instruktorka plastyki i asystentka julii — dom kultury
28 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
but we were something, don't you think so? roaring 20s, tossing pennies in the pool and if my wishes came true it would've been you
011.
I hope you're happy,
but don't be happier
{outfit}
Ich ostatnie spotkanie przebiegło tak zadziwiająco dobrze, że Rey do tej pory nie do końca w to wierzyła. Zdarzyło jej się zastanawiać czy to wydarzyło się naprawdę, czy może wszystko sobie wymyśliła chcąc jakoś ułatwić sobie życie. Niestety nawet jeśli to wcale tak nie zadziałało. Cieszyła się, że mogli w końcu porozmawiać, wyjaśnić sobie parę kwestii, jasne że tak. Czy dzięki temu mniej się obawiała ich kolejnego spotkania? Oczywiście, że nie. Nie była też do końca pewna czy na poważnie traktować jego zapewnienia, że chce to powtórzyć i że się zgadają. Brakowało jej odwagi, żeby to zaproponować, nawet jak myślała o nim codziennie. Na szczęście miała aktualnie dwie prace, które zajmowały jej dużo czasu i mogła się na tym skupić oszukując samą siebie, że go nie unika znowu. Zajęta po prostu była. Pracująca ciężko kobieta.
Mimo swoich obaw, zapracowania czy tych wszystkich uczuć, które nadal w sobie miała, kiedy tylko dostała od niego sms'a pognała na imprezę, którą miała sobie odpuścić. Nagle praca nie była już taka na cito. Wystarczył tylko mały sygnał, że on ją tam chce i Rey po prostu rzuciła wszystko. Nie miała czasu, żeby jechać do domu i się przebrać, więc na miejscu pojawiła się bardziej wystrojona, niż by chciała, ale to może i lepiej. Znowu zmarnowałaby godziny szukając czegoś odpowiedniego na spotkanie z nim, a wiadomo że wtedy nic sie nie wydaje odpowiednie. Cały czas myślała też o tym czy było to dziwne, zarówno jego propozycja że podzieli się prezentem, jak i fakt że dadzą go razem. Jakby byli razem. Czy to coś znaczyło? Pewnie nie, a ona sobie dopowiadała i zapewne dopowiedziałaby sobie więcej, gdyby nie znalazła się akurat na miejscu idealnie się z nim synchronizując.
Starała się wyglądać na bardzo wyluzowaną, kiedy do niego podchodziła. Nie bardzo wiedziała, jak powinno się to udawać, więc chyba na starcie była skazana na przegraną. Czuła się jak wtedy kiedy pisała do niego smsy czyli że nie ma odpowiedniej rzeczy do powiedzenia. Jedyne co mogła zrobić to się ośmieszyć albo powiedzieć coś nieodpowiedniego. Jedyne co ją napędzało to, że jednak chciał ją tu widzieć - Hej - przywitała się, chociaż zawahała się czy powinna czy przytulić, ale uznała że to może wyjść dziwnie, więc sobie odpuściła - Co mu kupiliśmy w ogóle? - zapytała jeszcze zanim weszli - Rozważałam kradzież wina szefowej, ale wątpię że trafiłabym w gust Phila - zaśmiała się. To tak jakby ktoś któremuś z nich wino przyniósł, no nie.

mechanik — stocznia
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
The more that you say the less I know
Wherever you stray I follow
008.
Flynn nie wiedział jak się za to zabrać. Za przyjaźnienie się z Reyah. Nigdy nie byli przyjaciółmi w oderwaniu od bycia parą. Na dodatek, wciąż miał do niej jakiś żal o to jak rozegrała swój powrót i chociaż wiedział, że sam by pewnie tego wcale lepiej nie zrobił na jej miejscu i starał się jej wybaczyć, wciąż pozostały w nim resztki rozgoryczenia. Starał się je jednak ignorować aż całkowicie odejdą, bo, niezależnie od tego, że rozsądek podpowiadał mu, że pakowanie się w tę relację nie może się skończyć niczym dobrym, chciał utrzymać kontakt z Rey. Nie obchodziło go to, że była to prosta droga do samodestrukcji i nie mogło się to skończyć niczym poza wzdychaniem do kogoś, kto ruszył dalej i ewentualnym patrzeniem jak ona rusza dalej ze swoim życiem, z kimś innym.
Czekał przez chwilę aż sama wyjdzie z propozycją kolejnego spotkania. Kiedy milczała, na chwilę się zniechęcił i zezłościł. Sama wyszła z propozycją by spróbować się spotkać i porozmawiać, a nie kłócić. A potem co? Stchórzyła, rozmyśliła się czy tak naprawdę nigdy tego nie chciała? Nie potrafił stwierdzić. Ostatecznie uznał jednak, że i tak spróbuje i da im szansę, kiedy nadarzyła się idealna okazja — impreza z okazji urodzin ich wspólnego znajomego. I jak tylko pojawiła przeszkodą w postaci braku prezentu, nie myślał, tylko zaproponował, że mogą go dać razem. Jak para. Nie miał pojęcia co ona sobie o tym pomyśli, ale wolał się nie zastanawiać.
Przystanął na chwilę przed wejściem do klatki, żeby do niej napisać i zapytać kiedy będzie, kiedy ją zobaczył. Spiął się cały, podobnie jak ona już była. Udawanie wyluzowanej wychodziło jej równie dobrze co jemu krasnoluda.
