kelnerka — sushi house
22 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
zrobiła sobie przerwę od studiów i uciekła od nadopiekuńczych rodziców
001.

Zdała sobie sprawę z tego, że mimowolnie zakładała, że życie w Lorne Bay zatrzymało się w dniu jej wyjazdu. Chyba wierzyła, że zastanie wszystkie ulubione miejsca wyglądające tak samo i że po ulicach wciąż będą krążyli jej dawni znajomi — tak, jakby Halston była jedyną osobą, która kiedykolwiek wyjechała z Lorne.
Wystarczyło kilka dni, by dotarło do niej, że nie znała już tego miasteczka — pozbawionego jej ulubionej cukierni, dawnych znajomych i miejsc, w których niegdyś przesiadywała. A później potrzebowała jeszcze kilku dodatkowych, by dojrzeć do myśli, że musiała w końcu do nich wyjść. Nadal brakowało jej odwagi, by skonfrontować się z dawną przyjaciółką, więc spychała to uwierające poczucie wstydu gdzieś na dno podświadomości, skupiając się raczej na próbie nawiązania nowych znajomości. I musiała przyznać, że już dawno nie czuła się tak potwornie zagubiona, jak wtedy, gdy dotarło do niej, że bez uczelni, jej opcje były dość skutecznie ograniczone.
Pracę miała zacząć dopiero po weekendzie i na samą myśl o tym czuła w żołądku ścisk, który pozbawiał ją apetytu. Zaczepiła nawet dwie przypadkowe osoby w cukierni, ale rozmowa była tak drętwa i niezręczna, że lekko upokorzona Hals, po prostu uciekła stamtąd, odnotowując jedynie w pamięci wzmiankę o imprezie, którą, tego wieczora, ktoś organizował gdzieś pod miastem.
Tylko dlatego Hals znalazła się na miejscu i popijała rozwodnionego drinka, prowadząc rozmowę z typkiem, który zaczepił ją jako pierwszą. Wprawdzie nie podobało jej się, że nazywał ją per dzidzia, ale z dwojga złego wolała jakiekolwiek towarzystwo, niż żałosne podpieranie ściany, na co — jak sądziła — skazałaby się, gdyby w tej chwili go przeprosiła i się spróbowała wmieszać w tłum. Szukała wśród zebranych jakiekolwiek znajomej twarzy, pamiętając przecież, że w czasach liceum miała też innych znajomych, poza swoim kółkiem. Wróciła do niego spojrzeniem i pokiwała głową na słowa, na których nawet się nie skupiła do końca.
— Tak, pewnie — mruknęła, nie wiedząc, na co do końca się zgodziła. Zaciskająca się chwilę później na jej nadgarstku ręka zasugerowała jej jednak, że chyba nierozważnie było przytakiwać, gdy nie miała pojęcia, o czym mówił. — Czekaj, ale że gdzie chcesz iść? — zapytała, nie czując się może z tym do końca w porządku, ale nie buntowała się. Była na imprezie, mogła się bawić — w końcu, czy cokolwiek mogło pójść nie tak? Na pewno nie, skoro tyle osób się tutaj kręciło.
wolontariuszka — schronisko dla zwierząt
24 yo — 153 cm
Awatar użytkownika
about
koza, co całkiem lubi freda
015.

Zmiany podobno bywają dobre, chociaż w takich przypadkach zawsze wiążą się z rozczarowaniem. Być może to był duży plus tego, że Thea — ta sama, która miała wielkie plany na życie, chciała podbijać super uczelnie i jeździć na międzynarodowe wymiany jako jakaś mistrzyni olimpiad — jednak zaszyła się tu na stałe. Przynajmniej na stałe do tej pory, bo co dalej, to nadal nie bardzo wiedziała i się zupełnie nie zastanawiała. Życie chwilą wychodziło jej całkiem nieźle, nawet jeśl wiedziała gdzieś z tyłu głowy, że nie powinna już dłużej przed tym wszystkim uciekać i jednak zrobić jakieś plany. I naprawdę zrobi, wiedziała przecież, że musi. Ale nie dzisiaj.
