piekarz/budowlaniec/striptizer — trochę wszędzie
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
wyrabia bułki, biega na budowie, a potem ukrywa zmartwienia w białym proszku, żyjąc w swojej fantazji, a nie prawdziwym życiu
#numer

Niby tak jest, że dzieci powinny grzebać swoich rodziców, ale Nico i tak nigdy sobie tego nie wyobrażał. Zwłaszcza, że mieli relacje jakie mieli. Część niego.. no trzeba to powiedzieć, nienawidziła matki. Za to jaka była, za to co zrobiła, za to jak żyła. Nawet teraz nie mógł sie przemóc i pomyśleć o jakichś dobrych wspomnieniach z nią, dobrych chwilach.. bo wszystko było upaćkane złością, frustracją, wyrzutami i awanturami. I zostali sami. On i jego siostra. Niby zawsze byli zdani tylko na siebie, zmuszeni żeby zbyt szybko dorosnąć, ale.. no nie chciał tego robić. Nie chciał organizować pogrzebu, za który nawet nie wiedział jak ma sie zabrać. Dlatego uznał, że zrobią pochówek tylko dla rodziny. Nie zapraszali jej ziomków do chlania, pewni że i tak się gdzieś nawalą za jej pamięć… a lepiej żeby nikt nie wpadł do dziury razem z trumną. Nie prosili księdza, bo przecież była bezbożnicą, alkoholiczką i awanturnica. Podejrzewali, że by ich wyśmiał, gdyby zaproponowali mu jakąś mszę czy coś. Zresztą, Nico nie chciał się bawić w takie szopki, nie chciał kondolencji, ani nic. To jego siostra w ogóle wywiesiła klepsydry w okolicy jej domu, żeby jej znajomi nie wpadali na wódkę, bo już nie ma do kogo. Dla niego to było zbędne. Tak samo jak kwiaty i ta cała pseudo ceremonia. Kiedy jego siostra stała z przodu, tuż przy urzędniku dopełniającym wszystkich formalności i kwiatach, które uparła się żeby kupić, on stał nieco w tyle. Trochę czekał aż.. coś poczuje. Złość. Smutek. Cokolwiek. Ale czuł się pusty w środku. Odkąd wyszedł do Harper czuł jakby go zdemaskowała. Był tylko żałosną skorupą, która walała jej się pod nogami, kiedy akurat czegoś potrzebował. Tworzyli jakieś dziwne powiązanie, z którego powinien był się już dawno wycofać. Ale tak, był egoistą. I czuł się jeszcze gorzej z samym sobą niż wcześniej. Patrzył więc na cmentarz, na dziurę w ziemi, w którą zaraz schowają jego matkę i na siostrę. Tylko tyle ludzi miała na tym świecie. A on miał jeszcze mniej. Ciekawiło go, czy jak umrze, to jego śmierć też przejdzie bez echa.. ale czemu miałaby nie przejść? Przecież nie był wyjątkowy… ale właśnie teraz poczuł na sobie czyjeś spojrzenie. Odwrócił się, czując się jakby świat był teraz puszczony w zwolnionym tempie. I zauważył ją. Harper. Co ona do jasnej cholery tu robiła? Zmarszczył brwi i od razu ruszył w jej stronę, zanim jego siostra czy urzędas cokolwiek zauważą. - Co tu robisz? To prywatna sprawa, idź stąd - chciał brzmieć surowo i groźnie, ale nie do końca mu to wyszło.
dziennikarka śledcza — The Cairns Post
24 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Po skończonym stażu zdobyła swój wymarzony zawód dziennikarki śledczej. Grzeczne pidżama party z przyjaciółkami powoli zamienia na mniej grzeczne wieczory z Nico, w którym powoli się zakochuje, ale przez różowe okulary na nosie nie dostrzega, jak niewiele o nim wie.
