pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.

Świąteczny czas wprawił chyba wszystkich w lepszy humor, co Jordan dostrzegał na każdym kroku. Więcej serdeczności oraz wesoła aura, dobrze służyła i jemu gdy mógł nieco się ogarnąć, pracując jako ochroniarz pośród ludzi. Kontakt z nimi sprawiał, że na nowo żył swoim życiem i sam czuł od razu lepszą energię. Stawał na nogi i to dosyć mocno, a w międzyczasie oczekiwał na decyzję kobiety z wydawnictwa, której wysłał kila serii wierszy jakie napisał w ostatnim czasie. Do tego wszystkiego należało dodać także pozytywny kop w postaci spotkania z Halsworth. Krótka rozmowa z nią na jarmarku oraz miłe zaproszenie, rozgrzała jego smętną duszę. Te święta miał pierwszy raz od dawna spędzić samotnie, bez bliskich i na obcym kontynencie. Z jednej strony czuł ulgę, ale z drugiej po prostu dziwnie było nie mieć z kim się podzielić opłatkiem czy ogólnie spędzić wspólnych chwil. Jego była współlokatorka nie musiała wcale wiedzieć jakie są realia, a on też nie po to szedł do niej aby wyrzucać żale i pokazywać jej, że jest w beznadziejnej sytuacji na święta. Skończyło się granie na emocjach innych i oczekiwanie otwartych ramion i pomocy. Rozumiał także kumpla z którym teraz pomieszkiwał, a który to wyjeżdżał do rodziny aby tam przeżyć te kilka dni z dala od Lorne. Nie mógł go prosić aby zabrał go tam że sobą, więc Jordan miał w głowie jak rozplanuje sobie te dni w samotności i nie było w tym aż takiej tragedii. Dodatkowo propozycja Olive, sprawiała iż jakaś luka w tymże grafiku została zapełniona, a on sam był pozytywnie nastawiony do kolejnego spotkania. Idąc do niej wyposażył się w kilka świątecznych słodyczy, pudełko lodów i coś dobrego na grilla. Nie chciał wpadać z pustą ręką bo już i tak dosyć mocno siedział jej wcześniej na głowie. A takie drobne szczegóły jak ulubione jedzenie blondynki, wciąż dobrze pamiętał.

Wchodząc po schodach i stając pod drzwiami dobrze znanego mieszkania, czuł się dosyć dziwnie. W końcu tym razem nie miał swojego kompletu kluczy ani też nie wchodził do środka z buta, jak to miał w zwyczaju gdy wiedział, że jest w środku. Nowa sytuacja nieco go zastanawiała ale także poruszyła na tyle aby zaczął mieć obawy czy ta jego wizyta tutaj ma sens. Zanim jednak przyszło mu chociażby pomyśleć o uciecze, zdążył już zadzwonić dzwonkiem, a potem drzwi się otwarły, więc odwrotu nie było.
Uśmiechnął się widząc znów tą znajomą twarz oraz pukiel blond włosów.

- No to jestem. Hej! Jak idzie? Walczysz już z grillem? - zapytał, bo cóż nie dało się ukryć zapachu jaki zdążył wpaść do mieszkania. Otwarte drzwi balkonowe wskazywały na to, że nie czekała do jego przyjścia i jak taka samozwańcza i samodzielna kobieta - coś już kombinowała. Chciało mu się pewnie śmiać trochę z tego wszystkiego, ale powstrzymał się i wszedł za jej przyzwoleniem do środka. W pierwszej chwili nie wiedział co zrobić jako pierwsze; ratować lody i wsadzić je do zamrażalnika czy może zająć się po męsku grillem. Jakby nie patrzeć on wolał nie denerwować babci spod mieszkania numerr 7, której dym i opary mogłyby przeszkadzać i jeszcze nie daj Boże wezwała by im tam strażaków. Poczuł się na nowo swobodnie w jej czterech kontach i ostatecznie zrobił najpierw jedną czynność, a potem drugą, ratując mięso czy też kiełbaski przed spaleniem się na wiór.


Olive Halsworth
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors
wieczorny grill na balkonie

Olive co roku spędzała święta z rodziną i nie wyobrażała sobie, żeby tym razem było inaczej. Prezenty miała kupione, a i przyjechała dzisiaj do rodziców, aby im pomóc w przygotowaniach, a nie przyjechać kolejnego dnia na gotowe. Dlatego od rana była już na nogach i razem z mamą urzędowała w kuchni, aby jutro móc usiąść przy świątecznym stole. Przez chwilę też zastanowiła się czy może nie zostać już na noc w rodzinnym domu, zamiast wracać do pustego mieszkania, gdzie nikt na nią nie czekał, ale przypomniała sobie o swoich planach. Jednak miała dzisiaj gości, a raczej jednego gościa. Miała trochę mieszane uczucia przed spotkaniem. Z jednej strony napełniał ją spokój, że w końcu sobie porozmawiają i wszystko wyjaśnią. Z drugiej strony obawiała się jak przebiegnie ta rozmowa. Czy w pokojowej atmosferze czy może zakończy się tak jak poprzednia? Wyrzuceniem żali, kilkoma gorzkimi słowami i kolejnym odejściem bez słowa pożegnania? Jednak pomimo swoich obaw wiedziała, że musi spróbować porozmawiać z Jordanem.

Zanim się obejrzała, musiała już wracać do domu, aby wszystko przygotować. Zajechała po drodze na małe zakupy, bo do grilla potrzebne było nie tylko jedzenie, ale i węgiel. Zaopatrzyła się we wszystko poczynając od wspomnianego węgla, przez podpałkę, warzywa, mięso i na owocach morza kończąc. Zahaczyła nawet do znajomej winiarni, gdzie zaopatrzyła się w polecone wino bezalkoholowe. Nie traktowała ich spotkania jako randki, ale była Wigilia i chciała należycie ugościć swojego gościa. Szczególnie tego dnia. Gdy tylko weszła do środka, od razu ruszyła do łazienki, aby doprowadzić się do porządku po całodziennym gotowaniu. Wzięła szybki prysznic i pomimo świąt odpuściła sobie wszelkie strojenie. Zarzuciła na siebie tshirt i leginsy, a mokre włosy związała w prowizoryczny kok na czubku głowy, aby móc z powrotem zabrać się do pracy. Zaczęła od rozpalenia grilla, co robiła jakiś drugi raz w życiu, ale to nie może być takie trudne, co nie? Wsypała węgiel, wrzuciła kilka podpalonych podpałek i poszła do kuchni przygotowywać jedzenie. Gdy już pierwsze kiełbaski miała nacięte, wróciła na balkon, aby je położyć na ruszt. Ku jej zdziwieniu węgiel wyglądał na całkowicie zgaszony, więc tym razem chwyciła podpałkę w płynie i szybko polała nią węgiel. W końcu pojawił się ogień, więc chyba o to chodziło, prawda? Przeszła z powrotem do kuchni, aby zabrać się za owoce i warzywa. Co rusz popijała wino i nasłuchiwała dzwonku do drzwi. Żadna muzyka w tle nie leciała, bo od dawna żadnej nie słuchała. Cisza pozwalała jej nasłuchiwać ewentualne próby włamania do jej mieszkania. Dlatego bez problemu usłyszała, gdy Jordan zadzwonił i zmierzając do niego poczuła dziwny zapach, ale machnęła na to ręką.

