Zastępca burmistrza — Ratusz
36 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Underneath it all, we're just savages
Hidden behind shirts, ties, and marriages
How can we expect anything at all?
We're just animals still learning how to crawl

W restauracji było dziś pełno ludzi. Wielu mieszkańców postanowiło rozpocząć ten weekend z pełnymi brzuchami i lekkim szumem w głowie. William ich nie winił, ale obserwował pękający w szwach lokal, z jednej strony gratulując sobie dokonania rezerwacji jeszcze przed spotkaniem (wybrał stolik na uboczu, pod ścianą, który mimo obłożenia powinien dawać im szansę na swobodną rozmowę), ale z drugiej stwierdzał, że cały ten harmider praktycznie uniemożliwiał nazwanie spotkania randką.

Poprawił poły jasnej, szarej marynarki, którą wybrał na tę okazję. Nie chciał przesadzić ze strojem, a jego szafa pełna była sztywnych, prostych garniturów w ciemnych kolorach, które zwykle nosił do pracy. Postawił na coś niezobowiązującego, a jednocześnie dość eleganckiego, dającego znać, że bierze to spotkanie na poważnie. Nie porzucił białej koszuli, ale nie ryzykował z żadnym krawatem. Marynarka również była z tych luźnych i casualowych, nie podkreślała szczególnie męskiej sylwetki, ale ładnie układała się na szerokich ramionach.

William czekał przed lokalem i spoglądał na zegarek, pocierając brązowy, skórzany pasek przy okrągłej tarczy. Zamyślony zahaczył opuszkiem o złotą zapinkę, a zaraz potem lekko naciągnął rękaw marynarki. Przyszedł na spotkanie dziesięć minut za wcześnie. Wyliczony czas, który znów pokazywał, że mu zależy, ale jeszcze nie czynił z niego desperata. Wszystko, każdy szczegół był perfekcyjnie zaplanowany, poza masą ludzi, którzy akurat dzisiejszą kolację postanowili zjeść na mieście.

Wsunął dłoń do kieszeni bawełnianych spodni. Powietrze wciąż jeszcze rozgrzane było słońcem, podobnie jak bruk pod stopami i jedynie łagodne powiewy znad oceanu przynosiły odrobinę ulgi. Skierował twarz w tamtą stronę, ale nie skupiał się na wypatrywaniu Judith. Gotów był poczekać nawet kwadrans, choć kobieta nie wyglądała na taką, która spóźnia się na umówione spotkanie. Sprawiała wrażenie rozsądnej, a William właśnie próbował nadać swojemu życiu rozsądny i zamierzony kierunek. Była jego kołem ratunkowym.

Gdy w końcu pojawiła się w zasięgu wzroku, powitał ją czarującym uśmiechem, który nie zdradzał zdenerwowania. William był zresztą człowiekiem niemal nadmiernie pewnym siebie, co jednak przy zajmowanym przez niego stanowisku wydawało się właściwe. Trzeba niezachwianie wierzyć w swoje racje, jeśli chce się kogoś do nich przekonać.

Dziękuję, że przyszłaś 一 powitał ją, zamiast zaserwować jeden z kurtuazyjnych komplementów. Był w tym całkiem szczery, a zadowolenie odbiło się w jasnych oczach i odrobinę poszerzyło ujmujący uśmiech, zmuszając kąciki do drgnięcia ku górze. Wyciągnął w jej stronę uprzejmie dłoń, ale zaraz potem lekko się pochylił, niwelując odrobinę dystans. 一 Niestety przyszli też ci wszyscy ludzie 一 wyszeptał, niczym sekret, choć jego ramię jedynie prawie otarło się o jej. Brzmiał, jakby miał za złe wszystkim tym klientom, ale jednocześnie lekkość jego tonu świadczyła o tym, że żartuje. Zsunął spojrzenie na jej stopy, oceniając cały strój pod kątem swojej kolejnej propozycji. Postanowił jednak zaryzykować. 一 Mam rezerwację, ale co powiesz na to, żebyśmy zostali przy pomyśle, by zjeść na wynos? 一 wrócił wzrokiem do jej twarzy, próbując odczytać, w jaki sposób odbierze tę propozycję. Doszukiwał się lekkiej zmarszczki na czole, świadczącej o niezadowoleniu, a może subtelnego uśmiechu spowodowanego spontanicznym i mniej formalnym wypadem.

