OPIEKUNKA KUOK — LORNE BAY WILDLIFE SANCTUARY
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Za dnia - przykładna opiekunka kuok w sanktuarium dla dzikich zwierząt. Po godzinach - ekoaktywistka ratująca morskie zwierzęta, która ukrywa przed światem fakt, że wzięła pieniądze za fikcyjny ślub z Bjornem, żeby ten zdobył australijskie obywatelstwo.
/ pierwszy!

Nigdy nie pomyślałaby, że polubi kuoki.
Niemal całe jej życie było związane z wodą. Już jako kilkuletnie dziecko nauczyła się pływać. Jako nastolatka zaczęła żeglować. Zanim jeszcze poszła na studia, zapałała miłością do nurkowania. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że zatrudni się w oceanarium w Cairns (lub zostanie marynarzem), jednak wtedy stało się coś, co całkowicie zmieniło jej plany oraz wyobrażenia. Uśmiechnęła się do niej Kuoka Matka - przywódczyni stada przebywającego w LB Wildlife Sanctuary. Tak na serio! Wiele mówi się o tym, że te radosne zwierzęta non stop się uśmiechają, a największą radochę mają wtedy, gdy rzucą swoim dzieckiem w nieprzyjaciela, jednak Brattleby do dziś jest pewna, że w interakcji jej i zwierzęcia nie było nawet cienia przypadku. Została zaakceptowana. Naznaczona. W tej sytuacji nie mogła tak po prostu od nich odejść.
Nie mogła odejść również teraz, od wybiegu, bo opanowała go właśnie gromadka dzikich stworz... Przeuroczych dzieci. Edukowanie społeczeństwa, zwłaszcza tego małego, wrażliwego jeszcze na krzywdę zwierzątek, było jedną z podstawowych działalności LBWF, zdarzały się więc dni, kiedy miejsce to odwiedzały szkolne wycieczki lub zorganizowane grupy małych ludzi. W takich momentach jej rolą było zajmowanie się również zwiedzającymi - do jej zadań należało między innymi opowiadanie odwiedzającym wszelakich ciekawostek związanych z kuokami; począwszy od tego, czy faktycznie rzucają swoimi małymi, przez to, jak wygląda ich cykl dnia, a na ich posiłkach kończąc. Karmienie było zresztą jedną z atrakcji. Być może pokaz karmienia krokodyli był bardziej emocjonujący, niż przyglądanie się kuokom jedzącym roślinki (umówmy się - na pewno był), jednak z jakiegoś powodu w takich momentach Sarah zawsze miała co robić.
Jeszcze jak!
- O, Harper, dobrze, że jesteś - zaczepiła modą wolontariuszkę, która szła właśnie ścieżką w pobliżu zagrody kuok. Upewniła się, że nikt nie zwrócił na nie szczególnej uwagi, po czym pociągnęła ją nieco dalej, wciąż jeszcze mając na oku wspomniany wybieg i jednocześnie nie wzbudzając żadnych podejrzeń. - Musisz mi pomóc. Nie mogę doliczyć się jednej młodej kuoki. Może po prostu jej nie widzę, ale gdybyś mogła dyskretnie je policzyć...
No właśnie. Sarah rozważała teraz dwa scenariusze. W pierwszym - zwierzak po prostu schował się gdzieś w krzakach i Brattleby po prostu go nie dostrzega. To świadczyłoby źle o jej wzroku, ale byłoby jeszcze do przeżycia. Bo drugi scenariusz... On zakładał, że za chwilę odwiedzający pobiegną oglądać nieplanowany pokaz karmienia krokodyla. Karmienia go małą kuoczka, którą wyrodna matka przerzuciła przez ogrodzenie. W tej sytuacji temat jej wzroku również zostałby pewnie poruszony, ale bardziej w kontekście tego, że szef wydłubałby jej oczy.

Harper Callaway
dziennikarka śledcza — The Cairns Post
24 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Po skończonym stażu zdobyła swój wymarzony zawód dziennikarki śledczej. Grzeczne pidżama party z przyjaciółkami powoli zamienia na mniej grzeczne wieczory z Nico, w którym powoli się zakochuje, ale przez różowe okulary na nosie nie dostrzega, jak niewiele o nim wie.