- Hej, oczywiście że tak. Żebyśmy mogli jak najszybciej usiąść do kolacji- uśmiechnęła się na przywitanie i otworzyła szerzej drzwi, aby mógł wejść do dobrze znanego sobie mieszkania. Dziwnie się czuła w tym ułożeniu, bo przecież odkąd go znała, nie było sytuacji, aby musiała mu otwierać drzwi. Mimo wszystko niewiele się tu zmieniło. Powróciła znowu z malowaniem do jego pokoju, ale też cierpiała na brak weny w ostatnim czasie, więc i w salonie nie walały się już niedokończone obrazy. Jedynie w rogu mógł dostrzec próby namalowania Dragon Balla.- Napijesz się czegoś? Mam świetne wino bezalkoholowe- spytała , gdy wykładał lody do zamrażalnika. Ani trochę jej nie przeszkadzała jego swoboda. Zawsze chciała, aby rodzina i przyjaciele czuli się u niej jak u siebie. Było jej też miło, że pomyślał o jej ulubionych przekąskach. Gdy zniknął na balkonie, aby przypilnować grilla, to szybko dokończyła krojenie warzyw i z miską sałatki dołaczyła do niego. Widząc dym i spalone kiełbaski aż zakryła ręką buzię. - O nie! Wszystko jest spalone!- powiedziała zrezygnowana odstawiając miskę na stolik i z rezygnacją siadając na krześle. Chciała dobrze , a wyszło jak wyszlo.


Jordan Buchanan
wystrzałowy jednorożec
Miło
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.

Te święta zdawały się być dla niego zgoła odmienne od tego do czego przywiązany był przez poprzednie lata. Po pierwsze miejsce, po drugie aura a na następnych miejscach klasyfikowała się samotność i brak poczucia, że to w ogóle święta. Z jednej strony może rzeczywiście bilet do Denver byłby najlepszym wyjściem, ale z drugiej zaś, chyba chciał w końcu zmienić coś na tyle mocno w życiu, aby to wszystko wyglądało inaczej niż to do czego przywykł. Może będzie sam i będzie mu smutno, ale to da mu obraz na to, co musi zmienić aby sytuacja na przyszły rok się nie powtórzyła. Wizyta u Halsworth, niosła za sobą różne plusy ale także i minusy. Sam Jordan nie mógł przewidzieć jak potoczy się ich rozmowa i na jakie tory zboczy. W duszy próbował utemperować siebie i zważać na słowa oraz czyny, aby na nowo nie zaognić między nimi nieprzyjemnej wymiany słów. Nie mógł jednak być w stu procentach pewny czy coś nie wytrąci go z równowagi, jakieś słowo bądź gest. W teorii był „dużym” chłopcem i powinien wiedzieć co i jak funkcjonuje i że nic nigdy nie będzie takie jakie by oczekiwał, że będzie.

Grill w grudniu, to coś co pewnie Buchanan by nie wymyślił w swoim życiu. Aura w Australii dosyć mocno dokuczała, a te trzydzieści stopni na zewnątrz nie pomagały za grosz. Zaopatrzenie się więc w lody i chłodny napój, były obowiązkiem jeśli chciało się przeżyć. Do tego sam grill też był czymś co powodować mogło dodatkowy pot na czole u człowieka, ale co tam! Zgodził się na taką wizję tego wieczoru, w końcu to zawsze inna Wigilia, bardziej zapamiętywana niż to do czego przywykł w swojej rodzinie i ogólnie żyjąc w Stanach. Nie spodziewał się, że przychodząc do kobiety, zastanie już takie przygotowania i walkę z rozpalaniem grilla rozpocznie sama. Nie spieszyło mu się aby jeść, z powodu gorąca człowiek odkładał jedzenie na potem, choćby przez pryzmat tego, że nie sprzyjała temu aura. Tak czy inaczej, nie oczekiwał od niej wielkich gestów czy szykowania nie wiadomo czego, mogłaby wystarczyć sałatka, jedna kiełbaska i po prostu woda. Ale mniejsza o to, wylądował u niej i jego obawy pewnie zaczęły się już od progu. Jak potoczy się rozmowa? Co u niej? Jak bardzo zmieniło się mieszkanie? Czy znać tutaj czyjąś obecność? I jak to ogólnie ma wyglądać..

Dobrze zatem, że na moment od takich myśli oderwał go grill, który zaczynał pachnąć niezbyt przyjemnie. - Nie musiałaś się tak spieszyć, ja akurat nie mam planów na resztę dnia. Nie wiem jak ty. – przyznał, gdy wpakował lody do zamrażalki, wyciągnął słodycze na stół, a resztę pewnie dobroci na grilla zabrał ze sobą na balkon. Dobrze się stało, że przyszedł i akurat chociaż w małym stopniu ratował jedzenie, które już zdążyło się spalić w dobrej połowie przynajmniej.

- Oho. Bezalkoholowe? Ktoś tu dobrze pomyślał. Może być! – zawołał, kręcąc głową z podziwem, że ją skusiło na taki gest. Chociaż tak naprawdę może sama też odstawiła w ostatnim czasie alkohol i nijak się to miało tak naprawdę do jego osoby? Nie zauważył pewnie nawet jej obrazów czy ogólnie zmian w mieszkaniu, skoro pierwsze na co się rzucił to ten biedny grill, który omal to nie sknociła. Widząc jej minę oraz nieco zrezygnowaną postawę, zaczął się śmiać z tego wszystkiego, ale uwaga – nieco rzeczy nadawało się do zjedzenia. - Spokojnie! Uratuje trochę i najwyżej sam zjem to co gorsze, a Tobie wrzucę to co przyniosłem i osobiście dopilnuje, aby się nie spaliło. – nie zgrywał teraz żadnego rycerza, po prostu był miły i chciał pomóc, tak jakby w ogóle nic się nie stało, jakby nadal ze sobą mieszkali i żyli jak gdyby nic. Zajął się więc wyciągnięciem i rozdzieleniem kiełbasek na te jadalne i nie. Oczywiści jak to miał w zwyczaju, musiał coś odwalić i złapać je gołymi rękami, tudzież palcami. Oparzył się trochę, ale pal sześć – w końcu wygrał tą nierówną walkę i gdy wrzucił nowy towar na ruszt, sam usiadł aby odsapnąć z powodu ciepła jakie wciąż jeszcze było na zewnątrz i jakie to biło od samego grilla.

- Nie przejmuj się jak coś, to tylko ja. Nie musisz się produkować, nie dla mnie. – powiedział, pewnie nieco smutnym tonem ale nie rzucał w tym przypadku żadnej uwagi, ani nie chciał od razu zaczynać z grubej rury tej całej rozmowy. W zasadzie głupio mu było poruszać jakikolwiek temat z rangi „to niebezpieczne”. W końcu mieli też skorzystać w pozytywnym znaczeniu z tego spotkania, a nie rzucać się sobie do gardeł i wylewać żale jak na jakimś roaście.

Olive Halsworth
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

Te święta na pewno będą dla Jordana inne niż dotychczasowe. W końcu po latach spędzania ich w śnieżnym klimacie, opatulony od stóp do głów nagle spędza Wigilię na balkonie w 30 stopniowym upale i zajadając przypalone kiełbaski. Na pewno jeszcze rok temu nie wpadłby na to, że tak mu przyjdzie spędzać kolejne święta. Z drugiej strony zmiany są dobre. Olive zawsze była wobec nich bardzo otwarta i nie zakładała nigdy z góry jednego, ustalonego scenariusza. Lubiła dać się porwać chwili, zdać na los i zaszaleć. Kto wie, może za rok tym razem to ona spędzi święta w całkowicie innym otoczeniu?

