kelnerka — sushi house
22 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
zrobiła sobie przerwę od studiów i uciekła od nadopiekuńczych rodziców
002.

Lorne Bay zdążyło zmienić się bardziej, niż początkowo zakładała. Alejki nie wyglądały tak, jak kiedyś i nie kręciły się po niej znajome twarze — a tych naprawdę często wypatrywała. Szukała też stale wzrokiem Murphy, chociaż informacje o jej obecności w miasteczku, wyciągnęła jedynie z instagrama, na którym okazjonalnie publikowała coś związanego z miasteczkiem. I naprawdę szukała w sobie odwagi, by zapukać do jej domu, ale za bardzo obawiała się, że drzwi otworzyłaby jej matka dziewczyny — lub ktokolwiek, na kogo Halston wcale nie byłaby przygotowana.
Krążyła sobie więc jedynie po miasteczku, poznając jego zakamarki na nowo. Wciskała to pomiędzy zmiany w restauracji z Sushi, w której spędzała całe dnie — nadal ucząc się rzeczy tak podstawowych, że czasami wydawało jej się to aż żałosne. I niby nie kłamała, mówiąc, że doświadczenie, które posiada, ogranicza się jedynie do szkolnych aktywności, ale gdy zderzyła się z rzeczywistością, to coraz częściej miewała wrażenie, że trochę się nie spisuje. A panicznie bała się sytuacji, w której straciłaby jedyne źródło stałego dochodu. Skutkowałoby to albo desperackim poszukiwaniem czegoś nowego, albo kontaktem z rodzicami, którzy na pewno nie wsparliby finansowo jej fanaberii, prędzej namawiając ją na powrót do Sydney. Co w ogóle nie wchodziło w grę.
Zastanawiała się nad tym, czy wracając ze spaceru — który odrobinę się przeciągnął — nie byłoby rozsądniej nadłożyć drogi. Mogłaby wtedy przejść uliczkami, które nieco lepiej znała, wychowując się przez szesnaście lat w tamtej okolicy. Nie chcąc konfrontować się z tamtymi wspomnieniami, wybrała krótszą drogę, przez Tingaree. Serce waliło jej jak oszalałe, gdy w świetle jedynie kilku lamp, pokonywała kolejną ulicę. Uspokajała się jednak żałosnym przypomnieniem, że przecież było to tylko Lorne Bay — tak nudne i bezpieczne, że nie istniała szansa, by stało się jej coś złego. W tamtej chwili chciała zmienić piosenkę, która aktualnie leciała w jej słuchawkach, więc wyciągnęła telefon i zaczęła grzebać w aplikacji, przegapiając tym sposobem sporych rozmiarów kamień, który leżał na jej drodze. Potknęła się o niego, telefon wypadł jej z ręki i przeleciał kilka metrów dalej.
— Kurwa — mruknęła zdenerwowana, siadając na betonie, z zamiarem otrzepania sobie kolana. Zastygła jednak w bezruchu, gdy dostrzegła, że upuszczony telefon, lezący kilka metrów przed nią, ekranem do góry, oświetlał coś, czego na pewno nie chciała widzieć na swojej drodze. — O kurwa — powtórzyła, czując, jak jej serce staje, na widok wielkiego krokodyla, który patrzył — jak jej się wydawało — w jej stronę. Nie miała pewności, ale i tak nie umiała określić, czy powinna uciekać, ile sił w nogach, czy może leżeć, udając martwą.
mechanik — stocznia
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
The more that you say the less I know
Wherever you stray I follow
009.
Lubił ciemność. Szczególnie w trakcie upałów, bo oznaczała, że słońce nie prażyło już niemiłosiernie i w końcu zaczynało się dać oddychać. No i szczególnie wtedy kiedy wracał z walki i był poobijany. W półmroku słabo działających latarni i z naciągniętym kapturem był w stanie to ukryć. Ludzie nie obchodzili go szerokim łukiem, nie patrzyli na niego z niepokojem, nie wyglądali jakby zastanawiali się nad tym czy nie zadzwonić po policję albo, nie daj kurwa boże, zapytać czy potrzebuje pomocy. No i o tej porze na ulicach było ich naprawdę niewielu, więc się często zastanawiać czy ktoś nie będzie czegoś od niego chciał lub nie będzie próbował sprowadzić mu na łeb jakichś kłopotów, których Flynn wcale nie potrzebował. W teorii mógł to mieć w dupie, bo nikt mu nie mógł nic udowodnić, ale nie miał ochoty odkładać w czasie powrotu do domu, gdzie czekała na niego milion razy rozmrażana i zamrażana paczka brukselki oraz lodowata kąpiel, którą planował sobie przygotować, żeby ulżyć bólowi.
