kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
#numer

Cami nie sypiała zbyt dobrze, miała zbyt wiele zmartwień na głowie. Martwiła się o dochodzącego do siebie psa. Martwiła się o Luke’a i jego nałóg, który ewidentnie wymykał się wszystkim spod kontroli.. i martwiła się o siebie. Czy przyjęła dobrą taktykę? Czy lepiej byłoby nie wracać? Może powinna jednak zaalarmować jego rodzinę o jego stanie i pozwolić im zadziałać? Czy oni w ogóle o tym wiedzieli, co się z nim działo? I czy ona nie była w tym wszystkim zbyt surowa? Wiedziała, że go to wyniszcza, tak samo jak i wyniszcza ją. Jak wyrywa jej kawałek serca raz na jakiś czas… oczywiście nie tylko z jej winy. Co gdyby nie spanikowała? Czy Luke byłby teraz zdrowy i pozbierany? Oczywiście, że czuła się cholernie winna, że go ogląda w tym stanie, czuła że to jej wina. A jego ostatnie słowa tylko ją w tym utwierdziły. Cierpiał bardziej niż kiedykolwiek, przez nią. I co ona miała do jasnej cholery z tym wszystkim zrobić? Jak to naprawić? Jej próby naprawy do tej pory okazywały się fiaskiem… no bolało ją serducho od tego wszystkiego, więc nic dziwnego, że nie mogła spać. Albo miała jakieś dziwne, męczące sny i co chwile się budziła. Zwłaszcza, kiedy w domu nie było Luke’a…
No więc kiedy zadzwonił telefon, akurat była w trakcie małej drzemki - śpię - rzuciła do słuchawki, zamiast przywitania, nawet nie sprawdzając, kto akurat do niej zadzwonił…
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke o dziwo zaraz po ich ostatniej rozmowie w Shadow całkiem nieźle się trzymał. Niestety jego głód nie zniknął jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, ale naprawdę starał się brać mniej. Walczył z tym pragnieniem mając w głowie ich ostatnią rozmowę, jej rozczarowanie i jej no, poniekąd zapowiedź tego, co dobrego mogłoby się wydarzyć, jeśli wyjdzie z tego gówna. I naprawdę, przez parę dni był niesiony tymi pozytywnymi wizjami... dopóki jego biologiczna matka znowu nie zrzuciła na niego bomby atomowej, po której nie było co zbierać. Wiedział, no kurwa wiedział od początku, że za jej przybyciem tutaj musiało się coś kryć. Że nie przyjechała z drugiej połowy kraju, żeby odnowić relacje z synem, który dla niej mógłby równie dobrze nie istnieć. Stop. Musiał istnieć, bo być może być jedyną deską ratunku dla jej  schorowanego męża. Stary był na liście do przeszczepu, ale nie był na jej szczycie, więc niesiona miłością do starego matka postanowiła dorzucić synowi kolejną garść ziemi do jego grobu.
Nie chciał brać w Shadow, bo bał się że Cami go przyłapie albo ktoś jej o tym doniesie, ich mieszkanie już kompletnie odpadało, dlatego w odrętwieniu pojechał do Cairns. Wszedł do pierwszego lepszego klubu, zamówił kilka szotów, nałykał się w kiblu ecstasy i jeszcze doprawił koksem. Nie miał żadnego planu co dalej, nie wiedział jak wróci, co zrobi dalej. W kocu stwierdził, że zmienia lokal, a wychodząc z klubu przypadkowo jebnął z bara jakiemuś typasowi stojacemu w kolejce do baru. Typ zaczął się awanturować, więc Luke grzecznie zaczął się wycofywać. Hah, żartuję, oczywiście że w całym tym wkurwieniu, zrezygnowaniu i z milionem czarnych myśli w głowie Luke sprzedał kolesiowi prawego sierpowego, na co tamten mu odwinął... i tak Luke siedział teraz w celi w areszcie w Cairns, nie pamiętając ciągu dalszego. Miał zakrwawiona koszulkę i czuł pulsujacy ból głowy, a jakiś policjant rzucił że może wyjść tylko za kaucją. No i tak... zadzwonił do pierwszej i w zasadzie jedynej osoby, która w ogóle mogła mu przyjść do głowy i której numer znał na pamięć, wykorzystując przy tym jedyną szansę na wykonanie połączenia.
