kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
A ona nie była lepsza, co nie. W takie sprawy. Żeby odpuścić, po prostu… nie przejmować się już, nie zadręczać. To, że uciekała, odsuwała się i tak dalej, to nie znaczyło wcale że jej nie zależało. Wręcz przeciwnie, często zależało jej tak, że aż nie mogła wziąć spokojnego oddechu. Taki strach paraliżował i.. no doprowadzał na przykład do ataków paniki. Więc Cami doskonale wiedziała o co chodzi, no i bardzo starała się w końcu z tym wygrać. Już nie uciekać, już się nie chować, już się nie zamykać.
Ale temat jej ucieczki był świeży, Luke miał prawo się na nią wciąż wkurzać. Ona ostatecznie też dobrze wiedziała, że wciąż wisi nad nimi rozmowa o tym czemu wróciła i sama nie wiedziała jak wiele mu powiedzieć. Nie było ją chwile, ale wróciła do całkiem innej rzeczywistości, więc… więc Cami, królowa egocentryzmu musiała w końcu skupić się na czymś innym, a siebie zepchnąć daleko w tył.
- Nic nie jest dobrze… - odpowiedziała tak cicho, że pewnie nawet jej nie usłyszał. Musiała zacisnąć dłonie w pięści, żeby nie objąć go teraz za głowę i po prostu nie schować w swoim uścisku. Czuła się niemal jak oszustka, kiedy łapała jego ucho… i prawie uległa, kiedy znowu był tak blisko. Chociaż był zaćpany, spocony, zakrwawiony i śmierdzący, to wszystko nie miało znaczenia. Obejmował ją, jego usta były tuż przy jej skórze, niemal ją muskając. Jedyne co ją powstrzymało przed schowaniem się tym razem w jego ramionach, to świadomość jak łatwe to zawsze było i… dlaczego teraz nie mogła to zrobić. To ona go zniszczyła, a przynajmniej tak jej się wydawało. Dlatego jedna noga za drugą, prawa lewa, prawa i znowu lewa, zmusiła się, żeby iść koło niego. A potem kiedy on usiadł, ona dostała papiery do wypełnienia i robiła to skrupulatnie, podając jego nazwisko prawdziwe, a nie jakieś pseudonimy. Tu w mocnym szpitalnym świetle czuła jak oczy ją pieką od tego wszystkiego, więc nawet się nie odważyła na niego spojrzeć. Dopiero kiedy lekarz się pojawił, podniosła na niego wzrok.
- Dzień dobry, poszedł popić i nawet nie wie co się stało. Znaleźli go nieprzytomnego, więc dobrze gdybyście mu zrobili pełną morfologię, razem z testem na hiv, kiłę i resztę wenerek. Właściwie to przy okazji poproszę o to samo, pełną morfologię i te same badania dodatkowe - uśmiechnęła się, ale tak z grzeczności - stracił przytomność, a do tego jest pod wpływem, więc trzeba dokładnie sprawdzić co mu dolega i czy nic nie jest pęknięte ani złamane - i dodała, w sumie to wszystko mówiąc z takim dystansem, trochę jak robot jakiś, a nie prawdziwa Cami. Zamierzała tu zostać do końca i dowiedzieć się co dokładnie mu dolega. Dopiero teraz odważyła się też dokładniej na niego spojrzeć, kiedy lekarz ściągał mu koszulkę, a potem przystąpił do badania neurologicznego, i całej masy innych rzeczy, które lekarz musi sprawdzić.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
On sam był oszustem, kiedy powtarzał jej, że ma wynosić się z jej życia. Potrzebował jej, chciał mieć ją blisko siebie… do czego nie potrafił na ten moment przyznać się na trzeźwo, dając wypłynąć na powierzchnię jedynie swojemu gniewowi. Dopiero kiedy był pod wpływem puszczały mu wszelkie hamulce, co no cóż, nie było ani dobre, ani przyjemne. Dla niego i dla niej. Bo skąd Cami mogła mieć pewność, że jego nagłe czułostki nie były wywołane tymi wszystkimi substancjami, które spożywał? On sam przecież później niewiele pamiętał z czasu, kiedy był na haju. Sam nie wiedział, że dragi i alkohol powodowały, że rzygał tymi wszystkimi przeprosinami, drobnymi gestami. Tak naprawdę zaczną one mieć jakieś znaczenie, kiedy Luke wytrzeźwieje i powtórzy jej to wszystko nie będąc pod wpływem. Nie na dzień czy dwa, a na dłuższy okres czasu, który będzie trwał przez kolejne lata jego życia.
