lorne bay — lorne bay
22 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
If we were not all the golden eternity we wouldnt be here
Martwiła się.
Przez ostatni tydzień chodziła z kąta do kąta nie potrafiąc znaleźć sobie żadnego miejsca. Kręciła się i snuła po swojej chatce próbując zrozumieć co się właściwie wydarzyło. A nie rozumiała.
Ailis ciężko było pojąć, że ktoś może cierpieć w swoim aktualnym życiu. Sama doznała krzywdy, chociażby kiedy matka z ojczymem wyrzucili ją z domu na bruk nie przejmując się jej losem. Wtedy też się martwiła, nie wiedziała co zrobić, ale wiedziała, że Los jest sprawiedliwy i ześle jej rozwiązanie, a rodzicielkę dosięgnie karma. Karma była sprawiedliwa i zawsze wracała. Niczym bumerang rzucony w niebo.
Nie wiedziała z czym mierzył się Casper, choć starała się być przy nim, kiedy tylko ten tego potrzebował. Chciała go wspierać, chciała być dobrą siostrą, która zawsze zapewni mu kąt, w którym będzie czuł się bezpiecznie, w którym nie dosięgnie go zło, w którym nie będzie musiał się niczym martwić. Dlatego tak bardzo bolał fakt, że wolał uciec od ciotki i od niej zamiast zgłosić się do Ailis o nocleg. Czuła jakby wszystkie starania były na marne.
Każdego dnia przez ten okropny tydzień dzwoniła do brata czekając, aż w końcu telefon się odezwie, aż w końcu podniesie słuchawkę. Ale telefon milczał. Casper zapadł się pod ziemię, a ona dzień w dzień chodziła po jego ulubionych miejscach szukając go. Zgłosiła jego zaginięcie na policję nie wiedząc czy ciotka zrobiłaby to sama. Nie miała z nią zbyt dobrego i stałego kontaktu. Policja szukała i szukała, ale nie dostała żadnej informacji o odnalezieniu brata.
Aż nastał ten dzień. Dzień, w którym Casper spytał się czy może do niej przyjść. Do oczu Ailis napłynęły łzy i płacząc do słuchawki powiedziała mu, że u niej zawsze znajdzie miejsce. Choćby świat się palił, topił, zalewał, choćby miał nastać armagedon, a niebo miałoby się zapaść, on zawsze miał miejsce u jej boku.
Czekała uporczywie, chodziła w tę i nazad po tarasie chatki dopalając papierosa nerwowo. Nie wiedziała kiedy Casper miał się pojawić, a chciała zobaczyć go jak najszybciej, złapać w dłonie jego ciało i przytulić do serca tak mocno, by roztopić wszystkie jego zmartwienia.
-Gdzie ty jesteś, bracie?- mówiła do siebie między jednym a drugim zaciągnięciem się papierosem. Zazwyczaj była cierpliwa wiedząc, że na wszystko jest swój czas, ale teraz nie chciała czekać. Chciała Caspera teraz, w tej sekundzie. Potrzebowała go zobaczyć i zrozumieć dlaczego to zrobił, co się stało, że uciekł, gdzie popełniła błąd. Starała się być najlepszą siostrą, a widocznie nawet nie była dobrą siostrą.

Casper Russo
sprzedawca — fleuriste
18 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Kaczuszko, wiesz, maki są czerwone tak jak róże, kaczuszki są nieduże i tak już w życiu jest.

Czuł się bardzo zagubiony po tym tygodniu spędzonym z Isaakiem w Cairns. Wszystko potoczyło się tak szybko, a gdy jego przyjaciel zaczął się źle czuć, Casper spanikował i ostatecznie postanowił że czas wracać. Nie sądził, że Monroe wyląduje w ośrodku, a on zostanie sam z konsekwencjami swoich czynów. Czego się jednak spodziewał? Sytuacja zdecydowanie wymknęła się spod kontroli, a we wszystko została wmieszana policja. Chociaż wściekłość ciotki była chyba gorsza, niż wszystko inne. Wściekła się niepohamowanie i ciskała gromami z jasnego nieba za każdym razem, gdy z nim rozmawiała. Ostatecznie chyba się jej nie dziwił i czuł się naprawdę potwornie. Poza tym wiedział, że Ailis i wujek Quinn strasznie się o niego martwili, w końcu widział te wszystkie nieodebrane połączenia i wiadomości, które mu przysłali. Nie mógł jednak zawieść Isaaca, więc starał się uszanować jego życzenia, dopóki nie zrobiło się naprawdę źle.

Czuł się pokonany, kiedy stanął przed drzwiami mieszkania Ailis, wiedząc że na pewno ją swoim zachowaniem zawiódł. Poza tym nie miał tak naprawdę nic na swoje usprawiedliwienie i nie mógł nawet znaleźć jakiegokolwiek argumentu, który mówiłby że było warto. Przecież to, co zrobili było niezwykle lekkomyślne, ale dopiero teraz zdał sobie z tego sprawę. Myślał, że robi dobrze, że pomaga Isaakowi, że w ten sposób się o niego troszczy. Prawda była jednak taka, że to wszystko tylko chłopakowi zaszkodziło. Zaszkodziło im obu.

Zgarbił się i opuścił głowę, zaciskając dłonie na progu i przez chwilę miał ochotę po prostu się stąd ulotnić, ale tego nie zrobił. Nie mógł znowu zawieść siostry, nie po tym, jak bardzo się o niego martwiła. Odetchnął głęboko, po czym nacisnął klamkę i po prostu wszedł do środka. Ailis rzadko kiedy zamykała drzwi na klucz i doskonale o tym wiedział. Zsunął buty ze stóp i ruszył w głąb niewielkiego domku, a dym papierosowy zaprowadził go w odpowiednie miejsce. Stanął w progu tarasu i spojrzał na dziewczynę z miną zbitego psa.

Tak bardzo cię przepraszam 一 powiedział w końcu i mimo, że chciał coś jeszcze dodać, to po prostu nie był w stanie. Widział jak bardzo Ailis była zdenerwowana i poczuł jeszcze większe poczucie winy, a nieprzyjemne emocje skumulowały się w jego żołądku wykręcając go na wszystkie możliwe strony. Poczuł ucisk w gardle, a potem gorące łzy, napływające do jego ozdobionych ciemnymi, długimi rzęsami oczu.

