Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors
outfit

Olive zazwyczaj bez większych dyskusji przyjmowała, to co życie jej dawało i kroczyła z podniesioną głową. Wzięła sobie do serca przysłowie, że kiedy życie daje Ci cytryny, należy zrobić z nich lemoniadę. Jednak w ostatnich miesiącach coś w jej życiu zaczęło się zmieniać, a może to ona zaczęła się zmieniać? Nie była pewna czy punktem zapalnym było zabranie obcego mężczyzny prosto z przystanku do jej mieszkania. A może kiedy poznała Gabriela, który już na pierwszym spotkaniu podczas namiętnych pocałunków wypalił, że mógłby mieć taką żonę i do cholery, ale coś poruszył w niej, że zaczęła coraz częściej podważać swoje postanowienie bycia wieczną singielką. Czy może wylądowanie w dole w środku lasu z myślą, że może nie przeżyć do rana. Cokolwiek to było, zaczęło ją burzyć od środka.
Dlatego, gdy kilka tygodni temu Jordan wyszedł z jej mieszkania, cieszyła się że kolejne dni spędzi z rodziną, która całkowicie pochłonie jej myśli. Jednak gdy po świętach obudziła się nad ranem, uznała, że musi wyjechać. Jasne, już wcześniej myślała o wycieczce w czasie urlopu, ale nie miała nic zaplanowanego - ani konkretnego terminu ani nawet miejsca. Tamtego dnia jednak czuła, że musi stąd wyjechać jak najszybciej. Spakowała kilka najpotrzebniejszych rzeczy i wyruszyła przed siebie zostawiając Lorne Bay i cały mętlik w jej życiu za sobą. Potrzebowała na nowo odnaleźć w sobie tą Olive tętniącą życiem i nie rozpamiętującą niczego. Dlatego też z telefonu korzystała jak najrzadziej i prawie w ogóle nie odpisywała na wiadomości, chcąc się odciąć od wszystkiego i nie robić jeszcze większego zamieszania w swojej głowie. Wystarczył jej ten, który narobiła na wigilijnym grillu.

Gdy będąc na wyjeździe dostała wiadomość od Jordana, nie chciała w ogóle odpisywać. Nie wiedziała po prostu, co mu napisać, bo tamten wieczór w pewien dziwny sposób ją zaczął krępować. Było to dla niej coś nowego, bo raczej nie była przeciwna jednorazowym przygodom i potem kolejnego dnia jej życie toczyło się normalnie. Jednak tym razem było inaczej. Pisała i kasowała słowa, zanim zdążyła je wysłać. Co rusz odkładała telefon, ale w końcu napisała mu grzecznie, lecz stanowczo, że jest zajęta, bo właśnie podróżuje i to była jej jedyna wiadomość do niego. Nic więcej. Jeżeli pisał, to nie otwierała kolejnych wiadomości. Tak było może i mniej dojrzale, ale o wiele łatwiej.

Urlop jednak dobiegał końca, rok szkolny niedługo się zaczynał, więc Olive musiała wrócić do Lorne Bay. Wyjazd na pewno w wielu aspektach jej pomógł, potrzebowała takiego resetu i odcięcia się od wydarzeń z ostatnich miesięcy. Lecz rachunki również trzeba było płacić, szczególnie że przed urlopem dużo czasu spędziła na zwolnieniu. To była chyba jej najdłuższa przerwa od pracy w życiu i musiała przyznać, że stęskniła się za swoimi uczniami ze wszystkich zajęć. Ona po prostu kochała swoją pracę, dawała jej ona satysfakcję, a że wena pomału do niej zawitała, to tym bardziej nie mogła się doczekać powrotu.
Dzisiaj prowadziła pierwsza zajęcia po przerwie z malowania przy winie. Była wcześniej w sali, aby jak zawsze odebrać wino z ulubionej winiarni i wszystko naszykować. Dostawca pomógł jej rozstawić butelki, więc zostało jej już tylko rozłożyć płótna przy każdym stanowisku oraz wszystkie potrzebne przybory. Kręciła się po sali, gdy pierwsi uczniowie już zaczęli przybywać. - Hej hej, zajmujcie miejsca, gdzie tylko chcecie- zaczęła instruować, bo widziała po twarzach, że było kilka stałych osób, ale trafiły się też nowe osoby. Posłała obecnym szybki uśmiech i odwróciła się, aby pójść po kolejne pędzle, gdy akurat wpadła na kogoś i mimowolnie odbiła się dłońmi o czyjąś pierś. - Przepraszam- powiedziała od razu, niewiele zaskoczona sytuacją, bo nie raz zdarzyło jej się na kogoś wpaść. Jednak gdy podniosła głowę, aby spojrzeć na kogo tym razem, to już na jej twarzy malowało się szczere zaskoczenie. - Jordan.... co tutaj robisz?- spytała będąc w takim szoku, że wciąż stała w tym samym miejscu z dłońmi na jego ciele i czując dziwny niepokój, który przeszedł przez jej ciało. Co on tutaj robił? Gdy razem mieszkali nigdy nie był zainteresowany jej zajęciami.



Jordan Buchanan
wystrzałowy jednorożec
Miło
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.

Skomplikowane sytuacje były bolączką dla Jordana w ostatnim czasie. I nie chodziło już o dalsze komplikacje i problemy z długiem, który musiał spłacać po wuju czy szukać miejsca do spania na następne tygodnie. Tutaj także w grę w chodziła gama odczuć jakie zyskał po tym pamiętnym jakże grillu u Halsworth. Mógł się spodziewać, że to wszystko wprowadzi jeszcze gorszy chaos do jego głowy, że zamiast poprawić sytuację, stanie się ona jeszcze bardziej nie do zniesienia. Nie winił nikogo za to, że chcieli po prostu odrzucić dalszą kłótnie i wymianę zdań, a skoro już się stało...
Nie żałował tego, a już na pewno nie zamierzał twierdzić, że nie chciał tego wszystkiego. Ba, on nawet chętnie by został wtedy w jej mieszkaniu, ale za dużo się wydarzyło i za bardzo odczuwał fakt, że nie jest to jej na rękę, a przynajmniej że potrzebuje chociaż nieco dystansu. Dał jej go, ale te wszystkie dni, które upływały jak zagadka, w której kwestią było co dalej, sprawiały iż cierpiał i to mocno. Chciał się do niej wybrać i znów pogadać, albo chociaż dowiedzieć się wprost - czy to koniec? Miała czas na przemyślenia przez święta czy też potem gdy wyjechała. Nie oceniał jej przez pryzmat jednej zdawkowej wiadomości jaką otrzymał, ale podirytował się faktem, że olała go i nic mu nie powiedziała, a on martwił się jak głupi. Był teraz jak szczeniak, co czeka na powrót właściela, na tyle był w tym głupi iż złapał się na tym, że w wolnej chwili zawendrował pod jej mieszkanie, obserwując czy wróciła już może czy nie. Może to głupie i nieco nachalne, ale potrzebował ostatecznego roztrzygnięcia kwestii związanej z Olive. Być może to by mu pomogło ruszyć z miejsca, w którym wydawał się tkwić w ostatnim czasie.

