pisanka — lorne bay
31 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
You were riding your bike to the sound of "It's No Big Deal" and you're trying to lift off the ground on those old two wheels. Nothing 'bout the way that you were treated ever seemed especially alarming till now, so you tie up your hair and you smile like it's no big deal
008.
I'm sick of losing soulmates
I can finally see, you're as fucked up as me, so how do we win?
To trochę krępujące, ale co zrobić: istnieje pewne prawdopodobieństwo, że Carson przyszła tu dzisiaj, żeby kogoś puknąć.
No, a przynajmniej w teorii. Zrealizowała już wszystkie etapy przygotowawcze, a więc: trochę bardziej pozwoliła się wyciągnąć do baru niż sama wyraziła chęć na wieczorne wyjście; płakała dzisiaj raptem jakieś trzy razy, by potem wziąć się w garść, bo musiała się pomalować i nie chciała, żeby cały tusz jej spłynął; wcisnęła się w sukienkę na tyle obcisłą, że zjedzenie czegokolwiek nie wchodziło dziś wieczorem w grę. Nie brzmi to jak najlepszy plan, gdy idziesz pić, ale z rozsądkiem przestało jej być po drodze już kilka ładnych tygodni temu. A teraz przynajmniej wyglądała przyzwoicie.
Prawdopodobnie, gdyby trochę się postarała - nie wywracała oczami, gdy ktokolwiek poza przyjaciółkami próbował się do niej odezwać i pilnowała, żeby szminka za bardzo jej się nie rozmazała - mogłaby więc opuścić dziś wieczorem bar w towarzystwie jakiegoś faceta. Nie protestowała nawet, gdy dziewczyny przedstawiły jej to jako plan na dziś. Potrafiła dostrzec w tym pewne zalety: skoro ich rozwód stawał się coraz bardziej realny, najwyższa pora ruszyć dalej. Może w ten sposób będzie choć trochę łatwiej, a przecież nikt nie kazał Carson od razu się zakochiwać i brać drugi ślub. Mogła po prostu… przypomnieć sobie (organoleptycznie), że świat się nie kończy na Joeyu.
Szkoda tylko, że w praktyce wszystko się w niej buntowało na ten kretyński pomysł i nie miała ochoty nawet sobie wyobrażać, że jakiś inny facet miałby ją dotknąć.
Zobaczyła go już przy poprzednim drinku, choć w pierwszej chwili wydawało jej się, że się pomyliła. Właściwie to uznała to za całkiem śmieszne: to, że jedyny mężczyzna, na którego zwróciła uwagę, gdy przyszła na barowy podryw, okazał się jej własnym, wkrótce byłym już mężem. Szybko okazało się, że to naprawdę Joey, a Carson postanowiła zrobić to, co potrafiła najlepiej: zignorować go, a po kolejnego drinka wysłać przyjaciółkę, żeby ograniczyć ryzyko, że wpadnie na niego, przeciskając się między stolikami. Zamierzała dopić ostatnią kolejkę i iść do nowego mieszkania, sama, bo zakładała, że nie mogła tu jeszcze zbyt długo siedzieć niezauważona.
Tylko jedna rzecz nie dawała jej spokoju. Dlatego gdy wstała, by iść się wysikać przed wyjściem i zobaczyła Joeya czekającego na drinka przy barze, postanowiła po prostu podejść i zadać mu to pytanie. Zanim zdążyło do niej dotrzeć, jak fatalny to był pomysł, już oparła się o kontuar obok niego. Przez chwilę po prostu przyglądała mu się intensywnie, ale bez słowa, zapominając widocznie, że wypada się przywitać. - Zmieniłeś zdjęcie? - spytała wreszcie. Zmarszczyła lekko czoło. - Na telefonie. Moje zdjęcie. Miałeś… miałeś jakieś moje cycki, prawda? - zadała to pytanie tak, jakby nie były połączone z jej ciałem i jakby Joey po prostu mógł sobie wybrać jedną z trzech par, jakie obecnie były na stanie. - Dalej je masz czy zmieniłeś zdjęcie?

joaquim w. monaghan
oh deer what a year
carson
Tove, Leander
właściciel, mechanik — lorne bay mechanic
42 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Jego żona postanowiła być bohaterką smutnych teledysków w deszczowym Londynie bez niego.
007.
Jego intencje były zdecydowanie inne. To znaczy: jasne, być może by mu się przydało, aby to wyjście tak się skończyło. Może dotarłoby wtedy do niego, że jego małżeństwo właśnie ostatecznie się kończy. Wiedział jednak, że nawet przy mocnym postanowieniu, aby do tego doprowadzić, ostatecznie nic z tego nie wyjdzie. Jakkolwiek nie byłoby to żałosne, przez cały ten czas, gdy obydwoje mieszkali na różnych kontynentach, nie przyszło mu do głowy, aby być z kimś innym. Ani emocjonalnie, ani też nawet fizycznie. Teraz również nie brał tego pod uwagę, bo nie wyobrażał sobie, aby miał skupić się na kimkolwiek innym niż na Carson, która nie chciała wyjść z jego głowy cały ten czas, a teraz było jeszcze gorzej. 
Wiedział, że rozwód jest kwestią czasu i jedynym słusznym wyjściem z tej sytuacji. Albo przynajmniej chciał wierzyć w to drugie, bo przecież coś musieli zrobić, żeby ona mogła pójść dalej, prawda? Dlaczego tylko w momencie, gdy naprawdę umówił ich do prawnika, aby ustalili wszystkie szczegóły, zanim podpiszą papiery, poczuł taką przerażającą, zimną i cholernie bolesną pustkę? Było to kompletnie pozbawione sensu, skoro przecież było to coś, co powinni zrobić. Jutro. Dzisiaj musiał zagłuszyć to okropne uczucie za wszelką cenę, dlatego nie zastanawiał się ani chwili, gdy zgadzał się na wyjście na drinka ze znajomymi. Nie spodziewał się spektakularnych efektów, jednak nie sądził, że skończy się aż takim fiaskiem. Zauważył ją praktycznie od razu, chociaż naprawdę bardzo starał się nie patrzeć w jej stronę, żeby nie utrudniać życia ani jej, ani sobie. Nie było to jednak łatwe, dlatego uznał, że weźmie jeszcze jednego drinka i po prostu stąd wyjdzie, żeby nie psuć jej wieczoru, ani sobie. Ostatecznie wypił rzeczywiście tego drinka i aktualnie zamawiał trzy szoty, które planował wypić na odchodne. Jakby ktoś zapytał po co, to nie potrafiłby odpowiedzieć. Być może jedynie po to, aby zapomnieć, jak dobrze wyglądała i jak wielu facetów nie mogło oderwać od niej wzroku, a on nie miał prawa być jednym z nich. Nie spodziewał się, że do niego podejdzie, był raczej przekonany, że planuje go unikać, bo nie przyszła tu, aby rozmyślać o byłym mężu, tylko poznać kogoś innego. Na chwilę lub nie, nie powinno to być przecież dla niego ważne, prawda?
