kelnerka — sushi house
22 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
zrobiła sobie przerwę od studiów i uciekła od nadopiekuńczych rodziców
003.

Widziała ją przez dosłownie cztery sekundy.
Zmierzała do baru, gdy dostrzegła śmiejącą się Murphy i chociaż światła migały w rytm muzyki, sprawiając, że po piętnastu minutach już mocno kręciło jej się w głowie, a ona nie widziała jej od czterech lat, to i tak mogłaby przysiąc, że była to Murphy. Pojawiła się i zniknęła.
Halston chciała powiedzieć jej dużo rzeczy, których nie zdołała przekazać telefonicznie, listownie, ani mailowo. Najpierw szukała czegoś, co nie brzmiałoby głupio, później potrzebowała sposobu, którym uzasadniłaby cisze, by ostatecznie pogodzić się z faktem, że nie znajdzie niczego, co mogłoby pasować. Nie było to w porządku i nie do końca jej pasowało, ale zdołała przekonać samą siebie, że skoro i tak nie zamierzała wracać do Lorne, to może lepiej dla nich, że ich drogi się rozeszły. Na terapii, która miała pomóc jej z atakami paniki i traumą, która wciąż mocno w niej siedziała, mnóstwo razy podkreślała, że zrobiła to dla Murphy — tak było rozsądniej, bezpieczniej i wygodniej.
Wszystko to mogła wypieprzyć do kosza w momencie, w którym zdecydowała się wrócić do Lorne Bay. I od tej chwili miała w głowie dużo innych rzeczy, które powinna jej powiedzieć. Czasem układały się w rozsądne zdania, a czasem były chaosem, z którego nie sposób było poskładać chociaż jedno, sensowne zdanie. Pierwszy dzień zmienił się w tydzień, a Hals nadal nie odnalazła w sobie wystarczająco dużo samozaparcia, by po prostu zapukać do jej drzwi.
Zanim jednak zdążyła się na to zdecydować, po prostu się na nią natknęła — w tłumie, z innymi znajomymi, pochłoniętą rozmową i zdecydowanie nieświadomą, że jej się przyglądała. A później zniknęła tak szybko, że rozglądająca się nerwowo Halston nie była w stanie jej dojrzeć. Nie chciała zaprzepaścić takiej okazji, dlatego zrobiła pierwsze, co przyszło jej do głowy, zaczepiając mężczyznę, który siedząc za konsolą, co jakiś czas zgarniał na scenę ludzi, chcących wziąć udział w karaoke. Nie było to rozsądne, nie było to w żadnym wypadku nawet odpowiednie. Było jednak jedynym sposobem na zwrócenie na siebie uwagi, jaki wpadł do głowy pijanej Halston. Nawet jeśli czuła, że lada chwila może zwymiotować, gdy desperacko dopijała swojego drinka, świadoma, że za trzy sekundy będzie musiała wejść na scenę.
— Okej, w takim razie teraz na scenę wkracza Halston i Murphy z Dancing Queen ABBY! — zawołał, podając jeden mikrofon Hals, która nie ruszyła się jednak o krok, cierpliwie czekając, aż Murphy wyłoni się z tłumu, by do niej dołączyć. Bo na pewno to zrobi — co innego jej pozostawało w takiej sytuacji? — Murphy? — rzucił w tłum niepewnie, zerkając na Halston wyczekująco, chociaż ta uporczywie udawała, że nie widzi zagubienia wymalowanego na jego twarzy, gdy sama czekała jak na szpilkach na jej pojawienie się.
lorne bay — lorne bay
23 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ona za to nie widziała jej wcale. Głównie dlatego, że w lokalu panował gwar i było dość tłoczno. A przy wzroście niesięgającym 160 centymetrów, bardzo łatwo jest się w tym tłumie zgubić. Nawet ktoś tak charyzmatyczny jak ona, w starciu z tłumem pijanych ludzi przewyższających ją o minimum piętnaście centymetrów, była na przegranej pozycji. Nie sądziła również, że dzisiejsze wyjście ze znajomymi zamieni się w wehikuł czasu. Ile by oddała za to by choć trochę się do tego przygotować. Nie miała w głowie żadnego planu, ułożonej przemowy czy epickiego okrzyku na jej widok. Przez pierwsze lata owszem, wyobrażała sobie jakby to było i co mogłaby jej powiedzieć. Czy byłaby zła, smutna a może rozczarowana. Prawdopodobnie wszystko po trochu.