- Szeeeeść - wybełkotał to słuchawki, dopiero teraz sam słysząc, jak bardzo był jeszcze na haju. - Cześć, Cami. To ja - no nie musiał kończyć, dobrze wiedział, że wiedziała kto dzwoni. - Proszę cię, nie rozłączaj się - dodał pospiesznie, bo oczywiście, że spodziewał się że rzuci słuchawką. - Potrzebuję twojej pomocy, musisz pójść do mojego pokoju i z trzeciej szuflady w komodzie wyjąć plik z banknotami, jest schowany w takiej skarpecie w paski. Takiej białej w czarne paski. Nie, czekaj! W czarnej w białe paski - poprawił się, Jezu, jak blisko pomyłki był!
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Cami… cóż. Sama nie wiedziała, czy naprawdę jest gotowa na rozmowę o nich, na trzeźwo, ale nie mogła się skupiać na wszystkim na raz. Musiała mieć jeden cel i do niego dążyć, nie rozpraszać się. I tym celem było faktycznie, ratowanie Luke;a przed nim samym. Cała reszta była stłamszona, schowana, tak żeby nie wypływała na wierzch, nie rozpraszała jej, nie skłaniała do różnych przemyśleń i paniki. A może właśnie w ten sposób sobie z nią radziła? No jak mówiłam, nie miała czasu i nie pozwalała sobie na tym skupiać ani się nad tym zastanowić. Teraz centrum jej skupienia był.. no Luke. Co też było nowością dla osoby, która całe życie stawiała swoje decyzje, potrzeby i pragnienia ponad innymi ludźmi. Ale może to też robiła nie do końca dobrze, bo przecież bezpieczniej by było, gdyby Luke naćpał się na chacie, pod jej okiem, a nie gdzieś na mieście, gdzie mógł przedawkować w ciemnej uliczce albo zostać zabitym przez innego ćpuna albo dilera, który akurat miał gorszy dzień. Czuła się bezsilna, ale to nie znaczyło że nie miała w planach dalej działać. Zwłaszcza słysząc, że to on do niej dzwoni napruty. Wzniosła oczy ku niebu i nie odzywała się kiedy bełkotał, gadał i prosił. Była zła i przerażona gdzie on może być… i to w takim stanie. I na co potrzebuje nagle hajsu…. - nie będę dotykać twoich skarpet - odpowiedziała na razie sztywno, oczywiście zostając dalej na linii i czekając na ciąg dalszy. Aż ją brzuch rozbolał od różnych wizji i możliwości, ale starała się skupić na tym, żeby jednak nie dać po sobie nic poznać. W co on się znowu wpakował?
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke przypominał obecnie taką czarną dziurę, która pochłaniała wszystko, co spotkała na swojej drodze. Nawet nie zdawał, sobie sprawy z tego, jak bardzo każda jego decyzja, każdy jego błąd oddziaływały na Cami. Poniekąd okradał ją z całego jej wolnego czasu, z jej sił, z całej uwagi. Pytanie jak dużo siły Cami miała jeszcze w sobie, żeby go dźwigać za każdym razem, kiedy się potykał i upadał na ten głupi ryj, ciągnąć ją za sobą. No i pytanie, w jakim stanie ona sama będzie po tym wszystkim... Nałóg nigdy nie niszczył tylko jednej osoby. Wypalał całe środowisko osób uzależnionych.
