chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
Rodzeństwo Bertinelli pierwsze trzy dni w Australii spędzili w Sydney. Potrzebowali ich aby przestawić się czasowo, do krótkiego zwiedzania wielkiego miasta i obowiązkowego zrobienia sobie zdjęcia na tle słynnej (przez swój kształt) opery. Margo była z nimi w stałym kontakcie. Bardziej niż gdy dzieliło ich tysiące kilometrów, a nawet wtedy codziennie kontaktowała się z rodziną. Można więc sobie wyobrazić z jaką częstotliwością robiła to teraz, co mogło być uciążliwe/nietypowe dla osoby trzeciej, którą to była Strand. Margo wróciła do jej domu, jak tylko skończyła nocne zmiany i jeszcze przed przyjazdem rodzeństwa. Nie chciała tego przeciągać. Czekać aż przyjedzie rodzina, która zajmie całe mieszkanie, przez co będzie musiała się ewakuować. Może powinna doceniać fakt, że mogła spędzić czas bez konieczności zajmowania się dzieckiem, ale tak naprawdę od rozwodu brakowało jej opieki nad kimś. Nie była jedną z tych osób, które uwielbiały stan singielski i doceniały swobodę związaną z brakiem głośnych dzieci w otoczeniu (Margo to nie ja, heh). Wręcz przeciwnie, potrzebowała pewnego rodzaju chaosu, którego energia będzie się równoważyć razem z jej własną. Poza tym w jej domu zawsze było głośno. Rodzina Bertinelli nie należała do najspokojniejszych; dużo rozmawiali, robili, działali.. pod ich dachem było bardzo żywo, dlatego Margo nie czuła się dobrze w otoczeniu, w którym przez cały czas było bardzo cicho.
Po przylocie do Cairns rodzina Bertinelli wynajęła jeden większy samochód i podjechała do szpitala, przed którym bardzo głośno powitali się z siostrą. Zrobili taki hałas, że wszyscy się zastanawiali, kto wygrał ze śmiertelną chorobą (bo jaki był inny powód tak ochoczego wiwatowania?). Wzięli klucze do mieszkania Margarity i pojechali rozgościć się zanim siostra wróci z pracy.
To popołudnie spędzili razem w mieszkaniu Margo. Mieli sobie dużo do powiedzenia i choć kobieta obiecywała, że wróci na noc to zagadała się do późnych godzin, o czym poinformowała Beverly przepraszając, że dzisiaj nie wróci do domu. Została z rodzeństwem jakoś dogadując się z siostrą, że dziś będą spały razem a trzech chłopów na kanapie.
Przez pierwsze dwa dni wizyty w Lorne Bay pracowała. Powiedziała rodzeństwu, gdzie mogą pojechać, co zobaczyć i zwiedzić oraz aby w razie czego kontaktowali się ze Strand. Jeszcze oficjalnie jej nie przedstawiła, ale każdy wiedział kim była ów kobieta i że to u niej nocowała Margo.
Do oficjalnego zapoznania doszło kiedy Margarita wreszcie miała wolne. Rodzeństwo podejrzliwie patrzyło na nową kobietę w otoczeniu siostry, ale byli grzeczni, towarzyscy i rozgadani. Zadawali dużo pytań – na razie przyziemnych – jednocześnie dając się zabrać w dwa wybrane miejsca do odwiedzenia, które kobiety wybrały.
Pod koniec dnia wszyscy zahaczyli o bar przy plaży. Nikt już nie miał siły aby kąpać się w słońcu na piasku, co z pewnością zostanie nadrobione, ale na dobrego drinka zawsze była odpowiednia pora.
Siedzieli na zewnątrz baru z widokiem na plażę racząc się żywymi rozmowami przeplatając język angielski z włoskim. Margo ciągle prosiła aby rodzeństwo mówiło po angielsku tylko, że nie każdy znał go tak dobrze; należał do nich Francesco niespecjalnie przepadający za nauką języków obcych.
Kiedy Beverly zaoferowała się z przyniesieniem drinka dla Margo przy okazji pytając, czy ktoś jeszcze coś chciał, Mateo (najstarszy) zaproponował swoją pomoc, co od razu spotkało się z reakcją.
- Mateo – jęknęła zmuszając go do spojrzenia na siebie. – Bądź dla niej miły – poprosiła po włosku prawie bezgłośnie, bo doskonale wiedziała co brat kombinował.
- Nie przejmuj się. – Najmłodsza Vittoria machnęła ręką tuż po tym, gdy oboje odeszli od stolika.
- Wiesz jaki jest.
- Wszyscy to wiemy. – Narzeczony Vittorii zaśmiał się w głos. – Zrobił mi taką gadkę, że przez chwilę bałem się wchodzić do tej rodziny. Myślałem, że tego nie zrobię.
- Co takiego? – Vittoria się oburzyła.
- Mówiłem ci.
- Wcale nie.
Margo uśmiechnęła się pod wpływem interakcji narzeczonych po czym popatrzyła w stronę baru mając nadzieję, że Mateo nie wystraszy Strand.
Najstarszy z Bertinellich był wysoki, miał czterdzieści lat i siwe włosy, co dodawało mu swoistego uroku.
- Usiądziemy na chwilę? – zaproponował Mateo samemu od razu zajmując miejsce na wysokim barowym krześle. Chwilę poczekają na całe zamówienie, więc chciał wykorzystać ten czas na rozmowę z nową kobietą siostry. – Jak to z wami jest, co? Jak to jest z tobą? Kochasz moją siostrę? Masz co do niej poważne plany, czy po prostu korzystać z tego, że tutaj jest? – Nie bawił się w ceregiele. Pytał wprost, bo martwił się o Margo i przede wszystkim nie chciał aby siostra ponownie miała złamane serce. To też nie tak, że po tej rozmowie pójdzie do młodszej i wszystko jej wygada. Chciał to wszystko wiedzieć dla siebie i żeby zainterweniować w razie gdyby coś go zaniepokoiło.
mistyczny poszukiwacz
Lorde
Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
#19
Crazy italian family and me
Margarita & Beverly
Przejmowała się. Od rana ćwiczyła lewą rękę poprzez rzuty piłką, odbijaną od ściany, w garażu. Wydawała się już niemal całkowicie wrócić do poprzedniej sprawności i podobne zdanie podzielał fizjoterapeuta, u którego Strand spędziła ostatni tydzień, w postaci kilku półtorej godzinnych wizyt.
Liczyła się z potencjalnymi barierami językowymi, ale to nie stresowało jej równie mocno, co zwyczajna ocena najbliższych, w kategoriach odpowiedniej osoby dla ich siostry. Z biegu mogła dostać punkty minusowe za sam fakt niebycia Włoszką, co odrobinę utrudniało porozumiewanie w ojczystym języki Bertinellich. Biorąc również pod uwagę rozwód Margo, który porządnie namieszał jej w życiu (również służbowym), nikt nie będzie traktował Bev ulgowo. Jeśli zajdzie taka potrzeba, pewnie prześwietlą ją od stóp do głów, kierując się dobrymi chęciami. Nie mogła odmówić braciom oraz siostrze Margo zaangażowania, względem oceny partnerki.
Gdy już doszło do oficjalnej wymiany uprzejmości, wręcz czuła przez skórę baczny wzrok, mierzący jej osobę. Starała się nie zamykać w sobie i nie odpowiadać w wymijający sposób na zadawane pytania. Chętnie opowiedziała o tym, gdzie studiowała, mieszkała oraz czym zajmowała się na co dzień w pracy. Pozytywnie nastawiła się również na oprowadzanie po okolicy, chwaląc przy okazji przygotowanie Niccolo do wyjścia w dżunglę. Dobrał sobie wysokie, trekkingowe buty za kostkę i rynsztunek prawdziwego poszukiwacza przygód. Niestety, nie udało się natknąć na żadnego, wielkiego krokodyla ludojada, albo jadowitego pająka, zabijającego w ciągu sekund od ugryzienia. To był dopiero pierwszy dzień, spędzony na zapoznaniu oraz luźnych rozmowach.
Starała się nie przesadzać z alkoholem, choć kilka razy miała chęć sięgnąć do kieliszka z prosecco, tylko po to, aby zająć czymś dłonie. Po wcześniejszym spacerze wydawała się nieco mniej spięta w towarzystwie Włochów, jednak wciąż czuła na sobie baczne spojrzenie Matea, ilekroć sięgała do dłoni Margo, albo obejmowała ją w pasie. Czuła, że mężczyzna chce jakoś zasugerować rozmowę na osobności i dopiero wymówka z drinkami wydała się najbardziej naturalna.