Słucham? — spojrzał na nią, marszcząc lekko brwi, nie rozumiejąc zupełnie, co do niego mówi. Poczekał więc całkiem cierpliwie, aż mu to wyjaśni. — Ach, to zdjęcie — pokiwał lekko głową. — Nie, nie zmieniłem go, Carson — przyznał zgodnie z prawdą. — Ale masz rację, że powinienem — cóż, zdecydowanie stracił prawo do tego, aby oglądać jej cycki. Czy zdjęcia w bieliźnie. — Więc tak, nadal mam Twoje cycki, a dokładniej Twoje zdjęcie w bieliźnie — doprecyzował, bez zażenowania, bo być może uznał, że spierdolił to na tyle, że już nie ma co udawać, że ma jakąkolwiek godność. A może po prostu wypił na tyle dużo, że stracił trochę zahamowań. — Cholernie dobrze — nie było to potrzebne, ale nie mijał się z prawdą. — Przyszłaś na podryw i świętować nadchodzącą wolność? — uniósł lekko brew, przesuwając się nieco w jej kierunku. — Szota? — zaproponował, pokazując zachęcającym gestem na kieliszki, które postawił przed nim barman.


Carson yael monaghan
pisanka — lorne bay
31 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
You were riding your bike to the sound of "It's No Big Deal" and you're trying to lift off the ground on those old two wheels. Nothing 'bout the way that you were treated ever seemed especially alarming till now, so you tie up your hair and you smile like it's no big deal
- Nie powiedziałam, że coś powinieneś albo nie powinieneś, tylko spytałam - zwróciła mu uwagę, ale zrobiła to dość łagodnie - zwłaszcza jak na ich nowe, australijskie zwyczaje. Nie zdawała sobie do końca sprawy z tego, że to - przydybanie Joeya przy barze i od razu, bez żadnego “dobry wieczór”, pytanie go o zdjęcia - mogło łatwo zostać odebrane jako zwykła przypierdolka. A przecież w tym momencie kierowała nią wyłącznie ciekawość: i może jeszcze to, że ta myśl wydała jej się bardzo śmieszna. To, że Joey musiał się z nią wykłócać i ustalać szczegóły dotyczące rozwodu, kiedy w powiadomieniu wyskakiwało mu za każdym razem zdjęcie piersi Carson. Oczywiście rozśmieszyło to wstawioną Carson - ta trzeźwa mogła być mniej skora do żartowania sobie z tego, ale… wciąż nie miałaby chyba żadnej silnej opinii na ten temat. To było stare zdjęcie - z lepszych czasów - które sama mu wysłała i zdawała sobie sprawę, że Joey je ma, więc wszystko chyba było okej. Tym bardziej, że gdy kończysz z kimś związek, naturalniejsze wydawało jej się po prostu pozostawienie starego zdjęcia czy nicku, zamiast grzebanie w galerii, by ustawić sobie bardziej adekwatne zdjęcie rozwodowe.
I choć może nie świadczyło to o niej najlepiej, zmarszczyła czoło na wieść o bieliźnie. - W bieliźnie? Ha - powiedziała takim tonem, jakby właśnie dokonała jakiegoś naukowego odkrycia, które ją trochę zafrapowało. - To ja chyba myślałam o jakimś innym - przyznała, a na jej twarzy odbijały się intensywne procesy myślowe. Może było wręcz przeciwnie? Może to, że własne gołe zdjęcia wymknęły się jej spod kontroli świadczyły zwyczajnie o tym, że była super żoną i o niego dbała? Nie na tyle, żeby się z nim przeprowadzić, rzecz jasna.
- Zdzirowato, pewnie dlatego ci się podoba - odparła w odpowiedzi na jego komplement, ujawniając przy tym swój kolejny talent: umiejętność obrażenia w jednym zdaniu zarówno siebie, jak i rozmówcy. Z drugiej strony, wcale nie uważała słowa zdzirowaty za mocno obraźliwe, przynajmniej wtedy, gdy używasz go wobec samego siebie. Stołek barowy, obok którego stała Carson, właśnie się zwolnił, więc skorzystała z okazji i na nim usiadła, widocznie zapominając, że miała iść do łazienki. - Shhhh - uciszyła go, również nachylając się w jego stronę. - Nie możesz tak teraz mówić - upomniała go konspiracyjnym szeptem. - Wszystko obliczyłam. Mamy… mamy taką falkę - narysowała mu przed twarzą szlaczek w powietrzu. - Raz się kłócimy, potem jest w miarę miło, a potem znów się kłócimy… Jutro będziemy się kłócić, pamiętasz? Więc wychodzi na to, że dzisiaj może być miło. Czysta matematyka - wyjaśniła mu z przekonaniem, które nie do końca pasowało do teorii stworzonej w barze. Tak jednak wynikało z jej obliczeń, więc nie miała powodu, by w to nie wierzyć. Nie znalazła jeszcze wzoru, według którego Joey wyznawał jej miłość, póki co wiedziała tylko, że robił to zaskakująco często jak na kogoś, kto umówił ich do adwokata od rozwodów.
Dopiero sobie uświadomiła, że złapała go za przedramię, gdy próbowała go powstrzymać przed zniszczeniem wyimaginowanego wykresu Carson, więc puściła jego rękę i się wyprostowała na tym krzesełku. - Nie, dzięki. Ale jeśli próbujesz mnie właśnie upić i wykorzystać, spokojnie możesz mi o tym powiedzieć, wezmę sobie jakiegoś drinka - nie mogła mu tego utrudniać, skoro dzisiaj miało być miło. Według jej obliczeń, oczywiście. - Pokażesz mi to zdjęcie? - poprosiła nagle, bo widocznie nie udało jej się dojść do tego samodzielnie (no i nie dochodziłaby do własnych zdjęć, szanujmy się trochę).

joaquim w. monaghan
oh deer what a year
carson
Tove, Leander
właściciel, mechanik — lorne bay mechanic
42 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Jego żona postanowiła być bohaterką smutnych teledysków w deszczowym Londynie bez niego.
Przyglądał się jej przez chwilę uważnie, jakby zastanawiał się, czy powinien doszukiwać się jakichś ukrytych zamiarów w jej zachowaniu. Ostatecznie pokiwał głową, nie spuszczając z niej wzroku jeszcze przez jakiś czas, chociaż to zrobił już raczej ze względów bardziej egoistycznych. Bo najzwyczajniej w świecie lubił na nią patrzeć. 
Fakt, mój błąd — przyznał, nie dodając, że założył z góry, że rzeczywiście: przyszła zrobić mu aferę o to, że już kompletnie mu odpięło w tym kryzysie wieku średniego czy czymś podobnym, jeśli uważa, że może sobie bezkarnie oglądać ją półnagą, czy coś w tym stylu. Nie znał jeszcze na tym etapie jej poważnych wyliczeń, z których wynikało jasno, że dziś będą dla siebie mili. 
Zaśmiał się lekko, widząc jej minę i słysząc te słowa, spoglądając na nią z lekkim rozbawieniem. 