Harper uwielbiała przychodzić do Sanktuarium na wolontariat. W jej życiu panował obecnie kompletny chaos (no dobra, nie kompletny, ale to jej wewnętrzna drama queen określała go w ten właśnie sposób), a przychodzenie tutaj zapewniało jej ukojenie. Nie przeszkadzało jej to, że po raz setny słyszała ciekawostki rzucane przez opiekunów poszczególnych zwierzaków, nie miała nic przeciwko sprzątaniu ich kup (zwierząt, nie opiekunów) i godzinami mogła patrzeć na takie kuoki jedzące liście. No absolutny spokój i harmonia w całej okazałości. Spacerując obok ich zagrody i uważnie je obserwując Harper myślała o tym, że sama chciałaby kiedyś osiągnąć w swoim życiu taki zen. Dopiero po chwili dotarło do niej, że Sarah coś do niej mówi. Harps spojrzała w jej kierunku unosząc wysoko brwi i nawet nie zorientowała się, że Brattleby ciągnie ją właśnie za ramię.
– Zgubiłaś kuokę? – spytała trochę głośniej, niż zamierzała, a uświadomiwszy sobie to spytała jeszcze raz, tym razem o wiele bardziej konspiracyjnym tonem. – Zgubiłaś jedną kuokę? – nie to, że miała tu zamiar robić Sarah wykłady czy ją oceniać, ale wolała się upewnić, czy właśnie w tym kierunku zmierza pytanie Sarah. – Spokojnie, na pewno zaraz się znajdzie. Pewnie chowa się gdzieś za liściem. Patrzyłaś może, czy nie ma jej w ich dziupli? – mówiła spokojnie, nie chcąc wywoływać u Sarah niepotrzebnej paniki. Sama była typem panikary i dobrze wiedziała, że nic tak nie uspokajało jak racjonalizacja problemu. A w tym przypadku racjonalizacją było to, że mały urwis po prostu postanowił pobawić się w chowanego.
– Rano były wszystkie, tak? – dopytała, uważnie przyglądając się matce kuoce i jej młodym. Jedna, druga, trzecia… nie, stop, to była ta druga. Jedna, druga, trzecia, czwarta… – O, shit – przeklęła trochę głośniej, niż zamierzała. No, to z pewnością nie było dyskretne… Aczkolwiek nie miała jeszcze aż tak brutalnych myśli, jak Sarah. Bardziej podejrzewała, że mała kuoka po znalezieniu się poza ogrodzeniem po prostu wybrała się na samotny spacer po Sanktuarium, aby przemyśleć swoje całe, zaledwie czterotygodniowe życie.
Sarah Brattleby
OPIEKUNKA KUOK — LORNE BAY WILDLIFE SANCTUARY
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Za dnia - przykładna opiekunka kuok w sanktuarium dla dzikich zwierząt. Po godzinach - ekoaktywistka ratująca morskie zwierzęta, która ukrywa przed światem fakt, że wzięła pieniądze za fikcyjny ślub z Bjornem, żeby ten zdobył australijskie obywatelstwo.
- Ćśśśśśśś - syknęła, próbując nieco ją uciszyć. Nikt poza nimi nie musiał wiedzieć, że chwilowo nie do końca zgadzał się stan kuok. To tylko stan przejściowy, bo zwierzak na pewno zaraz się odnajdzie, po co więc wpadać w panikę? Oddychaj. Raz, dwa. Raz, dwa. - No właśnie. Tylko jedną. To już progres, bo kiedy zaczynałam, zgubiłam trzy - przyznała. Nie był to najlepszy moment, by wracać pamięcią do tego wydarzenia. Ot, była młoda, niedoświadczona, w dodatku trochę spieszyło jej się na randkę. Ostatecznie jej podopieczni się odnalazły, a ona spóźniła się na spotkanie. Chłopak co prawda na nią poczekał, ale nie omieszkał kilka razy wspomnieć o tym, że byli umówieni na inną godzinę, w dodatku przez cały czas opowiadał tylko o sobie. Ani razu nie zapytał o kuoki, a to w jej oczach było mocno dyskwalifikujące. Nic dziwnego, że więcej się już nie spotkali.