Z delikatnym uśmiechem przystała na oferowaną pomoc, czując, jak barki odruchowo spinają się pod białą, lnianą koszulą. Przesunęła dłońmi po powierzchni krótkich bojówek khaki i razem w eskorcie najstarszego Bertinelli, dorwała się do wodopoju.
Skinęła głowa, zgadzając się z chwilowym zajęciem miejsca przy barze.
Zamówiła dzbanek schłodzonego drinka, złożonego z soku grejpfrutowego, pomarańczowego oraz wina musującego, biorąc przy okazji cuba libre (dla siebie) oraz cokolwiek chciała Margo.
Nieco zbyt sztywno przełknęła ślinę i poprawiając zawiązaną na nadgarstku bandanę, podniosła wzrok na towarzysza małej wyprawy.
Nie spodziewała się tak zwięzłej bezpośredniości. Gdyby coś piła, porządnie zachłysnęłaby się napojem, być może przykuwając gwałtownym kaszlem uwagę wszystkich zebranych dookoła ludzi.
Skoro już padły pewne pytania, nie chciała odpowiadać w sposób wymijający, albo nieprecyzyjny.
- Nigdy nie byłam fanką powierzchownych związków - powiedziała na wstępie, aby Mateo był pewny co do jej sposobu bycia. Na pierwszy rzut oka raczej nie wyglądała na imprezowiczkę, prowadzącą hedonistyczny tryb życia, a to już raczej plus.
- Mam małe dziecko, nie w głowie mi jakieś ulotne romanse - przypomniała, bo chociaż obecność Olivera nie sprzyjałaby swobodnemu zwiedzaniu, nie omieszkała pochwalić się chłopcem, za namową samej Margo. - Myślę, że obie zasługujemy na coś stabilnego.
Na coś, chwilowo pozostawionego w sferze domysłów. Niewypowiedzianego na głos, ale przeczuwanego podświadomie.
- Kocham ją i jestem zaangażowana - przytaknęła z niewielkim uśmiechem, wypowiadając ów słowa bardzo spokojnie, bez większego wstydu czy unikania bezpośredniego mówienia o uczuciach. Wiedziała, że Mateo był ważną figurą w życiu Margo, więc nie chciała traktować go zbywająco.
- O ile… to jest coś, czego ona chce na dłużej - dodała nieco ciszej, zerkając w stronę stolika, zajmowanego przez Włochów. Akurat trafiła na moment, w którym całe towarzystwo gromko zaśmiało się z jakiegoś żartu albo anegdotki.

chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
Pomimo żywej rozmowy przy stoliku, Margo co jakiś czas zerkała w stronę baru. Bała się, że Mateo powie coś nie tak. Że wystraszy kobietę stawiając szalone warunki albo pokazując, co zrobi jeśli ktoś ją zrani. Starszy brat zawsze ją chronił. Był bardzo silnym protektorem tej rodziny, czego nie wstydził się okazywać ani tym bardziej nie bał się wypowiadać swych myśli na głos.
- Margarita. – Swe imię wypowiedziane w pięknym włoskim stylu przyjmowała z ochotą zwłaszcza z ust najmłodszej, która robiła to wręcz idealnie. Nic dziwnego. Vittoria była poliglotką. W małym paluszku miała języki obce, akcenty i pochodzenie „słów” oraz „mowy”. Studiowała to i już prawie skończyła doktorat aby móc wykładać na uczelni. – Beverly jest zupełnie inna od Tessy.
- To źle? – zapytała ani trochę nie zaskoczona tym, że znalazł się ktoś chętny do porównywania obu kobiet.
- Tego nie powiedziałam. – Vittoria uniosła obie dłonie do góry pokazując, że nikogo nie atakowała. – Tessa była..
- Francuską. – Niccolo wtrącił się wywołując uśmiechu i reszty zgromadzonych. Margo od zawsze wiedziała, co jej rodzina myślała o francuzach. Mieli mieszane uczucia szczególnie wobec ich kuchni, ale Tesse akceptowali i na czas małżeństwa to wystarczyło.
- Tak. To też. – Vittoria się zaśmiała i pokręciła głową. – Ale była też władcza.
- Apodyktyczna.
- Przylizana.
Wszyscy z zaskoczeniem spojrzeli na Francesco.
- No co? Zawsze miała idealnie ułożone włosy. No takie przylizane.
Znów się zaśmiali, nawet Margo, która coraz lepiej czuła się mówiąc o ex żonie. Wcześniej był gniew, smutek i żal do samej siebie, ale powoli uczyła się śmiać z tego, czego wcześniej sama nie dostrzegała.
- Vittori chodzi o to, że z Beverly inaczej się zachowujecie. Tessa zawsze zwracała ci na coś uwagę. Niby robiła to subtelnie, ale wszyscy to widzieliśmy, prawda? – Niccolo popatrzył na wszystkich a ci przytaknęli. – Jak siedzieliśmy przy stole, to nie było tak, że cię o coś prosiła a nakazywała ci choćby podać sobie sól. – Jak na rodzinnego kawalarza przystało zrobił minę udając Tesse i parodiując jej akcent dodał: - Margo, siedź prosto. Margo, daj mi sól. Margo, za pięć minut masz być w łóżku ubrana w nic, bo będziemy uprawiać seks.
Pani doktor zarumieniła się, ale znów zaśmiała razem z całą resztą.
- Mi się podoba – Żona Mateo dodała swoje trzy grosze. – Nie rozkazywanie – Szybko sprostowała. – a to jak zachowujecie się z Beverly. Spędziliśmy razem cały dzień i każde z nas lustrowało was jak podczas obserwacji goryli w zoo i na pierwszy rzut oka jesteście bardzo swobodne. Czasami mam wrażenie, że rozumiecie się bez słów.
- Też to wyłapałam! Wystarczyło jedno spojrzenie i – bam! – Beverly już wiedziała, że chcesz do toalety.
- To słaby przykład.
- Dobra, ale wiecie o co mi chodzi? – Najmłodsza popatrzyła po wszystkich, którzy znów przytaknęli.

- Nie wypowiem się za siostrę. – Mateo nie powie stu procentowo przekonany, czego pragnęła Margo. Mógł jedynie się tego domyślać. – Wiem jednak, że jeśli chce w coś wejść do robi to na sto procent. Tak było z medycyną, z wyjazdami na misje, z naszą i jej rodziną. – Mówiąc jej rodziną miał na myśli tą byłą familię, którą kiedyś tworzyła z Tessą. – Dlatego się martwię. Jak sama podkreśliłaś masz dziecko a ona już raz oddała serce kobiecie i dziecku. Rozwód i zabranie Amelii.. to ją totalnie rozbiło. Nie wyobrażam sobie.. nie, nie dopuszczę aby to znów się powtórzyło. – Aby jego młodsza siostra zakochała się w dwóch osobach, które potem ją zostawią. Mateo był pewien, że młoda drugi raz tego nie zniesie. – Zastanów się nad tym Beverly – W jego pewnym męskim głosie pojawiła się nutka prośby. – Czy jesteś pewna, że gdy twoja ex żona pojawi się na horyzoncie, to nagle do niej nie wrócisz? – Tak, wiedział o rozwodzie, ale nie znał szczegółów. Margarita wiedziała, co powinna zdradzać a czego nie. Nie wspomniała więc o machlojkach Jennifer ani o tym, że ta siedziała w więzieniu. – Czy widzisz swoją przyszłość z moją siostrą? Czy jeśli kiedyś powie, że chce wrócić do Włoch, to byłabyś gotowa polecieć razem z nią? – To były hipotetyczne i bardzo poważne pytania. Dla niektórych par na tym etapie związku mogły być wręcz za poważne, ale obie kobiety były dorosłe a tempo ich relacji było szybsze niż standardowe. Mateo spodziewał się, że wynikało to z ich życiowego doświadczenia i wspomnianej potrzeby stabilności. To nie był czas na podchody, na „może będzie a może nie będzie” albo „pobędziemy razem i zobaczymy”. Liczyły się konkrety, bo życie było krótkie i nie należało poświęcać go na byle co, na pierwszą lepszą osobę z łapanki, coś niepewnego albo kogoś, kto nie był pewny, czego sam oczekiwał i pragnął.
mistyczny poszukiwacz
Lorde
Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
Spokojnie słuchała słów mężczyzny, opierając jeden łokieć na barze, pozwalając, aby lekki wiatr wiejący ze strony morza łagodnie poruszał kosmykami blond włosów, luźno opadających przy wiązaniu z tyłu głowy.
