rockman — sceny świata
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Spoiler
Obrazek
Sydney. Koncert. Dziesięciolecie zespołu; a ponieważ pochodzili właśnie stąd, to właśnie tutaj należało zakończyć całą wielką trasę koncertową - największym show, jaki do tej pory mieli okazję zrobić. Daryl już od tygodni chodził podjarany tym jednym koncertem, od dawna czekał na to wydarzenie i jednocześnie strasznie się stresował - jak nigdy dotąd żadnym występem. Ale gdy już wyszedł na scenę, zobaczył ten tłum ludzi, gdy zaczął śpiewać, skakać, grać... wtedy jakby znalazł się w raju. Wokół niego pełno było konfetti, słupów ognia i iskier, które wystrzeliwały z dysz umieszczonych po bokach sceny. Zszedł również do publiczności w pewnym momencie i przeszedł się wśród ludzi, muskając ich wyciągnięte dłonie, pozwalając się dotykać po ramionach i klatce piersiowej, a sam był wniebowzięty i jakby na haju - choć przecież nic nie brał. Uśmiechał się od ucha do ucha, śpiewając i skacząc wśród tłumu; a w pewnym momencie miał wrażenie, że dostrzegł znajomą twarz. Zniknęła mu ona jednak, zanim zdążył się jej przyjrzeć, mógłby jednak przysiąc, że to był Ray. Ten Ray, z którym wypili morze piwa, z którym przetańczył tyle nocy, z którym grał koncerty na festiwalach. Ten, który pewnego dnia wsiąkł i słuch po nim zaginął, a Daryl nie chciał mu się wpieprzać w życie, więc nie szukał go specjalnie: wiedział, że mężczyzna zszedł ze sceny, bo miał dość życia w trasie i ciągłego huku. Chciał normalności i - zdaje się - odnalazł ją, więc Daryl nie chciał mu przeszkadzać mimo, że bardzo za nim tęsknił. Mężczyzna przez lata tkwił mu w głowie mimo, że chłopak wiedział, że i tak nigdy nie będzie mu zapewne dane "go mieć", bo przecież najpierw Ray miał tego Saula, potem Chrisa... Teraz też pewnie kogoś miał, bo dlaczego by nie? To wesoły, pozytywny człowiek z sercem na dłoni, więc z pewnością miał wokół siebie tłumy, a Darylowi pozostało ewentualnie być we friendzonie.
Nie miał jednak pewności, czy to własnie jego teraz widział. Przez chwilę się rozglądał, ale ludzi było naprawdę dużo, fani garnęli się do niego z piskiem, wyciągali ręce, bo każdy chciał poczuć choć muśnięcie dłoni swojego idola, a to zdecydowanie utrudniało poszukiwania i jednoczesne śpiewanie. Daygorra więc odpuścił, ale zanotował w pamięci, że chyba widział Raya - po zakończeniu piosenki, tuż przed ponownym wejściem na scenę, pochylił się jeszcze do jednego z ochroniarzy i poprosił go, żeby przekazał kolegom, że jeśli by na backstage chciał po koncercie wejść Ray O'Brien, to mają go wpuścić.
Zagrali jeszcze kilka piosenek, po czym Daryl z żalem pożegnał się z publicznością, krzycząc do nich radośnie, że są wspaniali i ze łzami wzruszenia zszedł ze sceny - zmęczony, ale szczęśliwy. Był cały spocony, dyszał ciężko, więc pierwsze, co zrobił, to wlazł pod prysznic i przebrał się w jakieś bardziej normalne ciuchy, a nie obszarpane koszulki i spodnie, które założył na występ.