Dzisiejszy wieczór miał wyglądać zupełnie inaczej. Miała spędzić czas ze znajomymi, wypić parę drinków i dobrze się bawić. Scenariusz nie zakładał spotkania z byłą dziewczyną, tym bardziej w sposób jaki to Halston sobie wybrała. Biorąc pod uwagę, że raczej nie uważała jej za osobę, która lubi być w centrum zainteresowania. W tym przypadku najwyraźniej bardzo chciała zwrócić na siebie uwagę Murphy. Gdyby nie fakt, że było to ich pierwsze spotkanie po latach, może nawet byłaby pod wrażeniem jej pewności siebie. Ale zamiast tego, w pierwszej sekundzie odczuła narastający niepokój. Miało to zapewne związek z tym, że usłyszała jak ktoś wykrzykuje jej imię. Nie tylko z resztą jej. Może i na świecie było wiele dziewcząt o imieniu Halston, ale tylko jedna tak bardzo lubiła z nią śpiewać większość piosenek ABBY. Tak więc nie mogła to być pomyłka. Ani jakiś błąd w matrixie. Choć zapewne w to prędzej przyszłoby jej uwierzyć niż fakt, że oto na scenie, z mikrofonem w ręce, czekała na nią Halston Marlowe. Murphy uniosła wzrok do góry, choć stojąc w tłumie mogła nawet i stać na palcach a na niewiele by się to zdało. Marszcząc brwi, przez pierwsze sekundy dokonywała dogłębnej analizy tego ile kroków dzieli ją od sceny i czy przypadkiem nie wypiła o jednego drinka za dużo. A potem jej znajomi zaczęli przepychać się w stronę sceny, uznając to za całkiem właściwe by ciągnąć biedną Alderson za sobą. Czuła się trochę tak jakby obserwowała to wszystko z boku. Jakby w ogóle nie kontrolowała stawianych przez siebie kroków. A potem już została wepchnięta na scenę niczym Gabriella Montez w pierwszej części ikonicznego musicalu dla nastolatków. A potem dostała w ręce mikrofon. Próbowała coś wydukać do gościa, który tak ją zaciekle nawoływał, ale ten nic sobie z tego nie robił. Z wymalowanym szerokim uśmiechem na twarzy, posłał dziewczynom kciuki do góry i włączył muzykę. A po ciele Murphy przeszły nieprzyjemne dreszcze. To nie tak, że wstydziła się wystąpień, bo jej kariera zawodowa właściwie na tym się opierała. Ale nie tak wyobrażała sobie to spotkanie. W ogóle przestała je sobie obrazować od dłuższego czasu. Pogodziła się z myślą, że Halston o niej zapomniała i już nigdy nie będzie im dane ze sobą porozmawiać. A śpiewać? Dobre sobie. Murphy ścisnęła mocniej mikrofon jakby w grę w ogóle wchodził ten występ. Biodra wręcz same pchały się do tańca. Ale z jej ust nie wydobył się żaden dźwięk. No, może jakieś ciche dukanie, które po chwili zostało przerwane łomotem obijania się mikrofonu o ziemię. W innych okolicznościach z chęcią krzyczałaby do mikrofonu, ale wcale nie czuła się jakby miała właśnie time of her life. Czuła się tak jakby za chwilę miała zemdleć, zwymiotować albo posikać się na tej scenie. Muzyka więc przestała grać, tłum zaczął buczeć a ona po prostu z tej sceny zbiegła, obrzucając Halston spojrzeniem przez może ułamek sekundy. Nie miała zielonego pojęcia co miałaby jej powiedzieć. Chciała ją przytulić. Chciała też ją pocałować. Ale przez jej myśl przeszło również to by ją tym mikrofonem trafić prosto w jej prześliczne i bezzmarszczkowe czoło. Ucieczka wydała się bezpieczną opcją, dlatego też kiedy już udało jej się opuścić scenę, pędem udała się do łazienki. Z nadzieją, że nikogo tam nie zastanie. Nie chciała żeby ktokolwiek był świadkiem jej ataku paniki. W drzwiach minęła się z jakąś rozchichotaną blondynką. Z ulgą przyjęła fakt, że w toalecie nikogo nie było. Oblała sobie twarz zimną wodą, którą następnie zaczęła sobie masować. Przy okazji mamrocząc do siebie coś zupełnie bez sensu. Dobrze, że nikt jej nie widział w tym stanie. Ale czy aby na pewno?