Co do samego jedzenia, to mimo, że panienka Halsworth cały dzień spędziła w kuchni, to niewiele jadła. Chociaż akurat jej matka nie była z tych mówiących "zostaw, to na święta", a wprost przeciwnie - wciąż wciskała jedzenie swojej córce powtarzając jej, że wygląda zbyt blado. Jednak blondynka całkowicie zabrała się za przyrządzanie dań i nie miała głowy niczego konsumować. Głód przyszedł dopiero na zakupach, a szykowanie składników i pierwszy łyk wina tylko go spotęgował.

- Też nie. Spędziłam cały dzień z mamą gotując na jutrzejsze spotkanie, więc dzisiejszy wieczór zamierzam spędzić odpoczywając- przyznała idąc z nim do kuchni. Zanim usiądzie do kolacji, po drodze czekało ją jeszcze pracy, ale po ostatnich tygodniach spędzonych w domu i rozmyślając nad wszystkim, nawet gotowanie na święta było miłą odmianą. Mogła porozmawiać z mamą i Maeve, którą też pewnie zagoniono do gotowania z racji tego, że wciąż mieszkała z rodzicami. Jak na nią dużo czasu spędziła w samotności w zaciszu swoich czterech ścian, więc każda odskocznia od tego była czymś dobrym. - Jakiś czas temu dostawca wina na zajęcia, które prowadzę w domu kultury, polecił mi właśnie opcję bezalkoholową jako alternatywę. Pomyślałam, że to dobra opcja na dzisiaj- doprecyzowała sięgając do szafki po dodatkowy kieliszek i nalewając mu schłodzonego wina z lodówki. Chciała powiedzieć coś w stylu, że w jego sytuacji lepiej omijać alkohol szerokim łukiem, a i ona nie chciała dokładać mu zmartwień i stawiać w niekomfortowej sytuacji. Jednak ugryzła się w język i ucięła swoją wypowiedź zanim powiedziała coś, co mogło go urazić. Pamiętała, że gdy zwracała mu uwagę na jego problem z alkoholem, to się bardzo denerwował. A tego przecież nie chciała, szczególnie dzisiaj i to na dzień dobry.

Na ich nieszczęście, to grill postanowił żyć własnym życiem i postawić ich wieczór pod znakiem zapytania. Czy w ogóle się odbędzie? Siedząc zrezygnowana na krześle, oparła się i podkuliła jedną nogę pod brodę. Uśmiechnęła się słabo słysząc propozycję Buchanana. - Oh przestań, nie jedz spalenizny. To niezdrowe. Jak będzie za mało jedzenia, to zamówimy najwyżej pizzę - odpowiedziała, bo przecież nie pozwoli, żeby się czymś struł. Jedzenia mieli sporo, ale pytanie czy uda im się je odpowiednio przygotować? Olive najwidoczniej była w tym słaba, więc upiła spory łyk wina jakby miał w sobie alkohol i moc rozluźnienia jej. Innego dnia pewnie inaczej by na to wszystko zareagowała. Wyśmiała, zamówiła wspomnianą pizzę i niczym się nie przejmowała. Jednak stres związany z ostatnimi wydarzeniami i dzisiejszym spotkaniem dał się jej we znaki.- Zależało mi, aby odpowiednio zorganizować tą kolację wigilijną, ale chyba beznadziejna ze mnie pani domu- pokręciła z lekkim uśmiechem nie dowierzając z własnej nieporadności i przyglądała się Jordanowi jak sprawnie przerzucił jedzenie i opanował sytuację. Mogła jednak poczekać na niego z rozpalaniem grilla. Cóż, zawsze szybko do wszystkiego się rwała. - Następnym razem nie będę rozpalać sama grilla, a poczekam grzecznie na Ciebie- dodała jak gdyby nigdy nic i chwyciła za widelec, aby podjadać sałatkę prosto z miski. Nie do końca zdawała sobie sprawę z tego co właśnie powiedziała, ale to chyba mieszanka stresu i zmęczenia.


Jordan Buchanan
wystrzałowy jednorożec
Miło
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.

Święta i Nowy Rok w takim miejscu jak Australia? Nie przewidziałby takiego scenariusza, ale z drugiej strony miło było mieć odmianę od czegoś co już nudziło i przeżywało się od kilku lat w kółko tak samo. Może faktycznie temperatura i taka aura była czymś lepszym niż mróz szczypiący w policzki czy ogólnie śnieg na podjeździe. Warto dodać, że to wszystko co przeżywał zależało głównie od niego, bo gdyby chciał to czy takie trudne zamówić bilet i polecieć do Denver znów? Nie zrobił tego, a więc coś sobie ubzdurał w tej głowie, że Australia to miejsce gdzie jeszcze może powalczyć o lepsze życie, byt i ogólnie gdzie przeżyje coś nowego i ekscytującego. Ale fakt, grill w grudniu na balkonie przy trzydziestu stopniach i to z Olive u boku, tego nie napisałby najlepszy scenarzysta ani sam Buchanan by tego nie obstawił jako coś pewnego.

Jak to facet, nie miał zbytnio obowiązków na te święta, co najwyżej wybrał drzewko, które miało być imitacją choinki i dawać chociaż połowiczny obraz tego, że to już ten czas, że Wigilia i Boże Narodzenie i ogólnie święta. Na tym jego angaż w przygotowania się kończył, a on sam nawet nie planował co będzie robić w te dni, czy spędzi je sam czy może z kimś. Równie dobrze mógłby je przeleżeć, albo siedzieć nad nowymi opowiadaniami czy wierszami i to też nie było by czymś złym. - No i dobrze. Zgaduje, że szykujecie dużo wszystkiego jak dla wojska? W sensie pamiętam o dwóch Twoich siostrach i aż strach pytać ile jeszcze rodzeństwa masz. - zaśmiał się, bo dobrze pamiętał jak padł pod ostrzałem jednej siostry i drugiej, a potem okazało się jeszcze, że jej brat mieszka niedaleko, ale jego na szczęście nie zdążył poznać. Z jednej strony zazdrościł jej tego, że miała już ogólnie plan na kolejny dzień i że miała liczne rodzeństwo, więc musiało być i fajnie i wesoło i ogólnie śmiesznie. Może to odrobinę go dołowało, że jego sytuacja jest po prostu beznadziejna i co gorsza jest z dala od rodziny, ale chyba sam sobie zgotował taki los na własne życzenie.

- Ahhh.. no tak, te zajęcia. Zapomniałem, że je prowadzisz i że tam się pije do malowania winko, dla weny. Ale bezalkoholowe to niezły pomysł, przynajmniej nikt się nie opije i nie zarzuci Ci, że prowadzisz patologiczne warsztaty. - no tak myślał, że to zdrowe dawać taki przykład. On pewnie nie chciał wyjść na jakiegoś prawilnego, co odkąd nie pije to wszystkich do tego namawia, ale to pomagało jako jeden z tych kroków. Póki umysł jeszcze nie był przepity, to chociaż miał podsuwany alkohol bez alkoholu i o dziwo, wino było smaczne i prawie nie czuć było, że nie ma w sobie tych procentów.
Pamiętał jaka z niej kucharka i chyba dlatego rzucił się na ratunek, żeby nie było, że zostaną o winie i chlebie, albo coś takiego. Co prawda nie mieli czego żałować bo ich potrawy ze świętami miało może i mało wspólnego, ale Jordan nie lubił marnować jedzenia i ogólnie to dało się niektóre kiełbaski zjeść bo tylko może z wierzchu wyglądały kiepsko, a tak były smaczne jeszcze. - Oj tam, dam radę zjeść. Nie przesadzajmy od razu z tą pizzą. No chyba, że wymyślisz jakąś ze świątecznymi składnikami. - zachichotał, przewracając teraz nowy towar jaki wylądował na ruszcie. Jako, że usiadł blisko grilla to za honor wziął sobie aby pilnować nowego rzutu i nie spalić reszty rzeczy. W międzyczasie wziął jedną z tych przypalonych kiełbas i zaczął ją jeść z tej strony, która się jeszcze do tego nadawała i wcale nie smakowała tylko węglem, dał radę to przerzuć i połknąć, więc nie ma tragedii.

