była redaktor naczelna the cairns post — bezrobotna
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Arabella's got a '70s head but she's a modern lover, it's an exploration, she's made of outer space and her lips are like the galaxy's edge. And her kiss the colour of a constellation fallin' into place
001.
 
Niewygodne krzesła wydawały okropne dźwięki za każdym razem, gdy któraś z osób siedzących w kole — o bardzo nierównych krawędziach — ruszała się nerwowo. A trzeba mieć na uwadze, że tutaj praktycznie każdy się denerwował w jakiś sposób. W końcu pod pojęciem zdenerwowanie można było całkiem dużo upchnąć. Frustrację, złość i zrezygnowanie. Stres i przerażenie. Poczucie niesprawiedliwości i beznadziejności. Opowiadanie o swoim życiu, które nie było usłane różami i publiczne przyznawanie się do tego, że miało się jakiś problem, nie było łatwe. Nawet wtedy, gdy teoretycznie udało się z tego wyjść. Człowiek dokładał wszelkich starań, aby przestać pić po to, aby potem usłyszeć, że i tak zawsze będzie alkoholikiem. Nic dziwnego, że niektórzy nerwowo wiercili się, jakby te krzesła parzyły ich w tyłki. Dodatkowo większość z nich zaczynała pić przez coś. Nie przez to, że zabrakło w sklepie mleka dwa procent, więc decydowali się kupić zamiast niego whisky do płatków. Nie dlatego, że chcieli umyć okna, a skończył się płyn do szyb i zamiast niego sięgali po butelkę z wódką. Ale dlatego, że zdarzyły się w ich życiach rzeczy, które powodowały w reszcie społeczeństwa rozemocjonowanie. Albo współczucie i empatię, albo ocenianie i gorycz. Często jedno i drugie. Mieli więc dużo tików nerwowych. Jedni zawsze krzyżowali nogi, aby jedną z nich ruszać rytmicznie w przód i w tył. Inni obracali zegarek na nadgarstku, bawiąc się nim za każdym razem, a jeszcze inni obgryzali nerwowo paznokcie lub skubali skórki. 
Czy Hela należała do tej grupy, wyróżniając się jakimś charakterystycznym tikiem, który można było dostrzec, jeśli tylko się chciało? Oczywiście. Siedziała zawsze idealnie wyprostowana, zakładając nogę na nogę i układając dłonie na udach — jedna na drugiej, aby dyskretnie wbijać sobie paznokcie coraz mocniej i mocniej przez materiał spodni lub krótkiej spódnicy, jak to miało miejsce tego dnia. Nie robiła tego jednak dlatego, że się stresowała. Ale głównie dlatego, że słuchając tych wszystkich tragicznych historii, nie miała w sobie nic poza pustką, a chciała czasami coś poczuć. Poza wkurwieniem, gdy ktoś znowu obrzucał jej dom jajkami. Albo kamieniem z miłą karteczką, że Lorne pamięta, kim jest jej mąż. 
Nie sądziła, że ktokolwiek zwróci na to uwagę. Byłą właściwie pewna, że większość tych ludzi nie zauważyłoby, nawet gdyby ktoś tutaj gwizdał natrętnie, bo najczęściej przychodzili tutaj po to, żeby się wygadać. Wylać swoje żale i bóle, opowiedzieć o tym, dlaczego im źle i znaleźć zrozumienie wśród ludzi, którzy wiedzieli, jak to jest. Jak to jest stracić wszystko, zostać wyrzutkiem i skazać się na samotność przez kilka złych decyzji, które napędzały kolejne, aż w końcu człowieka zasypywała lawina, która powodowała obrażenia niemożliwe do odwrócenia. Bo przecież, nieważne jak się starali, zawsze już będą alkoholikami.
Była w tej grupie dopiero trzeci raz. I trzeci raz siedziała wyprostowana na krześle praktycznie bez ruchu, z torebką postawioną obok krzesła na podłodze, przyglądając się niespiesznie wszystkim innym, którzy siedzieli w tym samym kole, kręcąc delikatnie głową, gdy wywołano ją do głosu. Nie miała zamiaru opowiadać o sobie. Mogła po prostu słuchać, chociaż się nie angażowała przesadnie, bo po co? Nie szukała tutaj przyjaciół. Gdy rozmowa, mając podobno być czymś w rodzaju terapii, się kończyła, odstawiała swoje krzesło na bok i wychodziła, ignorując darmowe pączki i kawę. Wolała zatrzymać się przed budynkiem, w tym samym miejscu co zawsze, aby zapalić papierosa. 