Kobietę zauważył w momencie, w którym pojawiła się w zasięgu jego wzroku po tym jak wynurzył się z bocznej uliczki. Akurat w momencie, w którym telefon wypadł jej z ręki, a ona upadła na ziemię. Chciał ją zignorować i iść dalej, bo wyglądało na to, że sobie poradzi, ale dostrzegł też to, co stało kilka metrów od niej. Zatrzymał się wpół kroku i syknął. Ona też ewidentnie zauważyła krokodyla, bo widział jak krew odpływa z jej twarzy, pozostawiając ją bladą jak tors nerda w przebieralni przed wfem. Nie był pewien czy krokodyl ją zauważył.
Hej! — zawołał do niej tak cicho jak tylko mógł, ale na tyle głośno, żeby go usłyszała. Stał ze trzy metry za nią, więc zrobił długi, powolny i ostrożny krok w jej stronę. Pamiętał zasady zachowania w trakcie spotkania z krokodylem. Trudno było o nich zapomnieć jak spotykało się takie gady kilka razy w ciągu roku. Patrzył bardziej na zielone cielsko, nie zwracając aż tak dużej uwagi na laskę. Wiedział mniej więcej gdzie siedzi i gdy znalazła się w zasięgu jego rąk, złapał ją powoli za ramię. — Mogę pomóc Ci bardzo powoli wstać — zaproponował. Nie był przesadnie miłym człowiekiem, ale nie miał zamiaru zostawić jej samej na pastwę krokodyla. — Bardzo powoli — powtórzył ciszej, bo miał wrażenie, że głowa gada odwróciła się lekko.

halston marlowe
kelnerka — sushi house
22 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
zrobiła sobie przerwę od studiów i uciekła od nadopiekuńczych rodziców
Nie była w stanie stwierdzić, czy w którymkolwiek momencie w swoim życiu, poczuła się spanikowana do tego stopnia. Serce jej stanęło, głowa stała się pusta i pozbawiona, chociażby jednej, logicznej myśli, czy wniosku, który ułatwiłby jej znalezienie wyjścia z tej sytuacji. Przyglądała się jedynie zwierzęciu przerażona, nie będąc nawet pewna, czy aby na pewno oddychała. Istniała szansa, że nie — że serce jej stanęło i lada chwila zacznie się dodatkowo dusić, z pewnością ściągając na siebie jego uwagę.
Zanim to się jednak stało, usłyszała cichy głos dobierający z boku. Zerknęła w tamtą stronę prawie nieprzytomna, zaraz jednak odwracając głowę w stronę krokodyla, obawiając się, że każdą chwilę nieuwagi może przypłacić życiem. Dlatego wlepiła w niego spanikowane spojrzenie, słysząc jednak, że podjął próbę, by ją jakoś z opresji wyratować. Nigdy nie chciała być jedną z tych, którą trzeba ratować — w tej chwili jednak pozostawała równie pewna, że jeśli ktoś tego nie zrobi, umrze śmiercią bardzo żałosną i smutną. Zjedzona żywcem przez krokodyla w jednej z bocznych uliczek Lorne Bay. Jak gdyby to nieszczęsne miasteczko nie wyrządziło jej i tak wystarczająco dużo życiowych szkód.
— Dzięki — wypluła cicho, niepewnie, bo czuła się tak sparaliżowana, że nie była do końca pewna, czy te słowa na pewno wypowiadała ona. Równie dobrze mógł rzucić je ktoś inny — gdyby tylko ktoś na tej ulicy się jeszcze znajdował. A tak była ona i mężczyzna, który pojawił się tutaj w odpowiednim momencie, by dać szansę, że nie przypłaci życiem tego żałosnego skrócenia sobie drogi.
