neurochirurg — cairns hospital
37 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh, I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight
005.
Zgodnie z tym, co ustaliły podczas spotkania w teatrze, miały zostać przyjaciółkami. Tylko przyjaciółkami. To jedno słowo uwierało Mallory i powracało w jej myślach raz po raz, męcząc ją jak natrętna mucha. Nie widziała jednak innej opcji w tej chwili, a nie potrafiła sobie tak całkowicie odpuścić Astorii, wypuścić jej z rąk i pozwolić odlecieć w dal jak złapanego na chwilę motyla. W ciągu zaledwie dwóch spotkań oczarowała ją swoim ciepłem, tajemniczością, urokiem i wyrozumiałością. Pozytywnych cech mogła jej przypisać znacznie więcej. Jak na razie żadnej negatywnej nie znalazła. Nie potrafiła podjąć decyzji, którą pozwoliłaby im być czymś więcej niż tylko przyjaciółkami, więc to musiało jej wystarczyć. Nie mogła wodzić kobiety za nos, obiecywać jej czegoś, a później się z tego wycofywać jak to uczyniła z pocałunkiem, który nigdy nie stał się rzeczywistością, choć przeszło jej to przez myśl kilkukrotnie podczas kolejnego spotkania.
Dzisiaj miały znów się zobaczyć i znał cały poranek chodziła w skowronkach, chociaż wróciła do domu ze szpitala po trzeciej nad ranem. Potrzebowała rano kawy, bo sama myśl o tym spotkaniu nie potrafiła jej postawić na nogi, ale później już nie potrafiła myśleć o niczym innym. Zdecydowały się spotkać u niej, żeby upiec pierniki dla dzieci z domu dziecka i na kiermasz dla hospicjum. Mal nie chciała jej pokazywać swojego domu, wypełnionego nie tylko nią, ale i Raymondem. Chciała trzymać te dwa światy — ten, w którym spędzała czas z Astorią i ten, w którym była niezbyt szczęśliwą żoną z dala od siebie.
Cześć — przywitała się z nią pogodnym tonem, kiedy Aria otworzyła jej drzwi. Mallory miała w rękach siatki z potrzebnymi im składnikami i kilkoma niespodziankami, które kupiła specjalnie dla nich, żeby milej im się pracowało. — Nie spodziewałam się, że będę musiała iść do trzech sklepów, żeby udało mi się w końcu kupić przyprawę do piernika — podzieliła się z kobietą wielkim zaskoczeniem, jakiego dzisiaj doświadczyła. Kto by pomyślał, że jest to towar, który może się skończyć w australijskich sklepach, skoro był to deser niejedzony raczej w tych częściach świata. Ludzie stawiali raczej na tradycyjne pavlovy i trifles (nie znalazłam polskiego tłumaczenia). — Ale udało mi się wszystko znaleźć. Dobre wino i chipsy też — zapewniła przyjaciółkę na wypadek, gdyby zaczęła się martwić, że będą musiały zrobić dla dzieci coś innego niż pierniczki. Wszystko miało pójść zgodnie z planem. Ich przyjaźń również, mimo że serce Mallory zabiło szybciej jak tylko Astorię zobaczyła.

astoria lindbergh
influencerka na urlopie — internet
30 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
don't wanna complicate the rhythm that we've got, but I'm speechless. when everything's so pure, can it be aimless?
005.

W idealnym świecie Astoria otrzymałaby od Mallory więcej, niż przyjaźń. Bo kiedy natrafiało się na kogoś, kto w jednej chwili potrafi pozbyć cię tchu, to w takim świecie wszystko układa się tak, by nie musiała przejmować się mężczyzną, który w żaden sposób nie pasował do obrazka. W idealnym świecie tego dnia Astoria szykowałaby się na coś więcej, niż wspólne pieczenie pierników — i chociaż próbowała tę myśl wyrzucić z głowy, to mimowolnie wyciągnęła z szafy sukienkę, poprawiła włosy i przyłożyła do makijażu więcej wagi, niż powinna. Skoro niedługo później miała prawdopodobnie dołożyć do niego trochę mąki i odrobinę lukru.
Spotkania z nią były najmilszym punktem jej codzienności, która — chociaż zupełnie różna od tej jej znanej — nagle wydawała się znowu podobnie normalna i uporządkowana. Pewna samotna, logiczna myśl siedziała uporczywie z tyłu jej głowy, nie pozwalając pozbyć się obawy, że może w którymś momencie pożałować tej decyzji, skoro możliwość zakochania w Mallory wydawała się dziecinnie prosta. I mogła jeszcze traktować ją jako dobrą znajomą, ale nie pukałaby się w głowę na myśl, że w którymś momencie mogłoby się to odmienić — wiedziała, że jest taka szansa, skoro Mal potrafiła odbierać jej dech i przyspieszać bicie serca niczym więcej, jak bliską obecnością.
