chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
- To uważaj na pacjentów. Często ją podrywają. – Vittoria zaśmiała się wcale sobie nie żartując. Siostra często dzieliła się podobnymi historiami z Włoch i nawet tu w Australii zdarzały się przypadki, kiedy pacjenci (zazwyczaj drugiego dnia po przyjęciu do szpitala) próbowali swoich sił z doktor Bertinelli, która teraz spojrzała na Beverly i z zaprzeczeniem pokiwała głową. Nie twierdziła, że prób podrywów nie było. To kiwanie głową na – nie – oznaczało raczej, żeby się tym nie przejmować. Że Margo nie brała ów sytuacji na poważnie a nawet zdarzało się, że nie zauważała starań poderwania jej, bo bardzo mocno skupiała się na przypadku medycznym niż na samym człowieku.
- Całe życie się uczymy – mruknął Mateo nie zamierzając nazywać historii Beverly „nauką na błędach”, bo wcale takowego nie popełniła. Widział w tym raczej naukę płynącą z doświadczenia. Z próby życia po swojemu, która niestety nie wypaliła tak jak to sobie kobieta wymarzyła. Najważniejsze jednak jest wyciągnąć coś z tego, wziąć dla siebie i ruszyć dalej.
- Wiesz co jest nudne? Heteroseksualne związki. – Wszyscy spojrzeli na Nicollo, który bez przemyślenia palnął coś, co mogło sugerować jego ewentualną chęć zmiany. – Nie mówię o sobie. Halo! Chodzi mi o to, że te wszystkie historie są już takie same. Moi znajomi opowiadający o swoich kolejnych kobietach nie mają takiego dylematu, czy powinni kochać lub pożądać daną osobę. To straszne, że pierwsze co słyszy się od osób mających partnera tej samej płci to słowa „bałem się ci powiedzieć. Bałem się wyznać prawdę”. Margo też się bała i to jest straszne. – Westchnął i zaraz machnął ręką świadom, że zboczył z tematu. Jak na Włocha przystało miał milion myśli na sekundę.
Bertinelli wpatrywała się w partnerkę parę razy zerkając na śpiącego Olivera, którego spokój był przesłodki.
- Uuuuu. – Vittoria dosadnie skomentowała ostatnie słowa Strand. – To takie urocze. – Aż się rozczuliła, a potem spojrzała na Mateo wskazując na niego palcem; bardziej aby mu pogrozić i pokazać, żeby przestał być takim nadętym ochroniarzem całej rodziny.
- Też kiedyś wierzyłem w tę pierwszą i jedyną miłość. – Francesco nie bał się do tego przyznać. Był romantykiem podobnie jak większość ich rodziny. – Potem okazało się, że tą pierwszą i niby jedyną była bibliotekarka z liceum, w której się podkochiwałem, więc.. – Zaśmiał się, bo teraz patrzył na to z dystansem, ale wcześniej naprawdę był mocno zauroczony w starszej pani.
- Ona była starsza od naszych rodziców.
- Ale za to pięknie się uśmiechała!
- Chodziła o lasce.
- Tylko w wilgotne dni, bo miała problem ze stawami!
Francesco jak lew bronił dawnej ukochanej, ale na jego ustach dało się dostrzec delikatny uśmieszek. Dobrze wiedział, że dla wielu jego nastoletnie zauroczenie było powodem do żartów i też już się za to nie obrażał.
- To nie jedyna dziwna rzecz, która działa się w mojej rodzinie – szepnęła pochylając się ku Strand, którą uprzedziła przed kolejnymi podobnymi historiami. Niech się poważnie zastanowi zanim zdecyduje się wejść do tej rodziny.
Sprawdziła godzinę na telefonie i westchnęła niechętnie przyznając, że wreszcie powinna się położyć. I tak się zasiedziała razem z Oliverem, którego godzina spadania minęła dawno temu. Oboje oddali się zabawie.