halston marlowe
powitalny kokos
nick autora
brak multikont
kelnerka — sushi house
22 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
zrobiła sobie przerwę od studiów i uciekła od nadopiekuńczych rodziców
Chciałaby w rzeczywistości posiadać, chociaż namiastkę pewności siebie, jaką miała tego wieczora — pod wpływem alkoholu i nagłej desperacji. Nie stanowiło to dobrego połączenia w normalnych okolicznościach i przepowiadało kompletną katastrofę, gdy weźmie się pod uwagę, że chodziło o dawną przyjaciółkę. I dziewczynę w jednym.
Trzeźwa Halston wybrałaby coś rozsądniejszego, mniej dramatycznego i przesadzonego. Było jednak za późno na to, by uciec — chociaż przyszło jej to do głowy dość szybko, gdy tylko stanęła na scenie i poczuła na sobie spojrzenia pijanych ludzi. Nie miała przecież żadnej pewności, że Murphy się pojawi. Równie dobrze mogła ją zignorować, skazując na żenujące wystawanie na scenie tak długo, aż z niej zejdzie lub (co wydawało się o stokroć gorszą opcją) zdobędzie się na to, by wykonać piosenkę samodzielnie. Oświetlona błyskającymi światłami naprawdę mocno zagryzała policzek od środka, czekając na jakąkolwiek reakcję Murphy — ze stale rosnącą nadzieją, że ta jeszcze nie zdecydowała się wyjść i nie zostawiła jej wcale samej sobie.
Serce jej mocniej zabiło, gdy Murphy wreszcie znalazła się obok. Chciała rzucić coś zabawnego, uśmiechnąć się, czy nawet przysunąć, ale przez kilka chwil stała niczym posąg — sprawiając, że sama nie była do końca pewna tego, czy aby na pewno oddycha. Muzyka ściągnęła ją jednak trochę na ziemię, sprawiając, że lekko drgnęła. Dopiero wtedy podeszła odrobinę bliżej — chociaż wciąż ostrożnie i niepewnie. I Halston nawet otworzyła usta, żeby coś zaśpiewać, chociaż nagle piosenka nie wydawała się tak znajoma, a śpiewanie jej aż tak intuicyjne. Coś zdołała wymruczeń, zanim Murphy uciekła ze sceny, sprawiając, że i Halston wypuściła mikrofon, by ruszyć pędem w stronę, w którą się udała. Próbowała nie zgubić jej tym razem z oczu, wpadając w końcu do łazienki, w której się znajdowała.
— Hej — powiedziała, gdy drzwi się za nią zatrzasnęły. Nie były to słowa pasujące do sytuacji. Nie tylko przez wzgląd na ich historię, ale też aktualną sytuację. W końcu wyciągnęła ją na scenę, doprowadziła do tego, że skończyły wybuczone, a potem śledziła ją wprost do łazienki. Co jest z tobą nie tak, Halston? Otworzyła usta, żeby ją przeprosić, przyznać, że przesadziła lub powiedzieć cokolwiek, co byłoby na miejscu. — Hej — powtórzyła ostatecznie, nie znajdując niczego, co wydawałoby się na miejscu i nie brzmiałoby żenująco. Chociaż powtarzanie głupiego hej tez nie czyniło z niej najbardziej elokwentnej.

ODPOWIEDZ