- Tak na poważnie? Dałbym Ci 5/10 jeśli chodzi o bycie dobrą gospodynią. Jest potencjał, ale musisz popracować nad sobą i nie robić sto rzeczy na raz jak już się za coś bierzesz. Tylko mówię.. - rozłożył ręce i się uśmiechnął do niej, bo ostatnie czego by chciał to żeby się przejmowała, że coś jej nie wyszło albo że nie będzie przyjemnie. Mieli podtekst do żartów i śmiania się, także i z całej sytuacji. I to też pokazywało tak naprawdę, że umieli się poniekąd dogadać na takim podłożu gdy chodziło o pierdoły. Jej słowa kolejne pewnie puścił mimo uszu, bo dobrze znał Halsworth i czasami głupoty jakie wygadywała. Kolejny grill? Nie był pewny czy do takowego dojdzie, czy znów nie spieprzą tego w głupi sposób, psując swoją relację. Mógłby jej przyznać śmiało, że chętnie na taki wpadnie ale słowa, a czyny mogły mieć później inne przełożenie na rzeczywistość i powstrzymał się od takich deklaracji. To nie był chyba jeszcze moment na poważne tematy, ale aby jednak nie zapadła cisza między nimi, Jordan wrócił do tego o czym wspomniała na jarmarku. - Wybrałaś już miejsce na wypoczynek? No i też pamiętaj, że ja czekam na historię z Twoją nogą, więc to Cię nie ominie. - no cóż, był ciekawy dalej co jej się przytrafiło i może feralnie z tym trafił, ale nie mogła mieć do niego żalu, a już na pewno nie aż tak wielkiego. Nie miał pojęcia, że to jeden z tych tematów, które należy wrzucić do wora z napisem "trudne". Ale może to i lepiej, że zaczną od tego? To zawsze kolejny stopień, w drodze do tych, które jeszcze będą musieli poruszyć, w tym ten o jego ucieczce i bazie głupich uczuć, jakie w sobie chował względem kobiety.


Olive Halsworth
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

- W sumie mam pięcioro rodzeństwa, razem z rodzicami jest nas ósemka. Jak do tego jeszcze dochodzi żona brata, mąż siostry, Helenka... To niezła z nas gromadka się robi- odpowiedziała podając mu kieliszek wina. Fakt, było ich dosyć sporo. Jeszcze jakby każdy wziął ze sobą partnera, to i mecz piłki nożnej by rozegrali w dwóch drużynach. Nic dziwnego, że wychowując się w takim otoczeniu, Olive została nauczycielką w szkole, gdzie zawsze towarzyszy gwar i tłum. To było jej wręcz naturalne środowisko, w którym zawsze żyła, odpoczywała, dorastała. Nie wyobrażała sobie, żeby było inaczej. Chociaż w ostatnim czasie wiele rzeczy się zmieniło w jej życiu i była wręcz zmuszona do nauki wypoczywania w ciszy i samotności. - Niesamowite, że po takim czasie wspólnego mieszkania nie wiedziałeś, ile mam rodzeństwa- dodała jeszcze, bo dopiero teraz to sobie uświadomiła, gdy zapytał się ile ma sióstr i braci. Nie był to żaden zarzut, a raczej stwierdzenie faktur. Mieszkali ze sobą pod jednym dachem tyle czasu, a nawet tego o sobie nie wiedzieli. W sumie Olive dalej nie wiedziała za wiele o jego rodzinie. W sumie to chyba nic? Może został w Australii na święta, bo w USA nie miał już w ogóle żadnej rodziny? Nie wiedziała nic na ten temat, nie znała jego historii, ale nie chciała być wścibska. Przez tyle czasu milczał na ten temat, więc czy powinna teraz to poruszać?

- O nie nie, bezalkoholowe jest przede wszystkim dla mnie. Uczestnicy dalej piją z procentami, ale na szczęście nie trafiłam jeszcze na żadnych awanturników- powiedziała śmiejąc się pod nosem, bo czasami ma wrażenie, że niektórzy przychodzą na zajęcia dla towarzystwa i alkoholu. Nie ryzykowałaby im polania trunku bez procentów. Ale póki co akurat tam dalej trafiała na świetne osoby, z którymi złapała kontakt i widują się również po zajęciach, co ją bardzo cieszy.
I to, że Jordan sam nie pijąc, nie broni też innym jest dojrzałym podejściem. Lecz z drugiej strony jeżeli ktoś wie o jego problemach z alkoholem, to dobrze by było, aby okazał mu wsparcie, a nie pił wprost przed nim kusząc go. Po co dokładać człowiekowi problemów i trenować jego silną wolę, skoro samo odstawienie to duży wysiłek? Widziała go już pijanego leżącego na kanapie przez kilka dni z rzędu i skoro podniósł się z tego, ona będzie go dopingować.

- Pizza ze świątecznymi składnikami? Pamiętaj, że u nas krewetki są świąteczną potrawą- spojrzała na niego unosząc brew, bo Jordan chyba jeszcze sobie nie zdawał sprawy, że w tym rejonie tradycja wyglądała trochę inaczej niż u niego. Obserwowała go też uważnie jak wziął się za kiełbaskę, czy aby na pewno jest zjadliwa i czy bez problemu ją przełyka albo czy zaraz się nie przekręci na drugą stronę. Ale chyba nie była aż taka zła, skoro jeszcze żartował.- 5/10?? Nie wiem czy się cieszyć z mojego potencjału czy oburzyć, że nie doceniasz starań- początkowo udała oburzenie, ale zaraz się roześmiała. Wiedziała, że to wszystko jest w formie żartu, a miała też dystans do siebie. - Przyznaj się, że po prostu za mną nie nadążałeś i ta niska ocena jest z zazdrości- dodała po chwili mrużąc oczy i celując w niego widelcem czekając aż się przyzna. Chyba wołała takie luźne rozmowy zamiast poważne tematy, do których Jordan zaraz przeszedł, ale wiedziała, że zrobił to całkiem nieświadomie, bo przecież nie wiedział przez co przeszła w Halloween. Westchnęła jednak i spuściła wzrok, a dobry humor momentalnie wyparował.

- Jeszcze nie, chyba wybiorę się po prostu na jakąś wycieczkę po Australii- odpowiedziała dziobiąc sałatkę, ale nie biorąc niczego do ust. Wiedziała, że czekał na odpowiedź na drugie pytanie. Z jednej strony nie chciała do tego wracać, a z drugiej nie mogła robić z tego tajemnicy. - Oh, to żadna zabawna historia. Raczej z tych, żeby nie zgadzać się na wszystko co oferuje nieznajomy, bo możesz wylądować w dole w środku lasu bez telefonu i z jakimś psychopatą czającym się w ciemności. Tak w wielkim skrócie. Gdybyś nie uciekł, wiedziałbyś na pewno więcej- powiedziała na koniec wyrzucając z siebie coś, co wiedziała, że było chamskie i niesprawiedliwe. Wiedziała, że powinna darować sobie ostatnie zdanie. Powinna ugryźć się w język, ale nie potrafiła. Jasne, mogła do niego zadzwonić i mu powiedzieć o wszystkim. Lecz jego ucieczka ją zabolała. Bolało ją to, że gdy on był w potrzebie, ona przy nim była. W momencie, gdy role się odwróciły i to ona potrzebowała wsparcia, jego nie było. Nie miała jednak odwagi nawet teraz spojrzeć mu w oczy, więc jedynie skubała dalej biedną sałatkę.