Nie on jeden martwił się o tą konkretną kobietę którą chciała otoczyć swoim szczerym wsparciem.
- Ja też nie zamierzam do tego dopuścić - oczywiście, czysto teoretycznie, o ile Margo rzeczywiście chciałaby wejść w związek formalny, taki związany z podpisaniem urzędowego dokumentu, co świętowano by później poprzez przyjęcie. Chociaż… nawet, gdyby postanowiły poprzestać jedynie na konkubinacie, bez potrzeby prawnego rejestrowania małżeństwa, Beverly również nie przyszłoby do głowy, aby nagle zwinąć się razem z Oliverem z życia pani doktor. Kochała ją, chciała być blisko niej, co czuła od pewnego czasu, a co przeczuwała już w Syrii, nieco chowając w sobie.
Gdyby znajdowała się w mniej poważnych okolicznościach, parsknięciem skomentowałaby powrót do Jen. Teraz poprzestała na stanowczym pokręceniu głową.
- Och, moja eks żona jest patologiczną ściemniarą, więc wątpię, abym kiedykolwiek znów chciała mieć z nią do czynienia - wyjaśniła, bo nie tylko Margo miała za sobą rozwód oraz doświadczenie w postaci rozbitej rodziny. - Niedługo utraci prawa do naszego wspólnego syna i od tej pory, będzie miał tylko mnie.
Oficjalnie. Na papierze. Istnieli również dziadkowie, to jasne, nie mniej, państwo Strand mieszkali w Brisbane, a zbyt częste przerzucanie dziecka z miejsca na miejsce nie byłoby dla niego odpowiednie; przynajmniej nie przez pierwsze lata życia, warunkującego podejście do otaczającego świata.
- Myślę, że byłybyśmy w stanie się dogadać co do wyjazdu - przytaknęła, nie wierząc, że tak daleko wybiegała w przyszłość, siedząc na barowym krześle, przy plażowym barze. Biorąc pod uwagę talent do języków (!), byłaby w stanie nauczyć się włoskiego na poziomie, pozwalającym na funkcjonowanie w europejskim państwie, co łączyłoby się z podjęciem pracy. To jasne, że nie żyłaby na garnuszku ciężko pracującej pani chirurg. Podobna wegetacja nie byłaby w jej oczach czymś atrakcyjnym… i w oczach Margo zapewne również, nawet jeśli zapewniałaby ją o darzeniu niezmiennymi uczuciami, kiedy ta będzie dniami przesiadywać na kanapie, totalnie bez krzty ambicji.
- Chciałabym, żeby Oliver miał w swoim życiu kogoś jeszcze, kto będzie podzielał jego entuzjazm - znów pośrednio mówiła o Margo, zerkając w jej stronę. Sugerowała, że Oliver mógłby być przez Margo przysposobiony. Oficjalnie, również na papierze, aby żadne z nich nie obawiało się o ewentualny brak praw.
- Powiem jej o tym, ale nie chcę tego wszystkiego przyspieszać za bardzo. Chcę, aby to wyszło dobrze. W odpowiednim momencie. Niedługo.
Aby nie rozpadło się niczym naprędce, niezgrabnie budowana konstrukcja, nad którą ciążyła presja czasu. Najważniejsze, że obie podzielały chęć wejścia w związek oraz dalszy rozwój, dążący do pełnego rozkwitu.
- Łatwo pozyskujesz informacje - podsumowała, sympatycznie mrużąc oczy. Sama wyraziła chęć konkretnej rozmowy, nie mniej, Mateo potrafił być dociekliwy oraz uparty w dążeniu do osiągnięcia celu. Nawet takiego krótkoterminowego.
- Mógłbyś zrobić ładną karierę w wywiadzie. Kto wie, może już w nim pracujesz.
Uśmiechnęła się swobodnie, nieco żartobliwie i zamówiła jeszcze u barmana dwa kieliszki włoskiej grappy, doprawionej kilkoma kroplami tabasco.
- Napijemy się? - tak w ramach przypieczętowania pewnej umowy, odnośnie dobrego traktowania jego siostry. Tuż po małym toaście będą mogli wrócić do stolika, razem z zamówionymi napojami, stojącymi już za barze, opłaconymi kartą Strand.

chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
- To bardzo dyplomatyczna odpowiedz – zauważył Mateo na temat ewentualnego wyjazdu do Włoch. – Jeżeli naprawdę znasz ją bardzo dobrze to wiesz, że nie pytam o to bezpodstawnie. Jestem stuprocentowo przekonany, że Margarita będzie chciała wrócić do Włoch. Nie wiem kiedy, ale to zrobi. – Bertinelli byli zżyci, ale też Margo była przykładem takiej osoby, która reprezentowała swój kraj. Była wręcz wyjęta z reklamy włoskich produktów albo jakiegoś miasta, a przynajmniej taką energią emanowała. Nie było mowy aby ów więź została na stałe rozerwana. Ona wciąż siedziała w siostrze Mateo, który założyłby się o życie matki, że Margo wróci. Jeśli do tej pory nadal będzie w związku ze Strand, to na pewno chciałaby ją zabrać ze sobą.
- Oho, zdecydowanie się nie śpiesz. Temat dzieci jest dla niej.. bardzo delikatny. – Nie tylko przez sprawę z Amelią, ale także z powodu tego, że sama nie miała okazji doświadczyć tego co Tessa jej odebrała. Chciała być pierwsze i koniec, a potem nie było zbyt szybko mowy o tym aby Margo zaszła w ciążę. Zawsze znajdowano na to wiele wymówek.
- Albo ty wiesz, że jak szczerze nie odpowiesz, to cię przejrzę. – Mateo nadal był poważny, bo grał rolę starszego brata, ale w jego oczach dało się dostrzec delikatny błysk rozbawienia.
Spojrzał na zamówione przez kobietę kieliszki i przytaknął zgadzając się na wypicie dodatkowego alkoholu. Jeszcze nie skończył swoich obserwacji i przepytywania Strand, ale to był dobry początek. Pokazał, że zależało mu na siostrze i nie zamierzał odpuszczać tylko dlatego, bo Margo wyglądała przy niej na rozpromienioną.

- Czyli zostajesz w Australii? – zaciekawiony Nicollo zapytał o to, co wszyscy chcieli wiedzieć. W ich rodzinie nie było tematów tabu albo tajemnic. Może co najwyżej Margo miała swoją prywatną przestrzeń z Mateo, ale większość informacji krążyła po całej rodzinie. Nie było podziałów, że jedno powie się siostrze a drugie bratu. Bywało, że nie każdy mógł być przy tej samej rozmowie, ale co w rodzinie to nie zginie (zwłaszcza informacje o życiu jednego z ich członków).
- Nie wiem – odpowiedziała odruchowo bez większego namysłu.
- Jak to nie wiesz? – Vittoria aż szeroko otworzyła oczy a przejęta rozmową partnerki z bratem Margo na początku nie zakodowała, co takiego powiedziała. Zamrugała dwa razy i spojrzała po twarzach wszystkich.
- To nie tak. – Domyśliła się, jak źle mogły zabrzmieć jej słowa. – Po prostu jest wiele zmiennych. Moja praca, wiza, wy – Wskazała na rodzinę, za którą mimo wszystko ciągle tęskniła. Z własnej woli wyjechała tak daleko i jeszcze wcześniej z pełną świadomością konsekwencji nadszarpnęła zaufanie dyrektorki szpitala oraz systemu. Podejmowała bardzo ryzykowne decyzje nie znając jednak ich pełnych zakończeń. Po akcji z ubezpieczeniem sądziła, że skończy się naganą albo karą pieniężną na co była gotowa. Po wyjeździe do Australii chciała odnowić kontakt z Beverly, ale nie planowała związku z nią. Nie zamierzała niszczyć jej małżeństwa, które okazało się rozpaść samo (przy pomocy kłamstw Jen). Otworzyło to Margo drzwi, o których uchylenie nawet nie śmiała prosić. Znalazła się w punkcie, którego nie przewidywała a jaki był przemiłym zwrotem akcji. Słodko – gorzkim, przez to co Beverly przeżywała z ex żoną, ale dla Bertinelli było to zdecydowanie słodkie.