Ray O'Brien
starszy inspektor — lorne bay fire station
36 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
001.
I've wanted to be somebody new
But that is impossible to do
{outfit}

Ray faktycznie marzył o normalnym życiu - takim zwyczajnym, jak każdy inny człowiek. W pewnym momencie więc porzucił swoje życie gwiazdy, choć nigdy tak do końca za gwiazdę się nie uważał i osiadł w Lorne Bay, w którym spędził większość swojego życia, w którym się tak właściwie wychował. Czy ta decyzja była dla niego łatwa? Nie do końca, choć w tamtym momencie wydawało mu się, że była jedyną słuszną opcją. Być może prawda jednak była taka, że rozstanie ze sceną podyktowane było czymś innym, jeszcze innym rozstaniem, które w tamtej chwili go złamało - rozstaniem z Chrisem, którego kochał chyba równie mocno co Saula, a który również zdecydował się go porzucić. Zranił, podeptał, zmiażdżył jego serce i Raymond w tamtej chwili uznał, że to koniec jego miłosnych przygód, koniec też przygód związanych z muzyką. Potrzebował normalności. Potrzebował namiastki życia, które choćby spróbuje wieść tak, jak mógłby to robić, gdyby był zwykłym, szarym człowiekiem. I przez lata faktycznie mu się to udawało. Przez lata mieszkał w Lorne Bay, pracował w straży pożarnej i piął się po szczeblach kariery, ostatecznej zostając zastępcą komendanta. Jego życie ponownie skrzyżowało się z życiem Saula, tym razem jednak pozostawał z nim na stopie wyłącznie przyjacielskiej - no, może za wyjątkiem seksu, który złączył ich parę razy na kilka przyjemnych chwil, ale przecież seks nie oznaczał jeszcze czegoś więcej, prawda? Ray lubił seks, a to, że nie chciał pakować się w żadne związki nie oznaczało od razu, że stronił od przyjemności cielesnych. I wszystko układało się pięknie, O'Brien nawet został wujkiem (dziecka Saula, swoją drogą, które uwielbiał rozpieszczać), był szanowanym pracownikiem i przełożonym, aż pewnego pięknego dnia w internecie mignęła mu informacja o koncercie, który miał się odbyć w Sydney, a którego główną gwiazdą miał być jeden z jego przyjaciół, jeden z kompanów od tańca i kieliszka, którego od wielu lat nie widział na swoje oczy. To był impuls. Kupił bilet zarówno na podróż jak i na koncert, potem wynajął pokój w hotelu i kilka razy złapał się na tym, że przez ostatnie tygodnie wręcz odliczał do koncertu, wprost nie mogąc się go doczekać.

Doczekał się. Impreza była duża, to wszystko co działo się na scenie przypominało bardziej spektakl teatralny niż zwykły koncert, a Ray bawił się naprawdę przednio. To, że po koncercie zdecydował się pójść na backstage było kolejnym impulsem i jakże wielkie było jego zdziwienie, gdy ochroniarze - słysząc jego nazwisko - po prostu go przepuścili. Zamrugał, zaskoczony i wszedł na zaplecze, pozostawiając za sobą grono zdziwionych i oburzonych fanów, którzy również marzyli przecież o tym, żeby zobaczyć, dotknąć, zamienić parę słów ze swoim idolem... a tutaj zjawia się jakiś Ray O'Brien i jakby nigdy nic zostaje przepuszczony. No, po prostu niebywałe.

Wszedł więc na backstage i wymijając kilku kolesi z zespołu dotarł w końcu do osoby, do której przyszedł - do Daryla. Miał wilgotne włosy i kropelki wody na skórze, pachniał szamponem i najwyraźniej dopiero co wyszedł spod prysznica. Ray dobrze wiedział jak takie występy bywały wyczepujące, bo sam też był hopsiakiem i skakał zawsze po scenie, więc ten fakt go nie zdziwił. Uśmiechnął się szeroko, stając za plecami młodszego mężczyzny i odezwał się dość głośno, żeby przekrzyczeć wszechobecny gwar:

- Świetny koncert, Daygorra.

