specjalista od wizerunku i członkini zarządu — LP Holding Group
43 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
chodzą plotki, że diabeł już wyszedł z piekieł i właśnie zawitał do Lorne Bay, by wydeptać swoimi szpileczkami nową ziemię pod inwestycję deweloperską
Narzekanie było dla ludzi koszmarnie słabych. Od kilku tygodni słyszała ciągłe złorzeczenia na temat aury, która zalęgła się w Australii jak najdoskonalsze robactwo. Nie wiedziała co dokładnie ludzi dziwi- że temperatura w lecie osiągnęła przewidywalną wartość czy z tego powodu było im gorąco? Oba te procesy były ludzkości znane od pokoleń i nie powinny budzić żadnego zaskoczenia, a tym bardziej powodu do narzekania. Tymczasem nawet w swoim biurze w Cairns słyszała ciągle te same utyskiwania na zbyt słabą klimatyzację (przekręca się w prawo, idiotko), na choroby gardła (bo ktoś średnio logiczny tankował w siebie mrożoną kawę) albo na brak chęci do pracy.
Każda wymówka była dobra i każda bezskuteczna, bo przecież Amanda znała prawdę i wiedziała, że nawet w najlepszych warunkach ta sekretarka nie wycisnęłaby z siebie więcej niż minimum licząc na powrót szefa, który właśnie medytował z tybetańskimi mnichami. Przynajmniej takie były plotki, bo Finley dałaby sobie rękę uciąć (a to był dla niej zakład na miarę złota), że Lucas preferuje raczej niż wschodnie dobroci jak seks tantryczny i dla zgłębienia tego zjawiska pozostawał tak długo na delegacji.
Oddając firmie jej, co było chyba ostatnim przejawem jego inteligencji, bo potem samolot, którym leciał, musiał upaść z okrutnej wysokości i doszło u niego do czegoś w rodzaju urazu mózgu. Nie, dla Amandy ten człowiek zwyczajnie mózg zgubił, skoro do kierowania swoim ukochanym dzieckiem wydelegował swoje nasienie.
To samo, które od pewnego czasu się rozrosło w całkiem wkurwiającego człowieka. Jeszcze jeden koronny dowód na to, że antykoncepcja to za mało i najlepiej się całkiem wykastrować, żeby nie narażać się na powstawanie takiego podgatunku. To właśnie za jego przyczyną kobieta musiała opuścić swoje komfortowe i klimatyzowane biuro, by przesiąść się do równie komfortowego i klimatyzowanego audi, którym dotarła do miejsca, gdzie klimatyzacja była nowym słowem.
Tak rzadko używanym, że mogła przysiąść, że złapała mocniej swoją torebkę, gdy przechodziła się po tych slumsach, zwanych szpitalem w Cairns. Wprawdzie dotąd nie znalazła się taka zaraza, która mogłaby ją powalić i nie miała do czynienia z tego typu placówkami, ale po oddziale onkologicznym spodziewała się czegoś lepszego.
Przez chwilę, potem zdała sobie sprawę, że pacjenci tego miejsca rzadko dożywają do momentu, w którym otwiera się księgę życzeń i zażaleń, więc właściwie zbędne jest finansowanie tej umieralni. Powinni tylko zapewnić sobie stałą umowę z zakładem pogrzebowym, by przewoził prędko również te dogorywające jednostki, bo gdy tak stukała obcasami po korytarzu, miała wrażenie, że można tu dostać jedynie depresji i heroicznie wybrać własną śmierć.
Szkoda, że Adam najwyraźniej pozostawał tchórzem i nie było okna, przez które mogłaby go sama wypchać. Pozwoliła sobie na westchnienie, a potem otworzyła drzwi od jego sali i na wstępie machnęła ręką, bo jak go znała, już miał przygotowane piętnaście niestosownych żartów na temat jej lnianej koszuli oraz spiętych wysoko włosów.
- Tak, wiem, jesteś zaskoczony moim widokiem. Właśnie przyleciałam, bo okazało się, że bez nadzoru nie potrafisz nawet dokończyć projektu. Nie wycięli ci chyba tej części mózgu odpowiedzialnej za kreatywność, prawda?- upewniła się. - Skoro nie to może najwyższa pora przestać udawać obłożnie chorego i wziąć się do roboty? Nie jestem twoim ojcem i nie będę ci płacić za siedzenie. Odnośnie tego… Meble do zakładu pogrzebowego? Serio, Adam? Boję się zapytać na kogo się przerzuciłeś- i mówiła tak ciągle przy okazji wyjmując coraz to nowsze druki, z którymi musiał się zapoznać i je wreszcie podpisać, bo w przeciwieństwie do niego nie miała całego dnia.