- i ona. – Vittoria dokończyła zdanie za siostrę.
- I Bella. – Przytaknęła bawiąc się pustą szklanką po drinku. Takim samym, który piła Strand.
- Skoro nam ją przedstawiłaś, to jest poważne.
- Wiem. Tak.
- Więc w czym rzecz?
- Boje się. – Wbiła spojrzenie we wciąż puste szkło. Wszyscy na pewno wiedzieli, o co się rozchodziło.
- Ona na pewno też. – Narzeczony Vittorii czuł potrzebę wypowiedzenia się, jako jeden z reprezentantów tych, którzy do rodziny zdecydowali się wejść.
- Tak. Na pewno tak. – Przegryzła dolną wargę i chwilę siedziała w ciszy aż nagle dostrzegła jak znajoma dłoń stawiała przed nią zimnego drinka. Uniosła wzrok i od razu sięgnęła ręką do pleców Beverly, która siadała obok. Dziś nie stroniły od gestów. Łapały się za ręce, obejmowały w pasie gdy szły obok, przytulały i dawały sobie buziaki. Nic nachalnego, na czego widok mogłoby się wydawać, że cały świat wokoło miały w dupie. Mogłyby, ale to nie były dobre okoliczności zwłaszcza, że Margo nie umiałaby całkowicie olać swojej rodziny. – Grazie – podziękowała przesuwając palcami w stronę ramienia, ale szybko przeniosła je pod blond włosy na kark, który delikatnie zaczęła masować (w ramach uspokojenia, o ile było potrzebne). Długo patrzyła na kobietę licząc na napotkanie jej spojrzenia, z pomocą którego niemo chciała zapytać, czy wszystko było w porządku. Czy Mateo nie przesadził?
- Ej, czy..
- Angielski. – Margo przerwała Nicollo, bo ten rozpędził się z mówieniem po włosku.
- Scusa. – Uśmiechnął się do Beverly i kontynuował. – Kojarzycie grupkę dziewczyn z sanktuarium. Jedna z nich miała.. – Dłońmi pokazał o jak wielkie piersi mu chodziło. Raczej nikt tego nie przegapił. To był cyc takiej wielkości, że najpierw widziało się je, a potem dopiero właścicielkę. – Jedna z nich powiedziała, że robiąc loda nie połyka, bo jest weganką.
- Co takiego? – Żona Mateo wysoko uniosła brwi.
- Najwyraźniej połykanie nasienia nie jest wegańskie. – Vittoria doskonale odczytała rozumowanie nieznajomej.
- Śmiało. Co wy na to? – Niccolo machnął ręką na znak, że rzucił temat i teraz był ciekaw co oni z tym zrobią.
- Zależy co miała na myśli. Bo jeśli intepretuję nasienie jako tylko płyn ustrojowy, to całowanie też nie jest wegańskie, ale jeśli chodziło jej bardziej o plemniki w nim zawarte to.. dość intrygująca teoria. – Zmarszczyła brwi nie wiedząc, co o tym myśleć.
- Czyli jestem kanibalką? – Vittoria nie bała się przyznać, że zdarzało jej się połknąć.
- Na to wychodzi.
- Całe życie w niewiedzy.
Familia się zaśmiała a Margo znów spojrzała na Beverly. Obawiała się, co takiego Mateo mógł powiedzieć. Znała brata i wiedziała, że był zdolny do wszystkiego.
mistyczny poszukiwacz
Lorde
Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
Przez chwilę, irracjonalnie pomyślała, że koszmar, mający miejsce jakiś czas temu, mógł być proroczy. Skoro Mateo sam nawiązał do potencjalnego wyjazdu Margo, coś w tym było. Niekoniecznie wielkie pojednanie z Flądrą, ale sam motyw powrotu w rodzinne strony; to już coś bardziej realnego, bliskiego prawdy.
Sądziła, że Mateo będzie drążył dalej: zapyta o jej aktualne relacje z eks żoną, czy ta pojawia się czasami w otoczeniu, albo zabiera Olivera do siebie. Nie miała pojęcia, jak wiele Margo zdążyła opowiedzieć bratu. Nie zabraniała jej rozpowiadania o występkach Jen oraz szczegółach nadchodzących rozpraw. Z bratem mogła dzielić się wszystkim, co uważała za ważne. Z resztą, Strand nie chciała wyjść na kogoś podejrzanego, kto bierze sobie za życiowe partnerki szemrane kobiety. Jen była pierwszą i ostatnią taką delikwentką, czego Mateo nie musiał wcale wiedzieć. Najważniejsze, że koniec końców wypił wraz z Bev kieliszek nieco mocniejszego, włoskiego alkoholu, bez nadmiernego kręcenia nosem, albo spoglądania na Strand z góry (bo zamówiła taki, a nie inny trunek, albo w ogóle wyskoczyła z podobną propozycją). Całkiem możliwe, że słowa mężczyzny zabrzmiały aż zbyt poważnie, co przygasiło entuzjazm Bev, przełączając sympatyczne uśmiechy, na rzeczowe spojrzenia. Dostosowywała się do swoich rozmówców, jeśli tego wymagała poprawna komunikacja. Zachowywała się prawie jak ich lustrzane odbicie, co z oczywistego względu nie sprawdzało się względem agresorów. Całe szczęście, żaden z Bertinellich nie emanował negatywną energią, sprzyjającą wybuchom złości. Nie w aktualnych okolicznościach.
Wraz z zamówionymi napojami znalazła się przy stole pełnym Włochów, stawiając szklanki przy swoim miejscu oraz po stronie Margo, cały dzbanek natomiast umiejscawiając na środku, aby każdy miał do niego swobodny dostęp. Z chęcią przyjęła odprężający dotyk na karku, któremu w pełni by się oddała, gdyby nie towarzystwo, wymagające uwagi. W swoich jakże niepoprawnych wyobrażeniach leżała wyciągnięta na wygodnym leżaku plażowym i wymieniała się z Margaritą mnóstwem przyjemnych gestów, wdychając w płuca świeże powietrze.
Nie spodziewała się, że tak odważnie Niccolo nawiąże do wyzwolonej turystki, dzielącej się ciekawostkami biologicznymi. Zdaje się, że w rodzinie Bertinellich nie istniały tematy zakazane, tudzież zbyt frywolne, związane z czyimś życiem intymnym. Gratia Strand z pewnością wyglądałaby na zszokowaną, a ojciec… być może podłapałby podobny humor, dzieląc się równie niepoprawną anegdotką, związaną z medycznym stażem.
Rozmowa z najstarszym Bertinelli nieco zamieszała jej w głowie, przez co była mniej skupiona, w trakcie ogólnej rozmowy z rodzeństwem. Częściej sięgała za to w stronę szklanki z drinkiem, wkrótce zamawiając kolejnego, nieco wyprzedzając przy tym Margo. Swój imprezowy nastrój wyjaśniła oddaniem syna pod opiekę rodziny, dzięki czemu mogła nieco zaszaleć, świętując tym samym zakończenie sprawy rozwodowej. Nie powiedziałaby wprost, że poważne słowa Mateo nałożyły na nią nieco więcej presji oraz stresu, głównie z powodu wyjazdu, który mógłby nastąpić prędzej, niż później. Starając się tuszować pewien niepokój, narzuciła na odkryte ramiona Margo koc, aby czasami nie drażnił jej wiatr, wiejący od strony morza. Przesunęła jeszcze dłońmi po miłym w dotyku materiale i uśmiechnęła delikatnie.
- Więc jesteś z Brisbane, później mieszkałaś w Canberze, a na końcu przeprowadziłaś się tutaj - wywnioskowała Vittoria, przesuwając w powietrzu palcami wskazującymi, jakby wymieniała kierunki tułaczki Strand, wskazując różne strony świata.
- Nie lubisz dużych miast?
Być może przez te wszystkie lata spędzone w zgiełku, Bev w końcu powiedziała „dość” i wyniosła się na prowincję, aby zgłębić nieco życia w bardziej kameralnych okolicach.
