malarz, artysta — sztuki nowoczesnej
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
amerykański artysta sztuki nowoczesnej, który do tej pory całkowicie umiał oddawać się jedynie swojej twórczości. teraz wyłączony z życia, oddany jedynie swojej ukochanej desiree, całą uwagę skupia na jej powrocie do zdrowia i zapewnieniu jej bezpieczeństwa.

Szczęśliwie (choć może jednak nie do końca?) Flann aż taką pamięcią do niuansów wypowiedzi, nawet własnych, nie dysponował i wysoce prawdopodobne było, że po prostu nie pamiętał jak pewnego pięknego dnia, kiedy jeszcze ich spotkania można było nazywać randkami, zarzekali się oboje że po tym nie będzie miejsca na żadną przyjaźń. Jak czcze były to gadki pokazało im samo życie, wystarczyło bowiem kilka lat, by bez żadnego większego dramatu (czy jednak?) ich relacja zupełnie naturalnie ewoluowała w zupełnie platoniczną (trudne do wyobrażenia) przyjaźń. Uczucie, z którego był równie tak dumny jak z tego że na przyjaciela wybrała go sobie taka kobieta jak Julia. Uśmiechał się właśnie do tej myśli, myśli którą jednak miał zamiar zachować dla siebie - wiedział, że zdradzanie takich sekretów akurat Crane mogłoby spowodować, że jeszcze bardziej obrosłaby w piórka a nie wiedział, czy na takie wrażenia jest gotowy. Ostatnio i tak miał wrażenie, że to już ten czas kiedy powinien prewencyjnie omijać wszystkie lustra, bo jeszcze trochę a będzie się w nich hobbystycznie dopatrywał pierwszych siwych włosów, które oczywiście zagwarantuje mu Julia. Do spółki z drugą, Desiree, która też przecież namiętnie spędzała mu sen z powiek.
- Nie negowałem tego - pokiwał twierdząco głową, choć musiał przyznać, że był to mocno kurtuazyjny komplement dla pana doktora, który tak mocno zajmował głowę Julii. Facet mógł być nawet najlepszym chirurgiem, jakiego nosiła ta planeta, a w tym momencie Flann i tak wolałby się od tej części, w której był lekarzem, trzymać z daleka. Lekarzy i szpitali mieli z Desiree dosyć (przynajmniej od strony pacjenta) prawdopodobnie dożywotnio, więc bezpiecznie porzucił ten temat i tylko zaśmiał się lekko.
- Nie? Nie widzę miłości wszędzie. Za to te serduszka, które pojawiają się nad twoją głową niczym żarówka nad postaciami w bajkach, owszem. Crane, tobie takie banały się przecież nie zdarzały - dobrze pamiętał przecież wszystkie te mądrości o tym, jak to już dożywotnio będzie niezależna, potem te wszystkie krótsze lub dłuższe romanse, a tu nagle bach! Okazywało się że los i na taki kamień jak Julia potrafił znaleźć odpowiednią kosę i działo się. Znowu mógł uśmiechać się sam do siebie, bo liczył w tym momencie mocno na to, że cały ten Aiden okaże się na tyle przyzwoitym człowiekiem, że da tej dziewczynie całe szczęście, na które ona tak cholernie zasługuje.
- Dobrze wiesz, że to nie jest kwestia smęcenia - zaśmiał się lekko, ale skoro już mieli rozmawiać poważnie i to na dodatek o interesach, uznał to za doskonałą możliwość do zmiany tematu. - Owszem, rozmawialiśmy trochę o przeprowadzce, ale po pierwsze to nie nastąpi już-teraz-zaraz, a po drugie wcale nie wyniesieniu się daleko - kto by się spodziewał, że Flann Rohrbach w towarzystwie Julii potrafi być jeszcze taki tajemniczy? Rozsiadł się wygodniej - o ile było to w ogóle możliwe - na tym swoim śmiesznym szpitalnym krzesełku, i musiał przyznać że powoli rozumiał Desiree która z uporem maniaka twierdziła, że temu szpitalowi przyda się każdy jeden dodatkowy dolar bo potrzebne jest tutaj dokładnie wszystko. - A po drugie zaczniemy od podstaw, czyli czemu masz wątpliwości co do kontynuowania naszej współpracy? - skądś one w końcu musiały się wziąć, a takie akurat rzeczy wokal zawsze słyszeć wprost.
Czyżby Rohrbach wracał w końcu do swojego zawodowego trybu? Nie może być.