- Są czyste - odparł krótko, nie wiedząc czy o to jej chodziło. Ale nie rozłączyła się, co uznał za dobry znak. Więc jechał dalej z kolejnymi wskazówkami. - Posłuchaj, jak znajdziesz tę kasę to weź ją, weź moje auto i przyjedź do Cairns. Na ten główny posterunek - wyjaśnił, machając dłonią na jakiegoś policjanta, który pokazywał mu paluchami na swój zegarek, na znak że pora kończyć to kółko dyskusyjne przez telefon. - Znajdź tam kogoś, komu będziesz mogła wpłacić za mnie kaucję. To co znajdziesz w szufladzie powinno wystarczyć - wyraźnie przyspieszył, bojąc się że ktoś mu przerwie połączenie w połowie zdania.
Zrezygnowany przywarł plecami do ściany i przymknął oczy. Bolało go absolutnie całe ciało i miał wrażenie, że za chwilę wybuchnie mu głowa. Aż dziwne, że w jego głowie pojawiła się w ogóle myśl, żeby wykonać ten telefon. - Błagam cię, zrób to dla mnie, nie wytrzymam tu całej nocy. W tej celi śmierdzi moczem i rzygami, a jakiś wielki wytatuowany mięśniak ciągle na mnie patrzy - wypuścił głośno powietrze z ust. Od dłuższego czasu permanentnie czuł się jak gówno i sądził, że już gorzej być nie może, ale dzisiejszy wieczór przebijał wszystko. Ale najgorzej czuł się z tego powodu, że znowu wciąga ją w swoje bagno, że znowu zobaczy go w takim stanie i znowu stanie się dla niej jednym, wielkim zawodem.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
To prawda, taki był. Ale nie do końca mógł wciągnąć w cokolwiek Cami, bo raczej dwie czarne dziury nie mogą siebie wzajemnie pochłonąć. Raczej sobie egzystują obok siebie. I nie można zapomnieć, że kiedyś były gwiazdami, więc jakaś energia w tym wszystkim na pewno jeszcze musi krążyć… ta pozytywna i dobra. Tego podobno trzeba szukać w swoim życiu, a nie tylko patrzeć w otchłań i kupę nieszczęścia. Bo te drobinki wciąż tam krążą i wciąż błyszczą. Wystarczy tylko je dostrzec, a potem.. no kto wie. Może nawet znajdzie się nową drogę, gdzie będzie jeszcze jaśniej i weselej? Nigdy nie wiesz, wszechświat jest pełen tajemnic i nieodkrytych właściwości.
A Cami… no była silna. Trzymała się. W końcu była uparta do szpiku kości, więc… no więc da radę. Nawet się nie przejmowała sobą w tym wszystkim, liczył się… no Luke.
- W przeciwieństwie do ciebie - odpowiedziała, oczywiście nie mogąc się powstrzymać. A kiedy mówił dalej.. no aż się złapała za serducho z przerażenia. Co on do jasnej cholery zrobił? Co mu się przytrafiło? Złapali go z towarem? Będzie musiał się stawić na rozprawie w sądzie i albo wkopać dilerów albo iść za kratki? Żadna z tych możliwości nie była dobra, ani bezpieczna. Nie odzywała się, zbyt przerażona żeby zapytać co się stało. A potem zmarszczyła brwi i przez chwilę analizowała jak powinna zareagować.