— Okej — wydukała jeszcze, na znak, że rozumiała. Starała się w każdym razie. Doświadczenia z podobnymi zwierzętami nie posiadała żadnego, więc był a w stanie uwierzyć w każdą radę, którą jej teraz sprzeda. Gdyby zachęcił ją do ruszenia biegiem na krokodyla — możliwe, że i to by zrobiła, wierząc, że przecież nie pojawił się obok, by podziwiać z bliska, gdy będzie ją pożerał na kolację. — Mój telefon! — mruknęła jeszcze cicho, zerkając na świecącego żałośnie latarką do góry Iphone’a, którego wcale nie chciała tego wieczora gubić w tak żałosny sposób. Pełen był jej zdjęć, zapisków, filmików i kontaktów, których nie chciałaby stracić. Może i pozostawała do niego przywiązana odrobinę mniej, niż do własnego życia, ale może widział jakąś szansę na uratowanie i telefonu? Miała taką nadzieję, ale jeśli nie — to pogodziła się z myślą, że zaraz będzie musiała ruszyć, ile sił w nogach, by możliwie najszybciej uciec z tej przeklętej ulicy.
mechanik — stocznia
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
The more that you say the less I know
Wherever you stray I follow
Flynn na tyle dużo łaził na piechotę i to często po mniej „cywilizowanych” częściach miasteczka, że już zdarzało mu się natknąć na krokodyla. Nigdy się tuż przed nim nie potknął, ale że dwa razy się zagapił i prawie nadepnął na ogon czy coś takiego. Lekcje na temat zachowań wobec różnych zwierząt zapadły mu jednak w pamięć, bo była to codzienność życia w Australii, szczególnie tak blisko oceanu i lasów. Nie oznaczało to, że nie był zestresowany, gdy zbliżał się do kobiety. Wręcz przeciwnie, serce waliło mu jak młotem, a w ustach zaschło tak jakby spędził tydzień na pustyni.
Nie planował jej jednak zostawiać samej z tym. Nie kojarzył jej za bardzo, a przynajmniej nie pod tym kątem, pod jakim ją teraz widział, ale nawet gdyby okazała się być laską, która w podstawówce napluła mu do czekoladowego shake’a na wycieczce szkolnej to by jej nie porzucił. Wymógłby tylko obietnicę, że mu takiego kupi zanim by się wziął za ratowanie jej. No ale nie wiedział czy to była Jennifer Montague, czy nie więc na razie skupił się na tym jak mógłby jej pomóc.
Złapał ją powoli i ostrożnie pod ramionami, nie spuszczając wzroku z krokodyla, więc zadrapał ją lekko przypadkiem, ale nie przepraszał nawet. Nie chciał marnować słów, które mogłyby w końcu zirytować krokodyla na tyle, żeby postanowił jednak spróbować ich zeżreć. Poczuł ukłucie w boku, w który oberwał wcześniej, kiedy zaczął ją zajebiście powoli podnosić do pozycji pionowej, ale go zignorował.
Wrócisz po niego później. Chyba że Schnappi go zje — powiedział cicho gdzieś obok jej ucha. Też by go bolała utrata telefonu, ale łatwiej w życiu bez telefonu niż bez ręki. Wymiana jednego była tańsza. Okazało się, że dziewczyna jest dość wysoka, więc zrobił kilka dodatkowych kroków w tył, żeby mogła w końcu stanąć o własnych siłach. — Bez gwałtownych ruchów — przypomniał jej cicho, na wypadek gdyby przyszło jej do głowy teraz zacząć uciekać. — Jeśli na nas spróbuje skoczyć to po prostu biegnij przed siebie. Dopóki dasz radę — dorzucił jeszcze, żeby nie myślała, że zasada „ostrożnie i powoli” obowiązuje przez cały czas. Był wyjątek, w którym zdecydowanie nie działała i doprowadzała do utraty kończyn. Albo życia. Krokodyl chyba ich usłyszał, bo odwrócił głowę, żeby znów mieć ich na linii wzroku. — Kurwa — syknął Flynn. — Na razie wycofujemy się powoli, ale jeśli ruszy to spierdalamy jak najszybciej — przedstawił jej plan działania i chwycił za rękę, żeby mogli zacząć się w tym samym czasie cofać. Krok po kroku.

halston marlowe
kelnerka — sushi house
22 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
zrobiła sobie przerwę od studiów i uciekła od nadopiekuńczych rodziców
Kiedy wychowywała się w Lorne Bay, to co i rusz ktoś straszył ją możliwością spotkania z krokodylem. Nigdy jednak nie stanęła z nim twarzą w twarz tak naprawdę, a po wyjeździe — do większego miasta, gdzie zwierzęta widywało się prawie jedynie w zoo — jakoś zapomniała o tym, że to zagrożenie nadal było realne. Aż do dzisiaj, gdy wyrżnęła twarzą przed nim i mogła jedynie gorączkowo zastanawiać się do dalej — gotowa zalać się ostatnimi łzami w swoim życiu, jakby skruszone zwierze, miało ostatecznie uciec pod wpływem wyrzutów sumienia.