- Pora na mnie. – Włosi choć bardzo rozrywkowi przyjęli tę informację ze spokojem i bez zbędnego jęczenia „napij się jeszcze z nami” albo „posiedź dłużej”. – Macie pomóc Bev posprzątać. – Wycelowała w nich palec wskazujący wiedząc, że kto jak kto, ale żona Mateo nie pozwoli im wyjść bez uprzedniego ogarnięcia. Taka już była i za to ją szanowano (między innymi).
- Ej, a zauważyliście, że teraz jak się na was patrzy - Vittoria wskazała na Margo i Bev oraz Mateo i jego żonę. – to wychodzi, że macie podobny gust co do kobiet? – Obie blondynki z jasnymi oczami z krajów Europejskich, gdzie dominowała Skandynawska uroda. Przypadek?
- Faktycznie! – Nicollo się zaśmiał na co Mateo z pobłażaniem pokiwał głową.
- To już zdecydowanie pora się zbierać – Dalszych podobnych teorii nie zniesie. Dobra, zniosłaby, ale jeśli teraz nie pójdzie na górę to zrobi to dopiero za trzy godziny. – Daj mi go – poprosiła Beverly sięgając po jej syna, którego wzięła na ręce. Młody coś mrukną, ale nie otworzył oczu czując uspokajający dotyk na plecach, po których Margo przesunęła góra dół. – Widzimy się jutro, tak?
- O ile będziesz miała dla nas czas.
- Dla rodziny – zawsze. – Uśmiechnęła się wiedząc, że nawet gdyby była bardzo zmęczona to spotka się z familią, o ile nie wyjdzie, że przez nagłą operację utknie w szpitalu.
Zrobiła parę kroków w stronę drzwi tarasowych zauważając, że Beverly idzie za nią. Dopiero będąc na schodach powiedziała, że sobie poradzi, ale nie o to chodziło blondynce, która śledziła ją aż do pokoju chłopca.
- Potrzebujesz odrobiny wytchnienia? – zapytała z uśmiechem w trakcie przebierania młodego w piżamę. Nie kłóciły się o to, bo Margo jasno stwierdziła, że panią oficer bolał bark, co oczywiście zdążyła wcześniej zauważyć i odnotować. – Jeśli chcesz, to mogę im zasugerować, żeby już poszli. – Nie chciała przemęczać Beverly, bo choć ta miała wolne, to zasłużyła na w miarę spokojne dni przed powrotem do pracy.
mistyczny poszukiwacz
Lorde
Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
Zdawała sobie sprawę, że wiele osób, szczególnie na szpitalnych korytarzach, bardzo sugestywnie wodziło za Włoszką wzrokiem. Tego Strand nie była w stanie kontrolować czy też doglądać ze względu na inny charakter swojej pracy. Nic nie stało jednak na przeszkodzie, aby co jakiś czas wpadała do szpitala z porcją czegoś słodkiego, albo kawowego, jeśli akurat znajdowała się w promieniu okolicznych lasów. Kilka razy zażartowała, że przyjedzie placówki medycznej na noc, aby razem z Margo położyć się w dyżurce na jednym łóżku, co by reszta otoczenia zrozumiała przekaz. O ile personel był w stanie go złapać aluzję, pacjenci to nieco inna kategoria: bardzo ruchoma i rotacyjna. Jedynie ci obłożnie chorzy, non stop przykuci do łóżka spędzali w szpitalu najwięcej czasu, będąc niekiedy z lekarzami po imieniu. Bev nie sądziła jednak, aby tego typu konkurencja zdetronizowała ją w oczach Bertinelli.
Mimo wszystko, cieszyła się, że nie wypadła na kogoś zbyt uzewnętrzniającego się. Wręcz przeciwnie, Włosi zareagowali na jej wywód, jakby wszyscy prowadzili zwyczajną, swobodną rozmowę, co skłoniło Beverly do wyłapania pierwszej różnicy między Strandami, a Bertinellimi. Ci pierwsi lubili rozmawiać o sukcesach, bieżących sprawach politycznych, nowych metodach leczenia zębów czy uaktualnieniach w kodeksach karno-cywilnych. Brzmieli niekiedy zbyt rzeczowo i chociaż poruszali tematy bardziej przyziemne, dotyczące popkultury, albo spraw codziennych, słabości były skutecznie spychane na bok. Wspominano o nich tylko w dołującej, nieciekawej atmosferze, co najczęściej prowadziło do kłótni, albo przedłużającej się ciszy, podkreślanej niepocieszonymi westchnięciami. Możliwe, że po przejściu na emeryturę rodzice w końcu trochę wyluzują, ale to tylko jedna z wielu potencjalnych wizji, związanych z przyszłością.