Do domu kultury nie wpadł specjalnie aby wypytywać o nią. Chodziło raczej o jego ofertę dla tej placówki, a więc organizacje zajęć z kultury języka, o wierszach i powieściach i innych pierdołach związanych z pisarstwem. Podrzucił nawet na miejsce swoje książki, które wreszcie dotarły zza Oceanu, tak aby udowodnić, że jednak tym pisarzem jest i coś w życiu wydał. Spotkanie przebiegło w dobrej atmosferze, a skoro już pojawił się tutaj...
Siłą woli próbował się odciągnąć od korkowej tablicy, na której wyszczególnione były aktualne zajęcia na ten tydzień i ich prowadzący. Jej nazwisko rzuciło mu się w oczy od razu, stąd więc pomyślałby aby wpaść na zajęcia, które dziś prowadziła. Nie miał pojęcia czy wymagały rejestracji czy wpisu, czy komuś zajmie miejsce czy nie. Tutaj było pewne, że nie ucieknie od konfrontacji z nim, a przynajmniej nie będzie w stanie zrobić przypału przy ludziach. Chyba. Nie chodziło mu o nic innego jak tylko o rozmowę, czy to przed zajęciami czy też po, kogo to obchodzi. Musiał wiedzieć co u niej i przede wszystkim mieć pewność, że istnieje jeszcze coś takiego jak ich przyjazn? Ich relacja? Ich cokolwiek?

Wpadając do sali, na pewno rzuciło mu się w oczy to wino, które stanowiło element tych zajęć, o którym chyba nawet nie przeczytał, ale co tam. Zdziwił się tym, jak dużo ludzi pojawia się w sali i cóż, szybko szukał jakiegoś miejsca, przy wolnej sztaludze, aby mieć pewność, że się załapie. Zrobił ten ruch zbyt gwałtownie, przez co nie zauważył samej prowadzącej, filigranowej blondynki. - No hej... - rzucił całkiem luzno, tak jakby był stałym bywalcem tego spotkania i to było kolejne z nich, na które wpadł po przerwie. Chciało mu się śmiać z tego wszystkiego nieco, ale spróbował zachować powagę, przytrzymując ją w pewien sposób w obawie, że się wywróci z tym wszystkim co trzymała w rękach. - No jak to co? Biorę udział w zajęciach. - odparł po prostu z uśmiechem. To mogło być dla niej zaskoczeniem bo przecież nigdy nawet jej pędzelka nie dotknął, ale.. On też miał artystyczną duszę, a to wszystko co było sztuką, znaczyło dla niego dużo.

- To co tworzymy dzisiaj? - zapytał, odsuwając się aby zasiąść na pobliskim stołku czy krześle, przy jednej ze sztalug, które czekały na "właściciela" podczas tych zajęć. Co jak co, ale chyba nie był aż taką amebą, aby nie umieć czego namalować, więc skoro już tu był.. To śmiało mógł siedzieć cały ten czas i cierpliwie czekać na koniec, aby potem nieco ją napastować w kwestii ICH sprawy z grilla.


Olive Halsworth
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

Wiedziała, że unikanie go było bardzo niedojrzałe i wręcz nie w porządku w stosunku do niego. Szczególnie, że wiedziała że jakieś uczucia żywi do niej, chociaż w tej kwestii wciąż nie do końca była pewna, jakie tak naprawdę. Bo czy nie powiedział, że pokładanie w niej uczuć jest głupie i żałosne? Może chciał ją jedynie zaliczyć, zaspokoić potrzeby i zwykłą ciekawość jaką jest kochanką. Nie miała nigdy nic przeciwko takim jednorazowym akcjom, a jednak po tej ostatniej nie potrafiła się odnaleźć. Czuła jeszcze większy mętlik w głowie. Nie wiedziała co on o tym sądził, ale też sama nie była pewna jak określić swoje uczucia. Zawsze miała problem z mówieniem o uczuciach, lepiej radziła sobie z wyrażaniem ich w sztuce. Dlatego zamiast z nim porozmawiać, wyjaśnić, to po prostu wybrała najprostszy sposób - ucieczkę.

Zaskoczył ją jego widok, bo dotychczas raczej nie wyrażał większego zainteresowania jej zajęciami. Z drugiej strony również był artystą, więc wiedziała, że nie jest obojętny na sztukę. Jednakże na jej zajęciach pojawił się pierwszy raz, więc gdy stała tak blisko niego, czuła się jak w potrzasku.- Co?- spytała jakby jego odpowiedź była kompletnie bezsensowna, a przecież było właśnie wprost przeciwnie. Spojrzała przelotem na jego dłonie, gdy ją złapał i sama zabrała swoje. Jest w pracy, musi się zachowywać.- Obrazy- odpowiedziała na jego pytanie i wciąż będąc lekko skołowana jego obecnością, więc jej odpowiedź raczej była bardzo oczywista. Zaraz jednak potrząsnęła głową i uznała, że musi wziąć się w garść! Jest nauczycielką w pracy, nie może w tym momencie pozwolić sobie, aby jej chaos wewnętrzny przejął nad nią kontrolę. Odrzuciła też z głowy wszystkie sceny z ich ostatniego spotkania, które zaczęły jej przelatywać przed oczami, gdy tak usiadł przed nią jak gdyby nigdy nic. Po co w ogóle się stresowała i przejmowała? Najwyraźniej jego cała ta sytuacja ani trochę nie ruszyła. Było tak jak podejrzewała - zaliczyć i zapomnieć. W takim razie ona też przejdzie nad tym do porządku dziennego. - Zaraz wszystko przedstawię, trochę cierpliwości- dodała z lekkim, wymuszonym uśmiechem, próbując nie dać po sobie poznać, że ją z kolei tamten wieczór w dziwny sposób poruszył. Przeszła po kolejne pędzle i znowu zaczęła krzątać się pomiędzy stanowiskami, wszystko szykując i witając kolejnych uczestników. Jak zwykle zaczęła zajęcia od przedstawienia siebie, a także poprosiła o przedstawienie się pozostałych, aby każdy wiedział chociaż obok kogo siedzi. Następnie omówiła po krótce historię malarstwa, ale wiedziała, że ta część zawsze cieszy się najmniejszym zainteresowaniem, więc nie rozgadywała się w tej części. Poruszyła też kwestię różnych technik, ale najważniejszy jednak był temat zajęć. - Dzisiejszym motywem są podróże. Możecie zinterpretować to hasło jak tylko chcecie. Może to być krajobraz miejsca, w które ostatnio pojechaliście. Albo nawet miejsce sprzed dziesięciu lat, ale wciąż wywiera w Was emocje. Mogą to też być podróże wgłąb siebie, w swoje myśli i uczucia...- zaczęła opowiadać chcąc rozbudzić w uczestnikach chęć otwarcia się na wszystkie możliwości. Po części teoretycznej, zaczęła się część praktyczna. Gdy wszyscy przygotowywali się do malowania, Olive w tym czasie zaczęła polewać wino i krzątać się pomiędzy uczestnikami. Zostawiła też specjalnie butelki w kilku miejscach, aby każdy mógł sam siebie obsługiwać. Poinformowała też , że jedną z opcji jest wino bezalkoholowe. Nie wiedziała jak wygląda obecna sytuacja Jordana , ale nie chciała go kusić alkoholem. Wciąż go wspierała w tej walce, lecz w tym momencie unikała go jak tylko mogła. Nie patrzyła w jego kierunku, nie podchodziła do niego, a jedynie kręciła się wokół pozostałych osób. Stresowała się jego obecnością, więc po prostu lepiej się czuła, gdy nie musiała się z nim konfrontować. Na szczęście nie byli w sali sami, więc mogła się skupić na innych. A gdy zajęcia się skończą, to pewnie wyjdzie bez słowa, bo przecież sam powiedział, że przyszedł na zajęcia, prawda? Nie przyszedł jej zobaczyć, przyszedł namalować obraz



Jordan Buchanan
wystrzałowy jednorożec
Miło
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.

