboty. - puścił jej oczko z rozbawionym uśmiechem - To Ty tutaj rządzisz szefowo. Pracuję dla Ciebie. - odkleił część materiały od swojego ciała - To jak z tymi podróżami, gdzie cię tym razem wywiało? - zapytał całkiem beztrosko przechodząc nad wszystkim do porządku dziennego.

Addie Callaghan
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
Tak też było. Umowa, którą znalazła Addison należała do tych bardziej szczegółowych. Dodatkowo, po raz drugi w swoim życiu, do sprawy Callaghan zaangażowała najlepszą przyjaciółkę, by przejrzała to, w co blondyna chciała się wpakować. Fitzgerald zdawała sobie sprawę, że do błahostek Addison jej nie angażowała, bo ten jeden raz kiedyś dotyczył rozwodu oraz podziału majątku zgromadzonego wspólnie w czasie małżeństwa z Vanderbergiem. Można więc uznać, że po zaufanego, prywatnego prawnika kobieta sięgała w decyzjach życiowych... chociaż nie miała zamiaru się chwalić tym przed Andersem. Mężczyzna, jednak powinien zdawać sobie sprawę z tego, że Callaghan miewała problemy z zaufaniem, co mogło być zaskakujące, biorąc pod uwagę ufne spojrzenie oraz promienny, ciepły uśmiech towarzyszący Addie prawie, że nieustannie. A jednak... Nawet z przekazaniem kluczy czekała do momentu, aż Tristan podpisał "cyrograf".
Co do prezentacji bez koszulki, w mokrej, czy w ogóle w niej podczas pracy... Nie oczekiwała tego. W sensie widoku w kryzysie robotniczym, uznajmy to metaforycznie. Nie odliczała więc kiedy mogłaby mieć ku temu okazję, ani nie nastawiała się, że nastąpi, bo zwyczajnie... Nie czuła, żeby tego potrzebowała. Teraz, jednak nie mogła odzyskać trzeźwości umysłu i powodem tego stanu nie było jedynie zawstydzenie oraz skrępowanie... Tym jednak też nie zamierzała się w żaden sposób dzielić.
-Tak, em, wiesz, dobrze byłoby wiedzieć... co mogłoby mnie zaniepokoić, kiedyś, w razie co i wiesz... Jak zareagować - mruknęła, wyjaśniając swoje zainteresowanie, które wynikało z dwóch kwestii - Addison zawsze ciekawiło jak działają rzeczy znajdujące się obok niej, a dwa bardzo, ale to bardzo chciała oraz potrzebowała odciągnąć swoje myśli od widoku z przed kilku minut. Wykład o hydraulice - o której nie miała pojęcia - zdawał się więc idealnym, neutralnym "zanudzaczem" odciągającym od... tego co nieistotne tu i teraz. Kiwnęła więc głową w kilku momentach, co miało podkreślić skupienie, a na koniec dodała: -Ma to sens - choć może mina, szybko wykształconego eksperta, którą Addie na koniec wypowiedzi obdarzyła Tristana, była nieco przesadzona, ale tylko nieco!
Westchnęła ciężko, przysiadając pewnie na jakimś składanym krześle, kiedy uświadomiła sobie, że kompletnie nie zaplanowała strategii promocyjnej. Ba! Nie sprawdziła nawet czy nazwa, którą planowała dać lokalowi, była wolna w instagramowym świecie, a bardzo prawdopodobne, że nie bardzo i trochę się Addie nagłowi gdzie dodać kładkę, by nie wprowadzać za mocno klientów w niepotrzebną dezorientację. -Wiesz... Chyba boję się, że za wiele rzeczy może nie wypalić. Na przykład meble, wciąż czekam na odpowiedź ze sklepu, a ten twój kumpel stolarz... Kontaktowałam się z nim, ale ma pełny grafik na najbliższy czas. Do tego nie wiem czy będzie tak łatwo znaleźć jakieś osoby do pomocy i chyba... Nie wiem, muszę na spokojnie - podzieliła się swoimi rozterkami, nie mając pojęcia, po raz kolejny, czemu właściwie to robi i co takiego jest w Tristanie, że z taką łatwością... otwierała się przed nim. Czy to ten optymizm? Otwartość, którą on ją obdarzał? Nie potrafiła tego stwierdzić.