Dzisiaj była na imprezie u znajomych, planując się dobrze bawić, chociaż z ograniczoną ilością alkoholu, bo chciała jakoś wrócić później do domu, co w sumie zdarzało jej się ostatnio stosunkowo często, chyba robiła się jakaś dorosła i odpowiedzialna. Albo po prostu wygodna. Nieważne, nie miało to większego znaczenia. Popijała sobie właśnie swojego drugiego i najprawdopodobniej ostatniego drinka, który i tak był mocno rozwodniony, rozmawiając ze znajomymi o zupełnych pierdołach, gdy jej uwagę — głównie po to, aby wiedzieć, jakich rejonów unikać — przykuł Danny. Nie rozumiała jakim cudem ten gość nadal wpraszał się na wszystkie imprezy i zdawał się nawet dobrze bawić, mimo iż był strasznie śliski. Podrywał dziewczyny w obrzydliwy sposób, udając na początku zagubionego słodziaka, a potem jednak okazując się być bardzo nachalnym seksistą, który nie miał dużych oporów przed tym, aby całować się ze wszystkimi bardzo pijanymi dziewczynami na imprezie. Na szczęście zazwyczaj ktoś go ogarniał, zanim zrobił coś gorszego i Thea miała nadzieję, że rzeczywiście nigdy nie miało to miejsca. Zmrużyła lekko oczy, gdy zauważyła, że podrywa dziewczynę, której chyba nie znała. Z daleka trudno było jej rozpoznać jej twarz, ale na pewno zapamiętałaby tę długonogą piękność. Westchnęła ciężko i przeprosiła swoje towarzystwo, aby podejść do nich dość szybko, widząc że Danny ją gdzieś ciągnie.
Heeej, w końcu Cię znalazłam! — zawołała bardzo entuzjastycznie do dziewczyny, gdy podeszła do nich bliżej. — Wybacz Danny, ale mamy bardzo ważne rzeczy do omówienia, więc porwę Ci ją — dodała, zwracając się już do niego. — No przykro mi, dziewczyny mają swoje sprawy i sekrety — słodki, chociaż bardzo wymuszony uśmiech pojawił się na jej twarzy, gdy odciągała jego dłoń z jej nadgarstka i sama zabrała ją za rękę (ale ładniej, nie ściskając brzydko jej nadgarstek), aby mogły odejść w drugą stronę, w którą odszedł wkurwiony chłopak.
Wybacz, mam wrażenie, że nigdy Cię nie widziałam w tym towarzystwie, więc uznałam, że Cię uratuje przed… Hm, Danny jest bardzo nachalny i obrzydliwy i ciężko mu zrozumieć słowo nie od dziewczyn — wyjaśniła. — Jestem Thea. Niestety jestem podobno krasnoludkiem, a nie kobietą, więc Danny mnie nie lubi — przyznała z szerokim uśmiechem, bo nagle jej wzrost się przydał. Chociaż tak naprawdę pewnie skorzystała z tego, że chodziła na kick-boxing i mu przywaliła, ale uznała, że może nie będzie się tym od razu chwalić. — Ty za to masz nogi do nieba i wyglądasz jak modelka, więc nic dziwnego, że postanowił Cię próbować zbajerować — nie była specjalnie skrępowana tym komplementem, bo cóż. Taka była prawda, nic nie naciągała.

halston marlowe
kelnerka — sushi house
22 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
zrobiła sobie przerwę od studiów i uciekła od nadopiekuńczych rodziców
Nie była to rzecz jasna pierwsza impreza w życiu Halston — co więcej, zazwyczaj nawet całkiem dobrze potrafiła się na takowych odnaleźć, dość szybko odkrywając, kogo należy unikać. Nowe miasto i zupełnie jej obcy ludzie najwidoczniej sprawili, że stała się zupełnie bezbronną i podatną na wszystko owieczką, którą należało ratować z opresji.