Po chwili wahania po prostu się do niej przytulił i chociaż był sporo wyższy, to wydawało się, że znika w jej objęciach, oplatając szczupłymi rękami ją w pasie, policzek przytulając do dziewczęcego ramienia. Zacisnął oczy i pociągnął krótko nosem, mając nadzieję, że Ailis go teraz nie odtrąci. Już niczego nie był pewien, w końcu tyle czasu nie odbierał od niej telefonu, mimo że usilnie próbowała się dodzwonić. Nie dał nawet jednego znaku życia. Przecież ona musiała się tak strasznie martwić. Nabrał nierówno powietrza w płuca i powoli je wypuścił, chcąc jakoś się uspokoić i ciepło ciała siostry mu w tym pomagało.


lorne bay — lorne bay
22 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
If we were not all the golden eternity we wouldnt be here
Ciężko było jej się nie oskarżać o wydarzenia ubiegłego tygodnia. Doszukiwała się przyczyny, próbowała znaleźć odpowiedź na pytania, które pozostawały nieodpowiedziane. Nie rozumiała i nie potrafiła się z tym pogodzić. Zazwyczaj z łatwością przychodziła jej świadomość, że nie wszystko w swoim życiu musi rozumieć, że czasem niektórych rzeczy się nie dowie, że czasami coś musi być osnute tajemnicą. Godziła się z tym, że taki był właśnie Los ludzki, że nie zawsze można było wiedzieć wszystko. Teraz jednak całe to hipisowskie przekonanie rozmywało się w chmurze tytoniowego dymu bo wiedziała, że te kilka rzeczy m u s i się dowiedzieć, żeby móc spokojnie spać. Nie miała zamiaru wyciągać nic z Caspera siłą, chciała dać mu przestrzeń na wypowiedź w granicach jego komfortu, ale nie chciała pozostawiać swoich pytań bez odpowiedzi. A z każdą sekundą oczekiwania lista pytań narastała.
Gdy powoli paliła już filterek zamiast tytoniu usłyszała w mieszkaniu kroki. To mógł być którykolwiek z wielu jej współlokatorów i ludzi, którzy tylko rozbijali się po kątach, ale to mógł być też on. Wrzuciła niedopałek do popielniczki stojącej na stoliku i odwróciła się w kierunku drzwi tarasowych, które miały powiedzieć jej prawdę, które miały ją zjednać z utraconym bratem.
Gdy go zobaczyła jej serce mocniej zabiło, a żołądek momentalnie się skurczył. Do jej oczu napłynęły łzy, których nie tamowała. Nigdy ich nie powstrzymywała. Uważała, że płakanie wyzwala, że pozwala zaakceptować rzeczywistość, której nie jesteśmy w stanie zmienić i otwarte wyrzucenie z siebie emocji pod postacią słonych kropli spływających w dół policzków było najlepszym rozwiązaniem.
Kiedy tylko Casper wyraził chęć przytulenia się do niej objęła go swoimi ramionami zamykając w uścisku tak silnym, że mógłby odebrać dech. Wtuliła twarz w jego klatkę piersiową rozmazując łzy na jego koszulce. Przytulała go jakby nie widzieli się rok, a nie zaledwie tydzień, przytulała go tak jakby spodziewała się, że widzą się po raz ostatni w życiu, przytulała go w pełni i jedności.
-Nie przepraszaj, Casper, nie przepraszaj.- powiedziała cicho pociągając po chwili nosem. -Co się stało? - nie pytała o powód ucieczki, przynajmniej nie bezpośrednio. Nie zależało jej wiedzieć dlaczego, zależało jej by wiedzieć co się takiego wydarzyło, co było impulsem zapalnym, co doprowadziło do tej sytuacji. Pytanie o powód to było za mało. Ona chciała świadomości co siedzi w sercu Caspera, co nim kieruje, czego się boi i z czym się mierzy. Chciała móc mu pomóc. Chciała dać mu oparcie i ramię do wypłakania, jeśli tylko tego potrzebował. Chciała być najlepszą możliwą siostrą, choć było jej do tego określenia teraz nadzwyczaj daleko.

Casper Russo
sprzedawca — fleuriste
18 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Kaczuszko, wiesz, maki są czerwone tak jak róże, kaczuszki są nieduże i tak już w życiu jest.

Kiedy tu szedł sam nie wiedział czego ma się spodziewać, jakie padną pytania, jakie oskarżenia. Wiedział tylko, że spotka się z Ailis i dojdzie do jakiejś rozmowy. Nie potrafił nic przewidzieć, był w tym beznadziejny, szczególnie ostatnio, kiedy został sam, bez Isaaka, bez najlepszego przyjaciela, bez ukochanej osoby. Czuł się jakby wyrwano mu serce. Kłopoty, wstyd i strach, które czuł w związku z konsekwencjami ucieczki były niczym w porównaniu z przerażeniem i tęsknotą, która odczuł, gdy Isaaka zamknięto w ośrodku medycznym. Nikt nie chciał powiedzieć mu nawet gdzie i kiedy znowu go zobaczy. Wszyscy zachowywali się tak, jakby uważali, że rozdzielnie ich to dobre wyjście, nie zważając na to jak bardzie Casper przez to cierpiał. Był pewien, że Isaac też czuł się bardzo źle, przebywając w tym nowym miejscu całkowicie sam. Jedyne co powstrzymywało Caspera przed całkowitym załamaniem się to nadzieja, że Isaac ma opiekę medyczną i że wyzdrowieje, a wtedy znowu się zobaczą.

Ailis. Ona zawsze w niego wierzyła i zawsze była obok, zarówno w dobrych, jak i złych chwilach. Największe wyrzuty sumienia odczuwał w związku z tym, że nic jej wcześniej nie powiedział, bo nie zasłużyła na niewiedzę i zamartwianie się. Nie mógł jednak pozwolić, aby cały plan się nie udał, niezależnie od tego że teraz, z perspektywy czasu, zdawał sobie doskonale sprawę, że ten plan był do dupy i tylko ich naraził, zamiast jakkolwiek pomóc.

Przytulił się do niej mocno i trwał tak kilka chwil, wsłuchując się w bicie jej serca i oddech, a potem słowa, które do niego wypowiedziała. Dalej była tak bardzo wyrozumiała i delikatna, jak kwiaty, które tak bardzo fascynowały młodego Russo. Czasami przypisywał ludziom rośliny, bawił się w to w wolnych chwilach lub podczas podróży albo zwyczajnych zakupów. Ailis zawsze jawiła mu się jako biała lub blado różowa lilia wodna z dużymi, podłużnymi płatkami, jednocześnie mocna i silna, ale wyglądająca na niezwykle delikatną.