Jordan Buchanan
wystrzałowy jednorożec
Miło
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.

- Wow! To jest już tłok i to porządny. No cóż, śmieszne że nie wiedziałem o tym. W sensie, wiedziałem o siostrach, które odkryły moje istnienie. – chciało mu się śmiać na wspomnienie obu, jedna która celowała do niego z broni, a druga z palca – pytając kim jest. Wolał nie spotkać któregoś z braci bo jak to mówią, do trzech razy sztuka i pewnie to już by się tak dobrze nie skończyło. To aż dziwne, że tyle ze sobą żyli, a jednak pewnego tematu nie poruszyli, a więc odnośnie swoich rodzin. Jordan mógł tylko coś rzucić o konflikcie z rodzicami, tak aby się odwaliła albo coś, więc może faktycznie to też powinni przedyskutować? Może dowiedziałby się, czemu go ukrywała jak więźnia trochę, przed swoimi braćmi i siostrami, to też było ciekawe. - AHH.. a już myślałem, że to porządne warsztaty. – no cóż, on jakoś umiał z tego problemu żartować i jakoś dobrze mu to szło, póki nie znalazł w sobie siły zapalnej aby sięgnąć znów po alkohol jednak. Wino, którym go uraczyła było naprawdę smaczne i gdy jakoś próbowało się przekonać umysł, że to godny zastępczy produkt dla procentów, dało się je wypić i nawet nie czuło się tej różnicy. Oczywiście nie musiała sobie odmawiać tej przyjemności, ze względu na Buchanan, ale skoro już kosztowała wcześniej i praktykowała – to miło, że robiła to także i w jego obecności. Jordan miał za sobą parę wizyt w barach i o dziwo, radził sobie nawet w takim miejscu, wypełnionym po brzegi alkoholem, nie było więc chyba z nim tak źle? Zresztą, wolał jak kumpel z którym się umówił, pił piwo czy inny trunek, bez wstrzymywania ze względu na jego osobę. Ostatnie czego chciał to głaskania po głowie i uważania na niego jak na jajko.

- Słodka Australioo.. nie chcę wiedzieć o reszcie waszych świątecznych specyficznych potraw. – na samą myśl o takiej pizzy z krewetkami, pewnie miał odruch wymiotny. Jedyne co tolerował to może bardziej ryby niż owoce morza, dlatego też już wolał się zatkać tą kiełbasą najmniej przypaloną. - No słuchaj, taka ocena to jest myślę adekwatna, bo ani w dół ani w górę, poziom stabilny. Zresztą masz aspiracje na bycie lepszą panią domu, to pewne. – drażnili się, ale to było wszystko utrzymane w odpowiednim tonie. Rozumiał ją i jej brak talentu do gotowania czy siedzenia non stop w garach, zresztą póki nie spaliła mieszkania, można było to uznać za sukces. Zresztą, skoro aktualnie żyła sama dla siebie to była samo wystarczająca, to na pewno. Nie chciał pogorszyć jej humoru swoim pytaniem, wręcz przeciwnie – myślał że za skręconą nogą stoi zabawna historia, albo znów jakaś akcja z kotem, którą podobno kiedyś miała. Nie przypuszczałby, że atmosfera padnie, a ona sama użyje też pewnych słów w odniesieniu do niego. Hasło ucieczka, rozbrzmiała w jego głowie i doskonale wiedział, że tego nie pominą i w końcu i na rozmowę o niej przyjdzie czas. Na tamtą chwilę jednak skupił się na tym co powiedziała i odwrócił w jej stronę głowę, z pewnym niedowierzaniem. - Co? Ale jak to? Tylko mi nie mów, że uczestniczyłaś w tej jednej chorej akcji na Halloween o której było głośno? – połączył fakty po pewnej chwili, a jej zachowanie tylko potwierdzało wszystko. Pokręcił głową wyraźnie niezadowolony z faktu, że nie dała mu znać o tym co się stało.

Zajął się chociaż na moment zdejmowaniem kiełbasek i reszty rzeczy, która już doszła na ruszcie, może parę sztuk mięsa tylko zostawił, ale ono mogło dojść pomału gdy ustawił wyżej metal nad płomieniem. Gdy jednak to zrobił już, to finalnie ruszył się z miejsca aby podejść do niej i wręcz przykucnąć obok, tak jakby właśnie obawiał się, że tym razem to Olive ucieknie od trudnej sytuacji i rozmowy.

- Cholerna Halsworth. Czemu nie dałaś mi znać o tym wypadku? Dlaczego nie schowałaś na chwilę dumy do kieszeni? Przecież wiesz, że przyjechałbym do Ciebie mimo wszystko, że byłbym tutaj dla Ciebie, gdybyś wykonała tylko jeden telefon. – nie oskarżał jej, ale był nieco zawiedziony jej postawą mówiąc to. Ale pomimo tego, jakoś się zdobył na to aby ułożyć swoje dłonie na jej kolanach, co może nie było mądrym gestem, bo przecież to tylko pogarszało wszystko, takie kontakty i zbyt przesadzona bliskość i dwuznaczne gesty. W teorii mógłby jednak jej wytłumaczyć się z wszystkiego po kolei, może i mógłby to zrobić teraz, ale chyba sam obawiał się zbyt mocno jej reakcji i faktu, że nie spodoba jej się to co usłyszy.[/akapit]


Olive Halsworth
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

Olive nigdy nie opowiadała wiele o swojej rodzinie, bo po prostu Jordan o wiele nie pytał, a gdy ona to robiła, to ją zbywał. Więc przestała pytać, dała mu przestrzeń, której potrzebował i z czasem udało im się znaleźć tą równowagę we wspólnym mieszkaniu. Aż wszystko szlag trafił. Ale gdyby odbyli rozmowę o swoich rodzinach, to Buchanan dowiedziałby się, że po prostu rodzeństwo zawsze bardzo się o nią martwiło. Wiedzieli, że jest zdolna do szalonych rzeczy, a przyjęcie pod dach nieznajomego bezdomnego? To było naprawdę zwariowane, więc uznała, że daruje sobie tłumaczenia. Dziewczyny były wyrozumiałe, ale bracia? Thad i Lennart zrobiliby jej awanturę dekady. A potem pewnie przeszliby do Jordana. Więc cóż, niekoniecznie Olive ukrywała Jordana ze względu na niego samego, lecz po prostu nie chciała niepotrzebnie martwić rodziny. W dodatku była też druga strona medalu - Annie już zdążyła insynuować po poznaniu mężczyzny, że łączy ich coś więcej. Mamuśka też pewnie zaczęłaby non stop o niego wypytywać, gdy doszły do niej wiadomości, że Olive mieszka z facetem i blondynka musiałaby wszystko sprostować za każdym razem. Same plusy, że Jordan pozostał jej słodką tajemnicą przed większością.

- Prędzej czy później poznasz je wszystkie, więc nie narzekaj lepiej- roześmiała i kompletnie nie wiedziała o co mu chodzi, bo ona z kolei na owocach morza została wręcz wychowana. - Nie wiem w sumie czy chcę być lepszą panią domu, ale należy mi się ocena 10 na 10. Pamiętaj, że chęci też się liczą. Ja swoich uczniów nagradzam za starania- dodała z uśmiechem na ustach, ale mówiła prawdę. W kwestii obowiązków domowych dobrze jej było tak ja żyła dotychczas. Może i nie spędzała wielu godzin gotując i nie myła co tydzień okien, ale spędzała czas w jej odczuciu przyjemniej - na spotkaniach, malując czy jeżdżąc na rowerze. To ją uszczęśliwiało, ale potrafiła też zadbać odpowiednio o dom, aby nie zarosnąć brudem wokół i mieć co jeść, niekoniecznie zamówione jedzenie z knajpy. I tak, chęci też powinny być uwzględniane, więc zaproponowana przez nią ocena była idealna.