O śmierci mamy Nico Harper dowiedziała się zupełnym przypadkiem. Pewnego razu będąc w Tingaree, w sanktuarium dla dzikich zwierząt, została poproszona przez swoich przełożonych o w okolice osiedla by przetransportować stamtąd ranną kuokę. Pewnie nie zwróciłaby uwagę na rozwieszone klepsydry (w końcu nie była to jej dzielnica, dlatego marne szanse na to, że znała zmarłą bądź zmarłego), gdyby nie fakt że skumulowane były one głównie przy domku, który bardzo dobrze znała. Intuicja, która ostatnio przecież tak rzadko ją myliła, kazała jej poprosić kolegę o zatrzymanie się na moment, tak aby mogła szybko rzucić okiem na nazwisko na klepsydrze. I wtedy wszystko stało się jasne. Wizyta Nico, jego stan, to że nie był w stanie wydusić z siebie ani słowa poza paroma wybełkotanymi ogólnikami. Wracając do sanktuarium, a następnie do własnego domu wciąż i wciąż myślała o tym, co zobaczyła. Nie była w stanie skupić się na niczym innym, zastanawiając się co teraz robi Nico, gdzie jest i…co teraz czuje. Decyzję o pojawieniu się na pogrzebie podjęła niemal natychmiast, w zasadzie nawet nie dopuszczając do siebie myśli, że mogłoby jej tam nie być. Choć z Nico pożegnali się w najgorszy możliwy sposób, bo w kłótni, uznała że to nie była pora, nie czas i okoliczności na chowanie jakichkolwiek uraz. Dlatego wzięła dzień wolny w redakcji i ubrana na czarno pojawiła się pod adresem wskazanym na klepsydrze jako miejsce pochówku. Nie pchała się do przodu. Stała daleko, pozwalając rodzinie przeżyć to najpierw razem, w swoim wąskim gronie. Zerkała przy tym na Nico, mając ochotę do niego podejść i najzwyczajniej w świecie go uścisnąć. Czekała jednak na jego pierwszy krok… no i doczekała się.
– Najszczersze kondolencje, Nicolo. Dla ciebie i twojej rodziny – odparła ogólnie, choć domyśliła się że dziewczyna obok niego mogła być jego siostrą. – Bardzo mi przykro. Naprawdę – dodała, w zasadzie ignorując jego pytania.
piekarz/budowlaniec/striptizer — trochę wszędzie
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
wyrabia bułki, biega na budowie, a potem ukrywa zmartwienia w białym proszku, żyjąc w swojej fantazji, a nie prawdziwym życiu
Właśnie dlatego Nico nie chciał nikomu o tym mówić. Nie chciał litości, nie chciał tych banalnych tekstów o kondolencjach i współczuciu. Co to w ogóle były za banały? Moje kondolencje? Aha fajnie. I co człowiekowi po nich? Kogokolwiek one wskrzeszą, zrobią coś dobrego? A no nie. Poza tym to tekst wypowiadany przez każdego, więc to nawet już nie brzmi jak słowo… a po prostu oklepane, wyprane ze znaczenia słowo. Ładnie pomalowane, ale puste w środku, masowo produkowane. Jak matrioszki. Wolał się skupiać na wyśmiewaniu tego i łez na pogrzebach, niż na tym co naprawdę czuł i co się w nim kotłowało. Wolał gardzić reakcjami i sztuczną szopką pogrzebów, niż przyznać, że u niego też w środku był jakiś taki lodowy kawał, który boleśnie się obracał. I trochę się bał co się za nim kryje. Nie ufał sobie. Dlatego nic nie powiedział Harper, bo nie wiedział co się stanie jeśli jej powie. Jej, a nie… obcemu kolesiowi z domu pogrzebowego, czy ubezpieczycielowi. Czy w banku. Czy gazeciarzowi, nie żeby jego matka jakoś specjalnie go opłacała. I cokolwiek czytała. Ale Harper nie była dla niego kimś obcym, nie ważne jak bardzo starał się udawać i mówić jej że tak jest. Nie zniósłby znowu tego jej spojrzenia, jak wtedy w noc pożaru. Jej współczucie, jej troska.. no wiedział, że na to nie zasługuje, że nie chce być w jej oczach takim słabeuszem, któremu całe życie się wali i który potrzebuje pocieszenia. Nie chciał być tym żałosnym typem, który potrzebuje wsparcia i się przejmuje. Przecież całe życie wszystkim mówił, że wszystko ma gdzieś, że wcale się nie przejmuje i teraz… no Harper była ostatnią osobą, którą chciał informować o tym, że wcale tak nie było. I no nie chciał patrzeć sobie w twarz w lustrze ze świadomością, że ktokolwiek to wie. I że tak naprawdę cholernie go boli strata matki. I jak wiele żałuje… dlatego stał z kamienną twarzą i wyśmiewał w swojej głowie wszystko co się dało. Chłodna pogarda doskonale działała, dopóki nie zobaczył Harper. Od razu wróciło do niego spanie w jej ramionach, ciepło jej ciała… równy oddech, rytmiczne bicie serca. I to jak bardzo zapragnął do nich wrócić.. więc tak, musiał… musiał sie uzbroić.