- Potrzebowałam zmiany. Akurat się lekko przebranżowiłam, a znajomy wspomniał o posadzie w Lorne Bay - wzruszyła delikatnie ramionami przed upiciem łyka cuba libre. - Mieli tańsze ceny mieszkań i domów.
- Coś jeszcze musiało cię przekonać do przeprowadzki - najmłodsza z rodziny drążyła dalej, jakby przeczuwała, że ukrywano przed nią bardzo ciekawą historię, być może związaną ze służbami specjalnymi, albo realizowaniem tajnej misji, zleconej przez rząd.
- Tak, możesz uznać, że duże miasta trochę mnie do siebie zraziły - przyznała wreszcie, wraz z delikatnym uśmiechem na ustach.
- Nie brakuje ci rodziców? Ja chyba nie potrafiłbym nie wpaść na obiad przy weekendzie - Vittoria spojrzała na resztę rodzeństwa, zadając całkiem ważne pytanie. We Włoszech rzadko kto wyprowadzał się naprawdę daleko od rodzinnych stron. Więź z najbliższymi była bardzo cenną rzeczą; cenniejszą niekiedy od prestiżowej kariery.
Kątem oka zaledwie na sekundę spojrzała w stronę Mateo, zastanawiając się czy ten wiedział o jej jeszcze niedawnych, marnych kontaktach z seniorami rodu.
- Odwiedzam ich co jakiś czas, a poza tym, moi bracia niedawno wprowadzili się do okolicy. To nie tak, że jestem zupełnie sama - zaśmiała się krótko, sądząc, że młoda już zakończy ten potok pytań. Cóż, przeliczyła się.
- Dlaczego nie zabrałaś ich na spotkanie, wstydzisz się ich? - Vittoria starała się zażartować i chociaż Bev uśmiechnęła się z namiastką rozbawienia, nie wiedziała, co odpowiedzieć. Caspar być może by na to przystał, ale teraz zapewne bawił się nieco bliżej Cairns, albo w towarzystwie poznanych przez internet osób, paradujących w jego nowych rewirach w skąpych strojach. Tymczasem starszy Strand... no właśnie.
- To nie tak, po prostu…
Joe zmaga się z tragedią, związaną z zaginięciem syna, a Caspar do niedawna siedział na drugim krańcu świata i niekoniecznie garnął się do przebywania z rodziną? Nie zabrzmiałoby to zbyt ekscytująco.

chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
- Po prostu ja chciałam abyście najpierw poznali ją – dokończyła za Strand wcale nie kłamiąc, choć na pewno też chciała nieco poratować zbombardowaną pytaniami kobietę, która miała inne relacje z rodziną niż Bertinelli. – Was już i tak jest dużo. – Kolejne osoby to spory tłok i nadmiar informacji. – Wszystko po kolei. – Zerknęła na Beverly, która lubiła powtarzać słowa w stylu „krok po kroku”. Nie każdy żył w chaosie jak włoska rodzina od małego przyzwyczajana do wielu bodźców na raz. – I nie każdy musi być aż tak uzależniony od rodziców, jak ty Vittoria. – Znacząco spojrzała na siostrę uśmiechając się żartobliwie. Reszta podłapała ów słowa i cała grupa wpadła w rozmowę o stereotypie Włocha przyczepionego do cycka matki.
Margarita co jakiś czas zerkała na partnerkę, na to jak sięga po drinka i jak reagowała na niektóre zachowania albo słowa. Obserwowała ją, bo chciała wiedzieć, jak się czuła w towarzystwie wśród tak wielu energicznych osób mówiących o wszystkim. Wśród Bertinellich nie było tematów tabu, rzeczy przemilczanych albo takich, które poruszało się tylko przy niektórych członkach rodziny. Byli otwarci, szczerzy, wygadani i energiczni. Narzeczony Vittorii, również Włoch, dorównywał im w tym wszystkim. Nieco spokojniejsza okazała się żona Mateo, która do tej pory nie zdradziła swego łotewskiego pochodzenia, choć wyróżniała się swym wyglądem na tle typowych włoskich brunetów i brunetek.
- Bella – Pochyliła się w stronę Beverly z zamiarem zapytania, czy wszystko było w porządku. Od kiedy pani oficer wróciła z rozmowy z Mateo zachowywała się nieco inaczej. Niby tak samo, ale Margo ją znała i potrafiła dostrzec pewne małe oznaki stresu, zamyślenia lub niepokoju. Coś mogło ją dręczyć, więc włoszka chciała wiedzieć co, lecz nie zdołała dokończyć pytania. Nagle muzyka lecąca z zewnętrznych głośników baru została podgłośniona a w miejscu wolnym od stolików zaczęły migać światła.
- Tak! Idziemy tańczyć! – Vittoria złapała narzeczonego za rękę, z którym zamierzała pójść na parkiet.Chodźcie. Zabawmy się! Mamy wakacje.
- Ja dziękuję. – Żona Mateo powiedziała to tylko do niego, co ten całkowicie szanował i odebrawszy buziaka wstał z krzesła razem z resztą braci.
- Idziecie? – Spojrzał najpierw na siostrę, a potem na jej towarzyszkę.
Margo od razu skonsultowała to z jasnymi oczami. Ostatnim razem, gdy wspólnie tańczyły było świetnie i z chęcią powtórzy tę samą energię, o ile Strand będzie miała na to ochotę. Nie zmusi jej, choć bardzo by chciała, żeby może nieco oderwać myśli blondynki od tego co ją dręczyło.
- Chodźcie - zachęcał Niccolo, który już tupał w miejscu. Francisco klepnął go w ramię pokazując jakieś "wolne" dziewczyny, które mogliby poprosić do tańca, ale najmłodszy (z braci) nie był chętny. Nie zamierzał kusić losu zwłaszcza, że w kraju czekała na niego wysoka i piękna dziewczyna. Bardzo żałował, że Scylla nie mogła z nim przyjechać.
- Ja pójdę. - Żona Mateo zaskoczyła nawet jego, ale szybko zrozumiał, co właśnie zaszło. Kobieta chciała zostawić tamte dwie same za co Margo posłała jej delikatny uśmiech.
- Bella - Jeszcze raz podjęła próbę zapytania Beverly o samopoczucie. - Mateo coś ci powiedział - stwierdziła pewna na sto procent, że tak było. - O czymś myślisz.. bardzo intensywnie. Widzę to. - Nie samo myślenie a powagę ów tego, co działo się w głowie Strand. Możliwe, że rozchodziło się o rozmowę z najstarszym bratem albo o nadmiar energii i natłok pytań ze strony Bertinellich. - Powiesz mi, co to takiego? - Nieco przekręciła ciało na krześle tak aby móc lepiej przyjrzeć się partnerce i jednocześnie przeniosła dłoń z uda (bo wcześniej się tak znalazło) do jasnej dłoni, którą pogładziła kciukiem.
mistyczny poszukiwacz
Lorde
Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
Alkohol napędzał ją na towarzyskie spotkania nieco bardziej efektywnie, niż połączenia kompletnie pozbawione procentów. W stanie lekko podchmielonym była skłonna do częstszego żartowania czy zabierania głosu, bez szukania tematów „na siłę”. Teraz również chciała się zaprezentować od tej bardziej ekstrawertycznej strony, sprzyjającej przełamywaniu pierwszych lodów. Przy pierwszej, konkretnej wymianie słów z Margo nie myślała o tym zbyt intensywnie, gdyż dookoła dużo się działo, a przy okazji sama Strand została przez panią doktor opieprzona za niestosowne zachowanie wobec pacjenta. Męczyła go pytaniami, kiedy ten stopniowo się wykrwawiał, co wyglądało mało humanitarnie, z punktu widzenia osób, niosących pomoc. Po czasie wszystko odpowiednio się wyklarowało.
Mogłaby ruszyć na parkiet, zachęcona wypitymi drinkami, ale czuła, że jeśli nie porozmawia z Margaritą, wciąż będzie nieco sztywniejsza, niż zazwyczaj. Z delikatnym uśmiechem przyklejonym do ust odprowadziła oddalające się towarzystwo, podrygujące po drodze w rytm puszczanej muzyki.
Podniosła wzrok znad dotkniętej dłoni, którą połaskotała opuszkami palców, po wewnętrznej stronie.