Nie jesteś fanem przepalonej kawy, czy small talków? — nie do końca planowała wypowiedzieć te słowa na głos, ale gdy mężczyzna, który jeszcze chwilę temu siedział trzy osoby od niej na lewo, przechodził obok niej, najwyraźniej nie mając również ochoty brać udziału w części nieobowiązkowej, zmieniła zdanie. Wpatrując się przy tym w niego dość intensywnie, można by nawet uznać, że z ciekawością.

leander burkhart
ambitny krab
patka
brak multikont
kardiochirurg dziecięcy — cairns hospital
38 yo — 999 cm
Awatar użytkownika
about
Send somebody to me tonight
send somebody bolder
send someone not likely to break
send someone who’s older
send a soldier.
nie wiem która 🙁

Tego dnia Leander wychodził ze spotkania z pewną ulgą.
To nie był zupełnie zmarnowany czas - zdążył zaplanować sobie w głowie jadłospis na kolejny tydzień (oczywiście jeden z tych, których nigdy nie zrealizuje, bo był człowiekiem, który potrafił jeść kanapki na każdy posiłek, byle tylko nie musiał sobie gotować, nie mówiąc już o układaniu prawdziwego menu i przygotowywaniu wymyślnych posiłków w jego przyczepie), pomyśleć o trzech kolejnych operacjach, jakie miał wpisane w grafik, uroczyście sobie obiecać, że odpisze wreszcie Oakley na wiadomość, żeby być dobrym starszym bratem, a potem poświęcić chwilę na kontemplację tego, że cycki Helene dobrze wyglądają w tej bluzce. I czy to w ogóle liczy się jako bluzka, czy jest po prostu bardziej zabudowanym stanikiem.
Wszystko to, by nie skupiać uwagi na tym, co się dziś dzieje na grupie. Nie słuchać cudzych historii, nie śledzić przebiegu rozmowy, nie próbować nawet pomyśleć, że sam chciałby skomentować to, z czym przyszedł ktoś inny.
Nie chciał. Może był strasznym egoistą, ale nie miał w sobie teraz… no właśnie, czego? Można tu podstawić słowo-wytrych z terapii i napisać po prostu, że Leander nie miał przestrzeni. Ale nie miał też, tak zwyczajnie, ochoty. Ani siły - czuł się zmęczony już samym przyjściem tutaj, nie mógł pozwolić, żeby obcy ludzie zaczęli teraz składać mu swoje problemy na ramionach.
Prawdopodobnie nie powinno to działać w ten sposób: nie ciążył na nim żaden przymus przychodzenia na spotkania, więc w niektóre dni mógłby zwyczajnie odpuścić, a przyjść wtedy, gdy będzie czuł, że naprawdę tego potrzebuje. Problem w tym, że nosił w sobie teraz przekonanie, że na powierzchni utrzymuje go tylko regularność: iśc na grupę w każdą środę, dzwonić do Henry’ego w każdy weekend, kłaść się do łóżka codziennie przed północą, nawet jeśli potem musiał w lekkiej panice szczotkować zęby o 23:58. Wszystko po to, by zapobiec tragedii - swojej, ale też cudzej.
Nie pozostało mu więc nic innego niż tylko uciec. Już wyciągał klucze od auta, gdy usłyszał kobiece pytanie i musiał zatrzymać się w pół kroku. Powoli, jak gdyby z lekkim ociąganiem, odwrócił się w jej kierunku. - A co cię to obchodzi? - spytał, ale brzmiał bardziej… zaczepnie niż niemiło (no, a przynajmniej miał taką nadzieję). Patrzył na nią przy tym odrobinę wyzywająco, jakby sam chciał sprawdzić, na ile może sobie pozwolić - i czy przekroczył właśnie granicę. - Dasz mi papierosa?