Inne, które mi wysłałaś, wolałem zostawić tylko i wyłącznie dla siebie, zamiast dodawać do kontaktu — zapisane były nie w głównej galerii, tylko w folderze z ukrytymi zdjęciami, w którym zapewne nie było nikogo poza nią, ewentualnie nimi. — Nie lubię się Tobą dzielić — przypomniał jej, chociaż pewnie o tym dość dobrze wiedziała. Nie uważał się za chorobliwego zazdrośnika (chociaż ona miała w tej kwestii dużo większe prawo do głosu i do wydawania opinii), ale jednak nigdy nie ukrywał, że pewne rzeczy wolał, aby zostały tylko dla nich. Bez ryzyka, że ktoś, zaglądając mu przez ramię w metrze, gdy odczytywał od niej wiadomość, będzie mógł podziwiać rzeczy, które pozostały zarezerwowane dla niego. To znaczy: kiedyś takie pozostawały. Teraz już raczej nie i w tym momencie ta myśl znowu pojawiła się w jego głowie, odbijając się echem i nie chcąc ucichnąć, chociaż bardzo starał się ją wyrzucić. 
Zapewne między innymi — zgodził się z nią z lekko przekąsem. — Albo dlatego, że tak po prostu mi się podobasz — podsunął jej inną opcję, która była bliższa prawdy. Chociaż to nie tak, że nie potrafił docenić tego, jak dobrze prezentowało się jej ciało w obcisłej sukience, która pobudzała wyobraźnię i pozwalała mu jeszcze lepiej przypomnieć sobie, co skrywała pod materiałem. A on bardzo tęsknił za tym widokiem. — I nie uważam, że wyglądasz zdzirowato — dodał, chociaż wcale nie dlatego, że chciał być jakimś gentlemanem, który brzydzi się takich określeń. Bywały momenty, w których były one całkiem wskazane i absolutnie nieużywane po to, aby kogokolwiek obrazić. — Seksownie, to na pewno. Zdzirowato… Przywodzi mi na myśl inne widoki — pewnie jej zdzirowatych zdjęć, na których nie miała wcale bielizny, dostał od niej kilka również. W tych lepszych czasach. 
Miło — powtórzył po niej, gdy już zakończyła wygłaszać swoja matematyczną teorię. Skupił się na tym, jakby obracał to słowo w swojej głowie i próbował obejrzeć pod różnymi kątami. — Podoba mi się — nie miał siły się z nią kłócić. Ani najmniejszej ochoty, aby robić to znowu, skoro ten dzień i tak był wystarczająco gówniany. Wcześniej, bo teraz rzeczywiście, mogło być miło. — Mogę być bardzo miły — zapewnił ją, aby nie miała wątpliwości, że planował się postarać.
Wykorzystać? Nigdy. To nie byłoby zbyt miłe — zauważył, jakże bystrze. — Ale zabrać stąd i rozebrać z tej sukienki? Gdybym powiedział, że nie, to oszukiwałbym brzydko i siebie, i Ciebie — gdyby był zupełnie trzeźwy, te słowa nigdy nie zostałyby wypowiedziane, ale teraz poczuł się nieco zażenowany, że prawda mu się wymsknęła na głos, dopiero gdy już było za późno. 
Uniósł lekko brwi, jakby zaskoczony jej prośbą, jednak sięgnął do kieszeni spodni, aby wyciągnąć telefon, odblokować go i wybrać odpowiedni kontakt, podsuwając telefon na barowej ladzie w jej kierunku. Było to bardzo ładne zdjęcie. Szanował ją jednak na tyle, aby nie wdawać się teraz w dyskusję, czy to jedno z tych, do których akurat on dochodził.

Carson yael monaghan
pisanka — lorne bay
31 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
You were riding your bike to the sound of "It's No Big Deal" and you're trying to lift off the ground on those old two wheels. Nothing 'bout the way that you were treated ever seemed especially alarming till now, so you tie up your hair and you smile like it's no big deal
Przyglądała mu się uważnie, wciąż przetwarzając w głowie to, czego się właśnie dowiedziała. - Pewnie byłbyś całkiem popularny w metrze, gdybyś jednak to zrobił - powiedziała całkiem beztrosko, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że dalej chodziło o jej własną goliznę (i przez chwilę zignorujemy to, że Joey już od jakiegoś czasu nie jeździł żadnym metrem). Nie wzięła pod uwagę, że może nie wszyscy ludzie w komunikacji miejskiej mają ochotę przypadkiem oglądać pornografię w drodze do pracy, ale to chyba i tak ten bardziej optymistyczny wariant - większy wstyd byłby, gdyby ktoś z ich wspólnych znajomych to niechcący zobaczył. Adam może by jeszcze docenił, ale biedny Oscar? Ups.
Na szczęście zdołała ugryźć się w język i nie zwrócić mu uwagi na ironiczny wydźwięk - wydawało jej się jednak, że albo nie chcesz się kimś dzielić, albo się z nim rozwodzisz. W przypadku Carson ta wyłączność wcale nie była taka łatwa. Nie dlatego, że chciała sobie urozmaicać małżeństwo wysyłaniem gołych fotek do innych facetów - akurat to nigdy jej nie interesowało - ale czasami wydawało jej się, że ona w ogóle nie potrafi być żoną. Nie umiała w takie spokojne, nudne szczęście, gdy możesz po prostu siedzieć w domu i gapić się na to, jak kwiatki rosną na parapecie. Nie potrafiła zapewnić mu spokoju: nie dlatego, że nie chciała, tylko dlatego, że nie potrafiła go zapewnić nawet samej sobie, tak samo jak często nie potrafiła zrobić sobie normalnego śniadania. Dlatego wymykała mu się (a przy tym miała czelność twierdzić, że wcale nigdzie nie ucieka): przyjmowała zaproszenia na targi książki do miast, o których wiedziała tylko tyle, że prawdopodobnie są w Europie, znikała z domu na długie dni, a czasem, jak dobrze poszło, nawet na tygodnie (wtedy zostawało im tylko zdjęcie gołego biustu w ramach rekompensaty), umawiała się na spotkania online o różnych dziwacznych porach - na przykład we wtorek o dwudziestej albo w soboty, a kiedy pisała książkę, niby cały czas była obok, ale równocześnie trochę jakby jej nie było. Między innymi dlatego tak uparcie zapierała się przed pomysłem przeprowadzki do Australii na stałe: przerażała ją wizja tego, że utknie w Lorne Bay i nie będzie mogła już tak łatwo spakować się i lecieć na jakiś festiwal albo promocję książki (również z najbardziej pragmatycznych powodów: organizatorzy mogli jej kupić bilety z Londynu, ale te z Australii były zdecydowanie droższe).
- Nie? Szkoda - skwitowała to trochę bezczelnie i nawet lekko się uśmiechnęła, zwyczajnie się z nim drocząc (choć może nie powinna, biorąc pod uwagę ich obecną sytuację). Matematyka to jedno, ale ona wciąż nie miała pojęcia, jak to działa: to, że w jednej chwili potrafią być dla siebie bardzo nieprzyjemni i z premedytacją godzić w czułe punkty, żeby zaraz potem, jak gdyby nigdy nic, debatować nad tym, czy Carson wygląda bardziej seksownie, czy bardziej zdzirowato. Słysząc o tych innych widokach nie pozostało jej nic innego jak tylko wytrzeszczyć oczy, jak zawsze wtedy, kiedy bardzo starała się nie roześmiać w mało odpowiednim momencie. - Uważaj, bo zaraz spytam, które dokładnie i będziesz żałować - ostrzegła go lojalnie, żeby chłopak wiedział, w co się pakuje. Ona sama chyba jednak nie wiedziała, skoro na jego joeyową deklarację dotyczącą tego, że może być bardzo miły (no, ciekawe od kiedy?), poinformowała go: - Brzmi trochę sprośnie, wiesz?
