psycholog/grafolog — james cook university
33 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog, próbująca pogodzić się z samobójstwem brata i bawiąca się w dom z Kieranem.
008.
{outfit}
Myślała, że przeszłość zostawiła już za sobą, że już to nigdy do niej nie wróci. Przecież nikt nie wiedział!? Była ich tam tylko trójka, ona, jej brat i Parker. Nikt więcej. Przecież żadne z nich nie wygadałoby się nikomu o tym, że zabiło człowieka. Chyba nie... wiedziała, że Alex nie koniecznie się mógł z tym pogodzić. Miał przez to poważne problemy ze swoim stanem psychicznym, ale była pewna, że nikomu nie wyznał prawdy. Tak samo sądziła o Parkerze. Dałaby sobie za nich rękę uciąć, a co jeżeli teraz nie miałaby ręki? Coż, Kieran mógłby wtedy z nią zerwać, bo jednak kto by chciał mieć typiarę bez ręki... nawet złapać za bardzo nie można. Chociaż to jeszcze nic przy tym jaki byłby zawiedziony, gdyby dowiedział się o niej prawdy. Sądziła, że to nigdy się nie wydarzy, ale gdy pewnego dnia znalazła pod drzwiami zakrwawiony nóż z karteczką na, której wypisane było czarnym atramentem "wiem co wtedy zrobiliście", zaczęła dość mocno się stresować. Może był to tylko głupi żart? Może syn sąsiada chciał ją nastraszyć? A może ktoś rzeczywiście wiedział o tym co się wydarzyło i wtedy miała poważne kłopoty, które jednak nie dotyczyły tylko jej.
Przez kilka dni zastanawiała się nad tym czy powinna w to mieszać Parkera i mówić mu o tym co się stało. Nie chciała go stresować, bo być może nie było czym. Z drugiej strony, chyba powinna go ostrzec i dlatego zajechała na jego farmę gdy akurat wracała z pracy. Miała nadzieję, że był w domu, bo w końcu dość zapracowany z niego człowiek. W razie co spróbuje złapać go jutro w sanktuarium. Wysiadła z samochodu i podeszła do drzwi i zadzwoniła dzwonkiem. Nikt nie otwierał. Miała się już wrócić do auta, gdy usłyszała jakieś odgłosy z tyłu domu i postanowiła sprawdzić. Dobrze, że to zrobiła, bo okazało się, że Parker kręci się między budynkami gospodarczymi. - Cześć wielkoludzie! - Zawołała do niego i pomachała mu z daleka, a później skierowała się w jego kierunku. - Mam nadzieję, że właśnie masz zamiar rąbać drewno, a ja nie będę Ci przeszkadzać jak sobie posiedzę i popatrzę - na pewno byłyby to ładne widoki i Cait, by nie pogardziła! Chociaż żartowała sobie z tego, bo powinna pogardzić, miała chłopaka i wiadomo, że nie potrzebowała gapić się na innych facetów. Nawet jeżeli na Pakera kiedyś miała małego crusha, teraz to już było minęło. Zresztą.... nie po to tu przyszła. - Masz chwilę? - Zapytała teraz już na poważnie, bo jeżeli był bardzo zajęty to mogła przyjść innego dnia.

parker guillebeaux
ambitny krab
catlady#7921
joshua x luna x james x zoey x bruno x ella x eric x cece x judith, x benedict x owen
Właściciel WS i opiekun krokodyli — Wildlife Sancutary
35 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
I practice self-destruction by watching you love someone new.
008.

Dzisiaj Parker miał wolne od sanktuarium. A przynajmniej tak częściowo. Siedział w domu i odbębniał robotę papierkową. Zawsze robił to w sanktuarium, gdzie też miał swoje biuro, ale naturalnie pozwalał sobie na to, żeby wszystko go rozpraszało. Miał z tego biura piękny widoczek na „wybieg” dla krokodyli i zamiast zajmować się robotą to siedział i się gapił na swoje ulubione stworzenia. Dlatego też postanowił, że jak będzie tonął w robocie papierkowej to zawsze będzie ją zabierał do domu. Co prawda w domu też miał piękne widoki, bo jego farma była wypieszczona do granic możliwości. Poza tym miał dużo zwierząt i piękny widok na dzikie tereny Queensland. Tylko pozazdrościć. Minusem tego wszystkiego było to, że nie miał tutaj krokodyla. A przynajmniej chwilowo. Czasami jak wykluwały się jaja, to Parker organizował im odpowiednie środowisko u siebie w domu. Głównie po to, żeby chociaż na chwilkę mieć w domu krokodyla. Był naprawdę pojebany.