- Może faktycznie siedzi w dziupli... Wiesz, szukałam jej, ale może faktycznie nie zrobiłam tego dokładnie. Przecież mamy odwiedzających, nie mogę tak po prostu zacząć chodzić po wybiegu i NAPRAWDĘ jej szukać.
Musiała zrobić to dyskretnie. Pomoc Harper z pewnością będzie nieoceniona chociażby ze względu na gości. Gdyby jedna przez moment czymś ich zajęła, druga mogłaby efektywniej szukać uciekiniera. Tym oczywiście zajęłaby się sama, bo to jednak pod jej opieką była kuoka, ale jeśli tylko Callaway miała jakieś pomysły lub sugestie, Sarah chętnie ich wysłucha.
- Tak, na sto procent. Liczyłam je i żadnej nie brakowało. Żadna nie została też w ich domku. Musi być na wybiegu.
Zwierzaki z pewnością miały swój domek, coś w rodzaju pawilonu, w którym mogły schować się przed deszczem. Dorosły człowiek, opiekun, również tam zaglądał, by kontrolować zwierzaki. Brattleby robiła to co rano, miała więc absolutna pewność, że wtedy nie brakowało ani jednej sztuki. Nie miała pojęcia, co mogło się stać, ale cała ta sytuacja ani troche jej się nie podobała.
- Gdzie byś się schowała, gdybyś była kuoką?

Harper Callaway
dziennikarka śledcza — The Cairns Post
24 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Po skończonym stażu zdobyła swój wymarzony zawód dziennikarki śledczej. Grzeczne pidżama party z przyjaciółkami powoli zamienia na mniej grzeczne wieczory z Nico, w którym powoli się zakochuje, ale przez różowe okulary na nosie nie dostrzega, jak niewiele o nim wie.
– Ale… ostatecznie się odnalazły, prawda? To dobry znak, Sarah. No bo przecież nie rozpłynęła się w powietrzu, prawda? – odparła z nadzieją w głowie. No bo hej, lepiej żeby kuoka zaginęła takiej Sarah, która miała już doświadczenie w ich gubieniu i odnajdywaniu. Gorzej, jakby trafiło na jakiegoś nowicjusza, prawda?
– Tak, musisz być dyskretna. Poza tym… no, Parker mógłby się wkurzyć – zauważyła, no bo jednak lepiej żeby właściciel Sanktuarium nie był wtajemniczony w pewne rzeczy. Zwłaszcza takie, które potencjalnie mogą zagrażać ich małym milusińskim odchowywanym w Sanktuarium. – Może spróbujemy wywabić ją jej pokarmem? Na kota moich rodziców zawsze to działało… – zaproponowała. Mruczuś zawsze pojawiał się znikąd, kiedy słyszał dźwięk otwieranej saszety. Przynajmniej dopóki nie został przejechany przez kombajn sąsiadów, o czym Harper nie wiedziała po dziś dzień.
– Dobra… Myślę, że musimy się rozdzielić. Jedna powinna zacząć o tamtej strony, druga od tamtej – rzuciła pomysł. – Czy ta kuoka miała jakieś imię? Ma! – poprawiła się natychmiast, no bo hej, to że jej nie było tutaj teraz przy nich, nie oznaczało że nie było już jej W OGÓLE.
Zmarszczyła czoło, zastanawiając się nad pytaniem Sarah. Żeby dopaść uciekinierkę, musiały zrozumieć jej sposób myślenia, instynkty które nią kierowały. Gdzie Harper-kuoka schowałaby się, gdyby udało jej się wymknąć z zamknięcia? I czy… w ogóle by się chowała?
– Te małe kuoki to jeszcze dzieciaki. Chcą się bawić i harcować. Pewnie szukałabym rozrywki w miejscu, gdzie jest głośno i kolorowo – odparła po chwili namysłu. – Mamy dzisiaj tutaj jakąś wycieczkę szkolną? – spytała nagle, czując się niemal jak prawdziwy Sherlock Holmes rozwiązujący niespotykanie trudną zagadkę kryminalną. No i hej, wybór jej zawodu wcale nie był przypadkowy! Właśnie dla takich spraw kończyła całe te studia!