Zerknął na Cami, kiedy ta zaczęła opowiadać lekarzowi, co zaszło. Zdziwiło go to, że nie wspomniała o areszcie, o tym że wdał się w bójkę i komuś wpierdolił. Tak jakby nie chciała, żeby lekarza faktycznie patrzyli na niego jak na jakiegoś patusa. Ale zeźlił się, kiedy usłyszał o testach na wenery.
– No i po co te wszystkie badania? Przecież ci mówiłem, że nie ruchałem od czasu, kiedy byłem z tobą. A wcześniej byłem czysty, badałem się sam regularnie, jak wrócimy mogę ci pokazać wszystkie papiery – odezwał się niezbyt cicho, mając w dupie że był z nimi lekarza. - A ty po co się badasz? Spałaś z kimś od tego czasu? – zadał to pytanie, które chodziło mu po głowie od dłuższego czasu. Nie było w nim pretensji ani jakichś zarzutów, po prostu po raz kolejny miał odwagę powiedzieć coś po dragach, o co na trzeźwo by nie zapytał, bo nie pozwalała mu na to duma. A teraz… nie było w nim ani grama dumy, ani godności. Zwłaszcza kiedy lekarz musiał mu pomagać przy ściągnięciu koszulki, a potem leżał bezradnie, poddając się wszystkim potrzebnym badaniom. Kiedy lekarz na chwilę się oddalił po zestaw do zszycia mu rany na skroni i zostawił ich samych, Luke przekręcił głowę w stronę Cami.
– Czemu nie powiedziałaś mu całej prawdy? Nie straciłem przytomności, nic nie pamiętam bo się tak napierdoliłem – przypomniał jej. – Chciałaś mi oszczędzić większego upokorzenia? – spytał po chwili próbując nawiązać z nią kontakt wzrokowy. Bo tak, wizyta na izbie była dla niego upokarzająca. Tak samo jak to, że Cami oglądała go w takim stanie. I to, że musiał prosić ją o pomoc. Może jednak nie panował nad tym wszystkim tak dobrze, jak mu się wydawało… No shit, Sherlock!
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
On ją pod wpływem przepraszał, a ona była pewna, że to tylko to. Alkohol. Dragi. Mieszanka chemiczna, która do tego doprowadzała, a nie to co naprawdę chciał powiedzieć. Że to jakaś dziwna próba popchnięcia jej do zaakceptowania jego nałogu i tego w jakim był stanie. Dlatego nie brała tych przeprosin na poważnie, uznając że to gadka pijanego, jak wszystko. Tak samo pełna szczerości, jak jego zapewnienia, że ma to pod kontrolą, nie jest ćpunem, że nie ma problemu, że może z tym skończyć. Bo czemu miałyby między tymi kłamstwami być jakieś prawdziwe słowa? I to na takie, o których Cami doskonale wiedziała, że ani trochę na nie nie zasługiwała? Dlatego nie, nie wierzyła w nie z dwóch powodów. Po pierwsze bo był pod wpływem i po drugie, bo to po prostu nie miałoby sensu, gdyby było szczere, więc logiczny wniosek jest taki, że nie były.
Cami powiedziała tylko to co miało znaczenie. Bo co za różnica, czy był w areszcie? Co za różnica czy wymieni ćpanie i chlanie, skoro wszystko wyjdzie w badaniu krwi? I raczej jego dłoń nie wyglądała jak dłoń kogoś, kto po prostu zasnął pod klubem, ale nie wiedziała przecież co dokładnie się tam stało, bo jej tam po prostu nie było. I nie wiedziała na ile w ogóle może ufać Luke’owi, że pamięta co tam się działo w jakimś sensownym i logicznym łańcuchu zdarzeń.
- No i po to, że pewnie nigdy ich nie robiłeś, a seks nie jest jedynym potencjalnym sposobem na zarażenie się - odpowiedziała, podejrzewając, że kłamał z tymi papierami. A potem westchnęła cicho, przez chwile analizując, czy powinna mu powiedzieć, czy nie. - Tak - i odpowiedziała - a poza tym też dawno nie robiłam badań i najwyższy czas je zrobić - dodała, nie zamierzając mówiąc nic więcej na ten temat. Była zdecydowana pilnować, żeby ich rozmowy nie skupiały się na niej, a na nim. Zwłaszcza, kiedy tutaj siedzieli.
- Skąd masz pewność, że nie straciłeś przytomności nawet na chwile? Niech sprawdzi, czy nie masz pękniętej czaszki, złamanego nosa i połamanych kości w dłoni - odpowiedziała, bo co w sumie miała ściemniać. A potem zmarszczyła brwi - myślę że masz wystarczająco problemów z powodu dzisiejszego wieczora na głowie i ocena lekarza to ostatnie czym powinieneś się martwić - podsumowała, znów wchodząc w tryb robota. A potem podeszła pielęgniarka, żeby pobrać im krew do badania, więc najpierw pozwoliła pobrać sobie, a potem pilnowała, żeby Luke nie spróbował jej przeszkadzać. A kiedy ta zniknęła, w końcu spojrzała mu w oczy.
