biznesmen — -
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Something's got a hold of me lately. No, I don't know myself anymore. Feels like the walls are all closing in and the devil's knocking at my door.
Poniedziałek nadszedł szybciej, niż Nathan się spodziewał, a on czuł się przy tym, jak dziecko w gwiazdkę, które miało otworzyć górę prezentów od Mikołaja. Nie spodziewał się sam po sobie podobnej ekscytacji. Nie spodziewał się również, że do spotkania faktycznie dojdzie. Podejrzewał, że Addison odwoła je pod jakimś błachym pretekstem. Nie mógłby jej za to winić, ale na pewno byłby rozczarowany. Chciał, przecież porozmawiać z nią otwarcie. Wyjaśnić przeszłość, jak i to dlaczego pojawił się w mieście ponownie. Niespodziewanie i miał nadzieję, że już na stałe (na nieszczęście jego córki, której wizja mieszkania w Lorne Bay nadal się nie podobała). Nathan jednak postanowił być po raz pierwszy w życiu samolubny i tak oto szykował się na spotkanie z Callaghan. Nadal nie potrafił w pełni uwierzyć, że faktycznie miało do spotkania dojść. Był jednocześnie podekscytowany, jak i przerażony. Co jeśli nie będzie chciała słyszeć jego tlumaczenia zamierzchłych wręcz czasów? Co jeśli miała kogoś i fakt, że wrócił do miasta był wyłącznie nieprzyjemnym wywolywaniem przeszłości? Co jeśli drzwi otworzy mu jakiś facet?! Dlaczego on w ogóle o podobnej opcji nie pomyślał? Co się z nim ostatnio działo, że najbardziej logiczne rzeczy nie oscylowały kompletnie wokół jego orbity? Zerknął na siebie w lustrze i westchnął cicho. Czy oficjalnie powinien nazwać siebie szaleńcem, czy zaczekać, aż opuści dom Addie? Poprawił kołnierz błękitnej, lnianej koszuli, której rękawy podwinięte miał do łokci. Dzięki borom, udało mu się znaleźć gosposie, bo inaczej szedłby z owiniętymi plastrami opartrunkowymi na palcach, które poparzyłby przy prasowaniu. Na pewno oficjalnie mógł stwierdzić, że w pracach domowych był beznadziejny. Na szczęście pani Gillingham wydawała się przyjazną kobietą pod sześćdziesiątkę, która radziła sobie z ogarnianiem domu fantastycznie. Była z nimi zaledwie kilka dni, a Nathan nie mógłby być bardziej zadowolony. Dom nie tylko lśnił, ale i pachniał pysznymi zapachami. Pani Gillingham zdecydowanie wiedziała, jak trafić przez żołądek do serca pracodawcy. Koszule też prasowała bez zarzutu. Black wygładził więc jasne spodnie, założył buty i zbiegł po schodach na dół. Addy była akurat w bibliotece. Nathan powiedział córce, że widzi się z klientami. Nie widział sensu zdradzania prawdy, gdy sam nie wiedział na czym stoi. Zabrał ze sobą butelkę wina, które niegdyś było ulubionym Addison i wyszedł z domu. Kilkanaście minut później zatrzymał koła samochodu na podjeździe Callaghan. Wziął kilka głębszych wdechów, próbując opanować zdenerwowanie, które zaczęłylo w nim narastać i dopiero po chwili wysiadł z pojazdu. Podszedł do drzwi i trzymając w jednej ręce butelkę z winem, zapukał do drzwi.

Addie Callaghan
ambitny krab
N.
brak multikont
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
To zaskakujące jak wizja niewinnego spotkania po latach potrafiła rozstroić człowieka. Trudno Addison przychodziło ustosunkowanie się względem własnych oczekiwań odnośnie tej całej kawy, zapewne dlatego, że nie miała pojęcia czemu w ogóle miało do niej dojść za kilkanaście minut, żaden racjonalny powód nie wpadał kobiecie do głowy. Niemniej... Odczuwała ekscytację oraz ciekawość. W końcu głowiła się od przypadkowego natknięcia w sklepie - czy to zwykłe odnowienie relacji po latach, czy może chodziło o coś innego? Nikt, by nie zaprzeczył, że ewidentnie Nathanowi zależało na tym, by się spotkać. Nie wiedziała tylko: po co? Niedługo jednak to miało się zmienić.
Callaghan nie chciała przesadzać z przygotowaniami do spotkania. Umówili się na kawę, późne popołudnie sprzyjało może nieco i jakiemuś obiadowi, ale jedyne co przygotowała to ciasto, które właśnie ustawiła na blacie służącym za stół w części aneksowej. Chyba każdy lubił sernik nowojorski? Taką przynajmniej blondynka miała nadzieję, gdy zaglądała jeszcze do szafki, by po raz ponowny upewnić się, że ma zapas czystych kubków, by przygotować w nim kawę. Spóźnienie gościa sprawiło, ze nieco nerwowo zerknęła jeszcze do lodówki, by upewnić się, ze jest mleko. Następnie do cukierniczki, by sprawdzić zawartość tego słodkiego skarbu... w końcu nie miała nawet pojecia czy Nathan słodził kawę czy nie. Zaśmiała się głośno, sama z siebie, że tak bardzo przeżywała coś, co... Właściwie pewnie miało być niczym szczególnym, ot spotkanie "dawnych znajomych". I choć tak łatwo przychodziło się strofować w myślach, to ucisk w żołądku był pierwszym odczuciem towarzyszącym blondynce, gdy do uszu kobiety dotarł dzwonek. Zaraz potem nerwowo zaczesła kosmyk włosów za ucho i wygładziła delikatny materiał sukienki. Nie było odwrotu. Podeszła do drzwi, by wpuścić Blacka do mieszkania, pozwalając poniekąd jednocześnie znów wkraśc się do swojej codzienności... No, bo... Tak własnie się działo, prawda? Nawet jeśli nie chciała tego Callaghan przyznać, to już to zrobiła... a dziś uchylała te drzwi nieco bardziej. W końcu... Myślała o nim od tamtych nieszczęsnych zakupów, więc jak przysłowie mówi... mleko się rozlało.
