właściciel kliniki, weterynarz — ANIMAL WELLNESS CENTER
31 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Weterynarz oraz właściciel miejscowej kliniki, któremu w końcu zaczęło sie dobrze układać z Rosie, ale nie obywa sie bez jakichś dziwnych sytuacji.
Życie Alexandra ostatnimi czasy bardzo się skomplikowało, nie miał bladego pojęcia co ma zrobić, w niektórych sytuacjach, jak to wszystko rozegrać, czy może zostawić bieg tego wszystkiego samemu sobie? A może lepiej jakoś to załatwić, rozwiązać? Sam nie wiedział, a zwykle w życiu miał wszystko poukładane, tak – słowem klucz to „zwykle”, bo teraz nie miał bladego pojęcia co ma zrobić. Jego sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie. Powinien zachować zimna krew, ale nie potrafił, bo po prostu był już zmęczony tym co się dzieje, chciał odpocząć, ale nie może uciec, ponieważ nie jest to postępowanie, którym się cechuje. Zawsze zostawia czoło swoim problemom, czasem potrzebuje trochę więcej miejsca dla rozwiązania problemu. Nie jest to niczym dziwnym, po prostu wydarzenie nie pozawalają na zauważenie rozwiązania, które często kryje się za rogiem. Nie jest też typem człowieka, który użala się nad sobą, ponieważ sobie nie radzi. Nie. Jedno wie na pewno – poukłada swoje życie tak jak trzeba, aby nie mógł niczego żałować, chociaż pewnie to też jest nieuniknione, ale może jest dla niego nadzieja? Myśli dziwne, ale cóż zrobić? Dorosłość rządzi się swoimi prawami, na które nikt z nas nie ma wpływu, a bardzo by się chciało.
Bardzo się cieszył z tego, że ma w swoim życiu osoby, na które może liczyć. Wiedział, że wszystko poukłada i na nowo będzie miał spokój, a dla niego, jako introwertyka jest to bardzo ważne, ponieważ czuje się wtedy niekomfortowo. Czasem się bał czy Rosie da radę z nim być. Kochał ją i chciał układać sobie życie z dziewczyną, ale nie ma łatwego charakteru. Jest spokojnym człowiekiem, czasem pewnie za spokojnym dla niej, miał trochę obaw. Jednak dziewczyna nie dała mu powodu do wątpliwości, jednak włącza mu się w pewnych momentach over thinking, typowo dla introwertyka, który musi rozważyć wszystkie za i przeciw.
Jego dzień zaczął się dość wcześnie, czyli typowo dla niego. Wstał kiedy słońce ledwo pojawiło się na horyzoncie. Zawsze tak wstawał, aby pobiegać po okolicy. Ruch był częścią jego dnia od wielu lat, chyba odkąd wszedł w wiek dojrzewania. Od zawsze był wysoki i dobrze zbudowany, oczywiście bez masy mięśniowej, ale swoje ważył. Nie był wysoką tyczką, która bywaj nastolatkowie, kiedy nagle rosną, jednak kiedy to się działo u niego to cholernie bolały go stawy, nawet był z tym u lekarza, jednak ten powiedział, że w jego wieku jest to zupełnie normalne. Nie musiał się tym martwić, jednak ból pozostał. Na szczęście nie trwało to długo, starał się już wtedy wykonywać takie ćwiczenia, aby nie obciążać stawów, bo po prostu lubił się ruszać. Z biegiem czasu zaczął uczęszczać na siłownie. Cała jego rzeźba jest efektem ciężkiej pracy, nie bierze niczego, tylko wykonuje odpowiednie ćwiczenie, które mają rozbudować dane mięsnie. Gdyby stosował jakieś gówna to cały jego zdrowy tryb życia oraz odpowiednia dieta byłyby bez sensu. Pewnie w jego organizmie podziałoby się spustoszenie. Nie chciał tego, bo nie po to poświęca tyle lat ciężkiej pracy nad sobą, aby coś tam brać.
Po powrocie z dwugodzinnego biegu, w którym nie towarzyszyła mu jego ukochana suczka, ponieważ była już za stara na takiego ekscesy, ale kiedy wrócił do domu to powitała go merdającym ogonkiem.
W tym domu będzie tak cholernie pusto, kiedy nie będzie mnie witać i chodzić za mną.. pomyślał, ale bardzo szybko odgonił te myśli, bo nie chciał nawet przez kilka sekund mieć tego na pierwszym planie. Wiedział, że to się stanie, jednak nie musi się teraz nad tym zastanawiać, bo jego kochana dziewczynka ma się bardzo dobrze.
Wziął się za przygotowywanie dla siebie śniadania, oczywiście najpierw swoje otrzymała Cola, wymienił jej również wodę w miseczkę i psiak wziął się za swoje śniadanie z takim zapałem z czego Alexander się zaśmiał.
Przygotował dla siebie jajecznice oraz sałatkę, do której dodał pokrojone w kostkę awokado, dwa pomidory, sok z cytryny, ząbek czosnku, sok z cytryny oraz oregano. Korciło go jeszcze dodać trochę cebuli, ale oczywiście nie miał jej w domu, więc los tak zadecydował i nie dodał. Całość doprawił solą oraz pieprzem i kiedy był zadowolony ze swojego śniadania poszedł je zjeść na werandzie. Zawsze tak robił, ponieważ jako typowy introwertyk lubił obserwować co się dzieje w jego otoczeniu.
Kiedy zjadł, posprzątać i poszedł wziąć prysznic, po czym pojechał do pracy, w której czekało go wiele wyzwań, na co nie mógł się doczekać. Nie da się ukryć, że Alexander kochał swoją prace, a kiedy został właścicielem kliniki to miał jej jeszcze więcej, na szczęście pracował ze swoją dziewczyną, więc oboje nie mieli problemów z tym, aby się widywać. Czasem spotykali się w jego gabinecie pod pretekstem omówienia różnych spraw, a zajmowali się sobą. Dziwił się cały czas, że nikt z pracowników się nie zorientował jak to naprawdę między nimi wygląda. Kochał Rosie i chciał z nią wiązać swoją przyszłość.
W pracy miał umówionych kilka wizyt oraz parę poważniejszych wypadków, na szczęście nie było niczego poważnego, nie było strat w zwierzakach z czego był naprawdę zadowolony. Kontrolował również czas, ponieważ na wieczór był umówiony ze swoim najlepszym przyjacielem, z którym będzie planował jego wieczór kawalerski, oczywiście nie obędzie się bez alkoholu, bo trzeba będzie to opić. W takiej sytuacji nie można się nie napić, prawda? Będą u niego w domu, więc będzie bezpieczniej, nie odwalą nic, a nawet jeśli to pozostanie wszystko w domu, w tajemnicy.
Kiedy jego dzień pracy dobiegł końca, posprzątał co miał i jako ostatni wyszedł z kliniki. Pojechał do domu, po drodze zrobił jeszcze zakupy, aby miał z czego przygotować dla nich coś do jedzenia. W końcu nie będą siedzieć na głodnego, a na zamówione jedzenie nie miał jakoś ochoty, starał się go unikać. Lubił gotować, a zawłaszcza dla gości, którzy do niego przychodzą. Dla siebie również kocha to robić, w ogóle czerpie z tego przyjemność.
Był właśnie w kuchni, kiedy Cola zaczęła wysiadywać pod drzwiami, więc do był znak, że ktoś idzie, a że suczka nie szczekała to było wiadomo, że to ktoś znajomy. Pies znał Fitzgeralda, który jest jego najlepszym przyjacielem. Był przy tym jak Alexander znalazł ją jako szczeniaka.
Usłyszał dzwonek.
- Wejdź! - zawołał, a po chwili w kuchni pojawiła się dobrze znana mu postać. - Cześć, jesteś punktualny jakbyśmy mieli randkę - zaśmiał się Alex wyciągając rękę do Jake’a.