Dosyć sprawnie wygrzebał się z tej całej roboty papierkowej, popakował wszystko w pudła i ładował je właśnie do samochodu, bo jednak musiał wszystko zabrać z powrotem do sanktuarium. Nie ma, że będzie to trzymał w domu. Poza tym to zawsze dobra wymówka, żeby sprawdzić czy jego ulubione krokodyle dobrze się czują. Pakował te pudła i usłyszał dzwonek do drzwi. Szanował ludzi, którzy korzystali z dzwonka zamiast pukać z nadzieją, że ktoś na tak wielkim terenie ich usłyszy. Przeszedł między budynkami, bo tak było mu łatwiej niż ściągać brudne buciory i przebiegać przez dom.
- Cześć wielkoludzie. – Odpowiedział z uśmiechem, bo przecież ona też do najniższych nie należała. Uśmiechnął się szeroko i podszedł do niej. – Nie tym razem. – Zaśmiał się, bo co to tutaj za kategoryzowanie go jako jakiegoś drwala. On był kowbojem, a nie. – Kto by w takie upały rąbał drewno na opał. – Pewnie rąbiąc to drewno wywołałby jakieś dziwne iskry i spaliłby całą Australię i nie mógłby wybaczyć sobie tego do końca życia. – Pakuję pudła do auta jeśli to cię jara. – zamachał brwiami proponując coś innego. Może nie tak ekscytującego, ale te pudła też potrafiły być ciężkie.
- Mam. Jasne. Co tam? – Zapytał i oparł się o jakiś płotek, ale zauważył, że była poważna, więc też spoważniał i się wyprostował. – Chcesz wejść do środka? – Zapytał, bo może mu powie, że mu zabierają farmę albo sanktuarium. Nie wiedział skąd ona miałaby takie info, ale na tym etapie spodziewał się już wszystkiego. Poza tym z czym do niego przyszła.
psycholog/grafolog — james cook university
33 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog, próbująca pogodzić się z samobójstwem brata i bawiąca się w dom z Kieranem.
Cieszyła się, że go jednak zastała. Chciała mu o wszystkim opowiedzieć, bo czuła jak ten stres siada jej już na psychikę. Tylko on wiedział co się stało, tylko on mógł jej teraz pomóc i tylko przy nim byłaby w stanie poczuć się bezpiecznie, bo wiedziała, że nie będzie jej oceniał. Gdyby go nie było to chyba, by się popłakała, a Caitriona bardzo nie lubiła płakać i rozmazywać sobie makijażu. - Kurde... szkoda - powiedziała z przekąsem jakby rzeczywiście się spodziewała, że typ będzie w środku australijskiego lata bawił w drwala żeby zapalić w jakimś kominku czy coś. - Słuchaj... pewnie ktoś - no pewnie ktoś kto jest drwalem i rąbie drewno nie tylko na opał. Ona się jednak na tym nie znała. Żałowała jednak, że nie wpadła i nie zobaczyła Parkera bez koszulki, bo na pewno widok byłby ciekawy dla oka. Nieważne. Nie powinna myśleć o takich rzeczach, bo przyszła tu po coś innego niż żeby przypominać sobie o tym, że Parker jest przystojnym mężczyzną. Miała przystojnego mężczyznę w domu. Spojrzała na niego, później na te pudła, które przenosił, później znowu na niego. - Hmmm może jarać... ściągnij koszulkę to zobaczymy - to miało byc zabawne, ale jednak poczuła nutkę zażenowania, gdy to powiedziała więc pokręciła lekko głową. - Sorry, jestem zestresowana i mi odwala - powiedziała na moment chowając twarz w dłoniach, bo to było naprawdę słabe zachowanie z jej strony. Musiała jak najszybciej zrzucić z siebie ten ciężar, z którym tu przyszła.
