kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
#numer

Cami też nie wiedziała jak interpretować tamtą noc. Czy powinna jej dać nadzieję? A może wręcz przeciwnie? Oczywiście, że o wiele łatwiej by było po prostu porozmawiać wprost, ale nie teraz, nie kiedy Luke jest w takim stanie, kiedy jego mózg i organizm jest przećpany do granic możliwości. Więc Cami musiała odstawić swoje tęsknoty i pragnienia na bok, co również było cholernie… no…. nietypowym dla niej zachowaniem! W końcu całe życie robiła co chciała i jak chciała, podążała za swoimi potrzebami, stawiając siebie na piedestale życiowych wartości. A teraz.. a teraz postarała się o pracę w shadow, żeby mieć oko na Luke’a i… no sama nie wiedziała co jeszcze. To było dla niej całkiem nowe terytorium, wybierać kogoś ponad siebie i nie do końca wiedziała gdzie ją ta droga zaprowadzi. To się chyba dorosłość nazywa. Albo.. coś innego zakończonego na ść. Kiedy nie obchodzi cię jakie słowa padną w twoją stronę, jak bardzo osoba aktualnie się nienawidzi. Ty po prostu starasz się walczyć i być obok, czy się to tej osobie podoba czy nie. Ta pewna ość właśnie coś takiego robi z ludźmi, co pewnie dla osoby trzeciej wydaje się smutne, żałosne i bezcelowe, bo przecież ewidentnie Luke jej nie chciał obok siebie, wykrzyczał to w złości wiele razy. Ale przy tej ości chyba nie ma znaczenia, ile razy ktoś cię odpycha… kiedy całym sobą czujesz, że ta osoba cię potrzebuje i wciąż jest o co walczyć.
Więc tak, dzięki temu miała pracę, której nie ma co się oszukiwać, ogólnie potrzebowała. A dzisiaj był jej trzeci dzień, ale pierwszy z Lukiem. Tak, doskonale wiedziała kiedy miał zmiany i zamierzała zadbać o to, żeby jej przypadkiem się pokrywały. Więc kiedy dzisiaj Luke zaczął się rozgrzewać na barze, mógł widzieć gdzieś z daleka sylwetkę Cami, w krótkiej mini, z pończochami i w gorsecie, który miał jej zapewnić dzisiaj porządne napiwki. Zadbała o to, żeby nie obracać się do niego przodem aż nie znalazła się tuż przy barze, na którym postawiła tacę i jakby nigdy nic, dmuchnęła na kosmyk swoich włosów, który zsunął jej się na czoło.
- Do stolika siódmego dwanaście shotów tequili, cztery podwójne whisky z wyższej półki i dwie long island ice tea - i podała mu zamówienie, oczywiście czekając aż je wykona, w końcu barman!
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke również nie mógł wyrzucić z głowy wspomnień nocy spędzonej w klinice weterynaryjnej. Nieustannie odtwarzał sobie wspomnienie ich wzajemnych czułości, ale też nie mógł wyrzucić z głowy jednej cholernie natrętnej myśli. Że może zachowanie Cami, jej skontrolowanie jego kieszeni było wyrazem… ugh… troski? Było to dla niego całkiem nowe uczucie, a wiadomo, że to co nowe często wprowadza człowieka w dyskomfort. Kiedy miał swój pierwszy romans z dragami rodzina niemal siłą wywiozła go na odwyk. Nikt nie pytał jak się czuł, nikt nie wnikał dlaczego tak bardzo sabotuje swoje własne życie. Ćpasz? Wypierdalaj do ośrodka zamkniętego. Kiedy po rozstaniu z nałogiem po jakimś czasie wrócił do byłej kochanki, jego ówczesna dziewczyna skreśliła go niemal od razu, kiedy uświadomiła sobie, że jej chłopak ma problem. Ćpasz? Wypierdalasz z mojego życia. Krótka piłka. Luke nie twierdził, że rodzina czy eks nie martwili się o niego, ale był to zupełnie inny rodzaj troski. Na zasadzie leczenia jedynie objawów, nie przyczyny. A Cami… Cami nie pierdoliła się w tańcu. Kontrolowała go, przepytywała, przeszukiwała. Wchodziła mu do głowy, szukając przyczyny i środków zaradczych. I jego wyćpany umysł buntował się przeciwko temu i wykrzykiwał te wszystkie straszne rzeczy. A jednocześnie ta trzeźwa cząstka niczego bardziej nie pragnęła, niż tego, żeby była blisko, żeby trzymała go za rękę, kiedy on błądził po omacku. Jakie to było wszystko cholernie skomplikowane.
Po historii z Harry’m dragi całkowicie zniknęły z ich mieszkania, za to niestety znalazły swoje miejsce w jego pracowej szafce. W końcu już łatwiej być nie mogło – ćpun pracujący w największej ćpialni w mieście. Przed pracą przyszprycował się małą ilością białego proszku, na rozgrzewkę. Coraz ciężej było mu funkcjonować na trzeźwo, a w Shadow jeden ćpun w tę czy w tę nie robił aż tak wielkiej różnicy. Stojąc za barem zerkał na nią kiedy była odwrócona do niego plecami, a kiedy wyłoniła się nagle przed nim tuż przy barze, uniósł wysoko brew.