Halston miewała jednak więcej szczęścia, niż rozumu w życiu — i nagłe pojawienie się mężczyzny było idealnym dowodem na to. Nie przeszkadzało jej wcale, że ją podrapał, gdy starał się pomóc jej wstać. Była jak sparaliżowana — ewentualny ból dowodził jedynie tego, że nie stanowiło to paskudnego snu, z którego mogłaby się wypuścić na chwilę przed tym, zanim krokodyl zdecyduje się zacisnąć wokół niej swoją paszczę.
Podniosła się w końcu z jego pomocą. I chociaż chciała odzyskać telefon, to ostatecznie nie zamierzała się z nim spierać. Mogła kupić nowy — nawet jeśli na razie niekoniecznie stać by ją było na ten sam model. Strata zdjęć i przechowywanych tam pamiątek była mniej drastyczna, niż utrata życia.
— Nie mam najlepszej kondycji — rzuciła nerwowo, całkiem szczerze. Prawdopodobnie miał to w nosie, bo gdy nadejdzie krytyczny moment, oboje będą musieli spieprzać możliwie najdalej, by nie wyjść z tego starcia z pamiątką na resztę życia.
— Okej, ale nie zostawiaj mnie — poprosiła nerwowo, widząc już oczyma wyobraźni scenę, w której zostaje w tyle, robiąc ostatecznie za pokarm dla krokodyla. — Ja nawet nie znam okolicy — przyznała. Po części nie było to kłamstwo. Zdążyła zapomnieć trochę miasteczko, w którym żyła przez pierwsze, siedemnaście lat życia. Miała więc nadzieję, że wpłynie trochę na niego i faktycznie nie zdecyduje się na porzucenie jej. Chwyciła więc jego rękę i wycofała się razem z nim, powoli i z możliwie największym spokojem.
— Kurwa, biegiem! — krzyknęła nagle. Nie wiedziała już wprawdzie czy krokodyl faktycznie ruszył w ich stronę, czy może jej się przewidziało. W każdym razie, po tym wrzasku, faktycznie pociągnęła go w przeciwną stronę i zaczęła biec szybciej, niż biegła kiedykolwiek w swoim życiu, pchana adrenaliną, która na pewno buzowała jej w żyłach w tej chwili. Zdołała nawet nie potknąć się, gdy desperacko starała się nadążyć za mężczyzną, który był zdecydowanie bardziej wysportowany od niej.

mechanik — stocznia
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
The more that you say the less I know
Wherever you stray I follow
Byłby to milszy sen niż większość tych, które nawiedzały Flynna, ale przynajmniej byłaby szansa, że by się obudzili zanim by poczuli wyimaginowany ból. Tutaj po bólu nie byłoby żadnego miłego momentu. No może śmierć. Albo obudzenie się w szpitalu z morfiną wpływającą do krwioobiegu. W tym momencie nie miałby nic przeciwko temu drugiemu, bo pomóc dziewczynie wiązała się z używaniem mięśni, nadwyrężonych po walce i budzeniu ognisk bólu wywołanych przez jego przeciwnika. Nie miał pojęcia, że najgorsze jeszcze przed nim.
Jakby próbowała mimo wszystko ratować swój telefon to istniało spore prawdopodobieństwo, że by ją zostawił. Doskonale rozumiał niechęć do wydawania pieniędzy na nowy i nawet utraty części wspomnień, ale nie za cenę, jaką była szansa odgryzienia kończyny.
I tak biegnij — powiedział, bo co innego miał zrobić? Nie podbudują jej teraz w ciągu kilku sekund. Z doświadczenia wiedział, że adrenalina zrobi swoje. Tylko jak opadnie to laska będzie się czuła jakby miała zaraz umrzeć. Czyli podobnie jak teraz tylko z dyszeniem, bólem w klatce piersiowej, nogach i kilku innych miejscach oraz falami nieznośnego gorąca. No i nie można zapomnieć o niemożliwości nabrania pełnego oddechu. Kojarzyło mu się to bardziej z uciekaniem przed policją, psami albo rozzłoszczonymi właścicielami różnych przybytków niż z próbą prześcignięcia krokodyla, ale efekty były takie same.