Naprawdę chciał dobrze dla nich obojga, chciał aby każde czuło się dobrze w tej dziwnej sytuacji. I w życiu nie chciałby aby czuła, że chodziło mu tylko o jedno. Bo jaki byłby sens w jego próbie kontaktu z nią, gdyby chodziło o seks? W końcu dostał to co chciał, więc mógłby równie dobrze dać jej spokój i zająć się innymi sprawami. Tutaj jednak wciąż próbował z nią kontaktu, chciał ja zobaczyć i jakoś to wszystko wyjaśnić i rozwiązać. Nawet jeśli sam się gubił w tym co czuje i co jest najlepsze dla niego czy niej, dla nich.
Nie chciał wyjść na psychola, który krąży za dziewczyną, a przynajmniej to nie był jego cel. Lubił sztukę, a z nią wiązało się więcej rzeczy niż tylko wiersze, słowo pisane. Po za tym nie dane mu było nigdy zobaczyć Olive w akcji, więc tak naprawdę w tym wszystkim łączyło się kilka pozytywów. Jasne, chciał z nią porozmawiać zaraz po, przypiąć ją do muru aby przestała już uciekać i go zbywać. Wolał proste sytuację bez dodatkowych komplikacji, wolałby od niej usłyszeć aby dał sobie spokój bo nic z tego nie wyjdzie. Wtedy może w końcu by się uspokoił? Zrezygnował?

- Po to tu jesteśmy, malować obrazy. - przytaknął zgodnie z jej słowami, nie chcąc wyciągać tutaj teraz prywaty między nimi. To było dziwne fakt, ale też przy tym wszystkim i zapowiadało się, że może być jeszcze ciekawiej. On nie zamierzał pierwszy opuścić tej sali, wręcz przeciwnie - chętnie sobie poczeka jako ten ostatni i czasowy "uczeń". Zajął miejsce cierpliwie, uśmiechając się może teraz jak idiota, ale cała ta sytuacja była dosyć komiczna, bo jak to jest, że dwoje dorosłych osób nie umie ze sobą normalnie pogadać tylko raz jedno psuje wszystko, a raz drugie znika bez słowa, czerpiąc z natury. Czysta abstrakcja, ale można to łatwo zwalić na ich artystyczne dusze i to, że chyba oboje mieli taką chwilę, gdzie chcieli pobyć sam na sam ze sobą i swoimi myślami, a nóż mogło to dać i kopa w stronę sztuki, natchnienie. W jego przypadku mogłyby to być owocne wiersze, w jej z kolei ciekawe obrazy. Dlatego też zamknął się i wyciszył na tą godzinę czy dwie, jakie miały być teraz przed nimi. Obserwował ludzi dookoła, ale też i samą Olive. Nie dało się nie zauważyć, jak sprytnie unika konfrontacji z nim, kładąc szybko pędzle czy inne przyrządy przy nim, tak aby byle tylko jej nie zaczepił. Rozumiał poniekąd jej ruchy, była w swoim żywiole i swoje pracy.

Wsłuchał się zatem w jej wprowadzenie, chłonął wiedzę o której nie miał pojęcia i pewnie nawet sam się krótko przedstawił gdy przyszła kolej, ale było to zdawkowe - conajwyżej imię i fakt, że jest tu po raz pierwszy. To było zbędne, zresztą kto wiedział czy tu wróci? W myślach jednak zastanawiał się tym bo w sumie dawno sam nie rysował, a kiedyś to lubił, nawet jeśli wychodziły mu bardziej karykatury czy drobne kreski ołówkiem, niżeli farby. Zadanie nie było łatwe, a także sam fakt iż musiał się skupić na moment i wyłączyć, aby zapomnieć o całej sprawie z Halsworth. Wybrał więc na swój rysunek coś prostego, obraz plaży i zakątka na niej, który poznał już tutaj w Australii, a który to odwiedzał dosyć często z powodu swojego uroku ale i spokoju. Teraz gdy miał zajęcie i pracował robił to rzadziej, ale wciąż - chyba doceniał ten ocean i pustkę przed sobą, jedynie horyzont. Pochłonął się w tej czynności, korzystając głównie z błękitnej farby i piaskowej, takiej jaką uzyskał po małym zmieszaniu. Aż taki zielony nie był i coś nieco potrafił, a już na pewno był to niezwykle szczery obraz. Gdyby umiał bardziej w rysowanie, to może i by siebie dorysował, ale postawił za to na coś co miało przypominać kamienie. Przymykał oko jedno, a potem drugie, próbując namalować kolejną kreskę, oddzielić niebo od błękitu morza. Jakoś chyba mu to wyszło, chociaż szczerze? Potrzebował cholernie tej opinii fachowca czyli samej Olive

- Panno Halsworht! Można prosić? - zawołał całkiem dumnie, ale dalej starał się jako tako odgrywać swoją rolę. Nie żeby coś, ale zaangażował się w to całe malowanie, więc rysunek nie wyglądał aż tak najgorzej, czyli jakby rysował go 8-latek. Był trzeźwy to też inna sprawa i nawet nie skusił się na to wino, czy z dodatkiem alkoholu czy też bez.


Olive Halsworth
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

Skoro sam wyznał, że przyszedł tylko na zajęcia, to uznała że byłby tutaj nieważne jaka nauczycielka by je prowadziła. Nie chodziła o nią, a po prostu o miłe spędzenie wieczoru malując obrazy. Jednak nie ma co ukrywać, że w sumie nie wiedziała która jego wypowiedź by ją w tym momencie satysfakcjonowała. Czy gdyby wyznał, że to był nic nieznaczący jednorazowy seks? Teraz Olive myśli, że tak jest i wcale się z tym nie czuje dobrze. Czuje się wykorzystana, niegodna jakichkolwiek większych uczuć poza pociągiem fizycznym. Czuje, że nie jest dla niego wystarczająco ważna. Z drugiej strony, gdyby wyznał, że chce czegoś więcej, głębszej relacji, związku - na myśl o tym czuła przerażenie. Wcześniej wydawało jej się , że jest szczerą osobą, wiedzącą czego chce i ani trochę skomplikowaną. W tym momencie widzi jak bardzo się myliła w tym temacie. Była zagubiona- we własnych myślach, uczuciach, pragnieniach. Nie potrafiła wprost powiedzieć, czego by chciała w tym momencie. Czuła jak zwykle chaos w głowie i tym razem szczególnie dawał jej się we znaki.

Walczyła ze sobą, aby nie zwracać na niego w ogóle uwagi. Było dużo innych uczestników i nie było to trudne, aby skupić się na pozostałych. Jednak kątem oka czasami na niego zerkała, gdy widziała, że całkowicie oddał się pędzlom i płótnie. Zwróciła też uwagę, że nie tknął nawet kieliszka z winem, co jej zaimponowało, bo miał mnóstwo pokus wokół. Zauważyła też, że jest bardzo skupiony, więc uznała, że tym bardziej lepiej, aby go w tym momencie nie wybijała z rytmu. Najwyraźniej świetnie sobie radził bez jej jakichkolwiek uwag, dlatego też z czystszym sumieniem rozmawiała i doradzała innym, unikając go już całkowicie. Dopiero kiedy ją zawołał, to odwróciła się w jego kierunku. Delikatnie się uśmiechnęła, bo chyba pierwszy raz zwrócił się do niej po nazwisku i to tak oficjalnie. Idąc do niego, poczuła dodatkowy stres, ale uznała, że to głupie i przecież musi przejść nad tym wszystkim do porządku dziennego. Przeprosiła więc jedną z kobiet, z którą akurat rozmawiała o jej dziele i podeszła do niego.