Randka na plaży mogła być romantyczna. Bywało, że wino z plastikowych kubków smakowało lepiej niż pite z kieliszków. William gotów był rozciągnąć marynarkę, żeby nie musiała siedzieć na piasku. Bawił się tą wizją, ale cierpliwie czekał na jej decyzję. Boso będzie jej na pewno wygodniej niż w szpilkach.



judith mansley
przyjazna koala
unHolly
brak multikont
dziennikarka — cairns post
34 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Próbuje się pozbierać po tym jak zostawił ją narzeczony i stara się nie zostać bez dachu nad głową jednocześnie pisząc porady o tym czy zakrzywiony penis to coś dziwnego.
011.
{outfit}
Judith nie była tak do końca przekonana czy ta randka to dobry pomysł. Jakby nie patrzeć William był teraz nieco zamieszany w jej pracę, a nie powinno się łączyć życia prywatnego z zawodowym. Musiała zostać obiektywna i miała nadzieję, że uda jej się to zrobić. Cóż, randka może się też nie udać i wtedy nie będzie miała problemu. Zakładała jednak, że nie będzie tak źle. W końcu ostatnio całkiem miło jej się z nim rozmawiało i jednak zaryzykowała zgadzając się na to spotkanie. Raz kozie śmierć. Miała co prawda już sobie odpuścić umawianie się z facetami po tych wszystkich tragediach jakie ją ostatnio spotkały z ich strony, ale trudno. Niech już będzie. Zrobi wyjątek. Na jednym spotkaniu mogło się równie dobrze zakończyć, a ona była trochę ciekawa. Znowu wychodziło z niej to zboczenie zawodowe.
W każdym razie przygotowała się na tą randkę, bo jednak chciała wyglądać nie najgorzej. Powinna się zaprezentować z możliwe jak najlepszej strony, chociaż nie miała już szans na zrobienie drugiego, pierwszego wrażenia. Co nie zmieniało faktu, że czuła się lepiej we własnej skórze, gdy trochę się wyszykowała. Zamówiła sobie taksówkę i na miejscu była punktualnie. Spóźnianie się nie leżało w jej naturze.
- To ja dziekuję za zaproszenie – odpowiedziała, gdy już stanęła blisko niego. Chciałabym napisac, że nieco się stresowała tym spotkaniem, ale prawda była taka, że Judith miała już na tyle dużo lat na karku i tyle życiowych doświadczeń, że nie istniało już dla niej coś takiego jak stres, przynajmniej nie jeżeli chodziło o spotkania z ludźmi. Nie mogłaby spokojnie pracowac, gdyby stresowała ją rozmowa. – Obrzydliwe, nie mają co w domu robić... – skomentowała żartobliwie przyglądając mu się z zawadiackim uśmiechem na ustach. Przeniosła jednak spojrzenie na sale wypełnioną ludźmi i cóż, rzeczywiście była praktycznie pełna, co sprawiało, że było tu też dość głośno, a to utrudniałoby rozmowę. – Jestem za, trzeba korzystać z lata – nie żeby tam było kiedykolwiek jakoś wybitnie zimno, ale jednak ulubioną porą roku Judith było właśnie lato. Lubiła te ciepłe wieczory, gdy można było spacerować, albo nawet jeszcze korzystać z uroków mieszkania nad morzem i po prostu popływać. Było wtedy o wiele mniej ludzi na plaży. – Jak będzie nudno, to rzucę się w morską otchłań – dodała żartując sobie i podeszła do jakiegoś kelnera żeby dał im menu. Sama nie wiedziała na co ma do końca ochotę, ale postawiła na bezpieczną i lekką opcję, sałatkę z owocami morza.
Na swoje zamówienie nie czekali jakos super długo, widać obsługa uwijała się ze swoją pracą naprawdę szybko i po chwili mogli już kierować się w stronę zejścia na plażę. – Postanowiłeś się posłuchać swojej asystentki? – Zapytała nawiajązują do reakcji tej młodej kobiety z jego gabinetu. Trochę dalej jej się chciało z tego śmiać. Nie jej wina, że ta sytuacja była dość komiczna. Gdy już doszli na plażę to niestety musiała się zatrzymać na chwilę i ściągnąć z nóg szpilki. Nie była głupia i pewnie wyglądałaby dość pokracznie idąc w butach po piasku. Na boso było zdecydowanie bardziej wygodnie.