Helene A. Calderwood
you had me at ho ho ho
sekunda
tove, carson
była redaktor naczelna the cairns post — bezrobotna
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Arabella's got a '70s head but she's a modern lover, it's an exploration, she's made of outer space and her lips are like the galaxy's edge. And her kiss the colour of a constellation fallin' into place
Jej bardziej zabudowany stanik być może nie do końca odpowiednią częścią garderoby na tego typu spotkania, ale w końcu żyli w gorącym kraju, a ona już dawno przestała się przejmować. Poza tym, Leander miał całkiem słuszne spostrzeżenie: jej cycki prezentowały się w tym stroju całkiem dobrze. To, jak dużo osób poza nią samą to dostrzegało, nie musiało być do końca jej sprawą. Chociaż oczywiście w niektórych przypadkach mogła z tego skorzystać.
Czy wyznaczanie swoich granic i trzymanie się ich, aby się nie złamać na pewno było egoistyczne? Może wręcz przeciwnie, było to wyzwanie, którego ludzie podejmowali się często bardziej dla innych, niż dla siebie? Hela była całkiem niezła w te klocki. Świetnie szło jej stawianie granic w postaci grubej, czerwonej kreski, a potem kawałek dalej budowanie muru obronnego, który dodatkowo miał chronić, jeśli ktoś postanowiłby jednak być na tyle szalony, aby granicę przekroczyć. Istniało niestety spore ryzyko — a nawet stuprocentowa pewność według jej terapeutki — że stawiała te granice w nieodpowiednich miejscach, co skutkowało tym, że i tak traciła w tym chaosie coraz więcej i więcej. I jakiś czas temu dotarła do tego etapu, w którym mogła uznać, że stała się przez to na tyle obojętna, że właściwie było jej już wszystko jedno. Co dzieje się z nią, co dzieje się z innymi. Co tak naprawdę myślą ludzie, gdy zamiast prawdy powtarzają utarte frazesy na temat współczucia i wsparcia, które przyprawiały ją o mdłości. I co mówią i czują ludzie, którzy siedzieli obok niej na tych durnych spotkaniach, które aktualnie stanowiły jej jedyną rutynę, której w jakiś żałosny sposób się trzymała, żeby nie zwariować bardziej. Wypalenie dwóch papierosów zaraz po wyjściu, stojąc na dokładnie tym samym, trzecim od góry, stopniu za każdym razem było częścią tego schematu. Do tej pory jednak nie zdarzyło się jej odezwać do kogokolwiek w trakcie tego procesu, więc to zdecydowanie można było zaliczyć do nowości.
Właściwie chyba nic — przyznała bez ogródek, marszcząc lekko nos, gdy się przez bardzo krótką chwilę nad tym zastanawiała. Przyglądała się mu zza ciemnych okularów, gdy powoli odwracał się w jej stronę. — Możesz uznać, że to Twój szczęśliwy dzień i postanowiłam zapytać z grzeczności — uniosła kąciki ust w uśmiechu, który nie był ani trochę wesoły: zawierał w sobie raczej mieszankę zaczepnego i odrobinę złośliwego grymasu. Nawet nie chodziło jej w tym momencie o to, że to ona się nim zainteresowała, dlatego należało zaznaczyć ten dzień na czerwono w kalendarzu, mogła zachowywać się tak, jakby miała o sobie bardzo wysokie mniemanie, ale bez przesady. Sam fakt przykucia czyjejś uwagi nie po to, aby usłyszeć wyrazy współczucia czy jakieś żałosne słowa o tym, jak doskonale sobie radził, bo nie sięgnął po butelkę od iluś miesięcy, był niezłym wyróżnieniem w przypadku tych, którzy co środę zjawiali się o określonej godzinie w tym miejscu. Coś tam o tym wiedziała, chociaż nie zamierzała się nad tym rozwodzić ani rozmawiać z nim o uczuciach. Zamiast tego wygrzebała z torebki paczkę papierosów, w której znajdowała się także zapalniczka, aby wyciągnąć ją w jego stronę, aby się poczęstował.

leander burkhart
ambitny krab
patka
brak multikont
kardiochirurg dziecięcy — cairns hospital
38 yo — 999 cm
Awatar użytkownika
about
Send somebody to me tonight
send somebody bolder
send someone not likely to break
send someone who’s older
send a soldier.
Uniósł brwi w całkiem wymownym geście, gdy usłyszał od Helene, że to był jego szczęśliwy dzień.
Po pierwsze - chuj, a nie szczęśliwy.
Po drugie - zrozumiał to właśnie w ten sposób: że miał szczęście, ponieważ to właśnie ona, milcząca kobieta w zabudowanym staniku, zwróciła na niego uwagę.