– Nie mamy tu samoobsługi, następnym razem zawołaj którąś z kelnerek żeby zebrała zamówienie, bo potem wszystko się pierdoli jak zamawiasz raz u niej, raz przy barze – poinstruował ją, bo oczywiście, że nie skumał co tu się właśnie odjebało. Zaczął przygotowywać zamówienie, zerkając znad ramienia Cami na stolik siódmy. – Kim są ci ludzie? Jacyś twoi nowi znajomi? – spytał marszcząc brwi, bo wydało mu się to dziwne, że Cami przyszła tutaj z całą zgrają obcych chłopów.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
O tak, Cami też wolała nie rozmawiać o tamtej nocy. Coś się zmieniło odkąd wróciła… w niej. A może nawet jeszcze wcześniej. Może zmieniło się w Europie, może zmieniło się jeszcze przed wyjazdem. Ale coś było zupełnie inaczej, a ona nie potrafiła… no couldn’t wrap her head around it. Dalej jestem pod mocnym znieczuleniem, a do tego na mocnych lekach, więc szukanie synonimów w języku polskim sobie odpuszczę, okej. No i sama nie wiedziała, czy chciała, bo nie była pewna, czy jest gotowa na takie wnioski. Bo do tej pory nie poświęcała się aż tak mocno, żeby naprawić to co zepsuła. Czy raczej żeby jakoś zrobić damage control i nie dopuścić do tego, żeby zawaliło się absolutnie wszystko. A tu? No tu…jasna cholera, wszystko było dla niej nowe i skomplikowane, więc musiała działać dalej, zanim do niej dotrze, że to bez sensu. No i hej, przecież na pewno nie chodziło o nic… no coś, co na pewno wzbudziłoby u niej ogromny atak paniki, więc lepiej się na tym skupiać, no nie? A no właśnie.
Jeszcze nie wiedziała która szafka była niego, ale to nic. Pierwszy etap planu jaki miała, to rekonesans. Musiała sprawdzić, czy był trzeźwy w pracy, skąd brał dragi, od kogo kupował i… no się zobaczy w jaki sposób będzie mogła to zasabotować. Na pewno znajdzie jakiś sposób, nie bez powodu ubierała się tak wyzywająco. Nie chodziło tylko o drinki. No i nie można też zapominać, że miała tu swoje znajomości, po częstym ćpaniu i balowaniu w tym miejscu. Je też mogła wykorzystać. Je też zamierzała wykorzystać absolutnie w pełni.
- Żeby ukradła mi moje napiwki? Nigdy w życiu - odpowiedziała, jakby nigdy nic. A potem uniosła brwi i wzruszyła ramionami - tak, moja babcia Berta, trochę męska, wujek Staszek i trzech kuzynów z innego stanu. A te dwie laski to pielęgniarki Staszka, jego zdrowie już trochę nie domaga, więc zabiera je absolutnie wszędzie - zapewniła go, oczywiście sarkastycznie. I wbiła swoje czujne spojrzenie w jego twarz. - Nawet u nas wczoraj spali, bo zostają na kilka dni, ale byłeś zbyt przyćpany żeby zauważyć - rzuciła, trochę zła, bo widziała jakie miał oczy nawet stąd. - Mikayla wie, że nie tylko zamiatasz blaty, ale i ścierasz z nich dokładnie wszystkie pyłki? - zapytała, ciekawa czy w ogóle się tym przejmował, że może przez to zjebać w swojej pracy. I zmartwiona. Oczywiście, że cholernie zmartwiona.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke już przed Europą miewał niebezpieczne myśli na temat Cami, a ich podróż jedynie go w nich utwierdzała. Nigdy nie miał szansy jej tego powiedzieć, ale ta podróż była jedną ze wspanialszych rzeczy, jaka go w życiu spotkała. Może brzmi to dość dziwnie biorąc pod uwagę okoliczności, w jakich się tam znaleźli, ale po prostu nie przypomniał sobie, żeby kiedykolwiek w życiu był tak szczęśliwy jak wtedy, kiedy miał przy sobie Cami i Harry’ego. Nieważne gdzie byli, w jakich warunkach spali - sama świadomość jej obecności obok, możliwość wtulenia się w nią podczas snu działały na niego jak ciepły opatrunek na zaognioną ranę. Kiedy Autumn uświadomiła mu, że się zakochał, nawet przez sekundę nie oponował. Ale o tym też nie miał szansy jej opowiedzieć, bo no każdy widział, co się działo po jej powrocie. Tyle niewypowiedzianych słów i nigdy nie zadanych pytań wisiało nad nimi, że strach pomyśleć co się będzie działo, jak to wszystko w końcu pierdolnie, żeby znaleźć swoje ujście.
Luke też miał plan. Miał zamiar w domu pozostawać czysty, a ćpać tylko w pracy i po pracy, zostając na after. W Shadow czuł się jak lis w kurniku, ale nie wiedział, że kontrolne ramię Cami dosięgnie go aż tutaj. Nie przewidział tego, że Cami będzie tak zawzięta i uparta w swojej krucjacie, której jeszcze nie do końca rozumiał.