I była zagubiona do tego stopnia, że gdy pojawiła się przy niej obca dziewczyna, zwracająca się w sposób, który sugerowałby zażyłą znajomość, nie potrafiła ukryć zaskoczenia, które pojawiło się na jej twarzy. Na szczęście nie weszła jej w słowo, pozwalając pociągnąć to kłamstwo dalej. Co okazało się dość pomocne, bo ledwo się do niego odezwała, ten mocniej zacisnął rękę na nadgarstku Hals, sprawiając, że tym bardziej straciła ochotę na jakiekolwiek podążanie za nim — bez względu na to, czy w stronę alkoholu, czy gdziekolwiek indziej. Nie wchodząc jej w słowo, pozwoliła — znowu niczym niewinna, mała owieczka — zaprowadzić się gdzieś z dala od typa, którego, jak już się zorientowała, warto było unikać. Bolący jeszcze lekko nadgarstek zdawał się do potwierdzać.
— Dzięki — rzuciła, z faktyczną wdzięcznością. Nie chciała na własnej skórze testować, czy faktycznie był tak paskudny, jak to przedstawiała, ale była skłonna bez wahania uwierzyć jej na słowo. — Thea, w sensie Amalthea? — zapytała nagle, przypominając sobie o istnieniu takiej dziewczyny w szkole. Nie potrafiła jeszcze przywołać konkretniejszych wspomnień, ale samo imię wydało jej się na tyle znajome, że może wspólnymi siłami zdołają ustalić, czy znały się z jednego przedmiotu, czy może pięciu i dwóch pijackich imprez.
— Jestem Halston, a on nie powinien odrzucać takich ładnych krasnoludków, patrząc na to, że musi czaić się na najbardziej nieświadome panny — zauważyła, unosząc brwi do góry, gdy poczuła wewnętrzne oburzenie na myśl, że mógł być aż tak obrzydliwym kretynem. Była obrzydzona, gdy dotarło do niej, że mogłaby pójść z kimś takim i spędzić ten wieczór, gdyby jej nie uratowała. I jej kolejne słowa były tak miłe, że uśmiechnęła się lekko, bo rzadko trafiała na dziewczyny, które komplementowały ją tak bezpośrednio — nawet wtedy, gdy próbowały ją poderwać. A szkoda, bo Hals nie była najbardziej biegła w odczytywaniu tego, czy ktoś był nią zainteresowany bardziej, czy raczej w kategoriach czysto koleżeńskich. — Dzięki uroczy krasnoludku, czy w nagrodę mogę postawić ci drinka, będącego… — tutaj się zawahała, rozglądając za jakąś butelką, która znajdowałaby się w zasięgu jej ręki — połączeniem taniego ginu i coli? — zapytała, bo nic innego nie znalazła. Ewentualnie mogły wyruszyć na wspólne poszukiwania, to może odnajdą coś sensowniejszego.


wolontariuszka — schronisko dla zwierząt
24 yo — 153 cm
Awatar użytkownika
about
koza, co całkiem lubi freda
Na nowym gruncie zawsze było trudno czuć się tak pewnie, jak w miejscach, które się doskonale znało. Szczególnie jeśli docierało się na imprezę samemu, bez chociaż jednej dobrej przyjaciółki czy kilku dalszych znajomych, z którymi nadal miało się dobry kontakt. A poza tym, typ miał lata praktyki i sporo desperacji w sobie, którą jednak bardzo sprawnie ukrywał, stwarzając nie najgorsze pozory. Łatwo było więc dać mu się wmanewrować w takie podchody i wylądować z nim w niezbyt komfortowej sytuacji. Dlatego też Thea uznała, że byłoby bardzo nie w porządku zostawić dziewczynę na pastwę losu.