Kiwnęła głową, bo zdecydowanie wolała o tym porozmawiać w środku, a nie tutaj, gdzie jeszcze nie daj boże ktoś mógłby podsłuchać. Poczekała na niego, aż ruszył w stronę domu i sama poszła za nim, bo jednak to był jego dom więc niech prowadzi. Nie chciała się tutaj mu panoszyć, o dziwo nie była wcale tak najgorzej wychowana. Gdy znaleźli się już w środku to przeszła do salonu i rzuciła torebkę na kanapę, a później wyciągnęła z niej kawałek kartki, na której widniał napis: "Wiem, co wtedy zrobiliście. Znam prawdę."
Trzymała kartkę w zaciśniętej dłoni i wyciągnęła w końcu rękę przed siebie żeby Parker mógł ją sobie wziąć i sam przeczytać. - Nie wiem czy ktoś sobie robi jakieś głupie żarty, czy to jest na serio ale... znalazłam tą kartkę w domu, ktoś musiał mi ją wcisnąć przez drzwi - miała nadzieję, że to jakieś durne żarty dzieciaków z sąsiedztwa. Tylko co jeżeli jednak nie? Jeżeli ktoś ją obserwuje, wie gdzie mieszka, gdzie pracuje... może popadała w paranoje, ale strasznie się tym stresowała i najnormalniej w życiu bała się co będzie jak ktoś się wygada i prawda wyjdzie na jaw. Aż chciało jej się wymiotować jak o tym pomyślała. Spoglądała na Parkera czując się trochę tak jak wtedy, nie wiedząc co robić z bałaganem, który wspólnie wtedy zrobili.

parker guillebeaux
ambitny krab
catlady#7921
joshua x luna x james x zoey x bruno x ella x eric x cece x judith, x benedict x owen
Właściciel WS i opiekun krokodyli — Wildlife Sancutary
35 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
I practice self-destruction by watching you love someone new.
- Pewnie ktoś. – Potwierdził i pewnie tym ktoś był jakiś człowiek po drugiej stronie półkuli. Ewentualnie ktoś kto był obecnie na jakimś dziwnym kempingu i wiedział, że musi porąbać trochę drewna, żeby mieć czym się w nocy ogrzać. Może w dzień było niesamowicie upalnie i naprawdę ciężko było stać nie pocąc się, ale noce potrafiły być zimne. Mimo wszystko taki Parker nie myślał o tym, żeby rąbać drewno, a już na pewno, żeby grzać w piecu czy kominku. Chciałabym napisać, że pewnie nawet nie miał kominka, ale na pewno miał kominek.
- Czy ty czasem nie masz chłopaka? – Spojrzał na nią rozbawiony i pokręcił głową. – Lubię Kierana, więc zatrzymaj swoje myśli dla siebie. – Pomachał jej paluchem lekko jej przy tym grożąc. Kieran był porządnym człowiekiem i Parker nie chciałby słyszeć takich tekstów od jego dziewczyny. Byłoby później bardzo niezręcznie na wspólnych spotkaniach, na które jak się okazuje chadzali często! – Okej. To powiedz co się dzieje. – Teraz już się zmartwił, bo dobra, mieli tą zasadę, że mogą na siebie liczyć i Cat wiedziała, że zawsze możę do niego przyjść, ale nigdy z tego nie skorzystała. Także zmartwił się na poważnie. Pierwsze co mu przyszło na myśl to to, że może Kieran wcale nie był taki dobry. Co jeżeli ją maltretował? Złamałoby mu to serce, bo naprawdę go lubił.
Postanowił jednak nie wyciągać pochopnych wniosków. Gestem ręki zaprosił ją do środka i poszedł tam za nią. To tylko dawało mu kolejne sygnały, że sprawa była naprawdę poważna. – Chcesz się czegoś napić? – Zapytał, bo pamiętał o tym, że w międzyczasie może być gościnnym człowiekiem. –Siadaj. – Powiedział biorąc od niej kartkę. Przeszedł go zimny dreszcz jak tylko przeczytał te słowa. Nie potrzebował się nad tym zastanawiać, doskonale wiedział o co chodziło.