Uderzyła lekko dłonią w blat baru, mając przy tym minę zwyciężczyni. - Mówiłam, że wykorzystać! - powiedziała głosem lekko podniesionym z emocji, bo zdawała się być bardzo zadowolona ze swojego odkrycia. Nie dotarło do niej - jeszcze nie - co tak naprawdę Joey jej powiedział, podobnie jak nie odnotowała jego zakłopotania. Pochłonęła ją już kwestia zdjęcia, dlatego wzięła od niego telefon, przybliżyła sobie nawet tę fotę, jak gdyby to miało jej w czymkolwiek pomóc, ale chyba nie dało to oczekiwanego rezultatu. Oddała mu aparat, patrząc na niego z miną, w której poczucie winy mieszało się z rozbawieniem. - Jestem gotowa przysięgać, że widzę to zdjęcie po raz pierwszy, chyba powinnam porządnie przemyśleć swoje życie - dokonała samokrytyki, a po chwili udowodniła, że to nigdy nie była jej najmocniejsza strona (myślenie o popełnianych błędach), bo po chwili dodała: - Czekaj, pomogę ci w tym wykorzystywaniu - zaletą jej dzisiejszej sukienki było to, że nie musiała długo czekać, aż barman zwróci na nią uwagę. Zamówiła sobie coś do picia, po czym spojrzała na Joeya z dziwną melancholią. - Wiesz, nie mam pojęcia, czemu ja to sobie robię - przyznała, widocznie gotowa na zwierzenia. Nachyliła się trochę bardziej w jego stronę i zamiast powiedzieć, na przykład, że niepotrzebnie się upierała przy tym Londynie albo że nie potrafi sobie poskładać życia bez niego, więc może to wszystko i tak bez sensu, wyjawiła mu ten najbardziej palący sekret. - Bardzo chce mi się siku.

joaquim w. monaghan
oh deer what a year
carson
Tove, Leander
właściciel, mechanik — lorne bay mechanic
42 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Jego żona postanowiła być bohaterką smutnych teledysków w deszczowym Londynie bez niego.
Błądził wzrokiem po jej twarzy, gdy ona mu się tak przyglądała, odwzajemniając to spojrzenie, jakby on też coś intensywnie analizował w swojej głowie. Być może próbował, ale w tym momencie tematy nadal płynęły tam dość swobodnie, a on nie chciał albo nie potrafił jak na razie skupić się na niczym konkretnym.
Ty pewnie jeszcze bardziej — zauważył, całkiem słusznie, przynajmniej swoim zdaniem. Metrem co prawda rzeczywiście dawno nie jeździł i nie zanosiło się, aby miało się to zmienić, ale były to detale, które można było pominąć na potrzeby tej rozmowy. O Oscarze też specjalnie nie pomyślał, ale może to i lepiej. Nie było sensu go tu wyciągać, szczególnie, że — jak już ustalili chyba — nie bardzo wykazywał się on ogarnięciem w kwestii tego, jak się sprawy między Carson, a Joeyem układały. A może tak naprawdę wykazywał się większym ogarnięciem niż oni sami? Joey nie był ostatnio zbyt dobry w poszukiwanie odpowiedzi na istotne pytania, więc i w tej kwestii trudno było mu się wykazać. Szczególnie że jego energię pochłaniały w znacznym stopniu inne kwestie, dotyczące przede wszystkim tego, jak poradzić sobie z zaistniałą sytuacją, w której czuł, że tak wybiera między gównianym rozwiązaniem numer jeden i gównianym rozwiązaniem numer dwa — albo mógł zostać i być nieszczęśliwy bez Carson, albo mógł wrócić i być nieszczęśliwy w Londynie. Pierwsza ostatecznie wydawała się w jakimś stopniu lepsza. Albo przynajmniej w jakiś sposób bardziej sprawiedliwa? Przynajmniej, gdy brał pod uwagę możliwość, że zacząłby przenosić swoją frustrację na nią, gdyby został, psując i tak ostatecznie to, co mieli. I chociaż nie chciał, żeby miała go za kutasa i skończonego chama, to jednak niestety — najwyraźniej zabrał się do realizacji tego planu bardzo beznadziejnie.
Miewał momenty, w których zastanawiał się, czy na pewno byli dobrze dopasowani. Każde z nich prowadziło nieco inny tryb życia, przez co miewali okresy, w których się mocno rozmijali. W jej drobnych zachowaniach znajdował różne irytujące detale,Teraz tym bardziej utwierdzał a ona zapewne potrafiła wskazać podobną ilość w jego postępowaniu. Ostatecznie jednak zawsze dochodził do tego samego wniosku: nawet jeśli nie wpisywali się w jakieś sztywne ramy nakreślone przez społeczeństwo, potrafili sprawić, że to wszystko działało i to całkiem dobrze. Na ich własnych zasadach, dzięki różnym kompromisom i naginaniu się w niektórych kwestiach do drugiej osoby za to, że ona potem naginała się w czymś innym. I nie wyobrażał sobie, aby miał mieć jakąś inną żonę. I teraz jeszcze bardziej utwierdzał się tylko w tym przekonaniu. Szkoda, że to wcale nie sprawiało, że było łatwiej to wszystko między nimi uporządkować.
Wzruszył ramionami, nie komentując tego ostatecznie, bo jedyne, co cisnęło mu się na usta to stwierdzenie, że nie pierwszy raz ją rozczarował i ten na pewno nie był najgorszy. Ich relacja była aktualnie daleka od zdrowej i poukładanej, ale najwyraźniej nie przeszkadzało mu to w tym, aby korzystać w pełni z tego, że w tym momencie było przyjemnie i nie próbowali wzajemnie wyładowywać na sobie swoich frustracji.
Ja,? Czy Ty? — zapytał, jakby co najmniej miał przedstawić takie sytuacje, które to ją mogłyby zawstydzić bardziej niż jego. Nie przejmował się tym jednak do końca — nikt obok nich nie siedział, a barman raczej był średnio zaciekawiony ich osobą — jeśli zerkał w ich kierunku to pewnie po to, żeby zerknąć w dekolt Carson. — Może tak właśnie miało — przyznał spokojnie. — A może po prostu Ty chcesz, aby tak brzmiało — dodał, pochylając się nieco w jej stronę. A potem zaśmiał się szczerze na jej kolejne słowa.
Skoro tak chcesz to nazywać — nie zamierzał się z nią kłócić. Ani na ten temat, ani w sumie na żaden inny, bo jak sama słusznie zauważyła, jutro będą się kłócić zapewne sporo. Teraz jednak wizyta u prawnika wydawała się bardzo odległa i zupełnie abstrakcyjna.
Na Twoje usprawiedliwienie mogę tylko powiedzieć, że było to dość dawno — mogła więc zapomnieć. — Ale to bardzo ładne zdjęcie — w dodatku wysłane do męża, a nie do jakiegoś przy[adkowego typa z tindera czy instagrama. Niby to, że nie pamiętała, gdzie i kiedy rozsyłałą takie fotki mogłoby prowadzic do rozważań, czy nie wysłałą ich więcej, ale tego akurat Joey nie brał pod uwagę z jakiegoś powodu.