-Cześć, wejdź - zaprosiła go do środka, odbierając gdzieś przy okazji prezent z nieco zaskoczoną miną. Pamiętała ulubione wino z młodzieńczych lat - choć czy wtedy istniał wielki wybór? Piło się to, na co cię było stać, a nie to, czego chciałeś posmakować. Mimowolnie jednak uśmiechnęła się na ten gest, nie zdając sobie sprawy jak znaczący ma być. -Dziękuję, ale obawiam się, ze nie bardzo pasuje do ciasta. Bo umawialiśmy się na kawę, dobrze pamiętam? - zapytała, przyglądając się uważnie twarzy Nathana z wyraźnym zaciekawieniem. nieco także nadzieją, że nie pokręciła nic znów. Nie chciała, przecież by mężczyzna myślał, że chce go w jakiś sposób ignorować, bo... minęło tyle lat, że ostatecznie Addie uznała, że nic nie stoi na przeszkodzie by spotkać się po koleżeńsku. Uważała też, że zwyczajnie nie może tam, a bardziej między nimi, być już nic więcej. Nie po takim... czasie.

Nathan Black
come hold me tight
no_name4451
biznesmen — -
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Something's got a hold of me lately. No, I don't know myself anymore. Feels like the walls are all closing in and the devil's knocking at my door.
Zapukał i nie było już odwrotu, ale czy właściwie chciał się wycofać? Opcja ta raczej nie leżaław ogóle na stole. Wywrócił przecież własne życie, jak i zarówno córki o sto osiemdziesiąt stopni, żeby przekonać się, czy stara miłość nie rdzewieje. Dlatego pomimo zdenerwowania, które nie było u niego codziennością. Normalnie Black był pewnym siebie i przy tym dość aroganckim biznesmenem. Brał to, co chciał bez zająknięcia. Jednak przy Addie, a szczególnie po tak długim czasie ciszy, którą zapewnił im sam, zmieniał się w kłębek nerwów. Kłębek ten wcale nie chciał jednak uciekać. Niemniej, niepewność mocno go przerażała. Nie miał pojęcia czego spodziewać się po dzisiejszym spotkaniu. Dlatego, gdy drzwi po drugiej stronie się otworzyły i usłyszał głos Addison, dopiero wtedy uświadomił sobie, że wstrzymywał oddech. Przyjrzał jej się przez sekundę w ciszy. Wyglądała równie zniewalająco, jak zawsze. Uśmiechnął się łagodnie.
- Hej - rzucił i wszedł do środka. - To dla Ciebie - powiedział wręczając blondynce trzymany w dłoni alkohol, by następnie zaśmiać się na jej odpowiedź. - Tak, kawa, ale nie jestem przyzwyczajony przychodzić z pustymi rękami - przyznał szczerze. Był to bowiem z jednej strony faktycznie nawyk, a z drugiej chciał zrobić miły gest w stronę Callaghan. Zaraz jednak dodał. - Nie wiem czy jeszcze je pijasz, ale pamiętam, że kiedyś je lubiłaś - uśmiechnął się ciepło. Przeszedł zaraz potem do pomieszczenia, które mu wskazała. - Ładny dom - był to typowy small talk, ale od czegoś trzeba było zacząć. Niezbyt dobrze wypadłby, gdyby od progu zaczął wyznawqć jej miłość. Rozejrzał się przy tym po pomieszczeniu i chociaż w przedpokoju nie dostrzegł żadnych męskich rzeczy, to fakt, że nie było ich również tutaj, uspokoił Nathana. Oznaczało to bowiem, że nie robił z siebie największego idioty na świecie. Jasne, zawsze istniała opcja, że Addie każe iść mu do diabła, ale jeśli nawet z kimś się spotykała, to nie było to na tyle poważne, żeby zostawiał u niej swoje rzeczy. Szansa była więc nikła, ale jakaś istniała. Nathan czuł, że może w odpowiednim momencie wyznać, co tak naprawdę robił w Lorne Bay po tylu latach, w tak szalony i nieoczekiwany sposób.

Addie Callaghan
ambitny krab
N.