- Tak, słucham? W czym mogę pomóc?- spytała jak gdyby nigdy nic unikając jego wzroku, więc od razu przeniosła wzrok na jego obraz i była pod niemałym podziwem. Nigdy jej nie mówił, że tak pięknie maluje. Wiedziała, że ma artystyczną duszę, podzielił się z nią kilkoma swoimi wierszami, ale nie sądziła, że ma talent i w tym. - Jest przepiękny Jordan, naprawdę- przyznała szczerze posyłając mu szerszy uśmiech i kładąc dłoń na jego ramieniu, co często robiła wobec innych uczestników, bo nie miała nigdy problemu z przekraczaniem tej bariery. Jednak w jego przypadku lekko się speszyła, obawiając się, że uzna że się do niego zaleca, a on przecież jest po to, aby grzecznie malować, prawda?Dlatego zabrała zaraz rękę, zakładając je na ramiona i przenosząc z powrotem wzrok na jego dzieło. - Masz talent, nie wiedziałam, że malujesz. Powinieneś częściej to robić. Widać, że przyłożyłeś się do zadania i nie podszedłeś do tego po macoszemu- dodała nie dając żadnych uwag do jego obrazu, bo żadnych też nie miała. Ponadto, nie była też typem nauczycielki, która czepia się o zły dobór kolorów czy nierówne pociągnięcie pędzlem. Według niej sztukę można było interpretować na różne sposoby, każdy miał też swój własny wachlarz umiejętność, więc dla niej najważniejsze były starania. Jordan najwidoczniej wziął zajęcia na serio, co jej się spodobało.


Jordan Buchanan
wystrzałowy jednorożec
Miło
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.

W praktyce chciał aby myślała, że przyszedł tu ze względu na zajęcia, że jest mu obojętna jej obecność. Z drugiej jednak strony prawda była taka, że gdyby nie jej nazwisko na liście prowadzących, to nie zostałby w ośrodku kultury ani chwili dłużej. To logiczne, że łatwiej było mu ją "dorwać" w miejscu publicznym niżeli we własnej przestrzeni w ostatnim czasie. Zniknęła i w sumie nawet nie wiedział gdzie w końcu zdecydowała się jechać, nie wnikał i nawet nie próbował pytać, widocznie potrzebowała takiej jazdy w nieznane. Świat jednak wrócił na swój tor i życie na nowo wpadało w rutynę, więc miała ta zajęcia i tutaj było jasne, że będzie i nie opuści ani ich ani swoich podopiecznych. To było dla niego sygnałem, aby zaatakować i sprawdzić co u niej, może nie powinien działać podstępem, ale w ich przypadku? Sam już nie wiedział co jest lepsze, czy po prostu zakończenie znajomości czy może brnięcie w to dalej. Nie wiedział co z tego wyjdzie, a wiadomo iż to on z ich dwójki chyba chciał znacznie więcej, chciał poważnej relacji a nie zabawy. Nie był już najmłodszy, a też po prostu potrzebował kogoś na stałe kto go poprowadzi znów na te lepsze tory. Po za tym spodobała mu się wizja wspólnych pobudek w jej łóżku czy ogólnie ponowna wizja wspólnego mieszkania. Wszystko to jednak na razie pozostawało w strefie marzeń i chęci..

Zajął się malowaniem po to aby jej nie przeszkadzać i nie zaburzać rytmu jej zajęć. To pewnie mogło wydawać się dziwne, ale jednak Jordan był człowiekiem wielu talentów, a już na pewno miał dar jeśli chodził o sztukę. Słowo pisane wychodziło mu lepiej znacznie niż malowane, ale wciąż potrafił nieźle sobie poradzić z krajobrazem czy rysowaniem danego przedmiotu. Gorzej jeśli chodziło o postać czy portret człowiek, ale nie można być we wszystkim najlepszym, prawda? Skupienie i wyrażenie swoich myśli oddał farbom i pędzlu, który otrzymał na tych zajęciach. Gdy coś bardzo chciał zrobić, skupiał się na tym i próbował odpłynąć w swój świat. Jak to kiedyś rzuciła w jego stronę - miał wtedy ten dziwny wyraz twarzy i żyłę pulsującą gdzieś na czole. Nie przejmował się jednak tym jak kto go widzi, próbując przenieść obraz plaży na płótno. Woda, niebo i piasek - to wydawało się nie być nad wyraz oryginalne i skomplikowane, ale próbował coś pokombinować ruchami kresek i charakterystycznym sznytem. Nie był to może gotowy obraz, ale skoro była tutaj znawczyni czyli Halsworth, to ją do siebie zawołał, niech się sprawdzi.

- Ale oficjalnie się zrobiło... - rzucił rozbawiony, zerkając na nią gdy już znalazła się obok i zgrywała do tego taką "profesjonalną". Chciało mu się śmiać, jednak dla powagi tej "gry" zachował go w sobie. Nie liczył na pochwałę pod względem oryginalności obrazu, ale miło było usłyszeć, że jej się podoba i że według niej ma jakiś tam talent. Skromny był, więc machnął na to ręką i wydał się być zawstydzony. - Oj tam, nic specjalnego. Po prostu lepiej mi wychodzi banał i krajobraz, szczególnie taki który mam w głowie. To wzór tutejszej plaży, którą odwiedzam przynajmniej raz w tygodniu, wiesz które miejsce. Nie umiem rysować jednak ludzi, portretów. Miałem tutaj dorysować dwie osoby, albo przynajmniej jedną... Ale wydaje mi się, że nie ma co psuć. - stwierdził, spoglądając na nią jednym okiem. Nie potrzebował pewnie tłumaczyć kto miałby się znaleźć na tym obrazie, bo to chyba mogło samo się nasunąć.

- Jak już mam zadanie to je wykonuje. - przytaknął, jak rasowy uczeń i chyba nawet posłał jej uśmiech. Zanim jednak przeszedł dalej w tym rozmowie, rozejrzał się czy czasem ktoś im się nie nasłuchuje, wszystko po to aby nieco przejść do sedna. Dosyć było tej maski ucznia zainteresowanego tylko rysunkiem i niczym po za tym. Odłożył na moment pędzel, resztę cieni i kontury dorysuje za chwilę, teraz musiał się odwrócić w jej stronę nieco i pochylić, aby zniżyć głos do mniej słyszalnego w pomieszczeniu. - Wiesz, że przyszedłem tutaj dla Ciebie, prawda? Myślę, że musimy pogadać w końcu na ciężkie tematy. Pytanie czy masz ochotę na to i czy masz czas po zajęciach, Olive..? - jego pytanie było chyba więcej niż jasne. Rozmowa o tym co się między nimi wydarzyło, tu i teraz bez ucieczki i zbywania siebie nawzajem. Może to kiepskie miejsce na takie rozgrywki, ale chyba nie było co zwlekać z tym wszystkim. On naprawdę chciał usłyszeć od niej coś co pozwoli mu albo odpuścić albo wręcz przeciwnie, zmusić się i zmotywować do działania. Miał świadomość jakie święto w kalendarzu zbliżało się co raz szybszym krokiem. Wiedział też, że chciałby je spędzić z nią, ale liczył się z tym, że to czego pragniemy nie zawsze jest tym co będzie i to chyba było w tym najgorsze. Wolał chyba z góry usłyszeć od niej, że to błąd i powinien dać sobie z nią spokój. Przynajmniej nie robił by sobie chorej nadziei na happy end w tej historii.


Olive Halsworth
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

Jego wiadomości nawet nie odczytywała, bo nie była pewna czy będzie wiedziała co odpisać. Lecz gdyby przyszedł do jej domu? Nie zamknęłaby mu drzwi przed nosem, nie była taka. Migała się od rozmowy, ale w głębi siebie podejrzewała, że prędzej czy później będzie ona musiała nadejść. Może to i lepiej, że postanowił przeprowadzić ją w miejscu publicznym, skąd łatwiej jej będzie uciec, gdy uzna że jednak nie jest gotowa na to? Była kiepska w rozmyślaniu i analizowaniu różnych sytuacji, więc po prostu starała się o tym nie myśleć i unikać tematu jak ognia. Wyjazd jej pomógł o tyle, że przez pierwsze dni nie musiała przebywać w kuchni w swoim mieszkaniu, która przywoływała wspomnienia. Oczywiście bardzo przyjemne wspomnienia, ale jednocześnie skłaniające ją do refleksji, której nie chciała.