Mhm — mruknął pod nosem, ledwie powstrzymując się od powiedzenia jej, że ma się nie zachowywać żałośnie i nie mazgaić. Nie miał zamiaru jej zostawiać, ale takie prośby nie wpływały pozytywnie na jego uczucia względem kobiety. Nie żeby one się jakoś teraz szczególnie liczyły. Kiedy krzyknęła, nie pozostało mu nic innego jak zacząć biec razem z nią. Nawet jeśli krokodyl nie ruszał się wcześniej to na ich zerwanie się na pewno zaczął, a Rawlings nie miał zamiaru zostawać w tyle i służyć za posiłek. To była ta zdecydowanie gorsza część. Bolało go jak ostatni skurwysyn, ale biegł dopóki nie zaczął czuć, że dziewczyna zostaje coraz bardziej w tyle. Nie miał pojęcia ile przebiegli, ale musiało wystarczyć. Zacząć zwalniać aż się zatrzymali. Wypuścił jej dłoń i osunął się po najbliższej ścianie na ziemię, walcząc o każdy oddech.
Kurwa — wydusił z siebie, przykładając rękę do klatki piersiowej, gdzie jego serce zdawało się bić tak szybko, że nie dało się wyczuć rytmu. Po kilku minutach uspokajania się organizmu podniósł głowę i odnalazł wzrokiem nieznajomą. — Powiedz, że mieszkasz gdzieś blisko i masz wodę w domu — wypowiedział swoje życzenie, jak gdyby miało to sprawić, że będzie bardziej możliwe do spełnienia. Nie miało to zbyt wiele sensu, ale właśnie skończyli spierdalać przed krokodylem, nic nie musiało mieć sensu poza tym, że żyli i byli cali. Chociaż Flynn wiele by oddal teraz za baniak wody i zimne okłady. — Będziesz mogła wrócić potem po telefon — stwierdził w przebłysku geniuszu. — Schnappi sobie raczej już poszedł.

halston marlowe
kelnerka — sushi house
22 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
zrobiła sobie przerwę od studiów i uciekła od nadopiekuńczych rodziców
Nie miała pojęcia, jak to się stało, że niegroźny spacer doprowadził w końcu do momentu, w którym Halsey była o krok od zawału. Może i nie uważała siebie za wzór samodzielności, ale zwykle — w nieco mniej dramatycznych okolicznościach — jakoś radziła sobie z zapanowaniem nad sobą. Do tego stopnia, że prędzej, czy później rozsądne wnioski się jakoś w jej głowie pojawiały. Teraz niestety nie bardzo był na to wszystko czas.
Nie pamiętała kiedy ostatnio musiała tak drastycznie testować swoją żałosną formę. Zanim ruszyli, w głowę miała jedynie myśl, że nie może się potknąć — kiedy jednak biegła, wyparowała zupełnie, zastąpiona nadzieją, że zdoła przeżyć ten szalony bieg, docierając na miejsce. Nie miała pojęcia, gdzie ono właściwie było i jak wiele jeszcze metrów ich od niego dzieliło, ale bardzo starała się nadążyć za chłopakiem, który — nie było się co oszukiwać — na pewno był w lepszej formie niż ona.
Kiedy się zatrzymali, była przez chwilę pewna, że zemdleje. Oparła się drżącymi rękoma o kolana, walcząc o oddech — trochę zbyt płytki, by poczuła ulgę. Serce waliło jej jak oszalałe, a przed oczami pojawiły się plamy, przez które usiadła na krawężniku, przekonana, że umiera. W najlepszym wypadku po prostu zwymiotuje, chociaż i tego wolałaby uniknąć. Całe jej ciało pulsowało, ale zdołała w końcu zapanować nieco nad oddechem, na tyle, że pokiwała powoli głową.
— Akurat tak — przyznała. Po tych słowach, z lekkim trudem, podniosła się w końcu za swojego miejsca, gotowa faktycznie ruszyć do domu. — Pieprzę ten telefon na razie — przyznała. Nie zamierzała tam na pewno wracać. Jeśli go straci — trudno. Jeśli nie, to będzie niezwykle miło. Nie chciała jednak sprawdzać teraz, czy krokodyl na pewno uciekł, czy może jednak zmusi ją go kolejnego joggingu. Którego z pewnością by nie przeżyła już. Kupi sobie kolejny — jak odłoży przez trzy miesiące albo zaszantażuje rodziców, że w przeciwnym razie nie będą mogli się z nią kontaktować.