Nie mógł wiedzieć jaka historia się za tym kryje. W mediach nie podawano nazwisk, nie mieli wspólnych znajomych, a ona mu o niczym nie powiedziała. Jednak powrót do tamtych dni zabolał ją w pewien sposób. Było to dla niej nowe uczucie.- Jeżeli mówisz o nieudanej "zabawie w chowanego" zakończonej zaginięciem, to tak- uczestniczyłam w niej- odpowiedziała z lekkim przekąsem na jego pytanie i dała już spokój biednej sałatce, a z kolei chwyciła za kieliszek z winem i upiła z niego większy łyk, jakby był z alkoholem i mógłby jej pomóc się odprężyć. Wiedziała, że może jest trochę niesprawiedliwa i zbyt ostra, ale nie mogła nic poradzić z tym jak się czuła.
Utkwiła wzrok gdzieś przed siebie podziwiając widok na miasto z góry, aż nagle Jordan pojawił się przed nią. Jego bliskość i dotyk jej nie przeszkadzały, nie bała się go i nie czuła się z tym źle. Nawet nie myślała o tym za szczególnie, jakby jego zachowanie było czymś naturalnym. W ostatnim czasie zwracała szczególną uwagę do ludzi, którzy ją otaczali, ale przy nim dobrze się czuła. W pokrętny sposób łączyła ich swego rodzaju więź i może dlatego poruszyły ją jego słowa. Odstawiła z powrotem kieliszek i pochyliła się nieznacznie spoglądając na niego. - I jak to sobie wyobrażasz? Po tym jak się pokłóciliśmy i bez żadnego słowa się wyprowadziłeś, miałam zadzwonić, bo skręciłam nogę?- pominęła część istotnych kwestii. Jak chociażby to, że prawdopodobnie nie chciał bądź nie chce jej znać. Wciąż nie mogła jednoznacznie określić odpowiedniego czasu. Nie wspomniała też o urazie psychicznym, który bardziej odcisnął na niej swoje piętno, aniżeli ten fizyczny. Patrząc mu w oczy biła się z myślami, czy dodać to, ale ostatecznie nie miała odwagi, aby okazać przed nim swoją słabość. - Nie chciałam żadnej litości. Skakanie na jednej nodze opanowałam do perfekcji- dodała i wstała szybko zrzucając z kolan jego dłonie. Chwyciła za kieliszek i zniknęła w kuchni, aby dolać sobie wina. Wiedziała, że powinna to inaczej rozegrać. Spokojnie, bez zarzutów, bez złośliwości i myślała, że będzie potrafiła to zrobić. Lecz myliła się. Mimo, że nie byli razem i to ona uraziła jego męską dumę, to bolała ją jego ucieczka bez słowa. Tak jakby to wszystko co dla niego zrobiła było bez znaczenia. Jakby ona nic w ogóle dla niego nie znaczyła. Wciąż pamiętała te dni, gdy próbowała zasnąć przy zapalonym świetle, z telefonem w ręku, a jego nie było.


Jordan Buchanan
wystrzałowy jednorożec
Miło
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.

- Dobra, dobra. Wiem i szanuje za każde próby i przygotowanie, a już jak pamiętałaś o ulubionych przekąskach czy godziłaś się na wspólne pranie, tu nawet i 11 by było za mało. - no trochę jej posłodził, już niech ma i się nie boczy. Chociaż u nich to było raczej droczenie się, nic na poważnie. Jordan doceniał fakt, że czasami trochę narzekała, ale na końcu mu uprała gacie czy koszulki, nakarmiła go czy dała plaster gdy w końcu się z tym nożem zaciął. Nie mógł więc być taki surowy wobec niej, chociaż nie można było ją nazwać perfekcyjną panią domu. Dużo jednak zależało od jej charakteru i faktu, że była po prostu roztargniona, może także jako artystyczna dusza, odpływała w swój świat i się po prostu zapominała? No tego nie mógł jej wypominać, bo taka właśnie była Halsworth, sama w sobie. Nikt nie mógłby próbować ją zmienić na siłę, nawet on.

To fakt, że nie miał pojęcia co dokładnie się działo i kto ucierpiał w Halloween, jakie osoby lub jak się nazywały. Zresztą może i by nawet nie połączył tego z nią, ale jak widać miała ochotę wyjść, zabawić się a skończyło się jak skończyło. Dlatego był w szoku gdy powiedziała, że uczestniczyła w czymś takim, a raczej tak to zrozumiał po kolejnych słowach jakie opuściły jej usta. Łączenie faktów, a także to jej zachowanie samo w sobie nasuwało, że nie spotkało ją nic dobrego, tylko wręcz przeciwnie - przeżyła piekło. Trochę głupio się czuł z faktem, że go wtedy obok nie było i nawet nie odzywali się do siebie, nie próbowali tego zrobić. Stąd teraz taki a nie inny gest z jego strony, chciał jej pokazać, że jak chcę to może mu wszystko opowiedzieć, tak po prostu. Wysłuchałby ją i teraz chociaż połowicznie wsparł w tym wszystkim co przechodziła, ale ona? Wolała się złościć, a raczej była jak nie ta Olive Halsworth, takiej jej nie znał. - Tak. Mogłaś olać to i zadzwonić. - powiedział dobitnie, również odczuwając zawód po tym co usłyszał chwilę później. Odwróciła się od niego i tak po prostu wyszła, nie próbując nawet kontynuować rozmowę. Znowu to jemu się dostawało, bo przecież nie dało się nie wyczuć tych niemych pretensji z jej strony. Uraziła go tym swoim zachowanie po raz kolejny, przez co przez jego głowę przeszła myśl, aby może jednak wyjść i ją zostawić samą ze sobą?

Podnosząc się do pionu, zajął się ponownie grillem, zdejmując resztę jedzenia aby się nie spaliło i też aby nie robił już on problemów sąsiadom. Ugaszenie go było chyba najlepszym pomysłem, bo chyba to było na tyle z tej kolacji. Chyba. Nie kalkulował co się stanie za chwilę, ale skoro chciała tej konfrontacji i poniekąd zmuszała go swoim wyjściem do tego aby wyrzucił z siebie wszystkie żale, to zebrał się aby to zrobić. Nigdy nie był dobry w takie konfrontacje, ani teraz, ani dawniej gdy żył ze swoją małżonką. Zawsze wydawało mu się, że co by nie zrobił i co by nie powiedział, to i tak będzie na niego i to on zawsze wszystko spieprzy. Czuł rozczarowanie i gorycz złości wchodząc na powrót do mieszkania, ale to chyba miało minąć w te parę minut. Miał po części przygotowane parę słów, którymi chciał ją uraczyć, a skoro nie dała mu innego wyjścia, to odezwał się do niej, informując przy okazji o swojej obecności niedaleko. Zachował pewien dystans, obserwując jej plecy gdy była w kuchni i dolewała sobie wino, a potem przesuwała czy sprzątała jakieś rzeczy. To było na pewno lepsze niżeli kontakt wzrokowy.