- Bliżej - zachęciła do zniwelowania dystansu, z czego mogły do woli korzystać, zajmując razem nieco szersza ławkę z oparciem. W miarę możliwości, przerzuciła sobie nogi Bertinelli na drugą stronę ud i przyciągnęła do siebie, aby mogła oprzeć głowę przy jej ramieniu. Po tak intensywnym dniu zasną niemal od razu, po ułożeniu głowy na poduszce.
Bliska obecność Margo zawsze ją uspokajała. Ułatwiała poruszanie poważniejszych tematów oraz zachęcała do dzielenia się emocjami; wypowiadaniem na głos miłosnych wyznań, albo propozycji oficjalnego związku. Miała wrażenie, że za każdym razem, gdy tylko spoglądała w jej oczy, Bertinelli zdawała się znać jej myśli. To znacznie ułatwiało wszelkie zwierzenia. Nie czuła się wtedy oceniana czy odtrącana, pomimo tego, co kotłowało się w głowie.
Przesuwając dłońmi po powierzchni koca, który miała na sobie Włoszka, dotknęła ustami linii jej włosów, czując wyraźny spadek ciężaru, zalegającego na ramionach.
- Mateo mówił całkiem sporo rzeczy - przytaknęła, bo wcale nie rozchodziło się o pojedynczą kwestię, albo konkretną wzmiankę. Na jej stres nałożyło się parę czynników, związanych mimo wszystko z przyszłymi wydarzeniami. Nic, co działo się aktualnie, w tym momencie, nie budziło w niej potencjalnych obaw. Musiała to nakreślić, aby Margo nie powiązywała jej niepokoju z samą obecnością rodzeństwa.
- Niektóre z nich odnosiły się do bardzo przyszłościowych kwestii - nie powiedziała wprost, które konkretnie przyszłościowe sprawy poruszono. Jeśli Mateo miałby taki kaprys, mógłby przekazać siostrze, na ile zagadnień Strand odpowiedziała w sposób prawidłowy, a które z podpunktów oblała.
- Czasami o nich myślę… ty zapewne też, nawet jeśli na głos o tym nie mówimy - jak wspomniała Vittoria, czasami rozumiały się bez słów, albo po prostu wyczuwały, jakie myśli mogły aktualnie towarzyszyć tej drugiej, w jej prywatnej przestrzeni.
Powoli odsunęła głowę od tej drugiej i spojrzała kobiecie w oczy, widząc w nich poświatę wieczornych świateł.
- Może to jeszcze za wcześnie na takie deklaracje, ale… nie widzę swojej przyszłości z nikim innym, poza tobą - wprost dała do zrozumienia, że po Margo nie będzie już nikogo innego. Nie ważne czy dane im będzie dożyć wspólnie sędziwych lat czy po drodze los uzna inaczej, fundując im tym razem ostateczną rozłąkę.
- Więc gdziekolwiek pójdziesz, ja pójdę tam z tobą.
Nie ważne czy nowym, ewentualnym kierunkiem byłyby Włochy, ogólnie pojęta Europa czy zupełnie inny kontynent. Była zaangażowana. Podjęła decyzję i zamierzała ją szanować, podobnie jak tę wyjątkową duszę, której ramię przyciągnęła nieco bliżej siebie.
- I przez twojego brata powiedziałam ci te wszystkie słowa przy barowym stoliku, zamiast w jakimś ustronnym, urokliwym miejscu. Widzisz co on najlepszego narobił? - zaśmiała się cicho i spojrzała blisko na ukochaną kobietę, rysując kciukiem niewidzialną linię przy jej ustach.
- Przykro mi, ale musisz się z tym pogodzić. Mój producent nie przyjmuje reklamacji.
Obawiała się paru bliżej nieokreślonych scenariuszy, ale jednocześnie dała do zrozumienia, że dopóki obie tkwiły w tym razem, będą w stanie nakreślić wszystko bardziej optymistycznymi barwami, a przynajmniej tak widziała to Beverly. Wierzyła w ich swoistą moc, dzięki której w końcu się odnalazły i pod żadnym pozorem nie powinny puszczać.

chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
Dostrzegła wyraźną zmianę w zachowaniu Strand. Nie dzisiaj a ogólnie względem ich bliskości. Nie wiedziała, czy kobieta zawsze była taka wobec swoich partnerek, a raczej tej jednej, którą wcześniej miała na wyłączność. Znała jednak ją na tyle aby wiedzieć, że w niektórych kwestiach trzeba było pytać, drążyć i zachęcać, co jak sądziła tyczyło się również bliskości. Ta jednak okazała się bardzo łatwa i chętnie przyjmowana. Ba, wręcz domagano się jej, co było bardzo miłą odmianą jeśli Bertinelli miałaby porównywać to do swego poprzedniego małżeństwa. Było inaczej. Beverly była inna i z każdym kolejnym dniem wydawała się być bardziej otwarta na własne potrzeby, które jak widać opiewały w bliskość drugiego ciała. Im dłużej dzieliły pocałunki i im bardziej angażowały się w tę relację, tym Margo częściej zauważała otwartość pani oficer. To było miłe zaskoczenie i nawet teraz uśmiechnęła się w duchu, bo przerzucenie nóg przez uda oczytała jako chęć dopełnienia całości. Chęć bycia kompletną (co sama czuła) i dawała też zapewnienie, że była kimś przez Beverly pożądanym, o czym dawała znać w tej jakże urokliwy i subtelny sposób.
- Scuza. – Wtrąciła na wspomnienie o bracie. Wiedziała, że ten będzie mocny w swej rozmowie ze Strand. Znała jego metody, bo dobrze wiedziała co mówił narzeczonemu Vittori albo dawnej dziewczynie Franciso. Znała jego podejście i że potrafił przestraszyć niejedną osobę potencjalnie chętną wejść do ich rodziny. Z jednej strony rozumiała i popierała jego podejście, bo sama miała podobnie wobec młodszego rodzeństwa i to samo zrobiła żonie Mateo, ale z drugiej nie chciała aby przestraszył Beverly, z którą ciągle starały się układać swoje życie powoli.. niestety wszelkie różne sytuacje sprawiały, że w wielu kwestiach musiały przyśpieszyć albo chociaż o czymś porozmawiać nie podejmując jeszcze bardzo ważnych decyzji.
Wyprostowała się i spojrzała na Strand ciekawa, o jakie konkretnie przyszłościowe kwestie chodziło, choć samo wspomnienie o czymś co miałoby dopiero nastąpić, o planach, zamiarach i wizjach, było dla wielu osób przerażające.
- Dokąd miałabym iść? – zapytała odrobinę zaskoczona tym stwierdzeniem. Oczywiście cieszyła się z tej deklaracji jednocześnie nie mając pojęcia, że temat jej potencjalnego wyjazdu nie był tylko poruszany przez Mateo, ale także występował w koszmarach Beverly.
- Odpowiada mi to jak jest. – Uśmiechnęła się nie zamierzając narzekać na żadną scenerię. Uważała się za romantyczkę, ale nawet tę chwilę za takową uważała. Była tu, razem z rodziną i słyszała od Strand tak cudne słowa.. czego chcieć więcej? W tej chwili nie potrzebowała jachtu, szampana i zachodu słońca na horyzoncie. Liczyło się tylko to.. – Ważne, że tę chwilę dzielę z tobą. – Zbliżyła twarz do tej drugiej i bardzo czule ucałowała Beverly. Przywarła do jej ust na nieco dłużej niż krótkie buziaki dawane wciągu tego dnia i gdy się odsunęła dłonią pogładziła jej policzek.