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Zdecydowanie za rzadko dawała mu odczuć, że czuje dokładnie to samo. Była wdzięczna każdej sile na ziemi i w kosmosie, która zdecydowała, że nadają się na przyjaciół. Początkowo sama się z tym kłóciła uznając, że namiętność i pewien żar uczuć nie idzie potem w parze z zupełnie platonicznym podejściem do siebie, ale wystarczyło zgasić pewne romantyczne ciągoty, a okazywali się ludźmi, którzy od zawsze patrzyli w jednym kierunku. Może pomogła w tym sztuka i pasja, którą dzielili, może zwyczajnie pochodzili z podobnych rodzin i dzięki temu umieli postawić się w skórze tego drugiego, ale z całą pewnością Julia była przekonana, że Flann jest jedną z najbliższych jej osób.
Gdyby tak nie było, nie opowiadałaby mu o Aidenie, choć to i tak było grube niedopowiedzenie. I tak najwięcej (ba, prawie wszystko) zostawiała dla nich uznając, że związek najlepiej rozwija się sam, z dala od gapiów czy dobrych rad ludzi z zewnątrz. Jak dotąd największe kamienie milowe z Thompsonem osiągali sami, więc zamierzała podtrzymać ten status quo czując się w obowiązku jedynie sprostować właśnie takie szczegóły jak zakres specjalizacji lekarza i fakt, że był najlepszym w swoim fachu, co rzecz jasna, napawało jego dziewczynę dumą, nawet jeśli nie miała pojęcia, co to wszystko znaczy i czym się dane sukcesy liczy.
Jak znała siebie, w końcu miała to wszystko nadrobić. Może, gdy wreszcie wyjdzie z tego szpitala. Oburzyła się jednak zupełnie nie na żarty, gdy wspomniał o serduszkach.
- Po pierwsze, przyganiał kocioł garnkowi. Jaki byłeś, gdy przyleciałam tu jakiś czas temu? A po drugie, nie widzę nic złego bądź zdrożnego w fakcie, że mam chłopaka. A już tym bardziej banalnego- przewróciła oczami - bo w tej historii nie ma nic takiego. Nie sądziłam, że kiedyś będzie mi dane go ponownie spotkać i to jeszcze na tym weselu z piekła rodem. Udało się, zaprosił mnie na kolację, trochę nam się ostatnio skończył świat- spojrzała uważnie na Flanna, bo nigdy wcześniej nie przywołała dnia swoich urodzin i jednocześnie napaści na Desiree. - A mimo wszystko daliśmy radę, co jedynie nauczyło mnie, żeby sięgać po to, po co się chce już zaraz i nie czekać na lepszą okazję. Aiden jest tym, kogo chcę- podsumowała z uśmiechem, choć cały czas przemawiała z lekką nutką nonszalancji, by pokazać mu, że Crane tam nadal jest i nie porwali ją żadni kosmici z krainy Wenus.
Jeszcze.
Wypadałoby robić aktualizację co jakiś czas.
- O widzisz, wiedziałam!- wykrzyknęła, gdy ziściły się wreszcie jego plany związane z wyprowadzką i choć z jednej strony był to okrzyk radości, bo po raz kolejny przewidziała wachlarz jego zachowań to jednocześnie czuła się mocno tym wszystkim przytłoczona. Jego nieobecnością, która mogła okazać się dość dotkliwa i brakiem Ainsley, z którą darła koty.
- Nie chciałabym, żeby to zabrzmiało źle, ale nawet przeprowadzka blisko ssie- westchnęła, ale przecież idiotką nie była i dobrze wiedziała, że jego pani onkolog może zechcieć wracać do siebie w lepszych okolicznościach, a oni zwyczajnie powinni to uszanować.
Jak i to, że nie był to dobry moment na jakiekolwiek umowy bądź negocjacje, więc pokręciła głową.
- To chodzi tylko o moją większą niezależność, zwłaszcza jeśli się wyprowadzasz- zaznaczyła, bo nigdy nie chciała, by między nimi stał sztab ludzi i by tak w przyszłości wyglądała ich komunikacja.
To jednak może był w stanie załatwić.
malarz, artysta — sztuki nowoczesnej
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
amerykański artysta sztuki nowoczesnej, który do tej pory całkowicie umiał oddawać się jedynie swojej twórczości. teraz wyłączony z życia, oddany jedynie swojej ukochanej desiree, całą uwagę skupia na jej powrocie do zdrowia i zapewnieniu jej bezpieczeństwa.