- To pewnie jakiś głupi żart. – Odpowiedział i nawet się uśmiechnął. Dobrze, że już wcześniej na jego czole pojawiły się kropelki potu w związku z upałem i noszeniem kartonów. Mógł udawać, że to wcale nie przez tą wiadomość na tej karteczce. – Dopiero co było Halloween. Może to staroć, który ktoś znalazł i postanowił kontynuować żart. – Zasugerował przełykając ślinę i wyciągnął dłoń z kartką, żeby jej ją oddać. Ostatecznie jednak cofnął ten gest i zgniótł kartkę i rzucił na stolik kawowy. – Nie ma się czym przejmować, Cat. Sprawa została zamknięta i nikt nie wie co się wydarzyło. – Starał się brzmieć pewnie, ale i tak postawił na szept. W razie gdyby jednak ktoś postanowił ich podsłuchiwać. Wolał nie ryzykować, że ktoś mu zarzuci, że przyznał się właśnie do współudziału w morderstwie.
psycholog/grafolog — james cook university
33 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog, próbująca pogodzić się z samobójstwem brata i bawiąca się w dom z Kieranem.
- Już się tak nie unoś kowboju, żartuje sobie - wywróciła oczami, ale w sumie to się też trochę zdziwiła. - Nie wiedziałam, że się znacie aż tak blisko z Kieranem - w końcu ona sama z Parkerem widywała się bardzo rzadko odkąd zmarł jej brat. W sumie to tylko od święta. - Poza tym, pewnie powiedziałby to samo - całe szczęście jej chłopak miał dość spore poczucie humoru i razem z Cat mieli dość bliski poziom żartów, czyli taki niskich lotów, ale przynajmniej dobrze się bawili w swoim towarzystwie. Jeżeli chodziło o obrzydliwe żarty to zawsze mogli na siebie liczyć. Chociaż może będzie musiała się poważnie zastanowić czy powinna wypuszczać Kierana z domu skoro widują się z Parkerem aż tak często, a jej nie zapraszają. Może miała powody do zazdrości? Może to nie o jego znajomą z pracy powinna się martwić tylko o swojego kolegę!? To byłby plot twist, na który Caitriona nie byłaby gotowa.
- Nie dziękuję - nie chciała pić, chciała jak najszybciej mu o wszystkim powiedzieć. Nie mogła dłużej tego trzymać dla siebie. Obawiała się tego, że ktoś mógł rzeczywiście dowiedzieć się o ich przeszłości, a była zbyt ładna żeby siedzieć w więzieniu, poza tym, co by na to powiedział Kieran? Na bank, by ją rzucił i nikt nie odwiedziłby jej za kratkami.
Obserwowała jego reakcję trochę się obawiając czy przypadkiem się na nią nie wkurwi, że tu do niego z tym przyszła. To była irracjonalna myśl, bo chyba nigdy podczas ich znajomości Parker się na nią nie wkurwił. Lata jednak leciały, ludzie się zmieniali, nigdy nie wiadomo. Mogła więc czuć ten irracjonalny lęk. - Chciałabym żeby tak było - powiedziała zakrywając na chwilę twarz dłońmi. - Ale to nie pierwszy raz kiedy coś takiego dostałam. Raz znalazłam coś podobnego w samochodzie. Myślałam, ze to durny wybryk studentów, ale to zaczyna się powtarzać. - Dodała spoglądając na zgniecioną kartkę, a później na niego. Chciała mu wierzyć w to co mówi, ale miała bardzo dziwne i złe przeczucia. - Tego nie wiemy do końca Parker - nie chciała nawet o tym myśleć, ale chyba musiała. - Co jeżeli Alex o tym komuś powiedział - również ściszyła głos czując jak ta stara sprawa po raz kolejny zabiera jej wszelkie chęci do życia. Przypominała jej o dwóch traumatycznych wydarzeniach. Jedna to oczywiście morderstwo, a druga samobójstwo brata. - Ciężko to znosił i chciałabym wierzyć, że nic nie mówił, ale... co jeżeli tak? - Ten ktoś wybrał sobie naprawdę chujowy moment na prowadzenie jakiś dziwnych gierek. Nie teraz, gdy Cat planowała, że Kieran się do niej wprowadzi. Co jak takie rzeczy będą pojawiać się częściej i kiedyś to on na to natrafi? Nie wytłumaczy mu się przecież z tego.