Zignorowała dość sprawnie jej zdziwienie, nie dając koledze dojść do słowa, a już na pewno nie przyjmując z jego strony żadnej odmowy. To, że nie był jej wielkim fanem, sporo ułatwiało — zdążył się przekonać pewnie niejednokrotnie, że Amalthea była bardzo upartą kozą i jeśli byłaby taka konieczność, to dostałby w nos. Albo po prostu zaczęłaby na niego krzyczeć, zwracając na nich uwagę większej ilości osób. A wtedy z imprezy wyleciałby on, a nie ona, bo przecież większość towarzystwa wiedziała, że ziomek był mocno zdesperowany, aby znaleźć sobie bliską koleżankę.
Nie ma za co, polecam się na przyszłość. Chociaż mam nadzieję, że nie będzie takiej konieczności — chociaż cóż, dziewczyna wyglądała jak modelka, więc pewnie regularnie zdarzało się jej być zaczepianą na imprezach przez śliniących się prawie na jej widok typów. Przykre to dość i pewnie mocno niekomfortowe, bo w tym momencie raczej trudno było uznać, aby jakoś łechtało to jej ego albo sprawiało, że obrastałą w piórka, czując się jak obiekt pożądania. Raczej wręcz przeciwnie.
Mhmmm, dokładnie tak. Amalthea Henderson — przedstawiła się, skoro już dopytywała o jej imię i zmarszczyła lekko brwi, aby przyjrzeć się jej twarzy z ciekawością, czy jej nie rozpoznaje. Miała jednak wrażenie, że nawet jeśli dostrzega w niej coś znajomego, to ze zbyt odległej przeszłości, aby ułożyć to obok odpowiedniego imienia i nazwiska oraz sytuacji, w jakiej się poznały.
Halston… — powtórzyła z lekkim zastanowieniem. — Chodziłaś tutaj do liceum czy jesteś spoza Lorne i dzwoni mi coś w zupełnie innym miejscu niż powinno? — pomyłki rzecz ludzka, wiadomo. Chociaż licealna Thea pewnie by się tak łatwo nie zgodziła z tym twierdzeniem.
Mnie to na rękę, a on chyba już po prostu wie, że niewiele mu się uda wskórać i się poddał. Dzisiaj zapewne zarobiłam kolejnego minusa, skoro zepsułam mu podryw — przyznała z rozbawieniem widocznym na twarzy, bo absolutnie nic sobie nie robiła z jego opinii na swój temat.
Jak najbardziej, tani gin to dobry gin, jak wiadomo. A jak nie, to cola skutecznie maskuje smak — przyznała rozbawiona lekko. — Ewentualnie możemy sprawdzić w kuchni, czy w szafce nad zlewem nie zostało coś jeszcze, Manny trzyma tam te lepsze zapasy zazwyczaj — dobrze, że Halston była wysoka, bo Thea musiałaby wleźć na blat kuchenny, aby tam dosięgnąć.

halston marlowe
kelnerka — sushi house
22 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
zrobiła sobie przerwę od studiów i uciekła od nadopiekuńczych rodziców
Nie dostrzegała wcześniej potencjalnych zagrożeń, uważając raczej, że samotne wyjście na imprezę, nie mogło nieść za sobą żadnych niebezpieczeństw. Co innego, gdyby mieszkali w dużym mieście — Lorne w głowie Halston było przecież zupełnie bezpieczne (tak długo, jak nikt nie lądował na drzewie). Niestety jednak jej naiwność została bardzo szybko zweryfikowana, a ona — jeszcze przez trzecim drinkiem — zrobiła z siebie damę w opałach. Ciężko było jednak odczuwać jakiekolwiek zażenowanie, czy wstyd, skoro przysporzyło jej to miłego towarzystwa. Nawet jeśli zainteresowanego nią jedynie przez chwilę.