— Hej! Chyba postanowili wprowadzić odrobinę świeżości — wytknęła, uśmiechając się lekko, gdy przesunęła się w drzwiach, chcąc wpuścić ją do środka. Kiedy tylko Mallory przekroczyła próg, wyciągnęła w jej stronę dłoń z zamiarem odbioru zakupów, z którymi się tutaj pojawiła. Usta jej lekko drgnęły na kolejne słowa i pokiwała głową, zadowolona z zakupów, które Mallory ze sobą zabrała.
— Ja przygotowałam nam ser i wygodne miejsce do zabawy w cukiernię — pochwaliła się, skoro spędziła ostatnie godziny na kompletowaniu rzeczy, których zbyt często nie używała w swojej kuchni. Kilka zdołała znaleźć w zakamarkach szafek, inne dokupiła, więc na tym etapie posiadała prawie całkowitą pewność, że miała wszystko, czego potrzebowały. Łącznie z… — Ten jest dla ciebie, ten dla mnie — powiedziała, wyciągając w jej stronę liliowy fartuszek z haftowanymi kwiatkami. Ona miała zielony odpowiednik. I chociaż zdążyła już nabrać pewności, że wcale nie chciała ukrywać czegokolwiek, co miała na sobie pod fartuszkiem, to nie powinna wyjść stąd cała brudna od lukru i mąki, a tak mogłoby się to skończyć. Dlatego kiedy Astoria narzuciła go sobie na szyję, okręciła się lekko, chcąc, by Mallory pomogła jej go zawiązać. Odwdzięczy się lada chwila!

neurochirurg — cairns hospital
37 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh, I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight
Mallory niczego nie pragnęłaby tak bardzo jak ży w tym idealnym świecie, który wyobrażała sobie Astoria. Nie tylko dech jej zaparło w piersi na jej widok, ale i poczuła się lżejsza i radośniejsza jak tylko kobieta otworzyła jej drzwi. Niebezpieczeństwo, że to wszystko skręci w niewłaściwą stronę było bardzo duże, skoro reagowała tak na sam jej widok, ale nie byłaby w stanie się odwrócić i odejść. Była gotowa zaryzykować dla choćby kilku kolejnych spotkań, co już mogło świadczyć o tym, że było za późno i skręciła już wcześniej, a teraz jechała wagonikiem w dół, nie wiedząc dokąd ta droga prowadzi ani czy kiedykolwiek się zatrzyma.
Być może — pokiwała głową, bo sama nie miała pojęcia skąd się to mogło wziąć. Przekazała zakupy Arii, dzięki czemu miała wolne ręce by zdjąć z siebie sandałki. Chwilę później weszła za gospodynią w głąb mieszkania, rozglądając się z zaciekawieniem po wnętrzu.
Idealnie — uznała z uśmiechem, zerkając na kobietę akurat w momencie, w którym wyciągnęła w jej stronę fioletowy fartuch. Zdziwiła się nieco na ten widok, ale wzięła go do rąk. — Dziękuję — powiedziała, doceniając to, że Lindbergh zadbała o to by żadna z nich się nie ubrudziła podczas ich wspólnej zabawy z cukiernię (szkoda, że nie w doktora*). — Nie jestem pewna czy to mój kolor — rzuciła żartobliwie, kiedy przekładała go przez głowę. W mig zrozumiała czego chciała od niej Astoria, więc wyciągnęła dłonie i zaczęła wiązać kokardę, starając się przy tym jak najmniej dotykać szatynki. Bardzo dużo kosztowało ją powstrzymanie się przed pogłaskaniem zagłębienia jej pleców. — Gotowe — obwieściła po kilku sekundach i poczekała aż Aria się do niej odwróci. — Uroczo wyglądasz — oceniła miękko, a potem sama się obróciła, żeby i jej zawiązać fartuch w talii, aby mogły zabrać się do pracy.
Jak długo tu mieszkasz? — zagadnęła zaciekawiona. Mieszkanie wyglądało jakby wprowadziła się tu niedawno i nie zdążyła jeszcze w pełni zadomowić. Albo taki po prostu miała styl, ale wydawało jej się, że jeszcze tego i owego brakuje by pasowało jej do obrazu kobiety, jaki stworzyła sobie w głowie.

*dopisek autorki, nie coś co pomyślała sobie Mal
astoria lindbergh
influencerka na urlopie — internet
30 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
don't wanna complicate the rhythm that we've got, but I'm speechless. when everything's so pure, can it be aimless?
Astoria też dostrzegała w tym wszystkim realne ryzyko. I chociaż ona nie miała nic do stracenia, to nie byłaby tak egoistyczna, by przesuwać granice Mallory. Dlatego mimo wszystkich kłębiących się w głowie myśli, próbowała trzymać się tych najwłaściwszych. W których mogła przyznawać, że Mal wyglądała olśniewająco, jednocześnie przyznając, że serce jej trochę mocniej biło, gdy kręciła się obok — ale nie dawała sobie przestrzeni na te nawiedzające ją myśli dotyczące tego, jakby to było móc ją w końcu pocałować. I wygodnie próbowała sobie wmówić, że chciała tego tak bardzo tylko dlatego, że ktoś jej tego zabronił.