brak multikont
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
-Właściwie to nie, nie piłam go od dawna - przyznała szczerze, bo wracając pamięcią do minionych tygodni faktem jest, że aktualnie inne trunki królowały w barku blondynki. I to od dłuższego czasu. Większe możliwości finansowe pozwalały na zupełnie inne wybory niż ograniczony budżet początkującej barmanki bez ogromnych perspektyw. -Dzięki, ale to tylko mieszkanie... właściwie rzadko tu bywam więc jest... jakoś - przyznała szczerze, wzruszając ramionami, jakby to było kobiecie zupełnie obojętne jak prezentuje się wnętrze "domu". W szerszej perspektywie właściwie tak było, że Addie nie bardzo przywiązywała się do tego miejsca kiedykolwiek. Znalazła je, bo musiała się gdzieś zaczepić po rozwodzie. Nie planowała spędzać tu reszty swojego życia. Codzienność toczyła się jednak tak, że nie zjawił się nikt, by zmienić nieco rutynę, która była intensywna i niezbyt stabilna, bo przecież opierała się na nieustannych podróżach. I choć kiedyś Callaghan myślała, że to się zmieni, bo znajdzie tego właściwego mężczyznę, tak teraz dojrzała do myśli, że własne potrzeby są równie istotne - a taką, która jawiła się mocno, była potrzeba zwolnienia tego pędu. Wydarzenia ostatnich miesięcy - utrata nieplanowanej ciąży, rozstanie/zakończenie układu z Grahamem sprawiły, że zastanowiła się nieco nad tym co miała teraz. Doszła do wniosku, że niewiele. I nie, nie była zadowolona z tego, że tak się stało i przegapiła być może swój moment. Teraz więc chciała odkryć jak mogłaby znaleźć się w położeniu, które będzie dawało kobiecie zarówno spokój, jak i radość z samorealizacji. Bo cóż... Nie była już tym praca jako stewardessa.
-To jaką kawę ci przygotować? - zapytała, kiedy znaleźli się przy ekspresie. Wskazała też mężczyźnie, wcześniej przygotowane, miejsce przy blacie, jako te, które powinien zająć na czas tego spotkania. Korciło ją też, żeby zapytać - co właściwie robił po takim czasie w Lorne, ale uznała, że nie będzie niczego przyspieszać. Nathan w końcu tu przyszedł, ona nie miała żadnych planów później, czas ich nie gonił... Nie musieli niczego przyspieszać. Nie dziś.
come hold me tight
no_name4451
biznesmen — -
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Something's got a hold of me lately. No, I don't know myself anymore. Feels like the walls are all closing in and the devil's knocking at my door.
- Właściwie się nie dziwię - zaśmiał się szczerze, było to może i lepsze wino z progu tych tańszych, ale nie mogli ukrywać, że rynek win posiadał o wiele przyjemniejsze w smaku butelki. Nathan od dziecka obracał się wśród najlepszych szczepów. Rodzina mogła pozwolić sobie na kupno najlepszych win z całego świata. Początkowo więc jedynie obserwował, a gdy sam był już w odpowiednim wieku i na pewno w tym, w którym dojrzał do delektowania się podobnymi trunkami, sam wyrobił sobie zdanie na temat tego rodzaju alkoholu. Miał do dzisiaj swoich ulubieńców, po których zawsze sięgał, a teraz do rankingu wchodziła winiarnia Winfreda, starego znajomego z Syndey, którą niedawno odwiedził. Jednak kiedy tamtego, pamiętnego lata spotykał się z Addie, nie był jeszcze na etapie delektowania się winem w sposób w jaki robił to teraz i chociaż posiadał wiedzę, z salonów elit, na temat wyśmienitych butelek z całego świata i stać go było na kupno podobnych, nie wychylał się. Przecież przez długi czas nie zdradził Callaghan kim naprawdę był i jaka fortuna za nim stała. Dzisiaj jednak postanowił, że jeśli Addison zgodzi się z nim spotkać raz jeszcze, podaruje jej odpowiednie wino. - Ale przynajmniej mamy z nim same dobre wspomnienia - dodał z sentymentalnym uśmiechem, bo dobrze pamiętał, że przy tym winie po raz pierwszy ją pocałował, to przy nim śmiali się do wypuku, i... to przy nim pierwszy raz się kochali, nie przejmując kompletnie faktem, że strącili jeden z kieliszków, który poplamił biały dywan w kawalerce, którą Nathan wtedy wynajmował. - No tak, zostałaś stewardessą - była to dla niego nowa informacja. - To musi być męczące... życie w ciągłym biegu - dodał, mówiąc z własnego doświadczenia. W końcu on sam był w nieustannych rozjadach, aż do teraz. Do chwili, w której postanowił nareszcie żyć swoim życiem dla siebie i znalazł się w Lorne Bay szukając niegdyś utraconego szczęścia.
Usiadł na miejscu, które mu wskazała. - Espresso poproszę - powiedział, nie przestając przyglądać jej się uważnie. Była tak blisko, wręcz na wyciagniecie reki. Była z nim w jednym pomieszczeniu, a jednak wciąż wydawało się to tak nierealne.

Addie Callaghan
ambitny krab
N.
brak multikont
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
To nie tak, że przez te lata Addison stała się wielką znawczynią alkoholi. Nic z tych rzeczy. Zwyczajnie jednak nie wracała do tamtego okresu życia, początkowo przez zranienie, które za sobą niosło, później ze względu na umieszczenie rzeczonego lata w przegródce, która znajdowała się gdzieś na dnie szuflady. I wcale się tam nie zaglądało. Wspomnienia, o których wspomniał tak swobodnie Nathan, dla Addison były slodko-gorzkie. Owszem, czuła się wyjątkowo, kiedy chłopak spędzający tu wakacje stracił dla niej bez pamięci głowę, pragnąć przychylić nawet najmniejszym gestem jej nieba... Równie okropnie czuła się jednak kiedy zniknął, choć obiecywał, że wróci i nie odpowiedział na żadną z prób kontaktu, których blondynka podjęła wiele. Aż wreszcie zamilkła, uznając, że tak musiało być. Nie wracała więc ani do tamtego wina, ani do tamtych wspomnień, tworząc nową codzienność, w której nie znajdowało się miejsce dla bolesnych doświadczeń oraz osób, które je fundowały. Można uznać, że aż do teraz, tyle że... Aktualnie Addie nie odczuwała żadnych negatywnych emocji, kiedy patrzyła na Nathana. Nie irytował jej jego głos, nie drażniły gesty ani ta swoboda. Pozostawał neutralny... Ot, zupełnie jakby spotkała dawnego znajomego. Upływ czasu działał czasem cuda, jeśli chodziło o nadszarpnięte relacje. Niemniej... Callaghan przemilczała odniesienie do minionych lat, może nieco kurtuazyjnie, a może by nie rozdrapywać tych blizn, które zdawały się zagoić. I miała nadzieje, że tak jak mawiano, tak i teraz milczenie okaże się złotem.