— Tak, też bym wolała się tego trzymać — przyznała bez wahania. Co innego, gdyby był miłym kolesiem lub piękną dziewczyną, która była zainteresowana poznaniem jej i mniej, lub bardziej, niewinnym flirtem. Na pewno nie chciała być traktowana jak obiekt, który należało upić jak najszybciej, a później rozebrać, bo nikt nie powinien być tak postrzegany. Halston chciała wierzyć, że w odwrotnej sytuacji zachowałaby się tak, jak i Thea, ale jakoś brakowało jej pewności co do tego, by faktycznie się na to zdobyła.
— Tak chodziłam do liceum w Lorne. Potem się wyprowadziłam i chyba nawet się poznałyśmy kiedyś — przyznała, ale bez wielkiego przekonania. Wydawało jej się, że na jedne z imprez miały okazję porozmawiać ze sobą, może nawet po pijaku potrzymać sobie włosy. Halston jednak w większości otaczała się w tamtym czasie Murphy i Penny. Co może i pomogłoby odgrzebać Thei odpowiednie wspomnienie, ale powoływanie się na zmarłą przyjaciółkę było ostatnim, na co miała ochotę.
— Naplułabym mu do drinka — przyznała nagle. Nie bardzo wiedziała jak i logika podpowiadała, że lepiej było po prostu ignorować podobne kanalie, ale obudziła się w Halston nie tylko niesamowita niechęć względem niego, ale uśpiona natura buntownika, który po alkoholu najwidoczniej był całkiem skory do awantur.
— Okej, to ja wezmę ten gin, na wypadek, gdyby nie było, ale chodźmy poszukać coś lepszego — zadecydowała. Jeśli znajdą, wtedy oddadzą komuś innemu butelkę z ginem. Na pewno się nie zmarnuje, ale rozsądniej było zapewnić sobie jakąś opcję — by nie okazało się, że nie znajdą niczego sensownego, a po powrocie odkryją już jedynie pusty blat. Przecież Halston obiecała jej drinka. Ruszyła zaraz później w stronę pomieszczenia, przepuszczając Theę, by szła przed nią. W końcu to ona wiedziała, gdzie dokładnie ukryte są dodatkowe zapasy. No i nie chciała jej zgubić przypadkiem w tłumie — co nie byłoby takie trudne, patrząc na jej wzrost.
wolontariuszka — schronisko dla zwierząt
24 yo — 153 cm
Awatar użytkownika
about
koza, co całkiem lubi freda
Chyba niestety nie miało większego znaczenia to, jakie duże było miasteczko. W końcu to właśnie ludzie stanowili największe zagrożenie zawsze, a tych nie brakowało ani w samym Lorne Bay, ani na tej imprezie. Nie były to już jednak na szczęście typowo gówniarskie czasy, w których ludzie robili na imprezach same najgłupsze rzeczy. Istniało oczywiście zawsze prawdopodobieństwo, że ktoś narzyga do wazonu albo innego kwiatka domowego, ale raczej nie trzeba było obawiać się, że ludzie w ramach psikusów postanowią ukraść piloty od telewizorów, odciąć kabel od mikrofalówki albo włączyć pralkę i suszarkę, wrzucając do niej kosmetyki albo komiksy. Chyba. Pozostawało mieć nadzieję, że naprawdę tak było, bo jednak bez przesady — nie mieli piętnastu lat i większość z nich znała się raczej dość długo. I że nikt więcej — poza Dannym — z ludzi, których nikt nie chciał za bardzo tu widzieć, nie postanowił się dzisiaj tu wkręcić. Na szczęście w chwili obecnej raczej Halston nie miała już powodu się nim martwić.
Hmmm… Nie chodziłaś przypadkiem na kółko chemiczne, na który prowadziłam korki? — przekrzywiła lekko głowę, próbując dopasować Halston do konkretnego miejsca. Prawda jednak była taka, że Thea robiła strasznie dużo rzeczy dodatkowych w czasach licealnych, więc opcji było bardzo dużo. Nie było to jednak specjalnie istotne. — Zresztą nieważne, gdzie potem wyjechałaś? Na studia, czy jakieś inne sprawy? — zapytała z zaciekawieniem. Większośc osób po liceum właśnie na studia uciekały z Lorne Bay, ale oczywiście nie zawsze. Akurat Thea daleka była do tego, aby zakładać, że wszyscy rzeczywiście musieli studiować, skoro ona sama tego nie zrobiła.