Uniósł brwi, gdy nachyliła się w jego stronę, aby zacząć się zwierzać, nie do końca wiedząc, czego się spodziewać. A gdy kontynuowała, na jego twarz stopniowo wkradło się rozbawienie.
Potrzebujesz eskorty do toalety? — zapytał poważnie, bo właściwie byłby w stanie jej takie wsparcie zaoferować. Zupełnie bezinteresownie.

Carson yael monaghan
pisanka — lorne bay
31 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
You were riding your bike to the sound of "It's No Big Deal" and you're trying to lift off the ground on those old two wheels. Nothing 'bout the way that you were treated ever seemed especially alarming till now, so you tie up your hair and you smile like it's no big deal
Trochę wbrew sobie roześmiała się, słysząc jego komentarz. - Szkoda, że nie wpadłam na to wcześniej, mogłabym robić zdjęcia tak, żeby było widać okładkę książki przy okazji - co prawda musiałaby mieć ją zawsze pod ręką, a - choć mogło to być zaskakujące - wcale tak nie było, ale mogłaby trochę pokombinować. Sposób na promocję dobry jak każdy inny, prawda? A Carson nie była burżujką, jeśli chodzi o książki… okej, to trochę kłamstwo: bywała nią bardzo często i miała ten brzydki nawyk oceniania ludzi przez pryzmat tego, jakich autorów i jakie gatunki lubią, ale za to wcale nie uważała, że ludzie, którzy zaglądają typowi w metrze przez ramię, żeby obejrzeć rozbierane zdjęcia jego żony, automatycznie nie czytają książek. A trudno było jej teraz wymyślić bardziej zachęcającą reklamę niż kawałek własnego tyłka (strach pomyśleć, gdzie byłaby książka na takim zdjęciu z pośladkami…).
Wzruszyła ramionami z pewną nonszalancją, jak gdyby chciała w ten sposób skwitować zarówno jego pytanie, jak i potencjalne spojrzenia barmana (nawet jeśli tak naprawdę była przekonana, że jej dekolt nie był obiektywnie aż tak interesujący, to po prostu Joeyowi brakowało dystansu do sprawy). - Jesteś… konwencjonalnie atrakcyjny, nie wstydzę się jakoś specjalnie tego, że uprawiałam z tobą seks - bo i nie było czego. Mogła się wstydzić innych rzeczy - jak choćby tego, że spytała go, czy zostałby z Carson w Londynie, na co Joey nawet nie odpowiedział; tego, że pierwsza powiedziała mu na plaży, że wciąż go kocha, odsłaniając się w ten sposób przed nim dużo bardziej niż robiła to teraz, pokazując mu cycki w swojej sukience; tego, jak bardzo się rozkleiła w domu Oscara - wychodzi na to, że krótka odpowiedź mogłaby brzmieć tak: Carson krępowało prawie wszystko, co wydarzyło się między nimi od czasu jej przyjazdu do Lorne Bay. Może gdyby więc poszli do łóżka w ostatnim czasie, i ten punkt należałoby dodać do Listy Wstydów, ale w tej sytuacji? Naprawdę bywało gorzej. - Co to za psychoanaliza? - spytała nieco sceptycznie. Nigdy nie przekonywało jej podobne gadanie (może była zbyt młoda na bycie cyniczną, ale cóż, musiał być powód, dla którego Carson, jak się okazuje, większość czasu spędzała z czterdziestoletnimi mężczyznami), ale teraz dotknęło szczególnie wrażliwej struny. Przecież Carson nie miała bladego pojęcia, czego ona teraz chce, nie miała siły zastanawiać się teraz jeszcze nad tym, czy chciała, żeby głupia uwaga rzucona w barze zabrzmiała w określony sposób, czy nie, skoro musiała zdecydować, gdzie zamieszkać albo co ze sobą zrobić po rozwodzie, nie mówiąc o całej masie zawodowych decyzji, które dyszały jej w kark.
Westchnęła sobie, jak gdyby z pewnym żalem, gdy już oddała mu telefon i mogła jeszcze chwilę myśleć o tym, jak wyglądała na zdjęciu zrobionym dośc dawno temu. - Ładnie wtedy wyglądały - powiedziała, nie bez melancholii, po czym spojrzała prosto na Joeya i doprecyzowała: - Moje włosy. Moje włosy ładnie wyglądały - cycki być może też, ale to temat na inną rozmowę.
- Żebyś mnie wykorzystał w kiblu? - widocznie miała o nim bardzo złe zdanie. Albo, co bardziej prawdopodobne, miała głupie poczucie humoru. Pokręciła lekko głową na znak, że tylko żartowała i wcale go o to nie posądza, a następnie wzięła swojego drinka, który właśnie dostała, żeby od razu zrobić dwa duże łyki. - Sama sobie poradzę - zapewniła go. - Zostaniesz tu? Poczekasz na mnie? - poprosiła go, a dopiero gdy uzyskała odpowiedź, napiła się jeszcze trochę, nieświadomie prawie tego drinka już kończąc. Z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku zlazła ze swojego stołka, ruszyła w stronę łazienki, ale po kilku krokach zatrzymała się, by obrócić się i sprawdzić, czy Joey na pewno został na swoim miejscu.
Wszystko poszło całkiem sprawnie - udało jej się dotrzeć do łazienki, odstać swoje w kolejce, po czym dostać się do środka. A gdy tak wisiała nad deską, próbując jej nie dotknąć, ale też nie zalać sobie majtek, a przy okazji nie stracić równowagi i nie wpaść do tego kibla - jestem całkiem dumna z tego opisu, jeśli coś po mnie zostanie, może to być to - w jej mózgu coś jakby przeskoczyło.
A więc Joey powiedział, że chciałby ją zabrać do domu i ściągnąć z niej sukienkę?
Och. OCH.
No cóż, to nie byłby najlepszy pomysł - doszła do wniosku, gdy już wciągnęła majtki na tyłek i poszła umyć ręce. Właściwie to pomysł był fatalny, skoro jutro planowali zacząć się rozwodzić.
No ale Joey powiedział, że chciałby ją zabrać do domu i ściągnąć z niej sukienkę.
To chyba było trochę niestosowne, prawda? Mówić takie rzeczy zamężnej kobiecie…
Z drugiej strony, to on był przecież tym mężem, przypomniała sama sobie.
Więc Joey chce ją zabrać do domu i ściągnąć z niej sukienkę?
- Hej - powiedziała, gdy wróciła do niego przy tym barze, ale nie dała mu czasu na odpowiedź - zamiast tego po prostu go pocałowała.
Głupia, głupia, głupia Carson.
Oby nie mieszkał zbyt daleko.

joaquim w. monaghan
oh deer what a year
carson
Tove, Leander
właściciel, mechanik — lorne bay mechanic
42 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Jego żona postanowiła być bohaterką smutnych teledysków w deszczowym Londynie bez niego.