Godne politowania było to, że wystarczyło mieć to (nie)szczęście i wyhodować sobie komórki rakowe, a cały świat nagle przestawał cię nienawidzić i zaczynał ci współczuć. Mało brakowało, a pewnie zza rogu wyskoczyłby jakiś śmieszny klaun z odpowiedniej fundacji i zapytał Polanskiego, jakie ma życzenie.
Tyle, że wtedy musiałaby załatwić mu prokuratora, a na to i na jego śmieszny nowotwór Amanda Finley nie miała czasu.
powitalny kokos
nick autora
te w profilu
lorne bay — lorne bay
41 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
I'm afraid of all I am
My mind feels like a foreign land
Silence ringing inside my head
Please, carry me, carry me, carry me home
Kolejna kroplówka, z której nie udało mu się już wykręcić sprytnym oszustwem, przykuwa go do szpitalnego łóżka na kilka godzin. Te zamieniają się w zalecenie lekarza, by został w szpitalu na obserwacji, na następne 48. Polański informuje go o tym, że jego zdaniem to skandaliczne nadwyrężenie gościnności australijskiej służby zdrowia, ale poinformowany o możliwych konsekwencjach postanawia zostać. A kiedy nudzi go już przeglądanie zawartości swojej komórki, idiotycznych filmików i galerii zdjęć, krzyżuje po prostu dłonie na klatce piersiowej i przymyka powieki, żeby nie wgapiać się bezcelowo w sufit. Przez chwilę wydaje mu się, że przysypia, ale czyjeś słowa przywołują go z powrotem.
Jezus. Czy właśnie umarł i znalazł się w piekle? Jasno i klarownie identyfikuje właścicielkę tego słodko-chropowatego tonu, który natłokiem informacji wwierca się mu do mózgu.
Żeby dać jednak popis swojej wystudiowanej ignorancji, wykreowanej specjalnie na potrzeby relacji Polański jr-Finley, nawet nie otwiera oczu.
— Wręcz przeciwnie Finley, postanowiłem nawet na ciebie nie patrzeć. Wiesz, od leków robi mi się czasem niedobrze i nie chciałbym, żeby twój widok spotęgował te skutki uboczne — mamrocze pod nosem, trochę tak, żeby tego nie usłyszała, a jednocześnie na tyle głośno, by dotarło to do jej uszu, nawet jeśli mówi na równi z nią.
— Nie płacisz mi, bo nie rządzisz tą firmą. Zajmujesz się tym, żeby żaden dziennik czy pismo biznesowe nie wyciągnęło od dostawców prób związanych z oszczędzaniem na materiałach i tym, żeby świat nie dowiedział się, że Lucas posuwa w Tajlandii kelnerki i masażystki w ilościach hurtowych — dopowiada, kiedy Amanda kończy swój długi wstęp. Dopiero wtedy otwiera oczy i spogląda na nią z uprzejmym uśmiechem. Wyciąga rękę w jej kierunku, żeby przejąć od niej dokumenty. Już dawno nauczył się, że ścieranie się z tą wariatką kosztuje go zbyt wiele nerwów i spala tak, że marzył niejednokrotnie o porzuceniu firmy i wyłączeniu swojego biura z holdingu.
Zostawał głównie dla córki, z poczucia zobowiązania wobec ojca, jak i dla własnego ego – architektoniczny mariaż z deweloperką Polańskiego seniora pozwalał mu na projektowanie w zasadzie poza skalą budżetową, bez ograniczania kreatywności. Co nie znaczy, że czasem nie miał dość, podzlecał część pracy zespołowi a sam angażował się w mniejsze projekty. Jak ten, o którym wspominała Amanda.
— Rządziłabyś ta firmą, gdybyś urodziła staremu drugie, równie spierdolone dziecko. Wtedy mogłabyś ogłosić się królową regentką i rozstawiać ludzi po kątach. Rozumiem, że pod jego nieobecność jako jedyna wydajesz się przejmować losem całego przedsiębiorstwa, ale przysięgam, o ile działa to na ludzi w biurze… To jednak JA płacę TOBIE, więc doceniłbym odrobinę ciszy — znów krzyżuje dłonie na klatce piersiowej, tym razem splatając je na dokumentach, które przyniosła blondynka.