Hej — przywitał się, wysilając na względnie naturalny uśmiech i nie wykonując żadnego ruchu, skoro ona tego nie zrobiła. Myślał, że poczuje się lepiej jak ją zobaczy, ale fakt, że ona była taka nerwowa udzielił mu się na odległość. Nie do końca rozumiał dlaczego i o co chodzi. — Byliśmy bardzo mało oryginalni i kupiliśmy mu butelkę względnie dobrego rumu i voucher do Subwaya, skoro je tam połowę posiłków w ciągu tygodnia — powiedział w formie żartu nawiązującego do tego, że dawali ten prezent we dwójkę. — Jeśl któreś z nas ma jakieś zastzeżenia to jest już za późno na zgłoszenie ich — kontynuował ten średniawy żarcik. Przepuścił ją w drzwiach i poszedł za nią po schodach, gapiąc się oczywiście na jej tyłek. Inaczej się nie dało i absolutnie się tego nie wstydził. — Nie wiem czy nie traktuje wina jako soczku dla dzieci — stwierdził rozbawiony wizją ich kumpla z butelką wina w ręku. No nie, nie widział tego. Szczególnie jakby Reyah przyniosła wino z górnej półki, jakie zapewne pijała jej szefowa. — Kim jest Twoja szefowa? Co teraz robisz? — zapytał, bo tak go naszło, że nie wie za bardzo czym kobieta się teraz zajmuje.
To było mieszkanie 19? — zmrużył lekko oczy, próbując sobie przypomnieć treść smsa. Wydawało mu się, że tak, co oznaczało, że byli na dobrym piętrze.

Reyah Morales
instruktorka plastyki i asystentka julii — dom kultury
28 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
but we were something, don't you think so? roaring 20s, tossing pennies in the pool and if my wishes came true it would've been you
Bardzo mylne było stwierdzenie, że Rey ruszyła dalej. Faktycznie mogło się tak wydawać patrząc na to, jak się prezentowała sprawiając wrażenie bardziej poukładanej niż kiedyś, oceniają po tym się się zajmowała. Nie była już tym dzieckiem, bo tak śmiało można nazwać zapłakaną Reyah, zabierającym swoje rzeczy w ilości znikomej z ich mieszkania. Natomiast to co do niego czuła nie zmieniło się zupełnie. Czuła jakby ktoś nacisnął pauzę, a ona wracając do Lorne wróciła dokładnie do tego samego miejsca. Kochała go co prawda trochę inaczej, ale równie mocno. Więc jeśli ta próba przyjaźni czy cokolwiek będzie między nimi jest złym pomysłem to nie jest to tylko zły pomysł dla niego.
Totalnie stchórzyła. Powinien być tego pewien patrząc na to, że taką miała tendencje ostatnio. Stchórzyła w kwestii poinformowania go o swoim przyjeździe, potem powiedzenia mu prawdy, więc no śmiało mógł założyć, że i tak było w tym przypadku. Na szczęście on tak o sobie nie mógł powiedzieć, dzięki czemu byli tutaj razem, dając razem prezent dokładnie jak para. Rey myślała o tym wiele, ale jak ktoś ją zapyta to oczywiście zaprzeczy, tak jak zaprzeczy jak ktoś ją zapyta czy by chciała, żeby do siebie wrócili. Będzie to największe kłamstwo jej życia.
Roześmiała się na jego słowa - Nie, uważam że to wspaniały wybór - powiedziała - Postaraliśmy się. Jest i praktycznie i trochę przyjemności - stwierdziła. Idealne połączenie na prezent jej zdaniem. Widać, że była to praca zespołowa była. Nawet jakby uważała inaczej to miała jednak trochę taktu w sobie, żeby tego nie powiedzieć. Ani żeby nie popsuć tego, że jest między nimi tak miło, co prawdę mówiąc nie podejrzewała, że będzie miało miejsce. Nigdy. Szczególnie z jego strony, bo o ile ona mogła sobie wyobrazić, że ona robi dla niego miłe rzeczy tak z drugiej strony była to totalna niespodzianka. Bardzo przyjemna warto podkreślić - Szczególnie, że te drogie nie walą tak siarką - powiedziała na podstawie swoich ostatnich obserwacji - Ale nada nie potrafię tego pić - przyznała. Prosta dziewczyna z niej była, ona i wino raczej nie szły w parze.
- Artystką - odpowiedziała - Organizuje swoją wystawę, a ja jestem jej asystentką, więc robię dosłownie wszystko - taka była prawda. Zaczynając od robienia zamówień do pracowni, pomocy przy wyborze ram czy ogarniania cateringu na wystawę. Była to w sumie praca, którą chciała wykonywać, ale nigdy nie miała odwagi, żeby o tym marzyć. Wszystko co było blisko sztuki wydawało jej się, kiedy byli razem, nieosiągalne, bo przecież mało kto chce zatrudnić żółtodzioba. Poza tym mało praktyczne, bo były miejsca, gdzie zarobi więcej - Prowadzę też zajęcia w domu kultury - dodała. Zarobiona kobieta z niej była.
- Tak - przytaknęła, kiedy stali przed drzwiami - I dzięki, że mogłam się dołączyć do prezentu. Uratowałeś mi tyłek - uśmiechnęła się do niego ładnie. Dawno pewnie tego nie widział, więc mógł zapomnieć, że tak potrafiła, szczególnie patrząc na ich ostatnie spotkania, gdzie zupełnie inne rzeczy robili - Odwdzięczę się - obiecała.

flynn rawlings
mechanik — stocznia
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
The more that you say the less I know
Wherever you stray I follow
Może powinien był zobaczyć ten wzór postępowania, w którym on często za nią gonił w ostatnim czasie, podczas gdy ona uciekała od niego i unikała udzielania odpowiedzi na jego pytania, ale chyba za mocno w nią wierzył. Co też nie było z jego strony zbyt mądre, skoro ostatnim razem skończyło się to dla niego potwornym bólem i dziurą w sercu, która ziała tam do tej pory, ale najwyraźniej był jeszcze głupszy niż zwykle, kiedy w grę wchodziła ona. Przykładów była cała masa, w tym już całkiem sporo się zdążyło uzbierać odkąd Reyah wróciła do Lorne Bay.