Daryl Kialja Daygorra

rockman — sceny świata
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
A więc to była prawda: faktycznie twarz, która mignęła mu w tłumie należała do Raya, a teraz mężczyzna przyszedł do niego! Daryl uśmiechnął się szeroko i podszedł do mężczyzny szybkim krokiem, rozkładając ręce i przytulił go do siebie mocno.
- Rany, koleś, jak ja cię dawno nie widziałem! - wykrzyknął uradowany, starając się tulić tak, żeby to wyglądało na wyłącznie przyjacielskie, ale trwało chyba ciut za długo i trochę za bardzo tulił policzek do jego policzka. Cóż - może Ray nie zwróci na to uwagi, może nie zauważy, że Darylowi zawrócił w głowie zapach jego perfum. Wreszcie jednak trzeba było się oderwać od dawno nie widzianego przyjaciela, więc Daygorra zrobił to, poklepując jeszcze jego plecy - Dzięki wielkie, jeśli faktycznie tak uważasz. Wiesz: jubileuszowy, największy w moim życiu, byłem nim strasznie podjarany... Nadal jestem - podskoczył lekko i rozejrzał się, obracając wokół własnej osi - Napijesz się czegoś? Chociaż tutaj, to tak słabo. Chłopaki chcieli iść do knajpy, ale nie wiem... Chcesz gdzieś wyskoczyć we dwóch? Albo choćby do mnie do hotelu?
Poszedłby z zespołem na imprezę, gdyby Ray nie pojawił się w okolicy, ale gdy już zobaczył O'Briena, to stracił ochotę na imprezowanie w większym gronie: chciał z nim porozmawiać, nacieszyć się jego obecnością, dowiedzieć, co tam u niego i po prostu pobyć z nim. Choć przez chwilę, przez parę godzin. Dopóki nie powie, że już ma dość, że przyjechał tylko na koncert i wraca do siebie, do męża i dzieci, do swojego życia, z dala od sceny i tłumów fanów.
Odgarnął długi, czarny kosmyk, opadający mu na oczy i popatrzył na mężczyznę z niepewnym uśmiechem, bojąc się trochę, że ten odmówi łażenia z nim w ogóle gdziekolwiek - że powie, że tylko chciał się przywitać i to tyle, że już teraz znika.
- Chciałbym z tobą pogadać - dodał więc - tylko jeszcze powinienem wyjść do ludzi: wiesz, autografy i te sprawy. Ale to góra piętnaście minut, a potem jestem cały twój.

Ray O'Brien
starszy inspektor — lorne bay fire station
36 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

Ray uśmiechnął się szeroko, gdy Daryl wręcz do niego podbiegł i po prostu go przytulił; nie miał nic przeciwko temu, że przytulenie było nieco dłuższe, niż "klasyczne", nie miał też nic przeciwko temu, że policzek mężczyzny przylgnął do jego policzka - było to przyjemne, ciepłe uczucie, które sprawiło, że po wnętrzu klatki piersiowej Raya rozlało się milutkie ciepło. Nie nakazał więc mu się od siebie oderwać, wręcz przeciwnie, póki Daryl go tulił, to O'Brien zaciskał palce na jego koszulce na plecach, również go do siebie tuląc, z szerokim uśmiechem i błyskiem w oczach.

- Kopę lat minęło, tak - przyznał szczerze, gdy wreszcie się od siebie oderwali. Nie bardzo wiedział co zrobić z rękoma, skoro już nie trzymał jego koszulki, więc nieco zakłopotany (jakby dotarło do niego co przed chwilą robił) schował je do kieszeni.

- Tak, naprawdę uważam, że było zajebiście - zaśmiał się, obserwując hopsiającego chłopaka. Lubił go, naprawdę i szczerze za nim tęsknił. Mieli podobną energię na scenie, zawsze dobrze się dogadywali i śmiało można powiedzieć, że nadawali na tych samych falach. Cieszył się z podjętej decyzji, cieszył się, że zdecydował się przyjechać na koncert i... w sumie nigdzie mu się nie spieszyło, więc zaproszenie Daryla przyjął kolejnym szerokim uśmiechem.

- Właściwie... chętnie gdzieś pójdę, tak. Wszystko jedno, czy do jakiegoś baru, klubu czy do hotelu - skinął krótko głową i rozejrzał się dookoła, jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę, że otaczają się członkowie zespołu Daryla oraz jakaś ekipa techniczna. Wcześniej nieco mu to umknęło...