Mieszkając razem rzadko miała możliwość obserwowania go tak skupionego, przynajmniej początkowo, gdy był w swoim najgorszym momencie. Czasami zauważała jak pisał coś w notatniku całkowicie poświęcony temu zadaniu bądź przyczepiając jej obrazy na ścianie starając się ich nie uszkodzić. Miło było go takiego widzieć podczas malowania. Przez chwilę żałowała, że gdy mieszkał u niej, tak mało czasu spędzali na takich aktywnościach. Może teraz, gdy wyprowadził się od niej, wiodło mu się o wiele lepiej. Może za bardzo się nad nim użalała, zamiast po prostu pomóc mu stanąć na własne nogi. To mógł być jej błąd.

- Obraz jest piękny i bez tego, więc skoro nie czujesz się na siłach, aby je teraz domalować, daj spokój. Zawsze możesz to zrobić później- odpowiedziała mając wzrok utkwiony w obrazie. Gdy wspomniał o dodaniu postaci w pierwszej chwili pomyślała o ich dwójce, skoro namalował widok z miejsca, gdzie ją kiedyś zabrał czytając swoje wiersze. Lecz czemu miałby to zrobić? Nie była w stanie na to teraz odpowiedzieć, więc już się odkręcała, aby pójść do kolejnego uczestnika, gdy nachylił się do niej. Nie patrzyła na niego, ale każde jego słowo dosyć wyraźnie do niej docierało. Ciężkie tematy odbijało się w jej głowie niczym echo. Co dla niego było ciężkim tematem? Co miał jej do przekazania? Mogła tylko podejrzewać, ale pewności nie miała. Tym bardziej, że początkowo powiedział, że przyszedł tutaj na zajęcia, nie dla niej. Czy miała ochotę na tą rozmowę? Nie. Nie wiedziała czy woli usłyszeć od niego, że przyszedł tutaj tylko po to, aby zapewnić ją, że dla niego to był tylko jednorazowy wyskok i nie chce, aby to do czegoś doprowadziło. Nie wiedziała, czy woli usłyszeć, że chciałby jednak czegoś więcej, chciałby spróbować stworzyć związek. A może woli zostać friends with benefits? Nie była w stanie przewidzieć swojej reakcji, miała mętlik w głowie. Wiedziała jednak, że ich relacja się zmieniła. Nie byłaby w stanie już z powrotem z nim zamieszkać tak jak kiedyś. Jako znajomi to by nie wypaliło, bo wciąż by myślała o tamtym wieczorze, a jako para od razu mieszkająca pod jednym dachem? To byłoby za dużo. Dlatego zanim mu odpowiedziała, to stała nieruchomo próbując to wszystko szybko przetrawić i wiedziała jedno - ma czas po zajęciach, więc na to pytanie była w stanie mu odpowiedzieć. Całą resztę przemilczała.

- Tak, mam czas. Możemy porozmawiać- mruknęła cicho i szybko odeszła, nie chcąc ryzykować dalszej rozmowy przy świadkach. Przeszła w końcu do innych uczestników. Te ostatnie minuty zajęć unikała go wręcz jak ognia, całkowicie skupiając się na pracach pozostałych uczniów, chociaż o skupieniu ciężko było mówić. Gdy czas dobiegł końca, podziękowała wszystkim, pożegnała się z nimi i zaczęła sprzątać pędzle ze stanowisk nie rozglądając się czy Jordan został w sali czy może jednak wyszedł. Stała przed pustą sztalugą i wkładała brudne pędzle do pojemnika, nie podnosząc głowy jakby czekając na jego ruch.


Jordan Buchanan
wystrzałowy jednorożec
Miło
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.

Rozmowa była konieczne jeśli chcieli kontynuować tą znajomość albo rozwiązać palące pytanie, pozostawione bez odpowiedzi od czasu ich konfrontacji. Z ich dwójki Jordan wydawał się wiedzieć czego chce ale też nie do końca. Z jednej strony chyba chciał spróbować ale z drugiej znowu pojawiały się obawy czy jest dostatecznie dobry albo czy nie skończy się to na połamanym sercu i multum komplikacji. Skłamałby mówiąc, że nie odtwarzał sobie w głowie tamtego wieczoru i całej ich kuchennej akcji. Gdyby tylko mógł to zostałby i do rana, ale chyba obawy przed porannym "kacem moralnym" były zbyt duże, tak samo ja obawy czy będą w stanie spojrzeć na siebie. Teraz jednak zdążyli ochłonąć, ona miała ten swój wyjazd i cóż, albo miała to w dupie albo miała chwilę na refleksje albo chociaż poszukanie pewnych odpowiedzi.
Zabrał się za malowanie aby też nieco się zrelaksować i wyciszyć, ostatnie co chciał to znów scen i głupiej kłótni, przepełnionej żalem czy innymi złymi emocjami. Skupienie było czymś co go cechowało gdy szczególnie zabierał się za sztukę. To wymagało koncentracji i pewnej zadumy, która to miała pomóc w przeniesieniu myśli na papier czy w tym przypadku płótno. I tak pewnie to prawda, że dopiero teraz mogli w jakimś stopniu skupić się na jej "fachu". Do tej pory to on dzielił się z nią wierszami i czasami wieszał jej obrazy ale wspólnie? Nic nigdy nie namalowali, a szkoda.

- Myślę, że jedynie mogę go delikatnie podrasować, dodać cienie i drobne odchylenia od normy. Z resztą musiałbym spróbować osobno albo coś nowego. Może innym razem. - tak, to było najmądrzejsze co mógłby zrobić. Więcej psucia nie przewidywał chociaż pewnie miał inny pomysł na ten całokształt i faktycznie chciał aby były te postacie, którymi byliby w sumie oni. Albo chociaż on sam. To nie był jednak na to moment, a skoro już się natrudził to wolał nie kombinować i nie dokładać sobie i jej. Już sam fakt, że proponował jej rozmowę potem i chciał od niej chwili uwagi, było już wystarczające. Obraz schodził w tamtym momencie na dalszy plan, a Jordan zastanawiał się jak ugryźć to wszystko w odpowiedni sposób. Skoro już się zgodziła a potem wróciła do swojego zajęcia, to pochylił się jeszcze na moment nad obrazem, w głowie jednak przetwarzając to co chcę jej powiedzieć. Znów miała to być dziwna rozmowa, a do tego dochodził aspekt związany z tym co się między nimi zadziało. Za cholerę nie wiedział co może usłyszeć od niej, że to nic? Że może lepiej zostawić to i nie tykać? Chyba nie tego by oczekiwał, a już na pewno nie byłoby to łatwe do realizacji. Skoro już się tu pojawił i dodatkowo zapewnił ją, że jest jednym z powodów tej wizyty to jawnie dawał znać, że mu zależy, że interesuje się jej osobą.