Ja… zrobiłem to dla niego 一 przyznał w końcu cicho, bo miał wrażenie, że jak tylko podniesie trochę głos, to rozpłacze się niczym małe dziecko. Starsza siostra na pewno wiedziała, że Isaac był jego przyjacielem, ale nigdy wcześniej jej nie mówił, że czuje do niego coś więcej. Nie miał pojęcia jak oceniliby to inni. Może to było niewłaściwe? Może nie powinien był tego czuć, może źle oceniał rzeczywistość, może naprawdę był złym towarzystwem dla Monroe?

Chciałem, żeby był bezpieczny. On nie słuchał, nie chciał zostać. Bałem się o niego 一 dodał po chwili, nie potrafiąc nawet zebrać myśli, żeby zacząć od początku i ubrać to w zgrabną całość. Nie był pewien, kiedy dalej w objęciach zmienili miejsce i znaleźli się w dużym salonie, który wyglądał na jakiegoś rodzaju pokój wspólny do robienia masy różnych rzecz; grania w gry komputerowe, czytania, uprawiania sportu, szydełkowania czy po prostu oglądania telewizji. Opadli na kanapę, a Kacper niemalże od razu podkulił nogi, uprzednio zsuwając ze stóp buty, i wtulił twarz w klatkę piersiową siostry, lokując policzek mniej więcej pomiędzy jej piersiami. Zerknął na dużego fikusa w białej donicy w rogu pomieszczenia i zapragnął go podlać, ale ostatecznie pociągnął tylko nosem i krótko westchnął.

Mówił, że rodzina go źle traktuje i pomyślałem, że skoro chce koniecznie uciec, to ucieknę z nim. Mieliśmy spędzić kilka nocy w hotelu i wrócić, ale nie spodziewałem się, że Isaac nie będzie chciał. Mimo wszystko starałem się jakoś zapanować nad sytuacją, wtedy on zaczął się gorzej czuć i nagle pojawiła się policja, a ja… Po prostu. Wystraszyłem się 一 powiedział już nieco mniej chaotycznie, spokojniejszym tonem.


lorne bay — lorne bay
22 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
If we were not all the golden eternity we wouldnt be here
Przytulając się do Caspera czuła jak jej mięśnie drgają, a serce kołacze. Niby to był tylko tydzień, ale ciągnął się jak nieskończoność. Złota Wieczność, którą wyobrażała sobie w zupełnie inny sposób. Karma, która ją dosięgnęła za niewłaściwie traktowanie brata, mimo że przecież całe życie starała się mu oddać wszystko co miała. Dla niego wskoczyłaby w ogień, wyprowadziła się na koniec świata jeśli tylko by tego zapragnął. Była gotowa rzucić wszystko byleby zapewnić mu odpowiedni byt. Był najlepszą z istot jaką poznała w swoim życiu i uparcie chciała wierzyć, że spotkają go jedynie dobre rzeczy. Widocznie wiara to momentami było za mało i trzeba było stawić czoła rzeczywistości, w której nie wszystko było tak idealne jakby się chciało.
Głaskała go po włosach próbując zapewnić mu komfort. Podejrzewała, że to nie będzie przyjemna rozmowa dla niego, z resztą dla niej niewiele bardziej. Chciała go wysłuchać i zrozumieć. Miała otwartą głowę i nie miała zamiaru go o nic oskarżać ani moralizować. To nie była teraz jej rola. W jej gestii pozostawało tyle by zapewnić mu pełny komfort i miejsce, w którym może się poczuć jak u siebie. O ile takie miejsca jeszcze dla niego istniały.
-Mówisz o Isaacu, prawda?- dopytała cicho będąc wewnętrznie pewną, że to właśnie o przyjacielu szkolnym mówi Casper. Nie poznała jeszcze tego chłopaka, ale wiedziała, że bratu na nim zależy. A jeśli on dostrzegał w Isaacu kogoś ważnego, to i dla niej była to ważna osoba. Nie wiedziała tylko j a k ważna.
Zanim cokolwiek dodała poczekała, aż młodszy brat skończy całą opowieść. Przez chwilę siedziała w ciszy analizując wszystkie jego słowa. Nie wiedziała, który wątek poruszyć najpierw, który element tej historii jest najważniejszy. Zastanawiała się co się kryło pod złym traktowaniem przez rodzinę i czym musiało to być, że było impulsem zapalnym do ucieczki z domu w tak młodym wieku. Ewidentnie w domu Monroe nie działo się nic dobrego.
-Co masz na myśli mówiąc o złym traktowaniu? Czy Isaac potrzebuje pomocy? Psychologa, opieki społecznej? Mam trochę kontaktów, mogę coś załatwić.- odpowiedziała dochodząc do wniosku, że wątek złego traktowania nastoletniego chłopca jest w tym momencie najbardziej znaczący. Nie wyobrażała sobie domu, w którym dojrzewający nastolatek nie mógłby od nikogo dostać wsparcia. Zwłaszcza, że zgodnie z jej wiedzą, Isaac miał całkiem sporo rodzeństwa.
-To ja zgłosiłam twoje zaginięcie na policję. Szukałam cię w każdym z twoich ulubionych miejsc i nie mogłam znaleźć, więc uznałam, że potrzebuję pomocy policjantów. Nie chciałam cię nastraszyć, po prostu nie wiedziałam co innego mogę zrobić.- wytłumaczyła się nie mając jednocześnie zamiaru przepraszać. Musiała to zrobić, czy Casper tego chciał czy niekoniecznie.
-Zaczął czuć się gorzej? Co się stało z Isaaciem? I, przede wszystkim, jak Ty się czujesz?-dopytała nadal głaszcząc go po włosach, gdy wtulał swoją głowę w jej ciało na wysłużonej kanapie pośrodku salonu. Zaczynała podejrzewać, że Isaac dla Caspera musi być kimś wyjątkowym, ale uznała, że nie będzie o to pytała. Były ważniejsze wątki niż to. Musiała dowiedzieć się jak mogła im pomóc, obojgu z nich.

Casper Russo
sprzedawca — fleuriste
18 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Kaczuszko, wiesz, maki są czerwone tak jak róże, kaczuszki są nieduże i tak już w życiu jest.