To nie była żadna nowość, ale mógł jej słuchać godzinami. Niezależnie od tego, czy teoretyzowała mu o sztuce, opowiadała o swoich nowych znajomościach czy zajawkach (sam nie wiedział czemu, ale irytowało go to słowo do żywego i w ogóle nie rozumiał jego fenomenu). Mogła odczytywać najbardziej nudnym z możliwych tonów książkę telefoniczną, a on i tak byłby zachwycony. Przesada? Prawdopodobnie, ale Julia już dożywotnio miała mieć jakąś część jego duszy wyłącznie dla siebie, stąd to jego rozsiadanie się w uwielbieniu dla niej. Tym bardziej w czasie, kiedy wszystko zdawało się iść w końcu we właściwym kierunku, wszystko układało się tak jak powinno, a po całym tym czarnym wręcz okresie w życiu Flanna, on miał chęć wręcz zasysać szczęście, jakim emanowali inni. A Julia Crane właśnie mogłaby nim obdarować co najmniej kilka osób, a i jeszcze dla niej zostałoby całkiem sporo, postanowił więc powygrzewać się trochę w jej nowym, jeszcze większym blasku.
- Ja? - udał zdziwionego. - Nie wiem. Opowiedz mi - postanowił się z nią podroczyć. A może po prostu potrzebował spojrzenia z boku na wszystko to, co było jeszcze zanim wszystko się omal nie rozpadło? Na samo wspomnienie robiło mu się zimno, postanowił nie dać sobie dryfować ponownie w kierunku całego tego żalu, który toczył go po dziś dzień i dał się porwać opowieści Julii.
Aż się w końcu zaśmiał.
- Poczekaj, możesz powtórzyć? Nagram to i będę ci odtwarzał w każdym momencie, w którym za jakiś czas będziesz chciała tego swojego chłopaka odsądzić od czci i wiary - powiedział z uśmiechem. Poprzyglądał się jej jeszcze trochę, jakby chciał sobie wyryć w pamięci taki właśnie obraz Julii. Szczęśliwej, biorącej co jej już tu zaraz tu i teraz. Julii w swoim miejscu i na swoich zasadach. - No, ale wybacz prywatę, ale muszę spytać - jak wrażenia z bycia czyjąś dziewczyną? - i nawet minę zrobił w taki przerysowany sposób zaciekawioną, trochę jak jedna z tych postaci z klasycznych bajek, które swego czasu oglądali razem w samolotach, uznając całą pozostałą szmirę za niegodną ich uwagi. Proszę nie wnikać w stan upojenia wszystkim, głównie sobą wzajemnie, ale były to bardzo dobre czasy, o których nie zamierzał zapominać, nawet biorąc uwagę na to, że byli od pewnego czasu parą całkiem platonicznych przyjaciół. Przyjaciół w cholernie szczęśliwych związkach, co godne było uszanowania.
- Hej, Julia, powoli - ona mogła się już ekscytować tak jakby ta cała przeprowadzka miała być jutro, on jednak odrobinę spoważniał i chyba na dobre wrócił już do swojej doskonałej roli biznesmena, bo na moment urwał, robiąc pauzę nie tyle dramatyczną, co taką pozwalającą wyciszyć jego przyjaciółce emocje. - To nadal nie jest nawet nic pewnego. Wstępna hipoteza, o której rozmawialiśmy raptem raz. Nie padły nawet żadne konkretne obietnice, nie musisz się jeszcze tak rozpędzać - to po pierwsze, tak już wtórując tej twojej wyliczance. Po drugie, jeszcze raz, od początku, p o m i j a j ą c aspekt wyprowadzki. Czemu czujesz się niedostatecznie niezależna w związku ze współpracą z moją skromną osobą? - i cyk, niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przechodzili od zupełnie przyjacielskiej rozmowy do takiej o wielkich interesach, gdzie ich przyjaźń nie do końca grała pierwsze skrzypce.
Flann Rohrbach mógł odkrywać właśnie swój kolejny talent. Multitasking relacyjny.
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
- Jeszcze jakieś życzenia, amerykański królewiczu?- zaśmiała się i mało dojrzale pokazała mu język. Już on dobrze wiedział jak bardzo nieznośnym i szczęśliwym człowiekiem wówczas był i teraz też Julia całą sobą odczuła tę różnicę. Tak bardzo, że zapragnęła nagle go przytulić i zapewnić, że jeszcze wrócą z Desiree do tego etapu całkowitej beztroski i planowania wspólnej przyszłości.