Uśmiechała się przy historii Francesca i uniosła z zaciekawieniem brwi, słuchając szeptu Margo. Delikatnie wzruszyła ramieniem, przy którym nie miała Olivera, rzucając ciche „to nawet lepiej”. Bertinelli wydawali się nieco bardziej ekscentryczni w porównaniu do Strandów, chyba, że Bev wcale nie poznała tej imprezowej odsłony swoich rodziców, którą ci praktykowali jedynie w swoim własnym towarzystwie.
Z zadowoleniem uśmiechnęła się do Margo, kiedy ta zasugerowała rodzeństwu pomoc w sprzątaniu naczyń. Nie narobią się przy tym zbytnio, bo wystarczyło tylko opłukać naczynia i wstawić je do zmywarki. Samym oporządzeniem wygasłego już grilla Bev zamierzała zająć się w pojedynkę, kiedy goście już wyjdą, a ona będzie miała czym zająć ręce.
Zaśmiała się przy wyłapaniu jakże zabawnej korelacji, między gustem siostry, a starszego brata. Coś zdecydowanie musiało w tym być i… może za dzieciaka oglądali podobne filmy i lubili te same aktorki?
Ostrożnie przekazała Olivera w ręce Margo i wyprostowała przy okazji plecy, opuszczając ogrodowe krzesło. Odruchowo rozmasowała palcami szczyt ramienia, na którym Oliver przed chwilą trzymał głowę. Nie bolało, ale odczuwalna sztywność nieco godziła w poziom komfortu. Wystarczyło odpowiednie rozbić opuszkami zbyt napięte struktury, aby pozbyć się dokuczliwego kłucia.
Na chwilę przeprosiła gości, zbierając przy okazji część porozrzucanych przez syna fantów. Wspomniała, że musi jeszcze zahaczyć o łazienkę (przy okazji, jak już weźmie porządny oddech w pokoju Olivera, do którego przeszła za plecami Margarity).
- Mhm - przyznała krótko, szukając wzrokiem małej piłeczki z kolcami, którą to podbierała Oliverowi, aby rozmasować sobie mięśnie przy barku. Z każdym dniem było coraz lepiej i chociaż nie budziła się codziennie z odrętwiałym ramieniem, mózg podświadomie bał się ów zjawiska, prowokując wizje fantomowych ukuć. Oby z czasem one również odpuściły…
- W porządku, ogarnę to - zapewniła, uznając, że rodzeństwo zrozumie przekaz, jeśli będzie nieco zwlekać z dołączeniem do nich w ogrodzie, albo sama to wprost zasugeruje, po zejściu na dół. Po odnalezieniu piłeczki, odłożyła do skrzynki z zabawkami kilka pluszaków, pozostawionych przez Olivera niedaleko stołu ogrodowego. Naciskając opuszkami palców na twardy, kulisty kształt piłeczki, podeszła przodem do ściany, aby korzystając z tej podpory nieco rozbić napięte przy barku mięśnie.
- Rozmawialiście z Mateo w kuchni o czymś ciekawym? - zagaiła, nieco brzydko, bo stojąc tyłem, ale wygięła głowę nieco na bok, na znak, że nie ignorowała obecności pani doktor. Chciała jej również przekazać w kolejnych słowach, że kolacja nie wyszła wcale tak źle, jak sobie wyobrażała, a Mateo wcale nie ciskał w jej stronę piorunami.

chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
Przebieranie dziecka, kiedy to spało, nie było wybitną sztuką. Na swój sposób zazdrościła maluchom twardego snu i dosłownego „wyjebania”. Nie przejmując się niczym zasypiały na rękach a następnego dnia budziły się w swoim łóżku i w świeżej piżamie. Czy to nie wspaniałe? Jak najbardziej i nagle Margo zamarzyło się aby ktoś pozbawił ją paru obowiązków, a raczej momentami niedorzecznego dorosłego myślenia, że powinna coś zrobić. Najbliżej tego stanu, jako dorosła osoba, była kiedy bardzo mocno się napiła. Wtedy na wiele rzeczy człowiek miał wywalone, choć momentami mogło to wiązać się z ogromnym kacem moralnym.
- O tobie. – Nie miała powodów aby ukrywać przed Beverly treść rozmowy z bratem. – O mnie. O nas. O Jen. I o Oliverze. – Właściwie o wszystkim, ale bardzo skrótowo. Zerknęła w stronę Beverly, która choć robiła coś bardzo pożytecznego dla swego zdrowia to z tej perspektywy wyglądała zabawnie. Gdyby stała tyłem do ściany to posądziłaby ją o bycie niedźwiedziem, które w ten sposób drapały się o drzewa. – Chciał wiedzieć, czy kiedyś do nich wrócę. – To był ostatni z tematów. –Wiesz, ma tylko dwa tygodnie aby z pełnym spokojem móc przekonać się, że może mnie tu zostawić samą. Wie, że na taką odległość nie pomoże mi w taki sposób, w jaki by chciał, dlatego jest upierdliwy i.. pyta o sprawy trudne, wzbudzające niepewność oraz zmuszające do refleksji. – Mimo to nadal tutaj była. Siedziała podczas kolacji, wymieniała się z Beverly gestami i przebierała Olivera. Nie uciekła pod wpływem rozmowy ani myśli, które kłębiły się w niej od dawna.
Pamiętasz jak w barze rozmawiałyśmy o tym i uznałyśmy, że musimy to przegadać na spokojnie? – W prywatnym miejscu z dala od hałasów i ciekawskich uszu. Jedynie Oliver mógł w tym uczestniczyć, bo szczerze wątpiła aby ów rozmowa doprowadziła je do kłótni, której jednak nie chciałaby prowadzić przy dziecku. – Dużo się teraz dzieje i ciężko jest mi znaleźć czas. – Wzięła to na siebie. Spędzała z rodzeństwem tyle czasu ile mogła. Powrót do pracy po dwóch dniach wolnego również nie sprzyjał w znalezieniu chwili na poważną rozmowę. – Ale obiecuje, że szybko go zorganizuje. – Nie chciała z tym czekać w nieskończoność. Wprawdzie to nie była sprawa życia i śmierci, ale obie potrzebowały wyjaśnić sobie parę spraw. Wiele do siebie czuły i dużo razy łapały się na tym, że czytały z siebie jak z otwartej księgi, ale były rzeczy, o jakiś należało powiedzieć na głos. Wyrazić obawy i podzielić się nadziejami oraz marzeniami. Może to za szybko. Może w niektórych przypadkach partnerzy wzajemnie by się wystraszyli, ale Beverly miała dziecko (którego dobro musiała brać pod uwagę) a Włoszka była z dala od rodziny na wizie pracowniczej, więc im wcześniej dowie się, czy warto starać się o więcej, tym chętniej do tego podejdzie. W innym wypadku po prostu wróci. Może nie do Włoch, ale do innego kraju, w którym miałaby szansę na zatrudnienie i jakie nie byłoby aż tak daleko.
Odłożyła Olivera do łóżeczka, przysunęła do niego słonika, którego mu kupiła, pogłaskała po główce i powróciła spojrzeniem na Strand.
- Chodź do mnie. Rozmasuje cię. - Dobrze było wiedzieć, że Beverly radziła sobie w pojedynkę z bolącymi mięśniami. To uspokajało Margo i dawało pewność, że w razie jej nieobecności pani oficer zajmie się bólem. Skoro jednak teraz była obok mogła (a raczej chętnie to zrobiła) zaoferować swoją pomoc. Bez piłeczki. Zrobi to sowimi silnymi(!) palcami.
mistyczny poszukiwacz
Lorde
Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
Zastanawiała się, jak wiele szczegółów, zebranych we wspomnianych tematach zdążyło poruszyć rodzeństwo. Czy Mateo wprost zapytał o potencjalny termin ewentualnego ślubu, oficjalnego urządzania wspólnej przestrzeni, albo przysposabiania Olivera. Zdążyła zamienić z najstarszym bratem nieco słów podczas wypadu do plażowego baru, ale unikała ustalania konkretów, których nie zdążyła jeszcze przerobić z Margo. Wolała być fair, w stosunku do partnerki, dlatego powstrzymała się ze zbyt szybkim wybieganiem w przyszłość, do momentu omówienia paru szczegółów z główną zainteresowaną.