— Wychodzę po południu. Jutro składamy projekt. Także histeria stop. Zaoszczędzony czas możesz wykorzystać na zakupy — szczerzy się szeroko, dumny, że w końcu udało mu się nawiązać do jej stroju. — Ewentualnie, jeśli chcesz ze mną posiedzieć, z chęcią opowiem ci o seksie z makijażystkami zwłok.

przyjazna koala
warren444
brak multikont
specjalista od wizerunku i członkini zarządu — LP Holding Group
43 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
chodzą plotki, że diabeł już wyszedł z piekieł i właśnie zawitał do Lorne Bay, by wydeptać swoimi szpileczkami nową ziemię pod inwestycję deweloperską
Tak naprawdę była sprzątaczką i Amanda zdawała sobie doskonale z tego sprawę. Jasne, że jej stanowisko miało fancy nazwę i nie trzeba było używać aż tak pejoratywnych określeń jak konserwator powierzchni płaskich, ale niewiele się od niego różniło. Taka pani, która ścierała biurko z kurzu, usuwała te same brudy co ona. Tyle, że te jej zwykle zalegały się w informacjach tworząc zupełnie wrogie środowisko. Wystarczyło zaniedbać jedno, a bakterie rozprzestrzeniały się jak szalone infekując wszystko wokół. Ta zaraza mogła rozpocząć się od jednego niewinnego wirusa.
Dla niej takim przypadkiem od lat był Adam Polanski.
Jako profesjonalistka nie mogła ścierpieć jego luźnego podejścia do życia, kolejnych związków, które nie byłyby niczym nagannym, gdyby tylko przestrzegał okowów moralności. Nie wymagała wiele- jedynie pozorów tego, że zachowuje się jak na dorosłego człowieka przystało, ale i to sprawiało mu nieziemski problem. Na tyle, że musiała ściągać usta za każdym razem, gdy docierała do informacji na jego temat.
Jej lifting zawdzięczała tylko jego osobie, więc nic dziwnego, że niechęć do niego utrzymywała się w najlepsze, nawet wtedy, gdy została zdana na jego łaskę i niełaskę po wyprowadzce Lucasa. Tylko na najgorszych torturach przyznałaby jednak, że kilka razy przyszła jej na myśl refleksja, że coś musi przyciągać do niego te dziewczyny i powinna to sprawdzić, zanim jednak całkiem rak nie zeżre i zostaną po nim tylko popioły.
Jasnym było, że znajdą się na śmietniku, razem z jego nieopłacalnymi projektami.
- Skończyłeś, Polanski? - zapytała nie zamierzając tym razem wchodzić z nim w polemikę, co już do reszty krzyczało, że coś jest nie tak i że powinien uciekać jak najdalej. To było wręcz jak syrena alarmowa. - Bardzo mnie cieszy, że wracasz do siebie i będziesz mógł wreszcie zabrać się za robotę, bo oczywiście siedzenie w Londynie cię przerosło- kontynuowała podając mu dokumenty i bardzo starając się nie wygłaszać żadnych, krzywdzących go opinii, nawet wtedy, gdy próbował dość jawnie obrzucić ją błotem bądź nawiązać do jej garderoby. To ona była profesjonalistką i umiała skwitować to nawet szerokim uśmiechem, który był niemal przyklejony do jej ust. Tam jeszcze nie miała nici, więc nie musiała się obawiać, że się rozleci.
- Nie. Nie zamierzam rozmawiać z tobą o twoich fetyszach- ku jego zgryzocie (zapewne) usiadła na krześle i rozłożyła ręce w geście absolutnej bezradności. Zaraz miał poznać powód tego zachowania, ale jak na razie dała mu się wygadać, trochę nawet przeciągnęła, by dotarło do niego to, co zamierzała wreszcie mu powiedzieć. - Tylko o liście, który wysłałeś do pani Crane. Przepraszam, który miał zostać wysłany z naszego sekretariatu, ale widzisz, ta nowa asystentka… ta, której jeszcze nie bzykałeś, nie dopełniła swoich obowiązków i mi go przyniosła- dalej kontynuowała spokojnie, zupełnie jakby w tym liście miała znaleźć się walentynka, a nie ważne dokumenty. - I tak sobie myślę czy osobie z nowotworem mózgu wolno podejmować takie lekkomyślne decyzje. Pytałeś o to swojego lekarza? Może coś przeoczyłeś, biedactwo- i teraz westchnęła zupełnie jakby była najlepszą macochą i w jego interesie było zapewnienie mu najlepszej opieki.