Może nie od razu i będzie wymagało to wiele wysiłku, ale ona przetrwa. Crane mogła go o tym zapewnić, bo skoro jej to się udało i praktycznie bez żadnego wsparcia, oczywistym było, że jego dziewczyna mając go u swojego boku da radę.
Wiedziała, że mając Flanna po swojej stronie można było osiągnąć wszystko, nawet jeśli momentami przypominał raczej nieznośne, bananowe dziecko, które próbowała po swojemu tępić tak naprawdę przeglądając się w lustrze. W końcu i ona bywała identyczna, razem ze swoimi ciągotami do tej wyższej sztuki, szukaniem ciągle natchnienia na krańcach świata i negowaniem miłości jako takiej.
Gdzieś jednak przeminęły czasy, gdy tak swobodnie rozprawiali o tym, że zakochanie jest jedynie reakcją chemiczną głupiego mózgu. Obecnie zadawali sobie właśnie takie pytania i choć Julia w pierwszym odruchu miała ochotę zdzielić go po głowie i to czymś twardym (tłuczek?), wreszcie zaśmiała się.
- Nie jestem idiotką. Wiem, że etap zadurzenia mija i zostaje rzeczywistość. Zdaję sobie doskonale z tego sprawę. A bycie czyjąś dziewczyną to na razie sprawa dość świeża. Na tym weekendzie zadeklarowaliśmy się, potem mieliśmy pewne nieporozumienie, a teraz trafiłam tutaj i jest moim lekarzem, więc też nie mamy możliwości tego przećwiczyć. Zapytaj mnie za rok- ale i te słowa musiały być wiążące, bo dotąd Crane nie robiła żadnych tak bardzo dalekosiężnych planów odnośnie nikogo.
Najwyraźniej jednak teraz zakładała śmiało jakąś przyszłość i to było jednym z tych bardziej wiążących sygnałów. Podobnie jak fakt, że niekoniecznie chciała się tym w pełni dzielić, zupełnie jakby tym razem bała się, że przyjdzie jej to wszystko zapeszyć, a przecież była szczęśliwa jak diabli i nie tylko ze względu na wystawę, która nadciągała wielkimi krokami i która mogła zdecydować o ich dalszej współpracy.
Znała Flanna i wiedziała, że nie odpuści tematu, który sama zaczęła, więc westchnęła i z rozmowy o uczuciach i dryfowaniu na chmurce, wylądowała prosto na ziemi, gdzie jednak liczyły się twarde interesy. Sztuka sztuką, ale wiedziała przecież, że malarz nie traktuje jej tylko jako swojej przyjaciółki i to, że ją promuje, przynosi także i jemu zyski.
- Ale widzisz, rozmawialiście i jak cię znam, zaczniesz szukać niedługo uroczego mieszkanka, bo nie będziesz chciał, by czuła się tutaj źle. I dobrze, ja to rozumiem i nawet popieram, bo to cholernie trudny proces- a sam Flann wiedział, że wiedziała o czym mówi - ale nie chcę zostać z tym wszystkim sama- wyjaśniła mu.
To wszystko to nie była tylko jej praca zawodowa, ale przede wszystkim fakt, że musiała mieć u swojego boku przyjaciela, gdy będzie mozolnie budować swój pierwszy związek. Taki, na którym jej zależy, bo tamto małżeństwo czy też przepychanka z Adamem się nie liczyły.
- A co do niezależności… Mamy jedną asystentkę, masz ludzi, którzy się mną zajmują i opiekują i jestem ci za to wdzięczna, ale chyba pora na to, bym postarała się sama to ogarnąć. Przynajmniej częściowo- uśmiechnęła się lekko, bo wiedziała, że i tak może nieco dramatyzuje (w końcu była jedną z najbardziej niezależnych kobiet), ale i tak wiedziała, że od zawsze ma nad sobą jego parasol ochronny. Teraz zaś czuła, że zupełnie na to nie zasłużyła. Nie po tym, co wykrzyczał jej Dillon i co od tamtej pory wyjątkowo ją gryzło, choć wiedziała, że nie miał wcale tego na myśli.
malarz, artysta — sztuki nowoczesnej
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
amerykański artysta sztuki nowoczesnej, który do tej pory całkowicie umiał oddawać się jedynie swojej twórczości. teraz wyłączony z życia, oddany jedynie swojej ukochanej desiree, całą uwagę skupia na jej powrocie do zdrowia i zapewnieniu jej bezpieczeństwa.