- Noc w areszcie na pewno dobrze ci zrobi, cokolwiek tam odjebałeś. Pozdrów swojego nowego kolegę, może to początek pięknej przyjaźni - podsumowała, - Odpowiedź brzmi nie - i dodała, gdyby miał jakieś wątpliwości… rozłączając się. Przez moment siedziała po prostu na łóżku, starając się zapanować nad gwałtownym kołataniem serca, nad drżącymi rękami. W końcu wstała i poszła do łazienki zwymiotować ze stresu, bo… cholera jasna. Czy powinna mu załatwić adwokata? Skonsultować się z prawnikiem. Na razie przez chwilę poleżała na podłodze w łazience i uniosła się dopiero, kiedy przyszedł Harry ją polizać. I Penny skorzystać z kuwety, bo jednak cats will be cats. Odchrząknęła, uniosła się najpierw do siadu, a potem na kolana. Z wysiłkiem podciągnęła się na umywalce, odkręcając zimną wodę i przez moment przepłukujące nią swoją twarz. Umyła zęby i znów zrobiła sobie zimny prysznic, tym razem schładzając też szyję i dekolt. I była gotowa. Ubrała się, złapała za klucze i już miala wyjść, kiedy przypomniało jej się o kasie. Weszła do jego pokoju, szybko sprawdzając szufladę i kiedy znalazła skarpety z hajsem, wzięła go i wpakowała do swojego biustonosza, dla bezpieczeństwa. A potem poszła po niego pojechać, bo oczywiście, że nie mówiła poważnie. Jechała dość szybko, ale i tak dojazd do Cairns zajął jej pewnie z pół godziny. Znalazła posterunek i weszła do środka, starając się przyjąć kamienny wyraz twarzy. Właściwie od razu wpłaciła kaucję, mówiąc po kogo przyjechała i poszła z policjantem w stronę cel. Tam zmierzyła wzrokiem Luke’a i znowu poczuła jak żołądek boleśnie jej się ściska - co zrobił? - zapytała sucho, marszcząc brwi i mierząc go czujnym spojrzeniem. Widziała krew… i cholernie jej się to nie podobało!
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
O tak, Cami była teraz silna za ich dwójkę. Luke nie był w stanie dźwignąć się teraz sam, tak samo jak nie był w stanie myśleć o tym, czy kiedykolwiek będzie w stanie jej to wszystko zrekompensować. Bo teraz jedynie brał i brał, a sam dawał jej od siebie tylko zmartwienia i mikro zawały serca. I nawet nie pomyślał, żeby ją uspokoić i wyjaśnić, że nic mu nie jest, że zrobił głupotę, ale nie jest w żadnym niebezpieczeństwie. Zamierzał to zrobić już osobiście, bo był przekonany, że Cami zaraz po niego przyjedzie i go stąd zabierze... dopóki nie usłyszał jej słów o nocy w areszcie. A potem odmowy.
- Cami, nie, proszę cię, nie rozłączaj się... - zaczął mówić, ale odpowiedział mu tylko sygnał po drugiej stronie. Policjant też nie miał zamiaru się nad nim litować, więc chwycił go i wrzucił z powrotem na kratki. A tam... było mu już wszystko jedno. W odrętwieniu podszedł do ławki znajdującej pod ścianą małej celi. Opadł na nią, starając się nie patrzeć na faceta, który miał być jego współlokatorem przez dzisiejszą noc. Przez chwilę ciężko dyszał, próbując pozbierać myśli, aż w końcu położył się na tej ławce, twarzą do ściany, mając gdzieś że pewnie niedawno ktoś na tę ławkę się zrzygał. No i że odwracanie się tyłem do swojego towarzysza mogło być niebezpieczne heh. I leżał tak bez świadomości tego, ile czasu już upłynęło, wpatrując się w otępieniu w ścianę. I nie odwrócił się, kiedy usłyszał małe zamieszanie pod ścianą, nawet kiedy usłyszał cichy głos Cami, przekonany że ma jakieś omamy słuchowe. Policjant wytłumaczył jej, że Luke wdał się w bójkę w klubie, że grożą mu zarzuty, że był najebany i prawdopodobnie naćpany, co potwierdzą pewnie badania toksykologoczne. A potem uderzył parokrotnie pałką policyjną o kraty i dopiero to przywróciło Luke'owi świadomość. Podniósł się i spojrzał na Cami, wyglądając jak tuzin nieszczęść. A to, że miał białą koszulkę, sprawiało tylko że ta zaschnięta już krew na niej wyglądała jeszcze groźniej.