-To była moja jedyna szansa na podróże, więc nie zastanawiałam się długo - przyznała szczerze, bo to nie tak, że marzyła, by na pokładach podniebnych statków usługiwać ludziom, albo miała jakąś wielką misję, by w razie zagrożenia być wsparciem dla ludzi. Nic z tych rzeczy. To jedynie środek pozwalający na spełnienie prawdziwych pragnień, o których Black wiedział. Tak samo jak o sytuacji życiowej Addie - wielodzietna rodzina, niezbyt zamożnych, ale kochających państwa Callaghan, nie mogła pozwolić sobie na wiele ani zapewnienie właściwego startu. Dzieciaki nauczone były tego, że trzeba brać to, co daje los i ciężko pracować na to, czego pragnęli. Tak też zrobiła Addison. -I nie, nie jest, jeżeli jesteś na odpowiednim etapie życia. Chociaż faktycznie długie loty mogą człowieka czasem rozregulować - przyznała, ale nie dodała, że ostatnio coraz częściej zastanawiała się nad zmianą zajęcia. Nie czuła już tak ogromnego zaufania do mężczyzny, którego miała przed sobą, jak do chłopaka z przed kilkunastu lat.
-Już się robi - powiedziała, wyciągając z szafki filigranową filiżankę odpowiednią do espresso. Dla siebie przygotowała capuccino. Postawiła obie kawy na blacie, a zaraz dołączyły do nich talerzyki z sernikiem nowojorskim. -Mam nadzieje, że nie nabawiłeś się przez lata uczulenia na laktozę - powiedziała z nadzieją, bo wcale o tym nie pomyślała, a przeciez mogło być różnie. -To jak poszło ci z kurczakiem? Jesteś gotowy na bardziej zaawansowane gotowanie? - zażartowała, odwołując się do rzekomego tematu ich spotkania, kiedy zajęła miejsce tuż obok. Niby mieli rozmawiać o gotowaniu, ale... chyba Addie była za stara, żeby się na to nabrać. Po za tym w dzisiejszych czasach istniał internet, który zdawał się o wiele lepszym źródłem kulinarnych porad niż wakacyjna miłostka z nastoletnich lat.
come hold me tight
no_name4451
biznesmen — -
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Something's got a hold of me lately. No, I don't know myself anymore. Feels like the walls are all closing in and the devil's knocking at my door.
Zdawał sobie sprawę, że najbardziej pokrzywdzoną w ich relacji została Addie. Jasne, samemu sobie poniekąd nie ułatwił sprawy w drodzę do szcześcia, ale przynajmniej to on sam sobie złamał serce. Miał pełen pogląd na sytuację i wybrał odpowiedzialność zamiast posłuchać podpszeptów miłości. Addison natomiast przez cały ten czas nie miała pojęcia dlaczego Black tak nagle urwał kontakt i zniknął w czeluściach głuchej ciszy. Jednak jescze wtedy młodemu chłopakowi wydawało się, że tak będzie prościej. Callaghan będzie łatwiej ruszyć do przodu nie wiedząc, że wybrał kobietę, która nosiła jego dziecko. Bał się bowiem, że mogłaby pomysłeć, iż Elizabeth wciąż była jego dziewczyną, a z nia jedynie zabawiał się na boku. Lepiej było, żeby myślała, że był zwyczajnym, bogatym dupkiem. Nie potrafił przy tym zmierzyć się z konfrontacją z Addie twarzą w twarz. Bał się, że kiedy tylko ją zobaczy, a nawet usłyszy jej głos przez słuchawkę telefonu, rzuci wszystko i wróci do Lorne Bay. Natomiast wtedy wydawało mu się, że jego córka zasługuje na pełną rodzinę, która koniec końców i tak się rozpadła, a on czołgając się wracał do punktu wyjścia.
- W pełni rozumiem - uśmiechnął się łagodnie, bo faktycznie świetnie wiedział jak wyglądała sytuacja rodzinna państwa Callaghan i często też wyrzucał sobie, że nie zapewnił Addie życia, na które zasługiwała, a które mogłaby mieć przy jego boku ot tak. Nathan zdecydowanie dużo wyrzucał sobie przez ostatnie szesnaście lat, dlatego teraz przyszedł czas na pozostawienie wyrzutów sumienia za sobą i próba postepowania zgodnie z własnym ja. - Jesteś w takim razie lepsza ode mnie, mnie jet lag próbuje dobić za każdym razem - zaśmiał się, bo zdarzało mu się latać z Australii, do Stanów Zjednoczonych, potem Chin oraz Europy w jednym ciągu i chociaż posiadał odpowiednią rutynę, która powinna zmniejszyć dolegliwości zmiany czasu, to życie jednak często wchodziło w drogę. Zawsze znalazła się jakaś korespondecja nie cierpiąca zwłoki, występ córki, na który łączył się online, czy konspekt umowy do przeczytania. Jedyną stałą w życiu Nathana przez ostatnie szesnaście lat był bieg, którym odrobinę się zmęczył i miał cichą nadzieję, że Lorne Bay pomoże mu chociaż odrobinę odpocząć.
