pułkownik oddziału antyterrorystycznego — Australian Special Air Service Regiment
45 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Wojskowy, który ambitnie dąży do kolejnego awansu, jednocześnie próbując ogarnąć relacje z córką i jakoś przetrwać kolejne lata.
001.
In the dark, there is discovery, there is possibility.
there is freedom in the dark once someone has illuminated it
Im mniej bywał w domu tym lepiej. Szczerze myślał, że w jego małżeństwie się jakoś ułoży. Szanował swoją żonę, nigdy nawet za bardzo się z nią nie kłócił, nie mówił jej żadnych obrzydliwych rzeczy i gdy była taka potrzeba to starał się ją wspierać. Wiadomo, nie zawsze był krystaliczny, zdarzały mu się potknięcia, ale próbował z całych sił, by to małżeństwo było okej. Robił wszystko, by ją pokochać taką jaką była i tak jak pewnie na to zasługiwał. Po tych 25 latach pewnie już nie o takie rzeczy powinien się martwić, a jednak. Problemem w tym wszystkim było to, że nie potrafił zmusić się do takiego uczucia. Został zmuszony do tego małżeństwa przez swoją matkę i rodziców jego żony, wtedy tak naprawde był zakochany w kimś innym, z kimś innym planował swoją przyszłość, ale popełnił błąd, który poskutkował ciążą i teraz za to płacił. Nie mógł jednak powiedzieć z czystym sercem, że tego żałował. W końcu dzięki temu na świecie pojawiła się jego córka, którą przecież kochał najmocniej na świecie. Była jego oczkiem w głowie i byłby w stanie dla niej zrobić dosłownie wszytsko, nawet jeżeli wiązałoby się to z tkwieniem w małżeństwie, które mu nie do końca odpowiadalo. To dla niej się starał. Chciał żeby byla wychowana w poczuciu, że jej rodzicie się jednak kochają. Nie wiedział, czy to mu się udało czy nie.
Na pewno nie udało mu się całkowicie zapomnieć o jednej problematycznej kobiecie, która pojawiła się w jego życiu parę lat temu (bo nie ustaliłyśmy kiedy oczywiście, więc niech już tak będzie bliżej niekoreśliny czas). Czasem jego myśli uciekały do wspomnień związanych z Sameen. Była niezwykłą kobietą, z którą czuł pewnego rodzaju połączenie, odkąd tylko spotkali się po raz pierwszy. Intrygowała go i ciekawiła, spędzanie z nią czasu było dla niego zawsze bardzo przyjemne i stymulujące (intelektualnie oczywiście, mam nadzieję, że nikt nie myśli inaczej, zboczuchy). Bywały momenty, w których chciał się nawet do niej odezwać, chociaż wiedział, że to byłoby idiotyczne, bo to jednak ona zerwała ich znajomość nie chcąc kontynuować ich relacji, gdy stała się nieco bardziej poważna.
Powinien o tym zapomnieć, w końcu nie wypadało myśleć o innej kobiecie próbując jednocześnie jakoś naprawić własne małżeństwo. Z drugiej strony... jakoś samo mu to przychodziło, szczególnie, gdy tak jak każdego ranka, wybrał się na jogging wzdłuż wybrzeża. Robił to regularnie, już od dobrych kilku miesięcy miał tą samą trasę, czasem nieco ją sobie urozmaicał, gdy mógł po drodze coś jeszcze załatwić. Dzisiaj jednak miał, nie miał żadnych pobocznych misji, więc biegł sobie standardowo. Ze słuchawkami w uszach (miał bezprzewodowe, bo nie był takim zjebem żeby nie wiedzieć jak sparować sobie z telefonem i smartwachem, w końcu był w służbach specjalnych), słuchał sobie ulubionego podcastu o morderstwach i biegł po prostu przed siebie. Jego wzrok chcąc nie chcąc zachaczył o kobietę, którą zauwazył, a która biegła w przeciwnym kierunku. Uważał, że coś mu się przewidziało, bo z daleka wyglądała naprawdę bardzo znajomo. Myślał, że po prostu ma jakiegoś guza mózgu i coś mu nie styka. Jednak, gdy zbliżali się do siebie coraz bardziej stało się jasne, że to nie są żadne przewidzenia. – Sameen... – powiedział zatrzymując się i przyglądając kobiecie z zaskoczeniem. No przecież się jej tu nie spodziewał... och gdyby tylko wiedział. Na razie jednak był po prostu zszokownay jej widokiem. – Takiego spotkania z samego rana się nie spodziewałem – nawet popołudniu, by się nie spodziewał.