- Powiedziałam ci już, że nie dam ci się zabić - przypomniała mu - a skoro to wszystko jest moją winą… może i cię zniszczyłam, ale to nie znaczy że nie ma dla ciebie powrotu - dodała, trochę się gubiąc w tym co chciała powiedzieć, kiedy tak na nią patrzył. Widziała jego siniaki, zadrapania i krew… dlatego wstała i wzięła opakowanie z lodem, które mu przynieśli i przyłożyła do jego dłoni, która wciąż nie prezentowała się zbyt wspaniale. - Przestań już to wałkować, mówiłam ci że nigdzie się nie ruszam - dodała, bo no sama nie wiedziała do czego zmierzają… no ale raczej to nie był na to czas, ani tym bardziej miejsce.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Zmarszczył brwi, kiedy wspomniała o różnych możliwościach zarażenia się różnymi gównami. – Masz na myśli na przykład zarażenie się przez użycie tej samej strzykawki? To patrz, są czyste – lekko się podniósł i wystawił w jej stronę swoje przedramiona, na których nie było śladów żył. Choć żyły miał bardzo widocznie i cóż, nie był to miły widok. A Luke naprawdę był przekonany, że jest okazem prawdomówności. I nie rozumiał, czemu Cami nie chciała mu wierzyć. A kiedy usłyszał jej odpowiedź twierdzącą na pytanie, czy z kimś spała, zamarł. Przez chwilę na nią patrzył, jakby liczył na to, że parsknie śmiechem i powie, że żartowała. Ale gdy nic takiego nie nastąpiło, opuścił ramiona i opadł z powrotem na leżankę. Wlepił wzrok w sufit i po chwili sam lekko parsknął śmiechem. Pomyślał sobie, że był głupim naiwniakiem sądząc, że Cami go rzuciła i następnie prowadziła żywot mniszki. Miała go w dupie i naprawdę wróciła tylko dlatego, że skończył jej się hajs i nie miała gdzie mieszkać. Żadne inne rozwiązanie nie miało dla niego żadnego sensownego wytłumaczenia. Był dla niej jednym z wielu facetów i już dawno powinien się z tym pogodzić. – Czyli ruszyłaś dalej. Nie wiem w takim razie po co wracałaś, skoro czeka tam na ciebie takie zajebiste życie pełne przygód – odezwał się w końcu, darując sobie dopytywanie kim był ten facet. Bądź faceci. To już nie było ważne. Już dawno powinien był zrozumieć, że jej odejście to naprawdę był koniec.
– Dobra, niech zrobią to szybko i wracamy – warknął. – Nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz komuś wpierdoliłem, jaki tu jest niby problem – dodał, bo nie wiedział przecież komu wpierdolił, skoro ledwo pamiętał całe zajście. A tym bardziej jakie ten ktoś miał powiązania. O dziwo pozwolił sobie pobrać krew bez żadnej dyskusji, wciąż próbując stłumić w sobie reakcję na to, co parę chwil temu powiedziała mu Cami.
– Jakie zabić? Wcale nie mam takiego zamiaru – zaprotestował, a następnie zmarszczył brwi. –Zniszczyli mnie już dawno ci chorzy ludzie, którzy teraz odszukali mnie tylko po to, żebym uratował dupę temu staremu patusowi. Więc nie, nie musisz się tu bawić w żadna dobrodziejkę, próbując w tej sposób pozbyć się wyrzutów sumienia -wysyczał, po czym odsunął rękę, którą chciała opatrzeć. - To nie twoja wina, więc nie musisz już pokutować ani się nade mną litować. To koniec Cami, możesz czuć się wolna, nie musisz mnie już doglądać – wyrzucił z siebie niemal jednym tchem, spoglądając na nią wrogo. Nie chciał jej litości, jej współczucia, tego że tą troską zagłuszała swoje wyrzuty sumienia.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Wzniosła oczy ku niebu - albo basen i pecha - podsumowała, chociaż oczywiście, spojrzała na jego ramiona. Oczywiście wiedziała, że to może nic nie znaczyć. Że można się wbijać pod kolano, między palce stopy i w inne miejsca, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Ale miała nadzieję, że Luke nie doszedł tak daleko…
Nie chciała go okłamywać. Nie bez powodu unikała rozmów o tym co trudne i skomplikowane, nie odpowiadała na jego pytania i zaczepki akurat w tym temacie. - Luke, seks to tylko seks, nie musi nic znaczyć - odpowiedziała po chwili, ostrożnie dobierając słowa. I cicho. Jakim cudem czuła teraz, że zawiodła go jeszcze bardziej? Miał tak odmienne wyobrażenie o tym co się stało, a ona… ona nawet nie miała jak się bronić. I w sumie po co miała? Taki był fakt. Spała z Borisem. Nie z tego samego powodu z którego sypiała z Lukiem.. ale spała - przecież dobrze wiedziałeś, że jestem dziwką, czego oczekiwałeś - i dodała w końcu, bo czy nie to jej właśnie wypominał? Więc dobrze, mógł ją za dziwkę, wtedy tak się na pewno czuła. I teraz też. A potem zaczął na nią warczeć i wiedziała, że teraz musi być ostrożna. Żeby stąd nie wyszedł przed wszystkimi badaniami i przed wynikami. Albo żeby kogoś tutaj nie pobił.