Nigdy nie zarzucał Ailis, że źle go traktuje albo że nie daje mu potrzebnego wsparcia. Wiedział, że zawsze dla niego była i że mógł jej powiedzieć wszystko, a jednak podejmował się wielu spontanicznych rzeczy, o których jej nie informował. Nie dlatego, że jej nie ufał, po prostu często żył chwilą i nie do końca myślał o konsekwencjach. Być może gdyby więcej pomysłów z nią konsultował, to nie doszłoby do wielu rzeczy, które nie skończyły się dla niego zbyt dobrze. Zazwyczaj to były błahostki. Pierwszy raz zrobił jednak tak duży błąd, że skończyło się to, delikatnie mówiąc, poważnie.

Nie chciał, żeby się obwiniała, nawet nie sądził że by mogła. No właśnie. Za dużo myślał wtedy o sobie i o tym, co chciał Isaac, chociaż powinien raczej skupić się na tym, co dla niego dobre. Przecież znał go na tyle, że wiedział iż niekoniecznie ma rację. Wtedy, podczas ucieczki, też nie uważał, że ma do końca prawdziwy powód, aby zwiać. Nie zweryfikował wszystkiego, nie usiadł na chwilę, aby dokładnie przemyśleć jego zachowanie. Po prostu wszystko ruszyło jak lawina, grzebiąc po drodze racjonalne myśli i zostawiając tylko pośpiech i chaotyczne działania.

był wdzięczny, że Ailis na niego nie krzyczała, tylko dała mu od razu czułość i poczucie bezpieczeństwa. Właśnie tego teraz potrzebował i nie dlatego, aby poczuć się mniej winnym, bo chyba nie można było się czuć mniej winnym, niż on czuł się teraz. Po prostu był za bardzo rozbity i chciał opieki, chwili wytchnienia, aby jakkolwiek pozbierać się do kupy.

Kiwnął głową, gdy zapytała czy chodzi o Isaaka. Tak, właśnie o niego chodziło i nie potrafił już zaprzeczać, że przyjaciel był dla niego najważniejszą osobą na świecie. Nie tylko, gdyby ktoś zapytał, ale całym sobą pokazywał jak bardzo cierpi, będąc z dala od niego. Słuchał jej słów, a gdy całość wypowiedzi do niego dotarła, odchylił głowę, aby spojrzeć na siostrę i pokręcił głową.

Jego brat, ten starszy, wziął go od rodziców. Tam było bardzo źle, ale teraz… Nie wiem. Wydaje mi się, że chyba Isaac wszystko źle ocenił, bo ja nie widziałem żeby u tego brata było źle. Teraz gdzieś go wysłali. Chyba do jakiegoś szpitala. Nikt mi nie chce powiedzieć gdzie on jest 一 mówił, ostatnie słowa wypowiadając łamiącym się głosem. Czuł jak serce wali mu w piersi coraz mocniej i szybciej, co tego stopnia, że trudno było mu nabrać oddech.

Nie skupił się na słowach o policji. Po czasie nie dziwił się, że dorośli ją wezwali. W końcu ucieczka była tak głupia. Tak bezmyślna. Z resztą chyba rodzina Isaaka też zgłosiła jego zaginięcie, nie był pewien. Nie miał tego nikomu za złe. Nawet poczuł ulgę, kiedy w końcu ich znaleźli, bo wiedział że Isaak potrzebuje pomocy. Nie sądził jednak, że od razu ich rozdzielą i nawet nie będzie mógł go odwiedzić, żeby sprawdzić jak się czuje i czy wszystko jest w porządku. Tak się skupił na tych myślach, że w pewnym momencie wstał i zaczął krążyć po salonie, zaciskając dłonie na rękawach swojej bluzy.

Nie wiem. Ja… Nie wiem. Nie chcą mi powiedzieć gdzie on jest. Isaak jest chory, ma glejaka. To poważne i ja czytałem trochę w internecie i tam jest napisane… 一 mówił coraz szybciej, z trudem przełykając ślinę. Stawiał krok za krokiem mechanicznie, krążąc po pomieszczeniu coraz bardziej chaotycznie, jakby nie potrafił spokojnie wysiedzieć ze wszystkimi myślami, które wirowały w jego umyśle. To go przytłaczało.

Dotknął dłonią swojej klatki piersiowej i próbował nabrać powietrza, ale nie pamiętał już jak to zrobić. A może po prostu nie mógł tego zrobić? Jakby coś blokowało mu płuca, jakby zatrzymywało powietrze w ustach i nie przepuszczało dalej.

On umiera. Umrze. A co, jeżeli już nie żyje? Nikt mi nie chce powiedzieć. Ailis… 一 Zatrzymał się pod ścianą i posłał siostrze spojrzenie po brzegi wypełnione paniką. 一 Nie mogę 一 wyrzucił z siebie na wydechu, zaciskając szczupłe palce na materiale bluzy, na wysokości piersi. 一 Oddychać 一 dokończył uderzając plecami o chłodną powierzchnię za sobą i zsunął się po niej, kiedy zaczęło mu się kręcić w głowie. Brak Isaaka oznaczał dla niego w tym momencie dosłownie koniec świata.