Sameen Galanis
ambitny krab
catlady
luna - joshua - zoey - eric - cece - caitriona - judith - benedict - bruno - olgierd
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
083.
Naturalnie jedną z rzeczy, którymi Sameen musiała się zająć był Owen. Nie mogła jednak tego powiedzieć Zoey, bo Owen był jej sekretem. Może nawet nie tyle sekretem, bo nie chciałaby robić z niego sekretu. Chociaż pewnie wypadałoby, bo jednak był żonaty i miał dziecko, a Sameen raczej nie chciałaby być osobą, która rujnuje czyjeś małżeństwa. Odnosiła jednak wrażenie, że jego małżeństwo było zrujnowane na długo zanim ona pojawiła się w jego życiu. No i też nie pojawiła się tam, żeby w jakikolwiek sposób się z nim związać czy go w sobie rozkochać. Planowała się zbliżyć na tyle, żeby mogli uchodzić za przyjaciół, albo żeby on o niej myślał jako przyjaciółce. Stworzyła sobie osobowość stewardesy, która przeszła przez naprawdę tragiczny związek z mężczyzną, który nie tylko znęcał się nad nią fizycznie, ale też emocjonalnie. Udawała zranioną, podatną, a Owen potrzebował kogoś takiego w swoim życiu. A przynajmniej takie odnosiła wrażenie. Mężczyźni byli prości. Potrzebowali się czuć bohaterami i osobami, które są w stanie sprawować opiekę nad słabszymi. W przypadku Owena miało to sens, bo wolał unieszczęśliwiać samego siebie dla dobra swojej córki. Tego już Sam nie rozumiała, ale też dosyć długo jej to nie interesowało. Do czasu aż w końcu uczucia między nimi zacieśniały się coraz bardziej niż powinny. Była w stanie wykonać swój cel, czyli bez bezpośredniej ingerencji i bez jego wiedzy zdołała zmylić jego trop na temat swojej osoby. Po wykonanym celu, jedyne co mogła zrobić to zakończyć związek, który zmierzał donikąd. Przynajmniej według niej, bo przecież nie dałaby rady zrobić dla niego czegokolwiek. Poza tym odnosiła wrażenie, że mimo swojego nieszczęścia i faktu, że córka była już pełnoletnia, Owen nie miał zamiaru zostawić swojej żony.
Teraz, jak już wiedziała, że zostanie w mieście na trochę, chciała się z nim spotkać. Wolała upozorować spotkanie zamiast wpaść na niego przypadkiem. Nienawidziła takich spotkać. Nienawidziła nie mieć planów. Musiała być przygotowana na wszystko. Znała plan jego dnia i nawyki. Zaparkowała auto niedaleko jego mieszkania i obserwowała drzwi frontowe, żeby wiedzieć kiedy je opuści. Jak tylko udał się swoją standardową trasą, to Sameen ruszyła i zaparkowała auto w pobliżu końca trasy. Wysiadła z auta, porozciągała się trochę, założyła na głowę czapkę z daszkiem, do uszu wsadziła słuchawki i podłączyła je do telefonu. Ona oczywiście niczego nie słuchała. Wszystko było po prostu pozorami, żeby jak najbardziej sprawić wrażenie, że to spotkanie jest czystym przypadkiem.
Zaczęła powoli truchtać w stronę, z której wiedziała, że Owen nadbiegnie. Jak tylko zobaczyła w oddali jego sylwetkę to nieco przyspieszyła. Udawała, że nie zwraca na niego uwagi, ale oczywiście jak pojawiał się bliżej to na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech.
- Owen! – Wyciągnęła słuchawkę z ucha i pozwoliła, żeby ta zawisła na kabelku, bo Sameen była starej daty i bała się bluetootha. – Ja też nie! – Zaśmiała się i nawet nie była przy tym przesadna. Znała umiar i wiedziała, że teatralność łatwo zdemaskować. – Przytuliłabym cię, ale… – Wskazała na siebie i na niego, bo przecież byli tacy spoceni od tego biegania. Ona wcale, ale była tak dobra, że może i nie potrafiła wycisnąć łez, ale pewnie krople potu byłaby w stanie wycisnąć. Udała jednak, że ociera czoło, bo nie chciałaby być kobietą, która ma na czole widoczny pot. – Jak się miewasz? Wyglądasz fantastycznie! – Miała nadzieję, że nie żywił jakiejś wiecznej urazy o to, że jednak postanowiła wyjechać.
pułkownik oddziału antyterrorystycznego — Australian Special Air Service Regiment
45 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Wojskowy, który ambitnie dąży do kolejnego awansu, jednocześnie próbując ogarnąć relacje z córką i jakoś przetrwać kolejne lata.