Sarah Brattleby
OPIEKUNKA KUOK — LORNE BAY WILDLIFE SANCTUARY
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Za dnia - przykładna opiekunka kuok w sanktuarium dla dzikich zwierząt. Po godzinach - ekoaktywistka ratująca morskie zwierzęta, która ukrywa przed światem fakt, że wzięła pieniądze za fikcyjny ślub z Bjornem, żeby ten zdobył australijskie obywatelstwo.
- Gdyby tak było, prawdopodobnie już bym tu nie pracowała - zauważyła. Nie da się tak po prostu "zniknąć" kuoki. Można ją czasem zgubić, ale zgubienie ma to do siebie, że zaginiony obiekt wciąż gdzieś jest. Nie rozpływa się w powietrzu. To jest po prostu niewykonalne. A skoro tak, to Sarah i Harper z całą pewnością znajdą jakieś rozwiązanie.
- Nie jestem samobójcą. Nigdy mu o tym nie powiem - uśmiechnęła się. - Naprawdę lubię tę pracę, wiesz? Nie chcę jej stracić.
Nie chciała mówić o tym, że najbardziej podobała jej się praca z dziećmi, które odwiedzały sanktuarium. Nie to, żeby akurat one dorównywały jej poziomem intelektu (lub ona im). Okej, to trochę też, ale chodziło o coś innego. Uczniowie odwiedzający to miejsce byli z reguły szalenie otwarci na opowieści o kuokach i ich zwyczajach, nic więc dziwnego, że Brattleby korzystała z tego na całego.
- Jedzenie to zawsze dobry plan. Kiedy mój brat był mały, wystarczyło tylko wspomnieć o tym, że jest obiad i od razu pojawiał się w kuchni.
Trochę to ubarwiała, wiadomo. Nie można wykluczyć, że w tej opowieści tak naprawdę chodziło o nią i wszystko to odbywało się na zasadzie "mój kolega ma problem...". No, wiadomo.
- Jeszcze nie miała. Dopiero planowałam rozpocząć jakąś akcję w czasie której dzieci będą mogły jakoś ją nazwać.
To wszystko jeszcze przed nią, więc opcja z przywoływaniem zwierzaka po imieniu raczej odpadała. Ale tak, zdaje się, że będą musiały powołać się tu na pierwotne instynkty oraz siły natury, bo innej recepty póki co Sarah nie widziała.
- Mamy, to te dzieci - wskazała grupkę maluchów, która stała teraz przy ogrodzeniu i obserwowała rodzeństwo zaginionej. - Musimy zrobić to naturalnie. Może wejdziemy na wybieg i zaczniemy udawać, że robimy coś zupełnie innego? Że plewimy, zamiatamy, coś naprawiamy, wtedy nie będziemy wyglądały podejrzanie.
Główka pracuje, prawda?

Harper Callaway
dziennikarka śledcza — The Cairns Post
24 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Po skończonym stażu zdobyła swój wymarzony zawód dziennikarki śledczej. Grzeczne pidżama party z przyjaciółkami powoli zamienia na mniej grzeczne wieczory z Nico, w którym powoli się zakochuje, ale przez różowe okulary na nosie nie dostrzega, jak niewiele o nim wie.
– Słuszna uwaga – stwierdziła marszcząc czoło. Gubienie kuok raczej nie jest czymś pożądanym w takim miejscu… zwłaszcza, jeśli twoim głównym obowiązkiem jest ich pilnowanie. – Może jest jakaś szansa na to, że on sam kiedyś zgubił krokodyla i spojrzy na ciebie przychylniejszym okiem…? – posłała jej spojrzenie wypełnione nutką nadziei. W końcu jak to się mówi, niech pierwszy rzuci kamień kto nigdy nie zgubił żadnego zwierzęcia. Okej, może nie do końca tak to brzmiało, ale w każdym razie kto nigdy nie popełnił jakiegoś fakapu w pracy, z którego i tak koniec końców wyszedł zwycięsko? Harper była przekonana, że mała kuoka w końcu się odnajdzie, potrzebowała tylko chwili żeby się wyszumieć.
– O to, to! Widzisz? Pewne schematy pozostają niezmienne, niezależne od.. gatunku – dodała. Jakby nie było i brata Sarah i małą kuokę łączyło choćby to, że byli ssakami. No to już jest porządna podstawa, żeby doszukiwać się między nimi podobieństw!