Zajęcia trwały jeszcze kilkanaście minut. Buchanan zdążył dopieścić swój malunek, robiąc przy okazji porządek wokół swojego stanowiska. Nie spieszył się z tym tak jak inni, a wręcz przeciwnie - czekał aż uczestnicy warsztatów opuszczą salę pierwsi. Nie ruszył się z miejsca, a może jedynie ktoś go zaczepił i zamienił kilka zdań, podziwiając jego obraz. Podziękował za miłe słowa i gdy już ostatnia osoba opuściła pomieszczenie, wreszcie zdobył się na to aby podejść do samej Halsworth i jakoś tą rozmowę nawiązać. Pomógł jej nieco z tymi pędzlami, a przynajmniej swoje stanowisko posprzątał bez zarzutów.
- Fajnie prowadzisz te zajęcia, ludzie lubią wino, dobre obrazy i słowa otuchy. Ale powiem szczerze, że to połączenie jest zaskakujące i pierwszy raz to widziałem. - no tak, nie mógł od razu wyjść z ichsprawą, więc postanowił uczepić się warsztatów. Przynajmniej to pomagało zbudować zarys rozmowy i przerwać ciszę, która nastała gdzie jedynie usłyszeć można jej krzątanie się i inne takie. Stojąc do niego plecami miała tą jedną dużą przewagę, a więc brak kontaktu wzrokowego i uchylenie się od niego. Może jednak to było dobre z drugiej strony, bo nie stresowało tak mocno i niego? - Słuchaj... - zaczął, ale pewnie speszył się, mając na końcu języka to co chciał powiedzieć. ...jak wyjazd? Nie chciałem być nachalny i Ci przeszkadzać, po prostu nieco się zmartwiłem brakiem odzewu z Twojej strony. Ale to nic, chciałem pogadać o tym co się stało. Myślę, że musimy a przynajmniej ja tak to widzę i czuje. - ktoś tu z nich nosił spodnie, no nie? Dlatego też chyba pora była na to aby Jordan wyłożył kawę na ławę i przetłumaczył na słowa swoje zachowanie i zainteresowanie jej osobą. Kiedy jak nie teraz?

Olive Halsworth
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

Olive była mistrzem w zamiataniu problemów pod dywan, zamiast konfrontowaniu się z nimi. Szczególnie jeżeli chodzi o sferę miłosną, w której sobie kompletnie nie radziła. W jej głowie zawsze panował chaos, ale jak chodziło o tą kwestię to już szczególnie była w tym totalnie pogubiona. Z jednej strony pragnęła niezależności, swobody, a z drugiej pragnęła się czuć kochana, doceniana i adorowana. Do tego dochodził też aspekt, że była w dwóch związkach, które nie wypaliły i w dużej mierze winę za to brała na siebie. Miała wtedy zranione serce, nie była chyba gotowa na kolejne ryzyko.
Dlatego tak bardzo unikała rozmowy z Jordanem. Nie chodziło tutaj o niego, a o nią. Nie potrafiła uporządkować swoich uczuć w związku z nim. Tym bardziej, że już wcześniej ich sytuacja była trochę skomplikowana. Seks ani trochę niczego nie ułatwił, choć rozładował ówczesne napięcie. Stety niestety, żadne z nich w tamtym momencie nie myślało o konsekwencjach.

- Cieszę się, że planujesz już kolejne obrazy. Z chęcią je obejrzę- dodała jeszcze zanim zgodziła się na rozmowę po zajęciach i odeszła. Nie była pewna jak odbierze jej słowa. Sama nie wiedziała czy powinna je jakoś nadwyraz interpretować. Po prostu naprawdę informacja, że może jeszcze coś namaluje ją uradowała. To było tak jakby zasiała ziarenko pasji do malowania w nowej osobie, niezależnie kim owa osoba była. I tak - z przyjemnością obejrzałaby jego kolejne działa. W jakim charakterze? Tego już nie wiedziała, dlatego go unikała przez resztę czasu.

Słyszała, że coraz więcej ludzi już wyszło z sali i niebezpiecznie się zbliżali do tej rozmowy, lecz usilnie się trzymała tego, aby na niego nie spojrzeć. Nie miała po prostu odwagi, aby to zrobić.- Naprawdę? Zajęcia już od lat cieszą się dużą popularnością, właśnie chyba ze względu na wino. Alkohol dodaje ludziom odwagi- odpowiedziała posyłając mu lekki i szybki uśmiech przez ramię. Kontynuowała przekładanie pędzli z jednej miski do drugiej, bo już dawno je wszystkie zebrała, ale stała uparcie w tym samym miejscu nie ruszając się dalej. Gdy wspomniał, że zmartwił się jej brakiem odzewu, zrobiło jej się momentalnie głupio. Zdążyła mu przecież wspomnieć, co ją spotkało podczas halloween, więc brak odpowiedzi na jego wiadomości był z jej strony bardzo nieodpowiedni. Jednak wtedy w ogóle o tym nie pomyślała, będąc całkowicie skupiona na podróży z Ailis, którą wtedy poznała i która pomogła jej przepracować wiele lęków.

- Przepraszam, musiałam po prostu się wyciszyć i odciąć na chwilę od Lorne Bay i ostatnich wydarzeń- powiedziała szybko przestając już ruszać pędzlami i dopiero jak powiedziała to na głos, zdała sobie sprawę ze znaczenia swoich słów. Nie chciała, żeby pomyślał, że uciekała od niego. Może miał trochę w tym swój udział, ale przede wszystkim chodziło o wcześniejsze wydarzenia i ją samą, dlatego szybko to doprecyzowała.- Znaczy chodzi mi o tą akcję w halloween, terapię, zamknięcie w domu i wszystko co z tym związane. Nie chodziło mi o Wigilię...- dodała od razu, na koniec wzdychając i przymykając oczy. Ledwie co zaczęła mówić, a już kompletnie wszystko pokręciła i tylko jeszcze bardziej napięła między nimi atmosferę. Już całkowicie się upewniła, że nie nadaje się do takich rozmów, ale skoro Jordan chciał rozmawiać, to przyjmie na klatę wszystko, co jej powie. Dlatego w końcu odwróciła się w jego kierunku i spojrzała mu w oczy. - Ok, jeżeli chcesz rozmawiać, to słucham- powiedziała trzymając ręce za sobą, całkowicie bezbronna i gotowa na każde słowa, która miał dla niej przygotowane.


Jordan Buchanan
wystrzałowy jednorożec
Miło
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.

Jordan pewnie zdążył zapomnieć podczas trwania swojego małżeństwa czy może być zagubienie się we własnych emocjach i uczuciach. Do pewnego momentu żył w normalnym i prostym związku, a swoje małżeństwo postrzegał jako świętą relacje, być może taką na zawsze. Finał jedna okazał się inny, a cała ta sytuacja nauczyła go tylko jednego, że nic w życiu nie jest pewne i łatwe. W ich przypadku także nie musiało być, bo przecież nikt nie mówi czy akurat wylądują razem i czy w ogóle spróbują cokolwiek, a co tu więcej marzyć i wymagać. Na pewno jednak chciał nieco rozwiązać, przede wszystkim rozładować tą dziwną atmosferę miedzy nimi, która wytwarzając się sprawiała jeszcze większe poczucie beznadziejności tej sytuacji. Sam nie do końca wiedział co może chcieć od Halsworth, ale na pewno był świadomy tego co mógł by jej zaoferować, jeśli chociaż trochę byłaby zainteresowana próbą.

Przychodząc na zajęcia Buchanan szukał w międzyczasie odpowiedzi na swoje pytania, jakie miał w głowie. Przede wszystkim był ciekawy co sama Olive sądzi o tym wspólnym finale na jej kuchennym blacie i jak widzi to całe zamieszanie jakie wywołał jeden wieczór. W jednej chwili się kłócili i wyrzucali żale, a w drugiej już całowali i ściągali swoje ubrania. Ten drugi aspekt dosyć mocno zapadł mu w pamięci i nawet potrafił nakryć całą resztę, te słowa może niezbyt przyjemne jakie padały z jego ust i całą tą złość. Musiał jednak się powstrzymać z osądem i póki co poprzestać na tym aby dociągnąć do końca zajęć. Wolał aby nikt nie był świadkiem ich rozmowy, nie dodając im dodatkowo stresu i problemu. Chodź na moment oboje uciekli w swój świat, ona pomagała innym, a on malował i próbował dokończyć swój obraz.

