rolnik — doyle's farm
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Przejął farmę po starym przyjacielu, gdzie zajmuje się uprawą ziemi. Z ogromną ochotą poznaje kobietę, która twierdzi, że kiedyś ją kochał.
003.
bronte & beacon
Some doors are easier to open than others, while others are simply wort the effort to open.
Spojrzawszy w lustrzane odbicie, wiedział, że nie zdoła okiełznać zakręcających się, zdecydowanie za długich włosów, które tworząc nierówne loki, zsuwały się na czoło, a nawet przysłaniały mu wzrok. P r ó b o w a ł nad nimi zapanować, jednak – co stało w całkowitej sprzeczności do zapewnień producenta umieszczonych na opakowaniu nieprzyjemnie pachnącego żelu – nie było to d z i e c i n n i e łatwe. Nie miał innego wyjścia, jak pogodzić się z tym, że tego popołudnia jego fryzura nie będzie bajeczna, będzie koszmarna. Zrozumiawszy, że nie zdoła znaleźć ratunku dla sztywnych, nieprzyjemnych w dotyku kędziorów, wsunął głowę pod strumień chłodnej wody (wciąż nie znalazł czasu, aby naprawić dopływ w łazienkowej umywalce) i zaczął wypłukiwać z włosów lepką maź.
Przeczuwał, że powinien zrobić to w c z e ś n i e j; zaprosić kobietę, która przypadkiem przecięła mu drogę, może nie koniecznie na randkę, a w ramach towarzyskiego spotkania – co brzmiało równie źle, ale przynajmniej nie naznaczało spotkania sztywnymi ramami. Powstrzymywała go niewiedza. W związku z tym, że znaczna część wspomnień postanowiła do niego wrócić, pojawienie się Bronte, przypomniało mu długie miesiące błądzenia po omacku; czuł się tak, jakby otrzymał precyzyjny cios w wątrobę, co miało mu boleśnie uświadomić, że w ciemnościach jego dawnego życia wciąż kryły się tajemnice. Wahał się, a mimo to…
Wtem po piętrowym budynku rozniósł się cholernie i r y t u j ą c y dźwięk dzwonka do drzwi. Stary Andrew wrzeszczał, ilekroć melodyjka rozpraszała spokój w jego domu, lecz nigdy nie zdecydował się na wymianę. Beacon również tego nie zrobił, być może przez idiotyczny sentyment, a może przez szacunek do tego starego wariata. Jednak w tym momencie tego pożałował, gdyż zerwał się gwałtownie, uderzając tyłem głowy w żeliwny kran. Zaklął siarczyście. Chwycił leżący najbliżej ręcznik i idąc ku drzwiom, pocierał mokre włosy; poczuł nawet jak chłodna, zbłąkana kropla odważnie wpłynęła mu za kołnierz.
Więc jednak przyszłaś — powiedział, otwierając drzwi. Gestem zaprosił kobietę do środka, prawie nie odrywając od niej oczu. — Zacząłem w to wątpić, bo przynajmniej dwukrotnie nazwałaś mnie kłamcą — zauważył, czując olbrzymią niesprawiedliwość!
chwilowo bezrobotna — brak
31 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
przyjechała do miasta by dowiedzieć się, dlaczego ukochany mężczyzna ją zostawił i odkryła, że ten w ogóle jej nie pamięta
004.
bronte & beacon
some doors are easier to open than others, while others are simply wort the effort to open
Denerwowała się.
Chociaż kilkukrotnie sugerowała, że powinni się spotkać, Bronte przed wysłaniem każdego, kolejnego smsa, dawała sobie kilka minut na przemyślenie i refleksję. Sytuacja była s k o m p l i k o w a n a, a ona nie chciała wyjść na zdesperowaną wariatkę — którą w zasadzie była; patrząc na to wszystko z boku. Dwa i pół tysiąca kilometra dzieliło Sydney i Lorne Bay. Przeleciała te cholerne DWA I PÓŁ TYSIĄCA KILOMETRA, by poznać odpowiedzi. Powoli zaczęło do niej docierać, że podświadomie nadal liczyła na swoją szansę z Beaconem — w innym wypadku najpewniej wykonałaby telefon lub wysłała list; byleby zamknąć ten rozdział i wreszcie dać sobie święty spokój.
Nie potrafiła.
M u s i a ł a przyjechać, tak samo jak musiała się z nim zobaczyć i balansowała na granicy, nie chcąc przesadnie się narzucać. Rozumiała, że to nie jest łatwe — zapewne raz za razem spotykał ludzi, którzy twierdzili, że go znają lub dowiadywał się nowych faktów o życiu, którego nie pamiętał. Wierzyła, że poskładanie myśli i dopasowanie elementów wymagało czasu, a ona sama nie podała mu na tacy zbyt wielu puzzli; unikając konkretów na temat ich znajomości. Przyznanie, że byli zakochani, mogłoby wywołać presję, której nie chciała. Najpierw powinien ją poznać, a potem … Raz za razem wracała do niej straszna myśl mówiąca, że nie będzie tak samo. Nie odtworzą kroków, które wykonali, okoliczności pierwszego spotkania, czy pierwszego pocałunku, Minęło sporo czasu, a on nie był tym samym człowiekiem — lub tak przynajmniej jej się wydawało. W zasadzie nie była pewna; o tym musiała się dopiero przekonać. I naprawdę tego chciała! Nawet jeśli na samą myśl o spotkaniu sam na sam trzęsły jej się ręce i zupełnie traciła rezon. Niezupełnie wiedziała, jak sobie radzić, bo miała świadomość, że nie może sobie pozwolić na pełną swobodę. W przeszłości byli blisko, ale teraz wydawała się mu obca — co było cholernie b o l e s n e.