- Dziękuję - uśmiechnął się, kiedy zaczęła robić mu kawę. - Jak długo tym razem zostajesz w mieście? - zapytał mając na myśli jej profesję. W końcu kto wie, czy za moment znowu gdzieś nie poleci, a on... naiwnie miał nadzieję na kolejne spotkanie. - Na całe szczęście nie - przyznał, a potem zaśmiał się szczerze. - Pamiętam, że miało to być danie, którego nie dało się zepsuć, ale w moim wypadku się nie udało - przyznał szczerze. - Nieszczęsny telefon z pracy odciągnął mnie od patelni i przypaliłem jedzenie, więc znowu skończyło się na pizzy na wynos, ale na szczęście udało mi się znaleźć gosposie. Addy, moja córka - jakoś tak stwierdził, że warto było to dodać. - zasługuje przynajmniej na stabilność w postaci czystych ubrań i dobrego posiłku w domu po tym, jak wywróciłem jej życie do góry nogami rozwodem z jej mamą i zaciągnąłem do Lorne Bay - przyznał szczerze, a potem spróbował ciasta. - Pyszne - stwierdził, uśmiechając się do niej łagodnie. Przyjrzał się następnie Callaghan uważniej, zastanawiając czy powinien powiedzieć już po co tak naprawdę wprosił się dzisiaj do niej, czy jeszcze zaczekać, ale z drugiej strony, na co było tutaj czekać? Obydwoje swietnie wiedzieli, że nie było to spotkanie dwojki starych znajomych po latach. - Addie - zaczął więc, a gdy spojrzał prosto w jej oczy, zawahał się. Czy miał prawo rozdrapywać stare rany? Czy w ogóle było, co rozdrapywać? Może wyłącznie on rozpamiętywał tamten wakacyjny romans, bo nie wyszło mu uczuciowo w życiu? Może to wszystko było jednym, wielkim snem? Może popełniał kolejny błąd? Może...

Addie Callaghan
ambitny krab
N.
brak multikont
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
Trudno przewidzieć, co by było gdyby oraz co zraniłoby blondynkę bardziej... co miałoby mniej opłakane skutki - prawda czy ta fałszywa iluzja, która i tak dotknęła dorastającą kobietę dość mocno? Nie da się tego stwierdzić na pewno. Nie było też sensu, by próbować to zrobić, patrząc na wszystkie te doświadczenia, które każde z nich miało za sobą. Każdy jeden element ich ukształtował, poniekąd na nowo. I dziś może znajdowali się na wyciągnięcie ręki, ale chcąc/nie chcąc byli już innymi ludźmi. To jednak nic złego. Taka była kolej rzeczy.
Zupełnie niepotrzebnie Nathan wściekał się na siebie przez tych kilkanaście lat, bo Addison nie odbierała tego tak personalnie ani nie patrzyła w kategoriach utrudnień zapewnionych właśnie przez mężczyznę. Może i przez tamto lato zdążyli wysnuć całkiem sporo mniejszych bądź większych planów zakładających udział ich obojga, ale jak pokazała przyszłość... To tylko niezobowiązujące mrzonki niemające przełożenia na rzeczywistość. Tuż po tym, jak udało się blondynce z nich otrząsnąć, mogła bez trudu - jak i najczęściej - liczyć na siebie oraz wsparcie najbliższych. Nie żałowała, że tak to się potoczyło. Zawdzięczała to, co miała głównie sobie, a to całkiem przyjemne uczucie na koniec dnia, gdy się sobie to uświadamiało w pustym łóżku. I jedyne nieco krzepiące w takich okolicznościach.
-Kwestia odpowiedniego treningu - odparła odnośnie jet lagów, bo zapewne miała o wiele większe doświadczenie w mierzeniu się z nimi od niego, nawet jeśli pozostawał przez całe swoje życie wziętym biznesmenem ze spotkaniami na wielu kontynentach to i tak... Wszystko z pewnością było o wiele lepiej rozłożone w czasie niż loty Callaghan, która czasem musiała naprawdę dobrze zaplanować czas, by móc skorzystać z podróży do odleglejszego miejsca, gdzie każda sekunda była na wagę złota. Zarówno ta odpoczynku, jak i ta przeznaczona na nowe doświadczenia.
-Niedługo.. Odwiedzę rodziców przed świętami, a potem ruszam w tradycyjny świąteczno-noworoczny maraton. Nikt się nie rwie do tych kursów, a zawsze są ekstra płatne.. Mnie to nie robi różnicy więc... Tak.. - nie bardzo chciała się chwalić tym, że nie miała z kim spędzać czasu świątecznego oraz noworocznego, ale skoro Black spytał o plany związane z pracą na najbliższy czas to żaden sekret, że właśnie tak... To się rysowało. Od kilku ładnych lat, a konkretniej rozwodu. Nikt po Kirbym nie wypełnił luki ani na tyle intensywnie, ani na tak długo, by choć mogła rozważyć spędzanie świąt w Lorne czy też innym zakątku, ale jednak jednym. I kiedy tak sobie ten czas intensywnie planowała, to było poniekąd łatwiej znosić tę samotność, bo przecież... O ile w zwykłe dni doskwierała, o tyle w te przepełnione rodzinnym ciepłem, radosną atmosferą i bliskością tej magii... bywało okrutnie. Lepiej więc znaleźć sobie zajęcie, a w tym Addie jak się okazywało, była całkiem niezła, nawet jeśli kryło się to pod szyldem: ucieczka w pracę.