- Tak, ja też chciałbym spędzić z tobą czas - zamrugał, reflektując się zaraz, że coś palnął. - To znaczy... pogadać i w ogóle. A nie wolisz iść z chłopakami do knajpy...? - zerknął na niego nieco niepewnie, wciąż nie bardzo wiedząc co zrobić z rękoma. Wyjął je teraz z kieszeni i splótł za plecami, znów się rozglądając. - Bo ten... jeśli chcesz iść gdzieś we dwóch, to ja chętnie. Poczekam, śmiało rozdawaj autografy, moja ty gwiazdo - zaśmiał się cicho.

Daryl Kialja Daygorra

rockman — sceny świata
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
stylówka po wyjściu z koncertu

Machnął ręką i uśmiechnął się do członków swojego zespołu.
- Chłopaki, idźcie sami na imprezę - muszę pogadać ze starym druhem - powiedział - Zaraz będę na zewnątrz, damy pare autografów i możemy spadać.
Chłopaki coś tam pomruczeli, pośmiali się, robiąc do siebie oczy, za co zostali spiorunowani przez Daryla spojrzeniem, ale wreszcie zgodzili się i poszli. Kialja spojrzał na O'Briena z szerokim uśmiechem, a jego oczy błyszczały szczęściem i... czymś, co krył w sobie przez lata.
- Dobra, to idziemy do mnie do hotelu. Zaczekaj tu, zaraz wrócę.
Poklepał mężczyznę po piersi, wyminął go i wyszedł do fanów. Rzeczywiście nie było go piętnaście lub dwadzieścia minut, podczas których podpisał kilkadziesiąt płyt, koszulek, karteczek i cycków. To zadziwiające, że istniały dziewczyny, które koniecznie chciały autografy w takim miejscu - czasem Daryl zastanawiał się, czy co najmniej niektóre robiły sobie z tego na przykład tatuaże. Jemu było właściwie wszystko jedno, na czym się podpisywał - niech ludzie sobie mają jego parafkę, gdzie tam chcą.
Wrócił w końcu do przyjaciela, odgarniając palcami włosy na wejściu, nadal cały roześmiany i szczęśliwy. Nie wyobrażał sobie, że ten dzień będzie aż tak radosny.
- Chłopaki już pojechali, to my się chyba też zbieramy, nie? - wyciągnął rękę do przyjaciela - Zamówiłem już taksę, więc zaraz będziemy w hotelu, poprosiłem też o dostarczenie trochę browaru, wina i whisky - co tam będziesz chciał.

Ray O'Brien
starszy inspektor — lorne bay fire station
36 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

Ray zauważył te spojrzenia i wywracanie oczami, zauważył śmieszkowanie i zauważył jak Daryl spiorunował swoich kolegów z zespołu spojrzeniem. Nie do końca wiedział co o tym wszystkim myśleć, ale w sumie miał trochę czasu żeby się zastanowić, skoro został sam na jakieś dwadzieścia minut. Usiadł sobie na krzesełku na zapleczu, przygarnął też puszkę coli ze stojącej na stoliku zgrzewki (uznając, że raczej nikt się na niego o to nie obrazi), po czym założył nogę na nogę i wyjął z kieszeni telefon. Korzystając z okazji, że został sam, przejrzał odruchowo wiadomości, sprawdzając, czy nikt przypadkiem nie chce od niego czegoś istotnego; ostatecznie nie informował o swoim wyjeździe nikogo poza szefostwem w straży, bo tam musiał sobie wziąć parę dni urlopu (które przecież mu się należały), a chciał mieć pewność, czy żaden z jego przyjaciół nie potrzebuje od niego... no, czegoś tam.

Zwłaszcza myślał w tym momencie o Saulu, który przecież zajmował się małą, no i o Quinnie, który może i o swojej chorobie nie mówił specjalnie, ale przecież Ray doskonale o niej wiedział (ba, też musiał się przebadać na wszelki wypadek, skoro swego czasu ze sobą sypiali). Żadnych istotnych wiadomości jednak nie znalazł, więc trochę mu ulżyło; nie musiał najwidoczniej aż tak szybko wracać do Lorne Bay i mógł spędzić trochę czasu z dawno niewidzianym przyjacielem.