William Lowell
sumienny żółwik
catlady#7921
luna - joshua - zoey - bruno - ella - eric - cece - cait - benedict - owen
Zastępca burmistrza — Ratusz
36 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Underneath it all, we're just savages
Hidden behind shirts, ties, and marriages
How can we expect anything at all?
We're just animals still learning how to crawl

W czerwonej sukience i na wysokich obcasach Judith robiła wrażenie. Wyrazisty kolor wyróżniał ją z tłumu, a szpilki podkreślały długie nogi. William złapał się na tym, że zbyt długo przyglądał się zgrabnym, odsłoniętym i podkreślonym przez strój łydkom. Zawsze lepiej, niż gdyby na zbyt długo zawiesił spojrzenie na dekolcie. Mimo to szybko sięgnął spojrzeniem jej twarzy, na której nie widział śladów zawstydzenia, co może obojgu pozwoli szybko przejść do etapu swobodnej konwersacji. Pierwszą próbą była wymiana żartów na temat zgromadzonych w lokalu ludzi, William odpowiedział szelmowskim uśmiechem, zgadzając się z nią skinieniem głowy.

Obiecuję, że w razie czego cię uratuję 一 odparował, mając jednak szczerą nadzieję, że spędzenie z nim kilku godzin nie popchnie kobiety do tak desperackich czynów, jak rzucanie się w morską toń. Zamierzał dołożyć wszelkich starań, by do tego nie doszło. Jego zamówienie również nie było bardzo wymyślne, bo zdecydował się… na pizzę. Bezpieczną opcję, którą dało się zjeść na plaży, nawet jeśli nie pasowała do eleganckiego stroju. Poprosił również o dwa czekoladowe desery, dobrał do potraw butelkę wina (co zajęło mu najwięcej czasu i przez moment dopytywał Judith o jej preferencje w tej kwestii, by na koniec obiecać, że na pewno doceni ten smak) i dwa papierowe kubeczki, w których zdecydowanie nie godziło się pić szlachetnego trunku, ale w tej kwestii nie miał wielkiego wyboru, ponieważ kelner okazał się całkiem obojętny na jego czarujące uśmiechy i solenne obietnice, że zwróci kieliszki po spotkaniu, a nawet po prostu za nie zapłaci.

Podczas oczekiwania na jedzenie, zabawiał Judith rozmową, a właściwie wspólnym wymyślaniem plotek na temat wszystkich gości lokalu. Żadnej z osób nawet nie znał, ale tworzył zabawne anegdoty czy wymyślał cele, w jakich się spotkali, a potem próbował wciągnąć w tę rozmowę swoją towarzyszkę. W końcu jako dziennikarka powinna mieć talent do opowiadania dobrych historii. Te Williama były czasem dowcipne, innym razem odrobinę złośliwe. Była więc para na swojej ostatniej randce czy grupa przyjaciół, którzy planowali społeczny przewrót, promujący zakaz jedzenia mięsa i wolną miłość, a także para oszustek-bliźniaczek. Czasem nawet uroczo naśladował ich dialogi, w żaden sposób nie przypominając sztywnego pana burmistrza. Wszystko to robił jednak dość dyskretnie, by nie zwrócić uwagi nikogo z bezczelnie obgadywanych.

Podziękował uprzejmie, gdy otrzymał paczkę z ich zamówieniem. Przy zejściu na plażę zaproponował Judith swoje ramię, by pomóc jej przy zdejmowaniu butów. Obie ławeczki były zajęte. Na jednej siedziała trójka maluchów, którym mama otrzepywała opiaszczone stópki. Na drugiej urocze starsze małżeństwo rozmawiało o czymś przyciszonymi głosami. William oparł lekko dłoń na talii kobiety, gdy wydawało mu się, że ta straci równowagę przy zsuwaniu obcasów z bosych stóp. Przesunął palcami po miękkiej tkaninie, ale cofnął rękę, choć nie zrobił tego w zawstydzonym pośpiechu. Raczej z uprzejmości.

Chyba wszyscy postanowili dziś wyjść z domu 一 rzucił jeszcze żartobliwie, prowadząc Judith na plażę, gdzie w końcu zdjął marynarkę i zgodnie ze swoim planem rozłożył ją na piasku, by kobieta mogła wygodnie usiąść na niej, jak na kocu. Obok ustawił ich zamówienie i sam usiadł na rozgrzanych słońcem drobinkach zwrócony twarzą w kierunku oceanu. 一 Zawsze słucham mądrych rad 一 odpowiedział rozbawiony na uwagę o swojej asystentce. Tym razem nie był zakłopotany, a żart zgrabnie odwrócił w dowcipny komplement.