— Mam wodę i alkohol, jakbyś chciał — przyznała, wskazując głową w stronę jednej z uliczek, którymi mogli przejść do niej. Najkrótsza droga wiodła przez uliczkę, w której spotkali krokodyla. Była więc gotowa nadrobić kilkadziesiąt metrów, byleby tylko ją ominąć. — Dzięki — mruknęła jeszcze, nie chcąc, by przypadkiem uznał ją za niewdzięczną. Bo jednak uratował jej życie, wiadomo.
mechanik — stocznia
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
The more that you say the less I know
Wherever you stray I follow
Cardio nie było jego ulubioną częścią treningów, ale musiał się na to zdobywać od czasu do czasu. Teraz też nie miał wyboru i był sobie samemu wdzięczny za to, że jednak się do nich zmuszał. Biegł wolniej niż był w stanie, bo czuł, że inaczej ręka kobieta wyślizgnie się z jego dłoni albo wyrwie jej ją z barku. Też nie miał do końca pojęcia dokąd biegną, bo świat dookoła niego się z niego rozmazywał. Starał się kierować w stronę swoich okolic, ale dopóki się nie zatrzymał, nie miał pewności, że rzeczywiście wylądowali gdzieś w Sapphire River.
Zajebiście — stwierdził z wyraźną ulgą i też się podniósł do góry, z całkiem sporym wysiłkiem, wspierając się o ścianę. Do niego też nie było stąd jakoś bardzo daleko, ale wierzył, że dziewczyna mieszka bliżej, skoro go o tym zapewniła. Najwyżej skręcą jednak do jego domu jak uzna, że za długo idą. — Odważne słowa — uznał, unosząc do góry brwi nieco zdziwiony. Jasne, ten bieg był potwornie męczący, tętno w dalszym ciągu miał wysokie, było mu gorąco w chuj i był pewien, że jeśli czegoś niedługo nie wypije to wyzionie ducha, ale i tak miałby problem z porzucenem telefonu w ten sposób. Ale może myślała, że ktoś go znajdzie i jej zwróci. W Tingaree była na to mała szansa i Flynn nie wierzył, że coś takiego mogło się wydarzyć, ale nie miał zamiaru jej namawiać do powrotu tam, jeśli tego nie chciała. Może trafił na kolejną kobietę, która miała za dużo pieniędzy i nie znała ich wartości… Nie miał pojęcia, bo wiedział o niej na razie niewiele.
Zacznijmy od wody — powiedział i spojrzał w bok na jej profil. — I jakiejś mrożonki, którą możesz poświęcić — dodał jeszcze, bo po tym biegu jeszcze bardziej czuł, że potrzebuje sobie coś przyłożyć na lewe żebro. Nie pytał dokąd idą, wierząc, że dziewczyna wie, gdzie mieszka. — Nie powiem, że nie ma za co ani, że polecam się na przyszłość — przyznał szczerze, bo i tak pewnie by mu ani w jedno, ani w drugie nie uwierzyła. Tylko wariat chciałby coś takiego powtarzać. Albo ktoś próbujący się jej usilnie przypodobać.
Flynn — przedstawił się, skoro przyjdzie im ze sobą spędzić jeszcze przynajmniej kilkanaście minut. Odpowiadał na ej ty, ale mniej chętnie niż na własne imię.

halston marlowe
kelnerka — sushi house
22 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
zrobiła sobie przerwę od studiów i uciekła od nadopiekuńczych rodziców
Ćwiczenia nie były ulubioną formą rozrywki Halston. Po tym zdaniu należało postawić kropkę, bo nie było potrzeby, by jakoś tę myśl uzupełniać, skoro zaliczała się do osób, które swoją przygodę ze sportem zakończyły w momencie ukończenia szkoły. Nie miała jednak wątpliwości — co chyba pojawiło się w jej głowie nawet na chwilę przed tym, jak ruszyli w drogę — że on nie mógł powiedzieć tego samego o sobie.