A jeśli Leander miał już czegoś serdecznie dosyć, to były to z pewnością trzydziestolatki z fajnymi cyckami. Nie chodzi o to, że przed jego przyczepią ustawiała się cała kolejka kobiet, które tylko marzyły, by z nim zamieszkać i zakładać rodzinę. Tak naprawdę odwiedzała go głównie ta urocza, choć nieco nawiedzona para, od której wynajmował swoją przyczepę. Nie odnosił wrażenia, by przychodzili na kontrolę, sprawdzać na własne oczy, czy nie zamienia tego kawałku złomu, który ktoś szumnie pozwolił nazywać domem, w ruinę (a nawet jeśli to była jedna z ich motywacji, odmawiał zaakceptowania tego: to była przyczepa, na litość boską, czego oni się spodziewali?). Rzadko wchodzili do środka - trzy osoby mieściły się zresztą z pewnym trudem - często po prostu zatrzymywali się w progu, by wręczyć mu zapiekankę i zaraz się pożegnać. Albo przynosili muffiny. Raz pojawili się nawet z sałatką, ale mina Leandra musiała wyrażać na tyle dużą pogardę, że nie spróbowali tego zrobić po raz drugi. Doskonale rozumiał, co tu się wyprawiało: odwiedzali go, bo mu współczuli. Gdy oni porzucili swoje młodzieńcze fantazje o przyczepie i przenieśli się do większego miejsca (albo: gdy przemęczyli się w tej puszce odpowiednio długo, by zaoszczędzić kasę i się przeprowadzić), ich stary dom zajął samotny czterdziestolatek. Gdyby był na ich miejscu, sam by sobie pewnie przynosił zapiekanki.
Tak naprawdę było to kłamstwo: nie łaziłby po sąsiadach jak jakiś psychopata, bo bałby się, że wtedy będą chcieli się z nim zaprzyjaźniać. Nauczył się już, że im mniej bliskich osób miał w swoim życiu, tym było łatwiej: mniej osób do skrzywdzenia i więcej wolnych wieczorów. Same plusy.
Może tych samotnych wieczorów było aż za dużo i trochę już zdziczał, zapominając, jak powinno się funkcjonować wśród ludzi? A może postanowił, że utrze Helene nosa za to niefortunne to twój szczęśliwy dzień? Nie miał czasu się nad tym zastanawiać: wziął papierosa i podziękował za niego skinieniem głowy. Gdy zapalił, wciąż trzymał paczkę cudzych fajek w dłoni i usiadł na schodkach. - Ja też mam pytanie - poinformował Helene i zadarł głowę, by móc na nią spojrzeć. - Nawet nie z grzeczności, naprawdę mnie to ciekawi - dodał i nie spuścił z niej wzroku nawet na moment, gdy spytał: - Twój mąż jest prawdziwym pedofilem? Czy, no wiesz, tylko popełnił czyn pedofilny? - jego ton sugerował, że jeśli tylko to drugie, to jednak trochę nuda.

Helene A. Calderwood
you had me at ho ho ho
sekunda
tove, carson
była redaktor naczelna the cairns post — bezrobotna
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Arabella's got a '70s head but she's a modern lover, it's an exploration, she's made of outer space and her lips are like the galaxy's edge. And her kiss the colour of a constellation fallin' into place
Było to swego rodzaju wyróżnienie, chociaż ona sama nawet tak na to nie patrzyła. Nie miała też żadnego konkretnego uzasadnienia na to, dlaczego w ogóle postanowiła się do niego odezwać. Może była znudzona. A może czegoś od niego chciała. A może po prostu tak wyszło. Być może pozazdrościłaby mu zmęczenia trzydziestolatkami z fajnymi cyckami, a może pogratulowałaby mu, że skupiał się na trzydziestolatkach, a nie dziewczętach zdecydowanie młodszych — siłą rzeczy miała pewien uraz do ludzi, którzy przekraczali takie granice. No ale, skoro nie miał żadnej kolejki, którą mógłby się pochwalić, to ostatecznie nie było czego. Właściwie, jeśli był aż takim miłośnikiem samotnych wieczorów, to on mógł pozazdrościć jej. Biorąc pod uwagę, że nie odezwała się do absolutnie nikogo, gdy wróciła (co miało dla niej sens, bo przecież z nikim się też nie pożegnała), a sąsiedzi raczej nie pałali do niej sympatią, jej miejsce zamieszkania do tej pory odwiedził jedynie hydraulik i stolarz, w celu naprawienia jakichś usterek w domu. Chociaż nadal nie była pewna, czy potrafi to tak nazywać, chociaż faktem było, że to, co jej mąż kiedyś nazywał domkiem letniskowym, który dostał po ojcu (kto normalny ma domek letniskowy w tej samej miejscowości, w której mieszka? Być może już to powinno być dla niej czerwoną flagą dawno temu), stanowił centrum jej świata i to tam spędzała najwięcej czasu. I w kilku kawiarniach, w których był dobry internet, a ona odczuwała potrzebę zaspokojenia swojej ciekawości na temat swoich kolegów i koleżanek z grupy.