Spędziła przez lustrem znacznie więcej czasu, niż planowała. Przebierała się kilkukrotnie, zanim, ostatecznie, wymieniła szorty i koszulkę na krótką, dopasowaną sukienkę, eksponującą nogi, którą miała na sobie na jednym z pierwszych spotkań; wówczas usłyszała komplement, więc uznała, że to dobry trop. Postawiła na delikatny makijaż, a włosy zostawiła rozpuszczone. Nie chciała przegiąć, skoro z założenia miało to być zwykłe spotkanie, ale potrzebowała wyglądać — i czuć się — dobrze.
W okolice przyjechała autobusem, chociaż kawałek trasy musiała przebyć pieszo i niezmiernie cieszyła się, że postawiła na sportowe buty. Dotarła lekko zdyszana, ze względu na upał, więc dała sobie dwie czy trzy minuty, zanim zadzwoniła dzwonkiem.
Uśmiechnęła się szeroko, gdy otworzył jej drzwi. — Bajeczna fryzura wymaga czasu? — zapytała, zwracając uwagę na jego mokre włosy. — Podkreśliłam, że to były kłamstwa w dobrej intencji — stwierdziła. Bronte doskonale wiedziała, że nie jest najlepszą kucharką, więc jeśli ktokolwiek ją chwalił — to musiało być przesadzone. — Całkiem spora przestrzeń. Oprowadzisz mnie później? — zapytała, mając na myśli tereny farmy, które właśnie przekroczyła. Niezupełnie natomiast była przekonana do tej wycieczki, ale potrzebowała coś powiedzieć z jednej, prostej przyczyny: gdy już znalazła się w domu Beacona, nie miała pojęcia, jak się przywitać. Powinna go przytulić, pocałować w policzek … podać rękę? Momentalnie poczuła się nieswojo, bo chociaż wcześniej nie miała z tym problemu, teraz zdecydowała się trzymać dystans.

rolnik — doyle's farm
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Przejął farmę po starym przyjacielu, gdzie zajmuje się uprawą ziemi. Z ogromną ochotą poznaje kobietę, która twierdzi, że kiedyś ją kochał.
B r o n t e nie była pierwszą napotkaną przeszkodą na drodze ku stworzeniu nowego życia. Zdawała się natomiast przeszkodą, której pokonanie wcale nie będzie proste, a wszystko dlatego, że była zniewalająco piękna z a g a d k o w a. Aż do tego momentu pieczołowicie unikał wszystkiego, co mogłoby powiązać go z poprzednim wcieleniem; żadne odzyskane wspomnienie nie było warte przekreślenia tego, co udało mu się zbudować na farmie. Pamięć okazała się jednak kapryśna, wybiórcza. Zabawiła się jego kosztem, zabierając to, co mogło okazać się warte odzyskania, a oddając jedynie te części, o których wolałby nie pamiętać, które wolałby w y m a z a ć.
Zgaduję, że miałem doskonałego fryzjera — wspomniał, maskując porażkę żartem. Nie wspomniał natomiast o k ł a m s t w i e. Uznawszy, że miała rację, nazywając go w ten sposób, porzucił temat, który początkowo miał stanowić podwalinę pod budowanie rozmowy. Bo przecież Bronte miała całkowitą słuszność określając go tym mianem. K ł a m a ł dla swojej wygody. K ł a m a ł, bo nie chciał wracać do życia, które prowadził przed wypadkiem. Nawet myślenie o tym, co postanowił zostawić za sobą, było niebezpieczne. Obawiał się bowiem, że rozpatrywanie pod kątem słuszności raz podjętej decyzji, ostatecznie zmusi go do jej zmiany. Przewidywał, że udawanie będzie łatwiejsze – miał przecież doświadczenie wyjęte z pracy – ale tym, czego nie przewidział, była o n a.
Na początek może się czegoś napijesz? — zaproponował, prowadząc ją w stronę salonu. Jego centralną część stanowiła masywnych rozmiarów kanapa, której drewniany stelaż okrywało obicie z brązowej (podniszczonej w wielu miejscach) skóry. Beacon polubił surowy klimat tego domu. Przyzwyczaił się nawet do myśliwskich trofeów zawieszonych ponad kominkiem. Za życia Andrew upierał się, że powinni się ich pozbyć, teraz nie byłby zdolny wyrzucić czegoś, co tak bardzo przypominało mu o staruszku. — Woda — zaznaczył, podając jej szklankę, którą napełnił przy prowizorycznym barku stworzonym z bardzo starej maszyny tkackiej o ciężkich, żeliwnych nogach. — Teraz możesz się przyznać, że wcale nie masz ochoty zwiedzać farmy — powiedział, przyglądając się bacznie reakcji kobiety. — Wyglądasz pięknie — zaznaczył, niechętnie odrywając wzrok od długich nóg, zwieńczonych krągłymi biodrami zasłoniętymi jedynie krótką sukienką. — W dodatku masz niewłaściwe obuwie. Ale… — zamyślił się, robiąc pauzę, by napić się wody. — Mógłbym znaleźć coś bardziej odpowiedniego — dodał, pozostawiając propozycję otwartą.