- Najszczersze kondolencje? To najbardziej banalny pogrzebowy tekst - odpowiedział zirytowany, ale bardziej na siebie niż na nią. Czuł jak zaczynają mu drżeć ręce, więc schował je do kieszeni. - Niby czemu? Widziałeś, że jest pijaczką, świat jest bez niej lepszy i tak dalej. No dobra, spełniłaś swoje obywatelskie cokolwiek, działanie charytatywne zaliczone, możesz już iść, kolejny order wzrokowej skautki przyznany - zapewnił ją ściszonym głosem i uniósł brwi. Głos mu zadrżał po drodze kilka razy…. ale naprawdę starał się przyjąć obojętny wyraz twarzy, chłodną, zdystansowaną postawę. Dlatego nie patrzył jej w oczy. I dlatego był wrednym chujem.
dziennikarka śledcza — The Cairns Post
24 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Po skończonym stażu zdobyła swój wymarzony zawód dziennikarki śledczej. Grzeczne pidżama party z przyjaciółkami powoli zamienia na mniej grzeczne wieczory z Nico, w którym powoli się zakochuje, ale przez różowe okulary na nosie nie dostrzega, jak niewiele o nim wie.
To nie słowa, a sama obecność drugiego człowieka liczyła się najbardziej. O czym Nico powinien już doskonale wiedzieć po tym, jak w chwilach kryzysu łaknął jej bliskości do tego stopnia, że zjawiał się niezapowiedziany na progu jej domu. Harper nigdy nie miała wobec niego złych intencji. Nie czuła wobec niego litości czy współczucia, a dostrzegała człowieka, który cierpiał. I który został skrzywdzony już jako dziecko i nic, co potem wydarzyło się w jego życiu nie było w stanie tego naprawić. Widziała to wszystko i próbowała dać mu szansę, wyciągnąć do niego dłoń, choć przecież wszystkie okoliczności ich znajomości wskazywało na to, że to było nieracjonalne i absurdalne. Nico wręcz upokorzył ją mówiąc, że błędem były te wszystkie gorące pocałunki, te chwile bliskości na starej kanapie. A ona mimo to stała tutaj, gotowa znowu otoczyć go opieką. I znowu dostawała niemalże z otwartej ręki. Znowu spotykała się z tą wrogością, której nie rozumiała.