– Twoje co? Chyba ci się uniwersa pomyliły. To nie Moonlight ani nie marzec 2023 – rzucił, bo pewnie w tym okresie Cami jeszcze tam pracowała. Parsknął śmiechem słysząc jej kolejne słowa. – Podobne jesteście z Bertą. Macie tę samą linię żuchwy i ten sam nos – wywrócił oczami, a potem ironiczny uśmieszek zniknął mu z twarzy, kiedy wspomniała o przećpaniu, wnikliwie mu się przyglądając. Aż bał się teraz podnieść wzrok, no bo tak, miał wyraźnie rozszerzone źrenice. -Dobrze, mamo, już nie będę brał narkotyków. Jutro ze wszystkiego się wyspowiadam i oddam resztę zapasów na cele dobroczynne – oczywiście nie chciał drążyć tematu ćpania na poważnie. Nawet przez moment poczuł wstyd, że choć udało mu się na chwilę zapanować nad sobą pod ich ostatniej kłótni, to teraz znowu jest silna wola została wyruchana przez jego nałóg. – Tak, codziennie przed zmianą robię jej listę dragów, które akurat dzisiaj wziąłem – odpysknął, po czym wreszcie odważył się na nią spojrzeć. – Rozejrzyj się. Nie ma tu żadnego pracownika, który nie wypiłby choćby piwa na start zmiany – no może i był, ale wiadomo, chciał przydramić, a odpowiedzialność rozmywała się, kiedy „wszyscy tak robili”. No ale zaraz mogło okazać się, że jednak był taki pracownik, a na imię jej było Cami.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Dla niej to też była cholernie ważna. Pokazała mu część swojego świata, różne strony swojej osobowości. Pokazała mu dobre i złe, a on wciąż budził się obok niej w łóżku. Dopiero kiedy wpadł temat tego, że mu zależy…no się skomplikowało. Była przerażona, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Ale wciąż nie uciekła aż do powrotu do mieszkania… w którym zrozumiała, że już nic nie będzie takie samo. Że wiele się zmieniło w trakcie tej szaleńczej podróży… i że żeby zrozumieć co dokładnie się zmieniło, najpierw musiała wziąć przeszłość na klatę. Oczywiście już po ataku paniki i faktycznej ucieczce, bo jak wiadomo, święta nie była, nie wyruszyła jak Bilbo Baggins za przygodą, a bardziej jak Frodo, wyrzucona z gniazda przez siłę wyższą.
No i taki sprytny plan miał ten Luke, a Cami jak zwykle zamierzała mu go popsuć. Już powinien był się dawno przyzwyczaić, że jeśli w grę wchodziła Cami, to niczego nie mógł być pewien.
- Moonlight to stara historia, teraz zbieram prawdziwe napiwki - odpowiedziała i nawet pokazała mu dwie stówy schowane w staniku, inaczej znanym jej schowkiem na napiwki. A potem uniosła brwi jak stwierdził, że ma męski podbródek i nawet nie skomentowała tej obelgi. Nie żeby oczekiwała komplementów w jego strony, ale.. no miłe to nie było!
- Chciałabym ci wierzyć, ale ostatnio już tak mówiłeś i co, widać jaki jesteś godzien zaufania - przypomniała mu, a potem przechyliła głowę lekko w bok - w sumie niezły pomysł, innym na pewno się bardziej przyda - dodała i cóż, no ona zamierzała ten plan wcielić w życie. Teraz będzie mogła mówić, że wysprzątała mu szafkę dlatego że przecież sam jej kazał to zrobić, no gdzie wady, gdzie problem?
- I gdzie wziąłeś? No dalej, powiedz mi. W kiblu? Czy na blacie? W obu miejscach można znaleźć takie same bakterie kałowe, wiesz? Są na to badania. A może na zapleczu? Tam gdzie jest czyściej? Ile syfu wpakowałeś już do swojego organizmu, co? A może chcesz mi też powiedzieć, że zacząłeś coś pakować w żyły, hm? Trzeba cię wysłać na kompleks badań, szukając wirusa hiv i reszty kolegów? - uniosła brwi - i nie zapomnij o moich dwóch long island ice tea, koniecznie z parasolką - dodała, wkurzona na niego. I na siebie. I rozczarowana. Tak bardzo rozczarowana.
- Skończyłeś z żałosnymi wymówkami? - zapytała, unosząc brwi - bo jesteśmy o krok od ‘Pete posypywał, nie mogłem odmówić!’ - dodała. On nie chciał na nią spojrzeć, ona wpatrywała się w niego, próbując go przyszpilić wzrokiem.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
I Luke pokochał wszystkie te strony jej osobowości. W zasadzie im bardziej go zaskakiwała, tym bardziej uświadamiał sobie, że chce z nią spróbować czegoś więcej. Nawet kiedy to jego paskudna strona osobowości brała górę i z jego ust płynęły te wszystkie okropne słowa. W ich obliczu tym bardziej żałował, że nigdy nie powiedział jej wprost, jak ważna dla niego była. Pozwolił jej zapamiętać go jako bezdusznego gościa, który potrafił ją tylko jebać i wypominać wydarzenia z przeszłości. A po powrocie zastała go w takim miejscu w życiu, w którym był na kolanach i który tylko dostarczał jej kolejnych zmartwień. I prawdę mówiąc Cami miała rację – nie mógł patrzeć na siebie w lustrze, nie będąc pod wpływem. Nie mając świadomość, jak on sam również bardzo ją krzywdził.