Przeczucie podpowiadało mu, że powinien zachować d y s t a n s. Pohamować pragnienia, ale przede wszystkim zaniechać ciekawość. Niestety nie mógł się do tego zmusić. Znajomość jego przeszłości czyniła bowiem Bronte niezwykle interesującą. Nie byłby sobą, gdyby nie chciał z a g ł ę b i ć się w szczegóły.
chwilowo bezrobotna — brak
31 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
przyjechała do miasta by dowiedzieć się, dlaczego ukochany mężczyzna ją zostawił i odkryła, że ten w ogóle jej nie pamięta
D y s t a n s, jaki się między nimi zrodził, wydawał się być dla Bronte nie do zniesienia, a jej frustrację można było porównać do gry — w której przez wiele miesięcy próbowała przechodzić kolejne poziomy, a ostatecznie, pod wpływem niewielkiego błędu, w kulminacyjnym momencie, została cofnięta na start. Koszmar. Najgorsze było jednak to, że w zaistniałej sytuacji nie mogła nikogo obarczyć winą — nieszczęsny los wydawał się niedostatecznym kozłem ofiarnym, do Beacona nie powinna mieć pretensji, do siebie również … nie pozostawało więc nic innego, jak zagryźć zęby i dać się p o z n a ć, licząc na kolejny łut szczęścia.
Lecz właśnie: s z c z ę ś c i e. Znacznie łatwiej byłoby zapewne, gdyby Bronte potrafiła uwierzyć, że ktoś jest w stanie ją pokochać, nie podciągając tego pod zwykły fart, czy zrządzenie losu. Nie zastanawiałaby się wówczas kiedy i jak to się stało oraz w jaki sposób mogłaby powtórzyć rozegrany wcześniej scenariusz. Co zresztą nie miało szans zadziałać: skoro sam Beacon znajdował się w innym miejscu, na innym etapie i … być może był innym człowiekiem? Tutaj nie posiadała pewności. Potrzebowała weryfikacji.
Umiał korzystać z suszarki — skomentowała, lekko uszczypliwym tonem, chociaż nie przeszkadzał jej zupełnie brak perfekcyjnie ułożonych włosów. O bajecznej fryzurze wspomniała tylko ze względu na wymienione wcześniej wiadomości. Nie była osobą, przy której musiał robić dobre, p i e r w s z e wrażenie.
Tak, chętnie — odpowiedziała na jego pytanie, posyłając mężczyźnie miły uśmiech. Na wodę zareagowała zaś z wyraźną wdzięcznością wymalowaną na twarzy; decydowanie tego potrzebowała po przebytej drodze. Krótkiej, ale w upale!
Prawie upuściła trzymaną w ręku szklankę, gdy z jego strony padł komplement. Skłamałaby twierdząc, że nie liczyła na pozytywny odbiór jej dzisiejszego wyglądu — o czym świadczyła kilkukrotnie wymieniana garderoba — ale nieco ją zaskoczył; zwłaszcza że ze słowami przyszło również powłóczyste spojrzenie, na którym z łatwością go przyłapała. — Dziękuję — rzuciła, starając się brzmieć tak pewnie, jak tylko potrafiła.
Dopiero po chwili odzyskała rezon i zaśmiała się na wspomnienie o farmie.
Oczywiście, że mam ochotę pozwiedzać — stwierdziła, z większym prekonaniem w głosie niż to, które rzeczywiście odczuwała. Jednakże … chociaż farma nie mieściła się w jej zainteresowaniach, chciała poznać n o w e życie Beacona. Rozejrzała się po pomieszczeniu, przyozdobionym starymi meblami oraz myśliwskimi trofeami, zastanawiając się, czy wcześniej widziałaby go w podobnym otoczeniu. — Jak to się stało, że zostałeś właścicielem? — zapytała.
rolnik — doyle's farm
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Przejął farmę po starym przyjacielu, gdzie zajmuje się uprawą ziemi. Z ogromną ochotą poznaje kobietę, która twierdzi, że kiedyś ją kochał.
Gdy jego pamięć się z a p o d z i a ł a, winę przypisywał wszystkim. Próbował wyładować frustrację, przerzucając odpowiedzialność za swoje położenie na inne osoby. Napotkał jednak pewien poważny problem; nie wiedział wobec kogo mógłby wysunąć oskarżenia, ponieważ – do jasnej cholery – nikogo nie pamiętał! Miał wkurwiać się na zrządzenie złego losu? Pecha? Niekorzystne warunki pogodowe? W taki sposób nie osiągnąłby niczego. C a ł ą grę musiał zacząć od nowa. Ale – za co powinien być wdzięczny – miał dodatkowe życie, które mógł wykorzystać.
Uśmiechnął się na kąśliwe wspomnienie o suszarce.