— Jestem pewna, że nawet kolor zgniłej pomarańczy, by ci pasował — przekonanie, z jakim wypowiedziała te słowa, nie pozostawiało miejsca na wątpliwości. Wystarczyły dwa krótkie spotkania, by Astoria nabrała przekonania, że Mallory była jedną z tych osób, które zwykły, nudny dres zamieniłyby w coś szykownego, jedynie go nakładając. — I nie chciałabym być tą, która popsuła Twój idealny outfit — przyznała żartobliwie, chociaż trochę prawdy się w tym kryło. W jej głowie Mallory kreowała się już jako ktoś, kto nie pozostawiał sobie miejsca na takie wpadki. Gdyby nie to, nie przeszkadzałaby jej możliwość wysmarowania się kremem — nawet jeśli lubiła sukienkę, którą miała aktualnie na sobie. A kiedy ją ukrywała, pod materiałem fartuszka, poczuła, jak lekki dreszcz przebiegł jej po plecach — chwilę później odrobinę intensywniejszy, gdy do głowy przyszło jej, że gdyby w tej chwili się odwróciła, stanęłaby z nią twarzą w twarz. Prawie, bo dzieliło je te kilka centymetrów różnicy we wzroście. Uśmiechnęła się lekko, gdy już się odwróciła i w nieco nerwowym geście mogła wygładzić materiał, który miała na sobie.
— Niedługo. Jakoś z cztery miesiące — uściśliła. Miała wrażenie, że minęło więcej czasu, odkąd wróciła — chociażby dlatego, że w ciągu tych kilku tygodni zdołała nawiązać relację z Mallory i rozwinąć ją w sposób, który potęgował to wrażenie. Podeszła chwilę później do szafki, by wyjąć kieliszki z zamiarem napełnienia ich, zanim w ogóle wezmą się za robienie czegokolwiek, co wymagało ubrudzenia sobie rąk. — Poznałam cię chwilę po tym, jak wróciłam. Mieszkałam tutaj może z dwa tygodnie i trochę ukrywałam się przed ludźmi — przyznała. Nie mówiła wcześniej nic o swojej przeszłości. Na pierwszym spotkaniu nie było okazji, a podczas drugiego to Mallory była tą, która opowiadała, a Aria wtedy słuchała. Teraz chciała się podzielić szczegółami, by i ona wiedziała, kim była kiedyś, zanim w ogóle pojawiła się w jej życiu tak niespodziewanie.

neurochirurg — cairns hospital
37 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh, I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight
Wcześniej gardziła starym jak świat przysłowiem o tym, że zakazane owoce smakują najlepiej. Była przykładną córką, która robiła wszystko to, czego oczekiwali od niej rodzice, czasem nawet zanim zdążyli sformułować swoje życzenia na głos. Nie kusiło jej wcale, żeby zbaczać z tej ścieżki, bo tak bardzo chciała by byli z niej dumni i nie pożałowali decyzji, jaką podjęli, gdy ją adoptowali. Później była dobrą żoną, która być może właśnie przez ten rzekomo wyborny smak zakazanego owocu został zdradzona. Okazało się, że do tej pory po prostu nie rozumiała jak trudno było się oprzeć, kiedy naprawdę się kogoś pragnęło, a coś stało temu na drodze. Nie miała pojęcia czy smak byłby równie słodki jak to sobie wyobrażała, ale piekielnie dużo wysiłku musiała włożyć w to by nie próbować się przekonać. Jej zapał skutecznie chłodziła cała gama innych myśli, która okupowała jej umysł. Te drugie udawało jej się spychać na bok, kiedy była w towarzystwie Astorii. Dopadały ją za każdym razem jak się rozstawały. Nad trzymaniem wodzy nad tymi pierwszymi pracowała jak tylko mogła, powtarzając sobie co jakiś czas, że nie może jej dać nic więcej ponad przyjaźń.
Och, dziękuję — powiedziała zaskoczona komplementem, rumieniąc się przy tym lekko. Jak miała traktować Lindbergh jedynie jako przyjaciółkę, gdy ta mówiła jej takie piękne rzeczy. Nawet jeśli Mallory nie do końca się z nimi zgadzała. — Nie jesteś, jakoś to chyba będzie wyglądać — zapewniła ją, bo nie chciała by Aria pomyślała sobie, że Mal narzeka. Absolutnie nie. To prawda, że nie chciałaby ubrudzić sobie sukienki podczas gotowania i nie musieć radzić sobie z plamami. Zastanawiała się nad tym jakby je wywabiła, kiedy związywała fartuszek na plecach kobiety. A potem, kiedy ta robiła to jej. Jakoś trzeba było sobie radzić w takich chwilach.