lorne bay — lorne bay
22 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
If we were not all the golden eternity we wouldnt be here
Spontaniczność była wpisana w nazwisko Russo. Oboje mieli to do siebie, że podejmowali z grubsza nieodpowiednie decyzje w zbyt szybkim czasie, z tą różnicą, że Ailis była starsza i lepiej rozumiała z czym one się mogą wiązać i miała pomysł jak w ostateczności im zaradzić. Casper był wciąż młody, naiwny i nie do końca rozumiał zależność między tym, że czynność A wywołuje efekt B. To było normalne w jego wieku i Ailis go absolutnie za to nie oceniała, ale wolałaby by więcej z jego potencjalnych planów konsultował z nią. Może wtedy faktycznie dałoby się uniknąć większej części nieszczęść.
Wsłuchując się w opowieść o Isaacu jedynie umacniała się w przekonaniu, że to był ktoś bardzo znaczący dla Caspera. Nie chciała drążyć jak bardzo, wolała poczekać, aż brat sam postanowi się z nią podzielić tą informacją. Wszystko w swoim tempie, małymi kroczkami, przecież nie musiał mówić jej każdej rzeczy od razu. A wielu była w stanie domyślić się sama.
Bała się co oznaczało nieodpowiednie traktowanie Isaaca w domu i do czego w tej rodzinie musiało dojść by opiekę nad nastoletnim chłopcem przekazać z rąk rodziców do brata. To nie mogło być nic dobrego, a jej serce automatycznie krajało się na kawałki, gdy myślała, że zupełnie niewinnemu, młodemu chłopakowi mogła dziać się krzywda w miejscu, w którym powinien czuć się najbezpieczniej na świecie. To był ból, którego nikt nie powinien doświadczyć.
Sama starała się podarować Casperowi dom pełen troski i miłości, wiedziała, że nie zawsze jej to wychodziło tak jakby tego chciała, ale była też pewna, że Casperowi przy niej nie działa się krzywda na podobę tej, która dotykała Monroe. Nie była nawet pewna czy chciała znać szczegóły sytuacji rodzinnej Isaaca. Mimo to zapytała:
-Co się stało, że wylądował u brata? Czemu nie jest już z rodzicami?- zanim zdążyła się na dłużej zawiesić na tej myśli to młody Russo zrzucił na nią bombę, z którą nie wiedziała jak ma sobie poradzić.
Glejak.
Nie była lekarką, daleko jej było do podstawowej nawet wiedzy medycznej, ale wiedziała, że to było poważne, zbyt poważne by można było to zignorować. To nie była grypa, zapalenie krtani czy pęcherza, nie coś co mija w tydzień, w porywach do dwóch. Glejak był bardzo poważnym nowotworem, tego była pewna.
-Może Isaac jest teraz w trakcie podawania chemii, co?-zapytała łagodnie próbując naprowadzić brata na myśl, że przecież nie działa mu się już krzywda, tylko lekarze starali się mu uratować życie. Albo chociaż podarować kilka dodatkowych miesięcy. Zależy jak się na to patrzyło. -Może musi zostać jeszcze na kilka dawek? Jak wyjdzie to na pewno się z tobą skontaktuje.
Jej słowa były jednak na marne. Zanim zdążyły dotrzeć do Caspera ten zaczął mieć problemy z oddychaniem. Ailis podejrzewała atak paniki. Zerwała się natychmiastowo z kanapy by usiąść obok braciszka.
-Hej, hej, hej, spokojnie, oddychamy. Wdech, wydech, razem ze mną.-znała techniki oddechowe ze swojej pracy bo by dostać uprawnienia musiała mieć chociaż podstawową wiedzę z pierwszej pomocy. Złapała go delikatnie za rękę, którą łapał się za bluzę próbując powolnym dotykiem wywołać w nim chęć rozluźnienia palców. Wolała by już zacisnął je na jej skórze, przynajmniej czułby bliskość z kimś. -Powolutku, Casper, wdech- wciągnęła przy tym powietrze głęboko do płuc-i wydech.-dodała wypuszczając powietrze. Uważnie przy tym obserwowała czy brat powtarza za nią te czynności.

Casper Russo
sprzedawca — fleuriste
18 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Kaczuszko, wiesz, maki są czerwone tak jak róże, kaczuszki są nieduże i tak już w życiu jest.

Czuł się jak na śmierć wystraszone zwierzę, zapędzone w kąt, z którego nie było ucieczki. Panika rozlewała się po jego ciele falami, paląc każdy jego fragment. Sam nie do końca rozumiał co się z nim dzieje. Czy to atak paniki? Załamanie nerwowe? Szok? Zawał serca? Gdyby nie pomoc Ailis, pewnie zamiast zacisnąć palce na jej dłoni, zacząłby podejmować próby wydrapania sobie dojścia powietrza paznokciami prosto na środku gardła. Zacisnął dłoń na tej należącej do dziewczyny, wpijając opuszki palców w jej ciepłą skórę i nie przekręcając głowy, zerknął na nią z ukosa rozszerzonymi z przerażenia oczami i zmusił się, żeby robić to, co ona. Przez chwilę miał wrażenie, że po prostu zemdleje, nawet przestał czuć swoje podkulone nogi, przestał panować nad ciałem. Chwilę później nabrał głośno powietrza w płuca, a te wypełniły się tlenem, co przyniosło mu w końcu ulgę.

Głowa opadła mu na uniesione podczas siadu kolana, a dłoń która jeszcze przed sekundą zaciskała się coraz mocniej na ciele Ailis osłabła, jakby naprawdę stracił przytomność. Jedyną oznaką, że tak się nie stało, było drżenie, które owładnęło jego ciałem wraz z cichym szlochem. Klatka piersiowa raz po raz wypełniała się powietrzem, coraz bardziej w normie, ale za to po twarzy zaczęły spływać mu łzy.

Nie wiem co się z nim dzieje tam 一 przyznał łamiącym się głosem i pociągnął głośno nosem, obejmując w pewnym momencie własne nogi rękami. 一 Powinienem już dawno był go znaleźć, a nie siedzieć tutaj bezczynnie. Już nie wytrzymuję, Ailis. Mam wrażenie, że już dłużej nie dam rady i że się nie doczekam, bo już nigdy go nie zobaczę 一 mówił dalej, zmagając się z płaczem, który wstrząsał jego drobnym ciałem. Walczył, żeby mówić dalej, żeby wszystko z siebie wyrzucić i żeby znowu nie stracić oddechu. 一 Isaac był przecież zawsze ze mną. Czemu zachorował? Czemu umiera? Czemu nie może być jak dawniej? To niesprawiedliwe. Mógłby dalej chodzić z Jean-Marie i to ją całować i tylko ją przytulać, byle nie musiał siedzieć w tym szpitalu, byle tylko nie umierał 一 ciągnął, na koniec unosząc dłonie do twarzy, aby ją w nich ukryć i jęknąć żałośnie, jak jeszcze nigdy wcześniej mu się nie zdarzyło.

Miał ochotę się uderzyć, sprawić sobie ból fizyczny, byle tylko nie czuć tego wewnętrznego bólu emocjonalnego, który był dużo gorszy od każdego innego bólu. Był jak przypalanie rozżarzonymi do czerwoności węglami, był jak rozszarpywanie delikatnego ciała przez wilcze kły, jak wbijanie szpilek w oczy albo wyrywanie zębów bez znieczulenia. Może wszystkie te rzeczy naraz?

W pewnym momencie przechylił się i znowu wtulił w siostrę, opuszczając ramiona, aby objąć ją w pasie. Nie miał pojęcia co robić i co dalej. Był zagubiony, wystraszony i bezsilny. Potrzebował pomocy, a nawet nie wiedział jak o nią poprosić i co w zasadzie inni mogliby dla niego zrobić. Jedyne czego chciał, to zobaczyć się z Isaakiem, a jego rodzina nie chciała się na to zgodzić. Nie po ich ucieczce. To było tak głupie, tak nieodpowiedzialne i żałował tego i pluł sobie w brodę, że się zgodził, że nie zatrzymał Monroe’a w Lorna Bay i pozwolił na wszystko, co stało się później. Gdyby był trochę mądrzejszy i bardziej zaradny, to pewnie wszystko byłoby teraz w porządku.