Obecność Bronte cieszyła go z jeszcze jednego powodu – oznaczała bowiem, że jakaś część jego życia wciąż pozostawała do odkrycia. I może (choć nadzieja bywała niebezpieczna) skrywała coś lepszego niż to, do czego wracać nie chciał.
Więc postanowione — ogłosił, powściągając sprzeciw, mimo że w dalszym ciągu nie dowierzał słowom kobiety. Mówiła z przekonaniem, ale przeczucie podpowiadało mu, że tym, co kryło się w jej oczach, była wątpliwość; nie wiedział tylko, czego tak naprawdę dotyczyła. Przechodząc od słów do czynów, wyjął szklankę z dłoni Bronte i odstawił wraz z własną. — Tędy — wskazał korytarz prowadzący do tylnego wyjścia. — Miałem dużo szczęścia. Zdecydowanie więcej niż rozumu — wspomniał. Był wobec siebie krytyczny, lecz nie bez powodu. Zaczynając pracę na farmie nie miał ż a d n e g o doświadczenia. Jego atutem była pracowitość, ale nie to czyniło go wyjątkowym. Sądził, że to próba napisania wokół siebie nowej historii sprawiła, że Andrew Doyle nie chciał odbierać mu s z c z ę ś c i a, które odnalazł na farmie. Poza tym ten stary c a p nie miał żadnej rodziny, której mógłby przekazać dorobek życia. — W szpitalu poznałem Charlotte, lekarkę, która pochodzi stąd. Zanim mnie wypisali, przywoziła mi lokalne gazety, żebym był na bieżąco. W jednej znalazłem ogłoszenie o poszukiwanym pracowniku i tak trafiłem tutaj — przerwał, wyjmując z pokaźnych rozmiarów szafy, w której przechowywał robocze ubrania, parę r ó ż o w y c h kaloszy. — Nie chodzi się w nich zbyt wygodnie, dlatego proponuję ubrać grubsze skarpety. Są czyste, choć używane — wtrącił się z propozycją, zanim udało mu się dokończyć opowieść o staruszku. Poniekąd było mu to na rękę, niespecjalnie lubił wracać do jego śmierci.
chwilowo bezrobotna — brak
31 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
przyjechała do miasta by dowiedzieć się, dlaczego ukochany mężczyzna ją zostawił i odkryła, że ten w ogóle jej nie pamięta
Cała ta sytuacja była absolutnie k o s z m a r n a, bo chociaż Bronte szalenie chciała opowiedzieć mu o wszystkim, co wiedziała, była skazana na ukrywanie się pod maską t a j e m n i c z o ś c i. Musiała chronić swoje uczucia, kamuflując je, bo odrzucenie mogłoby się okazać zbyt bolesne … a w chwili obecnej nie miał powodu, by zachować się inaczej, skoro zupełnie jej nie znał. Lub przynajmniej o tym nie pamiętał — aczkolwiek, w jej oczach, wychodziło dokładnie na to samo. Była na przegranej pozycji, nosząc piętno bolesnych, z tej perspektywy, wspomnień. Z a p o m n i e n i e było przywilejem — bo on, chociaż czuł się zagubiony, nie miał za czym tęsknić.
Jednakże, pomijając uczucia i wspólne przeżyte chwile, Bronte nie posiadała zbyt wielu informacji, bo … nie o wszystkim wiedziała. Nie spotykali się długimi latami, nie miała wglądu w jego przeszłość, a odbierała wszystko tak, jakby mężczyzna nie lubił o sobie opowiadać — nie wiedząc, co się za tym kryje. Miała wrażenie, że nie ma do odkrycia zbyt wielu kart, bo chociaż, jeszcze przed zniknięciem, wydawało jej się, że z n a go, jako osobę, to w zasadzie nic o nim nie w i e d z i a ł a.
Ruszyła za mężczyzną, po drodze rozglądając się po wnętrzu całkiem sporego domu; zdecydowanie przestronniejszego, niż mieszkanie, które zajmował w Cairns. Z łatwością dało się wyczuć, że czuł się tam s w o b o d n i e — co rodziło w niej większą niepewność, której w chwili obecnej nie potrafiła logicznie wytłumaczyć.
Uśmiechnęła się na widok różowych kaloszy.
Jasne — zgodziła się, odbierając od niego obuwie, które następnie założyła; w pakiecie ze wspomnianymi, grubymi skarpetami. — Nie wiedziałam, jak spędzimy dzień, więc nie przemyślałam odpowiedniego stroju. Aczkolwiek i tak wątpię, bym znalazła w szafie lepszą opcję, jeśli chodzi o buty — stwierdziła, po czym zaśmiała się krótko. Skupiła się na tym, by wyglądać ładnie; niekoniecznie na funkcjonalności.
Więc byłeś tutaj pracownikiem, tak? I jak to się stało, że tu zamieszkałeś i przejąłeś farmę? — zapytała, gdy już wyszli na zewnątrz. Uniosła dłoń, by uchroniwszy oczy przed słońcem, nieco dokładniej rozejrzeć się dookoła.
Właściwie wyjaśnienie tej kwestii nie interesowało ją tak bardzo, jak inna rzecz: dlaczego wyjechał z Cairns, nie szukając odpowiedzi i skreślając swoje poprzednie życie, którego nawet n i e pamiętał?
rolnik — doyle's farm
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Przejął farmę po starym przyjacielu, gdzie zajmuje się uprawą ziemi. Z ogromną ochotą poznaje kobietę, która twierdzi, że kiedyś ją kochał.