- Mhm, jak wiemy narkotyki tylko poprawiają człowiekowi zdrowie - podsumowała - bójki też mają to do siebie, że kończą się lepiej niż masaż tajski - dodała, bardzo starając się wrócić na tory sarkazmu i tego dystansu, w którym się chowała, ale czuła, że po jej wcześniejszych słowach nie było tam powrotu. A potem… a potem spojrzała na niego zaskoczona, słysząc kolejne słowa. - Odszukali cię… biologiczni rodzice? - no wyłapała zaskoczona. - I co to znaczy uratować mu życie? - zapytała, ale akurat lekarz wrócił, żeby zabrać Luke’a na prześwietlenie głowy i ręki. - Luke… - zaczęła na jego kolejne słowa ale przerwała, bo lekarz był już obok nich i podsuwał wózek dla Luke;a, żeby go zabrać na radiologię, a potem wrócić tu i go pozszywać oraz opatrzyć jego rękę, bo ona pewnie też potrzebowała jakiegoś małego liftingu. A Cami? Cami musiała czekać, czując jak znowu jej się robi niedobrze od tych wszystkich informacji. I tych cholernie bolesnych słów ‘to koniec’, przez które czuła jak coś bardzo ostrego rozcina jej wszystkie wewnętrzne narządy. Może i metaforyczne, ale przyprawiające o zawroty głowy….
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
– To był tylko nic nie znaczący seks. No jasne, że tak – sparafrazował jej słowa, mając na myśli ich sytuację. Że to, co było między nimi, to najwyraźniej był tylko seks, że dla niej było to po prostu zabawną, cielesnym zaspokajaniem swoich potrzeb. A on nigdy nie powinien dopisywać temu, co między nimi było, drugiego dna. Był rozgoryczony, bo nie spodziewał się takiego zderzenia z rzeczywistością. – Daj już z tym spokój, Cami. Rzuciłaś mnie, byłaś wolna, oczywiście że się zabawiałaś z innymi facetami, czemu miałabyś się na mnie oglądać – odparł ze złością. No niby prawda, ale dlaczego w takim razie czuł się tak, jakby go zdradziła? A teraz, wciąż tu będąc, zostając w jego mieszkaniu, dodatkowo grała mu na nosie. Nie potrafił tego zrozumieć. I choć wciąż był obolały, czuł jak dociera do niego nowa fala bólu. Takiego, którego nie dało się pokonać żadnymi środkami przeciwbólowymi, żadnym znieczuleniem.
– Na pewno poprawiają humor – odpysknął. – Dobrze, mamo, od dzisiaj będę rzucał w innych typów gałązką oliwną i przepraszał, kiedy zrobi się gorąco. Możesz już jechać do domu – odparł. A kiedy zaczęła temat jego biologicznych rodziców, zamilkł. Nie odpowiedział na żadne z jej pytań, pierwszy raz ciesząc się, że lekarz go gdzieś zabiera. Czuł, że i tak niepotrzebnie powiedział jej za dużo. Nie chciał, żeby znowu miała taki wgląd w jego życie. Czuł się z tym wszystkim sam i sam miał zamiar się z tym uporać. I chociaż bycie prowadzonym na wózku było dla niego kolejnym koszmarkiem dzisiejszej nocy, nie protestował. Musiał chociaż na chwilę znaleźć się z dala od Cami, choć wcale nie oznaczało to, że jej słowa wciąż nie odbijały się echem w jego głowie. Z kolei kiedy wrócili, Luke spojrzał na wciąż czekającą na niego Cami, która wyglądała teraz wcale nie lepiej niż on. W międzyczasie dostał od pielęgniarek granatową koszulkę rezydenta, bo jego t-shirt już do niczego się nie nadawał.