To rzeczywiście krótko — przyznała, kiedy podchodziła do kuchni, żeby rozpakować składniki, które ze sobą przyniosła. Zerkała ukradkiem na Arię, która rozlewała im wina, nie tylko dlatego, że miło się na nią patrzyło, ale też po to, żeby na nią nie wpaść podczas krzątania się. — Czyli poznałam Cię przy pierwszej okazji jak postanowiłaś zjawić się między ludźmi? — dopytała, a w międzyczasie po jej ciele rozlewało się przyjemne ciepło wiążące się ze wspomnieniami tamtego popołudnia i wieczora. — Chcesz mi powiedzieć dlaczego się ukrywałaś? — zapytała ją miękko, ostrożnie dobierając słowa. Nie chciała przekroczyć żadnych granic. Oparła się o jeden z blatów, chwilowo porzucając robienie pierniczków, skoro rozmowa zeszła na taki temat. — Nie musisz — dodała chwilę później by dodatkowo podkreślić, że wszystko zależało tu od Astorii. Ona nie będzie dopytywać, jeśli szatynka wolała zachować tę część historii dla siebie.

astoria lindbergh
influencerka na urlopie — internet
30 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
don't wanna complicate the rhythm that we've got, but I'm speechless. when everything's so pure, can it be aimless?
Miała wrażenia, że kryło się za tym więcej, niż tylko przysłowiowy zakazany owoc. Zdarzało jej się chcieć czegoś, czego nie mogła — także w relacjach z innymi. Zdarzało się przecież, że mijała się z tym, czego pragnęła, nie dostając tego w żadnym momencie. A ona po prostu z czasem się godziła z tą myślą, akceptując taką kolej rzeczy. Zdarzało jej się lubić nieodpowiednie osoby, wodzić wzrokiem za koleżankami, które pozostawały zupełnie nią niezainteresowane, ale nijak miało się to do sytuacji z Mallory. Kiedy podświadomi czuła, że nie jest w tym wszystkim wcale osamotniona. Że chwilowa chęć pocałowania jej przy fontannie była tylko początkiem — mogła być początkiem czegoś, na myśl, o czym czuła przeszywający cały jej ciało przyjemny dreszcz, docierający aż po opuszki palców. I nawet nie umiałaby się oszukać, że na tym etapie, gdyby zdecydowała się ją pocałować, to skończyłoby się na jednym pocałunku, bo czułaby się obdarta z tej sytuacji, gdyby nie mogła sprawdzić, czy jej naga skóra była tak miękka, jak jej się wydawało — gdy (naprawdę!) tak uparcie próbowała nie rozbierać jej w głowie.
— Nawet lepiej — zapewniła ją. Próbowała panować nad cisnącymi się na jej usta słowami, by nie zawstydzać jej kolejnymi komplementami i nie doprowadzić do etapu, kiedy Mallory pomyśli, że nie Aria nie szanowała ustanowionych zasad. Chowała w głowie całkiem dużo pochwalnych słów, które mogłaby chętnie przemycić, by podkreślić, że wyglądała tego dnia naprawdę pięknie. I kosztowało ją to prawie tyle energii, ile poświęciła na usunięcie z butelki korka, który chwilę później odłożyła na blat.
Przesunęła w jej stronę napełniony kieliszek, a sama upiła trochę ze swojego, zanim odłożyła go w bezpieczne miejsce, by nie trącić go przypadkowo, doprawiając ciastka alkoholem. I kiedy Mallory wypakowywała resztę zakupów, Aria pozwoliła sobie rozsypać na blat przygotowaną mąkę. — Właściwie tak — przyznała, wspominając popołudnie, kiedy to bez przekonania pojawiła się na tamtej imprezie. Mogła wyjątkowo być wdzięczna samej sobie — za to, że jednak poszła, zaczepiła Mal i zgodziła się na szaloną wycieczkę do labiryntu. Nawet jeśli za kilka tygodni, godząc się za złamanym sercem, miałaby się zastanawiać, czy może lepiej byłoby, gdyby i tamtego dnia jednak nie stchórzyła. — Nie lubię tego słowa, ale gdy mieszkałam w Los Angeles, byłam influencerką. Zawdzięczam to mojej byłej narzeczonej, bo ona była znaną gwiazdą, a ja po prostu lubiłam dzielić się naszym życiem — wyjaśniła pokrótce, zajęta przelewaniem na blat miodu. Nie miała pojęcia, czy nie przesadziła z jego ilością, bo mimo nieodrywającego się od stolnicy wzroku, prawie nie skupiała się na tym, co robi. — Kilka tygodni przed ślubem mnie zostawiła, bo miała trochę dość mojej obsesji na punkcie tych profili. A kiedy to zrobiła, ja sama uznałam, że chyba nie chcę dalej ich prowadzić, znosić pytań i zainteresowania ludzi. Lorne Bay było bezpiecznym miejscem, gdzie ludzie nie pytają o to — wyjaśniła, odkładając słoik na bok. Nie polubiłaby tamtej wersji Astorii. Zmęczyłaby ją jeszcze przed labiryntem, gdy prosiłaby o trzecie powtórzenie ostatniego zdjęcia, bo nadal nie uwieczniła wszystkiego w taki sposób, by wyglądało odpowiednio magicznie.