Zależało mu na tym, by w jego obecności Bronte poczuła się swobodnie. W snutych rozważaniach zachowywał ostrożność, lecz byłby głupcem, gdyby nie domyślił się, że łączyło ich więcej niżeli p r z y j a ź ń. Był wyczulony na szczegóły – nawet kiedy próbowała je zamaskować, dostrzegał niewielkie zmiany zachodzące na jej twarzy, gdy zanadto się zbliżał lub spoglądał na nią z uwagą.
Tam, gdzie ona dostrzegała przywilej, Beacon wyczuwał pułapkę. Próbował nie zgadywać, nie poddawać sytuacji przedwczesnej ocenie, ale cholernie drażniące było poczucie trwania w niewiedzy. Nie zamierzał jednak wyprzedzać wydarzeń. Spotkanie nie niosło za sobą żadnych zobowiązań. Dlatego, choć zjadała go ciekawość, nie zadawał pytań, które dręczyły jego myśli od chwili, w której zobaczył ją pierwszy raz.
Zmienił się. Zmieniło się bowiem całe jego życie. Tutaj – teraz – bardziej niż kiedykolwiek wcześniej czuł się s o b ą. Zawsze był śmiałym człowiekiem, ale teraz towarzyszyła temu większa naturalność. Nie ciągnęły się za nim kłamstwa wynikające z pracy wywiadowczej, nie ciągnęło się również poczucie obowiązku wobec osób, do których utracił szacunek. Z wolnością było mu do twarzy.
Tak jak Bronte z różowymi kaloszami, w których schowała smukłe łydki.
Nie szukasz może zatrudnienia? Wyglądasz jak wprawiona farmerka — stwierdził. Natychmiast posłał też kobiecie zawadiacki uśmiech wskazujący na przesadę; nie powinna traktować jego słów zbyt poważnie.
W międzyczasie ubrał odpowiednie obuwie, by nie odstawać od przyjętego s t y l u, choć jego kalosze nie były różowe, co z góry czyniło je mniej atrakcyjnymi. Poza tym były znacznie bardziej zniszczone i brudne. Nie spodziewał się, że Bronte będzie chciała z takiego bliska przyjrzeć się temu, czym obecnie się zajmował.
Chciałbym powiedzieć, że to skomplikowania historia i udać, że nie mamy czasu na takie opowieści, ale to nieprawda, a ja postanowiłem, że będę z tobą szczery — zaczął, zamykając za nimi drzwi domu. — Nie miałem za dużego wyboru, ale w najmniejszym stopniu nie żałuję, że tutaj trafiłem. Farma należała do Andrew Doyle’a. Był niesamowitym człowiekiem, zmarł kilka miesięcy temu. Nie dość, że dał mi pracę, choć absolutnie nie znałem się na rolnictwie, to jeszcze pozwolił mi zająć wolny pokój w swoim domu. Ja nie miałem nikogo, on również. Chyba po prostu oboje potrzebowaliśmy siebie w tamtym momencie. Staruszek nie miał nikogo bliskiego, dlatego po śmierci farmę zostawił mnie — powiedział, kierując się w stronę małej zagrody. Wkrótce mogli zobaczyć kilka krzątających się bez wyraźnego celu owiec i dwie szare od błota (choć naturalnie białe) kozy, które spędzały życie na skubaniu trawy. — To przybłędy. Nigdy nie nadałem im imion. Brak mi pomysłów — rzucił, uprzedzając pytania. Nie zajmował się hodowlą zwierząt, zarabiał na uprawie ziemi. Nie mógł jednak przegnać zbłąkanych zwierząt, dlatego każde kolejne przygarniał.
Teraz twoja kolej — uznał, przenosząc na nią spojrzenie, za którym kryła się dociekliwość. — Co tutaj robisz?
chwilowo bezrobotna — brak
31 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
przyjechała do miasta by dowiedzieć się, dlaczego ukochany mężczyzna ją zostawił i odkryła, że ten w ogóle jej nie pamięta
Analizowała jego zachowanie — każdy, nawet najmniejszy gest, każdą zmianę, każdy uśmiech i słowa, które wypowiadał. Sprawdzała z kim ma co czynienia — czy nadal był mężczyzną, w którym się zakochała, czy zupełnie innym człowiekiem? To, że się zmienił, nie podlegało dyskusji, ale czy tak nie dzieje się zawsze, gdy twoje życie staje do góry nogami? Na ile drastyczne były różnice? A przede wszystkim: czy mogli odbudować łączącą ich więź?
Chociaż próbowała trzymać emocje na wodzy, niejednokrotnie coś się jej wymykało — wystarczyła chwila roztargnienia. Dosłownie m o m e n t, w którym jej myśli powędrowały w inną stronę. Liczyła, że nie zostanie to zauważone, nie zdając sobie sprawy, że i on przykłada wagę do szczegółów.