Jego pojawienie się na horyzoncie znów wywołało na twarzy Raya uśmiech. No, lubił go, cóż miał na to poradzić. Schował telefon z powrotem do kieszeni i przyjął dłoń chłopaka, zaciskając na niej palce, po czym podniósł się z krzesła z krótkim westchnieniem.

- Stare kości - wymamrotał, bardziej do siebie niż do niego, ponownie przywołując uśmiech na usta. Jego oczy też się śmiały, zwłaszcza gdy przesuwały się po twarzy Daryla. - Pełen serwis, mówisz? - zachichotał. - Dobra, to jedziemy. Prowadź, szefie - wyrzucił jeszcze puszkę po coli, którą pod jego nieobecność zdążył opróżnić i zapewne chwilę później opuścili teren koncertu, idąc w kierunku taksówki.

Daryl Kialja Daygorra

rockman — sceny świata
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Och, jakże stary jesteś! - parsknął śmiechem - człowieku, ludzie tyle nie żyją! Wiesz, jak przechodziłem, to robaki o ciebie pytały. No i gdzie mi do ciebie z wiekiem! Przecież dzielą nas aż dwa lata!
Klepnął przyjaciela jeszcze w ramię, zgarnął swoją kurtkę i gitarę (z tą się nie rozstawał - inne rzeczy zatrudnieni w tym celu ludzie mogli poprzenosić w odpowiednie miejsce, ale gitara była świętością i jej Daryl pilnował).
Wsiedli do czekającej już na nich taksówki i ruszyli do hotelu. Daygorra gapił się przez okno, podziwiając miasto.
- Rzadko mam okazję tu bywać mimo, że jestem stąd - powiedział - mnóstwo czasu spędzam w robocie, która nie zawsze przecież jest tutaj.
Taksówkarz zerkał na nich zaciekawiony w lusterku. Po słowach chłopaka jednak nie wytrzymał i zagadnął:
- Przepraszam, to pan jest z tego zespołu? To wyście mieli dziś koncert? Moja córka was uwielbia i bardzo chciała zdobyć autograf, ale mówiła, że nie udało jej się dopchać teraz... To to pan?
Daryl popatrzył na niego z uśmiechem.
- To ja, tak. Jestem wokalistą - przyznał - Jak dowiezie nas pan bezpiecznie na miejsce, to możemy zrobić zdjęcie i podpiszę panu coś dla córki.
- Dziękuję, mała będzie zachwycona! Wie pan, czekała na ten koncert tyle czasu! Oszczędzała sobie pieniądze, które zarabiała w sklepie specjalnie po to, bo to drogi koncert, więc nie było nas z żoną stać, żeby jej to zafundować, ale wie pan: w ten sposób mała nauczy się szanować pieniądz, prawda? Więc to nawet lepiej, że nie miała tego biletu podanego na tacy. Wybrała się tam z przyjaciółką... - taksówkarz jakby trochę przygasł, kiedy mówił o drugiej dziewczynie: jakby coś mu nie pasowało. Daryl to zauważył, ale postanowił nie komentować, tylko odruchowo poruszył szczęką, przełykając ślinę w sposób wyrażający dezaprobatę - pomyślał, że chodzi tu o to, że druga z dziewczyn wcale nie była "przyjaciółką". Nie on jednak był od wychowywania ludzi i oduczania ich homofobii - Obie sobie zapracowały. Obie chciały autograf...
- Były tam tłumy, niestety niemożliwością by było, żebyśmy dali je wszystkim, którzy by chcieli. Dziewczyny jednak mają w takim razie szczęście, że mają pana - uśmiechnął się.
- No, tak, tak! - taksówkarz zerkał też co chwilę na Raya - A pan? Mam wrażenie, że pana też skądś znam... Pan tez gra w jakimś zespole, prawda? Mam wrażenie, że pana twarz też widziałem na plakatach u córki...