– Nie – odparł i roześmiał się nerwowo pod nosem. – Nie zbierasz tu napiwków, bo tutaj nie pracujesz – dodał pewnie, naprawdę licząc na to, że Cami zaraz przestanie udawać kelnerkę. Nawet napiwek wyjęty prosto ze stanika nie był wystarczającym argumentem, aby go o tym przekonać. Choć na pewno urodziwym w oprawie jej piersi.
Mina mu zrzedła, kiedy powiedziała, że nie jest godzien zaufania. – Oczywiście, że nie jestem. Jestem żałosnym ćpunem, pamiętasz? – uniósł lekko brew starając się zachować nonszalancki wyraz twarzy, jakby te słowa wcale nie dudniły mu po głowie za każdym razem, kiedy sięgał po woreczek strunowy z białą zawartością. A potem zmarszczył brwi, czekając aż skończy mówić.
– W pokoju socjalnym. Wciągnąłem z własnej dłoni – odparł niemal grobowym tonem, mając na myśli zagłębienie pomiędzy kciukiem a resztą palcy. – A ty co, dorabiasz pracując przy jakiejś kampanii antynarkotykowej? Zaraz zaczniesz wyciągać obrazki edukacyjne z wyniszczonymi organizmami? Widzę takie codziennie na paczce z fajkami i co, wciąż palę – odparł zaczynając wręcz dyszeć ze złości. – I znam ludzi, którzy dawali w żyłę. I nie kręci mnie to, to tak dla twojej informacji – pamiętał, jak kiedyś zobaczył przedramię swojej byłej laski i cóż… myślał, że się zrzyga. Okropny widok. A po chwili oboje coś wzięli i poszli dalej w tango, żeby zapomnieć. Ze złością zaczął przygotowywać te cholerne drinki.
– Dopiero się rozkręcam. Nie masz pojęcia co tacy jak my – odpowiednio wymodulował ostatnie słowa – potrafimy wymyślić, żeby usprawiedliwić się przed całym światem. I jak potrafimy wzbudzać litość – nie wiedział, po co jej to mówił. Może pod tym płaszczykiem nonszalancji kryło się ukryte „Nigdy mi nie ufaj, kiedy zacznę przed tobą płakać i błagać o dragi mówiąc, że płona mi wnętrzności i zaraz umrę”.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Cami się tego nie spodziewała. Bo dla niej… no to zawsze było irracjonalne, że ktoś w ogóle ją kochał. I zawsze ostatecznie przestawał. U niej granica między miłością, a nienawiścią była cienka, nienawidził ją każdy z niedoszłych i były mąż. A w drugą stronę…. no sama nie wiedziała, że to też tak działało. I czy tak działało. Poza tym, wciąż była przekonana, że to ona wpędziła go znowu w ramiona nałogu, więc jak miałaby wpaść na to, że coś innego go dręczy tam w środku? Zwłaszcza, że wierzyła mu we wszystko najgorsze co mówił w jej stronę, no i pewnie dlatego, że po cichu sama też tak myślała. A jakieś inne ości… no na nie nawet nie wpadła, okej. Zresztą, jego życie i zdrowie było ważniejsze od jej uczuć.
I wzruszyła ramionami na jego niedowierzania, wzdychając sobie zaraz cicho. - No nie dajesz mi o tym zapomnieć Luke. Dopiero co się martwiłeś, że Harry zjadł twoje prochy, a teraz znowu go narażasz - przypomniała mu, kręcąc z rozczarowaniem głową. Nie znała się na wyciąganiu ludzi z nałogów, właściwe to wręcz przeciwnie, więc to było dla niej nowe doświadczenie. Czy nie była zbyt surowa? Zbyt radykalna? Cholera wie.
- A wcześniej ją umyłeś? Jakoś nie sądzę, tu jest pełno bakterii - rzuciła, bo oczywiście, że zamierzała mu to obrzydzać jak tylko się dało. - Ten blondas nie myje rąk po sikaniu, a potem łapie za te same klamki co ty - dodała, bo oczywiście że wyłapywała takie rzeczy. Faceci pod wpływem często zapominali o higienie… niestety. A czasem i na trzeźwo, o losie…
- Uważaj żeby moja kampania nie skopała ci tej pyskatej dupy - odpyskowała od razu i unosła lekko brew. W jej głowie pojawił sie pomysł, ale… możliwe, że jednak ciut… zbyt radykalny. A może wcale nie? Może Luke potrzebował większej terapii szokowej? - Każdy tak mówi na początku, a potem klęka przed dilerem, błagając o działkę. Już nie możesz wytrzymać kilku dni bez. Zaraz zaczniesz się trząść i rozlewać alko…a to wpłynie na moje napiwki - uniosła brwi, trochę zadowolona że go tak rozzłościła. O to chodziło. Niech się w nim budzi złość, werwa… i siła do walki. Skoro dragi wpędzały go w słodki niebyt, to chyba… no była jakaś strategia. - Wytrzymasz do końca szychty, czy musisz wciągnąć kreskę nawet rozsypaną na podłodze? - zapytała jeszcze, celowo grając na drażliwej strunie. Była głupia albo nie. No co się stanie to się stanie.