Cudnie — uznał, a w jego głosie pobrzmiewała nuta sarkazmu, bo akurat w tym przypadku nie do końca jej wierzył, ale uśmiech miał całkiem szczery. Starał się i naprawdę chciał dać tej przyjaźni szansę, nawet jeśli gdzieś w tle czaiło się dużo ran z przeszłości, bólu i rozgoryczenia. Wolał jedynie namiastkę tego, co ich kiedyś łączyło od mijania siebie nawzajem szerokim łukiem na ulicach, jeśli niczego innego nie mogli mieć. — A czuć w nich chociaż alkohol? — zapytał, przekrzywiając lekko głowę. Brzmiało to dla niego tak jakby serio były soczkami. Nigdy żadnego bez posmaku siarki nie pił, więc musiał polegać na jej doświadczeniu. Na razie brzmiało to tak, że cieszył się z tego, że nigdy żadnego drogiego wina pić nie musiał. W teorii teraz nawet mógł sobie na takie od czasu do czasu pozwolić, ale nawet nie przeszło mu to przez myśl. — Łza wzruszenia powinna mi płynąć po policzku — stwierdził żartobliwie, ale tak nie do końca, bo serio coś w nim to ruszyło. Może chodziło o wspomnienie picia we dwójkę taniego alkoholu albo jakiś przebłysk tej Rey, którą znał zanim znalazła pracę w wyższych sferach i w jego oczach zupełnie się zmieniła.
Co znaczy wszystko? — nie miał pojęcia o tym jak wygląda organizacja wystawy, więc nie pozostało mu nic innego jak dopytać. W jego głowie wiązało się to z wieszaniem obrazów na ścianach i zamawianiem drogiego szampana oraz podobnymi zajęciami, ale mógł się mocno mylić. Nie pytał nawet o imię i nazwisko artystki, bo szansa, że by wiedział o kim Rey mówi była równie marna jak na to, że wygra milion dolarów w totolotka, w którego nie grał. Zdziwił się, kiedy powiedziała o zajęciach kultury i wyraźnie odbiło się to na jego twarzy. — Jakie? — zapytał zaciekawiony. Brzmiało to jakby naprawdę mocno ruszyła do przodu i udało jej się zacząć spełniać swoje marzenia o życiu bliżej sztuki. Choć życzył jej by sama mogła zostać znaną artystką, wiedział, że szansa na to jest marna i podejrzewał, że ona również zdaje sobie sprawę z tego jak wiele osiągnęła jak na kogoś o ich możliwościach.
No, lepsze to niż wino zdecydowanie — przyznał jej rację z tym, że uratował jej zgrabny tyłek. Na jej uśmiech zapatrzył się tak jak wcześniej na ten wspomniany już tyłek. Nie zapomniał jak jej cała twarz wyglądała rozświetlona w ten sposób od środka, nigdy by nie mógł wymazać tego obrazu z pamięci, ale rzeczywistość była zdecydowanie lepsza od wspomnień. — Jak? — zapytał bezmyślnie, wciąż zbyt skupiony na jej twarzy by zastanawiać się nad tym co mówi. Odchrząknął i nacisnął klamkę, otwierając drzwi, a potem odsunął się, żeby mogła przejść pierwsza. Lepsze to było od stania i gapienia się na nią w dalszym ciągu.

Reyah Morales
instruktorka plastyki i asystentka julii — dom kultury
28 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
but we were something, don't you think so? roaring 20s, tossing pennies in the pool and if my wishes came true it would've been you
W ich zachowaniu nic mądrego nie było. Uciekanie, gonienie, łamanie sobie serc, jak i udawanie, że wcale nie i faktycznie mogą być przyjaciółmi czy jakkolwiek nazwać to co teraz robili. Fajnie by było jakby dla odmiany mogli postawić na totalną szczerość. Wtedy może mogliby coś osiągnąć, faktycznie jakoś tą relacje odbudować.
Roześmiała się słysząc jego ton. Ona nie wiedziała co woli. Za bardzo się bała, żeby faktycznie móc się nad tym zastanowić i podjąć jakąś przemyślaną decyzję, która dla odmiany zrobi coś innego niż złamie im serca. Chociaż nie była na to gotowa zupełnie - W trakcie picia nie - odpowiedziała zgodnie z prawdą. Było z nim jak z dobrymi drinkami, orientujesz się że cos pijesz jak już jesteś pijany. Dla niej to minus akurat, ale dla wielu ludzi nie - Powinna - zgodziła się rozbawiona - Ale obydwoje wiemy, że u Ciebie to nie takie proste - dodała.
- Dosłownie wszystko - powiedziała - Robię zamówienia, umawiam spotkania, wybieram oświetlenie na wystawę, ramy do obrazów, przekąski, ogarniam listę gości - zaczęła wymieniać, chociaż to zdecydowanie nie było wszystko. Także nie mylił się wcale. Zajmowało jej to dużo czasu, szczególnie że wszystko chciała zrobić dobrze, do wszystkiego przykładała się jakby było jej własne. Poniekąd wiązało się to z tym, że liczyła na jakąś dłuższą współprace z Julią, ale nie było to coś co była gotowa przyznać. To kolejna rzecz, która się nie zmieniła - Z plastyki. Dla dzieci - między jednym a drugim zdaniem zrobiła przerwę. Wcale nie, dlatego że się tego wstydziła albo nie chciała przyznać, ale na pewno żadne z nich się tego nie spodziewało. Rey nigdy nie widziała siebie pracującej z dzieciakami, a tu proszę. Jej wyjazd do Melbourne zdecydowanie dużo zmienił.
Nie mogła zaprzeczyć, więc się roześmiała na jego słowa tylko. Co prawda przyszło jej do głowy, że ukradnie to wino dla niego, wtedy będzie mógł szczerze powiedzieć czy jego prezent było lepsza opcją niż drogie wino, ale tego nie powiedziała. Może to przez to jak na nią spojrzał. Nie chciała psuć tego jakimś głupim tekstem, co mogło mieć miejsce, bo serce jej tak waliło aktualnie, że własnych myśli nie słyszała. Dlatego też z jej ust padły takie słowa jakie padły - A co byś chciał? - zabrzmiało to dwuznacznie, chociaż wcale tego nie planowała. Dobrze, że Flynn to przerwał, a ona jedyne co mogła to w myślach się walnąć w czoło, bo tak fizycznie to byłoby dziwne teraz, jak akurat wchodzili do środka.