Ray O'Brien
starszy inspektor — lorne bay fire station
36 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

Ray zerkał ciekawie to na przyjaciela, to na taksówkarza, słuchając ich wymiany zdań. On również odebrał słowa mężczyzny jako dezaprobatę co do "przyjaciółki", uznając - podobnie jak Daryl - że dziewczyny łączy znacznie więcej, niż tylko przyjaźń. Chciał coś powiedzieć, cisnęło mu się nawet parę słów na język, ale uznał, że właściwie po co? Niczego to zmieni, pogadanka z ludźmi w taksówce raczej nie zmieni nastawienia do pedalstwa tego taksówkarza, skoro nie zmieniło go to, że jego córka była lesbijką, więc w sumie nie warto. Właściwie też nie miał pewności, że faktycznie o to chodzi, bo może facet ubrał to w słowa w ten sposób niekoniecznie mając przy tym na myśli to, o czym pomyślał Ray. Nie on był on wydawania wyroków, nie on był od nauczania ludzi o homoseksualności.

Skupił jednak wzrok na taksówkarzu, gdy ten zapytał o niego bezpośrednio. Zawahał się chwilę; zwykle jednak ludzie nie zaczepiali go w ten sposób i nie zadawali podobnych pytań, być może dlatego, że raczej nie ruszał się poza Lorne Bay, a to przecież mała mieścina, więc ludzie jednak go znali niekoniecznie z bycia członkiem zespołu - znali go po prostu jako Raya, jako strażaka i sympatycznego gościa, z którym można było wyjść na piwo czy potańczyć. Spora część pewnie wiedziała, że kiedyś grał w zespole, ale też to co innego - znali go przed byciem sławnym, przed zespołem, więc widok Raya aż tak nie szokował i nie wzbudzał pytań. Taksówkarz więc był dla niego swego rodzaju odmianą, choć jeszcze nie był pewien, czy przyjemną. Inną, no, to na pewno. Odmienną odmianą.

- Jeśli koleś na plakacie córki jest owinięty tęczową flagą i skacze po scenie jak wariat, to tak, jestem to ja - przyznał w końcu, choć nieco niepewnie. Nie wstydził się swojej orientacji, zwykle wręcz nią emanował, ale nie miał pewności co do nastawienia faceta do tych spraw, więc... no, zachowywał odrobinę rezerwy. Gdy to już powiedział zerknął na Daryla niepewnie i uśmiechnął się do niego ostrożnie, szukając chyba wsparcia.

Daryl Kialja Daygorra

rockman — sceny świata
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Daygorra uśmiechnął się do Raya połową ust i przykrył jego dłoń swoją na kanapie samochodu. Taksówkarz zaś pokiwał głową i uśmiechnął się szeroko.
- Tak, to pan! Czy w takim razie i od pana mógłbym poprosić autograf dla małej? Wie pan, zacznie piszczeć ze szczęścia, bo chyba coś mi mówiła, że na pański autograf już nie ma szans, bo zespół się rozpadł i ona już na pański koncert nie pójdzie, czego bardzo żałuje, bo nigdy nie miała okazji usłyszeć was na żywo. To niech ma chociaż to, prawda? Można?
Mężczyzna ewidentnie strasznie się cieszył z tego spotkania i z możliwości sprawienia córce przyjemności. Widać po nim było, że nawet jeżeli rzeczywiście miał coś do nieheteroseksualności, to kochał swoje dziecko i chciał dla niego jak najlepiej.
- Zaraz będziemy na miejscu - oświadczył jakiś czas później, faktycznie zajeżdżając na zatoczkę przed hotelem - I właśnie jesteśmy! To naprawdę niesamowite, że panów spotkałem.
- To chce pan zdjęcie, czy tylko autografy dla dziewczyn? - zapytał Daryl.
- Zdjęcie też, jeśli można. Czy mogę z panami obydwoma? - zapytał zachwycony mężczyzna. Daryl wolał nie decydować za przyjaciela, więc nie odpowiedział na to pytanie, tylko wysiadł z auta, a za nim za chwilę wyskoczył kierowca, wyciągając komórkę i ustawiając się obok Daygorry. Jeśli Ray też się ustawił obok nich, to taksówkarz zrobił sobie selfie razem z nim, ale jeśli nie chciał, to mężczyzna zadowolił się jedynie zdjęciem z Darylem, po czym podsunął jednemu i drugiemu swój notatnik, otwierając go na czystej stronie.
- Jak dziewczyny się nazywają? - zapytał Daryl, po czym złożył autografy na oddzielnych kartkach, wpisując dla każdej z dziewczyn krótką dedykację.