– Jeszcze tu jesteś? Mówiłem ci, możesz iść do domu. Jesteś już wolna – rzucił do niej, pozwalając lekarzowi działać przy jego skroni i dłoni. – I nigdy więcej nie nazywaj ich moimi rodzicami – dodał po chwili. – To tylko jakaś ćpunka, która mnie wypchnęła ze swojej macicy i jakiś pijaczyna, który ją zapłodnił – już nawet nie zasługiwali na nazywanie ich biologicznymi starymi.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Przez moment zastanawiała się, czy coś odpowiedzieć czy nie. Bo tak… seks to często był seks. Dla niej bardzo długo seks był niezobowiązujący, ale… no ale potem trafił się Luke. I nagle okazało się, że jednocześnie go chce i się boi. Chce być obok, ale ucieka. Bo tak przecież to na starcie wygląda, nagłe całowanie się, nagła bliskość i ucieczka. Zanim w końcu się ze sobą przespali, grali w kotka i myszkę, uciekali, zbliżali się, udawali że to nic takiego… więc nie, nie miała siły teraz mu tłumaczyć jak bardzo się to różniło od tamtego. Od czegokolwiek w jej życiu.
- Nie przypominam sobie rozmowy z tobą o tym, że przez jakiś czas wolna nie byłam - rzuciła tylko sztywno, bo tu jej tak wytykał, że uciekła od zaangażowania, a sam co robił? Nie padły między nimi wtedy żadne deklaracje, żadne.. no żeby kogoś rzucić, najpierw trzeba kogoś mieć. A nie była pewna, czy mieli siebie… tak naprawdę, w pełnym tego słowa znaczeniu. I była mężatką, więc jednocześnie był jej kochankiem… ten bałagan sięgał aż po sufit. Żałowała, że mu powiedziała. I że zrobiła to teraz. Ale był za późno na cofanie słów, zresztą to się przecież nigdy nie udawało… nikomu.
- No wybornie poprawiają humor, chodzisz wściekły albo przybity non stop, po nich czy bez nich - odpowiedziała z irytacją, która przez moment wzięła górę. - A może powinieneś siedzieć w swoim własnym pokoju, dopóki nie nauczysz się jak funkcjonować w społeczeństwie i nie kończyć ze zgonem w obszczanej uliczce - dodała, naprawdę starając się odzyskać swój pazur i jakąś kontrolę nad sytuacją. Ale prawda była taka, że czuła się absolutnie fatalnie. - Luke…. - i powtórzyła raz jeszcze jego imię, zanim go zabrali. I wytrzymała aż do zamknięcia drzwi za nim, żeby się rozpłakać z bezsilności. Wstała natychmiast, znajdując pielęgniarkę i prosząc ją o wskazanie łazienki…a także o dodanie kilku dodatkowych badań, które pojawiły się w jej głowie, przy okazji. A w łazience, kiedy już nasikała jej do kubka, musiała znowu zrobić sobie zimny prysznic twarzy, żeby doprowadzić się do jakiegoś… względnego stanu. Ukryć że płakała, że jego słowa tak ją dotknęły. I ukryć fakt, że bolał ją brzuch i kręciło jej się w głowie. Wróciła na izbę chwilę przed Lukiem. Usiadła i złapała się pod boki, żeby jakoś zapanować nad sobą i spróbować przybrać neutralny wyraz twarzy.
- Jestem tam gdzie chce być - odpowiedziała nieco spokojniejszym tonem i pokręciła powoli głową. - I co ta ćpunka od ciebie chce? - zapytała. - Co to znaczy uratować życie patusowi? Chcą od ciebie hajs? - no zapytała, skupiając się na najważniejszym. Zresztą mówiła mu, nie będzie z nim gadać o nich kiedy jest naćpany.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
– Nie wiedziałem, że trzeba cię prosić o chodzenie jak w podstawówce – prychnął tylko i odwrócił wzrok na znak, że nie chce już kontynuować tego tematu. Dobrze wiedział, że nigdy nie mieli między sobą takiej rozmowy, że teoretycznie oboje byli wolnymi ludźmi, którzy się bzykali. Ciężko było to nazwać nawet układem FwB, bo nie byli przecież dobrymi przyjaciółmi zanim zaczęli ze sobą sypiać, ani nawet w trakcie ich romansu. W praktyce jednak Luke, czy tego chciał, czy nie, zaangażował się. O czym nigdy nie powiedział Cami. Nie zdążył spytać jej, czy chciałaby z nim spróbować, mimo że takie pytanie chodziło mu po głowie przez całą drogę powrotną..