Z drugiej strony pozostawała sprawa choroby przyjaciela, na co kompletnie nie miał wpływu, bo to w żadnym stopniu nie zależało od niego. Czy pozostawało mu tylko czekać na jego śmierć, a potem pogrzeb? Co dalej? Miałby po prostu żyć, jakby nic się nie stało? Jakby Isaaka nigdy nie było? Jego rozum nie potrafił tego objąć. Nie umiał zrozumieć tych myśli, nie potrafił ich znieść, a nie wiedział też jak je usunąć. Chciał wcisnąć delete i pozbyć się tych okropnych wyobrażeń, ale nie mógł.

Czemu właśnie on? Czemu Isaac? Niczym sobie na to nie zasłużył. Jest najwspanialszą osobą, jaką znam. Ma najbardziej czyste serce, najlepsze intencje i najpiękniejszy uśmiech. Nigdy nie chciał nikomu zrobić krzywdy, nie był zawistny ani złośliwy. Czemu ze wszystkich ludzi na świecie to właśnie jego musiało spotkać to nieszczęście? Czemu on musi cierpieć? 一biadolił z policzkiem przyciśniętym do klatki piersiowej Ailis. Gdyby Casper mógł, to bez wahania zamieniłby się z Isaakiem, bo jego największym marzeniem było po prostu to, żeby ten był szczęśliwy i kochany.


lorne bay — lorne bay
22 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
If we were not all the golden eternity we wouldnt be here
Lęk Caspera przeradzał się w jej własny, który coraz mocniej przybierał na sile i zaczynał się rozlewać po całym jej ciele. Nie mogła teraz panikować, to nie był na to moment. Powinna zachować trzeźwość umysłu i pomóc powrócić bratu do stanu względnego spokoju, jednak każde co raz silniejsze zaciśnięcie jego dłoni na jej własne przyprawiało ją o kołatanie serca. Błagała Wszechświat by zesłał na Caspera spokój, a przynajmniej jego namiastkę. Z każdą chwilą, w której jego dotyk na jej dłoni się rozluźniał ona próbowała doprowadzić samą siebie do porządku, nie dawała po sobie poznać jak bardzo się martwi. Oddychała miarowo wymawiając kolejne wdech, wydech niczym mantrę medytacyjną.
Gdy głowa młodego Russo wylądowała na jego kolanach dłoń Ailis powędrowała we włosy chłopaka. Delikatnie gładziła go po głowie licząc, że ten dotyk go choć trochę ukołysze. Obserwowała jego drżenie ciała, obserwowała ból, który przez niego przemawiał i już wiedziała, była pewna, że Isaac Monroe musiał być naprawdę wyjątkowym przyjacielem. Casper rzadko kiedy reagował aż tak emocjonalnie, rzadko kiedy opowiadał jej o przyjaźniach tak znaczących jak ta. Nie musiała znać Isaaca by wiedzieć, że musiał być naprawdę wartościową osobą. Inną Casper by się nie zainteresował do tego stopnia.
-Słonko, spokojnie. Wiem, że to trudne, ale jeśli Isaac jest w szpitalu to jest bezpieczny. Nic mu nie grozi, tam są ludzie, którzy o niego zadbają. A gdy to wszystko się skończy to się znowu zobaczycie, jestem tego pewna.- mówiła wolnym głosem podobnym do tego, którym wypowiadała mantrę oddechową. -A jeśli chcesz to spróbuje się skontaktować z rodzeństwem Isaaca i poprosić o jego adres, żebyś mógł go chociaż na chwilę zobaczyć.- uśmiechnęła się delikatnie próbując dodać mu otuchy.
Następne słowa Russo sprawiły, że zaczęła wątpić czy Monroe był jedynie przyjacielem Caspera. Próbowała zrozumieć ciąg logiczny chłopaka, gdy ten stawiał na równi pozostanie w związku z jakąś Jean-Marie, a jego zachorowanie na śmiertelnego raka. Nie miało to najmniejszego sensu, ale Casper zdawał się tego nie dostrzegać zbyt pochłonięty paniką.
-Ej, ale wiesz, że to czyje usta całuje Isaac nie ma wpływu na jego chorobę? To niesprawiedliwe, że tak młoda osoba tak mocno zachorowała, ale to nie jest twoja wina. Nigdy nie była i nigdy nie będzie. Nie masz wpływu na to kiedy odejdzie, ale możesz sprawić by ten czas, który mu pozostał był absolutnie wyjątkowy. I jestem pewna, że to zrobisz, gdy tylko Isaac wyjdzie ze szpitala. - pogłaskała go ponownie po włosach. Gdy Casper rzucił się by się do niej przytulić Ailis objęła go z całej swojej siły próbując mu tym gestem przekazać całe swoje wsparcie.
-Nie potrafię ci na to odpowiedzieć, Casper. Czasami cierpienie dosięga też tych najwspanialszych, ale jestem pewna, że jeśli Isaac jest tak pozytywną osobą jak go opisujesz, to nawet w obliczu choroby nie straci tego optymizmu. Na niektóre rzeczy nie mamy wpływu i to jest właśnie jedna z takich rzeczy. To mogłabym być ja, ty, czy ktokolwiek inny i to nie byłaby niczyja wina. To co możesz zrobić to nie myśleć o tym, że zbliża się jakiś bliżej nieokreślony koniec. Zachowuj się przy nim tak jak zawsze, a wtedy on na pewno nie straci z twarzy tego pięknego uśmiechu.- odpowiedziała przesuwając ręką po jego plecach.
-Jeszcze wszystko będzie dobrze, obiecuję.

Casper Russo
sprzedawca — fleuriste
18 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Kaczuszko, wiesz, maki są czerwone tak jak róże, kaczuszki są nieduże i tak już w życiu jest.