Nie wiedział czy cieszył się z tego ich zupełnie przypadkowego spotkania. Szczerze mówiąc to myślał, że już nigdy się z blondynką nie zobaczy, a tu proszę jakie zaskoczenie. Najwyraźniej los lubił mu płatać figle. Sądził, że Sameen gdzieś wyjechała, pewnie do Dubaju żeby pracować dla Emirates Airlines. Życzył jej jak najlepiej, chociaż trochę mu jednak serce złamała. Zdążył się w niej zauroczyć, ulokował w niej uczucia, które powinien żywić jedynie do swojej żony. Wtedy całkiem poważnie rozważał opuszczenie małżonki i rozwód. Zanim jednak do tego doszło to Sameen zniknęła, a on wrócił do swojego rodzinnego życia.
- Jasne – uśmiechnął się i kiwnął głową. Nie chciałby pachnieć inną kobietą jak wróci do domu, chociaż chyba jego żonie to nie przeszkadzało aż tak jak mogłoby się wydawać, albo po prostu naiwnie wierzyła w jego kłamstwa i tłumaczenia. Chociaż tak pewnie nie było. Mógł wiele zarzucić swojej żonie, ale nie głupotę. Nie była głupia, wiedziała więcej niż chciała pokazać. Czuł się z tym okropnie. Nie miał usprawiedliwienia na swoje czyny i to, że nie traktował jej tak jak powinien. Początkowo bardzo się starał! Naprawdę! Próbował być świetnym mężem, ale z czasem zrozumiał, że jego starania nie mają za bardzo znaczenia. – Dziękuję, Ty również – odpowiedział grzecznie na jej słowa i to nie dlatego, że tak wypadało. Naprawdę wyglądała fantastycznie. Tak jak zawsze zresztą. Chyba nie pamiętał momentu, w którym Sameen nie wyglądałaby idealnie, wręcz jakby nie była żywą osobą. Nie widział po prostu momentów, w którym Galanis spotykała się ze swoją ulubioną koleżanką, kolorowym ptakiem Inej, wtedy żadna z nich nie wyglądała idealnie, bo zazwyczaj jakaś kończyła z rozwaloną wargą albo przebitą nożyczkami dłonią. – W porządku, po staremu. Niewiele się zmieniło odkąd się widzieliśmy po raz ostatni – może oprócz jego wzmożoną ambicją, która zaczęła za bardzo rosnąć i powodowała powoli mu problemy. Chciał dostać awans, zdobyć wyższy stopień, a co najważniejsze mieć więcej władzy, wpływów i możliwości. Nie chciał by jego działania były blokowane przez kogokolwiek, na razie miał nad sobą przełożonego, ale co gdyby sam tym przełożonym się stał? Mógłby pracować ze swoją grupą do zadań specjalnych tak jakby tego chciał, nawet jeżeli czasem byłoby to dosłownie na granicy prawa… albo czasem trochę pod kreską. On jednak wiedział, że czasem cel uświęca środki. Chciał działać, niszczyć przestępców i budować bezpieczniejszy świat, a bywało to niemożliwe, gdy ktoś na górze bał się podjąć ryzyka. – A co u Ciebie? Nie spodziewałem się Ciebie w Lorne Bay. Wróciłaś na stałe czy tylko przejazdem? – Zapytał całkowicie neutralnym tonem głosu, chociaż był ciekaw co ją do miasta sprowadza.