Ray O'Brien
starszy inspektor — lorne bay fire station
36 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

O'Brien poczuł, jak jego serce wywraca radosnego fikołka. Dawno nie spotkał się z czymś takim, naprawdę i był szczerze ucieszony tym, że ktoś tak pozytywnie na niego reaguje. Poza tym - informacja o tym, że dziewczynie jest przykro, bo nigdy nie miała okazji usłyszeć go na żywo, a teraz nie będzie miała szans ze względu na to, że jego zespół się rozpadł, z jednej strony była dla niego miła, a z drugiej zrobiło mu się nieco przykro. Tak, on też często żałował, że już nie może fikać po scenie, zabawiać ludzi muzyką i swoją osobą, że nie może robić sobie zdjęć z fanami i dawać im autografów... i choć raczej nie widział tego, żeby ponownie miał okazję stanąć na scenie, to mimo wszystko dzisiejsze spotkanie z przemiłym taksówkarzem zapamięta na pewno na długo.

Zauważył też oczywiście, że Daryl przykrył jego dłoń swoją; to również sprawiło, że zrobiło mu się cieplej. Rozsunął palce w taki sposób, żeby mogły spleć się z palcami przyjaciela i starał się nie myśleć o tym jak duże wrażenie zrobiło na nim ciepło jego dłoni. Jego zapach. Jego uśmiech i błysk w oczach, za którym - z czego zdał sobie sprawę dopiero teraz - cholernie tęsknił.

- Jasne, chętnie się jej podpiszę - oznajmił w końcu, znów skupiając wzrok na taksówkarzu. - Przykro mi, że nie miała okazji usłyszeć nas na żywo. Myślę, że byłaby zachwycona. - zaśmiał się krótko z tego nieskromnego stwierdzenia i uśmiechnął się jeszcze szerzej.

Gdy już wysiedli z taksówki Ray również ustawił się do selfie, bo w sumie czemu miałby odmawiać zachwytu córce tego sympatycznego gościa, po czym również złożył dwa autografy, dla córki taksówkarza i jej przyjaciółki. W obu autografach było coś o spełnianiu marzeń i kochaniu tych, których chcemy kochać, a zamiast kropki na końcu zdania znajdowało się niewielkie serduszko.

- Mam nadzieję, że dziewczyny się ucieszą. Proszę je pozdrowić - dodał jeszcze z uśmiechem, gdy już autografy były złożone, a taksówkarz zapewne zamierzał wrócić do swojej pracy.