— Zabrzmi to bardzo dramatycznie, ale kolejny taki bieg by mnie zabił. Brak telefonu nie — zauważyła. Brak pieniędzy na jedzenie mógł, ale tym zamierzała przejmować się później. Z pewnością nie w tej chwili, gdy z trudem łapała oddech i starała się zapanować nad swoim ciałem, które odrobinę się trzęsło po tym intensywnym wysiłku. I naprawdę wierzyła w to, że ktoś, kto znajdzie jej telefon, zdecyduje się go po prostu zwrócić. Jeśli tego nie zrobi, wtedy przeklnie siebie, swoje tchórzostwo, brak kondycji i głupotę. Aktualnie nie była taka skora do rozliczania się z nieprzemyślanych decyzji, skoro stabilność musiała zapewnić sobie, opierając ręce na kolanach. W przeciwnym razie mogłaby runąć na beton i nie znaleźć już w sobie wystarczająco dużo siły na to, by dotrzeć do siebie.
— Coś się znajdzie — zmarszczyła brwi. Miała taką nadzieję — jeśli nie, podkradną coś jej współlokatorom, Halston nie widziała w tym najmniejszego problemu. Wiedziała też, że ona z pewnością potrzebowała lada chwila czegoś mocniejszego, niż woda. Czegoś, co pomogłoby jej przeboleć chwile pełne upokorzenia i absurdalnego wysiłku, po którym dochodzić będzie do siebie przez kolejne dni. — Spoko, mam nadzieję, że absolutnie nigdy nie będę musiała robić tego znowu. Zapomniałam już, że w Lorne Bay takie rzeczy się zdarzają — przyznała, marszcząc nos. Liczyła, że był to bardzo odosobniony przypadek. Zerknęła na niego przelotnie, zastanawiając się nawet, czy miała okazję go w którymś momencie wcześniej poznać, ale wydawało jej się, że nie.
— Halston — przedstawiła się, bo jakoś jej umknęło, że wcześniej tego nie zrobiła. I niedługo później nawet mogła otworzyć mu te drzwi, by wpuścić go do środka i poratować ich szklanką wody, na którą na pewno zasłużyli. — Usiądź gdziekolwiek, zaraz przyniosę mrożonkę i wodę — zachęciła, wskazując na łóżko w swoim pokoju. Poza nim do wyboru było jedno krzesło, na którym leżało kilka rzeczy i podłoga. Nie zamierzała przepraszać za bałagan, bo nie sądziła, że się nim przejmie, ale prawda była taka, że nie spodziewała się gości.
mechanik — stocznia
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
The more that you say the less I know
Wherever you stray I follow
Nic nie powiedział na jej słowa, jedynie pokiwał głową. On by podjął inną decyzję na jej miejscu, ale nie miał zamiaru nakłaniać jej do zmiany zdania, skoro się jasno określiła. Ani oferować, że sam po ten telefon pójdzie. Jego dobroduszność i chęć niesienia pomocy miała swoje granice i spacer z powrotem na miejsce, z którego uciekli, wykraczał poza jego granice. Nie miał taryfy ulgowej dla gorących lasek i nie przyjmował zażaleń ani ocen w Google. Ani w żadnej innej formie. Wyraził już swoją opinię na temat jej podejścia i więcej nie miał do dodania.
Ekstra — mruknął cicho na wieść, że skombinuje dla niego coś z zamrażarki. Mógł być nawet lód w woreczku, Flynn naprawdę nie był wybredny. Zamrożoną rękę też by przyjął i nie zadawał zbędnych pytań. Potrafił być dyskretny, kiedy trzeba było, nawet jeśli jego wygląd na to nie wskazywał. — To jedna z unikatowych lokalnych atrakcji — stwierdził z przekąsem. Wolał spierdalać przed glinami. Przynajmniej człowiek nie musiał się bać, że jak go złapią to straci kończynę albo zostanie pożarty żywcem. Zdołał wyłapać, że musiała tu wrócić po jakiejś przerwie, ale na razie nie zgłębiał tematu. Wolał, żeby się skupiła na szybkim marszu do swojego mieszkania, żeby mogli się napić. Wody, a później czegoś mocniejszego, bo też odczuwał taką potrzebę. Istniała też opcja, że życie w Lorne Bay ją rozpieszczało, co nawet by pasowało do tego, że postanowiła zostawić telefon na chodniku, ale chwilowo jeszcze go to jakoś mocno nie interesowało. Może jak zaspokoi pragnienie, przyłoży coś zimnego do żeber i będzie w stanie odetchnąć wówczas pełną piersią to będzie w stanie wykazać się większym zainteresowaniem.