Omal się nie zaśmiał. W jakichkolwiek innych okolicznościach przyrody, ten amerykański królewicz zapewne obrażałby go do żywego - wszak wcale nie uważał się za kogoś, kto nawet swoje ego posadził aż t a k wysoko - ale w przypadku Julii tak naprawdę dopuszczalne było najwyraźniej wszystko, bo właśnie jedynie parsknął. Krótko, tak jak podsumowuje się te wszystkie zaczepki z kategorii w punkt.
- Gdzieżbym śmiał, australijska księżniczko - postanowił jednak odpowiedzieć jej takim pięknym za nadobne, choć tak naprawdę wcale dobrze nie odnajdywał się w tych gierkach rodem z piaskownicy. Cóż, on nigdy przecież nie był tym chłopcem, który był prowodyrem na lokalnym placu zabaw i ciągnął za warkocze najładniejszą z dziewczyn (i wcale nie chodziło o to, że po prostu nie miał sposobności w ten sposób z innymi dziećmi za często bywać), zamierzał więc trzymać się swojego zwyczajnego anturażu człowieka aż nadto spokojnego i wyważonego. Pewnie aż do bólu.
Dziś jednak niespecjalnie mu to wychodziło. Coraz śmielej wracał do siebie, a każda myśl o tym, że ledwo za chwilę wrócą razem z Desiree do i c h domu powodowała jedynie, że wszystko zaczynało znowu składać się w jedną, sensowną całość. Nawet to, że w końcu wszystko zaczynało układać się i u Julii, osoby mu tak naprawdę - poza jego dziewczyną oczywiście - najbliższej, powodowało, że gdyby tylko pasowało to do jego anturażu, właśnie szczerzyłby się jak mysz do sera.
- Tylko ty potrafisz streścić swoje życie uczuciowe w jednym zdaniu. Wiesz, Flann, zakochałam się bez pamięci i nawet obiecałam temu mężczyźnie swoją rękę, ale potem pewne sprawy się pokomplikowały, ale jednak okazało się że jest d o b r z e, ale nie przyznam tego, bo nie chcę zapeszyć. Tak to brzmi - zaśmiał się krótko, po czym na jego twarzy został jedynie lekki uśmiech. Oboje wiedzieli, że jego ujęcie sprawy może być co najwyżej żartobliwe, wiedział że Julia się o to w żaden sposób nie pogniewa, a mimo to przyglądał się jej badawczo, jakby w oczekiwaniu na reakcję samej zainteresowanej. Wybiegł odrobinę do przodu, czy jednak trafił w dziesiątkę? I wszystko byłoby tego dnia dobrze, gdyby panna Crane nie uznała, że to doskonała okazja, by wspólnie porozmawiać o interesach.
- Aha, zatem ty naprawdę chcesz rozmawiać o interesach. Jeszcze nigdy nie robiłem tego w szpitalu. Nasz kolejny pierwszy raz - zaśmiał się, ale to już nie był ten sam śmiech zwiastujący co najwyżej uroczy żart. Spoważniał. Coś w jego głowie przeskoczyło i jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki najwyraźniej zostawał Flannem-biznesmenem, gdzieś z tyłu zostawiając Flanna-przyjaciela.
- Julia, wiesz że ja bardzo nie lubię wybiegania w przyszłość i zakładania co będzie jutro, za miesiąc, za rok. Szczególnie po ostatnim - urwał chwilę, ale nie było w tym krzty dramatu, a co najwyżej realna chęć zebrania myśli. - Chciałbym zatem, żebyś postawiła sprawę jasno. Na ten moment, nie na za chwilę. Jesteś mądrą dziewczyną i doskonale wiesz ile zachodu zajmuje cała biurokracja, cały ten śmieszny pr i marketing. Jeśli zechcesz zrezygnować ze współpracy ze mną, pomogę ci oczywiście znaleźć doradców którzy będą pracować z tobą - jeśli oczywiście takie będzie tylko twoje życzenie. Ale - uniósł palec do góry, chyba chcąc w ten sposób dodatkowo skupić jej uwagę. - Wystawę i tak organizujesz jeszcze ze mną. I asystentkę zabieram ze sobą, cholernie ostatnio irytują mnie wszystkie zmiany - uśmiechnął się delikatnie, nawet tak trochę ciepło, jakby zupełnie swobodnie przeskakiwał między całym tym szefem a przyjacielem. Bo zapewne tak było.
Choć musiał przyznać, że poczuł igiełkę rozczarowania? smutku?, która pojawiła się w jego sercu po propozycji Julii, by w końcu zawodowo ich drogi się rozeszły.