Zaśmiała się. Tak po prostu, lekko, swobodnie. Całe skrępowanie gdzieś zniknęło, a ewentualne oskarżenie i podtekst, który niebezpiecznie, przynajmniej dla umysłu Addison, nad nimi zawisł rozpłynęło się w nicości. Trochę mu zazdrościła - tej pogody ducha. Pozory tego nie sugerowały, ale praktyka pokazywała, że miał w sobie znacznie więcej jej pokładów niż blondynka. -Do Japonii... Nic ciekawego, bo trasy są długie i zazwyczaj mamy bardzo mało czasu pomiędzy wylotem, a powrotem do Cairns. Miałam kilka takich dni i... jestem wypruta z uśmiechów, bolą mnie nawet kąciki ust - niby to żart, ale trochę prawdy w nim się kryło. Zerknęła na torbę, którą ze sobą miała i uderzyła się w czoło, że o tym zapomniała, i to tak kompletnie. -Przyniosłam coś - rzuciła nieco ożywiona, wkładając dłoń do środka materiału, skąd wyjęła pojemnik z wrapami. -Mam nadzieję, że jesteś głodny - dodała, otwierając i wyciągnęła w stronę mężczyzny pudełko z zawiniątkami. -Pewnie mimo wszystko straciły trochę na temperaturze... ale to chyba nie problem - mruknęła nieco spięta, wzruszając ramionami. Cóż, całe szczęście, że nie miała pojęcia czym Anders trudnił się przed remontami, bo dopiero mogłaby się zestresować, częstując go swoim daniem.
come hold me tight
no_name4451
Złota rączka — Anders's Wonders
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
O tak, zdecydowanie wiedziała jak zareagować w każdej sytuacji. Jak na przykład teraz, kiedy paradował przed nią prawie pół nagi, bo przecież koszulkę mimo wszystko na siebie założył. Ta składnia ostatniej wypowiedzi tylko świadczyła o tym jak zaangażowana była w jego wyjaśnienia. Chociaż podejrzewał, że o wiele lepiej poradziłaby sobie ze studiowaniem zaworów oraz instalacji elektrycznej niż oglądania go w sytuacji, w której właśnie się znaleźli. Na jego obronę on również tego nie planował. Ostatnim, czego dzisiaj potrzebował to zalać siebie oraz znaczną część pomieszczenia wodą. Tak, nadal gdzieś tam z tyłu głowy pamiętał, że musi jeszcze tam posprzątać i skończyć układanie tych rur, żeby chociaż to mieli już z głowy. Wtedy będą mogli zająć się kuchnią, co przy okazji da jej możliwość własnej aranżacji oraz trochę większej partycypacji w całym przedsięwzięciu, co jak podejrzewał, trochę podniesie ją w tym wszystkim na duchu.
Niemniej całkiem imponowała mu swoim zainteresowaniem. Powiedźmy sobie szczerze, jako właścicielka nie musi wiedzieć więcej niż gdzie są zawory i skrzynka oraz co najwyżej jak wszystko wyłączyć. Cała reszta należała już do fachowców. Niemniej widząc, że rzeczywiście uważa podczas jego wyjaśnień napawało go to nowym optymizmem odnośnie jej małego marzenia. Nie to żeby w jakimkolwiek momencie w nią wątpił. Z nim u boku to nie mogło nie wypalić, jednak dobrze było wiedzieć, że rzeczywiście i co ważniejsze, chętnie się w to wszystko angażuje.
- Niestety wybrałaś sobie jeden z najtrudniejszych zawodów, stworzenie czegoś swojego. - może w tym momencie nie zabrzmiało to zbyt optymistycznie z jego strony, ale przysiadając na swojej skrzynce z narzędziami tuż przed nią nie pozostawił ją z tą myślą długo - Zawsze coś pójdzie nie tak, ktoś się spóźni, czegoś zabraknie. Na to nie będziesz mieć wpływu. Masz za to wpływ na to jak sobie z tym poradzisz. Najlepiej na spokojnie. Jak czujesz stres czy panikę, przystań na chwilę, weź głębszy oddech i czasami czas trochę zwolni. - uśmiechnął się do niej pogodnie puszczając jej oczko - Dużo pracy przed Tobą, ale tego wszystkiego nie wpisuj sobie w kalendarz bo się tylko zestresujesz. Na dzisiaj twoją pracą domową jest zakreślenie jakiejś daty w kalendarzu, w której chciałabyś mieć skończony remont. Kiedy zrobisz otwarcie to już okaże się później. - poprawił nieco swojego koka bo zaczynał się luzować, a przy tym wszystkim dodał wypowiedzi pewnej nonszalancji, która miała sprawić, że temat nie będzie dla niej już tak poważny.