Jacob Fitzgerald
Detektyw — Lorne Bay Police Station
27 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Miejscowy stróż prawa, który namiętnie wlepia mandaty i pożera pączki. Prywatnie jest zakochany w Feraye, chociaż bywa palantem i czasem ją wkurza.
p i ę t n a ś c i e
Jake miał zostać mężem. Feraye przyjęła jego oświadczyny, a on wciąż był w szoku. Nie mógł uwierzyć w to, że ta wspaniała istota naprawdę niebawem będzie jego żoną. Zastanawiał się, czym sobie na to zasłużył. Był bardzo szczęśliwy, choć przed zaręczynami mocno się stresował. Zachowywał się dziwnie, ale finalnie dał radę i nie pozwolił, żeby zjadła go trema. Wszystko wyszło tak, jak sobie zaplanował. Razem z Ferą postanowili, że nie będą długo zwlekać ze ślubem. Oboje chcieli szybko przypieczętować sprawę. Wyznaczyli wstępną datę ślubu i zabrali się za organizację. Trzeba było zaplanować wiele rzeczy, w tym wieczór kawalerski. W tym celu Jacob spotkał się z Alexandrem. Wiedział, że w tej kwestii nikt nie doradzi mu lepiej niż jego najlepszy przyjaciel. Był podekscytowany. Chciał, żeby jego wieczór kawalerski był wystrzałowy. Opracował już wstępną listę gości.
Gdy dotarł na miejsce i wszedł do środka, od razu zaatakowała go Cola, która doskonale go znała. Jakie pamiętał czasy, gdy była jeszcze malutkim szczeniaczkiem. Choć przybyło jej lat, wciąż nie można było odmówić jej uroku.
— A to nie jest randka? Kurde… niezręcznie wyszło — rzucił z udawanym zakłopotaniem, a po chwili parsknął głośnym śmiechem. Taki z niego żartowniś, no cóż, typowy Jacob. On chyba nigdy nie dorośnie.
— Cieszę się, że znalazłeś dla mnie czas. Mamy masę rzeczy do roboty, musimy ogarnąć mój kawalerski. Dalej nie wierzę w to, że się żenię — wyszczerzył zęby, a ton jego głosu sugerował, że był naprawdę podekscytowany. Długo czekał na ten moment. Był z Ferą pół życia i już od dobrego roku myślał o zaręczynach. Po prostu brakowało mu odwagi.
Jakie wpakował się do środka, panowie zasiedli przy piwie i rozpoczęli rozmowy o wieczore kawalerskim.

/ zt.

Alexander Wheeler
ODPOWIEDZ