- Jesteś - odezwał się po chwili, podchodząc powoli do kratek. - Myślałem, że mnie tu zostawiasz - dodał wystawiając przez kraty ręce, próbując dosięgnąć jej dłoni. - Przepraszam, Cam. Przepraszam, przepraszam, przepraszam... - zaczął powtarzać, opierając czoło o kraty i kręcąc głową parokrotnie, jakby chciał wywiercić w nich dziurę.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Przez ostatni rok, kiedy znała Luke’a i wpuściła go do swojego życia, w ogóle się przekonała jak silna potrafi być. I przez ich podróż przez Europę, i przez ostatni miesiąc.. nie spodziewała się, że ma w sobie chociaż część tej siły, którą musiała teraz przywoływać. Ale jak widać, wciąż było jej jeszcze trochę w zapasie. Nie uciekała. Ani w dragi, ani w alko, ani nawet w leżenie na podłodze. Miała siłę wstać. Wsiąść w samochód. I najwyraźniej ogarniać też Luke’a. Przez moment analizowała to, co powiedział jej policjant i starała się szukać jakichś pozytywów. Bójka, a nie pobicie kogoś, to jest jakiś plus. Może nie on zaczął, może rozejdzie się po kościach. I najwyraźniej wszystko wciągnął co miał przy sobe, bo policjant nic nie mówił o posiadaniu.
- To wciąż jest jakaś możliwość - rzuciła, marszcząc lekko brwi i nie zbliżając się ani troche, kompletnie zdezorientowana przez jego przeprosiny. - Następnym razem zostajesz do rana - dodała i najpierw skinęła policjantowi, że może go już stamtąd wyprowadzić, a potem spojrzała na jego… współlokatora. Faktycznie duży facet! Ale nie skomentowała tego, kiwając lekko głową policjantowi, który go wyprowadzał i idąc przodem. Wzięła jeszcze od policjanta przy ladzie jego rzeczy w torbie, podpisała odebranie, a potem podniosła wzrok na Luke'a
- Do auta - rzuciła komendę, bo nie miała siły komentować jego przeprosin, a wiedziała też że to nie było miejsce na rozmowy. Więc poszła prosto do auta, czekają aż Luke do niej dołączy. A kiedy wsiadł, rzuciła tylko - pasy - i ruszyła, patrząc przed siebie, a nie na niego. Wiedziała gdzie go musi zabrać - czas na izbę przyjęć. Która pewnie znajdowała się dość blisko. A póki co… no siedziała cicho, bo nawet nie wiedziała co miałaby mu powiedzieć. I bała się patrzeć z bliska na jego obrażenia, bo…. no nie wiedziała jak bardzo są poważne i jak zareaguje, kiedy je zobaczy. Więc najpierw szpital, potem reszta.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Oj tak, Luke bardzo postarał się, żeby uniknąć zarzutu o posiadanie. Był tak napruty, że nawet nie pamiętał już komu dał po mordzie i czy to on mu oddał, czy zajęła się nim już ochrona klubu. Dragi dały mu taki poziom znieczulenia, że nie miał pojęcia, że miał rozwalony łuk brwiony, że oberwał też w brzuch, a i miał roztrzaskaną pięść, która widocznie natknęła się na bardzo twardą szczękę. Kiedy Cami odezwała się bezpośrednio do niego uświadomił sobie, że ona naprawdę tu jest. I wiedział, że była na niego wkurzona, bo dobrze znał ten ton głosu. Dlatego zaczął tak żarliwie przepraszać - chciał, żeby wiedziała, że wiedział że nabroił. Znowu... - To był ostatni raz, naprawdę... - wydukał, choć przecież oboje dobrze wiedzieli, że nie mógł jej tego zagwarantować.