Właściwie szukam zatrudnienia w mieście, ale nie sądzę, bym sprawdziła się w roli farmerki — stwierdziła. Owszem, jego słów nie wzięła na poważnie i nie potraktowała jako propozycję, ale i tak postanowiła podzielić się faktem, iż aktualnie za czymś się rozgląda. Być może chciała w ten sposób zaznaczyć, że zostaje tam na dłużej? I kompletnie nie pomyślała o maluteńkim szczególe: Beacon nie wiedział nawet, że d o p i e r o co przyjechała. Zachowując tę informację dla siebie, nie musiała szukać wygodnego usprawiedliwienia.
Potem jednak zdarzyło się kilka niezupełnie przewidzianych rzeczy, które postanowiły ją w nieco niewygodnym położeniu.
Po pierwsze, zamurowało ją gdy wspomniał, że nie miał nikogo. Czy to nie było wręcz egoistyczne? Układał sobie nowe życie na ruinach tego, które stracił. Nie zastanawiał się, kogo zostawił — być może ktoś po nim tęsknił? Zamiast szukać odpowiedzi, postanowił zostawić przeszłość za sobą i zacząć spokojną, farmerską, sielankową egzystencję. Miał szczęście, że poznał Andrew — owszem, miał, bo to dało mu w y m ó w k ę. Opowieść, chociaż urocza, stanowiła dla Bronte pewnego rodzaju zapalnik, prowokujący do zadania pytania: — Czyli wolałeś zacząć od zera, zakładając, że twoje poprzednie życie było gorsze od tego, które jesteś w stanie wykreować? — Gdy tylko wybrzmiało, momentalnie go pożałowała; nie chciała, by jej słowa zostały odebrane jako atak. Ostrożność i cierpliwość miały jednak swoje granice.
Po drugie, gdzieś w międzyczasie padło pytanie, którego ona sama się bala. W przypływie frustracji kompletnie zapomniała, co miała w głowie chwilę wcześniej — fakcie, iż Beacon nie wie, że dopiero przyjechała — więc zawładnęła nią lekka panika. Gorączkowo zastanawiała się nad brzmiącym wiarygodnie, niewinnym kłamstwem, ale gdy zrobiła — całkiem odruchowo — dwa lub trzy kroki w tył, potknęła się na niedbale pozostawionych na ziemi narzędziach. Czy chwilę wcześniej przed nimi nie ostrzegał? Najwyraźniej to tyle, jeśli chodzi zarówno o zgrywanie pozorów, jak i jej farmerską karierę.
rolnik — doyle's farm
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Przejął farmę po starym przyjacielu, gdzie zajmuje się uprawą ziemi. Z ogromną ochotą poznaje kobietę, która twierdzi, że kiedyś ją kochał.
Wysnuwał o d w a ż n e wnioski — z pewnością część była całkowicie nietrafiona, lecz co do słuszności niektórych z każdą chwilą nabierał większego przekonania. Ważnym elementem jego pracy było konstruowanie odpowiednich pytań. Te, które nasuwały się jako pierwsze, nie zawsze były właściwie. Został nauczony tego, że s p r y t n i e zadane pytanie było kluczem do otrzymania odpowiedzi, którą pragnęło się pozyskać.
Zadając pytanie, Bronte chciała uzyskać odpowiedź, ale nieświadomie udzieliła takowej Beaconowi.
Zatopiony w pustce, m y ś l a ł o wielu rzeczach. O pozbawionych twarzy osobach, o nieodgadnionej historii, jaką próbował sobie przypomnieć, gdy patrzył na nazwisko zapisane w dokumentach, które położono przy jego szpitalnym łóżku. Każdego dnia robił dokładnie to samo — c z e k a ł. Podobnie jak w przypadku Bronte, jego cierpliwość również miała nieprzekraczalną granicę, dlatego po tygodniach rekonwalescencji, nie mogąc dłużej zajmować szpitalnego pokoju, postanowił wziąć sprawy we własne ręce. Wniosek nasuwał się samoistnie — nikt nie próbował go odnaleźć.
Zdumiony dostrzegalną zmianą w tonie głosu kobiety, zrezygnował w przyjemnego uśmiechu i zastąpił go miną wyrażającą ostrożność. Zadane pytanie zasugerowało mu, że to właśnie o n a chciała zostać odnaleziona, niekoniecznie chciała odnaleźć j e g o. To odrobinę komplikowało wszystko, co zdołał przypomnieć sobie o poprzednim życiu.
Moje poprzednie życie musiało być g o r s z e — powiedział. Nie próbował załagodzić napięcia, lecz nie zależało mu również na tym, aby je spotęgować. Przedstawienie własnej perspektywy było tym, co chciał osiągnąć. A do tego potrzebował przestrzeni gwarantującej mu możliwość wypowiedzenia więcej niż dwóch zdań! — Zapewne moje odczucia byłyby inne, gdyby k t o k o l w i e k postanowił mnie odszukać, pokazując, że miałem przeszłość, do której warto było wrócić — zaznaczył.
Ciężar spojrzenia brunetki był na tyle przygniatający, że Beacon odwrócił wzrok ponownie ku zwierzętom. Niemal w tym samym momencie Bronte zachwiała się. Nieuprzątnięte narzędzia zmieniły się w nieumyślnie zastawioną pułapkę, a toporne obuwie nie pomogło kobiecie w odzyskaniu równowagi. Beacon nie zdążył zareagować, nie uchronił jej przed upadkiem. Jakby tego było mało, nie powstrzymał również wesołego uśmiechu, który zagościł na jego twarzy. Dopiero po chwili, widząc grymas bólu odmalowany na ustach Bronte, spoważniał.