Daryl Kialja Daygorra

rockman — sceny świata
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Na pewno je pozdrowię! Bardzo panom dziękuję, dziewczyny będą zachwycone! Dobrej nocy i więcej dobrych koncertów. A pan może kiedyś jeszcze wróci do gry? Mała by się ucieszyła - taksówkarz zagadał jeszcze do Raya, ale nie w intencji wielkiego namawiania go. Ot: po prostu chciał wyrazić sympatię. Pomachał im i wsiadł do samochodu, wyraźnie ucieszony i sprawiając wrażenie jakby nie mógł się doczekać powrotu do domu.
Daryl odprowadził mężczyznę wzrokiem, z ciepłym uśmiechem na twarzy, ale tak naprawdę myślał bardziej o splecionych z Rayem palcach. Chciałby, żeby jazda trwała dłużej i by ich palce mogły jeszcze przez jakiś czas pozostać tak "niewinnie" splecione. Miał wrażenie, jakby kradł jakieś nie swoje chwile, ale nie miał nic przeciw temu.
- Dobra, chodź - powiedział, kiedy taksówkarz zniknął już w tłumie innych pojazdów. Przesunął niewinnie dłonią po plecach Raya w zapraszającym geście, uśmiechnął się kłaniającemu im się odźwiernemu, stojącemu w drzwiach hotelu i skierował się do windy. W tym niewielkim pomieszczeniu czuł się trochę nieswojo - nie z powodu klaustrofobii, choć tę też miał. Bardziej jednak w tym momencie niepewność wynikała z wymuszonej bliskości O'Briena i niewiedzy Daryla, jak właściwie powinien się teraz zachowywać. Niby nie było w tym nic trudnego: wystarczyło stać i czekać, aż winda zawiezie ich na odpowiednie piętro, a jednak było to w tej sytuacji strasznie trudne, dlatego gdy wreszcie dojechali na dziesiąte piętro, do apartamentu, Daryl odczuł ulgę. Otworzył drzwi swojego aktualnego miejsca pobytu i wszedł, zostawiając po drodze gitarę i kurtkę na kanapie.
- Zamówiłem penthouse - powiedział z uśmiechem, ściągając buty i skarpetki - bo stwierdziłem, że raz się żyje. Na jubileusz mogę sobie sprawić prezent i wynająć coś większego, za dużo hajsów. Rozgość się. Czego się napijesz?
Zachwiał się, balansując na jednej nodze i w ostatniej chwili oparł się dłonią o blat wyspy kuchennej, służącej chyba do serwowania drinków z barku.
Z zajmującego całą ścianę okna roztaczał się widok na Sydney, a w oddali było widać słynną operę nad wodą i rozmigotane światła miasta.

Ray O'Brien
starszy inspektor — lorne bay fire station
36 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

Nie odpowiedział na pytanie taksówkarza, bo uznał to bardziej za zwykłe zagadanie na koniec rozmowy, a nie faktycznie za pytanie wymagające odpowiedzi. Tak naprawdę nie bardzo wiedziałby co odpowiedzieć tak szczerze mówiąc, więc jedynie uśmiechnął się do mężczyzny i pomachał mu na do widzenia.

Gdy weszli do budynku a potem do windy Ray oparł się placami o ściankę, swoim zwyczajem, krzyżując dodatkowo ręce na piersi. Na jego twarzy wciąż gościł uśmiech, zerkał też co jakiś czas na Daryla, korzystając z okazji, że ma go tak blisko, praktycznie na wyciągnięcie ręki. Być może to skrzyżowanie ramion na piersi miało go właśnie powstrzymać przed tym, żeby tych rąk nie wyciągać, bo ostatecznie nie mógł być pewien, że Daygorra faktycznie sobie tego życzy. Nie siedział mu w głowie, nie znał jego myśli, ale dostrzegał, że ten jest nieco niepewny w tym momencie, jakby magicznie opuściła go pewność siebie. Nie znał przyczyny tego stanu, ale postanowił nie dociekać za bardzo, ostatecznie przecież nie każdy musi zawsze emanować pewnością siebie.

- No, muszę ci przyznać, że konkretny ten twój pokój - zagwizdał, rozglądając się po pomieszczeniu, gdy już znaleźli się w pokoju hotelowym mężczyzny. On również pozbył się butów i skarpetek, podchodząc od razu do wielkiego okna z widokiem na Sydney. Westchnął, tym razem z czymś w rodzaju rozmarzenia, przyglądając się z fascynacją morzu świateł i migotaniu wody, które w tych światłach nocnego miasta wyglądało wprost cudownie.

- A na co ty masz ochotę? - zapytał po chwili, zerkając na Daryla z uśmiechem, wciąż z rozmarzonymi i iskrzącymi oczami.

- Może wino, skoro okoliczności są wyjątkowe? Zwykle wolę piwo, bo wino szybciej mnie trafia, ale... dziesięciolecie zespołu świętuje się tylko raz. Spotkanie po latach też należałoby uczcić jakoś odpowiednio. Więc no, może wino? - oparł się dłonią o framugę okna, znów wpatrując się w wodę.

- Jezu, cudownie tutaj. Nawet nie wiedziałem pojęcia, że Sydney jest takie... piękne.


Daryl Kialja Daygorra

ODPOWIEDZ
cron