Rey poszła przodem witając się jako pierwsza z solenizantem i składając mu życzenia, który pewnie by ich obrzucił pytającym spojrzeniem, jakby nie był taki pijany. Pewnie stwierdził, że wszystko jest na swoim miejscu, skoro razem przyszli i razem wręczyli mu prezent. Z innymi tak łatwo nie poszło, chociaż żadnego pytania na ten temat nie usłyszała. Tylko pytające spojrzenia, na które kręciła głową jeśli pochodziły od kogoś kogo lubiła, a jak nie lubiła to zupełnie ignorowała, witając się tylko krótko - Musze się napić - stwierdziła, po czym kiwnęła na kuchnię, gdzie wszystkie dostępne alkohole się znajdowały. Ona niby zwykle sięgała po piwo, to się nie zmieniło, ale dzisiaj nie odmówi czegoś mocniejszego - Co pijemy? - spojrzała na niego - A ty lubisz swoją pracę - zapytała wracając do ich wcześniejszego tematu. Obydwoje wiedzieli, że nie musiała go pytać co robi, bo dobrze wiedziała, jednak nie znaczyło to że innych pytań nie miała.
mechanik — stocznia
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
The more that you say the less I know
Wherever you stray I follow
Wiesz, że wystarczy mi pokazać jakąś scenę z Wall-E, jeśli chcesz, żebym się popłakał — przypomniał jej o swojej słabości do filmów animowanych dla dzieci, na których potrafił płakać rzewnymi łzami, nie tylko pojedynczymi spływającymi po policzku w dramatyczny sposób. Mogła w końcu zapomnieć po tylu latach rozłąki. On był pewien, że coś zdążyło mu umknąć, choć rozpamiętywał każdy szczegół na temat jej osoby bez końca przez bardzo długi czas, a później już tylko okazjonalnie. Wątpił by kiedykolwiek dotarł do etapu, gdzie nie myślał o niej wcale, ale zepsuła jakiekolwiek próby, kiedy wróciła do Lorne Bay.
Kiwał głową, kiedy wymieniała kolejne zadania. Czyli nie pomylił się mocno. Właściwie to prawie wcale. Był pewien, że Rey przykłada się do swojej pracy i chce by wyszło perfekcyjnie. Zawsze taka była, nieważne czy organizowała wystawę, czy przygotowywała zapasy niezbędne do poskładania się w całość po walce u nich w domu, a nawet w przypadku czynności takich jak gotowanie obiadu urodzinowego. Czasem dostawał szału, że wszystko musi być dopięte na ostatni guzik, ale zwykle to doceniał i był to jeden z powodów, dla których ją kochał.
Wow — to było dla niego bardziej godne podziwu niż organizacja wystawy dla jakiejś bogatej laski, która malowała. Wiedziała pewnie dlaczego. Cenił każdy sposób, żeby dać dzieciakom szansę na oderwanie się od codzienności, rozwój i być może lepsze życie w przyszłości, takie jak ona miała. Sam nie miał zdolności ani podejścia do dzieci, więc się w to nie mieszał. Wystarczało, że miały rodziców o podobnym podejściu w domu. Nie musiały się stykać z Flynnem. A przecież większość dzieciaków, które chodziły na zajęcia w domu kultury należały do takich, które dorastały w podobnych warunkach co oni lub niewiele lepszych. Bogaci rodzice posyłali swoje „pociechy” na prywatne lekcje. Przynajmniej za jego czasów, a od tego momentu nie interesował się tym za mocno. Tylko na tyle by wiedzieć na jakie zajęcia posyłać swoje młodsze rodzeństwo, żeby spędzało jak najmniej czasu w ich domu. — To super — dodał jeszcze, gdyby po ‚wow’ ulegało to wciąż wątpliwości.
Przełknął ślinę, gdy zadała mu to pytanie i zbył je wzruszeniem ramion, próbując udawać nonszalanckiego. Przeczytał kiedyś co to słowo znaczy i był z siebie niesamowicie dumny, że samo mu przyszło do głowy. Skupienie się na tym pomogło mu się otrząsnąć i zakończyć tę wieloznaczną sytuację, w której się znaleźli. Weszli do środka, dali prezenty, przywitali się z kilkorgiem ludzi i poszli do kuchni po alkohol. Flynn nikogo nie informował co się dzieje i ignorował wszystkie spojrzenia, nie robiąc sobie z nich nic. Miał wprawę.
Wódka z sokiem — zaproponował, kiedy już zobaczył jakie mają opcje. Też wolał w tych okolicznościach pić coś mocniejszego niż tylko piwo. — Tak — powiedział krótko i normalnie na tym by skończył, ale przy niej potrafił się dużo bardziej rozgadać. Poza tym, jeśli mieli się przyjaźnić to musiał ją dopuścić do różnych części swojego życia. Nie wszystkich, ale całkiem sporej części. — To uczciwa robota, nawet jeśli czasem nie mam siły się potem ruszać i jestem zawsze ujebany — był pewien, że jakby teraz się mocniej podrapał za uchem albo zajrzał pod paznokcie to znalazłby tam jakieś czarne gówno. Zawsze coś zostawało, nieważne jak mocno szorował.
Flynn! — usłyszał znajomy głos wykrzykujący jego imię. — Gdzie Thea?! Jest mi winna drinka! — kontynuował głos, aż w końcu dało się go dopasować do osoby, kiedy wysoki typ wynurzył się spomiędzy grupki ludzi stojących w kuchni. Rawlings spiorunowal go wzrokiem, ale było już trochę za późno. Kumpel sam się zreflektował na widok stojącej obok niego Rey. — O. A kto to? — zapytał tonem kogoś kto za dużo wypił, żeby mieć jakiekolwiek filtry.