Casper należał do bardzo wrażliwych, ale spokojnych osób. To nie tak, że dusił w sobie negatywne emocje, po prostu bardzo niewiele ich odczuwał. Zazwyczaj raczej był zadowolony z życia, co nie oznaczało że nie miał problemów. W szkole ratowało go chyba tylko to, że był w drużynie koszykarskiej, ze względu na swój wzrost, ale nie oznaczało to, że był w tym sporcie (lub jakimkolwiek innym) specjalnie dobry. W każdym razie niezależnie od tego jakich kłopotów przysparzali mu rówieśnicy i rodzina, dalej pozostawał sobą. Kiedy nie było przy nim siostry, a matka postanowiła zostawić go całkiem samego w mieszkaniu, przez jakiś czas był zdany na samego siebie. Ze względu na to, że był bardzo młody, nie miał pojęcia jak sobie poradzić, ale nie wiedział też gdzie i jak ma szukać pomocy. Próbował przetrwać, chociaż śmiertelnie się wtedy bał. Gdyby nie Isaac i jego bracia, to być może zrobiłby sobie krzywdę (nieumyślnie rzecz jasna). Mimo, że ostatecznie pod swoją opiekę wzięła go ciotka (chociaż średnio zadowolona z tego faktu), to od tamtego czasu boi się zostać sam, zarówno w danej chwili, jak i ogólnie w życiu. Isaac stał się symbolem poczucia bezpieczeństwa, kiedy pozwalał mu nocować w rodzinnej stajni i przynosił mu jedzenie.

Isaac był nie tylko najlepszym przyjacielem pod słońcem, on był po prostu osobą czystą i chociaż prostą w myśleniu, to bardzo bogatą emocjonalnie. Monroe miał wielkie i dobre serce, nie było w nim fałszu, zawiści i okrucieństwa. Przede wszystkim to sprawiało, że był taką piękną osobą. Jego śmiech był zaraźliwy i każdy odpowiadał na niego chociażby uśmiechem. Był energiczny i miał ochotę brać udział w życiu, cieszyć się nim i robić to, co kochał. Był prawdomówny, uważny na innych i wiedział czego chciał. To prawda, że Isaac miał ubogi intelektualnie, ale Casperowi to nie przeszkadzało, bo posiadał tak wiele zalet, że pokochałby go nawet tylko za połowę z nich.

Nie mógł uwierzyć, że osoba, przy której czuł się tak dobrze, której zdołał zaufać i oddać swoje serce miała niedługo zniknąć, odejść i zostawić go samego z tak ogromną stratą do przepracowania. Nie wiedział czy jest na coś takiego gotowy, właściwie nie był, nie wyobrażał sobie tego, nie chciał nawet zaakceptować myśli, że coś takiego wydarzy się w nieokreślonej przyszłości.

Słuchał siostry, układając się na boku z głową na jej kolanach, własnymi kolanami podciągniętymi prawie pod brodę. Obejmował nogi rękami, kuląc się i od czasu do czasu mocniej nabierając powietrza w płuca. To, co mówiła było całkiem rozsądne, ale nie do końca do niego przemawiało. Na pewno ta część, że Isaac jest bezpieczny w szpitalu wydawała się prawdziwa.

Naprawdę? Mogłabyś? 一 zapytał, z nadzieją w głosie, bo bardzo by chciał spotkać się z Isaakiem i nie ważne gdzie miałoby to nastąpić, czy na zewnątrz czy w tym szpitalu. Chciał go po prostu zobaczyć i mieć blisko, a jeżeli nie mógł być z nim przez cały czas, to może chociaż spotkać się na trochę, nawet pięć minut.

Słuchał dalej i dotarło do niego, że to nie jego wina, bo naprawdę nie zrobiłby Isaakowi krzywdy, żadnej. Nigdy nie mówił ani nie myślał o nim źle. Nie śmiałby. O Isaaku nie można było mówić źle i ktokolwiek by się odważył, byłby na pewnego straszną i smutną osobą, a z takimi nie warto było gadać. Łatwo było mówić, że najlepiej ma o tym wszystkim po prostu nie myśleć, ale to nie było takie proste, bo Casper myślał o Isaaku większość czasu, no co najmniej połowę. Westchnął ciężko, ale trochę bardziej kontrolowanie. Uspokoił się odrobinę, serce już tak mocno nie biło, a tlenu dostarczał organizmowi wystarczająco, żeby nie kręciło mu się w głowie i żeby nie panikował.

Rozchylił usta, słysząc ostatnie zdanie i zamrugał, bo dotarło do niego, że nic nie będzie dobrze. Przecież Isaak umierał i z tego co czytał, to nie było możliwości, aby wyzdrowiał. Jak więc wszystko miało być dobrze? Nie potrafił tego pojąć.

Nie będzie 一 odpowiedział więc po chwili cicho i pociągnął nosem, kiedy łzy napłynęły mu do oczu i spłynęły gorącymi strużkami po zaróżowionych policzkach. 一 Ale postaram się zachowywać przy nim tak, jakby było dobrze.