– Wiem, że cierpisz, ale proszę, nie wyżywaj się na mnie – odparła czując, że do oczu znowu zaczynają napływać jej łzy. Bolał ją widok Nico w takim stanie. Bardziej, niż mogłaby się kiedykolwiek spodziewać. Bywała już przecież na wielu pogrzebach, bo życie takie było, widziała wielu cierpiących ludzi i serce łamało jej się za każdym razem. Ale Nico… Nico to było coś innego. Trochę wiedziała już o tym, ze odpychał od siebie ludzi, że nie chciał ich do siebie dopuszczać. Przecież nawet po śmierci swojej matki nie był w stanie wydusić z siebie, co się stało. Bardzo, bardzo starała się być wobec niego wyrozumiała, ale nie wiedziała, ile jeszcze ciosów sama jest w stanie od niego przyjąć. – Przestań, Nico. Przyszłam tutaj z szacunku do ciebie, a nie po to, żebym mogła poczuć się lepiej sama ze sobą – dodała lekko wycierając chusteczką nos. Był to pogrzeb, więc też dość naturalnym było, że ze smutku kręciło ją w nosie. – Jestem tutaj, bo chciałam okazać ci wsparcie. Jeżeli moja obecność tutaj się drażni, nie zwracaj na mnie uwagi. Wracaj do swojej rodziny. Pójdę sobie zaraz po uroczystości – dodała, bo nie zamierzała wdawać się z nim teraz w kłótnie. To nie był czas ani miejsce, żeby wyrzucać sobie ostatnie wydarzenia, czy rzucać oskarżeniami.
piekarz/budowlaniec/striptizer — trochę wszędzie
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
wyrabia bułki, biega na budowie, a potem ukrywa zmartwienia w białym proszku, żyjąc w swojej fantazji, a nie prawdziwym życiu
Oczywiście że tak. Ale Nico nie wiedział jak interpretować jej przyjście tu, co ono znaczyło. Nie wiedział jak reagować na kogoś, kto chce być obok i wspierać, bo nie miał doświadczenia w odbieraniu takich gestów i… w ogóle, co to znaczyło dla ich relacji. Bał się tego. I to też nie tak, że przecież świadomie szukał u niej wsparcia. Musiał się najpierw nieco znieczulić i dopiero wtedy jego nogi ciągnęły go do niej. Więc podświadomie wiedział czego chce, ze świadomością w tej jego zakutej łepetynie niestety jeszcze trochę mu brakowało. I bał się. Bał się tego, że zobaczy go w takim stanie, bał się co z tego wyjdzie, że go takim widziała. I bał się tego, że się przejmował co ona o tym wszystkim pomyśli i że to wszystko zobaczył. I że tak już go zdołała poznać, zobaczyć wszystkie mroczne tajemnice jego rodziny i… no to on musiał ją odpychać od tego wszystkiego. Bał się odpowiedzi na pytanie, czemu ona to robiła, czemu chciała być tuż obok… i co właściwie z tego miała. No działanie charytatywne, litość jak przy nalewaniu zupy w przytułku dla bezdomnych w świąteczny dzień, czucie się lepszym człowiekiem, bo pomogło się komuś, kto jest mniej.. hm, mniejszym szczęściarzem w życiu brzmiało dla niego logicznie. Bo inne możliwości, których nawet nie odważył się nazwać w swojej głowie były zbyt nielogiczne.
Nie chciał jej ranić, ale nie potrafił inaczej. - Z szacunku do mnie, udawałabyś że nic się nie stało i nie przyszłabyś na… ten cyrk - podsumował, nie do końca wiedząc co właściwie mówiła w tym momencie. Zacisnął mocno szczękę, przez chwilę oddychając szybciej i zbierając w swojej głowie jakieś słowa. Bo szczerze? Chciał się znowu znaleźć w jej ramionach i mieć gdzieś co ktokolwiek o tym powie. Dlatego lubił jej dom, tam mógł sobie pozwalać na różne rzeczy, które potem za drzwiami przestawały być możliwe. - Nie potrzebuje niczyjego wsparcia. Po prostu stąd idź Harper, to nie jest twoja sprawa…. - dodał, tym razem nieco ciszej, bo te słowa były… tak irracjonalne. Potrzeba wsparcia? No czemu chciała go wspierać? Złapał ją za ramiona, żeby obrócić i popchnąć w stronę wyjścia, jak niesforne dziecko, ale zamiast tego… trzymając ręce na jej ramionach, na moment oparł się o jej czoło swoim czołem. Dopiero po kilku chwilach zorientował się co robi, wyprostował się, zrobił krok w tył i chowając ręce do kieszeni, zaciskając na moment mocno szczęki, pociągając nosem i prostując się jak struna.