– Chodzę wściekły i przybity, bo mnie wkurzasz tym ciągłym kontrolowaniem mnie – odpysknął, a potem wywrócił oczami. – No to proszę, opowiedz mi o tym funkcjonowaniu w społeczeństwie, skoro tobie to tak zajebiście idzie – warknął. Tak cholernie nienawidził tej sytuacji, w której się znaleźli. Tego ciągłego skakania od odrobiny czułości do skakania sobie do gardeł. Chyba tylko dlatego, że jeszcze trzymało go to, co wziął wcześniej, nie miał ochoty łyknąć sobie kolejnej dawki czegokolwiek, co sprawiłoby że czułby choć odrobinę mniej chujowo. Choć prawdę mówiąc obecnie nic takiego nie istniało na rynku.
Nie skomentował jej słów o tym, że jest tam gdzie chce być. Kompletnie nie rozumiał po co to robiła, skoro już wiedziała, że nie wkroczył na tę ścieżkę autodestrukcji przez nią. Że coś zupełnie innego go striggrowało. Mogła odejść bez obaw, że będzie miała go na sumieniu. Dopiero kiedy spytała o ćpunkę, powoli podniósł wzrok i na nią spojrzał.
– Sporo się musiała natrudzić, żeby mnie odnaleźć. Dotarła do pracowników opieki społecznej, którzy zajmowali się moją sprawą i wykradła moje dane – odparł po chwili namysłu, zapominając na chwilę o tym, że byli obecnie w stanie wojny. Ale nikt, nawet Tom, nie wiedział o Karen i Luke musiał w końcu to z siebie wyrzucić. – Chcą kawałek mojej wątroby dla pijaka – dodał znacznie ciszej. – I dostaną ją, w najgorszym możliwym stanie – dodał po chwili, tym razem gapiąc się w podłogę. W międzyczasie podszedł do nich lekarz z wynikami, z których wynikało że Luke ma złamane dwa palce, złamane żebro i twarz do szycia. „Na szczęście” nie miał żadnych pękniętych narządów, za to miał chujowe wyniki badań, pełne niedoborów. Za to chorób wenerycznych brak. Ale nie interesowało go w tym momencie nic, oprócz kawałka podłogi, w który się obecnie wgapiał.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Nie skomentowała tego, bo nie chciała w ten sposób… ani tu… ani teraz. No nie chciała o tym rozmawiać. Wiedziała, że Luke jest wściekły i zraniony, i że ma do tego prawo. I że cokolwiek ona teraz powie, on i tak jej nie uwierzy. A połowy nie zapamięta. Więc.. więc zdecydowała, że zamknie to na razie w sobie, pozwoli mu sie wściekać, pozwoli mu się nawet wyżyć na niej. Przecież właśnie to robiła odkąd wróciła, wciąż i wciąż pozwalała mu wyładowywać złość na sobie, a czasem nawet sama go do tego podburzała, jak teraz, kiedy nazywała się dziwką. Zresztą dla niej seks to nie było.. no seks był tylko seksem, aż przestawał nim być. A znała w swojej przeszłości niewiele momentów, kiedy przestawał być tylko tym. I wiedziała, jak je rozpoznać.
- Tak wiem, ja - największa zmora twojego życia - westchnęła ciężko - pewnie teraz żałujesz, że jednak nie wyjebałeś mnie na ten śmietnik, ale cóż. Nigdzie się nie ruszam - podsumowała, bo co ma oszukiwać, nie? Gdyby chciała, to wyszłaby stąd milion razy. I tak, doskonale wiedziała, że on jej nie rozumiał teraz. Ona sama siebie tak naprawdę do końca nie rozumiała, ale po raz pierwszy zdecydowała się odwrócić przodem do tych wszystkich niewiadomych, a nie tyłem i zostawić je jak najszybciej za tobą. Zresztą, teraz ważniejsze było coś innego niż to co ona wie.. czy w co Luke wierzy.
- Teraz się zainteresowała tym czy ty w ogóle żyjesz? - uniosła brwi, bo skoro dopiero teraz grzebała.. no było dla niej to nieco niepojęte - co za pizda - skomentowała cicho, marszcząc lekko brwi i kręcąc powoli głową. I słuchała dalej… marszcząc brwi i przez moment analizując to co właśnie jej powiedział. I czując się tym gorzej, że nic nie wiedziała, że nie była obok i nie pomogła mu się z tym zmierzyć. Ale czy to naprawdę przez to tak ćpał? Przerwała, kiedy lekarz omawiał jego wyniki i pokręciła głową, kiedy chciał wejść w szczegóły jej, bo i tam trafiły się niedobory i nieprawidłowości. Ale szybko wolała wrócić z tej rozmowy na rozmowę o Luke’u, dlatego kiedy lekarz zabierał się za szycie jego łuku, ona znowu na niego spojrzała.