- Tak tak, słyszałam już co możesz zrobić w złości. I co, pobijesz mnie jak nie dam ci dragów? A moją litość już wzbudzasz - podsumowała, a potem wzięła z jego ręki przygotowane dwa ostatnie drinki i ustawiła na tacy. z którą zaraz powędrowała do stolika. Na usta przywdziała kuszący uśmiech, maskę dla klientów. Dopasowała drinki do osób i podeszła zebrać puste szkło i zamówienia z kolejnego stolika. I idąc w stronę kuchni rzuciła mu co ma przygotować… a kiedy zniknęła w niej żeby odłożyć szkło, na moment oparła się rękami o blat i spuściła głowę. Co ona do cholery wyprawiała?
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke natomiast nigdy nie myślał o sobie jak o człowieku, który byłby w stanie kogoś szczerze pokochać. Jasne, przeżył w swoim życiu wiele zauroczeń, bywał w krótszych bądź dłuższych związkach, ale nigdy nie powiedział żadnej lasce „kocham cię”, bo naprawdę tak czuł. Zazwyczaj mówił tak, bo czuł że akurat w tym momencie tak wypadało albo żeby ją udobruchać. I jednocześnie mówiąc to miał to poczucie, że właśnie skłamał. I choć Cami jeszcze nigdy tego nie powiedział, to po prostu czuł, że to to, nawet jeśli potrzebował pomocy, żeby to nazwać. I nawet, kiedy życie zatruwała mu jego druga miłość, kokaina.
– Nie biorę już w mieszkaniu ani niczego tam nie trzymam – zmarszczył brwi, trochę zły że Cami nie doceniała jego wielkiego poświęcenia. Według jego naszprycowanych standardów Cami była oczywiście zbyt radykalna i zbyt surowa. Powinna go głaskać po głowie i mówić, jak bardzo go rozumie. – A ty co, inspekcja pracy, że tak wszystkich tu lustrujesz? – warknął, bo jej działania owszem, przynosiły skutek. Luke był francuskim pieskiem, który lubił być wyszorowany i wypachniony od stóp do głów. Oczywiście kiedy nie był w ciągu narkotykowym, bo wtedy miał to wszystko w dupie.
Prychnął pogardliwie, ale nie odpowiedział już na jej tekst o pyskowaniu. Cami totalnie umiała go ustawić, no! – Tak, od razu klęknę i dobiorę mu się do rozporka. Twoje niedoczekanie – syknął. – I co, zatrudniłaś się tu, żeby mnie kontrolować? Komentować każdy mój krok? Zrobić mi rozpiskę z kim mogę gadać, a z kim nie? – tak, z każdym dniem wzrastał w nim gniew. I choć bardzo buntował się przeciwko wszystkiemu, co robiła, w głębi wiedział, że miała przecież rację. Że był żałosny i że chwila dzieliła go od szorowania dna. Ale rzucenie tego było trudniejsze, czuł że nie jest już w stanie zrobić tego sam, resztkami swojej woli. – NIE JESTEM taki jak inni, którzy dadzą dupy za kreskę. Mam pracę, mam dom i niczego nie zawalam, więc nie, nie zobaczysz mnie na podłodze szukającego koksu wśród okruszków na podłodze – wymierzył jej pełne wkurwienia spojrzenie. Tak, uderzyła w te najbardziej bolesne nuty, po których nie potrafił już utrzymywać na twarzy głupawego uśmieszku pod tytułem „ale o co chodzi?”.
Kiedy wypowiedziała ostatnie słowa, nie zdążył odpowiedzieć nim wzięła przygotowane drinki i odeszła. Odprowadził ją wzrokiem, czując że wzbiera w nim fala złości, dlatego trzasnął ścierą o blat i ruszył za nią w kierunku kuchni. I już miał znowu wyskakiwać z mordą, kiedy zastał ją oparta o blat, z głową w dole. Zatrzymał się nagle, a jego wyraz twarzy wyraźnie złagodniał widząc ją w takim stanie zwątpienia. Na moment zapadła między nimi cisza, podczas której Luke uważnie ją obserwował, dając opaść wszystkim emocjom. – Nigdy w życiu bym cię nie tknął, Cami. Nigdy – powtórzył robiąc w jej stronę mały krok, jakby czekał na pozwolenie, czy może się do niej bardziej zbliżyć. – To co wtedy… nie mówiłem poważnie – dodał ciszej.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Bo to trochę tak jest, ogląda się w bajkach i filmach wyidealizowane przykłady miłości, które nie mają zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością, bo przecież ktoś to wszystko wymyślił, napisał i odegrał. To trochę tak jakby inspirować się porno w swoim życiem seksualnym, to nie tak wygląda, nie tak przebiega i cóż… na szczęście. Zwłaszcza dla kobiet, biorąc pod uwagę ich fizyczny komfort. I kwestie zarazków. Nie wiem czemu weszłam na ten temat, zawróćmy. Cami wiele razy wydawało się, że znalazła miłość i.. cóż, potem zwiewała sprzed ołtarza. Albo po ołtarzu, jak w przypadku Borisa.