Przyglądała mu się dość uważnie, starannie pilnując jednak, aby wyraz jej twarzy nie wyrażał właściwie niczego, jednocześnie irytując się wewnątrz, że z jego twarzy też dość trudno jest jej cokolwiek wyczytać, gdy brał od niej papierosa, a potem usiadł niedaleko jej stóp, jednak i tak nie ruszyła się ani o krok, opuszczając jedynie na niego wzrok, gdy wspomniał o swoim pytaniu. A gdy rzeczywiście zdążył je zadać, Helene powoli wygięła usta w uśmiechu. Idealnie wyćwiczonym, prawie że promiennym uśmiechu, którym przez wiele, wiele lat obdarzała znajomych rodziców na nudnych przyjęciach, a potem robiła dokładnie to samo na spotkaniach ze swoimi znajomymi i sąsiadami. Teraz ten uśmiech był zarezerwowany głównie dla osób, które mówiły w sklepie dzieciom, żeby jej unikali, bo kto wie, czy na pewno nie pomagała swojemu mężowi i dla tych, którzy mieli w sobie na tyle odwagi lub mieli na tyle wszystko w dupie, że nie bali się pytać wprost.
Och, nie nie spodziewałam się, że jesteś aż taki słodki — stwierdziła z rozbawieniem, które nawet było całkiem szczere. — Ale oczywiście, jeśli tak bardzo Cię to ciekawi… — dodała, przekrzywiając głowę, chociaż nadal nie podniosła wzroku, skoro i on nie spuszczał swojego z niej. — Mój mąż nie lubił bawić się w półśrodki, więc oczywiście, że był prawdziwym pedofilem zarówno dwa pierwsze, jak i dwa ostatnie słowa były wypowiedziane tym samym tonem: jak największa i najbardziej obrzydliwa obraza. — A co, szukasz mentora? — zapytała, bardzo uprzejmie, zaciągając się papierosem.

leander burkhart
ambitny krab
patka
brak multikont
kardiochirurg dziecięcy — cairns hospital
38 yo — 999 cm
Awatar użytkownika
about
Send somebody to me tonight
send somebody bolder
send someone not likely to break
send someone who’s older
send a soldier.
Och, no dobrze. Byłby gotów przyznać, że być może - ale tylko być może - popełnił lekkie faux pas, zadając Helene swoje pytanie. Może to było trochę niegrzeczne? Albo wprawił kobietę w dyskomfort?
Chyba tak. Może jednak nie powinien nazywać tego faceta (pedofila-pedofila, jak już miał przyjemność się dowiedzieć) jej mężem. Miał świetną wymówkę - bo jeśli Leander był w czymś dobry, to właśnie w wymyślaniu wymówek, które pozwalały mu uniknąć brania odpowiedzialności, ale tym razem naprawdę tak było. Nie wiedział, jak on się nazywał. Nie znał jego imienia, zawodu ani innych szczegółów, które pomogłyby mu nazwać go w jakikolwiek inny sposób. O samej sprawie wiedział nie z lokalnych gazet czy z portali internetowych (czy jakaś lokalna gazeta jeszcze w ogóle tu istnieje?). Rewelacja dotycząca męża Helene została mu przekazana tym podekscytowanym szeptem, jakiego ludzie używają, gdy dzielą się gorącymi plotkami, po ostatnim spotkaniu grupy. Jej mąż siedzi za pedofilię - usłyszał, gdy Leander chciał tylko podejść do stołu i wziąć ciastko, bo nie zdążył zjeść dzisiaj obiadu (prawdę mówiąc, śniadania też nie). Od tego czasu zaczęło go to nieco frapować: nie obsesyjnie, nie na tyle, by teraz próbować wystalkować Helene w internecie, ale skoro nadarzyła mu się okazja, głupio byłoby nie spytać.