Gdyby powiedziała, że nie jest burżujką w kwestii książek, to zapewne i on by się roześmiał, bo znał ją na tyle, aby wiedzieć, że lubiła oceniać ludzi pod tym kątem i często robiła to dość otwarcie. Taki sposób promocji na pewno dotarłby do pewnej grupy odbiorców, to na pewno. Dość prawdopodobne było jednak, że byliby to czytelnicy, na których Carson wcale nie zależało. No i nie oszukujmy się, aby wielu ich skusić, musiałaby też zdecydować się na świecenie tyłkiem albo kuszenie dekoltem na okładkach, to może jakiś gość z metra uznałby, że zamiast zaglądać Joey’owi przez ramię, zbierze własną kolekcję. A to już robiło się niesmaczne i wiązało się z innymi przypuszczeniami, o których raczej Joaquim nie chciał za bardzo myśleć. Tak ogólnie, a teraz tym bardziej. Na szczęście nie było to specjalnie trudne, skoro Carson — ta, która siedziała na wyciągnięcie ręki, a nie ta, która miałaby pozować z książką na tyłku — bardzo skutecznie pochłaniała całą jego uwagę. 
To miłe — lekkie rozbawienie pojawiło się w jego spojrzeniu na ten dość specyficzny i niespecjalnie porywczy komplement, którym jednak nie planował gardzić. — Ja też nie wstydzę się specjalnie tego, że uprawiałem z Tobą seks — zapewnił ją, aby przypadkiem nie pomyślała, że się pod tym nie podpisuje. — Właściwie wręcz przeciwnie, w dodatku cholernie za tym tęsknię — przyznał otwarcie, uznając w sumie, że po pierwsze jest już wystarczająco pijany, aby to powiedzieć, a po drugie przecież odkąd tylko na siebie tutaj wpadli przy barowej ladzie (mniej lub bardziej przypadkiem, nie było to istotne), pierdolił takie głupoty, że i tak będzie zapewne żałował tego, ile ich powiedział i na jakie tematy. Nic z tego nie było kłamstwem, ale i tak powinien się spodziewać kaca moralnego następnego dnia, gdy sobie o tym przypomni, głowa będzie go boleć i będzie musiał wziąć taksówkę, żeby dotrzeć do kancelarii, bo możliwe, że nie będzie mógł jeszcze prowadzić. Albo będzie. Nieważne, nie chciał o tym teraz myśleć, ani próbować sobie przypomnieć, na którą godzinę mieli tam jechać. 
Tylko gdybanie i przypuszczenia — zapewnił ją, unosząc dłoń, aby odgarnąć jej włosy z twarzy i założyć je za ucho (jej, nie swoje). Gdyby potrafił bawić się w psychoanalizy, to może doszedłby do tego, dlaczego on sam jest takim skrajnym idiotą i wiedziałby w końcu, czego od życia chciał i jak pogodzić skrajnie różne potrzeby, których połączenie od dłuższego czasu zdawało mu się niemożliwe. 
Roześmiał się, gdy doprecyzowała, że chodziło konkretnie o włosy, jakby przypadkiem nie miał sobie pomyśleć niczego innego. — Tak — przytaknął, zgodnie z prawdą. — Twoje włosy bardzo ładnie tam wyglądają — i nie tylko włosy, ale nie sądził, aby wymagało to dodawania w tym momencie. Mówienie jej, że w jego opinii jest najpiękniejszą i najseksowniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek spotkał, raczej nie do końca na miejscu. Chociaż prawda była taka, że pewnie w ogóle ta rozmowa nie była do końca na miejscu, skoro mieli się rozwodzić. Problem polegał na tym, że zdecydowanie wolał być z nią tu i teraz, i pieprzyć te głupoty i wyjść co najwyżej po to, aby pieprzyć się później z nią, a nie planować jakiś pieprzony rozwód, który sam uznał za najlepsze rozwiązanie. 
Meh, jeszcze byś zaczęła dezynfekować dla pewności wszystko dookoła i tyle byłoby z przyjemnej atmosfery — pokręcił lekko głową, niby zniesmaczony odrobinę tą wizją, jednak lekkie rozbawienie błądziło dalej po jego twarzy. Szanował ją jednak na tyle, aby nie brać tego pod uwagę w ogóle. — Na pewno, Carson — przytaknął miękko, przyglądając się jej. Sam nie wiedział, czy w tym momencie mówił tylko o sikaniu po pijaku, czy o czymś jeszcze. 
Poczekam — nie przyszło mu do głowy, aby miał zniknąć w czasie, gdy ona pójdzie do łazienki. Po pierwsze nie chciał się z nią rozstawać, po drugie byłoby to bardzo niegrzeczne wychodzić bez pożegnania (bo przecież to wcale nie tak, że odkąd przyleciała do Australii zachowywał się jak idiota, popełniając błędy na bardziej żenującym poziomie niż brak pożegnania), a po trzecie gdzieś z tyłu głowy wiedział, że jeśli stąd wyjdzie i wróci do siebie, to może wypije jeszcze dwa drinki w domu, aby potem pójść spać. A jak pójdzie spać i wstanie, to będzie już następny dzień, którego nie chciał. 
Odwrócił się w jej stronę, gdy tylko pojawiła się obok. Otwierał usta, aby ją o coś zapytać, ale nie było to na pewno aż tak istotne, żeby wpadł na pomysł, aby oponować na jej pocałunek. Zaskoczył go on odrobinę, ale tylko na dosłownie sekundę, po której jego ciało jakby samo wiedziało, jak powinno zareagować. Jego ręce znalazły się na jej talii i oddał pocałunek, jednocześnie go pogłębiając i przeciągając, chociaż nie na tak długo, jak miałby ochotę. Odsunął się minimalnie, nie puszczając jej jednak i przyjrzał się jej uważnie, nie odrywając wzroku od jej oczu, milcząc przez moment, jakby szukał w nich tego samego, co ona mogła zobaczyć w jego: tęsknoty mieszającej się z pożądaniem i desperacką potrzebą jej bliskości. Nie był pewien, co dokładnie w nich zobaczył, ale najwyraźniej było to wystarczająco przekonujące, aby zszedł z barowego stołka, mówiąc po prostu: — Chodźmy stąd — łapiąc ją za rękę, aby mogli skierować się do wyjścia z baru i do niego, zanim któreś pomyśli, że to strasznie głupi pomysł. I owszem, na szczęście nie mieszkał daleko.

Carson yael monaghan
pisanka — lorne bay
31 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
You were riding your bike to the sound of "It's No Big Deal" and you're trying to lift off the ground on those old two wheels. Nothing 'bout the way that you were treated ever seemed especially alarming till now, so you tie up your hair and you smile like it's no big deal
Zdarzało jej się nad tym zastanawiać - może nigdy całkowicie na poważnie, raczej w momentach życiowych kryzysów albo gdy była tuż przed okresem, ale parę razy faktycznie o tym myślała. Może pora dać sobie spokój i zacząć pisać te wszystkie głupie książeczki, które ludzie będą pochłaniać w metrze - oczywiście w ramach jakiegoś abonamentu, bo szkoda im kasy - albo, dajmy na to, powieści dla młodzieży. Kryminał? Coś, co będzie się po prostu dobrze sprzedawało: dobrze, a nie dobrze jak na…. Przecież była dorosła (zbyt stara na to, by dłużej odcinać kupony od bycia cudownym dzieckiem), może pora przestać wmawiać samej sobie, że jest jakaś szczególna? Przecież nie była wyjątkowa, a już na pewno nie na tyle, by dalej upierać się przy pisaniu Ambitnej Literatury i wierzyć w te wszystkie bzdury, że inaczej marnowałby się jej talent. Może i tak, ale marnowanie talentu w mieszkaniu, na które było cię stać, żeby sobie kupić, wcale nie brzmiało jak taki najgorszy scenariusz.