- Więc to dlatego? Pozwalasz im kontrolować swoje życie, znowu wywalać cię do ciemnej uliczki i co? Niby czemu w ogóle masz mu dać kawałek swojego ciała? To poważna operacja, każda niesie za sobą ryzyko… czemu w ogóle chcesz mu dać tą wątrobę? - no zapytała, kompletnie nie rozumiejąc. I chcąc wiedzieć co sie działo w jego głowie…
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
On sam żałował, że wypowiedział te słowa na głos. Że znowu się w pewien sposób odsłonił, choć zdecydowanie łatwiej było mu przyjąć maskę faceta, który nigdy niczego do niej nie czuł. Ale jego uczucia były wciąż żywe, nawet kiedy momentami jej nienawidził. No i prawda, wywalał na nią całą swoją złość, bo była najbliżej i nie chciała nigdzie odejść mimo wielokrotnych (wcale nie delikatnych) próśb i sugestii. Ale też nie ma się co oszukiwać, dla niego to miał być początkowo tylko seks. Ich zabawa w kotka i myszkę tylko nakręcała go w tej roli zdobywcy niemożliwej twierdzy. Ale to mu nie wystarczyło, chciał więcej i więcej i nie mówię teraz tylko o fizyczności.
– Tak, jestem złym facetem i fatalnie cię traktuję. Ale siłą cię tu nie trzymam, kurwa, nie masz przecież jakiegoś syndromu sztokholmskiego, do jasnej cholery – odparł wzburzony, bawiąc się w zgadywanki co do jej motywacji. Prawdę mówiąc, gdyby wobec niego ktoś był taki jak on wobec niej, już dawno by spierdolił.
– Nie zainteresowała się mną – mną, tylko moją wątrobą. Pijaczyna nie jest na żadnej liście do przeszczepu, bo za dużo i zbyt często chla. A szpital o tym wie, bo trafia tam na izbę co najmniej raz w tygodniu – westchnął, starając się powstrzymać te głupie myśli podpowiadające mu, że teraz wcale aż tak się nie różni od swojego biologicznej starego. – No pizda w chuj – potwierdził, nie mając zamiaru się hamować w żaden sposób. A o pojawieniu się Karen nikt tak naprawdę nie wiedział. Luke w ogóle wstydził się o tym komukolwiek wspominać, wstydził się swoich korzeni. Ciężko było mu w ogóle myśleć, że on i Karen są spokrewnieni.
– Nie oszukujmy się Cami, moje organy po tylu latach brania i chlania to nie jest jakiś święty graal transplantologii. A oni są pod ścianą. Więc jeśli oddam im kawałek, możliwe że stary i tak zdechnie, a ode mnie się odpierdolą – wyjaśnił, choć dopiero kiedy wypowiedział to na głos uświadomił sobie, jak niedorzecznie to brzmiało. – Poza tym… – zaczął, po czym zrobił dłuższą pauzę. – Poza tym oni by tego dla mnie nigdy nie zrobili. A ja nie jestem taki jak oni – wydukał pod nosem i spuścił wzrok gdzieś w głąb izby przyjęć, przymykając na moment oczy.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Cami też żałowała, że wiele powiedziała. I że wiele zrobiła. Ale nie było odwrotu. Z błędami można tylko handlować i iść naprzód. Zresztą skąd człowiek miał wiedzieć, że to będzie błąd? Jak miał się nauczyć, nie wiedząc lepiej? Albo no bez wiedzy że to błąd. Trzeba wierzyć, że ludzie nie chcą krzywdzić siebie i innych. Że czasami robią najlepiej jak umieją, a potem… a potem się okazuje, czy to jednak było dobrze czy źle. Życie polega na popełnianiu błędów, wyciąganiu wniosków, a potem tej samej zabawie od nowa. Nie ma drogi na skróty, sposobu żeby już nigdy nie robić nic źle. No chyba że totalnie się nie chce nic zrobić, ale paradoks był taki, że to może być największy błąd ze wszystkich.
- Jestem tam gdzie chce być, mówiłam ci już - odpowiedziała, marszcząc brwi - gdybym chciała cię przelecieć, to bym już dawno rozłożyła nogi - przypomniała, bo przecież… no nie próbowała, okej. Nie traktowała go jako kogoś, do kogo można wrócić po miesiącu bez słowa, ot, rozebrać się i ruszyć w miejscu, w którym przerwali. I no wiedziała, czemu jest obok, ale znów, nie powie mu tego teraz, nie kiedy był w tym stanie,. Może nigdy. Wątpiła, że jej wybaczy ucieczkę i… to co mu powiedziała chwilę temu.
- Skąd w ogóle wiedzą, że będziesz dobrym dawcą? Robiliście jakieś badania krwi, żeby to potwierdzić? - no zapytała, bo nie wiedziała, jak mogła przegapić, że jego,.. twórcy biologiczni wrócili do jego życia. Jak mógł się sam z tym wszystkim kotłować…
- Jego problem, niech zdycha. Czemu ona nie odda mu kawałka swojej? Przebadała się chociaż? - no zapytała, oczywiście wkurzona, że mają takie wymagania. Że mają czelność w ogóle znowu się pojawiać w jego życiu i to na dodatek po to!