- Podobno już w ogóle miałeś nie brać, tyle są warte twoje zapewnienia - podsumowała z westchnieniem - tak bardzo ci się podoba na odwyku, że co chwile chcesz tam wracać? Lepsze sanatorium, przynajmniej coś zaliczysz po drodze - wywróciła oczami, bo cóż, no wiadomo jak to bywa po dragach, różne rzeczy się robi, a potem je pamięta albo nie pamięta. I cóż, no na głaskanie to się tutaj nie zapowiadało. Dostał swoje głaskanie ostatnio jak był przyćpany, wystarczy mu na miesiąc.
- Już ci mówiłam, to wpływa na moje napiwki, a taka egoistka jak ja musi dbać o swoje - przypomniała mu, bo przecież totalnie nie przejmowała się nim tutaj przecież. W ogóle. Ani trochę. Zero. Nawet mniej niż zero. Cholera. Nawet siebie nie umiała już tak dobrze okłamywać jak by tego chciała…
- Nie zdziwiłabym się. A czy wiesz czy po prochach nie przeleciałeś kogoś do tej pory i nie złapałeś żadnego wirusa? Sam widziałeś, że zapomniałeś o gumach - przypomniała mu. A potem zaśmiała się cicho. - Zatrudniłam się tu, bo są dobre napiwki. I podoba mi się dresscode. Nie mówiąc o tym, że dziewczyny z tyłu już mi zaoferowały kilka lekcji - uniosła brwi, oczywiście się z nim drocząc, ale cóż, no niech się wkurza, na zdrowie. To znaczy chyba. W końcu był na prochach, może jeszcze dostanie jakiegoś zawału czy coś, od tego wszystkiego… - A komentowanie każdego Twojego kroku jest po prostu zabawne - dodała i nawet do niego mrugnęła. Nie skomentowała kwestii tego z kim ma gadać… cóż, to się okaże. Cami sama nie do końca była pewna jak będzie reagować na jego różne interakcje, ale nie miała czasu się martwić tym zawczasu. Miała większe problemy na głowie.
- Tak tak, żaden chłopczyna z dobrego domu nigdy nie został przyłapany na przećpaniu majątku, rodziny i swojego życia. Podobno też żaden po dragach nigdy nikogo nie zabił, ani nie zgwałcił. Uniwersytety są pełne takich dobrych chłopców, a biurowce takich, których rodzice wykupili z tarapatów, więc mogą dalej robić bałagan - odpowiedziała sucho, ale… no szczerze. Tak to działało. Nawet najwięksi padali przed dragami. Może i teraz gardził dawaniem w żyłę, ale za niedługo proszek to będzie za mało. Wciąganie nosem będzie zbyt wolne. Będzie chciał odpłynąć jeszcze bardziej. A potem…. cóż. Jeśli teraz myśli, że mu jest trudno, zobaczymy co powie jak się przerzuci na metę…
Idealny temat na pogadanki w pracy, nie ma co. Dlatego musiała odejść i przez chwilę zrobić swoją robotę. W sumie nawet lubiła pracę w barach, było ciemno, wesoło, przyjemnie. To znaczy wesoło… zwykle. Teraz nie do końca. Teraz czuła się zmęczona tym tygodniem i cóż, łatwo się domyślić, że nie chciała być przyłapana na tym przez Luke’a. Nawet nie usłyszała że tu wszedł, zorientowała się dopiero, kiedy się odezwał. Wtedy się wyprostowała i przechyliła lekko głowę w bok, nawet na niego nie patrząc.
- O proszę cię. Kogo ty oszukujesz? Rozbiłbyś moją głowę na kafelkach po tygodniu głodu, gdybyś zobaczył jak spuszczam twój towar - odpowiedziała, odwracając się do niego przodem i przez chwilę opierając o blat. - A gdybym dała ci wybór, czy moje ciało na jedną noc, czy nawet najmniejsza dawka koksu, oboje dobrze wiemy co byś teraz wybrał - okej, sama nie wiedziała czemu o tym wspomniała. Miała nie myśleć o seksie, ani o bliskości z nim… no sama zaskoczyła siebie w tym momencie. - A wtedy mówiłeś w końcu coś od serca, nie wycofuj się teraz z tego, to był moment prawdziwego samca alfy. Koledzy byliby dumni - okej, miała wrażenie, że nie do końca trzyma się w tej rozmowie jakichś sensownych argumentów, ale musiała… musiała pamiętać, że są w pracy. I nie są sami. - Zrobiłeś już te drinki do kolejnego stolika, czy musisz wciągnąć coś, żeby sobie przypomnieć to zamówienie? - i podsumowała, zakładając ręce na piersi.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
– Na odwyku też możesz zaliczyć, co za problem – mruknął niezgodnie z prawdą zresztą. Pewnie na jednym z dwóch dotychczasowych turnusów miał coś na kształt odwykowej dziewczyny, ale pielęgniarki i terapeuci mieli szczególne oko na takie przypadku i nie dopuszczali do tego typu schadzek. Wszystko więc działo się tylko platonicznie.