Za dużo informacji. Córka, która nazywała się Addy. Rozwód. Gosposia, tu w Lorne Bay, czyli... próbował tu zostać, tak? Zupełnie umknął Addison komplement dotyczący wypieku, który przygotowała im na to dzisiejsze popołudnie. Zaskoczyła ją otwartość Nathana, by tak w skrócie podzielić się nie tylko ostatnimi wydarzeniami z życia, ale i z kilku ostatnich lat. Nie wiedziała, przecież ile córka miała lat, ale... Istniała. Dziecko. Jego dziecko. Nagle blondynka poczuła ukłucie w piersi, a po gardle rozlał się nieprzyjemny kwas, który wcale nie wynikał z tego, że użyła za dużo cytryn do sernika... To głupie, ale przypomniała sobie o tym, co spotkało ją kilka miesięcy temu... I choć nie planowała tamtego dziecka, a jego ojciec nawet nie miał pojęcia, to i tak bolało.. Zwłaszcza, że to może była jedyna szansa na to, by została matką, a... to jedno pragnienie, ogromne pragnienie, które zapewne pozostanie niespełnione i powoli... zaczynała się z tym godzić, a przynamniej chciała wiedzieć, że tak jest. Krótka wzmianka o dziecku Nate świadczyła, jednak że nie do końca tak dobrze szło Callaghan akceptowanie rzeczywistości... I to palące uczucie zazdrości... Że choć na chwilę znalazł kogoś z kim chciał budować dom i udało mu się to. Lepiej niż jej. Co z tego, że na moment.. ostatecznie i tak rozrachunek zdawał się całkiem ok.
-Tak? - zapytała zawstydzona swoim "zawieszeniem" systemu, kiedy usłyszała, jak Nathan wypowiada jej imię, a raczej jego skrót. Wstyd było Addison, że nie skupiała się na rozmowie. Jeszcze bardziej wstydziła się tych negatywnych uczuć, które z taką łatwością nią zawładnęły i pozwoliły się wyłączyć... Co z nią zrobiły te lata? A bardziej... ostatnie miesiące. Sama siebie nie poznawała..
come hold me tight
no_name4451
biznesmen — -
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Something's got a hold of me lately. No, I don't know myself anymore. Feels like the walls are all closing in and the devil's knocking at my door.
- Zapewne masz rację - przyznał, uśmiechając się łagodnie i przypominając sobie słowa swojego lekarza, który kilka lat temu otwarcie powiedział mu, że jeśli nie przestanie się tak forsować, to skończy w trumnie przed czterdziestką. Wylądował wtedy w szpitalu z wycieńczenia, bo w ciągu tygodnia był w pięciu różnych strefach czasowych i praktycznie w ogóle nie spał. Nie trzymał się bowiem ścisłych wytycznych, które miały przygotować go na tę podróż i pomóc uniknąć jet lagu, bo przecież miał ważniejsze rzeczy do robienia w czasie, w którym powinien spać. Jak to mówią, nieważne ile ma się pieniędzy i specjalistów, nic nie jest w stanie uchronić człowieka przed swoją własną głupotą. Jednak na szczęście wylądowanie w szpitalu było dla Nathana odpowiednim sygnalem, dzięki któremu zaczął dbać o siebie bardziej. Miał, przecież jeszcze tyle planow, których nie zrealizował, nie mówiąc o tym, że jednym z najważniejszych zadań było upewnienie się, że córka znalazła odpowiedniego mezczyzne, z którym spędzi zycie, no i poprowadzenie ją długą alejką do ślubu. No i nie zapominajmy, że poza zawodowym spełnieniem dobrze byłoby przed śmiercią zaznać też prawdziwej miłości!
- Och, rozumiem - powiedział, samemu nie wiedząc jak w tym roku spędzi święta. Addy spędzała święto dziękczynieniq z matką, ale o bożym narodzeniu jeszcze nie rozmawiali. Miło byłoby spędzić te święta razem, ale nie zamierzał też do niczego zmuszać córki. Wystarczyło, że w tym roku zmusił ją do przeprowadzki poniekąd do miasteczka zabitego dechami, jeśli porównywało się go do dobroci, które dawało im Sydney.
- Wiem, że to może stare dzieje i niepotrzebnie do tego wracam - ale nie mam w zwyczaju owijać w bawełnę, a już zdecydowanie za długo zachowuję się jak podlotek - ale jak zapewne się domyślasz, wcale nie chciałem się spotkać, żeby porozmawiać o gotowaniu. Śmierć mojego ojca uświadomiła mi, że popełniłem szesnaście lat temu okropny błąd nie wracając do Lorne Bay... nie wracając do ciebie i odcinając się w tak szczeniacki sposób - powiedział w końcu spokojnie, nie odrywając wzroku od twarzy Addie. - Wiem, że odrobinę na to za późno, ale chciałem cię za to przeprosić. Nie do końca wiedziałem wtedy jak nawigować świat, w którym się znalazłem. Chciałem do Ciebie wrócić, ale dowiedziałem się, że moja była dziewczyna nosi moje dziecko i wybrałem bezpieczną opcję i jak wtedy mi się wydawało, odpowiedzialność za nie dwie. Nigdy jednak nie stworzyliśmy szczesliwej rodziny, której obraz sprzedawaliśmy światu - urwał, na sekundę się zawahał. Cholerny Nathan Black nie był mięczakiem, który przyznawał się do podobnych rzeczy na głos, ale chyba nadszedł czas, zeby w końcu znowu opuścił gardę przy Addison, tak jak zrobił to przed laty... - Nigdy nie potrafiłem spojrzeć na kobietę, która urodziła mi córkę tak, jak patrzyłem na ciebie.

