ghostwriterka książek — internetowych celebrytów
27 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
I'm twenty-seven, but I feel like I live in chapter one
when you need to take "working at home" somewhere else

To lato zdecydowanie dawało jej w kość. Choć niby wiedziała na co się pisze, decydując się na zamieszkanie w domku na farmie do generalnego remontu, chyba nie wzięła wszystkich możliwości pod uwagę. Zapomniała, jakie te letnie miesiące potrafią być na północno-wschodnim wybrzeżu kapryśne, szczególnie przy wyszczerbionym czasem i dawno nie konserwowanym dachu czy - co właśnie dziś wykurzyło ją z własnych czterech ścian - braku klimatyzacji. Ciąża sprawiała oczywiście, że każda taka niedogodność robiła się dziesięć razy cięższa do wytrzymania i przez to praca w domu była wprost niemożliwa. A terminy goniły... Nic więc dziwnego, że w końcu zaczęła wykorzystywać miejscowe kawiarnie, restauracje i bary.
Dziś padło na Hungry Hearts. W środku dzięki klimatyzacji było przyjemnie, był internet, mieli pyszne ciastka i mrożone herbaty, a jak miała szczęście to i liczyć mogła na miejsce z podpięciem do prądu. I to właśnie tę miejscówkę okupowała od jakiejś pół godziny. Przed nią na stoliku leżał otwarty laptop, obok niego na talerzyku czekał na nią już drugi kawałek owocowej tarty i popijany powoli chłodny napój. Jeszcze nic nowego nie napisała, ale zdążyła już sobie odpalić w słuchawkach odpowiednią playlistę i odświeżyć plany na dalszą akcję, ustalone już wcześniej z influencerem, który miał się pod całą tą jej pracą podpisać. Właściwie miała już rozpocząć kolejny rozdział, gdy kątem oka dostrzegła, że ktoś stanął nad jej stolikiem. Najpierw podniosła wzrok, dopiero potem wyjęła z ucha jedną ze słuchawek, zdając sobie sprawę, że nieznajoma kobieta coś do niej mówi. - Na razie wszystko mam, dziękuję - wtrąciła od razu uprzejmie, myśląc oczywiście, że ma do czynienia z kimś obsługi. Nie zwróciła uwagi na brak koszulki z nazwą kawiarni, którą nosili tu wszyscy pracownicy, ale której z pewnością nie miała na sobie stojąca nad nią kobieta. No ale kto inny miałby jej zawracać głowę, jeśli nie kelnerka?
graficzka komputerowa — freelancerka
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
tworzy grafiki, dużo kłamie i udaje, że lubi aktualne życie
007.

Małe kłamstewko w CV może i nie stanowiło największego przewinienia, jakie Teagan Reddington miała na swoim koncie, ale z pewnością przysporzyło jej najwięcej zmartwień. Pierwsze zlecenie, jakie otrzymała w związku z tworzoną grą, zakwestionowało cały jej plan — w którym przecież miała w międzyczasie podszkolić swoje umiejętności, by zrównać je poziomem do tego, co sprzedała w swoim życiorysie.
I owszem, Teagan Reddington może i była naiwna, skoro pokładała nieco zbyt wielką wiarę w swoim kłamstwie, ale jednocześnie — na całe szczęście dla niej, dla jej dumy i stanu konta — była jednocześnie wystarczająco uparta, by nie poddać się tak łatwo, uczciwie (fuj) przyznając, że po prostu tego nie potrafiła. Dlatego od kilku dni, każdego ranka, udawała się do tej nieszczęsnej kawiarni i pracowała tak długo, jak tylko mogła. Klimatyzacja i chłodna lemoniada pomagały, a niewygodne, drewniane krzesło, wymuszało na niej siedzenie nad laptopem w skupieniu. I chociaż nie był to sposób idealny, to w jakimś stopniu działał — a skoro tak, to nie było szans na to, by zamieniła go na zbyt wygodne łóżko w ciasnej przyczepie tylko dlatego, że jakaś blondyna zajęła jedyne miejsce, w którym znalazła gniazdko.
Logika mogła podpowiadać Tei, że nie istniał przecież spis miejsc w kawiarni i nikt, nawet witająca ją z uśmiechem kobieta, nie poprze jej w tym przekonaniu, że ten stolik był j e j. Mimo to i tak stanęła nad nią, czekając, aż zwróci na nią uwagę.
— Halo, halo mówię do ciebie przecież — zaczęła, starając się zwrócić na siebie uwagę obcej blondynki.
I jakoś zawsze w takich momentach umykało Tei, że nieprzyjemny, trochę zbyt roszczeniowy ton nie grał na jej korzyść — zniechęcając raczej wszystkich do tego, by wysłuchać tego, co miała do powiedzenia. Może więc dobrze się stało, że dopiero po tych słowach nieznajoma wyciągnęła słuchawki, przenosząc na nią wzrok.
— Przecież nie jestem kelnerką — kiedy to mówiła, zaskoczenie mieszało się z oburzeniem. Nie miała pojęcia, czy istniała jakakolwiek kawiarnia, w której kelnerki prezentowały się tak dobrze. Zbiła ją jednak z tropu na tyle, że po tych słowach zamrugała kilkakrotnie, zanim nachyliła się i oparła rękę na stoliku — gdzieś obok laptopa i talerzyka z ciastem. — Mówiłam za to, że to miejsce było zajęte, dlatego chciałam prosić, żebyś się przesiadła — wyjaśniła. Miała nadzieję, że to wystarczy, bo nie miała na tyle czasu, by ucinać sobie z nią pogawędki. Potrzebowała za to skupić się na pracy, która, czego była boleśnie świadoma, nie wykona się sama.
ODPOWIEDZ