Pamiętał swoją podróż do Japonii. To było naprawdę niesamowite przeżycie. Zarówno kulturalnie, ale przede wszystkim kulinarnie. Tam każdy podchodził do kuchni jak do rzemiosła. Kucharze naprawdę cieszyli się równie dużym uznaniem, co większość artystów. To tam nauczyli go wagi świeżego oraz lokalnego produktu. Przekonał się na własnej skórze, że wykonane w ten sam sposób danie będzie inaczej smakować tam, a w Australii. Wszystko zależało od użytych składników. Osiągnął tam też swoje zen medytując przy bramach Tori. Tak, dla niego było to przeżycie zmieniające światopogląd. Nawet się nad tym na chwilę rozmarzył, o czym świadczyła nostalgia wymalowana przez moment na jego twarzy.
- Czyli, że nie powinienem cię dzisiaj rozśmieszać. Odnotowane szefowo. - szybko wrócił do siebie trochę komediowo jej salutując.
Z zaciekawieniem spoglądał gdy wyciągała coś ze swojej torby, nawet przechylił lekko głowę jak typowy psiak, chyba byłby z niego dobry labrador. Nie spodziewał się, że będzie to... lunch. To bardzo miły gest, ale widać było, że był nim trochę zakłopotany. Nie był przyzwyczajony do tego by ktoś coś takiego dla niego robił. Też dlatego, że to on zawsze najlepiej gotował wśród znajomych. To on się opiekował innymi, a nie inni nim. Żona też dla niego nie gotowała, bo i po co skoro miała faceta z gwiazdką Michelin. Przygotowanie dla kogoś jedzenia, poza restauracją, a zatem pracą, było dla niego dość intymnym gestem, dlatego podchodził do tego z pewną rezerwą. Niemniej nie chciał robić Addie żadnej przykrości, był prawie pewien, że gdyby odmówił poczułaby się urażona, niezależnie do tego co by jej powiedział. A na te wszystkie wyjaśnienia nie był jeszcze po prostu gotów. Przecież byli tylko w stosunku służbowym.
- Wrapom to akurat nigdy nie zaszkodzi. - po chwili konsternacji wrócił na jego usta ten szeroki uśmiech, kiedy sięgał po swoją porcję - Może powinniśmy zagrać w grę... Co dostanę, jeśli zgadnę wszystkie składniki, które wykorzystałaś do wrapa? - spojrzał na nią uśmiechając się zawadiacko, nie umiał ukrywać swojej pewności siebie.

Addie Callaghan
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
Naprawdę wiedziała jak reagować w całkiem wielu sytuacjach, do tego przygotował, przecież Addison zawód, którym się trudniła od lat. Nie było to, jednak takie proste, kiedy opuszczała podniebny statek, gdzie czuła się na swoim miejscu. Tu, choć miało stać się królestwem należącym do niej, wciąż trudno było się do tego przyzwyczaić. Dokładając do tego, jak cenna oraz właściwie niezbędna aktualnie była obecność Andersa, nie było łatwiej poczuć się "swojsko". I nie pomagał fakt, że łączyła ich relacja profesjonalna, a trudno było zachować się profesjonalnie, kiedy mężczyzna wyglądający tak jak Tristan, znajdował się przed blondynką, w mokrej koszulce, zachowując przy tym całą swobodę. Jak miała traktować go tylko profesjonalnie i patrzeć naprawdę tam, gdzie miał oczy? Cholernie ciężkie do osiągnięcia, ale historie związane z funkcjonowaniem instalacji okazały się pomoce. Wyobraźnia Addison zajęła się rurami, ich połączeniami, zardzewiałymi i nienadającymi się do niczego elementami... I tylko przez chwilę w wyobrażeniach pojawił się też Anders pracujący nad tym w stroju identycznym, jak ten, który aktualnie miał na sobie. Cholera, cudnie.
-Data, kiedy chcę mieć skończony remont jest przecież w umowie, to nic trudnego - powiedziała z przekąsem, a do tego uniosła brew, sprawdzając czy wykonawca zdaje sobie z tego sprawę. No, bo zdawał, prawda? -Sam czytałeś, czyż nie? - dodała jeszcze w celu upewnienia, ale na pewno tak było. Kontaktowała się z nim zresztą jeszcze telefonicznie i z ostatniego dnia czerwca, przesunęli ją na 7 lipca, by dać delikatny zapas mężczyźnie. I tak podejmował się właściwie niemożliwego, działając tu zaledwie od lutego, kiedy właściwie wszystko opierało się na nim... Addie nawet nie chciała myśleć, co się stanie, kiedy Tristan nie będzie mógł spędzać tu długich godzin, tak jak najwyraźniej robił to aktualnie. -Generalnie chciałam powiedzieć, że to już mam - dorzuciła jeszcze z ciepłym uśmiechem, bo tak, zaznaczyła to sobie w telefonie. Tak jak i zaznaczała pomniejsze czynności polegające na kontaktach chociażby z meblarzami, by znaleźć tego, kto pomoże zająć się tym, co wciąż pozostawało sporą częścią przedsięwzięcia.
