lorne bay — lorne bay
23 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Prześpię się i zapomnę; mam własne życie, własne smutne, łachmaniarskie życie już na zawsze.
Szloch panicznie wyrywał się z jej piersi próbując wydostać się na powietrze, ale próbowała z całej siły go powstrzymać. Nie mogła się teraz rozkleić, nie mogła się rozpaść. Z n o w u. I nie przy nim, nie kiedy jej potrzebował, nie kiedy był taki bezbronny i osamotniony. Isaac nie mógł widzieć jej łez, choć te niemo spływały po jej policzkach i wtapiały się w jego koszulkę, gdy przykładała twarz to klatki piersiowej wyższego brata.
Wczepili się w siebie zupełnie tak jakby widzieli się pierwszy raz od pięciu lat, a nawet gdy to było prawdą to nie przytulali się tak mocno. Wtedy, tam, w słonecznej Bogocie, Isaac był zbyt sponiewierany by złapać ją za rękę, a co dopiero przytrzymać przy sobie. Nie chciał wszelkiego dotyku, a Eva nadal nie miała pełnej świadomości tego co się wtedy wydarzyło, pozostawały jedynie jej domysły, które mogły okazać się mylne. Chciała by okazały się takie. Usilnie nie chciała uwierzyć, że osoby, które skrzywdziły Isaaca mogły go również wykorzystać cieleśnie. Do jasnej cholery, on miał wtedy piętnaście lat.
Zacisnęła palce na jego plecach, być może nawet wbijając w nie nieumyślnie swoje paznokcie. Chciała zostać w tym uścisku jak najdłużej, nacieszyć się ciepłem jego ciała, móc mieć go blisko przy sobie. A wiedziała, że musieli się rozstać i jedynym namacalnym dowodem po ich spotkaniu zostanie schowana przez Isaaca, zapewne do skarpety, packa żelków.
Nienawidziła Samuela za to, że zamknął jej ukochanego brata w takim miejscu, choć jednocześnie, jakąś bardziej świadomą częścią swojego umysłu, całkowicie rozumiała jego pobudki. Tu chodziło o jego zdrowie fizyczne, o walkę z glejakiem, o szanse na życie. Tylko, że Samuel chyba nie dostrzegał tak bardzo pobyt tutaj wyniszczał ich brata psychicznie. Dlaczego nie mógł brać chemii po prostu w szpitalu pod ich czujnym okiem? Czemu musiał pozostać w tym zamknięciu?
Słowa pielęgniarza wybiły ją z rytmu myśli. Nie była gotowa się żegnać, mimo że wiedziała, że prędzej czy później ten moment będzie musiał nadejść.
-Spierdalaj.-warknęła w kierunku pielęgniarza ponownie czując się jak wtedy w szpitalu, gdy wszyscy naskoczyli na lekarza, który był Bogu ducha winny. Wiedziała, że to jego obowiązek, ale nie mogła zrozumieć dlaczego to się dzieje tak szybko, dlaczego znowu go traci.
-Isaac, spokojnie, wszystko będzie dobrze, wrócę do ciebie, obiecałam, pamiętasz? Obiecałam.- powtarzała w zapętleniu ścierając pośpiesznie łzy z policzków by brat nie miał szansy ich dojrzeć. Jednak w chwilę później, któryś z mężczyzn w białym kitlu wstrzyknął coś Isaacowi powodując, że ten opadł na podłogę, a Amalia nie dała rady dłużej udawać. Po jej policzkach zaczęły spływać rzewne łzy a z gardła wydarł się lament.
-Wy skurwysyny, nie macie prawa mu tego wstrzykiwać, poszedłby sam- rzucała w kierunku mężczyzn zapominając, że nie byli jej wrogami. Ostatnie słowa Isaaca sprawiły, że Eva pękła do reszty zanosząc się płaczem, którego już nie była w stanie powstrzymywać.
-Przepraszam, braciszku, przepraszam.- powtarzała w zapętleniu obracając się za siebie by wyjść z pomieszczenia zanim całkowicie się rozleci i już nigdy nie pozbiera.
Wrócę po ciebie, przecież obiecałam.

zt.
Isaac Monroe
amalia
lachmaniara
ODPOWIEDZ