A równocześnie - sam popełnił ten błąd, który irytował go najbardziej. Nienawidził być przecież nazywany bratem Michaela, jakby jedyne, co go określało, to bycie czyimś bratem. I choć sam często mówił i myślał o sobie jako o bracie Terry’ego, tak Michael… po tym wszystkim, co się wydarzyło, miał wrażenie, że to był już jakiś zupełnie obcy facet. Nie czuł z nim żadnego związku, a przede wszystkim chyba nie chciał takiego mieć. Dlatego zwracanie się do niej jak do żony wydawało mu się gorszym wykroczeniem niż samo dociekliwe dopytywanie o techniczne szczegóły całej sprawy.
- A istnieją tacy nieprawdziwi? - zainteresował się, zaciągając się kolejny raz papierosem. Przyglądał jej się z pewnym dystansem, zupełnie jakby prowadził tę rozmowę trochę od niechcenia: dlatego, że musiał, a nie naprawdę chciał. I nie powinno nikogo specjalnie dziwić, jeśli Leander zniknie w chwili, w której wypali tego papierosa.
Zastanowił się przez chwilę nad jej pytaniem, aż wreszcie wzruszył ramionami w odpowiedzi: - Nie sądzę, żeby to było szczególnie trudne. Nie na tyle, żeby ktoś nowy w temacie potrzebował mentora - wyjaśnił.

Helene A. Calderwood
you had me at ho ho ho
sekunda
tove, carson
była redaktor naczelna the cairns post — bezrobotna
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Arabella's got a '70s head but she's a modern lover, it's an exploration, she's made of outer space and her lips are like the galaxy's edge. And her kiss the colour of a constellation fallin' into place
Być może było to niegrzeczne. I być może poczuła lekkie ukłucie irytacji w środku, co miało miejsce zawsze, gdy ktoś — niekoniecznie jej kolega ze spotkań — poruszał ten temat. Poczuła się na chwilę złość, bo chociaż uodporniła się już dość mocno na wścibskie pytania na temat przewinień tego człowieka, to nazywanie go jej mężem rzeczywiście było dla niej po prostu obrzydliwe. Nie chodziło nawet o to, że dość mocno pokazywało, że rozmówca definiuje ją przez pryzmat bycia żoną i to w dodatku żoną potwora. Jej feministyczna natura oczywiście i oto mogłaby się wkurwić, ale jednak była to sprawa drugorzędna. Gdyby był to największy problem, to wystarczyłoby go dość oschle poprawić. Niestety, chodziło tu przede wszystkim o to, że ona nie chciała mieć z tym człowiekiem nic wspólnego. Wolała o nim nie myśleć, co za dnia wychodziło jej wtedy, gdy udawało jej się znaleźć jakieś wciągające zajęcie, ale i tak w nocy wracało w postaci koszmarów, które wcale się nie kończyły i sprawiały, że nadal nie mogła spać bez leków. Nie chciała być z nim powiązana w żaden sposób i z obrzydzeniem myślała o tym, że w świetle prawa nadal byli małżeństwem. Nie chciała go nigdy więcej widzieć i chciała wymazać wszelkie wspomnienia z ich małżeństwa, żeby już absolutnie nic jej z nim nie łączyło, bo prawda była przecież, że ona go tak naprawdę nigdy nie znała. I nie chciała poznawać, co było dość jasne.
To Ty użyłeś tego określenia w swoim pytaniu — przypomniała mu uprzejmie. — Osobiście w to wątpię — dodała, wzruszając nieznacznie ramionami. Nie dlatego, że jakoś bardziej zaangażowała się w tę rozmowę. Po prostu musiała minimalnie się ruszyć, aby ukryć za tym, że przeszedł ją w tym momencie dreszcz obrzydzenia. Nawet nie przez to, że jej mąż to robił, chociaż oczywiście to też było czymś, czego miała wrażenie, że nigdy z siebie nie zmyje i już zawsze będzie czuć to, jakby weszło pod skórę, niczym tatuaż, którego nikt nie widział, ale każdy zdawał się o nim wiedzieć. Samo w sobie rozróżnianie pedofili i czynów pedofilnych było dla niej odrażające. Bo brzmiało tak, jakby można było w tym aspekcie wyznaczyć jakieś mniejsze zło, co było absurdalne, okrutne i przyprawiające o mdłości.