Też się zastanawiasz czy się skądś znamy? — zapytał, kiedy jej spojrzenie. Nie miał jej za złe, że dopiero teraz się przedstawiała, wcześniej byli dość zajęci przez cały czas. Wszedł za nią do mieszkania i do pokoju, który mu wskazała. Omiótł pomieszczenie spojrzeniem i ostatecznie usiadł na łóżku, bo nie chciało mu się przekładać jej rzeczy. Miała rację, nie przejął się stanem czystości pomieszczenia. Jak dla niego wyglądało to normalnie. Rozpiął bluzę i podniósł podkoszulkę, żeby zobaczyć, w jakim stanie znajduje się jego obite żebro, które dosć mocno mu doskwierało, szczególnie po tym ich biegu. Było trochę spuchnięte i zaczął już się formować krwiak, ale pod palcami nie czuł żadnego złamania. Podniósł głowę, kiedy Halston weszła do swojej sypialni i wyciągnął rękę po mrożonkę. — Dzięki — powiedział i odetchnął z ulgą po tym jak ją przyłożył w bolesne miejsce.

halston marlowe
kelnerka — sushi house
22 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
zrobiła sobie przerwę od studiów i uciekła od nadopiekuńczych rodziców
Już i tak wykazał się naprawdę całkiem sporym bohaterstwem. Uratował jej, nie porzucił na pastwę losu i nawet nie puścił jej ręki, gdy ledwo go doganiała — na swoich absurdalnie długich nogach. Nie przyszłoby jej do głowy, by liczyć na to, że wróci po jej telefon samodzielnie. Byłoby to jednak bardzo bezczelne z jej strony, tym bardziej że nawet się nie znali. Nie był w obowiązku, by być dla niej miłym.
— Często masz okazję ratować kobiet z takiej opresji? — zapytała lekko rozbawiona wizją, że krążył tamtędy, by — niczym superbohater — szukać takich niezdar w opresji, którym mógłby życie uratować. Zupełnie nie pasował do takiego scenariusza — może jedynie sylwetką, by się wpasował, bo mniej więcej tak przedstawiali superbohaterów w komiksach. Jako wysokich, dobrze zbudowanych facetów. Przyniosła wiec chwilę później lód i butelkę z wodą w pierwszej kolejności. Podała mu paczkę i wróciła po szklanki, by im nalać trochę picia — najpierw bezalkoholowego, chociaż i do procentów zamierzała szybko dotrzeć. Tym bardziej że czuła się tak, jakby spędziła ostatnie godziny na jakimś intensywnym treningu. A przecież cała ta scena z krokodylem nie trwała więcej, niż kilka minut. Wystarczyło jednak, by wyssać z niej całą energię. Opadła więc chwilę później na łóżko, zajmując miejsce obok chłopaka i z zaciekawieniem przyjrzała się paczce mrożonego groszku, nie bardzo rozumiejąc, po co jej potrzebował. Jedyną myślą było, że dla ochłody — bo najwidoczniej nie połączyła ewentualnych siniaków na jego twarzy (chyba jakieś miał?) z mrożonką.
— Tak trochę — przyznała. Stale wpadała na ludzi, których twarze wydawały się znajome. Powoli zaczynała wątpić, czy wszystkich ich faktycznie znała, czy może wyobraźnia zaczynała płatać jej figle. On może i wydawał się znajomy, ale nie do końca już sobie ufała. Była jednocześnie prawie pewna, że był starszy od niej kilka lat, więc wątpliwe, by mijała na szkolnych korytarzach. Uniosła wysoko brwi na widok powstałego krwiaka, odrobinę przerażona widokiem. Przeanalizowała nawet pospiesznie, czy mogłaby mu go nabić w trakcie desperackiej ucieczki. Wydawało się to absurdalne — no bo niby jak? Miała tyle siły, że musiałaby z rozpędu w niego wbiec i go powalić, by zrobić komuś tak dobrze zbudowanemu jakąkolwiek krzywdę. — Mogę zapytać, co się stało? I czy chcesz coś więcej poza mrożonką na to? Jakąś maść, coś przeciwbólowego? — zapytała, przekonana, że coś by znalazła. Była lekką łamagą, potykała się na prostej drodze — jak dziś — więc miała odpowiednio dużo rzeczy na takie wypadki.
ODPOWIEDZ