Reyah Morales
instruktorka plastyki i asystentka julii — dom kultury
28 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
but we were something, don't you think so? roaring 20s, tossing pennies in the pool and if my wishes came true it would've been you
- To by był cios poniżej pasa - stwierdziła. Bajki to zupełnie co innego, nie można tego było wykorzystywać przeciwko sobie ani do żadnych innych celów. Wtedy się ogląda i tyle. I oczywiście, że nie zapomniała. Nic o nim nie zapomniała, a tak jej się przynajmniej wydawało. Za często pojawiał się w jej głowie, nigdy nie chciał wyjść jak już się pojawił, więc nic dziwnego. Teraz miała okazję swoją pamięć zweryfikować, skoro w milszej atmosferze mieli spędzić czas.
Nie musiał mówić nic więcej. Doskonale rozumiał, dlatego to robiła, a ona wiedziała że rozumie. Może dla kogoś z boku to głupie, bo co niby takie zajęcia mogą zrobić dobrego? Oni wiedzieli, że dużo. Reyah czuła to za każdym razem, kiedy przychodziła do domu kultury, kiedy rozmawiała z tymi dzieciakami. Czuła, że może coś zmienić w ich życiu, że może być osobą której ona kiedyś potrzebowała. Sama się nie spodziewała, że skończy w takim miejscu, ale czuła że idealnie tam pasuje - Jest super - przytaknęła.
Kiwnęła głową na jego propozycję i zabrała się za robienie im drinków wlewając im do kubeczków taką samą ilość alkoholu. Bez oszukiwania dzisiaj, ale nadal zdarza się jej się to często. Jej stosunek do alkoholu niewiele się zmienił, nadal go piła w niezbyt dużych ilościach tylko przy jakichś okazjach, jak dzisiaj na przykład. Uśmiechnęła się na jego słowa, a na kolejne miała zbyt dużo nieodpowiednich, złośliwych komentarzy, więc ugryzła się w język. Zdecydowanie nie byli na tym etapie - Ciesze się - powiedziała szczerze - Nie, że jest ciężka, ale że to lubisz - wyjaśniła, żeby wątpliwości nie było. Szkoda co prawda, że nie był na nią gotowy kiedy byli razem, jednak żal który w niej nadal był zamierzała zachować dla siebie.
Kiedy usłyszała, że ktoś go woła od razu odwróciła się w tym kierunku. Nie znała pijanego gościa, który zmierzał w ich kierunku, ale on w ogóle sie tu nie liczył. Liczyło sie tylko to, że spodziewał się tu zobaczyć Flynna w towarzystwie innej kobiety. Niby Rey miała świadomość, że coś takiego się może stać. W sumie to była pewna, że się stanie i mocno by sie zdziwiła, jakby się okazało że chłopak jest sam, natomiast przygotowanie i świadomość wcale nie zmieniły tego jak beznadziejnie się poczuła. Ukucie w środku nie chciało zniknąć, a zaciśnięcie zębów niewiele pomogło - Rey. A ty to kto? - odbiła piłeczkę, bo skoro się teraz przedstawiali to było jak najbardziej wskazane. Nie brzmiała przy tym zbyt miło ani jakby chętnie sie z nowym kolegą witała. Całą złość przekierowała na niego, chociaż tak naprawdę nikt tu winny nie był, bo nie było czego być winnym - Ale właśnie Flynn, gdzie Thea? - zapytała przenosząc wzrok na swojego byłego. Trochę zapanowała nad swoim wyrazem twarzy, więc nawet się lekko uśmiechnęła i o ile to może jej wyszło, tak jej wzrok mówił sam za siebie. Jej oczy się wcale nie uśmiechały, nie błyszczały już jak jeszcze chwilę temu.

flynn rawlings
mechanik — stocznia
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
The more that you say the less I know
Wherever you stray I follow
To było coś, czego nie potrafił wyrazić słowami, ale wiedział, że ona zrozumie. Tak samo jak garstka innych ludzi, którzy wychowali się w taki sam sposób jak oni. Każde słowo wsparcia i zachęty, pokazania innych możliwości niż te, które widziały dookoła siebie takie dzieciaki… Dobrze wiedzieli, co to może zmienić. On nigdy tego nie miał i co z niego wyrosło?
Spodziewał się z jej strony sprośnych komentarzy i nieco się zdziwił, gdy nie padły, ale zaraz sobie przypomniał dlaczego zachowała je dla siebie. Na kilka sekund zapomniał, że dzieliły ich lata rozłąki, nierozwiązane do końca żale i całkiem sporo innych problemów. Było to dziwne i niepokojące jak szybko był w stanie wpaść w stare przyzwyczajenia w jej towarzystwie. Musiał być bardziej uważny zanim powie coś czego nie powinien i zdradzi się z tym, co tak skutecznie próbował przed nią ukryć.
Dzięki — skwitował jej słowa krótko, bo zapragnął jak najszybciej zamknąć ten temat. Też pomyślał o tym jak wiele było potrzeba by się zdobył na próbę znalezienia innego zajęcia w życiu niż to, które miał wcześniej. Jednak nie tylko o to chodziło. Tego poprzedniego sposobu na zarabianie pieniędzy do końca sobie nie odpuścił, częściowo po to by poczuć się czasem bliżej niej. Bo ten ból, który czuł ilekroć obrywał, satysfakcja, którą czuł z każdej wygranej, podmuch wiatru na obitej twarzy, przenikające zimno związane z wchodzeniem do wypełnionej lodem wanny i wszystkie inne odczucia towarzyszące walkom wiązały się z nią i tam mógł ją zawsze odnaleźć, nawet gdy nie było jej już w Lorne Bay. I co z tego, że teraz stała naprzeciwko niego, skoro nie mógł jej mieć?