Ta zaś wykluczała tak samodzielne decyzje, prawda?
powitalny kokos
nick autora
te w profilu
lorne bay — lorne bay
41 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
I'm afraid of all I am
My mind feels like a foreign land
Silence ringing inside my head
Please, carry me, carry me, carry me home
Polański z całą swoją olbrzymią chęcią, żeby Amanda wyszła z tej malutkiej sali szpitalnej i zostawiła go w świętym spokoju, zanim nie stanie się wiecznym (więc tu czas był na wagę złota), od razu zabrał się za przeglądanie dokumentów. Brakowało jego podpisów – nie ma sprawy. Nie zamierzał jednak przypadkiem zrzec się majątku na korzyść pani Finley czy w ramach wolontariatu zostać jej seksualnym niewolnikiem. Nigdy, nigdy nie wiedział bowiem, co chodziło rudowłosej po głowie. Może i nie darzyła go ogromną sympatią, ale z drugiej strony związana była przez lata z jego o wiele gorszą, starszą, prototypową wersją. Nie powinny jej więc mierzić wybryki latorośli Lucasa. Czy może wręcz przeciwnie, do szału doprowadzało ją to podobieństwo?
Adam zatrzymuje się jednak, kiedy słyszy o niewysłanych dokumentach. Wdech. Wydech. I jeszcze raz. Wdech. Wydech. Wyłącza długopis i nadal wpatruje się w wydruki na białych kartkach, ale już nawet nie widzi liter. Jest wściekły, ale stara się tego po sobie nie pokazywać. Nie może jednak od razu podnieść wzroku na kobietę, bo ta z pewnością by to wyczytała. I jak wściekłe zwierzę rzuciła się na widok otwartej rany. Nie zamierzał dawać jej tu przewagi, nawet jeśli nie stosowała zasad fair play.
— Niskie zagranie Finley. A co, jeśli byłaby tam oda do piersi pani Crane? Nie wiem, czy twoja pruderyjna natura zniosłaby takie rewelacje. Nie chciałbym, żebyś wściekła się z zazdrości. B o t o k s j e s t d r o g i — odpowiada jej złośliwie, celowo cedząc i rozciągając ostatnie słowa. Jest jak mały, poirytowany chłopiec, który chciałby kopnąć ją w piszczel swoimi teniskówkami tak, żeby w końcu zabolało.
Cóż, dość powiedzieć, że jako dorosły mężczyzna niejednokrotnie fantazjował o zrobieniu Finley krzywdy. I nie, nie były to dłonie zaciśnięte na jej gardle – to jeszcze można byłoby podciągnąć pod swojego rodzaju fetysz.
Adam prycha cicho, w niedowierzaniu.
— Nie wierzę kurwa, że w ogóle to słyszę. Coś ty się, Sukcesji naoglądała? A przypominasz sobie, że tam o wpływy walczyła r o d z i n a? Mam też dodatkowy niuans – nie jestem absolutnie zainteresowany ani wysadzaniem ciebie z twojej pozycji, ani przejmowaniem całego biznesu. Umieram. Prawdopodobnie. A nie wierzę ani tobie, ani połowie zarządu, a jeśli mnie tu nie będzie, to muszę zabezpieczyć swoje dziecko. Nie ma tu Lucasa, żeby odblokować jej udziały i fundusz przed 21 rokiem życia z jego puli. Ale własną mogę przekazać, komu zechcę. I będzie to moja córka z dozorem Julii Crane. Niezależnie czy będziesz spikować z sekretarkami, czy nie. Poprzednie dokumenty wyszły jeszcze z Londynu. Sprawdź swoich donosicieli — kończy kolejną swoją tyradę, ale pod sam koniec, z ostatnim zdaniem opada z sił. Trudniej złapać mu oddech. Lekarze co prawda ostrzegali, że przy kolejnej chemii powinien unikać męczących sytuacji i dużych emocji. Ale jakoś nikomu nie przeszkadzało wpuścić tu tę babę!