neurochirurg — cairns hospital
37 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh, I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight
Mallory usilnie próbowała się powstrzymać od myśli, że było to coś więcej niż chwilowa fascynacja, podsycana własną myślową potyczką. Przez swoje małżeństwo popadła w pewnego rodzaju apatię, przez którą nie potrafiła sobie nawet wyobrazić, że mogłaby mieć kogoś i coś innego niż to, co miała, a raczej, czego nie miała. Jasne, wodziła czasem wzrokiem za innymi mężczyznami czy kobietami, miewała sny o innych ludziach, które sprawiały, że budziła się cała rozgrzana i tęskniła za ciepłem czyjegoś ciała oraz dotykiem, ale były to tylko niewinne sprawy, które były naturalnymi ludzkimi odruchami. Zapomniała jak to jest tak naprawdę być kimś zauroczonym, o zakochiwaniu się nie wspominając. Mogła więc się oszukiwać, że chodzi o smak zakazanego owocu, a nie o to, że Astoria sprawiła, że zapragnęła się z tego marazmu wyrwać i nie oglądać się za siebie, tylko na nią.
Bo mogłaby to robić godzinami. Patrzeć na nią. Była piękna w sposób, którego Mallory nie potrafiła ująć w słowa. Próbowała, gdy opisywała ją swojej przyjaciółce, ale czuła, że poległa i nie przedstawiła jej w taki sposób, na jaki zasługiwała. Mogłaby robić znacznie więcej niż patrzeć. Chciałaby. Ale rozsądek, obawy i cała reszta jeszcze ją przed tym powstrzymywały. Nie wiedziała tylko jak długo.
Dziekuję — powiedziała, gdy otrzymała kieliszek i od razu sięgnęła po niego by upić kilka łyków. Nie mogło to ukoić jej pragnienia, ale nic innego zrobić nie mogła. Otworzyła przepis, który wcześniej jej Lindbergh przesłała by zobaczyć co będzie im potrzebne i przygotować to. Uniosła głowę, kiedy dowiedziała się, że miała rację i spotkały się przy pierwszej okazji, gdy Astoria postanowiła wyjść między ludzi. — To miałam więcej szczęścia niż myślałam — stwierdziła miękko i uśmiechnęła się do niej nieco szerzej. — Z tym, że mnie zaczepiłaś — wyjaśniła, co się kryło za jej wcześniejszymi słowami. Był to tym bardziej fortunny zbieg okoliczności, bo nawet jeśli spowodował, że Mal nie potrafiła się odnaleźć wśród swoich myśli i pragnień, była to mała cena za to, kogo dostała w zamian. Słuchała reszty jej historii w milczeniu, przesypując cukier do wyciągniętej wcześniej szklanki, żeby móc ją podać Arii, kiedy nadejdzie na to pora. Prawie rozsypała połowę zawartości torebki na blat, gdy Aria wspomniała o narzeczonej. Czy to była zazdrość? Kiedy kobieta zamilkła, Mallory z początku miała mętlik w głowie. Nie wiedziała jak zareagować ani co powiedzieć, ale po chwili, pchnięta przez impuls, położyła palce na ubrudzonej mąką dłoni Astorii.
Ja… Przykro mi — zaczęła cicho, wciąż nie do końca pewna co chce właściwie powiedzieć ani przekazać poza wsparciem. Nie znosiła tych słów, ale żadnych innych nie odnajdowała. Przychodziły one dość naturalnie w takich sytuacjach. Zabrała dłoń po chwili, ale pozostała blisko, sojąc bokiem do Lindbergh. — Czyli to jest Twój świeży start? Bez zdjęć, bez dzielenia się szczegółami z ludźmi po drugiej stronie telefonu? — dopytała, chcąc lepiej zrozumieć. Było to dla niej surrealistyczne – zderzenie tej wersji Arii, którą zdążyła poznać z kimś, kto dzielił się wszystkim na social mediach. Nie potrafiła sobie wyobrazić jej w takiej odsłonie.

astoria lindbergh
influencerka na urlopie — internet
30 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
don't wanna complicate the rhythm that we've got, but I'm speechless. when everything's so pure, can it be aimless?
Desperacja, którą chwilami odczuwała, pozwalałaby jej stwierdzić, że było jej obojętne, jak to Mallory zaklasyfikowała. Mogła pełnić rolę chwilowej fascynacji — tak długo, jak pozwalałby jej czerpać z tej relacji tyle, ile chciała. Rozsądna myśl pozwalała jej rozwijać z tyłu głowę obawę, że za kilka spotkań, po następnych rozmowach i dalszym poznawaniu siebie, dojdzie do etapu, gdy całe ciało będzie bolało ją od tego, jak desperacko próbowała nie dotykać jej. Przypadkiem, z premedytacją, niewinnie i bardzo śmiało. Wszystko to przewijało się po jej głowie, sprawiając, że tęskniła za uczuciem, którego dobrze nie poznała — szczęśliwie dla niej nadal w stopniu, nad którym potrafiła panować.