Sameen Galanis
ambitny krab
catlady
luna - joshua - zoey - eric - cece - caitriona - judith - benedict - bruno - olgierd
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Sameen absolutnie nie chciała dopuścić do tego, żeby Owen opuszczał swoją żonę dla niej. Wiedziała, że nie będzie w stanie mu zapewnić niczego co byłoby chociaż trochę normalne. Od zawsze wiedziała, że gdyby rzeczywiście w jej przypadku doszło do jakiegokolwiek związku, to musiałby być zbudowany na kłamstwie. Owen jednak był wyjątkiem, dla którego kłamać nie chciała. Tym bardziej, że to kłamstwo byłoby bardzo kruche. Owen był inteligentnym człowiekiem i był profesjonalistą w swoim fachu. Sameen nie mogłaby przy nim zasypiać i przesypiać nocy wiedząc, że może się obudzić z dłońmi zakutymi w kajdanki. Była przy nim przez tyle, bo miała ku temu swój egoistyczny powód. To, że przy okazji Owen okazał się być dobrym facetem, było komplikacją, której Galanis się nie spodziewała.
W sumie to przez chwilę nawet żałowała, że odmówiła sobie przytulenia. Ona tam wcale nie była spocona, po prostu udawała. Ale też nie jakoś specjalnie, żeby posmarować się żelem do włosów imitującym wilgoć. Sama nie wiedziała po co w ogóle postanowiła na niego wpaść. Z samej obserwacji mogła po prostu dojść do wniosku, że wszystko u niego w porządku. Może nie wyglądał na super szczęśliwego, ale przynajmniej żył. I przynajmniej przestał drążyć jej sprawę. A przynajmniej drążył ją w złym kierunku. Przynajmniej taką Sameen miała nadzieję, to też nie tak, że postanowiła się wszystkiemu na nowo przyjrzeć. Była w Lorne stosunkowo krótko i nadal była zmęczona po szukaniu tego pajaca, którego ostatecznie znalazła i się pozbyła.
- To chyba dobrze, nie? – Zapytała i delikatnie się uśmiechnęła. Jeżeli nie kłamał to dla niej brak zmian był idealny. Jeżeli kłamał, to niestety, ale będzie musiała się upewnić, że ten pułkownik nie skupia się na niewłaściwych celach. Będzie musiała znowu podrzucać mu jakieś fałszywe tropy, albo dawać cynki, które prowadzą donikąd. Ostatecznie mogłaby też po prostu stworzyć osobę, którą Owen mógłby złapać wierząc, że złapał odpowiedniego człowieka. Wymagałoby to jednak wiele pracy. Prawdopodobnie musiałaby do tego zaangażować swoją przyjaciółkę po fachu. Nie było na to czasu.
- U mnie w porządku. Trochę zmian było, ale nic na co mogłabym narzekać. – U niej to same zmiany, bo przecież ona jest taka fajna, że tymi swoimi morderstwami to przez cały czas zmienia świat. I to na lepsze! Dlatego nie miała wyrzutów sumienia. Już. Bo kiedyś to jeszcze miała wyrzuty sumienia, ale po prostu dostosowała się do warunków na świecie i zrozumiała, że jest złem koniecznym. Przecież to nie tak, że chodzi i zabija niewinnych ludzi, nie? Powinna co prawda zająć się też pozbywaniem się tych, którzy zlecają morderstwa, ale wtedy straciłaby pracę. – Też się tego nie spodziewałam, ale uznałam, że mam chyba dosyć wiecznego bycia w podróży. Chce je trochę ograniczyć i skupić się na… nie wiem… może uprawianiu ogrodu. – Zażartowała, bo w ogóle nie wiedziała siebie jako kogoś kto zajmuje się ogrodem. Pewnie zabijałaby każdą możliwą roślinkę. – Myślę, że zostanę na stałe. A przynajmniej na dłużej. – No bo w jej przypadku nie mogła niczego obiecać. A trochę nie chciała go okłamywać. – Miałbyś może… ochotę na jakąś wycieczkę? – Zapytała, bo dobrze wiedział, że nie była osobą, która lubiła się spotykać na kawę czy jakieś kolacyjki. Wolała aktywny tryb życia. – W okolice oczywiście. Nawet jakiś spacer po lesie. – Musiała wybadać czy nadal jest tak bardzo zaangażowany w swoją pracę. Nie zakładała, że jej odmówi. Nie myślała o tym, że złamała mu serce.
pułkownik oddziału antyterrorystycznego — Australian Special Air Service Regiment
45 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Wojskowy, który ambitnie dąży do kolejnego awansu, jednocześnie próbując ogarnąć relacje z córką i jakoś przetrwać kolejne lata.