Z tego wszystkiego zapomniał o Thei, dopóki najebany Jason się nie pojawił, żeby przypomnieć mu, że ma “dziewczynę”. I przy okazji poinformować Reyah o jej istnieniu. Celowo nie wspomniał ani słowem o tym, że się z kimś spotyka podczas żadnej z poprzednich kłótni i jednej rozmowy. Naiwnie liczył, że tak to między nimi pozostanie. Czasami się zastanawiał czy nikt Rey nie powiedział o dziewczynie, kiedy zbierała informacje na jego temat, ale wątpił. Wyciągnęłaby to w końcu. Teraz już nie musiał snuć dalszych podejrzeń, bo po jej minie widać było, że nie miała pojęcia, że jej były się z kimś spotyka. Uderzyło go to jak mocno się przejęła i dało nawet do myślenia, ale nie na długo, bo musiał coś w końcu powiedzieć.
To jest Jason — przedstawił typa po tym jak odchrząknął. Zaschło mu lekko w gardle, więc upił kilka łyków swojego drinka. Najchętniej wychyliłby całego naraz w tym momencie, w którym Reyah patrzyła na niego z ledwie skrywaną żądzą by w coś kopnąć. Miał dość silne podejrzenia, że w jego krocze, na przykład. Ale hej, przecież nie robił nic złego. Wkurzyła się tak jakby miała do tego prawo, a nie miała, skoro nie byli razem. Otrząsnął się z tego stresu, choć jakaś jego część zastanawiała się o co w tym wszystkim chodzi. Zrozumiałby swoje własne wkurzenie na usłyszenie podobnych wieści, bo dość jasne było dla niego, że wciąż coś do niej czuł, ale ona? Zdawała się ruszyć dalej. A może była po prostu wkurwiona, że śmiał ułożyć sobie życie z kimś innym? Chociaż, gdyby znała prawdę na temat jego relacji z Amaltheą to może by się tak nie irytowała? Chuj wie, skomplikowane to wszystko było. — Nie wiem, nie mam jej lokalizacji w telefonie — powiedział więc i wzruszył ramionami, postanawiając się zachowywać jak gdyby wcale go to nie ruszyło i nie zauważył emocji, jakimi Rey się unosiła.
Aha, czyli to tak. To ja pójdę znaleźć sobie bezpieczne miejsce z dala od Was — usłyszeli zaraz słowa Jasona, który zaczął się wycofywać po tym jak wywołał małą burzę. Chyba obstawiał, że zaraz zaczną się kłócić. Ale przecież byli dorośli, nie byli parą i oboje mogli się umawiać z kim chcą. Prawda?

Reyah Morales
instruktorka plastyki i asystentka julii — dom kultury
28 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
but we were something, don't you think so? roaring 20s, tossing pennies in the pool and if my wishes came true it would've been you
Jakby Rey się miała wypowiadać w tej kwestii, co z niego wyrosło, to mimo wszystko miałaby więcej dobrych rzeczy do powiedzenia niż tych złych. Jasne, mieli swoje problemy, swoje trudności, ale kto nie miał? Nawet Ci, którzy wychowywali się w dostatku, którzy mieli rodziców średnio sobie radzili z komunikacją, unosili się dumą czy robili rzeczy, których nie powinni. Ona wolała jednak patrzeć na to co udało im się osiągnąć. Przykro, że osobno, ale była dumna zarówno z niego jak i z siebie.
Za łatwo było poczuć się jak kiedyś, zdecydowanie. Rey też to czuła, chociaż jednocześnie czuła się zupełnie inaczej. Nie potrafiła tego wyjaśnić, sama do końca tego nie rozumiała, więc nic dziwnego. Może to kwestia tego, że chciała, żeby było jak dawniej, ale rzeczywistość zerkała na nią czając się gdzieś z boku, jak jakiś creepy gość na imprezie. To dość trafne porównanie.
To że ona czuła dokładnie to samo było jak nieśmieszny żart. Wredny nawet. Taki co zabolałby też fizycznie jakby ktoś go opowiedział, mimo że jakiś grymas na podobę uśmiechu by się na twarzy pojawił. Może jakby wiedziała, że ją nadal chce znalazłaby w sobie odwagę, żeby zaryzykować wszystko i wykonać jakiś ruch. Chciałaby wierzyć, że tak. Ale nie miała pojęcia, że coś takiego wchodzi w ogóle w grę. Przecież to nie tak, że ona trzymała się z daleka przez tyle lat, bo chciała. Uważała, że to będzie dla niego lepsze. Że bez niej będzie miał mniej powodów do walk, nie więcej. Widocznie słabo to przemyślała, niestety nie pierwszy raz. Totalnie bez sensu.
Widocznie była słaba w zbieranie informacji, bo żadna o dziewczynie do niej nie dotarła. Ktoś niby coś tam powiedział, że Flynn na samotność nie narzeka, ale nie było to nic dziwnego. Wystarczyło na niego spojrzeć przecież. Nie podejrzewała, więc że usłyszy dziś coś takiego. Szczególnie dziś, kiedy miało być miło i przyjemnie i przez chwilę jak kiedyś. Na szczęście była przyzwyczajona, że od życia często dostaje się w pysk, często też mokrą, zimną szmatą i ona się tak dokładnie teraz czuła. Może nie powinna, ale nie było to istotne teraz.