Addie Callaghan
ambitny krab
N.
brak multikont
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
Wiedziała już, że nie rozumiał i nie będzie w stanie chociażby zbliżyć się do tego zrozumienia. Ich życia potoczyły się zupełnie inaczej, a doświadczenia nijak zdawały się ich na powrót przyciągnąć. On miał swoje miejsce - od zawsze i na zawsze. Ona? Próbowała. Nie wychodziło. Pozostawało blondynce wracać z podkulonym ogonem, nieco zwieszoną głową oraz wdzięcznością, że rodzice wciąż ją przyjmowali pomimo wszelkich błędów. Nie miała, jednak pojęcia, co będzie, kiedy ich zabraknie. Dziś... była jeszcze szczęściarą, bo wciąż znajdowali się blisko, czekając na jej przyjście. Jutro nie musiało być już tak prosto. I tego Nathan nie zrozumie, w końcu sam zajął rolę ukochanego ojca... Miał dla kogo się starać bez względu na wszystko. Nikt mu tego nie mógł odebrać... Nie mogli więc się zrozumieć. Mogli się starać, ale nie dadzą rady. Nie w pełni, bo ich życia... Były zupełnie inne, a przez to ukształtowały odmienne osoby, które dziś chyba już niewiele łączyło.. ale to chyba tak działała od zawsze rozłąka i tzw. dorosłość, czyż nie?
Nie zgadzała się z nim, ale nie kłóciła. Nie było w tym sensu. Chwilowe wyłączenie ze świata też nie podtrzymało konwersacji, która mogłaby się rozwinąć różnie. Może to i lepiej. Teraz, jednak Addison powróciła ze swojego zgorzkniałego świata ponurych oraz zazdrosnych myśli, przyglądając się uważnie Nathanowi. Mężczyzna prezentował się, jakby miał coś naprawdę istotnego do przekazania - spoważniał, wyprostował się, spoglądał na nią intensywnie... A ten wzrok przywodził na myśl nieco podejrzenie, że chciałby przejrzeć wnętrze kobiety... Callaghan nie miała tylko pojęcia - po co miałby to robić.. Odwzajemniała więc spojrzenie mężczyzny, skupiając na nim całą swoją uwagę, bo ostatecznie - ciekawość wzięła górę i nad blondynką.
Zaskoczył ją, czego Addison nie była w stanie ukryć ani na chwilę. Lekko rozszerzone wargi, zagubione spojrzenie, drżenie dłoni - to tylko niektóre z oznak dezorientacji, która zawładnęła blondynką i odjęła kobiecie mowę. Widać było po kobiecie, że nie bardzo wie, co miałaby odpowiedzieć na to wyznanie. Właściwie... nie do końca też była pewna co miało oznaczać, co za sobą nieść. Przeprosiny? Chęć uzyskania wybaczenia? Przełknęła ślinę, wzięła głęboki oddech i powiedziała niepewnie: -Okej... przeprosiny przyjęte - zrobiła pauzę, zastanawiając się czy to jedynie śmierć ojca skłoniła go do tego, by wyjaśnić źle rozegrane karty czy może było coś jeszcze? Świdrowała szatyna spojrzeniem swoich błękitno-szarych tęczówek, aż wreszcie, nieco przerażona złapała go za rękę, zadając jedno pytanie: -Twój ojciec miał raka i ty też... jesteś chory? Chcesz... Chcesz uporządkować, to, co myślisz, że zrobiłeś źle? - zapytała z troską, bo przecież nie życzyła nikomu śmierci, ale wyraźnie też była... Zagubiona, bo to wyznanie padło tak... nagle. Bez żadnego kontekstu i... To nie miało sensu. Nie po tak długiej nieobecności, nie po tak wielu zmianach, nie, kiedy... Byli właściwie innymi ludźmi. Bo właśnie nimi się stali, a po szaleńczo zakochanych w sobie nastolatkach pozostały jedynie wyblakłe wspomnienia, kilka fotografii, wpisów w pamiętniku...
come hold me tight
no_name4451
biznesmen — -
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Something's got a hold of me lately. No, I don't know myself anymore. Feels like the walls are all closing in and the devil's knocking at my door.
Nie podobała mu się ta krótka odpowiedź. Nie do końca wiedział czego się spodziewał, ale na pewno nie tego. Wiedział, że ludzie się zmieniali. Minęło sporo lat, ale chyba nie, aż tak. Właściwie był pewien, że nikt nie zmieniał się, aż tak bardzo. W wypowiedzi Addison nie rozpoznawał tej, z którą spotykał się przed laty. A może zwyczajnie nie miało to dla niej najmniejszego znaczenia po tak długim czasie i nie było się czemu dziwić. Byli dorośli, to do czego wracał było wręcz innym życiem. Czy więc powinien zamknąć się już i pogodzić z myślą, że przeprowadzka do Lorne Bay była pomyłką? W pełni dopuścić do siebie fakt, że przez te lata trzymał się zwykłych mrzonek? Wydawało się to dość bolesne, a przede wszystkim żałosne. Jakim cudem znalazł się w tym miejscu?