- Bella, szanuję cię i Olivera. Nie byłoby mnie tutaj, gdybym nie myślała o tobie poważnie. – Nie pozwalała im by się tak bardzo do siebie zbliżyć i zaangażować, gdyby nie widziała tym czegoś więcej, co ściśle wiązałoby się z przyszłością. – Wiem, że wszystko dzieje się szybko. – Obie to wiedziały. – I na pewno wiele spraw nas martwi. – Ona obawiała się oddać serce kobiecie z dzieckiem, bo przy ewentualnym rozstaniu znów zostałoby ono rozszarpane a Beverly na pewno martwiła się nie tylko o swoje uczucia, ale także syna przyzwyczajającego się do obecności Bertinelli. – O tym na spokojnie porozmawiamy w domu – dodała nieco ciszej uznając, że kwestię własnych obaw powinny poruszyć tylko między sobą bez świadków i dodatkowych uszu wokoło. – Ale ani przez chwilę nie pomyślałam, że cokolwiek między nami się dzieje – Bo do pewnego czasu to było „cokolwiek”, a potem już powoli zaczynało być nazywane. – jest chwilowe albo na pocieszenie. – Może tylko przez moment wzięła tę opcję pod uwagę (że Beverly pociesza się po wybryku Jen), ale szybko wyrzuciła tę wizję z głowy. Sama też mogłaby się "pocieszyć" ów związkiem zwłaszcza, jak trudno było jej żyć w pojedynkę (głównie przez to, że potrzebowała bliskości). – To od początku było przyszłościowe i żadnej innej opcji nie biorę pod uwagę. Nie wiem, jak u ciebie, ale mój umysł od razu odrzuca inne scenariusze. – Po prostu musiały parę kwestii przegadać, przepracować, zrozumieć swoje potrzeby i ułożyć to tak aby im obu pasowało, ale to nie było coś co przerażałoby Margo. Była wręcz podekscytowana, nawet tymi trudnymi chwilami i decyzjami, które przyjdzie im kiedyś podjąć, bo robiłaby to z Beverly (a dla niej chciała się starać).
mistyczny poszukiwacz
Lorde
Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
Nie znała odpowiedzi na pytanie Margo, odnośnie potencjalnego kierunku podróży. Póki co, kobieta nie sugerowała powrotu do Włoch czy też udania się w nieco innym kierunku, po hipotetycznej zmianie zdania, albo wygaśnięciu wizy. Obie traktowały to bardziej jako coś, co może, ale wcale nie musi się przydarzyć. Mateo z kolei głęboko wierzył w powrót siostry i… kto jeśli nie najstarszy brat, znał swoje rodzeństwo, które to obserwował od maleńkości? W miarę upływu czasu, priorytety się zmieniały, ale pewne charakterystyczne cech pozostawały takie same. Strand nie wykluczała również przewartościowania przez Margaritę życiowych celów, po rozstaniu z Flądrą.
Tego dowie się w miarę upływu czasu, spędzając czas razem z Włoszką oraz wymieniając opiniami na różne, ważne z życiowego punktu widzenia, tematy.
Wpatrzona w twarz ukochanej uśmiechnęła się delikatnie, zadowolona z jej opinii, względem scenerii ich wyznań. Bar, usytuowany na plaży potrafił być całkiem romantycznym miejscem, gdyby sztuczne światło zastąpić pochodniami, a klubową muzykę wymienić na relaksujący ambient przyrody. Szum morza idealnie komponowałby się ze spokojem, towarzyszącym leniwemu spijaniu ze szklanek mieszanek alkoholowych, pozostawiających na języku słodko-gorzki posmak. Gdyby nie towarzystwo, wymagające uwagi, wynikającej z moralnego kodeksu dobrego wychowania, Bev chętnie namówiłaby Margo na ułożenie się razem na jednym z przestronnych hamaków, sprzyjających odpoczywaniu po dniu, spędzonym w całości na nogach.
Z przyjemnością przyjęła dłuższy pocałunek, skłaniający do przymknięcia oczu. Czuła na drugich ustach naleciałości rumu oraz słodkiego napoju z limonką, który sama piła odkąd razem z włoskim rodzeństwem rozsiedli się przy jednym ze stolików. Zyskały odrobinę czasu dla siebie, z którego Strand w pełni korzystała, doceniając wyczucie przyszłych szwagrów.
- Wiem - przytaknęła delikatnie, z bliska przyglądając się kobiecie. Przeczuwała to, że obie myślały o swojej przyszłości na poważnie, co skłaniało do odważniejszego wypowiadania słów, związanych z nagromadzeniem uczuć.
Istniało wiele spraw, wymagających dyskusji. Dotychczas Beverly lubiła odkładać je na później, jednak konkretne podejście Mateo sprawiło, ze nie ma co chodzić na palcach wokół ważnych kwestii, rzutujących na najbliższą przyszłość. Musiały dogadać się co do wspólnego mieszkania (albo i nie), ewentualnego przedłużenia wizy za pośrednictwem szpitala i ustalenia jakiegoś systemu co do robienia zakupów, albo gotowania. Beverly, chociaż miała znikome pojęcie o gotowaniu porządniejszych obiadów, zawsze mogła zaoferować się z przytarganiem czegoś na wynos, albo ogarnięciu bardzo prostych przepisów, niekoniecznie wymagających bliższego zapoznania się z kuchenką. Istniała również kwestia potencjalnego sformalizowania związku, o ile Margo wciąż wierzyła w instytucję, jaką było małżeństwo.
Wszystko na spokojnie przerobią już w domu, bez zanudzania, gości, przybyłych z daleka. Słowa, które usłyszała prowokowały do układania w myślach śmiałych twierdzeń, których nie miałaby odwagi wypowiedzieć teraz na głos. Mogłaby żartobliwie uznać, jakoby Margo już widziała oczami wyobraźni ich wspólny czas po ślubie, ale to jeszcze nie ten stan. Wypiła parę drinków, przy czym ich ilość nie była na tyle pokaźna, aby Strand obawiała się o gadanie głupot, albo odwalanie jeszcze głupszych wybryków. Chciała być grzeczna, aby czasami Mateo przedwcześnie nie pozbył jej możliwości wejścia do rodziny.
- Więc do tego zaprowadził nas niezobowiązujący seks? - zgrywała się, trochę jak Margo, podczas ich wspólnej kolacji, po rozprawie w Brisbane. - Kto by pomyślał, że zaledwie po jednym razie… tak bardzo zawrócę ci w głowie.
Przy każdym wypowiadanym słowie skubała ustami policzki, szyję i wargi kobiety, pozwalając sobie na chwilę zaczepności. Z widocznym na twarzy rozbawieniem sięgnęła pod koc, którym okryta była Margo, próbując złapać ją za odkryte udo, kiedy Niccolo dał o sobie znać, próbując zabawiać towarzystwo staniem na rękach oraz łączeniem tego z podrygiwaniem do rytmu. To nieco oderwało ją od pasjonującego zajęcia zaczepiania partnerki.
- To jak, chcesz trochę potańczyć? - zaproponowała, wskazując podbródkiem na rozbawione, włoskie towarzystwo. Robili tyle szumu, że zwracali uwagę wszystkich klientów, zebranych przy stolikach, ale taki już najwyraźniej był ich urok.

chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
Uśmiechnęła się czując na skórze zaczepne gesty ze strony Strand. Wielu rzeczy sobie nie mówiły, ale dużo z nich przeczuwały. Jednak to nie to samo, co wypowiadanie czegoś na głos. Bez rozmów nie pójdą dalej, ale z drugiej strony obie wiedziały i zarazem czuły się z tym nietypowo, że wszystko u nich działo się szybko. To było ekscytujące i Margo bardzo tego chciała, ale wiedziała też, że zbytni pośpiech pchany przekonaniem o wyjątkowości ich relacji mógł okazać się zwodniczy. Oczywiście liczyła na to, że tak nie było, ale istniał ten jeden procent niepewności, zawahania w wejście w coś, co znowu mogłoby ją zranić. Je obie, bo jeśli coś pójdzie nie tak, to we dwie zostaną zranione.
Słysząc wiwaty spojrzała w kierunku popisującego się Niccolo. Z pobłażaniem pokiwała głową, ale i tak uśmiechnęła się szeroko.
Korzystając z chwili, że Beverly wciąż patrzyła się na jej brata, przysunęła wargi do jej ucha i wyszeptała:
- Zawróciłaś mi w głowie już po pierwszym pocałunku. – Tak naprawdę wystarczyła wymiana spojrzeń. Ba, rzuceniem oka w kierunku nieznanej wolontariuszki, co wcale (ale to wcale) nie miało związku z jej seksownymi pośladkami, którego tamtego dnia również zostały dostrzeżone.
- Czy chcę? Ja tego potrzebuję. – Zaśmiała się sprawnie i zgrabnie wstając z jednoczesnym zrzuceniem z siebie koca. W trakcie tego ruchu sięgnęła dłonią po rękę Strand, która sama się odnalazła i pociągnęła kobietę w stronę parkietu.
Na dziś została już tylko zabawa. Żadnego myślenia, trudnych rozmów albo pytań ze strony rodzeństwa. Był alkohol, śmiech i taniec znacznie śmielszy od tego, kiedy ostatni raz razem szalały przy skocznych piosenkach. Nie krępowały się nawet przy wolniejszym tańcu (razem i kiedy zostały poproszone do towarzystwa przez Francesco i Niccolo). Wszyscy bawili się razem prawie że do upadłego, czego potwierdzeniem był natychmiastowy sen po powrocie do domu.