Ledwo utrzymywał się na nogach, kiedy policjant wypuścił go z celi, a następnie prowadził go tuż za Cami. Luke powłóczył nogami ze spuszczoną głową, kiedy kierowali się już do auta. Bez słowa wykonał jej obie komendy, choć obie z tych czynności szły mu równie topornie.
- Przepraszam - wybełkotał jeszcze raz, nawet bojąc się na nią spojrzeć. Nie zareagowała na jego poprzednie przeprosiny, więc nie wiedział, czy je słyszała, a bardzo chciał żeby tak było. - Słyszysz? Przeeepraaa... - i jechał dalej, a jego dłoń powędrowała na dłoń Cami ułożonej na dźwigni do zmiany biegów. 
- Źle skręciłaś - odezwał się po chwili, kiedy zorientował się, że wcale nie wjechała w zjazd prowadzący do Lorne Bay. O dziwo udawało mu się zachować względną czujność. - Gdzie ty jedziesz, zawróć - powtórzył marszcząc brwi, bo w jego głowie pojawiła się myśl, że może jednak odwozi go z powrotem do aresztu... Zrozumiał, co się dzieje, dopiero kiedy zobaczył przed nimi, jeszcze w oddali, budynek szpitala. - Nie, nie. Zawróć, nie możemy tam jechać. Zawróć Cami, słyszysz? Nie chcę tam jechać - zaczął mówić, wiercąc się na fotelu pasażera. - No błagam cię, potraktują mnie tam jak zwykłego ćpuna - no bo przecież on był taaaki niezwykły...
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Cami miała wrażenie, że to teraz widzi naprawdę najgorszą wersję Luke’a, gorszą niż wtedy na imprezie, kiedy naćpał się właściwie na złość niej. I wiedziała, że te przeprosiny nie są szczere, że jutro pewnie nawet połowy z tego wszystkiego nie będzie pamiętał. I bardzo, bardzo się starała trzymać sztywno w tym wszystkim, chociaż oglądanie go w takim stanie przyprawiało ją o ogromny ból serca. Tak jakby coś próbowało je rozerwać na pół, takie to właśnie było doświadczenie… dlatego nie mogła sobie pozwolić żeby na niego patrzeć teraz. Niby sobie wmawiała, że gdyby to było coś naprawde poważnego, to by go policja zabrała na pogotowie… a druga strona wie, że policjanci mają to w dupie, jak większość ćpunów i żuli szalejących na mieście nocami.
- Ta i pewnie pierwszy - rzuciła tylko sarkastycznie, bo nie miała siły. No nie miała siły na więcej. I dlatego nie miała siły na jego przeprosiny, które wciąż usilnie ignorowała. A kiedy poczuła jego dłoń na swojej… od razu przeniosła ją na kierownicę, udając że musi poprawić kurs. Nie, to byłoby too much. I kontynuowała ignorowanie go, kiedy jej marudził pod nosem, tylko przyspieszając. A potem przed szpitalem, zaparkowała, wyjęła kluczyki, rozpięła swój pas i jego, po czym wysiadła. Obeszła samochód od drugiej strony, otworzyła szeroko drzwi i przyjęła kamienny wyraz twarzy.