lorne bay — lorne bay
22 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
If we were not all the golden eternity we wouldnt be here
Ailis z trudem trzymała się w ryzach. Casper był jej najbliższym człowiekiem, jej bezpieczną przystanią, jej ostoją, jej zmartwieniem i jej domem. Choć nie mieszkali już razem to przy nim zawsze czuła, że jest u siebie. Oddałaby wszystko, gdyby dostała za to zapewnienie, że jej brata nie spotka nic złego. Wiedziała, że nie było to możliwe, ale chciała zrobić wszystko by jak najmniej przykrości go dotykało, by nie musiał się stresować, martwić, przejmować. Chciała zdjąć z jego barków każdy ciężar, nawet kosztem noszenia go samodzielnie. Nie była najwytrzymalszą osobą na świecie, ale jej wiara w karmę pomagała jej mierzyć się z wieloma przeciwnościami. Z całą pewnością była silniejsza niż nastolatek. A przynajmniej chciała w to uparcie wierzyć.
Widząc jak Casper rozlatuje się na milion kawałków, utwierdzała się w tym przekonaniu. Mimo wszystko, nie dziwiła mu się w żaden sposób. Widmo śmierci zwisające nad ukochaną osobą było czymś co mogłoby położyć nie jedną osobę i, choć ona nigdy się z tym nie mierzyła, była w stanie wyobrazić sobie jak ciężkie to musiało być. Była zła, że to właśnie Caspera czeka los patrzenia na umierającego przyjaciela, że to on będzie trzymał jego dłoń, gdy jego ciało będzie robiło się coraz chłodniejsze, że to on będzie obserwował ostatnie iskierki w oczach Isaaca. Nie powinno go to dosięgnąć, nie powinien się z tym mierzyć. Był jeszcze młody, tak cholernie młody, delikatny, wrażliwy. Nie zasłużył na to by wypłakiwać sobie oczy nad czyimś grobem. Zasłużył na szczęśliwe zakończenie, którego nie mógł z Isaaciem doczekać.
Z resztą, Isaac również nie zasłużył na swój los. Nie znała go, ale była pewna, że żaden nastolatek nie powinien mieć odebranej szansy na wspaniałe życie. Był zbyt młody by odchodzić z tego świata, mógł jeszcze tyle zobaczyć, poczuć, doświadczyć, a szansa na to zostawała mu brutalnie odebrana przez zimne ręce choroby. Nie tak powinno się to potoczyć. Ludzie nie powinni odchodzić w tak młodym wieku.
-Oczywiście, że bym mogła.- odpowiedziała całkowicie zdziwiona pytaniem brata. To było dla niej całkowicie oczywiste, że mogła coś takiego dla niego zrobić. W końcu wymagało to od niej minimalnych nakładów wysiłku, a Casperowi mogło zapewnić poczucie komfortu, którego tak bardzo mu teraz brakowało.
Nie będzie.
Jeśli spojrzeć wyłącznie na kwestię Isaaca, to faktycznie, mogło nie być. Jednak Ailis starała się spojrzeć na wszystko w szerszej perspektywie, dostrzec, że Caspera czeka jeszcze długie życie, w którym zdąży się zakochać jeszcze nie raz, w którym spotka niejednego przyjaciela, w którym doświadczy wszystkiego na co... Isaac może nie mieć czasu. I, jeśli spojrzeć na to w taki sposób, to faktycznie, kiedyś będzie dobrze.
-Myślę, że bardzo mu to pomoże, że nie będziesz na niego patrzył przez pryzmat choroby, a nadal jak na swojego przyjaciela, tak jakby nic się nie zmieniło. Bo mimo zdrowia, przecież wszystko jest tak jak dawniej. Dalej się przyjaźnicie i powinieneś tę przyjaźń pielęgnować. Warto dbać o ludzi, którzy są ci bliscy. Nawet jeśli kiedyś mają odejść. Ostatecznie, każdy z nas kiedyś odejdzie.- z każdym kolejnym słowem głaskała Caspera po włosach starając się dać mu jakiekolwiek ukojenie w bólu, choć miała świadomość, że jej słowa nie napawały optymizmem.

Casper Russo
sprzedawca — fleuriste
18 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Kaczuszko, wiesz, maki są czerwone tak jak róże, kaczuszki są nieduże i tak już w życiu jest.

Był wdzięczny Ailis za wsparcie i czasami zastanawiał się czy nie jest przypadkiem dla niej zbyt dużym ciężarem, obarczając ją własnymi sprawami. W dodatku z jednej strony obarczał ją tym wszystkim, a o ucieczce nawet jej nie powiadomił. Właściwie jak miał to zrobić, skoro Isaac tak bardzo chciał uciec tylko z nim i to od razu, on by przecież nie słuchał dobrych rad, nie wtedy. Casper miał więc wybór 一 albo uciec z nim, nikogo nie powiadamiając i postarać się go wesprzeć albo powiedzieć Ailis, lub innemu dorosłemu, i czuć się jak zdrajca. Jak widać przecenił jednak swoje możliwości, bo ostatecznie wcale nie potrafił chłopakowi odpowiednio pomóc, gdy ten poczuł się źle. Wyszło z niego jak młodą i nieodpowiedzialną był osobą. Wiedział, że to przez chorobę, ale może i on jakoś przyczynił się do tego, że teraz Isaac musiał siedzieć zamknięty w szpitalu. Chyba nigdy sobie tego nie wybaczy.

Odetchnął głęboko, po raz kolejny, słysząc zapewnienie, że Aili mu pomoże. Czuł się tak przytłoczony, że każda pomoc wydawała się na wagę złota i dawała potrzebną ulgę. Czuł się lepiej, kiedy gładziła go po głowie. Jak był mały robiła to jego matka, a przynajmniej do momentu, w którym nie zostawiła go samego w mieszkaniu i nigdy nie wróciła. Casper potrzebował opieki, czuł się samotny i obawiał się że inne zaufane osoby też w końcu znikną, tak jak zniknąć miał kiedy Isaac. Panicznie się tego bał.

Dziękuję 一 odpowiedział cicho, pociągając krótko nosem. Jego łzy wsiąkały w spodnie Ailis, ale nawet o tym teraz nie myślał, pozwalając im płynąć. Musiał z siebie wyrzucić chociaż odrobinę tego strachu i niepewności. Słowa siostry były w pewnym sensie pocieszeniem, bo był to jakiś plan, chyba najlepszy do tej pory. Bo przecież potrzebował planu, żeby nie zwariować. Musiał się czymś kierować i bardzo chciał kierować się dobrem Isaaka.

To prawda. Każdy odchodzi 一 przyznał, obserwując firankę poruszaną lekkim wiatrem. To była dosyć depresyjna myśl i zasmuciła go jeszcze bardziej, ale z drugiej strony próbował się też jakoś z tym pogodzić, nawet jeżeli nie bardzo wiedział czy mu się to uda. Narazie się uspokoił, ale co jeżeli za jakiś czas znowu wpadnie w wir myśli, których nie będzie w stanie samodzielnie opanować?

Mogę zostać u ciebie na noc? Powiesz ciotce? Nie chcę dzisiaj tam wracać 一 przyznał, podnosząc się do siadu i spoglądając na twarz dziewczyny. Uniósł dłoń, aby jej wierzchem przetrzeć wilgotne od łez policzki i oczy. Co prawda nie miał ochoty wstawać z podłogi, dobrze mu było w tej pozycji, ale to chyba nie było najlepsze miejsce, mimo wszystko. Wstał więc powoli i na lekko drżących nogach ruszył w kierunku kanapy, na którą opadł i zaraz podciągnął nogi, aby znowu znaleźć w miarę komfortową pozycję. Rozejrzał się też za jakimś kocem, mając wrażenie że dalej jest rozkojarzony i roztrzęsiony. Zerknął na Ailis, jakby chciał jej jeszcze coś powiedzieć, ale nawet nie był pewien co. Oparł brodę na swoim kolanie i tylko ciężko westchnął, czując narastające poczucie winy, bo może był ciężarem jednak? Może ona miała jakieś swoje sprawy i plany, a on wszystko psuł?


ODPOWIEDZ