- Nic od ciebie nie potrzebuje. Nie wiem czy planujesz jakiś artykuł o slumsach Lorne Bay czy co, ale możesz przestać węszyć obok mnie, Idź… nie wiem, na randkę z synem pastora. To nie jest miejsce dla ciebie, nikt… nikt cię tu nie zaprosił… ani… ani nie chce - podsumował, starając się brzmieć chłodno i z dystansem, ale.. no po raz pierwszy poczuł jak kłamie wypowiadając te słowa. To było przerażające. Serce mu waliło, w głowie trochę się kręciło. Tego wszystkiego było zbyt wiele. - Nic o mnie nie wiesz, przestań udawać że jest inaczej - dodał, zastanawiając się, czy ma w portfelu jakieś prochy. Bardziej niż kiedykolwiek musiał przyćpać i zdystansować się od tego. Czemu wcześniej o tym nie pomyślał? Czemu pojechał do niej z alkoholem, zamiast po prostu uciec w dragi tamtej nocy? Robiła coś z nim, co kompletnie mu się nie podobało. Tracił kontrolę.
dziennikarka śledcza — The Cairns Post
24 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Po skończonym stażu zdobyła swój wymarzony zawód dziennikarki śledczej. Grzeczne pidżama party z przyjaciółkami powoli zamienia na mniej grzeczne wieczory z Nico, w którym powoli się zakochuje, ale przez różowe okulary na nosie nie dostrzega, jak niewiele o nim wie.
Tak naprawdę oboje mieszali sobie wzajemnie w głowie. Wysyłali sobie mnóstwo sprzecznych sygnałów, nie do końca potrafiąc zinterpretować je we właściwy sposób. Dla Harper oczywistym było, że pojawiając się tutaj okazuje mu wsparcie. I nie rozumiała, jak Nico mógł odebrać to jako wyraz litości czy współczucia. Nie odbierała jego widoku w takim stanie jakie przejawu słabości. To było po prostu ludzkie i w zasadzie dopiero widząc go takim zrozumiała, jak wiele ten facet przeżył. I paradoksalnie - jak jest cholernie silny. Kiedyś postrzegała go jako robota bez uczuć, to fakt. Tak przecież chciał być zresztą odbierany. Ale zaczęła czuć z nim jakąś dziwną więź dopiero wtedy, kiedy zaczął odsłaniać te wszystkie warstwy. Dla niej było to tak proste i logiczne, jej zachowanie względem niego, że kompletnie nie potrafiła pojąć tego, dlaczego Nico zarzucał jej tak straszne rzeczy. Dlaczego wciąż i wciąż ją odpychał. Dlaczego nawet jej pojawienie się na pogrzebie jego własnej matki odbierał jako wbijanie szpileczek i okazję, do przybicia samej sobie piątki za bycie super litościwym człowiekiem. Bardzo chciałaby móc wejść do jego głowy i zobaczyć, co się tam kryło. A najchętniej jeszcze poprzestawiać to i owo, żeby Nico wreszcie zrozumiał, co chciała mu przekazać swoimi gestami.
– Cyrk? Nico, do cholery, to pogrzeb twojej mamy. To ostatnia szansa, żebyś mógł się z nią pożegnać, powiedzieć jej ostatni raz… cokolwiek chcesz jej powiedzieć – ucięła, nie chcąc żeby zabrzmiało to byt trywialnie. Wiedziała, że Nico ze swoją mamą mieli pewnie mnóstwo niepozałatwianych spraw… ale to nie miało już znaczenia. Mógł jej nawrzucać, ale czy przyniosłoby to ulgę jemu samemu? Czy raczej za jakiś czas zawita do niego refleksja, że już nigdy nie będzie miał szansy na rzucenie w jej stronę zwykłego „mamo”. – Pójdę po ceremonii, wracaj do swoich bliskich – powtórzyła swoje niczym mantrę, po czym zastygła, nie wiedząc jak nagle czoło Nico znalazło się przy jej czole. Nie odrywała od niego wzroku, kiedy byli tak blisko, kiedy niemal czuła na twarzy każdy jego najmniejszy oddech. Tak, zdecydowanie mieszał jej w głowie… tym bardziej swoimi kolejnymi słowami.