Nie wiedział jak dobrze zacząć i też chyba był tego świadomy dlatego zaczął od pochwały. Nigdy nie miał przyjemności widzieć jej w akcji, ani na zajęciach tutaj jak i w szkole. Pamiętał, że mieli w planach aby Buchanan zajrzał do szkoły w której uczy, ale w chwili gdy uciekł bez słowa, także i ta kwestia została porzucona w eter. Może kiedyś ponownie spróbuje? Może. - Fakt, alkohol potrafi chyba dodać skrzydeł. Może kiedyś doczekam takiego momentu, że będę mógł wypić lampkę wina, że będę znał swój limit. Na razie jednak wolę nie kusić losu, boję się tego syfu, który może ponownie ze mnie wyjść. - wyjaśnił przy okazji, tłumacząc jej swój opór w sięgnięciu choćby i po to wino bezalkoholowe. Chyba wolał się nie bawić w nawet takie, bo to też było niczym kuszenie losu, niby bez procentów ale jednak wciąż wino i mały krok od tego aby przerzucić się na to prawdziwe i tak w kółko. Mniejsza jednak z tym, bo Jordan ruszył się aby zbliżyć się do niej, zachowując jednak przy okazji odpowiedni dystans, taki idealny do rozmowy tej wagi.

- Nie musisz mi się tłumaczyć. Rozumiem. Po prostu było mi przykro, że nie napisałaś od razu wprost o tym wyjeździe, nie zawracałbym Ci głowy. - w odpowiedzi nawet lekko się uśmiechnął, ale pewnie i tak to było na tyle z tego. Chyba sam nie potrafił do końca spojrzeć na nią teraz, bez tych wszystkich innych osób w sali w konfrontacji sam na sam, znów czuł się kiepsko i niepewnie, jakby warzył którymi słowami zada mu cios. Nie przejął się tym, że wspomniała o Wigilii, bo chyba po części miała rację, że to też był ciężki dzień, pełen skrajnych emocji i taki, który ciężko było zdefiniować. - Spokojnie, postaram się nie denerwować jeśli o to Ci chodzi. - dodał i ostatecznie postawił na to aby sobie przysiąść na biurku, które może służyło jej do zapisów jakiś sprawozdań z zajęć czy innych takowych. Było to najrozsądniejsze wyjście oraz miało to mu dodać nieco energii przed kolejnym monologiem w stronę Olive.

- Ja... ammm.. po prostu chciałem żebyś wiedziała, że to nie była dla mnie przygoda. Nie chciałem i nie chcę abyś pomyślała, że jedyne o czym myślałem to żeby Cię zaliczyć i spadać. Nie było tak. Chciałem nawet zostać z Tobą na całą noc, ale cholera.. Zgaduje, że poranek byłby cięższy nawet od tej rozmowy i cholernie niesprawiedliwy wobec Ciebie czy mnie.. - zaczął, a z naporu emocji ostatecznie podniósł się z miejsca aby stanąć oko w oko z nią samą. - To nie był tylko seks, przynajmniej nie dla mnie. Mógłbym znów Ci tłumaczyć to wszystko, ale nie wiem co Ty o tym sądzisz. Chciałbym wiedzieć jakie są Twoje myśli. Chciałbym wiedzieć czy warto abym wykonał jakiś ruch czy nawet zaprosił Cię na tą pieprzoną randkę. Cokolwiek Olive.. - właśnie tego chyba teraz potrzebował, ruchu z jej stron czy chociażby słów, które mogłyby określić jakie są z kolei jej oczekiwania. On już w Wigilię dużo zdradził, więc w jego mniemaniu nie musiał się znów powtarzać, że mu na niej zależy i że chciałby więcej.

Olive Halsworth
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

Olive nawet nie zdawała sobie sprawy, że Jordan był kiedykolwiek żonaty. Podczas kilku miesięcy wspólnego mieszkania nie rozmawiali dużo o jego przeszłości. Widziała, że to dla niego ciężki temat, więc nie naciskała i czekała aż sam będzie gotowy jej o wszystkim opowiedzieć. Otworzył się trochę podczas wspólnego wypadu na plażę, gdzie pokazał jej swój wiersz i zdradził, że wydał książki w Stanach, ale nic więcej nie wiedziała o nim. Wpuściła go do swojego domu i życia, zaufała w ciemno i czy żałuje? Nie. Nawet stojąc dzisiaj na zajęciach, zakłopotana jego towarzystwem, nie cofnęłaby czasu. Uważa, że wszystko w naszym życiu się dzieje po coś. I może ciężko jej się było pogodzić z tym, co ją spotkało w Halloween, ale sytuacji z Jordanem by nie zamieniła. Może i wtedy w Wigilię, zamiast zrzucać z siebie ubrania i dać się porwać napięciu, które między nimi było, powinni po prostu usiąść i porozmawiać. Jasne, to byłoby bardziej dojrzałe i może oszczędziłoby im zbliżającej się rozmowy. Jednak mimo wszystko, gdyby mogła cofnąć czas, pozwoliłaby sobie ponownie poczuć jak to z nim jest.

Jego wypowiedź odnośnie alkoholu ją zaskoczyła. Nie był tym samym facetem, którego zgarnęła wtedy na przystanku. Musiała przyznać przed samą sobą, że dojrzał i podobała jej się jego stanowczość i rozsądek. Wiedziała, że przebywanie wśród alkoholu nie było łatwe, a mimo wszystko nie wydawał jej się na zdenerwowanego. - To bardzo dojrzałe z Twojej strony- przyznała całkowicie szczerze z podziwem w głosie. Czy ona po wielu miesiącach nadużywania alkoholu potrafiłaby aż tak się kontrolować i podchodzić z rozwagą do tego? Nie była tego taka pewna i miała nadzieję, że nigdy nie będzie musiała się przekonywać.

Może i nie musiała mu się tłumaczyć, ale chciała. Chciała wyjaśnić swoje milczenie, swój wyjazd. Szczególnie, że już raz znalazła się w niebezpiecznej sytuacji o czym dowiedział się dopiero po czasie. Po tym wszystkim, co się ostatnio wydarzyło, czuła że po prostu należą mu się wyjaśnienia. - Wiem i głupio mi z tego powodu. Naprawdę nie chciałam, żeby tak to wyszło. Po prostu wstałam po świętach i uznałam, że muszę wyjechać i ruszyłam przed siebie bez żadnego konkretnego celu- dodała wdzięczna, że nie zmusza jej wciąż aby na niego spojrzała. Daje jej przestrzeń, której potrzebuje. Może i on sam jej potrzebuje? Może najwyraźniej i dla niego jest to ciężka rozmowa.
I kolejne jego słowa właśnie potwierdziły jej przypuszczenia. Wpatrywała się w niego bez słowa, trzymając się za dłonie za plecami ze stresu. Obserwowała go gdy podchodził, patrzyła w jego oczy, gdy wypowiadał każde kolejne słowo, które odciskało piętno na jej skórze.- Dla mnie to też nie była tylko jednorazowa przygoda...- powiedziała od razu, gdy zakończył, nie zastanawiając się nad tym co mówi. To były automatyczne słowa, które znalazły się na jej języku. Tamten wieczór znaczył dla niej coś więcej i tego nie mogła ukrywać i wiedziała to już od początku. Gdyby było inaczej, bez problemu przeszłaby nad tym do porządku dziennego, ale nie potrafiła. Spuściła na chwilę wzrok przymykając lekko oczy i rozważając swoje kolejne słowa. Ile jest w stanie mu powiedzieć? W końcu po chwili wzięła wdech i spojrzała na niego z pewną obawą w oczach. - Jordan.... nie wiem co powiedzieć. Zazwyczaj usta mi się nie zamykają i zawsze gadam jak nakręcona, ale w kwestii uczuć? Jestem fatalna, nie radzę sobie z tym w ogóle. Od dawna nie szukam żadnego związku, bo w tych co byłam nie wypaliły i to była raczej moja wina. Nie jestem najlepszą partią jako partnerka, co sam zauważyłeś, bo przecież powiedziałeś, że pokładanie we mnie uczuć jest głupie i żałosne...- tak, wciąż ją to bolało. Wiedziała, że były to słowa wykrzyczane w złości pod wpływem impulsu, ale trafiły wprost w jej obawy przed związkiem. - Wiem, że zależy mi na Tobie. Wiem, że tamten wieczór coś dla mnie znaczył. Jednak nie wiem nic więcej, przepraszam- powiedziała tyle, ile była dzisiaj w stanie. Liczyła, że ją zrozumie, chociaż sama siebie nie rozumiała. Z jednej strony obawa, że była dla niego tylko zabawą zniknęła, co ją ucieszyło. Z drugiej strony powinna więc być spokojna, dać się zaprosić na randkę, a jednak czuła w tym momencie stres i strach. Przed czym? Przed nieznanym? Przed zranieniem? Tego jeszcze nie wiedziała.



