dziennikarka — the cairns post
28 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Cmentarz w Sapphire River nie był tylko feerią nagrobków, przeciętych wąskimi, wydeptanymi ścieżkami. Pojedyncze polne kwiaty wychylały się spomiędzy równo przyciętej trawy, która zalała pobliskie pagórki. Szare płyty nagrobne odbijały promienie światła, nakrapiając słonecznymi odłamkami wysuszone połacie, drobne kamienie i zmurszałe pnie dawno zapomnianych drzew tworzące swoisty mur. Na pierwszy rzut oka nie wyróżniał się niczym szczególnym. Piął się przed siebie, pożerając pokryte wełnianą mgłą niewielkie wzgórza, jakby cienkie wstęgi mlecznej pary skrywały tajemnice zmarłych. Zdawał się wiedzieć wszystko i chować to w ciszy przed światem, przerywając senny paraliż żałobnym pomrukiem wiatru. Lubiła go jeszcze z kilku innych powodów, a jednym z nich był fakt, że w przeciwieństwie do tego narodowego, kręciło się tutaj niewiele osób, więc z łatwością można było uciec przed niechcianym wzrokiem.
Dotarłszy do bramy wejściowej, rozejrzała się dookoła pobieżnie, a że nie zauważyła nikogo, ani niczego podejrzanego, wyciągnęła z kieszeni zmaltretowaną paczkę papierosów i wsadziła jednego do ust. Gdzieś na dole brzucha poczuła uścisk, jakby stojąc w obliczu miejsca pochówków, jej ramienia dotknęła karcąca dłoń kogoś kto zasiadał na górze. Ale wiarę straciła dawno temu, dlatego przy drugim papierosie rozluźniła się na tyle żeby pozbyć się ciążącego jej poczucia winy. Jej wzrok prześlizgnął się na ikonę zegarka, na wyświetlaczu telefonu. Choć wiele można jej było zarzucić, to na pewno nie punktualności. Dopiero gdy spojrzenie natrafiło na znajomą sylwetkę majaczącą w oddali, pozwoliła sobie przywołać na twarz grymas na wzór delikatnego uśmiechu.
- Myślałam, że skoro wybrałeś miejsce, nie każesz na siebie czekać. Kłopoty w domu? - zapytała, nieśmiało badając teren. Od lat jej zdanie było niezmienne, a ludzi których nazywał rodziną, otwarcie nazywała gnidami. Chociaż nie miała wielu okazji by znaleźć się w ich towarzystwie, jej twarz zazwyczaj w takich sytuacjach była wykuta z kamienia. Zerknęła z troską na Hugo, próbując dyskretnie ocenić stan rzeczy. Zazwyczaj tryskał energią i entuzjazmem, który czasami był zaraźliwy nawet i dla niej, mimo że słynęła ze swojej ponurej aury, która towarzyszyła jej mniej więcej od momentu, w którym straciła najważniejszą w życiu osobę.
- Dawno mnie tu nie było. Ostatnio prawie nie wychylam się z domu. Zapomniałam jak tu... cicho - wszak martwi głosu nie mają, a o zmroku niewiele osób zapuszczało się na teren cmentarza, co było równocześnie i dobre, i złe. Ciemna kurtyna nocy zazwyczaj skrywała za sobą wiele więcej niż kolorowe światła neonów, szum samochodów i echo roześmianych głosów. Zwłaszcza Clancy doskonale wiedziała, że nocy lubi towarzyszyć ból i strach, krzyki więznące w gardłach i chrzęst łamanych kości.

Hugo Langford
powitalny kokos
pochmurnica
adria, navy