– Słucham? Niczego nie planuję ani nie kombinuję. Przyszłam na pogrzeb, jak możesz w czymś takim doszukiwać się jakiegoś węszenia? – uniosła wysoko brwi, kompletnie zszokowana kolejnymi oskarżeniami pod swoim adresem. I cholernie zabolały ją słowa Nico o tym, że nikt jej tu nie chce. Chciała, żeby chciał. Żeby jej potrzebował… a niestety nie potrafiła przeczytać tego wszystkiego w jego myślach.
– To co wiem to to, że teraz bardzo cierpisz z powodu straty i uważasz, że doskonale poradzisz sobie sam. Ale nie musisz być dzisiaj w tym wszystkim sam, Nico – dodała niemal szeptem, zerkając na niego niepewnie. Nie wiedziała, czy za chwilę usłyszy od niego kolejna obelgę, czy ponownie poszuka przy niej bliskości… To było bardzo mącące w głowie. Czuła się jak na kołowrotku, który nie wiadomo kiedy się zatrzyma. I czy w ogóle.
piekarz/budowlaniec/striptizer — trochę wszędzie
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
wyrabia bułki, biega na budowie, a potem ukrywa zmartwienia w białym proszku, żyjąc w swojej fantazji, a nie prawdziwym życiu
Tak, to prawda. O wiele łatwiej by było po prostu porozmawiać, ale Nico nie nadawał się do rozmów od serca. Tak, był dzieckiem tak bardzo skrzywdzonym przez swoją rodzinę i przeszłość, że na każdy przejaw troski i uczucia reagował obronnie. Bo to na pewno nie mogło być szczere, bezinteresowne ani… no skierowane w jego stronę. Kiedy przez większość życia nikt nie staje w twojej obronie, nie wspiera cię… uczysz się stać na swojej własnej bramce. I jak tylko ktoś, komu zależy się zbliży… od razu traktujesz go z bańki i trzymasz na dystans. Bo taka otwartość na bliskość i zranienie… ona przeraża. Nico nie wiedział jak jej pozwolić być przy sobie, dlatego ją odpychał, a potem jego nogi same go do niej prowadziły, kiedy kogoś potrzebował. Straszny hipokryta. Ale cóż no tacy ludzie też chodzą po tym świecie i pakują się w toksyczne relacje, bo są wygodniejsze, łatwiejsze, łatwe do przewidzenia. Gówniani ludzie zawsze cię zawiodą, wiesz to na pewno z góry, bo są źli do szpiku kości, dwulicowi, dziecinni, okrutni i podli. Więc po co walczyć o ludzi, którzy są bardziej wartościowi, dawać sobie nadzieję, że może być lepiej, zdrowiej. Lepiej wziąć to na co człowiek jest przygotowany. To mniej boli. A może właśnie boli sto razy bardziej, bo marnuje się cenne życie, które przecież jest tak naprawdę krótkie i tylko jedne, u boku kogoś, kto tylko ściąga w dół, izoluje swoimi manipulacjami i chorym światopoglądem. Nawet samotność jest lepsza niż to. A Nico… cóż, no był nieufnym skurczybykiem.