Już miał podziękować Addie za gościnność i wyjść, gdy zapytała o to, czy jest chory. W pierwszej chwili zaskoczyła go tą konkluzją, a w kolejnej zwyczajnie rozbawiła. Nathan zaśmiał się szczerze, ale czy podobny wywód nie był najbardziej logicznym? W końcu w jakim innym uniwersum zjawiłby się z innego powodu? Była to wręcz jedyna naturalna reakcja, którą Addisonmogła się wykazać. - Przepraszam - powiedział prawie krztusząc się kawą. - To nie jest zabawne - przyznał próbując zachować powagę. - Mój ojciec zmarł na zawał serca, ja mam się świetnie - naprawdę próbował przestać się śmiać, ale to było tak komicznie-żałosne... - chociaż teraz wolałbym być śmiertelnie chory. Na pewno byłoby to mniej upokarzające - przyznał, kręcąc głową z niedowierzaniem do samego siebie. Kim właśnie był w tym momencie? Nie potrafił powiedzieć. Zapewne dlatego nigdy nie mówił otwarcie o swoich uczuciach, a jak na złość, gdy już się decydował, to w najbardziej żałosnych okolicznościach. - Rzecz w tym, że po tylu latach nadal jesteś kobietą, którą kocham - powiedział to w końcu. Głośno i wyraźnie. Nie było odwrotu.

Addie Callaghan
ambitny krab
N.
brak multikont
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
Śmiech Nathana, który usłyszała w odpowiedzi na dość poważne pytanie ponownie zdezorientował Addison, ale o wiele bardziej speszył. Nic dziwnego, że zabrała swoją rękę z dłoni mężczyzny tak gwałtownie, jakby była zdolna parzyć. Zarumieniła się, bo zwyczajnie poczuła się głupio, na nic pomocne zdawały się też być przeprosiny szatyna. Blondynka odwróciła wzrok i starała się uspokoić przyspieszony oddech, bo nie mogła odeprzeć wrażenia, że zrobiła coś bardzo nie tak, a początkowa - i tak dość sztywna - atmosfera powoli zmierzała w niebezpiecznym kierunku... Dziwnego napięcia oraz rozczarowania? Trudno było samej Callaghan stwierdzić czym podszyte było aktualnie powietrze w jej własnej kuchni, ale nie zdawało się przyjemne dla żadnego z nich.
-Nie mów tak, nie można sobie tak żartować - rzuciła nieco za ostro, kiedy Black próbował pozbierać się z własnego zażenowania, które wywołało niezbyt trafione pytanie Addison. Nie wiedziała skąd ta reakcja u mężczyzny, bo to przecież ona się wygłupiła idąc z tak dalekimi wnioskami. Najwyraźniej... Coś innego było powodem przeprowadzki, najpewniej zwykła potrzeba stabilizacji w spokojnym miejscu po rozwodzie i może niezbyt miłej końcówce małżeńskiego życia, a Lorne Bay nadawało się do tego idealnie, by właśnie tu zbudować taki start...
Zamarła więc na kilkanaście sekund z rozchylonymi wargami, kiedy usłyszała wprost jaki był powód wyboru tego miejsca i co za nim stało. -ja... - wydukała, czując się zapędzona w kozi róg. Mimowolnie umysł Addie przywołał wspomnienia z przed szesnastu lat - jak było im dobrze w czasie tamtego lata oraz wczesnej jesieni, jak dużo przyjemności czerpali ze swojego towarzystwa, długich rozmów, spędzania długich godzin na plaży oraz pieszych wycieczek po okolicy czy Tingaree. Wspólne wieczory oraz poranki. Brakowało ich blondynce, bardzo, wręcz cholernie bardzo. Tyle że... To było szesnaście lat temu. Zarówno tamto szczęście, którego miało nic nie zmącić, jak i ból po jego utracie. -nie jestem nią już.. - dodała nieco pewniej, a w błękitnym spojrzeniu tkwiła prośba o zrozumienie oraz wybaczenie. -Czekałam na takie, dobra, podobne wyznanie... Szesnaście, piętnaście lat temu, ale... musiałam ruszyć dalej, bo nic... Nic nie dawało mi chociaż cienia nadziei, że też o mnie wtedy myślałeś... - wyjaśniła, bo to nie tak, że zapomniała łatwo o Nathanie Blacku. Było wręcz przeciwnie, a młodsza siostra, jak i najlepsza przyjaciółka miały w pewnym momencie dość Addison oraz wiecznego zawodzenia blondynki. Nie mogła tak trwać, musiała się pozbierać, musiała zacząć żyć. I zrobiła to - dołączyła do linii lotniczych, wreszcie poznała męża, rozwiodła się... Związała się z innymi mężczyznami, była nawet w ciąży, której nie dane było się rozwinąć... A to tylko jedne z ważniejszych etapów, które ukształtowały tę Addison Callaghan, która aktualnie znajdowała się przed Nathanem Blackiem. On nie znał tych faktów, nie był przy niej... nie mógł, bo tak wybrał. -Wiele się zmieniło przez te lata i obawiam się... że mógłbyś się rozczarować... - dodała, zerkając niepewnie w ciemne tęczówki mężczyzny, czując, że niszczy jego nadzieję, choć wcale tego nie chciała. Problem polegał jednak na tym, że kompletnie nie potrafiła się odnaleźć w tej sytuacji... I trochę żałowała, że nie są bohaterami romantycznego filmu, tam wszystko byłoby prostsze, a oni zatopiliby się bez zbędnych pytań w swoich ramionach, odnalezieni po latach. Tyle że... Addie chyba już nie czekała na tę chwilę, jak mogłaby więc zachować się tak, jakby jednak to robiła? Westchnęła ciężko, zastanawiając się czy coś dodać. Bardzo chciała powiedzieć jeszcze jakieś słowa, które mogłyby nieco rozluźnić, ba poprawić atmosferę, ale w głowie miała jedynie... pustkę, więc milczała.
come hold me tight
no_name4451
ODPOWIEDZ