Spojrzała na niego kątem oka, gdy wspomniał o tym seksie i wzruszyła lekko ramionami. - Byłabym zdziwiona, gdybyś powiedział, że się wstydzisz - przyznała bez ogródek. No dajcie spokój, przecież była od niego kilka lat młodsza, używała szczotki do włosów i nie zakładała ciuchów na lewą stronę - Carson na pierwszy rzut oka nie przynosiła raczej wstydu (robiła to dopiero, gdy się odezwała).
Dlatego może i lepiej, że po powrocie z łazienki nie odezwała się ani słowem - zamiast tego pokiwała głową na znak zgody i ruszyła za nim do tego jego domu (i widocznie postanowiła teraz cierpieć na jakąś amnezję, beztrosko zapominając nie tylko o tym, że przecież jutro jadą do prawnika, ale przede wszystkim o tym, że wciąż czuje się osobiście urażona tym, że Joey kupił sobie w Lorne Bay dom).
Chyba trochę bała się, że jeśli teraz coś powie, to wszystko zepsuje. Przekonali się już kilka razy, że akurat rozmawianie nie wychodzi im ostatnio najlepiej, a teraz oboje stąpali po niepewnym gruncie. Dopiero gdy weszli do jego domu, Carson zamknęła za sobą drzwi frontowe i nie ruszyła do środka ani nie rzuciła się na Joeya już na starcie. Zamiast tego zatrzymała się na korytarzu (czy w innym przedpokoju) i powiedziała: - Chyba się denerwuję - uśmiechała się: trochę przepraszająco, a trochę tak, jakby sama wiedziała, że zachowuje się teraz zwyczajnie głupio. Może to kwestia tego, że spacer pomógł jej nieco wytrzeźwieć, a może tego, że ten jego dom trochę Carson onieśmielał. A może po prostu przypomniała sobie, że to naprawdę głupi pomysł - szkoda tylko, że tym ostatnim nie potrafiła się do końca przejąć.

joaquim w. monaghan
oh deer what a year
carson
Tove, Leander
właściciel, mechanik — lorne bay mechanic
42 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Jego żona postanowiła być bohaterką smutnych teledysków w deszczowym Londynie bez niego.
Odwieczny problem każdego człowieka, czy robić to, co się lubi i liczyć, że zacznie przynosić to sensowne pieniądze, a nie tylko satysfakcję i spełnienie, za które nie da się opłacić rachunków i kupić kawy na wynos (nawet za 7 złotych), czy jednak sprzedać swoje ambicje i marzenia, żeby robić coś, na czym można było stosunkowo łatwo się dorobić. Albo przynajmniej łatwiej, niż trzymając się swoich ideałów, które okazywały się nie do końca sprawdzać w tym paskudnym, dorosłym świecie, w którym wszyscy czegoś oczekiwali i wymagali oraz stawiali warunki, ale jednocześnie nie dawali wskazówek, jak to połączyć z tym, co po prostu trzeba było ogarnąć, aby przetrwać. Znalezienie złotego środka okazywało się trudne, ale wybieranie tego drugiego rozwiązania okazywało się kosztowne w zupełnie inny sposób i Joey był tego całkiem dobrym przykładem, skoro siedział w tej cholernej Australii, wypalony mocno w środku, nie mając pomysłu co dalej, bo zbyt długo siedział w tym przemysłowym świecie, gdzie nie liczyła się kreatywność i innowacyjność sama w sobie, tylko szybkie wypluwanie nowych produktów za mniejsze pieniądze niż konkurencja, aby zaraz zastąpić je czymś, co różniło się od poprzedniego modelu jakąś zupełną pierdołą, która nie miała znaczenia, ale brzmiała chwytliwie. Nie chciał by na pewno, aby Carson musiała się z tym zmagać i tak żyć. Między innymi dlatego, że on — pewnie nie do końca obiektywnie — uważał, że zdecydowanie była wyjątkowa. Nawet wtedy, gdy teoretycznie przynosiła wstyd, bo się odezwała.
Rozwód? Jaki rozwód? W tym momencie nawet nie pamiętał za bardzo, na którym kontynencie tak właściwie byli, także ta całkiem wygodna amnezja najwyraźniej była dość mocno zaraźliwa. A może tak naprawdę po prostu była to kwestia tego, że minęło tyle czasu od momentu, kiedy mogli być tak blisko i w tym momencie nie liczyło się zupełnie nic innego, jak pokonać tę drogę do miejsca, gdzie będą mogli być jeszcze bliżej.
Denerwujesz się? — powtórzył po niej, uśmiechając się lekko. Podszedł do niej bliżej i wyciągnął rękę, aby pogłaskać ją po policzku, przyglądając się jej przez moment. W innych okolicznościach zapewne zapytałby, czym się denerwuje i dlaczego, ale teraz wydawało się to za bardzo ryzykowne. Nawet nie dlatego, że ostatnio rzeczywiście nie radzili sobie specjalnie z rozmowami i zazwyczaj kończyły się kłótnią, bo przecież z tego powodu i tak nie uciekną przed koniecznością rozmowy. Po prostu nie potrafił się skupić za bardzo na logicznym formułowaniu zdań, na wyciąganiu wniosków, próbie zrozumienia jej punktu widzenia czy przedstawienia jej swojego. Zdecydowanie wolał ją pocałować, a potem zrobić dokładnie to, co miał zrobić po tym, jak zabierze ją do domu. Dlatego pochylił lekko głowę, aby musnąć jej usta. Dość krótko i delikatnie. — Nie musimy się teraz denerwować. Ani myśleć — było to jednocześnie stwierdzenie i propozycja, z której miał nadzieję, że Carson postanowi skorzystać. Bo jednak mimo jej oskarżeń, wcale nie zamierzał jej wykorzystać. Mogli wykorzystać obydwoje moment, a potem się martwić o resztę.

Carson yael monaghan
pisanka — lorne bay
31 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
You were riding your bike to the sound of "It's No Big Deal" and you're trying to lift off the ground on those old two wheels. Nothing 'bout the way that you were treated ever seemed especially alarming till now, so you tie up your hair and you smile like it's no big deal
No, tak. Wcale nie musieli - denerwować się, a tym bardziej myśleć. Szkoda tylko, że dużo prościej było to zaproponować niż wcielać pomysł w życie.
Nie wiedziała, czy potrafiłaby tak dokładnie wyjaśnić, czego ona konkretnie się teraz boi. Przecież nie martwił jej sam seks ani to, że przyszła - na ten seks - do jakiegoś obcego domu, gdzie była po raz pierwszy. Nie musiała teraz wstydzić się rozebrać, zastanawiać się, czy facet przed nią nie będzie rozczarowany jej cyckami albo próbować pospiesznie zorientować się, co on właściwie lubi (oprócz tego, że ruchanie). Przecież przed nią był Joey, już to wszystko przerabiali.
I chyba właśnie w tym tkwił największy problem. W tym, że przecież już tu byli - już wracali z barów po kilku drinkach, żeby zacząć pospiesznie ściągać z siebie ciuchy jeszcze w przedpokoju - i już to przerabiali. Kiedyś.