- Pogrzeb zarzyganej pijaczki, która tylko jakimś cudem przeżyła tak długo. Widziałaś jak żyła, jak bardzo ją to wszystko obchodziło - tak, wolał się skupić na tym co najgorsze. A potem pokręcił głową - pożegnać z kawałkiem mięsa i flaków? Ona już nic nie słyszy, nie ma jej. Właściwie to już dawno jej nie było, nie mam jej nic do powiedzenia, wrzucamy ją do ziemi i tyle - od razu się rozgadał, żeby jak najbardziej umniejszyć temu wszystkiemu. To co mówiła Harper, trafiało w punkt, w sam punkt, tam gdzie bolało, gdzie było bardzo tkliwe, gdzie było tyle żalu, tyle bólu i złości, że nawet nie wiedział jak spróbować z tym handlować. Tak jakby widziała go na wskroś, mówiła dokładnie to, czego gdzieś w głębi wiedział, że potrzebował. Ale wolał to wypchnąć i się zamknąć na świat. Na nią.
- To nie jest ceremonia - podsumował, bo nie zamawiał żadnych przemów, żadnej tej mowy pogrzebowej, której nazwę zapomniał. Poza tym obawiał się, że siostra już wyłapała że nie stał tuż za nią i że pewnie będzie musiał się tłumaczyć jej z tego.. a na to już na pewno, cholernie nie miał siły.
- Nawet jej nie znałaś. Nie udawaj że się tutaj czymkolwiek przejmujesz - podsumował sucho, czując jak jego oczy niebezpiecznie robią się szkliste. No ale… co właściwie chciała? Żeby się tutaj rozkleił, rozpadł na kawałki? Ledwo się trzymał, a jej… jej troska… no naprawdę nie ufał sam sobie, więc wolał założyć że wciąż są wrogami.
- Tak, pani wszystkowiedząca, z magiczną kulą i pałeczkami magicznymi, wszystko wie lepiej od innych. Po prostu stąd idź, to prywatna… sprawa - czuł się źle. Źle ze śmiercią matki, źle że ją odpychał. Źle że nie umiał inaczej zareagować na jej słowa. Dlatego odwrócił się do niej plecami, za bardzo się obawiając, że zaraz popłyną mu jakieś łzy. Przecież on nie płakał, a już na pewno nie za matką. Cholerna Harper!
dziennikarka śledcza — The Cairns Post
24 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Po skończonym stażu zdobyła swój wymarzony zawód dziennikarki śledczej. Grzeczne pidżama party z przyjaciółkami powoli zamienia na mniej grzeczne wieczory z Nico, w którym powoli się zakochuje, ale przez różowe okulary na nosie nie dostrzega, jak niewiele o nim wie.
Dla Harper były to zupełnie obce uczucia, bo w jej rodzinie każdy zawsze stawał wzajemnie w swojej obronie. A już najbardziej wszyscy czuli się w obowiązku bronienia i opiekowania się małą Harper. Nie miała więc żadnych deficytów w tym zakresie. Ba, miała nadmiar poczucia zaopiekowaną, więc nic dziwnego, że tak z niej nim kipiało i chciała dzielić się nim z innymi. Zwłaszcza z Nico. Ale nie była cudotwórczynią, która jednym gestem sprawni, że Nico nagle zacznie doceniać tę troskę. On sam musiał się przełamać, zaufać, że Harps nie chce zrobić mu krzywdy czy wybić się, lepiej poczuć się jego kosztem. Harper niestety nie była w stanie wbić mu do głowy, że nie musi już dłużej czuć się samotny. Sam musiał w to uwierzyć.
Chciała się odezwać, nawet już otworzyła usta, ale ostatecznie jedynie przygryzła dolną wargę. Nie było sensu przekonywać teraz Nico, że jego matka tak, miała problemy, była schorowaną alkoholiczką, ale nie powinien źle mówić o zmarłej i tak dalej… Widocznie taki był jego sposób na poradzenie sobie ze stratą. Może potrzebował teraz wyrzucić to z siebie, a smutek przyjdzie do niego dopiero za jakiś czas. A może nigdy. Niewiele tak naprawdę wiedziała o jego relacjach z mamą. Może sama w swojej głowie niepotrzebnie jej broniła. Zerknęła przez jego ramię na jego siostrę, która owszem, patrzyła teraz na nich z miną mówiącą „co to za blond cizia i co ona tu robi”. Nie czuła się tu mile widziana przez absolutnie nikogo.