- Masz do mnie pretensje o tą ucieczkę. - powiedział na początek, stwierdzając bardziej fakt niż dopytując się jej o odpowiedz na to pytanie. Pokiwał głową, doskonale zdając sobie z tego sprawę, że tak jest a jej wcześniejsze słowa i zachowanie, tylko to podkreśla jeszcze bardziej. - Masz prawo i ja to rozumiem. Ale myślę, że powinnaś poznać powód tej decyzji. Myślę, że doskonale zdajesz sobie sprawę o czym mówię. Cholera...stałaś się dla mnie kimś więcej niż tylko nieznajomą, współlokatorką czy kumpelą. - płynął teraz ze swoim monologiem i nawet nie odczekał paru chwil aby to przetrawiła czy odpowiedziała mu na to. Po prostu chciał wypowiedzieć się od początku do końca, póki czuł, że może to zrobić. Potem? Niech się dzieje wola nieba. - Zacząłem myśleć jakby to było; dotykać opuszkami palców Twojej skóry, czuć jej zapach i bliskości. Ciekawiło mnie jak to jest całować każdy jej fragment kawałek po kawałku, wędrując ku zwieńczeniu Twoich ud. Jak to jest być z Tobą, ciało w ciało. Nie wiedziałem co mam z tym zrobić do cholery.. Olive.. - wymówił jej imię cicho, jakby było aktualnie największym istniejącym grzechem. To było trudne do przetrawienia i miał tego świadomość, natomiast z drugiej strony jednak musiało to w końcu wybrzmieć, skoro był to wieczór zwierzeń, a przy tym Wigilia.


Olive Halsworth
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

Olive lubiła się droczyć i żartować, bo przecież nie traktowała na poważnie oceny swojej osoby czy umiejętności bycia perfekcyjną panią domu. Była jaka była, pełna uroku, ale również wad tak jak każdy człowiek. Na szczęście nie przykładała dużej wagi do tego, co inni o niej sądzili, bo by chyba osiwiała.

Siedząc w dole z Mercurym podczas Halloween, nie sądziła, że ostatecznie tak to wszystko się na niej odbije. Może dlatego, że w tamtym momencie jej myśli były ukierunkowane, aby przeżyć tą noc i się wydostać na zewnątrz, dotrzeć do szpitala? Nie myślała o tym, co będzie dalej i jak to wszystko się na niej odbije. Chciała żeby ona i jej przyjaciel byli już bezpieczni. To wszystko nadeszło potem, po wyjściu ze szpitala w którym spędzili pierwszą dobę na obserwacji. Najgorsza była pierwsza noc w mieszkaniu, gdy wokół niej panowała cisza, którą bała się zagłuszyć, aby przypadkiem nie usłyszeć czającego się niebezpieczeństwa. Początkowo psioczyła na lekarza, który kazał jej leżeć i wypoczywać, bo przecież nie była do tego przyzwyczajona. Myślała, że będzie wychodzić z domu i tak ze stabilizatorem na nodze, ale ostatecznie nie śpieszyło się jej do tego. W swoich czterech ścianach czuła się najbezpieczniej, więc spędziła naprawdę długie godziny na kanapie.

- I miałam Cię prosić, żebyś wrócił po tym jak uciekłeś bez słowa?- rzuciła jeszcze retorycznie, bo naprawdę sądził, że powinna to zrobić? Narzucać mu się po tym jak zawinął się z jej życia w parę godzin, gdy była akurat w pracy? Zazwyczaj nie uciekała przed konfrontacjami, ale przed tą czuła, że nie jest gotowa. Czuła, że Jordan jej nie rozumie, ale skoro nie wiedział przez co przechodziła, to jakby mógł ją zrozumieć?
Mimo wszystko nie była w stanie w tym momencie siedzieć spokojnie i z nim rozmawiać. Liczyła, że uda im się chwilę spokojnie zjeść, ale skoro otworzył puszkę pandory, to zorientowała się o wiele szybciej, że ta ucieczka zabolała ją bardziej niż sądziła. Dlatego tym razem ona musiała uciec, aby poradzić sobie ze swoimi myślami. Miała wrażenie, że w mieszkaniu było nieznacznie chłodniej niż na zewnątrz i udała się prosto do lodówki, skąd wyciągnęła zimną butelkę wina. Napełniła kieliszek i zanim Jordan się pojawił, zdążyła jednym haustem wszysyko wypić, więc chwyciła znowu za butelkę, aby uzupełnić szkło, akurat gdy go usłyszała, ale nie uraczyła go swoją twarzą. Wciąż stała plecami, pomału wlewając płyn i słuchając go uważnie.

Jego słowa zadziwiająco ją nie zaskoczyły. Tak jakby było dokładnie tak jak mówił - zdawała sobie sprawę, że nie była mu obojętna. Widziała jego wzrok, gdy wychodziła na kolejne randki czy komentarze, gdy dostawała prezenty od Gabriela. Gdzieś w głębi siebie o tym wiedziała, ale nie dopuszczała do siebie tej myśli. I to, że jego wypowiedź ją nie zaskoczyła, nie oznaczało, że ją nie poruszyła. Czuła jak jej serce momentalnie przyśpieszyło, a w gardle zaschło. To co powiedział miało dla niej znaczenie, ale jeszcze nie wiedziała jakie. Jednak i tak w końcu odłożyła butelkę z głośniejszym uderzeniem, co o dziwo nie zakończyło się pęknięciem i odwróciła w końcu do niego.- To trzeba było coś z tym zrobić, a nie uciekać jak ostatni tchórz! Trzeba było mi o tym powiedzieć przede wszystkim, porozmawiać ze mną czy chociażby spróbować zawalczyć. Zrobić cokolwiek, a nie odwrócić się i odejść jakbym nigdy nie istniała. Jakby to wszystko co nas połączyło nie miało żadnego znaczenia- powiedziała wciąż zachowując dystans między nimi. Nie wiedziała czy chciałaby aby walczył o nią, ale na pewno chciałaby wiedzieć wprost o jego uczuciach i móc się do nich odnieść, a niestety nigdy nie miała ku temu okazji. - Tak, mam pretensję o ucieczkę, bo właśnie tym ona była. Nie pożegnałeś się, nie zostawiłeś żadnej kartki, milczałeś. Uciekłeś, gdy nie było mnie w domu, tak jakbyś nigdy tu nie mieszkał. Mogłeś zrobić cokolwiek, a wybrałeś najprostszy sposób. Szkoda jedynie, że jednocześnie ten, który najbardziej mnie zabolał- dodała jeszcze starając się nie mówić podniesionym glosem, chociaż było ciężko, bo targały nią przeróżne emocje.


Jordan Buchanan
wystrzałowy jednorożec
Miło
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.