— To był bardzo dobry liść — podsumowała krótko, z lekkim uśmiechem. Niewiele dobrych decyzji ostatnio podjęła w życiu, ale zaczepienie Mallory stało się tą najważniejszą, która może i kiedyś sprpwadzi do jej życia więcej bałaganu — mimo to, było warto.
Mallory miała być przyjaciółką.
Nie umiałaby zliczyć nawet, ile razy to zdanie odbiło się po jej głowie, gdy się szykowała, gdy stała obok i powoli otwierała się, poruszając temat Wendy. Nagle trochę niepewnie i wstydliwie, w obawie, że w którymś momencie Mallory mogłaby dostrzec inny rodzaj desperacji — taki, który budził się, gdy szuka się łatki na złamane serce. Było wiele niejasności, ale nie sądziła, że gdyby któregoś dnia pojawiła się w zasięgu jej ręki, to pozwoliłaby sobie dotrzeć do etapu, gdy znowu ją wypuszcza. O ile sama by o to nie poprosiła.
Zerknęła na je dłoń, czując zalewające jej ciało ciepło, mające początek właśnie w miejscu, gdzie ich ciała się zetknęły. Bała się unieść wzrok, by spotkać jej spojrzenie, w obawie, że zobaczy w nim coś, na co nie była gotowa.
— Tak. Chyba nie sądziłam, że to zabrnęło za daleko, dopóki nie zrujnowało to związku z Wendy — przyznała. Tęskniła za Wendy — początkowo tak paskudnie, że z trudem znajdowała w sobie wystarczająco dużo siły na to, by podnieść się z łóżka. Teraz gdy obok była Mallory, jakoś mniej — Miałam wrażenie, że odkryłam dzięki niej, kim naprawdę jestem, ale chyba po prostu dopasowałam się do bycia obok. Mam wrażenie, że dopiero teraz się poznaję — wyznała. Przestała pełnić rolę ładnej narzeczonej ładnej aktorki, zamieniając się w Astorię Lindbergh — które miała wady, bałagan w życiu i głowie. Najbardziej przez pewną mężatkę, która zupełnie niespodziewanie wkroczyła do jej życia.
neurochirurg — cairns hospital
37 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh, I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight
Było to dopiero trzecie spotkanie z Astorią, a Mallory zdołała przez nią poczuć więcej emocji niż przez ostatnie pięć lat w swoim małżeństwie. Miała nadzieję, że uspokoi się to w ciągu następnych okazji na spędzenie czasu w swoim towarzystwie, a nie będzie dalej eskalować. Wówczas trudno byłoby jej się trzymać obietnicy, którą złożyła sobie i w pewnym stopniu również Lindbergh — miały pozostać przyjaciółkami. Musiała sobie powtarzać nie tylko to, ale też mantrę o tym, że niczego nie mogła jej dać. Marną namiastkę prawdziwej relacji, wstydliwy sekret, zamknięty wewnątrz czterech ścian. To nie było coś, na co kobieta zasługiwała. Ta myśl na razie skutecznie studziła jej zapał, ale nie miała pojęcia jak długo ma szansę rzeczywiście działać.
Kiedy trzymała dłoń na jej dłoni, nie czuła tego samego co Astoria. Skupiła się za bardzo na jej historii i tym jak bolesnym doświadczeniem to wszystko musiało dla niej być, nie na tym, co czuła będąc tak blisko niej. Po chwili jednak przeszło jej przez myśl, że to pierwszy raz odkąd dotykają się w bardziej intymny sposób odkąd niemal ją pocałowała i nagle uderzyło ją to z pełną mocą, powodując, że zrobiło jej się podobnie ciepło, a na policzki wypłynęły delikatne rumieńce. Dlatego zabrała rękę i stanęła obok.
Bywa, że ogrom pewnych spraw dociera do nas dopiero po fakcie, kiedy ktoś nam to wytknie — pokiwała głową, bo znała to przecież z autopsji i z życia innych osób. Czasem zapędzało się tak mocno w czymś, przekonanym o tym, że czyni się słusznie, nie widząc prawdziwych konsekwencji swoich działań. Taka była ludzka natura, nie dało się tego wyprzeć i z siebie wyplenić całkowicie. Uśmiechnęła się do niej lekko, kiedy usłyszała, że dopiero teraz siebie poznaje. — W takim razie cieszę się, że mam szansę poznawać prawdziwą Ciebie — powiedziała szczerze i ciepło. Skoro teraz dopiero dowiadywała się kim jest, Mal czuła, że towarzyszenie jej w tej wędrówce jest przywilejem. — Jesteś kimś naprawdę wyjątkowym — dodała i przełknęła ślinę, bo nagle zaschło jej w gardle. Zrobiło jej się też dziwnie gorąco, a chęć by znów dotknąć Astorii stała się wręcz nieznośna. Dlatego musiała zrobić krok w tył, a raczej w bok.

astoria lindbergh
influencerka na urlopie — internet
30 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
don't wanna complicate the rhythm that we've got, but I'm speechless. when everything's so pure, can it be aimless?