Spogląda w stronę aparatu z tlenem, ale wie, że sam do niego nie dosięgnie.
przyjazna koala
warren444
brak multikont
specjalista od wizerunku i członkini zarządu — LP Holding Group
43 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
chodzą plotki, że diabeł już wyszedł z piekieł i właśnie zawitał do Lorne Bay, by wydeptać swoimi szpileczkami nową ziemię pod inwestycję deweloperską
Znęcanie się nad Adamem było jedną z jej ulubionych rozrywek. Ba, uważała to za pewien rodzaj hobby i już kilka razy porządnie się zastanawiała nad tym czy wpisać to w swój profil na kilku apkach randkowych dla ludzi z wyższych sfer. Nie zamierzała przecież randkować jak ta plebejuszka narażając się na spotkanie menadżera średniego stopnia. O czym ona niby miałaby rozmawiać z kimś takim? Tak właściwie przerażające było, że kilka razy natknęła się na samego Polanskiego, który zapewniał jej obecnie rozrywkę w postaci pionowej zmarszczki na czole.
Widziała, że się przejął.
I jemu, temu wiecznemu chłopcu zdecydowanie przydałby się botoks. Może wówczas jego delikatna buzia przestałaby być takim zwierciadłem, w którym niedoszła macocha przeglądała się zbyt często.
Jasne, że momentami nachodziły ją mało matczyne myśli, ale nigdy się z nimi nie zdradziła uznając go za kopię ojca. Gorszą.
Lucas nie pozwoliłby sobie na podobne teksty, zwłaszcza o piersiach Crane.
Na swoje założyła ręce i spojrzała na niego z ukosa. Dokumenty z Londynu, tak, na pewno kłopotałby się z ich przesłaniem zamiast dostarczyć je osobiście. Czyżby problemy w raju? Nie dziwiła się, nikt nie chciał zajmować się mężczyzną w stanie agonalnym.
- Z tego co kojarzę, Adamie- jej głos był wyjątkowo spokojny. - Pani Crane pomimo niewątpliwych zalet, które doceniacie na równi z ojcem- och, czyżby nie wiedział? - nie jest członkiem tej rodziny ani tym bardziej kompetentną osobą do zajmowania się udziałami Diany. Nie studiowała biznesu z tego co mi wiadomo- rozłożyła ręce w geście bezradności, zupełnie jakby ją osobiście to smuciło, po czym uśmiechnęła się lekko. - Pozwól więc, że rada i twój ojciec zdecyduje co jest najlepsze dla twojej córki, a tobie podrzucę kilka dobrych domów opieki. Gdy już twój stan będzie… trudniejszy, przyda ci się odpowiednie hospicjum, w którym będziesz mógł w spokoju odejść- z troską pochyliła się i delikatnie zatopiła palce w jego włosach, by wreszcie spojrzeć na aparat, którego tak potrzebował.
Biedactwo, mógł nie wyskakiwać z tym botoksem, a wtedy nie zawahałaby się ani minuty. Teraz jednak z ociąganiem, zupełnie jakby sytuacja nie była na ostrzu noża sięgnęła po niego i spojrzała na Adama z góry. Musiała przyznać, że dziwacznym było obserwowanie mężczyzny, o którym niegdyś fantazjowała w stanie wymagającym natychmiastowej pomocy. Wreszcie westchnęła i zanim podniósł się alarm, podała mu aparat, by mógł wreszcie zaczerpnąć oddech. I tak tym swoim przedstawieniem dostarczył jej całkiem porywających informacji, bo przecież, gdyby to nie było aż tak ważne, nie reagowałby w ten sposób. Usiadła z powrotem na krześle i palcami przejechała po oparciu jego łóżka.
- Gdybyś jednak zdecydował się wyjść z tego całego raka, czego oczywiście życzę ci z całego serca- którego nie posiadała, ups - to myślę, że możemy powrócić do tematu twojego ewentualnego ożenku. Firma potrzebuje silnego ambasadora i towarzyszki, wręcz ikony, którą moglibyśmy wypromować- kontynuowała zupełnie niezrażona faktem, że przed chwilą dusił się w jej obecności i jak tak dalej pójdzie, to może nie dożyć do tego całego ślubu. Poza tym gdzie on po tym wszystkim znajdzie jakąś głupią, która się na to zdecyduje?
Zakładała, że ruch emancypacji kobiet zrobił na tyle dużo, że te mądre trzymały się od mężczyzn pokroju Adama Polanskiego z daleka.
Całe szczęście.
powitalny kokos
nick autora
te w profilu
ODPOWIEDZ