Nie wcinała się kobiecie w słowa. Po odebraniu kilku bólowych bodźców, związanych z rozmasowywaniem mięśni, oderwała się od ściany (a raczej piłki, dociskającej do powierzchni płaskiej), sunąc z wolna wzrokiem aż do sufitu.
- To ma sens - przyznała, z lekkim skinięciem głową. Po raz kolejny obróciwszy głowę przez ramię, zerknęła na Włoszkę, ubierającą Olivera do snu. Jeszcze kilka miesięcy temu Bev bała się przełożyć mu rączkę przez rękaw, aby przypadkowo mu jej nie wygiąć, albo co gorsza, nie złamać. Jak się okazało, dzieci wcale nie są jak drogocenna porcelana, którą łatwo ułamać, albo zniszczyć. Wymagały pewnego obycia, ale bez przesadzania w jedną, albo drugą skrajność. Odpowiednie wyważenie proporcji było tu kluczem do sukcesu w poprawnym rodzicielstwie.
- Pamiętam - niestety, przejście do wspomnianej rozmowy nie było łatwe, ze względu na natłok zajęć: spotkań z Bertinellimi oraz samą pracą. To musiało jeszcze trochę poczekać, z czego doskonale zdawała sobie sprawę i nie zamierzała robić z tego powodu wyrzutów. Miały po prostu nieco intensywniejszy tydzień.
- Bez pośpiechu - dodała jeszcze, posyłając Margo delikatny uśmiech, po pełnym obróceniu się w jej stronę. Oparła plecy o ścianę i nieco zsunęła się w dół, chowając za siebie ręce. - Wolałabym, abyś była wypoczęta i rozluźniona.
Nie, żeby sugerowała jakiekolwiek spięcie, związane z obecnością rodziny, a bardziej to, będące skutkiem długiego ślęczenia nad stołem operacyjnym. Chirurdzy nie mieli łatwej pracy. Kilkugodzinne grzebanie w wnętrznościach pacjenta do dla nich chleb powszedni, nawet, jeśli wiązał się z obolałym karkiem, plecami czy nogami. W prywatnej klinice Margo na pewno miałaby zapewnionego masażystę (o którego Bev jak nic byłaby zazdrosna), więc póki co pozostawała Strand oraz jej propozycje, padające pod koniec wyczerpującego dnia.
Ze spokojem w oczach spojrzała na leżącego już w łóżeczku Olivera, który odruchowo wtulił się w miękki materiał ulubionej przytulanki. Wyglądało na to, że chłopiec już nieco urósł, co mierzyć można było po słoniku, początkowo zbliżonego rozmiarem do obdarowanego szkraba. Czas leciał bardzo szybko. Bev wciąż nie dowierzała, że niedługo syn skończy okrągły rok.
Płynnie odepchnęła się od ściany i z uśmiechem przyczajonym na ustach, podeszła bliżej pani doktor.
- Zabrałabym cię od razu do łóżka, ale twoje rodzeństwo nie byłoby zadowolone.
Przez to, jak długo kazałaby im czekać na swój powrót z „łazienki”. Mimo wszystko, chyba nie mieliby jej za złe tak niepoprawnego towarzysko manewru, biorąc pod uwagę działanie dla dobra ich siostry?

chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
- Chciałam, żebyś wiedziała, że od tego nie uciekam. – Że nie zwlekała specjalnie, bo tak dobrze im się funkcjonowało w sferze domysłów. Nie tego chciała, choć na swój sposób podstępnie odnajdywała kolejne wymówki aby nocować u Beverly. Naturalnym było zasugerowanie swej obecności i pomoc po wyjściu ze szpitala. Nie spodziewała się, że w trakcie tego czasu tak szybko przywyknie do wspólnego spania albo przebywania w jednym miejscu. Miała inne doświadczenia w tym temacie, dlatego była zaskoczona faktem, jak źle znosiła myśl, że miałaby wrócić do siebie. Na dzień lub dwa – jasne – ale cały tydzień był udręką, którą niwelowała wpadając na dwie albo trzy godziny do Beverly przed nocnymi zmianami. Ten dom jednak wiązał się z poprzednim małżeństwem Strand, co mogło wprowadzać dyskomfort. Bywało, że niespodziewanie w jej głowie pojawiała się myśl o Jen. Nie wiedziała czemu. Nie chciała tego. Jednak wciąż nosiła w sobie parę obaw i o tym między innymi chciała porozmawiać. Przegadać tematy, które rzutowałyby na ich przyszłość.
- Taaak? – zapytała unosząc jedną brew do góry i w tym samym czasie przycisnęła kciukiem w wyczuwalnie twardsze miejsce w mięśniu. – A teraz? – Tylko odrobinę znęcała się nad Beverly. Bardziej się droczyła sprawiając ból dla jej dobra. Mówiła, że ją rozmasuje i to właśnie zamierzała zrobić, choć dobrze wiedziała co czaiło się za uśmiechem na jasnej twarzy.
- Wiesz, może kiedyś to by ich nie obeszło, że tak nagle zniknęłyśmy, ale teraz mogą to uznać za brak szacunku. – Przynajmniej Mateo. Dopiero co poznawali Beverly i choć spędzali razem kolejny dzień, to nadal można uznać za początki ich znajomości. Margo nie chciała aby pomyśleli, że pani oficer ich zlała. Własnych gości w swoim domu! Inaczej, gdyby wymknęły się z baru, ale teraz.. nie, lepiej nie ryzykować, bo ciężko powiedzieć jakby zareagowali.
- Jeśli jesteś zmęczona, mogę im powiedzieć, żeby już sobie poszli. – Skupiła wzrok na rozmasowywanym miejscu, ale szybko powróciła nim do jasnych oczu i uśmiechnęła się ciepło. – Jutro i tak pewnie się spotkamy. Jeżeli będziesz chciała ich sobie odpuścić na jeden dzień, to się nie obrażę. – Nie wymagała od Beverly nieustannej obecności. Zrozumiałaby gdyby chciała odpocząć od nadmiaru włoskiej energii. Po dzisiejszym dniu jednak obie wiedziały, że obecność Olivera nikomu nie przeszkadzała, więc mógł im towarzyszyć aż do upadłego.
- Kocham cię – wypaliła nagle przesuwając kciuk w inne miejsce, które też sterroryzowała uciskami. – A teraz chodź.. – Złapała ją za rękę i pociągnęła w stronę wyjścia z pokoju dziecka. – Pomogę ci z nimi. – Miała iść spać, ale nic się nie stanie jeśli położy się za pół godziny.
Na szczęście nie musiała mówić rodzeństwu aby się zbierali. Kiedy zeszły na dół oni już sprzątali naczynia, które kolejno stawiali na blacie w kuchni. Bertinelli doskonale rozumieli, że nikt nie musiał się do nich dostosowywać tylko dlatego, bo sami byli na wakacjach (ani poświęcać swego zdrowia przez brak odpowiedniej ilości snu). To przecież nie ich ostatnie spotkanie. W trakcie pobytu rodziny Margo miała jeszcze kolejne dwa dni wolnego i nawet w te pracujące widywała się z rodzeństwem. Potrzebowała tego; wykorzystać z nimi każdą możliwą chwilę, bo nie wiedziała, kiedy ta znów się powtórzy. Zapewne nie prędko, dlatego płakała na lotnisku, gdy musiała się z nimi rozstać i było jej smutno wieczorem, choć bardzo starała się to ukryć. Rodzina wiele dla niej znaczyła i to nigdy się nie zmieni.

z/tx2
mistyczny poszukiwacz
Lorde
ODPOWIEDZ