- Ale nie jesteś im nic winien, patrz ile ci już zabrali? Kiedy to się skończy. Każda operacja to ryzyko, a teraz tym bardziej nie wiadomo jak twój organizm zareaguje na taki stres - zmarszczyła brwi, po czym pokręciła powoli głową. - Nie rozumiem cię Luke. Oddajesz im wszystko. Wywalasz przez nich swoje zdrowie, narażasz swoje życie, a teraz jeszcze dajesz im organ tylko dlatego że po niego przyszli. Pozwalasz im tworzyć kolejne czarne dziury, a potem sam w nie wszystkie wskakujesz… - odpowiedziała cicho… a potem… no potem powiedział ostatnie i zrozumiała. Dlatego domyślała się, że to pewnie błąd, ale wyciągnęła dłoń i położyła na jego zdrowej dłoni. Lekko splotła swoje palce z niego, pewna że zaraz i tak ją odrzuci. - Okej. Skoro tak… skoro tak uważasz i czujesz, że tak chcesz zrobić. Ale koniec ze wszystkim innym. Musisz przestać im oddawać władzę nad sobą. Luke, czas na odwyk… - odpowiedziała cicho, spokojnie, obserwując jak lekarz przechodzi do nastawiania i opatrywania jego palców. Ciekawe co sobie myślał o tej rozmowie…
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Spojrzał na nią zaskoczony, kiedy wspomniała o przeleceniu go. To prawda, bo choć wbiła do jego mieszkania jak do siebie, to nie udawała że między nimi nic się nie zmieniło. Nie potraktowała go jako bolca do przejechania się. Ani nie chciała handlować seksem, nic z tych rzeczy. Tym razem brakowało tego elementu fizycznego, na którym z kolei ich historię w wersji 1.0. Wersja 2.0. zaczęła się i ciągnęła się zupełnie inaczej i Luke sam już nie wiedział, co powinien o tym sądzić. Nic na to nie odpowiedział, ale na pewno zapamięta te słowa.
– Jeszcze nie, ale po rodzinie to zawsze większa szansa na to, że ta zgodność będzie. Ale tak, niewykluczone, że ostatecznie wyjdzie na to, że się nie nadam. Wtedy problem sam się rozwiąże – wzruszył ramionami. W ogóle nie zamierzał jej o tym wszystkim mówić, ale wyszło jak wyszło. Dlatego Cami nie mogła wiedzieć o tym wszystkim, Luke bardzo skrzętnie chował te informacje i kisił te wszystkie negatywne emocje w sobie. Aż w końcu wyjebało na powierzchnię i nie mógł przestać o tym opowiadać. – Ta, badała się. Nie pasuje, więc postanowiła szukać dalej – no jednak żona to inne geny, a dzieciak to chociaż połowa genów starego. – On jest jej homarem, Cami – rzucił nagle z dupy, marszcząc czoło i dumając nad tą mądrością, którą nagle wypowiedział.
– Mam w dupie ryzyko, Cam. Moje ciało nie jest już od dawna pierdoloną świątynią – odparł mrużąc oczy i kierując w nią wnikliwy wzrok. – Nie proszę cię o zrozumienie. Ani o danie mi swojego błogosławieństwa – powiedział sucho, po czym westchnął z bezradnością. Znów wlepił wzrok w podłogę, a kiedy poczuł, jak Cami kładzie dłoń na jego dłoni, jak splata razem ich palce… nie odrzucił tego gestu. Ale też nie odwzajemnił uścisku. Pozwolił, żeby ten gest na chwilę zawisł nad nimi obojgiem.
– Mówisz teraz o tych patusach, czy o dragach? – spytał, kiedy wspomniała o oddawaniu władzy nad sobą. W zasadzie obie z tych opcji były równie prawdziwe. A na lekarza Luke w ogóle nie zwracał uwagi, tak samo jak na ból, który pojawił się przy opatrywaniu go. Nie dostał mocnego znieczulenia ze względu na wyniki badań i obecność narkotyków we krwi. – Nie, odwyk odpada. Nie ma mowy. Nie mogę znowu zniknąć na kilka tygodni, nie mówiąc nikomu gdzie znikam. Wszyscy się dowiedzą, w pracy, moja rodzina też… no i to by było jak przyznanie się do problemu. Nie, wykluczone – odparł, mówił szybko i nawet zaczął szybciej oddychać, jak łania która z trudem omijała porozstawiane wszędzie pułapki na dzika zwierzynę.
ODPOWIEDZ