A teraz… teraz wszystko było inaczej. Nie tylko dlatego, że nie byli już parą. Przede wszystkim dlatego, że Carson wiele wysiłku wkładała w to, żeby się po tym rozstaniu pozbierać. Przestać czekać na jego powrót, nie brać na siebie całej odpowiedzialności (oczywiście - obarczała się winą za to, że Joey postanowił wyjechać, wyłącznie we własnej głowie, nie wyrywała się do tego, by zastanawiać się nad tym głośno przy kimś innym niż Lemmie) i nie zastanawiać się nad tym, co mogłaby zrobić inaczej, żeby uniknąć katastrofy.
Potem próbowała nauczyć się mieszkać samotnie - jak się teraz mówiło, samodzielna? Sama, ale nie samotna? Cóż, Carson z pewnością była bez niego po prostu samotna - w miejscu, które kiedyś było ich wspólne. Uporać się z nawykami, które wyrobiła sobie w ciągu lat spędzonych we dwójkę, zacząć spać na środku łóżka zamiast na “swojej połowie” i nie bać się dłużej zaglądać do tych miejsc, w których zostały jeszcze jego rzeczy (albo nawet te wspólne - które pojawiły się po prostu w tych dobrych czasach, więc nie trzeba było odnotowywać, które z nich to kupiło ani zastanawiać się, czy jeśli Carson przyniosła to do domu z myślą o Joeyu, to należy to do niej, tak samo jak rzeczy, które kupił on, ale okazało się, że Carson używa ich zdecydowanie częściej).
Aż wreszcie: stanąć na nogi i ruszyć do przodu. To ostatnie wciąż wychodziło jej, cóż, średnio, ale chyba właśnie dlatego wciąż miała jakieś opory przed tym, by kompletnie się teraz zapomnieć i pójśc na żywioł.
W jednym zdaniu: Carson cholernie się bała, że jeśli teraz to zrobią, wszystkie te kolejne kroki i postępy pójdą się jebać na ryj. A gdyby tak się stało… cóż, może jej życie nie będzie skończone (to on lubił jej zarzucać, że dramatyzowała), ale będzie zdecydowanie trudniejsze niż tych kilka godzin wcześniej.
Ale może Joey miał rację - może naprawdę nie musieli się tym martwić. A jeśli już musieli - bo Carson często traktowała to jednak jako przymus a nie świadomą decyzję, to zamartwianie się różnymi sprawami - to może chociaż mogą to zrobić jutro, a nie w tym momencie.
- Poczekaj - poprosiła i to był doskonały moment, by to wszystko przerwać i jeszcze pójść po rozum do głowy. Ale zamiast tego Carson dodała zaraz: - Tylko buty zdejmę - a kiedy już udało jej się ich pozbyć, wyprostowała się, by pocałować go po raz kolejny.

joaquim w. monaghan
oh deer what a year
carson
Tove, Leander
właściciel, mechanik — lorne bay mechanic
42 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Jego żona postanowiła być bohaterką smutnych teledysków w deszczowym Londynie bez niego.
Życie byłoby o wiele łatwiejsze, gdyby wdrożenie podejścia wcale nic nie musimy nie okazywało się w praktyce aż tak wymagające. Z drugiej jednak strony, gdyby wszyscy uważali dokładnie tak, to trudno wyobrazić sobie, jak prezentowałby się świat. W końcu ich relacja była dość dobrym dowodem na to, że gdy ludzie przestawali się naginać i dostosowywać w niektórych kwestiach do siebie i szukać kompromisów, to wszystko dość szybko mogło się rozpaść. Nawet coś, co wydawało się, że było stabilne i miało być zawsze, trwać tak długo aż Joey nie umrze na jakiś zawał, czy na co tam umierają starzy ludzie, gdy przeżyją już ten zarzucany mu przez nią regularnie kryzys wieku średniego. A jednak, wystarczyło tak niewiele, aby to wszystko po prostu jebło, nie siląc się nawet na jakieś ładniejsze słownictwo. On nie chciał zostać, ona nie chciała wyjechać. Zamiast poszukać jakiegoś sensowniejszego rozwiązania, spróbować odszukać kompromis i spotkać się w tym gdzieś mniej więcej w połowie, albo trochę bardziej po jednej stronie, ale na tyle, że druga była w stanie to przełknąć, obydwoje nagle chyba uznali, że oni tak właściwie nic nie muszą. Mogą chcieć, a że nie chcieli to nagle znajdowali się na dwóch różnych kontynentach.
Teraz już co prawda nie. Teraz byli bardzo blisko, co zakłócało logiczne myślenie, a zamiast tego dodatkowo potęgowało tęsknotę, którą ukoić mógł tylko dotyk i kolejne pocałunki oraz zagubione gdzieś po drodze ubrania. Czy miało to sens i było rozsądne? Zapewne nie. Czy jego też to przerażało na wielu płaszczyznach, ale jednak uczucia w stosunku do Carson — pożądanie, tęsknota i to, że najzwyczajniej w świecie naprawdę nadal ją cholernie mocno kochał — wygrywały z tym wszystkim. Z obawą o konsekwencje, z przerażeniem na samą myśl o sile tych uczuć, które przecież powinien stopniowo wygaszać, aby móc ruszyć dalej, z lękiem o to, że skrzywdzi ją ostatecznie jeszcze bardziej. Wszystko to było gdzieś obok — niby w jego głowie, ale jednak nie do końca, stłumione skutecznie na tyle, aby mógł ją naiwnie zapewnić, że nie musieli się stresować, denerwować czy bać. Przecież się znali. Przecież dobrze wiedzieli, że chcą tego obje, przecież byli dorośli, ale to wcale nie znaczyło, że zawsze muszą postępować rozsądnie i odpowiedzialnie. To, co za tym pójdzie, było problemem na za jakiś czas. Pewnie bliższy niż dalszy, ale nie było to ważne, nie teraz.
Czekał cierpliwie, nie ruszając się nawet, przyglądając się jej twarzy. Trochę dlatego, że chciał wyczytać z niej to, co działo się w tym momencie w jej głowie, a trochę też po to, żeby zapamiętać ją jak najlepiej, gdy miał okazję. I może też znaleźć jakieś zmiany, które przez ten czas, gdy trzymali się od siebie na dystans (cholernie duży dystans), mogły zajść. Skinął głową na jej prośbę, czując że serce mu bije szybciej — chociaż chwilę temu uważał to za niemożliwe (powodzenia typie z tym zawałem) — jednak włożył ogrom wysiłku w to, aby rzeczywiście poczekać, zanim wypuścił powietrze na jej ostateczną decyzję. A potem już nie było czekania. Pocałował ją znowu, bardzo żarliwie, zostawiając wszystkie obawy w przedpokoju, pewnie bardziej niedbale rzucone niż jej buty, kierując się w stronę salonu. Odpiął jej sukienkę, zsuwając ją powoli z jej ramion, schodząc z pocałunkami na jej żuchwę, szyję i ramiona. Gdy znaleźli się przy kanapie usiadł na niej, nie odrywając dłoni i ust od swoje żony i pociągnął ją lekko za sobą, żeby przypadkiem nie stracić kontaktu fizycznego.

Carson yael monaghan
ODPOWIEDZ