- Wychodź. Idziemy sprawdzić, czy nie masz nic połamane i czy nic nie trzeba szyć - odpowiedziała, tłamsząc w sobie dodatkowy komentarz o ćpaniu. - Rusz się, nie mam całej nocy - i dodała chłodno, bo nie zamierzała nawet z nim dyskutować, ani go prosić. Miał iść i koniec, ona postanowiła.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke nigdy nie chciał, żeby Cami widziała go w takim stanie. Był teraz cieniem samego siebie, facetem, który nie miał na tyle silnej woli, żeby zebrać do kupy swoje życie. Facetem, który nie potrafił zaopiekować się samym sobą, a co dopiero kimś. Nie do końca rozumiał, dlaczego Cami nie chciała teraz na niego nawet spojrzeć, mimo że próbował skupić na sobie jej uwagę. Podejrzewał, że pewnie była na niego maksymalnie wkurwiona, że pewnie obrzydzał ją ten jego żulerski vibe. W końcu sam nie raz stawiał wyraźną granicę między sobą – imprezowym gościem – a innymi, zwykłymi ćpunami, którzy pomieszkiwali na squatach i jedyne uczucie, jakie mogli wzbudzać, to litość. A dziś… sam wcale nie był lepszy od tej drugiej „kategorii”. Gdyby nie pobił się w klubie i gdyby nie interweniowała policja, sam pewnie spędziłby noc jakiejś ciemnej uliczce, gdzie pewnie zostałby okradziony, może zadźgany dla sportu. Areszt nie wydawał się więc być aż tak kiepskim miejscem w jego sytuacji…
Był zaskoczony, że na niego nie krzyczała, że nie wyzywała od idiotów, tylko realizowała swój plan wycieczki. Luke oczywiście nie zmierzał jej niczego ułatwiać, dlatego kiedy odpięła go z pasów, a następnie stanęła przy otwartych drzwiach po jego stronie, uparcie kręcił głową na znak, że on się nigdzie nie wybiera.
– Tam pracuje moja siostra, nie chcę, żeby mnie tam zauważyła albo żeby ktoś jej na mnie doniósł – wydusił z siebie. – Nic mi nie jest, nic mnie nie boli. Możesz mnie tu zostawić, trafię już sam do domu. Dzięki za ten hajs – dodał, bo przypomniało mu się, że wśród jego litanii o przepraszaniu, zapodziało się to drugie magiczne słowo. Kiedy kazała mu się ruszyć, odczekał chwilę, po czym wyrzucił nogi z auta. Ale jeszcze nie podniósł dupska z fotelu pasażera, tylko przywarł głową do brzucha Cami i pokręcił parokrotnie głową, znowu tak jakby chciał przewiercić się do środka. Dłonie ułożył z kolei na tyle jej ud. – Zabierz mnie do domu, Cam. Nie chcę tu być. Jestem zdrowy – wydusił z siebie, wciąż nie podnosząc głowy.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Było na to już za późno. Na wiele rzeczy, które chciało jedno z nich lub oboje było już za późno. Niektórych czynów nie można cofnąć, a tym bardziej gestów. Nawet jeśli człowiek wie, że w danym momencie radził sobie najlepiej jak mógł, że miał dobre intencje albo uciekł, bo chciał kogoś chronić. Kogoś i siebie. Ludzie czasami coś spieprzyli. I nie można było w kółko wałkować tego, co się wydarzyło i jak się wydarzyło, Czasami po prostu trzeba sobie odpuścić. Ale Cami i Luke byli mocno ściągani przez swoje błędy w dół. Oboje zrobili coś głupiego jako nastolatkowie i wciąż byli za to oceniani i krytykowani. I nieustannie dobijani przez siebie i świat wokół nich. I kiedy słyszysz coś takiego w swojej głowie i w swoim otoczeniu, cholernie trudno jest uwierzyć, że tak naprawdę jest inaczej. A łagodne, współczujące i wspierające słowa.. cóż. Tego na tym świecie niestety nie ma aż tak wiele. I… no niestety akurat ta dwójka miała wyjątkowego pecha do bycia prześladowanym przez dawne demony.
- Mam to w dupie - skomentowała krótko, bo nie obchodziło jej to czy się wyda. Równie dobrze ktoś znajomy mógł widzieć zajście w barze i jej donieść, albo może jakiś policjant był jej przyjacielem i skojarzy nazwisko. Zresztą policja to też first responders, bardzo możliwe że i tak ją znali.