– Och kurwa, aż tak bardzo potrzebujesz usłyszeć, że z nikim innym nie spałem przez ten czas? No to proszę bardzo, nie ruchałem się z nikim od naszej ostatniej wspólnej nocy. Zadowolona? – warknął, bo jednak co do tego był pewien. Mieszanki, jakie na sobie testował, nie pobudzały go już tak samo jak kiedyś, żeby musiał jak jakiś królik łapać co popadnie. Kiedy wspomniała o dziewczynach na rurach, mimowolnie na nie zerknął, marszcząc brwi, bo… nie, nie chciałby widzieć Cami wijącej się na rurze. To znaczy chciałby, ale tylko w ramach prywatnego pokazu, z dala od spojrzeń innych facetów. – W takim razie masz bardzo małe wyszukane poczucie humoru. Może powinnaś poszukać sobie jakiegoś hobby, skoro masz tyle wolnego czasu – skomentował krótko, czując że znowu zaczynają miotać nim sprzeczne uczucia. Był zły, a jednocześnie jakaś jego cząstka czuła się mile połechtana tym, że Cami niemalże szła z nim na wojnę próbując ratować go… przed nim samym. I ta maleńka część powoli zaczęła kumać, co ta troska mogła oznaczać, ale przytłaczały ją te natrętne, czarne myśli.
– To teraz porównujesz mnie do morderców i gwałcicieli, no brawo. Czekam co będzie dalej, bo widzę że już tak bardzo przyzwyczaiłaś się, do jebania mnie na każdym kroku, że coraz naturalniej ci to wychodzi – warknął w złości, no bo jednak był świadomy tego, że kiedyś też „nie zawalał”, a skończyło się jak skończyło.
Czasami słyszał, że podobno największą porażką dla faceta jest łez jego kobiety. I choć Cami nie płakała, widział, że była potwornie poruszona tą sytuacją, tą rozmową. A Luke jedyne co robił to dokładał i dokładał jej tych zmartwień. Każdego jebanego dnia wrzucał dodatkową cegłę na ten bagaż, który następnie na nią zrzucał. Rzadko miał takie przebłyski świadomości, ale kiedy już się zdarzały, dopadały go ze zdwojoną siłą.
– Cami, czy ja kiedykolwiek dałem ci powód, żebyś tak uważała? Kurwa mać, powiedz, czy kiedykolwiek kiedy byliśmy razem, poczułaś że byłabym skłonny do czegoś takiego? – zmarszczył brwi, mając wrażenie że zaraz zegnie się w pół, bo tak bolesne było słyszeć od niej, że się go po prostu obawia. No i po raz pierwszy nazwał głośno ich dotychczasowe relacje, to co ich łączyło „byciem razem”. A kiedy zadała kolejne pytanie uniósł wysoko brwi. – Jak w ogóle możesz mieć takie wątpliwości? I co ty w ogóle stawiasz na szali, swoje ciało? Na jedną noc? Nigdy nie chciałem mieć go tylko na jedną noc, chciałem je mieć na każdą pierdoloną noc! – krzyknął, dopiero po chwili uświadamiając sobie, co wypłynęło właśnie z jego ust. I potrzebował chwili, żeby móc dalej myśleć. – Nie, to był moment gościa, któremu laska wyrwała serce, rzuciła je na podłogę i rozdeptała jeszcze się przy tym uśmiechając – powiedział drżącym głosem zanim w ogóle zdążył pomyśleć, co ta zrzucona przez niego bomba może oznaczać. Dla niej, dla niego, dla nich. – Możemy wracać na salę – dodał chłodno.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
W sumie Cami nigdy nie była, więc nie wiedziała, ale no wątpiła, okej. Tak samo jak no coś tam jej świtało, że się w sumie przez pierwszy rok w trzeźwości w AA nie powinno wchodzić w nowe związki, ale nie wiedziała, czy to samo się odnosi do AN… ale się dowie. I teraz też się dowiedziała czegoś, co no trochę ją ciekawiło. Wiedziała, że to głupie i niskie, ale… no chciała wiedzieć. - O ile dobrze pamiętasz każdą noc ćpania - i rzuciła tylko, starając się pozbyć lekkiego drżenia w kąciku. Wiedziała, że to nic nie znaczy, że Luke tak naprawdę może nawet kłamać… - ale to dobrze, znaczy że nie trzeba się martwić hiv i innymi chorobami - dodała - jeszcze tego by brakowało żebym cię do urologa musiała zaciągnąć i na badania krwi - dodała, bo oczywiście był logiczny powód przez który o tym rozmawiali. - Mam nawet pomysł na jedno nowe hobby - rzuciła, oczywiście nie dodając żadnych detali. Ale zdecydowała, że jeszcze dziś się Luke przekona, jak tylko spróbuje znaleźć coś w swojej szafce. - A mówili w szkole, kids don’t do drugs - mruknęła, oczywiście na razie zostawiając ten temat za nimi. Bo… no widziała co prochy z nim robiły i kompletnie jej się to nie podobało. I bała się jak wiele się zmieniło przez ten miesiąc.. w nim. Przecież wyglądał zupełnie inaczej niż na ich szalonej przygodzie, mimo że spali gdzie popadnie, dużo pili i byli przerażeni o własne życie.. co zwykle nie dodaje jakoś specjalnie urody. Ale ale… teraz nie był czas na wspomnienia, chociaż Luke boleśnie je odkopywał.