To zawsze jakaś satysfakcja — zaśmiała się lekko. Każdy sposób na drobną zemstę miał swoje plusy i minusy. Taki jednak wydawał się dość nieinwazyjny, bo przecież tak naprawdę Danny nawet nie wiedziałby, że to się wydarzyło.
Świetnie, w takim zapraszam — wzięła sama dla nich kubeczki, aby miały w czym zrobić drinki: albo z ginu albo z czegoś, co uda im się znaleźć. Po drodze wpadły na gospodarza imprezy, więc Thea nawet go zaczepiła, żeby poinformować go o koledze, który zaczepia niewinne dziewczyny, żeby zasugerować mu, że może lepiej byłoby dla wszystkich, jakby go wyprosił. A potem, może nieco bezczelnie, rzeczywiście poszły szukać lepszego alkoholu w jego kuchni. Należało im się za bohaterskie zdemaskowanie tego oblecha.
Potrzymaj, muszę wejść na blat i sprawdzę — podała jej kubeczki, a potem rzeczywiście: usiadła na kuchennym blacie, a potem na nim stanęła, aby otworzyć szafkę. — No dobrze, mamy tu całkiem dobry rum i dobre porto, ale porto to śmierć, więc proponuję, abyśmy zostały piratkami — zaproponowała, wracając do pozycji siedzącej z butelką rumu, zanim zeskoczyła na dół, czekając na jej decyzję.

halston marlowe
kelnerka — sushi house
22 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
zrobiła sobie przerwę od studiów i uciekła od nadopiekuńczych rodziców
O niektórych rzeczach Halston zwyczajnie zdołała zapomnieć. Nadopiekuńcza natura rodziców sprawiała, że w pewnym momencie niewiele wychodziła na imprezy, bo stale wracali w swoich argumentach do tej, o której Halsey i tak nie potrafiła nigdy zapomnieć. Łatwo było zakładać, że skoro wiekowo wszyscy tutaj zebrani posunęli się do przodu, to faktycznie było jakoś bezpieczniej. Miała też trochę przekłamane podejście do samego Lorne. Może dlatego, że zatrzymała się na czasach, gdy jako nastolatka kręciła się po ulicach z przyjaciółkami, stale marudząc, że nic nadzwyczajnego się w nim nie działo.
— Możliwe — przyznała, ale bez przekonania. Udzielała się w kilku miejscach, czasami zahaczała o te, które — jej zdaniem — dobrze miały wyglądać na świadectwie. Niewykluczone jednak, że na samą Theę natrafiła w jakimś innym miejscu. Którego nie zdołała jeszcze wyłowić z zebranych w głowie wspomnień. Nie bez powodu jej imię jakoś jej w pamięci utkwiło. — Przeprowadziliśmy się z rodzicami po prostu do Sydney. Trochę tam studiowałam, ale ostatnio to rzuciłam — wyjaśniła. Nie czuła wstydu na myśl o tym, że przerwała swoją edukację i przeniosła się do małego miasteczka po to, by serwować sushi. Może i jej rodzice dostawali zawału na myśl o tym, co Halston wyprawia i wspólnie szukają terminów medycznych, które pomogą określić jej nagłe działania. Bo zawsze chodziło o wypadek i o to, jak rzucił się cieniem na jej życie. Zapomnieli w tym wszystkim, że zwyczajnie nie dali jej tego przepracować w zdrowy sposób.