parker guillebeaux
ambitny krab
catlady#7921
joshua x luna x james x zoey x bruno x ella x eric x cece x judith, x benedict x owen
Właściciel WS i opiekun krokodyli — Wildlife Sancutary
35 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
I practice self-destruction by watching you love someone new.
Pokręcił głową z uśmiechem.
- Widzisz… to jesteście właśnie wy kobiety. Myślicie sobie, że tylko wy możecie nawiązywać ze sobą jakieś fajne więzi. A my faceci to jesteśmy jaskiniowcy i gapimy się w ściany i ze sobą nie rozmawiamy tylko wydajemy pomruki. – Oczywiście sobie żartował, bo wcale nie myślał tak o kobietach i o tym, że one myślą tak o mężczyznach. Nawet nie zakładał, że Cat tak myśli o nim. W sumie to nawet nie wiedziałby, że Cat myśli o nim kiedykolwiek. No może czasami, bo jednak są gdzieś tam związani. – Mnie i Kierana łączy więź, której nie jestem w stanie wyjaśnić. Poznałem go i od razu polubiłem. Tyle mogę ci zdradzić nie zagłębiając się w to wszystko. – Nie chciał się zagłębiać, bo tak naprawdę to sam nie wiedział co mógłby więcej powiedzieć. Naprawdę polubił Kierana i uważał, że pasują do siebie z Cat. Nie wiedział jednak czy powinien go nazywać przyjacielem czy na razie jeszcze kumplem. Chociaż z facetami to jest inaczej, nie potrzebują żadnych łatek itp. Po prostu się ze sobą dogadują. Tak czy siak swoją paplaniną na temat relacji z Kieranem na pewno nie poprawił sytuacji i teraz biedna Cat rzeczywiście zacznie się martwić, że Parkera i Kierana łączy więcej niż tylko wspólne oglądanie małych krokodyli.
Oczywiście, że Parker nigdy w życiu nie wkurwiłby się na Cat. Może nie zdążył obiecać Alexowi, że zaopiekuje się jego siostrą po jego śmierci, ale właśnie to miał zamiar zrobić. Jeżeli więc Cat czuła, że potrzebuje do niego przyjść i porozmawiać to Parker miał zamiar sprawić, żeby poczuła się wysłuchana. No i że jej ogólnie pomoże. To jego główny cel. – Poważnie? – Dobra, to nie zabrzmiało dobrze. Przysiadł sobie na łokietniku kanapy, żeby usiąść przy niej. Głupio to jednak wyglądało, bo był za wysoki, więc po prostu sobie przy niej usiadł. – Co tam było napisane. To samo? Kiedy to było? – Może to był żart. Może zaraz się okaże, że to jeszcze za czasów jak Alex żył i teraz Parker będzie mógł obwinić o to nieżyjącego Alexa. Nie chciał tego robić, ale właściwie to przynajmniej mogliby o tym nigdy nie wspominać.
Spojrzał na nią i szybko spuścił wzrok. Miała rację. Nie mieli pewności, że rzeczywiście nikt nie wie co się wtedy wydarzyło. Było ciemno. Może ktoś ich widział. Może ktoś widział jak wracali do moteli pokryci krwią. Przejechał dłonią po brodzie. – Nie. Na pewno nie. Alex by tego nie zrobił. Nie wygadałby się po to, żeby później nas z tym zostawić. – Pokręcił głową. Nie było opcji, żeby jego najlepszy przyjaciel zdradził go w taki sposób. I swoją własną siostrę. Parker zawsze zakładał, że Alex się zabił, bo nie mógł już dźwigać ciężaru tego sekretu, który nosił. Gdyby się komuś wygadał to zabicie się byłoby… po prostu nieodpowiednie. Głupie. Chyba, że zwierzył się nieodpowiedniej osobie.
- Komu mógłby powiedzieć? Nie spotykał się z nikim. Nie chodził chyba na żadne terapie. – Westchnął i próbował sobie przypomnieć ostatnie dni życia jego przyjaciela. Teraz wiedział, że Alex zdążył się przez ten czas nieco wycofać. Chodził własnymi ścieżkami i nie kontaktował się z nim tak często jak wcześniej. Policja też nie prowadziła żadnego śledztwa. Śmierć Alexa była samobójstwem, zostawił list, pożegnał się. Nie było czego tutaj drążyć.
psycholog/grafolog — james cook university
33 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog, próbująca pogodzić się z samobójstwem brata i bawiąca się w dom z Kieranem.