Wygodnie było zrzucać to na fascynację, bo pomagało to zakładać, że równie szybko co przyszły, te uczucia mogą wyparować. I jeśli weźmie się pod uwagę ich postanowienie, by nie przekuwać tego nic ponad przyjaźń, byłoby to z pewnością lepsze. Astoria zaznała kilka razy w życiu złamanego serca, ale że za każdym razem jej uczucia kiełkowały powoli — nie atakowały jej znienacka w tak krótkim czasie, to nie sposób było odszukiwać się analogii. Nie mogła myśleć o długich tygodniach, kiedy wspominała Wendy, przekładając to jeden do jednego.
Zerknęła na swoją dłoń po tym, jak Mallory cofnęła rękę. Nadal nie czuła się wystarczająco gotowa na to, by unieść wzrok na przyjaciółkę. Kiedy zaczynała, była pewna, że mówienie o tym, będzie łatwiejsze — przyjdzie jej to naturalnie całkiem i po prostu przełknie myśl o nieudanej relacji. Ze swojej pomyłki zdała sobie sprawę, dopiero gdy w napięciu czekała, na reakcję ze strony Mallory, analizując, czy przyznawanie się do świeżo zerwanych zaręczyn, nie było pomysłem, który należało sobie odpuścić. A jednak w końcu się odezwała, sprawiając, że Aria nią tylko przeniosła na nią wzrok, ale i powoli pokiwała głową, zgadzając się.
— Ja też. Nigdy nie sądziłam, że życie w Lorne Bay będzie dla mnie na przykład. Stawiałam się raczej w apartamencie w jednym z większych miast. Chyba nadal poza granicami Australii — przyznała. Lubiła Los Angeles, gdy tam żyła. Dawał jej wystarczająco dużo możliwości, by się rozwijała i nie sądziła, że brakuje jej Australii. A kiedy wróciła do Lorne Bay i jej życie uspokajająco zwolniło, to odzyskała równowagę, którą zagubiła tak dawno temu, że prawie o niej nie pamiętała. Myśl, że mogłaby wrócić do wielkiego miasta — tak głośnego, obcego i anonimowego, czuła, że jej serce przyspiesza w nerwowym rytmie. Nie sądziła, by kiedykolwiek była gotowa to zrobić, w przypadku chęci zmiany, wybierając jednak miasteczko z mapy Australii. — Nie możesz mówić mi takich rzeczy, Mallory, bo się rumienię — rzuciła lekko rozbawiona. Nie kłamała jednak, stwierdzenie, którego użyła, sprawiło, że gdyby nie brudne od mąki dłonie, potarłaby właśnie twarz, walcząc z rumieńcami. — Sprawia to, że stajesz się też jakąś nieistniejącą postacią. Normalni ludzie nie bywają tak czarujący, nie mówią takich ładnych rzeczy i po prostu są bardziej ludzcy — wytknęła jej, niby żartobliwie, ale sporo prawdy się w tym kryło. Naprawdę zastanawiała się chwilami, czy Mallory była prawdziwa — a niestety dotykała jej na tyle rzadko, że nie mogła zyskać pewności w tak przyziemny sposób.
neurochirurg — cairns hospital
37 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh, I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight
Zakochanie czy zauroczenie się mogło przyjść łatwo i znienacka, atakując człowieka, kiedy się tego zupełnie nie spodziewał. Natomiast z miłością sprawa była trudniejsza. Bo czym innym było się w kimś zakochać, a czym innym go kochać. Tego pierwszego Mallory kilka razy w swoim doświadczyła. Tego drugiego raz. Choć na przestrzeni lat to uczucie zdążyło wyparować, a raczej zostać skutecznie z niej wyplenione, wydawało jej się, że kiedyś naprawdę kochała Raymonda. Mogła się mylić, mogła nie wiedzieć wciąż czym jest miłość, ale, podobnie jak Astoria, nie miała innego porównania. I minęło zdecydowanie więcej czasu odkąd ostatni raz czuła cokolwiek. Na te lata apatii zrzucała więc fakt, że przy niej odczuwała wszystko tak intensywnie.
Nie przeszło jej nawet przez myśl, że to, co miały, jakkolwiek by tego nie nazwać, było jedynie plastrem na złamane serce Arii. Tak jak obie wspomniały, był to przypadek, z którego obie się cieszyły. Jeśli spędzanie razem czasu pomogłoby się kobiecie pozbierać po tym jak jej życie diametralnie się zmieniło i jeśli chciała je sobie po nowemu układać to Mallory chciała jej w tym towarzyszyć i ją wspierać. Jako przyjaciółka. I tym razem te słowa wybrzmiały w jej głowie bez żadnego pogłosu o innym podłożu.