Kiwnęła głową, kiedy Flynn przedstawił jej chłopaka i uśmiechnęła się do niego lekko, ale zamiast coś powiedzieć to się napiła swojego drinka. Potrzebowała tego teraz bardzo. Dobrze, że dzisiaj się zdecydowała na mocniejszy alkohol, bo piwo na pewno by nie podziałało. Wódka też ledwo dawała radę, bo wcale nie zmniejszała jej emocji czy uścisku, który czuła w żołądku. I wcale nie chciała uderzyć jego. Kogoś innego za to jak najbardziej. Szkoda, aż że Jason się wycofał, bo byłaby gotowa jakąś awanturę zacząć - I tak wypadałoby wiedzieć, gdzie Twoja dziewczyna spędza wieczór - rzuciła co zabrzmiało o wiele bardziej złośliwie niż miała w planach. Nie wiedziała co prawda kim jest ta cała Thea, ale no nie trzeba był być jakąś wybitnie inteligentną osobą, żeby dodać w tej sytuacji dwa do dwóch. Oczywiste było, że nie rozmawiali o jakiejś obcej lasce ani o takiej, z którą spotkał się dwa razy. Chociaż Rey trochę liczyła, że zaraz jej powie że to w sumie nikt taki ważny ta cała Thea, ale to taka głupia nadzieja była i zdawała sobie z tego sprawę. Tak jak zdawała sobie sprawę, że nie ma prawa się złościć czy czuć to co czuła. Szkoda, że powiedzenie sobie tego w głowie trzysta razy nie sprawia, że wszystko magicznie znika.
- Dziwny gość - stwierdziła. Może dziwny, może po prostu pijany. Nie wiedziała do końca co uważa, ale nie chciała się nad tym teraz zastanawiać. Jedyne co chciała to udawać, że ten poruszony nie zrobił na niej wcale takiego wrażenia. Czy to że tak szybko opróżniła zawartość swojej szklanki i właśnie robiła robiła sobie kolejnego drinka temu zaprzeczało? Jak najbardziej. Kolejne pytanie, które padło z jej ust też - Długo się spotykacie? - zapytała patrząc na szklankę, dopiero po chwili przenosząc na niego wzrok. Mogła starać się brzmieć normalnie, uśmiechać się delikatnie jakby rozmawiali o pogodzie właśnie, ale jej spojrzenie zdradzało jak beznadziejnie się czuła.

flynn rawlings
mechanik — stocznia
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
The more that you say the less I know
Wherever you stray I follow
On też był z niej niesamowicie dumny, nawet jeśli nie mówił o tym za dużo jak na razie. Zaszła o wiele dalej niż kiedykolwiek podejrzewał, że jej się uda. Nie dlatego, że w nią nie wierzył, tylko dlatego, że dla ludzi takich jak oni szans było bardzo mało i trzeba było wiedzieć, kiedy je wykorzystać. Był pewien, że wyjazd się jej przysłużył i to było to, czego potrzebowała. A nic z tego by się nie wydarzyło, gdyby go nie zostawiła, więc w ogólnym rozrachunku dobrze wyszła na tym. On ją tylko zatrzymywał w miejscu, jak kotwica albo bluza zaczepiona o klamkę. W dalszym ciągu nie miał jej tak naprawdę nic do zaoferowania. Był to kolejny powód by trzymać swoje emocje dla siebie.
I jak patrzył na nią teraz to miał podejrzenie, że Rey coś przed nim ukrywa, tak jak on przed nią. Miał pewne podejrzenia co takiego to może być, ale nie chciał w nie do końca wierzyć. To by oznaczało… problemy. Nie chciał o tym myśleć. Zamiast tego wolał się zmierzyć z tym, co miał przed sobą. Czyli wkurzoną Reyah. To znał i czasem nawet wiedział jak sobie z tym radzić. Teraz niekoniecznie, bo wzięła go z zaskoczenia. Uniósł brwi, gdy znów się odezwała i nawet lekko uśmiechnął, bo całkiem go w tym momencie rozbawiła. Zachowywała się jakby była zazdrosna. Nie, inaczej. Była zazdrosna. Ewidentnie. Wzruszył ramionami.
Nie jest moją dziewczyną — powiedział szczerze, przyglądając się Reyah badawczo. Próbował ją rozgryźć, ogarnąć o co jej tak naprawdę chodzi. Wypił kilka łyków swojego drinka. — Nie dziwię mu się, wyglądasz jakbyś miała zamiar w coś kopnąć albo uderzyć — stwierdził. Postawił na szczerość, bo był ciekaw czy odwdzięczy się mu tym samym i wyjaśni o co jej właściwie chodzi. I dlaczego wyglądała jakby właśnie przebiegła maraton i teraz gasiła swoje pragnienie wódką z sokiem. To tak nie działało. — Dlaczego pytasz? — zapytał i przekrzywił głowę. — Jesteś zazdrosna? — zapytał, waląc prosto z mostu. Nie miał zamiaru grać z nią w tę gierkę, odpowiadając na jej pytania i kopiąc coraz głębiej dół. Pod sobą i pod nią, bo wyglądała jakby wcale nie chciała znać odpowiedzi na to pytanie. Jakby żałowała, że Jason w ogóle do nich podszedł. On tego też akurat żałował. Miało być miło, a wyszło jak zwykle. Najwyraźniej nie zasługiwali na jeden normalny wieczór, w czasie którego będą mogli poudawać przez chwilę, że są po prostu przyjaciółmi. Może dlatego, że wcale nimi ni byli i nigdy nie mieli mieć ku temu szansy, bo tak się po prostu nie dało po tym wszystkim przez co przeszli.

Reyah Morales
instruktorka plastyki i asystentka julii — dom kultury
28 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
but we were something, don't you think so? roaring 20s, tossing pennies in the pool and if my wishes came true it would've been you
Jeśli myślał, że po najściu Jasona miała minę jakby chciała w coś kopnąć albo uderzyć to niech jej na pewno nie wspomina nic o tym, że ją zatrzymywał, bo wtedy by mu mogło zabraknąć słów jak opisać wtedy jej minę. I wcale nie, dlatego że znał mało słów. Po prostu takiej wściekłości nie dałoby się ubrać w słowa. W jej idealnym świecie miał pojechać z nią, tak przynajmniej sobie to wyobrażała, kiedy okazja się pojawiła. Totalnie widziała ich nowe, wspólne życie, ale to prawdziwe ją tak zaskoczyło, że jej wizja została tym czym była czyli marzeniem. Na szczęście on też radziła sobie tu dobrze, a przynajmniej tak to wyglądało z jej strony.