Sięgnął po butelkę wina, którą zaczął otwierać przy pomocy niewielkiego korkociągu. Przygotował się na tę okazję, więc sprawnie odciął nożykiem górną etykietę, a następnie wbił metalową część w korek.

A ty? Dlaczego przyjęłaś moje zaproszenie? 一 zapytał przewrotnie i śmiało, spoglądając na nią z czymś na kształt wyzwania malującego w jasnych oczach.



judith mansley
przyjazna koala
unHolly
brak multikont
dziennikarka — cairns post
34 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Próbuje się pozbierać po tym jak zostawił ją narzeczony i stara się nie zostać bez dachu nad głową jednocześnie pisząc porady o tym czy zakrzywiony penis to coś dziwnego.
- Dziękuję – odpowiedziała, gdy asystował ją przy tym jak ściągała szpilki ze stóp. Zdecydowanie było o wiele bardziej wygodnie chodzić boso po plaży niż kuśtykać w obcach. Nawet jeżeli przez to jej czerwona sukienka, nie wyglądała aż tak spektakularnie. Wiadomo, że wszystko się prezentuje lepiej, gdy kobieta jest na szpilkach. Z drugiej strony, te buty były naprawdę mało wygodne, Judith co prawda już nauczyła się jak w szpilkach chodzić, mogłaby w nich nawet biegać, ale nie były tak komfortowe jak zwykłe adidasy. Czy serio kobiety musiały poświęcać swoją wygodę po to, by komuś się przypodobać? By wyglądać lepiej? Ciekawe czy mężczyźni lataliby w szpilkach żeby bardziej przypodobać się kobietom. Pewnie nie, pewnie wtedy okazałoby się, że są inne kanony piękna. Judith czasem o tym myślała i niestety łapała się na tym, że sama pakowała się w te kulturowe ustalenia. To siedziało chyba gdzies głęboko w jej podświaodmości i nie było tak łatwo zmienić.
- Nie można się im dziwić, w końcu nie jest aż tak upalnie – przez większość dnia przebywanie na zewnątrz było prawdziwą katorgą. Upały nie odpuszczały i tylko wieczorami dało się normalnie funkcjonować i mieć możliwość spotkać się ze znajomymi na świeżym powietrzy. Szczególnie na plaży, gdzie dało się jeszcze odczuć miłą, chłodną, morską bryzę. – Mojej nie posłuchałeś – powiedziała unosząc brew. – Mówiłam, że przynoszę pecha. – Nie układało jej się w związkach. To zawsze kończyło się źle, niestey dla niej. Ona później miała złamane serce i płakała w poduszkę. Jednak jakimś cudem postanowiła zaryzykować i spotkać się z Williamem. W końcu to mogło być tylko jedno spotkanie. Może to wcale nie było ryzyko? Gdy usłyszała jego pytanie to uśmiechnęła się tajemniczo wyciągając nogi przed siebie. Przez chwilę spoglądała na morze, które było teraz dosć spokojne, a fale łagodnie uderzały o brzeg. – Byłam zaintrygowana – powiedziała w końcu odwracając twarz w jego stronę. – Poza tym, nie miałam ciekawszych planów na wieczór. Pomyślałam, że to lepsze niż oglądanie Koła Fortuny – zażartowała, chociaż tak naprawdę to pewnie oglądała Love Island, ale nie chciała o tym głośno mówić. – Mam nadzieję, że nie pożałuje. – Jak na razie było spoko, ale kto wie, może ich jedzenie będzie niedobre i się po nim rozchorują? – Pokaż co tam mamy smacznego – rozsiadła się wygodniej na tym piasku żeby było jej lepiej jeść. – Szczerze mówiąc to nie spodziewałam się, że pan zastępca burmistrza będzie chciał jeść jedzenie na wynos, siedząc na plaży i pić wino z plastikowych kubków. Zaskoczyłeś mnie. – Przyznała biorąc do rąk opakowanie ze swoja sałatką.

William Lowell
sumienny żółwik
catlady#7921
luna - joshua - zoey - bruno - ella - eric - cece - cait - benedict - owen
ODPOWIEDZ