Jesteś cała? — zapytał, pochyliwszy się nad nią.
chwilowo bezrobotna — brak
31 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
przyjechała do miasta by dowiedzieć się, dlaczego ukochany mężczyzna ją zostawił i odkryła, że ten w ogóle jej nie pamięta
Jego słowa zabolały ją bardziej, niż niefortunny upadek, który miał miejsce kilka sekund później — dlatego Bronte patrzyła na mężczyznę w lekkim oszołomieniu, jakby nie miała pojęcia, co się właściwie stało. Pulsujący ból w nodze nie przeszkadzał w snuciu kolejnych rozważań. Jego życie musiało być gorsze — być może nie powinna mieć pretensji, że tak pomyślał, jeśli rzeczywiście nikt go nie szukał? D l a c z e g o tak się stało? Gdy zniknął z dnia na dzień, Ettenberg nie zdecydowała się na obdzwonienie szpitali, uznając takie działanie za przesadę. Nie przypuszczała, że chodziło o czynniki od niego niezależne, a przyjęła, że zostawił j ą. A może tak było? Może jedno wydarzenie pokryło się z drugim? Może pożałował swoich słów i złożonych obietnic? M o ż e teraz przesadzała, ale nakręciła się tak bardzo, że nie potrafiła przestać? D l a c z e g o nikt się nie zgłosił? Musiał, do cholery, posiadać osobę, z którą należało się kontaktować w razie wypadku. Chyba? Dotarło do niej, jak wiele elementów życia zdecydował się przed nią zataić — nie miała nawet pojęcia, czy ma rodzinę. Kogokolwiek bliskiego, kto — właśnie — pomógłby mu w takich sytuacjach. Jego życie musiało być gorsze — być może miał sensowną wymówkę, ale nie potrafiła nic poradzić na to, że uznała go za egoistę; nie mogąc zdzierżyć dalszego patrzenia, jak dobrze odnajduje się na farmie. To było teraz jego życie — do którego ona, ewidentnie, nie pasowała. Czuła, że zrobiła błąd, przychodząc tam. Lub, idąc dalej: przyjeżdżając do Lorne Bay.
Pokręciła głową, słysząc jego pytanie i pochyliwszy głowę tak, by włosami zasłonić twarz, zacisnęła zęby, nie chcąc, by po raz kolejny padło z jej strony coś n i e o d p o w i e d n i e g o. Próbowała podnieść się z miejsca, ale ból, świadczący o porządnym poobijaniu — lub może nawet większym urazie nogi, o czym wolała nie myśleć — dość skutecznie to utrudnił. — Po prostu mi pomóż — powiedziała, brzmiąc przy tym (we własnej ocenie) wręcz żałośnie. Podobnie musiała też wyglądać; ale tutaj, jedyne co mogła zrobić, to naciągnąć nieco swoją krótką sukienkę (której — rzecz jasna — pożałowała) tak, by nie świecić przypadkiem bielizną.
Chciała na niego nakrzyczeć. Powiedzieć, jak bardzo się mylił. Kontynuować rozpoczętą — całkowitym przypadkiem — dyskusję, ale … nie teraz, kiedy potrzebowała jego pomocy i była kompletnie bezbronna. Nie mogła dołożyć kolejnej cegiełki do ż a ł o s n e g o stanu, w jakim się znalazła.
rolnik — doyle's farm
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Przejął farmę po starym przyjacielu, gdzie zajmuje się uprawą ziemi. Z ogromną ochotą poznaje kobietę, która twierdzi, że kiedyś ją kochał.
Wtem zrozumiał, że — całkowicie niespodziewanie — nadszedł moment, który zaważyć miał o jego przyszłości. Przyjemne popołudnie miało bowiem odkryć przed nim znacznie więcej niż odważył się przypuszczać.
Bardzo prawdopodobne, że Bronte nie myliła się co do niego — był tchórzem. Oto miał przed sobą prawdę. Wystarczyło, aby wyciągnął po nią rękę, aby zadał odpowiednie p y t a n i a, żeby odpowiedzi mogły nadać jego przeszłości odmiennego kształtu. Nowego oblicza. To nie podejrzliwość kazała mu milczeć. Nie chodziło również o ostrożność, ale s t r a c h. Wpatrywał się w przepiękną kobietę, której uroda z łatwością mogła zniewolić jego serce, ale zamiast sięgnąć po odpowiedzi, milczał. Milczał pomimo chciwej ciekawości, której smak wyczuwał na końcu języka. Wiedział bowiem, że jeśli przekroczy ten punkt, nie znajdzie ponownej u c i e c z k i.
Porywczość okazała się mieć p r z y k r y koniec.
I w nim pojawiło się zakłopotanie, kiedy kobieta przysłoniła twarz włosami, dając mu do zrozumienia, że upadek nie był niewinnym potknięciem. Jednakże, zanim pochylił się, by udzielić pomocy, sprowokowany nagłym ruchem Bronte, pomknął spojrzeniem ku rąbkowi sukienki — podwinięta, odsłaniała rubieże ciała, o których nie powinien był myśleć. Przełknął ślinę. Powrócił do rzeczywistości, przypominając sobie o bólu, jaki musiała odczuwać.