Nie była pewna, czy kiedy wspomniała o Japonii, Tristan odpłynął w nieznane dla blondynki myśli, dlatego że coś wspominał, a może rozważał i poddawał się własnym pragnieniom? Tak naprawdę nie miała pojęcia o tym, jakie Anders ma doświadczenia, ani czy branża budowlana to ta jedna i jedyna, którą trudniłby się całe życie, ale nawet jeśli to może... I z takich powodów tam kiedyś wyjeżdżał? Samej Callaghan ciężko byłoby stwierdzić, kiedy pierwszy raz znalazła się w Azji. Pobyty w tym zakątku straciły też nieco na swojej magii, w porównaniu do pierwszych, bo zwyczajnie były powtarzalne i nie zawsze udawało się znaleźć ten moment oraz siłę, by eksplorować świat po swojemu. Praca stewardessy dawała możliwości, ale nie w każdym przypadku.
-Przede wszystkim ro nie powinieneś mnie nazywać szefową. Jaka ze mnie szefowa? Kompletnie się nie znam na tym co robisz, jak mam niby cię kontrolować? Jestem zwyczajną klientką. Dobra, może nie zwyczajną, bo jak widać po moich wizytach - ciekawską. Obym tylko nie okazała się przesadnie kontrolująca - rzuciła, wzruszając ramionami, jakby miało to być możliwe, ale oboje zdawali sobie sprawę, że niezbyt. Jak już sama Callaghan przyznała to kompletnie nie znała się na tym, co robił Tristan. Musiała mu zaufać i mogła jedynie doglądać czy udaje mu się zajmować sprawami bez komplikacji, czy może jednak jakieś się pojawiają, tak jak ta dziś.
Różnili się, a jednocześnie byli tak podobni. Addie nie traktowała tego jako coś intymnego, nauczona przez swoją matkę, że dobry gospodarz, zawsze podzieli się jedzeniem, nie miała absolutnie żadnego problemy z tym, by kogoś nim obdarować. Może czasem nawet wykorzystywała aż za bardzo drobne okazje, jak ta, bo na co dzień, przecież żyła sama. Kiedyś zajmowała się młodszym rodzeństwem, to też na nim można uznać, że trenowała swoje umiejętności. Później mogła rozpieszczać męża, choć też nie zawsze, bo on miał zamiłowanie do drogich restauracji... A dziś? Łapała się poniekąd brzytwy, bo przynosiła lunch nawet swojemu podwykonawcy. Cóż... pomimo wszelkich przyjaźni, na koniec dnia, po prostu była samotna. I z bólem, ale powoli Addison zaczynała to przed sobą przyznawać, zwłaszcza podczas bezsennych nocy, których miewała coraz więcej.
-Będziesz mógł zdecydować, ile lamingtonów zjesz na deser - powiedziała, kładąc na kolanach pojemnik, gdzie znajdowała się porcja dla niej. Potrzebowała wolnych rąk, żeby wyjąć mrożoną herbatę, zieloną jaśminową, którą rozlała do papierowych kubeczków. Oczywiście, że od razu podała jeden z nich Andersowi, ale dłoń blondynce przy tym drżała, a kiedy niechcący ich palce przy tym przekazaniu przedmiotu się o siebie otarły... Zarumieniła się znów. I to absolutnie nie dlatego, że jedynie to Addie krępowało lub pozostawała temu obojętna. Właściwie wręcz na odwrót... a opanowania myśli w żaden sposób nie wspierała wciąż wilgotna koszulka, sprawiająca, że zasychało w gardle samej Callaghan. Napiła się więc szybko ze swojego kubka i dopiero potem mogła rzucić: -Smacznego - uśmiechając się szczerze, choć domyślała się, że pewny siebie Tristan, nie do końca liczył na odpowiedź o lamingtonach jako nagrodzie. Cóż... Nikt nie mówił, że będzie łatwo z nią współpracować., na jakimkolwiek polu.
come hold me tight
no_name4451
ODPOWIEDZ
cron