- Ohohohohohoho - oburzyła się aż troszeczkę! - W życiu bym tak o was nie pomyślała... bardziej że wydajecie do siebie pomruki i gracie na PlayStation - rozłożyła nawet ręce bo Kieran już ja ostrzegł że spędza trochę czasu grając w gry i jeżeli to będzie gra o matce i jej adoptowanej córce psychopatce, które wspólnie przemierzają dziki zachód w poszukiwaniu tęczowych skamielin, które mogą sprzedać cygańskiej wersji Emmy Mackey, pojedynczo ale bardziej się opłaca w zestawie. Jeżeli w taką grę gra to Caitriona będzie w stanie to znieść. Miała jednak nadzieję że chłopaki nie będą jednak się widywać ze sobą super często, bo wtedy ona będzie zaniedbywana przez swojego chłopakai nawet nie będzie mogła o tym powiedzieć swojemu przyjacielowi. No obrzydliwość. - Ciężko go nie polubic... raczej - odpowiedziała posyłając mu uśmiech bo jednak ona uważała, że Kieran że swoim czarnym poczuciem humoru był bardzo łatwa osoba do polubienia, ale wiedziała też, że rzeczywiście miewa czasem problemy z tym, by być dla ludzi milszym przez co nie wszyscy aż tak go lubią jakby mogli.
W tym jednak momencie z miłej pogadanki o jej ukochanym musieli zejść na ziemię, która była bardzo nieciekawa. Caitriona naprawdę bała się mu o tym powiedzieć, nie chciała wracać do tego co się stało ale no nie miała wyjścia. Musiał wiedzieć na wypadek gdyby i jego to spotkało. - Poważnie - przecież by sobie nie żartowała z czegoś takiego. - Bardzo podobne rzeczy, ujęte nieco innymi słowami, ale ogólny przekaz taki sam. - Na razie nikt im nie groził a to już był jakiś mały pozytyw w tym wszystkim. Na pewno poczuła się lepiej, gdy mu o wszystkim powiedziała, nie była z tym sama, chociaż czuła się jednocześnie trochę winna, że go tym obarczyła. Spojrzała na niego gdy usiadł obok. W tej chwili naprawdę wolałaby wrócić do czasów, gdy byli jeszcze głupimi nastolatkami i nic takiego strasznego się nie działo. Moze dalej miałaby na niego małego crusha ale to akurat nic złego. Przeżyła to.
- Nie wiem Parker, mój brat nie był sobą ostatnio. Kocham go, ale... nie wiem czego moglibyśmy się po nim spodziewać - może właśnie dlatego się zabił? Powiedział komuś, ktoś go szantażował i proszę bardzo. Nie dał rady. Może to były po prostu wyrzuty sumienia, ale co jeśli nie? - Miał dziewczynę kilka miesięcy przed tym jak się zabil, zerwali niby dlatego, że mieli różnice charakterów, ale chuj wie. Szczerze mówiąc nigdy jej nie lubiłam, wydawała się dla niego nieodpowiednia. - Zresztą Cat się o niego troszczyła i chciała żeby mieć najlepsza z możliwych kobiet, a ta zdecydowanie taka nie była. - Nie wiem co robić Parker... umawiam się z agentem federalnym co jak ktoś mu powie? Co jak znajdzie kiedyś sam taką kartkę? Przecież ja mu się z tego nie wytłumaczę, a on będzie musiał to zgłosić... - oczywiście od razu miała czarne myśli w głowie. Była tym przerażona i nawet nie miała zamiaru tego ukrywać. Złapała Parkera za rękę, bo potrzebowała teraz wsparcia. - Powiedz że u ciebie nic takiego dziwnego się nie działo - miała nadzieję, że do niego nigdy nie dotarły jakieś dziwne rzeczy, zabite zwierzęta pod domem, przebite opony. Nic.

parker guillebeaux
ambitny krab
catlady#7921
joshua x luna x james x zoey x bruno x ella x eric x cece x judith, x benedict x owen
ODPOWIEDZ