To takie marzenie, które ma chyba każda osoba z ambicjami — stwierdziła po chwili namysłu, bo wiedziała, że nie były. w tym osamotnione. — Ja tak na pewno miałam — przyznała się. Melbourne było wypadkową tego, że znajdował się tam najlepszy uniwersytet medyczny w Australii. Gdyby nie to może wybrałaby Sydney, które o wiele bardziej przyciągało ją swoim klimatem. Nie chciała się jednak bawić w przypuszczenia. Te kilka lat, które tam spędziła wspominała dość miło. Możliwości i anonimowość były jednymi z przyczyn. Zarumieniła się jak Astoria wytknęła jej, że nie powinna tak mówić. Czy to, co powiedziała wykraczało poza wytyczone przez nie granice? Zrobiło jej się niesamowicie głupio i zacisnęła palce na materiale swojego fartucha, wzrok skupiając na pojemniku, który stał obok kuchenki. Chciała zapaść się pod ziemię albo uciec. Już otwierała usta, żeby zacząć przepraszać, kiedy kobieta znów się odezwała. Z jednej strony jej ulżyło. Z drugiej Lindbergh niesamowicie ją zawstydziła, przez co rumieńce nie chciały zejść z jej policzków i pojawiły się też również na szyi. W końcu to, co mówiła szatynka wcale nie było prawdą. Istniała też trzecia strona, która pławiła się w tym, co słyszała i przyprawiało ją to o lekki zawrót głowy. — Jestem bardzo ludzka — przyznała więc szczerze, zgodnie z prawdą i uśmiechnęła się nieco smętnie. — Może popełniałabym mniej błędów, gdybym nie była — stwierdziła, a potem podała jej cukier, bo nie chciała się rozwodzić nad swoim wyrażeniem i dodawać szczegółów. Sięgnęła po sodę oczyszczoną i kakao, żeby przygotować je dla Astorii.
Przypomnij mi dla kogo robimy te pierniczki? — zapytała, chcąc zmienić temat. Wiedziała, że na cele charytatywne, ale szczegóły wyleciały jej z głowy.

astoria lindbergh
influencerka na urlopie — internet
30 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
don't wanna complicate the rhythm that we've got, but I'm speechless. when everything's so pure, can it be aimless?
Odrobinę się tego bała nie dlatego, że dała jej ku temu jakiekolwiek podstawy — ale dlatego, że łatwo było tak założyć. Nie dzieliła się dotychczas z nikim, przypadkowo spotkanym w Lorne Bay swoją historią. Kiedy ją przytaczała, czuła się odrobinę tak, jakby relacjonowała ostatnio widziany serial, czy książkę — jakoś mniej to wszystko wydawało się jej, niż te kilka tygodni temu. Życie w Lorne Bay powoli stawało się całkiem normalną codziennością, oddzielając mimowolnie od siebie grubą kreską to, które toczyło się w zupełnie odmiennym rytmie. W którym Astoria skupiała się nie tyle na sobie, a na tym, by jej życie było tak ładne, tak barwne i godne pozazdroszczenia, jak to tylko było możliwe.
Teraz nie było idealne, nie było do końca ładne i pozostawało nieco żałosne, ale nawet nie szukałaby sposobu na to, by jakkolwiek je zamienić.
— I nie chciałaś nigdy spróbować wyjechać? — zapytała. Wiedziała, że ma męża, chociaż nie miała pojęcia, kiedy wkroczył do jej życia. Astoria nie musiała go znać, by odczuwać frustrację na samą myśl o nim, bo wiedziała, że podcinał jej skrzydła. Łatwo było nie lubić obcego mężczyzny — chociaż wolała tłumaczyć to sobie jedynie nieuczciwym tłamszeniem Mal, a nie faktem i frustracją z powodu tego, że jej nie doceniał. A nie zazdrością, że miał ją na co dzień, podczas gdy Astoria otrzymywała krótkie (za krótkie), bardzo miłe spotkania. Czysto przyjacielskie i zupełnie niewinne.
Lekko uśmiechnęła się, gdy usłyszała jej głowa i pokręciła głową — nadal uważając, że Mallory była na swój, magiczny sposób zupełnie poza definicją szarego, nudnego człowieka.
— Gdybyś nie popełniała błędów, to nie mogłabym długo się z tobą przyjaźnić. Byłoby to cholernie frustrujące — zapewniła ją. Astoria stale się w swoim życiu potykała, popełniała błędy i błądziła. I mogła życzyć Mallory by ona nie musiała, ale w którymś momencie mogłyby okazać się to prawie niesprawiedliwe. I oznaczałoby, że nigdy nie zdecyduje się na popełnienie błędu z samą Arią — o czym ona nie myślała, ale ja owszem! Zagniotła ciasto, które aktualnie było jeszcze chaosem, niewymieszanych najlepiej produktów i odsunęła ręce, żeby mogła dosypać pozostałe rzeczy.
— Dla pobliskiego domu dziecka — wyjaśniła. Rozsądniej byłoby wybrać coś, co odrobinę trudniej zepsuć — na przykład zakup drobnych upominków. Astoria jednak chciała wykonać coś samodzielnie, a pierniczki wydawały się najłatwiejsze. W końcu to nie pierwszy raz w życiu, gdy takie piekła. Chociaż podczas poprzednich prób na pewno nie miała rozpraszacza w postaci Mal obok.

ODPOWIEDZ
cron