Tak. Taka odpowiedź rozbrzmiała mu w głowie w odpowiedzi na jej pytanie, które rzuciła na odchodne. Chciał aby dała mu znać o czymś takim, bez względu na sytuację między nimi czy późną porę, chciał aby widziała w nim kogoś konkretnego niż byle bezdomnego z ulicy. Poniekąd przez ten czas wspólnego mieszkania, zaprzyjaźnili się ze sobą, trochę też i rozmawiali - może częściej o bzdurach ale jednak. Czuł się więc głupio z tym, że nie wiedział co jej się przytrafiło i jak z tym faktem się teraz czuje, jak to przeżywa. Mogła mieć pretensje do niego, że to on pierwszy ją w zostawił to fakt, ale teraz? Chciał aby mu powiedziała o wszystkim, by porozmawiali ale wyszło jak zwykle, więc do dupy. Wywiązała się z tego dziwna konwersacja, pełna żalu i skrajnie skrytych emocji w obojgu z nich. Przyszła pora na pewne wyrzucenie z siebie win i konfrontacje, a w tym w końcu odpowiedzi na palące kwestie. Co? Czemu? Dlaczego? Z miłego grilla jaki pewnie planowała, nie została już nic, co najwyżej jedzenie oczekujące na balkonie. Atmosfera zgęstniała i w żaden sposób racjonalny nie dało się tego odkręcić, chyba. Jordan wrócił za nią do środka i dostrzegł jak to wszystko ją dotyka, skoro sięgnęła tym razem po wino, ale chyba te z dodatkiem alkoholu? Może nawet i lepiej, że to zrobiła? Skoro Buchanan miał taką bombę w jej stronę to być może w ten sposób łagodniej to zniesie? W teorii nawet mogła nie wzruszyć się tym wszystkim, jak to ona. Halsworth czasami bywała niczym nieodgadniona zagadka, nawet Jordan nie wiedział co myśli i czuje. Sama się zamknęła przed nim i uciekła, robiąc w zasadzie to samo co zrobił on. Od tej rozmowy jednak nie było uniku i choćby miał do niej mówić przez ścianę czy może drzwi i tak by to zrobił.

- Powiedzieć? Zostać? Walczyć? Po co? Pocałowałem Cię, a po Tobie to spłynęło, jakby nigdy nic się nie wydarzyło. Miałaś w dupie mnie i moje gesty czy sugestie. Sama świetnie się bawiłaś ze sobą, wychodząc i znikając na noce bez słowa. Nie pytałem i nie oceniałem, ale siedząc samemu w czterech ścianach, miałem czas na myślenie, że to głupie i żałosne, pokładać w Tobie jakiekolwiek uczucia. - może to był zbyt mocny statement z jego strony, ale nie tylko ona czuła zawód i złość. Chciał dobrze dla siebie, będąc może nieco samolubnym w tej sytuacji, ale musiała go zrozumieć, albo przynajmniej spróbować. Nie był wylewny w kwestii swoich uczuć czy tego jak przeżywał swoją beznadziejną sytuację zawodowo-życiową. Co prawda nie chciał aby się ktoś więcej z nim użerał albo głaskał go po głowie, mówiąc jaki to biedny nie jest. Może więc jakiś plus był tej wyprowadzki, że przynajmniej miał wtedy świadomość, że nie ma dokąd pójść i że trzeba coś z tym w końcu zrobić. Ale łapał się za tym, że tęskni za tym co zaofiarowała mu Olive, to schronienie i ludzką dobroć, której nie czuł od dawna.

- Okej, zrobiłem to. Pasuje Ci? Przyznaję się, że zachowałem się jak dzieciak, jak głupi szczyl i tchórz. Nie mogłem więcej patrzeć na Ciebie i uśmiechać się jak gdyby nic. To samolubne ale myślałem wtedy tylko o tym co będzie dla mnie dobre, a wydawało mi się, że jestem nie pasującym puzzlem do Twojej układanki i nigdy nie będę pasującym. Mogę Cię przeprosić za to co zrobiłem, ale pewnie i tak nie zrozumiesz, że sytuacja nie była łatwa i dla mnie. I że to wcale nie jest takie proste, trzymać się od Ciebie z daleka, skoro zgodziłem się na to spotkanie. Jestem tu bo przede wszystkim interesuje się tym, że coś Ci się stało, a ja o tym nie wiedziałem. Żałuję, że postawiłem swoje dobro ponad Twoje. Sądziłem, że to będzie dla Ciebie wielkie nic jak zniknę. - ciężko sam oddychał, a jeszcze nawet nie podniósł głosu i nie zaczął jakiegoś głośniejszego wyrażania swoich emocji. Powstrzymał się resztkami sił aby po prostu nie wyjść i nie trzasnąć drzwiami, bo skoro teraz to on był ten zły, to ile mógłby o tym słuchać? Znośnie przyjąłby na klatę wszystko, ale te hasła latające w powietrzu, były chyba za ciężkie, nawet jak na niego. Nie chciał się rzecz jasna kłócić czy rzucać rzeczami, nawet nie oczekiwał, że rzuci mu się w ramiona jak w jakiejś kiepskiej komedii romantycznej. Po prostu miała wiedzieć co czuje i jak to wygląda z jego perspektywy, że wcale nie jest mu obojętna, bo gdyby tak było to by się na to spotkanie nie zgodził. Tym bardziej wiedząc, jak ciężka to może być rozmowa.

- Możesz mi dać w twarz, kazać spierdalać lub cokolwiek co Ci ulży. Śmiało zrób co chcesz i na co Twoim zdaniem zasługuje. Nie zmienię siebie i swoich uczuć w kilka dni, a zależy mi na Tobie... - podchodząc bliżej, nie miał w sumie pojęcia czy w ogóle przystanie na jego propozycje, ale i tak się wystawił, rozkładając ręce, jakby był Jezusem co czeka na swoją karę. Sam nie wiedział po co to przedstawienie, ale dzisiejszy wieczór jak widać był popieprzony po całości.


Olive Halsworth
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

Racja, Olive była bardzo nieprzewidywalna, a jej myśli przez większość czasu galopowały z prędkością światła. Ciężko by zliczyć ile razy zapomniała o czym w ogóle myślała i co chciała powiedzieć, gdy z kimś rozmawiała. W ostatnim czasie wszystko trochę zwolniło, ostatnie wydarzenia sprawiły, że wyhamowała. Lecz teraz? Rozmawiając dziaiaj z Jordanem znowu nie potrafiła tych wszystkich myśli i uczuć uporządkować. Czuła złość, żal, współczucie, szczęście... Sytuacja nie była między nimi prosta. Nic nigdy nie jest czarno-biała, a to co teraz się działo miało wiele odcieni szarości. Oboje gdzieś zawinili, popełnili błąd, mogli zachować się inaczej. Oboje byli też zbyt dumni i porywczy, aby wyciągnąć rękę na zgodę i spróbować załagodzić sytuację. Było w nich mnóstwo żalu, który powodował, że używali słów, które na pewno nie były odpowiednie.

- Zależy Ci na mnie, ale pokładanie we mnie uczuć jest głupie i żałosne, tak?- spytała zakładając ręce na ramiona i posyłając mu wkurzone spojrzenie. Zabolało. Cholernie zabolały jego słowa. Czuła się jakby sobie coś obiecali, jakby go zdradzała spotykając się z innymi mężczyznami. Czuła się jakby rozmawiała ze swoim facetem, a nie z kolegą. I zabolało to, że uczucia do niej nazwał głupimi i żałosnymi. Czyżby nie była warta uczuć mężczyzny? Jego uczuć? - Nie wiesz czy to po mnie spłynęło, co o tym myślałam ani jak się z tym czułam. Tak, wychodziłam i dobrze się bawiłam, bo od dawna nie szukam związku, a sam nie powiedziałeś mi, że ten pocałunek był dla Ciebie istotny. Słowem nic nie pisnąłeś!- zaczęła z siebie wyrzucać podchodząc do niego wskazując palcem w jego kierunku, aż zatrzymała palec na jego piersi i spojrzała na niego z iskrami w oczach. - I dla przypomnienia to Ty pierwszy zaproponowałeś spotkanie, a ja się na to zgodziłam- zauważyła celnie, bo to była jego propozycja. Ona na to przystała wybierając miejsce i czas. Cała jego wypowiedzieć była dla niej tak pełna żalu, że nawet nie wyłapała, że ją przeprosił. Może wtedy by trochę złagodniała? Póki co emocje nią targały.


Jordan Buchanan
wystrzałowy jednorożec
Miło
ODPOWIEDZ