- Wysiadaj - powtórzyła chłodno, starając się dalej utrzymywać pełną powagę i kamienny wyraz twarzy. Musiała sobie trochę przypominać o oddychaniu w tym wszystkim, ale miała to pod kontrolą. Dopóki jej nie złapał i nie przyłożył głowy do jej brzucha. Dopiero jej wtedy jej oddech przyśpieszył, a Luke mógł wyczuć jak naprawdę drży. Aż zakręciło jej się przez chwilę w głowie i to nie tylko dlatego, że teraz i ona była naznaczona czerwienią jego krwi. - Jesteś bardzo daleko od bycia zdrowym. Idziesz sam albo zaciągam cię tam za ucho - uprzedziła go i nawet odnalazła dłonią jego ucho, żeby go za niego pociągnąć. Nie odrywała go od swojego ciała, po prostu za to ucho pociągnęła go tak w górę. Lekko, licząc że będzie tak zszokowany że to zrobiła, że zanim się zorientuje, to już będzie na izbie przyjęć. I zanim ona padnie na ziemię na twarz, bo kręciło jej się od tego wszystkiego w głowie i obawiała się, że serce jej zaraz z piersi wyskoczy… i że upadnie na ten swój głupi łeb.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke był fatalny w odpuszczanie. Nie potrafił odpuścić samemu sobie błędów z przeszłości, nie potrafił odpuścić swoim biologicznym starym tylko wciąż kisił w środku tę nienawiść, przez długi czas nie mógł też odpuścić Cami jej ucieczki. Ten temat wciąż był między nimi niewyjaśniony, a jednocześnie został przykryty tym gównem, jakie teraz sprowadzał na nich Luke. Nie tylko dzisiejsza noc uświadomiła mu, jak bardzo jej potrzebował – mimo, że jednocześnie nieustannie ją odpychał. Zamiast ukrywać się z ćpaniem, zrobił pokazową imprezę, która była podświadomym wołaniem o pomoc. Bo jakaś jego cząstka wiedziała, że ma zajebisty problem. A milion innych buntowało się przeciwko temu. I nie było to wykluczone, że po tym wszystkim Luke będzie błagał Cami, żeby została w jego życiu, mimo że dopiero co kazał jej z niego wypierdalać.
Kiedy wyczuł, jak drżała, jeszcze mocniej do niej przylgnął. – Wszystko jest dobrze, nie martw się – wydukał, nieudolnie wcielając się na chwilę w gościa, który był oparciem dla swojej laski. Mimo, że to jego Cami musiała ciągnąć za ucho, żeby poszedł na izbę przyjęć by zobaczył go lekarz. – Heeeeej! – jęknął, naprawdę zdezorientowany tym, co właśnie się wydarzyło. Wciąż był blisko niej, a jego dłonie znajdowały się teraz na jej talii. Jego twarz znajdowała się teraz tuż nad jej uchem, dlatego mogła usłyszeć, jak ciężko teraz oddychał. On z kolei wciąż mógł czuć, jak Cami drżała, a na zagłębieniu pomiędzy szyją a barkiem mógł poczuć jej przyspieszony oddech. Na krótką chwilę powróciła mu świadomość, gdzie teraz byli i co właśnie odpierdalał. – Przepraszam – powtórzył po raz 473627, szeptem, delikatnie przykładając usta do jej skroni. – Chodźmy tam, zobaczysz, że nic mi nie jest – dodał, po czym oderwał się od niej i niechętnie, ale ruszył na izbę przyjęć.
Na miejscu posadzili go na jednym z łóżek, każąc czekać na lekarza dyżurnego. Luke siedział ze spuszczoną głową, starając się unikać wzrokiem rażącego go światła. I spojrzenia Cami, bo był cholernie zawstydzony tym, co wydarzyło się tej nocy.
– Nie musisz tu ze mną siedzieć. Możesz wracać do domu, zamówię sobie taksówkę jak już mnie przebadają. Wracaj i się prześpij – odezwał się w końcu.
ODPOWIEDZ