Zachowując p r z y z w o i t o ś ć, spróbował wesprzeć ją ramieniem, ale mizerna próba wykonania kroku przypominała raczej pokraczną błazenadę. — Zaniosę cię — oświadczył, licząc, że Bronte nie sprzeciwi się temu pomysłowi. Nie wyglądała na zdolną do przejścia niewielkiej odległości dzielącej ich od jego domu, a jednak zwlekała z odpowiedzią. Beacon widział rozterkę pulsująca na jej twarzy, lecz gdy tylko odrobinę zmalała — jakie inne miała wyjście? — wsunął rękę pod jej kolana, drugą umieścił na plecach i z łatwością podniósł do góry. Najbardziej problematyczne okazało się otwarcie drzwi, ale sforsował je, pomagając sobie ramieniem. Gdy znaleźli się w pokoju dziennym, posadził Bronte na wygodnym fotelu. Przyciągnął bliżej drewniany stołek — który najczęściej służył za podstawkę do książek — by mogła ułożyć na nim nogę.
Trzeba to zdjąć — powiedział, ponownie nie przyjmując sprzeciwu. Starając się zachować ostrożność, ściągnął różowego gumowca, a następnie grubą skarpetę, pilnując, by nie sprawić jej przy tym bólu. — Nie zdążyła spuchnąć. Przyniosę lód. — Zniknął na chwilę w kuchni. Otworzył zamrażarkę i poczuł ulgę idącą za chłodnym powiewem. K a t a s t r o f a niemające nic wspólnego z przyjemnym popołudniem z każdą chwilą nabierała ciekawszego kierunku.
Usiadł obok niej. Paczkę mrożonego groszku (za którym nie przepadał) przyłożył do zbolałej kostki, uprzednio osłaniając nagą skórę ręcznikiem. Zawahał się, co było widoczne, gdy spojrzał kobiecie w oczy, a kiedy ponownie się odezwał, w jego głosie pojawiła się determinacja. — Jeśli chcesz mi coś powiedzieć, zrób to.
chwilowo bezrobotna — brak
31 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
przyjechała do miasta by dowiedzieć się, dlaczego ukochany mężczyzna ją zostawił i odkryła, że ten w ogóle jej nie pamięta
Przez kilka sekund na jej twarzy malowało się wahanie, ale nie zaprotestowała, gdy postanowił ją podnieść — wiedziała, że nie ma innego wyjścia; w końcu samodzielne przejście kilkuset metrów, dzielących ich od domu, wydawało się w tamtym momencie niewykonalne. Miała w sobie wiele niełatwych do sprecyzowania emocji. Czuła, jakby przybycie na farmę było wyzwaniem, któremu nie sprostała — stworzyła w swojej głowie wiele założeń, których nie potrafiła się trzymać, a jej twarz zdradzała wszystko, czego zdradzać nie powinna. Nie była głupia. Wiedziała, że mężczyzna wysnuł już wszelkiego rodzaju domysły. Utrzymanie tajemnicy nie miało szansy powodzenia; jedyne opcje, jakie jej zostały, to wycofanie się, bądź zmierzenie z prawdą.
Okej — stwierdziła, po czym wzięła głęboki wdech. Skupiła swoją uwagę na dłoni mężczyzny, trzymającej przy jej kostce paczkę mrożonego groszku. — Boli mnie, gdy mówisz, że twoje poprzednie życie było g o r s z e, bo byłam jego częścią — zaczęła, ostrożnym tonem. Znacznie różniącym się od tego pełnego pretensji, którego użyła wcześniej. Prowadziła wewnętrzną walkę, próbując podjąć decyzję, jak bardzo powinna zaryzykować i postawić na otwarte karty. Czy po swoim żałosnym przedstawieniu posiadała właściwie inne wyjście? — Powiedziałeś, że mnie kochasz iii myślałam, że to coś zmieni, że wkroczymy w nowy etap. Kiedy zniknąłeś nie spodziewałam się, że mamy do czynienia ze scenariuszem rodem z telenoweli. Byłam przekonana, że zmieniłeś zdanie i zostawiłeś m n i e — dodała. Nie potrafiła utrzymywać z nim kontaktu wzrokowego; nie teraz, gdy mówiła wiele niewygodnych rzeczy, bojąc się odrzucenia. Mógł ją wyśmiać. Powiedzieć, by dała sobie spokój. Uznać za kompletną wariatkę. Każdy z tych ciągów wydarzeń zdążyła przeanalizować kilkukrotnie i nie doszukała się żadnego p o z y t y w n e g o. Nie widziała rozwiązania, z którego okazałaby się z a d o w o l o n a. — Wiem, że moje słowa nie mają dla ciebie zapewne żadnego sensu. Nawet mnie nie znasz — skwitowała, wreszcie podnosząc na niego wzrok; jedynie po to, by móc ocenić reakcję mężczyzny, który, w gruncie rzeczy, nie musiał jej nawet wierzyć. Była dla niego zupełnie obca.
ODPOWIEDZ
cron