— A może ja…? — urwała, widząc jak Thea się wspina na blat. Halston przewyższała ją wzrostem, więc mogła samodzielnie spróbować dostać się do najwyższej szafki — jeśli nie samodzielnie to z pomocą krzesła. Thea jednak była zupełnie samowystarczalna, więc Halston przyglądała jej się jedynie z lekkim podziwem. — Zrobiłaś to z taką gracją, że aż ci zazdroszczę — przyznała rozbawiona. Jej samej by się nie udało tego osiągnąć na pewno. Nie tylko dlatego, że uderzyłaby się w głowę szafką i na blacie byłaby zdecydowanie za wysoka — ale wspięłaby się zdecydowanie bardziej pokracznie i nieudolnie. I to tylko po to, by na końcu spać na gębę.
— Okej, to bierz rum i możemy pójść poszukać coli. Ja odstawiam tani gin, skoro tak — zadecydowała i położyła go na kuchenną wyspę. Podeszła za to do dziewczyny, by przejąć butelkę z rumem i w razie konieczności ją asekurować. Na wypadek, gdyby jednak okazało się, że ktoś rozlał na blacie coś, co mogłoby zaburzyć jej równowagę.

wolontariuszka — schronisko dla zwierząt
24 yo — 153 cm
Awatar użytkownika
about
koza, co całkiem lubi freda
W ostatnich czasach nie grasował tu żaden seryjny morderca (w masce i czarnej szacie niczym Snape), a ludzie nie znikali w tajemniczych okolicznościach, budząc się gdzieś przy rzece z blizną po wycięciu nerki, więc można było chyba uznać, że Lorne było względnie bezpieczne. Zamknęli jakiś czas temu pedofila co prawda, o czym było głośno, no ale. Po pierwsze go zamknęli, więc policja działała, co dawało (podobno) bezpieczeństwo. A po drugie żadna z nich już pedofila nie interesowała. Nawet Thea, która wyglądała trochę jak piętnastolatka nadal. Także nie licząc tego, że można było spotkać czasami krokodyla, złośliwego kangura albo jadowitego węża, który miał tak silny jad, że bez problemu zabiłby setkę osób jednym ugryzieniem, to przecież było naprawdę okej. A krokodyle w końcu można było spotkać w różnych miejscach Australii, nie tylko w Lorne. Może nie w Sydney, bo chyba po centrum miasta sobie nie spacerowały, ale na obrzeżach, terenach rzecznych czy w okolicach innych zbiorników wodnych pewnie nie było to już takie trudne.
Jak się żyło w wielkim Sydney? — zapytała z zainteresowaniem. — Studia nie są dla wszystkich, ja swoich nadal nie wybrałam, więc całkiem to rozumiem — zapewniła ją z uśmiechem. — Co studiowałaś? — nawet jeśli rzuciła, to może było to coś ciekawego albo po prostu takiego, o czym Thea nie pomyślała, że można studiować? Było w końcu aktualnie dużo nowych kierunków, mających pomóc nadążać za zmianami społecznymi i technologicznymi.
To są plusy bycia niskim, łatwiej jest panować nad kończynami — nie miała nóg do nieba, ale za to mogła zgrabnie robić takie rzeczy, jak wskakiwanie na szafki na imprezie. Czy było to równoważne? Pewnie nie. ale jednak nie narzekała, nie było jej źle z tym, że była krasnoludkiem. Pod warunkiem, że nikt nie uważał jej za małą i złośliwą, która odbijała sobie ciętym językiem niski wzrost. Albo coś w tym stylu.
Wspaniały plan — przytaknęła i jak postanowiły, tak zrobiły. Thea zabrała rum, Halston gin i wróciły do miejsca, gdzie było najwięcej ludzi, jeszcze trochę przekąsek i wszystkie napoje. Mogły tam odstawić gin, zgarnąć colę i czyste kubeczki, aby zrobić sobie drinka.
Za powroty po latach, skoro tak? — zaproponowała toast, który przyszedł jej do głowy biorąc pod uwagę, że Halston mówiła o powrocie z Sydney. — Przyjechałaś na trochę w odwiedziny do rodziny, czy zostajesz na dłużej? — zapytała z zainteresowaniem, upijając sporego łyka swojego drinka.

halston marlowe
ODPOWIEDZ