- Kiedy byliśmy razem ani razu nie byłeś naćpany do nieprzytomności. Nie chowałeś dragów po szafkach i kieszeniach. Nie sądziłam, że jesteś zdolny do powrotu do ćpania, nie w taki sposób, nie tak szybko. Widać, że jeszcze wiele się muszę o tobie nauczyć - podsumowała, dość naturalnie wchodząc w narrację, że byli razem. Nie miała siły się na tym skupiać. Nie miała siły analizować wyrazu jego twarzy, kiedy usłyszał od niej te słowa. Ani swoich własnych odczuć, na to wszystko co mówił. Ona była w pełni trzeźwa, a każde jego słowo trafiało bardzo głęboko, w jakieś zapomniane odmęty jej serducha, które nie były już takie zamknięte na dziesięć spustów jak sądziła. Bo czuła, że lekko drży, kiedy powiedział te słowa. I nadludzką siłą zmusiła się do zduszenia swoich emocji i uczuć, zepchnięcia w dół, zamrożenia, zdystansowania się i… cholera jasna, nie mogła teraz się z nim na ten temat przekrzykiwać, nie kiedy był naćpany, nie kiedy próbowała… no próbowała go otrzeźwić. - Dopóki będziesz ćpać, nie dostaniesz go wcale - odpowiedziała drżącym głosem, podchodząc nieco bliżej i patrząc mu w oczy. I chociaż bardzo się starała, mogła zapanować nad swoimi słowami, to nie zapanowała nad głosem, który się jej złamał w połowie zdania, ani nad spojrzeniem, które aż kipiało od tęsknoty i bólu. Oddychała szybko, wręcz z wysiłkiem, bo tak bolesne były jego słowa. I świadomość, jak wiele zniszczyła jej ucieczka… że zniszczyła jego. - Możesz mnie nienawidzić, obrażać, obwiniać za wszystko, wyzywać, przeklinać i co jeszcze chcesz. Ale nie pozwolę ci się zabić. I… nie będę z tobą rozmawiać o tym… o nas, kiedy twój mózg aż kipi od toksyn z dragów - wypaliła, w końcu, drżącym głosem, nie broniąc się w tym momencie, nic nie wyjaśniając. Nie kiedy był w tym stanie. Mówiła serio, mógł ją mieć tylko na trzeźwo. - A teraz idź opłukać twarz zimną wodą i zrób mi te cholerne drinki - dodała, już spokojniej, chłodniej. Wypięła pierś do przodu, minęła go i wychodząc na salę przykleiła do ust sztuczny uśmiech, odkładając swoją tacę na blat baru.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Wzniósł oczy ku niebu kiedy wspomniała o zaciąganiu go do urologa, czując się jakby znów miał jakieś dwanaście lat. Ale może dokładnie tak trzeba było go traktować. Jak knąbrnego małolata, którego trzeba zaciągnąć na rundkę po lekarzach, bo samodzielnie nie był w stanie się sobą zająć. Ale zakodował sobie to jedno słowo klucz - o martwieniu się. Dlatego darował sobie już komentarze w tym temacie, bo prawdę mówiąc, nawet gdyby kogoś przeleciał bez zabezpieczenia po dragach, sam nie wpadłby na to żeby potem dokładnie się przebadać. A przynajmniej nie kiedy nie potrafił trzeźwo myśleć ani sam martwić się o swoje zdrowie. Oczywiście nie miał też głowy na przemyślenie tego, jakie spustoszenie w jego organizmie powodował powrót do nałogu. Oczywiście widział w lustrze, że wygląda źle, ale wygląd zewnątrzny był przecież wyrazem tego, co działo się u niego środku.
Patrzył na nią z narastającym bólem. I strachem. Był przerażony swoim odbiciem w jej oczach, tym w jaki sposób widziała go obecnie. Tym, że był dla niej nieprzewidywalną bombą zegarową, gotową wyjebać w każdej chwili, bez ostrzeżenia. Chciał jej powiedzieć, że to wciąż on, że prawdziwy on kryje się jeszcze tam w środku... ale sam wcale nie był tego taki pewien. Kiedy pojawiła się tak blisko niego i drżąc patrzyła mu w oczy, uniósł lekko dłoń chcąc pogłaskać ją po policzku, jednak w ostatniej chwili ją wycofał. Nie czuł, że mógł, że zasługiwał na to, żeby to zrobić. Sam zresztą patrzył na nią z bólem i tęsknotą, czując się rozgoryczony tym, że może... że może mogli być jeszcze szczęśliwi. A teraz to on to wszystko deptał i rozszarpywał na kawałki.
- Na trzeźwo usłyszałabyś ode mnie dokładnie to samo, Cam. Dokładnie to samo - wypowiedział te słowa niemal szeptem. Chciał tej konfrontacji, czuł że jest w stanie w końcu ją przeprowadzić, ale żeby to się wydarzyło musiał spełnić jej warunek. Musiał być trzeźwy.
Jeszcze przez dłuższą chwilę stał w kuchni, nie będąc w stanie zrobić ani kroku do przodu, ani w tył. Faktycznie poszedł przemyć twarz lodowatą wodą, dłuższą chwilę poświęcając na przyjrzenie się swojemu odbiciu i nawrzucanie temu skurwielowi z lustra, jak bardzo go teraz nienawidzi.

/zt x 2
ODPOWIEDZ