Owen nie powinien dopuścić do tego żeby chcieć opuścić swoją żonę. Miał z nią w końcu dziecko. Bianca była dla niego najważniejszą istotą pod słońcem, a zbyt często zachowywał się jak skończony egoista. Wiedział, że jego życie było już raczej zrujnowane. Nie uda mu się odzyskać utraconych lat, które spędził byciem po prostu nieszczęśliwym, ale naprawdę starał się, żeby jego córka nigdy tego nie zauważyła. Chciał, aby sądziła, że ma dwójkę kochających się rodziców. Co nie było prawdą. On nawet nie był wiernym mężem i za każdym razem to sobie wypominał. Starał się, naprawdę cholerni się starał przez pierwsze lata ich małżeństwa żeby to jakoś się ułożyło, ale przecież nie mogli zmusić się do miłości. Żadne z nich. Oboje zasługiwali na więcej, a on w końcu zaczął tego więcej gdzieś szukać. Nie robił tego specjalnie, nigdy nie planował zdradzać żony. Nie chodził i nie podrywał dziewczyn w barach, nie zakładał kont na profilach randkowych... jakoś się to po prostu przytrafiało. Czasem były to niezobowiązujące romanse na parę spotkań, a czasem coś bardziej poważnego, tak jak w przypadku Sameen. Ich relacja była inna niż wszystkie jakie miał wcześniej. Było w niej cos prawdziwego, takiego wręcz aż surowego... mówił jej wprost o wszystkim, a w szczególności o rzeczach, które nie interesowały jego żony. Tak jak na przykład jego praca. Żona nigdy nie chciała słuchać o tym co dzieje się w jego życiu zawodowym. Wystarczało jej stwierdzenie, że wszystko jest w porządku. Więcej nie miało znaczenia, a on czasem potrzebował komuś się wygadać. Ściągnąć ze swoich ramion ciężar jakim było trzymanie dla siebie wszystkiego. No i tu pojawiła się Sam, która o dziwo lubiła gdy mówił o pracy. Może uważała to za coś ciekawego? Może przypominało jej to te wszystkie seriale telewizyjne o wojsku i policji? Może, może, może.
- Oczywiście, że tak. Chociaż po Tobie nie spodziewałbym się niczego innego. - Pewnie używała jakiś kremów ze ślimaka czy chuj wie co, a on pewnie co najwyżej jakieś nie wiem Nivea Men, więc raczej wątpił w to, żeby minione lata stresującej pracy i życia prywatnego nie odbiły się na nim. Sameen jednak chyba była dobrą aktorką, bo prawie jej uwierzył. Nawet nie wiedział jak dobrze udawało jej się go zwodzić przez ten cały czas.
- Czyli tylko na lepsze? To bardzo się cieszę, że tak Ci sie wszystko ułożyło. - Odpowiedział szczerze, bo mimo tego, że złamała mu jednak serce, to przecież był dorosłym człowiekiem, nie zachowywałby się jak obrażony nastolatek. Nie życzył jej źle. Po prostu im nie wyszło i przecież nie mógł sie też dziwić. Była jednak trochę od niego młodsza, na dodatek należała do grona pięknych kobiet mogła mieć każdego, a nie starego drania z żoną i dzieckiem. Nie mógł się dziwić, że nie chciała się w coś takiego pakować na pełen etat. - Uprawianiu ogrodu? - Zapytał i aż się zaśmiał cicho kręcąc delikatnie głową. - Przykro mi Sameen, jestem w stanie sobie wiele rzeczy wyobrazić ale Ciebie uprawiającej ogród to niestety nie koniecznie. - Jakoś nie widział jej w roli farmerki, ogrodniczki. Jak się ze sobą spotykali to nawet nie widział żeby miała kwiatka w swoim apartamencie. Nie spodziewał się takiego pytania z jej strony. Szczerze to był przekonany, że raczej nie chciałaby spędzać z nim czasu. A tu proszę. Chciał powiedzieć "nie". To przecież nie mógł być dobry pomysł po tym co się między nimi wydarzyło. Powinien powiedzieć, że nie może, że nie wypada żeby żonaty mężczyzna chodził sam na sam po lesie z młodą, piękną kobietą. Ale nie był w stanie jej odmówić. Nigdy tego nie potrafił, poza tym targała też nim zwykła, ludzka ciekawość. Chciał się dowiedzieć co robiła i jakie miała plany. - Jasne, czemu nie - odpowiedział z lekkim uśmiechem na ustach. - Znam jedno ciekawe miejsce, może Ci się spodoba - nie wiedział, czy już tam była czy nie, wszystko się okaże jak już razem pójdą. - Sobota rano będę Ci odpowiadać? Akurat mam wolny weekend. - Nie prawda, właśnie sobie zrobił wolną sobotę. Planował spędzić w robocie cały weekend, żeby za bardzo nie widywać się ze swoją małżonką... cóż, ona dalej będzie myślała, że jest w pracy. Im mniej wie, tym lepiej śpi.