Rano przebudziła się czując wyraźną suchość w ustach. Mruknęła, przetarła dłonią twarz i otworzyła oczy patrząc na miejsce obok. Z początku się zdziwiła podważając pewność, że spała u Strand za czym przemawiał kolor pościeli. Rozejrzała się jednak i potwierdziła swoje położenie względem całego świata. Była tam gdzie chciała być. Z lekkim szumem w głowie, ale to nie zmieniło jej entuzjazmu względem kolejnego wolnego dnia spędzonego z rodzeństwem.
Podniosła tułów do siadu i znów przetarła twarz tym gestem wybudzają samą siebie z błogiego lenistwa.
- Bella?! – zawołała zastanawiając się, czy wszystko było w porządku. Nie od razu zaatakowały ją złe scenariusze. Najpierw uznała, że kobieta mogła być w łazience albo wstała wcześniej i nie w głowie było jej leniuchowanie w łóżku. Później pojawiła się myśl, że coś mogło stać się Oliverowi, który był pod opieką rodziny Strand.
Sięgnęła po telefon nie dostrzegając wiadomości od Beverly, która na pewno by do niej napisała, gdyby musiała naprędce pojechać po syna. Ba, powinna ją obudzić! Nie, to nie mogło być tak.
Ze stolika nocnego wzięła butelkę wody, którą przyniosły tu wieczorem i upiła z niej parę łyk przyjemnego orzeźwienia. Przypomniała sobie, że w trakcie rozstawania się z rodzeństwem, Beverly w przypływie entuzjazmu i dobrej zabawy zaprosiła Bertinellich do siebie na kolację. Margo zareagowała na to radosnym śmiechem uznając za żart, ale właśnie dotarło do niej, że wszyscy mogli to wziąć na poważnie. Wcale by się nie zdziwiła gdyby pod wpływem chwili i alkoholu zaprosiła do siebie całe grono Włochów na kolację sugerując poczęstowanie ich tutejszymi smakołykami.. a może to były jej rodzinne potrawy sięgające korzeni Niderlandów? Margarita tego nie kojarzyła, ale zaczęła się obawiać, że Strand mogła wpaść w lekką panikę, bo zaprosiła ludzi na coś, czego sama do końca nie potrafiła zrobić.
Margo wypuściła powietrze przez nos i zaczęła nasłuchiwać w celu lokalizacji Bev. Nie była chętna do natychmiastowego opuszczenia łóżka, na które z powrotem opadła wbijając spojrzenie w sufit.
mistyczny poszukiwacz
Lorde
Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
Przeholowała z alkoholem. Czuła to na własnym języku, w trakcie składania Bertinellim śmiałych zaproszeń, które skwitowano przynajmniej kilkoma uśmiechami. Żona Mateo przeczuwała, że młodsi bracia będą potrzebować nieco więcej czasu na odtrucie się po szalonej liczbie shotów, które wypili z narzeczonym Vittori, zachęcając również Beverly. Już przy blacie barowym uznali, ze to tradycyjny tor przeszkód dla przyszłych członków rodziny i Bev z Saverio po prostu musieli wziąć udział, inaczej to przyniesie im pecha na najbliższe siedem lat, w międzyczasie przechodząc na drugie pokolenie. Pletli trzy po trzy, w trakcie często przestawiając się na włoski, co Beverly zupełnie nie wadziło. Kiwała głową i uśmiechała się głupio, widząc, jak literki z menu zaczynają lekko się rozmazywać. To był czas, aby zarządzić powrót do domu.
Po przebrnięciu przez przeszkodę, w formie drzwi wejściowych, dopadła do lodówki, z której wyjęła dwie butelki wody. Dla siebie wzięła gazowaną, z dodatkiem cytryny, co rzekomo szybciej miało postawić ją na nogi. Zapomniała o zbawiennym cytrusie, w trakcie zamawiania drinków, a limonki nawet nie zjadła, po wypiciu kilku cuba libre. Po łapczywym opróżnieniu przynajmniej dwóch szklanek gazowanej wody wzięła szybki prysznic i trafiła do łóżka, w którym odpłynęła po pięciu minutach. Budziła się w nocy średnio co godzinę, sięgając do butelki. Gasiła pragnienie, pozbywała się suchości warg, stopniowo przezwyciężając nadmiar spożytego alkoholu. Wystarczy jej na następne kilka miesięcy, dopóki Bertinelli znów nie zechcą zaszaleć.
Około godziny szóstej zdecydowała się opuścić materac, przeczuwając porządny ból głowy. Pobieżnie skontrolowała stan Margo i ucałowała ją w policzek, przystępując do dźwignięcia się z materaca.
W pierwszym odruchu poszła do pokoju Olivera, dopiero na miejscu przypominając sobie, że chłopiec wciąż był u rodziny. Zamrugała oczami, pokręciła głową i skierowała swoje kroki do łazienki, aby nieco złagodzić skutki wczorajszego szaleństwa.
Zaczęła od chłodnego prysznica. W trakcie pomyślała o skombinowaniu dla siebie i Margo śniadania, bo to jasne, że w aktualnym stanie gotowanie będzie średnio komfortowe. Pozostawało odwiedzić lokal serwujący śniadania, otwarty od godziny siódmej rano. Przy weekendach mały biznes potrafił pękać w szwach, przyciągnięty przez mieszkańców (oraz przyjezdnych) zapachem świeżo wypiekanych bułek oraz smażonych dań, roznoszącym się po całej ulicy.
Pomimo możliwości podjechania do lokalu quadem, zdecydowała się na spacer, kojący zmęczony organizm. Poranne powietrze było chłodniejsze od tego, które pojawi się bliżej południa, potęgując żar, bijący od wyłożonych betonem dróg.
Nie czekała długo na odebranie zamówienia. Wzięła dwie porcje amerykańskich pancake’ów z syropem klonowym i dwa tosty z sadzonym jajkiem, z dodatkiem rukoli, pomidorów oraz reszty świeżych warzyw.
Przy okazji otrzymała gratis w formie gorącego naparu, zważywszy na zmęczenie, wyłapane zabawnie przez kasjerkę.
Starała się jak najciszej prześlizgnąć z powrotem do sypialni, co wyszło niezbyt dyskretnie. Przy wchodzeniu po schodach, przyrżnęła nogą o stopień, a później nadepnęła na piszczącą zabawkę Olivera. Subtelność szlag trafił, więc Strand pozostało już tylko pociągnąć za uchylone drzwi od sypialni, mając nadzieję, że Margo nie wzięła jej za włamywacza i nie próbowała zasadzić się z żelazkiem (albo co tam miała pod reką). Systemy antywłamaniowe działały bez zarzutu, więc pod tym względem obie mogły spać spokojnie.
- Och, już wstałaś - wyrzuciła z siebie na wstępie, dostrzegając Margo w pozycji wyjściowej sugerującej opuszczenie łóżka. Czyli z budzenia pani doktor przy pomocy kuszących smaków nici. Przynajmniej tym razem.
- Oprzyj się o poduszki, mam dla nas śniadanie - uśmiechnęła się i uniosła nieco wyżej papierową torbę z różnościami oraz podstawkę, z jednorazowymi kubkami. - Dostałam jakąś gorzką mieszankę na kaca.
Lekko skrzywiła się, bo wytrawna mieszanka pachnąca ziołami niekoniecznie pobudzała kubki smakowe. Przysiadła na krawędzi łóżka i położyła torbę na pościeli, a kubki na szafce nocnej po swojej stronie.
- Poprosiłam o drugą, bo… może tobie też zrobi dobrze – przekazała, w trakcie zdejmowania spodni, które to cisnęła na podłogę. Chciała jeszcze trochę poleżeć w łóżku, zanim obie z Margo przejdą do dalszych aktywności.
Przysunęła się bliżej kobiety i dotknęła jej czoła, sprawdzając temperaturę ciała, na wypadek załapania gorączki, albo ciężkiego przechodzenia wczorajszego picia. Obie musiały jakoś wmusić w siebie śniadanie, chociaż zaciśnięty mocno żołądek temu nie sprzyjał.
- Jak się czujesz?

ODPOWIEDZ