– Miejmy nadzieję, że tego doczeka. Chociaż ja już mam dla niej imię. Houdini – oznajmiła tonem, który nie brzmiał tak jakby podlegało to dyskusji. Ewentualnie pozostawał jakiś Copperfield, ale Houdini to się chociaż milej kojarzy – choćby z muzyką Duy Lipy.
Spojrzała na dzieciaki wskazane przez Sarah. Jeśli ich mała zaginiona kuoka była urodzoną showmanką, zdecydowanie należało oczekiwać, że pojawi się w obrębie ich wzroku. Gorzej, jeśli Houdini miała iście introwertyczną duszę… ale o tym pomyślą, jeśli plan A nie wypali.
– W zasadzie opisałaś teraz jakieś 70% moich obowiązków tutaj. Więc ja na pewno nie będę wyglądała podejrzanie – zmarszczyła brwi. Wolontariat to wolontariat – Harps pomagała tam, gdzie akurat była potrzebna pomoc. Raz pomagała ogarnąć wybieg, innym razem pomagała przy porodzie… a płatność satysfakcją z samej siebie również w zupełności jej odpowiadała. – Okej, to chodźmy. Możemy poudawać, że robimy huśtawkę dla tych koali – stwierdziła, znikając na chwilę w schowku obok wybiegu dla miśków, by po chwili wyjść z niego z zapasem sznurków. Nawet nie musiała za bardzo wykorzystywać swoich zdolności aktorskich nabytych na kółkach teatralnych z liceum, więc po prosto weszła na wybieg jak do siebie!
Sarah Brattleby
OPIEKUNKA KUOK — LORNE BAY WILDLIFE SANCTUARY
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Za dnia - przykładna opiekunka kuok w sanktuarium dla dzikich zwierząt. Po godzinach - ekoaktywistka ratująca morskie zwierzęta, która ukrywa przed światem fakt, że wzięła pieniądze za fikcyjny ślub z Bjornem, żeby ten zdobył australijskie obywatelstwo.
- Gdyby szef zgubił krokodyla, prędzej czy później jakoś byśmy się o tym dowiedziały.
Prawdopodobnie prędzej, na przykład w momencie, gdy ktoś, na przykład odwiedzający, natknęliby się na jakieś nadgryzione zwłoki. Kuoki (hehe, jak się rymuje) był o tyle kłopotliwe, że mogły co najwyżej ogołocić jakiegoś krzaczka ze wszystkich liści, a i tak podejrzenie mogło paść na przykład na szarańczę.
Co ciekawe, niektórzy określiliby tak chmarę dziecięcych gości.
- Tak! To cudowne imię! - przyklasnęła tej propozycji. Co prawda dopiero zamierzała rozpisać konkurs na imiona dla małych kuoczek, ale już teraz wiedziała, że jednak z nich zostanie nazwana już teraz. Houdini to doskonała propozycja. Harper - wygrałaś właśnie talon. Na zdjęcie z kuoką i balon. - Nie masz nawet pojęcia, jak bardzo się cieszę, że ktoś jednak chce bezinteresownie pomagać w sanktuarium. My sami mamy mnóstwo pracy, a kiedy jeszcze przychodzą wycieczki...
No własnie. Wtedy działy się szalone rzeczy - na przykład ginęły zwierzaki. Tyle dobrego, że w pobliżu kręciło się sporo osób, można więc wykluczyć opcję ze złodziejem, który przyszedł tu, by schwytać kuokę i wynieść ją poza teren ośrodka. Ludzie na pewno coś by zauważyli i podnieśliby alarm.
- Okej, ale jedną z nich zabierzemy dla moich maluchów.
Nie trzeba było długo czekać, aż panie zaczną robić swoje - kręcić z lian huśtawki dla koali i przy okazji wypatrywać zaginionego malucha. Na szczęście nikt nie zwrócił na nie uwagi. Co więcej, to one zwróciły uwagę na to, że coś niewielkiego porusza się w krzakach w części wybiegu, przy której akurat nikogo nie było. Od razu tam podeszły i dość szybko odnalazły uciekinierkę, którą sprawnie przetransportowały do reszty rodziny. Ufff!

/ zt Harper Callaway
ODPOWIEDZ