Sameen Galanis
ambitny krab
catlady
luna - joshua - zoey - eric - cece - caitriona - judith - benedict - bruno - olgierd
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Plusem całej tej sytuacji, której Owen chyba nie dostrzegał było to, że Bianca była już osobą pełnoletnią. Nie musiał tkwić w nieszczęśliwym małżeństwie ze względu na córkę. Córka zapewne miała już swoje własne życie i rozstanie jej rodziców nie wpłynęłoby na nią tak jak wpłynęłoby gdyby się rozstawali w jej okresie dojrzewania czy jak kiedy była dzieckiem. Sameen chętnie by mu powiedziała o swoich spostrzeżeniach w tym temacie, ale Sameen niestety to nie obchodziło. Nie chciała się wpieprzać w cudze rodzinne dramaty. Cieszyło ją to, że rodziny nie miała i że mogła się od tego uwolnić. A i tak w sumie nie była tak do końca wolna, bo miała Zoey, która po prostu kochała sobie prowadzić dramatyczne życie. Plusem było to, że tylko raz Sameen musiała użyć swojego fachu, żeby pomóc przyjaciółce w rozwiązaniu problemu. Problemy Owena? Chciała się od nich trzymać jak najdalej. Nigdy nie chciała być czyjąś kochanką, ale ostatecznie nie miała problemu z byciem kimś takim. Na tym polegała jej praca. I może Owen nie do końca był jej zleceniem, ale relacja z nim pozwalała jej na ochronę własnej dupy. Wtedy jeszcze zależało jej na tym, żeby żyć i być anonimową. Teraz? Teraz może by rozważyła stałe mieszkanie w więzieniu federalnym. Miałaby spokój i byłaby bezpieczna. W końcu nie potrzebowałaby żadnej broni, żeby nadal być zabójcą.
Pewnie sekretem Sameen było to, że myła twarz szarym mydłem Jeleń. Nie widzę świata, w którym ona bawi się w używanie jakiś kosmetyków, ale zakładam, że rzeczywiście tak było. Musiała dbać o swoją cerę i wygląd. Nie mogła mieć jakiegoś parcha na mordzie i zakładać, że każdy nadal poleci na jej czar i urok osobisty. Mężczyźni byli wzrokowcami, a to właśnie oni najczęściej byli jej celami. Nie obchodziło ich to czy Sameen potrafiła rozmawiać dopóki ładnie się prezentowała.
Pokiwała głową z uśmiechem. Tak, miała to szczęście, że sama sobie kontrolowała każdy możliwy kurs swojego życia, więc wszystko układało się bardzo dobrze. Jej największym zmartwienie mógłby być on, ale jego też potrafiła dostosować do siebie i zmienić przebieg jego życia tak, żeby zboczył z kursu, który prowadził na nią.
- Dlaczego nie? – Zaśmiała się szczerze rozbawiona jego wizją. Zaraz jednak przestała się śmiać, bo zrozumiałą jak nienaturalne dla niej było takie dziwne śmianie się. Wiedziała, że znowu wróciła do przybierania osoby, którą była jak bawiła się z nim w dom. Wiedziała jednak, że ta gra już skończona i nie musi udawać. – Jestem cierpliwa, mam zdolne ręce, kocham rośliny. Czego więcej chcieć? – Oczywiście ten ogród był absolutną bzdurą. Nie potrafiłaby utrzymać przy życiu plastikowej rośliny, którą jakimś cudem by przelała i doprowadziła do tego, że rozwinęłaby się jakaś pleśń.
- Właśnie na taką odpowiedź liczyłam. – Ułożyła dłoń na jego ramieniu, żeby delikatnie ją ścisnąć. Nawiązanie kontaktu dotykowego i pokazanie, że jest najnormalniejszą na świecie osobą. Nie była robotem, który musiał myśleć o takich rzeczach. Przychodziły jej bardzo naturalnie. – Nie mogę się doczekać. – Nie kłamała.