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
- Nie wiem dlaczego, ale australijska księżniczka kojarzy mi się raczej z taką, która króluje wśród kanibali. Nie pytaj dlaczego!- zastrzegła rozbawiona i na moment czuła się żywcem wyjęta z tych ich złotych czasów, gdzie potrafili kłócić o takie szczegóły do upadłego, choć miała wrażenie, że od tamtej pory oboje dorośli. Julia na pewno i wiedziała, że zawdzięczała to zarówno poronieniu rok temu, jak i definitywnemu rozstaniu z Adamem, o którym już obecnie nawet nie myślała. Nie w tym kontekście co kiedyś, bo przecież zawsze miała łączyć ich córka, ale gdzieś romantyczne uczucia odpłynęły. Podobnie sprawa miała się z Flannem, który przecież kiedyś doszczętnie burzył jej krew w żyłach, a obecnie to wszystko było już tylko wspomnieniem.
Wywołującym nostalgię, owszem, ale nie takim, do którego chciałoby się wracać za pomocą maszyny czasu. Wbrew przeciwnie, Crane ostatnio wyglądała przyszłości i to w osobie Aidena, więc nic dziwnego, że szczerze zaśmiała się z porównania mężczyzny. Przyjaciela, który na dodatek znał ją na wylot i do ostatniej kości w jej ciele, więc można było stwierdzić, że zna się na rzeczy.
- Po pierwsze, żadne z nas raczej nie przewiduje ślubu. Przynajmniej tak mi powiedział na weselu Remingtonów, więc żadnego wychodzenia za mąż nie będzie, po drugie, nie wiem czemu wy wszyscy, tak, ty i Ainsley głównie robicie takie zamieszanie z powodu tego, że kogoś mam. To chyba normalna kolej rzeczy, co? Nie mam już dwudziestu lat i nie bawię się w niezależną artystkę, która chce eksperymentować- obruszyła się, by mu pokazać jak to wszystko ją rusza, ale koniec końców roześmiała się na całego. Może i ten szpital nie był taki zły, skoro mieli możliwość nadrobienia zaległości na wszystkich polach, a on po poprawie zdrowia Desiree nareszcie wyglądał odrobinę lepiej.
Nie zamierzała tylko wtajemniczać go w swoje pragnienia, które owszem, lokowały dość wyraźnie Aidena w jej życiu, ale to było jeszcze świeże i tak, po raz pierwszy w życiu cholernie bała się zapeszyć, nawet dla Flanna, który był jej najbliższym przyjacielem i zrobiłaby dla niego wiele.
Tylko dlatego była skłonna złamać swoje zasady i zasygnalizować mu to, że kiedyś będzie chciała odejść. Brzmiało to jednak tak absurdalnie, że zaraz po wypowiedzeniu tych prostych słów zapragnęła złapać go za rękę i zapewnić, że nie, tak wcale nie będzie i trochę za bardzo koloryzuje.
Może dlatego przełknęła głośno ślinę unikając żartu z ich pierwszych razów. Cóż, te przeżyte dotąd były milsze niż zrywanie kontraktu. To przypominało raczej zerwanie na gwałt plastra z ciągle jątrzącej się rany, więc jego prośba, by była z nim szczera całkowicie ją rozbroiła.
- A jeśli powiem, że zostanę, jeśli dasz mi więcej czasu ze swoją asystentką?- uśmiechnęła się nieśmiało, a potem wyciągnęła do niego dłoń, zupełnie tak jakby mieli już przyklepać jeden z tych kontraktów.
To było jednak coś więcej- ot, swoiste podziękowanie za to, że mimo upływu lat nadal był jej najlepszym przyjacielem i jednocześnie pracodawcą. Że przyszedł tutaj, do szpitala jako jej najlepszy kumpel, a nie szef.
Wreszcie, że miał zamiar pogodzić się z jej decyzją, niezależnie od tego, jaka by ona była i jakie konsekwencje by dla niego miała.
- A teraz może zmykaj do tej swojej dziewczyny, co?- zaproponowała z podłym uśmieszkiem. - Nie, żeby coś, ale zaraz Aiden kończy dyżur i nie potrzebuję na tej szpitalnej randce przyzwoitki. Mam już jedną w postaci kroplówki- parsknęła i całkiem na poważnie pokazała mu drzwi, ale przecież wiedziała, że nie zdąży się pogniewać.
I dlatego był jej najlepszym przyjacielem.

koniec
ODPOWIEDZ