Jordan Buchanan
wystrzałowy jednorożec
Miło
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.

Buchanan był zdania, że przeszłość należy odkreślić grubą kreską od teraźniejszości i możliwej przyszłości. Jasne, warto czasami wyrzucić pewne sprawy z siebie, po to aby nawet i po prostu poczuć się lepiej, poczuć się lekko. Może faktycznie jak na taki czas wspólnego mieszkania mało wciąż o sobie wiedzieli, nie zdradzając za wiele ze strefy uczuciowej głownie, jakiś faktów. Ona nie wiedziała o jego małżeństwie, a on z kolei o jej niepowodzeniach związanych ze związkami i obawami przed kolejnymi próbami. Mogliby to zrzucić na to, że mieszkali ze sobą tak po prostu i że to miało być na chwile, a jedynie przeciągało się w czasie. Z drugiej zaś strony jak na to, że mogła ta znajomość przetrwać może i o tym powinni kiedyś w przyszłości pogadać. Pewne tematy nie warto było zostawiać niedomówione, a tych mieli ostatnio nad wyraz dużo. Mimo wszystko może to i lepiej, że tamten wieczór skończył się tak a nie inaczej, bo kto wie czy słowa nie skończyły by raz na zawsze ich znajomości.
Rozsądek podpowiadał mu aby zaczerpnąć pomocy specjalisty, może nawet i udać się na odwyk, ale z tym wstrzymał się do nawrotu kryzysu, momentu w którym nie dałby rady już wstrzymać się przed sięgnięciem po alkohol. Dziś był trzeźwy już dobre dwa miesiące, a może nawet i dłużej. Nie liczył czasu aby nie zaburzać tego rytmu, jaki sobie wypracował. Tak było łatwiej i pewnie prościej, a na cieszenie się z kolejnych tygodni czystości pewnie jeszcze przyjdzie czas. Czy był dumny z siebie? To logiczne, ale jeszcze bardziej cieszyło go gdy mógł usłyszeć miłe słowa otuchy ze strony znajomych osób. On sam również od razu lepiej się czuł, a także i wyglądał, dlatego aktualnie już nie można go było pomylić z pijakami spod sklepu czy bezdomnymi spod śmietnika.

Rozmowy na takie tematy nigdy nie są proste, a świadomy tego Jordan, chciał aby w miarę oboje mogli poczuć się komfortowo a przynajmniej nie rzucać się sobie do gardeł. Ostatnie o czym myślał to kolejna kłótnia i kolejna fala wyrzutów czy nie domówień. Nie mógł jej nic zarzucić bo żyła tak naprawdę swoim życiem i w wielu sytuacjach to były jej decyzje, które musiał zaakceptować. Kim byłby mówiąc jej jak ma żyć i co robić? - Spokojnie, nie tłumacz się. Próbuje sobie wyobrazić do tej pory przez co przeszłaś i jak to na Ciebie wpłynęło. To normalne, że wolałaś uciec od ludzi i zgiełku miasta, tak jest czasem łatwiej poradzić sobie z problemami. A do tego pogoda jest świetna, więc... - starał się ją zrozumieć, więc nie było w tym ani odrobiny uszczypliwości czy nerwów. W teorii to tylko był on i jego zamartwianie się, czy wszystko u niej gra. Ale skoro stała teraz przed nim cała i zdrowa, to chyba logiczne że nic jej się nie stało podczas tej nieobecności. Nie musiał robić za nadgorliwego i nadopiekuńczego znajomego, nie teraz gdy to co najgorsze to już ją spotkało, także..
Nie wiedząc czemu zaczął się czuć jak jakiś nastolatek, a przecież miał już doświadczenie życiowe i zaliczył przy tym małżeństwo i ogólnie poznał smak rozwodu. Niby to wszystko wydawało się proste, ale kiedy przyszło mu się odezwać i wyjść naprzód w tej rozmowie ze swoimi odczuciami i uwagami, wydawał się być onieśmielony i delikatnie przestraszony. Obawiał się odrzucenia czy też stwierdzenia, że dla niej to nic wielkiego, od tak po prostu seks pod wpływem chwili. Sporo więc ciśnienia opuściło jego ciało gdy jednak chociaż trochę mógł się poczuć wygrany, jej słowa na pewno podbudowały samego Jordana do tego stopnia, że na jego usta wkradł się delikatny uśmiech. Nie był może jeszcze totalnym "zwycięzcą", ale był blisko podium w swoim mniemaniu.

- Wiem to trudne, zważywszy na to, że tyle czasu mieszkaliśmy ze sobą i poznawaliśmy od całkiem innej strony. Nie wiem co to wszystko oznacza i dokąd może nas zaprowadzić, ale fakt.. Dowaliłem Ci tymi słowami przez swoją frustrację i fakt, że widziałem tych wszystkich amantów, co rusz innego pod Twoim oknem. Nie chciałem w to wnikać bo to Twoje życie i Twoje decyzje, ale.. Chyba w pewnym momencie zaczęło mnie to ruszać i przeszkadzać w jakiś stopniu. Chciałem się znaleźć na ich miejscu, a może raczej zająć im to miejsce, abyś nie musiała więcej szukać nie wiadomo czego. - to akurat mogło zabrzmieć niezbyt korzystnie i nieco frustrującą jak na niego, ale dał już upust swoim myślą. Nie chciał jednak natomiast za bardzo przesadzić więc odsapnął nieco i spoglądając na nią, zaczął po prostu kiwać głową. - Nie przepraszaj, nie masz za co. Wiesz najlepiej co czujesz i do niczego też nie możesz się zmusić. Możemy tylko sprawdzić czy i dokąd nas to zaprowadzi. Możemy po prostu spróbować na początek z randką, okej? Albo będzie miło i przyjemnie, albo będzie tragicznie na tyle, że wyprowadzę się z Australii... - to ostatnie dodał dla żartu i dla rozluźnienia nieco atmosfery, która mogła się nieco zmieniać z każdym wypowiadanym słowem. No ale i tak to było dużo jak na nich, poruszyć ten temat i przyznać się chociaż do tego, że coś w tym ich zbliżeniu było. Coś, co nie było zwykłym numerkiem z braku innej opcji.


Olive Halsworth
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
ODPOWIEDZ