Może jakby nie była tak skupiona na sobie i na swoich uczuciach to zauważyłaby też coś w nim. Niestety skupiła się na nieudolnym panowaniu nad sobą i totalnie jej to umknęło, chociaż nawet jakby coś zauważyła to nie było opcji, żeby wzięła to pod uwagę. Przecież jej nie kochał na pewno, skoro już wtedy nie potrafił wybrać jej. Łatwo jest przestać kochać kogoś kto nie jest dla Ciebie najważniejszy.
Usłyszała co chciała, więc powinna poczuć ulgę, ale wcale nie poczuła. Thea była kimś, nawet jeśli nie oficjalną dziewczyną to zajmowała jakieś ważne miejsce w życiu Flynna, a ona nie do końca czuła że ma prawo pytać o to jakie. Szczególnie kiedy uświadomił jej, że trzymanie fasonu jej nie wychodziło, bo wszystko co czuła wypisane miała na twarzy. Bez sensu totalnie - Nie zamierzam - powiedziała zgodnie z prawdą. Przynajmniej nie w tym momencie, natomiast jakby się okazja trafiła to by z chęcią skorzystała. Szkoda, że to takie urodziny bez piniaty. Rey by nawet żadnego kija nie potrzebowała.
Niby mieli być ze sobą szczerzy, ale to niestety nie tym się kierowała Reyah odpowiadając na jego pytanie. Czuła się najpierw wzięta z zaskoczenia, a potem postawiona pod ścianą. Kłamstwo nie wchodziło w grę, ucieczka też nie, więc zostało jej zafundowanie mu tego samego samego co jej zafundował Jason - Tak - odpowiedziała przenosząc na niego wzrok dopiero jak te słowa wypowiedziała - Jestem - dodała jeszcze tak w ramach potwierdzenia. Niby miła odmiana z jej strony, bo nie było żadnych ucieczek, żadnych kłamstw, ale jak intencje się liczą to słabo wypadała jednak. Rey wiedziała dobrze, że z ich przyjaźni nic nie będzie, chociaż liczyła, że dzisiaj spędzą miły wieczór, może kiedyś to powtórzą a potem każde pójdzie w swoja stronę, ale z jakimiś miłym wspomnieniami. Może wtedy byłoby łatwiej. Niestety nie jest im to chyba pisane, szczególnie że drugą opcją jest totalna szczerość, a to nie jest coś na co są gotowi - Pójdę już - stwierdziła odstawiając szklankę na stolik. Tylko by było z nieuciekania tylko tym razem może Flynn jej podziękuje - Daj mi znać ile zapłaciłeś za prezent to zrobię ci blika - powiedziała zakładając, że raczej spotkanie na którym miała się odwdzięczyć nie dojdzie do skutku, skoro zrobiło się dziwnie.
mechanik — stocznia
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
The more that you say the less I know
Wherever you stray I follow
On nie miałby co robić w tym jej wielkim świecie. Mógłby co najwyżej wisieć na jej ramieniu na tych wszystkich wystawnych przyjęciach i ładnie wyglądać. Posiadał odpowiednie kwalifikacje do takiego zajęcia. Z chęciami za to gorzej. Nie widział dla siebie miejsca u jej boku i być może to pchnęło go częściowo do tego by po prostu dać jej wówczas odejść bez próby zatrzymania jej. Teraz, gdy dowiedział się co takiego robiła, tylko utwierdził się w tym przekonaniu. Jednak równie dobrze mogły być to próby usprawiedliwienia swoich działań po fakcie i poukładania sobie tego w głowie tak, żeby to jemu to pasowało.
No i dalej nie miał jej za wiele do zaoferowania, swoim zdaniem. Był to jeden z powodów, dla których trzymał swoje uczucia dla siebie. Miał ich znacznie więcej, na czele ze strachem, że może znów skończyć ze złamanym sercem, gdy okaże się, że Reyah już nie czuje do niego nic poważniejszego. A ledwo udało mu się je zlepić w całość. Przy użyciu czegoś, co chujowo je trzymało i nie było mu wiele potrzebne by znowu się posypało odkąd wróciła do Lorne Bay.
Uniósł brew, gdy oznajmiła, że nie ma w planach kopania ludzi. Wątpił w to, ale nie powiedział jej tego na głos, bo to było prawie równoznaczne z proszeniem się o to by jemu takiego kopniaka sprzedała. Albo dwa. Kiedy znowu się odezwała, żeby odpowiedzieć na jego pytanie, otworzył szerzej oczy i rozchylił lekko usta w wyrazie szoku. Przy okazji zaniemówił i gapił się na nią po prostu, nie mogąc pozbierać myśl w swojej głowie ani szczęki z podłogi. W przenośni. Wiódł za nią wzrokiem jak odchodziła po tym dziwacznym pożegnaniu i dopiero, kiedy zniknęła między ludźmi. Niewiele myśląc ruszył za nią i dojrzał jej sylwetkę dopiero na klatce schodowej.
Poczekaj! — krzyknął za nią i podszedł szybkim krokiem, a potem zbiegł z kilku stopni, żeby zagrodzić jej drogę. Nie zastanawiał się nad tym, co robił. Po prostu działał. Chwycił ją w talii i przyciągnął ją do siebie, a potem pocałował. Jakby to była najbardziej naturalna rzecz na świecie. I dla niego tak właśnie było. Wspomnienia nie były w stanie równać się z rzeczywistością. Chyba nic nie było, ale w tym momencie nie byłby w stanie nawet się nad tym zastanowić, bo liczyła się tylko ta chwila.

Reyah Morales
ODPOWIEDZ