– Przejmuję się tobą – powiedziała cicho i aż samej jej zaszkliły się oczy, kiedy zobaczyła, że w jego oczach stanęły łzy. Cholernie bolał ją ten widok i miała wrażenie, że sama zaraz rozpadnie się na kawałki. Ale nie mogła. Czuła instynktownie, że powinna być teraz silna. Powinna być dla niego silnym oparciem.
Nie miała siły już dłużej z nim dyskutować i walczyć. Dlatego kiedy odwrócił się do niej plecami po prostu bez słowa delikatnie ujęła jego ramię i mocno je ścisnęła, chcąc przekazać mu w ten sposób tyle ciepła ile tylko się dało. A potem wycofała się. Odeszła parę kroków do tyłu, odwracając się za siebie co jakiś czas. Ale nie opuściła całkiem cmentarza. Stała teraz dalej, żeby już nie triggerować go swoją bliską obecnością, ale jednocześnie na tyle blisko, że wciąż słyszała urzędnika. I widziała twarz Nico, który wrócił do siostry. I walczyła z tą cholerną chęcią, żeby mimo wszystko ponownie do niego podejść i go przytulić.
piekarz/budowlaniec/striptizer — trochę wszędzie
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
wyrabia bułki, biega na budowie, a potem ukrywa zmartwienia w białym proszku, żyjąc w swojej fantazji, a nie prawdziwym życiu
I właśnie dlatego Nico nie wiedział jak wokół niej funkcjonować. Była taka.. dobra. I to dla niego nie miało sensu, zwłaszcza, że przecież go nie lubiła. Dogryzali sobie. Przez większość swojego życia wręcz się nie znosili. A teraz? Nie wiedział co ona robiła i jak… ale miał problem, okej. Nie potrafił jej rozgryźć, więc zamiast tego atakował. No i poza tym był zdecydowanie dzikusem społecznym, który nigdy nie miał zbyt wielu ludzi obok, na których mu zależało. Albo którym zależało na nim. A Harper.. no naprawdę nie było żadnego logicznego powodu, okej. Więc łapał się tego co znał. Chciała mu dopiec, dogryźć, mieć satysfakcję, wygrać z nim, popatrzeć na niego z góry albo wykorzystać do napisania artykułu. To nie tak, że nie zrobiła już wcześniej żadnej z tych rzeczy, prawda?
I tak, to prawda, nic nie wiedziała o jego rodzinie. Coś tam usłyszała od jego matki, pewnie plotki od sąsiadów, jeśli chciała popytać… no ale nie od Nico. Tym bardziej nie rozumiał czemu jej tak zależy… na jego uczuciach. Węszył w tym podstęp. Bo no jak to tak? Skąd? Nie, nie ma innej opcji. Przez moment nic nie mówił, przez chwile ważąc jej słowa. Nie wiedział, czy w ogóle kiedykolwiek coś takiego usłyszał od kogokolwiek. Wziął głębszy oddech, kompletnie nie wiedząc co powiedzieć… ani zrobić, kiedy poczuł jej uścisk. Dlatego tylko pokręcił głową, uciekając wzrokiem do przodu. I odchodząc. Dlaczego mu to powiedziała? Co to znaczyło? Szedł sztywno przez siebie, czując jak jedna z łez mu ucieka. Przetarł rękawem najpierw nos, a potem ukradkiem także i ją, zbyt zawstydzony żeby spróbować spojrzeć za siebie. Czuł się paskudnie z tym co jej powiedział. I co powiedział o swojej matce. Dlatego stanął w małym dystansie od siostry i wlepił wzrok w opuszczaną trumnę. A kiedy zniknęła i musieli rzucić ziemią, rzucił, a potem nie czekając na ostatnie słowa urzędasa, rzucił do siostry że będzie czekać w aucie. Nie miał odwagi nawet kątem oka zerknąć i sprawdzić, czy Harper wciąż tam była. Chciał zniknąć.

/zt x3 </3
ODPOWIEDZ