- W sobotę? – Posłała mu smutne spojrzenie. – Liczyłam na to, że zobaczymy się trochę szybciej, ale wytrzymam do soboty. – Tutaj już postawiła na lekki flirt. Miała masę wolnego czasu, ale jednocześnie parę rzeczy do zrobienia. Większość tych rzeczy opierała się na opiekowaniu się Zoey i spędzaniu z nią czasu, żeby nie została oskarżona o to, że ją zaniedbuje mimo swojego powrotu. – Przyjadę po ciebie. – Oznajmiła, bo nie miała jeszcze swojego adresu. Mieszkała przecież u Zoey.
pułkownik oddziału antyterrorystycznego — Australian Special Air Service Regiment
45 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Wojskowy, który ambitnie dąży do kolejnego awansu, jednocześnie próbując ogarnąć relacje z córką i jakoś przetrwać kolejne lata.
Pewnie nawet gdyby mu to powiedziała, to by i tak nie uwierzył. Dla niego Bianca była dalej małą dziewczyną, nie uważał ją za dorosłą, bo nie ma się co oszukiwać, bardzo często sie jak dorosła nie zachowywała. Chociażby to jak ostatnio się najebała i musiał ją ratować z podbramkowej sytuacji. Był jej ojcem, od tego był, żeby ją ratować. Chciał żeby mogła do niego przychodzić ze wszystkim, złym lub dobrym. Chciał żeby miała jak najlepsze zdanie zarówno o nim jak i o jej matce, a wiedział, że gdyby dowiedziała się prawdy o ich małżeństwie to pewnie ten jej szacunek, by stracił. Głównie on, bo to jednak on był zdradziecką szują, chociaż też nie uważał, że jego żona była jakąś świętą. Pewnie sama miała swoje za uszami i chyba nawet, by się ucieszył, gdyby znalazła sobie kogoś i go zostawiła. To by wiele ułatwiło.
- Zawsze wyglądałaś dobrze, więc nie teraz nie mogło być inaczej - powiedział przyglądając się jej i rzeczywiście nie zauważył żadnych zmian, albo po prostu był zbyt zaślepiony tym dawnym uczuciem, którym ją darzył. Gdyby był bogatą, niemiecką księżniczką to pewnie, by się obraził za to, ze złamała mu serce. Ale nie był. Był poważnym, dorosłym mężczyzną i to co ich spotkało tylko utwierdziło go w przekonaniu, że los i cały świat chce żeby do końca swoich dni żył w tym nieszczęsnym małżeństwie. Pewnie gdyby był głupim, niemieckim księciem, to by się głupio zaśmiał słysząc o zdolnych rękach, ale nim też nie był. Poważni mężczyźni się tak nie zachowują i ja się autentycznie boję, że nie wiem jak się powinni zachowywać. - Nah... nie kupuję tego - rzucił i pokręcił głową. - Ale jak zrobisz sobie kiedyś piękny ogród to możesz mnie zaprosić, wtedy przyznam się do błędu - ooo to pewnie umieli robić poważni, dorośli, dojrzali mężczyźni. Nawet jeżeli byli biali i raczej heteroseksualni. Zapomniałam, że oni mieli mieć poważne gry. Przepraszam.
Przyglądał jej się dociekliwie, gdy położyła mu dłoń na ramieniu. Wbił w nią spojrzenie swoich pięknych szmaragdowych oczu i gdybym ja była na miejscu Sam to byłabym już zakochana. Tak jak byłam zakochana w pierwszej scenie, w której się pojawił w Black Sails. Nieważne. - Nie chciałbym Cię zawieźć - mruknął ciszej skoro była i tak już dość blisko niego. Uśmiechnął się delikatnie przechylając głowę nieco w prawo. - Oj nie wierzę, że aż tak się stęskniłaś - dodał nieco się pochylając w jej stronę. - Dobrze... ale akurat będę wracać z pracy, więc możesz po mnie podjechać do Cairns - w końcu byłoby durno, gdyby seksowna blondynka go odbierała spod domu, w którym bardzo prawdopodobne była też jego żonka. - Jakbyś czegoś potrzebowała to numer mam ten sam - dodał, a później się pożegnali i Owen pobiegł przed siebie.

Sameen Galanis

2xzt
ambitny krab
catlady
luna - joshua - zoey - eric - cece - caitriona - judith - benedict - bruno - olgierd
ODPOWIEDZ