Nie jestem specjalistką, więc uwierzę Ci na słowo — stwierdziła obojętnie, zdając sobie sprawę, że trochę się podkładała, skoro przecież była dla niego głównie żoną swojego męża. Uznała jednak, że nie pierwszy i nie ostatni raz będzie cierpieć ze względu na swoje głupie i pozornie wygodne wybory z przeszłości, gdy przyjęła ten pieprzony pierścionek, bo tak wypadało. Dlatego zeszła o stopień niżej, aby usiąść obok niego. Nie dlatego, że planowała jakieś zwierzanie się na schodach, czy wspólne obserwowanie gołębi (obrzydliwe). Po prostu nadal miał jej papierosy, a w ten sposób było jej zdecydowanie łatwiej wychylić się, aby wziąć jednego z paczki, zabrać mu zapalniczkę i odpalić kolejnego.

leander burkhart
ambitny krab
patka
brak multikont
kardiochirurg dziecięcy — cairns hospital
38 yo — 999 cm
Awatar użytkownika
about
Send somebody to me tonight
send somebody bolder
send someone not likely to break
send someone who’s older
send a soldier.
Uśmiechnął się pod nosem, próbując chyba ukryć w ten sposób to, że poczuł się z jej odpowiedzią odrobinę… nieswojo. Oczywiście wiedział, że to tylko głupota, zwykły frazes, a jego rozmówczyni tak naprawdę nie zamierza polegać od teraz na Leandrze (i całe szczęście). Mimo to, już sam ten pomysł wywoływał w nim lekki niepokój. Nie był przyzwyczajony do tego, by ktoś na nim polegał na nim poza szpitalem. Sam sobie na to zapracował, jasne, a w dodatku zdarzało się, że cieszył się z tego. Jeśli Laura albo Lucas będą przyzwyczajeni do tego, że nie można na nim polegać, nie będą nawet próbować, a dzięki temu - nie będą potem rozczarowani. Bo Leander - i to było tu chyba najważniejsze - miał już serdecznie dosyć rozczarowywania ludzi. Podobnie jak radzenia sobie z cudzymi tragediami. Dlatego trochę się wyłączał, gdy na oddział przywozili mu kolejnego ośmiolatka (był kardiochirurgiem, na litość boską, jego pacjenci nie trafiali do niego, bo spadli z huśtawki i złamali kość) i reagował bez odpowiedniej dawki empatii, rozmawiając z kobietą, której mąż został oskarżony o pedofilię i aresztowany. Chyba trafiała do niego ta teoria mówiąca, że człowiek może naprawdę poświęcić się w życiu tylko jednej Wielkiej Sprawie. Ale podobnie było z Wielkimi Katastrofami: gdy przeżyłeś już swoją, trudno przejmować się tymi, które dotykają innych ludzi. A może po prostu robił się chujkiem na starość i tylko się usprawiedliwiał.
Oddał jej papierosy i wpatrywał się w zamyśleniu w samochody zaparkowane przed nimi. Zaciągnął się raz jeszcze, zanim powiedział: - Ciekawe, czy twój mąż siedzi w tym samym więzieniu co mój brat.
Uznał widocznie, że jest jej coś winien (choćby za tę fajkę) i dlatego sam jej się podstawił. Tak naprawdę nie był tego ani trochę ciekawy, a nawet gdyby - wystarczyłoby ją przecież spytać, gdzie siedzi mąż Helene albo czy jest teraz w tym więzieniu, które Leander w wolne weekendy obsesyjnie googlował. Zwyczajnie się z nią wymienił: skoro on wiedział o mężu-pedofilu, ona mogła wiedzieć o bracie Leandra. Nie zamierzał jednak mówić jej na ten temat nic więcej: nawet gdyby chciał, wciąż nie potrafił rozmawiać o tym - o nim - z kimś innym niż Terry. Dlatego (no i dlatego, że z natury gardził small talkami) wziął jeszcze jednego bucha, po czym zgniótł papieros czubkiem buta. - Dzięki za papierosa - mruknął, po czym wstał i odszedł w kierunku swojego auta, zaparkowanego gdzieś za rogiem.

Helene A. Calderwood
/zt <3
you had me at ho ho ho
sekunda
tove, carson
ODPOWIEDZ